Szlak transportowy

Kraj kupiecki położony na wschód od Prastarego Lasu. Graniczy z prowincjami Midori, Sogen i Kaigan. Ryuzaku no Taki jest znane ze swojego bogactwa i szeroko zakreślonych wpływów - związane jest to z dobrym położeniem i łatwym dostępem do morza, czym nie może się pochwalić Shigashi no Kibu. Kraj ten ma bardzo żyzne gleby i przyjazny klimat, co korzystnie wpływa na jego stan. Na terytoriach tej prowincji, wśród nielicznych pagórków, można też znaleźć główną świątynię Wyznawców Jashina.
Awatar użytkownika
Jinpachi
Postać porzucona
Posty: 94
Rejestracja: 29 paź 2021, o 10:06
Wiek postaci: 21
Multikonta: Mujin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jinpachi »

0 x
Awatar użytkownika
Chojiro
Postać porzucona
Posty: 45
Rejestracja: 29 paź 2021, o 22:13
Wiek postaci: 39
Ranga: Wyrzutek S
GG/Discord: Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Chojiro »

Spotkanie zostało zarządzone, wesoła grupka niedoszłych porywaczy i rzezimieszków umówiła się na spotkanie za godzinę w celu wyruszenia w stronę świątyni tajemniczego mnicha ze stali. Nie zamierzając przedłużać tej wymiany zdań, Saejima spokojnie przyjrzał się rozchodzącej się trójcy, a samemu później udał się po prostu przed siebie, aby spróbować nieco więcej smakołyków z tej strony świata. Nie zaprzątał sobie głowy tym, co jego nowi "kompani" sobie o nim pomyślą - Chojiro już niejednokrotnie musiał zaczynać całe swoje życie od zera, i wiedział jak duże znaczenie ma tutaj szacunek nie tylko do osoby, ale też do jej umiejętności. On sam będzie po prostu podążał za tym, co uważa za słuszne - a czy oni się z tym pogodzą, czy spróbują mu się przeciwstawić? To już tylko i wyłącznie ich decyzja. I instynkt samozachowawczy.
Gokudo musi być przede wszystkim w zgodzie ze sobą samym. Być gotowym podjąć konsekwencje swoich decyzji, swoich racji i swoich przekonań. Jeżeli jest się gotowym do tego, to jest się gotowym do wszystkiego.
Saejima więc skupił się na przechadzce po Ryuzaku, stopniowo zmierzając w stronę bramy. Oczywiście, nie robił tego jednak jak jakiś zafajdany turysta - cały czas miał oczy szeroko otwarte i obserwował otoczenie, na tyle na ile mógł sobie pozwolić - przypuszczał że pojawienie się olbrzymiego (w obu tego słowa znaczeniach) mężczyzny o dzikim wyglądzie zapewne przyciągało spojrzenie tych którzy mieli doświadczenie z półświatkiem... oraz, oczywiście, straży. Ale póki nie robił niczego podejrzanego, to strażnicy mogli go cmoknąć w rzyć - więc po prostu swobodnie przyglądał się temu jak wygląda życie w jego nowym otoczeniu, jednocześnie ciesząc się kolejnymi nowymi smakami. A jeśli o to chodziło, to nie ma co, było z czego wybierać! Oczywiście nie było co liczyć na jakieś bardziej rozbudowane dania typu chanwanmushi albo właśnie oyakodon, ale wszędzie można było znaleźć różnego rodzaju dania "kuchni ulicznej" - yakitori, szaszłyki z ryby, taiyaki, takoyaki... wybory były niezliczone. Trzeba było też przyznać, że od razu dało się wyczuć że jest to jedzenie z miasta nadmorskiego - nawet najgorsza ryba była znacznie świeższa, bardziej aromatyczna i smaczniejsza niż cokolwiek podobnego co dało się dorwać w Shigashi. Coś czuł, że polubi się z miejscowymi kucharzami.
Oczywiście, jego spojrzeniu nie umykały również bardziej... szemrane elementy, które analizował względem swojego doświadczenia jako wakagashira rodziny yakuza, i starał się dodawać dwa do dwóch w celu lepszego zrozumienia miasta. I musiał przyznać, że - ku jego zaskoczeniu - miasto to zdawało się być wyjąkowo... czyste. Praktycznie nie widział elementów które można było połączyć z półświatkiem. Strażnicy wyglądali na dość dobrze wyszkolonych i przestrzegających zasad miasta, pobierali pieniądze za przewóz towarów i sprawdzali wszystko co trzeba. Oczywiście, zawsze istniała możliwość że to wszystko było sprawnie rozbudowaną przykrywką - ale będzie musiał się bardziej zagłębić w bebech podświatka żeby lepiej go zrozumieć. Na razie był tylko obserwatorem.
Nie zmieniało to faktu, że widać było też mnóstwo żebraków, kręcących się po ulicach dzieci, co jakiś czas dało się zauważyć jakieś zaułki wypchane mniej lub bardziej zachęcającymi widokami. Oczywiście, to wszystko było idealnie kontrolowane i trzymane jak najdalej z głównych dróg miasta - w końcu rajcom Ryuzaku zależało na utrzymaniu pozytywnego, czystego obrazu o mieście, a co się równało - o ich zarządzie i władzy. Dlatego takie nieprzyjemności jak sieroty, biedni, yūjo i recydywiści byli spychani na ubocza i w boczne uliczki, w których toczyła się swoista zaraza trawiąca części miasta od środka. Oczywiście, zarząd miasta miał też dedykowaną dzielnicę czerwonych latarni, yūkaku, gdzie można było legalnie zaznać różnych przyjemności, jak kontakty z kobietami, hazard lub inne - w końcu takie dzielnice były jak latryny, może nie były najczystsze moralnie, ale gdyby nie one, to rozpustą jebałoby w całym mieście.
... I to właśnie w takich dzielnicach najłatwiej było się odnaleźć komuś takiemu jak on.
Ale póki co, zajadał się smakołykami i obserwował.
Gdy minęła godzina, Saejima czekał już przy bramie, obserwując okolicę. Kiedy zaś pojawiły się trzy znajome mu twarze, lekko skinął głową na znak że ich zauważył (i po części witał). Kiedy zaś Rinkuro powitał go i spytał o przygotowanie do podróży, Chojiro tylko lekko przekręcił głowę na boki, tak żeby chrupnęły mu zastane kręgi, oraz donośnie strzelił kłykciami.
-Nie potrzeba mi specjalnych przygotowań. Zawszem jest gotów.
0 x
Awatar użytkownika
Jinpachi
Postać porzucona
Posty: 94
Rejestracja: 29 paź 2021, o 10:06
Wiek postaci: 21
Multikonta: Mujin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jinpachi »

0 x
Awatar użytkownika
Chojiro
Postać porzucona
Posty: 45
Rejestracja: 29 paź 2021, o 22:13
Wiek postaci: 39
Ranga: Wyrzutek S
GG/Discord: Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Chojiro »

Co tu więc długo przeciągać - podróż się rozpoczęła. Tak jak jeszcze krótką chwilę temu, kiedy pierwszy raz pojawił się w Ryuzaku no Taki, żaden ze strażników nie próbował go przeszukiwać ani sprawdzać - zapewne uznano że pojawienie się jednego człowieka, na dodatek noszącego jakiś stary tradycyjny przyodziewek bez żadnych zdobień, nie będzie oznaczał dla nich żadnych poważniejszych problemów. W końcu nawet jeśli facet miał rozmiary wrót od stodoły i wygląd pustelnika który dawno nie widział cywilizowanego świata, to nie będą mieli żadnych problemów z utrzymaniem go na oku - a gdy będzie trzeba, również by go zatrzymać. A jeśli teraz opuszczał miasto? A proszę bardzo, szczęśliwej drogi i nie spiesz się z powrotem. Między innymi dlatego yakuza często używali bezdomnych, kurtyzany, sieroty i inne jednostki marginalizowane do swoich celów - byli tak zwanymi "myszami". Tymi, którzy widzą więcej niż inni, dlatego że ci którzy mają lepiej aktywnie starają się na nich nie patrzeć. Czy istnieje ktoś lepszy do zbierania i przenoszenia informacji niż ci, którzy są całkowicie olewani przez własne miasto?
Ciekawe, czy tutaj też istniała taka siatka - a jeśli nie, to czy znalazłby takich którzy daliby się skusić do takiego funkcjonowania. Oczywiście, do tego najpierw będzie musiał sobie wyrobić renomę i odpowiednie fundusze, aby mieć czym zachęcać do współpracy... ale, najważniejszym elementem w tym wszystkim i tak zawsze był i będzie szacunek. Pieniądze nie są najważniejsze.
Saejima kroczył drogą w milczeniu, co pół godziny-do-godziny tylko sięgając do jednej z sakiew żeby wyciągnąć kolejnego zwiniętego skręta tytoniowego. Akurat kiedy zaczynali zbliżać się do celu i wesoła trójca zaczęła rozmawiać na temat misji, nadszedł dla Chojiro moment zapalenia kolejnego papierosa, więc przez większość czasu planowania ze strony Rinkuro i Futatsu (z lekkim dodatkiem Giana), wysoki wojownik tylko spokojnie szedł przed siebie z kamienną miną, co jakiś czas wypuszczając z ust i nosa kolejne obłoki (dla nieprzyzwyczajonych) gryzącego dymu. I im więcej słuchał, tym bardziej miał ochotę pokręcić głową. Nie zamierzali nawet próbować porozmawiać z mnichami jeszcze raz, ani próbować załatwić biznesów wprost, a dopiero po kolejnej odmowie przejść do bardziej agresywnych negocjacji. Nie, oni zamierzali od razu porwać jednego z mnichów, i to prawdopodobnie nawet nie tego z którym Rinkuro miał na pieńku, wykorzystać go jako zakładnika, a nawet zagrozić spaleniem całej świątyni?
Wydał z siebie tylko pogardliwe parsknięcie.
-Więc tak zal'atwiacie sprawy w Ryuzaku? W takim razie nie dziwię się, że ni chuj ludzie tu nie szanują podświatka. Ani że ci mnisi nie chcą współpracować.
Zaciągnął się dymem.
-Mnisi mają zapewne dobry powód, albo określony test którym oceniają wartość tego kto chce poznać ich drogę. Najprościej byl'oby rozmówić się z nimi wprost, a jeśli odmówią bez dobrej przyczyny - wtedy wywieźć ich w góry i zakopać po szyję. Albo uciąć palec albo dwa. Jeśli jednak to ich tradycja, na którą trzeba zasl'użyć... cóż, po prostu trzeba zasl'użyć.
Jego przenikające spojrzenie spoczęło na trójce.
-Wystarczy wiedzieć, jak łączyć respekt z honorem i zachciankami.
Poza tym, w tym przypadku uchylenie głowy wyszłoby znacznie lepiej niż używanie niepotrzebnej agresji. Uzyskanie szacunku przez swoją postawę, udowodnienie swojej mocy, ale zarazem zachowanie zasad honoru sprawiłoby, że nie tylko zwiększało się szanse na zdobycie tego co się chciało, ale również uzyskałoby się w oczach zwykłych ludzi. Szacunek pomiędzy bandytami, owszem, najłatwiej było uzyskać przez pokazanie kto jest najsilniejszym - utarczki między gangami i tak zawsze było pustym pieprzeniem i targowaniem się o to, kto ma największe przyrodzenie. Trochę siły, kilka połamanych kości, i miało się szacunek. Z cywilami trzeba było postępować zupełnie inaczej, zwłaszcza jeśli chciało się pokazać że nie jest się tylko bezmózgim drabem który da Ci w pysk jeśli tylko na niego spojrzysz. Takie budowanie na honorze i szacunku działa lepiej niż fundament ze strachu i agresji.
Szkoda, że tak wielu yakuza już o tym zapomniało.
Ponownie wypuścił dym z płuc.
-Takie intrygi i kombinowanie jest o dupę rozbić. Chcecie coś zdobyć, to wyhodujta coś między nogami i powiedzta to im wprost jak na chłopa przystało, a nie kombinujecie jak piczki. - Machnął ręką. - A zresztą, róbta jak chceta. Wasz plan, wasz cyrk, wasze mal'py.
Kiedy zaś Futatsu zaproponował spalenie świątyni, Chojiro spojrzał w jego stronę, a w jego biało-niebieskie oczy wwierciły się w niego. Aura wokół mężczyzny również zrobiła się bardzo mocno nacechowana groźbą - nawet mimo tego, że nic innego nie zrobił. Lata doświadczenia w zastraszaniu sprawiły, że wiedział jak generować z siebie sakki bez konieczności wspomagania tego chakrą. A czemu tak zareagował? Proste. "Wszelkie czynności które zagrażają ludziom bez kontaktu z półświatkiem są niedopuszczalne". Jedna z podstawowych zasad jingi, kodeksu honorowego yakuza. Mieli na pieńku z jednym z tych mnichów, który odmówił im tego czego chcą - więc proszę bardzo, niech z nim wojują, czy to wprost czy z podjazdu. Ale jeżeli zamierzali zniszczyć świątynię i zaryzykować życie wszystkich tych mężczyzn, nawet tych którzy nie mieli z tą sprawą nic wspólnego, to mogli liczyć tylko na jedno - na odpowiednią reakcję ze strony starego gokudo. Ba, już teraz miał ochotę po prostu podejść i dać Futatsu w pysk, a powstrzymał się tylko w ostatniej chwili. I to tylko dlatego, że nie byli "jego" ludźmi, i to nie jego obowiązkiem było ich wychowywać na porządnych yakuza.
-Spróbuj - powiedział po prostu, tym tonem do którego był przyzwyczajony z czasów swojego szefowania całym grupom młodych yakuza. Jego słowa jednak wręcz ociekały lodem. A głos wyrażał prostą wiadomość. "Nie chcesz wiedzieć, co się wtedy stanie".
Cały czas trzymał ich na oku, na wypadek gdyby przyszły im jakieś głupie pomysły w stylu prób ataku na czterdziestoletniego gangstera. W końcu ego chinpira było zwykle tak kruche, że wystarczyła prosta obelga i sprzeciwienie się ich "geniuszowi", by od razu próbowali atakować tych którzy śmieli wystawić ich na sprowadzenie do rzeczywistości. Był gotowy na uniki, jeżeli atak mógłby mu zagrozić, a gdyby zauważył że ataki te są dla niego tylko żartem - po prostu je przyjmował. Jeśli jednak byli na tyle głupi, by posunąć się do ataków... cóż. Odpowiadał z taką siłą, by ich nie zabić, ale by jednocześnie zrozumieli z kim mają do czynienia.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Jinpachi
Postać porzucona
Posty: 94
Rejestracja: 29 paź 2021, o 10:06
Wiek postaci: 21
Multikonta: Mujin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jinpachi »

0 x
Awatar użytkownika
Chojiro
Postać porzucona
Posty: 45
Rejestracja: 29 paź 2021, o 22:13
Wiek postaci: 39
Ranga: Wyrzutek S
GG/Discord: Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Chojiro »

Na stwierdzenie że najlepiej kontrolować wszystko za pomocą strachu, Saejima tylko wydał z siebie krótkie parsknięcie pogardliwym śmiechem. Widać że te młodziki zupełnie nie wiedzą, jak działa podziemie i jak najlepiej kontrolować swoje tereny. Owszem, strach jest najłatwiejszą opcją - wymaga po prostu siły, wyglądu, kilku gróźb i zastraszenia, i już ma się to czego się chce. Ten styl rządzenia swoim terenem bywał użyteczny, lecz praktycznie wyłącznie w przypadku kontrolowania własnych ludzi. Kiedy chinpira lub młodszy yakuza ma świadomość tego że jego szef nie pierdoli się w tańcu i potrafi sparaliżować innych samym spojrzeniem, to wtedy zawsze chętniej za nim podążają i uczą się od niego. W przypadku cywili jednak... kontrola poprzez strach jest wyjątkowo krótkowzroczna. A jakże, zastraszony cywil od razu i bez pyskowania przyjmie (dość jednostronną) współpracę, i będzie wykonywał wszystko czego się od niego chce z prostego instynktu samozachowawczego i obaw o bliskich. Jeżeli jednak przyjdzie moment, że pojawi się ktoś jeszcze bardziej przerażający, lub taki cywil znajdzie sposób na uwolnienie się od swojego "zleceniodawcy" - ich wierność zniknie szybciej niż kwiaty wiśni w maju. Kiedy zaś uzyska się prosty szacunek pośród mieszkańców swoich terenów, nawet w obliczu zagrożenia lub straży będą kryć takiego yakuzę - bo po prostu ufają, że robi dobrą robotę w utrzymaniu ich bieżącego stanu, i wiedzą że ten ich nie zawiedzie gdy trzeba.
Trudno było powiedzieć, że Rinkuro się myli... ale nie miał również racji. I im szybciej zostanie naprostowany, tym łatwiej zobaczy różnicę - bo po prostu zacznie na nią bardziej zwracać uwagę.
-Swoją grupką - owszem, dobrze rządzić kijem i marchwią. Jeżeli jednak chcesz wodzić cywili na swojej ziemi tylko i wyl'ącznie za pysk i po glebie, toś dupa nie lider - odparł spokojnie. Jego oczy wyrażały pełne przekonanie w swoich słowach. - Strach to piach, l'atwy do zmiecenia i przeniesienia. Respekt to gl'az - trudny do pracy, ale stabilny. Na czym wolisz zbudować fundamenty?
Czy Rinkuro to przyjmie do świadomości? Zapewne nie. Każdy w półświatku był znany z tego, że musiał umieć napuszyć ego żeby prowadzić swoich ludzi - a to napuszone echo ma zwyczaj zatykać uszy. Jedynym sposobem żeby taka osoba zaczęła słuchać i wyciągać wnioski, jest przekłucie tego balona - zazwyczaj poprzez odpowiednie wbicie oleju do głowy. Tak to zwykle działało u gokudo: aby stać się kimś, trzeba być niewzruszonym w swoich przekonaniach... i być gotowym na bronienie ich do ostatków przytomności. A jeśli się zostało pokonanym... trzeba pomyśleć, czy ten który zwyciężył nie ma chociaż trochę racji. Szacunek przez siłę, lecz nie przez strach.
Taką ekstremalną ścieżką zawsze kroczył Chojiro. I nie zamierzał z niej schodzić.
Na następne znowu parsknął.
-Ta, bo l'atwiej oskarżać i rzucić się z pięściami niż pomyśleć, czy problem nie jest w Tobie - stwierdził, wzruszając ramionami. Nie będzie na siłę otwierał jego oczu... a przynajmniej nie teraz. Dalej trzymał się tego, co powiedział w izakayi: tak długo jak oni nie zaczną jakiegoś gówna, to i on tego nie zrobi. A że Saejima nigdy się nie krył ze swoimi opiniami i miał cięty język? Cóż - taki urok.[/akap]
Przez chwilę szedł jeszcze bez słowa, słuchając następnej wypowiedzi Futatsu - i tylko pokręcił głową. Na bogów, czy naprawdę wszystkie gangusy w Ryuzaku były takimi pizdami jak oni? Wolącymi szukać łatwiejszych rozwiązań i ślizgać się na swoich przekonaniach jak jebany tsuchinoko, zamiast wyhodować jaja i być gotowym bronić swojego charakteru i swojego honoru twarzą w twarz, nawet mimo silnego oporu? Owszem, może i było to znacznie trudniejsze niż proste plany - ale jednocześnie były to plany godne tchórzy bez kręgosłupa.
-Ciesz się więc, żeś nie z Shigashi sprzed 15 lat - powiedział bez zawahania, a nawet z nieco kpiącym tonem. - Jeżeli nie masz jaj i odwagi żeby bronić swoich przekonań otwarcie, wolisz śliskie plany i kombinowanie, i przekl'adasz je nad bronienie swojego honoru - nie doszedłbyś nawet do połowy drabiny. Gokudo to ścieżka dla ludzi z ogniem, nie zaplutych kombinatorów. Znam kobiety z większymi jajami niż Ty, Futatsu-han.
Prosta wiadomość w jednym słowie została przekazana, i wywarła odpowiednie wrażenie na wszystkich z którymi szedł. Wiedzieli teraz, że Saejima nie pozwoli nikomu na zrobienie czegoś przeciwko jingi - a samemu sobie nie da w kaszę dmuchać. Do tej pory mimo szorstkości w swoich słowach, był dość spokojny i próbował nawiązać jakąś formę kontaktu; zachowywał się tak jak na co dzień, bez prób odgrywania kogokolwiek. Kiedy jednak wspomnieli o podpaleniu świątyni, Chojiro od razu pokazał im, na czym polega prawdziwe przewodzenie grupie: bez gróźb słownych i niepotrzebnego paplania, wystarczy ostre spojrzenie, aura siły i przekazanie swojej racji samą atmosferą. Kij i marchew. Ta trójka nie była zwykłymi cywilami, więc temperowanie takich jak oni nie było naprzeciw jego kodeksowi honorowemu - zaczną fikać, to będą zbierać zęby z bruku.]
Ostatecznie jednak, kiedy Rinkuro spróbował uspokoić atmosferę prostym przekonaniem że nie będą musieli podpalić świątyni, Saejima tylko spojrzał w jego kierunku... i powoli kiwnął głową. Spokojnie szedł przed siebie, wypuszczając dym z kończącego się już skręta tytoniowego z płuc, i obserwował co pozostali będą kombinować. Futatsu chyba zamknął się w sobie po tym krótkim pokazie, Gian był dalej psem na smyczy który potrzebował komendy, a Rinkuro przeglądał mapę z jakimś zapiskiem. Droga. Być może zaznaczyli sobie punkt, w którym znajduje się wspomniana przez nich świątynia... albo to tutaj planowali rozpocząć swój plan. Starał się wyłapać spojrzeniem na tyle na ile da radę, jednocześnie nie okazując że się przygląda skrawkowi papieru.
Zachowywał przy tym uwagę na otoczenie i samą trójkę. Na wszelki wypadek. I był gotowy na uniki, bloki i kontry, gdyby coś zmierzało w jego stronę.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Jinpachi
Postać porzucona
Posty: 94
Rejestracja: 29 paź 2021, o 10:06
Wiek postaci: 21
Multikonta: Mujin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jinpachi »

0 x
Awatar użytkownika
Chojiro
Postać porzucona
Posty: 45
Rejestracja: 29 paź 2021, o 22:13
Wiek postaci: 39
Ranga: Wyrzutek S
GG/Discord: Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Chojiro »

Chojiro wysłuchał kolejnego komentarza Rinkuro na temat swojego preferowanego stylu przewodzenia, i tylko wypuścił nieco głośniej powietrze przez nos, kręcąc lekko głową. Jego twarz nie wyrażała żadnych dodatkowych emocji, chociaż skłamałby, gdyby nie powiedział że czuje... rozbawienie. Widać było, że młodzik chciał przewodzić, ale nie do końca wiedział jak to robić - więc wybrał najgorszą możliwą ścieżkę. Ścieżkę spalonej ziemi. Był gotowy na używanie brutalności w celu uzyskania tego co chciał teraz, nie myśląc o tym jak to będzie rzutowało na jego przyszłość w półświatku. Standardowy błąd u nowicjuszy. Na początku może i działa znakomicie, ale jednocześnie rodzi mnóstwo konfliktów i nienawiści - która nie zawsze działa dobrze na biznes. W takim razie jedyne czego mógł życzyć, to powodzenia w przyszłości - bo jedno było pewne, długo stołka nie zagrzeje. Prędzej czy później znajdzie się ktoś, czy to cywil, czy to podwładny, czy może ktoś ze straży lub jeszcze wyżej, kogo nienawiść przewyższy nad ostrożnością i po prostu zamorduje Rinkuro kiedy ten nie będzie się tego spodziewał. Gdyby miał policzyć, ile razy widział coś takiego w Shigashi za swoich czasów, to dość szybko by się poddał - łatwiej by było policzyć ile bochenków chleba zjadł w życiu.
Ostatecznie jednak postanowił, że nie będzie tracił więcej oddechu na szefa grupki - spodziewał się że jako chinpira będzie bardzo zamknięty na wszelkie wskazówki, ale okazało się że jego łysa pała była bardziej zakuta niż łańcuchy w więzieniach. Przyjdzie czas, kiedy zobaczy to wszystko na własne oczy - i wtedy jedyne co sobie będzie mógł przypomnieć, to twarz Saejimy. I będzie mógł być wściekły tylko na siebie, wiedząc że ostatni śmiech będzie należał właśnie do starego yakuzy.
Nie powstrzymał jednak rozbawienia, kiedy Futatsu stwierdził że lepiej żyć jako tchórz, niż nauczyć się nie bać śmierci, objąć swoje przekonania i iść z głową w górze. Kilka niskich rechotów wydobyło się ze skrzywionej w ironicznym uśmiechu twarzy Saejimy, a jego przenikliwe oczy ponownie spoczęły na chuderlawym blondynie.
-Więc nie nadajesz się do półświatka, pani Futatsu - powiedział. Jego twarz powoli wróciła do kamiennego wyrazu. - Idźże żyć jak tchórz i zdechnąć jak tchórz, skoro nie masz nawet na tyle ikry by mierzyć w zyskanie siły - przewodzenie podziemiem zostaw tym, którzy mają na tyle ognia by bronić swoich przekonań i honoru.
Nie znosił takich gnojków jak ci tutaj. Z dupą wyżej głowy, wolący żyć jak idioci zamiast ugiąć karku i spróbować zatrzymać cokolwiek w tej pustce między uszami. Futatsu i tak teraz tańczył niebezpiecznie blisko na granicy obrażenia poczucia honoru u yakuza - gdyby tylko to zrobił, zbieraliby go teraz z podłogi, z połamaną niejedną kością.
Futatsu raczej nie nadawałby się do organizacji - starał się wyglądać jak inteligent, lecz tak naprawdę był zwykłą pierdołą. Gian zdawał się tylko wykonywać polecenia, ale miał przy tym jakąkolwiek siłę... być może udałoby się go jakoś naprostować. Podobnie jak Rinkuro - gdyby nie jego idiotyczne podejście do przewodzenia, to miał w sobie chociaż trochę potencjału na solidnego gokudo. Wystarczy tylko przebić jego napuszone ego i sprawić, żeby zaczął myśleć jak gokudo.
W końcu, po dość długiej wędrówce, grupka dotarła do jakiegoś przejścia między lasem. Ciekawe. Świątynia rzeczywiście mogła być położona na takim odludziu, ale dziwne by było że przejście do niego jest tylko drogami na przełaj. Zwykle pagody i chramy bóstw miały przeznaczone jakieś normalne trakty, którymi dało się bez problemu i z jakimiś elementami cywilizacji dotrzeć do miejsca kultu. Tutaj zaś? Coś tu śmierdziało. Być może próbowali wykorzystać to że Chojiro tylko podsłuchał ich rozmowę na temat świątyni, i w jakiś sposób go zaatakować za "ciekawskość" - Saejima nieraz widywał yakuza zakopywanych żywcem gdzieś w górach, żeby nikt przypadkiem ich nie znalazł. Albo po prostu chcieli znaleźć przestrzeń żeby nikt się nie wtrącał w planowanie. Opcje były różne.
Na razie Saejima zamierzał udawać że spokojnie idzie z nimi - nawet gdyby coś podejrzewał, w żaden sposób tego po sobie nie okazał. Był jednak gotowy, aby w razie potrzeby odskoczyć lub odpowiedzieć blokiem i kontrą na jakikolwiek atak, czy to ze strony trzech chinpira, czy to z nieznanych kierunków. Starał się nasłuchiwać, czy nikt za nim nie robi żadnych podejrzanych ruchów, czasem też zaglądał na boki w celu ocenienia sytuacji. Może i lubił walczyć twarzą w twarz i nie obawiał się ani porażki, ani śmierci, dalej trzymał się poprzednio danego słowa. Odpowie, jeśli oni zrobią coś co stanie naprzeciw niemu - i odpowie z całą brutalnością. W miarę możliwości jednak nie mordując - martwych się nie przesłucha.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Jinpachi
Postać porzucona
Posty: 94
Rejestracja: 29 paź 2021, o 10:06
Wiek postaci: 21
Multikonta: Mujin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jinpachi »

0 x
Awatar użytkownika
Chojiro
Postać porzucona
Posty: 45
Rejestracja: 29 paź 2021, o 22:13
Wiek postaci: 39
Ranga: Wyrzutek S
GG/Discord: Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Chojiro »

Na całą wypowiedź Futatsu, Saejima nie odpowiedział już ani słowem. Jednak nie dlatego, że w jakikolwiek sposób zgadzałby się z tym co blondyn twierdził - po prostu dlatego, że uznał odpowiedź na skomlenie tego szczeniaka byłoby zwykłym marnowaniem tlenu. Nawet głupiec by zauważył, że Futatsu na siłę starał się trzymać swojej narracji o tym, że lepiej być tchórzem i żyć niż wyhodować jakikolwiek kręgosłup. A z tym dumny yakuza nigdy by się nie zgodził - zdecydowanie chętniej oddałby życie broniąc swoich ambicji i przekonań, niż gdyby miał żyć z podkulonym ogonem i zwieszoną głową. Dlatego w odpowiedzi tylko pokręcił lekko głową, przybierając na twarz uśmiech pełen politowania. Naprawdę, współczuł temu głupcowi. I w końcu miał dowód, że z tego młodzika nie będzie nic wartego uwagi w przyszłości - tacy jak on mieli za nic lojalność, i prędzej czy później sprzedałby swoich kompanów, ba, własną matkę, żeby tylko przedłużyć swoją żałosną egzystencję o jeszcze jeden dzień.
Miał ochotę splunąć mu w twarz. Jednak powstrzymał się przed tym - jeszcze pomyślałby że w jakiś sposób go błogosławi.
Dalsza marszruta odbywała się bez większych problemów, zwłaszcza że Saejima po prostu się odłączył od tego siermiężnego pierdolenia które rzucali na wszystkie strony jego pożal się boże kompani. Skupił się na zwykłym rozmyślaniu o tym, co poprowadziło go przez życie do aktualnego momentu, i jak rozwiązać sytuację w której znalazł się aktualnie. Z tego co słuchał, to ta banda zamierzała po prostu spalić wszystko co na ich drodze, żeby zdobyć tę tajemniczą zdolność wytrzymałości - i to bez żadnego właściwego celu, przynajmniej widocznego od razu. Żeby ocenić czy Rinkuro rzeczywiście ma dobre powody by zdobyć tę moc, musiałby sprowadzić go na granicę wytrzymałości podczas walki - tylko wtedy można było zobaczyć prawdziwą siłę ducha człowieka.
Sam Saejima chciał odzyskać pełnię swoich sił sprzed aresztowania... i miał ku temu bardzo dobry powód.
Przez jego słabość nie był w stanie obronić swojego oyabuna. Swojego klanu. Nie zamierzał nigdy więcej widzieć tych ,którzy zdecydują się na stanięcie po jego stronie, leżących bez życia i w kałuży własnej krwi. Aby się upewnić - musiał znów stać się filarem swojego klanu.
Żółwiem Hakuho.
Dość szybko jednak został wyrwany z zamyślenia przez fakt, że pozostali się zatrzymali... i postanowili w końcu postawić kawę na ławę, upewniając się wszystkiego czego tylko mogli zanim wyruszą dalej.
Saejima początkowo tylko rozejrzał się po całej trójce. Wszyscy zdawali się być gotowi do walki, na wypadek gdyby Saejima zaszarżował prosto na nich. Na ich szczęście - może i był yakuzą, ale nie bezmyślnym rzezimieszkiem. Sięgnął prowokacyjnie do kieszeni, chcąc zobaczyć jak zareagują (jeśli zaatakują - unika), jednak zamiast po broń - sięgnął po prostu po kolejną fajkę, którą włożył między zęby i kulturalnie odpalił. Zdawał się zupełnie zbywać jakiekolwiek zagrożenie które mogliby mu sprawić - bo i rzeczywiście, nie podejrzewał żeby był zagrożony. Wypuścił dym z płuc, i pozwolił sobie na lekki uśmiech.
Wyjątkowo paskudny lekki uśmiech.
-Noż w końcu, żem myslal' że nigdy nie zatrzymacie tej karuzeli śmiechu - powiedział suchym tonem z lekką nutą ironii. - W takim razie, skoro tak wolicie - powiem wam wprost co chcecie usl'yszeć.
Spojrzał na Rinkuro, a jego twarz nieco spoważniała. Zachowywał jednak czujność, gdyby Futatsu albo Gian postanowili być... żartobliwi.
-Byl'em ciekaw, jak wygląda praca silnorękich w Ryuzaku - z zachowaniem dystansu. Nigdy przeca niczego wam żem nie obiecal', zwlaszcza że mial'bym wam pomóc gdyby wasz plan był do dupy. Prawda prawdą jednak - jedyne czegom od was chcial', to informacja gdzie jest ta świątynia w której mieszkają ci twardzi jak sam skurwysyn mnisi. Nie mniej, nie więcej.
Kolejny obłok dymu.
-Im dalej w las jednak, bym bardziej żem się zacząl zastanawiat'... czy w Ryuzaku znajdę kogoś wartego tytułu gokudo. Dlategom wam się przyglądal', i słuchal'. I na podstawie doświadczenia wiem kilka rzeczy.
Spojrzał na Giana i Futatsu.
-Ci dwaj są bezużyteczni. Pierwszy jest zwykl'ym pieskiem na smyczy, który nie potrafi myśleć za samego siebie. Owszem, może mieć parę w l'apie, ale nic więcej. Dobre mięso armatnie, żaden użytek poza tym. Drugi zaś... może i coś mu się kolebie między uszami, ale poza tym jest zwykl'ą pizdą bez ducha. Postraszyć albo rzucić sakiewką w japę, i sprzedal'by was w pięć minut.
Następnie spojrzał w stronę Rinkuro, i uniósł dłoń wskazując go palcem.
-Z was trzech, tylko ty masz potencjal' na yakuzę. Masz w sobie chęć rządzenia, ale też nie jesteś zupel'nie bezmyślnym durniem który myśli pięścią. Masz też ego, które zatyka Ci uszy, co jest standardem. Jednak zastanawia mnie jedna rzecz... - spojrzał swoim przenikliwym, zimnym wzrokiem prosto w oczy łysego przywódcy. - Czy masz w sobie ducha, który nie ugnie się przed niczym? Czy masz przekonania, za które byl'byś gotów sczeznąć?
Westchnął w końcu, i upuścił papierosa na ziemię. Żeby nie prowokować żadnych pożarów, od razu go rozdeptał.
-Wasz plan z porwaniem jest zupel'nie pod moimi standardami. Owszem, jeżeli to ten typek z którym masz kosę - proszę bardzo, próbuj. Porwanie i torturowanie kogoś kto nie ma nic wspólnego z waszą wojenką jest zwykl'ym zagraniem poniżej wszelkiej godności, nawet gokudo. Jak zamierzacie się w to bawić, proszę bardzo - beze mnie. Sam zrobię to tak, jak uważam za sl'uszne. Moją ekstremalną ścieżką.
Spojrzał na całą trójkę z przenikliwą mocą w spojrzeniu - mogłoby się wręcz zdawać, że wydobywa się z niego jakaś presja, istne sakki godne seryjnego mordercy za którego najwidoczniej go uważali.
-Wracamy jednak do sedna sprawy. - Uniósł rękę w stronę Rinkuro. - Podaj mi pol'ożenie świątyni i imię mnicha. Jeżeli to zrobisz, rozejdziemy się bez problemów i kulturalnie, i żaden z was nie będzie musial' zbierać zębów z mchu. Bo zaufaj - jeżeli chcę, będę potrafil' z was wycisnąć to czego potrzebuję. Znam się na tym bardzo dobrze.
Odetchnął lekko. Jego skóra pod ubraniami zaczęła pokrywać się cienką warstwą twardego ziemistego pancerza - jednak tego na razie pewnie nie zauważyli. Saejima nie zrzucał szaty, jeżeli nie zamierzał pokazać komuś prawdziwej siły swojego jingi. Swojego honoru. Swojej duszy yakuza. Stanął też powoli w swojej postawie bojowej - formie Żółwia.
-Jeżeli jednak wolisz zal'atwić to jak mężczyzna... to proszę bardzo. Pokaż swoją siłę ducha, i stawaj!
Jeżeli zdecydują się walczyć (i zobaczy że wykonują agresywne ruchy), pierwszym planem jaki Saejima zamierzał wykonać, było doskoczenie do Futatsu i wyprowadzenie mu silnego uderzenia pięścią w klatkę piersiową - na tyle mocno, by posłać go w powietrze i pozbawić szansy na dalszy udział w pojedynku, ale nie na tyle by zabić go na miejscu. W końcu Chojiro miał jakieś standardy. Następnie spróbowałby doskoczyć do Giana, by jemu również wybić głupie pomysły z głowy solidnym ciosem spodem dłoni w podbródek. Również tak, by wyeliminować z walki, ale nie pozbawić życia. Wtedy zamierzał się odwrócić w stronę Rinkuro, i zobaczyć co powie... lub co zrobi.
Oczywiście, Saejima cały czas uważnie obserwował otoczenie, i nie zamierzał dać się zaskoczyć - gdyby Rinkuro zamierzał zaatakować go podczas jego ruchów (o ile zdąży), po prostu unika i przygotowuje się do dalszego kroku walki. Pamiętał że łysol jest użytkownikiem uwolnienia Lawy, a ten żywioł potrafił być całkiem destrukcyjny - nawet z ciałem pokrytym kamiennym pancerzem, trafienie bezpośrednie lawą zapewne byłoby dość irytującym utrudnieniem dalszego dnia.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Jinpachi
Postać porzucona
Posty: 94
Rejestracja: 29 paź 2021, o 10:06
Wiek postaci: 21
Multikonta: Mujin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jinpachi »

0 x
Awatar użytkownika
Chojiro
Postać porzucona
Posty: 45
Rejestracja: 29 paź 2021, o 22:13
Wiek postaci: 39
Ranga: Wyrzutek S
GG/Discord: Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Chojiro »

A więc jednak. Nie było szansy na normalne porozumienie się między grupą. Dla wszystkich pozostałych, Saejima okazał się tykającą bombą która wybuchła im w twarz gdy tylko odwrócili od niej spojrzenie. Dla podstarzałego yakuzy zaś nie było możliwości na normalny kontakt z prostego powodu: obydwie strony nie zamierzały słuchać tego co powiedzą ich oponenci. Rinkuro i jego paczka była zwykłą grupą chinpira, którzy byli gotowi do rzucenia się komuś do oczu tylko dlatego że mogą coś z tego wyrwać - nie zamierzali też słuchać rad byłego wakagashiry, które podsuwały im możliwe rozwiązania na lepsze przeprowadzenie całej tej akcji. Niestety, stare shigaskie wychowanie Chojiro było zupełnym przeciwieństwem tego co reprezentowali sobą mieszkańcy Ryuzaku no Taki... aż w sumie zaskakujące, jak bardzo się od siebie różnili. Niby zarówno on, jak i oni byli przedstawicielami półświatka - jednak poza tym jednym punktem wspólnym, nie mieli ze sobą absolutnie żadnych wspólnych cech. Taki koktajl charakterów i stojących naprzeciwko sobie postaw... w końcu musiał wybuchnąć.
Saejima zauważył, że niestety nie było szans na kontakt, więc pozostało mu tylko jedno - odpowiedzieć na atak, zanim ten w dobrej mierze nastąpi. Skoro i tak zamierzali się na niego rzucić z nożami, to równie dobrze może kogoś wyeliminować zanim będą mieli możliwość spróbować jakkolwiek mu zagrozić. Doskoczył więc w ułamek sekundy do Futatsu, który zapewne nawet nie zauważył że Chojiro zniknął... i wyprowadził mu prosty, bezpośredni cios pięścią w klatkę piersiową. Wybił blondynowi praktycznie całe powietrze z płuc, a on sam zaś pomknął do tyłu niczym pocisk - by zakończyć swoją powietrzną podróż na jednym z drzew. Saejima wyprostował się i przyjął ponownie postawę bojową, przyglądając się jednocześnie mężczyźnie osuwającemu się na ziemię niczym worek z ryżem.
Skłamałby, gdyby stwierdził że nie było to satysfakcjonujące. Dawno nie czuł takiej radochy ze sprzedania komuś buły na ryj tak jak temu tutaj. Szczyl był nieludzko upierdliwy, i starał się na siłę obronić swoje głupkowate racje "że życie słabych też ma wartość". Może i ma. Ale tylko, jeżeli starają się tę swoją słabość przełamać. Akceptacja była zaś zwykłą głupotą.
Saejima stanął prosto i spojrzał na swoją pięść, czując że na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Nie miał jednak czasu na więcej - zobaczył, że w jego stronę zmierza... spora fala gumowatej substancji. Huh. Słyszał o tym że Terumi potrafią tworzyć lawę, ale że coś takiego? Pierwsze widział. I wolał nie sprawdzać, czy zadziała to jakoś na jego niekorzyść - zamierzał się z tego wycofać.
Jednak zaobserwował i usłyszał jedną rzecz. Rzecz, która zwróciła jego uwagę.
Aby uniknąć gumy, Saejima zamierzał doskoczyć w stronę nieprzytomnego Futatsu. Jeżeli to możliwe - tak, by Rinkuro nie zdążył zareagować lub próbować żadnych zbędnych ataków, ale zarazem też widział co Chojiro robi. A co zamierzał zrobić, gdy doskoczy do blondyna?
Podnieść go i zarzucić sobie przez ramię.
A następnie spojrzeć prosto na Rinkuro.
-Mial'eś możliwość zaatakować mnie bezpośrednio - planował zacząć, przyglądając się czujnie mężczyźnie. - Mogl'eś zignorować walkę i się wycofać, albo splunąć lawą i próbować zadać obrażenia, a następnie prysnąć. A jednak zdecydowal'eś się stanąć do walki, czując że nie wyjdziesz z niej zwycięsko. Wszystko zaś po to, by upewnić się że Gian zdol'a uciec.
Uśmiechnął się lekko.
-Coraz bardziej mi się podobasz, Rinkuro-han - powiedział z lekką nutą uznania w głosie. - Chociaż to ukrywasz, rzeczywiście masz w sobie cechy gokudo. Nie wstydź się ich - pozwól im prowadzić Cię do boju. Idź na całość!
Zamierzał jednak podnieść najpierw rękę.
-Gian-chan - zaczął, podchodząc kilka kroków i odkładając Futatsu na bok. - Zabierz blondynka i pryskaj. Twój szef zaczyna ewoluować w godnego wojownika.
Jeżeli przez ten czas żaden z nich nie próbował go zaatakować, to Saejima stał spokojnie w miejscu, pozwalając Gianowi wziąć Futatsu i się wycofać. Gdyby zaś Rinkuro lub Gian próbowali jakichkolwiek gestów agresji przeciw Akimichiemu - odpowiadał unikami bądź kontratakami, tak by wyeliminować, ale nie pozbawić życia. Bazował głównie na swojej szybkości, która zdawała się być głównym cierniem w oku trójki chinpira.
Jeżeli zaś zrobili to co zaproponował i Gian opuścił pole walki razem z Futatsu, Saejima zamierzał sięgnąć po swoje odzienie i zerwać efektownym gestem koszulę z torsu - odsłaniając tym samym imponujący tatuaż irezumi na jego plecach. Wzory układające się w piękny kształt czarnego żółwia z wężowym ogonem przepływały po jego skórze w niezwykłych figurach, nadających wszystkiemu dynamiki i artyzmu. Saejima zaś powrócił do pozycji bojowej.
-Nie ma co czekać, Rinkuro-han. Kontynuujemy?
Zamierzał tym samym dać prosty sygnał - był gotowy do walki na całego, i oczekiwał tego samego. Oraz to, że Rinkuro miał prawo rozpocząć pojedynek - Saejima zamierzał początkowo na spokojnie przyjrzeć się temu co spróbuje gangster, i reagować odpowiednimi unikami lub blokami, zależnie co pomknie w jego kierunku. Póki co nie planował przejść do ofensywy - zamierzał dać młodzieńcowi się wykazać i wyszumieć, by odpowiedzieć atakiem w momencie kiedy będzie widział różnicę między ich poziomami.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Jinpachi
Postać porzucona
Posty: 94
Rejestracja: 29 paź 2021, o 10:06
Wiek postaci: 21
Multikonta: Mujin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jinpachi »

0 x
Awatar użytkownika
Chojiro
Postać porzucona
Posty: 45
Rejestracja: 29 paź 2021, o 22:13
Wiek postaci: 39
Ranga: Wyrzutek S
GG/Discord: Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szlak transportowy

Post autor: Chojiro »

Dobrze, więc wyglądało na to że w końcu będą mieli chociaż chwilę spokoju na przeprowadzenie normalnej walki. Gian początkowo zupełnie nie ufał temu, że Chojiro będzie się trzymał swojego słowa, a zwyczajnie wyeliminuje obydwu gdy tylko gruby będzie zajęty podnoszeniem swojego nieprzytomnego kompana. O to jednak nie musieli się obawiać - Saejima należał do istot niezwykle upartych i zawsze trzymających się raz danego słowa. Kiedy Rinkuro potwierdził żeby duet się wycofał, stary yakuza tylko stał i przyglądał się całej sytuacji. Nie planował podnosić ręki na kogokolwiek więcej - sprzedanie ciosu irytującemu blondynowi było wyjątkowo satysfakcjonujące, ale to była kwestia tego że zachowywał się on jak buc. Zresztą, gdyby Saejima chciał kogokolwiek tutaj zabić, to najzwyczajniej w świecie by to zrobił - a z Futatsu zostałby tylko proszek roztarty gdzieś na głazach nieopodal. Żeby podkreślić fakt że nie planuje na razie atakować podwładnych, potupał lekko stopą, udając zniecierpliwienie.
Kiedy zaś Gian wycofał się poza pole widzenia, Saejima zdjął z siebie górną część swojego odzienia, odsłaniając tym samym cały zestaw tatuaży na jego plecach. Czy miało to działanie "zastraszające"? W wielu przypadkach widok irezumi potrafił zrobić odpowiednie wrażenie, i nadać wojownikowi znacznie brutalniejszy, niepokojący wygląd. Ale nie było to jego jedyne znaczenie. Dla yakuza, tatuaż na plecach był niemalże świętością. Członkowie rodzin tatuowali swoje skóry, by łatwiej było poznać kto jest kim, i jakie ma cele w swoim życiu w półświatku. Były uosobieniem prawdziwych celów i ducha tego który je dzierży. Ci, którzy zamierzali stanąć nad wszystkimi i walczyć o dominację, tatuowali w swojej skórze kształt trójpalczastego smoka. Inni, którzy zamierzali udowodnić innym że potrafią przeciwstawić się trudnościom i wyrobić sobie tytuł, preferowali karpia bądź koiryu. Niektórzy, którzy walczyli w imię zemsty lub sprawiedliwości, lubili kształty sędziego umarłych Enma-kai lub maskę hannya. W ten sposób, naznaczając się do śmierci, byli gotowi dzierżyć swoje ideały do samego końca.
I dlatego na plecach Chojiro znajdował się właśnie Genbu, Czarny Żółw. Jego celem była nieustępliwość i ochrona tych, których uzna za kompanów. I pokazując ten irezumi w walce, pokazywał że jest gotów bronić swoich ideałów... i zarazem potrafi uszanować przeciwnika na tyle, by pokazać mu ten obraz. Nie podejrzewał, że Rinkuro będzie znał znaczenie tatuaży yakuza, ale i tak - może chociaż widok uświadomi mu, że Saejima nie żartuje.
Trzeba było przyznać, że łysy shinobi nie był byle jakim szermierzem - potrafił posługiwać się kataną w bardzo dobrym stopniu, prawdopodobnie przyjmując lekcje szermierki przez dłuższy czas. Widywał niegdyś wszelakich szermierzy, i ten styl walki - Chanbara - jest chyba jednym z najpopularniejszych pośród ninja. Dlatego mniej więcej miał pojęcie, w jaki sposób odpowiednio unikać i kontrować ataki: nie po to Akimichi trenował swoje ciało do granic możliwości, żeby teraz dać się pokonać byle scyzorykowi. Wzmocnione głazem dłonie działały jako dodatkowa osłona przeciw uderzeniom, chociaż... bardzo go kusiło, żeby przyjąć jedno uderzenie na siebie, tylko po to by sprawdzić czy tak jak niegdyś będzie w stanie zatrzymać ostrze broni samym ciałem.
Ale, to może kiedy indziej. Kiedy będzie pewien, że zdoła to przyjąć bez problemów.
Po krótkiej serii uników i bloków, Rinkuro w końcu przeszedł do kolejnego, bardziej przemyślanego ataku: najpierw spróbował posłać pył w oczy Saejimy, żeby go oślepić - i tym samym otworzyć sobie przestrzeń do wyprowadzenia ataku. Cięcie było błyskawiczne, i nie trzeba było eksperta by zrozumieć że to technika wymagająca naprawdę dużego doświadczenia - w takim przypadku będzie musiał w końcu potraktować to wszystko znacznie poważniej. Mężczyzna nie miał problemu z zasłonięciem oczu przed ziemią; chociaż potrafił walczyć na ślepo, i tak zawsze lepiej mu pójdzie kiedy nie będzie musiał polegać na słuchu. Ostrze zaś zbliżało się nieubłaganie...
A Saejima zamierzał przyjąć wyzwanie.
Wciąż opancerzoną Dotonem dłonią, zamierzał wystawić rękę w stronę zbliżającego się miecza, i złapać broń we własną dłoń. Jego pancerne ręce były przyzwyczajone do rozbijania łbów, a jeszcze z dodatkową kamienną osłoną? Przypuszczał że ostrze nie będzie miało szans przejść przez jego kości. Jeżeli uda mu się to zablokować, po prostu zaciśnie palce na broni, by złapać ją solidniej, a otwartą dłonią drugiej ręki zamierzał uderzyć Rinkuro w klatkę piersiową - tak by go zabolało, wybiło powietrze z płuc, i możliwie posłało na ziemię. W najlepszym wypadku - będzie teraz stał nad leżącym łysolem, wciąż trzymając w ręku jego katanę... lub jej odłamki. W najgorszym zaś, jeżeli okaże się że cięcie będzie silniejsze niż jego ciało? Cóż, po prostu będzie ranny. Nie pierwszy raz i nie ostatni w życiu.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Jinpachi
Postać porzucona
Posty: 94
Rejestracja: 29 paź 2021, o 10:06
Wiek postaci: 21
Multikonta: Mujin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jinpachi »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości