Zapomniane jezioro
Re: Zapomniane jezioro
Promyki słońca przedzierające się przez nieliczne, puchate obłoki na niebie, opadały na ziemię pławiąc ją w swoim przyjemnym cieple. Pomimo zimy to miejsce pozostawało przyjemnie ciepłe, gdy tylko pozwoliło się gwieździe na obdarowywanie swoją życiodajną mocą. Śnieg nieśmiało pozostawał tylko w miejscach zacienionych, czyniąc okolice jeszcze bardziej urokliwą. Przenikliwy zza morski wiaterek czuwał nad schładzaniem ciała, co czyniło idealny i płynny bilans między ciepłem a zimnem.
Niewinna, zagubiona kropelka potu spływała po skroni. Wytaczając nową, nieznaną sobie ścieżkę, zwalniając na kości policzkowej tylko po to, aby przyśpieszyć łukiem po policzku. Na jego końcu czekał drobny podbródek, na którym to kropelka zatrzymała się przez chwilę, po czym odważnie postanowiła rzucić się w wir nieznanego. Opadała nie dłużej niż jedno uderzenie serca, odnajdując na krańcu swojej drogi zbiornik utworzony z niezliczonych kropli, tworząc jedną piękną całość - jezioro.
Ciemnoskóra drobna kobieta, pławiąc się w utęsknionym cieple stanęła tuż przy brzegu jeziora. Stojąc na tafli wody przez chwile nie poruszała się, trzymając rozłożone ręce i buzię zwróconą w stronę gwiazdy. Płaszcz, który otulał jej ciało leżał niedbale porzucony tuż obok towarzyszącego jej Pirata. Statyczność Amazonki nie trwała jednak długo. Stopa w której lśniła nagromadzona chakra, zatoczyła łuk po wodzie rozchlapując ją dookoła i rozpoczynając taniec. Kobieta okręciła się wokół własnej osi, a na twarzy malował się jej uśmiech, który Takeshi mógł podziwiać pierwszy raz. Był on bowiem zupełnie inny niż dotychczasowe. Piękny i szczery. Tańcząca dziewczyna przemieszczała się z jednej strony na drogą, wykonując wiele obrotów i płynnych ruchów kończynami. Ciemne krótkie włosy porwane w wir tańca falowały utrzymywane jedynie przy pomocy szkarłatnych korali osadzonych na głowie niczym diadem. Biała luźna, rozpięta do połowy koszula również nie pozostawała obojętna trzepocząc i pozwalając układać się tak jak zażyczył sobie tego wiatr, dzięki czemu piersi od czasu do czasu również miały okazję bezpośrednio cieszyć się słońcem i ciepłem. Meguri wydawała się być zupełnie nieobecna, jakby zamknęła się we własnym świecie czerpiąc z niego tyle ile się da.
Rozchlapywana woda uspokoiła się w momencie, gdy słońce przysłoniły chmury przynosząc ze sobą chłód. Nie trwało to długo, ponieważ za chwile słońce powróciło. Amazonka jednak stała już wtedy na brzegu, dysząc otwartą, wygiętą w uśmiechu buzią. Jej niemalże niewinne, piwne oczy łypały na jezioro przez kolejną chwilę. Prawdę mówiąc, pierwszy raz widziała tak małe morze, którego drugi brzeg można było bez problemu dojrzeć. Co prawda wiedziała, że terminologia zbiorników wodnych nie określa tego jako morze, lecz po co zwracać uwagę na drobiazgi.
Uśmiech naturalnie słabł, aż pozostał lekki grymas zadowolenia wraz z cięższym, lecz niezbyt głośnym oddechem. Szeroko rozłożone kołnierze, które potargały się podczas tańca, odsłaniały jedną pierś niemalże w całej krasie. Kobieta nie zwracała na to żadnej uwagi, dopóki słońce nie przykryły chmury po raz kolejny. Wtedy podniosła płaszcz i zakryła całe swoje ciało, tracąc przy tym pozostałości uśmiechu. Padło dosyć niewygodne pytanie, a prawdziwą konsternację przyniosło Meguri to, że w pierwszej chwili zamierzała odpowiedzieć szczerą prawdę. Czemu w ogóle podróżowała z Piratem? Przecież wraz z dobyciem do portu mogła po prostu się rozdzielić, czemu do głowy wpadła jej od razu odpowiedź. Zaufała mu? Ta myśl przyniosła dreszcz, a twarz kobiety wygięła się w odrazie. Spojrzenie ochłodziło się znacznie i spadło na mężczyznę przez chwile świdrując go i testując. - Zasłużyłeś sobie, żeby znać moje imię. Wołają na mnie Meguri. Jestem pustynną Amazonka z Atsui. Przyszłą królową świata. - Twarz zalał zadziorny uśmiech, a oczy zmrużyły się chytrze. - Na więcej jednak nie zapracowałeś sobie. Może kiedyś, Piracie. - Spojrzenie ociepliło się ponownie, jakby dziewczę zadowolone było z tego w jaki sposób wybrnęła z sytuacji. Choć dalej gdzieś na tyle głowy, myśli biły się ze sobą. Zaufanie to bardzie niebezpieczna gra, która może zniweczyć drogę do jej planów i życia jakie wybrała dla niej matrona.
Niewinna, zagubiona kropelka potu spływała po skroni. Wytaczając nową, nieznaną sobie ścieżkę, zwalniając na kości policzkowej tylko po to, aby przyśpieszyć łukiem po policzku. Na jego końcu czekał drobny podbródek, na którym to kropelka zatrzymała się przez chwilę, po czym odważnie postanowiła rzucić się w wir nieznanego. Opadała nie dłużej niż jedno uderzenie serca, odnajdując na krańcu swojej drogi zbiornik utworzony z niezliczonych kropli, tworząc jedną piękną całość - jezioro.
Ciemnoskóra drobna kobieta, pławiąc się w utęsknionym cieple stanęła tuż przy brzegu jeziora. Stojąc na tafli wody przez chwile nie poruszała się, trzymając rozłożone ręce i buzię zwróconą w stronę gwiazdy. Płaszcz, który otulał jej ciało leżał niedbale porzucony tuż obok towarzyszącego jej Pirata. Statyczność Amazonki nie trwała jednak długo. Stopa w której lśniła nagromadzona chakra, zatoczyła łuk po wodzie rozchlapując ją dookoła i rozpoczynając taniec. Kobieta okręciła się wokół własnej osi, a na twarzy malował się jej uśmiech, który Takeshi mógł podziwiać pierwszy raz. Był on bowiem zupełnie inny niż dotychczasowe. Piękny i szczery. Tańcząca dziewczyna przemieszczała się z jednej strony na drogą, wykonując wiele obrotów i płynnych ruchów kończynami. Ciemne krótkie włosy porwane w wir tańca falowały utrzymywane jedynie przy pomocy szkarłatnych korali osadzonych na głowie niczym diadem. Biała luźna, rozpięta do połowy koszula również nie pozostawała obojętna trzepocząc i pozwalając układać się tak jak zażyczył sobie tego wiatr, dzięki czemu piersi od czasu do czasu również miały okazję bezpośrednio cieszyć się słońcem i ciepłem. Meguri wydawała się być zupełnie nieobecna, jakby zamknęła się we własnym świecie czerpiąc z niego tyle ile się da.
Rozchlapywana woda uspokoiła się w momencie, gdy słońce przysłoniły chmury przynosząc ze sobą chłód. Nie trwało to długo, ponieważ za chwile słońce powróciło. Amazonka jednak stała już wtedy na brzegu, dysząc otwartą, wygiętą w uśmiechu buzią. Jej niemalże niewinne, piwne oczy łypały na jezioro przez kolejną chwilę. Prawdę mówiąc, pierwszy raz widziała tak małe morze, którego drugi brzeg można było bez problemu dojrzeć. Co prawda wiedziała, że terminologia zbiorników wodnych nie określa tego jako morze, lecz po co zwracać uwagę na drobiazgi.
Uśmiech naturalnie słabł, aż pozostał lekki grymas zadowolenia wraz z cięższym, lecz niezbyt głośnym oddechem. Szeroko rozłożone kołnierze, które potargały się podczas tańca, odsłaniały jedną pierś niemalże w całej krasie. Kobieta nie zwracała na to żadnej uwagi, dopóki słońce nie przykryły chmury po raz kolejny. Wtedy podniosła płaszcz i zakryła całe swoje ciało, tracąc przy tym pozostałości uśmiechu. Padło dosyć niewygodne pytanie, a prawdziwą konsternację przyniosło Meguri to, że w pierwszej chwili zamierzała odpowiedzieć szczerą prawdę. Czemu w ogóle podróżowała z Piratem? Przecież wraz z dobyciem do portu mogła po prostu się rozdzielić, czemu do głowy wpadła jej od razu odpowiedź. Zaufała mu? Ta myśl przyniosła dreszcz, a twarz kobiety wygięła się w odrazie. Spojrzenie ochłodziło się znacznie i spadło na mężczyznę przez chwile świdrując go i testując. - Zasłużyłeś sobie, żeby znać moje imię. Wołają na mnie Meguri. Jestem pustynną Amazonka z Atsui. Przyszłą królową świata. - Twarz zalał zadziorny uśmiech, a oczy zmrużyły się chytrze. - Na więcej jednak nie zapracowałeś sobie. Może kiedyś, Piracie. - Spojrzenie ociepliło się ponownie, jakby dziewczę zadowolone było z tego w jaki sposób wybrnęła z sytuacji. Choć dalej gdzieś na tyle głowy, myśli biły się ze sobą. Zaufanie to bardzie niebezpieczna gra, która może zniweczyć drogę do jej planów i życia jakie wybrała dla niej matrona.
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Ciepło... jakim cudem to miejsce nie było pełne lodu i zmarzliny? Pora roku o sobie przypominała na każdym kroku, tu jednak było inaczej. Znacznie cieplej niż na Hyuo, gdzie panowali Yuki i to chyba nie bez powodu. Pytanie tylko czy to ich winą było zlodowacenie wyspy, czy to jednak zbieg okoliczności. W każdym razie tutaj było inaczej, trochę w głębi lądu, może to było najlepsze wyjaśnienie. Podchodząc do dziewczyny zauważył co ona takiego wyprawiała. Skakała na jeziorze niczym poparzona mucha i do tego jeszcze używała chakry. Mimo tego wyglądała na szczęśliwą, więc pewnie pasowało jej takie skakanie sobie po tafli wody. Sam w roli tancerza się nie widział, a przynajmniej nim nie spłynęła pewna ilość alkoholu po gardle. Człowiek się zmieniał, czasami nawet bardzo, gdy tylko woda ognista wchodziła w drogę i zaczynała rozkręcać drugą imprezkę motywując cały organizm i krzycząc "dajesz Stefan, do boju, jedziesz póki jeszcze możesz ustać" mimo że Stefan już dawno nie wiedział z której to strony jest pion. Obecnie jednak amazonka stała przodem do niego ukazując co nieco nagiego ciała, co może nie słownie, może nie otwarcie, ale sam rybolud uznał za dość przyjemne. Okryła się jednak płaszczem - co zobaczył to jego, aczkolwiek nie był z tych, którzy ślinili się na widok chociaż urywka damskiego ciała. Nie było to nic nowego, ot zwykła rzecz jakby ktoś właśnie przeszedł sobie kawałek dalej ulicą i tyle. To samo, prosta sprawa nie mająca ogromnego wpływu na jego życie. Zastanawiało go jednak skąd były te zmiany w nastroju u Amazonki. Raz spokojna, cicha, chichra się jak rodzice na komunii swojego dziecka, bo wiedzą że hajs się zgadza, a zaraz nagle pochmurnieje.
Przemówiła! O matko, to jednak jakaś zmiana! To ona taniec, smutek, rozmowa - zapowiadało się jak niezły dramat z okazją do happyendu. Znał już jej imię, pochodzenie i to, że jest niespełna rozumu. Królowa świata? To brzmiało tak trywialnie, tak prosto i właśnie to pasowało mu do niej całkowicie. Czemu? A cholera tak naprawdę to mogła wiedzieć.
-Meguri Amazonka z Atsui... barwnie rzekłbym - odpowiedział jej tym samym uśmiechem i wzruszył ramionami - Chyba jednak ta przyszłość bardzo odległa, bo chowaniem się za trupami nie za wiele zdziałasz - przerwał na chwilę, spojrzał w górę, na słońce, która właśnie zaczęło prażyć oblewając swoim urokiem jezioro. Piękne zjawisko, nie ma co. Sam Takeshi zaś stał się poważny, jego rysy się ściągnęły, a wzrok przypominał ten z Hyuo. Dziwna reakcja na jej ciepłe, być może nawet szczere spojrzenie.
-Nigdy... przenigdy... nie porównuj mnie do piratów. Zapamiętaj to sobie gdzieś tam, w swojej małej główce na zawsze. - jego głos był niższy, chociaż nie starał się, by tak brzmiał. Było to całkowicie naturalne, zakorzenione gdzieś w głowie. Groził jej? Zaraz jednak powrócił stary, dobry rybolud, który cieszył z radością wymalowaną na twarzy spojrzał na wybijające się spod warstwy śniegu kwiaty. -I jak to sobie nie zasłużyłem?! Bo co, bo śmierdzisz śledziem, to lepsza? Pfff - kilka kropelek śliny padło na jej płaszcz, a sam zainteresowany usiadł sobie na ziemi, gdzie nie było śniegu - po co miał sobie odmrozić piękne cztery litery? - W ogóle skąd taki pomysł? Czemu komuś z wielkiej kuwety zwanej także pustynią przyszło do głowy, by panować nad światem? Przecie komu to jest potrzebne do szczęścia? Same problemy, żadnych korzyści. Nie wiem, to jakieś motto innych takich jak Ty na rozbawienie towarzyszy? - odwrócił wzrok na bok, by nie patrzeć na Meguri. Udawał że niby to nie on powiedział i że w sumie to nie dotyczy jej tak wprost. W sumie to ją chciał trochę podrażnić, wsadzić jej palucha między żebra, jednak używając tylko słów. Mimo tego, że nie była jakoś szczególnie wyjątkowa, spektakularna, to jednak go zaciekawiła w jakiś dziwny zakręcony sposób.
Przemówiła! O matko, to jednak jakaś zmiana! To ona taniec, smutek, rozmowa - zapowiadało się jak niezły dramat z okazją do happyendu. Znał już jej imię, pochodzenie i to, że jest niespełna rozumu. Królowa świata? To brzmiało tak trywialnie, tak prosto i właśnie to pasowało mu do niej całkowicie. Czemu? A cholera tak naprawdę to mogła wiedzieć.
-Meguri Amazonka z Atsui... barwnie rzekłbym - odpowiedział jej tym samym uśmiechem i wzruszył ramionami - Chyba jednak ta przyszłość bardzo odległa, bo chowaniem się za trupami nie za wiele zdziałasz - przerwał na chwilę, spojrzał w górę, na słońce, która właśnie zaczęło prażyć oblewając swoim urokiem jezioro. Piękne zjawisko, nie ma co. Sam Takeshi zaś stał się poważny, jego rysy się ściągnęły, a wzrok przypominał ten z Hyuo. Dziwna reakcja na jej ciepłe, być może nawet szczere spojrzenie.
-Nigdy... przenigdy... nie porównuj mnie do piratów. Zapamiętaj to sobie gdzieś tam, w swojej małej główce na zawsze. - jego głos był niższy, chociaż nie starał się, by tak brzmiał. Było to całkowicie naturalne, zakorzenione gdzieś w głowie. Groził jej? Zaraz jednak powrócił stary, dobry rybolud, który cieszył z radością wymalowaną na twarzy spojrzał na wybijające się spod warstwy śniegu kwiaty. -I jak to sobie nie zasłużyłem?! Bo co, bo śmierdzisz śledziem, to lepsza? Pfff - kilka kropelek śliny padło na jej płaszcz, a sam zainteresowany usiadł sobie na ziemi, gdzie nie było śniegu - po co miał sobie odmrozić piękne cztery litery? - W ogóle skąd taki pomysł? Czemu komuś z wielkiej kuwety zwanej także pustynią przyszło do głowy, by panować nad światem? Przecie komu to jest potrzebne do szczęścia? Same problemy, żadnych korzyści. Nie wiem, to jakieś motto innych takich jak Ty na rozbawienie towarzyszy? - odwrócił wzrok na bok, by nie patrzeć na Meguri. Udawał że niby to nie on powiedział i że w sumie to nie dotyczy jej tak wprost. W sumie to ją chciał trochę podrażnić, wsadzić jej palucha między żebra, jednak używając tylko słów. Mimo tego, że nie była jakoś szczególnie wyjątkowa, spektakularna, to jednak go zaciekawiła w jakiś dziwny zakręcony sposób.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Zapomniane jezioro
Podróżując z Midori droga przebiegała w spokojnie. Hikari podróżował znanymi mu trasami, może trochę dłuższymi, ale przecież był na wierzchowcu to co mu szkodzi? Przynajmniej trafi ostatecznie do celu. Nie był jednak sadystą i dawał konikowi odpocząć. Dało się wyczuć coś w powietrzu, zapach zbiornika wodnego. Znalezienie go zostało chłopaka celem, tam mógłby być kolejny przystanek. Do tej pory było całkiem nudno i niestety tak pozostanie, no poza wieczorem w karczmie zaliczonej po drodze. Parę głębszych sake od razy pozwala się wygadywać w karczmie ludziom. To się w nim zmieniło. Nie jest już aż taki nietowarzyski jak trzy może cztery lata temu. Mając na barku te wszystkie wydarzenia i coraz szersze relacje otworzył się na ludzi. Odnalezienie jeziora trochę zajęło, ale się udało. Widząc dwie osoby po drugiej stronie jeziora młodzieniec z Terumi postanowił się przywitać. Zeskoczył sprawnie z konia, którego szybko obwiązał liną dookoła drzewa tak, aby pozwolić mu napić się wody. Niech ma coś od życia o ile można tak powiedzieć. Gdy tylko był już wolny to zaczął się zbliżać w kierunku nieznajomych po wodzie najprostszą techniką w dziejach shinobi.
Na jezioro padały promienie słoneczne ukazując prawdziwe piękno tego miejsca. Można było się nim zachwycać nawet o takiej porze roku. Zima dawała się wszędzie w znaki dając wiele chłodu. Ze względu na odległość nie udało się usłyszeć rozmowy, a szkoda, bo mógłby dowiedzieć się czegoś ciekawego. Nie pozostało nic innego jak nadrabiać zaległości, ale problemem było jak to zacząć. Jakoś zazwyczaj to on był zaczepiany i nie musiał się nad tym zastanawiać. Tak właściwie widząc parę w takim zapomnianym miejscu przyszła mu jedna myśl do głowy. To mogła być randka. Nie chciał się nikomu narzucać.
- Przeszkadzam w czymś czy mógłbym się dołączyć?
Po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej jako człowiek dołączający się do rozmowy postanowił się przedstawić pierwszy. Przy odmowie... Wrócił by po prostu do swojego wierzchowca.
- Hikari Terumi z Yusetsu. Miło mi was poznać.
Na jezioro padały promienie słoneczne ukazując prawdziwe piękno tego miejsca. Można było się nim zachwycać nawet o takiej porze roku. Zima dawała się wszędzie w znaki dając wiele chłodu. Ze względu na odległość nie udało się usłyszeć rozmowy, a szkoda, bo mógłby dowiedzieć się czegoś ciekawego. Nie pozostało nic innego jak nadrabiać zaległości, ale problemem było jak to zacząć. Jakoś zazwyczaj to on był zaczepiany i nie musiał się nad tym zastanawiać. Tak właściwie widząc parę w takim zapomnianym miejscu przyszła mu jedna myśl do głowy. To mogła być randka. Nie chciał się nikomu narzucać.
- Przeszkadzam w czymś czy mógłbym się dołączyć?
Po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej jako człowiek dołączający się do rozmowy postanowił się przedstawić pierwszy. Przy odmowie... Wrócił by po prostu do swojego wierzchowca.
- Hikari Terumi z Yusetsu. Miło mi was poznać.
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Zapomniane jezioro
Napięcie jakie utworzyło się w momencie ostrych, grożących słów pirata, dało wyczuć się w okolicy. Mina kobiety w ciągu ułamku sekundy zmieniła się w kpiącą, zniesmaczona i bez krzty szacunku. Drobny podbródek uniósł się wyżej, a usta ugięły się pod ciężarem złości. Ton i groźba jaką postanowił wysnuć do niej mężczyzna rozwiały jej wszelkie problemy. Odraza powróciła, a spojrzenie spowił chłód zmieszany z czystą pogardą. Myśli krążyły w okół podjęcia się próby zabicia nazbyt odważnego mężczyzny. W głowie układał się plan, a kompletna ignorowanie tego co mówił dalej z pewnością musiało zasugerować mu w jakiej sytuacji aktualnie się znajdował. Jej piorunujące spojrzenie nie zelżało nawet na moment. Obserwowała pirata i kalkulowała wszelkie możliwości. Doskonale wiedziała co potrafi i czego może się spodziewać, to stawiało ją na dogodniejszej pozycji. Dodatkowo chciała zaatakować niczym pustynna żmija - niespodziewanie i szybko.
Przed impulsywną i niebezpieczną akcją jakiej zamierzała się podjąć uchronił ją zbliżający się kolejny podróżnik. Większość napięcia uszło, a powoli zaciskające się palce, rozluźniły. Mężczyzna zbliżał się przez tafle wody co świadczyło o jego naturze. Należał do grupy ludzi zdolnych manipulowaniem swoją chakrą. Co oczywiście czyniło go potencjalnym zagrożeniem. Zarówno Meguri jak i Takeshi powrócili z wojny i z resztą na takich wyglądali. Nie zdążyli oczyścić siebie i doprowadzić swoich ubrań do porządku. Obcy zaś mógłby należeć do grupy pościgowej, tropiącej niedobitki z wojny. Paranoiczna myśl szybko odnalazła swoje ujście jak tylko podróżnik wypowiedział pierwsze słowa.
Brudna, niedobyta od krwi buzia kobiety w pełni skierowała się na zbliżającego się na Hikari Terumi z Yusetsu. Jej niezbyt przyjemne spojrzenie oceniło mężczyznę, a na twarzy zagościł sztuczny uśmiech. - Meguri. Pustynna Amazonka. Mój towarzysz zaś jest... - Urwała posyłając kąsające spojrzenie Takeshiemu. Zwykle zachowywała się bardzo racjonalnie, mając w głowie trochę świadomości i konsekwencji niektórych czynów. Tym razem zaś, chciała dobitnie pokazać, że nie zamierza przyjmować gróźb i nie zamierza im się poddawać. Jeśli ktokolwiek myślał, że Amazonka z Atsui mogłaby przestraszyć się byle mężczyzny, to był w ogromnym błędzie. Biorąc pod uwagę termin - Pirat - ryzykowała dosyć dużo, ponieważ Ci nie byli zbyt mile widziani. Do tego mogli być tu wieszani za swoje występki, a Amazonka mogła być również posądzona za nieudowodniony, lecz przesądzony współudział. - Piratem. - Dokończyła pewnie, przerzucając swoje oschłe spojrzenie raz to na Takeshiego raz na Hikariego. Nie wiedziała czego może się spodziewać, lecz wiedziała, że w razie potrzeby wepchnie obu ich własne klingi po sam brzuch.
Przed impulsywną i niebezpieczną akcją jakiej zamierzała się podjąć uchronił ją zbliżający się kolejny podróżnik. Większość napięcia uszło, a powoli zaciskające się palce, rozluźniły. Mężczyzna zbliżał się przez tafle wody co świadczyło o jego naturze. Należał do grupy ludzi zdolnych manipulowaniem swoją chakrą. Co oczywiście czyniło go potencjalnym zagrożeniem. Zarówno Meguri jak i Takeshi powrócili z wojny i z resztą na takich wyglądali. Nie zdążyli oczyścić siebie i doprowadzić swoich ubrań do porządku. Obcy zaś mógłby należeć do grupy pościgowej, tropiącej niedobitki z wojny. Paranoiczna myśl szybko odnalazła swoje ujście jak tylko podróżnik wypowiedział pierwsze słowa.
Brudna, niedobyta od krwi buzia kobiety w pełni skierowała się na zbliżającego się na Hikari Terumi z Yusetsu. Jej niezbyt przyjemne spojrzenie oceniło mężczyznę, a na twarzy zagościł sztuczny uśmiech. - Meguri. Pustynna Amazonka. Mój towarzysz zaś jest... - Urwała posyłając kąsające spojrzenie Takeshiemu. Zwykle zachowywała się bardzo racjonalnie, mając w głowie trochę świadomości i konsekwencji niektórych czynów. Tym razem zaś, chciała dobitnie pokazać, że nie zamierza przyjmować gróźb i nie zamierza im się poddawać. Jeśli ktokolwiek myślał, że Amazonka z Atsui mogłaby przestraszyć się byle mężczyzny, to był w ogromnym błędzie. Biorąc pod uwagę termin - Pirat - ryzykowała dosyć dużo, ponieważ Ci nie byli zbyt mile widziani. Do tego mogli być tu wieszani za swoje występki, a Amazonka mogła być również posądzona za nieudowodniony, lecz przesądzony współudział. - Piratem. - Dokończyła pewnie, przerzucając swoje oschłe spojrzenie raz to na Takeshiego raz na Hikariego. Nie wiedziała czego może się spodziewać, lecz wiedziała, że w razie potrzeby wepchnie obu ich własne klingi po sam brzuch.
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Pojawił się ktoś nowy - ktoś, niewiadomy, nieznany. W ogóle jakim cudem się tu znalazł i to jeszcze z koniem?! W głowie rybiaka szalało w głowie, bo nie miał bladego pojęcia czy ta osoba się w ogóle zgubiła, czy może jednak nie do końca udało im się uciec z Hyuo i ktoś jednak ciągle ich ściga. Tylko z jakiej paki tak po prostu się przedstawił i z miejsca był miły i przyjemny. Skąd go przywiało? Mówi że z Yusetsu, ale cholera go tak naprawdę wiedziała. Wyglądali jak wypluci psu z gardła - zziębnięci, przemoczeni, mokrzy, miejscami pewnie jeszcze można było widać trochę krwi, chociaż podczas podróży postarał się wszystko zmyć, więc skąd to zaniedbanie?
Jego towarzyszka zaś postanowiła się przedstawić. Spojrzał na nią mrużąc oczy. To ten się produkuje, uratował jej życie i jedyne na co - jak to ujęła - sobie zasłużył to poznanie imienia. No i może tego irracjonalnego celu. Teoretycznie rzecz biorąc może powinien się po prostu przedstawić i to wystarczyło? Przecież przez to świat byłby tak prosty, tak mało skomplikowany! Przedstawić się, przywitać. Wróć do nas, bo za długo już - rzucił do niego wewnętrzny głos, a on zamrugał spoglądając to na jedno, to na drugie. Potem zaś usłyszał słowa Amazonki i posłał jej gniewne spojrzenie. Ty idiotko, przecież ten gość może ścigać przestępców i jeszcze w imię jakiegoś wyższego, wyimaginowanego prawa wyrżnie nas w pień. - pokręcił głową i spojrzał na przybysza z opuszczonymi ramionami nie mając już nadziei dla tej dziewuchy.
-Yarrr, taki ze mnie pirat, że statku nawet nie ma. - wzruszył ramionami -Nie wierz we wszystko co mówi ta mieszkanka największej na świecie kuwety. Tam ludziom w głowach się przestawia. Kto się osiedla tam, gdzie nic nie wyrośnie? - spojrzał na nią jak na upośledzonego karła. Ciężko było to inaczej nazwać - takie pomieszanie litości i wyśmiania. Jeżeli widzi się takie coś po raz pierwszy w życiu - to zawsze to wygląda tak samo. Tak więc stał blisko Megurki, na stawie unosił się jakiś Hikari no i fajnie no i cześć. Rybolud podrapał się po nosie zastanawiając się jak ten ktoś się tu znalazł. Byli bezpieczni? Raczej czy on był bezpieczny, bo mogła właśnie mu zrobić duże kuku wystawiając go na opinię. Nie walczyła z nim, to w skrócie znaczyło, że była wspólniczką. Towarzysz hehe.
-Skąd żeś się tu wziął? Nie to żebym coś miał do tego, chociaż twój koń wygląda całkiem smakowicie, ale w sumie Yusetsu to raczej kawał drogi stąd. Morzem to nawet się nie dostaniesz tutaj w prostej drodze, więc lądem trzeba jeszcze podróżować... fe. - skoro nie mógł pogadać z tą niepełnosprytną dziewczyną. Czego mógł się po nim spodziewać? Dobre pytanie, ale to chodzenie po wodzie nie oznaczało niczego dobrego... Jedna wojna się skończyła, kiedy nadejdzie druga?
Jego towarzyszka zaś postanowiła się przedstawić. Spojrzał na nią mrużąc oczy. To ten się produkuje, uratował jej życie i jedyne na co - jak to ujęła - sobie zasłużył to poznanie imienia. No i może tego irracjonalnego celu. Teoretycznie rzecz biorąc może powinien się po prostu przedstawić i to wystarczyło? Przecież przez to świat byłby tak prosty, tak mało skomplikowany! Przedstawić się, przywitać. Wróć do nas, bo za długo już - rzucił do niego wewnętrzny głos, a on zamrugał spoglądając to na jedno, to na drugie. Potem zaś usłyszał słowa Amazonki i posłał jej gniewne spojrzenie. Ty idiotko, przecież ten gość może ścigać przestępców i jeszcze w imię jakiegoś wyższego, wyimaginowanego prawa wyrżnie nas w pień. - pokręcił głową i spojrzał na przybysza z opuszczonymi ramionami nie mając już nadziei dla tej dziewuchy.
-Yarrr, taki ze mnie pirat, że statku nawet nie ma. - wzruszył ramionami -Nie wierz we wszystko co mówi ta mieszkanka największej na świecie kuwety. Tam ludziom w głowach się przestawia. Kto się osiedla tam, gdzie nic nie wyrośnie? - spojrzał na nią jak na upośledzonego karła. Ciężko było to inaczej nazwać - takie pomieszanie litości i wyśmiania. Jeżeli widzi się takie coś po raz pierwszy w życiu - to zawsze to wygląda tak samo. Tak więc stał blisko Megurki, na stawie unosił się jakiś Hikari no i fajnie no i cześć. Rybolud podrapał się po nosie zastanawiając się jak ten ktoś się tu znalazł. Byli bezpieczni? Raczej czy on był bezpieczny, bo mogła właśnie mu zrobić duże kuku wystawiając go na opinię. Nie walczyła z nim, to w skrócie znaczyło, że była wspólniczką. Towarzysz hehe.
-Skąd żeś się tu wziął? Nie to żebym coś miał do tego, chociaż twój koń wygląda całkiem smakowicie, ale w sumie Yusetsu to raczej kawał drogi stąd. Morzem to nawet się nie dostaniesz tutaj w prostej drodze, więc lądem trzeba jeszcze podróżować... fe. - skoro nie mógł pogadać z tą niepełnosprytną dziewczyną. Czego mógł się po nim spodziewać? Dobre pytanie, ale to chodzenie po wodzie nie oznaczało niczego dobrego... Jedna wojna się skończyła, kiedy nadejdzie druga?
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Zapomniane jezioro
Podchodząc coraz bliżej mógł zobaczyć dokładniej dwójkę tutaj będącą. Był zaskoczony ich wyglądem, zupełnie jakby wrócili z wojny. Czyli plotki były prawdziwe mówiące o walkach na wyspach. Nie wiele wiedział o tamtych rejonach mimo wszystko, nigdy tam nie był ani nie interesował się krainą mrozu do tej pory. Może kiedyś będzie miał okazję się wybrać, ale obecnie to za daleko. Ogólnie to miał spore szczęście. Nawet nie dotarł do Ryuzaku i o ile dobrze wszystko ocenił byli oni uczestnikami wojny. Pasowałoby to wszystko czasowo. Wyruszył w podróż, bo chciał się o niej czegoś dowiedzieć. Krew na ich ubraniach oraz oznaki walki... Nie za bardzo poleciał z fantazją. Pewnie po prostu mieli jakąś niebezpieczną walkę, ale to sprawiło iż musiał uważać. Jak mógł się spodziewać to samo było też z drugiej strony. Nie znali się kompletnie, a mimo to nie był nieproszonym gościem. Przynajmniej na razie. Po chwili dowiedział się z kim ma do czynienia. Więc to była Meguri pustynna amazonka z towarzyszącym jej... Piratem. Hikari lekko podniósł brew ze zdziwienia, bo nigdy żadnego nie spotkał i nie spodziewał się. W sumie późniejszy sposób mówienia tylko to potwierdzał. Nie przedstawił się, ale za to zbulwersował na takie nazwanie. Nawet nie lubił podróżować lądem. Zdecydowanie ta profesja do niego pasowała i chłopak tak go sobie zapamiętał. W sumie nie poznał innego imienia nie?
- Jechałem do Ryuzaku i odnajdując jezioro postanowiłem zrobić chwilę przerwy. Biedak by się zamęczył przez tą podróż.
Wskazał przez chwilę na konia za sobą kciukiem przez ramię. Lekko mu współczuł, że musi pokonać tyle trasy akurat z nim, bo miał mało przerw. Mimo stabilności jako takiej w wiosce na ten moment nie chciał jej opuszczać na długo. Kto wie co się wydarzy, wojna tam może wybuchnąć w każdej chwili. Tylko na o wiele mniejszą skalę.
- Będąc szczery to niedawno usłyszałem o wojnie na Hyuo i chciałem się czegoś o niej dowiedzieć. Nigdzie nie znajdę lepszych informacji niżeli w Ryuzaku. Miasto kupieckie najbliższe morzu będzie pełne nowinek, a przynajmniej na to właśnie liczę.
Wszystko mogło się przydać w niedługim czasie. Możliwe, że w najgorszym wypadku będzie musiał opowiedzieć się po którejś stronie konfliktu i wolałby być gotowy. Podświadomie dopuszczał do siebie tą myśl, chociaż nienawidził jej z głębi serca. Nie może do tego dopuścić w żadnym wypadku. Po chwili opowiedzenia swoich powodów postanowił zadać ponowne pytanie w drugą stronę. Ktoś z pustyni tutaj i pirat to niecodzienne połączenie wraz z tymi wszelakimi ozdobieniami w postaci krwi. W sumie kto wie w mieście kupieckim mogą mieszkać ludzie z całego świata, on sam chwilę spędził w Ryuzaku przed pójściem na mur.
- A was co sprowadza w takie zapomniane miejsce? I to dość dosłownie, bo wokół już dłuższy czas nie widziałem żywej duszy.
- Jechałem do Ryuzaku i odnajdując jezioro postanowiłem zrobić chwilę przerwy. Biedak by się zamęczył przez tą podróż.
Wskazał przez chwilę na konia za sobą kciukiem przez ramię. Lekko mu współczuł, że musi pokonać tyle trasy akurat z nim, bo miał mało przerw. Mimo stabilności jako takiej w wiosce na ten moment nie chciał jej opuszczać na długo. Kto wie co się wydarzy, wojna tam może wybuchnąć w każdej chwili. Tylko na o wiele mniejszą skalę.
- Będąc szczery to niedawno usłyszałem o wojnie na Hyuo i chciałem się czegoś o niej dowiedzieć. Nigdzie nie znajdę lepszych informacji niżeli w Ryuzaku. Miasto kupieckie najbliższe morzu będzie pełne nowinek, a przynajmniej na to właśnie liczę.
Wszystko mogło się przydać w niedługim czasie. Możliwe, że w najgorszym wypadku będzie musiał opowiedzieć się po którejś stronie konfliktu i wolałby być gotowy. Podświadomie dopuszczał do siebie tą myśl, chociaż nienawidził jej z głębi serca. Nie może do tego dopuścić w żadnym wypadku. Po chwili opowiedzenia swoich powodów postanowił zadać ponowne pytanie w drugą stronę. Ktoś z pustyni tutaj i pirat to niecodzienne połączenie wraz z tymi wszelakimi ozdobieniami w postaci krwi. W sumie kto wie w mieście kupieckim mogą mieszkać ludzie z całego świata, on sam chwilę spędził w Ryuzaku przed pójściem na mur.
- A was co sprowadza w takie zapomniane miejsce? I to dość dosłownie, bo wokół już dłuższy czas nie widziałem żywej duszy.
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Zapomniane jezioro
Uniesiona brew - czyżby zdziwienie świadczące o słowach tej wariatki? Gdyby mógł to by zdzielił ją w tej chwili, ale po pierwsze to nie ładnie, po drugie nie przy kimś. Odchrząknął tylko kierując wzrok na dziewczynę i dając jej do myślenia. Jeżeli nie przestanie tyle paplać, to jeszcze tamten coś sobie ubzdura i zacznie się robić nieprzyjemnie. Sam Takeshi zaś wzruszył tylko ramionami nie mając w sumie co dodać, bo to co miał, to powiedział odnośnie swojej domniemanej "profesji" z życia na morzu.
-Do Ryuzaku? No to w sumie daleko nie zboczyłeś, witamy w tym przepięknym jak okiem sięgnąć kraju! No może nie aż tak, ale nie jest tak źle jakby można było się spodziewać. - rybolud spojrzał na konia i pomachał do niego. Biedne zwierzę, nawet nie zostało zaproszone na imprezkę i teraz stało w bezpiecznej odległości. Gdzieś tam, daleko, z dala od ludzi i ewentualnej możliwości wyżebrania chociaż małej ilości jedzenia - Piękny zwierzak, nie ma co - kiwnął głową i usłyszał o wojnie na wyspie. Przeszedł go lekki, niezauważalny dreszcz i westchnął kręcąc głową.
-Niby nie, chociaż nie minęło aż tyle żeby wiedzieć coś więcej na ten temat... Pewnie już niedługo rozniesie się to wszędzie, handlarze lubią gadać, tego nie da się zaprzeczyć. - wystawił język na Hikariego. Jego rozmówca mówił powoli szarpiąc za odpowiednie struny i pewnie domyślając się o co chodzi. Czy było sens dalsze ukrywanie przed nim tego, kim są i co tu robią? Pewnie jego nowa znajoma od razu by wszystko powiedziała i dopiero chwilę potem zdałaby sobie z tego sprawę, ale obecnie odeszła na bok zostawiając ich dwójkę. Chwila ciszy, spokoju, rybiak odprężył się i podrapał palcem po nosie.
-Z resztą... jeżeli chcesz dołączyć do tej zabawy to przybywasz trochę za późno. Trzeba było jednak trochę popędzić tego konika, albo chociaż zmieniać go na kogoś innego. A tu chociaż spokój, jest woda, to pewnie i zwierzaki, można coś zjeść i dać sobie chwilę odpoczynku. Jakbyś uprzedził przywieźlibyśmy Ci pamiątki z wysp, no ale sam rozumiesz... czas gonił - wzruszył ramionami i usiadł sobie wygodnie na skraju jeziora. Jego twarz jednak nie wyrażała zbyt wiele. Rzucił ot tak, może nawet nie wspominał o wojnie, może mówił o czymś innym. Gorące wyspy z jeszcze gorętszymi dziewczynami, z której to porwał jedną z nich? Możliwości było wiele, ale ta jedna była zdecydowanie najbardziej prawdopodobna. Wojna się zakończyła, ale wynik nie był wiadomy. Takeshi brodził ręką w wodzie to w lewo, to w prawo. Zastanawiał się ile jeszcze jego rozmówca będzie stał na jej tafli. Nie nudziło mu się to? Ziemia jednak była wygodniejsza i przynajmniej nie mroziło w dupsko. Niby zima, ale na szczęście powoli dobiegała końca i może w końcu zrobi się ciepło i przyjemnie. Spojrzał jak koliste tafle rozchodzą się po zbiorniku i w taki oto sposób mówił dalej.
-Wszystko się kiedyś kończy, w końcu wszystko musi się kiedyś zacząć od nowa. I tak to sobie wszystko trwa i trwa i trwa... aż puff nagle bum i dzieje się całkowicie inaczej niż myślisz! I w taki oto sposób trochę zgłodniałem... masz coś? - podniósł wzrok na Hikariego licząc że coś ma, bo szukać teraz nie za bardzo miał w planach, może jakieś rybki tutaj i są, ale do zimnej wody wolał wskoczyć dopiero, jak będzie pilna potrzeba.
-Do Ryuzaku? No to w sumie daleko nie zboczyłeś, witamy w tym przepięknym jak okiem sięgnąć kraju! No może nie aż tak, ale nie jest tak źle jakby można było się spodziewać. - rybolud spojrzał na konia i pomachał do niego. Biedne zwierzę, nawet nie zostało zaproszone na imprezkę i teraz stało w bezpiecznej odległości. Gdzieś tam, daleko, z dala od ludzi i ewentualnej możliwości wyżebrania chociaż małej ilości jedzenia - Piękny zwierzak, nie ma co - kiwnął głową i usłyszał o wojnie na wyspie. Przeszedł go lekki, niezauważalny dreszcz i westchnął kręcąc głową.
-Niby nie, chociaż nie minęło aż tyle żeby wiedzieć coś więcej na ten temat... Pewnie już niedługo rozniesie się to wszędzie, handlarze lubią gadać, tego nie da się zaprzeczyć. - wystawił język na Hikariego. Jego rozmówca mówił powoli szarpiąc za odpowiednie struny i pewnie domyślając się o co chodzi. Czy było sens dalsze ukrywanie przed nim tego, kim są i co tu robią? Pewnie jego nowa znajoma od razu by wszystko powiedziała i dopiero chwilę potem zdałaby sobie z tego sprawę, ale obecnie odeszła na bok zostawiając ich dwójkę. Chwila ciszy, spokoju, rybiak odprężył się i podrapał palcem po nosie.
-Z resztą... jeżeli chcesz dołączyć do tej zabawy to przybywasz trochę za późno. Trzeba było jednak trochę popędzić tego konika, albo chociaż zmieniać go na kogoś innego. A tu chociaż spokój, jest woda, to pewnie i zwierzaki, można coś zjeść i dać sobie chwilę odpoczynku. Jakbyś uprzedził przywieźlibyśmy Ci pamiątki z wysp, no ale sam rozumiesz... czas gonił - wzruszył ramionami i usiadł sobie wygodnie na skraju jeziora. Jego twarz jednak nie wyrażała zbyt wiele. Rzucił ot tak, może nawet nie wspominał o wojnie, może mówił o czymś innym. Gorące wyspy z jeszcze gorętszymi dziewczynami, z której to porwał jedną z nich? Możliwości było wiele, ale ta jedna była zdecydowanie najbardziej prawdopodobna. Wojna się zakończyła, ale wynik nie był wiadomy. Takeshi brodził ręką w wodzie to w lewo, to w prawo. Zastanawiał się ile jeszcze jego rozmówca będzie stał na jej tafli. Nie nudziło mu się to? Ziemia jednak była wygodniejsza i przynajmniej nie mroziło w dupsko. Niby zima, ale na szczęście powoli dobiegała końca i może w końcu zrobi się ciepło i przyjemnie. Spojrzał jak koliste tafle rozchodzą się po zbiorniku i w taki oto sposób mówił dalej.
-Wszystko się kiedyś kończy, w końcu wszystko musi się kiedyś zacząć od nowa. I tak to sobie wszystko trwa i trwa i trwa... aż puff nagle bum i dzieje się całkowicie inaczej niż myślisz! I w taki oto sposób trochę zgłodniałem... masz coś? - podniósł wzrok na Hikariego licząc że coś ma, bo szukać teraz nie za bardzo miał w planach, może jakieś rybki tutaj i są, ale do zimnej wody wolał wskoczyć dopiero, jak będzie pilna potrzeba.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Zapomniane jezioro
Musiał przyznać, że pirat był całkiem rozmownym i zabawnym człowiekiem. Pomachanie do konia jak i zwrócenie na niego uwagi ewidentnie wskazywało na te dwie kwestie. To dobrze, nawet bardzo. Podróż tutaj samemu się nudziła, no nocą w karczmie popił trochę sake jak i pogadał z ludźmi, ale resztę dwóch dni spędził na ciągłym przemieszczaniu się. Dawno nie ruszał się z wioski i okolic, odzwyczaił się trochę od tego. Musi robić więcej wszelakich podróży po świecie, aby się nie zasiedzieć.
- Wolę jakoś wietrzne równiny, jeśli nie byłeś zajrzyj do Yogan-Ryu, całkiem malowniczy jest tam widok.
Hikari odwrócił się, aby tak samo jak jego rozmówca, spojrzeć na swojego towarzysza i jednocześnie wierzchowca. Musiał przyznać, że dobrze mu posłużył do tej pory. W żaden sposób nie narzekał, chociaż był cały czas dobrze traktowany. Szkoda, że będą musieli się wkrótce rozstać. Po dotarciu do Ryuzaku musi zostawić go w stajni i pewnie już więcej się nie zobaczą, ale nie dane było o tym długo myśleć chłopakowi. Jego bezimienny towarzysz po westchnięciu zaczął pewną gierkę słowną. Nie było w tym dosłownego przekazu, ale te słowa z wystawionym językiem nie były przypadkiem w żadnym stopniu. Kolejne wypowiedziane zdania po chwili ciszy tylko potwierdziły to co młody Terumi myślał. Może zaoszczędzi sobie dalszego trudu w wyprawie i zawróci do siebie. Jak dobrze pójdzie i dowie się tego co chce. Jeżeli ma zamiar coś zrobić w szczepie, zmienić go i połączyć musi też istnieć w polityce, a przynajmniej wiedzieć co się dzieje na świecie. W tym wszystkim nie zauważył nawet kiedy Meguri odeszła od nich.
- Nie trafiłeś. Nie chcę ani pamiątek, ani zabawiać się na tym wielkim przyjęciu. Po prostu chciałem na własne uszy z najwiarygodniejszych źródeł usłyszeć co się tam wydarzyło i jakie to ma konsekwencje na wyspach. Yusetsu jest trochę zbyt dalekim punktem na mapie do takich rzeczy, ale tutaj chyba dobrze trafiłem. Skoroś taki pomocny, to w tym akurat chyba możesz.
Po tym napadł Hikariego atak śmiechu. No może, nie tak, że atak, trochę przesadzam, ale rozbawiło to w jaki sposób pirat powiedział, że zgłodniał. Pierwszy raz w życiu spotkał się, aby ktoś mówił aż tak bardzo na około tak prostą rzecz. Na prawdę może być z niego interesujący towarzysz, nawet jak nie w walce to jako dusza towarzystwa. Akurat znajomych chłopakowi trochę brakowało.
- Mam co nieco, zrobiłem trochę większy zapas w karczmie i nawet wziąłem małe co nieco do zwilżenia języka jak będziesz opowiadać, a ja słuchać. Co ty na to?
- Wolę jakoś wietrzne równiny, jeśli nie byłeś zajrzyj do Yogan-Ryu, całkiem malowniczy jest tam widok.
Hikari odwrócił się, aby tak samo jak jego rozmówca, spojrzeć na swojego towarzysza i jednocześnie wierzchowca. Musiał przyznać, że dobrze mu posłużył do tej pory. W żaden sposób nie narzekał, chociaż był cały czas dobrze traktowany. Szkoda, że będą musieli się wkrótce rozstać. Po dotarciu do Ryuzaku musi zostawić go w stajni i pewnie już więcej się nie zobaczą, ale nie dane było o tym długo myśleć chłopakowi. Jego bezimienny towarzysz po westchnięciu zaczął pewną gierkę słowną. Nie było w tym dosłownego przekazu, ale te słowa z wystawionym językiem nie były przypadkiem w żadnym stopniu. Kolejne wypowiedziane zdania po chwili ciszy tylko potwierdziły to co młody Terumi myślał. Może zaoszczędzi sobie dalszego trudu w wyprawie i zawróci do siebie. Jak dobrze pójdzie i dowie się tego co chce. Jeżeli ma zamiar coś zrobić w szczepie, zmienić go i połączyć musi też istnieć w polityce, a przynajmniej wiedzieć co się dzieje na świecie. W tym wszystkim nie zauważył nawet kiedy Meguri odeszła od nich.
- Nie trafiłeś. Nie chcę ani pamiątek, ani zabawiać się na tym wielkim przyjęciu. Po prostu chciałem na własne uszy z najwiarygodniejszych źródeł usłyszeć co się tam wydarzyło i jakie to ma konsekwencje na wyspach. Yusetsu jest trochę zbyt dalekim punktem na mapie do takich rzeczy, ale tutaj chyba dobrze trafiłem. Skoroś taki pomocny, to w tym akurat chyba możesz.
Po tym napadł Hikariego atak śmiechu. No może, nie tak, że atak, trochę przesadzam, ale rozbawiło to w jaki sposób pirat powiedział, że zgłodniał. Pierwszy raz w życiu spotkał się, aby ktoś mówił aż tak bardzo na około tak prostą rzecz. Na prawdę może być z niego interesujący towarzysz, nawet jak nie w walce to jako dusza towarzystwa. Akurat znajomych chłopakowi trochę brakowało.
- Mam co nieco, zrobiłem trochę większy zapas w karczmie i nawet wziąłem małe co nieco do zwilżenia języka jak będziesz opowiadać, a ja słuchać. Co ty na to?
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Zapomniane jezioro
-Skorzystam, jeżeli mnie tam kiedyś nogi poniosą. Przyznam szczerze, że nigdy mnie tam nie było, ale skoro tak polecasz to może kiedyś... - pokręcił głową rozważając takową opcję. Podróżowanie po świecie było ciekawe, a jeszcze ciekawsze było spotykanie ludzi należących do poszczególnych prowincji. Każdy wyrażał sobą coś innego, miał w sobie taki dziwny pierwiastek, który dla właściciela stanowił coś naturalnego, jak kokosy, które nie są brązowe przy zbieraniu i otacza j jeszcze skórka. Kto by pomyślał! Świat był jak kokos... Dziwił się tylko gdzie podziewała się jego towarzyszka, ale skoro miała potrzebę połażenia sobie po okolicy, to czemu miał jej w tym przeszkadzać? Hikari zaś nie chciał żadnych pamiątek. No i w sumie dobrze, bo jakby nie patrzeć nie miał ich za dużo prócz pewnie paru miejsc, które zabliźnią się nie ładnie. Walka to jednak ciężki kawałek chleba, może by tak zabrać się za zbieranie kokosów? Palmy, morze, dziewczyny w bikini? Otrząsnął się, bo wysłuchał do końca słów towarzysza rozmowy. A dokładniej rzecz biorąc jego napadu śmiechu, który cóż... był dziwny? Może to właśnie jak z tym kokosem - u niego to normalne.
-Słuchaj, taki układ mi jak najbardziej pasuje! Chociaż nigdy nie jadłem z człowiekiem, który stoi na wodzie... Może powinieneś założyć jakąś swoją grupę? Słyszałem że rybacy szukają lidera, a jak chodzi po wodzie i ma przy sobie wino to już w ogóle! Panie, na rękach będą Cię nosić i może to potrwa kilka tysięcy lat! O ile dożyjesz - wzruszył ramionami i uśmiechnął się pod nosem. Możliwość darmowego żarcia, a tym bardziej picia nigdy nie była złym pomysłem! Skoro obydwoje będą jeść to samo, to nie ma bata, żeby się zatruł. Tak, chodziło mu to po głowie przez chwilę, bo przecież hej... wszystko się mogło wydarzyć, co nie? Ale jeżeli ten facet chciał coś zrobić, to mógł to zrobić o wiele wcześniej niż po tym jak pokazał swojego kunia i zaoferował się z jedzeniem. Rybolud poklepał ziemię obok siebie i podrapał się paluchem po czubku nosa.
-Siądnij sobie, tylko najpierw weź wszystko! - bo pewnie większość miał na wspomnianym wierzchowcu, a nie nosił przy sobie całego zestawu małego karczmarza. Zacierał już rączki myśląc co takiego przyjdzie mu do jedzenia i prawie ślina mu ciekła ALE! ale jeszcze się wstrzymywał i zachowywał się jak na śledzia przystało.
-Niby smutna ta historia będzie, aczkolwiek jedno po prostu brzmi genialnie! Wyobraź sobie obietnicę amnestii wszystkim pokonanym, gdy chwilę wcześniej wyrzynali ich w pień! No pikna sprawa - zaniósł się śmiechem i klapnął w taflę wody, po której przeszły zaburzone fale. Nadal go to bawiło w jaki sposób broniący się chcieli to rozwiązać. Nie znał niestety nikogo kto by w ogóle został na wyspach i skorzystał z tej okazji. Wtedy chociaż mógłby sobie porównać czy to było zgodne z prawdą, czy po prostu Yuki chcieli mieć łatwiejszy cel. Kto by to wiedział...
-Słuchaj, taki układ mi jak najbardziej pasuje! Chociaż nigdy nie jadłem z człowiekiem, który stoi na wodzie... Może powinieneś założyć jakąś swoją grupę? Słyszałem że rybacy szukają lidera, a jak chodzi po wodzie i ma przy sobie wino to już w ogóle! Panie, na rękach będą Cię nosić i może to potrwa kilka tysięcy lat! O ile dożyjesz - wzruszył ramionami i uśmiechnął się pod nosem. Możliwość darmowego żarcia, a tym bardziej picia nigdy nie była złym pomysłem! Skoro obydwoje będą jeść to samo, to nie ma bata, żeby się zatruł. Tak, chodziło mu to po głowie przez chwilę, bo przecież hej... wszystko się mogło wydarzyć, co nie? Ale jeżeli ten facet chciał coś zrobić, to mógł to zrobić o wiele wcześniej niż po tym jak pokazał swojego kunia i zaoferował się z jedzeniem. Rybolud poklepał ziemię obok siebie i podrapał się paluchem po czubku nosa.
-Siądnij sobie, tylko najpierw weź wszystko! - bo pewnie większość miał na wspomnianym wierzchowcu, a nie nosił przy sobie całego zestawu małego karczmarza. Zacierał już rączki myśląc co takiego przyjdzie mu do jedzenia i prawie ślina mu ciekła ALE! ale jeszcze się wstrzymywał i zachowywał się jak na śledzia przystało.
-Niby smutna ta historia będzie, aczkolwiek jedno po prostu brzmi genialnie! Wyobraź sobie obietnicę amnestii wszystkim pokonanym, gdy chwilę wcześniej wyrzynali ich w pień! No pikna sprawa - zaniósł się śmiechem i klapnął w taflę wody, po której przeszły zaburzone fale. Nadal go to bawiło w jaki sposób broniący się chcieli to rozwiązać. Nie znał niestety nikogo kto by w ogóle został na wyspach i skorzystał z tej okazji. Wtedy chociaż mógłby sobie porównać czy to było zgodne z prawdą, czy po prostu Yuki chcieli mieć łatwiejszy cel. Kto by to wiedział...
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Zapomniane jezioro
Czyżby chodzenie po wodzie było czymś naprawdę tak dziwnym? Od razu takie coś odrzucił, przecież jest to podstawowa zdolność każdego shinobiego wraz z spacerkiem po budynkach. Technika o której nawet nie trzeba myśleć. Nie ma takiej wioski, która by nie słyszała o wojownikach używających chakry, więc szybko uznał to za żart. Dodatkowo ta umiejętność nie stanowiła żadnego zaskoczenia od początku. Postanowił sobie odbić piłeczkę w drugą stronę.
- Dobry plan, ale tylko dla pirata, aby dożył emerytury. Posadę lidera odpuszczę więc możesz się cieszyć, w końcu masz szansę, możesz próbować.
W trakcie mówienia rozłożył ręce na boki z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Temat zapewne jak każdy inny zaraz poszedł w zapomnienie, tym bardziej, że młody Terumi miał co robić. Pójść do wierzchowca i wyciągnąć z torby posiłek. Nie było to nic nadzwyczajnego, od tyle, że parę kawałków kurczaka i chleb. Nie potrzebował wcale do tego zachęty swojego rozmówcy, a i tak ją dostał. Parę konkretnych informacji na temat zakończenia wojny. Obietnica amnestii? Cóż osobiście sam pewnie podobnie by robił, o ile to nie wrogowie zaczynali. W takim wypadku to powątpiewał, aby miał taką litość, zresztą... Na wojnie w Atsui bawiła go śmierć winnych całego konfliktu Kaguya.
- Brzmi trochę jak jakaś bajka. Zaraz wrócę to opowiesz mi więcej, zanim przyniosę coś na ząb zrób użytek z swojego miecza i załatw trochę drewna. Zrobi się ognisko.
Po swoich słowach Hikari oddalił się do konia. Jak to miał w zwyczaju przywitał się z zwierzęciem kładąc mu dłoń na grzbiecie i chwilkę głaszcząc. Zajrzał do torby zamocowanej u jego boku i upewniając się, że zawiera ona wszystko co będzie mu potrzebne odpiął ją i niosąc w prawej ręce zaczął wracać do nieznajomego przyglądając się czy kopsnął to o co go prosił. Niech sobie przypadkiem nie pomyśli, że wszystko zostanie mu przygotowane pod nos, bo co to to nie. Za dobrze by w życiu było.
- Yakitori z pieczywem i parę głębszych sake do tego na nawilżenie języka.
- Dobry plan, ale tylko dla pirata, aby dożył emerytury. Posadę lidera odpuszczę więc możesz się cieszyć, w końcu masz szansę, możesz próbować.
W trakcie mówienia rozłożył ręce na boki z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Temat zapewne jak każdy inny zaraz poszedł w zapomnienie, tym bardziej, że młody Terumi miał co robić. Pójść do wierzchowca i wyciągnąć z torby posiłek. Nie było to nic nadzwyczajnego, od tyle, że parę kawałków kurczaka i chleb. Nie potrzebował wcale do tego zachęty swojego rozmówcy, a i tak ją dostał. Parę konkretnych informacji na temat zakończenia wojny. Obietnica amnestii? Cóż osobiście sam pewnie podobnie by robił, o ile to nie wrogowie zaczynali. W takim wypadku to powątpiewał, aby miał taką litość, zresztą... Na wojnie w Atsui bawiła go śmierć winnych całego konfliktu Kaguya.
- Brzmi trochę jak jakaś bajka. Zaraz wrócę to opowiesz mi więcej, zanim przyniosę coś na ząb zrób użytek z swojego miecza i załatw trochę drewna. Zrobi się ognisko.
Po swoich słowach Hikari oddalił się do konia. Jak to miał w zwyczaju przywitał się z zwierzęciem kładąc mu dłoń na grzbiecie i chwilkę głaszcząc. Zajrzał do torby zamocowanej u jego boku i upewniając się, że zawiera ona wszystko co będzie mu potrzebne odpiął ją i niosąc w prawej ręce zaczął wracać do nieznajomego przyglądając się czy kopsnął to o co go prosił. Niech sobie przypadkiem nie pomyśli, że wszystko zostanie mu przygotowane pod nos, bo co to to nie. Za dobrze by w życiu było.
- Yakitori z pieczywem i parę głębszych sake do tego na nawilżenie języka.
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Zapomniane jezioro
-No no, z tym piratem to nasza kochana towarzyszka przesadziła... człowiek na statkach pracował to od razu go tak wyzywają. Niektórzy splunęliby Ci właśnie pod nogi i przeklęli Twoją rodzinę trzy pokolenia wstecz za takie słowa, ale że nie jesteś zorientowany to Ci wybaczę ten jeden raz. - nie czuł do niego urazy, niepoinformowany był i do tego pewnie jeszcze z Łodzi. Bajka to było dobre słowo na określenie niedawnej wojny. Przyjemna opowieść o żołnierzach kroczących w pełnym rynsztunku aż starli się z cóż... wiadomo. Usłyszał jednak coś dziwnego...
-Miecza? Ciąć mieczem drewno? Czyś ty oszalał? - wytrzeszczał gały na Hikariego jak na niespełnego rozumu. Wykorzystywać dobrą stal do cięcia drewna na opał... Takeshi pokręcił głową i chyba zastanawiał się nad stanem umysłowym swojego rozmówcy. Podniósł się jednak i zaczął zbierać drewno cóż... suche. Mało tu śniegu było, jeżeli w ogóle, w końcu był to przełom zimy więc okolica już bardziej przypominała tą fajniejszą porę roku. No chyba że dla alergików, dla nich nie. W każdym razie zbierał drewno i zbierał je w kupkę tuż obok jeziora, co by łatwiej było potem je zgasić. W tym czasie zdążył wrócić już Hikari z wspomnianym jedzeniem i dodatkiem w postaci alkoholu. Rybolud uśmiechnął się i potaknął na niego czując przypływ dobrego humoru.
-Trochę tego jest, ale nie za wiele. No i nie mam ładnego krzesiwa, ostatnie zgubiłem gdzieś na stateczku i nie mogę go do tej pory znaleźć... Ale hej, jakoś sobie damy radę! - rozejrzał się po pobliżu szukając kamieni. W okolicy jeziora powinno ich trochę być, ale jakoś rybiak nie mógł znaleźć nawet jednego odpowiedniego, który mógłby się nadać do rozpalenia ognia. Wzruszył ramionami i usiadł kawałek od ułożonej ładnie sterty drewna i wpatrywał się w nie chcąc rozpalić je wzrokiem, ale to jakoś nie chciało się podpalić. Westchnął ciężko i przeniósł wzrok na ostatnią nadzieję, czyli posiadającego chyba wszystko co potrzeba w podróży Hikariego. Patrząc po okolicy brakowało mu też jeszcze jednego elementu - Meguri. Ta polazła gdzieś, ulotniła się i nie było po niej śladu. Rybiak machnął ręką. Pewnie tak po prostu miało być, a skoro miała inne plany, to co jej było do tego. Było sake, było wspomniane jedzenie więc czego więcej trzeba! No może prócz ogniska.
-Miecza? Ciąć mieczem drewno? Czyś ty oszalał? - wytrzeszczał gały na Hikariego jak na niespełnego rozumu. Wykorzystywać dobrą stal do cięcia drewna na opał... Takeshi pokręcił głową i chyba zastanawiał się nad stanem umysłowym swojego rozmówcy. Podniósł się jednak i zaczął zbierać drewno cóż... suche. Mało tu śniegu było, jeżeli w ogóle, w końcu był to przełom zimy więc okolica już bardziej przypominała tą fajniejszą porę roku. No chyba że dla alergików, dla nich nie. W każdym razie zbierał drewno i zbierał je w kupkę tuż obok jeziora, co by łatwiej było potem je zgasić. W tym czasie zdążył wrócić już Hikari z wspomnianym jedzeniem i dodatkiem w postaci alkoholu. Rybolud uśmiechnął się i potaknął na niego czując przypływ dobrego humoru.
-Trochę tego jest, ale nie za wiele. No i nie mam ładnego krzesiwa, ostatnie zgubiłem gdzieś na stateczku i nie mogę go do tej pory znaleźć... Ale hej, jakoś sobie damy radę! - rozejrzał się po pobliżu szukając kamieni. W okolicy jeziora powinno ich trochę być, ale jakoś rybiak nie mógł znaleźć nawet jednego odpowiedniego, który mógłby się nadać do rozpalenia ognia. Wzruszył ramionami i usiadł kawałek od ułożonej ładnie sterty drewna i wpatrywał się w nie chcąc rozpalić je wzrokiem, ale to jakoś nie chciało się podpalić. Westchnął ciężko i przeniósł wzrok na ostatnią nadzieję, czyli posiadającego chyba wszystko co potrzeba w podróży Hikariego. Patrząc po okolicy brakowało mu też jeszcze jednego elementu - Meguri. Ta polazła gdzieś, ulotniła się i nie było po niej śladu. Rybiak machnął ręką. Pewnie tak po prostu miało być, a skoro miała inne plany, to co jej było do tego. Było sake, było wspomniane jedzenie więc czego więcej trzeba! No może prócz ogniska.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Zapomniane jezioro
Nazwanie towarzysza piratem może nie było najlepszym pomysłem, ale jaki miał teoretycznie wybór? Imienia jego nie znał, żadnego innego stopnia też. Jedyne jak został mu przedstawiony ten człowiek to jako pirat. Zazwyczaj oni polowali na inne statki chyba nie? Mogło być to oburzające nazwanie innych i raczej to zapamięta na przyszłość. Po tym miał tylko jedno pytanie.
- Tak więc jak miałbym ciebie nazywać? Imienia mi nie podałeś, ani niczego innego, tylko tamta Amazonka która gdzieś zniknęła przedstawiła ciebie jako pirata.
Na wytrzeszczenie oczu odnośnie cięcia drewna mieczem odpowiedział tylko machnięciem rękami. Mimo iż jego słowa mówiły o użyciu broni akurat młody Terumi po prostu chciał przekazać za co nowy znajomy mógłby się zabrać w międzyczasie. Jak to wykona to już go nie koniecznie interesowało, nawet jakby miał użyć swojego ostrza. Najważniejszy jest efekt końcowy, czyli drewno ułożone gotowe do podpalenia. Wiedział, że to trochę zajmie toteż nie było pośpiechu w pójściu do konia. Jak też wrócił z zamkniętą torbą to zastał zadanie wykonane. Gorące jedzonko oraz trochę napoju wyskokowego
dobrze mu zrobi. Tylko podobno był jeden problem, brak krzesiwa. Jakby to kiedykolwiek tak na prawdę był problem...
- Nie szukaj. Znam parę sztuczek do ominięcia takich problemów.
Odłożył pakunek na bok i złożył szybko parę pieczęci, a następne wystrzelił jeden mały ognisty pocisk w kierunku przygotowanego wcześniej drewna, a to zajęło się palić w mgnieniu oka. Nie miało innego wyboru. Trochę zaoszczędzi na szukaniu patyków do pieczenia mięsa nad ogniem, bo Yakitori jest już nabite na pałeczkach. Teraz tylko pozostało je powbijać dookoła i czekać aż nabiorą porządnej temperatury. Może i w torbie wydawało się tego mało, ale po wyjęciu było z pewnością wystarczająco na dwie osoby. W międzyczasie można wypić parę głębszych. Siadając tak, aby ogień dodawał ciepłą Hikari postanowił przejść do rzeczy. Wyciągnął bukłak i podał wpierw mężczyźnie do napicia się. Tak wypadało, poczęstować gościa pierwszego.
- Niestety nie mam żadnej czarki, więc trzeba pić z gwinta, ale jakoś sobie z tym poradzimy nie?
- Tak więc jak miałbym ciebie nazywać? Imienia mi nie podałeś, ani niczego innego, tylko tamta Amazonka która gdzieś zniknęła przedstawiła ciebie jako pirata.
Na wytrzeszczenie oczu odnośnie cięcia drewna mieczem odpowiedział tylko machnięciem rękami. Mimo iż jego słowa mówiły o użyciu broni akurat młody Terumi po prostu chciał przekazać za co nowy znajomy mógłby się zabrać w międzyczasie. Jak to wykona to już go nie koniecznie interesowało, nawet jakby miał użyć swojego ostrza. Najważniejszy jest efekt końcowy, czyli drewno ułożone gotowe do podpalenia. Wiedział, że to trochę zajmie toteż nie było pośpiechu w pójściu do konia. Jak też wrócił z zamkniętą torbą to zastał zadanie wykonane. Gorące jedzonko oraz trochę napoju wyskokowego
dobrze mu zrobi. Tylko podobno był jeden problem, brak krzesiwa. Jakby to kiedykolwiek tak na prawdę był problem...
- Nie szukaj. Znam parę sztuczek do ominięcia takich problemów.
Odłożył pakunek na bok i złożył szybko parę pieczęci, a następne wystrzelił jeden mały ognisty pocisk w kierunku przygotowanego wcześniej drewna, a to zajęło się palić w mgnieniu oka. Nie miało innego wyboru. Trochę zaoszczędzi na szukaniu patyków do pieczenia mięsa nad ogniem, bo Yakitori jest już nabite na pałeczkach. Teraz tylko pozostało je powbijać dookoła i czekać aż nabiorą porządnej temperatury. Może i w torbie wydawało się tego mało, ale po wyjęciu było z pewnością wystarczająco na dwie osoby. W międzyczasie można wypić parę głębszych. Siadając tak, aby ogień dodawał ciepłą Hikari postanowił przejść do rzeczy. Wyciągnął bukłak i podał wpierw mężczyźnie do napicia się. Tak wypadało, poczęstować gościa pierwszego.
- Niestety nie mam żadnej czarki, więc trzeba pić z gwinta, ale jakoś sobie z tym poradzimy nie?
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Zapomniane jezioro
-Imię? Aaaa faktycznie... To zła kobieta była. Cóż, wystarczy Takeshi. Ni więcej, ni mniej sprawa prosta jak budowa cepa. - rybiak skłonił lekko głowę przy przedstawianiu się bardziej jako odruch, niż kontrolowany ruch. Pozostawał jednak problem drewna, które jak na złość nie miało ochoty się podpalać bez użycia jakiejś magicznej niestworzonej siły. Jego rozmówca zaś miał jakiś plan by to rozwiązać. Spodziewał się wyjęcia jakiegoś kamienia, bądź dwóch do tego celu, ale ten poradził sobie przy pomocy techniki. Takeshi pokiwał głową w zadumie widząc zdolności Hikariego, zaraz potem posłał mu wymowne spojrzenie i pokazał mu bardzo prawilną okejkę. Był więc ogień, jedzenie zaczynało się robić coraz to cieplejsze. Ciepło płomienie było bardzo przyjemne, wreszcie zmiana temperatury w granicach tych bliższych jemu. Wolał cieplejszy klimat, gdzie nie jest zimno jak na tej przeklętej wyspie. A skoro o wyspie mowa...
-Tja pewnie - wziął odkorkowany bukłak i pociągnął kilka długich nie robiąc sobie przerwy nawet na moment. Otarł usta ręką i oddał bukłak z zawartością jego właścicielowi.
-Chciałeś się dowiedzieć więcej na temat wyspy i tego co się tam powyrabiało, hm? Więc rozsiądź się wygodnie, bo powtarzać się nie lubię, a czy długie to będzie, to nie ode mnie zależy. Mówię co ślina przyniesie na język, czy to jest przemyślane? W żaden sposób nie... będzie więc chaotycznie, bo taką cechą opisałbym sam siebie. Tak więc na początku był chaos, a raczej zatłoczony port od wszelkiego plebsu snującego marzenia o byciu wojownikami - wiesz, sława, kobiety i wino. Przemawiał niejaki Zangetsu, którego bliżej mi poznać nie było, a gadane miał takie, że zaraz ludzie zerwali się jak poparzeni na statki i popędzili do... Hyuo? Tak bodajże się to nazywało. Był tam jeszcze San Hoshigaki, znana Ci postać? Taki wielki rybolud z orzeszkiem zamiast mózgu, który prowadził swoich ludzi razem z tymi, co w wodę potrafili się zamieniać... i tak razem z falą jakiś bąbli wirujących w powietrzu zaczął się atak na władców lodu... Czyli tam, gdzie Yuki mówią dobranoc. Sam przyznaje znalazłem się tam bardziej z przypadku niż własnej woli. Zabrałem się z bandą jak myślałem marynarzy, którzy okazali się piratami stąd określenie naszej zaginionej - Takeshi podrapał się po nosie i przeciągnął spoglądając na Hikariego. Pytanie było po której on widział się stronie i jak dużo może zdradzić. Jeżeli coś mu groziło, to już dawno było więcej okazji, więc mógł mówić dalej, ale zrobił chwilę przerwy i spojrzał się w niebo.
-A potem zaczęła się rzeź - Jasne, piękne niebo, po którym obłoczki spokojnie sobie sunęły nie wiedząc, co wydarzyło się jakiś czas temu.
-Tja pewnie - wziął odkorkowany bukłak i pociągnął kilka długich nie robiąc sobie przerwy nawet na moment. Otarł usta ręką i oddał bukłak z zawartością jego właścicielowi.
-Chciałeś się dowiedzieć więcej na temat wyspy i tego co się tam powyrabiało, hm? Więc rozsiądź się wygodnie, bo powtarzać się nie lubię, a czy długie to będzie, to nie ode mnie zależy. Mówię co ślina przyniesie na język, czy to jest przemyślane? W żaden sposób nie... będzie więc chaotycznie, bo taką cechą opisałbym sam siebie. Tak więc na początku był chaos, a raczej zatłoczony port od wszelkiego plebsu snującego marzenia o byciu wojownikami - wiesz, sława, kobiety i wino. Przemawiał niejaki Zangetsu, którego bliżej mi poznać nie było, a gadane miał takie, że zaraz ludzie zerwali się jak poparzeni na statki i popędzili do... Hyuo? Tak bodajże się to nazywało. Był tam jeszcze San Hoshigaki, znana Ci postać? Taki wielki rybolud z orzeszkiem zamiast mózgu, który prowadził swoich ludzi razem z tymi, co w wodę potrafili się zamieniać... i tak razem z falą jakiś bąbli wirujących w powietrzu zaczął się atak na władców lodu... Czyli tam, gdzie Yuki mówią dobranoc. Sam przyznaje znalazłem się tam bardziej z przypadku niż własnej woli. Zabrałem się z bandą jak myślałem marynarzy, którzy okazali się piratami stąd określenie naszej zaginionej - Takeshi podrapał się po nosie i przeciągnął spoglądając na Hikariego. Pytanie było po której on widział się stronie i jak dużo może zdradzić. Jeżeli coś mu groziło, to już dawno było więcej okazji, więc mógł mówić dalej, ale zrobił chwilę przerwy i spojrzał się w niebo.
-A potem zaczęła się rzeź - Jasne, piękne niebo, po którym obłoczki spokojnie sobie sunęły nie wiedząc, co wydarzyło się jakiś czas temu.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Zapomniane jezioro
Tak więc tajemniczy rozmówca nazywał się Takeshi. Cóż nie ma sensu tego komentować, zresztą miał zadanie do wykonania jakim było złożenie paru pieczęci i dmuchnięcie ogniem w poukładane drewienko aby się zapaliło. Tutaj mógł zaznać kolejnej lekko dziwnej obserwacji z późniejszą dziwną okejką, ale kto tam wie. Nie był to pierwszy raz, gdzie był zaskoczony zachowaniem tego człowieka więc Hikari zdąrzył się przyzwyczaić do tego. Podsumował to jedynie lekkim uśmiechnięciem i kiwnięciem delikatnym głowy aby zaraz podać bukłak patrząc w źródło ciepła. Skoro jedzenie się robiło to pozostała chwila relaksu z usłyszeniem historii na temat wojny. Przyjmując trunek bogów od razu pociągnął z niego całkiem sporego łyka lekko palącego w gardło. Nie było to nic nowego, raczej dość częste uczucie do którego już można było się przyzwyczaić. Zrobił jak mu zalecono siadając blisko zasięgu płomieni, które miały go trochę ogrzać. Na początku był chaos z powtórzeniami w tym co powiadał Takeshi, ale na szczęście po chwili przeszedł do konkretów. Okazja na kolejnego łyczka alkoholu, przed wieloma imionami, nazwami oraz umiejętnościami walczących. Dało się w tym wszystkim bez najmniejszego problemu zagubić. Młody Terumi próbował sobie poukładać to wszystko w głowie na bieżąco. Zangetsu jako lider atakujących, San Hoshigaki, jakiś generał... Ryboludów? Pierwszy raz słyszał o takiej... Rasie? W sumie nie wiedział jak to dokładnie zinterpretować skoro nie miał z takimi do czynienia. Z zdolności walczących mógł wyróżnić tylko znanych mu Hozuki. Cała reszta to jakieś nowości. Ludzie posługujący się bąblami wydawali się niegroźni w porównaniu do władców lodu zwanych Yukimi. Widać, że wojna w Atsui była dużo mniej zróżnicowana, albo to tylko takie mylne uczucie, bo spotkał się tam z piachem, magnetyzmem, lawą i kośćmi. Tak wymieniając przynajmniej w skrócie. Kolejny spory łyczek przy wspomnieniu o piratach i przerwa w czasie której można było przekazać bukłak.
- Historia zaczyna się interesująco, a ja mam tylko więcej pytań niż odpowiedzi. Z tego wszystkiego to kojarzę tylko Hozukich, co się w wodę zamieniają. Masz, napij się, bo w ustach Tobie zaschnie.
Co dalej? Hikari czekał na dalszą część opowieści, jak przebiegała bitwa. Może to pomoże mu podejmować działania w przyszłości. Ostatnim razem nie postępował strategicznie wcale i musi to zmienić poznając jak walczą na polach bitew. Wolał aby to nie było mu potrzebne, ale przyszłość może nie okazać się taka kolorowa patrząc na napiętą sytuację pomiędzy gałęziami jego szczepu. W międzyczasie sprawdzał tylko mięso, ale jeszcze trochę mu brakowało aby było gotowe.
- Historia zaczyna się interesująco, a ja mam tylko więcej pytań niż odpowiedzi. Z tego wszystkiego to kojarzę tylko Hozukich, co się w wodę zamieniają. Masz, napij się, bo w ustach Tobie zaschnie.
Co dalej? Hikari czekał na dalszą część opowieści, jak przebiegała bitwa. Może to pomoże mu podejmować działania w przyszłości. Ostatnim razem nie postępował strategicznie wcale i musi to zmienić poznając jak walczą na polach bitew. Wolał aby to nie było mu potrzebne, ale przyszłość może nie okazać się taka kolorowa patrząc na napiętą sytuację pomiędzy gałęziami jego szczepu. W międzyczasie sprawdzał tylko mięso, ale jeszcze trochę mu brakowało aby było gotowe.
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Zapomniane jezioro
-Haaa, widzisz jak wiele można się dowiedzieć? - chłopak potaknął i wziął od niego trochę trunku, by zalać sowitą jego ilością gardło. Zdziwiło go to, że Hikari nie wiedział nic o tych klanach. Tylko Hoozuki - ludzkie kałuże bo jak to inaczej nazwać. Widać, że nie tutejszy zwłaszcza dlatego, że nie znał wygranych. Znać przegranego to dosyć słaba opcja zwłaszcza, jeżeli potem zamierzasz go szukać. Ciekaw był ciągle po której stronie się opowiada. Pewnie zwycięzcy, skoro i tak go to bezpośrednio nie dotyczy. Yusetsu - odległa kraina, będzie trochę do przejścia, a ten właśnie siedzący przed nim człowiek przeszedł... przepraszam, przejechał taki kawał tylko po to, by dowiedzieć się efektu, który wynikł z tej rzezi. Przynajmniej koń poszedł sobie na dłuższy spacer.
-Dzięki, trzymaj, bo jeszcze się do tego na tyle przyssę, że potem już nic nie zostanie, a to nieładnie tak hmmm "gospodarzowi" podbierać więcej niż on sam wypije - wzruszył ramionami i oddał mu wspomniany bukłak po czym zamyślił się wracając do momentu, w którym to skończył swoją barwną jak zasikana rzeka opowiadania. Westchnął głęboko, wziął głębszy oddech, wyprostował się, zaczął w końcu mówić:
-Gdzie to ja? Aaaa... Moment dobicia do lądu. Wszystko pięknie, statki, żołnierze maszerujący z tarczami - bo wiadomo, jak łucznik cię ustrzeli to nie jest kolorowo - dalej te wszystkie rozkazy, no wszystko jak z bajki! Wyobraź to sobie oczyma dziecka i od razu wiesz czego się spodziewać. I z początku tak było, pewni wygranej, szli do przodu. Samej potyczki opisywać nie ma co... Przyjmijmy że cel jest ważniejszy, niż droga jaką do niego można dotrzeć. Rozwojów sytuacji mogło być wiele, a końcowy nadal jest jeden - spojrzał głęboko w ogień i przypomniał sobie o jękach ludzi rozrywanych mieczami, o konających na polu bitwy w gównie zmieszanej z posoką, o żołnierzach, którzy wykonywali swoją robotę aż za dobrze i nagle zaczął być głodny. Wskazał palcem na grzejące się jedzenie i spytał się Hikariego.
-Długo to? Nie to żebym narzekał, ale fajnie byłoby coś sobie szamnąć - wyszczerzył zęby, a skoro Hikari wiedział co nieco o Hoozukich mógł rozpoznać... charakterystyczne, ostro zakończone zębiska w jego paszczy. O ile nie był z tym rodem spokrewniony, to czysty przypadek sprawił, że taką cechę miał.
-W każdym razie na tej wyspie było coś w rodzaju fortecy. Oblodzony zamek, do którego siły Hoozukich wdarły się z pewnymi problemami, ale jednak. Przy takim obrocie sytuacji jak się domyślasz obrońcy nie mieli za dużych szans na wygraną. Padali jak muchy jeden po drugim, a atakujący szli przed siebie wymachując swoją bronią na lewo i prawo. DO CZASU. Bo nagle coś poszło nie tak, sam w sumie nie wiem co tam się stało, ale siły Hoozukich nagle zaczęły padać jak dłudzy. Obstawiam, że to zasługa wspomnianych Yukich, ale jakim cudem... To ja nie wiem. W każdym razie obrońcy wrócili do łask morskich bogów i po prostu zaczęli miażdżyć atakujących. - odetchnął na chwilę i spojrzał na mięsko, które powinno już teraz niesamowicie pachnieć, ale mówił dalej - No i co - zarządzony był odwrót. Ktoś z obrońców rzucił coś o tym, by się poddać. Że poddani dostaną amnestię i będą mogli się odkupić. Ale jak tu wierzyć komuś, kto zabił sekundę wcześniej tego, który szedł obok Ciebie, a jego trup nigdy się nie rozłoży, bo tam tylko śnieg? To już nie wiem... Uciekliśmy, no i tak znaleźliśmy się tutaj - podrapał się po nosie zdrapując z niego kawałek skóry
-Dzięki, trzymaj, bo jeszcze się do tego na tyle przyssę, że potem już nic nie zostanie, a to nieładnie tak hmmm "gospodarzowi" podbierać więcej niż on sam wypije - wzruszył ramionami i oddał mu wspomniany bukłak po czym zamyślił się wracając do momentu, w którym to skończył swoją barwną jak zasikana rzeka opowiadania. Westchnął głęboko, wziął głębszy oddech, wyprostował się, zaczął w końcu mówić:
-Gdzie to ja? Aaaa... Moment dobicia do lądu. Wszystko pięknie, statki, żołnierze maszerujący z tarczami - bo wiadomo, jak łucznik cię ustrzeli to nie jest kolorowo - dalej te wszystkie rozkazy, no wszystko jak z bajki! Wyobraź to sobie oczyma dziecka i od razu wiesz czego się spodziewać. I z początku tak było, pewni wygranej, szli do przodu. Samej potyczki opisywać nie ma co... Przyjmijmy że cel jest ważniejszy, niż droga jaką do niego można dotrzeć. Rozwojów sytuacji mogło być wiele, a końcowy nadal jest jeden - spojrzał głęboko w ogień i przypomniał sobie o jękach ludzi rozrywanych mieczami, o konających na polu bitwy w gównie zmieszanej z posoką, o żołnierzach, którzy wykonywali swoją robotę aż za dobrze i nagle zaczął być głodny. Wskazał palcem na grzejące się jedzenie i spytał się Hikariego.
-Długo to? Nie to żebym narzekał, ale fajnie byłoby coś sobie szamnąć - wyszczerzył zęby, a skoro Hikari wiedział co nieco o Hoozukich mógł rozpoznać... charakterystyczne, ostro zakończone zębiska w jego paszczy. O ile nie był z tym rodem spokrewniony, to czysty przypadek sprawił, że taką cechę miał.
-W każdym razie na tej wyspie było coś w rodzaju fortecy. Oblodzony zamek, do którego siły Hoozukich wdarły się z pewnymi problemami, ale jednak. Przy takim obrocie sytuacji jak się domyślasz obrońcy nie mieli za dużych szans na wygraną. Padali jak muchy jeden po drugim, a atakujący szli przed siebie wymachując swoją bronią na lewo i prawo. DO CZASU. Bo nagle coś poszło nie tak, sam w sumie nie wiem co tam się stało, ale siły Hoozukich nagle zaczęły padać jak dłudzy. Obstawiam, że to zasługa wspomnianych Yukich, ale jakim cudem... To ja nie wiem. W każdym razie obrońcy wrócili do łask morskich bogów i po prostu zaczęli miażdżyć atakujących. - odetchnął na chwilę i spojrzał na mięsko, które powinno już teraz niesamowicie pachnieć, ale mówił dalej - No i co - zarządzony był odwrót. Ktoś z obrońców rzucił coś o tym, by się poddać. Że poddani dostaną amnestię i będą mogli się odkupić. Ale jak tu wierzyć komuś, kto zabił sekundę wcześniej tego, który szedł obok Ciebie, a jego trup nigdy się nie rozłoży, bo tam tylko śnieg? To już nie wiem... Uciekliśmy, no i tak znaleźliśmy się tutaj - podrapał się po nosie zdrapując z niego kawałek skóry
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości