Karczma "Irajgo"
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Ukryty tekst
Położyła głowę na jego klatce piersiowej, przytulając się do niego całym ciałem. Czuła łomotanie jego serca, szybkie lecz regularne i uśmiechnęła się na myśl, że być może to serce pewnego dnia będzie bić dla niej. Patrzyła bezmyślnie w dal oczarowana tą chwilą, przysłuchując się jego miarowemu oddechowi, a następnie słowom wypowiedzianym przez mężczyznę.
Zawsze. To znaczy tak wiele, Kimiko czuła, że to co padło z jego ust było nieprzemyślane, prosto z serca. Rozmarzyła się przez chwilę na myśl o tym, jak miałoby wyglądać. Kunoichi, ninja i Momo na szlaku pełnym cudownych, niesamowitych przygód. Walczący ze złem, igrający ze sobą, połączeni prawdziwą…
Khm khm. Kimiko uderzyła nagle myśl o śmierci Shinjiego. Czy byłaby w stanie przeżyć to po raz drugi. A może tym razem byłaby w stanie go uratować? Poczuła, jak w kącikach jej oczu zbierają się łzy ale nie chciała teraz płakać. Było jej tak przyjemnie. Przegryzła wargę, oddychała głęboko, przymknęła oczy. Spokój. Nie zadręczaj się przez całe życie jego śmiercią.
- Nie, no ty. Wywróciłeś wszystko do góry nogami - odparła po dłuższej chwili lubując się w ciszy przerywanej płytkimi oddechami - Zawsze to bardzo duże słowo, Kuroi. A tak się składa, że trafiłeś na dziewczynę która boi się dużych słów. Ale ja… - przerwała niepewnie ale postanowiła dokończyć, być szczera ze sobą chociaż raz w życiu - też bym chciała.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Było po wszystkim, a może to wszystko dopiero miało się zacząć? Leżeli obok siebie, na wąskim łóżku, wtuleni w siebie. Nie byli zbyt wylewni, ich ciała były nieco wyczerpane, musiały odpocząć, zregenerować się. W jego głowie nie działo się zbyt wiele, nie miał głębokich przemyśleń, nikt z przeszłości mu nie ciążył, nie miał na swoich barkach takich problemów. Jego istnienie mało kogo tak naprawdę obchodziło. Jeżeli był, to świetnie, jeżeli nie - to trudno, stało się. To jednak była też cecha shinobich - by nie przyzwyczajać się do każdej napotkanej osoby, bowiem nie wiadomo co przyniesie jutro. Były jednak te momenty, gdy ta więź była inna, gdy po prostu zaczynałeś lubić tą drugą osobę. I takich osób Kuma miał kilka na swoich koncie - o których czasem myślał, przy których cieszył się na kolejne spotkanie. Kimiko także została dopisana do tej listy, lecz tutaj wszystko musiało się wyklarować. To jak z ciastem - można je wstawić do piekarnika, gdy składniki nie będą połączone i nic z tego nie wyjdzie. Możesz użyć nawet produkty najlepszej jakości, a wszystko trafi szlag. Potrzeba była ta malutka porcyjka czasu, by to wszystko zaczęło ze sobą działać. Bez starań nie osiągniesz wiele.
Nikt się nie spieszył, nie zrywał się z łóżka. Spoglądał na swoją dłoń sunącą po kosmykach jej włosów, raz za razem, kolejny i kolejny. Nie zamierzał się nigdzie ruszać, po pierwsze to cóż... to jego pokój, a po drugie po co? Miał skończyć ten wieczór sam jak palec, okryty tylko kocem? Miał kogoś, kto potrzebował czułości, ale i ją okazywał całym sobą. Szczątkowe słowa przecinały ciszę, wcześniejsze szaleństwo teraz zostało przerwane przez myśli. To umysł się odezwał, pomachał ze złowieszczym uśmieszkiem i spytał "co dalej?". Nie widziała tego, jak jego kąciki ust uniosły się na jej ostatnie słowa. Czy z jednego szalonego wieczora mogło wyrosnąć coś, co przetrwałoby wieki? Może to właśnie tutaj linie losu ich skrzyżowały, by zaplątać dookoła siebie tak jak przed chwilą i by trudniej im było wyswobodzić się z tej plątaniny. Nikt nie mówił, że to niemożliwe.
-Nie wiem czemu, ale mam bardzo duże wrażenie, że to Ty chcesz mnie zniechęcić. A tak się składa, że trafiłaś na upartego starucha, który nie zmienia łatwo swojego zdania - poczochrał jej włosy, zmierzwił zburzył chociaż i tak już były w dużym nieładzie więc sporej różnicy to nie robiło. I tutaj był całkowicie szczery - czasami był po prostu jak ściana, do której nie można przemówić, która wie swoje, która słucha uważnie, lecz nadal ma wątpliwości, nawet gdy słowa drugiej osoby mają sens. Postanowił to już kilka godzin wcześniej - jeżeli ma się sparzyć, to chce to zrobić i robił to w pełni świadomie. To będzie cieszył się ze smrodu swojej przypieczonej skóry, bo sam tak wybrał, bo nikt go do tego nie przymusił. Przymknął oczy, wyobraził sobie jaka mogła być jego przyszłość. Obawiał się jednak jednego - że nadal musiał zrobić wiele rzeczy, na które nigdy w życiu nie zabrał by ze sobą kogoś, o czyje życie by się bał. Przypomniała mu się karteczka, którą znalazł, swój cel, do którego dążył. Nie możesz jej tam zabrać... Chcesz by była przy Tobie o każdej chwili dnia i nocy, ale nie możesz mój drogi. Nie stać cię na to, nie jesteś w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa - rozległ się głos w jego głowie, który niestety, ale miał całkowitą rację. Zadrżał odruchowo, czyżby się zaczynał o nią martwić? Ty stary naiwny głupcze, co czyniło ją tak wyjątkową, że tak reagujesz? To był po prostu fakt - iż ona chciała być u jego boku, zapewniała go o tym już któryś raz. Kochanka i przyjaciółka, idealny towarzysz nie tylko podróży, ale i życia.
-Chciałbym... chce, by tak było - zaczął niemrawo, przerwał po jednym słowie, lecz poczuł że winien się poprawić, że w jego głowie brzmiało to dobrze, lecz usta nie mogły przekazać odpowiednie tego, co chciał powiedzieć -Jednak, że obydwoje jesteśmy shinobi, nie mamy łatwego życia. Bywa niebezpiecznie, ale i tak pędzisz dalej. Ja... Czasami będziesz na mnie musiała poczekać. Ja jednak zawsze powrócę... Jeżeli tylko tego zapragniesz. - poczuł się nieco onieśmielony, bowiem chciał by była świadoma wszelkich mankamentów, by zdawała sobie z tego sprawę, a i tak brzmiało to, jakby wybrał za nią. Jakby nie chciał dopuścić innej myśli. Może i sam teraz ją zniechęcał, ale robił to i dla niego i dla niej. Dziewczyna dopiero opuściła swoje rodzinne strony, nie miała doświadczenia, nie poradziłaby sobie w otwartej walce. Potrafił chronić siebie, lecz nigdy nie musiał chronić kogoś.
Nikt się nie spieszył, nie zrywał się z łóżka. Spoglądał na swoją dłoń sunącą po kosmykach jej włosów, raz za razem, kolejny i kolejny. Nie zamierzał się nigdzie ruszać, po pierwsze to cóż... to jego pokój, a po drugie po co? Miał skończyć ten wieczór sam jak palec, okryty tylko kocem? Miał kogoś, kto potrzebował czułości, ale i ją okazywał całym sobą. Szczątkowe słowa przecinały ciszę, wcześniejsze szaleństwo teraz zostało przerwane przez myśli. To umysł się odezwał, pomachał ze złowieszczym uśmieszkiem i spytał "co dalej?". Nie widziała tego, jak jego kąciki ust uniosły się na jej ostatnie słowa. Czy z jednego szalonego wieczora mogło wyrosnąć coś, co przetrwałoby wieki? Może to właśnie tutaj linie losu ich skrzyżowały, by zaplątać dookoła siebie tak jak przed chwilą i by trudniej im było wyswobodzić się z tej plątaniny. Nikt nie mówił, że to niemożliwe.
-Nie wiem czemu, ale mam bardzo duże wrażenie, że to Ty chcesz mnie zniechęcić. A tak się składa, że trafiłaś na upartego starucha, który nie zmienia łatwo swojego zdania - poczochrał jej włosy, zmierzwił zburzył chociaż i tak już były w dużym nieładzie więc sporej różnicy to nie robiło. I tutaj był całkowicie szczery - czasami był po prostu jak ściana, do której nie można przemówić, która wie swoje, która słucha uważnie, lecz nadal ma wątpliwości, nawet gdy słowa drugiej osoby mają sens. Postanowił to już kilka godzin wcześniej - jeżeli ma się sparzyć, to chce to zrobić i robił to w pełni świadomie. To będzie cieszył się ze smrodu swojej przypieczonej skóry, bo sam tak wybrał, bo nikt go do tego nie przymusił. Przymknął oczy, wyobraził sobie jaka mogła być jego przyszłość. Obawiał się jednak jednego - że nadal musiał zrobić wiele rzeczy, na które nigdy w życiu nie zabrał by ze sobą kogoś, o czyje życie by się bał. Przypomniała mu się karteczka, którą znalazł, swój cel, do którego dążył. Nie możesz jej tam zabrać... Chcesz by była przy Tobie o każdej chwili dnia i nocy, ale nie możesz mój drogi. Nie stać cię na to, nie jesteś w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa - rozległ się głos w jego głowie, który niestety, ale miał całkowitą rację. Zadrżał odruchowo, czyżby się zaczynał o nią martwić? Ty stary naiwny głupcze, co czyniło ją tak wyjątkową, że tak reagujesz? To był po prostu fakt - iż ona chciała być u jego boku, zapewniała go o tym już któryś raz. Kochanka i przyjaciółka, idealny towarzysz nie tylko podróży, ale i życia.
-Chciałbym... chce, by tak było - zaczął niemrawo, przerwał po jednym słowie, lecz poczuł że winien się poprawić, że w jego głowie brzmiało to dobrze, lecz usta nie mogły przekazać odpowiednie tego, co chciał powiedzieć -Jednak, że obydwoje jesteśmy shinobi, nie mamy łatwego życia. Bywa niebezpiecznie, ale i tak pędzisz dalej. Ja... Czasami będziesz na mnie musiała poczekać. Ja jednak zawsze powrócę... Jeżeli tylko tego zapragniesz. - poczuł się nieco onieśmielony, bowiem chciał by była świadoma wszelkich mankamentów, by zdawała sobie z tego sprawę, a i tak brzmiało to, jakby wybrał za nią. Jakby nie chciał dopuścić innej myśli. Może i sam teraz ją zniechęcał, ale robił to i dla niego i dla niej. Dziewczyna dopiero opuściła swoje rodzinne strony, nie miała doświadczenia, nie poradziłaby sobie w otwartej walce. Potrafił chronić siebie, lecz nigdy nie musiał chronić kogoś.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Kimiko uśmiechnęła się na dźwięk słów Kuroia. Miał rację, chciała go do siebie zniechęcić jak zawsze, gdy znajdowała kogoś, kogo darzyła sympatią. To była jednak sytuacja o tyle wyjątkowa, o ile to nie zapowiadało się na przelotną znajomość. A przynajmniej, wbrew sobie, dziewczyna nie chciała by tak było. Tak jak powiedział staruszek, chciała być blisko, chciała mieć koło siebie kogoś takiego jak on. Cieszyła się, że był uparty chociaż tak naprawdę nie wiedział, na co się pisze. Jak każdy Yamanaka nie miała prostego charakteru, była kapryśna i chwilami egoistyczna, dumna i uprzedzona. Nie tak łatwo byłoby jej się zmienić. Czy gdy lepiej ją pozna będzie w stanie ją zaakceptować?
Czas pokaże.
Leżała przytulona do jego ciała, w powietrzu unosił się zapach sake i potu. Jej myśli zaczęły wędrować po opustoszałej dotąd głowie, odrzucała co prawda wspomnienia ale wciąż zadawała sobie setki pytań. Jak zwykle - przesadnie się zamartwiała o przyszłość, choć ta teraz rysowała się w o wiele piękniejszych barwach niż zaledwie kilka godzin temu.
Poczuła jego drżenie i zaczęła się zastanawiać o czym myśli. Obróciła więc głowę w kierunku jego twarzy i zaczęła bacznie obserwować. Mógł się czym martwić, podobnie jak ona ale nie sposób powiedzieć czy na pewno. Przez chwilę przez myśl przemknęło jej coś naprawdę nieodpowiedniego - żałowała, że nie umiała jeszcze rodowego jutsu pozwalającego na czytanie w myślach. Oczywiście nie byłaby w stanie rzucić go tak, by Kuroi jej o nic nie podejrzewał. I w ogóle - było to podłe, byłoby to zagranie poniżej pasa. Mimo wszystko, przemknęło jej to przez myśl bowiem oddała by wszystko, by zrozumieć dlaczego ona?
Jakie, tak właściwie, miał o niej zdanie?
Gdy odezwał się po raz drugi poczuła nagłą zmianę w jego tonie głosu. Spoważniał, powoli wracał z bujania w obłokach na ziemię, by zderzyć się boleśnie z rzeczywistością. Jak to bywało w życiu z oczekiwaniami.
- Nie mamy łatwego życia to fakt. Może tacy jak my nie powinni w ogóle się wiązać ale... - przerwała bąkliwie, czując jak jej twarz oblewa rumieniec, czując się nieśmiała i jak niepraktycznie myślące, kapryśne małe dziecko mówiąc - ja chcę. Zresztą ty też będziesz musiał na mnie poczekać, pomimo tego co mówiłeś nie zamierzam tak po prostu zrezygnować z mojego brata. Nie wiem czy nie będę zmuszona podróżować do Ryuzaki No Taki, to tak daleko - dziewczyna mówiła szeptem, zupełnie jakby nie chciała zakłócać ciszy, w której tak spokojnie im się leżało. Pocałowała czule jego tors, westchnęła ciężko i oparła podbródek o ciało Kuroiego. Spojrzała mu prosto w oczy i odparła.
- Zapragnę, tylko wróć. O czymś mi nie mówisz, prawda?
Czas pokaże.
Leżała przytulona do jego ciała, w powietrzu unosił się zapach sake i potu. Jej myśli zaczęły wędrować po opustoszałej dotąd głowie, odrzucała co prawda wspomnienia ale wciąż zadawała sobie setki pytań. Jak zwykle - przesadnie się zamartwiała o przyszłość, choć ta teraz rysowała się w o wiele piękniejszych barwach niż zaledwie kilka godzin temu.
Poczuła jego drżenie i zaczęła się zastanawiać o czym myśli. Obróciła więc głowę w kierunku jego twarzy i zaczęła bacznie obserwować. Mógł się czym martwić, podobnie jak ona ale nie sposób powiedzieć czy na pewno. Przez chwilę przez myśl przemknęło jej coś naprawdę nieodpowiedniego - żałowała, że nie umiała jeszcze rodowego jutsu pozwalającego na czytanie w myślach. Oczywiście nie byłaby w stanie rzucić go tak, by Kuroi jej o nic nie podejrzewał. I w ogóle - było to podłe, byłoby to zagranie poniżej pasa. Mimo wszystko, przemknęło jej to przez myśl bowiem oddała by wszystko, by zrozumieć dlaczego ona?
Jakie, tak właściwie, miał o niej zdanie?
Gdy odezwał się po raz drugi poczuła nagłą zmianę w jego tonie głosu. Spoważniał, powoli wracał z bujania w obłokach na ziemię, by zderzyć się boleśnie z rzeczywistością. Jak to bywało w życiu z oczekiwaniami.
- Nie mamy łatwego życia to fakt. Może tacy jak my nie powinni w ogóle się wiązać ale... - przerwała bąkliwie, czując jak jej twarz oblewa rumieniec, czując się nieśmiała i jak niepraktycznie myślące, kapryśne małe dziecko mówiąc - ja chcę. Zresztą ty też będziesz musiał na mnie poczekać, pomimo tego co mówiłeś nie zamierzam tak po prostu zrezygnować z mojego brata. Nie wiem czy nie będę zmuszona podróżować do Ryuzaki No Taki, to tak daleko - dziewczyna mówiła szeptem, zupełnie jakby nie chciała zakłócać ciszy, w której tak spokojnie im się leżało. Pocałowała czule jego tors, westchnęła ciężko i oparła podbródek o ciało Kuroiego. Spojrzała mu prosto w oczy i odparła.
- Zapragnę, tylko wróć. O czymś mi nie mówisz, prawda?
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Poczuł na sobie jej wzrok, orzechowe tęczówki wpatrzone w jego lico. Spojrzał na nią - czy domyślał się co takiego było w jej głowie, co chciała zrobić? Rzucił jej przelotny uśmiech i powrócił do wpatrywania się w sufit. Oddychał sobie wolno, miarowo, spokojnie. Jego myśli były ułożone, konkretne. Czuł że powraca ten sam Kuroi, który jest na co dzień. Nieco nudnawy, niezbyt wylewny w swoich słowach. Tak zupełnie odmienny od tego co było wcześniej. Emocje utrzymywał na wodzy, chociaż te ciągle chciały się wyrwać, wziąć Kimiko za rękę i nie myśleć o niczym, o konsekwencjach, o tym co będzie dalej, o tym czy to w ogóle miało sens. To mogło być nawet dobrym pomysłem, lecz w pewnym momencie ten zapał się skończy, te burzliwe emocje się wyciszą, będą nieaktywne. Pozostanie wtedy tylko dwójka ludzi, którzy puścili się w wir emocji, lecz to się skończyło. Siedzieliby razem, ale osobno, blisko siebie fizycznie, lecz myślami daleko. Mówił poważnie, bo myślał poważnie. Inaczej nawet by nic takiego nie proponował, po prostu leżałby i poszedł najzwyczajniej w świecie spać. Ona zaś mówiła cicho, jej cudny głos drgał delikatnie w powietrzu, skierowany tylko dla jego uszu. To małe rzeczy, ale właśnie przez nie czujesz się bardziej wyjątkowy.
-Nie jest tak daleko jak myślisz. I nie zamierzam Cię powstrzymywać w poszukiwaniach. To dobra decyzja, zrobiłbym dokładnie to samo. Nie wiem na ile Ci się poszczęści, ale mam nadzieję, że go odnajdziesz - Ryuzaku, kolejna osada kupiecka. Ciekaw był gdzie ten chłopak mógłby się podziewać, może mógłby jej jakoś pomóc w poszukiwaniach, tylko od czego zacząć? Nie mieli za wiele punktów zaczepienia, mogli tak błądzić po świecie po kres swoich dni. Może i brzmiało to dobrze, lecz towarzysząca przez tak długi czas niepewność będzie zatruwać organizm, sprawiać że ten zacznie gnić, myśli spochmurnieją. Przerwał swoje zamyślenie czując dotyk jej ust. Popatrzył się na nią, na ten wzrok wyczekujący odpowiedzi, który nie znosił sprzeciwu.
-Wrócę - jedno, krótkie słowo. Obietnica. Zapytała jednak o coś niewygodnego, może nawet wiedziała o co, mogła jej mignąć ta notka skierowana do wszystkich shinobi. Czuł że powoli się robi senny, jego oczy się kleiły, ciało odprężało, układało do spania czując na sobie przyjemny ciężar drugiej osoby. Nie przeszkadzałaby mu nawet ciasnota - wręcz przeciwnie. Bliskość była... satysfakcjonująca.
-Mhm - mruknął nie chcąc jej martwić czy denerwować. Wiedział że musi to zrobić, podjął tą decyzję dużo wcześniej, gdy jeszcze jej nie znał i poniekąd to ona go tutaj sprowadziła. Może to los mu mówił, by nie zbaczał z wyznaczonej ścieżki? Szczęście się do niego uśmiechnęło, więc powinien z niego korzystać ile tylko się da -Mam parę rzeczy do zrobienia. Przez jedną z nich poznałem Ciebie, więc odbieram to za dobry znak - pogładził ją dłonią po główce, ciągle nie mógł uwierzyć w to, że podjęła taką, a nie inną decyzję, że zdecydowała się akurat na takiego starego dziada jak on. Blisko czterdziestki, ta zaś ledwo po dwudziestce. Różnica wieku była spora, ludzie pewnie będą sobie gadać, ale czy miał się tym przejąć? Absolutnie nie.
-Nie jest tak daleko jak myślisz. I nie zamierzam Cię powstrzymywać w poszukiwaniach. To dobra decyzja, zrobiłbym dokładnie to samo. Nie wiem na ile Ci się poszczęści, ale mam nadzieję, że go odnajdziesz - Ryuzaku, kolejna osada kupiecka. Ciekaw był gdzie ten chłopak mógłby się podziewać, może mógłby jej jakoś pomóc w poszukiwaniach, tylko od czego zacząć? Nie mieli za wiele punktów zaczepienia, mogli tak błądzić po świecie po kres swoich dni. Może i brzmiało to dobrze, lecz towarzysząca przez tak długi czas niepewność będzie zatruwać organizm, sprawiać że ten zacznie gnić, myśli spochmurnieją. Przerwał swoje zamyślenie czując dotyk jej ust. Popatrzył się na nią, na ten wzrok wyczekujący odpowiedzi, który nie znosił sprzeciwu.
-Wrócę - jedno, krótkie słowo. Obietnica. Zapytała jednak o coś niewygodnego, może nawet wiedziała o co, mogła jej mignąć ta notka skierowana do wszystkich shinobi. Czuł że powoli się robi senny, jego oczy się kleiły, ciało odprężało, układało do spania czując na sobie przyjemny ciężar drugiej osoby. Nie przeszkadzałaby mu nawet ciasnota - wręcz przeciwnie. Bliskość była... satysfakcjonująca.
-Mhm - mruknął nie chcąc jej martwić czy denerwować. Wiedział że musi to zrobić, podjął tą decyzję dużo wcześniej, gdy jeszcze jej nie znał i poniekąd to ona go tutaj sprowadziła. Może to los mu mówił, by nie zbaczał z wyznaczonej ścieżki? Szczęście się do niego uśmiechnęło, więc powinien z niego korzystać ile tylko się da -Mam parę rzeczy do zrobienia. Przez jedną z nich poznałem Ciebie, więc odbieram to za dobry znak - pogładził ją dłonią po główce, ciągle nie mógł uwierzyć w to, że podjęła taką, a nie inną decyzję, że zdecydowała się akurat na takiego starego dziada jak on. Blisko czterdziestki, ta zaś ledwo po dwudziestce. Różnica wieku była spora, ludzie pewnie będą sobie gadać, ale czy miał się tym przejąć? Absolutnie nie.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Akceptacja. W końcu, po tylu latach ktokolwiek przyznał Kimiko rację. Dziewczyna nie spodziewała się takiej odpowiedzi, przeczuwała raczej, że Kuroi zapragnie ją powstrzymać, odwieść od tego pomysłu. W końcu nie było to bezpieczne, bowiem związane z mafią, zadanie a jednak. Zachował się tak osoba, które jej ufała. Kimiko poczuła w sercu falę rozgrzewającego ciepła, zupełnie inną od miłosnych ekscesów czy działania sake. Przymknęła oczy z zadowoleniem. Ucieszyła ją ta odpowiedź.
Wiedziała jednak, że to zadanie przeznaczone tylko dla niej. Odnalezienie brata to jej prywatna, można by rzec rodzinna, sprawa i nie chciała mieszać w to osób trzecich. Wbrew poprzednim zagrywkom, nie miała zamiaru angażować w to staruszka. Miał zapewne swoje problemy na głowie, te o których jej nie mówił... nic nie udało jej się wyczytać z kartek, które wcześniej, jeszcze w izbie głównej wysypał na stół. Z jednej strony zżerała ją ciekawość ale tematu nie drążyła, z drugiej zaś za bardzo się bała zepsuć panują atmosferę. Poza tym udzieliła jej się senność mężczyzny. Ziewnęła przeciągle zasłaniając usta dłonią.
Wrócę, to się dla niej liczyło. Brzmiało jak obietnica, na której spełnienie warto czekać.
- Tylko błagam, pod drodze nie daj się zabić. Drugi raz tego nie przeżyję - mruknęła nie myśląc kompletnie o tym, ile zdradza taką wypowiedzią. Po chwili ugryzła się w język. Milczała chwilę, po czym dodała - Dobry znak?
Raczej przyszłe przekleństwo, hihi.
Uśmiechnęła się pod nosem na tę myśl, po czym wyprężyła ciało przytulając się jeszcze ciaśniej. Powoli czuła się ociężała i zmęczona, tak bardzo wyczerpana zarówno podróżą jak i jej przyjemnym finiszem. Zamknęła oczy, po czym zanim odpłynęła w objęcia Morfeusza zdążyła jeszcze wyszeptać.
- Niech szczęście cię nie opuszcza, Kuroi - po kilku minutach jej spokojny, miarowy oddech był jednym, co zagłuszało ciszę pomieszczenia. Zasnęła.
Wiedziała jednak, że to zadanie przeznaczone tylko dla niej. Odnalezienie brata to jej prywatna, można by rzec rodzinna, sprawa i nie chciała mieszać w to osób trzecich. Wbrew poprzednim zagrywkom, nie miała zamiaru angażować w to staruszka. Miał zapewne swoje problemy na głowie, te o których jej nie mówił... nic nie udało jej się wyczytać z kartek, które wcześniej, jeszcze w izbie głównej wysypał na stół. Z jednej strony zżerała ją ciekawość ale tematu nie drążyła, z drugiej zaś za bardzo się bała zepsuć panują atmosferę. Poza tym udzieliła jej się senność mężczyzny. Ziewnęła przeciągle zasłaniając usta dłonią.
Wrócę, to się dla niej liczyło. Brzmiało jak obietnica, na której spełnienie warto czekać.
- Tylko błagam, pod drodze nie daj się zabić. Drugi raz tego nie przeżyję - mruknęła nie myśląc kompletnie o tym, ile zdradza taką wypowiedzią. Po chwili ugryzła się w język. Milczała chwilę, po czym dodała - Dobry znak?
Raczej przyszłe przekleństwo, hihi.
Uśmiechnęła się pod nosem na tę myśl, po czym wyprężyła ciało przytulając się jeszcze ciaśniej. Powoli czuła się ociężała i zmęczona, tak bardzo wyczerpana zarówno podróżą jak i jej przyjemnym finiszem. Zamknęła oczy, po czym zanim odpłynęła w objęcia Morfeusza zdążyła jeszcze wyszeptać.
- Niech szczęście cię nie opuszcza, Kuroi - po kilku minutach jej spokojny, miarowy oddech był jednym, co zagłuszało ciszę pomieszczenia. Zasnęła.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Odnalezienie brata to była faktycznie jej sprawa, jednak... po części stawała się też jego sprawą? Gdyby po prostu wyszedł z domu i nie wrócił, gdyby gdzieś się zaszył by po prostu odciąć się od rodziny to nie byłoby aż tak problematyczne. Tutaj jednak wchodziła do gry mafia, która... nie lubiła, gdy jej członkowie okazywali się niewierni, gdy ktoś z zewnątrz chciał się dowiedzieć więcej o tym, czym się zajmują. Nie za bardzo podobało mu się puszczenie jasnowłosej samej w mafijne szeregi. Gdy się spotkali uznał ją za po prostu kogoś, kto potrzebuje pomocy, na kim można nawet nieco zarobić. Kuma znał nieco mafię, nawet przez moment zastanawiał się czy... czy by do nich nie dołączyć. Był o krok od podjęcia decyzji, która mogła się okazać tragiczna w skutkach. Coś jednak mu nie zagrało, Akiyama może i miała swoje sekrety, które chciał poznać, ale niestety nie za taką cenę.
Drugi raz... co? Zmrużył oczy, ściągnął brwi, lecz widział że ta ziewa, że to raczej nie moment na poruszanie takich tematów. Co takiego miała na myśli? Może to z tego powodu tak się zachowywała, odpychała go, ale pragnęła bliskości.
-Do rana mnie nie opuści - odpowiedział jej krótko czując jak się wtula. Odetchnął ciężko, położył głowę na poduszce. Przez chwilę jeszcze myślał o tym co powiedziała, te dwa słowa ciągle mu krążyły po głowie. Zmęczenie jednak wygrało tą nierówną walkę, nawet nie zdał sobie sprawy, gdy po prostu jego oczy się zamknęły, a świadomość pomknęła w siną dal.
----
Otworzył oczy, chciał się podnieść, lecz zaraz zdał sobie sprawę, że Kimiko nadal przy nim leży. Odruch wstawania od razu po przebudzeniu musiał poczekać. Nie chciał jej budzić, toteż rozejrzał się po pokoju. Świeca już dawno się wypaliła, zdążyła ostygnąć. Wszystko było na swoim miejscu. W pomieszczeniu za to było ciepło, powoli robiło się nieznośnie gorąco, bo słoneczko zdążyło wybudzić się ze snu i dawało popalić. Położył głowę z powrotem, ręką objął ją w talii starając się jej nie zbudzić. Dawno nie było takiego dnia, by nie zrywał się z łóżka, nie pakował swoich rzeczy. Nie zwykł leniuchować w łóżku, wolał od razu ruszyć dalej, zabrać swoje toboły i ruszyć dalej w drogę. Nic go nie goniło, mógł jeszcze trochę przedłużyć czas, w którym są razem. Czy po przebudzeniu będzie dalej tak pewna, jak wczoraj.
-Witaj piękna, dobrze spałaś? - spyta gdy tylko zobaczy, że Kimiko się przebudzi.
Drugi raz... co? Zmrużył oczy, ściągnął brwi, lecz widział że ta ziewa, że to raczej nie moment na poruszanie takich tematów. Co takiego miała na myśli? Może to z tego powodu tak się zachowywała, odpychała go, ale pragnęła bliskości.
-Do rana mnie nie opuści - odpowiedział jej krótko czując jak się wtula. Odetchnął ciężko, położył głowę na poduszce. Przez chwilę jeszcze myślał o tym co powiedziała, te dwa słowa ciągle mu krążyły po głowie. Zmęczenie jednak wygrało tą nierówną walkę, nawet nie zdał sobie sprawy, gdy po prostu jego oczy się zamknęły, a świadomość pomknęła w siną dal.
----
Otworzył oczy, chciał się podnieść, lecz zaraz zdał sobie sprawę, że Kimiko nadal przy nim leży. Odruch wstawania od razu po przebudzeniu musiał poczekać. Nie chciał jej budzić, toteż rozejrzał się po pokoju. Świeca już dawno się wypaliła, zdążyła ostygnąć. Wszystko było na swoim miejscu. W pomieszczeniu za to było ciepło, powoli robiło się nieznośnie gorąco, bo słoneczko zdążyło wybudzić się ze snu i dawało popalić. Położył głowę z powrotem, ręką objął ją w talii starając się jej nie zbudzić. Dawno nie było takiego dnia, by nie zrywał się z łóżka, nie pakował swoich rzeczy. Nie zwykł leniuchować w łóżku, wolał od razu ruszyć dalej, zabrać swoje toboły i ruszyć dalej w drogę. Nic go nie goniło, mógł jeszcze trochę przedłużyć czas, w którym są razem. Czy po przebudzeniu będzie dalej tak pewna, jak wczoraj.
-Witaj piękna, dobrze spałaś? - spyta gdy tylko zobaczy, że Kimiko się przebudzi.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Nie pamiętając ani jednego ze stu barwnych snów tej nocy, Kimiko otworzyła oczy. W tym poranku było coś innego, po pierwsze nie była sama. Wciąż leżała wtulona do Kuroia, po drugie wciąż nie miała na sobie ubrań. Po trzecie, ale to nic nadzwyczajnego w jej przypadku, bolała ją głowa. Wczorajsze sake wciąż nie opuściło jej ciała, niestety. Poza tym? Nie chciała się spieszyć. Cóż za poranek ale...
Bała się momentu, w którym każde będzie musiało ruszyć w swoją stronę.
Piękna to ona nie była, szczególnie rano ale jak kto lubi. Kimiko podniosła się powoli z łóżka, usiadła na nim, ziewając przeciągle i rozprostowując ręce. Nie bała się swojej nagości, nie była nią zawstydzona bowiem każda z możliwych barier pękła już wczoraj. Spróbowała przeczesać skłębione włosy, ogarnąć to co za na głowie i milczała. Z uśmiechem na twarzy, odwrócona od Kuroia i rumieńcem na twarzy odpowiedziała:
- A dziękuję. Spałam dobrze, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. A ty? - spytała, odwracając się przez ramię.
Nie sposób powiedzieć co czuła na jego widok, to była mieszanka strachu i szczęścia. Omiotła spojrzeniem jego twarz, na której było widać pierwsze zmarszczki, niewidoczne w świetle świec. Dopiero teraz Kimiko pomyślała o różnicy wieku, jaka ich dzieliła ale nie chciała zadawać mu tego pytania, bowiem dla niej te liczby nie miał żadnego znaczenia. Spojrzała w ciemnie, poważne oczy i usta, na które wczoraj tak wiele razy widziała różnego rodzaju uśmiechy i inne grymasy. Chciała go dobrze zapamiętać, by mieć co wspominać gdy znowu... gdy Kuroi wyruszy tam, gdzie musi. By zrobić to, co musi. Tylko co to do cholery może być?
Kimiko była ciekawa.
- To teraz... w drogę? - spytała nieśmiało, ponuro, markotnie. Od razu widać było jak zmienił się jej nastrój na bardzo zły. Wiedziała, że tak musi być - oboje byli ninja, każde miało swoje zadanie do wykonania. A jednak, jakaś część jej chciała paść na kolana i błagać, by nie jechał. Nie żeby Kimiko kiedykolwiek zniżyła się do podobnego gestu, o nie. To była nierealna mrzonka.
Spojrzała na niego, uśmiechając się smutno.
- To kiedy... się znowu zobaczymy? - zapytała z zawstydzeniem.
Bała się momentu, w którym każde będzie musiało ruszyć w swoją stronę.
Piękna to ona nie była, szczególnie rano ale jak kto lubi. Kimiko podniosła się powoli z łóżka, usiadła na nim, ziewając przeciągle i rozprostowując ręce. Nie bała się swojej nagości, nie była nią zawstydzona bowiem każda z możliwych barier pękła już wczoraj. Spróbowała przeczesać skłębione włosy, ogarnąć to co za na głowie i milczała. Z uśmiechem na twarzy, odwrócona od Kuroia i rumieńcem na twarzy odpowiedziała:
- A dziękuję. Spałam dobrze, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. A ty? - spytała, odwracając się przez ramię.
Nie sposób powiedzieć co czuła na jego widok, to była mieszanka strachu i szczęścia. Omiotła spojrzeniem jego twarz, na której było widać pierwsze zmarszczki, niewidoczne w świetle świec. Dopiero teraz Kimiko pomyślała o różnicy wieku, jaka ich dzieliła ale nie chciała zadawać mu tego pytania, bowiem dla niej te liczby nie miał żadnego znaczenia. Spojrzała w ciemnie, poważne oczy i usta, na które wczoraj tak wiele razy widziała różnego rodzaju uśmiechy i inne grymasy. Chciała go dobrze zapamiętać, by mieć co wspominać gdy znowu... gdy Kuroi wyruszy tam, gdzie musi. By zrobić to, co musi. Tylko co to do cholery może być?
Kimiko była ciekawa.
- To teraz... w drogę? - spytała nieśmiało, ponuro, markotnie. Od razu widać było jak zmienił się jej nastrój na bardzo zły. Wiedziała, że tak musi być - oboje byli ninja, każde miało swoje zadanie do wykonania. A jednak, jakaś część jej chciała paść na kolana i błagać, by nie jechał. Nie żeby Kimiko kiedykolwiek zniżyła się do podobnego gestu, o nie. To była nierealna mrzonka.
Spojrzała na niego, uśmiechając się smutno.
- To kiedy... się znowu zobaczymy? - zapytała z zawstydzeniem.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Myślał, że wstanie, że podniesie się z łóżka i pójdzie ubrać. Ta jednak... stwierdziła że usiądzie sobie wygodnie, że pokaże się w całej okazałości, a on nie zareaguje na to w żaden sposób. Otóż... zareagował odruchowo. Jednak był poranek, można było sobie chwilę poleniuchować, trzeba było korzystać. Odgarnął jej włosy z twarzy, przyjrzał się jej, uśmiechnął się mimowolnie.
-Podobnie - odpowiedział krótko. Chwila ciszy, zadumy, każdy w głowie zadawał sobie pytanie - co dalej? On też nie za bardzo wiedział co zrobić, ale... nigdzie się nie spieszył. Nic go nie goniło, miał jeszcze pod ręką tyle czasu, że na spokojnie mógłby zostać w mieście jeszcze kilka dni. Przyłapał się na tym, że szuka sobie jakiegoś zajęcia, które "musiał" zrobić w mieście, tylko że nic nie było tak pilnego. Nic nie musisz Kuroiu, nie masz nikogo na ogonie, przestań więc pędzić przed siebie, tylko pizgnij w ścianę i zastanów się czy warto było szaleć tak - odpowiedział mu ktoś w jego głowie. I miał tutaj oczywiście wpływ jej nastrój, to jak posmutniała. Zagrywała mocną kartą, zagrała delikatnie na jego uczuciach i poskutkowało.
-Już chcesz mnie opuścić? Czy może jednak zostawiłaś coś pilnego w domu i musisz się tym zająć, hm? - uśmiechnął się zadziornie, podniósł się popatrzył jej w oczy z bliskiej odległości. Uniósł brew, nawet na sekundę nie odwrócił wzroku, patrzył na nią wymownie. Brzmiał jakby był nieco zły, chociaż udawał i to było słychać. Cmoknął ją w czoło - spokojnie, bez pośpiechu, bowiem to chciał osiągnąć. Nie zamierzał się spieszyć, przynajmniej dopóki karczmarz się nie upomni o zwolnienie pokoju, bo późno i tak dalej.
-Nie sądziłem, że tak szybko będziesz mnie wyganiać. Nic się nie stanie, jak zostanę tutaj jeszcze... jeden dzień? Pytanie tylko jak ja Cię potem znajdę Kimiko, chyba że będziemy za sobą gonić jak w jakiejś opowieści, jak będziemy za sobą zostawiać znaki, nieustanny pościg, dwa rozłączone serca, które przez perturbacje losu nie mogą do siebie wrócić. Może najpierw się ubierzemy, zjemy. Przez jakiś czas mogę Ci potowarzyszyć, jak ruszasz dalej na poszukiwania - dopowiedział, chociaż w sumie zastanawiał się jak faktycznie miałby znaleźć Kimiko, gdy już zakończy wszystkie swoje sprawy. Umówić się w konkretnym miejscu? Jednego dnia w miesiącu sprawdzać, czy przypadkiem nie pojawił się ktoś z nich, zostawiając po sobie notkę. Gorzej jakby ktoś tą notkę zgubił.
-Podobnie - odpowiedział krótko. Chwila ciszy, zadumy, każdy w głowie zadawał sobie pytanie - co dalej? On też nie za bardzo wiedział co zrobić, ale... nigdzie się nie spieszył. Nic go nie goniło, miał jeszcze pod ręką tyle czasu, że na spokojnie mógłby zostać w mieście jeszcze kilka dni. Przyłapał się na tym, że szuka sobie jakiegoś zajęcia, które "musiał" zrobić w mieście, tylko że nic nie było tak pilnego. Nic nie musisz Kuroiu, nie masz nikogo na ogonie, przestań więc pędzić przed siebie, tylko pizgnij w ścianę i zastanów się czy warto było szaleć tak - odpowiedział mu ktoś w jego głowie. I miał tutaj oczywiście wpływ jej nastrój, to jak posmutniała. Zagrywała mocną kartą, zagrała delikatnie na jego uczuciach i poskutkowało.
-Już chcesz mnie opuścić? Czy może jednak zostawiłaś coś pilnego w domu i musisz się tym zająć, hm? - uśmiechnął się zadziornie, podniósł się popatrzył jej w oczy z bliskiej odległości. Uniósł brew, nawet na sekundę nie odwrócił wzroku, patrzył na nią wymownie. Brzmiał jakby był nieco zły, chociaż udawał i to było słychać. Cmoknął ją w czoło - spokojnie, bez pośpiechu, bowiem to chciał osiągnąć. Nie zamierzał się spieszyć, przynajmniej dopóki karczmarz się nie upomni o zwolnienie pokoju, bo późno i tak dalej.
-Nie sądziłem, że tak szybko będziesz mnie wyganiać. Nic się nie stanie, jak zostanę tutaj jeszcze... jeden dzień? Pytanie tylko jak ja Cię potem znajdę Kimiko, chyba że będziemy za sobą gonić jak w jakiejś opowieści, jak będziemy za sobą zostawiać znaki, nieustanny pościg, dwa rozłączone serca, które przez perturbacje losu nie mogą do siebie wrócić. Może najpierw się ubierzemy, zjemy. Przez jakiś czas mogę Ci potowarzyszyć, jak ruszasz dalej na poszukiwania - dopowiedział, chociaż w sumie zastanawiał się jak faktycznie miałby znaleźć Kimiko, gdy już zakończy wszystkie swoje sprawy. Umówić się w konkretnym miejscu? Jednego dnia w miesiącu sprawdzać, czy przypadkiem nie pojawił się ktoś z nich, zostawiając po sobie notkę. Gorzej jakby ktoś tą notkę zgubił.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Lubiła jego uśmiech, a myśl, że była powodem dla którego wstępuje na jego twarz lubiła jeszcze bardziej. Manipulowała nim mimowolnie, bo taka była, tak okazywała emocje i skrywała prawdziwe uczucia. Choć teraz, paradoksalnie nie skrywała nic. Po prostu wyszła z założenia, że cokolwiek jest dla Kuroiego ważne jest w tym momencie ważniejsze od niej. Jak widać, chyba się myliła, a przynajmniej mężczyzna sprawiał takie wrażenie.
Uśmiechnęła się do tej myśli, spojrzała znów na niego. Choć, jak wczoraj, mowa jego ciała, mimika jego twarzy nie mówiła praktycznie nic, wiele mówiły jego czułe gesty. Pozwoliła mu znów dotknąć swoich włosów, choć szczerze mówiąc nie za bardzo lubiła gdy ktoś inny się nimi bawi, dla niego robiła wyjątek. Spojrzała na jego lico oświetlone blaskiem słońca. Teraz wydawał jej się jeszcze bardziej przystojny niż wczoraj. Zdusiła w sobie chęć pocałunku, wyczekując odpowiedzi.
Udawał że był zły, to było dla niej jasne. Z tym zadziornym uśmiechem nie był w stanie, a być może nawet i nie chciał, jej oszukać. Zawstydziła się na dźwięk jego słów, jej policzki pokryły się szkarłatem. Zawsze chciała uciekać, teraz nawet jeszcze bardziej ale czuła, że nie może. Jej ciało było ciężkie i rozleniwione, a jego ciepłe i miękkie w dotyku. Kiedy w końcu skończy ten emocjonalny pościg?
To, jak cmoknął ją w czoło jeszcze bardziej ją rozczuliło. Po jego ruchach widać było jak nigdzie mu się nie spieszy. Jeszcze jeden dzień to bardzo... dobrze. Kimiko rozpromieniła się usłyszawszy te słowa a po złym nastroju tak jakby nie było śladu. Jeszcze jeden dzień w jego towarzystwie a potem... nie, na razie nie ma sensu myśleć o tym, co będzie dalej.
- Nic ani nikt na mnie w domu nie czeka. No, chyba że ogromna awantura związana z moim wyjazdem, jeśli o to ci chodzi - mruknęła, podkreślając słowo nikt. Czy ona wczoraj nie powiedziała za dużo, tuż przed pójściem spać? Jej twarz drgnęła, choć nadal się uśmiechała nagle poczuła się niepewnie, mogła tylko mieć nadzieję, że nie zwróci na to większej uwagi. Po chwili kontynuowała:
- To nie było moim zamiarem, absolutnie nie chcę cię wyganiać, wręcz przeciwnie - odparła z filuternym uśmieszkiem. Bardzo, bardzo cieszyła się z jego decyzji - Dwa rozłączone serca... nie spodziewałam się po tobie takiego romantyzmu, staruszku - zażartowała bezczelnie - Myślę, że jakoś damy radę. Zawsze możemy umówić się w danym miejscu o danej godzinie. Albo liczyć na gołębie pocztowe. Albo na ślepe zrządzanie losu, przeznaczenie lub przychylność bogów. - świergotała bezmyślnie, jak to miała w zwyczaju. Szczerze mówiąc bała się rozłąki również i z tego powodu. Świat shinobi był rozległy i niebezpieczny, a ona nie chciałaby go w nim zgubić.
Wcale nie chciała się jeszcze ubierać ale szczerze powiedziawszy była bardzo głodna. Pozwoliła sobie na jeszcze jeden długi i namiętny pocałunek, po czym wstała z posłania. Nie spiesząc się za bardzo, tak by mógł ją jeszcze popodziwiać wsunęła na siebie spodnie, koszulę, przewiązała pas w talii. Notabene zarówno jej, jak i jego ubrania leżały porozrzucane na ziemi, po czym widać było, jak wczoraj było im spieszno. Kimiko uśmiechnęła się na myśl o tych chwilach, zauważyła niedopitą butelkę sake, dopaloną świecę. Chciała dobrze zapamiętać ten dzień i tę noc jako coś wyjątkowego. Miała... nadzieję? że jako początek czegoś nowego. Ta decyzja była już dawno podjęta, nie miała na to wpływu, nie było drogi powrotu. Był Kuroi i to z jakiegoś powodu nagle stało się bardzo ważne.
- Dobrze, chodźmy więc na śniadanie. Potem możemy iść na miasto, chętnie się przejdę, poodycham świeżym powietrzem. Odnalezienie Tsutomu będzie równie proste co znalezienie igły w stogu siana... masz jakiś pomysł? - spytała narzucając na siebie zielonkawy płaszcz.
Uśmiechnęła się do tej myśli, spojrzała znów na niego. Choć, jak wczoraj, mowa jego ciała, mimika jego twarzy nie mówiła praktycznie nic, wiele mówiły jego czułe gesty. Pozwoliła mu znów dotknąć swoich włosów, choć szczerze mówiąc nie za bardzo lubiła gdy ktoś inny się nimi bawi, dla niego robiła wyjątek. Spojrzała na jego lico oświetlone blaskiem słońca. Teraz wydawał jej się jeszcze bardziej przystojny niż wczoraj. Zdusiła w sobie chęć pocałunku, wyczekując odpowiedzi.
Udawał że był zły, to było dla niej jasne. Z tym zadziornym uśmiechem nie był w stanie, a być może nawet i nie chciał, jej oszukać. Zawstydziła się na dźwięk jego słów, jej policzki pokryły się szkarłatem. Zawsze chciała uciekać, teraz nawet jeszcze bardziej ale czuła, że nie może. Jej ciało było ciężkie i rozleniwione, a jego ciepłe i miękkie w dotyku. Kiedy w końcu skończy ten emocjonalny pościg?
To, jak cmoknął ją w czoło jeszcze bardziej ją rozczuliło. Po jego ruchach widać było jak nigdzie mu się nie spieszy. Jeszcze jeden dzień to bardzo... dobrze. Kimiko rozpromieniła się usłyszawszy te słowa a po złym nastroju tak jakby nie było śladu. Jeszcze jeden dzień w jego towarzystwie a potem... nie, na razie nie ma sensu myśleć o tym, co będzie dalej.
- Nic ani nikt na mnie w domu nie czeka. No, chyba że ogromna awantura związana z moim wyjazdem, jeśli o to ci chodzi - mruknęła, podkreślając słowo nikt. Czy ona wczoraj nie powiedziała za dużo, tuż przed pójściem spać? Jej twarz drgnęła, choć nadal się uśmiechała nagle poczuła się niepewnie, mogła tylko mieć nadzieję, że nie zwróci na to większej uwagi. Po chwili kontynuowała:
- To nie było moim zamiarem, absolutnie nie chcę cię wyganiać, wręcz przeciwnie - odparła z filuternym uśmieszkiem. Bardzo, bardzo cieszyła się z jego decyzji - Dwa rozłączone serca... nie spodziewałam się po tobie takiego romantyzmu, staruszku - zażartowała bezczelnie - Myślę, że jakoś damy radę. Zawsze możemy umówić się w danym miejscu o danej godzinie. Albo liczyć na gołębie pocztowe. Albo na ślepe zrządzanie losu, przeznaczenie lub przychylność bogów. - świergotała bezmyślnie, jak to miała w zwyczaju. Szczerze mówiąc bała się rozłąki również i z tego powodu. Świat shinobi był rozległy i niebezpieczny, a ona nie chciałaby go w nim zgubić.
Wcale nie chciała się jeszcze ubierać ale szczerze powiedziawszy była bardzo głodna. Pozwoliła sobie na jeszcze jeden długi i namiętny pocałunek, po czym wstała z posłania. Nie spiesząc się za bardzo, tak by mógł ją jeszcze popodziwiać wsunęła na siebie spodnie, koszulę, przewiązała pas w talii. Notabene zarówno jej, jak i jego ubrania leżały porozrzucane na ziemi, po czym widać było, jak wczoraj było im spieszno. Kimiko uśmiechnęła się na myśl o tych chwilach, zauważyła niedopitą butelkę sake, dopaloną świecę. Chciała dobrze zapamiętać ten dzień i tę noc jako coś wyjątkowego. Miała... nadzieję? że jako początek czegoś nowego. Ta decyzja była już dawno podjęta, nie miała na to wpływu, nie było drogi powrotu. Był Kuroi i to z jakiegoś powodu nagle stało się bardzo ważne.
- Dobrze, chodźmy więc na śniadanie. Potem możemy iść na miasto, chętnie się przejdę, poodycham świeżym powietrzem. Odnalezienie Tsutomu będzie równie proste co znalezienie igły w stogu siana... masz jakiś pomysł? - spytała narzucając na siebie zielonkawy płaszcz.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
-Z awanturami akurat sobie poradzimy - powiedział pewnie, machnąwszy przy tym ręką. Utarczki słowne były dla niego codziennością, lubował się w nich, rozpływał gdy tylko nadarzyła się okazja. Niestety były to Yamanaki... szperający w głowach, wyciągający dłonie po informacje, które nie powinny być dla nich przeznaczone. Nie znosił tego, gdy ktoś dobierał mu się do głowy wbrew jego woli. Pewne rzeczy powinny tam zostać, pewne koszmarki, szczęścia, sekrety. Zadziwiające było to jak łatwo wkraść się do czyjegoś umysłu, jak bardzo był w tym wszystkim bezbronny.
-Sporo o mnie jeszcze nie wiesz - poruszył brwiami kilka razy porozumiewawczo -Na wszystko przyjdzie czas małolato - dodał po chwili w odpowiedzi na jej żarcik, po czym złapał ją za tyłek. Skoro był już staruchem i mógł sobie poużywać, to grzechem byłoby nie skorzystać. No i powiedzmy sobie szczerze... to było niezależne od wieku, to po prostu instynkt. Spotkania, gołębie pocztowe, a w końcu bogowie - cóż, niby był to jakiś sposób, ale niezbyt efektywny. Ciekaw był czy istnieje sposób na przekazywanie sobie wiadomości z dużych odległości. Pomogłoby to nie tylko w przypadku jego rozmów z Kimiko, ale i Klepsydry. Ah o tym też nie wiedziała, upsik. Pocałowała go, ich usta złączyły się na chwilę, by zaraz jasnowłosa go mogła opuścić. Wysunęła się z jego rąk, odprowadził ją rozmarzonym wzrokiem. Jak do tego doszło nie wiem. Jednakże też musiał wstać, westchnął głośno i podniósł się z łóżka przeciągając całe ciało. Rozprostowując te stare kości. Akurat on miał dużo więcej do zakładania na siebie, bo może i ubrania było mało, tak gurda na plecy, wyrzutnie na dłonie schowane pod ubraniem, gurda na plecy. Niezbyt to poręczne, ale shinobim się nie bywa, shinobim się jest. Im więcej osób cię rozpoznaje, tym bardziej musisz być gotów na konsekwencje. Wolałby, by przypadkiem mafia nie przypomniała sobie o nim teraz, gdy panował względny spokój. A nawet jeśli, to lepiej być gotowym na odpowiedź niż obudzić się z ręką w nocniku. Na pustyni czuł się dużo pewniej, tam swoją broń miał wszędzie, tutaj ciężko było jej szukać. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie pościelił łóżka, na którym spali. Nie było to potrzebne, bowiem karczmarz i tak zrobi swoje, ale tak według niego powinno się robić. Zostawić pomieszczenie tak, jak je zastali. Zabrał butelkę ze sobą i skierował do drzwi.
-Wiesz o którą rodzinę chodzi? To by wiele ułatwiło - powiedział przed wyjściem z pomieszczenia. Do karczmy wszedł z rękoma w kieszeniach, nieco zgarbiony jak zawsze, jego postura nie była w żaden sposób wyzywająca, nikt raczej nie zwróciłby na niego uwagi. Postawił niedopitą butelkę po sake.
-Pokój zwolniony, butelka albo do wyrzucenia, albo kogoś mało wymagającego, bo było pite prosto z niej. Dwa razy śniadanie bym prosił - rzucił do karczmarza starając się być uprzejmym. To jego przybytek, to on tutaj rządził, był w swojej pracy i nie powinno się mu jej utrudniać. Usiadł przy stoliku, uprzednio zrzucając z siebie gurdę, bo inaczej to byłoby potwornie niewygodne. Rozsiadł się wygodnie odrzucając głowę do tyłu. Kolejny dzień, czuł się dziwnie nie musząc nic zrobić. Nie być zmuszonym do działania, po prostu siedzieć, rozkoszować się chwilą. Wczoraj to było o wiele prostsze, teraz jednak był zwykły dzień, pierwszy od dawna, dziwne to uczucie. Nie szukać zlecenia, albo nie być wkręconym w jakieś dziwne wydarzenia.
-Co zrobisz, gdy już go odnajdziesz?
-Sporo o mnie jeszcze nie wiesz - poruszył brwiami kilka razy porozumiewawczo -Na wszystko przyjdzie czas małolato - dodał po chwili w odpowiedzi na jej żarcik, po czym złapał ją za tyłek. Skoro był już staruchem i mógł sobie poużywać, to grzechem byłoby nie skorzystać. No i powiedzmy sobie szczerze... to było niezależne od wieku, to po prostu instynkt. Spotkania, gołębie pocztowe, a w końcu bogowie - cóż, niby był to jakiś sposób, ale niezbyt efektywny. Ciekaw był czy istnieje sposób na przekazywanie sobie wiadomości z dużych odległości. Pomogłoby to nie tylko w przypadku jego rozmów z Kimiko, ale i Klepsydry. Ah o tym też nie wiedziała, upsik. Pocałowała go, ich usta złączyły się na chwilę, by zaraz jasnowłosa go mogła opuścić. Wysunęła się z jego rąk, odprowadził ją rozmarzonym wzrokiem. Jak do tego doszło nie wiem. Jednakże też musiał wstać, westchnął głośno i podniósł się z łóżka przeciągając całe ciało. Rozprostowując te stare kości. Akurat on miał dużo więcej do zakładania na siebie, bo może i ubrania było mało, tak gurda na plecy, wyrzutnie na dłonie schowane pod ubraniem, gurda na plecy. Niezbyt to poręczne, ale shinobim się nie bywa, shinobim się jest. Im więcej osób cię rozpoznaje, tym bardziej musisz być gotów na konsekwencje. Wolałby, by przypadkiem mafia nie przypomniała sobie o nim teraz, gdy panował względny spokój. A nawet jeśli, to lepiej być gotowym na odpowiedź niż obudzić się z ręką w nocniku. Na pustyni czuł się dużo pewniej, tam swoją broń miał wszędzie, tutaj ciężko było jej szukać. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie pościelił łóżka, na którym spali. Nie było to potrzebne, bowiem karczmarz i tak zrobi swoje, ale tak według niego powinno się robić. Zostawić pomieszczenie tak, jak je zastali. Zabrał butelkę ze sobą i skierował do drzwi.
-Wiesz o którą rodzinę chodzi? To by wiele ułatwiło - powiedział przed wyjściem z pomieszczenia. Do karczmy wszedł z rękoma w kieszeniach, nieco zgarbiony jak zawsze, jego postura nie była w żaden sposób wyzywająca, nikt raczej nie zwróciłby na niego uwagi. Postawił niedopitą butelkę po sake.
-Pokój zwolniony, butelka albo do wyrzucenia, albo kogoś mało wymagającego, bo było pite prosto z niej. Dwa razy śniadanie bym prosił - rzucił do karczmarza starając się być uprzejmym. To jego przybytek, to on tutaj rządził, był w swojej pracy i nie powinno się mu jej utrudniać. Usiadł przy stoliku, uprzednio zrzucając z siebie gurdę, bo inaczej to byłoby potwornie niewygodne. Rozsiadł się wygodnie odrzucając głowę do tyłu. Kolejny dzień, czuł się dziwnie nie musząc nic zrobić. Nie być zmuszonym do działania, po prostu siedzieć, rozkoszować się chwilą. Wczoraj to było o wiele prostsze, teraz jednak był zwykły dzień, pierwszy od dawna, dziwne to uczucie. Nie szukać zlecenia, albo nie być wkręconym w jakieś dziwne wydarzenia.
-Co zrobisz, gdy już go odnajdziesz?
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Poradzimy. Tak nagle zaistniało to my, a Kimiko wcale się tego nie bała. Przynajmniej nie teraz, dopóki Kuroi był przy niej. Być może strach oblewcze ją swoim woalem, gdy dopadnie ją w samotności ta przerażająca myśl czy wszystko z nim w porządku. Kolejna osoba w jej życiu o którą... warto się bać? Była ciekawa reakcji swojej rodziny, gdy w końcu przyjdzie taki dzień, gdy przyjdzie z Kuroiem pod rękę i powie... no właśnie, co. Dzień dobry, to mój chłopak?
Na tę myśl zachciało jej się śmiać i to histerycznie.
No właśnie - sporo o nim nie wiedziała a mężczyzna nijak nie był w stanie zaspokoić jej ciekawości. Mimika jego twarzy rozbawiła ją na tyle, by parsknęła śmiechem. Miała nadzieję, że ten czas przyjdzie jak najszybciej, czego nie mogła się już doczekać. Gdy złapał ją za tyłek, na jej twarzy wymalował się wyraz udawanego oburzenia, a policzki pokryły się rumieńcem. No ale nie takie rzeczy już robili...
Obserwowała w milczeniu jak ubiera na siebie swój rynsztunek, gryząc się w język z pytaniem co tak właściwie znajduje się w jego gurdzie. Szczególnie teraz zależało jej na tym, by nie zadawać głupich pytań. Domyśliła się, że skoro pochodzi z pustyni zapewne był to piasek. Zresztą, kto wie, w gurdach można było składować wiele rzeczy. To nie było teraz ważne, choć przez myśl przemknęło jej pytanie jakim ninja jest Kuroi. Oprócz tego, że zdolnym - skoro dożył swojego wieku - była ciekawa jak walczy, w czym się specjalizuje no i oczywiście czym się zajmuje. Nie chciała jednak, na razie, zasypywać go gromem pytań. Wzięła na wstrzymanie, ugryzła się w język, postanowiła cieszyć tą nieskomplikowaną chwilą zanim dosięgnie ich skomplikowana rzeczywistość.
Wszystko w swoim czasie, tak powiedział a ona... chciała mu uwierzyć. Naprawdę chciała.
Wyszła za nim z pomieszczenia, lecz zanim, po raz ostatni omiotła je spojrzeniem. Zawstydzona tym, czym świadkiem było zaścielone łóżko, zamknęła drzwi z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Niestety, nie wiem nic. Wiesz, Yamanakom nie było na rękę dowiadywać się takich rzeczy. Nie żeby to było dla nich trudne, po prostu nie chcieli. Mój ojciec... nigdy nie wybaczył Tsutomu tego, że zbiegł z wioski. Lubił chować urazę, był bardzo dumny. Nie on jeden - odpowiedziała Kimiko doganiając Kuroiego, zanim ten wyszedł na spotkanie z karczmarzem. Gospodarzowi posłała ciepły uśmiech, mając szczerą nadzieję, że nie był wczoraj świadkiem ich poczynań. Skierowała swe kroki do stolika, rozsiadła się wygodnie na krześle po czym kontynuowała przerwaną rozmowę:
- Co zrobię? Najpierw skopię to głupie dupsko a potem spróbuję przemówić do tej pustej łepetyny - odpowiedziała szczerze, z dziewczęcą gracją i niewinnym uśmiechem na twarzy - a tak na serio to nie wiem. Będę improwizować z nadzieją, że własnej siostry nie zabije. A jeśli trzeba będzie walczyć... no cóż, mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Mam nadzieję, że do tego czasu trochę lepiej opanuję rodowe jutsu i... jakoś je wykorzystam - no właśnie, co zrobisz Yamanaka. Zinfiltrujesz jego umysł? Obezwładnisz jego ciało i wrócisz do Saimin? Żadna z tych odpowiedzi nie miała sensu. Otrząsnęła się z nieprzyjemnych myśli, odbijając piłeczkę.
- A ty... gdzie skierujesz swoje kroki?
Na tę myśl zachciało jej się śmiać i to histerycznie.
No właśnie - sporo o nim nie wiedziała a mężczyzna nijak nie był w stanie zaspokoić jej ciekawości. Mimika jego twarzy rozbawiła ją na tyle, by parsknęła śmiechem. Miała nadzieję, że ten czas przyjdzie jak najszybciej, czego nie mogła się już doczekać. Gdy złapał ją za tyłek, na jej twarzy wymalował się wyraz udawanego oburzenia, a policzki pokryły się rumieńcem. No ale nie takie rzeczy już robili...
Obserwowała w milczeniu jak ubiera na siebie swój rynsztunek, gryząc się w język z pytaniem co tak właściwie znajduje się w jego gurdzie. Szczególnie teraz zależało jej na tym, by nie zadawać głupich pytań. Domyśliła się, że skoro pochodzi z pustyni zapewne był to piasek. Zresztą, kto wie, w gurdach można było składować wiele rzeczy. To nie było teraz ważne, choć przez myśl przemknęło jej pytanie jakim ninja jest Kuroi. Oprócz tego, że zdolnym - skoro dożył swojego wieku - była ciekawa jak walczy, w czym się specjalizuje no i oczywiście czym się zajmuje. Nie chciała jednak, na razie, zasypywać go gromem pytań. Wzięła na wstrzymanie, ugryzła się w język, postanowiła cieszyć tą nieskomplikowaną chwilą zanim dosięgnie ich skomplikowana rzeczywistość.
Wszystko w swoim czasie, tak powiedział a ona... chciała mu uwierzyć. Naprawdę chciała.
Wyszła za nim z pomieszczenia, lecz zanim, po raz ostatni omiotła je spojrzeniem. Zawstydzona tym, czym świadkiem było zaścielone łóżko, zamknęła drzwi z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Niestety, nie wiem nic. Wiesz, Yamanakom nie było na rękę dowiadywać się takich rzeczy. Nie żeby to było dla nich trudne, po prostu nie chcieli. Mój ojciec... nigdy nie wybaczył Tsutomu tego, że zbiegł z wioski. Lubił chować urazę, był bardzo dumny. Nie on jeden - odpowiedziała Kimiko doganiając Kuroiego, zanim ten wyszedł na spotkanie z karczmarzem. Gospodarzowi posłała ciepły uśmiech, mając szczerą nadzieję, że nie był wczoraj świadkiem ich poczynań. Skierowała swe kroki do stolika, rozsiadła się wygodnie na krześle po czym kontynuowała przerwaną rozmowę:
- Co zrobię? Najpierw skopię to głupie dupsko a potem spróbuję przemówić do tej pustej łepetyny - odpowiedziała szczerze, z dziewczęcą gracją i niewinnym uśmiechem na twarzy - a tak na serio to nie wiem. Będę improwizować z nadzieją, że własnej siostry nie zabije. A jeśli trzeba będzie walczyć... no cóż, mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Mam nadzieję, że do tego czasu trochę lepiej opanuję rodowe jutsu i... jakoś je wykorzystam - no właśnie, co zrobisz Yamanaka. Zinfiltrujesz jego umysł? Obezwładnisz jego ciało i wrócisz do Saimin? Żadna z tych odpowiedzi nie miała sensu. Otrząsnęła się z nieprzyjemnych myśli, odbijając piłeczkę.
- A ty... gdzie skierujesz swoje kroki?
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Zbieg - niezbyt to dobra wiadomość, bo prędzej czy później reszta rodu zacznie po prostu szukać jednego ze swoich. Im dłużej go nie ma, tym szybciej zostanie skazany na banicję. Oby tylko ten chłopak nie okazał się shinobim, bo wtedy miałby dostęp do bardziej wrażliwych informacji i był bardziej niebezpieczny. I nie chodziło tu o zdolności bojowe, bo te akurat były kwestią drugorzędną. Kuroi dopiero niedawno przestał być Doko, wcześniej po prostu nie miał żadnego powodu, by zmieniać ten stan rzeczy. Im jesteś wyżej, tym więcej wiesz, tym więcej sekretów i trudniejsze zadanie powierza Ci lider, tym większe budujecie zaufanie i tym boleśniejsza jest jego utrata. Zabawne było to, jak odmienne były ich sytuacje. On nie musiał nikomu jej przedstawiać, albo raczej nie miał komu. Było kilka ważnych osób w jego życiu, ale bardziej na stopie zawodowej czy przyjacielskiej, nigdy na rodzinnej. Nie musiała się przypodobać nikomu, on zaś... Yamanaka, Soso, ludzie dumni, dobrze wychowani, poważni. Gorzej było, gdyby ktoś dalszy - czy to wujostwo, czy to dziadkowie wybrali już jej jakiegoś kawalera i ogłosili po powrocie, że wszystko pięknie, ale ona to już ma zaplanowane życie.
Karczmarz zachowywał się profesjonalnie, robił swoje. Dla niego to nie pierwszy raz, gdy w jego przybytku ktoś zachowywał się głośniej, gdy chłonność ścian na dźwięki była wystawiana na próbę. Póki inni goście się nie skarżyli, to nie było problemu. Rozśmieszyły ją plany wobec brata. Troskliwa Kimiko, która szuka swojego zagubionego brata spierze go po tyłku.
-Nadzieją? A sądzisz, że mogłoby być inaczej? - uniósł brew,nie spodobała mu się ta myśl kompletnie. Skoro był w mafii, to musiał w jakiś sposób walczyć - albo już dawno nie żył. Ona mogła się czegoś nauczyć w wiosce, lecz czy przetestowała swoją siłę w nieco mniej korzystnych warunkach? Jej słowa raczej tego nie potwierdzały, wręcz przeciwnie. Przyniesiono im śniadanie - ciepły napar, kilka kromek chleba, świeżo zrobiona jajecznica, jeszcze parująca, do tego talerz z dodatkami, które można ułożyć sobie spokojnie na pieczywie. Podziękował skinieniem głowy.
-Nie wiem czy wejście w paszczę lwa, gdy nie do końca jest się pewnym jak Tsutomu zareaguje jest dobrym pomysłem moja droga. Mogę się mylić, ale na Twoim miejscu bym o tym pomyślał. Tam może wydarzyć się wszystko. Wierz mi, poznałem nieco tych ludzi i... oni nie mają skrupułów. Nie chcę cię wystraszyć, ani nic takiego. Po prostu lepiej wiedzieć jeżeli na coś się piszesz - w jego głosie wybrzmiewało zmartwienie, lecz był pewny swoich słów. To organizacja, to masa ludzi, którzy działali we wspólnym celu i to dawało im przewagę. Mieli kontakty w mieście, wiedzieli dużo więcej, niż inni. Chętnie by ją w tym wyręczył, ale nie mógł też nakładać na nią kokonu, schować przed światem, który dopiero co zaczęła oglądać. Ciężko będzie mu znaleźć złoty środek - zwłaszcza jeżeli nie wiedział jak mocno rozwinęła swoje umiejętności klanowe. Zaczął jeść, nałożył sobie po trochu ze wszystkiego, jego ruchy były staranne, dosłownie jakby znalazł się w świątyni. Jedzenie było dla niego jak bóstwo, starał się je celebrować, gdy tylko mógł. Nigdy żaden z bogów nie uratował go przed głodówką, za to posiłek już jak najbardziej tak. No i posiłek mógł być sztuką. Przygotował wszystko, zaczął jeść, przerwał z kawałkiem jajecznicy na sztućcu.
-Do Daishi. Kawałek drogi stąd, ale do przeżycia. Będę miał przy sobie silnych ludzi. Nie sądzę, by ktoś z nich przepuścił taką okazję. - i miał tu na myśli Klepsydrę, kilku szajbusów, którzy połączyli się razem, którzy stwierdzili sobie, że razem mogą więcej. I stanowili iście wybuchową mieszankę, przekrój osobowości był niesamowity -Załóżmy że znalazłaś swojego brata, zaprowadziłaś go do domu. Po co jeszcze chciałabyś sięgnąć? - wypytywał, był ciekawy co siedzi w głowie jasnowłosej. Była młoda, wiele jeszcze przed nią, mogła mieć inne priorytety niż Kuroi i nawet się tego spodziewał. Czy zechce wrócić do domu, czy tez stwierdzi że wystarczająco czasu już tam spędziła i jej wzrok skieruje się gdzieś indziej?
Karczmarz zachowywał się profesjonalnie, robił swoje. Dla niego to nie pierwszy raz, gdy w jego przybytku ktoś zachowywał się głośniej, gdy chłonność ścian na dźwięki była wystawiana na próbę. Póki inni goście się nie skarżyli, to nie było problemu. Rozśmieszyły ją plany wobec brata. Troskliwa Kimiko, która szuka swojego zagubionego brata spierze go po tyłku.
-Nadzieją? A sądzisz, że mogłoby być inaczej? - uniósł brew,nie spodobała mu się ta myśl kompletnie. Skoro był w mafii, to musiał w jakiś sposób walczyć - albo już dawno nie żył. Ona mogła się czegoś nauczyć w wiosce, lecz czy przetestowała swoją siłę w nieco mniej korzystnych warunkach? Jej słowa raczej tego nie potwierdzały, wręcz przeciwnie. Przyniesiono im śniadanie - ciepły napar, kilka kromek chleba, świeżo zrobiona jajecznica, jeszcze parująca, do tego talerz z dodatkami, które można ułożyć sobie spokojnie na pieczywie. Podziękował skinieniem głowy.
-Nie wiem czy wejście w paszczę lwa, gdy nie do końca jest się pewnym jak Tsutomu zareaguje jest dobrym pomysłem moja droga. Mogę się mylić, ale na Twoim miejscu bym o tym pomyślał. Tam może wydarzyć się wszystko. Wierz mi, poznałem nieco tych ludzi i... oni nie mają skrupułów. Nie chcę cię wystraszyć, ani nic takiego. Po prostu lepiej wiedzieć jeżeli na coś się piszesz - w jego głosie wybrzmiewało zmartwienie, lecz był pewny swoich słów. To organizacja, to masa ludzi, którzy działali we wspólnym celu i to dawało im przewagę. Mieli kontakty w mieście, wiedzieli dużo więcej, niż inni. Chętnie by ją w tym wyręczył, ale nie mógł też nakładać na nią kokonu, schować przed światem, który dopiero co zaczęła oglądać. Ciężko będzie mu znaleźć złoty środek - zwłaszcza jeżeli nie wiedział jak mocno rozwinęła swoje umiejętności klanowe. Zaczął jeść, nałożył sobie po trochu ze wszystkiego, jego ruchy były staranne, dosłownie jakby znalazł się w świątyni. Jedzenie było dla niego jak bóstwo, starał się je celebrować, gdy tylko mógł. Nigdy żaden z bogów nie uratował go przed głodówką, za to posiłek już jak najbardziej tak. No i posiłek mógł być sztuką. Przygotował wszystko, zaczął jeść, przerwał z kawałkiem jajecznicy na sztućcu.
-Do Daishi. Kawałek drogi stąd, ale do przeżycia. Będę miał przy sobie silnych ludzi. Nie sądzę, by ktoś z nich przepuścił taką okazję. - i miał tu na myśli Klepsydrę, kilku szajbusów, którzy połączyli się razem, którzy stwierdzili sobie, że razem mogą więcej. I stanowili iście wybuchową mieszankę, przekrój osobowości był niesamowity -Załóżmy że znalazłaś swojego brata, zaprowadziłaś go do domu. Po co jeszcze chciałabyś sięgnąć? - wypytywał, był ciekawy co siedzi w głowie jasnowłosej. Była młoda, wiele jeszcze przed nią, mogła mieć inne priorytety niż Kuroi i nawet się tego spodziewał. Czy zechce wrócić do domu, czy tez stwierdzi że wystarczająco czasu już tam spędziła i jej wzrok skieruje się gdzieś indziej?
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Nadzieja. Co za piękne słowo, matka głupich i kochanka naiwnych. Ile to już lat minęło od kiedy Tsutomu opuścił wioskę? Nie była w stanie tego zliczyć, ale jak dla niej całe wieki. Mógł się zmienić nie do poznania, ba!, mógł jej nawet nie poznać przy pierwszy spotkaniu po latach. Gdy opuścił wioskę miała tylko dziesięć lat, była dzieckiem, niewiele pamiętała z tego kim był i jak się zachowywał. W sumie nie była pewna czemu tak bardzo jej na nim zależy. Po prostu... był jej najbliższym żyjącym członkiem rodziny, nie potrafiła go tak po prostu zostawić.
- Od kiedy opuścił Soso minęło bardzo dużo czasu. Może mnie nawet nie poznać, w końcu jestem już dorosłą kobietą a nie dzieckiem. Nie wiem jak zareaguje na mój widok, muszę być przygotowana na wszystko - odpowiedziała, zdając sobie sprawę z tego, że wygląda jak głupiec mówiąc te słowa. Być może cała ta wyprawa od początku była skazana na porażkę? Ale teraz nie mogła się poddać, chciała iść naprzód, w nieznane, ku przygodom. Nie wyobrażała sobie, by szybko wracać do Saimin, szczególnie biorąc pod uwagę to, że nie wiadomo co zastanie po powrocie. Wściekła na nią rodzina, ich bura, ich oczekiwania, wymagania... to mogło poczekać. Przecież zostawiła im wiadomość, to nie tak, że zbiegła z wioski po kryjomu. Na razie chciała poużywać póki może, póki nikt nie wpakuje jej w sidła małżeństwa. No właśnie, jeszcze to. Aranżowane śluby. Jak zachowała by się w takiej sytuacji, odrzuciła rękę wybranka i uciekła z Kuroi?
Czy coś takiego w ogóle było możliwe?
- Poznałeś? Tych ludzi? - przyczepiła się do jego słów, jak to miała w zwyczaju, wiele zaciekawiona jaki to był poziom znajomości na jakiej stopie. Jak widać, skrywał wiele tajemnic pod tą cichą, spokojną powłoką. Kimiko z wdzięcznością przyjęła posiłek od karczmarza i poczęła pałaszowanie. Oczywiście, z należytą kulturą. Była głodna ale nie zachowywała się przy tym jak jakiś troglodyta.
- Wiem, że nie mają skrupułów nie wychowałam się aż w takiej bańce. Nawet do Soso dochodzą historie o poczynaniach mafii. Nie są przyjemni, to fakt ale ja też nie jestem taka bezbronna jak ci się chyba wydaje. Poza tym, nie zamierzam się z nikim bić, przynajmniej na razie. Na razie chcę zebrać jakiekolwiek informacje - odparła, raz jeszcze w myślach wykliniając lenistwo, które przeszkadzało jej w należytej nauce jutsu Yamanakich. Jeśli chciała być dobrym szpiegiem, jeszcze długa droga przed nią. Na razie musiała zdać się na łut szczęścia, spryt, no i charyzmę.
Czy jej się wydawało, czy ciągle odwracał od siebie uwagę w tej rozmowie? Podróżował do Daishi, rzeczywiście niedaleko, do tego prowincja ta graniczyła z Soso. Nigdy tam nie była i jedyne co o niej wiedziała to to, że zamieszkuje ją klan Jūgo. No cóż, Kimiko mogła mieć tylko nadzieję, że Kuroi nie będzie walczył z użytkownikami przeklętych pieczęci, bo z tego co wiedziała... byli niebezpieczni. Ale przecież sobie poradzi, obiecał, że wróci to wróci. Poza tym, nie będzie podróżował sam.
- Jakiej okazji? - jej oczy zabłyszczały, a widelec zatrzymał się wpół drogi. Przy Kimiko naprawdę trzeba było uważać na słowa. Była bardzo ciekawa tego, co dalej zamierza ale jak to on, zapewne nie zamierzał się jej zwierzać. Wszystko w swoim czasie, tak?
- Po co jeszcze...? Po wszystko. Chcę zobaczyć świat. Zawsze chciałam zobaczyć Lazurowe Wybrzeża, ale nie tylko je. Ogólnie, na razie... nie chcę wracać do domu. Nic tam na mnie nie czeka, z tego co wiem - odpowiedziała patrząc prosto w oczy Kuroiego. Zastanawiała się jakie on miał priorytety.
- Od kiedy opuścił Soso minęło bardzo dużo czasu. Może mnie nawet nie poznać, w końcu jestem już dorosłą kobietą a nie dzieckiem. Nie wiem jak zareaguje na mój widok, muszę być przygotowana na wszystko - odpowiedziała, zdając sobie sprawę z tego, że wygląda jak głupiec mówiąc te słowa. Być może cała ta wyprawa od początku była skazana na porażkę? Ale teraz nie mogła się poddać, chciała iść naprzód, w nieznane, ku przygodom. Nie wyobrażała sobie, by szybko wracać do Saimin, szczególnie biorąc pod uwagę to, że nie wiadomo co zastanie po powrocie. Wściekła na nią rodzina, ich bura, ich oczekiwania, wymagania... to mogło poczekać. Przecież zostawiła im wiadomość, to nie tak, że zbiegła z wioski po kryjomu. Na razie chciała poużywać póki może, póki nikt nie wpakuje jej w sidła małżeństwa. No właśnie, jeszcze to. Aranżowane śluby. Jak zachowała by się w takiej sytuacji, odrzuciła rękę wybranka i uciekła z Kuroi?
Czy coś takiego w ogóle było możliwe?
- Poznałeś? Tych ludzi? - przyczepiła się do jego słów, jak to miała w zwyczaju, wiele zaciekawiona jaki to był poziom znajomości na jakiej stopie. Jak widać, skrywał wiele tajemnic pod tą cichą, spokojną powłoką. Kimiko z wdzięcznością przyjęła posiłek od karczmarza i poczęła pałaszowanie. Oczywiście, z należytą kulturą. Była głodna ale nie zachowywała się przy tym jak jakiś troglodyta.
- Wiem, że nie mają skrupułów nie wychowałam się aż w takiej bańce. Nawet do Soso dochodzą historie o poczynaniach mafii. Nie są przyjemni, to fakt ale ja też nie jestem taka bezbronna jak ci się chyba wydaje. Poza tym, nie zamierzam się z nikim bić, przynajmniej na razie. Na razie chcę zebrać jakiekolwiek informacje - odparła, raz jeszcze w myślach wykliniając lenistwo, które przeszkadzało jej w należytej nauce jutsu Yamanakich. Jeśli chciała być dobrym szpiegiem, jeszcze długa droga przed nią. Na razie musiała zdać się na łut szczęścia, spryt, no i charyzmę.
Czy jej się wydawało, czy ciągle odwracał od siebie uwagę w tej rozmowie? Podróżował do Daishi, rzeczywiście niedaleko, do tego prowincja ta graniczyła z Soso. Nigdy tam nie była i jedyne co o niej wiedziała to to, że zamieszkuje ją klan Jūgo. No cóż, Kimiko mogła mieć tylko nadzieję, że Kuroi nie będzie walczył z użytkownikami przeklętych pieczęci, bo z tego co wiedziała... byli niebezpieczni. Ale przecież sobie poradzi, obiecał, że wróci to wróci. Poza tym, nie będzie podróżował sam.
- Jakiej okazji? - jej oczy zabłyszczały, a widelec zatrzymał się wpół drogi. Przy Kimiko naprawdę trzeba było uważać na słowa. Była bardzo ciekawa tego, co dalej zamierza ale jak to on, zapewne nie zamierzał się jej zwierzać. Wszystko w swoim czasie, tak?
- Po co jeszcze...? Po wszystko. Chcę zobaczyć świat. Zawsze chciałam zobaczyć Lazurowe Wybrzeża, ale nie tylko je. Ogólnie, na razie... nie chcę wracać do domu. Nic tam na mnie nie czeka, z tego co wiem - odpowiedziała patrząc prosto w oczy Kuroiego. Zastanawiała się jakie on miał priorytety.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości