Można było śmiało powiedzieć, że moje zadanie właśnie się rozpoczęło. Oczywiście polegało ono na przetransportowaniu przesyłki jednak przesyłkę najpierw trzeba było znaleźć. Niby to była dodatkowa robota, za którą wiele pazernych na kasę osób wzięłaby dodatkowe wynagrodzenie, nawet jeśli by odmówiła przeniesienia ładunku, jednak dla mnie to, o ile w przypadku ninja można o tym mówić, było to lekko niehonorowe, tak więc stwierdziłam, że zrobię to gratis. Ewentualne 300 Ryo mnie w pełni satysfakcjonowało. To było proste zlecenie, więc i kasa szybka. Szybka i duża. Zaczęłam więc przeszukiwać różne paczki i pakunki w poszukiwaniu miana "Itori Matsuchi". To pewnie był klient, który zamówił miecze i sandały. Każdy pakunek był podpisany i jeśli chodzi o adresy to panował względny porządek. Za wyjątkiem tego mojego klienta. On podobno nie miał adresu. Trudno. Zapyta się o to później. Wśród licznych przesyłek panował jednak chaos. Chaos ... podobno na początku był chaos, więc podejrzewałam, że sklep ten dopiero od niedawna prowadzi handel wysyłkowy. Chociaż to mogło być spowodowane też tym, że właściciel sklepu był już stary i wzrok go zawodził. A ja, jako użytkowniczka genjutsu, doskonale wiedziałam co może się stać jak wzrok zawiedzie. Wracając jednak do chaosu. Przesyłki nie były poukładane ani alfabetycznie, bez względu na to czy patrzyło się na imię czy nazwisko odbiorcy. Nie były też poukładane adresami czy kolejnością dostarczenia. Prawdopodobnie nie były też poukładane ceną czy rozmiarem. Małe, duże, różnokształtne, drogie i tanie ... wielorakie walały się na różnych półkach, a nawet na ziemi.
- To nie ma sensu ... - powiedziałam zrezygnowana. Rezygnacja ta była doskonale wyczuwalna w moim głosie. Jednak wewnętrznie byłam niezwykle zdeterminowana. Po prostu miałam ochotę sobie ponarzekać. Aż w końcu coś znalazłam.
Wielki plecak opatrzony odpowiednią karteczką z odpowiednim imieniem i nazwiskiem. Oczywiście bez adresu. Przełknęłam ślinę. Przesyłka była monstrualna.
- To to? - zapytałam z nadzieją, że to jednak kartki się pomieszały. Ciężko by mi to było nawet ubrać, ale moja wewnętrzna realistka odpowiadała twierdząco na zadane przeze mnie pytanie. Wolałam się jednak upewnić. Nie chciałam tracić sił i czasu na zły ładunek. Zwłaszcza takich rozmiarów. Jeśli były tam miecze (i jedna para sandałów) to ciekawe ile ich było? Postanowiłam dopytać:
- Ile i jakie miecze tutaj są? - nie tylko pytałam o liczbę, ale też o rodzaj. Tanta? Katany? Coś innego? Cięższego? Byłam po prostu ciekawa jakiej to przesyłki starzec nie chciał taszczyć. W sumie to mu się nie dziwiłam. Gdy już potwierdziłam, że to jest ten ładunek, zabrałam się za jego ubieranie. To był dopiero cyrk. Plecak ten był dla mnie za duży i musiałam zrobić odpowiednio dużo supełków, by skrócić szelki. Po wszystkim założyłam go na plecy i z trudem stałam. 30 kilo ważył. Jak nie więcej. Tyle co druga ja. Próbowałam złapać równowagę. Nie było to łatwe, bo plecak ciągnął w tył i lekko w bok. Tak jakby z jednej strony był cięższy, a z drugiej niedociążony. To pewnie przez źle ułożone sandały. Więc w przesyłce też panował bałagan ... Walczyłam z tym plecakiem jednocześnie zastanawiając się co takiego myśli o mnie mój przyszły pracodawca. Czy był mną rozczarowany? Współczuł mi? Podziwiał moją determinację, która wyryła się na mojej twarzy? A może patrzył na mnie jak na kogoś kto może zadowolić takiego starca seksualnie? Zaraz ... co to ostatnie ma do rzeczy? Źle ze mną. Oj, źle! Po jakimś czasie stałam już gotowa do drogi z wielkim ciężarem na plecach.
- Biorę to zlecenie - wysapałam
- Proszę o szczegóły ...
Mówiłam to tak jakbym go pospieszała. Chciałam szybko wiedzieć chociażby to gdzie mam zanieść niezaadresowaną przesyłkę czy chociażby to gdzie mam się zgłosić po wynagrodzenie. Czy da mi je od razu? Czy otrzymam je od odbiorcy? Czy może mam wrócić z pokwitowaniem? Ta opcja wydawała się najrozsądniejsza, w końcu pewnie musiałabym dostarczyć też pieniądze staruszkowi. No chyba, że klient już za to zapłacił. Gdy otrzymałam końcowe informacje, niu ukłoniłam się, bo zwyczajnie się nie dało z tym wielkim plecakiem. Skinęłam lekko głową i wyszłam, ruszając w podróż.