Samotne drzewo

Kraj kupiecki położony na wschód od Prastarego Lasu. Graniczy z prowincjami Midori, Sogen i Kaigan. Ryuzaku no Taki jest znane ze swojego bogactwa i szeroko zakreślonych wpływów - związane jest to z dobrym położeniem i łatwym dostępem do morza, czym nie może się pochwalić Shigashi no Kibu. Kraj ten ma bardzo żyzne gleby i przyjazny klimat, co korzystnie wpływa na jego stan. Na terytoriach tej prowincji, wśród nielicznych pagórków, można też znaleźć główną świątynię Wyznawców Jashina.
Mei

Re: Samotne drzewo

Post autor: Mei »

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=4MCjU-Du3eI[/youtube] Nadzieja. Tyle jej pozostało, po tym jak wyszła z pytaniem odnośnie turnieju. Chciała poznać samego zwycięzce oraz szczegóły. Co do tego drugiego, to nie musiały być one obszerne, wystarczyła odrobina, by zadowolić jej lekko chory umysł. Czy miała szanse otrzymać, to czego tak bardzo pragnęła? Otóż, ku jej szczęściu i przeogromnej radości, dostarczono jej słowa, będące namiastką całokształtu. Uradowana, spojrzała na Kakuzu, który opowiedział jej w skrócie, co się wydarzyło w Sabishi.
Wszystkie informacje zostały dowartościowane faktem, iż jej kochany braciszek został zwycięzcą.
- Natsume.... wygrał?
Wydawać, by się mogło, że chciała to potwierdzić, choć pewna była na sto procent. Podejrzewała chłopaka o zdolności, których ona sama ciągle nie posiadała. Jak się okazało... słusznie zakładała.
- Dużo osób ucierpiało? - zapytała, zmartwiona, nie wiedząc, czy jej pomoc, by się wtedy przydała. Nie wiele potrafiła, jednakże mimo tego chciała pomagać każdemu, kto tego potrzebował. Przynajmniej tak ówcześnie myślała, może... Jeszcze ten świat znienawidzi?
- Czemu im nie pomogłeś? Domyślam się, ze chaos może być problematyczny, ale.. mimo wszystko. Powinieneś to zrobić, wydajesz się być silny, przynajmniej ja Cię takiego pamiętam.
Fala pytań, czyli to z czego tak naprawdę Mei słynęła. Chciała wiedzieć, odkryć niewiadome. Tym samym znaki zapytania zakopać w ogrodzie i pójść dalej, po upragnioną wiedzę. Czy będzie jej dane? Chciała wiedzieć, tak z wyprzedzeniem. W końcu, może, to pomogłoby jej zadawać właściwe pytania. Chociaż, nienawidziła spoilerów. Ech, dziwna z niej istotka.
Później jak zwykle wykluczona z tematu, postanowiła wszystko przemilczeć. Nie obchodziły jej ich interesy, zwłaszcza, że sama niczego nie otrzyma. Nikt jej nie zdradzi, choćby sekretu, wiedząc, iż wszystko trafi do notatnika. Zapisywała w nim niemal wszystko, wraz z najmniejszymi detalami. Opisywała osoby od wyglądu po umiejętności, zahaczając o charakter i relacje. W pewien sposób miała na tym bzika. Nie potrafiła bez tego normalnie funkcjonować, z resztą tak samo, jakby pozbawić ją owoców. Wtedy to dopiero, by się rozszalała. A wiadomo, nikt nie chce mieć do czynienia z wredną kobietą.
Nieco zamyślona Yuki, nawet nie zauważyła, że kolejna wypowiedź jest kierowana do niej. Z lekkim otępieniem spojrzała na Muraia, mrugając z większą częstotliwością, niż zwyczajnie. Usłyszała każde słowo, ale nie pomyślała, że skieruje je do niej. Wiadomo, iż do Tsukune, by czegoś takiego nie powiedział, ale do Mei? Panienka się zwyczajnie nie spodziewała.
Zrobiła krok w jego kierunku i wystawiła do przodu dłoń. Oczami powędrowała do jego, łagodnie się przy tym uśmiechając.
- Pewnie. Każde przeżycie jest warte świeczki - powiedziała pewnie i choć mogło jej to grozić niebezpieczeństwem, to chciała oddać się wirowi nowych konsekwencji.
- A ty Tsu? Jakie masz plany? Chcesz nas zostawić? - zapytała chłopaka, nie wiedząc, jakie ten ma zamiary. Pójdzie sobie, a może zostanie? Zaczęła go obserwować, oczekując niemalże wszystkiego.
0 x
Murai

Re: Samotne drzewo

Post autor: Murai »

Opowiadając dziewczynce o wydarzeniach w Sabishi, Murai pominął ogromną ilość szczegółów. Przykładowo kto doprowadził do tego. Albo o zabraniu serca przedstawicielowi klanu Terumi. Albo o tym że kiedy inni starali się to ogarniać, to Kakuzu zwyczajnie opuścił objęty chaosem obszar. To ostatnie nie było nawet trochę ważne dla mężczyzny, który zdobył co chciał i się ulotnił. Wykorzystał zamieszanie, wykradł serce i ewakuował się. Bez wtrącania się czyjeś klanowe potyczki i osobiste utarczki. Zresztą jakby kierować się prawami obowiązującymi w cywilizowanych społeczeństwach, to sam mnie zaatakował. On był agresorem, a Murai zwyczajnie się bronił. Obrona konieczna, prawo do ochrony własnego życia. Nawet obowiązek. Szczęśliwie młodzieniec nie był specjalnie przejęty przestrzeganiem norm. Jednak wzmianka o zwycięzcy turnieju wywołała zmianę nastroju dziewczynki. To znaczy ciężko było stwierdzić jaki ma nastrój, nie znał jej wcale i nie posiadał wiedzy o jej typowej mimice twarzy. Kakuzu doszedł do wniosku, że dziewczyna zna Natsume, a przynajmniej wszystko na to wskazywało.
- Brzmisz jakbyś go znała. Całkiem sprytnie to rozegrał. Przez mgłę nie mogłem zidentyfikować jego pozycji, ale on znał moją. Byłem na jego łasce. To była moja całkowita porażka. - zapytał się Murai, następnie przypominając sobie to uczucie bycia przebijanym przez lodowy kolec wyrastający z ziemi. Gdyby Kakuzu posiadał normalne czucie, prawdopodobnie w tamtym momencie darłby się w niebogłosy. Jego ułomność była jednocześnie jedną z największych zalet.
- Na pewno. Posiadam ogromne pokłady wiedzy. - słowa Tsukune wskazywały na jego dobrą ocenę rzeczywistości. Każdy inteligentny wie, że w tym świecie nic nie ma za darmo. Murai również z tego założenia wychodził.

Mei zadała pytanie skłaniające do refleksji. Ale nie dotyczyło to Muraia, ten miał już doskonałą odpowiedź, zgodną z prawdą. Tylko co chciała osiągnąć poprzez zadanie tego pytania? Być może wyrobić sobie dokładniejszą opinię o swoim wybawicielu. Ten z kolei miał podejrzenia, że może pojawić się pytanie w stylu "Skoro ich nie uratowałeś, to czemu mnie już tak?" i na to z kolei ciężko będzie odpowiedzieć w sposób satysfakcjonujący.
- Zostałem wychowany by w pierwszej kolejności martwić się o siebie. I tylko siebie. Dlatego kiedy niebezpieczeństwo pojawiło się trybunach, nie myślałem o innych. Byli dla mnie obojętni, dodatkowo na miejscu było wielu liderów klanów i szczepów. A także strażnicy mający dbać o bezpieczeństwo ludzi. Uznałem że od ratowania ludzi są już odpowiedni ludzie. To, że jestem silny, nie znaczy że powinienem zajmować się chronieniem słabszych. - Kakuzu odpowiadał prosto i bez zakłamywania rzeczywistości. Postanowił umieścić swoją ideologię w słowach, by skonfrontować z nią dziewczynę i dać jej mniej więcej świadomość jakim typem człowieka jest Murai. Chociaż... człowieka? O tym oczywiście jej nie powie, o swojej niezwykłości i braku organów. No, chyba że w zamian za jakieś intrygujące informacje.

Minęła chwila spędzona na rozmowie z Tsukune. Szczerze mówiąc był on w opinii pozszywanego człowiekiem nieprzesadnie ciekawym, jednak posiadającym jakąś wartą uwagi wiedzę. Wiedzę jego zdaniem wartościową, dla Muraia mogącą być nic nieznaczącym śmieciem. Mimo tego mężczyzna w swoich działaniach zazwyczaj dążył do pozyskiwania wiedzy wszelkiego rodzaju, a przynajmniej tej mającej praktyczne zastosowanie w jego trybie życia. Następnie zwrócił się do Mei, ale ta zdawała się odpłynąć i nie zauważała, że ktoś do niej coś powiedział. Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie ten fakt, reagując przybliżeniem się i wystawieniem dłoni. Murai instynktownie się spiął, jak gdyby szykując się do konfrontacji. Szczęśliwie nie dał tego po sobie poznać, jego kontrola nad nielicznymi ekspresjami twarzy stała na wysokim poziomie.
- Nie byłbym tego pewien, ale nie będę się kłócił. - odpowiedziałem i również lekko się uśmiechnął. Chwycił delikatnie jej rękę w geście pojednania. A przynajmniej Murai tak myślał, że Mei tego chciała. Mogła jeszcze oczekiwać dworskiego pocałunku w dłoń, ale biorąc pod uwagę jej brak wstydu i wiele innych czynników, takie coś było mało prawdopodobne. Następnie błękitnowłosa zwróciła się ku Tsukune, którego zapytała o dalsze plany. Murai był do tego dwojako nastawiony - z jednej strony być może uda się od niego coś wyciągnąć, ale skoro nie wiedział nic o potencjalnym użytkowniku Raiton, to pozostawał tymczasowo bezużyteczny. Kakuzu nie chciał dyktować zachowań innych, chociaż najchętniej pozostałby z uratowaną sam na sam. Tak, żeby nikt nie przeszkadzał. Ktoś mógłby sobie pomyśleć, że pozszywany ma jakieś niecne plany z udziałem bezbronnej niewiasty, jednak nie miało to żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości.
0 x
Awatar użytkownika
Tsukune
Posty: 2715
Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
Wiek postaci: 30
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska

Re: Samotne drzewo

Post autor: Tsukune »

Słuchałem wypowiedzi wszystkich tu obecnych
-Ano Natsume wygrał co było bardzo interesujące. Nie wyglądało to jakby posiadał jakąś umiejętność która pozwoliłaby mu widzieć w takiej mgle. Może miał po prostu szczęście albo dobry zmysł słuchu. Tutaj moim zdaniem decydowało w większości szczęście. Jednak czy naprawdę szczęście miało coś z tym wspólnego nie wiem. Natsume i Murai najpewniej sami by stwierdzili co miało większe znaczenie czy taktyka czy łód szczęścia. Zapewne i jedno i drugie w dobrej proporcji stwierdziłem po tym jak Murai zapewnił Mei o swojej przegranej. Powinienem to mówić? Chyba nie ale stwierdziłem że powiem.
-To bardzo dobrze. Sam chętnie bym zdobył sporo wiedzy ale jestem dosyć leniwy a podróżować mi się jak na razie nie chce. dodałem drapiąc się pazurem rękawicy po policzku. W sumie przyzwyczaiłem się tak do niej że bez niej czułbym się jak bez ręki. Zakrawa to na ironię nieprawdaż?
-Czy ten przerośnięty kłębek jest tak głupi na jakiego wygląda czy tylko udaje usłyszałem w głowie głos swego alter ego
-Co masz na myśli?
-Chyba sam już się domyśliłeś więc po co mam ci to mówić? kolejna wypowiedź przeleciała przez mój umysł
-Ta domyślam się. Może po prostu się nie zorientował. Cóż nie będę go wyprowadzał z błędu to nie mój problem odpowiedziałem uśmiechając się w duchu. Z czego się uśmiechnąłem w duchu? Cóż to pozostanie moją maleńką tajemnicą.
-Czy mam plany? powtórzyłem pytanie od tak -Ja nigdy niczego nie planuję. Przyszedłem tu aby sobie poleniuchować. Jedyne gdy coś planuję to są utwory. stwierdziłem z lekkim uśmiechem. Normalną ręką chwyciłem za specyficzny krzyżyk jaki wisiał na mojej szyi przymykając w tym samym czasie na chwilkę oczy
-Akurat chciałem coś po komponować więc mogę zostać tu, iść gdzie indziej. To już będzie zależało od was czy moje brzdąkanie i ewentualne gestykulowanie dłońmi będzie wam przeszkadzać dodałem zaczynając swoją wypowiedź w stronę niewiasty by następnie dokończyć je do obojga moich rozmówców.
0 x
Mei

Re: Samotne drzewo

Post autor: Mei »

Zarówno relacja jednego, jak i drugiego było bardzo ciekawa. Dziewczyna przysłuchiwała im się uważnie, tylko ze względu, że opowiadali o jej braciszku. Zachwyt i rozpromienienie, które w niej zaczęły dominować, ciągle nie mogły wyjść na światło dzienne. Dziewczyna ukryta za maską spokoju, nie chciała by ktokolwiek poznał, iż te informacje szczególnie ją interesują. Wtedy mogłoby wyjść na jaw, iż ich znajomość nie jest tylko powierzchowna. Czemu tak bardzo nie chciała, by ktokolwiek o nich wiedział? Cóż, nie było to spowodowane strachem, lecz czystą nienawiścią do wnikania w jej życie.
- Cóż, podróżując po świecie spotyka się wiele ciekawych ludzi. On nie był wyjątkiem.. - uśmiechnęła się promiennie, po czym raz jeszcze zabrała głos - Myślę, że to zdolności, doświadczenie i dobra taktyka przechyliły szalę zwycięstwa. Nie, zaś samo szczęście.
Pomimo, że nie znała możliwości bojowych swojego brata, to i tak wierzyła w słuszność swoich słów. Nie wydawał się być niedoświadczonym w boju chłopakiem, co z resztą udowodniło starcie z Muraiem. Przegrał, co oznaczało, iż jego siła była jeszcze większa. Ciekawe, co jeszcze potrafił...
Zerknęła ukradkiem w stronę Tsukune, nie wiedząc, co się ukrywa za jego buzią. Był dobry na jakiego wyglądał? Czy może jego wnętrze zostało splugawione czymś obcym, bardziej złym i mrocznym? Nie znała go za dobrze i tym samym nie chciała bliżej poznawać. Może i był muzykiem, ale rozmowa z nim niczego nie wnosiła. Informacje, które prawdopodobnie w sobie ukrywał, ciągle nie wyszły na jaw, co sprawiało, iż kunoichi się nudziła. Ciągłe sekrety, niejasności były irytujące, a przynajmniej tak to odbierała.
Co do Muraia, to z nim było nieco inaczej. Chłopak, mający status wybawiciela był kimś znacznie ważniejszym. Mei chciała poświęcać mu swoją uwagę przede wszystkim też dlatego, iż chciała go poznać. Pełen sekretów i tajemnic był warty uwagi, szczególnie, że posiadał wiedzę, którą ona sama łaknęła.
Po paru pytaniach, doszła do momentu oceny swojego towarzysza. Kakuzu wydał jej się osobą samolubną, polującą na korzyści. Nie był materialistą, również nie należał do grona bezinteresownych istotek. W skrócie rzecz biorąc nie powinna za nim przepadać, ale... Mimo wszystko go nawet lubiła. No, ale jeśli kiedykolwiek będzie potrzebował pomocy, to ona sama najpierw zastanowi się przed jej udzieleniem. Wszystko z powodu tych biednych osób na trybunach. Ona sama się za nich zemści, chociaż nie była matką Teresą. Sama pomaga tylko najbliższym jednostkom, chociaż chciała to w przyszłości zmienić.
- Rozumiem. Mimo wszystko nie jesteś zbawicielem świata. Tylko.. czy gdyby ktoś obok Ciebie ginął, to.. pomógłbyś mu?
Niby pytanie było oczywiste, ale jednak nie do końca. Zawsze mógł ją czymś zaskoczyć.
Kolejna kwestia to pełna akceptacja i zrobienie kroku na przód. Gdy młoda Yuki wyciągnęła dłoń, miała wielką nadzieję, że nie zostanie odrzucona. Prawdopodobnie skutkowałoby to złością, której nikt nie chciałby w niej wywołać. Czasami była zbyt urocza, by ją niszczyć zaledwie jednym czynem.
Po uściśnięciu ciepłej dłoni chłopaka, ta się odsunęła dwa kroki i zerknęła na Tsukune, który miał zamiar komponować kolejny utwór. Zawsze myślała, że dusza artysty musi być samotna, by natknąć się na swoją muzę. Może, jednak się myliła?
- Cóż, myślę, że możemy Ci przeszkadzać. Z resztą, ja sama chętnie bym wykonała jakieś zadanie. Tak dawno nic nie robiłam, przez co chyba zardzewiałam. Czas się zabrać do roboty, a nie tylko się obijać. To takie nudne... - powiedziała entuzjastycznie, spoglądając w pustą przestrzeń. Zrobiła parę kroków do przodu, a następnie zaczęła się rozglądać. Szukała czegoś.
0 x
Murai

Re: Samotne drzewo

Post autor: Murai »

Walka z Natsume uzmysłowiła Muraiowi ogromną ilość wad w jego stylu walki. Że pomimo ogromnej siły nie jest w stanie konkurować z niektórymi Shinobi, nawet nie zbliżając się do ich poziomu. Finalista miał interesujący styl walki, ale dość powszechny. Teraz jednak Kakuzu posiadał znacznie więcej potencjału bojowego niż wcześniej, ale zagadką pozostawał jego rozwój. Jedną z cech tego świata jest to, że osobniki silne muszą zdobywać siłę w celu przetrwania. Tak samo ci słabsi, którzy mogą zamiast tego szukać schronienia u tych potężnych. Dobrze widać to w wielu zorganizowanych społeczeństwach. Ludzie często giną, przez co każde kolejne pokolenie musi stać się silniejsze od poprzedniego. Teoretycznie, są to wszystko spekulacje Muraia odnośnie funkcjonowania tego świata połączone ze wpajanymi mu informacjami i sposobie myślenia. Dla przykładu... cała trójka obecna obok jeziora. Jeśli któreś z nich podczas swojego rozwoju polegnie, to oznaczało że po prostu było zbyt słabe. Nie wyda potomstwa, które mogłoby kontynuować mierność linii genetycznej. Ludzie jako ogół zostaną polepszeni przez usunięcie jednej, słabej jednostki. A przynajmniej tak spekulował Kakuzu, który postrzegał świat głównie w kategorii siły i potencjału bojowego. Jego niestety, w porównaniu do reprezentowanego przez Natsume, był niższy. Ale dzięki przegranej Murai mógł obiektywnie spojrzeć na swoje możliwości, więc w gruncie rzeczy konsekwencje tej porażki nie były aż tak dotkliwe.
Tsukune zaczął dość długi wywód na temat szczęścia i jego roli odegranej w walce Muraia i Natsume. Trochę racji miał, ale szczęście było tylko jednym z czynników, na pewno nie dominującym. Dobra taktyka i brak dostosowania się do panujących warunków, to były główne czynniki decydujące o walce. I oczywiście przewaga w czystym potencjale bojowym. Dlatego też opinia Tsukune niezbyt spodobała się Kakuzu. Ale kilka wzmianek było całkiem logicznych. Może jednak nie był taki za jakiego Murai go uważał? Teoretycznie mógłby nawet zabić ich dwójkę właśnie w tym miejscu, ale nie było to możliwe. Z wielu powodów. Mei zapytana o znajomość z Natsume odpowiedziała niejednoznacznie. Albo tak albo nie, nie chciała mu powiedzieć. Bez większego powodu? A może nadal nie do końca mu ufała? Wysoce prawdopodobne, niestety Kakuzu nie potrafił być przekonujący do tego stopnia. Będzie musiał pomyśleć nad innym sposobem zdobywania informacji. Postanowił nie polemizować z Mei i jej poglądami, uznając ich rację. Przynajmniej w tym się zgadzali. Ciekawe tylko, czy gdyby to Murai wygrał, to postawiłaby szczęście wyżej niż umiejętności? Ludzie mają tendencję do zmieniania poglądów w zależności od sytuacji.
Kolejne pytanie padło z ust dziewczyny. Testowała go, sprawdzała jego stosunek do śmierci i innych ludzi. Na tej podstawie mogła dopracować opinię o swoim wybawcy. Ta jednak zaakceptowała odpowiedź rozmówcy. na podstawie tego ten mógł wyrobić sobie opinię o niej, mimo że tak naprawdę praktycznie nic o niej nie wiedział. Bardzo ciekawska, aczkolwiek nieposiadająca wiedzy o wydarzeniach aktualnych. Możliwe powody: życie w zamknięciu lub izolacji, przymusowe bądź dobrowolne, nieśmiałość. Kiedyś relacje z Kaienem, teraz odrzucająca swoje relacje z nim. Prawdopodobnie coś się między nimi stało, co zmieniło ich relacje. Co to było? Zbyt dużo opcji i scenariuszy, ale kilka przewinęło się przez jego głowę. Teraz jednak poszukiwał odpowiedzi która mogłaby usatysfakcjonować dziewczynę.
- Nie posiadam umiejętności które są dobre w ratowaniu żyć. Nie umiem goić ran ani poprawiać stanu zdrowia. Ale kilka razy zdarzyło mi się kogoś uratować, kiedy był blisko śmierci w mojej obecności. Na przykład ciebie. - było to zarówno prawdziwe, jak i zmanipulowane stwierdzenie. Faktycznie nici Muraia głównie służyły jako mordercze narzędzie. Faktycznie ją uratował. Ale sam fakt ratowania ludzi nie był taki oczywisty. Kakuzu zabijał ludzi i tym samym neutralizował zagrożenie dla innych. Ratowanie ludzi było skutkiem ubocznym jego działań, a nie celem samym w sobie. Aczkolwiek zdarzały się przypadki takie jak Mei, kiedy uratował kogoś dla samego faktu uratowania. Mimo tego uratowanie to zapewniło mu wyjątkową korzyść w postaci lepszego zapoznania z tajemniczą Mei. Tsukune w tym czasie raczej nie będzie, to stanowiło doskonałą sytuację. Z drugiej strony jego obecność byłaby interesująca, bowiem być może udałoby się mu zdobyć informację odnośnie czegoś? Chociaż podobno nie wie tego, co Muraia interesowało. Albo też kłamał, tą opcję również wziął pod uwagę.
0 x
Awatar użytkownika
Tsukune
Posty: 2715
Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
Wiek postaci: 30
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska

Re: Samotne drzewo

Post autor: Tsukune »

Spokojnie jeszcze wysłuchałem moich towarzyszy. Mei uznała że będą mi przeszkadzać. Mi? Skoro stwierdziłem że to ja im będę przeszkadzał? No cóż widocznie dała mi delikatnie znać że chciałaby być z tym szwaczem sam na sam. Cóż co poradzić. Postanowiłem to uszanować chociaż zapewne to tylko mi się wydaje iż tak to zabrzmiało ale co poradzić. Nie zamierzałem im przeszkadzać. A może zamierzałem? Cóż ciężki wybór. Jednak postanowiłem dać im możliwość pobycia sam na sam.
-No to będę się zbierał trzymajcie się powiedziałem dla zabawy ukłoniłem się im nisko po czym wyprostowałem, odwróciłem i udałem się w tylko sobie znanym kierunku. Gdzie się wybierałem...szczerze sam tego nie wiedziałem ale pewnie przekonam się jak już dotrę do miejsca do którego zmierzam.

[z/t]
0 x
Mei

Re: Samotne drzewo

Post autor: Mei »

Nie potwierdzając relacji z Natsu, w pewien sposób poczuła się bezpieczna. Chroniąc ich pokrewieństwo zmniejszała szansę, że Murai którekolwiek z nich zaatakuje. Czy obawiała się go? Otóż nie za bardzo, choć jako potencjalna ofiara, nawet nie śmiała go zaczepiać. Wolała z nim spokojnie rozmawiać, dyskutować na różne tematy, niż bez powodu się naparzać. Walki były stratą czasu i sił. Również zdrowie mogło na nich ucierpieć, zwyczajnie.. nie ryzykowała.
Skoro nic poza mówieniem nie pozostawało, postanowiła go popytać o parę interesujących ją faktów. Lubiła słuchać i również być wysłuchiwana. Natomiast nie znosiła, gdy ktoś jej przerywał, strasznie ją to denerwowało. Natomiast, jeśli ktoś jej nie przeszkadzał, ta odwdzięczała się tym samym. Mniej więcej, dlatego teraz zacięcie słuchała, patrząc mu prosto w oczy.
Dopiero po zakończeniu mowy, postanowiła odpowiedzieć, nie rozpowiadając się przy tym zbytnio. Szkoda słów, skoro niczego tym nie wniesie.
- W takim razie rozumiem, choć pewnie wiesz, że nie musisz być dobrym medykiem, aby ratować ludzkie życia? - wyszła z pytaniem, chociaż na nie odpowiedź znała.
Następnie przeszła parę kroków dalej, by swoje kroki zatrzymać przy drzewie. Spodziewała się takiej reakcji ze strony Tsukune. Ten, odczytując jej aluzję, postanowił się ulotnić. Czy do tego dążyła, ta niewielkiej postury osóbka? Może i nie chciała zostawać sam na sam z bojownikiem, ale skoro już się tak stało, to nie miała na co narzekać. Sama to sobie zapewniła, więc w efekcie obrała nowy cel. Dowiedzieć się jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie.
Zaczęła iść prosto przed siebie, aż niespodziewanie się zatrzymała. Odwróciła się w stronę shinobiego i ruchem ręki pokazała mu, żeby do niej dołączył. Następnie zaczęła iść dalej, nie zwracając większej uwagi, czy rzeczywiście to zrobił.
- Tutaj jest strasznie nudno, chodźmy stąd - skwitowała spokojnym głosem, a następnie ruszyła dalej, w kierunku dobrze znanej jej herbaciarni. Nie szła jakoś specjalnie szybko, można nawet powiedzieć, iż poruszała się wolniej, niż zwykle. Nie spieszyła, również miała parę kwestii do rozwiania.
- Dużo podróżowałeś po świecie? Wiesz, nie za wiele zwiedzałam, a ciekawi mnie.. jak się prezentują niektóre regiony. Opowiesz mi o tym? - zapytała z lekkim uśmiechem, oczywiście na tyle głośno, by nawet z oddali ją usłyszał.
0 x
Murai

Re: Samotne drzewo

Post autor: Murai »

Tsukune postanowił zostawić Mei wraz z Muraiem, samemu udając się w miejsce bliżej przez niego nieokreślone. Obecność jego nie była ani pozytywnym, ani negatywnym czynnikiem w tej sytuacji. Po prostu był. Co prawda dzięki niemu Murai posiadł wiedzę na temat unieszkodliwienia eksplodującej białej gliny, jednak nie była to informacja potwierdzona. Nie powinien pokładać w słowach młodzieńca zbyt dużej nadziei, tym bardziej że jeszcze nie miał jak tego sprawdzić. Zakładając scenariusz, w którym Tsukune ukrywał swoją potencjalną wiedzę na temat posiadaczy żywiołu Raiton, to lepiej by było gdyby został. Murai niestety nie posiadał żadnego sposobu na sprawdzenie prawdomówności rozmówcy, co było ogromną przeszkodą. Nie był w stanie otrzymywać rzetelnych informacji. Gdyby tylko potrafił przeanalizować słowa i zachowanie drugiej osoby w taki sposób, by móc potwierdzić autentyczność jego słów bądź zaprzeczyć. Niestety Kakuzu nie posiadał tak rozwiniętych umiejętności, być może trzeba się będzie tym zająć w przyszłości? Zdecydowanie ułatwiłoby to zbieranie informacji, ewentualnie mógłby też je wymuszać od drugiej osoby. Wszystko ma swoje konsekwencje, a Murai preferował sposoby najbardziej skuteczne i najmniej szkodliwe dla jego osoby. Początkowo myślał, że wzrastanie w potęgę będzie zadaniem prostym. Kiedy tylko zaczął kontakty z innymi ludźmi został zderzony z rzeczywistością. Bez skutecznego sposobu szybko zostanie zmuszony do metody prób i błędów. Inaczej będzie stał w miejscu.
Najwidoczniej dziewczyna zaakceptowała odpowiedź Muraia i zadała kolejne, nieco zbędne pytanie. Przynajmniej zdaniem Kakuzu, który uznał to pytanie za bezsensowne. I tak nie zmieniłoby światopoglądu rozmówcy, jeśli taki był jego cel. Mei chciała dowiedzieć się o tym czy jej rozmówca jest świadomy, że nie trzeba być medykiem by ratować ludzi. W tym momencie jej wybawiciel mógł rzucić jakąś ironiczną uwagą, ale nie było takiej potrzeby. Wystarczyła krótka i treściwa odpowiedź:
- Wiem. Istnieje wiele sposobów. - faktycznie była to prawda. I pewnie Murai mógłby pójść tą drogą, gdyby miał ją wybrać samodzielnie. Pod przymusem, przez wiele lat... Jego psychika była ustawiona na jedno, nie było z tego wyjścia. Po prostu nie potrafił myśleć inaczej, stawianie siebie i swoich potrzeb na pierwszym planie było dla niego oczywiste. Dlatego nie czuł wyrzutów sumienia czy obowiązku chronienia słabszych. Jego tok myślenia na to nie pozwalał. Mei niespodziewanie zaproponowała by opuścić to miejsce. Mężczyzna przystał na tą propozycję i poszedł w kierunku przez nią wytyczonym.
- Pod warunkiem, że ty również będziesz skłonna do opowieści o czymś ciekawym - odpowiedział na jej pytanie. Jeśli będzie oczekiwać jakiś interesujących relacji, to sama będzie musiała co nieco poświęcić. Na pewno zna nie jedną tajemnicę i nie jedną ciekawą wiadomość. Nawet jeśli będą nieco prozaiczne, to być może wśród nich znajdzie się jakaś mała perełka?


z/t z Mei
0 x
Isei

Re: Samotne drzewo

Post autor: Isei »

Odpowiednio długie spacerowanie lasami w prowincji Ryuzaku no Taki doprowadziło Iseia do miejsca, którego nie znał, a nadawało się do treningu. O ile o to pierwsze nie było ciężko, gdyż samuraj wciąż praktycznie gubił się w samej osadzie, o tyle z tym drugim było trudniej ze względu na zebraną ilość ludzi w tym kraju kupieckim. Wszędzie tłumy, wszędzie zgiełk, a teraz? Cisza, spokój, samotność. Młodzieniec mógł skupić się jedynie na sobie i rozwoju z dala od wzroku innych. Nie przepadał wystawiać swoich umiejętności na pokaz, ani też nie był zwolennikiem obserwowania jak trenuje. Zwyczajnie nie lubił kiedy ktoś mu się bacznie przyglądał, a nie był nikim znajomym. To miejsce nadawało się idealnie do ćwiczeń.
Zatrzymał się niedaleko brzegu jeziora. Otaczały go drzewa, a przed nim znajdowała się samotna wysepka z równie samotnym drzewem. Przez chwilę miał ochotę ćwiczyć właśnie w tamtym miejscu, lecz byłby odsłonięty z wszystkich stron, a wtedy banalnym byłoby wypatrzenie go. Został tu gdzie stał, a było to miejsce całkiem przestronne. W promieniu siedmiu metrów nie było żadnej przeszkody, a dalej były jedynie pojedyncze, rzadko rozsiane drzewa. Dopiero głębiej robiło się gęściej. Zostawił prowiant i wodę obok głazu przy brzegu i był gotowy. Wciąż miał w pamięci własną kompromitację przed Kazumi. Mając na myśli "kompromitację" chodziło mu jedynie o jąkanie się, nieskładne mówienie, popełnienie błędów i chaotyczne tłumaczenie. Nie zrobił niczego karygodnego, ale i tak nie do końca czuł się z tym dobrze. Stwierdził, że najlepiej będzie zająć umysł treningiem i tak też zrobił. Czas ćwiczyć.
Pierwsza na ruszt szła technika, którą niejednokrotnie obserwował w użyciu nieco bardziej doświadczonych samurajów. A z pewnością nie tak świeżych jak on sam. Nazywała się Ikioi i polegała na błyskawicznym wykorzystaniu kroku, siły ramion, pochylenia i ruchu bioder, by stworzyć w ten sposób niezachwiane pchnięcie, które mogło przedrzeć się przez blok oponenta i niemalże było niemożliwe do zbicia na bok. W dodatku skierowanie ostrza w krtań wiązało się z tym, że sam cel ataku był niekomfortowym punktem do tak nagłej obrony, a trafienie oznaczało śmierć.
Samuraj ustawił się w luźnej, naturalnej pozycji i wziął głęboki oddech. Po tym natychmiast wyciągnął swoją katanę - Mugen za pomocą techniki Iaidō, wykonując jednocześnie horyzontalne cięcie i ustawiając się w pozycji Battodo. Było to tylko taką drobną rozgrzewką, gdyż zaraz po tym już przygotowywał się do pchnięcia zgodnie z założeniami techniki Ikioi. Krok w przód, pchnięcie z ramion, pochylenie, biodra i celowanie w krtań. Pierwsza próba była daleka od poprawnej formy. Ciężko było to wszystko połączyć na raz bez skupiania się na tym, a by wykonywać to mechanicznie. No i jeszcze celowanie. Najciężej było dołączyć te biodra, ten gwałtowny ruch z przesunięciem centrum swojej wagi. Battodo zakładało, że ten punkt powinien być stabilny i rozłożony równomiernie, a tutaj nagle taki nacisk właśnie z niego. Kolejna próba była identyczna jak pierwsza, lecz Isei doskonale wiedział, że styl Battodo to ogrom ćwiczeń i przed nim zapewne jeszcze dziesiątki powtórzeń, zanim osiągnie chociaż zbliżoną formę. I tak w rzeczywistości było. Kiedy już zdołał połączyć wszystko w jeden, błyskawiczny i potężny ruch z idealną celnością, to pojawił się nowy problem - taka siła i pozycja z jaką kończył Ikioi wytrącała go z równowagi. Był zwyczajnie niestabilny. Kolejne dziesiątki powtórzeń zanim zdołał osiągnąć doskonały balans ciała. Nieco szerzej prawa stopa, nieco bardziej skierowana w lewo, lewa stopa prosto, prawe ramię nieco mocniej wychylone do przodu i ogólne utrzymanie balansu. Ostatni raz spróbował i... wyszło. Dla pewności powtórzył jeszcze dziewięć razy. Był zadowolony z efektów, więc schował Mugen, przetarł pot z czoła i ruszył chwilę odpocząć, a z pewnością napić się.

Nauka techniki Kenjutsu rangi C - Ikioi. Ilość linijek: 19/10. Czas rozpoczęcia: 12:12 23.02.2017. Czas ukończenia: 17:12 23.02.2017.
0 x
Isei

Re: Samotne drzewo

Post autor: Isei »

Po ukończonym treningu Isei usiadł na chwilę pod drzewem i odkręcił swój bukłak z wodą, aby zaczerpnąć kilka łyków. Wykonał wiele powtórzeń, więc czuł dopiero, jak jego mięśnie zaczynają się rozluźniać. Dawno nie ćwiczył tak intensywnie co delikatnie odczuwał. Lubił rozwijać się, zatem nie do końca rozumiał skąd w ostatnim czasie u niego pojawiło się lekkie lenistwo. O ile codziennie poranne, popołudniowe i wieczorne treningi można nazwać lenistwem. On jednak miał na myśli naprawdę wycieńczające, niemalże całodniowe serie ćwiczeń, które rozkładały go na łopatki. Coś w tym stylu, jaki znał z Lazurowych Wybrzeży. Treningi pod okiem Ichiki były wyjątkowo wyczerpujące. Kończyły się w momencie, w którym nie dawał rady już się podnieść z ziemi nawet po tym, jak krzyczała na niego. W skrócie - w momencie, w którym ciało odmawiało posłuszeństwa. Teraz był z dala od takiego stanu, więc po krótkim odpoczynku nie pozostało nic innego jak wrócić do nauki.
Młody samuraj podniósł się i znów ustawił w pozycji. Tym razem ćwiczenia były bardziej teoretyczne niż praktyczne, gdyż potrzebowałby do nich partnera. Kolejny minus mieszkania w Ryuzaku no Taki. Była to też jego własna technika, zatem nie mógł jej nawet przetestować. Polegała ona jedynie na specyficznym blokowaniu nadchodzących ataków, a raczej na odejściu od blokowania w imię przekierowania ataku oponenta. Wystarczyło odpowiednio mocno trzymać broń, pochylić ją na bok i włożyć w to wszystko odrobinę wprawy, a wertykalne cięcie przeciwnika nas nie trafi oraz odsłoni oponenta na nasze. A wszystko dzięki zsunięciu się jego ostrza po naszym. Isei musiał jedynie wyćwiczyć odruch, który będzie stosował zamiast zwykłego blokowania. Trzeba było przećwiczyć każdy powrót do bloku, aby był powrotem do zsunięcia ataku po własnym mieczu. Młodzieniec więc wyciągnął Mugen z sayi i zaczął trenować obronę przed wyimaginowanymi napastnikami. Taki trening sprawił, że po chwili wpadł jak może zastosować technikę nie tylko w defensywie, ale też w defensywie, która zmienia się w ofensywę. Jeżeli przeciwnik atakował bronią bez jelca czy tsuby, to mógł zsunąć jego atak po własnej katanie, jednocześnie zbliżając się co doprowadzi do tego, że ostrze przesunie się po rękojeści czy tsuce, a to zapewne sprawi, że napastnik utraci dłonie lub przynajmniej palce. Ten ruch Isei ćwiczył znacznie dłużej. Zsunięcie i krok w przód z cięciem, które przechodziło przy rękojeści oponenta, a może nawet mogło być skierowane na tułów. I tak dostatecznie wiele razy, aż samuraj poczuł, że ma ten ruch opanowany. Opanowany na tyle, na ile dało się to wykonać ćwicząc technikę defensywną i kontrę samotnie.

Nauka techniki WT Kenjutsu rangi C - Hikage no Dan: Kuchigotae. Ilość linijek: 15/10. Czas rozpoczęcia: 05:07 28.02.2017. Czas ukończenia: 10:07 28.02.2017.
0 x
Isei

Re: Samotne drzewo

Post autor: Isei »

Kolejna technika została przez Iseia opanowana, więc postanowił chwilę odpocząć. Trening ten nie był akurat męczący, więc zatrzymał się jedynie po to, aby trochę zjeść, gdyż powoli robił się głodny. Usiadł ponownie pod drzewem, a Mugen położył zaraz obok siebie. Wziął szare zawiniątko i rozwiązał supeł, aby wyciągnąć jedno z drewnianych pudełek. Wyciągnął z niego jedną kulkę ryżową z nadzieniem z czerwonej fasoli i powoli zaczął ją pochłaniać. Ku jego zdziwieniu jedna nie wystarczyła, aby zaspokoić głód, więc zjadł również drugą, zostawiając dwie na później. Jak na razie utrzymywał całkiem niezłe tempo treningów, chociaż najgorsze jeszcze przed nim, gdyż zamierzał opanować technikę opartą na chakrze. Jednak to jeszcze nie teraz. Podczas jedzenia rozkoszował się ciszą i spokojem jaki panował w tym miejscu. Zupełnie jakby nikt o nim nie wiedział i było całkowicie opuszczone. A przecież wcale nie znajdował się daleko od osady Ryuzaku no Taki, która wiecznie była pełna zgiełku. Najpewniej będzie przychodził do tego miejsca jeszcze wielokrotnie nie tylko na trening, ale także, by zwyczajnie odpocząć. Jego pobyt w tej prowincji nie miał określonego czasu i miał polegać na znalezieniu własnej drogi. Było to wyjątkowo niejasne zadanie, gdyż samuraj nie wiedział co mogłoby takową być. Czyżby oddanie się w ręce losu, aby ten decydował o nim? Czyżby zostanie małym bohaterem, pomagając zwyczajnym ludziom w potrzebie? A może zostanie najemnym ostrzem, które będzie chroniło honoru swego pana? Jak na razie wielkiego szczęścia nie miał, gdyż dwa razy starał się pomóc i ani razu nie wyszło. Ani nie pomógł kupcowi z karawaną, ani nie uratował Misaki, a wcześniej jeszcze się wygłupił przed nią. Ale starał się i właśnie z tego powodu był teraz tutaj, aby trenować. Następnym razem nie zawiedzie. Zatem dojadł onigiri, popił chłodną wodą i wrócił do ćwiczeń.
Kolejną techniką miała być następna wymyślona przez jego samego. Polegała na wyprowadzeniu pchnięcia połączonego z wybiciem się, aby wystrzelić niczym strzała z napiętej cięciwy w przód z wyciągniętym ostrzem do przodu. Czyli rzeczywiście tworzył z siebie strzałę. Nie wiedział jaki zasięg zdoła osiągnąć, więc najpierw ustawił się jakieś piętnaście metrów w linii prostej do kolejnego drzewa. Zakładał, że nie przekroczy siedmiu metrów maksimum. Ustawił się w pozycji, a następnie zgodnie z pomysłem obrócił ostrze do góry, cofnął Mugen do tyłu, wychylił się w przód, ugiął nogi i... jednocześnie pchnął przed siebie oraz skoczył w dal. Był zaskoczony siłą własnych ramion i tym, jak takie połączenie wyrwało go z ziemi, więc nie zdołał wylądować odpowiednio i przewrócił się prawie na twarz. Podniósł się i spojrzał za siebie z lekkim niedowierzaniem. Znajdował się jakieś dziewięć metrów od punktu startu. Czyli wystarczyło skrócić trasę lotu, a wylądowałby. Prawdopodobnie. Spróbował nieco ograniczyć swój zasięg techniki, lecz to poskutkowało jeszcze boleśniejszym upadkiem. Czyli skracanie nie wychodziło, a co gdyby wydłużyć? Spróbować polecieć tak daleko, jak się da? Spróbował i... jedynie nim zachwiało. Przeleciał jakieś dziesięć metrów po linii prostej w przód i, co było ciekawe, podczas takiej "podróży" poruszał się szybciej, niż gdyby biegł na pełnym sprincie. To wyjątkowo użyteczna sprawa. Postanowił wyćwiczyć technikę perfekcyjnie poprzez próbę "lotu" na odcinku dziesięciu metrów. Początkowo miał problemy z wylądowaniem, więc zmniejszył siłę wybicia, ale wtedy ramiona wyrywały go zbytnio w przód i znów lądował na twarzy. Ostatecznie wyszło na to, że wystarczyło trochę poćwiczyć, a lądowanie po przebyciu dziesięciu metrów nie stanowiło już problemu. Dla pewności w różnych ułożeniach popróbował technikę jeszcze piętnaście razy, aż w końcu uznał wycieńczony, że wystarczy. Ten trening był krótszy, ale z pewnością bardziej wyczerpujący niż poprzednie.

Nauka techniki WT Kenjutsu rangi D - Hikage no Dan: Taiketsu. Ilość linijek: 17/10. Czas rozpoczęcia: 11:38 28.02.2017. Czas ukończenia: 14:38 28.02.2017.
0 x
Isei

Re: Samotne drzewo

Post autor: Isei »

Zmęczony, a raczej wycieńczony Isei powrócił na swoje miejsce odpoczynku. Oparł się o drzewo, ułożył Mugen na boku i głośno odetchnął. Niektóre techniki można było opanować szybciej, lecz wymagały większego wysiłku oraz większego nakładu pracy. Tak było i tym razem. Niby ćwiczył krócej niż poprzednie dwie, ale był znacznie bardziej wyczerpany. I to wszystko przez charakter techniki, a nie poziom jej skomplikowania. Najpierw nawilżył gardło kilkoma łykami chłodnej wody i zwyczajnie siedział, aby trochę odsapnąć. Mijały minuty, aż w końcu poczuł, że jego żołądek po tak intensywnym ćwiczeniu domaga się kolejnego posiłku. Był tym nieco zaskoczony, bo od dawna nie jadł tak dużo. Zapewne ciało przypomniało sobie czasy u Ichiki kiedy był obficie karmiony, aby później wszystko spalić na katorżniczym treningu. I tak w kółko, bo koło samo ruszyło. Codziennie trening, a żeby go przeżyć i rozwinąć się należało mieć energię, zatem musiał zjeść naprawdę sporo. I po takim wysiłku miał też apetyt, więc wszystko samo się napędzało. Przechodząc do konkretów - Isei wziął kolejne drewniane pudełko i wyciągnął z kieszeni pałeczki, aby w nieśpiesznym tempie wsunąć ryż oraz makrelę. Jeszcze tego brakowało, żeby ze zbytniego pośpiechu rozbolał go brzuch. To pokrzyżowałoby mu plany na opanowanie ostatniej techniki dzisiejszego dnia. I to w dodatku chakrowej, a więc wysiłek będzie większy. No, przynajmniej trudność, bo z wysiłkiem bywało różnie. Po posileniu się, młody samuraj wstał, przełożył katanę przez uwa-obi i ustawił się w swoim miejscu treningowym. Wrócił się jeszcze po kilka łyków wody i już był gotowy do zmagań z niesforną, błękitną energią.
Isei usiadł spokojnie na ziemi i ułożył dłonie na kolanach. Doskonale wiedział, że w to jutsu będzie musiał włożyć masę pracy, a szczególnie z takiego powodu, iż było to jego własne. Gdyby wiedział chociaż do czego dokładnie dąży, to z pewnością byłoby łatwiej. Ale efekt był tylko w myślach, w wyobraźni i kto wie czy nie był nieosiągalny dla młodego samuraja. Nie zamierzał się poddawać. Nie chciał też zadręczać swojego sąsiada, który uczył go i technik ninjutsu, i technik Raitonu. Z pewnością byłoby łatwiej z nauczycielem, który wiedział jak biegle władać chakrą, lecz Isei chciał osiągnąć to sam, gdyż zwyczajnie wierzył, że da radę. Pamiętał wszystkie nauki na temat błękitnej energii jaka w nim płynęła, więc liczył na sukces. Otuchy dodawał mu fakt, że technika jaką sobie wymarzył była prosta - rażenie prądem na niewielką odległość. I to rażenie tak delikatne, aby jedynie zaciskało boleśnie mięśnie, a nie wywoływało obrażenia. Kilka razy podczas ćwiczenia Raiton: Dendō Hando zdołał sam siebie porazić w ten sposób. To samo osiągnął przy Raiton: Hiraishin, więc wystarczyło chyba tylko usprawnić działanie, aby było zasięgowe. Obie wcześniej wspomniane techniki nie wymagały pieczęci, zresztą Isei nie do końca wiedział jak działały. Znał ich kombinacje na odpowiednie techniki, ale dlaczego takie? Któż to wie. Pewnie shinobi i kunoichi. Z braku innej opcji uznał, że jego jutsu również nie będzie posiadało pieczęci. To całkiem wygodne, bo mógł w każdej chwili z niego skorzystać. Chociaż zapewne brak pieczęci równał się z brakiem konkretnej formy chakry, a to sprawiało, iż technika była słabsza. Tak wnioskował samuraj. Nie zniechęcało go to. Wystawił prawą rękę przed siebie - w stronę drzewa, które było nie dalej niż ze dwa metry od niego. Czarnowłosy wziął głęboki oddech i zaczął skupiać chakrę w dłoni. Średnio mu to wychodziło z otwartymi oczyma, szczególnie, że nie korzystał z żadnej konkretnej techniki, a dopiero próbował skumulować czystą energię. Zamknął więc swoje szkarłatne ślepia i przyśpieszył proces gromadzenia chakry. Następnie wyobrażał sobie jak kieruje ją w stronę koniuszków palców, jednocześnie próbując to wykonać. Był to powolny proces, ale skuteczny. Następnym etapem było uwolnienie chakry w formie drobnych błyskawic. Najpierw, według nauk sąsiada-shinobiego, wyobrażał sobie efekt, a później próbował go nałożyć na rzeczywistość. Poczuł mrowienie w palcach i nagle usłyszał kilka specyficznych odgłosów przeskakiwania wiązek błyskawic - jak w Hiraishinie. To go nieco rozkojarzyło, więc cała skumulowana chakra nagle została uwolniona, raiton strzelił mu między palcami, aż lekko odrzuciło mu dłoń. Dodatkowym efektem było drobne oparzenie od wiązek pioruna. Nie było rady - musiał ćwiczyć dalej. Skupiał się przy tym treningu, jak przy żadnym innym. Z dwadzieścia prób zajęło mu osiągnięcie efektu utrzymania tych przeskoków raitonu z palców w taki sposób, aby nie rozkojarzyć się i wciąż je wysyłać. Otworzył oczy, lecz efekt był marny - drobne wiązki przeskakiwały z wszystkich pięciu palców, lecz nigdzie się nie kierowały - ot uderzały to w siebie, to gdzieś w powietrze kilka centymetrów od koniuszków. Isei musiał uwalniać więcej chakry i jednocześnie kontrolować ją na tak samo dobrym poziomie. Pierwsza próba była zupełnym niewypałem. Chakra w palcach jakby eksplodowała wiązką, która pozbawiła samuraja czucia w palcach na kilkadziesiąt sekund. Później za to cała dłoń nieprzyjemnie mrowiła. Druga próba zakończyła się podobnie, lecz ze słabszym efektem. Dopiero przy ósmej próbie zdołał uwolnić błyskawice z palców w taki sposób, że nawet dosięgnęły oddalonego o dwa metry pnia, chociaż zaraz gdy to się stało, to technika znikła. Pojawił się kolejny problem - Isei skupiał za mało chakry w dłoni, chociaż kontrolował ją dobrze i uwalniał w dobrej dawce. Technika trwała zbyt krótko, a on doskonale wiedział, że więcej chakry nie zdoła skumulować w dłoni. Nie da rady jej utrzymywać w ten sposób, aby później spokojnie przesyłać do palców jak ze zbiornika. Wpadł zatem na prosty pomysł - po co kumulować tyle chakry w dłoni, jak może uwolnić odpowiednio z palców naturalnie tam będącą, a później podtrzymywać technikę przepływem chakry? Zamiast tworzenia sztucznego zbiornika w dłoni postanowił od razu wystrzelić wiązki, a później jedynie "karmić je" chakrą, aby dalej się utrzymywały. Pomysł wydawał się bardzo dobry, chociaż zmuszał Iseia do niemalże rozpoczęcia treningu od nowa. Pierwsza próba była porażką - nie zdołał nawet uwolnić drobnej iskierki z błyskawicy. Druga także. Tak samo trzecia, piąta, dziesiąta, dwudziesta i trzydziesta. Za każdym razem był bliżej, rozwijał się, ale nadal nie osiągnął swego. Dopiero przy trzydziestej szóstej udało mu się wykonać technikę tak, jak chciał. Podniósł się, wystawił dłoń przed siebie w pustą przestrzeń i skorzystał z techniki. Z jego palców uwolniły się wyładowania, które ruszyły przed siebie na odległość trzech metrów, czyli zadowalającą Iseia. Samuraj podtrzymywał technikę bez problemów i czuł, że mógłby to zrobić do skończenia pokładów chakry. Czyli wcale nie tak długo w tym momencie, bo był już na wyczerpaniu. Przerwał technikę. Udało się. Ręka drżała od użycia chakry, dłoń już zupełnie drżała, a palce same się poruszały czasami - impulsy elektryczne od nerwów nie do końca działały jak powinny. Technika opanowana.

Nauka techniki WT Raiton rangi D - Raiton: Go no Bassoku. Ilość linijek: 45/10. Czas rozpoczęcia: 01:58 10.03.2017. Czas ukończenia: 07:58 10.03.2017.
Po zakończeniu treningu techniki Isei wyłożył się na trawie aby odpocząć. Przyglądał się przez dłuższą chwilę jak jego ręka drży, a szczególnie dłoń. Palce same czasami zginały się lub prostowały. Nie był tym zaskoczony - kontrola chakry przychodziła mu z trudnością, więc wszelkie techniki oparte na tej błękitnej energii wymagały od niego ogromnego wysiłku. Tym razem chyba przeciążył możliwości swojej ręki. Nie było nad czym się rozwodzić, więc jak tylko odzyskał siły, czyli po jakiejś godzinie, to zebrał swoje rzeczy i ruszył w kierunku osady Ryuzaku no Taki. Nie do końca wiedział jak do niej trafić, gdyż na to miejsce treningowe wpadł zupełnie przypadkiem drogą błąkania się po okolicach kupieckiego miasta. Był przekonany, że nie mogło być to daleko, więc nieważne, w który kierunek się uda, a i tak znajdzie jeden z wielu traktów prowadzących do wioski. I tak też się stało - wyszedł na główną drogę, a później już czekał go spokojny spacer do środka. Następnego dnia zapowiadał się równie pracowity i męczący dzień, gdyż zamierzał wyruszyć na Hyuo, aby w tamtejszych, surowych warunkach poćwiczyć nieco swoją kondycję. Pogoda w Ryuzaku no Taki zbytnio rozpieszczała go. I w trakcie lata była dosyć nieznośna, więc chłód wyspy będzie miłą odmianą.

Z/T
0 x
Awatar użytkownika
Tsukune
Posty: 2715
Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
Wiek postaci: 30
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska

Re: Samotne drzewo

Post autor: Tsukune »

Po wyjściu z domu udałem się spokojnie do jednego z miejsc które już zdążyłem odwiedzić i miałem dość ciekawe wspomnienia. W końcu nie codziennie można popływać nago z niedawno poznaną kobietą prawda? To bardzo interesujące. Ale aktualnie mniejsza z tym. Niespiesznym krokiem dotarłem nad owe jezioro i spojrzałem na drzewo rosnące dokładnie na środku wody. Trzeba było przyznać iż taki widok był piękny i na swój sposób intrygujący i dający wiele możliwości do przemyśleń. Zdjąłem z pleców futerał. Usiadłem sobie spokojnie przy jednym z drzew przed jeziorkiem. Oparłem się o nie plecami, z za koszuli wyciągnąłem swoją pandę i położyłem ją obok siebie. Z futerału wyciągnąłem zeszycik i ołówek. Otworzyłem kartkę na jednej ze stronic i zacząłem sobie spokonie komponować co jakiś czas ruszając palcami w powietrzu jakbym grał.
0 x
Hisui

Re: Samotne drzewo

Post autor: Hisui »

Hisui po raz kolejny w dość sporym pośpiechu opuszczała miasto. Za pierwszym razem rozwaliła statek kupiecki po tym jak go okradli. W sumie jak teraz o tym myślała, to brzmiało naprawdę źle, a w rzeczywistości zabrała tylko kilka starych talerzy, przekonana, że juz są kradzione i zrobiła dziurę w statku, który jednak nie miała zamiaru zatonąć. Zawalenie się budynku było za to bardzo głośnym wydarzeniem, w przenośni i dosłownie, a ona nie wiedziała czy zostanie to powiązane z nią. Była całkiem spora szansa na to, że ktoś ją skojarzy z tym niefortunnym wydarzeniem i zechce zaprowadzić przed straż by się wytłumaczyła. To nie było jej w smak. Stąd nim jeszcze porządnie się ogarnęli na miejscu wypadku, ona była już w drodze. Wszystko co potrzebne miała przy sobie.
Początkowo szła traktem, drogą kierującą się w stronę.. Nawet nie wiedziała gdzie ten szlak prowadzi, ale nie miało to żadnego znaczenia, bo szybko z niego zeszła. Pomyślała, że jak będą kogoś szukać, to zapewne właśnie na głównych przejściach, a i ludzi zawsze było tu więcej. Ktoś mógł wskazać którędy podążała. Było to nieco paranoiczne podejście, ale Hisui wolała być teraz ostrożna niż później się męczyć z jakimiś aferami. Przeszła w węższą, ciemniejszą ścieżkę prowadzącą gdzieś w las. Kiedyś na takiej ścieżce spotkała Kazumi i niemal się przewróciła o jej wyciągnięte nogi. Hyuuga uśmiechnęła się półgębkiem na to wspomnienie. Tak mało brakowało, a ta sytuacja zakończyłaby się zupełnie inaczej! Bardziej krwawo i być może ze spopielonym ciałem Rei leżącym gdzieś w krzakach. A może i czymś gorszym. Przypomniała sobie masakryczną przemianę dziewczyny w czasie ich wspólnej kąpieli i aż poczuła gęsią skórę na rękach i karku. Jednak myśl o kąpieli gdzieś utkwiła jej w głowie. To byłoby całkiem miłe, zwłaszcza, że była cała w ziemi, upaprane miała ubranie, włosy i skórę.. Tylko gdzie teraz znaleźć wodę? Do gorących źródeł iść nie mogła.. Zostawała jakaś rzeka czy jezioro. Mogłaby odpalić byakugan by się rozejrzeć, ale dość szybko znalazła niewielki strumyk. Zbyt mały by się w nim umyć, ale przecież strumyki zazwyczaj wpadają do większych strumieni, a te do jezior i rzek, a tam już mogła się wykąpać. Logika była dość karkołomna, ale dziewczyna i tak z chęcią podjęła się wędrówki. Okazało się zresztą, że całkiem trafnie sobie wykalkulowała. Dotarła do jeziora, którego uroda wręcz zapierała dech w piersiach. Zwłaszcza samotne drzewo na środku. Przystanęła na chwilę na brzegu, oglądając ten nieco zdumiewający widok. Hisui jednak nigdy nie była zbyt sentymentalna. Zaraz zmąciła taflę wody, opłukując dłonie i nabierając w nie wody. Upijała ją po trochu. Była niesamowita cisza.
0 x
Awatar użytkownika
Tsukune
Posty: 2715
Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
Wiek postaci: 30
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska

Re: Samotne drzewo

Post autor: Tsukune »

Siedziałem sobie tak pod drzewem spokojnie układając w głowie melodie i zapisując ją co jakiś czas w zeszycie to rękami gestykulowałem w powietrzu udając że gram na skrzypcach. Dla kogoś kto patrzył na to z boku wyglądało to komicznie. W końcu po cholerę mam instrument z którego nie korzystam? Idiotyczne prawda? Może i tak ale ja znałem melodię wygrywaną przez swoje skrzypce, każdą nutę więc nie musiałem na nich grać by słyszeć jak będzie skomponowana moja własna melodia a podnoszenie i chowanie co chwilę skrzypiec mijało się z celem. W końcu jak mam je wyciągnąć to raz a porządnie a nie co linijkę chować z powrotem. Wyczułem jakąś postać zbliżającą się w moją stronę. Jednak widocznie mnie nie zauważyła. Z jednej strony to dobrze z drugiej źle? Cóż może tak może nie. Nie przejmowałem się tym za bardzo aktualnie. Stworzyłem już pewien kawełek swojego nowego utworu więc postanowiłem sprawdzić jak by to brzmiało. Niestety nie było to pełne a bardziej środek czy tam końcówka melodii ale dzięki temu poznam czy całość jest w ogóle warta tworzenia. Tak więc chwyciłem swoje skrzypce, odpowiednio je ułożyłem i zacząłem grać przez chwilkę by później przerwać jakbym specjalnie nie dokończył.
-Ewidentnie będzie brakowało pianina ale mimo tego będzie brzmieć pięknie pomyślałem odkładająca skrzypce do futerału. Po czym poczułem lekki ból w kostce
-Znowu mnie gryziesz? Nie masz swojej zabawki zapytałem patrząc na swoją mini pandę która gryzła mnie od tak w kostkę. Westchnąłem tylko cicho i podrapałem zwierzaka za uchem.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość