Tak, tak, nie śpiesz się Satori, zaczekaj na mnie... rzekła Suzu, której to chłopak jakoś nie dostrzegał od dłuższego czasu. Siedząc w jakiejś wcale nienajgorszej restauracji czekał na znajomą, powstrzymując się przy tym od zamawiania czegoś. Jeśli mają zjeść to najlepiej razam, głupio by było bowiem zjeść coś teraz samemu, a potem bezczynnie czekać na drugą osobę. Satoriemu jednak puściła anielska cierpliwość i zamówił jeden z miejscowych specjałów wraz z zieloną herbatą. Nad smakiem nie ma co się rozwodzić niepotrzebnie, toteż Dohito po jedzeniu od razu wyszedł z lokalu i nie widząc na ulicy śladu Suzu poszedł w stronę nieznanego sobie miejsca, licząc że po drodze trafi na coś ciekawszego oprócz kolejnych barów i klasycznych sklepików. Popodziwianie architektury miasta było już całkiem dobrym pomysłem i sposobem na odetchnięcie po misji. Blondyn doceniał sztukę... zieleńszych części kontynentu. Była inna, żywsza i ładniejsza. Budowle na pustyni wtapiały się w tło, nie tworzyły żadnych wymyślnych struktur ani wzorów, były kompletnie nijakie. Tutaj było przeciwnie i w tym kontynent chociaż nad Wydmami górował. Aż szkoda byłoby to wszystko zniszczyć kilkoma bombami... na szczęście Satori nie jest jednym z tych narwanych i żądnych zniszczeń Dohito. Tamci byli małorozsądkowi i dzicy jak Haretsu. Satori preferował raczej spokojne podejście do życia i dyplomacji, tak jak obecnie jego wuj i lider Hisatsu, a w niedalekiej przeszłości także świętej pamięci Ekkiken.
Chłopak trafił do dzielnicy mieszkalnej, co uzmysłowiła mu tabliczka informacyjna. Domy tutaj wyglądały tak jak życzyli sobie ich właściciele. Raz więc jedno domostwo było godne podziwu, a raz szkaradne i wprawiające Satoriego w zastanowienie ,,co też architekt miał za gust, decydując się na takie coś?".
W każdym razie, dzielnica zaczęła go powoli nudzić, toteż nie mając dalszych planów na zwiedzanie po prostu wskoczył na dachy i tam sobie przysiadł, podziwiając panoramę Ryuzaku... albo chociaż jego część, bo budynki tutaj jakieś bardzo wyskie nie były.
Nawet podziwianie widoczków z tak dogodnego miejsca jak dach zaczęło powolutku nudzić. Gapienie się ciągle w tę samą panoramę mogło nudzić i to bardzo. W tym mieście mimo wszystko nie było chyba nic zaskakująco pięknego, tudzież monumentalnego. Wszystkiemu jakoś tak brakowało tego czegoś, tej mocy. Już nawet wydmy miały tej swój urok, że gdy o zachodzie zobaczysz kilka wydm, to nad ranem albo ich nie będzie, albo będą gdzie indziej, bo tak działa pustynna natura. A tutaj, w takim mieście, nic się nie zmieniało. Ani budynki, ani ludzie... ci drudzy to w szczególności, ale to jak wszędzie.
Wtem usłyszał za sobą swoje imię, na dźwięk którego gwałtownie zerwał się z miejsca i obrócił. Zobaczył gościa o... po prostu zobaczył, bo jakoś nie skupiał się na elemtach jego wyglądu. - Czego chcesz? - odparł z rozdrażnieniem, przyjąwszy bojową postawę. Niczego też nie potwierdził. Mężczyzna za to wypowiedział w następstwie słowa, po których Satori nieco zelżał i zmienił postawę na nieufną. Przyjął list i tyle sępa widział. Chłopakowi zaś pozostało przełamać pieczęć i przeczytać list.
A gdy to zrobił - westchnął. ,,A więc teraz już nie tylko chcę, ale i muszę tam iść" pomyślał w zadowoleniu, ucieszony z tego, że plany podróży są zbieżne z rozkazem. Jednak to rozkaz ma tutaj wyższą wartość. Teraz to nie wycieczka, a misja. Satori zeskoczył z dachu i podążył w kierunku sklepu z wyposażeniem. Trochę chłopak był ubogi w sprzęt.
Panienka Kyo poruszała się bezszelestnie uliczkami dzielnicy mieszkalnej Shigashi no Kibu, wracając z drobnej pracy dorywczej. Od ostatniego "incydentu", jej życie wróciło do poprzednich, szarych barw. Jednak mimo to, dalej posiadała talię, która czekała na odpowiednią chwilę, by zwyciężyć w wybranej rozdaniu. Pytanie jakim...? I pytanie, kiedy takowe się odbędzie...? Nie wiedziała, ale to był jeden moment w życiu, na który w jakimkolwiek stopniu czekała... Jedyny punkt, wobec którego posiadała jakiekolwiek emocje... Jednak, pustka i tak dalej silnie utrzymuje swoje pozycje i nie zapowiada się, aby to się skończyło.
Ale teraz czas pomyśleć, co zrobić teraz...? Najpewniej trzeba będzie wrócić do głównego miejsca pracy, restauracji Shokutsu, rodzice najpewniej będą potrzebowali dzisiaj pomocy. Ważne spotkanie biznesowe czy coś podobnego? Trudno powiedzieć. Pewnym jest, że będzie konieczność obsługi baru... Ale to dopiero wieczorem, do tego czasu może znaleźć sobie inne zajęcie.
- Powinnam może jeszcze trochę zarobić sobie na boku...? Hmm... Tak. To najlepsze co mogę zrobić. - mruczała do siebie, tworząc podwaliny swojego pomysłu na południe. Praca. Ojciec byłby pewnie dumny, jednak dla niej to była zwykła formalność. Prosta praca jako kelnerka albo coś podobnego i na tym się kończyła filozofia, a to, że chłopcy byli często zbyt zainteresowani to inny problem. Może i dzisiaj coś poczuje?
Znowu podążają za mną wzrokiem? Można się przyzwyczaić. - przeszło jej przez głowę, gdy pozornie nie zwracała uwagi na zainteresowanie innych osób jej urodą. Jednak, tak było za każdym razem. Dlatego też miała i dalej ma taką popularność, a ilość jej chłopaków była... Za duża jak na jej wiek. Choć mimo wszystko, każdemu dawała szansę, bez żadnego wyjątku... Gdyby tylko coś czuła przy zmianie lub dawaniu kosza, a zamiast tego nic... Głucha pustka. Czy to było dobre usprawiedliwienie dla jej braku wyrzutów sumienia z tego powodu? Nie wiedziała. Szczerze, nie obchodziło jej to. Dla wszystkich i tak była słodką Kyo-chan!
- Dzień Dobry! W czym mogę panu pomóc? - zapytała swoim melodyjnym głosem, gdy tylko nieznajomy do niej podszedł. Z tego co zaobserwowała, nieznajomy wyszedł na ulicę przez solidne, dębowe drzwi. Może swojego domu? Najpewniej. W oczy rzucała się jego nieco niechlujna bródka, choć zgadywała, że to element stylu i chęć pokazania siły, zdarza się. Jednak jedną rzecz można było dostrzec, z Jegomościa wylewały się pieniądze. Sygnety ze złota, ubrania wysokiej jakości. A poza tym opadnięcie szczęki... Czyżby też był zainteresowany?
- Praca? Chętnie wysłucham propozycji Shiro-san. Może zejdziemy na bok? - odpowiedziała, uśmiechając się na swój słodki sposób. Choć wewnętrznie, to była dla niej formalność.
- Tak będzie najłatwiej. - odpowiedziała odrobinę pouczającym tonem, w reakcji na słowa Shiro o "Ramenie lub Spacerze". Oczywiście, jej personalnie było jej to bardzo obojętne, jednak mimo wszystko chciała od razu przejść do rzeczy, a nie marnować czas na głupoty. - Agencja? Nadaję się? Nie jestem pewna, czy jestem taka ładna. - zaśmiała się niewinnie, mając dalej na twarzy są markowy uśmieszek. Uśmieszek za którym krył się nic, najzwyklejsza, sztywna maska.
- Hmm... A jeśli mogę spytać Shiro-san, jakie jest wynagrodzenie za taką pracę? I jak często lub ile godzin dziennie będę pracować, zakładając, że się zgodzę? - zapytała tonem wskazującym, jakby była w środku procesu myślowego. Pomimo tego, że głównie patrzyła na boki lub w niebo, to jej szkarłatne oczy co jakiś czas lustrowały swojego rozmówcę, szukały w nim emocji... Czegoś czego jej samej brakuje. Ciekawe co by powiedział o jej oczach? Większość chłopców i mężczyzn ma zgoła odmienne opinie na ich temat... Albo że są jakieś dziwne, albo że piękne niczym rubiny... Praktycznie usłyszała już wszystko, jednak warto poznawać opinie innych. Głównie dla dalszego usprawniania wizerunku, słodkiej, niewinnej Kyo-chan. Jednak nie będzie zadawała pytania o to... Nie Jego... Może innych klientów w tej agencji? Mimo wszystko, wątpiła, aby odmówiła... No chyba, że to będą naprawdę śmieciowe pieniądze.
- Ale mimo wszystko Shiro-san... Jestem zainteresowana propozycją i mogła bym zacząć nawet od zaraz! - zaćwierkotała z nieschodzącą maską ze swoich ust. A teraz pytanie... Co dalej?
- Dwieście ryo i możliwe bonusy od klientów...? Brzmi dobrze! A i dziękuje panu za ten komplement! - odpowiedziała wraz ze swoim uśmiechem, nieco chichocząc ze słodkiego rozbawienia. Z uwagą wysłuchiwała kolejnych słów Shiro, szczególnie przysłuchując się konkretnym rodzajom pracy... Wybór był nawet spory, będzie więc musiała się zastanowić. Choć jej oczy dostrzegły jedno, Shiro-san już nie jest taki zdenerwowany, nawet pozbył się zauroczonego wyrazu twarzy... Ciekawe... Willa Radnego... Kelnerka w Klubie Nocnym czy obecność na otwarciu łaźni... Trzy opcje. Która sprawi, że cokolwiek może poczuje? Jednak warto także patrzeć na opłacalność, warto w końcu dbać o swoją talię kart. Tak pieczołowicie tworzoną, a nowe egzemplarze w niej mogą się okazać nadzwyczaj przydatne... Pomyślmy... Łaźnia odpada, nie interesuje mnie coś takiego. Kelnerka w klubie nocnym...? Mam trochę doświadczenia, może tym razem znajdę kolejną ciekawą osobę, jak ostatnim razem przy okazji jednego incydentu? I zostało sprzątnie w willi radnego... To ostatnie może być najbardziej opłacalne... Co wybrać... Może coś mną poruszy w tym klubie...? - po swoim toku przemyśleń o wyborze pracy, skierowała dotąd zamyślone spojrzenie wprost na Shiro.
- Dobrze, Shiro-san, chciałabym dzisiaj wziąć pracę kelnerki. Mam już w tym doświadczenie! - przedstawiła swoją decyzję, uśmiechając się w sposób wskazujący na zadowolenie z siebie. Choć personalnie nie oczekiwała niczego... Na dobry początek zarobi trochę pieniędzy, a przy okazji zobaczy emocje innych osób w takim miejscu. Najbardziej opłacalne co może zrobić.