Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
- Gundan
- Martwa postać
- Posty: 587
- Rejestracja: 27 mar 2019, o 21:55
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Krótkie, białe włosy oraz złote oczy.
195cm oraz 93kg - Widoczny ekwipunek: Kamizelka Shinobi - Tors
Torba - Prawy pośladek
Kabura x2 - Prawe i lewe udo - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 42db79c7bb
- Multikonta: Mangetsu
- Jun
- Postać porzucona
- Posty: 1735
- Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Kenshi | Akoraito
- Krótki wygląd: Kapelusz
- Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka - Link do KP: viewtopic.php?p=143621#p143621
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Maname | Kabuki
- Aktualna postać: Kayo
- Lokalizacja: Shigashi no Kibu
- Gundan
- Martwa postać
- Posty: 587
- Rejestracja: 27 mar 2019, o 21:55
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Krótkie, białe włosy oraz złote oczy.
195cm oraz 93kg - Widoczny ekwipunek: Kamizelka Shinobi - Tors
Torba - Prawy pośladek
Kabura x2 - Prawe i lewe udo - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 42db79c7bb
- Multikonta: Mangetsu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
22/30
W tym co odpowiedział Chisoto na mój zarzut było nieco racji, możliwe że ta jego ściana faktycznie mogła by nas nie ochronić przed ogniem lecz z drugiej strony pewności nie miałem. Byłem porządnie zdenerwowany, tą całą sytuacją bo było wiele niewiadomych, a ja już raz się przekonałem że oddawanie wszystkiego w ręce przypadku może słono kosztować. W tym wypadku nie tylko moje życie ale i pozostałych członków rodziny, których niestety nie widziałem przez co istniało ryzyko, że już nie żyli, co najgorsze obawiałem się o samą opinię o rodzinie. W końcu jak by to wyglądało w oczach innych gdybyśmy nie potrafili zadbać o własny lokal. Pozycja rodziny i jej reputacja mogła by mocno oberwać, a co najgorsze wszystko było na naszych barkach.
Ustaliliśmy mniej więcej plan działania wykonując kolejno swoje zadania, ja ruszyłem pierwszy co dało mi sporo informacji. W końcu zobaczyłem wroga który dotychczas gdzieś umykał. W pierwszej kolejności na suficie łucznik, który zdążył już mnie z lekka zranić, następnie zaraz za nim kobieta od shurikena. Następnie jakiś przystojniaczek zeskoczył na ziemię na której kroczył jeszcze jeden, tym razem przeciwnik w sam raz dla mnie. No przynajmniej na takiego wyglądał, niestety nie mogłem sobie wybrać z którym chce się zmierzyć bo cała czwórka była przeciwnikami. Skupiłem większą uwagę na ataku dziewczyny, bo choć sam rzut shurikenem nie był specjalnie interesujący to jednak błysk po nim już tak. W razie czego gotów jestem żeby paść na ziemię przy uniku jeśli gwiazdka miała była by w stanie minąć przeszkodę.
Natomiast w tej chwili przypomniało mi się coś o czym wspominał mój serdeczny przyjaciel Taysuke. Coś o krwawych oczach, o tym że mamy pozabijać się sami dlatego wolałem asekuracyjnie złożyć jedną pieczęć i użyć rozproszenia iluzji gdyby to wszystko było sprytną sztuczką. Po użyciu zerkam delikatnie za ścianę aby jeszcze raz zerknąć pozycję wroga o ile to możliwe bez narażania się na oberwanie strzałą w głowę. Jeśli nie dam rady bezpiecznie ich podejrzeć zakładam, że nieco się zbliżyli poruszając się prosto do celu. Za pomocą mechanizmu do podawania kunai'ów chwyciłem dwa przygotowane wcześniej z notkami wybuchającymi w dłoń (prawa) która po za zmianą koloru skóry zmieniła również swoją masę mięśniową.
- Dobra w końcu ich widać. Łucznik i baba z shurikenami na suficie, do tego jakiś przystojniaczek i olbrzym na ziemi. - szepnąłem do Chisoto by w końcu ruszyć do dzieła. To był czas zemsty, czas działania. Zerwałem się najszybciej jak mogłem do biegu w północno-wschodnim kierunku aby cisnąć w te dwa kunaie w łucznika i babe shurikenową, zaś sam kieruję się w stronę przystojniak planując wjechać w niego, tu przepraszam za określenie, na pełnej kurwie z byka aby wybić go do tyłu jeśli do tej pory manewr się powiedzie ruszam do olbrzyma starając się zbliżyć na odległość dwóch metrów by zmienić lewą rękę w włócznie która ma go zwyczajnie trafić gdzieś w tors zaś prawą ręką jak tylko się znajdę na tyle blisko by móc uderzyć to wyprowadzam cios wrzeszcząc przy tym, Raigyaku Suihei! W razie czego gdybym potrzebował wykonać unik inaczej niż zezwala mi ludzkie ciało odpycham się od ziemi lewą ręką po prostu ją wydłużając.
STATYSTYKI:SPRZĘT:Ukryty tekstTECHNIKI:Ukryty tekstUkryty tekst
0 x
- Jun
- Postać porzucona
- Posty: 1735
- Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Kenshi | Akoraito
- Krótki wygląd: Kapelusz
- Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka - Link do KP: viewtopic.php?p=143621#p143621
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Maname | Kabuki
- Aktualna postać: Kayo
- Lokalizacja: Shigashi no Kibu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
Misja Rangi - C - 23/30
- Rok 389 - Jesień -
- Gundan -
- Shigashi no Kibu -
- Jedność z naturą -
" Tygrys zjadający węża... " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=NrOJ9gq ... U&index=12[/youtube] Pierwszym co zrobiłeś to przyjrzałeś się shurikenowi - miałeś całkowitą pewność, że była to doczepiona żyłka, a ona właśnie zaczynała składać pieczęcie... Na całe szczęście shuriken nie trafił po twojej stronie, a po drugiej - tej którą zajmował Chisoto. On był bliżej shurikena i skoro ty zauważyłeś żyłkę, to on na pewno również. Miałeś pewność, że unikać nie będziesz musiał ty... Wykonałeś Kai, straciłeś na to moment, lecz warto było to zrobić, dzięki temu podjąłeś próbę wyjścia z iluzji... Lecz zapomniałeś o jednym istotnym fakcie... By wyjść z iluzji, trzeba najpierw wiedzieć, że się w niej jest. Tak to już jest gdy wykonuje się pewne ruchy zbyt szybko... Usłyszałeś trafienie w ścianę za którą się chowaliście. Teraz, widziałeś jak dziewczyna kończy składać pieczęci i z jej ust wyłania się ognista kula, płomień... Posuwający się właśnie w stronę shurikena. Twoja ręka była gotowa do rzutu, przekształciłeś ją i chwyciłeś kunaie, rzut wykonałeś natychmiastowo i ku swojemu zaskoczeniu... Łucznik wystrzelił strzałę która zderzyła się z kunaiem i zbiła go z trajektorii. Poleciał w bok... (dokładna lokalizacja na mapie) a co robiła wtedy dziewczyna w którą też leciał kunai? Zatrzymała się w miejscu i skupiła na uniknięciu lecącej broni, bo puszczony po lince ogień radził sobie sam i nie była nim mocno zajęta. Stała na suficie więc wykonała sus w jedną ze stron... Kunai przeleciał tuż obok niej, dopiero w tej chwili dostrzegła notkę... Która nie wybuchła, poleciała dalej. Chisoto już w tej chwili wspinał się po ścianie, a jego dwójka kompanów już lewitowała w powietrzu, przy suficie. Od razu wszyscy wykonywali unik w stronę południową [z twojej perspektywy w twoje prawo]
Nie mogłeś czekać, zerwałeś się gwałtownie. Chisoto tez był już w ruchu i mogliście wspólnie przypuścić atak... Cóż, w pewien sposób nie mieli aż takiej przewagi liczebnej, była was w końcu czwórka... Tak jakby. Skupiłeś się na przystojniaku, no trzeba było przyznać, że te blizny i szwy dodawały mu brutalnego uroku. Straszył ludzi i tyle. Ciebie też zamierzał przestraszyć, bo właśnie gdy zacząłeś się zbliżać wyciągnął ręce w twoim kierunku – No chodź! — Te nagle wystrzeliły gdy byłeś blisko... Zaczęły się owijać w koło twoich nowych umięśnionych rąk i wyhamowywać cię, szarpiąc tobą to na lewo, to na prawo to w tył... zatrzymały cię, tuż przy nim, a już nie wiele brakowało byś wpadł w niego jak tocząca się kula nie do zatrzymania.. Czułeś, że jest w stanie w obie swoje dziwne ręce włożyć tyle siły co ty... On się uśmiechnął i w tej chwili czułeś jak przez twoje ciało przechodzi pewna dawka raitonu... Czułeś, że bardzo trudno jest ci się poruszyć, póki efekt raitonu nie ustanie... A ten powoli ustawał. To był chwilowy szok który przy zebraniu sił będziesz w stanie opanować... Co jednak jeśli pośle ci kolejną dawkę?
Na domiar złego... Wciąż stał obok shinobi walczący wręcz wielkolud. Parsknął tylko widząc jak jakieś malutkie senbony przebijają jedną z jego rąk - leciały od strony Chisoto i jednego z jego współtowarzyszy. W tej samej chwili olbrzym zbliżył się do ciebie i jak walczyłeś z chwytem zszywańca dotknął cię ręką w bok – Odpuść cieniasie... — I byłby to tylko nieśmieszny żart gdybyś nie poczuł się po tym dotyku nieznacznie słabszy... Drugi z "latających" Shinobi strzelał - tak samo jak pierwszy, tym razem w dziewczynę posługującą się katonem. Cały czas była połączona z linką, cofnęła ją do siebie mocnym ruchem i shuriken wbił się w plecy lalki, tym samym, skrzętnie unikała latających po pokoju senbonów, a lalka nie chciała jej odpuścić. – Trzymaj się tam kurwa, Gundan! — Wrzasnął marinetkarz kierując jednocześnie jedną z lalek w twoją stronę.
Kawałek za plecami zszywańca - widziałeś jak wyłania się powoli z ziemi dziewczyna która wcześniej stała przy ścianie, nim to wszystko się zaczęło. Mógłbyś zapytać dlaczego strzelec przestał deptać wam po piętach, tobie i Chisoto... Otóż w chaosie jaki panował w tej walce widziałeś, że przy drzwiach stoi niczym nie wyrózniający się chłopak - ten sam nijaki, a łucznik właśnie spada z sufitu po oberwaniu wodnym pociskiem.
Ukryty tekstUkryty tekstUkryty tekstDla sprawdzającego: Ukryty tekstNieznajomy
Chisoto
Sayuri
Dziewczyna nr 2
Niepozorny koleżkaUkryty tekstUkryty tekstUkryty tekst
0 x
- Gundan
- Martwa postać
- Posty: 587
- Rejestracja: 27 mar 2019, o 21:55
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Krótkie, białe włosy oraz złote oczy.
195cm oraz 93kg - Widoczny ekwipunek: Kamizelka Shinobi - Tors
Torba - Prawy pośladek
Kabura x2 - Prawe i lewe udo - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 42db79c7bb
- Multikonta: Mangetsu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
24/30
Zrobiłem kilka błędów i nie mogłem tego zrzucić na nic innego jak własne zaniedbanie. Chciałem się pośpieszyć, zająć się jak największą częścią przeciwników czego skutkiem była moja obecna sytuacja. Nie była ona kolorowa ale tak po prawdzie, to fajnie było do momentu w którym się zjawili więc można by rzec, że wiele się nie zmieniło. Jednak zdołałem zdobyć kilka kolejnych informacji na temat naszych przeciwników, dużym kosztem ale zawsze to coś.
W każdym razie denerwowali mnie, cholernie mnie denerwowali, a grubas to już całkowicie sprawił że postanowiłem go zabić. Choćbym miał się zabić razem z nim, nie miałem zamiaru mu darować tego cieniasa. Skurwiel...nie mogę dać się za bardzo dotykać grubemu...wysysa ze mnie siły...kurwa i jeszcze ten człowiek guma się znalazł.
- Myślisz, że taki silny jesteś bo kolega mnie trzyma? - odwarknąłem by wejść mu nieco na ego, gdyby chciał mnie za karę jakoś łupnąć bądź coś to staram się z całej siły kopnąć go z tak zwanego partyzanta w kolano, bądź krocze. Zależy w co będzie większa szansa trafić.
Lewa, naturalna do tej pory ręka również zmutowała stając się niezwykle poręcznym toporem. Mój pomysł był taki, że skoro koleś owiną mi rękę swoją rękę to wykorzystam zdecydowaną przewagę masy oraz własną siłę aby urżnąć mu tą jedną rękę wykonując gwałtowne pociągnięcie w dół, zaś drugą ręką (tą na sterydach) chce złapać gość i szarpnąć go do siebie jeśli udało mi się wyswobodzić topór w celu wykonania prostego cięcia które miało przejść przez środek jego ciała od dołu do góry by następnie po skosie w dół ciąć w kierunku grubasa. Na wszelki wypadek jednocześnie drugą ręką wyprowadzam łopatologiczne uderzenie biorąc olbrzymi zamach, a potem prawy prosty mniej więcej w dolną część żeber. W przypadku wymierzonych w moją osobę ataków dystansowych dalej staram się wykorzystać potencjalny zasięg mojej ręki do przyciągnięcia się ku któremuś filarowi bądź najzwyczajniej w świecie aby odepchnąć się od ziemi do bezpiecznej pozycji.
W razie gdybym się uwolnił z objęć przystojniaka lecz go nie trafił to on jest celem priorytetowym obecnie. Jeśli jednak topór z jakiegoś powodu nie upitoli mu łap przy samej dupie to staram się rzucić w przód w celu uderzenia go z główki ewentualnie jak dam radę to odgryzę mu nos.
STATYSTYKI:SPRZĘT:Ukryty tekstTECHNIKI:Ukryty tekstUkryty tekst
0 x
- Jun
- Postać porzucona
- Posty: 1735
- Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Kenshi | Akoraito
- Krótki wygląd: Kapelusz
- Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka - Link do KP: viewtopic.php?p=143621#p143621
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Maname | Kabuki
- Aktualna postać: Kayo
- Lokalizacja: Shigashi no Kibu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
Misja Rangi - C - 25/30
- Rok 389 - Jesień -
- Gundan -
- Shigashi no Kibu -
- Jedność z naturą -
" Tygrys zjadający węża... " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=NrOJ9gq ... U&index=12[/youtube] Byłeś w kropce. Pochwycony, między młotem, a kowadłem. Jeden wysysał z ciebie siły, a drugi próbował utrzymać w ryzach. – Nie liczy się kto cię trzyma, a kto cię zatrzyma... I co, dowidzieliście się czegoś od naszego drogiego Taysuke? Może mi powiesz i od razu to zakończymy, co? — Dotykający cię ręką mężczyzna zacisnął rękę w miejscu w którym już cię dotykał. Nie zamierzał puścić, chyba, że coś zrobisz... A ty zamierzałeś coś zrobić. – Mów, a może przeżyjesz — Odezwał się ten którego dziwne niciowe ręce cię przytrzymywały. Twoja lewa ręka zamieniła się w ostry topór który ku zaskoczeniu trzymającego cię faceta... Zaczęła przecinać trzymające ją nici. Zacisnął mocno zęby, nie wył, nie krzyczał, ale w końcu udało ci się oderżnąć mu rękę. W pewnej chwili nawet ci pomógł, bo sam odpuścił i skoczył w tył - pozornie, bo wciąż trzymał cię drugą ręką, która to pieściła cię żywiołem raitonu. Czułeś, że nie pociągniesz tak długo, jeżeli będzie w stanie trzymać cię jeszcze przez chwilę. – Rozwal mu ten łeb Hiroshi — Krzyknął zaszywany do swojego umięśnionego kolegi. – Zaraz... Nie-nie mogę ruszyć... — Zaczął z całej siły się siłować jakby z duchem który trzymał go za rękę.
Widziałeś jak olbrzym próbuje się na ciebie zamachnąć ręką, tą którą cię dotykał, bo drugą z jakiegoś powodu nie mógł poruszyć. Zszywaniec w tej chwili dawał ci fory bo nicie które wystawały mu z przed ramienia łączyły się z tymi które wciąż wystawały z odciętej ręki.
Wtedy też ostatecznie wyłoniła się za jego plecami, z ziemi, dziewczyna. W tej chwili stała może metr od niego, od zszywańca. Jedna pieczęć, którą cały czas trzymała sprawiła, że w koło zszywańca zaczęły wyrastać kolce, jeden za drugim, okalały go całkowicie i zaczęły przebijać, niczym włócznie, z przodu, z tyłu i z boku. Gość był nabity z każdej strony, zawył okropnie – Doton: Doryūsō, Doton: Doryūsō, Doton: Doryūsō — Mówiła dość głośno jak następnie zaczęła go dźgać kunaiem gdzie popadło...
Pierwsza z lalek, która leciała do ciebie, wystrzeliła znów senbony, trafiły zszywańca, ale chyba nie odnioslo to żadnego skutku - nawet ich nie unikał.
Wiele się działo w jednej chwili. Shuriken który wylądował na lalce okazał się być wspaniałą bronią dla ognistej dziewczyny. Mimo wykonywania uników, udało się jej złożyć wystarczającą liczbę pieczęci do stworzenia ognia który znów ruszał się po lince... Chisoto tylko na to czekał i zaczął kierować lalką tak, że stworzył się z niej swoisty młynek, a ognista dziewczyna której ręka wciąż była uwiązana do niego linką... Zaczęła latać na wszystkie strony po pomieszczeniu jakby porwało ją jakieś tornado. Ogień w końcu trafił lalkę i nieźle ją podsmażył - była z drewna i stała teraz w ogniu. Dziewczyna "przypadkiem" uderzyła raz, czy dwa o filar, a gdy linka w końcu się oderwała Chisoto odpuścił kontrolę nad palącą się marionetką, posyłając ją na podłogę, wraz z leżącą ognistą, która przygnieciona gorącą lalką zaczęła się drzeć w niebo głosy. Nie mogła się ruszać, a darła się jakby obdzierano ją ze skóry... Musiała się z tym liczyć, że kiedyś do tego dojdzie, prawda?
– Tsuya, uważaj! — Krzyknął chłopak który przed chwilą powalił łucznika. Ten w pół przysiadzie sięgnął do swojego kołczanu i naciągnął jedną strzałę. Wystrzelił ją w kierunku tej która okładała i tłukła zszywańca. Widziałeś jak przeleciała na wylot gdzieś poniżej piersi. Ta padła na ziemie, tak samo szybko jak wskoczyła do tej walki... Stało się jednak coś jeszcze. Bo łucznik naciągał już kolejną strzałę... Nie zdążył jednak tego zrobić bo jego ręką znalazła się w powietrzu, oddzielona od ciała za pomocą topora dzierżonego przez Sayuri która wyskoczyła z szałem w oczach z północnego tunelu, była nieco bardziej przypieczona niż zapamiętałeś. Wyraźnie się jej oberwało, ale chyba nie przeszkadzało jej to za bardzo, bo zdawała się zupełnie ignorować swoje oparzenia. Kolejny głos dołączył do kakofoni krzyków i wrzasków... Może to moment na stworzenie wspólnie zespołu muzycznego?
Ukryty tekstUkryty tekstDla sprawdzającego: Ukryty tekstNieznajomy
Chisoto
Sayuri
Dziewczyna nr 2
Niepozorny koleżkaUkryty tekstUkryty tekstUkryty tekstUkryty tekst
0 x
- Gundan
- Martwa postać
- Posty: 587
- Rejestracja: 27 mar 2019, o 21:55
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Krótkie, białe włosy oraz złote oczy.
195cm oraz 93kg - Widoczny ekwipunek: Kamizelka Shinobi - Tors
Torba - Prawy pośladek
Kabura x2 - Prawe i lewe udo - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 42db79c7bb
- Multikonta: Mangetsu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
26/30
Zaczęło iść nie najgorzej, w końcu sprawy zaczęły iść nieco inaczej gdy smoki w końcu ruszyły do kontrataku na bandę iście wkurwiających zbirów. Jednak niestety odnosiłem dziwne wrażenie, że moja osoba raczej w niewielkim stopniu się przyczyniła do jakiegokolwiek zalążka sukcesu. Choć z drugiej strony kto wie, może gdyby nie ruszenie do ataku w pierwszej linii i ściągnięcie uwagi przeciwników na moją osobę dalej byli byśmy w czarnej pupie.
Niestety nie miałem jeszcze na tyle komfortowej sytuacji, aby móc spokojnie przemyśleć tą kwestię. Ba! Ja sam nawet nie byłem spokojny, wręcz przeciwnie byłem zły i istniało tylko jeden sposób abym mógł ponownie odetchnąć z ulgą. Musiałem zadbać aby te gnoje poszły prosto do piekła najlepiej cierpiąc przy tym jak największe katusze.
Działo się wiele jednak dla mnie najistotniejszą kwestią aktualnie było się wydostać z chwytu przystojniaczka, a przy okazji nie dać się trafić temu który zdenerwował mnie najbardziej. Widząc, że ten wykonuję zamach ręką którą jeszcze niedawno pozbawiał mnie sił miałem dwie opcje blok albo unik. Jednak żadna z nich nie była zbyt dobrym rozwiązaniem dlatego postanowiłem spiąć wszystkie mięśnie w pochwyconej napakowanej ręce oraz nogach i szarpnąć z całej siły przystojniaczka w moją stronę uskakując w kierunku północnym przed ciosem. Jednak byłem gotów na to, że mogę otrzymać uderzenie bo głównym moim celem był atak toporem w rękę która mnie więziła. Mocne prostopadłe cięcie miało oswobodzić mnie z uścisku oraz rażenia ładunkami elektrycznymi. Jeśli to się uda to kolejnym krokiem jest cofnięcie pudzianowskiej łapy i jeśli przystojniak jest w zasięgu to zmienienie jej w włócznie mającą trafić go w głowę. Ewentualnie jeśli istnieje ryzyko, że grubas przeszkodzi to celuję w niego tak aby przebić mu nią serce ewentualnie płuco. Rycząc przy tym gniewnie niczym zwierzę. Jeśli go trafię to na wszelki wypadek od razu cofam technikę by przypadkiem nie przeszło mu przez myśl by mnie chwycić za dzidę.
Cofając rękę do normalnego stanu sięgam szybko ręką do kieszeni kamizelki by wyciągnąć z niej pigułkę żywnościową, którą szybko rozgryzam by uzupełnić braki w chakrze i odzyskać nieco sił. W przypadku jakiś ataków wymierzonych w moim kierunku staram się uskoczyć tak aby zbliżyć się do odbitego wcześniej kunaia z notką dla którego mam już przeznaczenie. Celem mojego ataku przy założeniu sukcesu dotychczasowej akcji jest pan przystojniak. Z racji na to że został już wcześniej unieruchomiony nie powinienem mieć większego problemu wyrzucić w kierunku jego torsu małej niespodzianki którą tym razem detonuję składając jedną pieczęć. Ewentualnie gdyby jakoś połączył łapy na czas i chciał złapać broń to wtedy detonuje mu go w łapie. Grunt to zadać mu obrażenia albo chociaż kupić sobie chwilę na złożenie sześciu pieczęci jeśli wykonam rzut, a koleś jakimś cudem to przetrzyma.
- Pozdrów ode mnie diabła psi synu. - wtedy w końcu na mojej twarzy pojawia się uśmiech, najpaskudniejszy na jaki mnie stać aby gnój go dobrze zapamiętał przed tym jak wydmuchuję w jego stronę potężną kulę ognia aby zmienić go w popiół.
Gdyby jednak moja technika zagroziła moim sojusznikom to zamiast kuli ognia decyduję się aby rzucić się na gnoja z toporem, którego w takiej sytuacji nie cofam i śmiejąc się maniakalnie zaczynam go nim rąbać. Do momentu w którym nie zostanie z niego sterta malutkich kawałeczków.
Jeśli zdołamy tym samym zakończyć batalię dezaktywuję swoją cudowną moc juugo po czym podbiegam do dziewczyny trafionej strzałą. Nie znam się absolutnie na leczeniu więc nie szarpie jej ani nie dotykam, po prostu chce ustalić czy jeszcze nie zeszła z tego świata. Jeśli trup, to zamykam jej oczy, podnoszę ciało i niosę w stronę reszty zespołu.
- Nie żyje...KURWA MAĆ, kim były te sukinsyny? Muszą nam za to zapłacić ale najpierw będzie trzeba ją pochować tak jak należy. - w moim głosie był wyraźniej słyszalny żal i złość. To był pierwszy raz gdy zginął przy mnie towarzysz broni, co prawda nie znałem jej za bardzo jednak należeliśmy do tej samej rodziny, a to wystarczało aby bolała mnie jej strata. Jeśli jednak okaże się, że jeszcze żyję łapie ją delikatnie za ramię i wołam do reszty aby wezwali lekarza i to już.
STATYSTYKI:SPRZĘT:Ukryty tekstTECHNIKI:Ukryty tekstUkryty tekst
0 x
- Jun
- Postać porzucona
- Posty: 1735
- Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Kenshi | Akoraito
- Krótki wygląd: Kapelusz
- Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka - Link do KP: viewtopic.php?p=143621#p143621
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Maname | Kabuki
- Aktualna postać: Kayo
- Lokalizacja: Shigashi no Kibu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
Misja Rangi - C - 27/30
- Rok 389 - Jesień -
- Gundan -
- Shigashi no Kibu -
- Jedność z naturą -
" Tygrys zjadający węża... " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=NrOJ9gq ... U&index=12[/youtube] Doprawdy każdy był ważny w tym zespole - tak samo ten który ściągał uwagę przeciwników, oraz ten który ich zabijał - tak się składało, że ty byłeś oboma, mogło się jednak wydawać, że jest inaczej, bo nie pokazałeś jeszcze pełni swojego potencjału. Wszystko działo się szybko. Wciąż nie pokazałeś im jeszcze pełni swoich zdolności. Cios się do ciebie zbliżał - nie mogłeś go do siebie dopuścić. Zacząłeś więc ciągnąć i zaparłeś się z całej siły, spiąłeś mięśnie i zacząłeś szarpać... Ręka która była otoczona ręką przystojniaczka już sobie odpuściła i zaczęła się powoli cofać. To była chwila w której poczułeś coś dziwnego, widziałeś jak czarne nicie wychodzące z ręki zszywańca zaczęły wystrzeliwać - ale nie na twoją rękę, ominęły ją i zaczęły wbijać się w twój bok sprawiając ci całkowicie niespodziewany i niesłychany ból... Towarzyszyło też temu zadziwiające odczucie porażenia jakie przepływało po jego niciach. On, cały czas był nabity na kolce z których próbował - ale widziałeś, ze nie ma siły się wydostać, głównie za sprawą tego, że ty walczysz i utrzymujesz go w ryzach, na miejscu. Nie udało ci się uskoczyć przed ciosem wojownika, zarobiłeś potężnego gonga prosto w głowę, chociaż próbowałeś unikać, to przechylając głowę na lewo, to na prawo - w końcu trafił. Ale hej... Gundan, mogłeś przetrwać gorsze rzeczy i jakiś chłystek nie powali cię ciosem w głowę, zwłaszcza zwykła pięścią - ale musiałeś mu przyznać. Miał siłę. Zamieniłeś jedną z rąk we włócznie - potencjalnie chciałeś na nią nadziać przystojniaka, ale ten wciąż był na kolcach - nie miałeś tyle siły by go bezpardonowo przyciągnąć. Nie gdy się stawiał i nie gdy znajdował się na kolcach. Twoja dzida była jednak przydatna, bo wielki znów się na ciebie zamachiwał i tym razem nie żartował. To miał być najpotężniejszy cios jaki kiedykolwiek zostanie ci zadany... Miał być - bo włócznia którą stworzyłeś na swojej ręce zupełnie zaskoczyła walczącego z tobą wojownika. Trafienie go raz był zwyczajną formalnością, byliście blisko, a twoja włócznia nie potrzebowała nawet zamachu. Mogła się generować tak by przebić jego ciało w trakcie tworzenia... I tak się właśnie stało. Nie potrzebowałeś dużo czasu by zadać mu kolejny - śmiertelny już cios. To była formalność. Nie musiałeś cofać dzidy - wyraźnie widziałeś, że nie był w stanie poruszać jedną ręką z jakiegoś powodu - a jedną ręką nie był w stanie walczyć z twoją siłą którą wkładałeś w uderzenia. Gość padł na ziemię i chyba zaczynał się wykrwawiać. Jego bezczynność... Teraz widziałeś, że jego ciało zostało naszpikowane w trakcie tej szamotaniny kilkoma dodatkowymi senbonami. Zaprawdę, taka mała, a straszliwa broń...
Sayuri nie marnowała czasu. Łucznik szybko przestał krzyczeć gdy kończył szatkowany przez nią na kawałki. Już pierwszy cios jaki został mu zadany był dla niego wystarczającym szokiem, że nie dał się zwyczajnie rady dalej bronić... Może gdyby nie został powalony na ziemię poprzednio wodą... To możliwe, że jego błyskotliwy wzrok pozwoliłby dostrzec przedtem biegnącą Sayuri... Teraz, teraz był tylko zimnym trupem - w dodatku w kawałkach.
Do Tsuyi dobiegł od razu Hisaki. Zaczął sprawdzać jej stan. Krwawiła mocno, a po jego generalnej reakcji - niepewności w spojrzeniu, oraz mimiki i głosu - mogłeś być pewien, że znali się już przedtem. Od razu zabierał się za tamowanie krwawienia, bo ona chyba jeszcze żyła.
Chisoto w tym czasie skoczył do innej rannej - tej która leżała teraz pod lalką, zaczął oceniać jej stan. Ty skoczyłeś - już wolny, pozbawiony nawet nici które z jakiegoś powodu musiały odpuścić. Złapałeś za kunai i zdetenowałeś go po rzuceniu w stronę przystojniaka. Walczył wtedy o zejście z kolców - udaremniłeś to, miałeś wrażenie, że już wtedy był na wykończeniu, a notka? Rozsadziła go - po okolicy rozsypały się dziwne, czarne nitki.
Było już spokojnie - oni wszyscy już... Nie żyli. Może poza tą jedną – Ta chyba jeszcze żyje. Ciekawe czy nasz starszy koleżka będzie zadowolony... Kurwa, widziałem, że przyjdą — Mówił Chisoto przyglądając się nieprzytomnej, połamanej i nieco przypalonej fance ogni piekielnych. – Dalej, Tsuya, trzymaj się. Bądź twarda — Mówił Hisaki ściskając ją za rękę, ona była pół przytomna, krwi straciła całkiem sporo, a to że miała zarówno wlotowy i wylotowy też nie pomagało. Na szczęście nie dostała jeszcze krwawego kaszlu. Jakby na niego spojrzeć to gość miał szczęście. Wyglądał jakby dopiero tutaj wszedł i nawet nic mu nie było. W tej chwili toporniczka również się zbliżyła łapiąc kilka głębszych oddechów – Te szuje. Teraz już wiem dlaczego zebrali nas tylu tutaj... — Zerkała w stronę rannej. – To Ekibyo, Gundan. Musimy posprzątać i się stąd zmyć nim przyjdą strażnicy, trzeba nas opatrzyć... — Wtrącił Chisoto, który sam w tej chwili wyglądał na lekko zmęczonego tym chwilowym, acz intensywnym wysiłkiem. – Ona przeżyje! — Odezwał się głośniej Hisaki. – Szybko na górę, zajmą się nią. — Mówił dalej, wtedy Chisoto spojrzał się na ciebie dosyć wymownie – Ktoś musi tutaj zostać i posprzątać ten syf... Dam radę — Westchnął ciężko, wtedy też toporniczka podała swój topór chłopaczynie i sama złapała koleżankę za nogi – Ruszaj się Gundan — Ponagliła cię, skinając byś chwycił za ręce. Zamierzała iść na górę...
Chłopaczek odebrał topór który go niemal przygniótł w pierwszej chwili. Szybko odłożył go na bok ku gniewnemu spojrzeniu koleżanki toporniczki. Ta westchnęła jednak podczas gdy on jeszcze obwiązywał w koło rannej jakieś opatrunki...
Ukryty tekstDla sprawdzającego: Ukryty tekstNieznajomy
Chisoto
Sayuri
Tsuya
HisakiUkryty tekstUkryty tekstUkryty tekstUkryty tekst
0 x
- Gundan
- Martwa postać
- Posty: 587
- Rejestracja: 27 mar 2019, o 21:55
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Krótkie, białe włosy oraz złote oczy.
195cm oraz 93kg - Widoczny ekwipunek: Kamizelka Shinobi - Tors
Torba - Prawy pośladek
Kabura x2 - Prawe i lewe udo - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 42db79c7bb
- Multikonta: Mangetsu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
28/30
Walka dobiegła końca, choć nie poszła do końca po mojej myśli to jednak zakończyła się względnym sukcesem. Przeżyliśmy lecz doznaliśmy naprawdę ogromnych strat nawet jeśli nikt po naszej stronie jeszcze nie udał się do świata przodków. Co gorsza ich było zaledwie czworo, niestety dla nas mieli dobry plan działania i do tego umiejętnie współpracowali w przeciwieństwie do nas. Po naszej stronie był jeden wielki chaos gdyż nie wiedzieliśmy czego się po sobie spodziewać, a przynajmniej ja nie wiedziałem.
Gdy po wybuchu przystojniak zmienił się w stertę nitek, a ja skrzywiłem się z bólu który odczuwałem w swoim boku. Było to naprawdę nieprzyjemne uczucie bo choć rany nie wyglądały na poważne to ich ilość potrafiła dać się we znaki, dodatkowo krwawienie nie ustępowało co wymusiło z mojej strony abym sięgnął do torby na pośladku i wyją kilka kawałków bandaża którym owinąłem się najszybciej jak potrafiłem. Następnie rozejrzałem się po pomieszczeniu aby zgarnąć kunai z notką, który cisnąłem na początku, a którego jeszcze nie eksplodowałem i schowałem do kieszeni aby o nim nie zapomnieć. To mogło się wydawać nieco mało empatyczne z mojej strony ale w końcu taka praca, natomiast poza tym do naszej rannej zdążyła dotrzeć pomoc przede mną. Więc kierując się mądrością ludową głoszącą, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść postanowiłem nie wpychać się dodatkowo i lepiej będzie zająć się swoimi sprawami. Lecz gdy już się z tym uporałem spojrzałem w kierunku Chisoto, który stał przy tej suce od ognia.
- To ma kurwa pecha, powinniśmy oddać ją w ręce rodziny. Trzeba przesłuchać tą dziwkę, ale w razie czego powinniśmy urżnąć jej dłoń. Tak żeby nie zachciało się jej przypadkiem składać jakiś pieczęci. - odparłem powstrzymując się od tego aby nie doskoczyć do niej i nie zacząć jej okładać pięściami do momentu aż jej czaszka nie pęknie niczym skorupka jajka. Chciałem dodać jeszcze kilka swoich mądrych uwag i przemyśleń ale nim zdążyłem otworzyć usta moich uszu dobiegł głos gościa, który dobiegł do najbardziej poszkodowanej z nas. Pięść zacisnęła mi się wręcz automatycznie tak mocno że zbielały mi knykcie, obróciłem się w ich stronę. Po chwili i toporniczka odezwała się powtarzając podobnie jak Chisoto, że wiedziała że zostaniemy zaatakowani. Wszyscy wiedzieliście? To dlaczego do kurwy nędzy nic nie powiedzieliście...można by temu wszystkiemu jakoś zaradzić...cholera... Zbliżyłem się do dziewczyny przeszytej strzałą oraz Hisakiego pytając o tożsamość napastników. Nie spodziewałem się odpowiedzi jednak ją otrzymałem. Splunąłem na sam dźwięk słowa "Ekibyo".
- My możemy się udać do opuszczonej części miasta, mieszka tam medyk który pomoże każdemu z naszej rodziny wystarczy by na pytanie co u rodziny przesłać pozdrowienia od smoków. Może nie jest cudotwórcą ale powinien dać radę ale nią musimy zając się jak najszybciej. - odpowiedziałem na wzmiankę o łataniu naszych skromnych osobistości - Dzięki Chisoto, liczymy na ciebie. Już idę.
Jak najżwawszym krokiem, na jaki mogłem sobie pozwolić ruszyłem do w stronę kobiety imieniem Tsuya. Chciałem jej pomóc z szczerego serca, bo to w sumie dzięki niej tu jeszcze stałem. Czułem, że jestem jej to winny za ocalenie bo gdyby nie jej technika ta historia mogła by być moją ostatnią. Złapałem poszkodowaną za ręce tak jak było to ode mnie oczekiwane i ruszyłem z nimi na górę wspominając że w razie potrzeby został mi jeszcze bandaż czy dwa.
STATY:SPRZĘT:Ukryty tekstUkryty tekst
0 x
- Jun
- Postać porzucona
- Posty: 1735
- Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Kenshi | Akoraito
- Krótki wygląd: Kapelusz
- Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka - Link do KP: viewtopic.php?p=143621#p143621
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Maname | Kabuki
- Aktualna postać: Kayo
- Lokalizacja: Shigashi no Kibu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
Misja Rangi - C - 29/30
- Rok 389 - Jesień -
- Gundan -
- Shigashi no Kibu -
- Jedność z naturą -
" Smocza krew... " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=TqT7MSL ... U&index=30[/youtube] Na całe szczęście miałeś ze sobą nieco bandaża. Jego użycie przynajmniej na jakiś czas zatamowało twoje krwawienie. Może i wasi przeciwnicy współpracowali umiejętnie... Do czasu, bo gdy wy zaczęliście się pojawiać z każdej strony to i oni nie byli w stanie przeciwko wam zadziałać... Wszystko działo się szybko i marionetkarz skinął też i na twoje słowa. Również miał do tej podpalonej panny kilka ważnych pytań - możliwe, że to nawet wy będziecie z nią rozmawiać, albo... Wyślą do tego kogoś innego - o ile dotrwa rana, bo nie zapowiadało się by też miała jakoś dużo czasu, jeśli ktoś się nią nie zajmie...
Ruszyliście na górę. Po schodach minęliście zwłoki jednego z członków waszej bandy. Faceta który obserwował wszystko wcześniej z okna, tego samego który szedł dać wam informacje. Na samej górze zobaczyliście, że drzwi do pokojów i pracowni są zamknięte. Towarzysząca ci toporniczka - która szła przodem, ty tyłem, a jeszcze za tobą Hisaki. Właśnie ona z bara wparowała do jednego z pomieszczeń. Tam pod ścianą siedziały pracowniczki tego lokalu, między innymi ta którą spotkałeś gdy wchodziłeś tutaj za pierwszym razem. Widząc was były zaskoczone, nie brakowało zakrytych twarzy. Sayuri od razu rzuciła dziewczynę na stół, nie jak worek ziemniaków ale jakoś mega delikatna nie była, nie odzywała się za bardzo, ale pracownice od razu wiedziały co robić i zaczęły się nią zajmować. Miały tutaj drobne zaplecze medyczne które jak po chwili zauważyłeś Gunanie, wykraczało poza to co powinno znajdować się w zwykłej lecznicy. Jedna z dziewczyn zaczęła składać pieczęcie i korzystać z chakry medycznej - jednak zbyt słabej...
W tym samym czasie Hisaki pomagał się wam opatrzyć, tobie i Sayuri która gdy tylko mogła odpędzała go czym prędzej. W pewnej chwili tylko jedna z medyczek zajmowała się dziewczyną, druga zaczęła zajmować się co cięższymi ranami które nosiliście. Szło to dość średnio. Żadna z nich nie była przesadnie wybitna, a jednak się starały. – Nie możemy jej pomóc, nasze zdolności są za słabe... — Powiedziała z wyraźnym westchnięciem w głosie pracująca tutaj pani weterynarz. – No to idziemy do tego lekarza co mówiłeś Gundan, pomożesz mi? — Zapytał pełen chęci chłopak, nie wyglądał jakby był w ogóle w stanie by przyjąć odmowę.... Stan Tsuyi był prawdę mówiąc... Najgorszy z was wszystkich. Jeszcze się na tamten świat nie wybierała, wciąż miała trochę czasu, ale jego zasoby kurczyły się w zastraszającym tempie. – Poza tym, nie możecie tutaj zostać. Za kilka minut przyjdą strażnicy i będą zadawać niewygodne pytania. Lepiej by nie widzieli ani was... — Skrzywiła się lekko łapiąc ręką w okolicę łokcia – ... ani piwnicy — Poprawiła okulary na nosie i następnie zabrała się za sprzątanie śladów waszej bytności, mimo, że jeszcze nie zniknęliście z miejsca zdarzenia, tyczyło się to każdej osoby z was. – Pomogę tamtemu na dole, lepiej byśmy się tutaj dzisiaj już nie kręcili... — Odezwała się toporniczka i powędrowała na dół zostawiając ciebie z Hisakim i dziewczyną samych - nie licząc kobiet-weterynarzy. Wiedziałeś gdzie znajduje się wspominany przez ciebie lekarz, znałeś drogę, a tutejsze panie zajęły się dziewczyną na tyle, że na dobrą sprawę byłeś w stanie przerzucić ją przez ramię i tak o nieść - straszliwie ciężka nie była, a i też czułeś się nieznacznie lepiej. Na pewno nie pogardziłbyś dłuższą opieką.
Nieznajomy
Asada Kawayama
Chisoto
Sayuri
Tsuya
HisakiUkryty tekst
0 x
- Gundan
- Martwa postać
- Posty: 587
- Rejestracja: 27 mar 2019, o 21:55
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Krótkie, białe włosy oraz złote oczy.
195cm oraz 93kg - Widoczny ekwipunek: Kamizelka Shinobi - Tors
Torba - Prawy pośladek
Kabura x2 - Prawe i lewe udo - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 42db79c7bb
- Multikonta: Mangetsu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
30/30
Gdy dotarliśmy na górę miałem sporą nadzieję, że wszystko się ułoży i skończy dobrze dla wszystkich z nas. Niestety los nie chciał nam dopomóc, prawdopodobnie dla tego że wyczerpaliśmy już jego przychylność i teraz wszystko należało do nas. To nasze decyzję mogły uratować dziewczynę bądź odprawić ją na tamten świat, ta druga opcja nie wchodziła w grę. Hisaki jak zauważyłem był tego samego zdania, co ja dlatego na jego pytanie skinąłem głową na znak, że pomogę.
- Nie mam innej opcji, mam co do niej dług do spłacenia. Gdyby nie ona pewnie musielibyście uprzątnąć teraz moje ciało. - odpowiedziałem zarzucając kobietę na bark w miarę możliwość najdelikatniej jak mogłem, byłem jej to po prostu winny.
- Już się zbieramy kochana, dziękuję za pomoc i przepraszam za kłopoty, które ściągnęliśmy. - przeniosłem wzrok na toporniczkę posyłając jej lekki uśmiech - Dzięki. Nie zostawajcie tu dłużej niż to konieczne. Po tych słowach wskazałem chłopakowi głową, że ruszamy czym prędzej do medyka. Mając świadomość, że nie mamy za wiele czasu postanowiłem obrać możliwie najszybszą trasę trzymając się pobocznych uliczek jednak przylegających do tej głównej. Było to ryzykowne lecz liczyłem, że uwaga straży będzie skupiona na lecznicy i jej najbliższej okolicy więc jeśli się stamtąd oddalimy to już dalej będziemy mogli nadrobić czas idąc wprost do celu.
Podczas tej wędrówki każe Hisakiemu aby był naszymi oczami i pilnował okolicy ja natomiast skupiałem się aby zanieść dziewczynę jak najszybciej bez obijania jej dodatkowo o bark.
- Już niedaleko, wytrzymaj jeszcze chwilę. Nie znam cię za dobrze ale z tego co pokazałaś jesteś twardą babą. Jak już będzie po wszystkim to zabieram was wszystkich do Czarnej Perły i uczcimy to jaki wpierdol im spuściliśmy. Także trzymaj się bo jesteś gościem honorowym. Gdyby nie ty byłbym martwy. Więc nawet nie waż się umierać i zostawiać mnie z takim długiem. Jasne? - całą drogę starałem się do niej mówić. Niepowodzenie nie wchodziło nawet w grę, takie były zasady naszej rodziny i tego się trzymałem.
0 x
- Jun
- Postać porzucona
- Posty: 1735
- Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Kenshi | Akoraito
- Krótki wygląd: Kapelusz
- Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka - Link do KP: viewtopic.php?p=143621#p143621
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Maname | Kabuki
- Aktualna postać: Kayo
- Lokalizacja: Shigashi no Kibu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
Misja Rangi - C - 31/32
- Rok 389 - Jesień -
- Gundan -
- Shigashi no Kibu -
- Jedność z naturą -
" Smocza krew... " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=TqT7MSL ... U&index=30[/youtube] Dług - długiem - pewne było to, że również wiele w tej walce zrobiłeś poprzez ściągnięcie na siebie dwójki takich którzy mogliby sporo namieszać, a tak - skupili się całkowicie na tobie. Opuściliście budynek lecznicy i skierowaliście się do tobie znanego specjalisty w tej opuszczonej dzielnicy - tam szczególnie należało mieć się na baczności. Ty znałeś drogę, a Hiaski tak jak mu poleciłeś rozglądał się po okolicy i pilnował czy aby czasem jest bezpiecznie. Poruszaliście się szybko bo nie mogliście tracić czasu. Na szczęście - zarówno ty Gundanie jak i Hisaki znaliście podstawowe skróty które pozwoliły wam dotrzeć na miejsce o czasie. Już tam zajął się wami lekarz. Co do ciebie - wiadome było, że po około pół godzinnym potraktowaniu medyczną chakrą z tobą będzie w porządku. Tsuya potrzebowała jednak więcej czasu, a jej los jeszcze nie był w pewni pewny - miała jednak znacznie większe szanse niż gdyby zostawić to losowi. Byliście już wtedy na korytarzy – Uff, o rany... Nie spodziewałem się, że zaatakują tak... Tak... Dobrze, że tam byłeś — Oparł się o ścianę i osunął na krzesło – Będziemy musieli jutro tam pójść i sprawdzić co z resztą... Mam nadzieję, że niedługo Tsuya wydobrzeje — Pokręcił głową wciskając się niemalże w oparcie – Cały czas szukała otwarcia by zaatakować ich z zaskoczenia, wiesz? A zresztą... Gdybym użył czegoś innego to może ten łucznik by do niej nie strzelił... Nie chcę o tym myśleć. To co. — Zrobił na moment przerwę przyglądając ci się uważnie. – Widzimy się jutro na miejscu? — Wtedy też sięgnął do kieszeni i wyciągnął monetę, zaczął ją podrzucać - co ciekawe gdy upadała, to za każdym razem pokazywała awers monety z symbolem smoka.
Następnego dnia zostałeś bez dodatkowego gadania zaproszony na górę, do pokoju w którym przyjmował cię - jak sam go określałeś " Bezi " tym razem nie było inaczej, również tam był. Na miejscu byli też inni członkowie zespołu. Brakowało Tsuyi, choć sam Hisaki nie wyglądał na smutnego. Na stole leżały już oddzielone pieniądze - dla każdego z was - równa suma. Wszyscy skinęli ci głową na przywitanie, również białooki mężczyzna. – Wyjaśnię wam co się stało... — I tak zaczął mówić, wciąż dość enigmatycznie jak na niego – Tygrysy również wiedziały o naszym drogim Taysuke. Nie chcieli byśmy poznali zbyt wiele szczegółów o nowym zagrożeniu z którym musimy się mierzyć. Jeśli je zwalczymy wypracujemy sobie dominację pośród innych rodzin. Poza tym wobec tego całego zamieszania, które dzięki śmierci Taysuke rozgorzało na nowo - każdy chce śmierci kurierów za chwytanie byka za rogi którego się dopuścili... Na szczęście ich już nie ma. Pozostał tylko niesmak, nie chce mi się wierzyć, że jakiś kretyn byłby na tyle głupi by próbować oszukać nas, Tygrysy i feniksy jednocześnie. Jesteśmy pewni, że stoi za tym któraś z rodzin. Nie zdziwiłbym się gdyby myśleli podobnie. To trudne czasy przyjaciele, ale zasłużyliście na nagrodę za odparcie ataku i uprzątnięcie wszystkiego. Ja zająłem się już strażnikami. Miejsce to nie będzie dalej sprawdzane. Możemy wrócić do działania. To było naprawdę trudne. — Mówił nie wstając ze swojego krzesła na którym siedział przy stole. W trakcie wypowiadanych zdań uważnie przyglądał się każdej z osób w pomieszczeniu. Mierzył wzrokiem ich, oraz ciebie, jego spojrzenie kryło w sobie straszliwy chłód, choć tonem wypowiedzi zdawał się go nieco ocieplać. – A ty Gundanie... Nie, wy wszyscy, pokazaliście, że można na was polegać. Chisoto - za jakiś tydzień cię odwiedzę, a potem porozmawiamy z Gundanem. Będę was potrzebował do kolejnej akcji... A i jeszcze jedno. Na dniach porozmawiamy odnośnie tego co tam z koleżki Taysuke wyciągnąłeś — Wtedy zwrócił swoje spojrzenie na Hisakiego, zbliżył się do niego uśmiechnął się delikatnie - można nawet rzec, że beznamiętnie – Cieszę się, że Tsuya tam nie zginęła. — Wtedy klepnął lekko chłopaka w policzek i powoli zbierał się do wyjścia... Marionetkarz skinął głową porozumiewawczo, zerknął też na ciebie i delikatnie się wyszczerzył.
No ale właśnie. Przed wszystkimi na stole były pieniądze, ale to nie wszystko. Nie brakowało też smacznych przekąsek i napojów.
– Wygląda na to Gundan, że teraz jesteś jednym z nas. Mam nadzieję, że kolejne sytuacje będą prostsze i dadzą nam nawet bardziej zarobić — Marionetkarz wyciągnął do ciebie rękę. Sayuri przyglądała się wszystkiemu dalej siedząc na kanapie. Miała na sobie nieco opatrunków jeszcze z wczoraj, ale nie wyglądało to poważnie. – Wiesz może co miał na myśli? Ty masz z nim najlepszy kontakt — Wtrąciła odnośnie mglistych informacji o kolejnym zleceniu. – Jeszcze nie. Skoro powiedział to przy wszystkich to znaczy, że dotyczy to każdego z nas. — Wtedy Hisaki ciężko westchnął i od razu zajął się piciem wody, tak jakby zamierzał nią przepłukać otrzymaną dopiero informację. – Dobrze, że jesteś z nami Gundan — Powiedział chłopaczyna po wypiciu duszkiem jednej szklanki. – Może wreszcie będę miała z kim ćwiczyć — Uśmiechnęła się pod nosem Sayuri. Chisoto jedynie rozłożył ręce.
W trakcie któregoś z następnych dni Gundan został znowu zaczepiony przez nieznajomego i zaproszony na rozmowę, gdzie mógł udzielić informacji odnośnie tego czego się dowiedział od Taysuke - co prawda nie miało większego znaczenia co powiedział, bo na taką rozmowę zaproszony został każdy z obecnych w pokoju przesłuchań, tamtego dnia.
Fin z mojej strony - Twój jest kończący.
Ukryty tekstNieznajomy
Asada Kawayama
Chisoto
Sayuri
Tsuya
Hisaki
0 x
- Gundan
- Martwa postać
- Posty: 587
- Rejestracja: 27 mar 2019, o 21:55
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Krótkie, białe włosy oraz złote oczy.
195cm oraz 93kg - Widoczny ekwipunek: Kamizelka Shinobi - Tors
Torba - Prawy pośladek
Kabura x2 - Prawe i lewe udo - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 42db79c7bb
- Multikonta: Mangetsu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
32/32
Gdy na horyzoncie pojawił się dom medyka byłem spokojniejszy, mogłem odetchnąć gdyż oznaczało to że zdążyliśmy wraz z Hisakim na czas. Taką miałem przynajmniej nadzieję bo jednak lekarz był ze mnie żaden, a zgon stwierdzam po ilości części w których jest ciało. W tym wypadku był jeden kawałek, dziurawy ale na szczęście jeden.
Przy okazji medyk zajął się też naszymi ranami co przyniosło zdecydowaną ulgę w poruszaniu się, jednak co rana w boku to rana w boku. Każdy krok sprawiał, że się ruszała co z kolei wywoływało niesamowicie niekomfortowe uczucie. Gdy już właśnie byliśmy zdrowi całą uwagę facet skupił na zajmowaniu się naszą koleżanką, to był drugi powód by odetchnąć z ulgą. Nawet jeśli nie było pewności to była nadzieja, oczywiście żeby nie zabierać tlenu poszkodowanej wraz z niepozornym chłopakiem, cichą wodą staliśmy w korytarzu.
- Ja też nie Hisaki, byłem pewien że to impreza zamknięta ale mogę powiedzieć to samo o każdym z was. Dałem się głupio złapać i gdybyście nie zaczęli działać mógłbym skończyć jak nasz koleżka z krzesła. - delikatnie klepnąłem ręką faceta w bark - Nie powinieneś tak myśleć, spisałeś się stary to była moja wina. Te kunaie co rzucałem...z tego całego zamieszania zapomniałem, że doczepiałem do nich wybuchowe notki. Spuściłem głowę przez chwilę wbijając wzrok w ziemię bo przez myśl przeszło mi że wystarczyło je zdetonować w odpowiednim czasie.
- Jasne, do zobaczenia byku. - odpowedziałem na pytanie podnosząc się na równe nogi, zbiłem pione z ziomkiem i wyszedłem.
Następnego dnia lecznica to było miejsce które postanowiłem odwiedzić zaraz po otwarciu oczu, czułem silną potrzebę dowiedzieć się co się dzieje z pozostałymi towarzyszami broni z którymi kilka godzin temu walczyłem o życie. Na szczęście obyło się bez zbędnych szopek i teatrzyków, wręcz nad wyraz szybko zaproszono mnie na górę co oczywiście mi nie przeszkadzało. Wszedłem schodami na górę szybko szukając wzrokiem Tsuyi, niestety ku mojemu zawiedzeniu nigdzie jej nie widziałem lecz jej chłopak nie wyglądał jakby przeżywał żałobę więc byłem dobrej myśli. Uniosłem delikatnie rękę do góry w geście przywitania i już chciałem coś mówić jednak Bezi postanowił mnie ubiec więc na dźwięk jego głosu zatrzymałem się i stanąłem tak aby mieć go przed sobą. Oooo fajnie by było - pomyślałem słysząc, że nadciągają wyjaśnienia wczorajszej akcji - Czyli Chisoto miał rację co do tożsamości napastników...ufff, czyli wszystko na razie jest po naszej myśli. Zerknąłem na zespół czyścicieli z lekkim uśmiechem, byłem szczęśliwy że udało im się na czas ogarnąć całą piwnicę bo było nieco zamieszania i syfu.
W odpowiedzi na komplement skinąłem głową najpierw do Beziego, a następnie do reszty drużyny marzeń. Natomiast gdy usłyszałem ostatnie zdanie poczułem jak olbrzymi głaz spadł mi z serca i choć ogólnie po mnie nie było tego widać na pierwszy rzut oka to co bardziej spostrzegawczy mogli to dostrzec w moich oczach.
- Na to by wyglądało, oby tylko każde nasze spotkanie nie kończyło się tak jak wczoraj bo te notki wybuchowe są cholernie drogie. - zaśmiałem się ściskając wyciągniętą rękę lalkarza. Odwróciłem głowę w kierunku Sayuri, a następnie przenosząc wzrok z powrotem na Chisoto zastanawiając się czego się tu jeszcze dowiem. Niestety jak mogłem się domyślać nasz kuglarz sam za wiele nie wiedział, a może wiedział ale nie mógł powiedzieć? Nawet jeśli tak było to innymi słowy nic nie wiedział. Zapadła chwilowa cisza lecz szybko przerwał ją Hisaki.
- I wice wersa ludzie, ciesze się że jestem z wami. - również złapałem jedną szklankę opróżniając ją jednym haustem - Hahahaha, myślisz że dotrzymasz mi kroku? Zaśmiałem się do toporniczki bo coś czułem, że to ja miałbym problemy w sparingu pamiętając te precyzyjne cięcia i efekt jej furii...kto wie może ona miała w rodzinie kogoś z mojego rodu. Posiedziałem tego dnia jeszcze z nowymi znajomymi aby porozmawiać i wymienić się informacjami o sobie by na przyszłość w takich chwilach łatwiej nam się współpracowało.
Kolejnego dnia przyszedł czas aby zdać raport z przesłuchania i jak się okazało pozostali również dostali takie zaproszenie czego można się było spodziewać. Każdy z nas słuchał i w razie czego ktoś mógł pamiętać coś co inny by zapomniał. O ile da się tak łatwo zapomnieć słowa torturowanego mężczyzny.
- Niestety szczerze mówiąc nie zdołałem wyciągnąć wszystkiego z tamtego psa. Ale bardzo wyraźnie pamiętam jak wspominał o krwawych oczach, mówił coś że to wszystko sprawa jakiegoś demona i że te jego krwawe oczy sprawią, że się pozabijamy sami jak spojrzy nam w oczy. Zaznaczał również, że ten demon poluje na NAS. Niestety nie miałem czasu aby złamać go na tyle aby być pewnym czy faktycznie nie znał tożsamości tej osoby, bo w pewnym momencie wykrzyczał coś w stylu. "Nie znam go. Zabije i mnie i was! Niech już tu przyjdzie." To sprawia, że mam pewne wątpliwości co do szczerości w tej kwestii. Niestety to wszystko co udało mi się z niego wydusić. - po zdaniu raportu jeśli nikt nic ode mnie nie chciał ruszyłem do domu aby wypocząć bo coś czułem, że będę potrzebował dużo siły w najbliższym czasie.
z/t
0 x
- Renkuro
- Posty: 564
- Rejestracja: 4 kwie 2021, o 16:06
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Dōkō / Łuska
- Krótki wygląd: Średniej długości białe włosy sięgające do połowy karku, bardzo dziecięca i dziewczyńska uroda.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba
Duży zwój - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 26#p169126
- Multikonta: -
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
Renkuro z dumnie wypiętą piersią, równocześnie zachowując pełen spokój stal przy swoim rodaku oczekując na werdykt, jaki by nie był. Jak się okazało ten był pozytywny. Bałaganiarz i milczek przyznał mu rację że mówił prawdę. To czy to blef czy jakaś sztuczka miało pozostać tajemnicą chyba na zawsze. Sytuacja została rozwiązana bardzo polubowanie, a kościany koleś schował kości. Jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało.
Na marginesie kuglarz zaczął mieć bardzo ciekawe przemyślenia. A może by tak zrobić kukiełki z wychodzącymi prętami z ciała na podobnej zasadzie jak u tego jegomościa. W końcu to było całkiem groźne. A gdyby taką lalkę całą opatulić w szpikulce bardzo szybko okazałoby się że ciężko się do niej zbliżyć bo zwyczajnie każdy jej ruch to kilka ostrzy przeszywających powietrze. Mogłaby kręcić piruety i dalej byłaby śmiertelnie niebezpieczna! A jakby jeszcze dać jej linę z harpunem w brzuchu czyli możliwość przyciągania wrogów niwelując problem krótkiego dystansu? To już w ogóle cudowny plan.
Niestety albo stety jego krótkie przemyślenia zostały przerwane przez dalszy ciąg rozmowy. Został przeproszony za zajścia, na co w odpowiedzi zwyczajnie się uśmiechnął i powiedział że nie ma sprawy. Kolejne informacje jednak były całkiem ciekawe. Sowa i jego dwaj koledzy go oszukali, wykorzystali do lewej roboty. Bardzo nie milo. Jednak oburzenie na oszukanie bohatera, szybko zmieniło się na wręcz mdłości. Jak to ukryli w niej papiery? Chłopak miał głęboką nadzieję że wsunęli jej coś do kieszeni, a nie dosłownie schowali w niej. Nie dał po sobie jednak poznać że znowu zaczęły go dręczyć wyrzuty sumienia. Zwyczajnie wzruszył ramionami na ostatnią wypowiedź jego przełożonego, i skwitował ją krótko. Jasne, nie ma problemu. A potem poszedł grzecznie z nimi do lecznicy. Pocieszało go że został pochwalony już drugi raz przez przełożonego. Raz za wykonanie zadania, teraz za posiadanie jaj. Tak się buduje karierę, chyba. Chociaż zobaczenie jak dwie złote łuski rozprawiają się z wrogami rodziny może być bardzo pouczające, zawsze jakieś doświadczenie.
Na marginesie kuglarz zaczął mieć bardzo ciekawe przemyślenia. A może by tak zrobić kukiełki z wychodzącymi prętami z ciała na podobnej zasadzie jak u tego jegomościa. W końcu to było całkiem groźne. A gdyby taką lalkę całą opatulić w szpikulce bardzo szybko okazałoby się że ciężko się do niej zbliżyć bo zwyczajnie każdy jej ruch to kilka ostrzy przeszywających powietrze. Mogłaby kręcić piruety i dalej byłaby śmiertelnie niebezpieczna! A jakby jeszcze dać jej linę z harpunem w brzuchu czyli możliwość przyciągania wrogów niwelując problem krótkiego dystansu? To już w ogóle cudowny plan.
Niestety albo stety jego krótkie przemyślenia zostały przerwane przez dalszy ciąg rozmowy. Został przeproszony za zajścia, na co w odpowiedzi zwyczajnie się uśmiechnął i powiedział że nie ma sprawy. Kolejne informacje jednak były całkiem ciekawe. Sowa i jego dwaj koledzy go oszukali, wykorzystali do lewej roboty. Bardzo nie milo. Jednak oburzenie na oszukanie bohatera, szybko zmieniło się na wręcz mdłości. Jak to ukryli w niej papiery? Chłopak miał głęboką nadzieję że wsunęli jej coś do kieszeni, a nie dosłownie schowali w niej. Nie dał po sobie jednak poznać że znowu zaczęły go dręczyć wyrzuty sumienia. Zwyczajnie wzruszył ramionami na ostatnią wypowiedź jego przełożonego, i skwitował ją krótko. Jasne, nie ma problemu. A potem poszedł grzecznie z nimi do lecznicy. Pocieszało go że został pochwalony już drugi raz przez przełożonego. Raz za wykonanie zadania, teraz za posiadanie jaj. Tak się buduje karierę, chyba. Chociaż zobaczenie jak dwie złote łuski rozprawiają się z wrogami rodziny może być bardzo pouczające, zawsze jakieś doświadczenie.
0 x
- Gundan
- Martwa postać
- Posty: 587
- Rejestracja: 27 mar 2019, o 21:55
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Krótkie, białe włosy oraz złote oczy.
195cm oraz 93kg - Widoczny ekwipunek: Kamizelka Shinobi - Tors
Torba - Prawy pośladek
Kabura x2 - Prawe i lewe udo - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 42db79c7bb
- Multikonta: Mangetsu
Re: Lecznica dla zwierząt " Kenkōna ashi "
Misja D
9/15
Ayatsuri Renkuro
Jeśli Renkuro liczył, że zobaczy niesamowite, pełne akcji wejście z buta to niestety się przeliczył gdyż jego dwaj nowi towarzyszę nieśpiesznie zebrali się z pokoju narzucając na siebie grubsze płaszcze z kapturami i nieśpiesznie opuścili lokal. Do samej lecznicy droga mijała bez rozmów, jedynie na samym wyjściu z czarnej perły Sanosuke mrukną coś o tym, że nienawidzi deszczu. No ale to raczej nie było też nic odkrywczego, chłop był z pustyni, a ludzie bardzo często boją się tego czego nie znają i nie rozumieją.
Gdy natomiast już całe trio znalazło się przed drzwiami od lecznicy Asagi zwyczajnie podszedł do drzwi i zapukał. Tak po prostu, żadnym szyfrem, ani głośniej, ani ciszej tylko tak zwyczajnie. Chwilę później w drzwiach pojawiła się młodsza kobieta, która przez chwilę popatrzyła po twarzach po czym otworzyła szeroko drzwi wpuszczając wszystkich do środka. - Gdzie mogę odwiesić płaszcz? Jest trochę mokry, strasznie leje. - zapytał kostek na co kobieta z uśmiechem odparła że zaraz odwiesi i przyniesie suche płaszcze po czym pozbierała ubrania od reszty i zniknęła gdzieś w korytarzu wiodącym w lewą część budynku.
- No dobra to nadstawcie uszy chłopaki nie będę się powtarzał, a chciałbym wrócić do Junko jeszcze zanim zrobi się jasno. Pierwszy wchodzę ja, Asagi drugi ubezpieczasz plecy. Jak sytuacja będzie spokojna, Asagi da ci znać młody, że możesz wejść. A teraz do dzieła. - to był ten sam ton co jeszcze w lokalu, ton który nie pozwalał na żadne sprzeciwy.
Po tym jak weszliście, na początku Renkuro mógł usłyszeć ujadanie jakiś psów, miałczenie kotów i takie tam odgłosy poddenerwowanych przybyciem nowych zapachów zwierząt. Jednak chwilę po tym jak złote łuski zeszły na dół te odgłosy jakby ucichły i nie było słychać praktycznie nic. Jakiś szczęk, potem coś głucho walnęło o ziemię i po upływie nie więcej niż trzech minut na schodach prowadzących w dół pojawił się Asagi machając na lalkarza ręką.
Po zejściu na dół i pokonaniu dwojga drzwi Renkuro znalazł się w pomieszczeniu które wyglądało jak miejsce które na myśl przywodziło tylko miejsce tortur. Na kamiennej posadzce znajdowały się niedoczyszczone najpewniej wcześniej ślady krwi, a samo miejsce miało dziwną nieprzyjemną aurę oraz ślady po ogniu. Na środku leżała czwórka, zakneblowana z workiem na głowie i nieco dziwnie wygiętymi nogami w kolanach i stopach.
Na drugim końcu pokoju natomiast stał mężczyzna ubrany w biały fartuch, rękawiczki ze śladami krwi oraz minął sugerującą że nie bardzo wie co tu się właśnie dzieje.
- Możesz wracać do pracy doktorku, my tu sobie tylko krótko pogadamy z przyjaciółmi, co nie Sowa? No widzisz, Sowa też się cieszy na nasze spotkanie, a teraz zmykaj robić swoje.- rzucił kościany podchodząc do jednego z czterech jeńców i bez wyczucia zdzierając mu worek z głowy, a tym samym odsłaniając przerażonego faceta z łzami w oczach który próbował coś powiedzieć lecz knebel skutecznie mu to uniemożliwiał.
Facet który jeszcze kilka godzin temu zlecał zadanie i zdawać by się mógł twardym skurczybykiem teraz wił się na ziemi niczym robak. I zapewne skomlałby właśnie o życie gdyby tylko mógł ale tak się składało, że jego los był już przypieczętowany. W tym czasie doktor wzruszył ramionami i ruszył w kierunku drzwi prowadzących na prawo od was.
- Renkuro będę robił raport dla góry więc zgadzasz się udzielić nam pomocy w zidentyfikowaniu tych ludzi? - zapytał ten leniwy wyciągając notes i ołówek - Czy ten mężczyzna obok Sanosuke to na pewno Sowa?
- Sanosuke
- Asagi
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości