W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Manjiro
Posty: 63 Rejestracja: 19 lip 2022, o 21:44
Wiek postaci: 15
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Niski, szczupły, długie "ogniste" niebieskie włosy, ostre zęby, żółte oczy, jasna cera.
Link do KP: viewtopic.php?p=196731#p196731
Multikonta: Amida
Aktualna postać: Baji
Post
autor: Manjiro » 3 sie 2022, o 01:18
Z pozoru nieco oziębła wymiana zdań między dziewczynami wydawała mi się zabawna. W mojej opinii była to swego rodzaju gra, coś w stylu kalamburów. Niby słowa i mimika wskazywały na wzajemną niechęć to jednak czy faktycznie tak było? W końcu żyliśmy razem, byliśmy rodziną no i... Kto się czubi ten się lubi, jak zdążyłem zasłyszeć już gdzieś na mieście.
Choć jednego nie rozumiałem, Zana. Lecz właściwiej rzecz ujmując podejścia sióstr do niego, nie byłem pewien czy są o niego zazdrosne między sobą czy jak ale zazwyczaj przy jego temacie zawsze było inaczej. Niestety nie umiałem tego jakoś lepiej ubrać w słowa, może dlatego że też nie znałem właściwych słów? Ciężko było określić czy tak naprawdę istniały takie które mogłyby to jakoś nazwać.
Mówi się też "nie wywołuj wilka z lasu". W naszym wypadku wywołaliśmy samego Zana choć chyba raczej nikomu zebranemu ten fakt nie przeszkadzał, a na pewno nie mi. Oczywiście w pierwszej chwili gdy ktoś wylądował przy nas zatrzymałem się zerkając zaskoczony na tajemniczego przybysza. Na szczęście nie trzeba było zbyt długo się mu przyglądać by odkryć tożsamość najstarszego brata, a przynajmniej jeśli się go znało tak jak znaliśmy go My.
Na widok niepisanego przywódcy naszej małej zgrai uśmiechałem się wbijając w niego swoje żółte ślepia. Otworzyłem usta w niemym powitaniu uśmiechając się beztrosko, a gdy zadeklarował, że przyłącza się do naszej małej wycieczki skinąłem tylko energicznie głową rzucając krótko ale jednocześnie bardzo treściwie.
- Jeść. - odpowiedziałem z wyraźnie wyczuwalną dumą w głosie porównywalną do tego jakbym oświadczył że odkryłem lekarstwo na raka.
Wtedy też zdałem sobie sprawę, że bardzo dawno nie słyszałem swojego głosu. To była dziwna sprawa. Niby wiedziałem, że to ja powiedziałem jednak brzmiało to dla mnie jak słowa kogoś zupełnie innego. Obcego.
0 x
Yachiru
Posty: 104 Rejestracja: 16 lip 2022, o 12:08
Wiek postaci: 15
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Jak każda inna. Pusta w środku.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10619&p=196652#p196652
Multikonta: Arii
Post
autor: Yachiru » 3 sie 2022, o 01:41
Szliśmy powoli, nie wiedziałam czy to ja wprowadziłam to powolne tempo, czy może to Manjiro… Chociaż to mogłam usunąć, tak się podekscytował jedzeniem, że to nie był problem. Możliwe, że to Misaki i jej durne chronienie się przed deszczem i strach, że kałuża, błoto lub cokolwiek innego pobrudzi jej pantofle i kimono. Spojrzałam się przed siebie. Nie mogłam dać znać, że mam dosyć takiego zachowania. Musiałam cieszyć się, że idziemy razem zjeść posiłek. W sierocińcu robiliśmy to codziennie, ale nie były to miłe wspomnienia… Chociaż czy na pewno? Działa mi się wtedy krzywda? Czy chodziłam głodna? Nie. W większości nie dostawałam nawet lania, ale to może dlatego, że uczyłam się pilnie i szybko przyswajałam wiedzę bez zbędnych „ale”. Dlatego nie wiedziałam czy było mi tam źle. Czy Watanabe robił nam coś złego…
Za dużo tych myśli dzisiaj, muszę jak najszybciej przestać o tym myśleć. Wracam myślami do przybranego rodzeństwa. Nawet pojawił się zagubiony „szef”. Przyjrzałam mu się, te szerokie barki, eksperyment ich ojca… Szybko się przystosował i nauczył, jak to ukrywać, biję mu wewnętrzne brawo. Ale przyjrzałam się jego twarzy, coś mówiła. Była delikatnie spięta a może mi się wydaje? Nie. Kiedy spojrzał mi się w oczy, widziałam to dokładnie. Znalazł nam pracę albo coś się wydarzyło. Tylko co? Nie będę zgadywać poczekam, aż sam zechce nam powiedzieć, tak będzie dla Nas najlepiej.
Mój wyraz twarzy wskazywał na totalną pustkę. Nic z niej nie mógł wczytać. Moje zachowanie również na nic nie wskazywało. Manjiro, jak zawsze ucieszył się na jego widok. Misaki zaraz powinna spalić buraka. A ja będę przyglądała się temu dramatowi. Wypuściłam z płuc powietrze.
-Barbeque. Misaki pokazuje Nam drogie miejsce. Ty płacisz. to chyba uczciwy interes skoro Nas tutaj wziął, prawda? Należało im się trochę czegoś lepszego niż ta marna braja gówna z sierocińca. Mogliśmy trochę nadrobić w taki sposób. Przyjrzałam się jeszcze raz bratu. Nie wiedziałam czego może się po nim spodziewać. Przyszedł z pracą czy z jakąś złą wieścią? Nie mogłam tego wiedzieć, właśnie dlatego nie lubiłam trzymać się w grupie. Mało informacji to błąd w tym świecie. Musiałam wiedzieć więcej. -A jak szukanie Nam zlecenia, Zankoku? Czy jednak poświęciłeś ten dzień na dalsze opłakiwania? nie czułam się źle, kiedy wspomniałam o dziewczynie, którą stracił. Sądzę, że już dawno powinien się z tym pogodzić, taka była przecież kolej rzeczy, prawda? A może to kolejna zazdrość, bo ja tego nigdy nie poczuję? Nigdy tego nie dostanę? Coś zaczęło zgrzytać mi w sercu i nie podobało mi się to.
Mowa
0 x
Misaki
Posty: 80 Rejestracja: 21 lip 2022, o 10:05
Wiek postaci: 16
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Chodząca perfekcja
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10650&p=197099#p197099
Multikonta: Misae
Post
autor: Misaki » 3 sie 2022, o 09:01
Nie spieszyła się. Czuła świdrujące jej plecy spojrzenie. Dobrze. Z jeszcze większą gracją i dokładnością zamierzała unikać kałuż. Niech się Yachiru złości. Nie była w stanie jednoznacznie opisać swojej relacji z siostrą. Często sobie dogryzały. Różowowłosa nawet nie wiedziała dlaczego. Dlaczego tak działa na nią brunetka, że jeżeli może próbuje jej odgadać. Odpyskować to byłoby zbyt ambitne słowo na te utarczki w wykonaniu Misaki. Dziewcze nigdy się nie kłóciło, a z rodzeństwem spędzało w sierocińcu mniej czasu niż pozostali. Nie miała możliwości ćwiczyć swojej ciętej riposty, bo na kim? Na Watanabe? Mogłoby się to bardzo źle skończyć. Miała stać, albo czytać to co sobie wymyślił, że ma czytać. Właśnie! Może powinna rzucać jakimiś cytatami z tamtych tekstów! Szkoda, że sporej części z nich nie rozumiała. Czytała bo musiała, ale nigdy nie wysilił się aby pomóc jej z interpretacją… bo po co miała rozumieć. Ech… a może ona była taka nierozgarnięta? Może naprawdę miał rację, że w jej przypadku jedyne na co mogła stawiać to ładna buźka? Serce jej zadrżało. Odruchowo poprawiła włosy, jednym, płynnym ruchem, zupełnie jakby panująca wilgoć miała popsuć misternie wykonaną fryzurę… znaczy pewnie by popsuła gdyby dziewczyna nie pomyślała i odpowiednio jej nie zabezpieczyła.
Szli tak przed siebie, trzymając się za łapki niczym mała wycieczka gdy przed nimi pojawiła się zakapturzona postać. Nie musiała się długo zastanawiać. Jego rozpoznałaby wszędzie.
-H-hej - wydukała. Nie rozumiała swojego zachowania. Nie traktowała ani rodzeństwa poza murami ani w nich inaczej. Byli zwykłymi ludźmi. Mniej idealnymi, ale ludźmi. Może to przez wdzięczność? Uratował jej życie. Tak. Na pewno w ten sposób okazywała mu wdzięczność. Przecież wszystko się zaczęło od tego buntu. To od tamtej chwili zaczęła patrzeć na Zana inaczej. Jejku! Jakie było to męczące! Czy jak się jest wdzięcznym każdemu to się tak dziwnie czuje? Męczące!
W szoku usłyszała jak Manjiro woła o jedzenie. Było to chyba największe zaskoczenie tego dnia. Na tyle skuteczne, że umiejętnie uniknęła wzroku szerokobarczystego brata i zwróciła swoje błękitne ślepia na niebieskowłosego. Skoro był głodny, to Misaki zaraz go ocali! Posłała mu pogodny, niewymuszony uśmiech.
-Najlepsze jakie w życiu jedliście! Pan kucharz zawsze jest miły! I dodaje dodatkowe porcje! - zachwalała barbeque, na które zamierzała ich zaraz zabrać. Oczywiście nie zdawała sobie sprawy, że to, że komuś się podoba jej ładny pysio i z tego powodu chce ją zadowolić i dać jej miły „prezent na koszt firmy”, wcale nie oznaczało, że będzie tak traktował wszystkich. Miała wrażenie, że po prostu mężczyzna jest miły i z jakiegoś powodu chce zadowolić swojego klienta. Ceny były tak wysokie, że rozdawnictwo jednej, czy dwóch porcji mięska i tak mu się kalkulowały. Wolała myśleć o jedzeniu niż o temacie, który teraz poruszyła Yachiru. Przeszył ją lodowaty dreszcz. Czy zaraz dojdzie do kłótni? Nie, nie powinna się mieszać. Oni byli przecież najbliżej skoro najwięcej wiedzieli o sobie.
0 x
Zankoku
Posty: 137 Rejestracja: 13 lip 2022, o 19:59
Wiek postaci: 17
Ranga: Ginkara
Link do KP: viewtopic.php?t=10609
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Tetsurō
Post
autor: Zankoku » 3 sie 2022, o 15:59
Wiosna 393 roku
fabuła
Deszcz cały czas padał, co więcej, wydawało się, że się wzmaga. Na horyzoncie widać było nadciągające, burzowe chmury z których raz na jakiś czas błyskały wyładowania. Nie zapowiadało się, żeby miało to szybko ustąpić, dlatego też wejście gdzieś do środka było całkiem dobrym pomysłem. Szczególnie, że przez cały dzień załatwiania przeróżnych spraw, Zankoku nie miał czasu na zjedzenie czegoś konkretnego a jego jeszcze rosnące ciało wymagało całkiem sporo zasobów, w szczególności mięsnych, więc wizyta w restauracji z grillem jest wyborem w punkt.
- Nie szukałem nam zleceń. Nie jesteśmy domokrążcami, żeby szukać pracy w ten sposób. Rodzina Akiyama sama się z nami skontaktuje, jeśli będzie miała dla nas jakąś robotę. Od tego jest Noritake-senpai, żebyśmy wiedzieli co mamy robić.. - odpowiedział swojej siostrze, całkowicie ignorując jej głupią zaczepkę. Jego problemy z niepogodzoną przeszłością nie wpłyną na przyszłość ich rodziny. Mimo wszystko, wiedział, że czasu już nie cofnie i to co było, to już było. Chociaż, było by mu łatwiej, gdyby nie zawartość torby, aktualnie jeszcze będąca tajemnicą dla pozostałych. Ale może to i lepiej, przynajmniej będą mogli część wieczoru spędzić jako rodzina nie martwiąca się innymi problemami. Nie muszą być świadomi, że nie wszystko poszło tak jak chcieli, przynajmniej nie w tej chwili. Niech mają jeszcze kilka chwil beztroski. Jak to zawsze było, Zan postanowił wziąć na siebie to brzemię, przynajmniej do czasu, aż napełnią swoje brzuszki mięsnymi kawałkami.
Zankoku szedł przed siebie, na samym końcu całego korowodu rodziny. Było ich tutaj kilku, jednakże nie byli to wszyscy, znaczyło to, że jeżeli nie wpadną na nich przypadkiem, będzie on musiał się pofatygować później po mieście i poszukać pozostałych. Informacje, które dotarłī do niego dzisiaj, były na tyle ważne, że każdy, kto uciekł z sierocińca powinien o nich wiedzieć, zaważą one dosyć mocno o ich dalszym losie. Przez chwilę myślał podczas spaceru, wymieniając w głowie imiona pozostałych i zastanawiając się jak najłatwiej będzie ich odnaleźć. Wielu z dawnych mieszkańców sierocińca postanowiło udać się w świat, szukając swojego miejsca zdala od tych murów, do nich zapewne nie będzie w stanie dotrzeć, jednakże kilka osób dalej mieszkało w Shigashi, jednakże nie wchodząc w konszachty z Akiyamą. Zan nie dziwił im się, traktował ich bardziej jako zło konieczne i najlepszy sposób na zarobek potrzebnych do życia pieniędzy. No i praca dla mafii była dosyć pewna, w sensie, jeśli już ktoś się sprawdził, to mógł siedzieć i do końca swojego życia czerpiąc korzyści z wpływów rodziny.
Po kilkunastu krokach Zankonku zauważył, że z tego całego swojego zamyślenia delikatnie odłoczył się od reszty, byli jakieś dziesięć metrów przed nim, więc szybko nadrobił ten dystans, podbiegając i rozchlapując przy tym kilka kałuż. Miał wysokie buty odpowiednie na tą pogodę, dlatego też nie obawiał się, że przy tym się zmoczy. Zatrzymał się przy Yachiru, gdyż była jeszcze jedna rzecz, którą musiał ustalić. Jego siostra była dzisiaj trochę uszczypliwa, więc wypadałoby jednak utrzeć jej trochę noska.
- No niby mogę zapłacić, ale z tego co pamiętam to ty ostatnio przegrałaś grę, więc wisisz mi przysługę. W takim razie chciałbym, żebyś to jednak ty zafundowała jedzonko wszystkim członkom rodziny, łącznie z tymi, którzy w razie czego dołączą. No i nie zapominaj o napojach i deserze, w końcu to ma być porządny obiad. - Zankoku lubił przekomarzać się z siostrą, mimo, że miał co do niej mieszane odczucia, to jednakże była to osoba najbardziej nadająca się do walk słownych. A czasami były takie momenty w których musiał on wyładować się ze swoich emocji i rzucić mięsem, a jego siostra nie odbierała tego jak pozostali. No i jeszcze pozostała kwestia krytyki jego jedzenia, za to, jak wiele złych słów i nim mówiła, mimo tego, że było dobre i przyrządzone z sercem, to należało jej się nawet więcej nieprzyjemnych słów, jednakże nie wypadało, aby aż tak zniżał się do jej poziomu. Trzeba było jakoś rozładować atmosferę, gdyż kiedy bomba wybuchnie lepiej jakby wszyscy byli spokojni...
0 x
Ruushi Fea
Posty: 165 Rejestracja: 2 sie 2022, o 13:21
Wiek postaci: 18
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: 166 cm wzrostu Białe włosy do ramion i czarne rogi Dość szczupła Czerwone oczy z jasnymi źrenicami
Widoczny ekwipunek: Kabura na lewym i prawym udzie Duża torba z tyłu Kama
Link do KP: viewtopic.php?p=197235#p197235
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame
Post
autor: Ruushi Fea » 3 sie 2022, o 16:31
Kiedy tylko skończyłam zdawać raport Złotej Łusce, która zleciła mi drobne zadanie, byłam już wolna i mogłam spędzić dzień na tym co lubiłam robić najbardziej... Nadszedł więc czas aby odnaleźć moją grupkę ancymonów. Ruszyłam szybkim krokiem przez osadę, rozglądając się za charakterystycznie wyglądającymi osobnikami, szukając ich w zasadzie w każdym możliwym miejscu jakie przychodziło mi do głowy, jednak z niezadowalającym skutkiem. W żadnym z lokali gdzie na ogół chodziliśmy, nie byłam w stanie znaleźć nikogo z naszej grupki. Czułam jak powoli w moim gardle zbierała się gula spowodowana narastającym stresem, jednak wtedy w ucho wpadł mi bardzo charakterystyczny, śpiewny głos. Od razu odwróciłam się w kierunku z którego go usłyszałam i pobiegłam przed siebie aby po chwili niemalże wpaść na kolorową grupę, która znajdowała się za winklem. Od razu również poczułam jak cały stres ustępuje i odetchnęłam z nieskrywaną ulgą.
- Ufff! Nigdzie nie mogłam was znaleźć i już zaczynałam się martwić że coś się stało! Udało mi się szybko załatwić wszystkie sprawy i na dzisiaj już chyba nie planuję nic więcej robić. Gdzie idziemy? - powiedziałam do rodzeństwa omijając Zankoku i stając pomiędzy Misaki i Yachiru z uśmiechem na ustach. Zawsze cieszyłam się kiedy byłam w towarzystwie moich braci i sióstr, jednak z tą dwójką czułam głębszą więź niż z resztą. Zawsze również czułam większą chęć opieki nad tą dwójką i wydawało mi się że również byłam im bliższa niż inni. W czasach pobytu w ośrodku zawsze martwiłam się kiedy któraś z nich znikała, tak też teraz czuję się pewniej kiedy wiem że jest z nimi wszystko w porządku. Owszem, zdawałam sobie również sprawę że nie były one bezbronnymi dziećmi, jednak mimo wszystko nie potrafiłam się w pełni wyluzować jeżeli nie miałam pewności że są bezpieczne.
0 x
Manjiro
Posty: 63 Rejestracja: 19 lip 2022, o 21:44
Wiek postaci: 15
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Niski, szczupły, długie "ogniste" niebieskie włosy, ostre zęby, żółte oczy, jasna cera.
Link do KP: viewtopic.php?p=196731#p196731
Multikonta: Amida
Aktualna postać: Baji
Post
autor: Manjiro » 3 sie 2022, o 22:22
Jak grzyby po deszczu, a raczej w trakcie burzy, tak i my, nasza wesoła kompania zbieraliśmy się na ulicach miasta. Był to dla mnie dobry znak, wśród rodzeństwa czułem się zdecydowanie pewniej niż w tłumie obecnych ludzi których wzrok bywał czasem przerażający. Jednak teraz? Teraz nie zwracałem na to większej uwagi, oni wszyscy wokół aktualnie dla mnie nie istnieli... No może za wyjątkiem Pana który niedawno się poślizgną, on był zabawny. Choć w sumie śmieszniej by było jakby sobie coś złamał, albo rozbił głowę ale wiadomo co za dużo dobrego to nie zdrowo.
A będąc przy niezdrowych rzeczach, po tym jak Misaki zachwalała miejsce do którego szliśmy po brodzie pociekła mi ślinka gdy wyobrażałem sobie jak "pan kucharz", który okazuje się Zanem, szykuje nam mnóstwo dobrego jedzonka i mnóstwo wody. Pić... Na tą myśl nie czekając długo, ani nawet nie poświęcając chwili na jej analizę uniosłem twarz ku niebu i rozdziawiłem szerzej buzię aby nałapać do niej deszczu.
Ludzie wokół zapewne nie omieszkiwali tego złośliwym komentarzem czy pogardliwym spojrzeniem jednak teraz nie istnieli. Nie było ich, a ja mogąc dzięki takiemu myśleniu mogłem być sobą. Nieprzystosowanym, dziwacznym cudakiem w gronie cudownych ludzi.
Niestety jednak nie było mi dane zakosztować całej tej zebranej deszczówki, bo słysząc rozmowę Zankoku i Yachiru opuściłem głowę, z cały czas rozdziawionymi ustami, aby spojrzeć na nich. Czubią się... Czułem, a może tylko mi się tak wydawało ale czułem że to nie są prawdziwe uszczypilwości. Po prostu tęsknili za sobą.
Chwilę później zza rogu zjawiła się kolejna siostrzyczka, uniosłem więc wysoko rękę machajac w jej stronę gdy się zbliżała aby się przywitać, a w mojej głowie naprawdę pojawiła się myśl że jesteśmy jak grzyby. Tylko niestety my musieliśmy jeść i PIĆ! Dlatego spojrzałem na całą kompanie w sposób dosyć wymowny jednak nie mówiąc przy tym ani jednego słowa więcej.
0 x
Yachiru
Posty: 104 Rejestracja: 16 lip 2022, o 12:08
Wiek postaci: 15
Ranga: Kasshokara
Krótki wygląd: Jak każda inna. Pusta w środku.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=10619&p=196652#p196652
Multikonta: Arii
Post
autor: Yachiru » 3 sie 2022, o 22:46
Przekrzywiłam głowę w bok patrząc na tego wysokiego dziwaka w kapturze. Włosy zaczęły lepić mi się już od deszczu a kosmyki włosów przyklejać do twarzy. Czerwone oczy zaświeciły mi się na informacje, że nic nie załatwił. Prychnęłam tylko przyglądając się uważniej Manjiro, który wrócił do zachwytu deszczem.
-Jeżeli tak rozumiesz tylko pracę w mafii to czuję, że jesteśmy straceni. Czekając na zlecenia szybko stracimy to co dostaliśmy. już miałam powiedzieć coś więcej, ale nie. Wspomniał o tym chłopaku… Kiedy zobaczyłam tego okularnika coś poczułam, ale co to mogło być? Mniejsza… Ugryzłam się w język. Dopiero co się zobaczyliśmy i dlatego nie chciałam mówić nic więcej do Zankoku, poza tym nie mogłam tego zrobić przez wzgląd na osobę, która pokazała się na przodzie. Ruushi.
Przy niej starałam się zawsze mniej odzywać z tym dziwnym, niezrozumiałym u siebie żądłem, które miało mnie od wszystkich odsunąć. Nie odezwałam się do niej, ale to już było standardowe. Weszła pomiędzy mnie i Misaki. Przekręciłam oczami. Oczywiście starała się zawsze nas do siebie zbliżyć. Ale to nie działało, kiedyś to zrozumie i sobie odpuści, prawda?
Teraz trzeba było zająć się tym zakapturzonym bratem, który prosił się o wiele więcej niż tylko obiad. Spojrzałam się na niego tym pustym wzrokiem i przechyliłam znowu głowę. Przypomniałam sobie, jak przegrałam z nim w głupie kostki do gry. Lubiłam hazard, ale traciłam przez to masę pieniędzy a nie potrafiłam się opamiętać. Ostatnim razem byłam prawie pewna, że mnie oszukał. Zawsze stosował jakieś sztuczki i to było oczywiste, ale nikt inny tego nie widział. Tak naprawdę zawsze się upijałam i może dlatego nie byłam w stanie tego skojarzyć, co dokładnie robił.
-Jeżeli tak mówisz… To zapłacę. Ale w trakcie zagramy w coś co, ja tym razem wybiorę. A jeżeli mnie oszukasz to połamię Ci kości. oczy na samą myśl mi zabłysnęły szkarłatem. Trzeba było w końcu na kimś poćwiczyć. A On będzie do tego idealnym punktem. Poza tym… On coś ukrywał, ewidentnie coś ukrywał i to mi nie pasowało. Sądziłam, że nie po to wynosiliśmy się razem z tego „piekła”, jak je nazywali, żeby siebie okłamywać i udawać, że nic się nie stało. Musiałam zmienić tor myślenia, dlatego odwróciłam się od niego i krzywo przyjrzałam się Misaki. Zawsze musiało się jej oberwać zamiast niego.
-Pięknotko. Daleko jeszcze, bo Manjiro chce się pić. Mowa
0 x
Misaki
Posty: 80 Rejestracja: 21 lip 2022, o 10:05
Wiek postaci: 16
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Chodząca perfekcja
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10650&p=197099#p197099
Multikonta: Misae
Post
autor: Misaki » 3 sie 2022, o 23:35
Nie rozumiała dlaczego się tak ze sobą kłócili i sobie dogryzali. Czasem miała wrażenie, że było to na innej płaszczyźnie niż u niej i u Yachiro. Pewna była jednego. Nie zamierzała się między nich mieszać. Nawet nie wiedziała czy to co by powiedziała miałoby jakiekolwiek znaczenie. Czy wzięliby jej zdanie jako ważne? Raczej nie. Brunetka traktowała ją jako pięknisie. Przecież miała racje. I tak nie wnosiła do ich grupy więcej niż różowe kudły na głowie. Poczuła gdzieś w środku jak bardzo przygnębiła ją ta myśl. Przez ułamek sekundy poczuła mocne ukłucie, które wyjątkowo szybko zagłuszyła. Nie wnosiła tylko różowych kłaków. Wnosiła aż różowe kłaki. Dokładnie tak. Uśmiech na usta i może ciągnąć dalej. Nikt nie zauważył tego potknięcia. Zan i Yachiru się kłócili mierząc kto jest ważniejszy, a Manjiro… Manjiro jak zawsze zdawał się być gdzieś indziej zarówno duchem jak i umysłem. Tylko to jego ciało zdawało się być na siłę uwięzione w tym świecie. Widziała, że zaczyna go powoli suszyć na myśl o dobrym jedzeniu. Spokojnie braciszku. Misaki nie da ci uschnąć. Jeszcze tylko parę kroków…
Już zamierzała coś powiedzieć kiedy usłyszała gdzieś z boku głos, głos, dzięki któremu zrobiło jej się od razu lepiej. Uśmiech przestał być wyuczony. Rozpromieniła się niczym najjaśniejsze i najpiękniejsze ze wszystkich Słońc. Oto stała przed nią białowłosa kunoichi, która była dla niej niesamowitą pomocą i wsparciem. Ktoś, kto sprawił, że Watanabe jej nie zniszczył zostawiając w zgliszczach, a pozwolił poskładać elementy i zbudować nowe fundamenty.
-Ruushi! - Misaki wyraźnie ożywiła się na widok tej siostry. Od razu podeszła krok w jej stronę, aby choć odrobinę skrócić dystans i wyciągnęła parasolkę by i ją skryć przed deszczem, nawet jeżeli przez chwilę miałoby popadać na jej różowe włosy -Chodź bo zmokniesz - ponagliła ją kryjąc obie pod parasolką. Reszta sobie poradzi. Zan miał płaszcz, Manjiro kochał deszcz a Yachiru… no właśnie, przegrała pojedynek słowny z Zanem i już musiała się na nią złościć, a przecież nawet nie powiedziała słowa
-Ale niecierpliwa - powiedziała i… pokazała siostrze język. Tak po prostu, infantylnie pokazała jej język, po czym zatrzymała się pod jednym z lokali -To tutaj! - zakomunikowała szczęśliwa. Była to przemiana o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle nieśmiała i zagubiona dziewczynka kwitła i niemal skakała z radości. Dosłownie, bo podskoczyła w miejscu gdzie nie było kałuży i wbiła do lokalu jak do siebie z radosnym -Dzień doberek! - na ustach, witając obsługę i gości. Od razu znalazła odpowiedni stolik i tam wszystkich zaciągnęła. Pora jeeeść!
ZT Manjiro, Misaki, Ruushi, Yachiro, Zan ->
Tutaj
0 x
Rokudo Gaika
Posty: 567 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori
Post
autor: Rokudo Gaika » 9 sie 2022, o 21:37
Rokudo westchnął ciężko i pokręcił głową. Dryblas zupełnie nie zrozumiał jego słów. – Nie. Miałem na myśli, że zawsze się znajdzie większa ryba. – Brunet zaczął go już lekko drażnić swoimi głupkowatymi docinkami. No pewnie, że był mądry. W końcu w głównej mierze był samoukiem i nikt mu nie mówił, pod jakim kątem miał bić, aby z czaszki wyleciało jak najwięcej ząbków. Złamał wiele szczęk, aby móc opracować tę optymalną metodę. Wyszło, że trzeba po prostu uderzyć bardzo mocno.
Mia zareagowała w sposób odpowiedni. Samego srebrnowłosego zaskoczyło jak bardzo terapeutycznie na jego narwanie działa dogryzanie innym. Czyżby wychodził z niego wewnętrzny kupiec? Czy też może zły wpływ gadatliwego panicza, który go najął do brudnej roboty? Może lepiej nie wiedzieć.
Wycieczka do Shigashi to było coś, czego się całkiem spodziewał. W końcu, jeśli chodzi o skoncentrowanie złodupców na metr kwadratowy, to lokalna metropolia biła wszystkich innych na głowę. Świetnie się składało, bo tacy herosi jak Gaika i spółka mieli dosłownie szwedzki tyłków do skopania. Czy to czerwone poślady Smoka, czy zielony zadek Tygrysa? A może dziś w menu niebieski kuper Feniksa. Normalnie dla każdego coś miłego!
Dziewczyna stanowczo przebywała za długo ze swoim szefem. Zaczęło się jej udzielać i zaczęła wypluwać duże ilości słów, które być może miały jakiś sens. Bardziej jednak było prawdopodobne, że był to zlepek jakichś nazw, które żółtooki mógł kiedyś usłyszeć. Przymrużył wzrok, aby wszystko sobie poukładać swoim sposobem wybierania na chybił trafił poszczególnych słów ze zdania, aby ułożyć sobie z nich jasny obraz sytuacji. Takiemu geniuszowi jak nasz narwany heros nadmiar informacji tylko mógł bardziej zaszkodzić niż pomóc. – Widzę, że już się przyzwyczaiłaś do swojej pracy. – Skwitował wypowiedź dziewczyny sarkastycznym tonem. Wtrącenie się Sona, zamiast znów podkurwić niechcianego dziedzica rodu Rokudo, wyjątkowo poprawiło mu nastrój. Nigdy nie był altruistą, jeśli chodziło o dzielenie się ofiarami. Więcej dla niego, to lepsza zabawa, prawda? Może jeszcze pozwolą mu ich przepytać, o ile znów się nie okażą jak towary pana Shimyo – porcelanowi.
Największym zaskoczeniem jednak tego dnia było to, że zamaskowana kobitka, która przyszła incognito planowała GO ostrzec, przed niestabilnym zachowaniem Sona. Nie przyszło mu łatwo powstrzymanie parsknięcia śmiechem, ale chyba tylko Mia potrafiła mu tak poprawić humor. Kto wie, może jakby nałożyła kocie uszka i ogonek, to sam by ją zabrał do Chateau de Gaika . – Och, to brzmi niebezpiecznie. – No kurwa raczej ma tak być. Jakby Son był takim samym bubkiem, jak każdy inny to przecież czołg Siwy 102 ignorowałby większość jego słów, jak to robił w dużej mierze z szefem całej operacji i samą dziewczyną, która co prawda miała potencjał, ale jeszcze musi się duuuużo nauczyć.
Gdy w końcu już dotarli do samego centrum tej pięknej mieściny, czyli Wielkiego Rynku Towarów, to z zabawnego podśmiewającego się wujaszka Gaiki trzeba było przeobrazić się w profesjonalistę z krwi i kości. Mogło się wszystko zakończyć tym jakże optymistycznym akcentem, gdyby nie to, że wielkolud jak zwykle okazał się dupkiem i dosłownie zabrał mu połowę radości z zadania. Wyraźne niezadowolenie wymalowało się na jego twarzy i – co gorsza – znudzenie. – Jeśli mnie zaatakuje, to mu oddam. – Odpowiedział po tym, jak dokładnie się przyjrzał zakazanej mordzie, którą w najbliższym czasie będzie obijać. Kobieta wyraźnie podzielała jego zdanie w tej kwestii, co był w stanie zrozumieć. Niestety dla niej miały być tylko kości, jak prawdziwy drapieżnik zadowoli się najlepszymi kąskami swojej przyszłej ofiary. Son zaś miał tylko patrzeć. Trochę go to dziwiło, że to mu wystarczało, ale on był ostatnią osobą do oceniania cudzych fetyszy… No nic, pomimo braku tego wcześniejszego entuzjazmu zabrał się za swoje zadanie, ruszając na północ.
0 x
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 9 sie 2022, o 22:43
7/34
Tylko jedna osoba z towarzystwa okazała się zadowolona z tego zadania. Son. Bo go przynajmniej nikt nie wkurwił tuż przed rozpoczęciem. Sam Gaika ruszył w swoją stronę całkowicie z niechęcony do pracy. Ani obić komuś mordy, ani przesłuchać. To na kiego wyciągali go od kotków? Bezsensu. Szedł przez rynek przyglądając się innym ludziom. Roześmiani, zadowoleni z interesów, niektórzy najwidoczniej również udawali swoje uśmiechy, byleby im wszyscy płacili. Każdy stragan i sklepik robił swoje. Ludzie odchodzili zadowoleni z zakupów, niektórzy po nieudanym targowaniu psioczyli pod nosem. Nic ciekawego, żadnej ciekawej mordy a na pewno nie tej, której poszukiwał. Czy to na pewno zadanie dla naszego Batmana z Shigashi? Czy to ma tak wyglądać? Nie powinien zostać wezwany już na gotowca, żeby komuś wybić parę zębów? Połamać ręce czy coś w tym stylu? Ale nie mógł w sumie tego komentować, bo był profesjonalistą i nie wypadało.
Wyszukiwanie samym wzrokiem i wchodzeniem w mniejsze uliczki nie pomogło, więc czas przyszedł na dopytywanie się u tych wszystkich hałaśliwych ludzi. Niestety w okolicy nie było nigdzie kotów, które mogłyby teraz przywrócić mu miły wraz twarzy, spokój i uspokoić wzburzone morze. Musiał z nimi rozmawiać i znosić to wszystko. Ale był profesjonalista, więc nie zamierzał nikomu robić krzywdy.
Nie dowiedział się niczego, co by miało go naprowadzić na poszukiwanego przez nich gagatka a czas się kończył i trzeba było wybrać się na miejsce zbiórki tej wycieczki. A tam już czekała na niego Mia i zaraz po nim wrócił zgorzkniały Son, który kiwnął z rezygnacją głową. Za to Mia się się uśmiechnęła.
-Jak tam u Ciebie? Wiesz coś? - spojrzeli się na niego oczekując, jakieś odpowiedzi. Chociaż jego mina mogła mówić sama za siebie i dziewczyna zrozumiała, że jednak mięśniacy to tylko mięśniacy. Wyszczerzyła się do nich. -No to za mną. Jak widać Wam przydają się tylko muły. Brakuje Wam tego… - musnęła się po swoich piersiach i ruszyła w stronę, z której przybyła. Przeprowadziła ich przez kilka uliczek. Powoli wchodzili w strefę rynku, która zajmowała się szmuglowaniem różnych rzeczy aniżeli handlem, ale kto tam wie, jakie koleś miał zainteresowania. Son skrzywił się i na samą myśl wchodząc tutaj.
-Na pewno dobrze Nas prowadzisz? Może Twoje cycki nie są tak dobre i ktoś zrobił Ciebie w przysłowiowego chuja? - widać było jego obrzydzenie na twarzy. Czyżby brunet jednak miał jakieś słabości, oprócz gadania głupot w stronę żółtookiego mięśniaka z tonfami? Możliwe, że tak było. Dziewczyna tylko prychnęła i szła dalej, nie zwracając uwagi na jego docinki w swoją stronę. Mógł to robić w kierunku siwego, ale Ona nie da mu tej samej satysfakcji zwracania na niego uwagi.
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Rokudo Gaika
Posty: 567 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori
Post
autor: Rokudo Gaika » 10 sie 2022, o 00:01
Spacer po rynku był torturą. Co gorsza, nie taką, którą on zadawał innym. Było na odwrót. Wszędzie głosy. Wesołe i smutne. Szepty i krzyki. Czuł spojrzenia innych osób i tylko niepotrzebnie się nakręcał i wkurwiał. Jak mantra jednak powtarzał pod nosem pewne słowo, które nie tyle mu pomagało, ile pozwalało nie przekroczyć pewnej nieodwracalnej granicy. W końcu ci tutaj niewiele się różnili od balonów z wodą, których można było popękać jednym sprawnym ciosem. To nawet nie byli ludzie z papieru. Zwykli cywile, jakich w krainach zawsze było najwięcej.
Rokudo miał pewną reputację na mieście i nie, nie była ona specjalnie pozytywna. Ludzie na jego widok przechodzili na drugą stronę drogi, dzieci zaczynały płakać, a mleko kwaśniało. Wynikało to z dość prostego faktu, że on był niczym drapieżnik pośród stada potulnych owieczek, a ich reakcja na jego twarz i ledwo ukrywaną krwiożerczość, skrywaną pod tym licem. Przepytywane jego osoby często zapominały, jak się nazywały, jak im zadawał nawet najprostsze pytania. Nie było więc dużego zdziwienia, kiedy po połowie godziny marnowania swojego czasu wrócił do grupy z niczym. Cóż. Każdy ma swoje mocne i słabe strony. Zlecenie pracy wywiadowczej narwańcowi było świetnym przykładem marnowania potencjału swoich zasobów ludzkich.
Na pytanie Mii odpowiedział, po prostu kręcąc głową. Trochę szkoda, bo miał nadzieje, że znajdzie typka i zdąży go dorwać jeszcze zanim wrócą na miejsce zbiórki. Nie tylko dlatego, że miał ochotę się okładać po mordach, ale też dlatego, że mógłby podkurwić Sona, który psuł mu nastrój, odkąd właściwie przylazł do jego chałupy. Dobrze się składało, że dryblasowi zwiad w terenie również się nie powiódł. Niby mała rzecz, a cieszy złośliwą naturę żółtookiego kociarza. W dyskusje o cyckach się w ogóle nie angażował. To już było gadanie dla samego gadania. Gaika takich rzeczy nie robił, no szanujmy się! Dodatkową sprawą było to, że jego stosunek do kobiet był dość nietypowy. Uważnie jednak obserwował utarczkę słowną pomiędzy swoim przełożonym a Mią, która być może znalazła czuły punkt mężczyzny. Srebrnowłosy jednak nie uważał, że mężczyzna ma je dużo mniejsze od tych dziewuchy. Komentarzem jednak się nie podzielił, no bo po co? Prowokacje prowadziłyby do kolejnej niepotrzebnej dyskusji i odwróciłyby ich uwagę od najistotniejszej rzeczy, jaką było znalezienie celu. Zresztą zapowiadało się, że są na dobrym tropie, więc lokalny Batman wolał się skupić na przygotowaniu się raczej do spuszczenia Batwpierdolu. W końcu jakie miasto, taki bohater.
0 x
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 10 sie 2022, o 10:47
9/34
Przekomarzanie się to także możliwość odreagowania może dlatego jego współpracownicy tak się zachowywali? Nieważne. Ważne teraz było to, że dziewczyna prowadziła ich przez ciemne uliczki rozstawione przez jakiś szemranych ludzi, którzy zaczęli im się przyglądać. Szczególnie Mii i jej krągłością. Niektórzy menele ślinili się na jej widok, co nie wyglądało za dobrze, ale ta nie zwracała na to uwagi. Dwójka mężczyzn nie obchodziła na razie nikogo, no może też dlatego, że wyglądali na jeszcze większych złoli niż Ci co tutaj handlowali? Kto wie.
Dziewczyna w końcu zatrzymała się naprzeciwko jakieś rudery wciśniętej pomiędzy dwa budynki. Okna zabite były deskami a ze środka dochodziły krzyki, głośne rozmowy i obijanie się kufli. Son skrzywił się. -„Pajęczy Zakątek”? Jesteś tego pewna? - widać było jego konsternacje na twarzy, nie był zadowolony od momentu, kiedy tutaj przybyli, ale teraz widać było, że nie chce tam wchodzić. Nawet zrobił krok w tył. Co dziwne, może Gaika zrozumie to jako chęć uniknięcia takiego zgiełku i hałasu? W końcu nie było widać, żeby umięśniony brunet mógł się czegoś bać. Ale nie było też widać już tej pewności siebie, co wcześniej.
-Nie ma pomyłki. Dostałam informacje, że codziennie od południa siedzi tutaj i załatwia swoje brudne interesy. Tutaj również zleca mu się wszystkie zadania, jakie trzeba opłacić w 80%. - co jak co, ale jednak jakieś informacje zdobyła i nie były wcale takie złe. Spojrzała się na chłopaków i kiwnęła głową, żeby weszli. Zostało im jeszcze trochę czasu, żeby się rozejrzeć. Do południa prawie godzina. Dziewczyna raczej nie chciała stać i obserwować. Wolała wejść, usiąść i się napić przy jakiś przekąskach. Wprowadziła ich do prawdziwej meliny. Śmierdziało szczynami, alkoholem i rzygowinami. Nawet o takiej godzinie ludzie tutaj siedzieli i pili, zabawiając się w najlepsze. W końcu, co takiego mieli robić ze swoim życiem? Pracować? O nie, nie!
Kunoichi krzyknęła coś do kelnerki, która ewidentnie była w ciąży i latała z kuflami piwa, jedzeniem w każdą stronę. Życie nawet w tak bogatym mieście było ciężkie, jeżeli nie miało się statusu i bogactw rodziny, dlatego każdy ciułał, jak tylko mógł. Kiedy przysiedli przy stoliku, na prawie idealnych drewnianych krzesłach (prawie, ponieważ, każdy chwiał się na prawo i lewo). Kelnerka przyniosła im po kuflu piwa miodowego, które Son od razu wychylił duszkiem i zamówił następne. Mia spojrzała się na niego z ciekawością. -Aż tak Ci tutaj źle? Przecież każdy z Nas musiał coś załatwiać w podobnych rejonach… Opanuj się, bo mamy zadanie do wykonania. - kto by pomyślał, że to ta, która lubi się „napalić” będzie prawiła takie morały komuś, kto w sumie dowodził ich misją. -Dla rozluźnienia sytuacji w trakcie czekania. Rokudo co zrobiłeś straży albo co dla nich zrobiłeś, że potrafią o Tobie mówić ze strachem i szacunkiem? Połamałeś ich kapitana? - i tak właśnie mieli spędzić kolejną godzinę. Z upijającym się Sonem, nie wiadomo „dlaczego?” i z próbującą poznać siwego dziewczyną, którą potraktował jak wór ziemniaków.
A może Ona to lubiła? Może to właśnie był urok Gaiki? Jego testosteron, który uaktywniał, kiedy w jej terminologii „się napalił”? To wiedziała tylko Ona. A patrzyła się na niego tymi brązowymi oczami z czymś dziwnym… Naprawdę chciała go poznać bliżej i zrozumieć kim jest. A to przecież zwykły tata dwóch cudownych kotków. Nikt więcej nikt mniej.
Do samego przybytku raczej nie witali zbyt przyjemni ludzie. Już kilka razy, ktoś wykrzyczał, jakąś siarczystą „kurwę” albo słodkie „pierdol się. A co lepsze… Ktoś obił się o Gaikę i wpadł na niego rozlewając trochę trunku. Niby facet przeprosił, ale jego rude włosy mogły zadziałać jak płachta na byka.
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Rokudo Gaika
Posty: 567 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori
Post
autor: Rokudo Gaika » 10 sie 2022, o 11:52
Co dla jednych jest metodą odreagowania, to dla innych jest niczym innym, ale samo nakręcającą się karuzelą stresu. Młodzieniec miał dobre i sprawdzone metody na radzenie sobie z nim, ale niestety nie było specjalnie chętnych osób do okładania. Nie, żeby to specjalnie mu przeszkadzało, ale otaczały go same baloniki, gdy on był kaktusem. Trzeba było się mocno skupić, by nie zrobić im niepotrzebnie krzywdy, często nawet wbrew swej woli.
Spacer za jedyną osobą ze zderzakami w tym towarzystwie przyniósł całkiem wymierne korzyści. Niedługo już stali przed znamienitym przybytkiem, którego nazwa przywodziła na myśl jakieś insekty czy inne robactwo. Idealne miejsce, by zdeptać parę karaluchów obcasem. Reakcja przełożonego nie specjalnie go dziwiła, w końcu Gaika miał całkiem podobną. Nie dość, że w środku będzie głośno, śmierdziało szczynami, to jeszcze ma tam spędzić dłuższą chwilę. Na dodatek jeszcze ma nikogo nie pozabijać. No nie wyglądało to zbyt różowo dla srebrnowłosego narwańca. – Uhg… - Wypsnęło mu się żachnięcie, gdy wkraczali do środka. Ludzie jakoś zapominali, że w końcu byli w obecności paniczyka z dobrego domu, który w swoim szczęśliwym życiu nie musiał odwiedzać takich zapyziałych melin.
Alkohol nie był w stanie tego naprawić. Trzy kufelki lokalnego napitku o lekko miodowym zapachu i konsystencji brei zostały postawione przed nimi. Rokudo chyba pierwszy raz od dawna zrobiło się słabo. Przecież alkohol gryzł się z jego dietą bogatą w proteiny i sterydy anaboliczne . Jak Son wypił trochę, to ten nie chciał pozostać jednak w tyle i też się przemógł, przeklinając w duchu wszystkie osoby, które doprowadziły do tej sytuacji. Smakowało lepiej, niż wyglądało, chociaż nie było to wcale takie trudne do osiągnięcia.
Baby jak to baby. Zawsze te ploteczki i dyskusje o tym, czy owym. Pytanie o relacje żółtookiego ze strażą w takim miejscu, jak to wydawało mu się skrajnie głupie. W końcu prawie każdy w tym budynku miał albo będzie mieć na pieńku z legalną władzą Shigashi. Za słabi na mafię, zbyt zdegenerowani na uczciwą robotę. – Powiedzmy, że wykonałem dla nich kilka robót i posprzątałem ich bałagan. – Nie było sensu tego rozwijać. Wciągnięcie go w rozmowę, w miejscu, gdzie roiło się od irytujących dźwięków, zapachów i osób nie specjalnie było dobrą atmosferą do opowiadania o sobie. Jeszcze niedawno w końcu trenował z typem, który dla niej pracował, a był on piekielnie twardy, silny i szybki. Taki właśnie, jak sam chciał się stać.
Na tym miała się zakończyć wymiana zdań, jednak ograniczona przestrzeń zadziałała na niekorzyść wszystkich tutaj obecnych. Po oblaniu go piwkiem jakiś przypadkowy rudzielec próbował go przeprosić, ale w następnym momencie srebrnowłosy już stał na prostych nogach i trzymał go za jego ubranie, unosząc go kilka centymetrów nad ziemie. – Oj, dopiero będzie ci przykro… - Popatrzył mu prosto w twarz swoimi wściekłymi, żółtymi ślepiami, niczym wilk wpatrujący się w swoją ofiarę. Incognito? Tego chyba nie było w słowniku niechcianego dziedzica rodu Rokudo.
0 x
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 10 sie 2022, o 14:19
11/34
Można było się spodziewać, że wejście do takiej nory skończy się jakimś gównem. Ale kto by się spodziewał, że w tak krótkim czasie? Gaika szedł na towarzyski rekord w cierpliwości? 10 minut i już nie było w żadnym punkcie hałasu. Wszyscy spojrzeli się na dwudziestolatka o ptasim ryju, który z nieudawanym zachwytem wpatrywał się w swoją ofiarę, która wisiała w powietrzu i wierzgała. Ze strachu nie mógł nic powiedzieć a nawet popuścił w portki z czego parę kropli skapnęło z nogawek na buty i przed buty Gaiki. Mia parsknęła śmiechem z całego tego zajścia, ale chyba nikomu nie powinno być do śmiechu. Właśnie miał zacząć się dym, jaki Shigashi no Kibu zapamięta na wieki. A na pewno to jedno miejsce. Kilka osób ruszyło w ich stronę zadowoleni, że to ktoś inny rozpoczął tę burdę i mogą się zabawić.
Wszyscy jednak wstrzymali swoje wodze fantazji, kiedy wstał dwumetrowy goryl, który chwycił za przegub dłoni i mocno ścisnął. Spokojnym spojrzeniem omiótł całą spelunę i odetchnął. Spojrzał się na Rokudo z naganą w minie. -Puść go i się uspokój. - jego ton był stanowczy i nie znoszący sprzeciwu. Ale nie robił nic więcej niż patrzenie się na siwowłosego. Mia gwizdnęła, bo wiedziała czym może się to skończyć. A ich zadanie przeszło na inny plan, taki dalszy. Chłopcy mieli okazję w końcu coś ze sobą zrobić niż pindrzyć o jakiś nic nieważnych głupotach. Wszystko zależało od Gaiki. Zlecenie i później sparing. Czy obicie mordy Sonowi teraz a zlecenie później?
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Rokudo Gaika
Posty: 567 Rejestracja: 9 lip 2020, o 16:53
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Spiczaste srebrne włosy. Smukłej sylwetka i żółte oczy. Ubrany w czarną koszulę z długim rękawem oraz jasne spodnie. Na dłoniach owinięte ma bandaże.
Widoczny ekwipunek: Plecak, torba na lewym pośladku, dwie metalowe tonfy przyczepione rzemieniami do paska nad pośladkami
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8688
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Kamiyo Ori
Post
autor: Rokudo Gaika » 10 sie 2022, o 15:12
Uspokój się. Jak prosto to brzmi. Cały dzisiejszy dzionek, był jednym wielkim testem cierpliwości Shigashijczyka. Wszystko, co dzisiaj zrobili, sprowadzało się do prowokowania tego wściekłego psa, machając mu mięsem przed twarzą. Ojciec dwóch dorodnych kotów był nad wyraz spokojny jak na siebie. Jego podopieczni, rodzina i chęć zachowania profesjonalizmu stali w końcu na straży, aby chłopak się w końcu nie odpalił i przy okazji zabrał ze sobą wszystko wokół, jako szkody uboczne. Dźwignięty mężczyzna w końcu nie był sobie winny. Był nieostrożny i pewnie lekko pijany. W takim miejscu ciężko by było o to, by zachowywał się inaczej. Dla żółtookiego na ten sztorm zbierało się już od samego poranka. Wyglądało na to, że już miarka się przebrała i nie będzie odwrotu przed rozwaleniem tej meliny na drobny mak. WTEM!
Na jego nadgarstku owinęła się dłoń Sona, który wyraźnie nie był zachwycony zachowaniem swojego podopiecznego. Pytanie tylko czyja to była wina, bo Rokudo był niczym otwarta księga. Można było, na pierwszy rzut oka zobaczyć, że balansuje na cieniutkiej granicy szału. Wciąż karmiony obietnicami jakiegoś wyzwania, dla jego umiejętności, a nie tylko pustymi obietnicami, które nie były w stanie zaspokoić jego apetytu. Tak, pierwsza misja była nawet zabawna, dawno się tak nie uśmiał. W drugiej zaś miał okazje zmierzyć się z mrowiem przeciwników, tylko czym były te mrówki wobec słoniowej stopy? Nawet się specjalnie nie wysilał. Ostatnio nawet rozważał związać się metalowymi linami, aby podwyższyć nieco stopień trudności wykonywanych zadań. Może dorzucić drugi zestaw ciężarków? Bo iść na całość to nie bardzo było z kim. I jak. – A co, chcesz zastąpić kolegę? – Przerwał ciszę, która nastała przynajmniej w tej części sali. Tak, Son mógł być jakimś większym wyzwaniem. Podejrzewał, że był silniejszy, przynajmniej w kwestii samej siły. On na drwala jeszcze się nie nadawał, ale miał trochę sztuczek w zanadrzu, które mogły wyrównać pole walki.
Niestety, nie to miejsce, nie ten czas. Aby starcie było satysfakcjonujące, to musieliby to robić w odosobnieniu, gdzieś gdzie nie będzie miał poczucia winy spowodowanego postronnymi ofiarami. Czy potencjalna obietnica przyszłej walki mogła mu wystarczyć? Raczej nie, ale nie chciał przez swoją niezręczność zmarnować szansy na skopanie dupska jakiegoś złola. Tych lubił najbardziej, bo mógł to robić bez poczucia winy, a ludzie wokół nawet przyklaskiwali. – No to sobie pożartowaliśmy… - Popatrzył w oczy bruneta, dając do zrozumienia, że w tej wymianie zdań daleko było do komedii. Odwrócił się jednak do pechowca po głośnym wypuszczeniu powietrza z płuc. – A ty szczęściarzu spierdalaj w podskokach. – Mówiąc to, opuścił go na ziemię, tak by jego stopy znów mogły dotknąć posadzki. Teraz śliskiej od jego moczu, nie stanowiły zbyt pewnego gruntu. Gaika przesunął swoje krzesło daleko od tej plamy z zawartości pęcherza, obrócił je siedzeniem do reszty i zasiadł, układając ręce na oparciu. – Długo mamy jeszcze czekać? – Wzrokiem przejechał po całej swojej wesołej gromadce. Niezbyt przyjemnym, zresztą. Chyba wysłał dość wyraźny sygnał, że czas na uprzejmości i przekomarzania się już dawno się skończył. Zaraz wielki ekskrement uderzy w szybko obracający się wentylator i nikt nie będzie mógł powiedzieć, że pachnie kwiatkami.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość