W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
Nie skupiała się na swoich zdolnościach, ciężko było jej się skupić na czymkolwiek. Na jego uwagę odpowiedziała lekko kpiącym uśmiechem, niczym więcej. Piasek. Czy używał go do ataku lub obrony? Skoro taszczył go na plecach na pewno nie pełnił nijakiej funkcji, mogła mieć tego gwarancję. A więc miśki przywołańce i operowanie piaskiem, czyli to takim ninja był Kuroi?
Nagle poczuła, że chętnie zobaczyłaby go w akcji. Choć pewnie byłoby to niebezpieczne, na pewno byłoby to również bardzo ciekawe.
Znowu dała mu się porwać i zaprowadzić w kolejne miejsce, w które chciał ją zabrać. Na ten moment ufała mu do tego stopnia, że skierowałaby za nim swe kroki wszędzie. Dosłownie, oszalała. Lecz nie znając kompletnie Shigashi No Kubi cieszyła się, że trafiła na przewodnika i to jeszcze takiego. Uśmiechała się idąc koło niego w milczeniu, jej ciało wciąż było rozpalone od jego dotyku. Nie pamiętała już czasów, gdy uśmiech do tego stopnia nie schodził z jej twarzy.
Zdziwiła się, bowiem pomyślała, że prowadzi ją do mieszkania. Czyżby miało być to popołudnie pełne jękliwych westchnień? Nie, jednak nie, prowadził ją do miejsca... strzeżonego, tak to nazwijmy przez jakiegoś człowieka. A więc nie mieszkanie, a lokal za gatunku tych dla wybranych? Interesujące. Kimiko obdarzyła mężczyznę ciepłym uśmiechem, po czym weszła, zgodnie z zaproszeniem, do środka.
Weszła do pomieszczenia, które od razu przywołało jej na myśl raczej estetykę Samotnych Wydm. A przynajmniej to, jak sobie ją wyobrażała. W pomieszczeniu unosił się ciężki dym o przyjemnym, owocowym zapachu. Palarnia. Na ścianach i podłodze wyłożono ozdobne, kolorowe dywany a obsługa tego przybytku miała na sobie niezwykle skąpe stroje. Nieprzyzwyczajona do takich widoków Kimiko ściągnęła usta. Ścisnęła mocniej rękę Kuroia, dając się prowadzić do jednego ze stolików, najpewniej oddzielonego od reszty kolorowymi tekstyliami.
- Często bywasz w takich miejscach? - spytała niewinnym głosem, omiatając spojrzeniem skąpe wdzianko kelnerki. Nie omieszkała zlustrować również skąpo odzianego kelnera, skoro już miała okazję... być może chciała wzbudzić w Kuroim odrobinę zazdrości.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Piasek wyglądał niepozornie, niestety na pierwszy rzut oka nie można mu było przypisać żadnej funkcji. W tej formie był po prostu bezużyteczny, chyba że jako wyściółka dla kota, jednak bycie chodzącą kuwetą... no powiedzmy że było marzeniem żadnego z Sabaku. Był jednak dosyć potrzebny, ba, nawet bardzo potrzebny, bowiem w miejscu takim jak to, w środku miasta trudno było uświadczyć największego skarbu piaskowych władców. Trzeba było się z tym po prostu pogodzić - musisz dźwigać ten ciężar. Tak samo jak samuraj nosił miecz, łucznik dzierżył swój łuk, a kto inny nosił co innego, nie wiem nie znam się, zarobiony jestem.
Lokal z zewnątrz nie był atrakcyjny i Kuroi zdawał sobie z tego sprawę. Tym lepiej, tym większe jest zaskoczenie, gdy zeszli na dół. Poczuł się jak w rodzinnych stronach, jak na pustyni. Wygląd, zapach, wystrój. To wszystko było zrobione na ten kształt, zupełnie jakby właściciel odwiedził jedną z wielu palarni w Atsui i stwierdził, że w Sabishi także tego potrzeba. Miejsce w którym można się odprężyć, w którym można znaleźć własny kącik, gdzie nikt nie będzie Ci przeszkadzać, gdy usiądziesz sobie na wygodnej poduszce. Doskonale zdawali sobie sprawę, że bez naturalnego światła, bez wizji słońca człowiek tracił poczucie czasu, mógł tutaj spędzić go naprawdę dużo - a wtedy stawał się głodny, spragniony, a wtedy łatwiej go było namówić na więcej. Wchodząc tutaj musiałeś mieć silną wolę, albo naprawdę gruby portfel, a Kuroi prędzej cechował się tym pierwszym... no zazwyczaj.
Stolik? Nunu kochana, tutaj tego nie uświadczysz. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając dogodnego miejsca. W końcu je wypatrzył - skryte w rogu. Otoczone było kurtynami, które można było sobie w każdym momencie przysłonić zyskując na tym nieco prywatności. Długa, szeroka sofa, miękkie poduszki, kilka rozłożonych na podłodze, gdyby goście zapragnęli zejść nieco niżej. Nie było tam stolika jako takiego, bardziej niska ława, na której nie zmieścisz za wiele. Ot kilka szklanek, ewentualnie fajka wodna, która przygotowana miała dwa węże. -Na Pustyni jest ich całkiem sporo, czemu pytasz? - uśmiechnął się zadziornie, bowiem... tak. Takich przybytków tam nie brakowało, a skąpy ubiór na pustyni też nie był niczym nadzwyczajnym. W pomieszczeniach było po prostu gorąco, a brak bezpośredniego słońca sprawiał, że nie trzeba było ukrywać skóry materiałami. Widział jak zerka po obsłudze, nie czuł zazdrości jako takiej, ale może lekkie ukłucie, ale... doskonale to rozumiał. Ludzkie ciało było piękne, a tutaj nikt nie wybierał ludzi przypadkowo. Musieli się prezentować, przykuwać uwagę. Sam czasem zapuścił oko na jedną z kelnerek, na jej zgrabne uda, na talię, której wiele kobiet mogło by pozazdrościć. To miejsce działało na zmysły, każdy zapach, każdy element wystroju był starannie dobrany. Nic nie mogło być zostawione przypadkowi. Rzucił gurdę obok sofy, zbędny bagaż nie był mu teraz potrzebny. Zasłonił za nimi kotarę, zrobiło się nieco ciemniej, lecz zabezpieczone kaganki postawiane tu i tam nadal oświetlały całe wnętrze. -Na tyle ustronne może być? - zapytał podchodząc do niej bliżej, przekrzywiając głową, jego lewa ręka wsunęła się w jej włosy, przeczesała je, druga ujęła ją w talii, cofał się razem z nią na sofę, aż opadł na nią, ciągnąc Yamanakę za sobą, tak by usiadła mu na kolanach, dłonie spoczęły na pośladkach. Patrzył na nią pożądliwym wzrokiem, odruchowo przygryzł wargę. -Teraz możemy na spokojnie porozmawiać - jego dłonie wsunęły się pod materiał, poczuł gładką, ciepłą skórę.
Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Z ciekawości - nie kłamała, bowiem była ciekawa każdej rzeczy jaką mogła się o nim dowiedzieć. No tak, mogła się tego spodziewać po mieszkańcu pustyni w końcu podobne miejsca były wpisane w ich kulturę, ich styl bycia. Udawała, że nie gniewa się gdy przyłapała go na zerkaniu na inne panie. Nie, jej policzki wcale nie pokryły się szkarłacią, a z oczu wcale nie wydobywały się gniewne iskry. Stan ten był jednak krótki, bowiem szybko stało się jasne, że uwagę zamierza poświęcać tylko jej.
Miejsce było przyjemne, niby publiczne a jednak intymne. Kimiko uśmiechnęła się widząc, że zaciągnął kotarę - łatwo było domyślić się po co to robi. Podobnie jak wczoraj, byli ograniczeni małą przestrzenią, odgrodzeni od reszty świata. Pochłonięci tylko sobą i swoją obecnością. Podobnie jak wczoraj, podobał jej się ten bieg wydarzeń, tyle że w przeciwieństwie do wczoraj już się tak nie bała. Niepodobnie do wczoraj, nie towarzyszył im żaden trunek. Nawet nie zdążyli nic zamówić, a czułości już przybierały na sile.
Zrzucił gurdę, zasłonił kotarę, zbliżył się do niej. Zobaczyła jak przekrzywia głowę, poczuła jego rękę na swoich włosach, a drugą na talii. Przyciągnął ją do siebie, ich ciała złączyły się a ona patrzyła w jego oczy jakby nie widząc wiele ponad nie. Dała się poprowadzić na wygodną sofę, usadzić na jego kolanach, dotknąć tam gdzie nie każdy mógł dotykać. Nie przeszkadzało jej to, a spojrzenie którym ją obdarzył tylko łechtało jej ego.
- Może być, jest tu bardzo przyjemnie - mruknęła lubieżnie, zbliżając swoją twarz do jego. Usta ich były prawie złączone, jej karminowe wargi ocierały się o jego skórę gdy szeptała - Mhm, porozmawiamy. Już to widzę - po czym odważyła się na kolejny pocałunek, tym razem krótki ale za to bardzo namiętny.
Chcąc zaczerpnąć oddechu odsunęła się od niego na chwilę, by niewinnym tonem zapytać:
- Słuchaj, może przynajmniej coś zamówimy? Chętnie zapaliłabym jabłkową shishę - odpowiedziała odgarniając kosmyki kruczoczarnych włosów z jego twarzy. Bawiła się dotykiem, smagała jego policzek zarośnięty trzydniową szczeciną. To był bardzo przyjemny dzień, być może krótki powrót do dawnego nałogu nie byłby czymś złym. Splotła dłonie na jego karku, przekrzywiła głowę, spojrzała na niego nieco poważniej.
- Jak ja cię potem odnajdę Staruszku?
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Wyszczerzy się, wystawił kły gdy wspomniała o rozmowie. Bo to o nią mu też chodziło, o to by mieli chwilę na dowiedzenie się czegoś o sobie, by każdy z nich mógł zapytać o to, co chodziło mu po głowie. Kuroi średnio lubił dopytywać, wolał gdy to ktoś opowiadał o sobie, gdy nie musiał zadawać pytań, a odpowiedzi znajdowały się same. W tym wypadku w sumie nawet nie liczył że tak będzie, bowiem dziewczyna nie mówiła sama o sobie aż tyle. Poczuł na sobie jej usta, po raz któryś, jednak za każdym razem czuł to jako nowe doświadczenie. Czuł że każdy z nich coś zmienia w pocałunku, że dostosowują się do siebie, zacieśniają więzy, poznają siebie i swoje ciało. -Obsługa nie pozwoli nam tyle siedzieć bez zamówienia, ale to słodkie z drugiej strony - wzruszył ramionami odpowiadając w kwestii zamówienia. Nie musieli bowiem czekać długo, gdy ktoś podszedł do kotary. Odchrząknął głośno, dając znać o swojej obecności. To nie było miejsce, gdzie wystarczyło sobie wejść i wszystko w porządku. To bardziej odgórny przykaz, by coś zamówić, cokolwiek, nie ważne co to było. Czy to trunek, czy to właśnie fajkę wodną. Kuroi nawet przez chwilę nie wątpił, że osoba stała tam już dłuższą chwilę, że słyszała słowa Kimiko. -Tak jak pani mówi - odpowiedział na nieme pytanie, potwierdził zamówienie, a osoba będąca na zewnątrz odsunęła się od kotary. Przez chwilę pozwolił jej się bawić, nie ruszał się, mruczał tylko przyjemnie czując na sobie jej dłonie, to jak poruszają się po jego twarzy, jak ciekawsko wędrują -Najpierw to chętnie bym się dowiedział skąd ty znasz takie rarytasy, hm? Moja grzeczna Kimiko, która sama prosi o shishę, coś niezwykłego - cmoknął kilka razy, udawał zadziwienie, chociaż to po części też było. Nie sądził, że w miejscu skąd pochodzi były takie rzeczy dostępne tak jak na pustyni, a im dalej od niej samej, tym mniej takich przybytków. -Może ustalmy, że spotkamy się w tej karczmie, co na samym początku? Gdybyś opuszczała Shigashi zostaw mi tam wiadomość, gdzie się wybierasz. Ja zrobię dokładnie to samo, gdybym nie natrafił na znak od Ciebie. Ja pewnie wyruszę w kierunku pustyni, zdać raport i chwilę odpocząć. Brzmi rozsądnie? - podrzucił ja na kolanach, wsunął dłonie pod nią. Chwilę później ponownie rozległo się chrząknięcie pod kotarami. -Proszę - zaprosił do środka chłopaka, który trzymał metalową podstawkę z rozpalonymi węgielkami, a także nieco tytoniu. Włożył go do cybucha, ubił dobrze rozkładając go po ściankach, oddzielił je tacą z małymi dziurkami. Wstał, ukłonił się w pół. Gdyby zmrużyć oczy, materiał stałby się prawie niewidoczny, a obsługujący ich koleżka byłby po prostu nagi. Nawet widząc tą scenę nie mrugnął okiem, nie zawstydził się, lecz powoli wyszedł zasuwając za sobą kotarę. -Gdybym Ci na to pozwolił... to weszłabyś mi do głowy? - spytał przysuwając się ponownie blisko przed jej twarz, czuła na sobie jego oddech, ciepłe powietrze wypuszczane przez nozdrza.
Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
Kimiko też nie lubiła mówić o sobie, wolała wodzić za nos swoich rozmówców, nie opowiadając im zbyt wiele o swoim życiu. Szanowała jednak jego wolę, była gotowa podzielić się tą krztyną prawdy o samej sobie, tylko po to żeby nie tracić jego zainteresowania.
Zdziwiona panującymi tutaj obyczajami drgnęła, gdy usłyszała czyjeś chrząknięcie a więc cudzą obecność. Choć obsługa zachowywała profesjonalizm, trzymała się na dystans, nie dawała znać o swoim istnieniu to nieco peszyło Kimiko. Podobnie jak fakt, że półnagi chłopiec widział ich w tak wieloznacznych okolicznościach. Niemniej, powstrzymała się od komentarzy zwracając całą swoją uwagę na Kuroia:
- Twoja grzeczna Kimiko? - zapytała ze śmiechem, kładąc akcent na pierwsze ze słów - Twoja grzeczna Kimiko była córką polityka, który bardzo często w ramach zacieśniania stosunków między osadami palił shishę w domu. Taką przywiózł pamiątkę z wojaży, na czym ja swego czasu nie omieszkałam skorzystać - dopowiedziała obserwując jego udawane zdziwienie. Tak mało o niej wiedział, ciekawie jakie miał wyobrażenie na jej temat. Naprawdę uważał ją za grzeczną osóbkę?
- Brzmi rozsądnie - potwierdziła, wielce zaciekawiona co Kuroi musi zaraportować i komu. Czyżby był w trakcie wykonywania zadania dla swojego klanu? A może należał do jakiejś innej organizacji? Na razie jej ciekawość musiała pozostać nienasycona, nie chciała bowiem zasypywać go gromem pytań na tematy, których i tak nie mógł zapewne poruszać. Albo nie chciał, jedno z dwóch, mała różnica. Wzięła do ręki wężyk i wypuściła parę buszków słodkiego dymu. Już się nie krztusiła, bowiem tytoń nie był taki mocny a shisha znacznie różniła się od palenia fajki, do której przyzwyczajona nigdy nie była.
- Ja będę improwizować ale jakby co dam znać. Na razie nie będę się stąd ruszać, być może przed wyruszeniem do Ryuzaku wpadnę po drodze do Soso - myślała o tym coraz to częściej świadoma tego, że czeka ją jeszcze wiele treningów. Chciała opanować rodowe jutsu a to było możliwie tylko w sosańskich koszarach, gdzie miała przynajmniej ochotników na infiltrowanie umysłów. Spróbuj namówić kogokolwiek na coś takiego, niestety, musiała tam zawitać chociaż na chwilę.
Obserwowała poczynania chłopca w milczeniu, starając się nie patrzeć w okolice jego kroku. Była zawstydzona, w przeciwieństwie do Kuroia, któremu nawet nie drgnęła powieka. Nagle zadał pytanie, które zaskoczyła ją co nie miara.
Wciągnęła gwałtownie powietrze, jej powieki się rozszerzyły - widać było zawahanie, powiedzieć mu prawdę czy nie? Nie spodziewała się takiej myśli z jego strony, chociaż w sumie można było zrozumieć jego ciekawość. Ona sama była ciekawa czy byłaby do tego zdolna.
- Wiesz ja... nie wiem, będę szczera. Obiecałam sobie, że nigdy ci tego nie zrobię ale gdybyś mi pozwolił... - przerwała, popadając w zamyślenie. Biły się w niej dwie przeciwstawne myśli, można powiedzieć dwa oblicza jej charakteru - jedno szanujące tajniki ludzkiego umysłu i drugie, impertynencko ciekawskie - Nie - odpowiedziała po dłuższej chwili a jej oczy były śmiertelnie poważne - To jutsu to nie zabawa, nie naraziłabym cię na jego działanie.
Zbliżyła się do jego twarzy, oparła czoło o czoło. Było wiele rzeczy, które chciałaby wiedzieć ale cena za nie mogła okazać się zbyt wielka. Czy byłaby w stanie zaryzykować utratę jego szacunku? Nie. Co stałoby się gdyby technika wymsknęła się spod kontroli? O tym nie chciała nawet myśleć. Westchnęła ciężko, przybita ciężarem tych myśli po czym podjęła próbę zmiany tematu.
- Naprawdę nikt nie czeka na Ciebie w domu? Masz jakąś rodzinę, czy...? - pytanie zawisło w powietrzu smagniętym dymem o zapachu jabłka.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Wieloznaczne... zupełnie tak jakby obsługa nie wyłapała na początku jej spojrzenia w kierunku obsługi, to jak częściowo obmacywała wzrokiem jednego z kelnerów. Na wszystko był czas - na bycie spokojnym, na rozwagę, na siedzenie w fotelu z kubkiem ciepłego naparu, na czytanie książki, na przerzucanie kartek jedna po drugiej, na przebieżkę po trakcie, na pożeraniu wzrokiem pięknego widoku, na wrzucanie w siebie niemożliwych ilości alkoholu, na porzucenie wszelkich hamulców, na pozwolenie sobie żyć. -Dokładnie tak, moja - odpowiedział jej tylko. Pamiątka z podróży cóż... ciekawe czy kiedykolwiek Kuroi na swojej drodze spotkał ojca jasnowłosej, czy nie minął się z nim w drzwiach w drodze do Jou, czy może nie ochraniał go podczas jednego ze zleceń. Plus był taki, że nie był łowcą głów, więc nie polował na niego nigdy, no i zawsze też wypełniał zadania do końca. Nie lubił robić czegoś na odwal się, skoro już zaczynał, to kończył, skoro podejmował się czegoś, to trwał w tym do końca. Niczym wieża, twierdza - niewzruszony, silny, odporny na wszelkie obelgi, zaczepki. -W końcu to moje słowa - wyszczerzył kły, wzruszył ramionami rozkładając ręce na boki. Nie mógł za bardzo nic na to poradzić, takie podejście za bardzo było zakorzenione w jego głowie, rozsądek górował u niego przez zdecydowaną większość czasu, wyłączając się tylko w rzadkich momentach. Ufał, że nie działo się tak bez przyczyny, że musiał być jakiś tego powód, że to emocje przejmowały kontrolę nad umysłem, spychały go na boczny tor pokazując kto tu tak naprawdę ma władzę. Znajdą się, prędzej czy później, jeżeli będą zostawiać po sobie znaki to nie będzie to tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Skoro Klepka potrafiła, gdzie każdy to indywiduum, to raczej oni także powinni. Fajka nie była mocna, to nie godzina, nie miejsce, no i nie powiedzieli obsłudze, by było to coś mocniejszego. Więcej tu smaku, niżeli czegoś co mogłoby zawrócić w głowie. Odebrał od niej wężyk, wciągnął dym do płuc - nie aż tak ciepły jak w przypadku zwykłej fajki, dużo bardziej łagodny, przesycony smakiem, gęsty. Potrzymał chwilę, po czym wypuścił obfitą chmarę dymu. Przyjemne uczucie przypominające mu dom, przypominające pustynię własnie.
Jej reakcja była... ciekawa. Pytanie krótkie, proste. Dostać się do czyjejś głowy, mieć dostęp do każdej informacji, do każdego sekretu. To już nawet nie kwestia tego, czy wkradłaby się do jego umysłu, sam przecież zasugerował, że by jej pozwolił. Nie broniłby się przed jej ciekawością, pozwolił w pełni zaspokoić. Jak to mogło być... wiedzieć o kimś tyle samo, co on sam o sobie wiedział. Każda myśl, nawet ta niewypowiedziana, nawet ta o której sobie nie zdajesz sprawy. To potężne narzędzie, broń mogąca zniszczyć człowieka. Nie mówił, nie podpowiadał niczego, liczył że odpowie zgodnie z jej sumieniem, które w końcu przemówiło. Powaga w oczach, w głosie, w posturze, zanegowała. Kącik ust uniósł się ku górze. -Prawidłowa odpowiedź - odpowiedział ciszej, zachowując to między nimi. Dostęp do myśli był potężny, tylko że brakowało tam jednego - interpretacji. Co by jej dało to, że znałaby nawet najmniejszy fakt o jego osobie, gdyby nie wiedziała czemu tak się stało, co to spowodowało. Kartka zapełniona informacjami, lecz to na odwrocie było to co najciekawsze. Sam nie zamierzał się z niczym ukrywać, po prostu stopniowo zdradzać jej więcej, bez kłamstwa, bez machlojek, bez manipulowania. Brzydził się tym po prostu... gdy miał do wyboru kłamstwo, wolał po prostu nic nie mówić. Iluzje i gierki to nie dla niego. Dlatego przypadła mu ta odpowiedź - bo jasnowłosa się nie spieszyła. Bo pozwalała mu wybrać, bo szanowała jego zdanie, jego prywatność. -Czy? Moja kobieta siedzi na moich kolanach - odpowiedział jasnowłosej, swoim nosem otarł o jej, ciągle patrząc jej w oczyska.
Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
Jego. Choć czuła się jego nie była przecież jego, sympatią dziewczyną czy bliskim. Była jednym z licznych ludzi, których spotkał na drodze życie, tyle że teraz traktował ja w wyjątkowy sposób. Kimiko zmarszczyła brwi słysząc te odpowiedź, Kuroi uznawał tę sprawę tak jakby za zamkniętą, definitywnie. Postanawiając nie burzyć sielankowego nastroju, ugryzła się w język. Nie chciała się wdawać teraz w dyskusje o ich sytuacji.
W końcu to moje słowa. Mężczyzna zdawał się być w bardzo dobrym humorze, czuł się bardzo pewnym siebie. Nie przeszkadzało to Kimiko, choć czasem miała ochotę zedrzeć mu pewny uśmiech z twarzy, tak dla zasady. Jego impertynencja była zarazem intrygująca jak i lekko irytująca, bowiem na każde jej pytanie odpowiadał półgębkiem. Jak zwykle, niewiele o sobie zdradzał a Kimiko chciała wiedzieć. W tamtym momencie była uparta niczym małe dziecko, z którego pomimo 23 lat jeszcze nie do końca wyrosła.
- A co jeśli odpowiedziałabym nieprawidłowo? Albo co jeśli cię okłamuję? - poddała w wątpliwość słuszność swoich słów tylko i wyłącznie po to, żeby się trochę podroczyć.
- Czy ktoś na ciebie nie czeka? - dokończyła pytanie pewnym tonem głosu, nie reagując na moją kobietę. Schlebiały jej podobne określenia ale bała ich się, bała co z tego może wyniknąć i nie wiedziała co robić. Niemniej, wciąż siedziała na jego kolanach patrząc w ciemne oczy jak zaczarowana.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widzisz osobę, kogoś na swojej drodze. Kolejny przechodzień, ktoś na kogo ledwo zerkniesz, lecz nie zwrócisz większej uwagi. Wyrzucisz go ze swojej głowy w kolejnej sekundzie, może po minucie, jeżeli wydawał się w jakiś sposób ciekawy. Ilu ludzi minąłeś drogi człowieku, ilu zapomniałeś? Setki, tysiące, jeżeli nie większe. Ile razy minąłeś tą samą osobę, może nawet kogoś siedzącego za ścianą. Ani razu zaś nie pomyślałeś o tym kim on jest, co takiego siedzi w jego głowie, co sobą reprezentuje, czemu tak, a nie inaczej. Musisz się z nim zderzyć. Wpaść na tą osobę, skonfrontować się, popatrzeć jej prosto w oczy. To wtedy patrzysz na niego, na jego osobę, a nie na cielesną powłokę. Nie na jego zarys, na kształt sylwetki, lecz na detale. Widzisz dużo więcej niżeli wcześniej, zastanawiasz się jakim cudem nie dostrzegałeś tego wcześniej. To było tak proste, nie zważać na kogoś, olać, zostawić samego sobie. Zdarzało się też tak, że przez jedną decyzję, niby nic nie znaczącą, niby jedna z wielu podejmowanych danego dnia, że to właśnie przez nią wszystko się zmieniało. Ciągnęła za sobą wydarzenia dalej, stary porządek burzył się jak domek z kart, zostawały zgliszcza. To na nich mogłeś odbudować swój stary świat, powrócić do tego co znane, lub zobaczyć, że za nim krył się świat, którego do tej pory nie dostrzegałeś. Świat tak inny, tak pociągający, a przy tym tak wspaniały, że... nie chciałeś wracać do tego co było wcześniej. W pewnym sensie Kimiko była właśnie tym - kimś kto zburzył stary porządek, rozwalił to co było do tej pory, była światłem w mroku. Światłem, które mogło okazać się zgubne, ale mogło też być nadzieją na lepsze jutro. -Mogłaś. Chociaż nie za bardzo by mi to pasowało do Ciebie. Możesz też mnie okłamywać, pytanie tylko po co moja droga. Gdybyś chciała, już dawno byś wlazła do mojej głowy, gdy spaliśmy, gdy nie miałem jak się obronić. Pewnie wtedy bym stwierdził że źle postąpiłem, że mogłem wybrać inaczej - słyszał, że chce się podroczyć, lecz odpowiedział jak najbardziej poważnie. O pewnych rzeczach żartujesz i nie ma z tym problemu, z innymi zaś po prostu nie wypada. Nie leży to w Twojej naturze, nie podchodzisz do nich tak lekko. Zaufanie było dla niego kluczowe, bowiem to ono trwało najdłużej, ale też i najciężej było je wypracować. Traktował jasnowłosą jako swoją towarzyszkę, jako kogoś kto może przy nim być, kogo mógłby obdarzyć zaufaniem równie wielkim, co samego siebie, lub nawet większym. -Nie - odpowiedział najpierw krótko, chociaż i z tego jednego słowa można było wywnioskować, że coś się za tym kryło. Coś, co mówiło, że Kuroi chciał by było inaczej -Najbliżej mi teraz do moich miśków, które przyjęły mnie jak swojego, potraktowały jak członka rodziny - o i ile z boku mogło to brzmieć jakby mówił o jakiejś grupce ludzi, tak Kimiko doskonale mogła sobie zdawać sprawę, że chodziło tutaj o prawdziwe miśki. O takie jak Momo, których mogło być więcej. Których było więcej. -Poza tym jedyne co mnie trzyma, to mój ród, do którego przynależę, to kilku moich towarzyszy, z którymi współpracuję. Tylko oni dają mi cel - spuścił wzrok, uśmiech nadal nie opuszczał jego twarzy, lecz przesiąknięty był smutkiem. Nie musiała dostawać się do jego umysłu by stwierdzić, że nie jest aż tak szczęśliwy z tego stanu rzeczy. Jeden z trzech podstawowych filarów, na którym buduje się życie po prostu nie istniał, brakowało go. Pozostałe dwa były silne, ale bez trzeciego punktu oparcia było po prostu ciężko.
Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
Wyraźnie spoważniał. Strąciło to prześmiewczy uśmiech z twarzy Kimiko. Czy to był ten moment, gdy zaczynała wszystko psuć?
- Skąd wiesz, co do mnie pasuje a co nie. Prawie mnie nie znasz, pamiętasz? - odpowiedziała równie poważnie, bo choć nie chciała igrać z zaufaniem była w pewnym sensie do tego zmuszona. Szkopuł polegał, że nie ufała samej sobie, to był dopiero problem.
Nie schodziła jednak z jego kolan, korzystała z tej bliskości póki było jej to dane. Bawiła się od czasu do czasu czarnokruczymi włosami Kuroia, wodziła ręką po jego szczecinie. Wciąż było prywatne i intymnie i tego się trzymajmy, nawet jeśli zwiększył się dzielący ich mentalny dystans.
- Wybrać inaczej? Czyli co tak właściwie wybrałeś? - wodziła go za nos, łapała za słówka, chciała usłyszeć o sobie coś miłego ale równie dobrze mogła się przeliczyć. To była cała Kimiko, nieznośna i kapryśna, butnie ciekawska i nie zawsze dobrze wychowana. Na dłuższą metę nie udzielała jej się jego powaga, wciąż miała głowę wysoko w chmurach i nie potrafiła stąpać realistycznie po ziemi. Pytanie, kiedy się potknie i jak bardzo zaboli upadek.
Przysłuchiwała się jego odpowiedzi, mając wrażenie, że jak to on, coś ukrywa. Nie zamierzała jednak drążyć tematu, jej ciekawość o tyle o ile została zaspokojona. Jak będzie chciał to powie, a wdrażanie tego tematu mogłoby się okazać nieprzyjemne. Być może miał matkę, rodziców, rodzeństwo ale stracił ich na wojnie? Lepiej na tak przyjemną rozmowę nie sprowadzać podobnych tematów. Widziała smutek w jego uśmiechu, także wolała nie drążyć dalej tematu. Zakłopotana, złożyła na nich krótki, acz namiętny pocałunek, chcąc odwrócić jego uwagę, wyrwać go z zamyślenia.
Zresztą rozmowa o jego pakcie mogła okazać się równie interesująca, była ciekawa jak to jest podpisać taki dokument krwi. Co trzeba zrobić, żeby w tym niespokojnym świecie ninja zapracować na własne przywołańce? Przecież to nie jest coś, co ot tak można kupić w sklepie.
- A tak właściwie, jak poznałeś swoje miśki? - spytała niewinne, mrugając pięknymi oczkami.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
-Jestem ciekaw, kiedy uznasz, że trochę Cię znam. Kiedy uznasz, że znam Cię bardziej. A kiedy, że znam Cię całą. Nastąpi to kiedyś? - zapytał unosząc brew ku górze. Naprawdę ciekawiło go ile razy jeszcze to powtórzy. Prawie jej nie zna... czy to że nie znał każdego szczegółu z jej życia oznaczało, że jej nie zna? Kiedy nastąpi ten mistyczny moment, w którym uzna że tak, Kuroi zdążył ją poznać. Nie potrzeba było spędzić dużo czasu z drugą osobą, by wyrobić sobie o niej pewne zdanie, by zacząć zauważać to jak się zachowuje, jak reaguje na poszczególne wydarzenia. To początek był najgorszy, gdy wszystko było niewiadomą, lecz im więcej kogoś wystawiasz na próbę, tym więcej możesz o nim powiedzieć. Tym więcej potrafisz wyczytać z księgi, którą sam o sobie napisał. Mieli chwilę tylko dla siebie, mogli porozmawiać, w ciszy i spokoju, bez tak napiętej atmosfery, jak poprzednio. Pierwsze koty za płoty, teraz wpatrywali się w siebie, ich dłonie wędrowały, chociaż nie było tu aż tak ogromnych podtekstów, jak uprzednio. Była intymność, półmrok, jabłkowy dym unoszący się w powietrzu. -Hmm... chyba to, że Cię chce przy moim boku - podkreślił chce. To nie tak że ją przymuszał, że założył jej łańcuch na szyję i zniewolił aż mu się nie znudzi. Sam wtedy czuły się niczym niewolnik, jak najgorszy śmieć. Nie było nic gorszego, niż zrobienie z drugiego człowieka kogoś, kto nie ma własnego zdania. To ją chciał poznawać, a nie swojego wyobrażenia o niej samej. Swoje wyobrażenie już miał, zmieniało się ono co chwila, zawierało więcej szczegółów, więcej detali. Nie poszukiwał ideału, kogoś nieskazitelnego, kto będzie niczym z obrazka. Ten świat był brudny, każdy kto w nim żył miał na sobie jego ślad, każdy miał coś, co było nieczyste, niewłaściwe. To ono wyróżniało człowieka, to ono czyniło go wyjątkowym. Im dalej bowiem, tym bardziej się liczyło nie "za co" tylko "mimo czego".
Wyrwała go ze stanu zawieszenia, gdy pewne czarne myśli wyciągały ręce w jego stronę, gdy chciały go pochłonąć, zabrać ze sobą do ciemnej doliny, ale zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną. Uniósł głowę, znowu widział tylko ją, tylko jej lico, powrócił ten sam Kuroi, który był chwilę wcześniej. Odchylił głowę, zrzucił kosmyki włosów, które uprzednio spadły na jego twarz. Zamyślił się na chwilę zastanawiając się jak dawno miał swoje pierwsze spotkanie z miśkami i śmieszne było to, że nie tak dawno. Rok, może nieco więcej? Odchylił się do tyłu, oparł o sofę, rozłożył ręce na boki. -To... było dziwne. Przez pewne spotkanie z kimś, kto niby był obłąkany trafiłem w góry. Wysoko na tyle, że trudniej się oddychało, że nie było to tak proste jak tutaj. Trafiłem na wychłodzoną i wycieńczoną dziewczynę, wspomogłem posiłkiem, a ta zaprowadziła mnie do wioski która... była częściowo ukryta pod skałami - zakończył zdanie trochę tak, jakby do tej pory sam nie mógł w to uwierzyć -Ale to akurat całkowicie poważnie. W każdym razie jeszcze wyżej, była świątynia, gdzie wyznawali właśnie niedźwiedzie, gdzie był zwój, który ktoś inny chciał zdobyć i to właśnie tamtych ludzi miałem się pozbyć. Koniec końców natrafiłem na jednego z Niedźwiedzi, który mi zaproponował właśnie taki układ - wzruszył ramionami, bo ta historia brzmiała dosłownie jak wyssana z palca. Gorzej, bo była prawdziwa.
Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
- Pożyjemy, zobaczymy. Czas pokaże, choć zanim to nastąpi będą musiały zapewne minąć długie lata - Kimiko odpowiedziała mu patrząc prosto w oczy, zupełnie poważnie, nie reagując na jego uniesione brwi. Jeszcze kilkanaście godzin temu nie przypuszczałaby, że ktoś taki jak Kuroi mógł zaskarbić jej zaufanie. Nie sądziła, że jest w stanie komukolwiek zaufać a jednak. Chciała mu powierzyć prawdę o sobie, choć tak bardzo się jej bała. On też chciał ją poznać, widziała to w jego spojrzeniu. Zachodziła jednak w głowę dlaczego, choć już parę razy odpowiedział jej na to pytanie.
- Twój pierwszy błąd - uśmiechnęła się złowieszczo w odpowiedzi na jego słowa, wcale za dużo nie kłamiąc. Ktoś chce mieć ją przy swoim boku? No masochista, choć nie do końca zdawał sobie jeszcze z tego sprawę. Nie dlatego, że czuje dla szczęścia pogardę tylko tak wychodzi łatwiej z przepalonej sake gardeł.
Nie wiedziała co jeszcze na to odpowiedzieć. Ona też chciała być u jego boku ale bardzo się tego bała. Nie chciała przywiązywać się do kogokolwiek, ale czuła że nie ma nad tym kontroli, że dzieje się to poza nią. Dawała się porwać nurtowi tej rzeki, choć robiła to niechętnie. To znaczy, to jak się zachowywała o tym wcale nie świadczyło - wciąż siedziała na jego kolanach, bawiła się jego bliskością, rozkoszowała się nią. Jednocześnie czuła, że to wszystko jest złe i dobre jednocześnie. Odrzucała od siebie wyrzuty sumienia związane z Shinjim ale wciąż siedział gdzieś z tyłu jej głowy. Cholera by to wzięła, nie teraz - pomyślała Kimiko.
Przysłuchiwała się jego opowieści rodem z krainy miśków, a na jej twarzy nie przemknął nawet cień zwątpienia. Bardzo starała się, by na jej twarzy nie widać było tego co działo się w środku.
- Musiałeś zejść kawał świata, żeby znaleźć swojego towarzysza. No i zabić kilkoro ludzi, co? - spytała dziewczyna, po czym niepewnie zaczęła bawić się włosami. Ona nigdy nikogo nie zabiła, nie wiedziała jakie to uczucie ani do czego go przyrównać. Bała się swojego pierwszego razu w tej materii, która zapewne była bliżej niż dalej - Wioska zakryta skałami, to musiał być widok. Brzmi jak koniec świata. Też bym kiedyś chciała podpisać taki pakt, myślisz że to możliwe? - dodała zmieniając pozycję. Teraz położyła się przy jego boku tak, że głowę opartą miała na jego barku.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Przez chwilę chciał powiedzieć, że nigdy nie był cierpliwy, tylko że... był. Nie był cierpliwy teraz, czuł się trochę jak dziecko, przed którym trzymany jest wyczekiwany lizak, którego nie dostaniesz, póki nie nastanie odpowiednia chwila. Ba, nawet czuł się jakby nie mógł go dotknąć, a co dopiero wyciągnąć ręki. Jednocześnie tak blisko, a jednak poza dostępem. Zawieszony pomiędzy dwoma stanami. Błąd... ile razy już go popełnił, ciężko zliczyć. Popełniał je każdego dnia, każdego wieczora, każdej nocy. Często nawet nie zdawał sobie z nich sprawy, dopiero z czasem okazywało się jakie były efekty jego działań. Nie przewidzisz tego, nie jesteś w stanie. Kuroi jednak wolał się sparzyć, zobaczyć czy ten płomień faktycznie jest gorący i czy zrobi mu krzywdę. Ostrożnie, z rozwagą, lecz nadal sprawdzić to samemu po sobie, nie słuchać innych. Ci żyli w innym świecie, to nie dotyczyło ich tak bardzo, jak jego samego. Zawsze była możliwość, że idzie złą ścieżką. Że powinien tamtego poranka po prostu wstać, ubrać się i wyjść jakby nic się nie wydarzyło. Zostawić jasnowłosą samą, uciec z jej życia. Tylko że nie chciał. Coś w głowie mówiło mu, że robi dobrze i tego głosu chciał słuchać. -Nie ostatni - odgryzł się, chociaż może i po części obiecywał, że tak będzie. Przyglądał się jak dziewczyna się zamyśla, jak coś chodzi po jej głowie. Nie pierwszy raz, sytuacja powtarzała się już po raz kolejny i nurtowało go co takiego się działo w jej głowie. Co takiego było tam zakotwiczone na tyle mocno, że ujawniało się nawet w takich chwilach. -Nie mówmy o tym, co? W sensie... To nie jest coś, z czego jestem dumny. Wiem że shinobi to broń w rękach swojego pana, to tylko narzędzie, które jest stworzone do mordu. Tyle że nie za bardzo mi to odpowiada. Ludzkie życie jest cenne, każdy powinien mieć drugą szanse. Nie zawsze jednak się udaje, by ją dostał. Mimo wszystko bardziej zależy mi na tym, żebym ja przeżył - powrócił rękoma na jej talię, ułożył je sobie wygodnie, gładził rękoma po materiale. Nigdy nie chciał zostać katem, kimś kto wydaje wyrok, kto rządzi śmiercią. Nie zawsze jednak to co chcesz pokrywa się z tym, co możesz. Jesteś zmuszony do podejmowania decyzji, do wybierania niekoniecznie tych, które Cię interesują, a te które masz przed sobą. Mniejsze zło. Plugawy koncept. Uśmiechnął się jednak, gdy wspomniała o podpisaniu paktu. -To... nie takie proste. Zawarcie takiego paktu to nie tylko złożony podpis, to coś więcej. To trochę jak małżeństwo. Musisz być świadoma swoich obowiązków. To nie jest jednostronne, to nie tak że położysz nieco krwi na papierze i wtedy zyskujesz sprzymierzeńców. To żywe istoty, oni czują, oni marzą, oni wchodzą w relacje. To całe rodziny, każdy z nich ma swoją historię, swój charakter. Każdy z nich może odmówić Ci pomocy, stwierdzić że nie jesteś godna - mówił patrząc jej w oczy, po czym wziął wąż i zaciągnął się ponownie. Niedźwiedzie nie były zbytnio otwarte na ludzi, mieli z nimi złe wspomnienia. Kuroi uratował jednego z nich, wyświadczył mu przysługę, sam zapracował sobie na szacunek u niedźwiedzi. Nie wszystkich oczywiście, lecz sporej ich części. Traktował je w dużej mierze jak młodszych braci - bowiem z tymi miał głównie kontakt. Musiał jednak w końcu dogadać się ze starszyzną, zdobyć ich szacunek, ich zaufanie, ich poparcie. Na tą chwilę pewnie nie zwracali na niego większej uwagi.
Krótki wygląd: Długie, proste blond włosy. Średni wzrost, atletyczna postura. Karminowe usta i orzechowe oczy. Ubrana w prosty, szary strój przepasany czarnym pasem. Opatulona płaszczem w kolorze khaki, na którym złotą nicią wyszyto rodowy emblem.
Widoczny ekwipunek: Torba na narzędzia ninja przytwierdzona do czarnego pasa.
A więc Kuroi był z gatunku tych, którzy lubią popełniać błędy. Dużo to o nim mówiło, pomyślała Kimiko, po czym żachnęła się w myślach - dlaczego zawsze tacy mężczyźni? Zazwyczaj starsi, niezbyt odpowiedzialni, buńczuczni, tajemniczy. Taki był też Shinji, choć oczywiście tamta różnica wieku była o wiele mniejsza. Kobieta zawsze wybierała sobie ten typ mężczyzny, z którym związek był swoistą rywalizacją - no a przynajmniej nie należał do gatunku tych prostych. Co jest ze mną nie tak, pomyślała z uśmiechem.
- Nie mówmy o tym, w porządku. Przepraszam, to ta moja niezaspokojona, niezdrowa ciekawość - odparła Kimiko nie chcąc myśleć o sobie jak o broni, którą ktoś może wykorzystać, stępić i odrzucić. Tym bardziej nie chciała tak myśleć o Kuroi, o jego cennym życiu, które stawiał na szali w imię Bóg wie czego. Cieszyła się, że trafiła na ninję ceniącego wartość ludzkiego życia - byli i tacy, dla których drugi człowiek był zwykłym ścierwem. Kobieta nigdy nie potrafiła pojąć rozumem kim trzeba być i co przeżyć, żeby postrzegać bliźniego w takich kategoriach.
Wyprężyła się jak kotka, czując jego ręce na swojej talii i przytuliła jeszcze mocniej. Jego dotyk był przyjemny, to uczucie zupełnie nie pasowało do powagi tematów, na które zeszli. Dziewczyna wzięła do ręki wężyk, poczęła wpuszczać dym do swoich płuc i wypuszczać (a raczej nieudolnie starać się) go w formie kółek. Jabłkowa woń trąciła przyjemnie nos, drażniła zmysły. Przyjemnie tępiła zarówno je, jak i nieprzyjemne myśli kwitnące gdzieś z tyłu głowy.
- Co ci zasugerowało, że nie podołałabym w posiadaniu rodziny? Do ślubu absolutnie mi się nie spieszy ale żeby być z kimś… to już szybciej - odparła Kimiko przymykając oczy. Zdawała sobie sprawę jak brzmią te słowa, a zawieszone w próżni wypełnionej jedynie duszącym zapachem jabłek zabrzmiały jeszcze intymniej. Nie o to mi chodziło, pomyślała zła na siebie Kimiko. Ona wciąż mówiła o pakcie, on mógł zrozumieć to inaczej. Ale tak naprawdę, czy to nie była freudowska pomyłka?
- Mam nadzieję, że nadejdzie taki dzień, gdy któraś z tych mitycznych rodzin uzna, że jestem godna. Takie ot, czcze marzenie - dodała po chwili, w dalszym ciągu bawiąc się blond puklami - dawno nie miałam takiego leniwego dnia, czuję się aż trochę winna - dodała z uśmiechem, po czym przylgnęła do jego ust. Znowu go pocałowała, chciała się nacieszyć jego towarzystwem póki może, póki trwa ten dzień.