Farma z krowami

Kraj kupiecki położony na wschód od Prastarego Lasu. Graniczy z prowincjami Midori, Sogen i Kaigan. Ryuzaku no Taki jest znane ze swojego bogactwa i szeroko zakreślonych wpływów - związane jest to z dobrym położeniem i łatwym dostępem do morza, czym nie może się pochwalić Shigashi no Kibu. Kraj ten ma bardzo żyzne gleby i przyjazny klimat, co korzystnie wpływa na jego stan. Na terytoriach tej prowincji, wśród nielicznych pagórków, można też znaleźć główną świątynię Wyznawców Jashina.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Asaka »

Nie znała się jakoś bardzo dobrze na polityce krajów kupieckich, czy na tym w jaki sposób taką osadę prowadzić, ale wydawało jej się, że im więcej osób odpowiedzialnych jest za kierowaniem takim tworem, tym trudniej dojść do jakiegoś porozumienia. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ta grupa ludzi się ze sobą nie zgadza – kogo posłuchać? Większości? A co, jeśli każdy ma inną opinię i zupełnie inne rozwiązanie, żadne się nie pokrywea i nikt nie chce odpuścić, uznając swój pomysł za najmądrzejszy? Gdy daną prowincją kierował Shirei-kan, którego słowo było ostateczne – było dużo prościej. Tak przynajmniej wydawało się Asace. Tak na logikę. Nie miała pojęcia jak to się więc działo, że tutaj jeszcze się nie pozabijali, zwłaszcza, że wiedziała doskonale, że im wyższe ma się stanowisko, tym zwykle chce się jeszcze więcej. I więcej. I więcej.
Dobrze było mieć jasną sytuację. Męża, który mówi o tym, co gra mu w duszy, a nie milczy. Nie uważała, by wtedy powiedział za dużo, ale faktem było to, że od czasu, gdy to wszystko z siebie wyrzucił, to między nimi było jeszcze lepiej, o ile to w ogóle mogło być możliwe. Wszak, do tamtej jednej chwili się praktycznie nie kłócili – było to dość trudne do osiągnięcia, kłócenie się, bo Shikarui był niezwykle spolegliwym człowiekiem. Rzadko stawiał na swoim i trudno go było sprowokować do kłótni. Więc gdy zirytowana Asaka nie otrzymywała w zamian za swoje jakieś pyskate zaczepki odpowiedzi, które mogłyby ją bardziej rozsierdzić – prędzej czy później się uspokajała. Zresztą Shikarui miał ten swój rozbrajający zwyczaj, w którym po prostu przytulał swoją wkurzoną żonę i jak tu się na kogoś takiego gniewać?
- Jaka znowu wieczność… Trzy lata temu? Czy więcej? W Kotei spotkaliśmy się chyba niedługo po tym, jak wróciłeś z Ryuzaku, tak? – trudno było jej czasami ustalić pewną chronologię z tego względu, że Shiki tak bardzo NIE przykładał do tego wszystkiego wagi i gubił się na osi czasu, jakby dryfował w obłokach i myślał o niebieskich migdałach. Wiedziała natomiast, że jest od niego starsza, chociaż do dzisiaj wiedziała tylko tak mniej-więcej kiedy ma urodziny. Nie, żeby to było aż tak ważne… dla niego nie było, zaś dla niej było dość istotne, ale na ile zdołała z niego wyciągnąć – urodził się gdzieś pod koniec października, czy jakoś tak, trzy, może cztery lata po niej. Nie robiło to znaczenia AŻ takiego tylko dlatego, ze sama nie wyglądała na swój wiek i zwykle brano ją za młodszą i niedoświadczoną siksę, niż w rzeczywistości była.
- Zupełnie niepotrzebnie – powiedziała mu na to, w końcu zdecydowanie większa część społeczeństwa czytać ni pisać nie potrafiła, ale nim zdążyła jakoś głębiej rozwinąć myśl, pytanie Shikiego ją zdekoncentrowało i sama zerknęła na niego, by zorientować się, w którą stronę patrzy. I na co.
Aż się zatrzymała, najwyraźniej pani Sanada nie miała rozwiniętego multitaskingu i nie potrafiła jednocześnie iść i wykonywać tych wszystkich procesów myślowych, które właśnie jej w mózgu zachodziły.
- Eee… - zaczęła inteligentnie. - Wygląda jak… krowa. Owca. Krowowca. Coś? – puchate to takie, tak wyglądało z odległości. I dlatego kunoichi aż nie wytrzymała i mentalnie aż przebierała nogami w miejscu, by w końcu poddać się zachciance i ruszyć w stronę płotku, za którymi stały te wszystkie śmieszne, bure zwierzątka i przeżuwały trawsko. - O na Amaterasu… Shiki, zobacz – Asaka była tak zaaferowana, że aż skróciła imię Shikaruiego – coś, czego nie robiła nigdy i nigdzie. Aż do teraz. - To najsłodsze, najbardziej puchate i urocze chyba krówki jakie w życiu widziałam! Chcę taką. Możemy mieć taką? – odwróciła w końcu wzrok od muciek i spojrzała na męża. Teraz to w ogóle już nie wyglądała na swój wiek. - Proooszę?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Shikarui »

Nie mógłby się na Asakę gniewać. Co musiałaby zrobić? Stanąć pomiędzy nim a jego ofiarą, o tak. Nie taką, jak Toshiro. Nie taką jakimi wydawały się być wszystkie osoby podczas próby ujarzmienia demona, gdy mógł nawet Suidanhę wycelować właśnie w ich plecy. Stanęła. Uderzyła go wtedy nawet w twarz, żeby nad nim zapanować, żeby otrząsnął się ze stanu uniesienia, w który wpadł, tracąc kontakt z rzeczywistością, więc i swoimi chłodnymi myślami. Chłód tam został. Pogrzebany pod głazami, mokrymi od wody i krwi, mieszając się z flakami i cząstkami tego, co kiedyś było ludźmi, ninja co się zowią, a zostali zamienieni w rozbebłane ciała, z których nic nawet nie pozostało. Och, nie zapomniał o nim, bo byli za dobrymi przyjaciółmi. Tak ramię ramię, przez całe życie... a gdyby zajrzeć do głowy Shikaruiego to jednak się okazywało, że jego chłodny wyraz twarzy nie szedł w parze z gorącymi myślami. Miał ich bardzo wiele. Kolekcjonował, koneser sztuki. Koneser ludzkich zwyczajów, upodobań i gorących odczuć, którymi żyli. Tak i on starał się nimi żyć. Na swój własny sposób ucząc się codzienności, co jakiś czas tylko przekrajanej gwałtem i okrucieństwem, ażeby dać sobie materialny dowód (ten wszak najbardziej do ciebie przemawia) na to, że jest się żywym, a to wszystko nie jest tylko snem. AŻ snem. Problem z marzeniami, które ciągnęły się poprzez mrok zamkniętych powiek, rysując na ich spodzie, polegał na tym, że zostawały na tej kurtynie. Otwierasz powieki - sen znika. Przez moment jeszcze go pamiętasz, jego zauroczenia i wzniosłości. Lecz jak długo można pamiętać o czymś tak ulotnym?
Skinął głową w potwierdzeniu, choć to "niedługo" w jego wydaniu... ile to mogło być? Nawet pół roku. Całkiem niedawno mieli też ślub. Całkiem niedawno mieszkał w Sogen. Wszystko to dzieliło zarówno "całkiem niedawno" jak i zarazem "cała wieczność". Poświęcił tym wspomnieniom kroki, jakie stawiali w rzeczywistości. W tych bezpiecznych sandałach, które chroniły ich stópki przed ostrymi kamieniami na ubitej ścieżce. To dobre uczucie - bezpieczeństwo. Możesz dryfować, iść w przód, tylko tyłem, bez obawy o to, że się potkniesz. Masz u swojego boku przecież osobę, która zdoła cię uchronić przed złem. Shikarui ufał Asace do tego stopnia, że na początku nieco go to przerażało. Po takim czasie zdołał jednak zrozumieć, że prawdziwa miłość to moment, w którym dajesz drugiej osobie moc do zniszczenia cię i wiesz, że ta osoba nigdy tej mocy nie wykorzysta. Po prostu to wiesz. Nawet jeśli Shikarui wiedział też, że nie istnieją ludzie niezmienni i serca ludzkie bywały zwodnicze. Potrafiły zdradzić samego ciebie. Sam dał się już tak kilka razy oszukać.
- A może to niedźwiedź? - Powiedział dość mało inteligentnie, spoglądając na stworzenie, ale jeśli do czegoś miałby to coś przyrównać, to chyba do niedźwiedzia. Pomijając, że do krowy to tak naturalnie. Połączenie krowy i niedźwiedzia? Chyba nie. - Owca? Łączą konie z osłami. Może owce z krowami też? - W takich chwilach można było uznać Sanadę za totalnego idiotę. Jego mózg się wyłączał, doznawał resetu i był jak czysta kartka. Jak umysł dziecka, na którym można było zapisać niemal wszystko... tylko biada temu, kto chciałby próbować zrobić pana Sanadę w bambuko. Asaka natomiast uwielbiała sobie z niego stroić żarciki i czasem wykorzystać te jego chwile zupełnego zacięcia. - Słucham? Chcesz sprowadzić Krowowcę do naszego domu? - Okej, to już zupełnie rozłożyło go na łopatki. Spojrzał ze zdumieniem na Asakę, to znowu na krowę. Albo niedźwiedzia. Na... cokolwiek to było. Krowa w dom... nie, nie w domu. - Utrzymanie krowy i budowa pastwiska kosztuje... - Mruknął, jakby nie do końca był przekonany do tego pomysłu. Lecz rozważał. Widać było, że trybiki w jego głowie ruszyły pełną parą i właśnie otworzyła się jego kasa fiskalna.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2832
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Multikonta: Reigen

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Asaka »

Uderzyła go, choć zawsze twierdziła, że nigdy nie podniesie na niego ręki. Mówiła o tym w kontekście prawdziwej walki czy chęci zrobienia mu krzywdy, ale fakt był faktem – uderzyła go w policzek. Chociaż intencje były nie by zrobić mu krzywdę, a by się opamiętał i wcale nie uderzyła go mocno. Na tyle jednak, by przywrócić go do świadomości, by nie poddawał się tej chorej żądzy i chorej błogości po tym, jak udało się pokonać kogoś, kto jasną, bolesną wręcz czerwienią zapisał się w jego umyśle. Tak jasną, że się tej czerwieni bał. Asaka ślubowała być z nim na dobre i na złe, być jego podporą – i brała go za męża całego, ze swoimi zaletami i wszystkimi wadami. Wiedziała przecież o przekleństwie, które toczyło jego obieg chakry. I ślubowała przed bogami świadomie. Miała być jego podporą i dlatego też wtedy go uderzyła. By go podeprzeć, choć czyn pozostawał czynem. Od tamtego czasu jednak ciągle ktoś im towarzyszył i ciągle coś się działo, nie mieli więc okazji, by w ogóle usiąść i o tym szczerze porozmawiać. Wyjaśnić sobie to i owo. Zeszłej nocy, pierwszej z dala od oczu trzeciej osoby, Asaka była wszak zaaferowana zupełnie innymi emocjami. Tymi, które wyszły na światło dzienne na gorąco, a których wcale się nie spodziewała ani wcale ich nie chciała. I tak… oto mieli kolejny dzień – kolejny, w którym gdzieś na krańcu języka rozbijał się temat, który powinni poruszyć, który Asaka chciała poruszyć, ale jakoś… To nie był odpowieni moment. Nie, na pewno nie.
Ona nie od razu była taka ufna, choć z braku laku musiała mu prędzej czy później zawierzyć i nieco opuścić mury, którymi się otoczyła, by dało się razem sensownie i przyjemnie podróżować. Sama zaś nigdy jego murów pokonywać nie chciała nie proszona, nie przeskakiwała przez płotek jego egzystencji, nie zachodziła go od tyłu, ani nie potrząsała nim, gdy spał, by go zbudzić na jego kolej nocnej warty. Może to dlatego tak szybko i łatwo jej zaufał – tak, że sam się przeraził gdy się zorientował co właściwie robi? A może to alkohol rozwiązał mu usta, a skoro ona nie uciekła wtedy, to… A może powód był zupełnie inny. Może tak po prostu miało być, dlatego to było tak łatwe i w swej łatwości przerażające. A Asaka pomimo groźnej miny była naprawdę łagodną i tolerancyjną kobietą. Do czasu.
- Gdzie tam niedźwiedź. Widziałeś kiedyś niedźwiedzia na kopytach i z takim długim futrem? – przyzwyczaiła się już do tego, że gdy przychodziło do abstrakcyjnego myślenia, to Shikarui jakby gubił całą swoją inteligencję i spryt, i zachowywał się jak taki typowy, wsiowy gupek. Normalnie od razu -1000 do atrakcyjności, ale Asaka uważała to za słodkie i śmieszne jednocześnie. - Myślisz, że to jakiś nowy gatunek zwierzęcia? Ej a opowiadałam ci, że jak byłam w Sogen, to pewnego razu do karczmy przyszedł dziadziuś i chciał pomocy ze stomkami? – stomki, heh… Stary dziad tak zaciągał gwarą, że Asaka na serio myślała, że to jakieś egzotyczne zwierzę. Jakaż smutna była rzeczywistość… - No… tak? A dokąd jak nie do naszego domu? – skoro chciała słodką krówkę, to chyba nie po to, żeby trzymać jej obrazek w zwoju, nie? - Aaalee… - zaczęła i w jej głowie zaczął się bardzo intensywny proces myślowy, gdy patrzyła na męża, opierając się o płotek. - Ale krowy dają mleko. I nie trzeba go więcej kupować – spróbowała, pierwszy-lepszy argument, który nie był po prostu głupią zachcianką w stylu „one są takie puchate i urocze, chcę!”.
Tym niemniej tak, jak nie pokonywała płotka, którym obudował się kiedyś Shikarui, tak nie zamierzała pokonywać go też teraz. Ot po prostu chciała podejść, podeprzeć się na drewnianej konstrukcji i wychylić, by lepiej i bliżej przypatrzeć się krówkom, a tutaj…
SRRUUUUU.
- O cholercia, to nie tak miało wyglądać – szok wywołany nagłą zmianą pozycji sprawił, że nie od razu się podniosła. A gdy już to zrobiła w panice aż odskoczyła do tyłu, ze strachem i przerażeniem patrząc na lewo i prawo, na Shikiego, na krówki, które wyglądały na niezrażone i na rozwalony płotek ze spróchniałymi sztachetkami, które ugięły się pod OGROMNYM ciężarem Asaki. I siłą jej stalowych mięśni. Nieustraszona kunochi, która stanęła oko w oko z legendarnym demonem dostała niemałego pietra, gdy zepsuła płotek (całkiem nieumyślnie) i już za chwile, niczym jakiś pies gończy na horyzoncie pokazał się biegnący z widłami koleś, drący mordę, że ZŁODZIEJE.
Asaka niewiele myśląc przygryzła usta i skumulowała chakrę, sprawiając, że w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą leżała, wyrósł jednolity kawałek kryształu – wysoki tak jak „wysoka” była zagroda. Może tylko nieco grubszy.
A poza tym to białowłosa jakby korzenie zapuściła. Stała tam jak wryta, nie wiedząc co ma zrobić więcej.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Shikarui »

Każde zwierze dało się oswoić. Nie każde zwierze można było jednak złamać. Aby oswoić dzikość, należało ją narodzić w klatce, a i wtedy należało uważać. Intensywniejsza woń krwi, doza przemocy, co miksowała zmysły i z łagodnego baranka rodził się lew. Z tej leniwej istoty, która oczy miała wygasłe i martwa już była za życia powstawał płomień życia. Nie wierzysz? Spójrz kiedyś na tygrysa w cyrku. Urodził się już w niewoli, sprzedali go, odciągając od matki. Albo matka zmarła przy tresurze? Cóż, to przecież tylko obiekt zabaw. Diabeł stojący u boku białowłosej doskonale zdawał sobie sprawę, że takiemu zwierzęciu należało spoglądać w oczy, bo tylko po nich można było zauważyć moment, w którym jego łapy przestaną milisekundę później dotykać podłoża. Wylądują na tobie. To te oczy podyktują, czy zwierze przypomniało sobie zew gonitw i polowań. Wiedział to, bo sam oglądał świat zza krat. I wiedział, że właśnie kiedy ci po drugiej stronie opuszczali spojrzenia, najlepiej ugryźć. Ile miała z tym wspólnego Przeklęta Pieczęć? Shikarui nie był głupcem, widział, że ta go zmieniła. Podsyciła jego instynkt sprawiając, że jeśli nawet wcześniej było się czego wstydzić, gdy wcześniej wolał kalkulować, tak teraz zatapiał się w słodkości chwili. W tych gonitwach, o których Pieczęć mu przypomniała. Był jak ten tygrys, którego wcale nie urodzono w niewoli, lecz był w niej na tyle długo, by dawne wspomnienia się przetarły. Teraz zaś odświeżał je raz za razem, aż w końcu dotarł do miejsca, w których tworzył nowe, wspanialsze - bo w pełni wolne. Nie okraszone jakimkolwiek widmem niewoli. Każde z kajdan zerwał - część własnymi siłami, część z pomocą kobiety u jego boku. Należało ku temu wyrwać czyjeś ręce.
Już nie było niczego przerażającego w tym wspólnym wyrywaniu rąk. Jedyne czego mógł się obawiać to tego, że kiedyś Asakę straci - lecz się nie bał. Jej siła, szkarłat jej broni, którą zawsze miała na podorędziu, czego tu się bać? Skoro świat dyktowała siła, a ona była silna to wniosek był całkiem prosty. To świat powinien bać się ich, nie na odwrót. Było jeszcze tak wiele rzeczy, które musieli sobie powiedzieć, zwłaszcza tych dotyczących wydarzeń świeżych i niedawnych. Na przykład o tym, że Yoshimitsu pociągał Shikaruiego w tamtym momencie w ten najgorszy, najbardziej niezdrowy sposób. Tak jak i demon. Czysta siła, która niesie destrukcję - oooh, podniecające. Z taką siłą, jak wiele można było osiągnąć? Lecz o ile Pieczęć była trudna do kontroli, tak istota mająca własną świadomość... nie, Shikarui nie był gotów ryzykować całkowitego zatracenia. I nie mógł ryzykować, że to zniszczy wszystkie jego plany dotyczące przyszłości, które chciał krok po kroku wprowadzać w życie. Przysięgali sobie z Asaką - na dobre i na złe. Nie zamierzał dawać zbyt wiele zła, gdy mógł dać więcej dobra. Przecież tak milej się żyło, lepiej. Widział swoimi wszystkowidzącymi oczyma, że człowiek na nienawiści, gniewie i zepsuciu jedynie straci, a on był bardzo, bardzo zachłanny. Chciał wszystko co najlepsze - zabawki zepsute można było odsunąć. Traciły na atrakcyjności.
Pewnie dlatego tak wiele osób wokół Sanady znikało lub ginęło. Gdyby posiadał duszę, zapewne zacząłby się nad tym zastanawiać, przejmować. Robić rachunek sumienia. Lecz zdradzę ci pewien sekret.
Shikarui kiedyś nie miał grosza przy duchu.
Dziś nie miał duszy przez grosze.
- Widziałaś kiedyś kozę z takim futrem? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, wskazując dłonią krowę stojącą przed nimi po drugiej stronie płotu. - Stom... stomka...mi? - Powtórzył, smakując to słowo w ustach. No tak, słyszał o tym. - One zjadają ziemniaki? - Upewnił się. - Nie wspominałaś. Pomogłaś? - Według Sanady żadna praca nie hańbi, zresztą już jej powiedział, że on sprzedawał wszystko - włącznie ze sobą samym. I nie miał przed tym żadnego wstydu. Im więcej masz jednak pieniędzy, tym bardziej się cenisz. Zwłaszcza, kiedy zaczynasz mieć w swoich dłoniach moc, dzięki której możesz stawać w szranki z najbardziej przerażającymi demonami.
- Krową trzeba się zajmować. Potrzebuje schronienia i służby, która się nią zaopiekuje. - Wytłumaczył swojej żonie, chociaż zdawał sobie sprawę, że ona zdaje sobie sprawę. Wiedział też, że właśnie wpadła w "o jeeej ale słodkiee!", przy którym logika zdecydowanie wysiadała. - Może nie są... dojne. - Dokończył, spoglądając, jak jego żona właśnie poleciała ze słupkiem do przodu. Zrobił krok do przodu i jakby nigdy nic wyciągnął ręce do białowłosej, żeby pomóc jej wstać. - Uważaj. - Napomknął ją łagodnie, z uczuciem, wyrażając tym samym swoją troskę. Jej ofermowatość i skłonności do robienia sobie krzywdy mimochodem zaś on uważał za słodkie i urocze. Groźna pani kunoichi, patrzcie ją. Już chciał zająć się otrzepywaniem jej ubrania, kiedy biegnący w ich stronę wieśniak pochłonął jego uwagę. I... mrugnął. I drugi raz. A mężczyzna biegł. I biegł. Kryształ wyrósł przed Asaką, naprawiając ten płotek, a czarnowłosy tylko spojrzał na żonę, wewnętrznie się uśmiechając wręcz na wyraz jej paniki i zupełnego zdumienia tego, co się stało. Groźna Asaka część kolejna. No słodka jest, no.
Strzelać? Może kunaiem? Notką wybuchową? Dawno nikogo nie wysadzałem... szkoda 500 ryo... 10 ryo za strzałę też... Może ten pal od płotu się do czegoś nada? Mężczyzna z widłami biegł, a Shikarui stał w tym samym punkcie i zaplótł ręce na klatce piersiowej, pogrążony w zadumie. Zerknął na płot wywalony przez Asakę. Nie. Gdybym oplótł jego nadgarstki liną i przewiesił przez drzewo... tamto się nada... tępy kraniec pala w ziemi, ostry do góry. Nie chce mi się. Rzut kamieniem pod odpowiednim kątem, mężczyzna upada, wbić widły w czaszkę. Odbił spojrzeniem znów przed siebie. A mężczyzna nadal biegł. Jego oczy na moment zapłonęły szkarłatem, kiedy przyjrzał się wieśniakowi, w końcowym etapie swoich przemyśleń dochodząc do wniosku, że pewnie jak większość wieśniaków, tak i ten ma jakąś chorobę płuc czy inne cholerstwo i niedługo umrze. Więc po co się w ogóle ruszać i fatygować. Poza tym Asaka byłaby niezadowolona, co gdyby którejś krówce się coś stało?
- Jeśli te krowy są dojne, bierzemy. Razem z bykiem.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2832
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Multikonta: Reigen

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Asaka »

Nie była tutaj po to by oswajać czy łamać ducha jakiegokolwiek zwierzęcia. A Shikarui, choć się do takiego porównywał – zwierzęciem nie był. Nie w oczach Asaki, która nigdy nie obchodziła się z nim jak z delikatną porcelanową filiżanką, ani jak z kimś, z kim należało się szarpać. Może i zachowywał się dziko, ale kto by taki nie był, przeżywszy to, co on? Ona sama potrzebowała czasu, by nie gryźć każdej ręki, którą w jej stronę wyciągano. A oswajanie nie działało w jedną stronę. Oswajało się wzajemnie. Ktoś do ciebie, ty do kogoś. Oswajasz i przyzwyczajasz. Nie zamknęłaby go w klatce, ani tej rzeczywistej, ani tej mentalnej – Shikarui był całkowicie wolnym duchem, który mógł robić co chce. No prawie, bo teraz ciążyły na nim zobowiązania. Zobowiązanie właściwie, bo te dotyczące służby jakiemukolwiek rodowi go chwilowo nie tyczyły. Teoretycznie tak, ale praktycznie nie. Więc trzymało go jedno zobowiązanie – to ślubowanie, które złożyli przed siedmioma bogami w ciepłą czerwcową noc. On był jej, a ona należała do niego i tylko do niego. Przeklęta Pieczęć nie była zobowiązaniem. Była za to pewną przeszkodą – nie dosłowną! – nad którą w jakiś sposób trzeba było zapanować, by wiele spraw się po prostu bardziej nie pokiełbasiło. Shiki radził z tym sobie, jakoś. Okupował to bólem. I potwornym zmęczeniem. Szaleństwem, które zaczynało wtedy grać pierwsze skrzypce. Był jednak czas na poddanie się mu i czas, gdy był niewskazany. Jak w pieczarze, w której spał Demon…
Siła to pojęcie bardzo względne… Ale faktycznie miała na tyle pary w rękach, by móc komuś przyłożyć. Jej siła jednak objawiała się czymś innym: tą niesamowitą chakrą, limitem krwi, którym władała. Był powolny, ale potrafił być najlepszą na świecie osłoną. W takim bunkrze żyło się dłużej. Shikarui nie musiał się obawiać na każdym kroku, że coś się delikatnej kruszynce stanie. Tak jak ona nie musiała się aż tak obawiać o niego – trudno go było zaskoczyć. Miał te swoje niesamowite oczy. I miał też paranoję, która nie pozwalała mu wchodzić gdzieś nie sprawdziwszy, czy za rogiem nie czai się zagrożenie. Ufała mu. Całym swoim życiem. Jak mogłoby być inaczej? Ufała mu w wielu aspektach. Właściwie to w każdym aspekcie. Może to było naiwne, ale nie przejmowała się tym. W końcu to była i jest jej druga połówka. Znaleziona niemalże na drugim końcu świata i zupełnym przypadkiem. Ale te połówki chyba po prostu tak miały. Każdy miał swoje wady. Oboje mieli. I tak Asaka była przewrażliwiona na punkcie ludu Daishi i ogólnie swojej prowincji, tak gdzie indziej… przymykała oczy na wiele różnych spraw. Moralność wybiórcza, ale tam, gdzie się odzywała, była całkiem jasna.
- Ale to nie wygląda jak koza. Jak owca! – przypomniała mu, nie dając zbić się z tropu. - Stomkami, tak. Dziadziuś przyszedł do karczmy, walił pokrywką garnka o garnek, więc robił straszny harmider. I zaciąąąggaaaaaał. Myślałam, ze to jakieś egzotyczne zwierzę, te stomki, albo… albo jakaś broń. A się okazało, że stonki ziemniaczane oblazły mu pole. Było ich… - Asaka rozłożyła ręce i zamachała nimi na boki, pokazując ile ich było - oooo tyle. Jasne, że pomogłam. Skoro już szłam za dziadkiem ze dwie godziny za Kotei – no i dziadziuś był całkiem miły. Nawet dał jej coś do jedzenia i pozwolił przekimać noc przy piecyku. A później jej jeszcze zapłacił ładnie.
- No oczywiście, że trzeba. Ale pomyśl jak to miło wypić później takie mleczko, jeszcze cieplutkie, a nie gonić za nim na targ i się prosić – ooch, teraz już złapała wiatr w żagle, skoro widziała na horyzoncie stały ląd. - Jak nie są dojne… To po co hodować całą masę takich krówek i pozwalać, żeby żarły to trawsko, i zajmować się z nimi, skoro nie ma z nich żadnego pożytku? Na pewno jest, kochanie. Sam pomyśl – no a potem leżała już na ziemi.
Mruknęła coś pod nosem i zaczęła masować sobie bolący łokieć, gdy tak stali, zagródka naprawiona, mężczyzna z widłami biegł, Shiki milczał, choć jeszcze przed chwilą patrzył na nią całkiem rozbawiony, z czułością, której w oczach aż tak często nie pokazywał.
- Co? – białowłosa niezrozumiała, i zmarszczyła brwi, zezując trochę na wyciągnięte w ich stronę z pewnego oddalenia widły. Nie zrozumiała, bo w pierwszej chwili usłyszała „gówno”, ale uznała, ze musiała się przesłyszeć, bo jej do kontekstu nie pasowało. - Znaczy kto? Jaka Stashia? Znaczy Sutashia – kobieta chyba jeszcze nie do końca doszła do siebie po tym niespodziewanym upadku. - Panie, płot masz pan słaby, radziłabym naprawić. Ledwo się oparłam i już poleciałam na ziemię, a nie jestem jakoś ciężka. Więc z łaski swojej nie machaj pan na nas tymi widłami – powiedziała za to i zmarszczyła się jeszcze bardziej, gdy chłop zrobił to pchniecie, że niby szczuje ich widłami. Nie zrobiło to na niej wrażenia większego niż płot, słodkie mućki i upadek razem wzięte.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Shikarui »

Podrapał się po barku, dokładnie w miejscu, gdzie piękniło się czarne znamię. Odruch, z którego w większości się wyleczył. Był czas, gdy tak uparcie drapał to swędzące znamię, że tylko wyczekiwało się pierwszych kropel krwi, które przyozdobiłyby (wtedy) blado niezdrową skórę. Dziś, tu i teraz, stał tutaj opalony, spokojny i tylko mielący myśli, które nie miały niczego wspólnego ze słowami, które wypowiedział. Mleko. Krowy. ... 145 sekund. Wodne ostrze przecięłoby go idealnie na pół. Shikarui nie miał bogatej wyobraźni. Za to doskonale wyobrażał sobie przyszłość, w której mógł wziąć udział. Jeśli cokolwiek planował. Tutaj te plany rozbijały się o bielmo czaszki. Umysł obmywał twardą nawierzchnię tak samo jak fale obmywały zbocze skarpy. Morze myśli nie było wzburzone, dlatego nie pieniły się grzbiety fal i nie słychać było ich huku i ryku. Ten ocean promieniował ciszą i spokojem, a jednak jak każdy ocean - w jakiś sposób zwiastował klęskę. Może to ten błysk czerwonych oczu? Jakiegoś potwora, który czaił się w głębinach i czekał na swoją kolej. Cóż dziś czeka morskiego potwora..? Zagubiona łódka, czy fregata pełna wojska? Małe czółenko, z samotnym mężczyznom. Z grabiami, które nie uchroniłyby go przed żadną bestią. Tym bardziej nie chroniły przed tym, co miał przed oczami. Jedyną jego bronią był teraz instynkt, a ten posiadała rozwinięta i sama bestia. Wyczuwał strach tak jak każdy pies, każdy wilk. I każdy tygrys. Lubił jego zapach. Im więcej woni strachu, tym więcej słabości, którą można było pożerać. Przyjemna przystawka przed głównym daniem.
Lecz zaraz, zaraz. Przecież to tylko krowy. Hm, pewnie to dlatego Shikarui tak spoglądał na rolnika.
Jak wilk na stek.
- Ah. Nie zauważyłem różnicy. - Przyznał, kiedy Asaka wyjaśniła, że stomka to stonka. m-n... w zależności od regionu mogło to jakoś tak... no brzmieć inaczej? Sam nie był jakimś wybitnym znawcą tych stworzonek, nie żeby żadnej nie widział, musiałby chyba być typowym, miejskim ćwokiem, tym nie mniej był jakoś mało obeznany z tymi owadami. To czy to owca czy koza... no to już był zupełnie inny temat, do której Shikarui podszedł tylko z przekrzywieniem głowy. Bo może spoglądał na to ze złej perspektywy? Nadal bardziej mu się to kojarzyło z niedźwiedziem niż kozą czy owcą. Niedźwiedź i krowa. Hm. Czy taka międzygatunkowość w ogóle miała prawo bytu na tym świecie? Nie zdziwiłoby go to nawet za bardzo. Shinobi co rusz pokazywali, co potrafią. - Dla futra. Bądź na ubój. - Było wiele powodów, żeby hodować krowy i nie każdego powodem było mleko. Inaczej nie mieliby dobrego mięska. Lepiej było jednak wierzyć, że akurat te dawały mleko. Krowy na ubój, hm... Chyba nie chciałby takich hodować, więcej z tym zachodu, bo o wiele większy przerób hodowli, cieląt... nie. Ale do mleka był zdecydowanie przekonany. A raczej - do interesu sprzedawania tych krów w Daishi. Przecież kupiliby je tam chociażby dla wyglądu! Ryo w oczach Sanady niemal lśniło.
Trochę się na ten stek naczekali. Wystarczająco, żeby plotek przyozdobił dom, a oni wymienili kilka historyjek i słów. Shikarui nie drgnął, kiedy mężczyzna się zatrzymał, ani kiedy wystawił widły w ich kierunku. Nie drgnął również, kiedy ten się odezwał. Pomysły co do tego, na jak wiele sposobów można było zabić biegnącego człowieka zostały zakończone, kiedy ten dotarł na miejsce. W tym momencie mózg Sanady się wyłączył, bo przestał być potrzebny. Ciężko było uznać tę abominację, tego robaczka, jakiego przed sobą mieli, za zagrożenie. Był obrzydliwie nieinteresujący. Obrzydliwie głupi. Shikarui nie lubił głupoty. Zakłócała ona instynkt, który tak bardzo szanował, bo przez tyle lat pozwolił mu przetrwać. W końcu jaki głupiec biegnie z widłami na dwójkę shinobi? A Shikarui akurat chodził jak mała zbrojownia. Z wielkim zwojem, łukiem, dwójką mieczy, w zbroi, z karwaszem, z kunaiami przy nodze... oh cóż. Jeśli nawet brało się taką osobę za złodzieja, to raczej do ukradzionego dobytku dorzuca się jeszcze te pochowane pod łóżkiem oszczędności, tak żeby odszedł w pokoju i nie robił szkód. Takich szkód na zdrowiu, dla przykładu.
Shikarui wyciągnął dłoń okrytą rękawicą, która wyglądała jakby była zakończona ostrzejszymi pazurami i oparł ją na kryształowym murze zrobionym przez Asakę. Tak zupełnie "niezrażony" widłami. Ani tymi debilnymi oskarżeniami. Asaka już, zdaje się, wyjaśniła, że nie są o żadnej Stasi, kimkolwiek kobieta była, niech ją sama Amaterasu prowadzi.
- Nie ma takich rzeczy, której pieniądz by nie kupił. Odpowiednia suma pozwoli panu wyremontować płot. Zatrudnić kogoś do ochrony przed Gunro. Jesteśmy niezależnymi kupcami. Jak pan słyszy, nie pochodzimy nawet stąd. - Zaczął mówić do mężczyzny aksamitnym, przyjemnym głosem, uśmiechając się swobodnie w jego kierunku. - Przepraszamy, że niepokoimy. Jak żona powiedziała - to był czysty wypadek. Może moglibyśmy jakoś pomóc, by to panu wynagrodzić? - Shikarui mógł rozczłonkować tego mężczyznę jego własnymi krowami (tak, o tej metodzie zabójstwa też pomyślał), bo jego żona chciała krowy, ale ciężko by było wtedy z nimi uciec. Poza tym Asaka nie byłaby zadowolona z tego najprostszego rozwiązania. Dlatego trzeba było zacząć czary.
Niestety nic nie zmieniało tego, że wyglądał jak duży, czarny, zły wilk spoglądający na bezbronną owieczkę.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2832
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Multikonta: Reigen

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Asaka »

- Nie zauważyłeś, bo mówię wyraźnie i po naszemu odpowiedziała mu po prostu. Jakby Shikarui wyobraził sobie mieszkańca Sogen z tym ich śmiesznym, beblającym akcentem i dodał do tego to jak starzy ludzie potrafią ciągnąć literki, to sprawa okazywała się nie taka znowu łatwa i oczywista. - Przecież wiesz jak potrafią buczeć sogeńczycy – och, wiedział na pewno. W końcu też spędził tam trochę czasu. Swoją drogą ten czas nawet się nakładał na ten, w którym ona siedziała w Kotei. Zabawne, prawda? Świat, mimo że ogromny, wydawał się jednak bardzo małym miejscem. - Jeśli dla wełny tak jak owce, no to też brzmi dobrze. Mogę ci wtedy małym nakładem szyć ciepłe ubrania w zimie. Chcesz? – a zimy w Daishi potrafiły dać w kość. Natomiast Asaka potrafiła szyć – a była to pozostałość, po jej dawnym życiu. Mogli też tę wełnę zawsze gdzieś opchnąć, jeśli byłaby w nadmiarze, czyż nie? - Kochanie, kozy też dają mleko. Nie wierzę, że to jej nie daje – zwłaszcza, że przecież i te mućki miały te no… wymiona.
Asaka też wcale nie wyglądała jak jakaś tam wieśniarka, nawet nie jak jakaś dama, bo nie miała na sobie kimona. Była ubrana po męsku – w spodnie i w koszulę, na które nałożoną miała czarną zbroję. Na plecach niosła też kupę żelastwa jaką był złożony wielki wachlarz. Raczej trudno było taką kobietę pomylić z handlarką czy kimkolwiek innym. Farmer, kimkolwiek był, musiał być więc skrajnie głupi, jeśli nie czuł strachu przed dwójką tak ubranych ludzi. Gdyby zależało im na tym, by się go pozbyć – już dawno byłby martwy. A płotek nie byłby naprawiony, w ogóle nie zadawałaby sobie trudu, by marnować na to chakrę. Gościu chyba jednak jeszcze nie załapał jakie miał szczęście, że trafił akurat na nich – a nie na kogokolwiek innego, kto miałby dużo gorsze intencje. Jak te z myśli Shikaruiego, gdy jego mózg jeszcze ciężko pracował.
To nie były zresztą żadne postulaty. Gość gadał i zachowywał się głupio, to Asaka uznała, że chyba warto się wytłumaczyć. Że ma do rzyci płot i żeby nie machał tymi widłami, bo komuś może zdarzyć się krzywda… tyle, ze nie im. Tego akurat nie powiedziała wprost, ale rozumiało się to samo przez się.
Mleko słodkie dają tak, że… Asaka nic więcej słyszeć nie musiała. Po pierwsze miała rację – co zostało wyrażone na jej twarzy miną pod tytułem „a nie mówiłam?”, brwi uniosła nieco wyżej, ale się nie uśmiechnęła. Chociaż może trochę kącik ust podjechał jej wyżej. Shikarui miał świra na punkcie słodyczy i słodkości. To już teraz nie powinno trwać długo…
- Możemy popracować, panie, jeśli to sprawi, że coś tym udowodnimy – mruknęła Asaka i wzruszyła ramionami. Wątpiła, by gościu wiedział co to znaczy prawdziwy wysiłek. - Poza tym nie potrzebujemy dorosłych osobników. Mogą to być cielęta – na co im jego dorosły byk rozpłodowy? Ano po nic. Przecież nie mieli być żadną konkurencją. To była… zwykła kobieca zachcianka. Zresztą takie małe krówki łatwiej im będzie przecież przetransportować.
Poza tym wolała się nie odzywać. Shikarui był w takich sprawach znacznie lepszy. Chyba, że zaczynał się do kogoś przymilać tak, jak do pewnego osiłka z Kyuzo. Wtedy szlag ją trafiał.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Shikarui »

Był bardzo cierpliwy, jeśli sytuacja tego wymagała. Czy wymagała teraz? Asaka chciała krowy i wszystko wskazywało na to, że kupienie tych krów wcale nie jest takim złym pomysłem. Jeśli białowłosa się nimi znudzi, zawsze można je sprzedać. W Daishi na pewno byłaby atrakcją, chociażby kolekcjonerską, ze względu na swoje dziwaczne... dziwa. Przyjął już w spokoju, że to krowa i przestał dumać nad tym, czy to jednak połączenie z kozą czy niedźwiedziem. A może owcą. Rzecz zupełnie nieistotna i w sumie mało intrygująca w danej chwili, kiedy jego umysł został pochłonięty przez coś zgoła innego. Zaraz powróci, jak bumerang. Wyrzucasz go tylko po to, żeby na moment zająć dłonie czymś innym, ale zaraz musisz być gotowym na łapanie go. O ile potrafiłeś odpowiednio tym bumerangiem rzucać i nie zakładałeś, że upadnie w trawę. Dokładnie w tym punkcie, w którym tracił swój rozpęd.
Bumerang jednak nie powrócił, bo oczy Sanady niemal rozbłysły, słysząc, że krowy dają mleko. I to nie byle jakie. Słodkie. Mleko. Słodkie-mleko. Słodkie. SŁODKIE! Teraz już klamka zapadła i nie było żadnego odwrotu. Krowy miały być i kropka. Mężczyzna tylko mógł decydować, czy odbędzie się to bardziej czy mniej przyjemnym sposobem, bo serce Shikiego zapłonęło żywym ogniem. Słowo "nie" przestało zupełnie docierać do jego umysłu, który teraz bardzo ograniczył się do jednego "tak". Jedno wielkie tak - i nie ważne, co musiałoby się stać po drodze, żeby dotrzeć do celu.
- Powinienem żądać satysfakcji za niesłuszne oskarżenie o kłamstwo. - Czarnowłosy nieznacznie się skrzywił i wyprostował, oceniając teraz wzrost wieśniaka. Wyższy? Niższy? Jak niższy to mógł liczyć na to, że będzie milej traktowany... w sumie to nie. Sanada tak czy siak zacząłby się przymilać. - Jesteśmy ninja, nie pracownikami na posyłki farmera. - Zadbał o to, żeby słychać było urazę w jego głosie. I o to, żeby jego mina sprawiała wrażenie odpowiednio... zniesmaczonej. Fakt, że wieśniak był skrajnie głupi startując do ich dwójki, dlatego należało do niego mówić PROSTO. Żeby DOTARŁO. Najlepiej z przekazem wizualnym najwyraźniej, żeby dotarło jeszcze bardziej. Dlatego Shikarui oparł dłoń na rękojeści miecza. Tylko czy warto było decydować się na zastraszanie? Nie. Dlatego ta dłoń zaraz z tego miecza się zsunęła, zwłaszcza, kiedy Asaka się odezwała. Uśmiechnął się znowu, kiwnął głową z przekonaniem, spoglądając na żonę, aby wesprzeć to, co mówiła. Rozluźnił mięśnie, by przyjąć w pełni łagodną, otwartą postawę. Taka, która dałaby złudzenie mężczyźnie, że te widły rzeczywiście by pomogły, gdyby tylko zechciał.
- Oczywiście. Z wielką chęcią pomożemy w zamian za dwa cielaki. Powinien pan również spojrzeć na szerszą perspektywę. Zabierzemy je do Daishi, nie będziemy więc konkurencją tutejszą. Za to każdy gość dowie się, że tylko pan posiada tak niezwykłe krowy i to do pana jako pierwszego przyjdą, kiedy odwiedzą te strony.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2832
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Multikonta: Reigen

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Asaka »

Nie zależało jej na tym, by facet, niczemu winny farmer się ich bał. Ale chyba wypadałoby, żeby okazał należyty szacunek, bo nie rozmawiał z byle żebrakami, a z kimś kto spędził życie na nauce jak walczyć i pewnie jak zabijać. Jak bronić takich jak on przed wojną i zagrożeniami. I tak dalej. Im dalej jednak szła ta rozmowa, tym stawała się bardziej kuriozalna. Jakieś oskarżenia o kłamstwo – na cholerę mieliby kłamać? Ten gościu był chyba niespełna rozumu i albo naprawdę był naiwny, albo ślepy. Albo jedno i drugie.
Założyła ręce na piersi i aż jej jedna ciemna brew podjechała wyżej. To była mina i postawa wyrażające nie tyle uprzejme zdziwienie, bo nie było w tym niczego uprzejmego, ale z pewnością była w tym doza niedowierzania. Takiego negatywnego. Możnaby pomyśleć, że Asaka się przesłyszała, ale nie, nie. Słyszała całkiem dobrze. Gościu kopał pod sobą grób i miał się za wielkiego znawcę tematu i cwaniaczka. Spryciarza. Tyle, że brakowało mu piątej klepki.
- Panie… Jakcitam – zaczęła niegrzecznie, bo już znudziło jej się silenie na grzeczność. Zwłaszcza w obliczu tak jawnej zniewagi. - Gdy płot załamał się pod moim lekkim dotknięciem, z mężem zdążyliśmy obgadać stare dzieje, a ty jeszcze do nas biegłeś, panie. Gdybyśmy chcieli, już dawno by nas tu nie było, a ty nigdy byś nas nie znalazł. Ninja potrafią zmieniać swój wygląd i kogo by wtedy szukano, hm? Wiatru w polu – prychnęła pod nosem i zmarszczyła brwi, przyjmując groźną minę. Groźną bo niezadowoloną. Po prostu taką miała twarz. Zaczynała się nakręcać. - Gdyby nie to, że byłam tak miła, by załatać ten płot, pana krowy już dawno mogłyby sobie stąd uciec, a gdy byłyby już poza płotem, my moglibyśmy je po prostu zabrać. Za darmo. I uciec. Matka zawsze mi mówiła, że w przyrodzie nic nie ginie tylko zmienia właściciela. Jesteśmy jednak uczciwymi ludźmi. Załatałam płot. Poczekaliśmy. Przedstawiliśmy ofertę. A ty nas oskarżasz o kłamstwo i o to, że chcemy pana zabić i zabrać krowy? A po co? Mamy lepsze rzeczy do roboty, z całym szacunkiem. Jeszcze nie wróciliśmy do domu po naszej podróży poślubnej a to mijają powoli dwa lata. Więc albo weźmiesz pan schowasz te widły, bo na nikim tutaj nie robią wrażenia i przeprosisz za swoje grubiańskie zachowanie i wrócimy do normalnej rozmowy, albo wypchaj się pan i naprawiaj sobie płot za swoje pieniądze, i nie zawracaj nam głowy. Ani płotem, ani jakimś Gunro.
Może i była kobietą, ale nie był to powód, by ją tak jawnie i chamsko olewać. Bo co ona, gorsza? Białowłosa poczuła się urażona. A że w oddali szła dwójka charakterystycznie ubranych mężczyzn..? A niech idą. To już rozmawiać nie można? Jeszcze czego, by się miała przejmować, zwłaszcza, że nie byli wrogo nastawieni i jedyną osobą, która wyciągała swoją… ekhm broń, był przewrażliwiony farmer, który jednak był bardziej głupi, niż go na początku oceniła Asaka.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Shikarui »

Gdyby Shikarui chciał, żeby problemy zaczęły eskalować to zaczęłyby eskalować. Tymczasem - on nie chciał i nic nie wskazywało na to, żeby sytuacja jakkolwiek drgnęła z miejsca. Rzecz jasna - w jego odczuciu. Całym sobą wyczuwał strach, węszył go. Całym sobą dostrzegał odległość, jaka ciągle ich dzieliła i te widły, co niby miały tu kogokolwiek uratować. Nie uratują. Przyjemne uczucie świergotało w jego brzuchu, wzbierało motylkami. To miłość? A nie, to tylko zabawa. To niemiłość do trywialnych i prostych ludzi, których kark grzechocze pod palcami jak zabawka. Taki opaczny rodzaj rozrywki, który Shikarui lubił. Tak samo jak lubił się bawić. I to zdecydowana miłość do Asaki i pragnienie, na którym się zafiksował na tyle długo, na ile Asaka wciąż będzie chciała te krówska w swoje łapki dopaść. Shikarui lubił się bawić ludźmi na różne sposoby. Byli kukiełkami - tak długo jego, jak długo próbował łapać ich sznureczki, które wydawałoby się - są pozornie całkiem samotne. I Shikarui nigdy nie patrzył przez perspektywę kogoś. Miał to tak samo głęboko w dupie, jak głęboko mógłby temu robaczkowi przed sobą wbić jego własne widły. Pojedyncze jednostki kompromitowały jego regułę egoisty i egocentryka - zdaje się, że o te piękne cechy można go było oskarżyć. Ponieważ to nie jest naturalne, żeby zastanawiać się, co myśli każdy robaczek pełzający przed twoimi stopami. I żaden lew na sawannie nie myśli o tym, jak wygląda perspektywa gazeli, która właśnie upada pod jego ciężkimi łapami. Prawo natury, prawo silniejszego, pozwala mu władać. Więc władał. Przynajmniej nad takimi mróweczkami, jak obcy mężczyzna, który musiał być skrajnie głupi sądząc, że straż by mu w czymkolwiek pomogła. Niewiedza usprawiedliwia - ludzie uwielbiali to mówić, tylko na opak. Śmieszne, bo zazwyczaj usprawiedliwiali się tym, że "nie wiedzieli". Wieśniak nie wiedział więc, jak bardzo skutecznym i wysublimowanym w swoim okrucieństwie skrytobójcą był Shikarui i nie wiedział, że Asaka ze swoją pomysłowością i kryształem potrafiłaby ich osłonić przed każdym zagrożeniem.
I jaką głupotą było myśleć, że strachem nie da się zaskarbiać szacunku? Strach był jak pieniądze - można było nim ugrać wszystko. I tak samo jak wszystko, co ugrywasz pieniędzmi - mogło być to fałszywe lub prawdziwe w zależności od osoby, do których je skierowałeś.
Tutaj niczym się to nie różniło. Mężczyzna zostałby zaproszony do swojego domku, nóżki by mu oberwano, języczek ucięto, podpisałby dobrowolnie akt oddania dwóch krów... ba, całego stada! I strażnicy minęliby ten domek błogo nieświadomi tego, że ktokolwiek tutaj był. Wokół nich były pola, kogo powołano by na świadka? Tego ptaka, który uwił gniazdko nieopodal stodoły? Shikarui bardzo chętniej by się jeszcze pobawił z karaluszkiem, ale Asaka była już ewidentnie znudzona, więc leniwy kot oblizał swoje kły i obszedł się smakiem. Przynajmniej na daną chwilę. Na ulotny moment.
Tak samo jak białowłosa tak i on nie był przejęty strażnikami w żaden sposób, ale zanotował ich obecność. Nie planował robić żadnych gwałtownych ruchów, przecież nigdy by nie skrzywdził niewinnego farmera.
- Tak, tak, żona mądrze prawi. To próbujemy też ciągle przekazać, że to zdarzenie jest nieszczęśliwym wypadkiem. - Nie żeby nazywanie go kłamcą jakkolwiek ruszało jego samego. To w końcu zwykłe nazwanie rzeczy po imieniu.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2832
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Multikonta: Reigen

Re: Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...

Post autor: Yami »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości