W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Satori
Posty: 31 Rejestracja: 13 gru 2021, o 19:02
Wiek postaci: 17
Ranga: Łuska
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10307
Post
autor: Satori » 6 sty 2022, o 23:27
Stało się tak jak Satori przewidział - dziewczyna zebrała, co miała zebrać i opuściła magazynek. Ciężko było ocenić czy załatwiła robotę do końca, wyszła z pełnymi rękoma, ale mogło być jeszcze tego drugie tyle. Zawsze istniała możliwość, że odłoży to i wróci po drugie tyle. Była to mało optymistyczna dla chłopaka wersja zdarzeń, ale czasu w tej sytuacji na rozmyślanie nie było. Zajrzał jeszcze raz do środka, żeby się upewnić jak wygląda sytuacja w środku, otworzył okno i zgrabnie się przez nie przecisnął do środka. Zachował przy tym pełną uwagę, nie chciał niczego przypadkowo zrzucić, czy też samemu runąć na ziemię, bo mogłoby to przyciągnąć niechcianych gości. Spojrzał krótko w stronę drzwi upewniając się, że dziewczyna na pewno je za sobą zamknęła i ruszył od razu na rozeznanie po magazynie szukając obiektu swojego zlecenia, czyli buteleczek z półksiężycem. Założył, że jego zleceniodawca dobrze wie czego chce i od razu pomijał wszystkie półki z fiolkami, pudełeczkami i ogólnie wszystkim, co nie było buteleczkami. Starał się uwinąć z tym jak najszybciej, ale ciągle przy tym zachowywał pełną uwagę nie chcąc popełnić jakiejś gafy. Zawalenie w tej sytuacji i zostanie złapanym podczas grzebania w szpitalnym magazynie to najgorszy możliwy scenariusz, którego Satori chciał za wszelką cenę uniknąć.
0 x
Nana
Posty: 798 Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
GG/Discord: nanusia_
Post
autor: Nana » 6 sty 2022, o 23:49
Misja D
Satori
posty 13/15
Satori w końcu wszedł do środka. Uchylone okno nie stanowiło dla niego żadnej przeszkody, a odkąd dziewczyna wyszła był w pomieszczeniu zupełnie sam. Teraz miał dla siebie kilka chwil i mógł rozejrzeć się za buteleczką. Rzeczywiście półksiężyc był raczej specyficznym znakiem na lekarstwach. Może oznaczał spanie? Leki przeciwbólowe często powodowały senność. Zwłaszcza te silne. Ciekawe jakie dokładnie miały zastosowanie. Skoro substancja została przechowywana w buteleczkach za pewne istniała w substancji płynnej. Służyła jako syrop czy należało ją wstrzyknąć? Stary Yamu na pewno znał więcej szczegółów, którymi nie podzielił się z Satorim. W końcu takie informacje były mu zbędne. Jego zadanie było proste. Szpital, kradzież i powrót, nic innego się nie liczyło.
Kiedy przechadzał się po pomieszczeniu odnalezienie buteleczek okazało się dziecinnie proste. Tylko jedna z szafek posiadała szybę i tylko na jednej wisiała kartka: "Kagentsu: tylko w nagłych wypadkach". Kiedy Satori zbliżył się do szafki bez problemu mógł dostrzec kilka małych buteleczek z czarną etykietką i narysowanym białym półksiężycem. Chyba znalazł to po co przyszedł. Tymczasem na korytarzu robiło się coraz głośniej, czyżby ktoś zbliżał się w stronę magazynku?
0 x
Satori
Posty: 31 Rejestracja: 13 gru 2021, o 19:02
Wiek postaci: 17
Ranga: Łuska
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10307
Post
autor: Satori » 7 sty 2022, o 00:16
Na korytarzu robiło się co raz bardziej gorąco, a chłopakowi ciężko było ocenić, czy dźwięki stamtąd dochodzące zwiastowały czyjąś wizytę w magazynku, czy ktoś może dreptał sobie kompletnie w innym kierunku. Minimalizacja ryzyka to zawsze najlepsze rozwiązanie, dlatego też Satori postanowił się pospieszyć i nie kusić losu. Otworzył przeszklone drzwiczki szafki w której dostrzegł swój cel i zaczął ją plądrować. Zostawił w środku jedną buteleczkę, całą resztę zabrał ze sobą- poupychał wszystko w kieszenie swoich spodenek, spojrzał krótko na drzwi i ruszył od razu w stronę okna którym wszedł do środka; wyjrzał przez nie w dół i bez chwili zastanowienia wyskoczył. Biegł w stronę południowego targu ile sił w nogach nie obracając się na szpital, który przed sekundą okradł. Postanowił pobiec okrężną drogą, wracanie tą samą którą tu przyszedł nie wydawało się być w tej sytuacji najlepszym pomysłem. Miał tylko nadzieję, że jego zleceniodawca jest jeszcze w ogóle na tyle trzeźwy, żeby odebrać od niego leki i za nie zapłacić. Z drugiej strony.. nie od dziś wiadomo, że nietrzeźwość sprzyja hojności, przynajmniej w większości przypadków.
z/t
0 x
Nana
Posty: 798 Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
GG/Discord: nanusia_
Post
autor: Nana » 7 sty 2022, o 00:28
0 x
Tetsurō
Posty: 1147 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 6 lip 2022, o 20:57
"Kraksa"
Misja D dla Rokudo Gaiki
11 / 14
Byliśmy Tutaj
Dopiero kiedy Gaika nachylał się, żeby podnieść dziewczynkę, mógł się jej dokładnie przyjrzeć. Wyglądała na około czternaście lat, ubrana była w bardzo ładne, złote kimono przewiązane zdobnym pasem a we włosach miała świecącą w słońcu spinkę. Powiedziałbym jeszcze coś oj jej butach, no ale sami wiecie. Nie wypada kopać leżącego... Szczególnie jak nie ma czym ci odkopnąć. Matka dziewczynki zawiązała jej swoją chustę nad kolanami, tak żeby z wystających kikutów nie leciało zbyt dużo krwi, a następnie pomogła Gaice ją podnieść tak, aby jak najmniej ją bolało. Chociaż jakie to miało znaczenie, brak nóg bolał ją bardziej i to do tego stopnia, że dziewczyna była nieprzytomna. Kiedy tylko nasz heros podniósł jeszcze żyjący manekin i wskoczył na dach, kupiec zaczął przekonywać do siebie obcego konia tak, żeby dał mu i jego żonie wsiąść na swój grzbiet. Zadanie nie wyglądało na proste, gdyż zwierze było dalej w szoku, dlatego też puścili Gaikę przodem. On będąc prawdziwym shinobi na pewno dotrze do szpitala szybciej.
Już po kilku skokach między dachami, Srebrnowłosy dostrzegł kilka rzeczy. Po pierwsze, opatrunek założony przez matkę dziewczyny nie był najprofesjonalniejszy i po kilku skokach delikatnie zsunął się, uwalniając całkiem spore ilości krwi z nóg dziewczynki wprost na jego ubranie. Po drugie, te obciążniki na nogach były dwa razy bardziej denerwujące, niż podczas normalnego chodzenia czy też biegania. Każdy taki skok był niczym udręka dla jego kolan i stóp. I o ile z krwią wiedział jak sobie poradzić, w końcu był shinobi a oni bardzo często spierają krew swoich wrogów z ubrań, to z ciężarkami nie było jak walczyć, musiał to zaakceptować i wkładać dużo więcej siły w każdy skok niż za dawnych, młodzieńczych czasów.
Dzięki autostradzie Shinobi, nie było problemu z dotarciem do szpitala. Dziewczyna od utraconej krwi pobladła jedynie tylko trochę, choć dalej była nieprzytomna. Kiedy tylko nasz heros wszedł do środka (zapewne otwierając drzwi z buta, gdyż ręce miał zajęte), został on zauważony przez kogoś z personelu. Podbiegła do niego kobieta, cała ubrana na biało, która mogła być pielęgniarką... albo lekarzem... nieważne. Kobieta spojrzała na ślad krwi, który ciągnął się za srebrnowłosym, a następnie przeniosła wzrok na znajdującą się w jego rękach dziewczynę z krwawiącymi kikutami w miejscu nóg.
- Szybko! Proszę za mną! Nie mamy czasu, ona może zaraz umrzeć! - zaczęła biec wgłąb szpitalnego korytarza, zatrzymując się przy jednych z drzwi prowadzących do typowej sali szpitalnej z kilkoma łóżkami. Otworzyła ją i wskazała dłonią jedno z łóżek, a następnie szybko wybiegła nawet nie zamykając za sobą drzwi, zapewne w poszukiwaniu jakiegoś lekarza. Nie zajęło to jakoś bardzo długo, kiedy drzwi otworzyły się szerzej, a do środka wbiegła kobieta w towarzystwie dwóch mężczyzn odzianych w kitle, każdy z nich miał przy sobie też torbę ze sprzętem medycznym i lekami. Jeden z nich od razu, tylko rzuceniu okiem na dziewczynę, zaczął szykować jakieś narzędzia, a drugi chwycił za nożyczki, którymi zaczął rozcinać jej bardzo drogie ubrania, żeby mieć jak najłatwiejszy dostęp do rany. Widać było, że panowie są profesjonalistami i nie tracą czasu, od razu przechodząc do rozwiązania najpoważniejszego problemu. W tym czasie kobieta złapała Gaikę za ramię i wyprowadziła go na korytarz. Po czym podała mu szklankę z zimną wodą. Standardowa procedura przesłuchania, a przynajmniej tak to wyglądało.
- Lekarze już walczą o jej życie, teraz proszę opowiedzieć mi co się stało. - spojrzała na niego, zamykając przy tym drzwi do sali szpitalnej, w której dwójka lekarzy walczyła o życie młodej dziewczyny. A jej rodzice?? Ci zapewne stali gdzieś w korku, narzekając, dlaczego władze Shigashi nie chcą wybudować drogi szybkiego, końskiego ruchu...
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Rokudo Gaika
Posty: 567 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori
Post
autor: Rokudo Gaika » 6 lip 2022, o 22:12
Kto mógłby pomyśleć, że bieganie po dachach z podwójnym obciążeniem, w postaci ciężarków, jak i ciężaru życia mógł być taki męczący? Na szczęście(?) z dziewczynki życie uciekało szybko, czerwoną stróżką. Matka chyba nie bardzo wiedziała, co robi, jak zakładała jej opatrunki. Trudno było się jej jednak dziwić, skoro ręce jej się trzęsły z szoku. W końcu otarła się o śmierć, a takie rzeczy dla zwykłych cywilów to nie kaszka z mleczkiem, ani wycieczka po parku. To są poważne rzeczy, takie traumy. Gaika też nosił w sobie sporo takich ran, które chyba się jeszcze długo nie zaleczą. No bo i jak w sumie? Na psychikę nie nałożysz plasterka. Wspomnienia z nami zostają do końca życia. Zwłaszcza te, które wywarły na nas tak wielki wpływ. Dziewczynka, którą nasz żółtooki heros bohatersko niósł autostradą shinobi, raczej nie zostanie już baletnicą, ale może dożyje czasu, by móc sobie na to narzekać.
Z pozytywów taki trening był wyśmienity. W sumie maraton z DODATKOWYM jeszcze obciążeniem był czymś, na co nie wpadł w swoim harmonogramie ćwiczeń. Musiałby to jeszcze powtórzyć, ale z drugiej strony nie tak łatwo o ciężko ranne czternastolatki, których życie wisiałoby na włosku. Należało jednak być optymistą. Dzisiaj w końcu była kraksa wozów, jutro być może cała karawana stanie przed jego domem i będzie ratowania i ratowania.
Drogę do szpitala znał dobrze. Był w końcu shinobi, a to był jego taki drugi dom. Wszystkie urazy i przeglądy tutaj w końcu wykonywał. Było to tez jedno z tych miejsc w mieście, gdzie występował neutralny grunt pomiędzy familiami. Miejsce, gdzie można było się nieco rozluźnić. Teraz jednak nie było czasu na takie sprawy, bo wraz z czerwoną juchą serduszko dziewczynki biło wolniej i wolniej. Przykra sprawa, ale na szczęście Rokudo łatwo się nie przywiązywał.
W końcu jednak wbili do środka miejscowej lecznicy. On wyglądający, jakby uciekł z rzeźni, trzymający ledwo dyszący ochłap mięsa na rękach. Szybko dojrzała ich kobieta w białym kitlu. Kim była? To nie miało żadnego znaczenia dla srebrnowłosego. Miała go uwolnić od tej przyjemnej, ale niezbyt ruchliwej dziewczynki. On był tutaj jedynie kurierem, prowadząc ją do świata medycznego, gdzie najpewniej się dobrze ją zajmą. Trochę go już to nie obchodziło, bo przecież nie przywiązywał się łatwo. Zerknął kątem oka na medyków, którzy rzucili się na nią, niczym wygłodniałe sępy, aby rozdzierać jej ubranie i robić niestworzone rzeczy. On był spokojny, zbyt spokojny. Może właśnie dlatego doczepiła się do niego kobieta z pytaniami o to, co, gdzie i kiedy. Zaplusowała jednak tym, że dała mu szklankę wody. Od tego biegania po dachach strasznie mu zaschło w gardle. Jednym ruchem wychylił jej zawartość do gardła i odstawił na stolik. – Zderzenie dwóch wozów. Jej rodzice są już drodze. – Następnie dodał adres całego zajścia, pomijając oczywiście informacje, gdzie mieszkał. To było niepotrzebne zwracanie na siebie uwagi, na co jego rodzina krzywo by patrzyła. – Woźnica najpewniej nie przeżył. – Rozłożył ramiona. – Swoją drogą macie tutaj jakieś ręczniki? Jak wyjdę tak na miasto, to pewnie mnie wezmą za jakiegoś mordercę, czy co. – Odpowiedział lekko poirytowanym głosem. W końcu on był tym dobrym, praworządnym obywatelem miasta. Ratował kotki z dachów i skręcał głowy koniom. W sensie jak musiał.
0 x
Tetsurō
Posty: 1147 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 6 lip 2022, o 22:52
"Kraksa"
Misja D dla Rokudo Gaiki
13 / 14
Kobieta nie wyglądała na przerażoną tym, co widziała i co opowiadał jej Gaika. Zapewne jako pracownik szpitala, wielokrotnie mierzyła się ze śmiercią, więc była do niej przyzwyczajenia jak do chodzenia po bułeczki z samego rana, żeby dać je jeszcze ciepłe swoim dzieciom. Kiedy tylko Gaika poprosił o ręcznik, kobieta na chwilę weszła do jednego z pokoi, skąd wyciągnęła kawałek białego ręcznika. Bez słowa podała go srebrnowłosemu, samemu sięgając do wiszącej przy pasku torby i wyciągając garść orzeszków, którą bezwstydnie wrzuciła sobie do ust. Przez chwilę je chrupała, w trakcie gdy młodzieniec się oporządzał, a następnie odebrała od niego brudny ręcznik.
- Skoro nie jesteś z rodziny, to nie będę zawracać Ci głowy szczegółami dotyczącymi jej zdrowia. Wypadkiem i ewentualnymi rannymi zapewne zajmie się straż miejska, więc dobrze by było jakbyś się do nich zgłosić złożyć zeznania, ale ja cię do tego zmuszać nie będę. - uśmiechnęła się do niego, a następnie skłoniła się, zabierając ręcznik i idąc gdzieś wgłąb szpitala. Pozostawiła ona młodzieńca samego. Nie miał zbyt wiele do robienia, mógł usiąść przed salą i poczekać na przybycie rodziców dziewczyny, bądź też po prostu wyjść ze szpitala i poczekać na nich przed wejściem. Nie ważne na które rozwiązanie się zdecydował, w końcu dostrzegł ich, jak biegną w jego kierunku. Zapewne konia zaparkowali gdzieś przy uwięzi, tak żeby im nie uciekł. Z resztą, to nawet nie był ich koń, więc co się przejmowali.
Jak mógł się tego spodziewać, do Gaiki od razy podszedł ojciec rodziny. Spojrzał na niego z lekko przerażoną twarzą, widząc ilość krwi, której nie dało się usunąć ręcznikiem. Młodzieniec i tak będzie musiał wyprać te ubrania, bądź też je spalić i kupić nowe.
- Czy z moją córką wszystko w porządku? Będzie żyć? - zapytał najpierw, choć wiedział, że to nie pytanie nie powinno być kierowane do srebrnowłosego shinobiego. Wziął kilka głębszych wdechów i uspokoił się. Na pewno gnali na tym koniu co sił tylko mieli, widać było to chociażby po jego drżących nogach i pocie cieknącym po twarzy.
-Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc. Mam u ciebie dług wdzięczności. - powiedział mężczyzna i już miał iść dalej, szukać swojej córki, ale przypomniało mu się, że nawet nie miał okazji aby mu się kiedykolwiek przedstawić. Skłonił się swojemu wybawcy a następnie sięgnął do swojej torby i wyciągnął z niej obiecaną drugą transzę pieniędzy.
- Nazywam się Aroto Hiashi, prowadzę sklep z antykami i starymi dokumentami. Jeśli kiedykolwiek potrzebowałbyś pomocy dotyczącej staroci, to zapraszam do siebie. Jeszcze raz dzięku za pomoc panie... - zrobił pauzę, gdyż złapał się na tym, że nie wie jak jego bohater ma na imię, a mogło być to całkiem ważne, jeśli mieliby kiedyś nawiązać jakąś współpracę.
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Rokudo Gaika
Posty: 567 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori
Post
autor: Rokudo Gaika » 6 lip 2022, o 23:16
Radości nie było końca! W końcu jakaś przyjazna mu dusza, która nie wpychała tych wszystkich niedorzeczności o współczuciu, walki o lepsze jutro i innych takich dyrdymałów. Miło porozmawiali i nawet uzyskał całkiem użyteczną poradę, co powinien zrobić dalej. W sumie chciał to i tak samemu zgłosić, bo jak jutro będzie chodzić po drzazgach i kawałkach ciał ludzi, aby na przykład kupić mleko, to będzie dla niego to niezwykle kłopotliwe. Otrzymał też ręcznik. Miał nadzieje, że ten był taki chłonny, który mógł z niego zabrać jak najwięcej śladów krwi. Oczywiście nie oczekiwał cudów. Ubranie raczej musiało wylądować w praniu, wcześniej trzeba było oczywiście namoczyć w soli. To najlepiej wywabiało plamy czerwonej juchy, wiedział z pierwszej ręki. – Dziękuje za radę, tak najpewniej uczynię. – Skinął głową kobiecie, która bardzo ładnie zrobiła, zostawiając go samego. On teraz zamierzał po prostu poczekać tutaj w środeczku na nadejście jego klienta. Już się dzisiaj nabiegał, a szaleńcze biegi po dachach z obciążeniami na nogach były ogólnie średnim pomysłem na spędzenie południa. Do tego czasu jednak chciał się wyczyścić najdokładniej, jak umiał.
Instynkt jednak go nie zawiódł. Nie minął kwadransik i do miejskiej lecznicy wparowała znana mu już parka ludzi, którzy niemal na jego oczach nie stali się czerwonym dżemem. Zwrócił ich uwagę, szybko unosząc rękę. W końcu pewnie nadal byli w szoku. Cywile już tak mieli, że ciężko było ich z tego stanu wydobyć. Najłatwiejszą metodą, jaką znał, było po prostu mocne zdzielenie płaskaczem po twarzy, ale ludzie niezbyt chętnie mogli wspominać taką pomoc. – Jak tutaj trafiła, to żyła. – Pokiwał głową z pełną powagą. W końcu był profesjonalnym kurierem okaleczonych dzieci. Znaczy się, to był jego pierwszy raz, ale nie wykluczał dalszego podążania taką ścieżką kariery. W końcu ile biednych dzieci nie miało nóżek, aby trafić do szpitala? No pewnie z kilka tuzinów by się zebrało. – Musicie rozmawiać z tutejszymi pracownikami, mi nie chcieli nic powiedzieć. – Rozłożył ramiona. Jego praca była skończona już. Czekał, tylko aby się upewnić, że mała niedoszła baletnica nie będzie sama, jeśli się jej uda się obudzić. W końcu jazda konna pod wpływem dość dużego stresu mogła spowodować kolejne kraksy i wypadki. Średnio mu się widziało skręcać kark kolejnemu kopytnemu przyjacielowi, ale jak mus, to mus.
Pieniążki oczywiście przyjął. Ludzie tak lubili okazywać wdzięczność, to trzeba było im pozwolić. Żona mężczyzny najpewniej dalej patrzyła na niego wilkiem, ale to nie szkodziło. Nosił wilk razy kilka… - Dziękuję bardzo. – Odpowiedział w momencie przyjęcia gotóweczki, którą szybko wsypał do swojej sakiewki. – Ja jestem Gaika. Lokalny shinobi. – Kiwnął głową. Kolejny typ od staroci i sparciałych zwojów. – Córka będzie was potrzebować, ale pamiętajcie, by później zdać raport straży ze zdarzenia. Ja tam się właśnie wybieram. – Zasalutował niedbale dwoma paluszkami, kiwnął kobiecie, po czym opuścił lokalną umieralnie lecznicę. Jeszcze tylko formalność i będzie fajrancik.
0 x
Tetsurō
Posty: 1147 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 7 lip 2022, o 00:38
"Kraksa"
Misja D dla Rokudo Gaiki
15 / 15
Rodzice dziewczyny nie byli zbyt długo przy naszym bohaterze. Wymienili się uprzejmościami, jednakże kiedy mężczyzna zaczął opowiadać o swojej pracy, to jego żona już nie wytrzymała i wyszła przed szereg, siadając na krzesełku i zaczepiając kogoś z pracowników szpitalu. Kupiec spojrzał na Gaikę, prosząc go wzrokiem o wybaczenie, a następnie jeszcze raz go pożegnał i udał się w stronę żony. Pieniądze zostały przekazane, kontakt też, więc czego chcieć więcej. Nic już więcej nie trzymało naszego bohatera w tym miejscu. Mógł wziąć swoją dupkę w troki i udać się do najbliższego posterunku straży, w celu złożenia wyjaśnień. Teraz, kiedy przedstawił się kupcowi, mógł być jeszcze pewniejszy, że jak on tam sam się nie uda, to smutni panowie zapukają do niego nad ranem i zaproszą na przyjacielską rozmowę. A to mogłoby się nie spodobać jego rodzinie. Wychodząc, nasz srebrnowłosy heros minął się z kobietą, z którą rozmawiał chwilę temu. Ta pożegnała go skinieniem głową i szyderczym uśmiechem, po czym pobiegła gdzieś wgłąb szpitala, atakując swoimi pytaniami kolejnych pacjentów.
Zdawać się mogło, że to już koniec przygód na dzisiaj. Jednakże Gaice pozostała jeszcze jedna kwestia. Złożenie wyjaśnień lokalnym władzom. Na szczęście dla niego, nie było to bardzo skomplikowane. Po odczekaniu całkiem sporego kawałka dnia na posterunku, w końcu został zaproszony przez jednego z funkcjonariuszy. Ten bardzo dokładnie wypytał go o to co zaszło i co widział, a następnie pochwalił obywatelską postawę. Zapewne, gdyby nie jego pomoc, to dziewczyna by zmarła pod tym wozem. Oczywiście strażnik zapewnił, że ktoś zainteresuje się posprzątaniem po kraksie i załatwieniem wszystkiego, tak żeby okolica wyglądała jak dawniej. Sama rozmowa trwała z piętnaście minut. Formalności trochę dłużej, ale też nie były jakoś bardzo zajmujące. Kiedy nasz młodzieniec był już wolny, słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Było około godziny szesnastej, więc idealnie, żeby wrócić do domu i stoczyć kolejny pojedynek z w kurzonym i bardzo głodnym kotem. Tym razem może nie skończyć się na gorących pośladkach na twarzy...
Misja zakończona powodzeniem!
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Rokudo Gaika
Posty: 567 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori
Post
autor: Rokudo Gaika » 12 lip 2022, o 11:01
Gaice się nie śpieszyło specjalnie. Może to był jego spokojny poranek? Może jeszcze nie wstał z łóżeczka? A może też miał przytroczone dwa obciążenia do swoich nóg i nie bardzo mógł się szybko poruszać? Jakbym miał obstawiać, to bym wybrał to ostatnie. Droga na posterunek ciągnęła się niesamowicie. Nie musiał korzystać z dachowej autostrady, więc szedł labiryntem wąskich uliczek miasta. Oczywiście wiedział, gdzie usiłuje dotrzeć, ale sama trasa nie należała do najłatwiejszych. Jeszcze to żółwie tempo…
Sprawy urzędowe trwały tyle, co się spodziewał. Za długo. W poczekalni przesiedział pewnie do południa jak nie popołudnia. Ludzi dookoła zaczęły pewnie zastanawiać te dziwne odgłosy dobiegające od srebrnowłosego, a to po prostu jego brzuch przypominał młodzieńcowi, że śniadanie dzisiaj nie było zjedzone. Ostatecznie jednak raporcik został złożony, nawet pochwalili jego „obywatelską postawę”. To chyba słowa, których za często nie słyszał w tym mieście. W końcu każdy miał własne ciemne interesiki i rzadko kiedy udzielał pomocnej dłoni ludziom w potrzebie. Chyba że był z tego jakiś interes, nie teraz to może później. Rokudo wynudził się niesamowicie i w końcu skierował swój baaardzo ciężki krok w kierunku swojego miejsca zamieszkania.
Przed domem przywitał go oczywiście obraz nędzy i rozpaczy w postaci rozwalonych wozów i martwego konia, ze skręconą głową. Jeśli czegoś było naprawdę żal żółtookiemu, to fakt, że kopytny musiał tak bardzo się męczyć, zanim śmierć przyniosła mu słodkie ukojenie. Teraz jednak nie było czasu, aby rozpamiętywać te, czy inne wydarzenia poranka. Miał on w tym momencie bardzo ważne zadanie, jakim było przygotowanie sobie posiłku, jak również wrzucenie pranka, bo jucha nie spierała się dobrze, jak była za bardzo wysuszona.
z/t do
klik
0 x
Mukutaro
Posty: 147 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 19 mar 2024, o 17:56
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[1/14]
Kolejny dzień, kolejne wyzwania. I kolejna wiadomość do szeregowej członkini mafii smoków. W końcu najwięcej podrzędnej roboty spadało na takich jak oni. Najniższych stopniem, wycieraczki na buty ludzi ponad nimi. A nie dość, że Taiyō była wycieraczką, to jeszcze wycieraczką na inne wycieraczki. Takie, jak one, robiły najgorsze roboty w najgorszych miejscach i były najbardziej jednorazowymi członkami organizacji. Dlatego dziwnym było, że to akurat ona ze wszystkich wycieraczek, otrzymała bardziej konkretne zadanie. Młody chłopiec, który robił za kuriera, znalazł Taiyō w stosunkowo tłocznym miejscu w mieście, kiedy ta zajęta była czymś innym. Szukaniem warzyw na targu, przeglądnie ładnych akcesoriów w sklepach, cokolwiek robią młode kunoichi w Shigashi o tej porze, kiedy nie mają żadnych innych obowiązków. Kurier zakradł się za plecy Taiyō, niby zwykły przechodzień, szepcząc krótką, ale dość jasną instrukcję.
- Brązowa Łuska. Szpital. Za godzinę. Sala 5. Łóżko na końcu. Weź różę z wazonu. - po tym młodzieniec zniknął tak szybko, jak się pojawił. Łuska zdążyła jedynie zobaczyć kawałek jego czarnej czupryny i brązowej kamizelki, znikające pośród tłumu gdy ekspresowo mijał jednego przechodnia za drugim. Kurierzy mafii, jak to mieli z zwyczaju, musieli ostro zapierdalać i nie być widocznymi. Temu można by dać jakiś bonus za skuteczność, jeśli każda jego wiadomość przekazywana była tak szybko i tak sprawnie. Wyglądało też na to, że nikt inny tego nie usłyszał - blisko Taiyō znajdowały się może dwie osoby, proste kury domowe akurat rozmawiające o spadającej jakości ryb na stoisku jakiegoś Yamato. Brednie, kogo to by obchodziło? Na pewno nie wschodzącą gwiazdę smoczego półświatka.
0 x
Taiyō
Posty: 54 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, słomkowe włosy z kilkoma oranżowymi akcentami i czarną wstęgą sunącą wzdłuż czoła, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną, dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Post
autor: Taiyō » 19 mar 2024, o 18:54
Każdego dnia Shigashi brzydło Taiyo coraz mocniej. Miasto pieniędzy, zamtuzów i ciemnych zaułków było jak maluczki kamyk w bucie – zupełnie nieszkodliwy, jeśli nosić go dzień czy dwa, co innego miesiąc albo nawet lata. Wtedy ucisk na podeszwie stawał się nieznośny – drażnił ciało, umysł, psychikę. Doprowadzał do szału tak potwornego, że kłębiąc się pod czaszką wypychał mózg przez uszy.
W zgiełku targowiska niepokojące zawodzenie z tyłu głowy mieszało się z potwornie hałaśliwą gwarą. Myśli, które galopowały umysłem blondynki, ustępowały miejsca wrzaskom, okrzykom i nawoływaniom handlarzy. Zastępowanie zła złem nie było najlepszy wyborem, natomiast żadna inna droga nie prowadziła do upragnionego spokoju. Żadna poza tym, co proste i szybkie.
Nie było na tym świecie nic lepszego. Naprawdę. Wytwory rąk Ruushi odsuwały wszystko, cały ten brud i zło. Po przełknięciu gorzkiej pigułki nic już się nie liczyło; zimno czy ciepło, dużo czy mało, dobrze czy źle. Nie dbała o to. Przestawała dbać o cokolwiek. Zupełnie tak, jakby owinięto ją w najcieplejszy koc świata i nakazali spać jak aniołek albo cherubinek ukryty w swoim własnym, małym i bezpiecznym świecie.
Aż następował koniec. Budziła się i nie było już koca, jedynie straszny chłód i pustka. Oni oplatały swoimi pogiętymi rękoma wątłe ciało tak ciasno, jakby próbowały wycisnąć z Taiyo ostatni oddech. I wtedy zaczynała myśleć, że zrobiłaby cokolwiek, żeby tylko tamto pierwsze uczucie wróciło. Absolutnie wszystko: bo na niczym już jej nie zależało, co więcej, nie chciała, żeby ten stan uległ zmianie. Jedyne czego pragnęła, to ten ciepły, bezpieczny koc.
Ale targ… Targ też był w porządku. Na razie. Jeszcze i do czasu.
Blondynka przekręciła w oszpeconych dłoniach trzymany dotychczas przedmiot. W świetle letnich promieni prezentował się pięknie i zgrabnie. Pożółkła barwa południowej pory odejmowała mu wszelkich wad – nawet przyłożywszy spinkę blisko bursztynowych oczu, nie była w stanie dostrzec nieprawidłowości w sztuce jubilerskiej. Może ich nie miał?
Watanabe przesunęła bystrym spojrzeniem na handlarza. Na tyle bezczelnie, by mógł to dostrzec, ale na tyle zachowawczo, by niczego nie podejrzewał. Cel całego tego pieczołowicie tkanego przedstawienia był jasny – zyskać, nic nie tracąc. Ukraść. Zabrać cudze. Zwał jak zwał.
I już sięgała palcami kieszeni, już w wyobraźni tworzyła fantazyjne upięcia z nowym nabytkiem. Tok wydarzeń przerwał jednakże szept. Nie odwróciła się, zupełnie tak, jakby nie dobył jej uszu. Było jednak wprost przeciwnie: z gracją ugięła ciało, niby oglądając świecidełka, ażby pochwycić każdą najcichszą literkę spływającą z ust – jak jej się wydawało – chłopca, który tak szybko, jak się pojawił, tak szybko zniknął w gąszczu obcych sylwetek.
Jeszcze chwilę trwała w tej udawanej zadumie – to przykładała rękę pod podbródek, to nachylała się nad spinką czy innym cudem. Akt II: „Sprawy ważne i ważniejsze” zakończyła zgodnie ze scenariuszem – przyjazny ukłon, przelotny uśmiech i odżegnanie podstarzałego, umęczonego życiem właściciela kramu, później zaś przedarcie się między ciałami dzieci, dorosłych i starców.
Szpital. Za godzinę. Sala 5.
Wszystko się zgadzało. Był i szpital, i sala piąta – a przynajmniej tak wskazywała plakietka, choć tą odczytała ze sporym trudem – i o wyznaczonej przez kuriera godzinie. Z obawą chwyciła za klamkę czy inny pałąg do otwierania drzwi. Niepokój nie wynikał jednak z, jak mogłoby się wydawać, przerażenia zadaniem, a, ot po prostu, klimatem tego miejsca. Ten znajomy, sterylny zapach, który wkręcał się w nozdrza i za nic w świecie nie chciał go opuścić, choćby smarkać całą noc.
Przechodząc przez podwoje, niemalże odruchowo oplotła spojrzeniem pokój. Róża. Wazon. Ludzie. Ewentualna droga ucieczki. Wszystko, co tylko mogło się przydać.
0 x
Mukutaro
Posty: 147 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 20 mar 2024, o 12:01
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[2/14]
Dokładne miejsce, dokładna godzina i dokładnie co należało zrobić, żeby przykuć czyjąś uwagę, Albo do róży doczepiona była inna wiadomość, jak w jakiś skomplikowanych podchodach, w których dzieci kawałkiem kredy rysują strzałki i wplątują się w skomplikowany labirynt bez wyjścia, zapętlając strzałki na złość jednemu z dzieci. Po jednej z trzech mafijnych rodzin Shigashi można jednak oczekiwać więcej profesjonalizmu, niż sposobów zaczerpniętych z dziecięcych zabaw.
Na szczęście szpital był popularnym budynkiem w Shigashi i nie było problemu z jego znalezieniem i dostaniem się do środka. Nie był chroniony żadnymi znaczącymi środkami, a strażnicy przy wejściu pilnowali porządku przed agresorami albo pijakami, a nie porządnymi obywatelami i potrzebującymi. Jak Taiyō, na przykład. O ile nie chciała kopnąć nikogo w krocze albo robić problemów w środku, bez problemu przeszła przez drzei wejściowe, przez hol i ruszyła plątaniną korytarzy i drzwi w poszukiwaniu pomieszczenia numer 5. Wystarczyło przesunąć drzwi na bok, ze odkryć całkiem długie, ale wąskie, pomieszczenie z kilkoma łóżkami rozłożonymi równo pod ścianami. Przy każdym niewielki stolik, rzecz jasna, na osobiste przedmioty i parawany, żeby zapewnić rannym odrobinę prywatności we współdzielonej przestrzeni. Żadne egzotyczne dzieła sztuki, ot zwykły brązowy papier ryżowy w drewnianych ramach, podzielony na trzy części. Klasyka, w zasadzie. Wszystko było schludnie, prosto i bardzo profesjonalnie, a przede wszystkim - pusto, jak mogła się przekonać Taiyō. Kiedy kierowała się do ostatniego łóżka, przejrzała szybko inne łóżka. Pusto, ani żywej duszy, za wyjątkiem jednego jegomościa na końcu . Spał. Nie wykazywał żadnych oznak życia, nie wydawał dźwięków. Nie poruszał się, nie miał otwartych oczu. Dla niewtajemniczonego oka mógł być równie dobrze martwy. Na przykład dla oka Taiyō.
Ta dodatkowo, niczym knujący coś kocur, zaczęła szukać drogi ucieczki. Gdyby ktoś chciał ją, na przykład, wysadzić notką w budynku pełnym ludzi. Mało prawdopodobne, ale trzeba było zapobiegać takim sytuacjom i być na nie gotowe. Były jedne drzwi, którymi przyszła, i spore okno pod jedną ze ścian. Wpuszczało do środka sporo światła i bardzo łatwo byłoby je rozbić i, załóżmy, wyskoczyć na ulicę dwa piętra niżej. Do zrobienia, jakby co rzecz jasna.
- Dobrze, że jesteś. - w momencie, gdy dziewczę zaledwie dotknęło właściwą różę, mężczyzna otworzył oczy i spojrzał na kunoichi. Czekał na nią, na stuprocentowe spełnienie warunków przybycia. Jego głos był chrypliwy, słaby. Można wręcz powiedzieć, że ledwo zipał. Ale jego oczy wydawały się iskrzyć życiem, jakby jego ciało dało za wygraną, ale jego duch pozostawał równie silny, co w kwiecie wieku.
- Zakładam, że jesteś właściwą osobą, więc przejdę do konkretów. Ja i mój wnuk... - powiedział, kładąc wyjątkowo mocny akcent na ostatnie słowo - ...no, zostaliśmy obrabowani. Skurwiele zaciągnęli nas, zabrali pieniądze, rzeczy i na koniec dostaliśmy po mordach. - staruszek zrobił gest, jakby chciał dłonią odsłonić kołdrę ukrywającą jego ciało przed rozmówczynią, ale się powstrzymał. Jaki to miało sens? Potwierdzenie jego słów? Mógł nawet robić Taiyō w chuja i skakać po sali jak pasikonik na speedzie, a jej byłoby nic do tego. Wycieraczka, prawda?
-Miałem ze sobą zwój z kilkoma rzeczami. Ważny. Muszę go odzyskać, ale tak subtelnie, jak to wy nindże macie w sposobie. Mamy ze sobą problem od dłuższego czasu w tymi idiotami i raczej wpadną na to, że ja cię wysłałem. A jak wpadną, to i tutaj się pojawą. Albo jak wyjdę. I dokończą robotę. A jak nie oni, to ich znajomi. To cała operacja. Więc ważne, żeby nie było nawet podejrzenia, że to ja coś zrobiłem. Rozumiesz? - wiercił spojrzeniem łuskę, jakby chciał wydobyć z niej olej. Oczekiwał odpowiedzi, reakcji. Potwierdzenia warunków. Dziwne, że nie ufał ochronie mafii, którą mogliby mu zapewnić. Ale no, ufanie mafii to jak ufanie boa dusicielowi, że spełni swoją rolę jako ciepły szalik wokoło czyjejś szyi. Albo ufanie mewie, że nie ukradnie ci pudełka z takoyaki w dzielnicy portowej. To nie są najbardziej honorowe jednostki i kto jak kto, ale Taiyō powinna coś o tym wiedzieć.
0 x
Taiyō
Posty: 54 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, słomkowe włosy z kilkoma oranżowymi akcentami i czarną wstęgą sunącą wzdłuż czoła, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną, dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Post
autor: Taiyō » 20 mar 2024, o 22:35
Blondynka zamknęła drzwi z należytą ostrożnością, a następnie wstąpiła na środek niewielkiej sali. Stąd lepiej było widać wszystko, co się w niej znajdowało, a było tego niewiele; ledwie parę sprzętów, niezbędnych przedmiotów, puste łóżka sugerujące niezwykle dobrą opiekę medyczną albo – wprost przeciwnie – fatalną jakość, która doprowadzała do przedwczesnych zgonów. Kątem oka, kierując się do wspomnianej róży, utkwiła na sylwetce mężczyzny leżącego w łożu. Nie znosiła starych ludzi, nie znosiła tej siwizny, trzęsących się głów, oślinionych ust. Nie znosiła widoku upadku, który przypominał, jak blisko znajduje się granica, za którą jest już tylko śmierć. Nie zgodziłaby się jednak z teorią, że wysuszeni jak rodzynki ludzie napawają ją obrzydzeniem – bo nie. Natomiast utkwiona w ich cielskach dziecięca bezradność i niemoc wobec zasad świata jak najbardziej.
Znajdując się już przy wazonie, wyciągnęła nań rękę, ażeby pochwycić łodygę i… I właściwie nie wiedziała co dalej. Miała ją zjeść, wyczytać z płatków tajemniczą notkę, rozdać przechodniom, uprzednio dzieląc na części pierwsze? Akiyama miała różne pomysły na oddelegowywanie zadań, więc z góry założyła, że każda, nawet najbardziej abstrakcyjna metoda, może być tą prawidłową.
Zatrzymała się, zaalarmowana uniesionym w pomieszczeniu obłokiem słów. Na moment oddech stanął jej w płucach, usta, zwykle ułożone w delikatny i nienachalny uśmiech, napięły się w prostą linię. „Dobrze, że jesteś” – sama nigdy nie pokusiłaby się o podobne słowa, bo nie wyglądała ani na wojowniczkę, ani też zaprawionego w bojach mordoobijacza. Sęk w tym, niestety często słuszny, że pozory zwodzą, a bazowanie opinii na samym tylko wyglądzie może prowadzić do porażki. Może staruch, z racji wieku, doskonale o tym wiedział?
Odwróciła się, spokojnie i bez zbędnej plątaniny niepotrzebnych zwrotów kiwnęła głową, umiejscawiając wzrok między gasnącymi źrenicami mężczyzny. Pochłonęła zdania, które grzęzły niekiedy w jego krtani, zatrzymywały się na gładkich dziąsłach, by ześliznąć się na powrót w ciało: do płuc, serca i zużytych narządów.
— Ilu ich było albo jest? Są częścią czegoś większego, jak mniemam — powiedziała, gdy tylko skończył, wiedziona liczbą mnogą ów „skurwieli”. Liczebność wroga ważna sprawa. Co prawda, łatwiej byłoby rachować potencjalne ryzyko na podstawie siły każdego z nich, ale szczerze wątpiła, by podstarzały mężczyzna miał do takich informacji dostęp. Już nie wspominając nawet o tym, że postrzeganie krzepy samuraja czy choćby shinobi przez szarego obywatela, niezaznajomionego ze sztuką, mogło znacząco odbiegać od przyjętych w środowisku norm. Słoneczne dziewczę nie zamierzało się sugerować, nadmiernie trapić czy uwikłać w kajdany własnych założeń – dlatego też kwestię tę pozostawiła głuchej ciszy zgromadzonej między zwojami mózgu. —…Jak wyglądali? I co to za zwój? Nie muszę znać treści, ale lepiej, żebym wiedziała, czego mam szukać i gdzie szukać.
Tego typu sprawy były jak festyn z migoczącymi fajerwerkami. Przez chwilę fajnie, można pocieszyć oko i umysł, ale rano zostają tylko resztki po petardach i kac gigant wywołany spożytym w nadmiarze sake. Gorzkość przelewających się przez jamę ustną problemów i niechęci do ich rozwiązywania rozsmarowała językiem po podniebieniu – o dziwo znała swoje miejsce i szeregu i, cóż, brak możliwości odmowy Rodzinie.
— Oczywiście — potwierdziła bez grama zwłoki i choćby ucieczki spojrzeniem gdzieś w kąt. Bo, o dziwo, cały ten czas utrzymywała kontakt wzrokowy z mężczyzną; zupełnie tak, jak gdyby chciała go zamknąć w bursztynie tęczówek niczym martwego owada. Niby ciepły odcień oczu Taiyo powinien sprawiać, że stawała się jakby milsza w odbiorze, ale zestawienie go z ciszą, ograniczaną tylko wtedy, gdy zadawała konkretne pytana i wyciągniętą z chudości twarzą działało odwrotnie, niż zamierzono. Jeśli, oczywiście, chcieć patrzeć na nią jak na młodą kobietę. Gdyby jednak wejrzeć przez wrota duszy i doszukiwać się kogoś zniszczonego do szpiku kości…
0 x
Mukutaro
Posty: 147 Rejestracja: 15 wrz 2023, o 10:51
Wiek postaci: 30
Ranga: Tsume/Pazur
Widoczny ekwipunek: Katana przy pasie, sztylet za pasem, plecak
Link do KP: viewtopic.php?p=212667#p212667
GG/Discord: wolfig
Post
autor: Mukutaro » 21 mar 2024, o 18:33
Misja C
Taiyō
"Gdzie medyk nie może, tam łuskę pośle"
[3/14]
Taiyō owszem, nie wyglądała ani na wojowniczkę, ani na prawdziwego mafiozę z krwi i kości. Wyglądała jak cywil, który zabłądził w nieco gorszej dzielnicy miasta i zaczynał wchodzić w gorsze towarzystwo. Nic, co wskazywałoby na jej kompetencje, nic co pokazywałoby, jakim twardym zakapiorem jest. Dlaczego akurat Taiyō, w takim razie? Może cieszył się, że wogóle przyszła? Albo była po prostu przyjemna dla oka? Albo chciał iść spać, cholera, może nie warto było się zastanawiać nad tak trywialną rzeczą zbyt mocno?
- Dwóch. Są pod ochroną innej mafii, dlatego nie może się tym zająć nikt... wyżej postawiony. Znany. To musi wyglądać jak robota kogoś z zewnątrz. - jedno pytanie, kilka odpowiedzi i już wszystko się wyjaśniło. Nie może być to robota kogoś z mafii, dlatego zaprzątnęli do tego wozu najmniej znaną klacz w całej stajni. Taką, której nikt nie powiąże z tym konkretnym miejscem. Czy to było mądre, by dawać taką robotę komuś potencjalnie mało kompetentnemu, by ją spartaczył? Czy może ufali jej zdolnościom na tyle, by byli pewni jej wykonania? No ciężko powiedzieć, jakimi innymi kryteriami się kierowano. Ale chyba trzeba zaufać osobie odpowiedzialnej. Przecież nigdy nie doszło do sytuacji, w której mafioza został wysłany do roboty przekraczającej jego możliwości, prawda? W życiu nikt w taki sposób nie zginął, a na pewno nie w tym tygodniu.
- Dwóch. To bracia, ale za cholerę nie wyglądają. Jeden to blondyn, w zielonym płaszczu i dwoma mieczami przy pasie. Katsura. Drugi to Shitsumaru. Czarne włosy spięte w kok, opalony, głupia broda. Jest umięśniony i wygląda jak skończony kretyn. A zwój... - mężczyzna odwrócił wzrok od swojej tymczasowej siły roboczej. Do tej pory patrzył się na nią sztywno i surowo, bez cienia zawahania, teraz jednak spojrzał na dół. Na swoje łóżko. Szybko jednak wrócił spojrzeniem do poprzedniej pozycji - Zwykły mały zwój. Z żółtym sznurkiem z drewnianym klockiem na końcu. Pisze na nim "Zima" czarnym atramentem. Jeśli by go otworzyli i przeczytali, będzie to na nim widać. - no tak, zwój można przecież przeczytać. Szokujące odkrycie, ale jeśli było na nim coś naprawdę cennego, to nie lepiej, by ich zabić? Informacje ciężko usunąć z głowy, zwłaszcza jakieś poufne. Ale nie, wyglądało na to, że ich śmierć nie jest wymagana w żadnym wypadku.
- I bardzo dobrze. Wiem, że zatrzymali się w Irajgo. Zawsze to robią, kiedy tutaj są, to ich ulubione miejsce. To chyba wszystko, co mogę ci powiedzieć. Powodzenia. - uśmiechnął się, chyba nawet szczerze. Kończąc rozmowę, chyba że dziewczyna miała jeszcze jakieś konkretniejsze pytania. Ale odpowiedzi nie powinna oczekiwać. Ma, jak wyglądają, ma gdzie są. I co musi od nich subtelnie wyciągnąć. Czego więcej trzeba? Trzeba zakasać rękawy i się ruszyć!
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość