Bar "Izarantu"
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Bar "Izarantu"
Mężczyźni faktycznie zaczynali nudzić Ayato. Ich opór był tak głupi, że aż irytował Akimichiego. Chciał z nimi pójść na jak największą ugodę. Oszczędzić im bólu, a może nawet nieco pomóc. Starał się być miły – wyjątkowo – nawet jeśli krzywdził ich biedne ciała. Szkoda, że kiedy okazywał miłosierdzie, ludzie tego nie dostrzegali i jeszcze bardziej, głupio brnęli w jeszcze większe bagno.
Niech toną.
Pogarda ogarniała Sakaiczyka. W przeciwieństwie do nich cenił sobie wolność i swobodę. Gdyby ktoś znowu chciałby mu ją odebrać, walczyłby do usranej śmierci. Tchórze! Chcieli uciec i to najłatwiejszą drogą. Ścieżką dla słabych, która prowadziła do gównianego końca. Absolutnego końca. Granicy, za którą nie było już nic. Nieznana pustka bez końca. Pustka bez żadnego sensu.
Z trudem przełkną ślinę. Trujące powietrze od smrodu, drażniło gardło Ayato. Zacisnął zęby na wardze, oczami przewrócił dookoła, rozglądając się po całym pomieszczeniu.
Ciemność.
-Ha kurwa! Naprawdę myślicie, że się przejmuję tymi waszymi organizacjami? – parsknął cicho śmiechem. Ze wszystkich ludzi na świecie, chyba tylko Ayato podchodził tak obojętnie do wszelkich konsekwencji. Był prawdziwym Gryfonem – odważnym, że aż głupim.
-Już wiem, że moje gówno jest więcej warte niż wasze życia, ale kurwa jak chcecie, to was stąd wyciągnę.- Delikatnie wzruszył ramionami. Lubił wszystko komplikować. W prowadzać tak absurdalny chaos, że aż zabawny. Był pionkiem. Wiedział, że jest pionkiem, ale jak każdy pionek miał moc, by stać się każdym. Był trzecią drużyną na planszy, która sprawiała, że wszelkie zasady traciły sens.
Z torby wyciągnął garść senbon – pięć może dziesięć. Zawsze zachowywał się dziwnie, ale tym razem to przechodził sam siebie. Położył się na ziemi przed więźniami. Chłodna podłoga nie była zbyt przyjemna. Pewnie przesiąknięta była krwią nie jednej osoby. Sam dołożył coś od siebie, przekuwając sobie delikatnie palec wskazujący u lewej ręki. Krew zlizał z igły. Boże dlaczego on to robił, przecież to ohydne.
-Więc co, chcecie pogadać o czymś innym, czy zdradzicie mi w końcu kogo poszukuje kochana rodzina Yoshida? – spytał i rzucił pierwszą igłę w jednego z mężczyzn. Chyba już od ruchowo wybierał tego bardziej rannego. Nie chciał go zbyt mocno skrzywdzić. W końcu były to tylko niewielkie igły. Celował w mało istotne części ciała – ręce i nogi. Dużo bardziej zależało mu na licznych, nieco bolesnych nakłuciach.
Niech toną.
Pogarda ogarniała Sakaiczyka. W przeciwieństwie do nich cenił sobie wolność i swobodę. Gdyby ktoś znowu chciałby mu ją odebrać, walczyłby do usranej śmierci. Tchórze! Chcieli uciec i to najłatwiejszą drogą. Ścieżką dla słabych, która prowadziła do gównianego końca. Absolutnego końca. Granicy, za którą nie było już nic. Nieznana pustka bez końca. Pustka bez żadnego sensu.
Z trudem przełkną ślinę. Trujące powietrze od smrodu, drażniło gardło Ayato. Zacisnął zęby na wardze, oczami przewrócił dookoła, rozglądając się po całym pomieszczeniu.
Ciemność.
-Ha kurwa! Naprawdę myślicie, że się przejmuję tymi waszymi organizacjami? – parsknął cicho śmiechem. Ze wszystkich ludzi na świecie, chyba tylko Ayato podchodził tak obojętnie do wszelkich konsekwencji. Był prawdziwym Gryfonem – odważnym, że aż głupim.
-Już wiem, że moje gówno jest więcej warte niż wasze życia, ale kurwa jak chcecie, to was stąd wyciągnę.- Delikatnie wzruszył ramionami. Lubił wszystko komplikować. W prowadzać tak absurdalny chaos, że aż zabawny. Był pionkiem. Wiedział, że jest pionkiem, ale jak każdy pionek miał moc, by stać się każdym. Był trzecią drużyną na planszy, która sprawiała, że wszelkie zasady traciły sens.
Z torby wyciągnął garść senbon – pięć może dziesięć. Zawsze zachowywał się dziwnie, ale tym razem to przechodził sam siebie. Położył się na ziemi przed więźniami. Chłodna podłoga nie była zbyt przyjemna. Pewnie przesiąknięta była krwią nie jednej osoby. Sam dołożył coś od siebie, przekuwając sobie delikatnie palec wskazujący u lewej ręki. Krew zlizał z igły. Boże dlaczego on to robił, przecież to ohydne.
-Więc co, chcecie pogadać o czymś innym, czy zdradzicie mi w końcu kogo poszukuje kochana rodzina Yoshida? – spytał i rzucił pierwszą igłę w jednego z mężczyzn. Chyba już od ruchowo wybierał tego bardziej rannego. Nie chciał go zbyt mocno skrzywdzić. W końcu były to tylko niewielkie igły. Celował w mało istotne części ciała – ręce i nogi. Dużo bardziej zależało mu na licznych, nieco bolesnych nakłuciach.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Bar "Izarantu"
W świecie pełnym przemocy, zabijanie było bardzo łatwe. Za łatwe. Nawet dzieci potrafiły wbić nóż w pierś i powoli pozbawić ostatniego oddechu. Nudziło go to. Chciał być ponad to. Już dawno zrozumiał, że ta droga do niczego nie prowadzi. Wielu cennych ludzi odchodziło za darmo – prawie darmo. Zabójcy oferowali swoje usługi za śmiesznie niskie pieniądze. Wiele pomysłów umierało przed narodzeniem, a i tak już chujowy świat tylko na tym tracił. Nie rozwijał się, stał w miejscu. Od czasu do czasu pojawiały się drobne przebłyski posuwające cywilizację naprzód. Tylko jakim kosztem. Setki ludzi umierało za głupie ideały. Wojny i podboje napędzały wszelaką gospodarkę. Nikogo nie obchodziły cierpiące tysiące.
-W waszej śmierci nie ma żadnego sensu ani zabawy. – Przewrócił delikatnie oczyma. Najwyraźniej nieco się nie rozumieli. Więźniowie głupio interpretowali propozycję Ayato – za bardzo po swojemu. Oczekiwali od Akimichiego więcej niż oferował. Potwornie go to bawiło.
-Kto powiedział, że pomogę wam uciec. Mogę wyciągnąć was z tej pierdolonej piwnicy, później radźcie sobie sami – dodał bardzo oschle. Nie podobało mu się jak pewnie czuli się mężczyźni. Mógł załatwić strażnika za drzwiami, ale nic więcej. W świetle dnia kończyła się ich przygoda i jedyne co im pozostawało to rozejść się w swoje strony.
Nie miał już siły do śmiechu. Szalona karuzela nie miała końca, a Ayato od tego wszystkiego zaczynały boleć policzki i brzuch. Jedyne co był w stanie zrobić to przyklasnąć więźniom. Ich optymizm powalał Sakaiczyka.
-No kurwa nie mogę. Czekaj, jak masz na imię? – Zakręcił dłonią przy uchu jakby próbował je odnaleźć w swojej głowie. Nie pamiętał czy mieli okazję się sobie przedstawić. Chyba trochę cieszył się, że spędził kilka lat w ciasnym, gównianym zamknięciu niż wśród ludzi. Nie potrafił zrozumieć ich sposobu myślenia. Był głupi, żałosny i śmieszny jednocześnie.
-To kurwa nauczcie się uciekać? – mruknął bardzo ironicznie. Świat był ogromny . Możliwe, że jego wszystkie granice wciąż były nieznane. Istniały miliony miejsc, tysiące sposobów na to by zniknąć. Nie było to nawet takie trudne. Chociażby życie Ayato było zlepkiem takich epizodów. Pojawiał się znikąd, a później znikał nie wiadomo gdzie. Był jednym wielkim znakiem zapytania. Możliwe nawet, że jego własny klan już nie pamiętał o jego istnieniu. Skreślił Sakaiczyka ze wszystkich ksiąg. Uznał za martwego.
-A może Cię? Miałeś kiedyś coś w dupie? – odparł rozbawiony. Jedną z długich i bardzo cienkich igieł senbon zakręcił pomiędzy palcami. Na twarzy chłopaka zagościł potworny – nieprzyjemny uśmiech. Metal rozgrzał nad ogniem z pochodni. Jedną końcówkę dosłownie wsadził w płomień i trzymał, dopóki nie zaczęło parzyć chłopaka w dłonie, a był dosyć mocno wytrzymały na ból.
-Może to nie penis, ale też będzie zabawnie. – Stanął przed mężczyzną, w dłoni trzymał gorącą igłę i tak, chciał ją wsadzić w ciemną dziurę bez końca. Raczej nie powinno być to trudne, w końcu byli solidnie przypięci do ściany.
I tak, jeśli zabawny kolega nie zmienił swojego zdania i nie zaczął gadać z sensem to Akimichi dostarczył mu nowych wrażeń.
-W waszej śmierci nie ma żadnego sensu ani zabawy. – Przewrócił delikatnie oczyma. Najwyraźniej nieco się nie rozumieli. Więźniowie głupio interpretowali propozycję Ayato – za bardzo po swojemu. Oczekiwali od Akimichiego więcej niż oferował. Potwornie go to bawiło.
-Kto powiedział, że pomogę wam uciec. Mogę wyciągnąć was z tej pierdolonej piwnicy, później radźcie sobie sami – dodał bardzo oschle. Nie podobało mu się jak pewnie czuli się mężczyźni. Mógł załatwić strażnika za drzwiami, ale nic więcej. W świetle dnia kończyła się ich przygoda i jedyne co im pozostawało to rozejść się w swoje strony.
Nie miał już siły do śmiechu. Szalona karuzela nie miała końca, a Ayato od tego wszystkiego zaczynały boleć policzki i brzuch. Jedyne co był w stanie zrobić to przyklasnąć więźniom. Ich optymizm powalał Sakaiczyka.
-No kurwa nie mogę. Czekaj, jak masz na imię? – Zakręcił dłonią przy uchu jakby próbował je odnaleźć w swojej głowie. Nie pamiętał czy mieli okazję się sobie przedstawić. Chyba trochę cieszył się, że spędził kilka lat w ciasnym, gównianym zamknięciu niż wśród ludzi. Nie potrafił zrozumieć ich sposobu myślenia. Był głupi, żałosny i śmieszny jednocześnie.
-To kurwa nauczcie się uciekać? – mruknął bardzo ironicznie. Świat był ogromny . Możliwe, że jego wszystkie granice wciąż były nieznane. Istniały miliony miejsc, tysiące sposobów na to by zniknąć. Nie było to nawet takie trudne. Chociażby życie Ayato było zlepkiem takich epizodów. Pojawiał się znikąd, a później znikał nie wiadomo gdzie. Był jednym wielkim znakiem zapytania. Możliwe nawet, że jego własny klan już nie pamiętał o jego istnieniu. Skreślił Sakaiczyka ze wszystkich ksiąg. Uznał za martwego.
-A może Cię? Miałeś kiedyś coś w dupie? – odparł rozbawiony. Jedną z długich i bardzo cienkich igieł senbon zakręcił pomiędzy palcami. Na twarzy chłopaka zagościł potworny – nieprzyjemny uśmiech. Metal rozgrzał nad ogniem z pochodni. Jedną końcówkę dosłownie wsadził w płomień i trzymał, dopóki nie zaczęło parzyć chłopaka w dłonie, a był dosyć mocno wytrzymały na ból.
-Może to nie penis, ale też będzie zabawnie. – Stanął przed mężczyzną, w dłoni trzymał gorącą igłę i tak, chciał ją wsadzić w ciemną dziurę bez końca. Raczej nie powinno być to trudne, w końcu byli solidnie przypięci do ściany.
I tak, jeśli zabawny kolega nie zmienił swojego zdania i nie zaczął gadać z sensem to Akimichi dostarczył mu nowych wrażeń.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Bar "Izarantu"
Czy był to jakiś krzyk desperacji Sakaiczyka? Nie, zdecydowanie nie. Ciężko powiedzieć co kierowało chłopakiem, kiedy posuwał się do dźgania senbon. Nie kręciło go to w żaden sposób. Nie odczuwał podniecenia – w ogóle. Wiele rzeczy go ekscytowało, lubił zastrzyki z adrenaliny, ale to nic więcej. Znęcanie się, zadawanie bólu, krzywdzenie i ranienie było jednym ze sposobów dostarczania sobie kolejnej dawki naturalnego narkotyku. Nawet nie wiedział, jak mocno był uzależniony. Jak bardzo nie chciałby się odciąć od tego wszystkiego, od całego cholernego świata shinobi i osiąść gdzieś na pięknej pustyni, to i tak wracał. Wracał jak pierdolony bumerang, przynosząc ze sobą jeszcze więcej szaleństwa, jeszcze więcej głupoty.
Dlaczego rzeczywistość była tak okrutna? Dlaczego rzeczywistość była tak zepsuta? Dlaczego tak trudno było się przystosować? Dlaczego…
Miał miliony pytań, setki bez odpowiedzi. Leniwie położył się na ścieżce swojego życia i czekał na jakiś cud. Samochód, który zatrzyma się i przewiezie go przez to całe bagno, a na koniec wysadzi przed cudowną willa z sukcesu i pozwoli normalnie cieszyć się. Czekał na utopijny sen, który zastąpiłby tak szarą rzeczywistość.
Czy czekał na śmierć? Nie, bo chociaż robił głupstwa to cenił sobie życie. Nienawidził ludzi – śmieci, którzy uważali tą największą na świecie wartość, za nieistotną.
Nienawidził więźniów z tej piwnicy.Chyba dlatego tak bardzo nudziło go to zadanie. Nie mógł im odebrać tego co najważniejsze, bo śmiecie już się poddali.
-Wypierdalaj! – wykrzyczał, kiedy nieproszony gość zjawił się w piwnicy. Brutalnie, z rozcinającym skórę szarpnięciem wyjął igłę i bez zastanowienia rzucił nią w zleceniodawcę. No może tak nie bez zastanowienia, bo zdążył wycelować lewy bark.
-Kurwa trochę prywatności! Nie uczą was jakiejś kultury? Kurwa nie można chociaż zapukać? – od agresji, która przemawiała przez Akimichiego zrobił się cały czerwony na twarzy. Tak mocno nawet nie uniósł się na typków w piwnicy.
Eh, kurwa…Musiał się wyładować. Z kabury wyciągnął kunai, który wbił w ramię mężczyzny i westchnął przeciągle.
-Dla tych… Dla tego czegoś kurwa największą torturą będzie życie… - rzucił jeszcze do mężczyzny w kimonie i wyjął nóż z ręki więźnia. Pewnie mógł trochę przesadzić ale chuj z tym. Niech sobie chwilę pocierpi, później Akimichi opatrzy ranę. Tymczasem miał sporo czasu. Co prawda koleżka z mafii pewnie nie, ale trudno. Zielonowłosy mógł siedzieć tutaj nawet tygodniami i czekać, aż tym śmieciom znudzi się podgryzanie palców przez szczury.
Dlaczego rzeczywistość była tak okrutna? Dlaczego rzeczywistość była tak zepsuta? Dlaczego tak trudno było się przystosować? Dlaczego…
Miał miliony pytań, setki bez odpowiedzi. Leniwie położył się na ścieżce swojego życia i czekał na jakiś cud. Samochód, który zatrzyma się i przewiezie go przez to całe bagno, a na koniec wysadzi przed cudowną willa z sukcesu i pozwoli normalnie cieszyć się. Czekał na utopijny sen, który zastąpiłby tak szarą rzeczywistość.
Czy czekał na śmierć? Nie, bo chociaż robił głupstwa to cenił sobie życie. Nienawidził ludzi – śmieci, którzy uważali tą największą na świecie wartość, za nieistotną.
Nienawidził więźniów z tej piwnicy.Chyba dlatego tak bardzo nudziło go to zadanie. Nie mógł im odebrać tego co najważniejsze, bo śmiecie już się poddali.
-Wypierdalaj! – wykrzyczał, kiedy nieproszony gość zjawił się w piwnicy. Brutalnie, z rozcinającym skórę szarpnięciem wyjął igłę i bez zastanowienia rzucił nią w zleceniodawcę. No może tak nie bez zastanowienia, bo zdążył wycelować lewy bark.
-Kurwa trochę prywatności! Nie uczą was jakiejś kultury? Kurwa nie można chociaż zapukać? – od agresji, która przemawiała przez Akimichiego zrobił się cały czerwony na twarzy. Tak mocno nawet nie uniósł się na typków w piwnicy.
Eh, kurwa…Musiał się wyładować. Z kabury wyciągnął kunai, który wbił w ramię mężczyzny i westchnął przeciągle.
-Dla tych… Dla tego czegoś kurwa największą torturą będzie życie… - rzucił jeszcze do mężczyzny w kimonie i wyjął nóż z ręki więźnia. Pewnie mógł trochę przesadzić ale chuj z tym. Niech sobie chwilę pocierpi, później Akimichi opatrzy ranę. Tymczasem miał sporo czasu. Co prawda koleżka z mafii pewnie nie, ale trudno. Zielonowłosy mógł siedzieć tutaj nawet tygodniami i czekać, aż tym śmieciom znudzi się podgryzanie palców przez szczury.
0 x
Re: Bar "Izarantu"
- Hmm, pasuje ci. - Rzucił lekko żartobliwie słysząc imię, bądź ksywkę dziewczyny.
Podczas spaceru Kei spokojnie dał się prowadzić dziewczynie do wybranego przez nią lokalu. Uczestniczył też aktywnie w tej luźnej rozmowie. W końcu nawet jeśli rozmowa dotyczyła pogody, to wypadało potakiwać, czy też wyrazić własną opinię. Gdy znaleźli się w środku grzecznie siadł przy wybranym stoliku, a dziewczynie pozwolił zająć się zamówieniem. W sumie sam chętnie by zapłacił, ale skoro sama się zaoferowała, to nie będzie się o to wykłócać. Słysząc pytanie fioletowłosej musiał się chwilę zastanowić. Nieczęsto mu było dane opowiadać o sobie, więc nawet nie bardzo wiedział o czym wspomnieć.
- Hmm, dość trudne i szerokie pytanie. - Odparł żartobliwie z lekkim uśmiechem. - No, ale zobaczmy... Praktycznie od zawsze mieszkam w Shigashi no Kibu. Lubią tą osadę, gdyż mimo że spotykają się tu siły z różny regionów, to jednak panuje tu jako taki porządek - Dodał lekko zamyślony.
Chwilę po jego słowach podano herbatę, dlatego też postanowił upić łyk swojej.
- A, ty Kitsune, zdradzisz coś o sobie? - Odrzekł uprzejmie z lekkim uśmiechem przypatrując się dziewczynie z zainteresowaniem.
Podczas spaceru Kei spokojnie dał się prowadzić dziewczynie do wybranego przez nią lokalu. Uczestniczył też aktywnie w tej luźnej rozmowie. W końcu nawet jeśli rozmowa dotyczyła pogody, to wypadało potakiwać, czy też wyrazić własną opinię. Gdy znaleźli się w środku grzecznie siadł przy wybranym stoliku, a dziewczynie pozwolił zająć się zamówieniem. W sumie sam chętnie by zapłacił, ale skoro sama się zaoferowała, to nie będzie się o to wykłócać. Słysząc pytanie fioletowłosej musiał się chwilę zastanowić. Nieczęsto mu było dane opowiadać o sobie, więc nawet nie bardzo wiedział o czym wspomnieć.
- Hmm, dość trudne i szerokie pytanie. - Odparł żartobliwie z lekkim uśmiechem. - No, ale zobaczmy... Praktycznie od zawsze mieszkam w Shigashi no Kibu. Lubią tą osadę, gdyż mimo że spotykają się tu siły z różny regionów, to jednak panuje tu jako taki porządek - Dodał lekko zamyślony.
Chwilę po jego słowach podano herbatę, dlatego też postanowił upić łyk swojej.
- A, ty Kitsune, zdradzisz coś o sobie? - Odrzekł uprzejmie z lekkim uśmiechem przypatrując się dziewczynie z zainteresowaniem.
0 x
Re: Bar "Izarantu"
Słysząc odpowiedź dziewczyny chłopak stwierdził, iż jego wcześniejsze przypuszczenia nie były poprawne, choć całkowicie też się nie mylił. Najwyraźniej fioletowłosa kiedyś kroczyła ścieżką ninja, lecz z jakiegoś powodu już z niej zeszła. Trochę ciekawiło go czym konkretnie było to spowodowane, jednakże odczuwał, iż raczej nie wypadało o to pytać. W zadumie upił łyk herbaty, gdy do jego uszu dotarło kolejne pytanie. Heh, ciekawe czy chce się dowiedzieć czegoś konkretnego, czy pyta tylko tak losowo. - Rzucił w myślach wciąż się lekko uśmiechając.
- Cóż, można powiedzieć, iż jestem shinobi. - Odparł uprzejmym tonem. - Skoro tak gramy w pytania i odpowiedzi, to ponawiam twoje pytanie. - Dodał żartobliwie poszerzając na chwilę swój uśmiech.
- Cóż, można powiedzieć, iż jestem shinobi. - Odparł uprzejmym tonem. - Skoro tak gramy w pytania i odpowiedzi, to ponawiam twoje pytanie. - Dodał żartobliwie poszerzając na chwilę swój uśmiech.
0 x
Re: Bar "Izarantu"
Rozmowa szła w najlepsze, jednakże atmosfera nieco zmętniała przy jego pytaniu. Cóż źle rozumiejąc jego pytanie, bądź też przejrzawszy jego myśli podała tylko niejasne wzmianki na temat swej pracy i skupiła się na kwestii czemu zrezygnowała z drogi ninja. Trzeba przyznać, iż uzyskane informacje nieco go zaskoczyły, jakoś Keiowi ciężko sobie było wyobrazić osobnika, który zmusiłby taką optymistkę do odejścia. Z drugiej strony dobrze sobie zdawał z tego sprawę, że są różni ludzie i różne sytuacje.
- Rozumiem, przykro mi... - Odparł łagodnym tonem.
Widząc łzę u fioletowłosej chciał jej podać chusteczkę, jednak niestety nie miał żadnej przy sobie. Słysząc propozycję zmiany tematu postanowił przejąć inicjatywę.
- W takim razie co powiesz na małą przekąskę? - Odrzekł uprzejmym tonem z lekkim uśmiechem.
Następnie poprosił kelnerkę i zamówił 2 porcje dango (ale że nie po jednym, zwykle chyba daje się kilka na szaszłyku).
- Rozumiem, przykro mi... - Odparł łagodnym tonem.
Widząc łzę u fioletowłosej chciał jej podać chusteczkę, jednak niestety nie miał żadnej przy sobie. Słysząc propozycję zmiany tematu postanowił przejąć inicjatywę.
- W takim razie co powiesz na małą przekąskę? - Odrzekł uprzejmym tonem z lekkim uśmiechem.
Następnie poprosił kelnerkę i zamówił 2 porcje dango (ale że nie po jednym, zwykle chyba daje się kilka na szaszłyku).
0 x
Re: Bar "Izarantu"
Jak się okazało jego propozycja zadziałała, choć jeszcze nie do końca. Przynajmniej dobrze było widzieć, że dziewczyna się uspokoiła i znów zaczęła okazywać jako takie radosne emocje. Przynajmniej nie będzie zbytnio zaprzątać mu głowy, gdy zakończą swoje spotkanie. Niedługo później kelnerka podała jedzenie, które z punktu widzenia Keia wyglądało całkiem nieźle.
- Itadakimasu. - Powtórzył spokojnie za dziewczyną.
Niestety chwilę po tym jak wgryzł się w pierwsze dango do lokalu wszedł jakiś drab i całkowicie zniszczył nastrój w knajpie. Zauważając, że zapanowała nagła cisza odwrócił się i zauważył osiłka zmierzającego w stronę jego stołu. Ech, wspaniale tego mi tylko brakowało... - Westchnął w myślach. Gdy ten zjawił się przy stole zaskoczyło go, to jak dziewczyna pozwalała sobą poniewierać. Jak na byłego ninja dość słabo się opierała. W takim razie kim był ten drab? Ten straszny shinobi karierowicz? Niby wyglądał strasznie ale w sumie bardziej przypominał bandytę niż prawowitego ninja... Przez chwilę nie wiedział, czy chce się w to mieszać ale uznał, że jeśli dziewczyna zaczęła by go wołać i prosić o pomoc to i tak nie miałby wyboru, więc postanowił już pominąć tą część.
Wyciągnął stalową żyłkę spod kurtki, po czym trzymając jeden jej koniec całą resztą rzucił w stronę osiłka. Ta niczym żywa powinna się owinąć od jego kolan, wzdłuż ud, wokół tułowia razem z przedramionami i ramionami kończąc na szyi, Akurat na niej chciał porządnie zakończyć tak by każde szarpnięcie rąk powodowało zaciśnięcie w tamtym miejscu. Istniała szansa, iż to zniechęci draba do stawiania się. Naturalnie starał się uniknąć dziewczyny, by przypadkiem jej nie zaplątać.
- Mógłby się Pan uspokoić? Przeszkadza Pan wszystkim tutejszym klientom. - Odparł spokojnym i chłodnym tonem.
Naturalnie ciągle pozostawał czujny, cóż wolał by nic go nie zaskoczyło. Gdyby jegomość się jednak szarpał, a jego odpowiedzi nie wnosiły nic sensownego, lub po prostu coś by kombinował, a dziewczyna nie jest już przez niego trzymana, to Kei uwalnie wyładowanie elektryczne z ręki, które po żyłce powinno łatwo dostać się do nieznajomego i "ostudzić" jego zapędy. Naturalnie cały czas pilnuje by żyłka się nie poluzowała.
Gdyby coś w jego planie nie wypaliło i osiłek wyskoczyłby z kontrą, to brunet stara się odskoczyć w stronę w której będzie mieć miejsce.
W zależności od sytuacji też
100% - 12% = 88%
- Itadakimasu. - Powtórzył spokojnie za dziewczyną.
Niestety chwilę po tym jak wgryzł się w pierwsze dango do lokalu wszedł jakiś drab i całkowicie zniszczył nastrój w knajpie. Zauważając, że zapanowała nagła cisza odwrócił się i zauważył osiłka zmierzającego w stronę jego stołu. Ech, wspaniale tego mi tylko brakowało... - Westchnął w myślach. Gdy ten zjawił się przy stole zaskoczyło go, to jak dziewczyna pozwalała sobą poniewierać. Jak na byłego ninja dość słabo się opierała. W takim razie kim był ten drab? Ten straszny shinobi karierowicz? Niby wyglądał strasznie ale w sumie bardziej przypominał bandytę niż prawowitego ninja... Przez chwilę nie wiedział, czy chce się w to mieszać ale uznał, że jeśli dziewczyna zaczęła by go wołać i prosić o pomoc to i tak nie miałby wyboru, więc postanowił już pominąć tą część.
Wyciągnął stalową żyłkę spod kurtki, po czym trzymając jeden jej koniec całą resztą rzucił w stronę osiłka. Ta niczym żywa powinna się owinąć od jego kolan, wzdłuż ud, wokół tułowia razem z przedramionami i ramionami kończąc na szyi, Akurat na niej chciał porządnie zakończyć tak by każde szarpnięcie rąk powodowało zaciśnięcie w tamtym miejscu. Istniała szansa, iż to zniechęci draba do stawiania się. Naturalnie starał się uniknąć dziewczyny, by przypadkiem jej nie zaplątać.
- Mógłby się Pan uspokoić? Przeszkadza Pan wszystkim tutejszym klientom. - Odparł spokojnym i chłodnym tonem.
Naturalnie ciągle pozostawał czujny, cóż wolał by nic go nie zaskoczyło. Gdyby jegomość się jednak szarpał, a jego odpowiedzi nie wnosiły nic sensownego, lub po prostu coś by kombinował, a dziewczyna nie jest już przez niego trzymana, to Kei uwalnie wyładowanie elektryczne z ręki, które po żyłce powinno łatwo dostać się do nieznajomego i "ostudzić" jego zapędy. Naturalnie cały czas pilnuje by żyłka się nie poluzowała.
Gdyby coś w jego planie nie wypaliło i osiłek wyskoczyłby z kontrą, to brunet stara się odskoczyć w stronę w której będzie mieć miejsce.
- Nazwa
- Suienzou no Jutsu
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Zależy od długości żyłki
- Koszt
- E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2%
- Dodatkowe
- Należy mieć minimum 2 metry żyłki/łańcucha
- Opis Prosta, a dosyć skuteczna technika używana przez shinobi znających się na ninjutsu. Polega ona na napełnieniu swoją chakrą liny, łańcucha lub żyłki, a następnie wskazanie celu za pomocą dwóch palców. Żyłka po chwili sama rusza w kierunku wskazanego celu, mocno go oplatając. Taki osobnik zostaje wtedy związany, i w większości sytuacji skazany na pomoc sojuszników. No, chyba że jest ninja - wtedy można znaleźć prosty sposób.
- Nazwa
- Raiton: Dendō Hando
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (za cios)
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Podstawowa technika Raitonu, idealna dla shinobi którzy dodatkowo specjalizują się w Taijutsu. Użytkownik przesyła chakrę Raitonu do swoich pięści lub nóg, a następnie uwalnia ją. Efektem tego jest wzmocnienie za pomocą błyskawic kończyn użytkownika, dzięki czemu podczas walki wręcz zadaje się obrażenia nie tylko fizyczne, ale również elektryczne. Bardzo niebezpieczne przeciwko użytkownikom Suitonu. Za pomocą tej techniki można również naładować elektrycznie trzymane przez siebie przedmioty (o ile są przewodnikami).
W zależności od sytuacji też
100% - 12% = 88%
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości