Po drodze, gdy dziewczyna spytała go gdzie idą, odpowiedział jej, że do Shigashi. Po pierwsze było najbliżej, po drugie ona potrzebowała szpitala bardziej niż on, a Shigashi no było najbliżej. Opowiedziała mu też o Ryu i o tym, jak żyje co go troche rozbawiło. Była do niego pod tym względem podobna. I to dość mocno. Nawet zadała mu o to pytania, a on postanowił odpowiedzieć, bo to przecież nie była żadna tajemnica.
-Ja? - Wskazał jej nosem las, który mijali. A potem jaskinie w oddali. - Tam. I tam. A wyjaśniając twoje wątpliwości to nie mam domu. Od kilkunastu lat. Odkąd spłonął rodzinny, tułam się i przyjmuje mnie w swe progi nasza gościnna matka natura. Sypiam w lasach, w jaskiniach, zwierzęta to akceptują, bo jestem prawie jednym z nich. - Wyjaśnił jej najładniej i najbardziej poetycko jak umiał. A drugie pytanie zignorował zupełnie, tylko sie uśmiechnął. Nie miał zamiaru jej puszczać. A to, że bolą go nogi... To wina słabości. Będzie musiał jakoś potrenować swoje kości by i z takimi ranami sobie radziły.
Doszli do szpitala, tam Kaien od razu położył ją na łóżku i podszedł do recepcji.
-Jesteśmy ranni i potrzebujemy pomocy. Ja mam rozcięte uda, a ona bardzo strzaskane kości. - Powiedział najgrzeczniej i najuprzejmiej jak umiał. Nigdy jeszcze nie był w szpitalu i czuł się odrobine nieswojo.
Spojrzał na Mei która została od razu zabrana do sali więc poszedł za nią. Tam dziewczyna została opatrzona, a nogi Kaiena tak samo. Miał zostać zszywany zaraz.
Kaien wysunął kość z dłoni. I schował. Wysuwał i chował swoją kość wielokrotnie, z każdym razem robiąc to coraz szybciej. Ogólnie... Bawił się nimi. Wydatek czakry jest dość drobny, ale zabawa przednia. Naprawdę przednia. Bawił się o tyle doskonale, że już po chwili wyjmował kilka kości na raz ku ogólnemu zaskoczeniu, a może obrzydzeniu lekarzy. Po prostu nie mógł się przed tym powstrzymać. Kości wręcz go świerzbiły i swędziały, czuł niesamowitą potrzebe wyciągania swoich kości i produkcji nowych. I czuł, że każda kolejna kość jest coraz silniejsza, coraz mocniejsza i wytrzymalsza. Że z każda kością jego umiejętności rosną w zastraszającym tmepie. Po prostu... Czuł, że jego kościec się przemienia . I to naprawdę w dobry sposób. Teraz miał już swiadomośc, że te kości wytrzymałyby spadający w Antai gruz. To w sumie śmieszne, po walce z Rinsari kości się zmieniły, tak samo zmieniły się teraz, po sytuacji w Antai. Czy jego ciało ewoluowało w ten sposób? Czując, że istnieje potrzeba zmian po prostu te zmiany zachodziły? Chyba tym właśnie była ewolucja, dostosowaniem się do potrzeb świata i otoczenia. Jego kości w Antai spękały, a teraz były dość twarde, że to by się raczej nie powtórzyło. Gdyby teraz zrobiłby ten krzyzak, po prostu kości zatrzymały by go albo nawet zniszczyły. Nie pękłyby już. Użył techniki Yanagi no Mai i wyciągnął miecz z ręki. Broń była ostra, bardzo ostra, ostrzejsza niż kiedykolwiek. Była prawie jak żyletka, a złamanie jej - niemożliwe. Kaien zmienił się w przerażający sposób, teraz będzie jeszcze groźniejszym przeciwnikiem dla każdego oponenta który wejdzie mu w drogę. O tak. I to bardzo wspaniałe uczucie. Wiedział, że jeśli ktoś spróbuje odebrac mu jego blask, to po prostu mu na to nie pozwoli. Będzie walczył duszą i ciałem, o swoje, o to co nalezy do niego. Nie da sobie tego odebrać!
Kości najeżyły ciało w wielu miejscach, a po chwili, w sekunde, się pochowały.[/ghide]
Kaien się uśmiechnął do budzącej się Mei.
-Sup'. Jak się czujesz, połamana dziewczynko? - spytał się stojąc nad nią, z pozszywanymi nogami i widocznie czując się o wiele lepiej.
Link do zdarzenia: Click!