Karczma "Irajgo"

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Mujin »

Medyk w swojej karierze miał już styczność z grupami przestępczymi małego kalibru. Jego filozofia korzystania z Iryojutsu i świadczenia usług medycznych nie negowała pomocy ktokolwiek by o nią poprosił. Koleś z rozbitą butelką na łbie? Jak najbardziej, wyjąć szkło i zaleczyć. Karku z nożem wbitym między żebra? Uleczy. Jeśli ktoś był ranny, to medyk ma w obowiązku mu pomóc. Co się stanie potem to już nie jego sprawa. Przestępcę mógłby oddać w ręce sprawiedliwości albo wypuścić, ale musi być żywy. Jego zdrowie musi być w odpowiednim stanie. Tutaj jednak miał styczność z organizacją mafijną. Shigańskim podziemiem moralnym. Albo Shigashińskim. Umiejscowionym w Shigashi, po prostu. Bardzo zorganizowanym. Na tyle, że pozbycie się jednego problematycznego elementu nie da nic. Kilku tak samo, może ich uśpić, oddawać prawu, ale reszta wróci i go znajdzie. Dlatego był wyjątkowo ostrożny w tej kwestii. Musiał być, oczywiście musiał. Czy praca bezpośrednio dla mafii nie kłóciła się z jego przekonaniami? Nie, w końcu zadba o to, by nikt nie ucierpiał. A cena za kupę kamieni to potencjał na zwiększenie swoich możliwości. Jak miał nie skorzystać z takiej okazji?
W końcu mapa ukazała się Mujinowi. Nic specjalnego. Mapa jak mapa. Gdyby jej nie dostał, to prawdopodobnie zrobiłby ją samemu. Ale z nią na pewno będzie łatwiej. Łatwiej poprowadzi swoje robaki do konkretnych punktów i pozyska od nich informacje. Medyk dokładnie przeglądnął tą mapę, starając się z niej zapamiętać jak najwięcej. Po tym zwinął ją i schował do kabury. Jego własność, do wykorzystania przez niego.
- Tyle mi starczy. Będzie zrobione dzisiaj w nocy. - odpowiedział, wytrzymując jego potężne spojrzenie. Nie tykała go presja innych ludzi, otoczenia, stres... Był medykiem, presję wciągał szybciej niż grubas jedzenie z talerza. A jak była już mowa o jedzeniu, to przy okazji mężczyzna wykazał się miłym gestem ze swojej strony. Całkowicie niekoniecznym, ale miłym.
- Dziękuję. - odpowiedział jeszcze i pozwolił mężczyźnie wrócić do swoich obowiązków. Teraz musiał przemyśleć, jak zajmie się problemem. Miał już pewien konkretny pomysł. Wejdzie w nocy, zrobi rekonesans za pomocą swoich robaków. Znajdzie miejsce przechowywania notek wybuchowych. Weźmie garstkę, rozstawi w ważnych punktach. Na słupach i tak dalej. I wybuchnie jednocześnie. Z zakładu tworzenia notek wyjdzie kupa gruzu. Wszystko będzie w najlepszym porządku. Teraz w sumie potrzebował tylko jednej rzeczy. Znaleźć alternatywne okrycie twarzy. Miał już ubrania zamienne trzymane w zwojach, więc z tym nie było problemu. To w sumie, w takim wypadku... czy musiał robić cokolwiek do momentu swojego wielkiego debiutu? Raczej nie, raczej nie. Mógł znaleźć kwaterunek, to by mu się przydało. Ale poza tym chyba nic. Taki więc był plan. Znaleźć jakiś zajazd, oberżę czy inny przybytek oferujący taką możliwość. I to był problem, bo w nocy zazwyczaj nie wchodzi się do karczm. Chyba, że znajdzie takową. Bez względu na to jego plan był prosty. Pierw znalezienie kwaterunku, jeśli możliwe - z opcją wejścia w nocy. Potem się przespać. Będzie pracował w nocy, potrzebuje odbić sobie utracone godziny snu. Potem przebrać w odpowiednie odzienie, inne od obecnego. Wyjść godzinę-dwie przed nocą. Powłóczyć się po mieście bez celu. i w końcu trafić w okolice owej fabryki. Nic skomplikowanego, całkowicie realny plan.
0 x
Awatar użytkownika
Ao
Postać porzucona
Posty: 297
Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
Wiek postaci: 16
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
GG/Discord: Aka#1339
Multikonta: Akio Maji, Doge

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Ao »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Fujiko »

Poprzedni temat: Szlak transportowy (Atsui)

Czasami, gdy już sobie coś postanowię, będę musiała dążyć do tego, aby plan wprowadzić w życie. Co prawda często rezygnuję z takowych zamiarów i po prostu uznaję, że tego nie potrzebuję, ale jakoś podświadomie czułam, że przyda mi się nauka praktyki rozmawiania z ludźmi. Tak - z ludźmi. Po ostatnich dniach zdałam sobie nawet sprawę, że nie każdy wieśniak musi być położony niżej w mojej hierarchii wartości od zwyczajnego człowieka. Wzięłam co prawda poprawkę na to, że do tej pory całkiem przypadkowo stykałam się głównie z niższymi szczeblem shinobi, ale jak dla mnie to chyba nie ma żadnej różnicy w tym, czy kogoś zadanie to wstawanie codziennie rano i wypasanie krów, czy też pomaganie starym babciom szukać ich schorowanych piesków i kotków. Tacy z nich wielcy wojownicy, a zniżają się do poziomu godnego dziecka. Wiem jednak, bo kiedyś coś takiego przeczytałam w jakiejś mądrej książce, że na świecie istnieją ludzie wybitnie mądrzy (do tej grupy najpewniej należę też ja), a i wybitnie głupi, a większość ludzi jest jakoś pośrodku. A ja z tą większością ludzi będę musiała niestety obcować. Trzeba się nauczyć nie wyzywać ich na każdym kroku i nie oceniać, bo kto wie, a może będę mogła za darmo ich wykorzystać. I dopiero potem wyzwać.

I choć mijałam po drodze restauracje o wyższym standardzie, tak przyrzekłam sobie, że dzisiaj nie wychodzę w miasto w celach prywatnych, a zawodowych. Muszę nabrać kompetencji miękkich czy jak się to tam nazywa. Nie wiem, ale nie pozwolę sobie na to, abym w jakiejkolwiek dziedzinie mej pracy odstawała od reszty. Trzeba być najlepszym i się samodoskonalić! Może i wiem o tym, że w wielu aspektach jestem już prawie że idealna, tak mądry człowiek zawsze jest w stanie dostrzec te naprawdę niewielkie w moim przypadku niuanse, nad którymi można popracować. Dlatego też znalazłam się tutaj. W karczmie, która nie wydawała się być całkowitym ściekiem pozbawionym gustu, ale też miejsce to nie było dla wyższej klasy. Takie o. W sumie nie wiedzieć co. Ubrana w swoją standardową, czarną szatę przepasaną obi o podobnym odcieniu, uchyliłam delikatnie drzwi, czując powiew starego mięsa uderzający prosto w moją twarz. Yyyygh. Zaraz zwymiotuję. Już na tej pustyni mieli o wiele lepsze warunki. Biorąc głębszy oddech, dzielnie ruszyłam przed siebie, docierając wreszcie do baru i zamawiając sobie coś do jedzenia. Nie zamierzałam tego jeść. Oddam to jakimś biedakom, jak już będę wychodzić, ale nie chcę wyjść na jakąś... dzikuskę zza muru. Mam się w końcu wtopić w tłum tak? Wzięłam pierwszą lepszą rzecz z zaproponowanej mi listy, a następnie usiadłam przy jednym z bardziej skrajnych stolików. I obserwowałam. Wpatrywałam się dokładnie w to, co się tutaj dzieje. Ci ludzie... ył. Przez chwilę myślałam, czy nie żałuję swojej decyzji, ale muszę być twarda! Tak jak ojczulek. Co prawda teraz dopiero powoli dostrzegam, jakim słabym człowiekiem był, ale w wielu rzeczach miał o wiele większą wiedzę ode mnie. No, dobrze - w niektórych.
0 x
Awatar użytkownika
Ashitaka
Postać porzucona
Posty: 93
Rejestracja: 27 lip 2021, o 23:25
Wiek postaci: 16
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Blondwłosy młodzieniec nosi stargane i wielokrotnie łatane spodnie oraz prostą koszulę. Jego lewe oko zakrywa czarna opaska i długa grzywka. Twarz chłopaka szpeci paskudna blizna, ciągnąca się od środka czoła, po lewą kość policzkową.
Widoczny ekwipunek: Krótki łuk i kołczan.
Aktualna postać: (url=https://shinobiwar.pl/memberlist.php?mode=viewprofile&u=3150)Satō(/url)

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Ashitaka »

Kraj bez dostępu do morza nie mógł być tak do końca normalny, ale głupota niektórych rozwiązań przekroczyła wszelkie oczekiwania. Co to niby jest? Stałem przed lokalną knajpą, przyglądając się "drzwiom" wejściowym. Dwie, wąskie deski na zawiasach. Prowadziły do korytarza. Korytarza... Jaka karczma wita gości korytarzem? Westchnąłem, wchodząc do środka. Drzwiczki przywitały mnie sympatycznym skrzypnięciem, na chwilę przywracającym wiarę w ten przybytek. Chociaż tyle, że wnętrze wyglądało mniej więcej swojsko. Proste, solidne i śmierdzące. Zwaliłem się na stołek przy barze i zamówiłem Kokuto shochu. To jest chciałem zamówić.
- Nie mamy. - Burknął karczmarz, nie odwracając się nawet w moją stronę. Gdyby nie kac i zmęczenie splunąłbym mu w twarz i wyszedł. Gdyby.

- Lej najlepsze, co masz. - Niestety nawet to, co wśród szczurów lądowych uchodziło za szlachetne, w praktyce okazało się ścierwem. Czyżby całe to miasto nie miało do zaoferowania dosłownie nic wartego uwagi? - Macie tu, chociaż jakieś ładne... - Pytanie ugrzęzło mi w gardle, kiedy pojawiła się na sali. Tym, co przykuło moją uwagę, nie była jej uroda. Wyglądała raczej zwyczajnie, ale poruszała się z gracją. Było w niej coś, co sugerowało klasę. Niemalże fizyczne poczucie bogactwa i pychy. Łaskawy los posłał mi szeroki uśmiech, kiedy mogąc wybierać spośród wszystkich miejsc, postanowiła usiąść tuż przy mnie.

Nie wiem, jaki był cel jej wizyty. Zamówiła jakieś losowe żarcie, któremu nie poświęciła nawet zbyt wiele uwagi. Teoretycznie mogła zapewnić mi rozrywkę i przypływ gotówki równocześnie. Idealny cel. Osuszyłem swój kufel, gestem wzywając barmana. - Jeszcze raz to samo i kolejka dla Pani. - Miałem na sobie tanie, przemoczone ubrania. Śmierdziałem traktem, a mój głos przywodził na myśl starego pijaka. Sprawiałem możliwie najgorsze pierwsze wrażenie i całkowicie niemożliwym byłoby, gdybym w ten sposób zwrócił uwagę bogatej damulki. Uśmiechnąłem się, myśląc o wszystkich "niemożliwych" sytuacjach, jakie spotkały mnie w przeciągu ostatniego miesiąca. Najwyraźniej wraz z postępującą beznadzieją rosły również szanse mojego sukcesu. - Co ktoś tak wyjątkowy, jak Ty, robi w miejscu, takim jak to? - Opróżniłem kolejną porcję lokalnego alkoholu. - Przeklęta speluna. Nie mają nawet Kokuto shochu. Jak wy tu żyjecie, pijąc takie szczyny? - Miałem coraz większą ochotę cisnąć kuflem w barmana.
0 x
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Fujiko »

Zwróciłam uwagę jakiegoś jegomościa. Czy tego chciałam? Poniekąd. Jednak teraz, wpatrując się w ten obraz nędzy i rozpaczy, sama nie byłam pewna, czy naprawdę tego pragnę. Atencji od kogoś... takiego. Ostatnie osoby niższych sfer, z którymi dane mi było rozmawiać, chociaż jakoś wyglądały, a i trudno było odczuć od nich niemiłe dla nosa zapachy. Ten tutaj był całkowicie inny. Niby mówił mi miłe słowa, język jeszcze nie plątał się pomiędzy jego zębami (o ile je posiadał), ale jakoś nie byłam pewna, czy jego wizerunek był jedynie pojedynczym wybrykiem spowodowanym złą pogodą (ta, mhm), czy jednak codziennym wyborem podyktowanym posiadaniem jednej, no może co najwyżej dwóch par ubrań. Z parującym do mych oczu jedzeniem, wpatrywałam się w niego, nie wiedząc za bardzo co powiedzieć. Tak jakbym spotkała kogoś, kto mówiłby do mnie w całkowicie innym języku. Naprawdę przeżyłam tutaj niemały szok kulturowy. – Dziękuję. – Usta me zapomniały dopowiedzieć "nie" przed dziękuję, więc pozostało jedyne szczodre podziękowanie posłane w kierunku chłopaka. 

Dobra, opamiętaj się Fuji. Jesteś od niego lepsza. I choć normalnie z pewnością nie zwróciłabyś na takiego uwagi, to przecież nie możesz się poddać i wyjść. Okazałabyś się słaba! A ja nie jestem słaba. – Twoje oczy jeszcze coś widzą? Fascynujące. – Uf, dobrze, pierwszy przytyk w kierunku chłopaka został posłany, a i delikatny chytry uśmieszek pojawił się na mojej twarzyczce. Wbiłam podarowane mi danie, które okazało się być jakimś mięsem, pałeczki, stawiając je pionowo do góry. Może nie był to nazbyt elegancki gest, ale przecież kelnerzy tutaj nie istnieli. A nawet jeśli, to pewnie ograniczali się do sprzątania kufli po takich osobach jak on. – Przyszłam obserwować. Pobawić się. Czasami ludzie płacą za obserwowanie zwierząt na scenie teatru, inni płacą za oglądanie ich w klatkach, a ja... a ja nie muszę przepłacać. – Słowa me nie były specjalnie sprecyzowane, ale co bardziej skupiony na sensie zdań słuchacz mógłby wyłapać, o co mi chodziło.

Zaśmiałam się nawet cicho, słysząc słowa o szczynach serwowanych tutaj. Kto jak kto, ale chyba on nie powinien być osobą, która mogłaby to w jakikolwiek sposób oceniać. – Rozumiem, że normalnie zapijasz się lepszymi trunkami, a te tutaj nie spełniają twych wygórowanych oczekiwań? Wybacz za to stwierdzenie, ale na pierwszy rzut oka wydajesz się być raczej stałym bywalcem tego typu lokali. – Musiałam się nieco uspokoić. Właśnie przed sobą mam obiekt, nad którym mogą przeprowadzić moje badania środowiskowe i zrozumieć, jak myślą prości ludzie. Z jednej strony powinnam się zachowywać naturalnie w jego obecności, aby mieć rzeczywisty odbiór doświadczeń, a z drugiej strony wypada nie spłoszyć takiej mojej małej zwierzyny. Naprawdę trudne mam to życie.
0 x
Awatar użytkownika
Ashitaka
Postać porzucona
Posty: 93
Rejestracja: 27 lip 2021, o 23:25
Wiek postaci: 16
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Blondwłosy młodzieniec nosi stargane i wielokrotnie łatane spodnie oraz prostą koszulę. Jego lewe oko zakrywa czarna opaska i długa grzywka. Twarz chłopaka szpeci paskudna blizna, ciągnąca się od środka czoła, po lewą kość policzkową.
Widoczny ekwipunek: Krótki łuk i kołczan.
Aktualna postać: (url=https://shinobiwar.pl/memberlist.php?mode=viewprofile&u=3150)Satō(/url)

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Ashitaka »

Podziękowania skwitowałem krótkim skinieniem głowy, ze szczerym zainteresowaniem wsłuchując się w dalszą część Jej wypowiedzi. Ta okazała się wystarczająco zabawna, by zainspirować mnie do małej scenki. Pora sprawdzić, jaką publicznością stanie się dla nas lokalna hołota. - Moje oko - Parsknąłem, odgarniając grzywkę i prezentując skrywaną pod nią opaskę. - dostrzega więcej, niż możnaby się po nim spodziewać. Widzi próżność i narcyzm. - Delikatnie podniosłem głos. Na tyle, aby wyraźnie usłyszeli mnie również pozostali goście. Czas na odrobinę chamstwa i bezczelności. - Widzi nawet zniechęcająco płaski tyłek, aczkolwiek to, zauważyli już wszyscy. - Pozwoliłem sobie wrócić do neutralnego tonu, kontynuując wypowiedź. - Ja jednak nie zwykłem oceniać po wyglądzie. - To wprost fascynujące z jak naturalną łatwością czasem przychodziło mi łgarstwo. - Tego typu postawa byłaby nadwyraz prostacka, nie sądzisz? - Cienta riposta niestety nie spotkała się z poklaskiem sali. Najwyraźniej w tym zapomnianym przez bogów kraju, nawet średnie pośladki stanowiły rarytas. Albo to, albo moja rozmówczyni była kimś wystarczająco ważnym, by tutejsi nie chcieli Jej obrazić. Wszystko jedno. Nie pierwszy raz stąpałem po grząskim gruncie.

Preferuję bezpośredniość tak w słowie, jak i czynie. Subtelne podejście nigdy nie wychodziło mi najlepiej, ale Jej niebezpośrednia obelga wymagała odrobiny kreatywności. Prawdziwie ciężko jest obrazić człowieka, który zgadza się w pełni z wypowiedzianą obelgą. - Istnieje wiele powodów, dla których dzikie zwierzęta zamyka się w klatkach i równie wiele, by do nich nie wchodzić. Czyżby rodzice zapomnieli o przekazaniu Ci tej jakże ważnej lekcji? Nie znając panujących w nich zasad, bardzo łatwo jest stracić pieniądze, a nawet życie. Fortuna czuwała nad Tobą, kiedy siadałaś akurat przy mnie. - Pewnie! Bo przecież ja jestem ten dobry! W żadnym wypadku nie planowałem Jej upić i odgrywać złego chłopca, by później zerżnąć, okradając na odchodnym.
Będę sake Ci podpijał.
Będę gwałcił i zabijał.

Zanuciłem w myślach, obdarzając Ją szerokim, szczerym uśmiechem. Rozmowa z nieznajomą czyniła wizytę w tym kraju odrobinę mniej przytłaczającym marnotrawstwem czasu.

Pytasz małpę, czy sra w lesie? Ha! Na alkoholu znałem się akurat dość dobrze. Był to typowy temat rozmów na pirackim okręcie. Co prawda żadna wódka nie dorastała Rumowi i Kokuto Shochu, ale w swojej karierze piłem chyba wszystko, co da się wypić. - Jestem koneserem Młoda Damo. Osobiście wysoce cenię sobie trunki Lazurowych Wybrzeży. - Stwarzanie dysonansu poznawczego pomiędzy moim wyglądem a formą wypowiedzi było niezmiennie przezabawne. - Za ich surowość i wyrazistość. Nieco delikatniejsze wyroby Soso dobrze wpasowują się w formalne okazje. - Opowiadałem z miną fachowca, bogato gestykulując rękoma. - Słodkie trunki z Antai tworzą atmosferę romantyzmu, a ziołowe mieszanki Sogen, trafiają w szczególne upodobania tamtejszej ludności. Nawet Yusetsu i Daishi bronią się przyzwoitym napitkiem. Ten kraj natomiast hańbi, Hańbi szlachetną sztukę destylowania alkoholu. - Koniec końców wszystko to przecież jeden śmieć, jeśli porównać ze wspaniałymi trunkami piratów! - Moje imię Ashitaka. Miło mi. Twój "pierwszy rzut oka" to dość duża pomyłka. Nie zniechęcaj się jednak i rzucaj dalej. - Ze smutkiem przyjrzałem się dnu kufla. Wspominając mądre słowa, "Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie." - Karczmarz! Lej to świństwo!
0 x
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Fujiko »

Czy powinnam mu była powiedzieć, że przez opaskę nałożoną na oko, raczej nie jest w stanie spoglądać na kogokolwiek? Chyba że pochodziłby z klanu Hyuga, ale niestety jego druga gałka nie pasowała do opisu, jaki został mi przedstawiony na temat tego rodu. – Bardzo ciekawe. – Odburknęłam cicho, odsuwając nieco jedzenie spod swojego nosa. Zaczęło mi naprawdę przeszkadzać. A nie wypada mi zwymiotować wprost na stół. Pewnie bym tym gestem komuś zaimponowała i przybliżyła się bliżej ludzi, o których chcę się więcej dowiedzieć, ale to już nie jest pustynia czy inne lasy, w których spotkanie normalnego człowieka graniczy z cudem. Shigashi to jednak mój dom. I nie widzi mi się szarganie własnej opinii. – Próżności i narcyzmu nie zaprzeczę. Nie są to cechy, które bym szczególnie ukrywała. Widzisz. Jeżeli masz pewność siebie i wiesz, na co ciebie stać, to czemu nie powinieneś być próżny i narcystyczny? – Wzruszyłam ramionami. Nie zamierzałam mu robić wywodu na temat tego, skąd biorą się przedstawione przez niego cechy, które wcale nie są negatywne. To jedynie zakompleksieni w sobie ludzie dostrzegają w nich jakiś minus. Bo gdy w sobie nie dostrzegamy piękna, to trzeba po prostu innych zgnoić do własnego poziomu. Tak działają inni. A jak ja działam? Gnoję ich poniżej ich obecnego poziomu, ale to już dla własnej zabawy, a nie chęci zaimponowania sobie... No, może. 

Haha, tak, tak, prostacka. – Wielki uśmiech od razu zawitał na mojej twarzy, gdy wzmianka o moich pośladkach wyszła z ust białowłosego. Czego ja się tutaj mogłam spodziewać. Oceniania innych kobiet, chlania alkoholu i umierania we własnych szczynach. Obecnie dwie z trzech zapowiedzianych atrakcji już się spełniły, a ja nawet nie siedzę tutaj pół godziny. Rozejrzałam się szybko, próbując mym okiem wypatrzeć kogoś, kto właśnie sikałby pod siebie. Póki co jednak nikogo takiego nie uświadczyłam. A szkoda. To byłoby jeszcze zabawniejsze. – Dobrze jest wiedzieć, kim się jest. To o wiele mniej komplikuje relację z innymi, a i pozwala nam zrozumieć, jakie powinniśmy mieć cele w życiu. Ambicje, nadzieje. Hm, masz jakiekolwiek z tych rzeczy, które wymieniłam? – Niejednokrotnie bywało tak, że jakiś z pospólstwa chciał zostawać wielkim możnym. I to było ciekawe zjawisko widzieć, jak próbuje żebrać o każdą monetę rzucaną mu pod nogi. Jak głoduje jedynie po to, aby mieć trochę pieniędzy więcej. Koniec końców jego śmierć i tak była nieunikniona, ale choć przez skrawek swego życia mógł myśleć, że złapał bogów szczęścia za nogi.

Rodzice? Ach, nie. Wiele mi nie przekazali. Dali mi możliwości, a już sama musiałam postarać się je jakoś wykorzystać. Choć matka jedyne, co zrobiła, to mnie wyrzuciła ze swojej macicy. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to wielkie osiągnięcie, ale już nie przesadzajmy. Akurat do niej to nigdy nie miałam za wielkiego szacunku. – Dzikie zwierzę widząc swojego pana, powinno czuć do niego respekt. Nie rzuca się na tego, co daje jeść. Chyba że jest się głupim i bazuje na instynktach. Tylko wiesz jak się to kończy? Wystającymi żebrami, wysuszonymi wargami i chudymi ramionami. A dalszą drogę pewnie widziałeś już nie raz na swoich kolegach. – Nie znam żadnej Fortuny i na pewno nade mną nie czuwa. Odwzajemniłam jednak uśmiech. Nieco karykaturalnie, a nie szczerze jak chłopak, który zaczął swój wywód na temat różnych alkoholi. Brzmiało to bardziej jakby czytał z kartki (o ile potrafił). Nauczył się gdzieś na szlaku, a teraz próbuje zaimponować znaniem nazw prowincji i tego, jakie wino serwują. Co prawda sama nie miałam wiedzy na ten temat. Alkohol zawsze musiał być najwyższej jakości, a te zapewnić mogą antajskie zbiory, z których trunki próbuję. – Śmiesz twierdzić, że największe miasto kupieckie, zrzeszające wędrowców z całego kontynentu ma najgorszy możliwy alkohol? Wystarczy mieć po prostu pieniądze na coś, co nie jest czyimś szczynami. Jakbyś był nieco milszy, to mogłabym Ci pozwolić zaznać tego luksusu. Jest jednak jak jest. – A jest beznadziejnie.

Delikatnie opinając opuszki palców na kuflu mi podarowanym, przesunęłam go w stronę Ashitaki, bo sama pić nie zamierzałam, a widzenie karczmarza też nie należało do najciekawszych atrakcji tego cyrku, w którym obecnie rezyduję. – Moje imię Fujiko. Niezbyt mi miło, ale najgorzej też nie jest. Dziękuję wielce za to, że dajesz mi kolejną szansę. I cóż miałabym powiedzieć o Tobie innego, niż to, co powiedziałam? Dysponujesz wielką siłą potrafiącą łamać drewno w gołych rękach, a może zręcznymi dłońmi, które właśnie zaglądają mi do sakiewki? Takie umiejętności z pewnością przydają się na trakcie. – Trochę się wystraszyłam, nie powiem, bo moja jedna ręka mimowolnie przeszła w stronę skrywanej sakwy z kilkoma monetami. Nie był to majątek, ale nie będzie mnie nikt okradał.
0 x
Awatar użytkownika
Ashitaka
Postać porzucona
Posty: 93
Rejestracja: 27 lip 2021, o 23:25
Wiek postaci: 16
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Blondwłosy młodzieniec nosi stargane i wielokrotnie łatane spodnie oraz prostą koszulę. Jego lewe oko zakrywa czarna opaska i długa grzywka. Twarz chłopaka szpeci paskudna blizna, ciągnąca się od środka czoła, po lewą kość policzkową.
Widoczny ekwipunek: Krótki łuk i kołczan.
Aktualna postać: (url=https://shinobiwar.pl/memberlist.php?mode=viewprofile&u=3150)Satō(/url)

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Ashitaka »

Obserwacja intrygującej nieznajomej na pewien czas wprowadziła mnie w stan głębokiej zadumy. Zazwyczaj kłamię dość instynktownie, a jednak z jakiegoś powodu akurat Jej przedstawiłem się moim prawdziwym imieniem. Dziwne. Czyżby poza pychą i żałośnie niskim poziomem samoświadomości było w niej coś prawdziwie wartego uwagi? Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że coś do mnie mówi. Jej ton sugerował jakieś pytanie. Niestety pomimo wszelkich starań, których oczywiście nie chciało mi się dokładać, nie byłbym w stanie odtworzyć w głowie jego treści. Mniejsza z tym. Biorąc pod uwagę postawę, jaką wykazywała się do tej pory, proste skinięcie głową powinno w pełni Ją usatysfakcjonować. Znając życie, tak czy inaczej zdążyła przyznać już sobie rację i tego samego oczekiwała ode mnie. Muszę przyznać, że delikatnie zaskoczyła mnie, otwarcie przyznając się do własnego prostactwa. Chyba? Rozmawianie przy pomocy niejasnych uwag czy sugestii było całkiem zabawne, ale powoli zaczynało mnie już nudzić.

Ambicje? Cele? Nadzieje? Przypadkowy obserwator zapewne pomyślałby, że zasępiłem się nad Jej kolejnymi pytaniami i byłby tym samym w dość oczywistym błędzie. Nadzieja, wiara, czy inne tego typu głupoty zawsze wydawały mi się wartościami cechującymi umysły słabe i naiwne. - Nadzieje, podobnie jak wyznania służą tym, którzy w strachu przed podjęciem działań wolą opierać się na przypadku. Na szczęściu lub jakiejś sile wyższej. Innymi słowy, głupcom i tchórzom. - Posiadanie celi, oraz ambicji było natomiast nawet nienajgorszym z pomysłów. Brzmiało to, jak coś, co warto byłoby ukraść. Mój umysł pozostawał jednak, przy zgoła innych zagadnieniach, a podświadoma odpowiedź na otrzymane pytania stanowiła jedynie drobną dygresję. Główne i najważniejsze myśli krążyły wokół tematu mojego kufla. Może by tak odpuścić biednemu karczmarzowi i cisnąć nim w twarz dziewczyny? Niby skończyłoby to całkiem zajmującą rozmowę i mogło skutecznie pozbawić mnie szansy na zarobek, ale chyba zasłużyła już sobie na obitą mordę?
Meh. Nie. Chyba jeszcze nie.

- Jestem bosmanem na porządnym statku. Pewnikiem za kilka lat zostanę kapitanem Złocistej Laguny. Pracuję ze wspaniałą załogą i zwiedzam świat, czerpiąc z życia pełnymi garściami. To w dużej mierze spełnia moje ambicje a wszelkie, pojawiające się po drodze cele spełniam na bieżąco. - Przy czym Końcówka wypowiedzi była szczerą prawdą. Wygodny, pełen rozrywek i luksusów żywot stanowił przecież niedoścignione marzenie niemalże każdego żeglarza. Dla mnie natomiast była to kwestia niedalekiej przyszłości. Przyszłości opartej o spryt, o zażartość i niebagatelne umiejętności, a nie błahe wartości nadziei. Taki bosman solidnego okrętu miałby przecież własną kajutę. Zgarniał solidną część łupu, był drugi w kolejności wyboru kobiety, a kiedy już coś pójdzie nie tak, zawsze może zrzucić winę na kapitana. Żyć, nie umierać!

Zatopiłem się w tej wizji, tylko częściowo rejestrując Jej kolejne słowa. Nagle zdałem sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie bawiłem się tak dobrze podczas rozmowy z kimś, kogo w zasadzie prawie w ogóle nie słucham. Parsknąłem śmiechem, jak gdyby odpowiadając na usłyszane twierdzenia. Mówiła coś o zwierzętach? Coś o jakiś panach i głodzie? Chyba poważnie powinienem, chociaż na chwilę skupić się na tej rozmowie? Nah. Pokiwałem głową, pokazując tym samym, jak bardzo angażuję się w naszą wymianę zdań, po czym skierowałem myśli z powrotem ku wymarzonej łajbie. Prywatna kajuta. Masywny stół, obłożony starymi mapami. Ciężki fotel, szerokie łoże i dwa stalowe kufry, na moje bogactwa. Prosta, a przy tym jakże piękna była to wizja. Moją pełną atencję odzyskała, dopiero wracając na temat alkoholu. "Śmiesz twierdzić"? Czyżby nieoczekiwany przejaw nacjonalizmu z Jej strony? - Oczywiście, że śmiem. Pytając o najlepszą knajpę tego żałosnego kraju, lokalna ludność wskazywała mi właśnie tą. Jednogłośnie. - Co wydaje się dosyć oczywistym, biorąc pod uwagę, że zapytałem o to tylko jednego, przypadkowego przechodnia. - Barman natomiast miał polać mi swój najlepszy trunek i dostałem te szczyny. Może i macie tu coś lepszego, nie zwykłem jednak wierzyć ludziom na słowo.

Fujiko. Hmmm Fujiko? Nietypowe imię, choć może po prostu niewystępujące zbyt często w odwiedzanych przeze mnie regionach? Podsunięcie mi kufla stanowiło jawną prowokację oraz okazję, której nie zamierzałem sobie odpuścić. Daję Jej kolejną szansę? No, w sumie dałem. Mógłbym dać ich nawet jeszcze kilka za dostęp do porządnego sake..? Nieeee.
Wzruszyłem ramionami.
- Jebać.

Z nieukrywaną radością chwyciłem oferowane mi naczynie tylko po to, żeby natychmiast chlusnąć zawartością prosto w twarz dziewczyny. Śladem napitku pomknął Jej kufel, a tuż za nim również i mój. Ten drugi poszybował jednak ku szpetnej i wprost prowokacyjnie szerokiej mordzie karczmarza. Ot, tak przy okazji. Niby to wszystko głupie, ale jak już wspomniałem — w sumie, jebać. Stać mnie.
0 x
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Fujiko »

Nic nie rozumiał, co do niego mówię. Zwątpiłabym w dalszy sens tej rozmowy, ale psychicznie byłam gotowa na to, że nie tylko będzie miał problemy z odgadnięciem, jakie słowa w jego stronę kieruję, ale co gorsza jego ubogie słownictwo nie pozwoli mu sklecić wypowiedzi na sensownym poziomie. No, nie pomyliłam się, jednak nieomylność nie była niczym dziwnym w moim przypadku. O, a nie, jednak jego usta się otwierają i nawet coś się z nich wydobywa, co można byłoby nazwać słowami. Jednak czy i pełnym zdaniem? Prosty człowiek bez nadziei. Ciekawe, czy kiedyś jakąś miał, czy po prostu udaje, że bez jakiegoś planu na życie będzie mu łatwiej. Może zdaje sobie sprawę z tego, w jakie bagno przyszło mu trafić, przychodząc na ten świat? I słusznie. – O dziwo głupcy mają wiele odwagi w sobie. Nie wiem, czy kieruje nimi wiara w bogów, a może brak inteligencji, ale zdają się nie przejmować swoimi ubytkami w innych dziedzinach człowieczeństwa. Czasami nawet przyszła mi myśl, że tak jest łatwiej. Wiesz - nie rozumieć tego, co się wokół Ciebie dzieje. – Teraz nie zmieniłabym swojego życia. Mam co prawda jakieś trudy tu i tam, ale je można wyeliminować, jeżeli się potrafi. Gdybym jednak urodziła się w rodzinie o gorszym statusie, to nawet nie wiedziałabym, w jakim bagnie przyszło mi egzystować. To by dopiero było ciekawe. 

Bosman na statku? Rozszerzyłam lekko oczy ze zdziwienia, jakież też on dyrdymały mi opowiada. Gdzie jak gdzie, ale akurat w Shigashi to nie spodziewałabym się spotkać kogoś, kto podawałby się za marynarza. – Czekaj. – Twarz mą spowił uśmiech, ale raczej nie należał on do tych miłych i przyjemnych. Był on spowodowany powstrzymywanym śmiechem, który aż cisnął mi się na usta, ale ze względu na wysoką kontrolą nad sobą, mogłam go jeszcze trzymać w ryzach. – Ty w ogóle wiesz, gdzie jesteśmy? Nie mamy dos-tępu do mo-rza. – Ostatnie zdanie wręcz specjalnie zaakcentowałam, chcąc uświadomić mojego rozmówcę, że z niego taki pirat jak ze mnie... pirat. Być może po prostu porusza się po szlakach z zawrotną prędkością i pomylił łódź z kupieckim wozem. I to i to jest napędzane przez zwierzęta, więc pomyłka byłaby tutaj całkowicie zrozumiała. Nie chciałam jednak aż tak niszczyć ambicji... ekhm, "ambicji", jakie przyświecały Ashitace. Dlatego też postanowiłam zreflektować me słowa, które faktycznie mogły kogoś urazić. Nie, żeby mi było przykro, ale zrażenie do siebie obiektu badawczego zaburzyłoby me obserwacje. Tak gdzieś przeczytałam i to sobie w kółko powtarzam. – Wierzę, że uda ci się zostać tam tym kapitanem. Przynajmniej chcesz się piąć do góry. To się ceni. – Każdy chce, bo nie widzi, ile obowiązków spływa na ciebie. Jedynie łup i kobiety się liczą.

To, co się wydarzyło później, to było... och, nie, to była potwarz! To był haniebny gest, który na zawsze zostanie mu zapamiętany. Ja wiedziałam, ja wiedziaałam, że nic nie może wyjść dobrego idąc do miejsca takiego jak to. Paskudne zwierzęta! A, tak... Nawet już palcie to, że znowu gadał o tym, jak beznadziejny alkohol mamy. Nie zraziła mnie monotematyczność prowadzonej konwersacji. Ot, po prostu życie jedzie dalej, a ja słucham w kółko tego samego. Akurat do tego jestem przyzwyczajona. Nie jestem jednak przyzwyczajona do dostawania tandetnymi szczynami prosto w moją twarz! Aż mi się czarny tusz wokół oczu zamazał przez chwilę zasłaniając mi pole walki, bo inaczej tego już nazwać nie można. Ja mu oferuję darmowe picie, a on mnie tak traktuje! Szczur. Prawdziwy szczur i to wcale nie lądowy. Widząc unoszący się do góry kufel, podejrzewałam, co się zaraz stanie. Ten uderzy o stół lub poleci w kogoś. Tak zaczynały się każde pijackie potyczki. Dlatego też odsunęłam głowę w bok. I choć naczynie nie uderzyło mnie prosto w twarz, to wręcz odbiło się od mojego lewego barku, lecąc gdzieś dalej. Cicho syknęłam z bólu, ale przecież nie mogłam dać się tak poniewierać. Ręka może i nie będzie do końca sprawna, ale kto by jej potrzebował.

Szybkim ruchem pozyskałam drugą ręką wbite w me włosy kanzashi, lekko zaostrzone na końcu, wstając następnie od stolika, który mimowolnie popchnęłam w kierunku wciąż siedzącego chłopaka. – Na kolana i błagaj o litość. Jak potulny pies, którym jesteś. – Choć lewe ramię wciąż promieniowało bólem, teraz skupiłam się jedynie na tym, aby pokazać chłopakowi gdzie jego miejsce. Siedział, więc właściwie był w gorszej pozycji. Nie chciałam mu robić krzywdy, a przynajmniej nie teraz. To byłoby zbyt proste i za mało zabawne. On mnie potraktował jak jedną ze swoich szmat, to zaraz on się nią stanie. Zbliżałam powoli kanzashi w jego stronę, lecz stale obserwowałem ruchy dłoni. Wiedziałam, aby nawet idąc tutaj być przygotowaną na walkę. Paskudny zwierzyniec.
0 x
Awatar użytkownika
Ashitaka
Postać porzucona
Posty: 93
Rejestracja: 27 lip 2021, o 23:25
Wiek postaci: 16
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Blondwłosy młodzieniec nosi stargane i wielokrotnie łatane spodnie oraz prostą koszulę. Jego lewe oko zakrywa czarna opaska i długa grzywka. Twarz chłopaka szpeci paskudna blizna, ciągnąca się od środka czoła, po lewą kość policzkową.
Widoczny ekwipunek: Krótki łuk i kołczan.
Aktualna postać: (url=https://shinobiwar.pl/memberlist.php?mode=viewprofile&u=3150)Satō(/url)

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Ashitaka »

Słowa, słowa, słowa. Tak męczące i niepotrzebne. Wypadało dziewczynie przyznać, że jej wypowiedzi były całkiem sensowne. Co prawda wstawki o braku strachu wśród głupców, czy chociażby lądowym charakterze Jej kraju są trochę nie na temat, ale ciężko byłoby zarzucić im kłam. Pewnie nawet jakoś bym na nie odpowiedział, ale Kufle Zostały Rzucone i minął czas pertraktacji. Zaskoczyła mnie refleksem, sprawnie unikając pocisku. Biorąc pod uwagę dzielący nas dystans, sam prawdopodobnie nie zdołałbym uchylić się przed takim atakiem. Czyżby go po mnie oczekiwała? Sprytna dziewucha. No, może jednak nie do końca. Barowe bitki rządziły się pewnymi zasadami i z reguły sposobów na skontrowanie mojego "otwarcia" było więcej niż kilka, ale to? Wybuchłem niekontrolowanym śmiechem, wlepiając spojrzenie w skierowany ku mnie przedmiot.

Spinka. Dziewczyna groziła mi przeklętą spinką do włosów! Chyba jeszcze nigdy nie grożono mi czymś równie absurdalnym. Łut szczęścia lub też moja podświadoma zaradność sprawiły jednak, że chwilę wcześniej cała karczma słyszała, jak Ją obrażam. - Odłóż to paniusiu i przestań ciskać w ludzi przedmiota, HAHAHAHA, uh, przedmiotami! - Podniosłem ręce nad głowę, słaniając się ze śmiechu. - Nie moja wina, że masz tak małe cycki! - Mokry materiał Jej czarnej szaty stwarzał doskonałą sposobność do takiej oceny. Co prawda jak na moje, te piersi były nawet fajne, ale wciąż dało się je wykpić. Śmiałem się w głos. Trochę na pokaz reszcie przybytku. Niech zobaczą wstrząsającą burdy, wściekłą babę, grożącą ogólnie rzecz biorąc niczego winnemu pijaczkowi. Był to jednak tylko częściowy powód tej radości. No bo przecież litości. Spinką? SPINKĄ! AHAHAHAHA! Może to alkohol. Może zmęczenie. Może w końcu nazbyt lądowe powietrze. Coś sprawiało, że Jej groźba była w moich oczach żartem stulecia. - Pahaha! O Kur..! - Ze śmiechu dosłownie spadłem z krzesła. Uffffff. Łęczysko skrytego w pokrowcu łuku werżnęło mi się w plecy, na chwilę pozbawiając tchu, a głowa z impetem uderzyła o deski.

Ból delikatnie przyćmił nieposkromioną wesołość, a delikatne zamroczenie o dziwo pozwoliło lepiej skupić myśli. Śmieszki śmieszkami, ale utrata oka nauczyła mnie, że nawet najdziwniejsza broń w rękach najsłabszego przeciwnika, nadal pozostawała bronią. Trochę głupio byłoby tak sobie umrzeć, od wbitego w szyję patyczka. Co prawda po mojej scence wszyscy obecni widzieli twarz (i nie tylko) Fujiko, a gdzieś z tła dobiegło nawet - Uspokój się babo! - ale z takimi siksami nigdy nie wiadomo. Może akurat kompletnie Jej odbije i spróbuje mnie podźgać, nie bacząc na konsekwencje? Na szczęście tuż przy głowie miałem kolejny stołek. Siedzący na nim facet, widząc jak upadam, zerwał się na równe nogi. Pewnikiem nie chciał, żebym w akcie desperackiego szukania chwytu, pociągnął go za sobą. Rozsądnie z Jego strony, a dla mnie jakże korzystnie. Podciągając nogi, chwyciłem mebel i używając go jako tarczy, usiłowałem się podnieść. Moja przeciwniczka nadal dzierżyła Zabójczy Patyczek Zagłady, przez który nie potrafiłem powstrzymać głupawego uśmieszku.
0 x
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Fujiko »

Och, tak. Kolejny, który uważa, że kobiety przez tyle lat usługiwania mężczyznom nie wpadły na pomysł, aby przerodzić swoje symbole piękna w zabójczą broń. Już niejednokrotnie widziałam śmiechy, lecz te szybko znikały z twarzy chłopów, których krtań zostawała przedziurawiona na wylot, a ci nie mogli złapać uciekającego im powietrza. Wtedy najpewniej jedynym, o czym myśleli i marzyli, było przeproszenie i grzeczne odejście w dal, aby nie narażać się na moje, jak i innych dziewcząt bronie skryte pomiędzy pięknymi szatami i zdobnymi fryzurami. W rzeczy samej refleks mój nie był jakoś powalający. Czułam, że lewa ręka jest wręcz wyłączona z walki. Może i potrafiłam wykonać nią delikatny zamach czy złapać jakiś przedmiot, gdyby tego wymagała sytuacja, lecz przeszywający, piorunujący wręcz przez całą rękę przez łokieć aż do dłoni ból, skrzętnie uniemożliwiał mi teraz złapanie Ashitaki za fraki, aby drugą ręką móc wymierzyć mu karę. Na całe szczęście byłam praworęczna, więc chociaż tyle dobrego w tej beznadziejnej sytuacji.

Prostak i cham. Nie dość, że zaczął mi tutaj kłamać, to jego obraza moich kobiecych walorów powoli zaczynała mnie już drażnić. Wiadomo, że mężczyźni myślą tylko o jednym i już nie jeden raz widziałam, jak niektóre panie specjalnie oblewają się wodą, aby zarysować zwiewne tkaniny na swoich piersiach. Ja jednak nigdy się do takiego poziomu nie zniżę i nie pozwolę, aby ktoś oceniał mnie, gdy byłam w takim stanie. Co można, to można, ale teraz to już chyba za wiele. – Masz jakieś kompleksy, że tak oceniasz inne? Z pewnością wszyscy by się wraz z tobą pośmiali, gdybyś ściągnął spodnie i się nam tu zaprezentował. Och, tak, nie ma czego, bo facet z jajami by nie zaatakował kobiety. – Mnie by niestety nie było do śmiechu. Jakkolwiek źle by to nie brzmiało, ale widoki przyrodzeń zaczynały mnie już nudzić. Zdaje się, że jedyne, co mężczyźni mają do zaoferowania, to ich wątpliwej jakości mięśnie i mózg zlokalizowany poniżej pasa. Czego ja się mogłam spodziewać - wizyta na pustyni zawyżyła moje standardy dotyczące osób, z którymi mogłabym rozmawiać na mieście. Kobieca intuicja nigdy się nie myli - muszę o tym pamiętać na przyszłość.

Moje kanzashi już miało wylądować w Ashitace, przeszywając na wskroś jego ramię, lecz ten, będąc w pijackim amoku, wywrócił się na ziemię, lądując pod moimi nogami jak pies. I bardzo dobrze, że zna swoje miejsce, ale nie ufałam mu, że zaraz czegoś nie zrobi. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, jednak nie sądziłam, że reakcja całego tłumu zgromadzonego w karczmie będzie tak szybka i tak żywa. Spojrzałam w stronę krzyczącego mężczyzny, lecz nic nie powiedziałam. Zdaje się, że nie był jedyny, który tak nagle na mnie naskoczył. Na mnie? Co? Och, tak, oczywiście, bo jestem babą, to już wiadome, że dzięki mnie są tutaj problemy. Byłam w takich sytuacjach i nigdy nie chciało mi się z nimi kłócić, bo to jak walka z dmuchawcami. Ty go zdmuchniesz, a on i tak ci wleci w oko i zostanie jak ta paskudna drzazga, z którą się siłujesz cały dzień. Nie miałam chęci, ani nie chciałam marnować czasu na to, aby nagle wyedukować całą karczmę z tego, jak się powinno zachowywać. Bydła już się niestety niczego nie da nauczyć. Ślepo zapatrzeni we własne ekhm ideały są nie do złamania. I to wcale nie przez silną wolę, a przez własną głupotę. Delikatnie obróciłam kanzashi w dłoni, wpinając go ponownie w me poczochrane włosy. – Skończysz wreszcie rechotać jak podbity pies czy każda rozmowa z tobą ograniczać się będzie do wylewania na mnie wody? W takim stanie nawet dziwka o największych cyckach by cię nie chciała. – Nie zamierzałam, póki co wychodzić. Nie będę mu dawała satysfakcji wygranej. A on i tak będzie musiał zapłacić za iryonina, który wyleczy me ramię. Nie mam czasu na kurowanie się w domu.
0 x
Awatar użytkownika
Ashitaka
Postać porzucona
Posty: 93
Rejestracja: 27 lip 2021, o 23:25
Wiek postaci: 16
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Blondwłosy młodzieniec nosi stargane i wielokrotnie łatane spodnie oraz prostą koszulę. Jego lewe oko zakrywa czarna opaska i długa grzywka. Twarz chłopaka szpeci paskudna blizna, ciągnąca się od środka czoła, po lewą kość policzkową.
Widoczny ekwipunek: Krótki łuk i kołczan.
Aktualna postać: (url=https://shinobiwar.pl/memberlist.php?mode=viewprofile&u=3150)Satō(/url)

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Ashitaka »

No zobaczcie państwo! Dziewczyna przyjęła obelgę z może nie gracją, ale godnością? Pewnością siebie? Fajno. Tacy, jak ja, lubią takie, jak Ona. Łapiąc powietrze, odstawiłem stołek i wyprostowałem do pozycji siedzącej. Posłałem Fujiko szelmowski uśmieszek i odgarnąłem klejącą się do twarzy grzywkę. - Nie mam oka, a mój pysk szpeci paskudna blizna. Mimo tego patrząc w naszą stronę wszyscy, gapią się na Ciebie. Czego byś chciała w takiej spelunie? Grupki romantyków, snujących wiersze, o pięknie fal dalekich..? Rozejrzyj się. - Szerokim gestem powiodłem po sali. Pijałem w bardziej obskurnych lokalach, a tutejsze ryje nie wzbudzały w człowieku odrazy, ale wielce wspaniała, pewnikiem nie zauważyłaby różnicy. - Myślisz, że ktoś tu doceni delikatnie dłonie? Szlachetne rysy i grację, mogącą wynikać tylko z wysokiego statusu? Heh. Same kurwy i złodzieje, a wszyscy pijacy. Ja zresztą też. Tylko Ty, niczym perła w mule. - Westchnąłem, niezgrabnie gramoląc się z podłogi. Niby kilka kolejek, żaden to alkohol, ale w połączeniu z urazem głowy trochę utrudniały wstawanie. - Przecież już na wstępie pytałem, po coś tu przyszła.

Usiadłem wygodnie, nie przejmując się poprzednim właścicielem stołka, który zająłem. Facet sprawiał wrażenie delikatnie oburzonego, ale srał go lis.- Zresztą jak niby inaczej miałbym Cię oceniać? Twój charakter? Znam Cię dopiero kilka minut. Masz ego większe od portów na Wybrzeżach. Jesteś pewna siebie i zdecydowana. Wyniosła. Nawet ciekawa, ale czy na pewno? Równie dobrze cała ta postawa może być fasadą. Nic o Tobie nie wiem. Nie znam Cię, to jak każdy facet oceniam po ciele. Co do cytatych dziwek, to weź mi się kobieto przyjrzyj. - Parsknąłem, rozkładając ręce na boki. Dziewczyna była niby pyskata i męcząca, ale trochę kupowała mnie tą pewnością siebie. Poza tym celowo, czy też nie, potrafiła minie rozbawić. Nawet nie najgorszy kompan, do picia. - Już mnie żadna nie chce. To jak? Pijesz? Idziemy do jakiejś knajpy z lepszym alkoholem, czy rzucasz fochem i spływasz? - Cała ta sytuacja była trochę dziwna, ale w sumie nadal spróbowałbym czegoś porządnego.

Ja byłem mokry i Ona była mokra. Ja byłem spragniony. Ona? Zobaczymy. Rozlany alkohol mocno klei się do ubrań, więc musiała czuć się dość niekomfortowo. -Chciałaś zobaczyć małpki za kratami? Proszę bardzo. Widzisz? Tańczą. - Facet, którego podsiadłem, najwyraźniej poddał temat, bo przeniósł się do jakiegoś stolika, nawet nie próbując zawalczyć o swoje miejsce. - Pizda. - Mruknąłem, odprowadzając go wzrokiem. - Następnym razem, kiedy przyjdzie Ci do głowy zabłądzić w tego typu miejsca, od wejścia krzyknij "ja stawiam". Wtedy małpki będą tańczyły tak, jak byś chciała. Opowiedzą Ci z pasją o swoich życiach. Zaczną kłaniać się w pół, wygadując fałszywe obietnice przyjaźni i jakieś frazesy o uroku, czy szlachetności. - Udzieliłem Jej darmowej lekcji życia. No, może nie do końca darmowej. Zrekompensowałem sobie wartość wiedzy, dosyć bezczelnie gapiąc się na przemoczone ubrania. Robili to zresztą prawie wszyscy, po prostu niektórzy mniej otwarcie, niż inni.
0 x
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Fujiko »

Nie tylko blizna na twej twarzy jest paskudna, ale tak to już jest z ludźmi, którzy nie dbają ani o swój duchowy rozwój, ani o zewnętrzny wygląd. Tylko dlaczego? Nie czujesz jakiejś chęci, aby stać się kimś lepszym, niż do tej pory byłeś? Widoczne rany wcale nie wskazują na to, że jesteś wielkim wojownikiem. To tylko oznaka, że kiedyś byłeś wystarczająco słaby, aby dać je sobie zrobić. Tak mi zawsze tatko powtarzał, choć sama nie wiem, czy akurat się mogę z tym zgodzić. Ci, którzy blizn mieli na sobie wiele, bywali o wiele groźniejsi od delikatnych chłopców, ginących od zaledwie jednego ruchu sztyletem. A on... ych, irytował mnie. Chciał pokazać, że jest panem w tej swojej zapyziałej karczmie. Nie zamierzałam iść zgodnie z jego scenariuszem i nie poruszyłam głowy w bok choćby na centymetr. Trwałam zawieszona na jego okropnej gębie. Może przez chwilę nawet poczułam delikatny strach? Jakby się zastanowić, to nigdy nie wyruszałam sama na nocne eskapady. Zawsze był ktoś, kto stał za mną i w razie czego interweniował. Tutaj właściwie poruszałam się po podłodze zbudowanej z igieł. Jeden zły krok, a cała stopa wdepnie w te ostre przedmioty, dotkliwie raniąc mą podeszwę. Naprawdę nie sądziłam, że będąc w moim własnym mieście, spotka mnie aż taka obraza.

Już cię żadna nie chce? Brzmi to tak, jakby kiedykolwiek choć jedna zawiesiła na tobie swój wzrok. Musiałeś żyć w obłudzie czy innym upojeniu alkoholowym, skoro taka myśl przeleciała ci przez ten pusty łeb. Pewnie okradła cię, gdy tylko nie patrzyłeś, a teraz wyglądasz jak zmoczony kundel, któremu brak miejsca do spania, więc tuła się od domu do domu. – Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, a sama oparłam się o stolik, który niebezpiecznie przechylił się na jedną stronę. Na szczęście oparcie ciężaru na piętach pozwoliło mi przetrwać ten możliwy upadek. Dopiero teraz, gdy mogłam w miarę kontrolować swój oddech, a przynajmniej sprawić, żeby nerwowo podnosząca się klatka nie była aż tak widoczna, przeleciałam wzrokiem po całej karczmie. Ludzie właściwie zaczynali zapominać o tym wyskoku Ashitaki. Wszystko było tutaj tak okropnie ulotne. Zero większych planów, zero pozostawienia po sobie choć namiastki, aby nie stracić kolejnego dnia z życiorysu. Bo co pozostawało po wieczorze spędzonym nad kuflem alkoholu? Czarna plama. I takich plam z pewnością jeszcze kilka w ich życiach się pojawi. Gdybym miała choć odrobinę do nich współczucia, to zrobiłoby mi się smutno. – Nie, nie szukałam tutaj gracji, delikatnych dłoni i chwalenia wysublimowania i piękna. Przyszłam zobaczyć upadek takich, jak Ty. Próbujących swym cynizmem wynieść się ponad nas - klasę wyższą. – Tak, nie bałam się przyrównać siebie do reszty tych, których szczerze nie lubiłam. Bo niestety, ale życie samotnika nigdy nie jest proste. Trzeba być w jakiejś grupie, aby móc w spokoju funkcjonowac. 

Wmawiasz mi pewność siebie i zdecydowanie. Słyszysz się w ogóle? Bez wyniosłych liderów świat już by dawno upadł. Udajesz, że jestem od ciebie gorsza, bo znam swoją wartość. Dlatego prości ludzie umierają za tych czyniących wielkie dzieła. Bo nie są im potrzebni. – I to nawet nie był mój wymysł. Taka była rzeczywistość. Ktoś postawiony wysoko postanowił rozpocząć wojnę, to kto ginie? Dzieciaki. Młodzi mężczyźni, którzy w imię jakiejś wybujałej idei ruszają na front. Giną myśląc, że ktoś się nimi przejmie, a nawet nie wiedzieli o ich istnieniu. To było smutne, że pomimo tylu lat, oni dalej tego nie dostrzegają. – Nie interesuje mnie to, aby ktoś mi usługiwał i tańczył, jak poproszę. To już mam. A ty co, jak wyszedłeś na tym, że nigdy się nie dałeś komuś manipulować? Nie byłeś w stanie komuś kłamać, a może nawet nikt nie poprosił cię o to, abyś powiedział kilka ciepłych słów w jego kierunku? – Nie zamierzałam z nim pić. Jak poprosi, to dostanie pieniądze na alkohol, a i nawet więcej, o ile zgodzi się być moim służącym. Niestety może jedynie pomarzyć, aby usiąść ze mną ponownie przy jednym stole jak równy z równym.
0 x
Awatar użytkownika
Ashitaka
Postać porzucona
Posty: 93
Rejestracja: 27 lip 2021, o 23:25
Wiek postaci: 16
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Blondwłosy młodzieniec nosi stargane i wielokrotnie łatane spodnie oraz prostą koszulę. Jego lewe oko zakrywa czarna opaska i długa grzywka. Twarz chłopaka szpeci paskudna blizna, ciągnąca się od środka czoła, po lewą kość policzkową.
Widoczny ekwipunek: Krótki łuk i kołczan.
Aktualna postać: (url=https://shinobiwar.pl/memberlist.php?mode=viewprofile&u=3150)Satō(/url)

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Ashitaka »

Czasem zastanawiam się nad swoimi wyborami. Nie często, prawda, ale zdarza mi się zwątpić w ich słuszność. Dziewczyna była na swój sposób interesująca. Szkoda, że jej narcyzm czynił rozmowę całkowicie daremną. Czegokolwiek bym nie stwierdził, Jej wypowiedź kręcić się będzie w okolicach "jesteś pan ścierwem" i "jestem cudowna". Mając to na uwadze, wysłuchałem tego całego monotematycznego monologu, obdarzając Fujiko znużonym spojrzeniem. Zadałem jedno proste pytanie, naiwnie spodziewając się odpowiedzi. Zamiast niej otrzymałem kolejną porcję samochwalczego mamrotania. Hmm. Chyba zabiję Ją przy naszym następnym spotkaniu. - Pijesz? - Powtórzyłem cierpliwie, nadal oczekując potwierdzenia. Niby mógłbym odnieść się jakoś do uwag na temat mojej niegdysiejszej urody, ale coraz mocniej wątpiłem w słuszność takich zabiegów. Każde moje słowo byłoby przecież zaledwie tylko podstawą do Jej wywyższania się.

Pewną strategiczną zagadkę stanowił fakt, że w ogóle funkcjonuje w społeczeństwie. Ciekawe, czy są ludzie, których uważa za równych sobie. Czy jest w stanie rozpoznać swoją słabość? Gdybym w tym momencie pokonał ją fizycznie, zapewne zasłaniałaby się intelektem. Gdyby ktoś pokonał Ją wiedzą? Czy uznałaby się za lepszą, przez wzgląd na maniery? Urodzenie? Jak w takim razie zachowałaby się w obecności potężnego lorda? Nawet lepiej, wspaniałej władczyni? Czy stanąwszy przed majestatem kobiety, która przewyższałaby Ją pod każdym, możliwym względem w końcu ugięłaby kark?
Czy da się Ją złamać? Zamknąć w jakiejś brudnej, śmierdzącej celi? Ubraną w przemoczone łachmany. Bitą. Brutalnie gwałconą i traktowaną jak zwierzę. Zmuszoną, by żreć pomyje i własne gówno. Wyprowadzaną na pokład zupełnie nago, na łańcuchu. Stając się żywą toaletą dla moich piratów...
Parsknąłem pod nosem, a cień nieoczekiwanych pragnień zaległ na mojej twarzy.
Nie była może najpiękniejsza, ale na pewno miałbym Ją jako pierwszy. Rzucając dziewczynę załodze, musiałbym mocno uważać, aby nie zerżnęli Jej na śmierć. Jakaś mroczna, paskudna tendencja sprawiała, że chciałem zobaczyć, jak dziczeje. Jak chodzi na czworaka, jedząc z rąk najgorszych szumowin pod moją flagą. Jak błaga, by móc otrzeć się o moją nogę. Jak odkopana w kąt wraca, ze łzami w oczach. Specjalnie dla Niej zbudowałbym na pokładzie stalową klatkę. Zabrałbym w rejs nawet lisy i większe zwierzęta. W końcu bycie zabawką nawet najgorszych spośród ludzi mogłoby nie wystarczyć do zmiażdżenia Jej oporu.
Nie potrafiłem powstrzymać obrzydliwego uśmiechu i głębokiego charknięcia, z wolan wypełzającego z odmętów krtani. Tego typu myśli jeszcze nigdy nie zrodziły się w mojej głowie, ale przywitałem je ze szczerą radością. Były ekscytujące. Chciałem zepsuć tę dziewczynę tak mocno, jak tylko da się zepsuć człowieka. Chciałem ją też zabić i... i chciałem napić się z Nią dobrego alkoholu? Wszystko zależało od okoliczności. Napiłbym się teraz. Zabił, przy następnym spotkaniu, o ile nie będę miał wtedy jeszcze własnego okrętu. Jeżeli takowy posiądę, czeka Ją znacznie ciekawszy los. Patrzyłem Jej w oczy, bardziej bawiąc się chwilą, niż czekając na odpowiedź.
0 x
Awatar użytkownika
Fujiko
Postać porzucona
Posty: 60
Rejestracja: 1 sie 2021, o 23:54
Multikonta: Tatsuo | Don Patch

Re: Karczma "Irajgo"

Post autor: Fujiko »

Co. Za. Dureń. Nie wiem, czy naprawdę sądziłam, że powiedzenie do niego kilku słów, da jakikolwiek sensowny efekt? Może najwyraźniej do takich ludzi jak on trzeba mówić o wiele wolniej, stosując uboższy zasób słownictwa, a i tak nie jestem przekonana, czy cokolwiek zmieni się w ich małych, pustych głowach. Bo oni będą myśleć tylko o piciu. – Nie, dziękuję. – Bleh. Dziękuję. Dobre mi sobie. Zdobywając jednak nowe doświadczenie, nie chciałam prawić mu kolejnych morałów dotyczących tego, jak jego bezsensowne picie i upadanie poniżej wszelkiej godności jedynie sprawi, że będzie tylko gorzej. Dobrze, że już teraz zaczyna dostrzegać swoje marne położenie, skoro sam uważa, że nawet jakaś dziwka zza rogu na niego nie spojrzy, ale przecież... Ach, co ja się będę wydurniać. Nie chcę zmieniać świata. To znaczy chcę, ale pode mnie. A w moim świecie tacy jak on istnieć nie będą. Na to jednak jeszcze będę musiała chwilę zaczekać. 

Jesteś obrzydliwy i odrażający. – Przestałam rozumieć, co się dzieje z jego ciałem, ale te paskudne uśmiechy, jakieś charczenia i plucia. O bogowie. Ma naprawdę słaby łeb, skoro tyle alkoholu aż tak go zmogło. Pewnie gdyby nie był agresywny, to bym sobie tutaj poczekała, stojąc nad jego ciałem i patrząc, jak upada, śliniąc się we własnych wymiocinach. Teraz jednak jedyne, o czym szczerze marzyłam, to udanie się do mojej asystentki, aby opatrzyła moje ramię, bo ten delikatny ból zaczyna być naprawdę nieznośny. Aż rozluźniłam skrzyżowane ręce, bo opuszczony bark sprawiał wyraźnie mniejszy problem. – Nie będę ci jednak odbierać tej przyjemności. Jak to mówiłeś - wejdę i postawię wszystkim tę... kolejkę, tak? I będą mi jedli z ręki? Hah. – Dość ostentacyjnie złapałam za sakiewkę, rozwiązując ją jednym, acz bardzo powolnym ruchem. Tak, aby Ashitaka mógł się napatrzeć na coś, czego nigdy nie posiądzie. A, no tak, może kiedyś uda mi się coś zarobić i najpewniej to przepije. Chlejus jeden. – Zobaczymy, czy twoja teoria się sprawdzi. – Skoro sam mi takie rzeczy opowiada, no to chyba musi w nie wierzyć. Hm... No, ale ja często kłamię... Tylko że do kłamania, to trzeba mieć jakąś inteligencję. 

Odklejając się wreszcie od stolika, ruszyłam w stronę karczmarza, który najwyraźniej już oprzytomniał po tym, jak w jego stronę leciał wycelowany kufel. Czyżby był gotowy na takie ekscesy? Cokolwiek. Położyłam dwie monety na blacie i odwróciwszy się bokiem, zerknęłam na tę karykaturę udającą człowieka zwaną Ashitaką. – Proszę mu lać tyle, ile sobie zechce. Jak będzie przeszkadzał, to wywal go na pysk za drzwi. Nie obchodzi mnie on już. – Ostatnie zdanie właściwie nie do końca było prawdą. Z chęcią bym się z nim jeszcze raz spotkała, o ile w ogóle przeżyje to, co dla niego zaplanowałam. Schowawszy sakiewkę do tyłu, ruszyłam w kierunku wyjścia, przechodząc raz jeszcze i już ostatni obok chłopaka, z którym przyszło mi dzisiaj "rozmawiać".  – Pij i się baw. A jak postanowisz coś zmienić ze swoim życiem, to szukaj teatru. Z pewnością ktoś ci wskaże drogę. O ile będziesz jeszcze coś widział na oczy. Bywaj. – Rzuciłam mu na pożegnanie dość czule, bez specjalnego silenia się na chamstwo. Czas tylko pokaże, co z niego wyrośnie. A na teraz... Miłej zabawy.

z/t
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Ero Sennin i 14 gości