Szpital

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Kaien

Re: Szpital

Post autor: Kaien »

To co się wydarzyło w szpitalu było... Dziwne. I na dłuższą mete można uznać za błąd. To Takie swoiste zachłyśnięcie się blaskiem. Dziesięć lat ponad nie miał nikogo, dziesięć lat był zdany sam na Siebie. A teraz, w ciągu tygodnia, co się stało? Nagle odnalazł Rinsari, widział ją... wiadomo jak, potem akcja w stolicy gdzie próbowano odebrać mu blask - Uratował czyjeś życie, a ten ktoś go pocałował. A on nie umiał się powstrzymać i przedłużył pocałunek. To było złe i nie powinno się zbytnio wydarzyć niestety. Zbieranie wokół siebie tak wielu bliskich osób to proszenie się o to, by którejś się stało coś złego i by cały blask zgasł jednym zdmuchnięciem. Będzie musiał zastanowić sie, czy jest silny. I to nie tak, żeby kogoś dźwigać. Tylko czy jest dość silny, by móc obronić wszystkich swoich bliskich. Mei... Była słodką, śliczną istotą. Chciał ją pocałować, przytulić i bronić, ale to nie była Rin. Tylko Sabaku budziła w nim dziwne łaskoczące uczucia poniżej pasa. Mei? Troche by się bał o nią. Że za mocno coś zrobi i dziewczyna się... uszkodzi. Tak. To najdelikatniejsze określenie jego wątpliwości.
Po drodze, gdy dziewczyna spytała go gdzie idą, odpowiedział jej, że do Shigashi. Po pierwsze było najbliżej, po drugie ona potrzebowała szpitala bardziej niż on, a Shigashi no było najbliżej. Opowiedziała mu też o Ryu i o tym, jak żyje co go troche rozbawiło. Była do niego pod tym względem podobna. I to dość mocno. Nawet zadała mu o to pytania, a on postanowił odpowiedzieć, bo to przecież nie była żadna tajemnica.
-Ja? - Wskazał jej nosem las, który mijali. A potem jaskinie w oddali. - Tam. I tam. A wyjaśniając twoje wątpliwości to nie mam domu. Od kilkunastu lat. Odkąd spłonął rodzinny, tułam się i przyjmuje mnie w swe progi nasza gościnna matka natura. Sypiam w lasach, w jaskiniach, zwierzęta to akceptują, bo jestem prawie jednym z nich. - Wyjaśnił jej najładniej i najbardziej poetycko jak umiał. A drugie pytanie zignorował zupełnie, tylko sie uśmiechnął. Nie miał zamiaru jej puszczać. A to, że bolą go nogi... To wina słabości. Będzie musiał jakoś potrenować swoje kości by i z takimi ranami sobie radziły.
Doszli do szpitala, tam Kaien od razu położył ją na łóżku i podszedł do recepcji.
-Jesteśmy ranni i potrzebujemy pomocy. Ja mam rozcięte uda, a ona bardzo strzaskane kości. - Powiedział najgrzeczniej i najuprzejmiej jak umiał. Nigdy jeszcze nie był w szpitalu i czuł się odrobine nieswojo.
Spojrzał na Mei która została od razu zabrana do sali więc poszedł za nią. Tam dziewczyna została opatrzona, a nogi Kaiena tak samo. Miał zostać zszywany zaraz.
Wykorzystał ten czas, to oczekiwanie, na to by myśleć o swoich kościach. Dziewczyna została poczęstowana narkozą by jej się urwał film i nie musiała czuć bólu przy nastawianiu i opatrywaniu jej ciała do względnie działającej poprawnie całości.
Kaien wysunął kość z dłoni. I schował. Wysuwał i chował swoją kość wielokrotnie, z każdym razem robiąc to coraz szybciej. Ogólnie... Bawił się nimi. Wydatek czakry jest dość drobny, ale zabawa przednia. Naprawdę przednia. Bawił się o tyle doskonale, że już po chwili wyjmował kilka kości na raz ku ogólnemu zaskoczeniu, a może obrzydzeniu lekarzy. Po prostu nie mógł się przed tym powstrzymać. Kości wręcz go świerzbiły i swędziały, czuł niesamowitą potrzebe wyciągania swoich kości i produkcji nowych. I czuł, że każda kolejna kość jest coraz silniejsza, coraz mocniejsza i wytrzymalsza. Że z każda kością jego umiejętności rosną w zastraszającym tmepie. Po prostu... Czuł, że jego kościec się przemienia . I to naprawdę w dobry sposób. Teraz miał już swiadomośc, że te kości wytrzymałyby spadający w Antai gruz. To w sumie śmieszne, po walce z Rinsari kości się zmieniły, tak samo zmieniły się teraz, po sytuacji w Antai. Czy jego ciało ewoluowało w ten sposób? Czując, że istnieje potrzeba zmian po prostu te zmiany zachodziły? Chyba tym właśnie była ewolucja, dostosowaniem się do potrzeb świata i otoczenia. Jego kości w Antai spękały, a teraz były dość twarde, że to by się raczej nie powtórzyło. Gdyby teraz zrobiłby ten krzyzak, po prostu kości zatrzymały by go albo nawet zniszczyły. Nie pękłyby już. Użył techniki Yanagi no Mai i wyciągnął miecz z ręki. Broń była ostra, bardzo ostra, ostrzejsza niż kiedykolwiek. Była prawie jak żyletka, a złamanie jej - niemożliwe. Kaien zmienił się w przerażający sposób, teraz będzie jeszcze groźniejszym przeciwnikiem dla każdego oponenta który wejdzie mu w drogę. O tak. I to bardzo wspaniałe uczucie. Wiedział, że jeśli ktoś spróbuje odebrac mu jego blask, to po prostu mu na to nie pozwoli. Będzie walczył duszą i ciałem, o swoje, o to co nalezy do niego. Nie da sobie tego odebrać!
Kości najeżyły ciało w wielu miejscach, a po chwili, w sekunde, się pochowały.[/ghide]
Kaien się uśmiechnął do budzącej się Mei.
-Sup'. Jak się czujesz, połamana dziewczynko? - spytał się stojąc nad nią, z pozszywanymi nogami i widocznie czując się o wiele lepiej.
Czas nauki: Rozpoczęcie o 19. Zakończenie o 3 w nocy.
Kiedy tylko opanował swoje nowe umiejętności począł myśleć dalej. Czy... Czy jest coś więcej co może uczynić. Kości których uzywał nie zapewniały takiej ochrony jakiej sobie by mógł zażyczyć. One po prostu były, zapewniały mu większą wytrzymałość. Ale to nie było to. Każdy pierwszy gnój który będzie miał broń może go przebić na wylot bez problemu. I to jest ochrona? Jakiś szczyl, pieprzony doko, kupuje sobie tanto czy katane i go przebija na wylot jak zwykły worek z miecha. Przez to nie był takim obrońcą jakim chciał by być. Nie byl ściąną dla swych bliskich, nie był ich tarczą i wsparciem. Powinien óc stanąć przed osobą którą chce uratować, rozłożyć ręce i przyjąć cios na klate. Ale nie mógł tego zrobić. Jeszcze nie. I to było złe, powinien móc. Powinien mieć taka możłiwość. Kości zaczęły boleć. I swędzieć, jakby chciały rosnąć. Pozwolił im na to. Czuł przeszywające uczucie podrywania skóry do góry, jakby coś ją rozpychało, ściskało, ściągało i znów odpychało. Uczucie bardzo niepokojące, a jednak... Dla takiego świra jak Kaien bardzo miłe. Czym więcej był niż freakiem pokroju Muraia? Tamten był z nitek i nimi działał, ono było jego ciałem i ono było jego bronią. Czy Kaien nie był mu bliski? Jego głowna i jedyna bronia wynikajaca z bycia Kaguya był kościec, kościec którym mógł manipulować robiąc kolce i ostrza, broń... Ale Murai miał łapy, defensywną obrone. A czy coś takiego defensywnego miał Kaien? Nie, nie miał nic co by mu dawało przewage w obronie przed innymi, wynikającą z tego kim jest. Nie miał nic co by mu dawało przewage! Tak nie może pozostać. Czuł jak wapno w jego ciele zmienia się, zmienia swą gospodarke czując dopływ świeżej czakry. Wapno odkładało się tworząc świeżutkie, nowe kości. Ale były inne. Były cienkie. Jak pancerz. Bardzo piękny i wytrzymały pancerz który tworzył się tuż pod skórą chłopaka. Spojrzał na Mei, a potem lekko palcem rożciągnął szew na udzie - Rany jako takiej nie było, bo jego ciało od skóry było odcięte przez cienki płytowy pancerz...[/ghide]
Czas nauki: Rozpoczęcie 4 w nocy, zakończenie około 12.
Czas leczenia: 24h
Link do zdarzenia: Click!
0 x
Mei

Re: Szpital

Post autor: Mei »

Odpowiedzi na moje pytania były bardzo proste. Zaczynając od tego, który dotyczył obecnej sytuacji, no to zostanę doniesiona, aż do samego szpitala. Szczerze to chciałam zejść na ziemię i tym samym pozwolić mu odpocząć. Walczyliśmy o przetrwanie do upadłego, a teraz znowu musi robić coś, wymagającego użycia wysiłku. Byłam podła, aczkolwiek również pozwalałam mu trenować. No nić, przynajmniej ta sprawa była załatwiona.
Kolejna nieco mnie zaskoczyła, gdyż nie spodziewałam się, że ktoś taki jak Kaien mógłby mieszkać w dziczy razem ze zwierzętami. Wszak przez to był bardzo podobny do mnie, lecz jednak odmienny. Ja sama nie mogłam się spoufalać z matką naturą. Byłam jej częścią, lecz nie miałam niczego do zaoferowania poza zmianą klimatu. Niestety potrafiłam działać jedynie jako nietypowa klimatyzacja, co niezbyt mnie cieszyło. Także, wolałam tak jak jest, czyli spędzać czas w towarzystwie nieznajomych. Przynajmniej nie zagryzą mnie podczas snu, a jak on sobie radził?
- Jak ty dajesz sobie radę.. no wiesz tak w dziczy? Zapytałam typowym dla siebie głosem. Innymi słowy nienaruszony spokój i nutka ciekawości, która towarzyszyła mi od wyjścia na zewnątrz, gdzie nikt mnie badał.
Po otrzymaniu odpowiedzi, po prostu milczałam, znowu rozmyślając nad takim życiem. Zajęło mi to tyle czasu, że zdążyliśmy dotrzeć do szpitala, gdzie zaczęli opatrywać moje rany. Były niestety one tak poważne, że postanowili mnie uśpić. Nie miałam żadnych zastrzeżeń, dlatego grzecznie ułożyłam się na łóżku i po prostu zamknęłam oczy. Sen nadszedł bardzo szybko, lecz w chwili obudzenia nie pamiętałam czego dotyczył. Kojarzyłam jakieś obłoki, twarze były rozmyte, ale nie przejmowałam się tym. Ciekawszy było to co robił Kaien. Przyglądałam mu się naprawdę długo, przynajmniej do momentu, w którym zwrócił na mnie uwagę. Popatrzyłam na niego nieco bardziej uważnie i zerknęłam na swoje ciało, które powoli dochodziło do siebie.
- Chcę już do domu, a nie.. ja go nie mam.. - wymamrotałam, po czym przetarłam jeszcze zaspane oczka - Jak się czuję? Myślę, że lepiej, aczkolwiek jak może się czuć dziewczynka wyciągnięta spod gruzu? W każdym razie po leczeniu znacznie lepiej, a ty jak tam Twoje pocięte uda? Wyglądasz lepiej, niż ja ech.. gdybym tylko potrafiła to samo, co ty.. Westchnęłam i zaczęłam patrzeć w sufit.
Czas leczenia: 48h
Link do zdarzenia: Klik
0 x
Kaien

Re: Szpital

Post autor: Kaien »

Kaien otrzymał jeszcze pytanie na temat tego, jak radzi sobie w dziczy. W sumie bardzo dobre i ciekawe pytanie, prawda? Jak Kaien sobie radzi w dziczy. Chyba jest akceptowany przez tamtejszą zwierzyne. Tylko tyle i aż tyle.
-Kiedyś spotkałem kogoś, kto ranił wilka dla zabawy, nie tak, by go zabić. Inne chciały tą osobe zagryźć. Uratowałem tego kogoś i go sprałem, bo zabijać zwierzęta powinno się tylko dla pożywienia i tylko własną siłą fizyczną, a nie narzędziami. Zabijanie dla zabawy jest najgorszym co powstało. Oprócz tego no... Śpie wśród nich. Znam, akceptuje i kultywuje ich zwyczaje. Daje się obwąchiwać, czasem dziele pożywieniem... Zwierzęta nie są agresywne od tak. Ale czasem, w okresie rozpłodu, jak mają młode to po prostu śpie w koronach drzew gdzie nie wlezą. Jak są młode to każde agresywne. Instynkty tak działają.
Wyjaśnił najobszerniej i w jak najbardziej dokładny tylko sposób potrafił. Usiadł w nogach jej łózka i chwile się w nią wpatrywał.
- O mnie się nie martw, jestem wyjątkowo ciężki do zabicia. Wiesz, taki klan. Ty też masz swoje zdolności specjalne, co, lodowa panienko? Nie znam twojego szczepu czy tam klanu, ale żaden normalny shinobi nie jest tak zimny. Powiesz mi coś więcej? - Spytał z ciekawością, której nie próbował nawet ukrywać. Serio, to kim jest dziewczyna go zastanawiało i to wyjątkowo mocno. A takie podstawowe informacje wręcz były na miejscu po tym jak obdarował ją widokiem swojego KG.
-Zrobimy tak. W nagrode jak ładnie i obszernie opowiesz o sobie i swoim klanie będziesz mi mogła zadać... Maks dziesięć pytań. Jakie zechcesz. Co ty na to, Lodowa księżniczko? - Uśmiechnął się do niej szczerze, patrząc jej prosto w oczka. Serio ładna z niej istotka ale... ale ale.
0 x
Mei

Re: Szpital

Post autor: Mei »

Początkowo dowiedziałam się paru rzeczy o blondwłosym. Nawet bym nie orzrczuwała, iż jest taki dziki? Potrafił się zakolegować ze zwierzętami, zachowywał się podobnie jak one, a w dodatku dawał im się poznawać przez obwąchiwanie. Było to nieco nietypowe, bo najwidoczniej matka natura postanowiła go wychować i zadbać o niego jak o swoje dziecko. Było to piękne, lecz również nietypowe. No, ale cóż kim bym była gdybym go oceniała. Z pewnością zachowałbym się nie kulturalnie, bo sama nie jestem lepsza. Odkąd tułam się po świecie to szukam noclegu u ludzi, których poznaje praktycznie na ulicy, w dodatku moje ostatnie zachowanie było karygodne, aczkolwiek pokazywało, że pomimo posiadania wyżej ode mnie pozycji trzeba zachowywać się z kulturą oraz gracją, inaczej będę to wypominać i stawać się bardziej wredna, niż naprawdę jestem.
Wracając do szpitala to sprawy zaczynały się nieco komplikować. W moich oczach Kaien był kościstym bohaterem, jednakże nigdy nie pomyślałam, że ten widok oraz informacje mogą mnie kosztować opowiastkę o sobie oraz opowiedzenie na temat umiejętności klanowych. Jak można było ze mnie wyczytać, to nie za bardzo zdradzałam o sobie takie informacje. Mogłam mu podać swoją przynależność oraz czym konkretnie władam, ale nie potrafiłam opowiedzieć swojej historii. Zdecydowanie nie mogłam wracać wspomnieniami do tamtych nieszczęśliwych dni. Z resztą, wolałam opowiadać o swoich planach, niż dennej przeszłości.
- Czyli jednak postanowiłeś oto zapytać? Cóż, normalny człowiek z pewnością nie posiada takich umiejętności jak ja. Z resztą temperatura ciała to nie jedyne, co potrafię. Powiedziałam cichym głosem, po czym z pozycji leżącej przeniosłam się w siedzącą, by móc cokolwiek zrobić. Następnie wysunęłam swoje dłonie spod ciepłego koca, który szczerze mówiąc mnie denerwował.
Uznałam, że najprościej będzie jeśli swoje umiejętności podszkolę na jego oczach. Chciałam zrobić coś pożytecznego, lecz co? Zaczęłam się rozglądać na boki, aż zauważyłam okno, które było moim zbawieniem. Od razu wstałam i wolnym krokiem podeszłam w jego stronę. Nie odzywałam się, gdyż cały czas skupiałam się na energii duchowej oraz wietrze, który po otwarciu okna zakradł się do pokoju, obdarzając nas przyjemnym chłodem. Zamknęłam na chwilę oczy, by móc poświęcić czas na przesyłanie swojej zdolności do otoczenia. Chciałam coś stworzyć, ale wymagało dużo większego wysiłku, niż zwykle. Bez pieczęci można było łatwo to wykonać, lecz do tego potrzebowałam skupienia. W końcu, gdy otoczyła mnie cisza wystawiłam rączki do przodu, jednocześnie dłonie formując w miseczkę. Na niej powolutku zaczął się pojawiać niewielkich rozmairów motyl, który po stworzeniu nie potrafił latać. Jednakże, nie takie było jego przeznaczenie. Miał być moją ozdobą, czymś co zapadnie w pamięć starszemu Kaguyi.[/ghide]
- Rozumiem, że tyle wystarczy z mojego mówienia. Jeśli chodzi o klan to pochodzi on od żywiołu, którym się posługuje. Innymi słowy nazywam się Mei Yuki. Co do mojej historii to jest zbyt smutna, by ją opowiadać. Chcesz to zadań pytania, bo tak od siebie niczego więcej nie powiem - Powiedziałam konkretnie i wyraźnie, po czym przeszłam się po pokoju przynajmniej do momentu gdy prawie upadłam. Na szczęście w porę złapałam się łóżka, na które szybko się wdrapałam i usiadłam po turecku, jednocześnie patrząc na swego towarzysza.
Nauka:Hyōton no Jutsu
Reberu: Di
Czas rozpoczęcia: 1.45
Koniec: 4.45
Czas trwania:3h
0 x
Kaien

Re: Szpital

Post autor: Kaien »

Kaienowi się odrobinkę popsuł humor. Mei okazała się być... wyjątkowa. Kolejna osoba która miała coś więcej, coś, co mogło być użyte do tworzenia, coś co mogło być rozwijane. Spojrzał na nią, na cały jej pokaz, na motyla... I westchnął ciężko.
-Śmieszne. Kolejna osoba, która potrafi tworzyć. A czym ja jestem? Osobą... - Dotknął palcem dłoni wyciągając z niej ostry czubek kości. Ujął go w dwa palce i wyciągnał cały prawie metrowy kościany miecz. - Która potrafi niszczyć i tylko tyle. Moje umiejętności pozwalają mi tworzyć bron, śmierć. To służy do zabijania, nie ma w tym harmonii natury, żywiołów, piękna kreacji... - Chciał ją zastraszyć, owszem. Stwierdził, że jak jej podniesie troche ciśnienie, to nic sie nie stanie. Miecz był stworzony kruchy u nasady. By przy większym oporze po prostu pękł. I tak wziął ostrze w obie dłonie jakby chciał popełnić Seppuku... Po czym z wielką siłą pchnął się mieczem sam w brzuch.
Śliski dźwięk przebijanej ostrym przedmiotem skóry, malutka kropla krwi, Kaien syknął z bólu... A potem trzask. Miecz pękł bez problemu, rozłupany niczym pusta kość, zatrzymując się na odsłoniętym minimalnie teraz białym pancerzu wytrzymalszym od skały. - Osoba która niszczy, a którą ciężko zniszczyć. Tym właśnie jestem. Nie ma w tym piękna. Nie ma w tym dostojności, jaką masz ty, Rinsari, Murai... Wy tworzycie. On z nici, ty z lodu, Ona z piasku. A ja? Ja tylko niszcze. Używam własnego ciala jako broni.
Zaczął chichotać pod nosem, spuszczając mocno głowę i patrząc na swoje sandały i wystające z nich odrobinkę palce.
-Tym właśnie jest mój klan, nieprawdaż? Każdy słyszał o Kaguya. Najemnicy, mordercy, zabójcy na zlecenie... Tym własnie jesteśmy. Zabijakami urodzonymi jako generatory broni i narzędzia w rekach każdego, kto umie ukierunkować nasz gniew! - warknął do niej swoim głębokim głosem, co mogło ją mocno przestraszyć.
-Zimno się mi zrobiło. Ale to ze stresu. Zawsze tak mam. A ty... Masz jakieś pytania? Pytaj o COKOLWIEK, odpowiem. - Podbił bardzo akcent i nacisk na ostatnie słowo.
0 x
Mei

Re: Szpital

Post autor: Mei »

Patrzyłam na niego z lekkim grymasem. Nie był on z powodu jego wypowiedzi, lecz bólu, który ze mną pozostał. Pomimo ciężkich operacji to lekki poślizg spowodowany najprawdopodobniej wypastowaną bądź umytą podłogą potrafił z powrotem przywołać to samo uczucie, co przed operacją. Najwidoczniej ciało potrzebowało regeneracji, chwili spokoju, by mogło wrócić do normy. Blizn nie było, siniaki zniknęły pozostało czekać, aż do końca wydobrzeje.
-Etto, myśląc w ten sposób jesteś naprawdę niemądry Kaien. Dlaczego porównujesz siebie do czegoś co również niszczy? Czy ty zdajesz sobie sprawę, co mogą zrobić takie linki albo piasek, a tym bardziej lód? Nie rozumiesz idei patrzenia na rzeczy pod różnym kątem. Moim zdaniem gorszy od Ciebie mógłby być Murai. Jestem prawie pewna, że on z pewnością nie jest tylko dobry. Ma zapewnie gorszą stronę, o której oczywiście nie wiemy. Powiedziałam wyraźnie, po czym tak po prostu przeniosłam się obok niego. Musiałam zacząć działać, inaczej chłopak jeszcze bardziej zacznie się pogrążać.
W dodatku ta rozmowa o byciu bronią mnie nieco przestraszyła. Widziałam, co potrafi, a przynajmniej część tego, bo nie wiadomo, co ukrywa w zanadrzu. Było to nieco frustrujące, lecz czy mój żywioł nie był... zagrożeniem? Z upływem czasu będą mogła zamrażać ludzi, a co jeśli ktoś to wykorzysta? Mogłam stać się bronią do eliminowania innych osób, a co za tym idzie? Więcej ludzi ginęłoby pod wpływem braku powietrza lub ciepła, którego tak bardzo potrzebują.
-Wiesz, że mój klan byłby dobry do likwidowania innych osób? Poza tym, rozumiesz chyba, że nie jesteś stworzony tylko po to, by walczyć? Masz pomagać, a co za tym idzie? Mógłbyś dzięki swojemu telentowi tworzyć schrony dla innych, ponad to mógłbyś więzić groźne osoby. Zasugerowałam, po czym zerknęłam na jego kość, która tak nagle wyrosła. Chwilę później została ustawiona tak, jakby miała zostać użyta do niewłaściwych celów...
-Nie! Krzyknęłam w myślach, po czym zobaczyłam parę kropel krwi, a następnie kość po prostu pękła. Moje oczy otworzyły się nieco szerzej, a ja sama trochę się odsunęłam. Siedziałam teraz na skraju łóżka, mogąc w każdej chwili spaść.
- Baka! Przestraszyłeś mnie! Dodałam z wyrzutem, po czym opanowując swoje emocje, spojrzałam na jego buzię. Byłam zła, ale nie mogłam go winić. Pozwoliłam mu dalej mówić, ale szczerze powiedziawszy miałam tego dość. Jednak ostatecznie, czarka się przelała w momencie warknięcia. Wtedy wiedziałam, że muszę coś zrobić inaczej będzie tylko gorzej.
Początkowo podniosłam rękę do góry, dopiero gdy całkowicie skończył gadać, wtedy swoją dłoń przycisnęłam do jego ust, które nie tak dawno całowałam.
- Nie mów, tak więcej o swoim klanie. Pamiętaj Kaien, Kaguya to tylko nazwisko. To jaki jesteś zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, ale jeśli mam coś dodać to chciałabym zaznaczyć, że jeśli kiedykolwiek miałbyś być wynajęty przez jakąś osobę, to chociaż bądź niezależny. Bardziej od morderców nie cierpię marionetek. No i koniec końców do reszty spoważniałam. Ponad to obecna sytuacja doprowadziła do tego, że zaczęłam mu się powoli przyglądać, jednocześnie będąc zła za jego wcześniejsze użalanie nad sobą.
-Jeśli chodzi o pytanie to nasunęły mi się dwa.. Czy kiedykolwiek zabiłeś kogoś dla własnej przyjemnościczy to pierwsze, a drugie czy pozbawiłeś życia kogoś bliskiego? Musiałam wiedzieć. Skoro był inny to nie mógł tego zrobić, a jeśli miał to za sobą to chciałam znać powód, w końcu potrzebowałam odpowiedzi. Nawet by ją uzyskać, odsunęłam od niego dłoń. Jednakże, z każdą sekundą, coraz bardziej zsuwałam się z łóżka. Ja sama tego nie czułam, lecz Kaien mógł to widzieć i może zapobiec mojemu spotkaniu z podłogą..
0 x
Kaien

Re: Szpital

Post autor: Kaien »

W sumie zapomniał przejąć się jej stanem. Jego błąd, ale możliwy do usprawiedliwienia. On... był inny. Miał strzaskane barki. Złamane kości w ramionach, a mimo to... Mimo krytycznego bólu który odczuwał najpierw uratował Rin, potem pomógł Muraiowi i Rinsari... Mimo że ból kosci, popękanych ich strzępów, wbijających się w mięso niczym małe zyletki był niesamowity. Ale Kaguya miał misje i nic innego sie nie liczyło. Dopiero w namiocie pozbył się wadliwych kości przestając czuć ból, czuć cokolwiek. Uda? Zszyte, a pod nimi pancerz, tak samo bez ran. On dochodził do siebie niesamowicie szybko dzięki swoim kościom. To mogło naprawde odrobinkę znieczulać na to, co czują inni, choć sam Kaien nie robił tego bo był nie czuły. Po prostu za głupiutki chwilami by osądzić 'Cholera, inni mogą cierpieć od ran bardziej niż Ja'. Ale na to, by to zrozumiał, trzeba rozmowy i czasu.
-Porównuje siebie do czegoś co głównie niszczy. Zdaje sobie. Mogą niszczyć, ale mogą i tworzyć. A ja mogę tylko niszczyć i nie przekonasz mnie, że jest inaczej. Murai, Murai... Tak. Jest lepszy. Nie tyle groźniejszy, co lepszy. To głównie on nas uratował spod tego nalotu. Nie ja. Ja byłem tam tylko ozdobą. Śmieszne, prawda? Kiedy broń okazuje się w pewnych chwilach bezużyteczna. - Nakręcał się coraz bardziej. Coraz bardziej zjadały go nerwy. Nie umiał tego opanować. Czyżby wrzała w nim krew jego klanu, uśpiona przez tyle lat spokoju? Czy budził sie w nim wojownik? Może tak, może nie, czas pokaże.
-Ty... Owszem. Twoja moc, twój dar... Jak już mowiłem jest inny. On pozwala głównie tworzyć, zabijanie to nieprzyjemnie poteżny skutek uboczny. Ja... Nie chciałbym zabijać, nie tak czymś pięknym jak kontrola nad aspektem natury.
A jednak bardziej pokojowa i miłująca matke ziemie strona Kaiena musiała się przebic, chociaż na chwile, chociaż na kilka zdac, chociaż po to by wyrazic swój punkt widzenia na słowa dziewczyny z klanu Yuki.
-Schrony... Hah. Rini zrobi kopułe z piasku. Ty z lodu. Murai znów stworzy swoje łapy... Wiesz kiedy ktokolwiek mnie wybierze do takiego zadania? Kiedy nie będzie nikogo kto podoła lepiej. A to naprawde ciężkie do osiągnięcia. Za to kiedy będzie trzeba kogoś zabić... Nie, też mnie nie wybiorą. Woleliby Muraia. - Zaśmiał się smutno. Cała zlość gdzieś wyparowała, pojawił się smutek. Chłód jej ciała dobrze do siebie pasował z chłodem jego serca... Ale to co miał jej powiedzieć za chwile dopiero powinno ją zaskoczyć.
-Kaguya to czesc mnie. To pochodzenie wojownika i Kekkei genkai wojownika. To oczekiwania których nigdy nie spełnie. Może. Chyba, że się zmienie. Zastanawiam się nad tym. A co do twojego pytania... Nigdy jeszcze nie odebrałem życia żadnemu człowiekowi. Odpowiem ci więc w stosunku do zwierząt. Nie, nigdy nie zabiłem dla przyjemności. Nigdy. Choć bardzo chce. Chce zabić morderce mojej matki i swojego ojca. To dwie osoby których twarze widze zawsze jak zamykam oczy, choć co do tego drugiego pana to tyle, co jest to mym wyobrażeniem z opowieści matki, bo nigdy go nie spotkałem. Ona też nie powinna.
Spojrzał na nią i usmiechnął się bardzo szeroko.
-Podobał ci się pocałunek? Wiesz, że jeśli chcesz, to możesz wziąc kolejnego i kolejnego całusa? Widziałem tyle zlych rzeczy w swoim zyciu, że nie zdołam się przywiązać po czymś takim jeśli nie będziesz chciała, więc nie krępuj się! - I wybuchnął śmiechem.
Dziwny człowiek.
0 x
Mei

Re: Szpital

Post autor: Mei »

Kaguya.. klan dosyć dziwny i odrobinę przerażający. Co wiem o ich użytkownikach? Potrafią być mili, lecz ich główną domeną jest gniew, który napędzają emocje, wspomnienia i ważne wydarzenia. Tak przynajmniej wyglądał Kaien, który w moich oczach zapisał swój obraz. Jak zatem on mnie widział? Nie wiedziałam i zresztą tak wolałam. Bywałam różna, ale tym razem jego nerwy, cały nastrój, którym się otoczył powoli wpływał na mnie. Oczywiście to go nie interesowało, nawet mój stan był mało ważny. Jedyne, co było brane pod uwagę to temat dotyczący jego osoby - historia, klan, pożyteczność. Oto się rozwodziło od dłuższych parę minut. Starałam się jakoś odsunąć, ale widząc, że jestem na krawędzi, wróciłam na poprzednie miejsce.
- W moich oczach oboje jesteście bohaterami, lecz co do Muraia mam pewne wątpliwości. Co do Ciebie to widzę jaki jesteś. Nie używasz kości do niszczenia, poza tym nawet jeśli jesteś tak stworzony to wykorzystać to w dobrym celu. Opanuj, stwórz coś dzięki czemu nie będziesz się kojarzył wyłącznie ze złem. Poradziłam mu, odwracając głowę w kierunku drzwi. Starałam się posłuchać, czy nikt się nie czai za drzwiami. Jednakże najwidoczniej pielęgniarki nie wpadły na pomysł przyjścia tutaj i sprawdzenia, czy z pacjentką wszystko w porządku. Poza tym, nie wiedziałam czy oni już nie mają nas gdzieś. Po prostu udostępniają nam pokój oraz żywność, a po wyzdrowieniu wyrzucą nas za drzwi. W sumie ciekawie by to wyglądało, szczególnie, gdy któryś z nich skończyłby przykuty do szpitalnego łoża.
- Można powiedzieć, że cieszę się ze swojego KG, lecz również obawiam się przyszłości, w której jego piękne zdolności zostaną okryte krwią i hańbą... Szczerze powiedziawszy to obawiałam się, iż kiedyś taki dzień nadejdzie. W dodatku nie pozbyłam się tamtych naukowców, a to oni byli moim najgorszym zagrożeniem. Mogliby mnie teraz szukać, a co jeśli wpadną na trop? Nie, to przez Kaiena popadam w paranoję. Zdecydowanie jego humorki ciążowe mi się nie udzielają.
-Masz zdecydowanie za niską samoocenę. W zwarciu zostałbyś ty wybrany, ponieważ masz bardzo dobre możliwości bojowe. W dodatku posiadasz wysoką wytrzymałość, która działa na plus. Co zaś tyczy się mnie.. no to bym pewnie niczego nie zrobiła. Jestem nieprzydatna, gdyż inni posiadają te same atuty, co ja. Przyznałam otwarcie, spoglądając na koc, który teraz leżał rozwalony na posłaniu. Patrzyłam na niego niechętnie, gdyż źle mi się kojarzył, ale czy zaraz przypadkiem znowu nie pójdę spać?
-To dobrze, że tego nie zrobiłeś. Szczerze mówiąc, dzięki temu zyskałeś w moich oczach. Jednakże trochę Ci współczuję, gdyż nie powinieneś tego widzieć. Powiedz, ile miałeś wtedy lat? Zapytałam z ciekawości, po czym napomknęłam nieco o sobie - W sumie, to ja nawet nie znam swoich rodziców. Od zawsze widzę twarze innych ludzi, ale nigdy nie rodziny. Nawet nie jestem pewna czy kogoś mam na tym świecie. Może wszyscy zostali wybici..
Było to smutne, lecz prawdziwe. Do tej pory nie spotkałam żadnego krewnego, w dodatku po bracie ani śladu. Tak, jakby rozpłynął się albo dobrze maskował w innych terenach świata.
Można powiedzieć, że kolejne jego słowa dały mi do zrozumienia, że nie powinnam odsuwać swojej dłoni. Przynajmniej bym sobie tego zaoszczędziła, a tak to popchnął mnie jakiś impuls, który wystrzelił mnie do przodu i tym samym na kierował na policzek Kaiena, który po prostu uderzyłam.
-Cały czas wspominałeś o tym byciu Kaguya. Zacząłeś się denerwować, a potem nerwy przejęłyby nad Tobą kontrolę. Poza tym, nie wspominaj o tamtym pocałunku, gdyż nawet gdyby mi się podobał, to nic bym w tej sprawie nie zrobiła. Ponad to jakbym chciała to już wcześniej bym Cię pocałowała, bez specjalnej zachęty. W tej samej chwili skupiłam na nim swoją uwagę. Znajdowałam się bliżej niego, co nie wiedziałam czy jest dobrym pomysłem, wszak blondyn potrafi być nieobliczalny...
0 x
Kaien

Re: Szpital

Post autor: Kaien »

Yuki... Klan dosyć nieznany i odrobinę tajemniczy. Co wiadomo Kaienowi o jego członkach i użytkownikach ich Kekkei genkai? Mają dramatycznie obniżoną temperature ciała, to stanowczo największa wada jaką posiadają. ZImno, to uczucie którego Kaien nie lubił i w sumie rzadko odczuwał. Jest dwumetrowym, ważącym stówkę kolosem, jemu rzadko jest chłodno!
Widział, że Mei udziela się jego nastrój. I w środku, w samym środku Siebie był coraz bliżej krawędzi. Coraz bliżej tego, że pęknie i okaże się, że ją wkręca i to całkowicie. Zebrał się jeszcze na smutne, niemal zapłakane oczka.
Widział, jak próbuje się odsuwać. Chyba serio uwierzyła w jego zachowanie. I pękała, chciała uciekać, chować się przed nim, zostawić go. Zmieniam zdanie, Mei nie jest tylko ładna. Jest też żródłem świetnej zabawy.
-Krew i hańba? Spotkasz kogoś kto specjalizuje się w katonie i będzie ci bardzo, bardzo przykro. A moją samooceną się nie martw. Dziękuje ci jednak za stek tych komplementów. Bardzo miło jest posłuchać, jak ktoś ci słodzi bo łyknął twoją przynęte.
Wykonał w powietrzu gest, który w kalamburach byłby uznany za zwijanie żyłki na kołowrotku wędki. I na pewno by tym odegraniem tej czynności wygrał runde. A czy wygra runde z Mei, zwłaszcza, ze pękł i zaczął się śmiać?
Spojrzał na nią z szerokim uśmiechem. Nie wytrzymał i musiał ujawnić swoje intencje, no cóz, lepiej pozniej niz wcale.
-Wybacz. Po prostu widzisz, stereotyp jest mocny. Zacząłem okazywać odrobinę zdenerwowania, a ty już się odsuwasz i byś najchętniej uciekła. - Dostał w twarz, ale nie przestał się uśmiechać, mimo, że policzek był czerwony, ale uderzenie samo musiało boleć - Pod policzkiem też były kości.
-Przepraszam, że się zabawiłem odrobine twoim kosztem. Jesteś po prostu śliczną, niewinną istotą, a ja czasem lubie wrednie pożartować. Mam za mało okazji do przebywania wśród ludzmi i to się zbiera. Wiesz, nakłada się w końcu. Potem się musze wygadać, wyżartować... W samotności można troche oszaleć! - Śmiał się dalej, smut gdzieś zniknął, bawił się świetnie. No cóż, Mei mogło zrobić się głupio teraz, że dała się tak wkręcić.
0 x
Mei

Re: Szpital

Post autor: Mei »

Westchnęłam i odsunęłam się od niego. Jednocześnie skrzyżowałam ręce na piersi i opuściłam głowę. Moje dłonie stawały się coraz bardziej zimniejsze, chciałam tworzyć, albo przynajmniej zrobić coś, by nieco się odprężyć. Obecna sytuacja.. ugh była interesująca. Tak miło było słyszeć, że Kaien się mną bawił, wywoływał skrajne uczucia, by nieco się rozerwać. Zdecydowanie ciekawy człowiek, aczkolwiek w pewien sposób był nadal przerażający. Nie zapomniałam, przynajmniej o jego możliwościach, szczególnie, iż sama mogłam je nieco sprawdzić. Uderzenie w policzek poskutkowało czerwonym śladem na buzi. Co oczywiście sprawiło, że się uśmiechnęłam. Chwilowa pamiątka po mnie nikomu jeszcze nie zaszkodziła, a przynajmniej gdy czyjaś wytrzymałość była wyższa, niż użyta przez mnie siła.
- Uciekła? Umm powiem tak. To, że się odsuwam znaczy, iż wolę by między nami był dystans. Pomimo ratunku i bycia dla mnie miłym, wciąż gdzieś we mnie jest ziarenko nie ufności. Co do uciekania, to nie mam podstaw. Nawet taki teatrzyk nie byłby w stanie mnie przegonić - Spokój, który ponownie zagościł w moim wnętrzu był tutaj niezastąpiony. Sztuczne nerwy opuściły moje wnętrze i więcej nie powróciły. Wiedziałam, że więcej do takiego zachowania się nie dopuszczę, ale no cóż.. było minęło. Znowu mogłam być sobą, mogącą się cieszyć końcówką tego niegodziwego dnia.
-Śliczną istotą? Złapałam go za słowa, które nieco ciężko było uwierzyć. Chociaż.. może to mówi każdej napotkanej dziewczynie? Wzruszyłam ramionami, jakby nie za bardzo się przejmując jego słowami. Czy byłam niewinna, to również schodziło na drugi plan. Byłam jaka byłam i nie mogłam się na nowo zmienić.
-Jak długo tułasz się samotnie? Zawsze myślałam, że Rinsari jest Twoją towarzyszką. Powiedziałam otwarcie, sięgając do swojej torebki. Chowając zamek w swojej drobnej ręce, zaczęłam go otwierać. Robiłam to sprawnie i szybko, a gdy skończyłam przekręciłam kostkę paręnaście razy, by kod został moją tajemnicą. Następnie, gdy sięgnęłam do jej wnętrza wyciągnęłam obszerny dziennik, który zabrałam swoim oprawcom. Wyciągnęłam dodatkowo ołówek i zaczęłam w nim pisać. Musiałam sobie zanotować parę spraw, więc niestety, ale Kaien musiał nieco poczekać. W sumie mogłam robić dwie rzeczy na raz, więc gdy tak notowałam ostatnie wydarzenia, zwróciłam się ponownie do chłopaka.
- Wybacz, że tak nagle, ale jestem przyzwyczajona do nocnego pisania dziennika. Można powiedzieć, że to uzależnienie, a może hobby? A ty masz jakieś zainteresowania? Zapytałam z ciekawością, wciąż opisując dawne wydarzenia, ludzi i ich zachowanie.
0 x
Kaien

Re: Szpital

Post autor: Kaien »

Oj tam, jeszcze odrobina szydery nikomu nie zaszkodziła. Co z tego, że ją troche wyśmiał? Troche się nią pobawił? Przecież krzywdy jej tym nie zrobił zadnej, trzeba mieć do siebie troszke dystansu, ot taki maciupieńki pokład, by przyjmować krytyke czy nieżyczliwości na klate. Ale widocznie musiała troche sie jej nie spodobac jego zabawa, skoro posunela sie tak daleko jak do ciosu. Bo przeciez uderzyla go. Zadała mu ból. To musiało oznaczać, ze albo ją jego słowa zabolały, albo była nerwowa, a patrząc na nią.. No, nie wyglądała na nerwusa. Uśmiechał się cały czas jak głupi, gdy dziewczyna sie tłumaczyła ze swoich poczynań.
-I dobrze. Nigdy nie powinno się ufać obcym. Choć to zastanawiające u osoby, która śpi u kogo popadnie. Albo może i właśnie to rezultat? Śpisz u obcych to nigdy nie ufasz do końca by ci ktoś krzywdy nie zrobił. Jestem w stanie zaakceptować takową argumentacje twojego zachowania. Ja cię niestety do siebie zaprosić nie moge, bo domu nie mam. A nie wiem czy w standardach twojej delikatnej i ślicznej, zadbanej osóbki leży spanie pod gołym niebem lub namiotem przy zwalonym drzewie w prastarym lesie, obok chłopa któremu sięgasz do klatki piersiowej, a jakbyś na którym się położyła to byś wyglądała jak dziecko.
Zaczął znów się cieszyć i chichotać. Czerpał z rozmowy, z lekkiego komplementowania jej, a w głownej mierze z nabijania się i lekkiego prowokowania, niesamowitą przyjemność. A przyjemność jest pożądana jako rozluźnienie po nerwach i stresie jakich doświadczył w ostatnich kilku dniach. Po całym tym burdelu jaki miał miejsce w Antai, po tym jak blisko śmierci byli...
-Jak długo tułam się samotnie... Dobre pytanie. Teraz mam dwadzieścia dwa lata, Matke straciłem mając jedenaście... No to z dziesieć jedenaście lat się tułam po świecie. I nie. Z Rinsari łączy mnie co innego.
Wahał się chwile czy powinien jej powiedzieć... W koncu i tak ma go za bohatera, to nic nie zmieni w jej poglądzie na swoją osobę prawda? Sama widziała, jak wyciągał RInsari spod gruzów i wiedziała, że ją też właśnie on wyciągnął.
-Kilka lat temu spotkałem ją w lesie. Dostała kulą ognia. Chciano ją zgwałcić. Zareagowałem i uratowałem jej życie i... No. Wiesz co. Wiesz, ja prawiczek też troche byłem wydygany jak to widziałem, ale wyszedłem z założenia zę to byłoby gorsze niż śmierć... No, to reagowałem. - Westchnął przeciągle, przypominając sobie tamtą sytuacje. Nie było to miłe.
0 x
Mei

Re: Szpital

Post autor: Mei »

Pisałam dalej, nie przeszkadzając sobie jego słowami o moim spaniu gdzie popadnie. Tak naprawdę nie była to prawda, gdyż takiego nawyku nabrałam dopiero jak przybyłam do Ryuzaku no Taki. Tam spotykając Ryu, wykorzystałam sytuację oraz pogodę, by móc u niego przenocować. Co prawda, to on właśnie mi zaproponował taką możliwość, gdyż wcześniej szukałam dla siebie wygodnego mieszkania. Jak się okazało wszystkie okoliczne z powodu pory dni zostały zamknięte, a lokali na sprzedaż nie było widać.
- To nie tak, że śpię gdzie popadnę. Raz przenocowałam u obcej osoby, o której Ci mówiłam. Co prawda, to właśnie on wyszedł z taką propozycją, bo ja nie mogłam znaleźć dla siebie hotelu. No wiesz.. do Ryuzaku przybyłam o naprawdę późnej porze. Ech, gdyby nie ten statek.. Mruknęłam, po czym zaczęłam wypełniać następną rubrykę. Musiałam sobie zapisać opis wyglądu, bym nigdy nie zapomniała poznanych niedawno osób. Po skończeniu tego powpisywałam imiona, relacje oraz umiejętności. Za nim, jednak do tego przeszłam zerknęłam na Kaiena, by sprawdzić co robi, po czym wróciłam do poprzedniej czynności.
- Co do moich standardów to nie są one za wysokie. Równie dobrze mogę spać w miejscu, o którym mi opowiedziałeś. Mimo wszystko nie jestem zepsutą paniusią, co musi sypiać w najwyższej jakości hotelach. Podczas mojego niedługiego życia musiałam sypiać w o wiele gorszych warunkach, więc takie coś przy tamtym to pikuś. Przetarłam nieco zmęczone oczy, po czym odłożyłam do torebki swój notatnik. Skoro doszłam do momentu, gdzie zaczęłam nieco szkicować to już była pora, bym w zaprzestała dopisywania nowych informacji. Jeszcze tylko zamknęłam jej wieko na moją lśniącą kostkę rubika to już mogłam całkowicie odpocząć. Położyłam się na posłaniu i zaspanymi oczkami, przyglądałam się Kaguyi.
- Trochę smutne, nieprawdaż? Tyle się tułać, po tym ogromnym świecie. W sumie.. sama podróżuje od niedawna. Nawet rok nie minął, a ja wciąż szukam ważnej dla siebie osoby. Co do Rinsari to nie wiedziałam.. Łączy was jakieś uczucie? Przechyliłam lekko na bok głowę, po czym zamknęłam oczy i stworzyłam sobie małą kostkę lodu. Miała mi służyć do zabawy, a może czegoś jeszcze?
Patrząc na nią, zdawałam sobie sprawę z tego jak bardzo jest krucha. Wystarczyło ją upuścić i już bym musiała zbierać małe okruchy lodu. Lekko ją ścisnęłam, patrząc jak jej mniejsze kawałki wbijają się w moją zimną dłoń. Czyżby to było wszystko, na co mnie stać? Zamknęłam oczy, tworząc w rękach półmetrowy kij. Było to nieco trudne, gdyż moje panowanie nad tworem było słabe, a w dodatku potrzebowałam do tego o wiele za dużo skupienia. Energia duchowa, która we mnie buzowała nie działała tak jak powinna. Powinnam ją wysyłać do otoczenia z dużo większą płynnością, a tymczasem powietrze w pokoju nie chciało się krystalizować. Westchnęłam, po czym przełamałam kij w swoim dłoniach. Starałam się jeszcze bardziej skupić, by móc zaokrąglić przełamane części. Jak się okazało, nowy twór zaczął się ulepszać. Jego twardość nieco się wzmocniła, ale nie wystarczająco. Osłona, którą mogłabym stworzyć przy uderzeniu, po prostu by pękła. Zaczęłam po raz kolejny działać. Usiadłam na łóżku i zerknęłam na drzwi w drugim końcu pokoju. Klamka od nich zaczęła się zamrażać, jednocześnie psując samo zamknięcie. Na mojej buzi pojawiło się skupienie, które spowodowało, iż okno zaszło lekką mgiełką. Tyle wystarczyło. Odetchnęłam z ulgą, wiedząc iż zasięg został poszerzony, a ponad to twory zostały wzmocnione. Dzięki temu, mogłam lepiej bronić swoich towarzyszy i tym razem, w końcu się przydam na polu bitwy...[/ghide]
Nowy i zarazem przełamany kij położyłam obok siebie. Tymczasem okruchy kostki wydobyłam ze swojej dłoni, na której pojawiły się pierwsze kropelki krwi. Wpatrywałam się w nie tylko przez moment, nie czując zbytnio bólu.
- Kaien, zabierzesz mnie do swojego ,,domu", gdy tylko wypuszczą mnie ze szpiatala? Chciałabym zobaczyć jak mieszkać i może podczas podróży do niego znajdę idealne lokum dla siebie. Uśmiechnęłam się serdecznie z powrotem padając na miękką poduszkę.
Trening: Hyōton no Jutsu: Reberu Shi
Czas: 5h
Rozpoczęcie 16.43
Koniec: 21.43
0 x
Kaien

Re: Szpital

Post autor: Kaien »

Kaien bawił się połamaną wcześniej koscia. I w sumie naszła go dziwna myśl. Czy mógłby absorbowac powstane kości, pozbawiając je wapna i w ten sposób odzyskiwać zużytą czakrę? To byłoby... Ciekawe przeżycie i bardzo ciekawy aspekt. W walce absorbować zużyte kości, zużytą czakre i używać jej w inny sposób. Wtedy też by mógł tworzyć schrony o których wspominała Mei, wiedząc, że po wszystkim zwróci sobie chociaż część Czakry.
-Lodowy skrzacie plączesz się w zeznaniach. Raz mówisz, że nie masz domu i sypiasz u obcych, a teraz mówisz, że do tej pory zrobiłaś tylko raz taki numer. Ze mną możesz być szczera. Jaki statek? Nigdy nie płynałem niczym większym niż tratwa. Fajnie jest? - Spytał całkowicie spokojnie, kładąc się w poprzek łózka. Bawił się okruszynami kości i patrzył na Mei. W sumie... Śmieszna sprawa. Potrafiła modulować emocje tak jak on. Czy każdy społeczny wyrzutek lub jak kto woli ASPOŁECZNY odludek tak potrafił? W sumie smutne, bo to by znaczyło, że Kaien nie jest wyjątkowy.
Postanowił odpowiedzieć jej w zmienionym szyku. Najpierw znów smutna mina. Podszedł do niej, zbliżył się jak się najbardziej dało.
-Tyle lat tułaczki i nigdy wlasnego miejsca nie zaznałem. Tak, to jest smutne. I bardzo ciężkie. Uczucie? Nie wiem. Chciała mnie zamordować, a jak mnie spotkala w Antai to zaczęłą od wyzwania na pojedynek. Można by rzec, że uczucie to jest bardzo gorące i burzliwe. - Zaśmiał się sztucznie i znów zmarkotniał. Dotknął jej dłoni swoimi.
Jak zawsze, były zimne.
-Zabiore cię do swojego domu, jeśli będziesz chciała i nie będzie ci to przeszkadzało, te niskie standardy. A ty nie boisz się ze mną iść? Będziemy sam na sam w lesie, z dala od ludzi. A jakbym chciał zrobić ci bardzo straszną krzywdę? - Podły uśmiech pojawił się na jego twarzy, dłonie przesunął z jej rączek, na jej uda, ale widać, że zartuje i znów ją prowokuje.
0 x
Mei

Re: Szpital

Post autor: Mei »

Gdy tylko usłyszałam jak mnie nazwał w środku lekko się wzburzyłam. Chłód jaki mnie otaczał jeszcze się pogłębił, a ja sama wbiłam wzrok w pościel, na której siedziałam. Przede mną stało dość ciężkie pytanie, aczkolwiek wiedziałam, co na nie odpowiedzieć.
- W sumie to raz tak zrobiłam, ale myśląc sobie nad tym wszystkim.. to gdyby nie Antai oraz ty, pewnie znowu bym to zrobiła. Wiesz, w tym momencie nie za bardzo widzę siebie w czterech kątach. Bardziej mi pasuje taka wolność, ale gdy stąd wyjdziemy znajdę sobie lokum, bym więcej nie musiała siebie ,,narażać". Przyznałam szczerze, po czym pomyślałam o swojej pierwszej podróży na statku, nie było to takie ekscytujące. Również poziom jaki sobą reprezentował spadł przynajmniej o połowę za to spóźnienie.
- Cóż, nie wiem czy tak fajnie. Na pewno miło, bo nie trzeba nic robić oprócz siedzenia na pokładzie, więc.. chyba to jedna z najbardziej leniwych typów podróży. Wyznałam otwarcie, po czym podniosłam nieco wyżej głowę i poprawiłam roztrzepane włosy. Można nawet przyznać, że dopiero teraz zauważyłam liczne dziury w mojej kreacji. Tu i tam materiał był zdarty albo lekko rozpruty. Popatrzyłam na to nieco zażenowana i za pomocą lodu zakryłam poszczególne miejsca. Nie było to bardzo skuteczne, ale wystarczyło chociaż na moment bym poczuła się znacznie lepiej. W sumie mogłabym się przebrać, ale nie za bardzo miałam w co.
Zerknęłam na niego. Wyglądał jak zbity pies, a potem nagle się do mnie przybliżył i to w taki sposób, że wylądował tuż obok mnie. Zrobiłam na początku zdziwioną minę, po czym ręką podparłam się z tyłu.
- W sumie to na tej podstawie mogę powiedzieć, że nie darzycie siebie miłością, choć razem wyglądacie jak skłócona para. Przyznałam, po czym lekko zesztywniałam. Nie spodziewałam się, że dotknie moich dłoni. Poza tym, kto by pomyślał, że naprawdę zacznie się coś dziać.
- No to w takim razie czeka nas kolejna wspólną podróż, a co do tamtego to nie boję się. Nie obchodzi mnie to, że będziemy sami, po prostu wiem, że nic złego mi nie zrobisz. Postanowiłam wciągnąć się w jego grę. Wiedziałam, że moja odpowiedź do czegoś doprowadzi. Już i tak na moich jędrnych udach pojawiły się jego dłonie, które jakby to powiedzieć rozbrajały mnie swoim własnym ciepłem.
0 x
Kaien

Re: Szpital

Post autor: Kaien »

Kaien zauważył, że chłód wokół jej ciała jakby przybrał na sile, a ona wbiła wzrok w jedno miejsce, jakby ją obraził. Kaien postanowił pociągnąć temat, sprawdzając czy to wymyślone całkowicie na biegu ale z dobra logiką przezwisko jej nie pasuje.
-Skrzacie z lodu? Nie podoba ci się jak tak do ciebie mówie? - Postanowił wyjawic swą logike - Pokazałaś mi motyla i wielki sopel. Wiec jesteś jak wróżka, taka mała, słodka, delikatna... - Niepokojąco oblizał usta - Jak skrzacik. Albo jak... O. Wiem jak cie będe nazywał. Śnieżynka. Bo jesteś filigranowa. - W sumie z młodszą o pięć lat od siebie dziewczyną, która przy jego poznaczonym przez życie ciele wyglądała jakby była młodsza dwa razy tyle. Ale.. Nie zachowywała się na taką młodziutką, niewinną istotkę, nie do końca. Kiedy położył dłonie na jej udach podparła się tylko rękami z tyłu. Czyż to jakieś zaproszenie?
Połozył policzek na jej nodze i słuchał jej opowieści, jednym okiem się dalej w nią wpatrując.
-Nuda. Nie lubie siedzieć bezczynnie. Pewnie bym zdechł na takim statku z nudy. Siedzisz... I już? Mehm. Zraziłaś mi ten środek transportu całkowicie. Może to i lepiej. Zaoszczędzisz mi rozczarowania.
Kiedy wspomniała o tym, że z Rin wyglądają jak para, wzdrygnął się na samą myśl. W sumie miała racje. Wyglądali jak, cholera nie przymierzając, stare małzeństwo które się boczy o wszystko i robi ze sobą ustawiczne batalie bez najmniejszego powodu.
-Wspólna podroż... Brzmi świetnie. Znów będe cię niósł? - Spytał z... nadzieją w głosie? Czyżby noszenie Mei na swych własnych barkach było dla niego ciężarem ale przyjemnym? Możliwe, że było właśnie takim udowodnieniem swojej męskości i tego jaki w ogóle jest Rawr, nosi kobiete na rekach, wcale się nie męczy. No samiec alfa, beta i omega w jednym. Uniósl głowe z jej nogi i widząc lekko uszkodzone części ubioru który zasłaniał owe nóżki - Lekko go zsunął, odsłaniając kolano.
Położył usta na jej kolanie, a potem czubkiem gorącego jezyka przesunął po zimnej skórze śnieżynki. Po wszystkim spojrzał na nią usmiechnięty, bo językiem dojechał baaardzo blisko linii bielizny.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość