Karczma "Irajgo"
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
-Dobrego towarzystwa nigdy dość - rzucił krótkim, acz szczerym uśmiechem. W sumie właśnie dlatego podróżował sobie z Momo, niżeli samemu. Nie była to dodatkowa para oczu, nie mógł stać na straży, bo pewnie prędzej by zasnął niżeli wytrzymał tyle godzin w nocy. Jego funkcje "bojowe" ograniczały się chyba tylko do poddawania się i uciekaniu przed wszystkim, co było nieznane, niepewne. Mała panda była stworzona do bycia po prostu towarzyszem drogi, który czerpał całymi garściami ze świata, z widoków, zapachów mu towarzyszących. Był niczym dziecko - w sumie to był jeszcze dzieciakiem, więc czemu się tutaj dziwić? Ten zainteresował się zapachem dłoni jasnowłosej, zastrugał nosem kilka razy, zbliżył pyszczek, po czym odwrócił go zgorszony. Cokolwiek było użyte do mycia, nie pachniało jak coś, co można było zjeść. Liczył na coś przyjemnego, co ludzie mieli w zwyczaju - pachnieć ładnie, przyjemnie, rozkoszować się czymś tak prozaicznym jak zapach. Miał jednak jedzenie, więc obecnie to na nim mógł się jednak skupić zostawiając wszystko za sobą.
-Kuroi, a to Momo - odpowiedział słysząc jej imię, zastanawiała go Yamanaka w tych okolicach, lecz w sumie po pierwsze to miasto kupieckie, po drugie to karczma, więc zbieranina ludzi wszelakich. Z drugiej strony co tutaj robił Sabaku z gurdą postawioną niedaleko swojego siedziska, po brzegi wypchaną piaskiem? Wziął jeden z szaszłyków do ręki, spodziewał się że nieznajoma poprosi go o kolejkę lub skosztowanie przysmaku, jednak nie. Wyczekiwał na część dalszą, nie dopytywał w jaki sposób mógłby jej pomóc. Nie popędzał, nie poganiał, bo jaki w tym cel? Prędzej czy później wysłowi się, a tak jeszcze się speszy... Przetrawił tą myśl w głowie - ta która podeszła pierwsza, z czarką sake, teraz miała się speszyć, co Ty chłopie wygadujesz?. Wspomniała o bracie, Tsutomu. Przez chwilę próbował sobie przypomnieć to imię, lecz nic mu nie świtało w głowie.
-Niestety. Nie spotkałem nikogo tym imieniem. Zagubił się, czy może po prostu zapił? - uniósł lekko brew ku górze, patrząc jak Kimiko spogląda na jego bandaże. Szukał powodu dla którego mogłaby się patrzeć akurat w te okolice, zwykle każdy patrzył mu na ręce lub przynajmniej w okolice twarzy, a nie niżej. Halo oczy są wyżej!
-Dla pani i dla mnie to samo co miała. I wody proszę - poprosił stojącego za ladą o coś do picia. Zreflektował się, że może to znaczyło dla niej coś więcej i powinien być trochę bardziej... ludzki? Ostatnimi czasy nie miał do tego okazji, musiał się na nowo przyzwyczaić do pewnych rzeczy.
-Kuroi, a to Momo - odpowiedział słysząc jej imię, zastanawiała go Yamanaka w tych okolicach, lecz w sumie po pierwsze to miasto kupieckie, po drugie to karczma, więc zbieranina ludzi wszelakich. Z drugiej strony co tutaj robił Sabaku z gurdą postawioną niedaleko swojego siedziska, po brzegi wypchaną piaskiem? Wziął jeden z szaszłyków do ręki, spodziewał się że nieznajoma poprosi go o kolejkę lub skosztowanie przysmaku, jednak nie. Wyczekiwał na część dalszą, nie dopytywał w jaki sposób mógłby jej pomóc. Nie popędzał, nie poganiał, bo jaki w tym cel? Prędzej czy później wysłowi się, a tak jeszcze się speszy... Przetrawił tą myśl w głowie - ta która podeszła pierwsza, z czarką sake, teraz miała się speszyć, co Ty chłopie wygadujesz?. Wspomniała o bracie, Tsutomu. Przez chwilę próbował sobie przypomnieć to imię, lecz nic mu nie świtało w głowie.
-Niestety. Nie spotkałem nikogo tym imieniem. Zagubił się, czy może po prostu zapił? - uniósł lekko brew ku górze, patrząc jak Kimiko spogląda na jego bandaże. Szukał powodu dla którego mogłaby się patrzeć akurat w te okolice, zwykle każdy patrzył mu na ręce lub przynajmniej w okolice twarzy, a nie niżej. Halo oczy są wyżej!
-Dla pani i dla mnie to samo co miała. I wody proszę - poprosił stojącego za ladą o coś do picia. Zreflektował się, że może to znaczyło dla niej coś więcej i powinien być trochę bardziej... ludzki? Ostatnimi czasy nie miał do tego okazji, musiał się na nowo przyzwyczaić do pewnych rzeczy.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Kunoichi zauważyła, jak młoda panda uważnie ja obwąchuje. Jej uwadze nie umknęła także jej reakcja, jak widać nie tylko Kimiko nie pasował zapach środków użytych do sprzątania świątyni. Mimo to, czuła się dobrze sama ze sobą - była zadowolona, że podjęła się tego wysiłku. Gdyby nie to, nie byłoby jej tutaj.
Kobieta obserwowała ze spokojem reakcję Kuroiego, chyba był zdziwiony widząc Yamanakę tak daleko od domu. No tak, zawszeni tradycjonaliści i patrioci, hej to my. Blondwłosa zastanowiła się pokrótce co powie jej rodzina, gdy w końcu odnajdzie pozostawiony przez nią list. Nie chciała by pomyśleli, że zbiegła z wioski w jakichś niecnych celach ale w sumie... odnalezienie Tsutomu takim właśnie było, przynajmniej z punktu widzenia jej pobratymców. Przeklną ją? Przebaczą? Zignorują? Amaterasu jedna wie, co ją czeka po powrocie do Soso.
W odpowiedzi na żart Kuroiego, jej wargi lekko uniosły się do góry. W bardzo, ale to bardzo smutnym uśmiechu. Postanowiła być szczera, bo na wpół wypite sake już zrobiło swoje.
- Tak jakby. Zagubił się, życiowo. Wstąpił do mafii, myślałam, że coś o tym wiesz bo... - tu wskazała ręką na mężczyznę, a gdy prawdopodobnie nie zrozumiał dodała - Bandaże. Tatuaże. Rozumiesz? - wykonując iście komiczny gest wokół własnej szyi.
Tak, na wpół wypite sake zrobiło już co miało. Rozluźniło kobietę, która od czasów śmierci ojca do czarki zaglądała coraz częściej.
Westchnęła smutno, gdy zrozumiała że jej trud był po czym spojrzała z beznadzieją na mężczyznę. Musiała się już nieźle zbłaźnić a najgorsze było to, że niczego się nie dowiedziała. Jak zacząć szukać igły w stogu siana?
Kobieta obserwowała ze spokojem reakcję Kuroiego, chyba był zdziwiony widząc Yamanakę tak daleko od domu. No tak, zawszeni tradycjonaliści i patrioci, hej to my. Blondwłosa zastanowiła się pokrótce co powie jej rodzina, gdy w końcu odnajdzie pozostawiony przez nią list. Nie chciała by pomyśleli, że zbiegła z wioski w jakichś niecnych celach ale w sumie... odnalezienie Tsutomu takim właśnie było, przynajmniej z punktu widzenia jej pobratymców. Przeklną ją? Przebaczą? Zignorują? Amaterasu jedna wie, co ją czeka po powrocie do Soso.
W odpowiedzi na żart Kuroiego, jej wargi lekko uniosły się do góry. W bardzo, ale to bardzo smutnym uśmiechu. Postanowiła być szczera, bo na wpół wypite sake już zrobiło swoje.
- Tak jakby. Zagubił się, życiowo. Wstąpił do mafii, myślałam, że coś o tym wiesz bo... - tu wskazała ręką na mężczyznę, a gdy prawdopodobnie nie zrozumiał dodała - Bandaże. Tatuaże. Rozumiesz? - wykonując iście komiczny gest wokół własnej szyi.
Tak, na wpół wypite sake zrobiło już co miało. Rozluźniło kobietę, która od czasów śmierci ojca do czarki zaglądała coraz częściej.
Westchnęła smutno, gdy zrozumiała że jej trud był po czym spojrzała z beznadzieją na mężczyznę. Musiała się już nieźle zbłaźnić a najgorsze było to, że niczego się nie dowiedziała. Jak zacząć szukać igły w stogu siana?
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Jego kącik ust uniósł się mimowolnie do góry. Popatrzył na nią z rozbawieniem, na to jak wskazuje ręką na bandaże. Czyli to o to chodziło - pomyślał i parsknął odruchowo śmiechem, wystawiając przed siebie dłoń w przepraszającym geście. Nie zamierzał jej wyśmiać, po prostu rozbawiło go to, że akurat uznała go za jednego z członków mafii. Czy miał z nią jakieś konotacje cóż... tego odmówić nie mógł, jednak prędzej był przez nią nielubiany, niżeli w drugą stronę. Rodziny rządziły się swoimi prawami, były ponad prawem, ponad zwykłymi ludźmi, z którymi Kuroi zwykł się utożsamiać. Był shinobim, lecz przede wszystkim był też i człowiekiem. Tak samo jadł, tak samo pił, jednak nie mógł tak samo żyć. W pewnym momencie po prostu musisz wybrać.
-Cóż, pozory jednak mylą - uspokoił karczmarza gestem ręki, by nie pomyślał sobie nic dziwnego i zdjął bandaż oplatający jego szyję pokazując dosłownie nic, prócz skóry. Czystej, nieskalanej żadnymi znakami. W sumie nawet gdyby miał jakieś powiązania z mafią, to nie pozwoliłby sobie na oznaczenie siebie w ten sposób. To było bardziej niż wyraźne, że byłby w mafii, a przecież jeśli chciałby się ukrywać, to po co to wszystko?
-Uwierz mi, ludzi z mafii poznasz już na wejściu. Mało kto się z tym kryje, a czasem wręcz chce coś w ten sposób wymusić, pokazać reszcie że celuje wyżej i... najczęściej wyrżnąć głową w mur - uśmiechnął się tym razem szerzej na myśl, jak to w pewnej karczmie coś takiego miało miejsce i nasz staruszek był z tym nieco przypadkiem, nieco mniej, ale nadal powiązany -Chodź - powiedział do niej, po czym wstał i zaczął kierować się w stronę stolika, z którego dziewczyna przyszła. Zabrał przekąski, na co Momo nie był zbyt zadowolony, lecz chyba nigdy tak szybko się nie podniósł i nie zaczął dreptać za nim -O pewnych rzeczach lepiej mówić, gdy mniej uszu słucha i mniej się irytuje - dodał odwracając się w trakcie, poniekąd tłumacząc swoje zachowanie. Wolał nie narażać się karczmarzowi, ale też nie wystawiać go na dziwną sytuację, w której to faktycznie pojawi się ktoś z mafii. Ktoś kto mógłby źle odebrać ich rozmowę, na to że karczmarz na nią przyzwolił. Położył jedzenie i sake na stoliku, uzupełnił czarki, sam pociągnął nieco z jednej. Momo usadowił się na jednym z siedzisk i kontynuował posiłek.
-Nie poruszaj takich tematów zbyt otwarcie, to niezbyt rozsądne, hm? - jakby upewniał się, że jasnowłosa nie popełni jeszcze raz tej samej "zbrodni", a przynajmniej nie rozdrażni nie tego, kogo trzeba -Ty też się zgubiłaś życiowo i dotarłaś aż tutaj? - zapytał rozsiadając się wygodnie na krzesełku, biorąc czarkę do rąk, które trzymał tuż przed sobą. Obserwował ją, przyglądał się jej teraz nieco bardziej hmm... szczegółowo? Poprzednio brał ją tylko za osobę, która go zaczepiła, ot kolejna którą mijasz na ulicy, na którą nie zwracasz uwagi. Teraz jednak spoglądał na detale, na to jak się porusza, jak mówi, na oczy które ponoć były zwierciadłem duszy.
-Cóż, pozory jednak mylą - uspokoił karczmarza gestem ręki, by nie pomyślał sobie nic dziwnego i zdjął bandaż oplatający jego szyję pokazując dosłownie nic, prócz skóry. Czystej, nieskalanej żadnymi znakami. W sumie nawet gdyby miał jakieś powiązania z mafią, to nie pozwoliłby sobie na oznaczenie siebie w ten sposób. To było bardziej niż wyraźne, że byłby w mafii, a przecież jeśli chciałby się ukrywać, to po co to wszystko?
-Uwierz mi, ludzi z mafii poznasz już na wejściu. Mało kto się z tym kryje, a czasem wręcz chce coś w ten sposób wymusić, pokazać reszcie że celuje wyżej i... najczęściej wyrżnąć głową w mur - uśmiechnął się tym razem szerzej na myśl, jak to w pewnej karczmie coś takiego miało miejsce i nasz staruszek był z tym nieco przypadkiem, nieco mniej, ale nadal powiązany -Chodź - powiedział do niej, po czym wstał i zaczął kierować się w stronę stolika, z którego dziewczyna przyszła. Zabrał przekąski, na co Momo nie był zbyt zadowolony, lecz chyba nigdy tak szybko się nie podniósł i nie zaczął dreptać za nim -O pewnych rzeczach lepiej mówić, gdy mniej uszu słucha i mniej się irytuje - dodał odwracając się w trakcie, poniekąd tłumacząc swoje zachowanie. Wolał nie narażać się karczmarzowi, ale też nie wystawiać go na dziwną sytuację, w której to faktycznie pojawi się ktoś z mafii. Ktoś kto mógłby źle odebrać ich rozmowę, na to że karczmarz na nią przyzwolił. Położył jedzenie i sake na stoliku, uzupełnił czarki, sam pociągnął nieco z jednej. Momo usadowił się na jednym z siedzisk i kontynuował posiłek.
-Nie poruszaj takich tematów zbyt otwarcie, to niezbyt rozsądne, hm? - jakby upewniał się, że jasnowłosa nie popełni jeszcze raz tej samej "zbrodni", a przynajmniej nie rozdrażni nie tego, kogo trzeba -Ty też się zgubiłaś życiowo i dotarłaś aż tutaj? - zapytał rozsiadając się wygodnie na krzesełku, biorąc czarkę do rąk, które trzymał tuż przed sobą. Obserwował ją, przyglądał się jej teraz nieco bardziej hmm... szczegółowo? Poprzednio brał ją tylko za osobę, która go zaczepiła, ot kolejna którą mijasz na ulicy, na którą nie zwracasz uwagi. Teraz jednak spoglądał na detale, na to jak się porusza, jak mówi, na oczy które ponoć były zwierciadłem duszy.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Gdy zobaczyła, jak patrzy na nią z rozbawieniem, mimowolnie poczuła jak krew napływa do jej policzków. Gdy parsknął śmiechem, skryła na chwilę twarz w dłoni. No tak, świetnie idzie ci twoja super tajna misja wywiadowcza. Nie była dobra w te klocki, nie zwracała nawet zbytniej uwagi na karczmarza, którego Kuroi uspokoił pojednawczym gestem ręki.
Mężczyzna począł zdejmować z siebie zawinięte wokół szyi bandaże, a Kimiko poczuła się co najmniej głupio. Dopiero teraz pomyślała, że podeszła do obcej osoby i w sumie oskarżyła ją o bycie członkiem zorganizowanej grupy przestępczej. Przy świadku. Głośno. Miała ochotę uderzyć otwartą dłonią w czoło, ale się powstrzymała. Zamiast tego uśmiechnęła się niemrawo, sygnalizując rękoma, że wystarczy i że nie trzeba. Poczuła się jak głupiec, którym była. Powinna była się lepiej przygotować do podobnych rozmów.
Usłyszawszy słowa mężczyzny, zmarkotniała. Zaczęła się zastanawiać jak często jej brat celował głową w mur i czy miał jeszcze głowę na karku. Jak go znaleźć i czy powinna go szukać? W głowie miała tyle pytań, a wokół siebie zero odpowiedzi. Z zamyślenia wyrwał ją jednak głos Kuroiego, który pomimo ogromnego faux pas, które zdążyła już zaliczyć zaprosił ją do stolika. To dziwne, bo na tym etapie ludzie już czuli awersję do Kimiko.
- Rozumiem - bąknęła, zaskoczona zaistniałą sytuacją. Czyżby mężczyzna mimo wszystko chciał jej pomóc? Czy po prostu szukał towarzystwa? W każdym razie dziewczyna poczuła się miło, bo była sama w obcym mieście i szczerze powiedziawszy czuła się zagubiona.
- Już rozumiem, niezbyt rozsądne, bardzo dziękuję tak się składa, że ostatnio słyszę to non stop - dodała, gdy już usiadła naprzeciwko Kuroi. Z wdzięcznością przyjęła napełnienie ostygłej już czarki ciepłą cieczą - Ale ja muszę go znaleźć i nie wiem jak zacząć. Niewielu z mojej rodziny wspiera mnie w tym pomyśle, wiesz. Jego istnienie to hańba dla naszego dumnego, nieskazitelnie czystego rodu - ironiczny ton jakim go uraczyła, a także sugestywne wywrócenie oczyma powiedziało nazbyt wiele o stosunku Kimiko do własnej rodziny. Nie żeby jej nie kochała, nie żeby jej nie szanowała. Po prostu... ostatnimi czasy jej pobratymcy doprowadzali ją do niezwykłej wręcz irytacji.
Ze spokojem przyjęła spojrzenie, jakim ją obdarował - a miał wzrok przenikliwy na wskroś. Zdawała sobie sprawę, że ocenia każdy jej gest i każde spojrzenie a mimo to, nie powstrzymywała swojej naturalnej, nad wyraz rozwiniętej gestykulacji. Kimiko była wylewna, nigdy nie cechowała się powściągliwością, dlatego wprawny obserwator był w stanie wyczytać każdą jej emocję z mowy ciała. Kobieta poprawiła w zakłopotaniu włosy, zanim zabrała głos po raz kolejny.
- Sama nie wiem, czy nazwałabym to zatraceniem się. Na pewno wszystkich straciłam, więc szukam brata. Wiem, że nie powinnam ale nikogo nie mam. Jestem sama i zbrzydło mi już ciągłe siedzenie w Soso, mam tam tyle wspomnień ale one teraz są smutne. Nie wiem co robić dalej - przyznała nad wyraz szczerze, uśmiechając się smutno do swojej czarki. Z niej przeniosła spojrzenie swoich orzechowych oczu na Kuroi, któremu zadała pytanie: - A ciebie co oprócz jedzenia, tu przygnało?
Mężczyzna począł zdejmować z siebie zawinięte wokół szyi bandaże, a Kimiko poczuła się co najmniej głupio. Dopiero teraz pomyślała, że podeszła do obcej osoby i w sumie oskarżyła ją o bycie członkiem zorganizowanej grupy przestępczej. Przy świadku. Głośno. Miała ochotę uderzyć otwartą dłonią w czoło, ale się powstrzymała. Zamiast tego uśmiechnęła się niemrawo, sygnalizując rękoma, że wystarczy i że nie trzeba. Poczuła się jak głupiec, którym była. Powinna była się lepiej przygotować do podobnych rozmów.
Usłyszawszy słowa mężczyzny, zmarkotniała. Zaczęła się zastanawiać jak często jej brat celował głową w mur i czy miał jeszcze głowę na karku. Jak go znaleźć i czy powinna go szukać? W głowie miała tyle pytań, a wokół siebie zero odpowiedzi. Z zamyślenia wyrwał ją jednak głos Kuroiego, który pomimo ogromnego faux pas, które zdążyła już zaliczyć zaprosił ją do stolika. To dziwne, bo na tym etapie ludzie już czuli awersję do Kimiko.
- Rozumiem - bąknęła, zaskoczona zaistniałą sytuacją. Czyżby mężczyzna mimo wszystko chciał jej pomóc? Czy po prostu szukał towarzystwa? W każdym razie dziewczyna poczuła się miło, bo była sama w obcym mieście i szczerze powiedziawszy czuła się zagubiona.
- Już rozumiem, niezbyt rozsądne, bardzo dziękuję tak się składa, że ostatnio słyszę to non stop - dodała, gdy już usiadła naprzeciwko Kuroi. Z wdzięcznością przyjęła napełnienie ostygłej już czarki ciepłą cieczą - Ale ja muszę go znaleźć i nie wiem jak zacząć. Niewielu z mojej rodziny wspiera mnie w tym pomyśle, wiesz. Jego istnienie to hańba dla naszego dumnego, nieskazitelnie czystego rodu - ironiczny ton jakim go uraczyła, a także sugestywne wywrócenie oczyma powiedziało nazbyt wiele o stosunku Kimiko do własnej rodziny. Nie żeby jej nie kochała, nie żeby jej nie szanowała. Po prostu... ostatnimi czasy jej pobratymcy doprowadzali ją do niezwykłej wręcz irytacji.
Ze spokojem przyjęła spojrzenie, jakim ją obdarował - a miał wzrok przenikliwy na wskroś. Zdawała sobie sprawę, że ocenia każdy jej gest i każde spojrzenie a mimo to, nie powstrzymywała swojej naturalnej, nad wyraz rozwiniętej gestykulacji. Kimiko była wylewna, nigdy nie cechowała się powściągliwością, dlatego wprawny obserwator był w stanie wyczytać każdą jej emocję z mowy ciała. Kobieta poprawiła w zakłopotaniu włosy, zanim zabrała głos po raz kolejny.
- Sama nie wiem, czy nazwałabym to zatraceniem się. Na pewno wszystkich straciłam, więc szukam brata. Wiem, że nie powinnam ale nikogo nie mam. Jestem sama i zbrzydło mi już ciągłe siedzenie w Soso, mam tam tyle wspomnień ale one teraz są smutne. Nie wiem co robić dalej - przyznała nad wyraz szczerze, uśmiechając się smutno do swojej czarki. Z niej przeniosła spojrzenie swoich orzechowych oczu na Kuroi, któremu zadała pytanie: - A ciebie co oprócz jedzenia, tu przygnało?
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Może i dla niej nie było to potrzebne - zdjęcie bandaża, ukazanie iż w rzeczywistości próżno tam było szukać jakiegoś tatuażu, znaku przynależności, dla niego to było jednak bardziej niż wymagane. Tym samym mówił, że nie ma nic do ukrycia, że jest "czysty" przynajmniej jeżeli chodzi o tą kwestię. Widział jej uśmiech, jej rumieniec, dobra reakcja. Bandaż jednak powróci tam, gdzie jego miejsce, bowiem tam po prostu najczęściej się Kumie przydawał. Czy to do osłonięcia twarzy przed słońcem, czy to przed mrozem, czy to przed parą buchającą spod ziemi, czy do tak prostych spraw, jak zabandażowanie rany - kto by się spodziewał, hm? Dziwiło go jednak zakłopotanie na jej twarzy, bowiem nie traktował jej pytania jako niestosowne. Niestosowny za to był po prostu kontekst, o którym mogła nie mieć pojęcia - sam by pewnie nie zdawał sobie sprawy z delikatności sytuacji, gdyby nie pewne wydarzenia z przeszłości.
-Wiem co masz na myśli ale... jeśli ktoś nie chce, by go odnaleziono, to najprawdopodobniej odnaleziony nie zostanie. Nie miej mi tego za złe, ale tam nie ma chętnych ludzi do pomocy. Tam szukasz mocy, sławy i pieniędzy. Lub wszystkich trzech na raz - zakołysał czarką i popatrzył się na nią. Ile razy sam znikał, ile razy nie chciał być odnaleziony nawet przez władze osady. Ludzie pojawiali się i znikali - czasem na krócej, czasem na dłużej. Jeżeli brat Kimiko chciał zniknąć, to ciężko będzie go odnaleźć. Rozbawiła go za to ironia, z jaką wyrażała się o swoim rodzie. Mało kto sobie na to pozwalał, mało kto zwłaszcza z okolic, które zamieszkiwali Yamanaka. Ród i rodzina - dwie najważniejsze wartości. Cenione podobnie tak, jak Kuroi cenił sobie wolność i niezależność. Co jego tutaj przygnało? Dobre pytanie, jednak czy chciał, czy powinien na nie odpowiadać? Przez chwilę się wahał, jednak koniec końców uniósł palec ku górze, by ta chwilkę poczekała i zaczął czegoś szukać po kieszeniach wyrzucając co chwile jakieś zwitki papieru poukrywane to tu to tam. W końcu jednak zdał sobie sprawę, że to nie jest najlepszy moment? To nie jest to, czego potrzebowała w tej chwili. Wzruszył niestety ramionami, nie udało się, próbował, takie życie kochana.
-No cóż, nie znajdę tego chyba. W każdym razie podróżuje, ten tutaj dotrzymuje mi chwilowo towarzystwa. Jedzenie mają tu dobre, ale są miejsca, gdzie serwują o NIEBO lepsze. - zaakcentował ostatnie zdanie nieco rozbawiony, bo bywałjuż w wielu miejscach, zawsze starał się wziąć coś, czego nigdy wcześniej nie próbował. Nowe smaki, nowe zapachy, nowe doświadczenia. Dopił płyn znajdujący się w czarce do końca, po czym chwycił jeden z szaszłyków i wręczył go dziewczynie -Masz i rozchmurz się, bo jeszcze Momo to podłapie i cały dzień będzie chodzić smętny. Opowiedz coś o sobie, skoro już tutaj jesteśmy. Kimiko, jeśli dobrze pamiętam? - oczywiście zapamiętał jej imię, lecz nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. Dużo bardziej wolał, gdy to ktoś opowiadał, a widząc ekspresję w jej ruchach, to jak się zachowuje - to wszystko mówiło mu, że może być całkiem dobrą towarzyszką rozmowy.
-Wiem co masz na myśli ale... jeśli ktoś nie chce, by go odnaleziono, to najprawdopodobniej odnaleziony nie zostanie. Nie miej mi tego za złe, ale tam nie ma chętnych ludzi do pomocy. Tam szukasz mocy, sławy i pieniędzy. Lub wszystkich trzech na raz - zakołysał czarką i popatrzył się na nią. Ile razy sam znikał, ile razy nie chciał być odnaleziony nawet przez władze osady. Ludzie pojawiali się i znikali - czasem na krócej, czasem na dłużej. Jeżeli brat Kimiko chciał zniknąć, to ciężko będzie go odnaleźć. Rozbawiła go za to ironia, z jaką wyrażała się o swoim rodzie. Mało kto sobie na to pozwalał, mało kto zwłaszcza z okolic, które zamieszkiwali Yamanaka. Ród i rodzina - dwie najważniejsze wartości. Cenione podobnie tak, jak Kuroi cenił sobie wolność i niezależność. Co jego tutaj przygnało? Dobre pytanie, jednak czy chciał, czy powinien na nie odpowiadać? Przez chwilę się wahał, jednak koniec końców uniósł palec ku górze, by ta chwilkę poczekała i zaczął czegoś szukać po kieszeniach wyrzucając co chwile jakieś zwitki papieru poukrywane to tu to tam. W końcu jednak zdał sobie sprawę, że to nie jest najlepszy moment? To nie jest to, czego potrzebowała w tej chwili. Wzruszył niestety ramionami, nie udało się, próbował, takie życie kochana.
-No cóż, nie znajdę tego chyba. W każdym razie podróżuje, ten tutaj dotrzymuje mi chwilowo towarzystwa. Jedzenie mają tu dobre, ale są miejsca, gdzie serwują o NIEBO lepsze. - zaakcentował ostatnie zdanie nieco rozbawiony, bo bywałjuż w wielu miejscach, zawsze starał się wziąć coś, czego nigdy wcześniej nie próbował. Nowe smaki, nowe zapachy, nowe doświadczenia. Dopił płyn znajdujący się w czarce do końca, po czym chwycił jeden z szaszłyków i wręczył go dziewczynie -Masz i rozchmurz się, bo jeszcze Momo to podłapie i cały dzień będzie chodzić smętny. Opowiedz coś o sobie, skoro już tutaj jesteśmy. Kimiko, jeśli dobrze pamiętam? - oczywiście zapamiętał jej imię, lecz nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. Dużo bardziej wolał, gdy to ktoś opowiadał, a widząc ekspresję w jej ruchach, to jak się zachowuje - to wszystko mówiło mu, że może być całkiem dobrą towarzyszką rozmowy.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Sława, moc i pieniądze. To dlatego Tsutomu porzucił rodzinny dom? Kimiko oparła głowę o dłoń i pozwoliła sobie na chwilę dygresji zastanawiając się, czego mu tak właściwie brakowało w Soso. Nie był rozpoznawalnym shinobi, często dostawał najprostsze misje, jego ambicja i pycha kroczyła tuż przed upadkiem. Opuścił dom w dniu swoich osiemnastych urodzin i zbiegł do Ryuzaki no Taki. Czy to była jej wina, to że się pojawiła, odbierając mu zarówno matkę, jak i uwagę ojca?
Sęk w tym, że choć być może nie powinna, blondwłosa czuła się winna obecnego stanu rzeczy. Chyba dlatego tak bardzo zależało jej na sprowadzeniu go do domu, choć nie miała zielonego pojęcia jak miałaby to zrobić.
- Może i masz rację. Wiesz, z jednej strony chciałabym żeby trafił do książeczki Bingo, z drugiej to moja największa obawa - spróbowała niemrawo zażartować.
Jedyną opcją jaką widziała było wstąpienie w szeregi mafii, co w jej przypadku było niemożliwe. Zależało jej na bracie ale jeszcze bardziej zależało jej na fachu kunoichi i szacunku swojej rodziny. Inną możliwością było znalezienie cyngla, jednak jak przekupić kogoś z takiego towarzystwa? I czy w ogóle było to możliwe i sensowne, zważywszy na to, że nie warto takim ufać. Była w kropce, a do tego znalazła się już w punkcie, w którym nie ma odwrotu. Na razie nie miała po co wracać do Saimin.
Z zamyślenia wyrwał ją gest mężczyzny - palec uniesiony w górze. Szczerze powiedziawszy dziewczyna nie umierała z ciekawości co do powodu jego przybycia. Po prostu chciała zagaić rozmowę, przez chwilę nie być sama. Poznać kogoś nowego.
Z ciekawością obserwowała zwitki papieru, które lądowały na stole. Nie śmiała ich dotknąć, choć oczy zapewne chciwe spijały ich zawartość, jeśli tylko miały jak. Zobaczywszy jednak, że poszukiwania zdały się bezowocne, Kimiko w odpowiedzi również wzruszyła ramionami. No cóż, jej ciekawość musiała zostać niezaspokojona. A miejże tam swoje tajemnice, przystojny wędrowcze.
Jedzenie. Dopiero teraz poczuła jaka jest głodna, a jakby na potwierdzenie ów faktu donośnie zaburczało jej w brzuchu. Z wdzięcznością i rumieńcem na twarzy przyjęła szaszłyk, a na jej twarz wstąpił nieśmiały uśmiech.
- Arigatō gozaimasu - podziękowała uprzejmie, po czym przystąpiła do pałaszowania. Yakitori jadła powoli i z gracją, delektując się każdym kęsem podarowanej potrawy.
- No cóż... tak, dobrze zapamiętałeś nazywam się Kimiko. Pochodzę ze specyficznej rodziny, ale to już wiesz. Mój tata był lokalnym politykiem ale niestety już nie żyje... - zaczęła niepewnie, w trakcie uświadamiając sobie jak całe życie definiuje się przez innych ludzi. O czym opowie dalej, o stracie matki czy śmierci Shinjiego? Kim naprawdę była Kimiko, pozostawiona sama sobie? - Jestem kunoichi ale w sumie do teraz nigdy nie opuszczałam osady. Rzadko kiedy bywałam na misjach, bardziej dbałam o mój ród, moje dziedzictwo wiesz, bla bla... Zgaduję, że poza odnalezieniem brata wyruszyłam w świat bo potrzebowałam jakiejś zmiany. Wiesz, oderwać się, zmienić punkt widzenia. Poza tym lubię ramen. I koty, choć sama żadnego nie mam. Wystarczy? - odpowiedziała zaczepnie, uśmiechając się od ucha do ucha. Pochyliła się do przodu by nalać kolejną kolejkę sake, najpierw jemu a potem sobie. Starannie odłożyła imbryk, po czym oparła się na swoim siedzeniu spoglądając to na Momo, to na Kuroiego.
- Twoja kolej - powiedziała kierując spojrzenie orzechowych oczu wprost w jego tęczówki. Wciąż się uśmiechała, chyba jedzonko zrobiło swoje.
Sęk w tym, że choć być może nie powinna, blondwłosa czuła się winna obecnego stanu rzeczy. Chyba dlatego tak bardzo zależało jej na sprowadzeniu go do domu, choć nie miała zielonego pojęcia jak miałaby to zrobić.
- Może i masz rację. Wiesz, z jednej strony chciałabym żeby trafił do książeczki Bingo, z drugiej to moja największa obawa - spróbowała niemrawo zażartować.
Jedyną opcją jaką widziała było wstąpienie w szeregi mafii, co w jej przypadku było niemożliwe. Zależało jej na bracie ale jeszcze bardziej zależało jej na fachu kunoichi i szacunku swojej rodziny. Inną możliwością było znalezienie cyngla, jednak jak przekupić kogoś z takiego towarzystwa? I czy w ogóle było to możliwe i sensowne, zważywszy na to, że nie warto takim ufać. Była w kropce, a do tego znalazła się już w punkcie, w którym nie ma odwrotu. Na razie nie miała po co wracać do Saimin.
Z zamyślenia wyrwał ją gest mężczyzny - palec uniesiony w górze. Szczerze powiedziawszy dziewczyna nie umierała z ciekawości co do powodu jego przybycia. Po prostu chciała zagaić rozmowę, przez chwilę nie być sama. Poznać kogoś nowego.
Z ciekawością obserwowała zwitki papieru, które lądowały na stole. Nie śmiała ich dotknąć, choć oczy zapewne chciwe spijały ich zawartość, jeśli tylko miały jak. Zobaczywszy jednak, że poszukiwania zdały się bezowocne, Kimiko w odpowiedzi również wzruszyła ramionami. No cóż, jej ciekawość musiała zostać niezaspokojona. A miejże tam swoje tajemnice, przystojny wędrowcze.
Jedzenie. Dopiero teraz poczuła jaka jest głodna, a jakby na potwierdzenie ów faktu donośnie zaburczało jej w brzuchu. Z wdzięcznością i rumieńcem na twarzy przyjęła szaszłyk, a na jej twarz wstąpił nieśmiały uśmiech.
- Arigatō gozaimasu - podziękowała uprzejmie, po czym przystąpiła do pałaszowania. Yakitori jadła powoli i z gracją, delektując się każdym kęsem podarowanej potrawy.
- No cóż... tak, dobrze zapamiętałeś nazywam się Kimiko. Pochodzę ze specyficznej rodziny, ale to już wiesz. Mój tata był lokalnym politykiem ale niestety już nie żyje... - zaczęła niepewnie, w trakcie uświadamiając sobie jak całe życie definiuje się przez innych ludzi. O czym opowie dalej, o stracie matki czy śmierci Shinjiego? Kim naprawdę była Kimiko, pozostawiona sama sobie? - Jestem kunoichi ale w sumie do teraz nigdy nie opuszczałam osady. Rzadko kiedy bywałam na misjach, bardziej dbałam o mój ród, moje dziedzictwo wiesz, bla bla... Zgaduję, że poza odnalezieniem brata wyruszyłam w świat bo potrzebowałam jakiejś zmiany. Wiesz, oderwać się, zmienić punkt widzenia. Poza tym lubię ramen. I koty, choć sama żadnego nie mam. Wystarczy? - odpowiedziała zaczepnie, uśmiechając się od ucha do ucha. Pochyliła się do przodu by nalać kolejną kolejkę sake, najpierw jemu a potem sobie. Starannie odłożyła imbryk, po czym oparła się na swoim siedzeniu spoglądając to na Momo, to na Kuroiego.
- Twoja kolej - powiedziała kierując spojrzenie orzechowych oczu wprost w jego tęczówki. Wciąż się uśmiechała, chyba jedzonko zrobiło swoje.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Każdy miał swoje powody, wobec których działał. Te trzy jednak można było najszybciej i najłatwiej znaleźć właśnie w mafii. Potężni ludzie, którzy nie bali się wykorzystywać nieco mniej moralnych sposobów, by dojść do upragnionego celu. Ile jednak jesteś w stanie poświęcić, by zdobyć coś z tego? Nie każdy był do tego zdolny, nie każdy potrafił też tak żyć. Wszyscy mieli swoją ustaloną granicę, której nie powinni przekraczać. Granica rozsądku i moralności, która po złamaniu nigdy nie jesteś taki sam. Zmieniasz się nie do poznania, wszystko staje się inne, zniekształcone bardziej... płaskie. Wspomnienie o Bingo go zainteresowało. Chciałabym - powtórzył w myślach to co powiedziała. Dziwne to życzenie, by ktoś z rodziny trafił do sławetnej już książki, w której spisywali ludzi najbardziej ściganych.
-Co ja powiem... może lepiej by tam nie trafił, ale jego imię było zapamiętane? - nieco przekierował myśli dziewczyny na nieco "lepsze" tory. Być w bingo oznaczało, że jesteś ciągle na celowniku, że ludzie na ciebie polują. A głowy rodzin mafii? Wielu zdawało sobie z ich występków, jednak mało kto stwierdzał, że trzeba coś z tym zrobić. Obecnie cała troka trzymała Shigashi w ryzach, to oni przecież poniekąd zapewniali chwiejną, lecz nadal równowagę.
Co do zwitków papieru, to były na nich głównie zapiski - niektóre bardziej staranne, inne chaotyczne, nieskładne, przy których widać było zdenerwowanie, może nawet złość. Zebrał papierki do jednej kieszeni, to co na nich było głównie notatkami, przemyśleniami, a inne po prostu bzdury przelane na papier, by nie trzymać ich w sobie.
-Specyficznej... nie przesadzałbym aż tak, każda ma swoje problemy. No i cóż, szkoda Twojego ojca - nigdy nie wiedział jak się zachować w takich sytuacjach. Gratulować, składać kondolencje? Nigdy nie wiesz jaki stosunek miała dana osoba do swojego rodziciela. Bardziej jednak wolał pociągnąć inny wątek, o którym wspomniała!
-Jak to nigdy? Tak... naprawdę nigdy nigdy? - rozdziawił paszczę nie mogąc uwierzyć, że ktoś był zdolny przez tyle lat pozostać w wiosce. Brzmiało to trochę tak, jakby Kimiko po prostu została sprowadzona do roli kury domowej. Kunoichi zamknięta w domu, w żelaznej klatce, której nie jest w stanie rozbić. Czy to zniknięcie brata, czy może jednak śmierć ojca sprawiła, że w końcu mogła opuścić rodzinne strony.
-A co jeśli powiem, że nie wystarczy? - wyszczerzył się w złośliwym uśmieszku, jednocześnie będąc zadowolonym, że poczuła się nieco swobodniej nalewając kolejkę sake. W trakcie gdy ona mówiła, on zdążył już zjeść swojego szaszłyka, odłożyć patyczek na bok talerza. Zostało ich jeszcze kilka na talerzu, lecz widząc łapkę Momo sięgającą po kolejną porcję, Kuroi skarcił go po łapkach i wymierzył mu palec przed oczka.
-Wolniej. Nie spiesz się, nikt Ci nie zabierze, a nasz gość może będzie miał jeszcze ochotę, hm? - powiedział patrząc mu w oczy, przez chwilę był poważny, lecz było to jak mignięcie, jak błysk flesza. Odwrócił się znowu w kierunku dziewczyny, popatrzył w jej tęczówki - w orzechowe obwódki, w głębię wzroku. Przypomniało mu się coś przyjemnego.
-Kuroi, towarzysz miśków, zwany także Staruchem. Jak mogłaś zauważyć jestem starszy, jak na shinobiego. Nie wiem czy to dobrze czy to źle, czy to kwestia tego, że niektórzy zaczynają później, niż inni. Nie mam niestety tak pięknej historii jak Twoja, rodzinę opuściłem dawno temu, nie mam z nimi kontaktu. Jeżeli miałbym znaleźć coś, co cenię ponad wszystko... to właśnie bycie w drodze i jedzenie - stąd też moje zdziwienie... jak to jest, być tyle czasu w jednym miejscu?
-Co ja powiem... może lepiej by tam nie trafił, ale jego imię było zapamiętane? - nieco przekierował myśli dziewczyny na nieco "lepsze" tory. Być w bingo oznaczało, że jesteś ciągle na celowniku, że ludzie na ciebie polują. A głowy rodzin mafii? Wielu zdawało sobie z ich występków, jednak mało kto stwierdzał, że trzeba coś z tym zrobić. Obecnie cała troka trzymała Shigashi w ryzach, to oni przecież poniekąd zapewniali chwiejną, lecz nadal równowagę.
Co do zwitków papieru, to były na nich głównie zapiski - niektóre bardziej staranne, inne chaotyczne, nieskładne, przy których widać było zdenerwowanie, może nawet złość. Zebrał papierki do jednej kieszeni, to co na nich było głównie notatkami, przemyśleniami, a inne po prostu bzdury przelane na papier, by nie trzymać ich w sobie.
-Specyficznej... nie przesadzałbym aż tak, każda ma swoje problemy. No i cóż, szkoda Twojego ojca - nigdy nie wiedział jak się zachować w takich sytuacjach. Gratulować, składać kondolencje? Nigdy nie wiesz jaki stosunek miała dana osoba do swojego rodziciela. Bardziej jednak wolał pociągnąć inny wątek, o którym wspomniała!
-Jak to nigdy? Tak... naprawdę nigdy nigdy? - rozdziawił paszczę nie mogąc uwierzyć, że ktoś był zdolny przez tyle lat pozostać w wiosce. Brzmiało to trochę tak, jakby Kimiko po prostu została sprowadzona do roli kury domowej. Kunoichi zamknięta w domu, w żelaznej klatce, której nie jest w stanie rozbić. Czy to zniknięcie brata, czy może jednak śmierć ojca sprawiła, że w końcu mogła opuścić rodzinne strony.
-A co jeśli powiem, że nie wystarczy? - wyszczerzył się w złośliwym uśmieszku, jednocześnie będąc zadowolonym, że poczuła się nieco swobodniej nalewając kolejkę sake. W trakcie gdy ona mówiła, on zdążył już zjeść swojego szaszłyka, odłożyć patyczek na bok talerza. Zostało ich jeszcze kilka na talerzu, lecz widząc łapkę Momo sięgającą po kolejną porcję, Kuroi skarcił go po łapkach i wymierzył mu palec przed oczka.
-Wolniej. Nie spiesz się, nikt Ci nie zabierze, a nasz gość może będzie miał jeszcze ochotę, hm? - powiedział patrząc mu w oczy, przez chwilę był poważny, lecz było to jak mignięcie, jak błysk flesza. Odwrócił się znowu w kierunku dziewczyny, popatrzył w jej tęczówki - w orzechowe obwódki, w głębię wzroku. Przypomniało mu się coś przyjemnego.
-Kuroi, towarzysz miśków, zwany także Staruchem. Jak mogłaś zauważyć jestem starszy, jak na shinobiego. Nie wiem czy to dobrze czy to źle, czy to kwestia tego, że niektórzy zaczynają później, niż inni. Nie mam niestety tak pięknej historii jak Twoja, rodzinę opuściłem dawno temu, nie mam z nimi kontaktu. Jeżeli miałbym znaleźć coś, co cenię ponad wszystko... to właśnie bycie w drodze i jedzenie - stąd też moje zdziwienie... jak to jest, być tyle czasu w jednym miejscu?
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Kimiko uśmiechnęła się brzydko, a jej oczach pojawił się smutek. To prawda, to było dziwne pragnienie ale szczere. W ten sposób byłaby pewna, że przynajmniej żyje... do czasu. W odpowiedzi na wypowiedź Kuroi głęboko westchnęła, po czym odparła z żałością.
- Naprawdę myślisz, że na tym etapie jego imię będzie zapamiętane w inny sposób? - po czym wykonała ruch dłonią wskazujący na to, że dość już na ten temat. Mężczyzna miał rację, nie ma co się zadręczać i psuć tak mile rozpoczętego wieczoru. Tsutomu będzie martwić się jeszcze jutro i pojutrze, a na razie... nie jest sama, a to już naprawdę coś, czego nie warto psuć złym nastrojem przywoływanym na siłę.
- Zgaduję że masz rację. Ja nie mam dystansu. Jestem z nimi zbyt blisko, by na ten moment dostrzegać pozytywy - grymas niezadowolenia przemknął przez jej twarz, lecz momentalnie znikł na wspomnienie o jej ojcu. - Dziękuję. Przepraszam, jeśli poczułeś się skrępowany po prostu ta sprawa wydarzyła się niedawno a sprawcy wciąż nie złapało - i bum, Kimiko znowu powiedziała więcej niż chciała. Uświadomiwszy sobie ów fakt, podjęła rozpaczliwą próbę zmiany tematu.
- Naprawdę, nigdy nigdy. Zawsze było coś do zrobienia w wiosce. A to przyniesienie paczki z punktu A do punktu B, a to sparing z młodszym kuzynostwem, a to pomoc w złapaniu lokalnych rzezimieszków. - odparła blondwłosa, nieco zawstydzona. Choć miała zaledwie dwadzieścia trzy lata nie spodziewała się, że ktoś w jej wieku mógł już podróżować swobodnie. W jej wieku, w jej domu, w jej sytuacji było to nie do pomyślenia - Albo ktoś do zaopiekowania się. - dodała tajemniczo, po czym upiła łyk z czarki. Odsunęła swoje myśli od Shinjego, patrząc na mężczyznę znajdującego się przed nią. Mirai, Kimiko, mirai.
- Jeśli powiesz, że nie wystarczy to zrobię to, o - odparła, po czym pokazała mu język. Widząc jego minę, roześmiała się wdzięcznym, melodyjnym śmiechem. Jak zwykle to z nią bywało, przeżywała huśtawkę nastrojów. Popadała to w euforię, to w smutek nie potrafiąc być spokojna i wyważona.
Jak na złość było to akurat wtedy, gdy Kurai spoważniał.
Niemniej wciąż uśmiechnięta Kimiko grzecznie podziękowała za poczęstunek. Nie zamierzała objadać nowopoznanego przybysza, a jej skurczony ze stresu żołądek i tak nie był w stanie przyjąć nowej porcji. Niemniej, życzyła mu i Momo smacznego, po czym wsłuchała się w słowa jego historii.
- Jak to jest? Potwornie nudno. Duszno. Monotonnie. Zupełnie jakbyś był w mydlanej bańce, której nie możesz przełamać - odpowiedziała dziewczyna sentencjonalnie, na chwilę poważniejąc. Trwało to jednak niedługo ze względu na zbawienne działanie sake. Nie miała ochoty się już dzisiaj smucić, dlatego zmieniła temat puszczając wodze swojej ciekawości.
- Towarzysz miśków? To znaczy, że ty tak zawsze? I wiesz, długo żyjący shinobi to chyba pochwała. Niezależnie od tego, kiedy zacząłeś wciąż żyjesz, a to już coś. I nie nazwałabym mojej historii piękną, jest całkiem zwyczajna.
To jej największa wada...
Dodała Kimiko, po czym czując jak znowu zmierza na mierzeję smutki pociągnęła temat w dogodną dla siebie stronę.
- Opowiedz mi o najciekawszym miejscu, gdzie byłeś - jej orzechowe oczy były szeroko otwarte, nie skrywając chciwej ciekawości.
- Naprawdę myślisz, że na tym etapie jego imię będzie zapamiętane w inny sposób? - po czym wykonała ruch dłonią wskazujący na to, że dość już na ten temat. Mężczyzna miał rację, nie ma co się zadręczać i psuć tak mile rozpoczętego wieczoru. Tsutomu będzie martwić się jeszcze jutro i pojutrze, a na razie... nie jest sama, a to już naprawdę coś, czego nie warto psuć złym nastrojem przywoływanym na siłę.
- Zgaduję że masz rację. Ja nie mam dystansu. Jestem z nimi zbyt blisko, by na ten moment dostrzegać pozytywy - grymas niezadowolenia przemknął przez jej twarz, lecz momentalnie znikł na wspomnienie o jej ojcu. - Dziękuję. Przepraszam, jeśli poczułeś się skrępowany po prostu ta sprawa wydarzyła się niedawno a sprawcy wciąż nie złapało - i bum, Kimiko znowu powiedziała więcej niż chciała. Uświadomiwszy sobie ów fakt, podjęła rozpaczliwą próbę zmiany tematu.
- Naprawdę, nigdy nigdy. Zawsze było coś do zrobienia w wiosce. A to przyniesienie paczki z punktu A do punktu B, a to sparing z młodszym kuzynostwem, a to pomoc w złapaniu lokalnych rzezimieszków. - odparła blondwłosa, nieco zawstydzona. Choć miała zaledwie dwadzieścia trzy lata nie spodziewała się, że ktoś w jej wieku mógł już podróżować swobodnie. W jej wieku, w jej domu, w jej sytuacji było to nie do pomyślenia - Albo ktoś do zaopiekowania się. - dodała tajemniczo, po czym upiła łyk z czarki. Odsunęła swoje myśli od Shinjego, patrząc na mężczyznę znajdującego się przed nią. Mirai, Kimiko, mirai.
- Jeśli powiesz, że nie wystarczy to zrobię to, o - odparła, po czym pokazała mu język. Widząc jego minę, roześmiała się wdzięcznym, melodyjnym śmiechem. Jak zwykle to z nią bywało, przeżywała huśtawkę nastrojów. Popadała to w euforię, to w smutek nie potrafiąc być spokojna i wyważona.
Jak na złość było to akurat wtedy, gdy Kurai spoważniał.
Niemniej wciąż uśmiechnięta Kimiko grzecznie podziękowała za poczęstunek. Nie zamierzała objadać nowopoznanego przybysza, a jej skurczony ze stresu żołądek i tak nie był w stanie przyjąć nowej porcji. Niemniej, życzyła mu i Momo smacznego, po czym wsłuchała się w słowa jego historii.
- Jak to jest? Potwornie nudno. Duszno. Monotonnie. Zupełnie jakbyś był w mydlanej bańce, której nie możesz przełamać - odpowiedziała dziewczyna sentencjonalnie, na chwilę poważniejąc. Trwało to jednak niedługo ze względu na zbawienne działanie sake. Nie miała ochoty się już dzisiaj smucić, dlatego zmieniła temat puszczając wodze swojej ciekawości.
- Towarzysz miśków? To znaczy, że ty tak zawsze? I wiesz, długo żyjący shinobi to chyba pochwała. Niezależnie od tego, kiedy zacząłeś wciąż żyjesz, a to już coś. I nie nazwałabym mojej historii piękną, jest całkiem zwyczajna.
To jej największa wada...
Dodała Kimiko, po czym czując jak znowu zmierza na mierzeję smutki pociągnęła temat w dogodną dla siebie stronę.
- Opowiedz mi o najciekawszym miejscu, gdzie byłeś - jej orzechowe oczy były szeroko otwarte, nie skrywając chciwej ciekawości.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
-A czemu nie? Ja nie słyszałem jeszcze o nim, co znaczy, że raczej nie jest jeszcze aż tak źle - puścił jej oko, jednocześnie kończąc wątek. Gdyby jej brat został wpisany do Bingo, byłby skazany, na celowniku shinobich pragnących zarobku, a tych nigdy nie brakowało. Koniec końców każdy z nich był tylko najemnikiem pracującym głównie dla jednego klienta. Zależni od klanu, od lidera, od społeczności. Możesz z tym się pogodzić i żyć dalej, albo buntować się i żyć w kłamstwie lub stanie ciągłej ucieczki. Które było najlepsze? Sam musisz dokonać wyboru.
-Skrępowany, ja? - pokręcił głową, kącik jego ust drgnął ku górze, lekko powstrzymywany -Uwierz mi Kimiko, nie ma wielu rzeczy, które potrafiłyby mnie skrępować. Nie to żebym był niegrzeczny, stwierdzam po prostu fakt - upił nieco z czarki i odstawił ją na stół. Świeża sprawa, sprawca nadal nieujęty - Yamanaki mocno się tam opieprzały w takim razie, skoro ten nadal był na wolności. tym jednak musieli zająć się lokalni shinobi i straż - ta chyba nawet bardziej, bo to oni mieli przecież wymierzać sprawiedliwość.
Wsłuchał się w jej słowa - w proste zadania jakie jej powierzano, w rodzinne aktywności, których w sumie nigdy nie miał jak doświadczyć. Bez znajomości swojej dalszej rodziny miał tylko rodziców, a bez tych zostawał na tym wielkim świecie sam. Nie oceniał jej w żaden sposób, po prostu los czasami płata figle, nie daje nawet cienia szansy, by opuścić rodzinne strony, zaczerpnąć nieco zewnętrznego świata. W sumie... to jakby nie patrzeć, to Momo na tą chwilę zobaczył go o wiele więcej, niż jasnowłosa. Młodziutka panda, która była pewnie odpowiednikiem kilkuletniego dziecka, stawiana w opozycji do dorosłej kobiety. Wspomniała o opiece - czyżby chodziło o wspomnianego brata? W sumie mówiła głównie o nim, to przez niego pojawiła się w Shigashi, więc Kuroi podejrzewał ją właśnie o to. Błędnie czy też nie, nie ciągnął wątku dalej. Przekręcił głowę na bok widząc wystawiony język, dosyć dziecinne zachowanie, lecz czasami po prostu tego było trzeba. Parsknął śmiechem widząc to co wyczynia.
-Częstuj się, bez skrępowania. I tak wziąłem więcej, bo ten maluch nie je, tylko pochłania wszystko co ma na swojej drodze - wskazał jej na jedzenie, po czym wziął jeden z patyczków i zaczął zbierać z niego jedzenie. Kawałek po kawałku, kęs za kęsem.
-Od... niedawna powiedziałbym, ale tutaj to chyba kwestia względna dla każdego z nas. Traktuje ich jak rodzinę. Zwyczajność jest piękna, bo czasami przekraczasz granice absurdu i zastanawiasz sie... co dalej? Cudownie jest usiąść tak jak teraz, gdy nic się nie dzieje, w spokojnych okolicznościach, przy stoliku w towarzystwie pięknej kobiety. To nie jest nic złego, wręcz przeciwnie - popatrzył chwilę na miśka, poczochrał go po głowie i dał mu resztę z tego co zostało na jego patyczku. Sam już nie mógł, za to Momo z pewnością docenił ten gest.
-Najciekawsze... każde ma w sobie coś niezwykłego. Sam pochodzę z pustyni, miejsca surowego, gdzie gorąc i słońce towarzyszy Ci cały czas... aż do nocy, gdy robi się przeraźliwie chłodno. Miejsce pełne niebezpiecznych stworzeń mimo swoich małych rozmiarów. Jest w tym coś pięknego, a zarazem niebezpiecznego jednocześnie. Są też góry, skryte pośród chmur, gdzie oddycha się ciężej, gdzie łatwo się zgubić, gdzie przejście szlakiem zależy tylko od jednego, starego mostu. Niedawno jednak widziałem miejsce właśnie zwyczajne - dolinę gdzie rosła świeża trawa, gdzie pasały się owce, z daleka od zgiełku, daleko od ciekawskich oczu, gdzie człowiek może skupić się sam na sobie. - rozmarzył się opowiadając, zwłaszcza o ostatnim miejscu. Mówił tak, jakby miał to dosłownie przed oczyma, próbował to zarysować jakoś rękoma, lecz niestety nie mógł oddać piękna tego miejsca. Miejsca zwyczajnego, lecz właśnie to w nim było najlepsze.
-Skrępowany, ja? - pokręcił głową, kącik jego ust drgnął ku górze, lekko powstrzymywany -Uwierz mi Kimiko, nie ma wielu rzeczy, które potrafiłyby mnie skrępować. Nie to żebym był niegrzeczny, stwierdzam po prostu fakt - upił nieco z czarki i odstawił ją na stół. Świeża sprawa, sprawca nadal nieujęty - Yamanaki mocno się tam opieprzały w takim razie, skoro ten nadal był na wolności. tym jednak musieli zająć się lokalni shinobi i straż - ta chyba nawet bardziej, bo to oni mieli przecież wymierzać sprawiedliwość.
Wsłuchał się w jej słowa - w proste zadania jakie jej powierzano, w rodzinne aktywności, których w sumie nigdy nie miał jak doświadczyć. Bez znajomości swojej dalszej rodziny miał tylko rodziców, a bez tych zostawał na tym wielkim świecie sam. Nie oceniał jej w żaden sposób, po prostu los czasami płata figle, nie daje nawet cienia szansy, by opuścić rodzinne strony, zaczerpnąć nieco zewnętrznego świata. W sumie... to jakby nie patrzeć, to Momo na tą chwilę zobaczył go o wiele więcej, niż jasnowłosa. Młodziutka panda, która była pewnie odpowiednikiem kilkuletniego dziecka, stawiana w opozycji do dorosłej kobiety. Wspomniała o opiece - czyżby chodziło o wspomnianego brata? W sumie mówiła głównie o nim, to przez niego pojawiła się w Shigashi, więc Kuroi podejrzewał ją właśnie o to. Błędnie czy też nie, nie ciągnął wątku dalej. Przekręcił głowę na bok widząc wystawiony język, dosyć dziecinne zachowanie, lecz czasami po prostu tego było trzeba. Parsknął śmiechem widząc to co wyczynia.
-Częstuj się, bez skrępowania. I tak wziąłem więcej, bo ten maluch nie je, tylko pochłania wszystko co ma na swojej drodze - wskazał jej na jedzenie, po czym wziął jeden z patyczków i zaczął zbierać z niego jedzenie. Kawałek po kawałku, kęs za kęsem.
-Od... niedawna powiedziałbym, ale tutaj to chyba kwestia względna dla każdego z nas. Traktuje ich jak rodzinę. Zwyczajność jest piękna, bo czasami przekraczasz granice absurdu i zastanawiasz sie... co dalej? Cudownie jest usiąść tak jak teraz, gdy nic się nie dzieje, w spokojnych okolicznościach, przy stoliku w towarzystwie pięknej kobiety. To nie jest nic złego, wręcz przeciwnie - popatrzył chwilę na miśka, poczochrał go po głowie i dał mu resztę z tego co zostało na jego patyczku. Sam już nie mógł, za to Momo z pewnością docenił ten gest.
-Najciekawsze... każde ma w sobie coś niezwykłego. Sam pochodzę z pustyni, miejsca surowego, gdzie gorąc i słońce towarzyszy Ci cały czas... aż do nocy, gdy robi się przeraźliwie chłodno. Miejsce pełne niebezpiecznych stworzeń mimo swoich małych rozmiarów. Jest w tym coś pięknego, a zarazem niebezpiecznego jednocześnie. Są też góry, skryte pośród chmur, gdzie oddycha się ciężej, gdzie łatwo się zgubić, gdzie przejście szlakiem zależy tylko od jednego, starego mostu. Niedawno jednak widziałem miejsce właśnie zwyczajne - dolinę gdzie rosła świeża trawa, gdzie pasały się owce, z daleka od zgiełku, daleko od ciekawskich oczu, gdzie człowiek może skupić się sam na sobie. - rozmarzył się opowiadając, zwłaszcza o ostatnim miejscu. Mówił tak, jakby miał to dosłownie przed oczyma, próbował to zarysować jakoś rękoma, lecz niestety nie mógł oddać piękna tego miejsca. Miejsca zwyczajnego, lecz właśnie to w nim było najlepsze.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Uśmiechnęła się. Miejmy nadzieję, że jeszcze nie jest tak źle. Choć była na skraju, wciąż chciała wierzyć, że odnajdzie swoją drogę. Dość już jednak myślenia o Tsutomu, przynajmniej na dziś dzień.
Oczywiście pod warunkiem, że do lokalu nie wkroczy członek którejś z mafijnych rodzin. Wtedy to coś zupełnie innego ale jak wydobyć z nich informacje. Wtedy Kimiko zrozumiała i zaczęła kajać się w myślach - po pierwsze jak mogła zapomnieć, po drugie jak mogła tak zaniedbać swoje treningi i nie znać klanowych justsu? Przecież one idealnie nadałby się do wyłapywania potrzebnych informacji. Zanotowała by nie być taką baka i trochę się z nich podszkolić w wolnej chwili. Miejmy nadzieję, że uda jej się to samotnie - w sumie to pamiętała teorię przekazaną przez ojca, jedyne czego nie potrafiła podłapać to praktyka. Lecz teraz miała jasno nakreślony cel i była zdeterminowana, jak nigdy wcześniej.
Odetchnęła z ulgą, gdy przyuważyła sprawnie skrywany uśmieszek. Dobrze, że go nie skrępowała. Nie była dobra jeśli chodzi o nawiązywanie relacji międzyludzkich, co rusz plotła coś, czego żałowała ale Kuroi był dobrym rozmówcą. Być może to kwestia wieku, sam mówił, że jest starszy. Kimiko spojrzała na niego z zaciekawieniem. Ile mógł mieć lat? Z trzydzieści to na pewno.
- Chciałabym tak - odparła lakonicznie w odpowiedzi, po czym upiła kolejny łyk ze swojej czarki. Czuła jak alkohol rozrzedza jej krew, jaki szumi w żyłach, uderza do głowy. Pomijając skutki dnia następnego, niestety to było bardzo przyjemne uczucie.
Jego głowa przekręcona na bok nie zbiła jej z pantałyku, była zbyt śmiała i sprawiało jej to zbyt wiele frajdy. Siedziała z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Kobieta poczuła jak puszcza wiele hamulców, które towarzyszą jej na co dzień. Miejmy tylko nadzieję, że Kuroi nie powie czegoś co sprawi, że stanie się uszczypliwa i kapryśna jak to miała w zwyczaju. Jednak to się raczej nie zapowiadało.
Roześmiała się razem z nim.
Poczęstowała się kolejnym szaszłykiem tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciała być niegrzeczna. Brzuch zareagował entuzjastycznie - blondwłosa była po podróży i musiała uzupełnić kalorie, a poczucie sytości wywołane przez stres było nikłym złudzeniem.
Na słowa o pięknej kobiecie lekko się zarumieniła, jednocześnie prostując się na siedzisku. Niewielu mężczyzn komplementowało ją w ten sposób ale z drugiej strony nie ma co sobie robić nadziei. Śmiejcie się lub nie, Kimiko wciąż nie była w stanie otrząsnąć się po żałobie spowodowanej śmierci Shinjiego. Chociaż co ona to ostatnio mówiła pewnej młodocianej artystce-sierotce? Nie patrz w przeszłość, oni by tego nie chcieli. Dziewczyna poczuła mętlik w głowie, dodatkowo wspomagany działaniem sake.
- To słodkie. Nie sądziłam, że można mieć taką relację ze zwierzakiem. I co, Momo tak zwyczajnie z tobą podróżuje? Czy dążycie do jakiegoś określonego celu? - dopytywała, bawiąc się swoją czarką.
- Zwyczajność dla ciebie może i jest piękna ale dla mnie jest już nudna. Chcę przeżyć coś ciekawego, dojść na skraj, poznać granice swoich możliwości. Wiem, że to brzmi głupio ale właśnie tego chce. Choć jak mówisz, warto dostrzegać piękno skryte i w tych prostych chwilach - dodała po chwili, ignorując jego komplement. Grzecznie czy nie, głupio było jej dziękować. Zrobiła to w prostym geście - skinieniu głowy i nieco filuternym, mimo woli, uśmiechu.
- Wszystkie te miejsca brzmią cudownie. Chciałabym kiedyś zobaczyć pustynię i świątynie w pi... piramidach, tak? Akurat górskie przesmyki to nie problem, o ile wiesz jak spożytkować czakrę. Przynajmniej tak mi się wydaje. Wolałabym zejść na dół i wejść do góry, niźli chodzić po jakichś spróchniałych mostach - dziewczyna ćwierkała radośnie, zupełnie jakby ktoś ją o to zapytał - Słuchaj fajnie jest tak podróżować i to z nim - skinęła głową w stronę Momo - ale czy nie czujesz się czasami samotnie?
Kolejne, jakże subtelne pytanie wydobyło się z jej ust zanim zdążyła pomyśleć. Kimiko powstrzymała się przed zasłonięciem buzi dłonią, zamiast tego - jak zwykle gdy się denerwowała - zaczęła bawić się pojedynczym kosmykiem włosów. Z zniecierpliwieniem czekała na reakcję, w sumie to co powiedziała i jak się zachowywała mogło być odebrane w bardzo różny sposób.
Oczywiście pod warunkiem, że do lokalu nie wkroczy członek którejś z mafijnych rodzin. Wtedy to coś zupełnie innego ale jak wydobyć z nich informacje. Wtedy Kimiko zrozumiała i zaczęła kajać się w myślach - po pierwsze jak mogła zapomnieć, po drugie jak mogła tak zaniedbać swoje treningi i nie znać klanowych justsu? Przecież one idealnie nadałby się do wyłapywania potrzebnych informacji. Zanotowała by nie być taką baka i trochę się z nich podszkolić w wolnej chwili. Miejmy nadzieję, że uda jej się to samotnie - w sumie to pamiętała teorię przekazaną przez ojca, jedyne czego nie potrafiła podłapać to praktyka. Lecz teraz miała jasno nakreślony cel i była zdeterminowana, jak nigdy wcześniej.
Odetchnęła z ulgą, gdy przyuważyła sprawnie skrywany uśmieszek. Dobrze, że go nie skrępowała. Nie była dobra jeśli chodzi o nawiązywanie relacji międzyludzkich, co rusz plotła coś, czego żałowała ale Kuroi był dobrym rozmówcą. Być może to kwestia wieku, sam mówił, że jest starszy. Kimiko spojrzała na niego z zaciekawieniem. Ile mógł mieć lat? Z trzydzieści to na pewno.
- Chciałabym tak - odparła lakonicznie w odpowiedzi, po czym upiła kolejny łyk ze swojej czarki. Czuła jak alkohol rozrzedza jej krew, jaki szumi w żyłach, uderza do głowy. Pomijając skutki dnia następnego, niestety to było bardzo przyjemne uczucie.
Jego głowa przekręcona na bok nie zbiła jej z pantałyku, była zbyt śmiała i sprawiało jej to zbyt wiele frajdy. Siedziała z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Kobieta poczuła jak puszcza wiele hamulców, które towarzyszą jej na co dzień. Miejmy tylko nadzieję, że Kuroi nie powie czegoś co sprawi, że stanie się uszczypliwa i kapryśna jak to miała w zwyczaju. Jednak to się raczej nie zapowiadało.
Roześmiała się razem z nim.
Poczęstowała się kolejnym szaszłykiem tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciała być niegrzeczna. Brzuch zareagował entuzjastycznie - blondwłosa była po podróży i musiała uzupełnić kalorie, a poczucie sytości wywołane przez stres było nikłym złudzeniem.
Na słowa o pięknej kobiecie lekko się zarumieniła, jednocześnie prostując się na siedzisku. Niewielu mężczyzn komplementowało ją w ten sposób ale z drugiej strony nie ma co sobie robić nadziei. Śmiejcie się lub nie, Kimiko wciąż nie była w stanie otrząsnąć się po żałobie spowodowanej śmierci Shinjiego. Chociaż co ona to ostatnio mówiła pewnej młodocianej artystce-sierotce? Nie patrz w przeszłość, oni by tego nie chcieli. Dziewczyna poczuła mętlik w głowie, dodatkowo wspomagany działaniem sake.
- To słodkie. Nie sądziłam, że można mieć taką relację ze zwierzakiem. I co, Momo tak zwyczajnie z tobą podróżuje? Czy dążycie do jakiegoś określonego celu? - dopytywała, bawiąc się swoją czarką.
- Zwyczajność dla ciebie może i jest piękna ale dla mnie jest już nudna. Chcę przeżyć coś ciekawego, dojść na skraj, poznać granice swoich możliwości. Wiem, że to brzmi głupio ale właśnie tego chce. Choć jak mówisz, warto dostrzegać piękno skryte i w tych prostych chwilach - dodała po chwili, ignorując jego komplement. Grzecznie czy nie, głupio było jej dziękować. Zrobiła to w prostym geście - skinieniu głowy i nieco filuternym, mimo woli, uśmiechu.
- Wszystkie te miejsca brzmią cudownie. Chciałabym kiedyś zobaczyć pustynię i świątynie w pi... piramidach, tak? Akurat górskie przesmyki to nie problem, o ile wiesz jak spożytkować czakrę. Przynajmniej tak mi się wydaje. Wolałabym zejść na dół i wejść do góry, niźli chodzić po jakichś spróchniałych mostach - dziewczyna ćwierkała radośnie, zupełnie jakby ktoś ją o to zapytał - Słuchaj fajnie jest tak podróżować i to z nim - skinęła głową w stronę Momo - ale czy nie czujesz się czasami samotnie?
Kolejne, jakże subtelne pytanie wydobyło się z jej ust zanim zdążyła pomyśleć. Kimiko powstrzymała się przed zasłonięciem buzi dłonią, zamiast tego - jak zwykle gdy się denerwowała - zaczęła bawić się pojedynczym kosmykiem włosów. Z zniecierpliwieniem czekała na reakcję, w sumie to co powiedziała i jak się zachowywała mogło być odebrane w bardzo różny sposób.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
-Co Cię przed tym powstrzymuje zatem? - zapytał całkowicie szczerze, zupełnie jakby pomijał ton jej wypowiedzi. Zawsze zastanawiało go co takiego może powstrzymywać ludzi. Najczęściej była to właśnie rodzina i zobowiązania, to do nich najbardziej człowiek się przywiązywał i nic w tym dziwnego. W końcu to przy nich najwięcej czasu człowiek spędzał, najwięcej dla nich poświęcał. To im zawdzięczał wychowanie, bliskość, dużą część tego kim tak naprawdę był. Były też inne powody jak zobowiązania wobec wioski, wobec innych ludzi, partnerów wszelkiej maści. Każdy miał swoje powody, Kimiko pewnie miała ich też kilka na koncie i Kuroi był po prostu ich ciekaw. Pierwszy stopień do piekła, w którym on już dawno pływał.
Momo odwrócił się w stronę kunoichi na wieść o tym, że jest słodki, lecz nie rozumiał co miała na myśli przez zwierzaka. Mała panda nie poczuwała się do roli zwykłego zwierzaka domowego, którego trzymało się na smyczy, któremu dawało się jeść i pić w odpowiednich porach. Koniec końców był niczym człowiek, miał podobne prawa i podobnie traktował go też Kuroi, więc czemu miał sądzić inaczej? Żył jako część społeczeństwa, ludzkość to dla niego coś nowego, podobnie jak koncept właśnie zwierzaka.
-Momo akurat towarzyszy mi głównie z tego względu, że nie zwraca na siebie aż takiej uwagi i obydwoje możemy się czegoś nowego dowiedzieć o sobie, o swoich... życiach - nie wiedział jak to inaczej nazwać, ale to słowo wydawało się najbardziej odpowiednie na tę chwilę -Czasem jest przy mnie, czasem nie, powiedzmy że nikt nikogo nie trzyma tutaj na siłę. Póki jest mu tu dobrze, to tutaj będzie - spoglądał jak bawi się czarką, wino najprawdopodobniej mocniej działało na jasnowłosą, albo bawiła tutaj już jakiś czas przed nim. Obie opcje były równie prawdopodobne, obie miały sens. Skrzywił się na wspomnienie o piramidach. Świeża sprawa, której wolał nie rozdrapywać.
-Nie są aż tak... spektakularne. Ogromny kloc pośrodku niczego. A schodzenie setek metrów w dół i wchodzenie tylu ponownie w górę cóż... powiedzmy że to nie dla mnie - przypomniał sobie wspinaczkę do świątyni, w której po raz pierwszy poznał miśki. Momo za to przysłuchiwał się rozmowie i czuł, że schodzi na jakieś nudne tematy, które średnio go obchodzą. Podniósł łapkę ku górze, Kuroi zauważył to od razu. Przybił z nim piątkę, na co misiek po prostu zniknął w towarzystwie mgiełki. Powrócił wzrokiem do swojej towarzyszki w rozmowie - zapytała o coś mocno osobistego, o samotność. Czy na pewnym etapie nie doskwierała każdemu? Każdy w końcu stwierdził, że cudnie jest to wszystko widzieć, lecz jeszcze lepiej byłoby mieć się z kim tym podzielić. Chwilowo wstrzymał się z odpowiedzią, popatrzył jak bawi się kosmkiem, po czym wyciągnął ku niej dłoń tak, by mógł go chwycić i postawić tuż pomiędzy nimi. Jeżeli tego nie zrobi, nie odpowie na jego niemą prośbę - cóż, trudno, bez wizualizacji też sobie da radę.
-Człowiek jest właśnie jak ten kosmyk. Sam. Sam wystarczy, może zrobić bardzo wiele - okręcił sobie ów kosmyk dookoła palca, zupełnie tak jakby zrobił to odruchowo - Jednak im więcej ich jest, tym silniejsi się stają. Każdy kiedyś jest samotny. Ja także. Momo to część mojej lekko dziwnej rodziny, lecz w pewnym momencie brakuje Ci tej osoby, która mogłaby zostać Twoim towarzyszem, kimś z kim dzielisz się nie tylko tym co widać, lecz także tym, co niewypowiedziane - odpowiedział jej ze spokojem w głosie, mówił jednak nieco mniej odważnie, trochę uważniej dobierając słowa. Szukał odpowiednich, jednak te nigdy nie przychodziły, gdy najbardziej ich było trzeba. Zerknął w jej orzechowe oczy, próbował się dowiedzieć co było skryte za tym pytaniem, czy co czysta ciekawość, czy też może coś więcej, czego nie potrafił odgadnąć.
Momo odwrócił się w stronę kunoichi na wieść o tym, że jest słodki, lecz nie rozumiał co miała na myśli przez zwierzaka. Mała panda nie poczuwała się do roli zwykłego zwierzaka domowego, którego trzymało się na smyczy, któremu dawało się jeść i pić w odpowiednich porach. Koniec końców był niczym człowiek, miał podobne prawa i podobnie traktował go też Kuroi, więc czemu miał sądzić inaczej? Żył jako część społeczeństwa, ludzkość to dla niego coś nowego, podobnie jak koncept właśnie zwierzaka.
-Momo akurat towarzyszy mi głównie z tego względu, że nie zwraca na siebie aż takiej uwagi i obydwoje możemy się czegoś nowego dowiedzieć o sobie, o swoich... życiach - nie wiedział jak to inaczej nazwać, ale to słowo wydawało się najbardziej odpowiednie na tę chwilę -Czasem jest przy mnie, czasem nie, powiedzmy że nikt nikogo nie trzyma tutaj na siłę. Póki jest mu tu dobrze, to tutaj będzie - spoglądał jak bawi się czarką, wino najprawdopodobniej mocniej działało na jasnowłosą, albo bawiła tutaj już jakiś czas przed nim. Obie opcje były równie prawdopodobne, obie miały sens. Skrzywił się na wspomnienie o piramidach. Świeża sprawa, której wolał nie rozdrapywać.
-Nie są aż tak... spektakularne. Ogromny kloc pośrodku niczego. A schodzenie setek metrów w dół i wchodzenie tylu ponownie w górę cóż... powiedzmy że to nie dla mnie - przypomniał sobie wspinaczkę do świątyni, w której po raz pierwszy poznał miśki. Momo za to przysłuchiwał się rozmowie i czuł, że schodzi na jakieś nudne tematy, które średnio go obchodzą. Podniósł łapkę ku górze, Kuroi zauważył to od razu. Przybił z nim piątkę, na co misiek po prostu zniknął w towarzystwie mgiełki. Powrócił wzrokiem do swojej towarzyszki w rozmowie - zapytała o coś mocno osobistego, o samotność. Czy na pewnym etapie nie doskwierała każdemu? Każdy w końcu stwierdził, że cudnie jest to wszystko widzieć, lecz jeszcze lepiej byłoby mieć się z kim tym podzielić. Chwilowo wstrzymał się z odpowiedzią, popatrzył jak bawi się kosmkiem, po czym wyciągnął ku niej dłoń tak, by mógł go chwycić i postawić tuż pomiędzy nimi. Jeżeli tego nie zrobi, nie odpowie na jego niemą prośbę - cóż, trudno, bez wizualizacji też sobie da radę.
-Człowiek jest właśnie jak ten kosmyk. Sam. Sam wystarczy, może zrobić bardzo wiele - okręcił sobie ów kosmyk dookoła palca, zupełnie tak jakby zrobił to odruchowo - Jednak im więcej ich jest, tym silniejsi się stają. Każdy kiedyś jest samotny. Ja także. Momo to część mojej lekko dziwnej rodziny, lecz w pewnym momencie brakuje Ci tej osoby, która mogłaby zostać Twoim towarzyszem, kimś z kim dzielisz się nie tylko tym co widać, lecz także tym, co niewypowiedziane - odpowiedział jej ze spokojem w głosie, mówił jednak nieco mniej odważnie, trochę uważniej dobierając słowa. Szukał odpowiednich, jednak te nigdy nie przychodziły, gdy najbardziej ich było trzeba. Zerknął w jej orzechowe oczy, próbował się dowiedzieć co było skryte za tym pytaniem, czy co czysta ciekawość, czy też może coś więcej, czego nie potrafił odgadnąć.
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
No właśnie co ją powstrzymywało?
Kimiko przez całe życie żyła dla kogoś. Najpierw był to ojciec, potem brat a na końcu Shinji. Gdy nadszedł czas, gdy straciła ich wszystkich uświadomiła sobie, że nie wie kim tak naprawdę jest. Dalsza rodzina nie stanowiła przeszkody nie do pokonania - jak widać udało się wyswobodzić z okowów wujów, cioć i dziadków. Prawdziwym problemem były ograniczenia w jej głowie. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała, dopiero rozmowa z Kuroim dała jej do myślenia. Dlatego to pytanie, bardzo bezpośrednie lecz jakie logiczne, tak bardzo ją zaskoczyło.
- W sumie to nie wiem - trochę zmarkotniała ale wciąż nie traciła dobrego humoru. Poczęła się pieczołowicie zastanawiać - zgaduję, że oczekiwania. Rodziny, otoczenia, wioski. Tak to jest jak tkwi się przez całe życie w jednym miejscu. Za bardzo zaczynasz się przejmować tym, co o tobie mówią i myślą. To na pewno jedna z moich wad - dodała aż nazbyt wylewnie, postanawiając nie skrywać swoich słabości. Im prędzej Kuroi się do niej zrazi tym lepiej dla nich obu. Kimiko i tak była pod wrażeniem tego, do jakiego stopnia rozwinęła się rozmowa nawiązana z nieznajomym.
Przysłuchiwała się z uwagą jego monologowi na temat Momu. Zdziwiło ją tą. Dotychczas spotykała się raczej z przypadkami, gdy zwierzęta były wykorzystywane przez ludzi a nie traktowane jak ktoś równy. Jednak to nie tyczyło się tej dwójki, co było widać w pieszczotliwych gestach, tym, że panda siedziała na miejscu człowieka, ba!, nawet jadła ludzkie jedzenie. Ciekawe. No cóż, co kraj to obyczaj. Oczywiście w Soso nie traktowano zwierząt źle, z tym, że kot na stole to tam coś nie do pomyślenia. Tu misiu siedział na krześle ale cóż z tego, był taki słodki, że i Kimiko nie miałaby serca pozbawić go tego tronu.
- Ciekawe. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim podejściem do zwierzaka ale też, co ja w życiu widziałam. Parę mułów zaprzęgniętych do orki i kozy na polanie. Nikt nie określiłby ich mianem towarzysza, co? - kobieta zaśmiała się z przekąsem, a przynajmniej spróbowała, ze swojej prowincjonalności. Miło było wyjechać, to była dobra decyzja. Co prawda nie wiedziała co przyniesie jutro ale co tam, w końcu żyje się tylko raz.
Setki metrów dół, no tak, góry to trochę inna perspektywa. Kimiko zarumieniła się na myśl o swojej głupocie, już chyba rzeczywiście wolałaby spróchniały most. Ogromny kloc? Cóż za rozczarowujący opis tego, co zawsze wyobrażała sobie jako swoisty ewenement. No cóż, jej tatko zawsze powtarzał, że życie to seria rozrzuconych w czasie rozczarowań. Niemniej, na razie chciała jeszcze marzyć o zobaczeniu ich na żywo.
Nie definiujmy się przez złote myśli naszych rodziców, no proszę.
Nagłe zniknięcie Momo skomentowała krótkim, acz głośnym - Och - bowiem zupełnie się tego nie spodziewała. Czyżby jakieś techniki pieczętowania? Na to wygląda. Pozazdrościć. Dziewczyna jeszcze nie była na podobnym poziomie, umiała jedynie marne podstawy. Było wiele, zbyt wiele rzeczy, które obiecywała się nauczyć a potem nic z tym nie robiła.
Bawiła się kosmykiem, oczekując reakcji Kuroiego. Patrzył na nią przez chwilę, zastanawiając się co odpowiedzieć po czym wyciągnął dłoń ku niej. Dziewczyna nachyliła się do mężczyzny i ze zdziwieniem przyjęła to, że dotknął jej włosów. W pierwszej chwili chciała się cofnąć, po chwili namysłu jednak zrezygnowała. Coś chciał jej chyba pokazać, a przecież jej nie szarpał.
Przysłuchiwała się jego odpowiedzi z policzkami zarumienionymi od sake (i zaistniałej sytuacji). Oparła ręce na łokciach i splotła palce, chcąc choć odrobinę zasłonić wyraz swojej twarzy. Mogła nie pytać ale była zbyt ciekawa, jak zwykle. Nie wiedziała co odpowiedzieć na ten wywód, nie rozumiała nawet dlaczego zadała owe pytanie. Wiedziała jednak jedno, trudno było jej oderwać spojrzenie od ciemnych, podkrążonych oczu Kuroiego. Wcale nie bała się jego spojrzenia, co w tej sytuacji graniczyło niemal z cudem.
Wyswobodziwszy włosy spod jego dłoni, odparła po chwili.
- Przepraszam, że pytam w sumie to osobiste. Ty przynajmniej masz Momo, ja nie mam nikogo. Po prostu... wczoraj jeszcze byłam w domu a dzisiaj jestem na szlaku i trochę się jeszcze boję. Samotność wśród ludzi to coś innego niż samotność w głuszy. Słyszałam, że od tego można nawet stracić zmysły a tego bym nie chciała. Dlaczego ja ci to wszystko mówię? - bąknęła, po czym upiła kolejny mały łyczek sake.
Kimiko przez całe życie żyła dla kogoś. Najpierw był to ojciec, potem brat a na końcu Shinji. Gdy nadszedł czas, gdy straciła ich wszystkich uświadomiła sobie, że nie wie kim tak naprawdę jest. Dalsza rodzina nie stanowiła przeszkody nie do pokonania - jak widać udało się wyswobodzić z okowów wujów, cioć i dziadków. Prawdziwym problemem były ograniczenia w jej głowie. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała, dopiero rozmowa z Kuroim dała jej do myślenia. Dlatego to pytanie, bardzo bezpośrednie lecz jakie logiczne, tak bardzo ją zaskoczyło.
- W sumie to nie wiem - trochę zmarkotniała ale wciąż nie traciła dobrego humoru. Poczęła się pieczołowicie zastanawiać - zgaduję, że oczekiwania. Rodziny, otoczenia, wioski. Tak to jest jak tkwi się przez całe życie w jednym miejscu. Za bardzo zaczynasz się przejmować tym, co o tobie mówią i myślą. To na pewno jedna z moich wad - dodała aż nazbyt wylewnie, postanawiając nie skrywać swoich słabości. Im prędzej Kuroi się do niej zrazi tym lepiej dla nich obu. Kimiko i tak była pod wrażeniem tego, do jakiego stopnia rozwinęła się rozmowa nawiązana z nieznajomym.
Przysłuchiwała się z uwagą jego monologowi na temat Momu. Zdziwiło ją tą. Dotychczas spotykała się raczej z przypadkami, gdy zwierzęta były wykorzystywane przez ludzi a nie traktowane jak ktoś równy. Jednak to nie tyczyło się tej dwójki, co było widać w pieszczotliwych gestach, tym, że panda siedziała na miejscu człowieka, ba!, nawet jadła ludzkie jedzenie. Ciekawe. No cóż, co kraj to obyczaj. Oczywiście w Soso nie traktowano zwierząt źle, z tym, że kot na stole to tam coś nie do pomyślenia. Tu misiu siedział na krześle ale cóż z tego, był taki słodki, że i Kimiko nie miałaby serca pozbawić go tego tronu.
- Ciekawe. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim podejściem do zwierzaka ale też, co ja w życiu widziałam. Parę mułów zaprzęgniętych do orki i kozy na polanie. Nikt nie określiłby ich mianem towarzysza, co? - kobieta zaśmiała się z przekąsem, a przynajmniej spróbowała, ze swojej prowincjonalności. Miło było wyjechać, to była dobra decyzja. Co prawda nie wiedziała co przyniesie jutro ale co tam, w końcu żyje się tylko raz.
Setki metrów dół, no tak, góry to trochę inna perspektywa. Kimiko zarumieniła się na myśl o swojej głupocie, już chyba rzeczywiście wolałaby spróchniały most. Ogromny kloc? Cóż za rozczarowujący opis tego, co zawsze wyobrażała sobie jako swoisty ewenement. No cóż, jej tatko zawsze powtarzał, że życie to seria rozrzuconych w czasie rozczarowań. Niemniej, na razie chciała jeszcze marzyć o zobaczeniu ich na żywo.
Nie definiujmy się przez złote myśli naszych rodziców, no proszę.
Nagłe zniknięcie Momo skomentowała krótkim, acz głośnym - Och - bowiem zupełnie się tego nie spodziewała. Czyżby jakieś techniki pieczętowania? Na to wygląda. Pozazdrościć. Dziewczyna jeszcze nie była na podobnym poziomie, umiała jedynie marne podstawy. Było wiele, zbyt wiele rzeczy, które obiecywała się nauczyć a potem nic z tym nie robiła.
Bawiła się kosmykiem, oczekując reakcji Kuroiego. Patrzył na nią przez chwilę, zastanawiając się co odpowiedzieć po czym wyciągnął dłoń ku niej. Dziewczyna nachyliła się do mężczyzny i ze zdziwieniem przyjęła to, że dotknął jej włosów. W pierwszej chwili chciała się cofnąć, po chwili namysłu jednak zrezygnowała. Coś chciał jej chyba pokazać, a przecież jej nie szarpał.
Przysłuchiwała się jego odpowiedzi z policzkami zarumienionymi od sake (i zaistniałej sytuacji). Oparła ręce na łokciach i splotła palce, chcąc choć odrobinę zasłonić wyraz swojej twarzy. Mogła nie pytać ale była zbyt ciekawa, jak zwykle. Nie wiedziała co odpowiedzieć na ten wywód, nie rozumiała nawet dlaczego zadała owe pytanie. Wiedziała jednak jedno, trudno było jej oderwać spojrzenie od ciemnych, podkrążonych oczu Kuroiego. Wcale nie bała się jego spojrzenia, co w tej sytuacji graniczyło niemal z cudem.
Wyswobodziwszy włosy spod jego dłoni, odparła po chwili.
- Przepraszam, że pytam w sumie to osobiste. Ty przynajmniej masz Momo, ja nie mam nikogo. Po prostu... wczoraj jeszcze byłam w domu a dzisiaj jestem na szlaku i trochę się jeszcze boję. Samotność wśród ludzi to coś innego niż samotność w głuszy. Słyszałam, że od tego można nawet stracić zmysły a tego bym nie chciała. Dlaczego ja ci to wszystko mówię? - bąknęła, po czym upiła kolejny mały łyczek sake.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Oczekiwania, świat iluzji w którym zamykamy się sami. Nikt tego nie narzucał, nikt nie mówił wprost że masz być taki czy inny. To fałszywy obraz powstający w Twojej głowie, nigdzie indziej. To jak widzisz siebie, jak sądzisz że postrzega Cię świat. Czasami to nie świat zewnętrzny był problematyczny, on w dużej mierze był stały. Problemem jednak było to, jak go odbierasz, w jakich barwach go zobaczysz. Czy nazbyt różowych, zbyt intensywnych, czy może jednak w szarych, smutnych, gdzie wszystko jest na jedną nudę, bez wyrazu. Czy uznawał podejście jasnowłosej za wadę? Oczywiście że tak, czemu miałby sądzić inaczej? Czy jednak przejmował się tym w jakikolwiek sposób? Nigdy w życiu. Wręcz przeciwnie, bo była jej świadoma, a więc mogła nad tym pracować. Każdy miał jakieś wady, pytanie tylko na ile mógł sobie z nimi radzić, trzymać je na uwięzi. Łatwo było żyć w świecie, gdzie wszystko jest piękne i kolorowe. Bez zmartwień, bez smutków, bez żalu. Przychodził jednak czas, gdy było gorzej i to właśnie była próba, to jak sobie poradzisz, jak przejdziesz dalej.
-Lepsze to, niżeli być zuchwałym - dodał krótko spoglądając gdzieś w bok, nie wiedzieć czemu akurat tam. Czy to coś działo się przy barze, czy to po prostu na chwilę chciał myślami przenieść się gdzieś indziej. Wyrwało go z tego zawieszenia wspomnienie o kozach, o mułach. Zwierzętach wykorzystywanych do pracy, lecz do nich specjalnie nie stworzonych.
-Czemu nie? Wszystko można nazwać towarzyszem, czy to człowieka, czy to zwierzę, czy to przedmiot. Są ludzie, którzy bez pewnych rzeczy się nie ruszają z miejsca. Dla każdego będzie to co innego, lecz koniec końców ludzie lubią zbierać takie... amulety - sam również taki amulet posiadał i była to oczywiście gurda. Ta jednak miała o wiele więcej użytecznych zastosowań, niż dla przykładu taki wisiorek, kapelusz czy cokolwiek innego.
Kuroi był raczej wycofany jeżeli chodzi o gestykulację. Nie lubił jej wykorzystywać, czasami jednak to ciało brało górę nad umysłem. Wolał słowa, które potrafiły być konkretne, zwięzłe, lecz to też nie zawsze było wystarczające. Czasami po prostu umysł płatał figle, nie podpowiadał odpowiednich słów, była tam totalna pustka i trzeba było się ratować tym, co jest pod ręką. Po części sam się zdziwił, gdy zgodziła się na podanie mu kosmka włosów, gdy przybliżyli się do siebie, lecz po części też nie zdawał sobie z tego sprawy, po prostu to wydawało mu się teraz odpowiednie, świadomość jakby schowała się za jego plecami, odwróciła się, postanowiła nie patrzeć i zostawić wszystko chwili. Gdy skończył mówić popatrzył na swoją dłoń, na jej długie włosy oplecione dookoła palca. Wypuścił go, nieco jakby poparzony, zdając sobie sprawę z tego, że mógł naruszyć jej prywatność, jej strefę komfortu. Delikatnie się więc z niej wycofał chociaż... ta wydawała się być nieporuszona w żaden sposób z tego powodu. Upiła znowu z czarki - Kuroi zrobił podobną rzecz nie chcąc pozostawiać damy samej w tym strasznym czynie, jakim było spożycie alkoholu. To od niego poczuł się nieco rozluźniony, chociaż było to praktycznie niewidoczne. To jak z piramidy odjąć jeden kamienny blok - niby nic, a jednak robi różnicę.
-Nie przepraszaj, nie ma za co. Ciekawość to rzecz, której nigdy nie było mi mało, więc po części też rozumiem. Bycie samemu może być oczyszczające, lecz w pewnym momencie chcesz... chcesz zobaczyć coś czyimiś oczyma. Może i dla mnie piramida była tylko wielką budowlą, może dla Ciebie byłoby to coś nieprawdopodobnego, zachwycającego? Może chciałbym to zobaczyć właśnie Twoimi oczyma? - położył swoją dłoń na jej, dokładnie na tej, która przed chwilą brała łyk lekko wystudzonego już alkoholu. Dawał tym samym znak, że może warto by nieco przystopować. Robił to jednak z wyczuciem, delikatnością, bowiem nie miał zamiaru niczego wymuszać. Kimiko była własnym żaglem, sterem i okrętem i to ona decydowała do którego portu zamierza się udać.
-Nie wiem czemu mi to mówisz, ale miło mi z tego powodu. Gdy dwójka nieco osamotnionych ludzi spotkała się na przyjemnej rozmowie. Znajdź ludzi, którym warto zaufać, którym możesz powierzyć swoje myśli i uczucia
-Lepsze to, niżeli być zuchwałym - dodał krótko spoglądając gdzieś w bok, nie wiedzieć czemu akurat tam. Czy to coś działo się przy barze, czy to po prostu na chwilę chciał myślami przenieść się gdzieś indziej. Wyrwało go z tego zawieszenia wspomnienie o kozach, o mułach. Zwierzętach wykorzystywanych do pracy, lecz do nich specjalnie nie stworzonych.
-Czemu nie? Wszystko można nazwać towarzyszem, czy to człowieka, czy to zwierzę, czy to przedmiot. Są ludzie, którzy bez pewnych rzeczy się nie ruszają z miejsca. Dla każdego będzie to co innego, lecz koniec końców ludzie lubią zbierać takie... amulety - sam również taki amulet posiadał i była to oczywiście gurda. Ta jednak miała o wiele więcej użytecznych zastosowań, niż dla przykładu taki wisiorek, kapelusz czy cokolwiek innego.
Kuroi był raczej wycofany jeżeli chodzi o gestykulację. Nie lubił jej wykorzystywać, czasami jednak to ciało brało górę nad umysłem. Wolał słowa, które potrafiły być konkretne, zwięzłe, lecz to też nie zawsze było wystarczające. Czasami po prostu umysł płatał figle, nie podpowiadał odpowiednich słów, była tam totalna pustka i trzeba było się ratować tym, co jest pod ręką. Po części sam się zdziwił, gdy zgodziła się na podanie mu kosmka włosów, gdy przybliżyli się do siebie, lecz po części też nie zdawał sobie z tego sprawy, po prostu to wydawało mu się teraz odpowiednie, świadomość jakby schowała się za jego plecami, odwróciła się, postanowiła nie patrzeć i zostawić wszystko chwili. Gdy skończył mówić popatrzył na swoją dłoń, na jej długie włosy oplecione dookoła palca. Wypuścił go, nieco jakby poparzony, zdając sobie sprawę z tego, że mógł naruszyć jej prywatność, jej strefę komfortu. Delikatnie się więc z niej wycofał chociaż... ta wydawała się być nieporuszona w żaden sposób z tego powodu. Upiła znowu z czarki - Kuroi zrobił podobną rzecz nie chcąc pozostawiać damy samej w tym strasznym czynie, jakim było spożycie alkoholu. To od niego poczuł się nieco rozluźniony, chociaż było to praktycznie niewidoczne. To jak z piramidy odjąć jeden kamienny blok - niby nic, a jednak robi różnicę.
-Nie przepraszaj, nie ma za co. Ciekawość to rzecz, której nigdy nie było mi mało, więc po części też rozumiem. Bycie samemu może być oczyszczające, lecz w pewnym momencie chcesz... chcesz zobaczyć coś czyimiś oczyma. Może i dla mnie piramida była tylko wielką budowlą, może dla Ciebie byłoby to coś nieprawdopodobnego, zachwycającego? Może chciałbym to zobaczyć właśnie Twoimi oczyma? - położył swoją dłoń na jej, dokładnie na tej, która przed chwilą brała łyk lekko wystudzonego już alkoholu. Dawał tym samym znak, że może warto by nieco przystopować. Robił to jednak z wyczuciem, delikatnością, bowiem nie miał zamiaru niczego wymuszać. Kimiko była własnym żaglem, sterem i okrętem i to ona decydowała do którego portu zamierza się udać.
-Nie wiem czemu mi to mówisz, ale miło mi z tego powodu. Gdy dwójka nieco osamotnionych ludzi spotkała się na przyjemnej rozmowie. Znajdź ludzi, którym warto zaufać, którym możesz powierzyć swoje myśli i uczucia
0 x
- Yamanaka Kimiko
- Martwa postać
- Posty: 141
- Rejestracja: 30 lip 2020, o 14:45
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
- Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 08#p147700
- GG/Discord: mereeedith#8073
- Lokalizacja: Saimin
Re: Karczma "Irajgo"
Och, jak dobrze, że Kuroi nie wiedział jaką zuchwałością zwykła cechować się na co dzień. Pozbawiona komfortu w postaci przebywania w rodzinnej osadzie, dziś zachowywała się zupełnie inaczej niż jak zazwyczaj. Nie była aż tak pyszna, butna i pewna. Odsłaniała swoje wady i to przed nieznajomym. Ale nie martwiło jej to, bowiem wyszła z założenia, że gdy rozmowa się zakończy każde z nich pójdzie bez żalu w swoją stronę.
Zaciekawiło ją to, że mężczyzna spuścił z niej wzrok i spojrzał w bok. Czyżby miał coś do ukrycia? A co jeśli zuchwałość to i jego wada? Kimiko nie skomentowała jednak tego, dalej radośnie świergocząc, rzucając słowa na wiatr.
- Mówisz? No tak, sama nie jestem wyjątkiem - uświadomiła to sobie kładąc rękę na piersi, gdzie pod koszulą skrywała wisiorek otrzymany kiedyś od Shinjiego - Ludzie są dziwni, co? Muszą się do czegoś przywiązać. Całe życie chciałam być samotną wyspą ale tak się chyba nie da. Zawsze jest ktoś albo coś, a zresztą - ucięła wątek, by znów nie pozwolić sobie na popadanie w melancholię.
To, jak łatwo się speszył wypuszczając kosmyk jej włosów uznała za urocze. Uśmiechnęła się przyjaźnie, wcale nie czując się urażona - była przecież kunoichi, gdyby chciała, by nikt jej nie dotykał ma na to swoje sposoby. Niemniej, po chwili również poczuła zakłopotanie. Dopiero się poznali, a czuła jak jedna bariera pęka za drugą. Znowu zaczęła bawić się swoimi włosami, jeśli Kuroi był uważnym obserwatorem na pewno zauważył już, że to jej nerwowy tik. Ona z niego nie była w stanie przeczytać zbyt wiele. Może poza tym, że był powściągliwy w okazywaniu prawdziwych uczuć.
Przysłuchiwała się jego słowom, czując jak alkohol coraz bardziej szumi w głowie. Nie była pewna tego na jakie tory zmierzała ta rozmowa dopóki nie poczuła jego dłoni na swojej. W pierwszym momencie źle odczytała ten gest, będąc pewną, że się do niej zaleca. Dotyk momentalnie ją otrzeźwił, przynajmniej minimalnie. Kolejna bariera przełamana.
Cofnęła rękę zaskoczona, po czym schowała obie dłonie pod stół. W pierwszej chwili nie odczytała intencji Kuroiego, dopiero po kilku sekundach przeniosła wzrok tam, gdzie patrzył on. Jej czarka. Pusta. Być może miał rację sugerując, że pije zbyt ochoczo?
- Może. Zgaduję, że nie dowiemy się dopóki jej nie zobaczę. Jeśli cię po tym spotkam, chętnie opowiem jak było - odpowiedziała nieco speszona, odsuwając od siebie naczynie. Jeśli - tryb warunkowy oznaczał dystans, który teraz próbowała odzyskać.
W odpowiedzi na ostatnie słowa z jej gardła wydobył się krótki, nieco ochrypły od alkoholu śmiech. Gdy się uspokoiła, oparła głowę o prawą dłoń patrząc na Kuroiego rozbawionym spojrzeniem.
- Ale trafiłeś na rozmówcę... wiesz, jakie mam nindo? Nie ufaj nikomu. Mój tata był politykiem i nauczył mnie tej maksymy. Według... niego - ugryzła się w język, zanim powiedziała, „mnie” - ludzie żyją po to, by nawzajem się wykorzystywać. Ciężko mi komukolwiek zaufać, była taka osoba ale już jej nie ma. Nie wiesz, kiedy ktoś wbije ci sztylet w plecy, żyjemy w takim niespokojnym świecie... - wodziła palcem lewej ręki bo brzegu pustego naczynia.
Zaciekawiło ją to, że mężczyzna spuścił z niej wzrok i spojrzał w bok. Czyżby miał coś do ukrycia? A co jeśli zuchwałość to i jego wada? Kimiko nie skomentowała jednak tego, dalej radośnie świergocząc, rzucając słowa na wiatr.
- Mówisz? No tak, sama nie jestem wyjątkiem - uświadomiła to sobie kładąc rękę na piersi, gdzie pod koszulą skrywała wisiorek otrzymany kiedyś od Shinjiego - Ludzie są dziwni, co? Muszą się do czegoś przywiązać. Całe życie chciałam być samotną wyspą ale tak się chyba nie da. Zawsze jest ktoś albo coś, a zresztą - ucięła wątek, by znów nie pozwolić sobie na popadanie w melancholię.
To, jak łatwo się speszył wypuszczając kosmyk jej włosów uznała za urocze. Uśmiechnęła się przyjaźnie, wcale nie czując się urażona - była przecież kunoichi, gdyby chciała, by nikt jej nie dotykał ma na to swoje sposoby. Niemniej, po chwili również poczuła zakłopotanie. Dopiero się poznali, a czuła jak jedna bariera pęka za drugą. Znowu zaczęła bawić się swoimi włosami, jeśli Kuroi był uważnym obserwatorem na pewno zauważył już, że to jej nerwowy tik. Ona z niego nie była w stanie przeczytać zbyt wiele. Może poza tym, że był powściągliwy w okazywaniu prawdziwych uczuć.
Przysłuchiwała się jego słowom, czując jak alkohol coraz bardziej szumi w głowie. Nie była pewna tego na jakie tory zmierzała ta rozmowa dopóki nie poczuła jego dłoni na swojej. W pierwszym momencie źle odczytała ten gest, będąc pewną, że się do niej zaleca. Dotyk momentalnie ją otrzeźwił, przynajmniej minimalnie. Kolejna bariera przełamana.
Cofnęła rękę zaskoczona, po czym schowała obie dłonie pod stół. W pierwszej chwili nie odczytała intencji Kuroiego, dopiero po kilku sekundach przeniosła wzrok tam, gdzie patrzył on. Jej czarka. Pusta. Być może miał rację sugerując, że pije zbyt ochoczo?
- Może. Zgaduję, że nie dowiemy się dopóki jej nie zobaczę. Jeśli cię po tym spotkam, chętnie opowiem jak było - odpowiedziała nieco speszona, odsuwając od siebie naczynie. Jeśli - tryb warunkowy oznaczał dystans, który teraz próbowała odzyskać.
W odpowiedzi na ostatnie słowa z jej gardła wydobył się krótki, nieco ochrypły od alkoholu śmiech. Gdy się uspokoiła, oparła głowę o prawą dłoń patrząc na Kuroiego rozbawionym spojrzeniem.
- Ale trafiłeś na rozmówcę... wiesz, jakie mam nindo? Nie ufaj nikomu. Mój tata był politykiem i nauczył mnie tej maksymy. Według... niego - ugryzła się w język, zanim powiedziała, „mnie” - ludzie żyją po to, by nawzajem się wykorzystywać. Ciężko mi komukolwiek zaufać, była taka osoba ale już jej nie ma. Nie wiesz, kiedy ktoś wbije ci sztylet w plecy, żyjemy w takim niespokojnym świecie... - wodziła palcem lewej ręki bo brzegu pustego naczynia.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Karczma "Irajgo"
Ludzie są dziwni, tego nie da się nijak ukryć. Każdy miał swoje dziwactwa, swoje przyzwyczajenia, swoje grzeszki i sekrety. Wielu z nich nigdy nie poznasz, nawet najbliżsi często skrywają coś, czego nie chcą wypuszczać na światło dzienne. Są rzeczy osobiste, intymne, których nie powinno się ukazywać reszcie świata. Przywiązanie było tylko kolejnym dziwactwem, lecz miało podstawy w byciu człowiekiem właśnie. Bo tylko społeczeństwo i kultura odróżniała go od zwierzęcia - czy faktycznie Momo można było nazwać jako zwierzę? Czy to nie powinno mu umniejszać? Prawdopodobnie nawet nie zna znaczenia tego słowa, traktuje go po prostu jako "nieczłowieka". Widząc jak Kimiko ucina ten wątek w zarodku przez chwilę miał ochotę do niego wrócić, wejść nieco głębiej dowiadując się co takiego kryje się w głowie dziewczyny. Różnili się tak bardzo - wychowani w innych warunkach, w innych okolicznościach, w miejscach oddalonych od siebie o wiele kilometrów. Ciekawiła go, była jak wielopoziomowa zagadka, którą rozwiązujesz i nie chcesz przestać. Im dalej jesteś, tym bardziej pragniesz dowiedzieć się co zostało ukryte za kolejną furtką.
Nie zdziwił się, że cofnęła dłoń, nawet był na to przygotowany i uśmiechnął się krótko, życzliwie. I tak dobrze, że nie został zdzielony po twarzy za taki gest, chociaż tyle, albo aż tyle? Powiększała dystans, który przełamali chwilę temu - gdy dotkniesz ognia, zdajesz sobie sprawę z tego jak jest gorący, że może zaboleć, lecz może też być całkiem przyjemny, gdy ociepla Cię w chłodną noc. Znalezienie złotego środka, który będzie pomiędzy jednym, a drugim uczuciem, niby cienka granica, która rozdzielała dwie emocje tak bardzo oddalone od siebie. Uśmiechnął się smutno, gdy wspomniała o tym, że straciła kogoś godnego zaufania. Takich ludzi było niewielu, można ich było liczyć na palcach jednej ręki. Taka strata bolała jeszcze bardziej.
-Nie wiesz, nigdy się nie dowiesz, ale czy to z tego powodu mielibyśmy żyć w strachu? Zamykać się na ludzi, stwierdzać że każdy bez wyjątku, chce Cię wykorzystać. A na tym... na tym wszystko polegało. Rodzice wykorzystują dzieci do pomocy, do przedłużenia swojego rodu. Dzieci wykorzystują rodziców, bowiem same nie są sobie poradzić. Kochankowie korzystają z tego, że mają gdzie dać upływ swoim emocjom, ze wsparcia jakie dawała druga osoba - na chwilę przerwał, zrobił dłuższą pauzę, spoglądał na to jak wodziła po naczyniu. Sugestia, przyzwyczajenie, czy zwykły przypadek?
-Wszystko zależy od tego jak to nazwiesz. Politycy muszą uważać na swoje słowa, na to co robią, nawet co pomyślą. My jednak jesteśmy tutaj, z dala od politycznych spraw, które więcej mieszają, niżeli robią dobrego. Równie dobrze obydwoje możemy wbić sobie sztylet w plecy w tej chwili, możemy też dać sobie pewien kredyt zaufania, spędzić czas w miłym towarzystwie. Pewnego dnia możemy nawet zobaczyć kawałek świata. Nigdy nie wiesz, co przyniesie Ci jutro, dlatego korzystaj z tego, co daje Ci dzisiaj - zabrzmiało to jak jakaś maksyma, lecz Kuroi tak naprawdę myślał. Otarł się o śmierć już nie raz, wystawiano go na próby, których wyniku nigdy nie był pewien. Po co więc było przejmować się wszystkim, gdy to co się działo teraz i tutaj w końcu przeminie? To właśnie z tego powinno się czerpać najwięcej.
Nie zdziwił się, że cofnęła dłoń, nawet był na to przygotowany i uśmiechnął się krótko, życzliwie. I tak dobrze, że nie został zdzielony po twarzy za taki gest, chociaż tyle, albo aż tyle? Powiększała dystans, który przełamali chwilę temu - gdy dotkniesz ognia, zdajesz sobie sprawę z tego jak jest gorący, że może zaboleć, lecz może też być całkiem przyjemny, gdy ociepla Cię w chłodną noc. Znalezienie złotego środka, który będzie pomiędzy jednym, a drugim uczuciem, niby cienka granica, która rozdzielała dwie emocje tak bardzo oddalone od siebie. Uśmiechnął się smutno, gdy wspomniała o tym, że straciła kogoś godnego zaufania. Takich ludzi było niewielu, można ich było liczyć na palcach jednej ręki. Taka strata bolała jeszcze bardziej.
-Nie wiesz, nigdy się nie dowiesz, ale czy to z tego powodu mielibyśmy żyć w strachu? Zamykać się na ludzi, stwierdzać że każdy bez wyjątku, chce Cię wykorzystać. A na tym... na tym wszystko polegało. Rodzice wykorzystują dzieci do pomocy, do przedłużenia swojego rodu. Dzieci wykorzystują rodziców, bowiem same nie są sobie poradzić. Kochankowie korzystają z tego, że mają gdzie dać upływ swoim emocjom, ze wsparcia jakie dawała druga osoba - na chwilę przerwał, zrobił dłuższą pauzę, spoglądał na to jak wodziła po naczyniu. Sugestia, przyzwyczajenie, czy zwykły przypadek?
-Wszystko zależy od tego jak to nazwiesz. Politycy muszą uważać na swoje słowa, na to co robią, nawet co pomyślą. My jednak jesteśmy tutaj, z dala od politycznych spraw, które więcej mieszają, niżeli robią dobrego. Równie dobrze obydwoje możemy wbić sobie sztylet w plecy w tej chwili, możemy też dać sobie pewien kredyt zaufania, spędzić czas w miłym towarzystwie. Pewnego dnia możemy nawet zobaczyć kawałek świata. Nigdy nie wiesz, co przyniesie Ci jutro, dlatego korzystaj z tego, co daje Ci dzisiaj - zabrzmiało to jak jakaś maksyma, lecz Kuroi tak naprawdę myślał. Otarł się o śmierć już nie raz, wystawiano go na próby, których wyniku nigdy nie był pewien. Po co więc było przejmować się wszystkim, gdy to co się działo teraz i tutaj w końcu przeminie? To właśnie z tego powinno się czerpać najwięcej.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości