Bar "Izarantu"

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Teien

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Teien »

0 x
Shigeru

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Shigeru »

Jak to się mówi, co się upiecze to nie uciecze i to znane i powszechne powiedzonko dokładnie obrazowało to co się właśnie wydarzyło. Mój manewr z przygotowanym Kawariami udał się znakomicie i gdy czarna pantera mnie zaatakowała, tak na prawdę powaliła kłode drewna i to na ten nieożywiony przedmiot spadła cała Raitonowa furia kobiety. Sam z kolei pojawiłem się tuż przy niej i nim ktokolwiek z nas zdążył cokolwiek powiedzieć, oboje przepuściliśmy atak. Ja odskoczyłem gwałtownie do tyłu, wypuszczając w powietrze kilka Shurikenów, a moja przeciwniczka z kolei uniosła dłoń i następnie z jej palca wystrzeliła skondensowana wiązka Raitonu która jak wściekły pies wgryzła mi się w ramię. Trudno mi powiedzieć co w tamtym momencie poczułem. W pierwszej chwili zaskoczenie, dziwne ukłucie, które nagle przerodziło się w przeszywający ból. W tym momencie nie byłbym w stanie rzucić pod odpowiednim kątem shurikenami, dlatego też dobrze się stało, że posłałem je chwilę wcześniej. Broń trafiła swojego celu i tym samym kobieta padła martwa i na moje szczęście technika została przerwana.
Ustałem lądując na ziemi i spoglądałem na to, jak przygwożdzona kobieta moją techniką, pada martwa z wystającymi shurikenami z klatki piersiowej i z głowy. Śmiertelne ciosy, które zakończyły jej żywot i tym samym przedłużyły mój własny. Szybki rzut oka na ranę spowodowało, że zrobiło mi się słabo, ale nienawistny ryk mężczyzny, najpewniej jej brata, skutecznie odwróciło moją uwagę od mojego skażenia raną. Wcześniejszy okrzyk Natsume niespecjalnie dotarł do moich uszu co było wywołane otrzymanymi obrażeniami, teraz jednak mogłem spoglądać na to, jak w moją stronę mknął błotnisty smok. Intencje mężczyzny jak dla mnie były jasne - chciał mnie rozszarpać na strzępy.
- Natsume.. spróbuje powstrzymać tego smoka... mam jeszcze trochę chakry, resztę... muszę zatrzymać.. na załatanie tego krwawienia... najpierw jednak smok. Ty zajmij się tym gościem... Zdejmij go w końcu - zwróciłem się do kompana z którym wspólnie stawialiśmy opór tej dwójce.
Złożyłem pieczęć, a następnie na drodze błotnistego smoka zaczęły wyrastać drewniane bale. Niszczyły one strukturę smoka na całej jego trasie podróży. Oprócz prób jego stłamszenia, również miały za zadanie blokować i czynić dosłownie wszystko to co uniemożliwiało mu dostanie się do nas. 30 metrów było niewielką odległością na przestrzeni której zamierzałem zniszczyć kompletnie ten twór. Miałem nadzieję, że moje zdolnosci klanowe ku temu wystarczą. Gdyby jednak okazało się, że odległość była zbyt bliska (7 -9 m), a błotny smok nadal istniał, zwyczajnie zmieniam taktykę i przelewając chakrę do stóp wbiegam na ścianę areny i stamtąd kontynuując swoją podróż staram się trzymać błotnistego smoka na dystans.
Nazwa
Mokuton no Jutsu: Reberu Ei
Przedostatnia z rang Mokutonu. Możliwości kontroli drewna stają się jeszcze większe: przede wszystkim, shinobi może wytwarzać bardzo wytrzymały materiał, który ciężko uszkodzić - i nawet przy tym nie męczy się znacząco. Zasięg jest imponujący, tak samo możliwości tworzenia elementu. Dodatkowo kontrola natury stoi na wyższym poziomie niż wcześniej. Tutaj można zająć się nawet czymś tak zaawansowanym, jak zmuszenie całego drzewa do przeniesienia się w inne miejsce.
Wytrzymałość
Kontrola Chakry + Siła
Zasięg
Wielkość Max.
Koszt Chakry
4% na turę
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Natsume Yuki »

Dobra, czyli wychodziło na to że pierwszy przeciwnik w końcu pożegnał się z życiem. Dobry prognostyk na dalszą część... chociaż, trzeba pamiętać że istnieje duże prawdopodobieństwo, że kobieta była w jakimś stopniu połączona ze swoim kompanem (siostra? A może ukochana?), więc jej śmierć może być dla niego ciosem... i może przestać myśleć racjonalnie. A takie rozwiązanie sprawy jest z jednej strony dobre, a z drugiej... dość niebezpieczne. W końcu o ile można się domyślić, że w przypływie furii najpewniej wykona nieprzemyślany atak w któregoś z nich, istnieje kilka zmiennych, które mogą wpłynąć na wynik... Chociażby to, kto będzie celem, oraz jak bardzo zaślepiony gniewem będzie wróg. No, najpewniej zobaczymy w najbliższej przyszłości...
... tyle, że dopiero teraz Natsu się zorientował, że Shigeru został raniony przez kobietę. Młodzieniec aż zamrugał z zaskoczenia, patrząc na trzymającego się za przebity bark kompana. Cholera, kiedy ona zdążyła to zrobić!? Nie spodziewał się, że ciężko ranna shinobi będzie w stanie jeszcze wykonać tak silną technikę, i to na tyle celnie, by zranić oponenta, który - jakby nie patrzeć - pojawił się w pobliżu dość nagle. Na szczęście jednak nie było to na razie na tyle poważne, by powalić jego kompana. Natsu kiwnął lekko głową. Ci Senju to naprawdę twardzi zawodnicy. Musiał przyznać, że teraz się cieszył że to właśnie on był jego kompanem w tej mordowni.
-Shigeru! Jak poważna jest ta rana? - krzyknął z wysokości wachlarza, spoglądając na mężczyznę. Zanim jednak otrzymał odpowiedź, obaj usłyszeli krzyk pełen rozpaczy wymieszanej z wściekłością, a następnie ujrzeli drugiego przeciwnika, stojącego nieopodal i wykonującego jakąś technikę, która stworzyła wielkiego, ziemnego smoka. Szlag. Niedobrze. Wyglądało na to, że Shigeru nie jest w stanie zbyt dobrze teraz ruszać ramieniem, więc składanie pieczęci może być problematyczne. A to coś poruszało się dość sprawnie... Może później trochę pożałuje tego, co planuje teraz zrobić, ale lepiej to zrobić we dwójkę już PO walce, prawda?
-W porządku, Shigeru - powiedział z uśmiechem w kierunku kompana, lecz w jego oczach nie było wesołości. Wciąż była ta sama pustka, która pojawiła się przy wejściu na arenę. - Postaraj się mnie nie trafić. Postaram się go trochę spowolnić, żebyś zdążył z obroną. A sam gość... jest mój. Albo on, albo ja... Dwa razy mi nie ucieknie.
Z tymi słowami Natsu ruszył na wachlarzu w kierunku przeciwnika, wyciągając z niego najwyższą prędkość jaką tylko mógł. Przy okazji złożył pieczęć, by aktywować swoją technikę klanową. No, to teraz pisząc ogólnie - skoro wróg skupił się na Shigeru, Natsu powinien móc na spokojnie lecieć w pobliżu smoka. W takim przypadku aktywuje umiejętność pasywną, by zacząć zamrażać błoto, wchodzące w skład smoka. Może nie zatrzyma go to całkowicie - tak wysokie jego umiejętności jeszcze nie były - ale powinno być na tyle mocne, by pozwolić Shigeru wykonać jego techniki - tym bardziej, że dzięki ruchowi samego Yukiego jest on w stanie objąć większy obszar smoka. Stara się też tak kierować wachlarzem, by nie zostać trafionym przez techniki Senju, a także stara się odpowiednio szybko reagować na ewentualne ataki w jego kierunku. Gdy już będzie na odpowiedniej wysokości (czytaj: niewiele nad przeciwnikiem), obniża pułap lotu i stara się wykonać uderzenie z powietrza, celując w głowę oponenta. Dlaczego obniżył pułap? Chciał w ten sposób ograniczyć czas trwania opadania, żeby nie wystawić się na ataki użytkownika Dotonu. Wiedział z doświadczenia, że ataki z powietrza nie mają sensu z dużych wysokości. Teraz większość jego ruchów nastawiona jest na ofensywę. No, na zabicie, by być precyzyjniejszym. Stara się jednak pozostać na tyle czujnym, by być w stanie reagować na ataki i kontry, i samemu być gotowym na ewentualne uniki.
  Ukryty tekst
0 x
Teien

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Teien »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Natsume Yuki »

No, Natsu, postaraj się, chłopie, już niewiele... Udała się ta cholernie trudna część, związana z rozwalaniem smoka. Czyli udało się chociaż odrobinę odroczyć to, co mogło się skończyć wyjątkowo tragicznie dla jego kompana. Ten ziemny smok był cholernie niebezpieczny... pokazywał też, z jak silnym przeciwnikiem zostali zmuszeni się zmierzyć. Chłopak miał prawo podejrzewać, że zmęczenie i nerwy w końcu wezmą u przeciwnika górę... i popełni błąd, który skończy się dla niego tragicznie.. Tylko trzeba też uważać, by samemu nie popełnić błędu. Należy się go pozbyć teraz, bo jak tak dalej pójdzie, to w końcu uda mu się dorwać osłabionego Shiga.
Już się do zbliżył do wroga i miał zaatakować. Zadać ostateczny cios... lecz ten wykonał wtedy pieczęć i zniknął pod ziemią. Szlag! To oznacza, że...
-SHIGERU!! JEST POD ZIEMIĄ!! UWAŻAJ!! - ryknął na całe gardło, starając się tak zmodulować głos, by przebić huk panujący wokół. I gwar publiczności, która zapewne teraz doskonale się bawiła. Ludzie wypruwają sobie żyły, a ci... ech, szkoda słów. Ale wróćmy. Do diabła, przeciwnik ma teraz szansę zaatakować Shigeru, nie pozwalając Natsu zaingerować, bo ten nie był pewien gdzie jest jego towarzysz... Do diabła! Do diabła, do diabła, DO DIABŁA! Natychmiast zawrócił, lecąc najszybciej jak potrafił w kierunku, w którym ostatnio widział młodego Senju. Wykonał przy tym technikę Ensho no Kaze, by rozwiać nieco dym - miał nadzieję, że dzięki temu będzie mógł chociaż trochę rozpoznać położenie sojusznika.
I teraz ważne. Jeżeli udało mu się zauważyć Shigeru, ostrzega go krzykiem i wytwarza pod nim wysoką, grubą lodową wieżyczkę (minaret czy cuś), tak, by był bezpieczny od ataków Dotonowych (i by móc go zgarnąć na wachlarz, żeby się podleczył). W razie potrzeby jest w stanie nawet nadmrozić ranę (przy zgodzie Senju, oczywiście) by zastopować krwawienie.
Jeżeli zaś nie zdoła zobaczyć kompana, kontynuuje lot, wypatrując Shigeru (i przeciwnika, który zapewne gdzieś tam jest), i gdy w końcu mu się to uda, stara się swoimi umiejętnościami klanowymi wspomóc go na wszelkie sposoby, by umożliwić mu ucieczkę (i doprowadzić do tego, co opisałem wyżej) - czytaj, postawić ścianę między nim a przeciwnikiem, zablokować oponenta, nawet może go przebić jakimiś lodowymi kolcami - wszystko, byle tylko uratować kompana.
I niezależnie od tego, co się w końcu wydarzyło, próbuje też trzymać rękę na pulsie i unikać ewentualnych ataków na jego osobę - odloty, zeskok z wachlarza, odbijanie pocisków (w miarę możliwości) - ogólnie, defensywa i pomoc.
  Ukryty tekst
0 x
Shigeru

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Shigeru »

Strach powoli zaczął wkradać się w moje ruchy, zwłaszcza wtedy gdy ujrzałem pędzącą na mnie Dotonową kreaturę zdolną zmiażdżyć mnie bez wahania. Rana, którą otrzymałem sprawiała mi co raz większe problemy sprawiając, że zazynałem odczuwać co raz większe osłabienie. Doceniałem jednak w tej chwili te wszystkie treningi jakie ponosiłem w celu podniesienia swojej wytrzymałości i siły. Dzięki temu nadal mogłem funkcjonować. Nie najlepiej, ale zawsze i co najważniejsze - nadal skutecznie. Zwłaszcza, gdy działania jakie wraz z Natsume podjęliśmy, przyniosły pierwsze efekty zatrzymując, a następnie niszcząc skalnego smoka. Dym i kurz jaki powstał z tego spowodował, że w moje serca wlała się ulga jak i odrobina spokoju. Jednak tylko na chwilkę.
Natsume, który unosił się nad tym całym kłębowiskiem darł się wniebogłosy właśnie w chwili, gdy smok się rozpadał, dlatego też dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów, który spowodował że serce znowu mi szybciej zabiło, a po plecach przebiegły mi ciarki. Przeciwnik był pod ziemią i lada chwila mógł mnie wciągnąć bądź uczynić coś znacznie gorszego - wyskoczyć i poderżnąć mi gardło. Strach, który zdążył zelżeć znowu uderzył, a ja na dosłownie sekundę zamarłem zastanawiając się co uczynić. Zostać i walczyć? Czy się wycofać i przygotować do walki.
Stan mój nie był najlepszy dlatego też postanowiłem specjalnie nie ryzykować. Znajdowałem się obok pozostałych kawałków pociętych bali drewna, które odsłonił dym. Było ich wystarczająco odpowiedniej wielkości do przygotowania podmiany. Wybrałem jeden z tych kawałków, znajdujących się po mojej lewej stronie, w miejscu obok którego leżało ciało młodej kobiety. Nie bez powodu wybrałem ten fragment. Wiedziałem, że jestem celem mężczyzny i że nie odpuści mi z tego względu, że pozbawiłem kobiety życia. Miałem jednak podstawy do tego, żeby sądzić iż nie ośmieli się on zbrukać w żaden sposób ciała swojej ukochanej jakąś techniką obszarową. Dlatego też w momencie gdyby mnie zaatakował, to przygotowane Kawariami no Jutsu powinno mnie więc podmienić z kawałkiem beli drewna w chwili, gdyby przeciwnik mnie zaatakował w jakikolwiek sposób.
Nie chciałem jednak pozostawać bierny. Zdawałem sobie ogromną sprawę z mojego nieciekawego stanu. Natsume znajdował się wciąż daleko dlatego nie mogłem w tej chwili liczyć na jego pomoc. Dlatego też sam musiałem atakować. Nowe miejsce znajdowało się niecałe 5 metrów dalej, dlatego też gdyby przeciwnik zmusił mnie do podmiany, z nowego miejsca natychmiast formuje pieczęć ptaka i z ziemi wystrzeliwują w przeciwnika dookoła niego pięć skalnych pocisków z zamiarem jego przebicia. Przeciwnik w czasie wychodzenia z ziemi, nie powinien być w stanie sformułować jakiejkolwiek techniki, a już na pewno podmiany, niemniej jednak tym razem zamierzałem być ostrożny, dlatego też w przypadku gdyby przeciwnik pojawił się ponownie obok mnie w jakikolwiek sposób to przyjmuje pozycję bojową stylu walki Goken, z zamiarem stawienia mu czoła. Nie było w tym momencie możliwości zastanawiania się co by było lepsze, dlatego gdyby tylko zamierzał we mnie czymś wystrzelić, oczywiście odskakuje na bok wykonując unik, gdyby jednak oponent zamierzał skonfrontować się ze mną przy pomocy Taijutsu, to wykonuje szybki półobrót z zamiarem wykonania silnego uderzenia nogą, nie chcąc w żaden sposób nadwyrężać w tej chwili ramienia.

Nazwa
Kawarimi no Jutsu
Pieczęci
Tygrys → Świnia → Wół → Pies → Wąż
Zasięg Max.
30 metrów
Koszt
E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1%
Dodatkowe
W pobliżu musi się znajdować przedmiot możliwy do podmienienia
Opis Kolejna pomocna technika, która niejednokrotnie może uratować życie. Otóż jest to technika podmiany która pozwala w momencie ataku podmienić nasze ciało z zawczasu przygotowaną podmianą z beczką, kłodą bądź innym przedmiotem który znajduje się luźno na powierzchni oraz rozmiarami jak i wagą nie przekracza ½ naszego ciała. Kolejnym ograniczeniem techniki jest świadomość nadchodzącego ciosu. Użytkownik może podmienić się tylko w momencie gdy widzi nadchodzący atak. Wtedy tuż przed zadaniem ciosu następuje podmiana i nasze ciało zajmuje przedmiot wcześniej przez nas wybrany do podmiany.
Nazwa
Doton: Doryūsō
Pieczęci
Ptak
Zasięg Max.
10 metrów
Koszt
E: 8% | D: 8% | C: 5% | B: 5% | A: 3% | S: 2% | S+: 2% (od kolca)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Ofensywna technika Dotonu niskiej rangi. Polega ona na wytworzeniu włóczni/kolców z ziemi, które wbijają się w ciało przeciwnika. Choć techniki można stosować ofensywnie, można też czasem się nią bronić. Dużym plusem tego Jutsu jest to, że kolce mogą wyrastać ze ścian, ziemi, skał. W zasadzie ze wszystkiego, wystarczy, żeby miało to kontakt z ziemią. Wystarczy jednak uderzenie o sile 40 bądź Jutsu D i z naszych kolców zostanie tylko proch...
Nazwa
Konoha Gōriki Senpū
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
Brak
Dodatkowe
Znajomość Konoha Senpū
Opis Użytkownik obraca swoje nogi w niezwykle szybkim tempie. Jest to bardzo silne jutsu. Aby je wykonać trzeba być niesamowicie szybkim i mieć sprawne nogi, które potrafią zadać ból. Sama technika jest niezwykle trudna do odparcia, a i bezpośredni cios potrafi wykluczyć przeciwnika z walki.
SIŁA 60
WYTRZYMAŁOŚĆ 70
SZYBKOŚĆ 50 | 60
PERCEPCJA 50 | 60
PSYCHIKA 40
KONSEKWENCJA 50


KONTROLA CHAKRY B
STYLE WALKI: Gōken

Ilość chakry: 75%
0 x
Yoichi

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Yoichi »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Natsume Yuki »

Kurde, niedobrze. Przeciwnik najwidoczniej połapał się, że walka tylko z jednym celem, podczas gdy drugi cały czas poluje na jego życie, może być zadaniem nieco problematycznym, dlatego teraz szybko postanowił on zaatakować również latającego obecnie Yukiego. Na szczęście dzięki temu, że był on w powietrzu, nie mógł on wykorzystać swojego swoistego forte, którym był najwidoczniej Doton, lecz wciąż - wybuch notek wybuchowych mógłby go nieprzyjemnie poharatać. A do tego sytuacja Shigeru wyglądała nienajlepiej - Natsu musiał go szybko wziąć w jakieś bezpieczne miejsce, żeby kompan zdołał się podleczyć (i przy okazji chciał zamrozić jego ranę, żeby przestała krwawić). Plus całej tej dziwnej sytuacji był taki, że ich wróg został raniony - co oznaczało, że jego dość duża mobilność powinna zostać ograniczona. Tylko najgorsze było to, że Natsume wciąż nie widział jego towarzysza z rodu Senju...
-Shig, wywinduj się w górę! Pomogę ci! - krzyknął ponownie, po czym skupił się na obronie - tym razem postanowił wykonać kolejne jutsu, które poznał podczas szkoleń na Hyuo. Sięgnął szybko po trzy shurikeny, którymi miotnął od razu w kierunku kunaiów z notkami. Wiedział jednak, że prawdopodobnie na chwilę obecną nie byłby w stanie trafić perfekcyjnie w lecące ostrza - dlatego upewnił się, wspomagając się techniką Fuutonu. Kaiten Shuriken już nie raz mu ratował tyłek, i najpewniej teraz będzie to wyglądało identycznie. Pozostały shuriken mierzy prosto w czubek czaszki przeciwnika - a jeżeli spróbuje tylko odskoczyć, gwiazdka podąży za nim (pozostałe dwie, jeśli nie stracił z nimi kontaktu po zderzeniu z kunaiami, również zmierzają w tamtą stronę). On musi umrzeć. A co później? Kontynuuje lot w kierunku oponenta, zamierzając przybliżyć się do tamtej okolicy i w miarę możliwości - pomóc Shigeru, jeśli ten się gdziekolwiek pojawi, a wróg dalej będzie żyć. Jeżeli Senju go posłucha i postara się wywindować w górę, stara się go osłaniać przez ten czas i zgarnąć na wachlarz, by pozwolić mu się podleczyć (albo nawet pomaga, podmrażając tętnicę by zasklepić ranę). Cały czas wtedy obserwuje nadchodzące ciosy i stara się je skontrować własnymi.
-Shig... postarajmy się... ten skurwiel nie może mieć nieskończonej energii... Zaraz musi paść... a jeśli nie, to sam go zapierdolę...
A gdyby Shig nie posłuchał, kontynuuje poszukiwania, starając się utrzymywać na sobie uwagę wroga. I stara się dobrze kontrować wszelkie ruchy oponenta - czy to odlot, czy zeskok, czy cokolwiek. Muszą to przeżyć. I on, i Shig. Obaj.
  Ukryty tekst
0 x
Shigeru

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Shigeru »

Strach o własne życie, a także ciężki stan w jakim się znajdowałem, zmuszał do ostrożnego podejmowania działań które w pierwszej kolejności nie mogły mnie narażać. Kawariami no Jutu, które przygotowałem chwilkę wcześniej po raz kolejny uratowało mi życie. Zgodnie z przypuszczeniami, przeciwnik ponownie obrał sobie mnie za cel i chciał jak najszybciej wywrzeć zemstę za zamordowanie swojej towarzyszki. Osobę trzeźwo myślącą mogła zaskakiwać ta zaciętość. W końcu startując w takim "turnieju" było trzeba się liczyć z śmiercią, nie tracić głowy i próbować wyeliminować w pierwszej kolejności najłatwiejsze cele. Wysnuta dedukcja doprowadziła mnie w sekundę później do smutnej konkluzji. To ja w obecnej chwili byłem najsłabszym ogniwem i to ja próbowałem w obecnej chwili nie stracić głowy. Dosłownie.
Rana którą otrzymałem, a raczej krwawy strzęp który przeszywał mój bark, pulsował nieznośnie choć jeszcze trzeźwo zauważyłem, że ból przestał docierać do mojej świadomości z tą samą intensywnością co przed chwilą. Rosnące zobojętnienie, sztywność mięśni, mroczki przed oczyma i ogólne osłabienie powoli dawało mi co raz silniejsze znaki, że mój stan na prawdę jest krytyczny i muszę coś zrobić bo inaczej wykrwawię się lub najpierw stracę przytomność. Tak czy inaczej, ta druga ewentualność dawała pewność, że skończę martwy nie będąc tego świadom.
Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę i zaryzykować po raz kolejny. Najważniejszy był dla mnie w tej chwili mój stan zdrowia. Dym, który nas otaczał, zasłaniał zarówno mnie jak i przeciwnika. Nie zamierzałem ruszać się ze swojej pozycji. Zamiast tego wszedłem stopami na ciało kobiety i stanąłem na niej, czyniąc z jej martwego ciała ochronę dla samego siebie. Znajdowałem się pośrodku kolców którymi ją przybiłem do podłoża więc miałem jako taki punkt zaczepienia, ochronę która dawała mi chwilę na zajęcie się dziurą w moim barku. Przynajmniej na czas póki nie było widać mnie dalej z odległości Z tych ponurych rozmyślań wyrwał mnie krzyk Natsume, abym spróbował jakoś wybić się do góry skąd mnie przejmie swoim wachlarzem. Przygryzłem delikatnie wargę zdając sobie sprawę z tego, że przeciwnik to też usłyszał i najpewniej będzie próbował temu przeszkodzić. Wiedziałem, że nie ma wiele chakry, wykorzystując ją non stop musiał się z niej kompletnie wypstrykać, nie byłem jednak pewny czy na tyle, by nie przepuścić na mnie w tym czasie decydującego ataku. Pokręciłem lekko głową uświadamiając sobie, że nie byłbym w stanie wykonać tak gwałtownego ruchu bez naruszenia rany, a obawiałem się, że już zaledwie niewiele trzeba do tego, abym stracił przytomność. Gdyby to się stało to najpewniej bym wykrwawił się na śmierć.
Przykucnąłem na niej, głowę chowając poniżej poziomu ostrych kolców i uformowałem dwie pieczęcie, a następnie dłonie, które zaczęły lekko świecić przyłożyłem do swojej obnażonej rany. Czyniąc to w dalszym ciągu oczywiście spoglądałem na najbliższe otoczenie, często również rozglądając się do tyłu, czy aby przypadkiem stamtąd nie nastąpi atak, choć tak na prawdę za mną, nie co tylko dalej znajdował się mur. W przypadku gdybym zauważył nadchodzący atak, zależnie od jego formy (a więc nadlatujących przedmiotów, odskakuje na bok, a w przypadku gdyby przeciwnik biegł w moją stronę z zamiarem zaatakowania, przyjmuje pozycję bojową dla mojego stylu walki.
Nazwa
Naosute no Jutsu
Pieczęci
Wół → Tygrys
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% (5% za turę)
Dodatkowe
Znajomość Chiyute no Jutsu
Opis Technika podobna do Chiyute no Jutsu, jednak zdecydowanie silniejsza niż poprzedniczka. Pierwszym plusem jest to, że nie trzeba utrzymywać dłoni w pobliżu zranienia, ani nie trzeba dotykać rannego - co często jest dla niego bolesne. Następnym jest rozszerzony wachlarz leczonych obrażeń - możemy uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą kości, a nawet pozbyć się krwawień wewnętrznych. Technika wymaga jednak trochę doświadczenia.

Ilość chakry: 53%
0 x
Yoichi

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Yoichi »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Natsume Yuki »

Dobra, wygląda na to że pierwsza fala została powstrzymana. Jednym celnym rzutem trzech shurikenów. A to, że były one kierowane powłoką Fuutonu, może ukryjmy wymownym milczeniem - niech będzie, że to po prostu Natsu jest osobnikiem na którego trzeba uważać. Dwie eksplozje, które nastąpiły, jednak sprawiły że chłopak wypadł ze swego transu, w który wpadł wykonując swe ruchy ofensywne. Pierwsza eksplozja, która zdmuchnęła jego shurikeny, była trochę rozczarowująca. Lecz ta druga, duża, która przyniosła mu ranę na twarzy, była zaś na tyle zaskakująca, że chłopak postanowił nieco trzeźwiej popatrzeć na pole walki. A to wreszcie się odsłoniło, a Natsu mógł nareszcie zobaczyć położenie Shigeru. Ten zaś... stał na zwłokach kobiety, którą wcześniej zabił. Pomysł może i był dość obrazoburczy, lecz nie da się zaprzeczyć - był on jak najbardziej skuteczny... Wygląda na to, że jego towarzysz przemyślał jego słowa, które wypowiedział na początku walki. To była batalia. Potyczka, na której wszelkie hamulce zostają zrzucone. A wykorzystywanie takich sztuczek, by przedłużyć swój żywot, było jak najbardziej dozwolone.
Lecz ta pacyfistyczna strona Natsu, która dezaktywowała się razem z wejściem na pole bitwy, miała nadzieję że Shigeru będzie w stanie zrobić to, co on. Oddzielić brutalną rzeczywistość od swojej psychiki. Yuki na co dzień był osobą spokojną, przyjazną, nienawidzącą brutalności. Lecz gdy przyjął misję, tracił wszystkie hamulce. Stawał się żołnierzem, który rozumiał wojnę i znał jej zasady, nawet jeśli nigdy nie musiał w niej brać udziału. Dzięki takiemu rozgraniczeniu mógł on być bardzo niebezpiecznym, zarazem zachowując człowieczeństwo.
Miał nadzieję, że Shigeru też będzie potrafił tak uczynić.
Wtedy poraniony przeciwnik, oślepiony furią, ruszył do przodu z ostatnią techniką. Ta zaś była wymierzona w stronę Shigeru, obok którego niedaleko w końcu znajdował się Natsu. Teraz albo nigdy, musi im się udać. Ten pojedynek nie może trwać wiecznie. Senju pewnie nie da rady dostatecznie szybko dostać się na wachlarz. Trzeba więc zneutralizować uderzenie, pozbywając się też kierującego. Chłopak zrozumiał, co należy uczynić.
*Żadna ofiara nie ucieknie mi dwukrotnie.*
-Nie blokuj. Przekieruj. On zaś jest mój. - powiedział spokojnie Natsu, składając się do swojego ruchu. Wiedział, że powstrzymanie takiego czegoś będzie bardzo trudne, zahaczając o niemożliwość. Dlatego lepiej po prostu poprowadzić uderzenie wroga na inny kierunek, by nie mogło dosięgnąć jego kompana... i zarazem odsłaniając oponenta. Całą siłę tego wytworu będzie się dało przełożyć na inny ruch. I to w bardzo prosty sposób...
Powietrze obok fali zaczęło zamarzać, tworząc coś w rodzaju lodowej zjeżdżalni. Po co? Otóż przylegała ona do ataku i prowadziła w bok, co sprawiało, że igła nie mogła wbić się w jej powierzchnię, a cała siła została zmuszona do przeniesienia się na ten ruch, w innym kierunku. Powinno to umożliwić uratowanie Shigeru i danie mu czasu, by wzmocnił konstrukcję Yukiego (i ewentualnie wzniósł jakąś osłonę wokół siebie). Dodatkowo, ze zjeżdżalni na wysokości ciała przeciwnika pojawiła się wąska ściana z kolcami, przypominająca rozczapierzoną dłoń. Wróg, oślepiony gniewem, zmęczeniem i bólem, nie powinien być w stanie zareagować na tyle szybko, by móc uniknąć zderzenia. A wtedy zostaje przeszyty kolcami. A co zrobił sam Natsume?
A to zależy od powodzenia poprzedniej techniki. Jeżeli wróg został przebity i wisiał na lodowej pułapce, Natsu zeskakuje tylko obok niego z wysuniętą kataną, Shiroi Sou (Białym Mnichem). Stając nad nim mówi słowa: "Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Niech Biały Mnich zmówi za Ciebie modlitwę.", po czym odcina jego głowę, nabijając ją następnie na stworzony obok lodowy pal. Następnie patrzy, czy jego towarzysz jest cały, i czy są w bezpiecznej sytuacji.
Jeśli przeciwnik jakoś zdołał uniknąć spotkania ze ścianą, Natsu - upewniając się uprzednio, że to jest bezpieczne i nie ryzykuje trafienia, ani nie zmierzają w jego kierunku następne ataki - zeskakuje na kamienną falę za plecami wroga i stara się przebić go ostrzem. W razie niebezpieczeństwa jest gotowy wykonać unik lub nawet zeskoczyć na płaską, górną część zjeżdżalni.
A jeśli zjeżdżalnia nie zadziałała, wytwarza grubsze warstwy lodu, by spróbować zatrzymać atak - i przy okazji strącić wroga z fali. Albo nawet zaostrza krawędzie obok przeciwnika, żeby go zdekapitować. A co mu tam.
W każdej z sytuacji próbuje nie narażać się na obrażenia i obserwuje otoczenie, by nie zostać trafionym jakąkolwiek pułapką, jakimś odłamkiem lub atakiem.
  Ukryty tekst
0 x
Shigeru

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Shigeru »

Pomimo ciężkiego stanu w jakim się znajdowałem, nie pozwalałem sobie w żaden sposób na uchybienia. Stąpając po ciele martwej kobiety, z pewnością czułbym większy dyskomfort psychiczny wtedy, gdybym był w pełni sprawny fizycznie oraz psychicznie, a w tamtej chwili byłem właściwie półżywy od ilości utraconej krwi. Pomimo jednak tego, rozważnie postąpiłem wykorzystując to co udało się wypracować kilka minut temu. Stałem na martwej, przebitej kobiecie, która leżąc we własnej krwi, stanowiła dla mojej osoby, idealną ściółkę, która oddzielała mnie od podłoża. Elementu, którym władał mój przeciwnik.
Chwila, którą udało mi się uzyskać, w tym całym zamieszaniu oraz kurzu, jaki powstał, wystarczyło do tego, aby zająć bezpieczną pozycję oraz rozpocząć zajmowanie się obrażeniami. Przeciwnik nie znał mojej pozycji i z tego względu, ukryty za ziemnymi kolcami, przykucnięty, mogłem zasklepić ranę wylotową wraz z wszelkimi naczyniami krwionośnymi, które zostały naruszone. Chwila, którą uzyskałem nie wystarczyła co prawda na kompletne wyleczenie obrażeń, ale miałem wystarczająco dużo czasu aby zatamować krwawienie i ustabilizować swój stan. Ból, który teraz poczułem odzyskując nie co więcej ze swojej świadomości, w pełni teraz dał mi do myślenia odnośnie ciężkiego stanu w jakim się znajdowałem.
Kolejne wybuchy oraz podmuch wiatru zmienił postać rzeczy. Dość szybko dostrzegłem Natsume, które w dalszym ciągu unosił się w powietrzu i właśnie zbliżał się do mnie. Zdmuchnięty kurz odsłonił mnie jednak również przed naszym przeciwnikiem, który gdy dostrzegł na czym stoję - wpadł w prawdziwy szał. Wykorzykując groźbę w moim kierunku stworzył ziemny kolec, na którego wskoczył i z dużą prędkością zaczął pędzić w moją stronę. Odległość jaka nas dzieliła, pozwalała przygotować się na to niebezpieczne spotkanie co też postanowiłem uczynić. Natsume również nie próżnował i już po chwili zauważyłem jak tworzy znaną mi wcześniej, lodową zjeżdzalnie, którą teraz postawił przed ziemnym kolcem, chcąc najprawdopodobniej zmienić w ten sposób jej kierunek. Sam również nie chciałem ryzykować dlatego złożyłem szybko trzy pieczecie, a następnie przede mną i po moich bokach wyrosły prawdziwie potężne i grube bale drewna, które miały stworzyć kopułe osłaniającą mnie przed ewentualnym ciosem kolca, gdyby manewr Natsume się nie udał.
Mając w pamięci także wcześniejsze doświadczenia z tym przeciwnikiem, nie zamierzałem stawiać na jedną defensywę. Nie chciałem ryzykować po raz kolejny swojego życia, dlatego też wykorzystałem inną technikę klanową - Mokuton: Kawarimi no Jutsu, która nie wymagała ode mnie przygotowywania żadnego obiektu do podmiany, gdyż w trakcie uderzenia/ciosu technika podmieniała mnie z elementem, który tworzyłem. Dlatego też gdyby bariera nie wytrzymała ataku, bądź w jakiś inny sposób przeciwnik nagle przedarł się i mnie bezpośrednio zaatakował, w moim miejscu miał pojawić się drewniany manekin, a ja sam 10 metrów dalej za swoimi plecami, nieznacznie z boku tego w stronę którego nie kierowała lodowa zjeżdzalnia Natsume.
Nazwa
Mokuton: Mokujōheki
Pieczęci
Szczur → Pies → Tygrys
Zasięg
Kilka metrów przed używającym
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Uniwersalna technika mokutonu, która tworzy drewnianą kopułę chroniącą przed atakami zdolną pomieścić nawet kilkanaście osób. Kopułę również można wykorzystać do zamknięcia w niej przeciwnika i tym samym uniemożliwić mu ucieczkę. Siła techniki zależna jest od zdolności użytkownika. Przykładowo Hashirama był w stanie przy pomocy tej techniki uchronić się przed Bijudamą Dziewiecioogoniastego.
Nazwa
Mokuton: Kawarimi no Jutsu
Pieczęci
Tygrys → Świnia → Wół → Pies → Wąż
Zasięg Max.
15 metrów
Koszt
E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Pokrewna techniki Kawariami no Jutsu, która polega na pozostawieniu po sobie w obłokach dymu drewnianej kukły ubranej w nasze ubrania tuż po zadaniu nam ciosu. Dzięki temu, że władamy elementem drewna, nie potrzebujemy szukać kłody do podmiany, gdyż sami tworzymy ją w procesie wykorzystania podmiany.
Ilość chakry: 48%
0 x
Yoichi

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Yoichi »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Natsume Yuki »

Wykonało się. Lekki błysk, i przeciwnik został przebity na wylot ostrzem Białego Mnicha. Po części było to najlepsze, co mógł zrobić - dzięki temu na sto procent wyeliminował zagrożenie, z drugiej jednak - schrzanił. Mógł celować w głowę, po prostu ją od razu odciąć. Teraz, gdy wróg był nabity na miecz, Natsu niepotrzebnie się odsłonił, a wróg mógłby to ostatkami sił bezlitośnie wykorzystać.
I dokładnie to się wydarzyło - oponent nabił się nieco głębiej, by dostać się bliżej młodzieńca z Hyuo, złapał go za nadgarstek i spojrzał w oczy. Yuki był w stanie zobaczyć tlące się resztki gniewu i nienawiści... i najpewniej chciałby wzbudzić w Natsumem coś w rodzaju poczucia winy. Jednak on sam mógł zobaczyć w oczach szermierza... pustkę. Za każdym razem, gdy Natsu przełączał myślenie na tryb misji, coś się w nim zmieniało - wzrok stawał się zupełnie... matowy, obojętny. Nie dałoby rady odczytać w nich jakichkolwiek emocji. Teraz był on perfekcyjnym shinobi - był myślącym narzędziem, nastawionym na wykonanie otrzymanej misji. W narzędziu nie da się obudzić wyrzutów sumienia.
Nie oznaczało to jednak, że przestawał czuć, i rozumieć innych. Gdy nie był na zadaniach, mógł się określić jako osoba dość emocjonalna. Nie lubił krzywdzić innych, był pacyfistą. Zadawanie śmierci nie dawało mu radości. A także wiedział, co inne osoby myślą.
Ten tutaj nie walczył po to, by zwyciężyć. Walczył, by umrzeć.
Przeciwnik sięgnął po kunai z notką, zamierzając najpewniej dźgnąć Yukiego, lub wysadzić ich obu. Zakasłał jednak krwią, a jego spojrzenie złagodniało. Pogodził się z tym, co nadchodziło.
-Wybacz. Nie pragnąłem tego wszystkiego. - powiedział cicho, patrząc na umierającego. Chciał mu chociaż trochę ułatwić odejście. - Nie zatrzymuję cię. Idź do niej... i przekaż, że żałuję tego, co się wydarzyło.
I umarł. A Natsu w ostatniej chwili zdołał odskoczyć od kamiennego wytworu, lądując w pobliżu Shigeru. Szarpnął ramieniem, by strzepnąć krew z ostrza Shiroi Sou, po czym w iście samurajski sposób schował ostrze do pochwy. Teraz pozostaje tylko zobaczyć, co się działo na reszcie areny.
-Jak się trzymasz, Shigeru? Dasz radę się poruszać? - spytał kompana, oceniając jego stan. Nie wyglądał najlepiej, większość jego stroju była pokryta krwią. No i ta dziura w ramieniu... Przynajmniej tyle, że zaczął już ją leczyć. Natsu pierwszy raz miał do czynienia z Iryoninem, i obserwowanie zielonej chakry zasklepiającej tkanki było niezwykłym doświadczeniem. Chłopak jednak zmusił się, by się otrząsnąć, i zaczął obserwować pole walki.
Pole walki, które... było puste. Wszyscy ludzie byli martwi, na najróżniejsze możliwe sposoby - od dekapitacji, poprzez poćwiartowanie, aż po spalenie. Obrzydliwy widok. Yuki aż czuł się trochę dziwnie, że z tej mordowni wyszedł tylko ze szramą na policzku. Była to pierwsza tak duża batalia w jego życiu, i taki wynik był dla niego zarówno zaskoczeniem, jak i pociechą. Miał nadzieję, że jego stan zdrowia nie zmieni się zbyt gwałtownie.
Słowa komentatora i gwar ludzi uświadomił mu jednak, że ktoś jeszcze jest tutaj żywy. Oczy młodzieńca spoczęły na dziewczynę, przyszpiloną do ściany. Więc to był ich ostatni oponent... musiał przyznać, że dziewczyna była dość urodziwa, a skoro tutaj wylądowała - musiała również być silna. Śmierć kogoś takiego byłaby stratą. Lecz skoro misja tego wymaga...
Sięgnął po miecz i jednym gładkim ruchem wyciągnął ostrze. Jednak zatrzymał je w ostatniej sekundzie, utrzymując czubek ostrza jakieś trzy centymetry od nosa kobiety, spoglądając na nią swymi pustymi, beznamiętnymi oczyma. Zadanie wymaga od niego zwyciężenia w turnieju. Zwycięstwo można też osiągnąć poprzez doprowadzenie przeciwnika do poddania się. Eindo nie wspominała niczego o tym, by wymordować wszystkich. Mieli tylko wygrać.
-Jakiego rodzaju litości od nas oczekujesz? Śmierci, czy życia? - powiedział spokojnym tonem, tak jakby mówił o pogodzie. To, co tutaj robi, jest niczym innym, jak dalszą częścią misji. - Możemy ci udzielić obu. Jeśli wybierasz życie, ogłoś wszystkim, że się poddajesz.
I teraz wszystko zależy od dalszych wydarzeń.
Jeśli kobieta poprosiła o śmierć, Natsu wzdycha tylko i jednym gładkim cięciem zdejmuje jej głowę z ramion.
Jeżeli zaś poprosiła o życie i się poddała, chłopak wypuszcza głośno powietrze z płuc, przymyka oczy i chowa miecz do pochwy. Po podziękowaniu Okami no Kami za wysłuchanie jego modłów sprzed walki, otwiera oczy ponownie i patrzy z troską na kobietę. Trzeba jednak zwrócić uwagę na sam wzrok młodzieńca. Wrócił do nich ten specyficzny błysk, przestały być matowe. Stary, pacyfistyczny Natsu powrócił.
-Sami słyszeliście, co powiedziała. Poddała się. Bitwa jest zakończona.
Sięgnął po miecz ponownie, tym razem jednak dwoma cięciami odcinając trzon włóczni, po jednej i drugiej stronie kobiety. Resztę pozostawił w środku - z tego co wiedział, nie można przy dźgnięciach wyciągać tego, co jest wewnątrz rany, by nie wywoływać krwotoku. Od razu też stanął tak, by chwycić ją i pozwolić jej na lekkie osunięcie się na pył areny. Szepnął tylko "zaczekaj" i spojrzał na komentatora.
-Nie będę odbierać życia komuś, kto się poddał. Nie dostaliście wystarczająco śmierci, nie ujrzeliście wystarczająco cierpienia? Dobrze się bawicie? - warknął, spoglądając na wszystkich otaczających z wyraźną niechęcią. Nie znosił skurwysynów, którzy żywili się cudzym cierpieniem. To, co się tutaj działo, to była prawdziwa bitwa, w której ludzie walczyli, by zabić i przetrwać. Niedobitki będą miały ciężkie wspomnienia z tych wydarzeń. Poprzednie zgony były jednak na sumieniu Akane. On nie zamierzał przyjmować podobnego brzemienia. Nie mógłby wtedy spojrzeć samemu sobie w oczy.
Gdyby jednak zmusili go do zabicia jej, westchnął ciężko, myśląc. Widzowie mieli dość wysoko, nie zobaczą dokładnie miejsca uderzenia. Ani tego, co się stanie. Zobaczą tylko gwałtowniejsze ruchy. Sięgnął do kieszeni po kunai i przykucnął przy kobiecie. Nachylił się nad nią, biorąc zamach od dołu, tak jakby chciał dźgnąć ją w podbrzusze. Pochylił się przy tym tak, by nikt nie był w stanie zobaczyć prawdziwego miejsca uderzenia.
-Zaboli, przepraszam cię za to. Jak się przyzwyczaisz, udawaj że umarłaś. Wyciągnę cię stąd. - szepnął do jej ucha, po czym niespiesznie (by nie zadawać zbyt dużego bólu) uderzył płytkim dźgnięciem. Nie w podbrzusze, a w okolice prawej pachy. Był to sektor, w którym nie było żadnych organów ani większych naczyń, więc nie zadałoby to krytycznych obrażeń, lecz na pewno pojawiłaby się krew z przebitego mięśnia. A o to mu chodziło. Wyciągnął ostrze i machnął ostrzem w powietrzu, by wszyscy zobaczyli błysk posoki na ostrzu. Następnie zaś wstał i spojrzał na obecnych nienawistnie.
-Mam nadzieję, że jesteście usatysfakcjonowani, skurwiele. - to ostatnie dodał nieco ciszej, żeby nie rzucali się, ale fakt faktem - zostało wypowiedziane. Następnie poczekał na rozwiązanie turnieju, wciąż stojąc w pobliżu Shigeru i leżącej kobiety. Gdyby ktoś próbował się do niej zbliżyć, by zebrać zwłoki, wymierza w jego kierunku katanę i mówi tylko:
-Spróbuj ją tknąć, a obiecuję że cię zamorduję. Skoro mnie zmusiliście do zabicia jej, wezmę jej ciało ze sobą, by dostała odpowiedni pochówek.
0 x
Shigeru

Re: Bar "Izarantu"

Post autor: Shigeru »

Po wykonaniu ochronnej kopuły, a także przygotowaniu Moku Kawariami no Jutsu oczekiwałem na uderzenie i przełamanie ochronnej bariery. Oczywiście nie byłem tak ograniczony, że oczekiwałem w takiej sytuacji jedynie jednej ewentualności. Plan Natsume mógł się powieść i dlatego też poza chronieniem się w półkopule, oczekiwałem a raczej spodziewałem się, ze ziemny kolec równie dobrze może przetoczyć się tuż obok mnie. Po to właśnie było przygotowane Moku Kawariami, aby w razie problemów, moje życie nie było zagrożone.
Nie nastąpiło ani jedno, ani drugie. Atak uderzył w barierę co oznacało, że manewr Natsume się nie powiódł. Kopuła ochronna jednak skutecznie zatrzymała uderzenie i tym samym podmiana nie była konieczna. Przez chwilę trwałem w bezruchu oczekując na to co nastąpi. Krwawienie przez które uciekało ze mnie życie było zatrzymane co nie oznaczało, że było wszystko w porządku. Nadal czułem silny ból, byłem osłabiony i moja zdolność bojowa była znacznie niższa niż normalnie. Teraz zdając sobie świetnie sprawę z tego co się działo i tego gdzie się znajdowałem, czułem obrzydzenie wobec tego co uczyniłem z ciałem kobiety. Była martwa, a ja hańbiłem jej ciało, stąpając po nim jak po wycieraczce. Nie dziwiła mnie dzika agresja mężczyzny. Sam bym zareagował podobnie, gdybym darzył tą kobietę równie silnym uczuciem co i on sam. Musiałem jednak postąpić w taki sposób, ponieważ chroniło to mnie przed atakiem od strony podłoża. A nie wierzyłem, że przeciwnik spróbowałby naruszyć ciało tej kobiety chcąc mnie zabić za wszelką cenę. I miałem rację.
Natsume dołączył po chwili do mnie co oznaczało, że kwestia przeciwnika została rozwiązana. Mój stan najwyraźniej go zmartwił, co nie powinno szczególnie dziwić w sytuacji, gdy można było przyjrzeć się ranie wylotowej. Lekka krzywizna w mojej mimice, kropelki potu, przyspieszony oddech, był tego wyraźnym w tym momencie potwierdzeniem.
- Marnie, ale trzymam się jakoś. Kończmy to jak najszybciej. Muszę poświęcić więcej czasu na zasklepienie rany - wyjawiłem przyjacielowi, bo chyba faktycznie mogłem w ten sposób się tak wyrazić o Natsume. Walczyliśmy ramię w ramię, uratował mi również swoimi technikami życie. Tak, mogłem o nim myśleć jak o towarzyszu, który był przy mnie na dobre i na złe.

Moją uwagę od mojego stanu i od rozmowy oderwał głos z trybun, który oznajmił, że pozostał na arenie ktoś jeszcze. Chwilę zajęło mi ocenienie tego co się wokół wydarzyło, a dostrzegłem mnóstwo ciał. Stan jednych, był gorszy od innych, ale wszystkie mówiły o jednym - śmierci właściciela. Jedynie jedno ciało ostało się w której wciąż tętniło życie - młodej dziewczyny, która była przybita włócznią do ściany na takiej wysokości, że ledwo dotykała stopami ziemi, nie powiększając w ten sposób swoich obrażeń. Zauważyłem, że Natsume ruszył w jej kierunku, nie wiedziałem jaką zechce podjąc decyzję, ale nie zamierzałem w nią ingerować. Wydawało mi się, że poznałem go już na tyle, żeby wiedzieć, że zachowa się odpowiednio. Niemniej jednak nadal był to nasz przeciwnik, dlatego też nie zamierzałem nie ostrzec przyjaciela o zagrożeniu.
- Uważaj Natsume, może mieć notki wybuchowe powiedziałem do towarzysza i w razie gdyby przeciwnik zamierzał w jakikolwiek sposób zaatakować Natsume, formułuje pieczęć do pasywnej zdolności mojego klanu, która gwałtownie odepchnie Natsume od kobiety, poprzez gruby pal drewna, który wystrzeli z ziemii pomiedzy nimi.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Papyrus i 14 gości