Rynek

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Ayato

Re: Rynek

Post autor: Ayato »

Dziewczyna była delikatna niczym szmaciana lalka. Dostarczała Sakaiczykowi wiele przyjemności. Wrażeń, których od bardzo dawna mu brakowało. W końcu mógł poczuć się wolny. W końcu czuł, że naprawdę żyje. Głupie igraszki tylko nakręcały go bardziej i bardziej. Serce waliło w piersi niczym bębny, wygrywając wesołą melodię. Miał ochotę zatańczyć z dziewczyną, ale nie żadnego walca czy fokstrota tylko szalony taniec życia. Brutalny, pełen krwi i przemocy. Drażnić ją, znęcać się i zaczepiać. Samemu czasem również ucierpieć. Robić przeróżne szalone i bardzo głupie rzeczy. Mało tego, chciał nawet zaryzykować własne życie, by tylko przetestować jej siłę woli, odwagę i bezwzględność.
Uśmiechnął się nieznacznie, kiedy dotknęła rany na szyi. Bawił go sposób w jaki z nią postąpił. Naznaczył trochę jak zwierzę i planował okrzyknąć swoją własnością. Był okrutny, ale nie robił tego dla przyjemności. No, może trochę robił. W każdym razie czuł w niej coś magicznego, coś co go przyciągało do ciemnowłosej. Za każdym razem, kiedy na nią spoglądał wiedział, że może z nią postąpić jak z zabawką, a ona i tak się nie ugnie. Chociaż bezbronna to i tak pozostanie twarda. Mógł ją zniszczyć, a i tak będzie się przy tym dobrze bawił.
-Jak masz na imię? – spytał, okręcając nóż wokoło jednego palca. Niedługo, bo szybko zacisnął palce na metalowym trzonku i złapał się za schorowane ramię. Nawet tak drobny wysiłek, był dla zielonowłosego lekką przesadą. Czuł irytujące pulsowanie pod palcami. Wkurwiało go to wszystko. Przez jednego idiotę nawet nie mógł cieszyć się tak wyjątkową chwilą. Świdrującym wzrokiem mierzył zgrabne ciało dziewczyny. Na chwilę skończył z dziwactwami, ale tylko na chwilę. Chciał ją nieco poznać. Kim była i co nią kierowało w życiu? Jak bardzo była do niego podobna?
Wstała, ale nie wyglądała jakby chciała walczyć. Opadła nieco z siły i wyraźnie wyglądała na zrezygnowaną. Nie mogła uciec. Nawet gdyby spróbowała, to Ayato nie pozwoliłby jej na to. Złapałby ją jeszcze zanim zeskoczyłaby z tego dachu. Później znowu przycisnął do rozgrzanego betonu i aż do skutku, w swoim nietypowym stylu, przemawiałby jej do rozsądku.
Bawiła go odpowiedź brązowookiej. Za każdym razem, kiedy się odzywała, lubił ją coraz bardziej. Trafiała w jego chory gust. Arogancki i pogardliwy. Kochał kiedy ludzie się tak do niego zwracali. Czuł wtedy najprawdziwsze podniecenie. Nakręcało go do dalszego działania.
-Chujowo być wpadką – odparł, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia. Jej zresztą również. Trochę zmęczony – głównie po ostatnich wydarzeniach związanych z ręką, niż przez ciemnowłosą, potrzebował usiąść na chwilę. Oparł się pośladkami na jakimś niewielkim murku i uśmiechnął do dziewczyny. Nie był to jednak taki zwykły uśmiech. Biła od niego jakaś szalona aura, która cicho podpowiadała, że nie idzie z nim nic dobrego.
-Umiesz nastawić bark? – spytał jakby to wszystko co miał przed chwilą miejsce, w ogóle się nie stało. Nie bał się, że dziewczyna może mu zrobić krzywdę. Nie obchodziło go to, że może czuć jakaś niechęć i pogardę względem niego. Po prostu potrzebował kogoś, kto załatwi sprawę z jego ramieniem. Brązowooka nadawała się do tego idealnie.
0 x
Tsutsuji

Re: Rynek

Post autor: Tsutsuji »

Przez chwilę układała plan ucieczki, w głowie pojawiła się myśl, że może nie warto ryzykować, że szybciej dotrze do miejsca, w którym będą jacyś ludzie, bo przy ludziach chyba by nie zaatakował. Po niebezpiecznym wyrazie twarzy, jaki ciągle gościł na twarzy zielonowłosego, mogła wywnioskować tylko jedno — i tak Ci się nie uda.
Po chwili zrozumiała, że najwyraźniej ma do czynienia z jednym z tych atencjuszy za wszelką cenę domagających się uwagi, typków uważających się za najlepszych i najmądrzejszych, podążających za swoimi chorymi ideami, ideami wielokrotnie niemającymi żadnego logicznego odbicia w życiu codziennym. Tsutsuji nie musiała być jakoś bardzo logiczna i przeważnie reagowała na wydarzenia emocjonalnie, ale nigdy nie robiła tego dla uwagi, wszystko wychodziło naturalnie, wynikało z wychowania i wolności poczutej przez nią po wielu latach życia w klatce. Cała spontaniczność wyszła z drobnego ciałka i w jednym momencie wybuchnęła, zalewając je falą. Żałowała, prędzej czy później żałowała, ale dalej brnęła w swe szaleństwo, serce nigdy nie słuchało rozumu.
- Wiesz co? Jesteś wyjątkowo fascynującym kretynem - powiedziała szczerze i delikatnie zmrużyła powieki, czekając na reakcję nieznajomego. Chciała wywołać poirytowanie i wściekłość, sprawdzić jak daleko może się zapędzić ze słowami, a potem czynami; powinna bać się śmierci, ale tamtego dnia doszło do tak wielu rzeczy, że sama zainteresowana przeszła jakąś dziwną wewnętrzną przemianę, przemianę, której tak potrzebowała oraz pragnęła. - Najpierw mnie naznaczasz, jak jakąś świnie, a potem pytasz o imię - rozpoczęła swą tyradę, wiedząc, że być może te chwile były ostatnimi na tym smutnym ziemskim padole. Nic nie stało na przeszkodzie w tym, żeby swoim durnowatym gadaniem trochę go podenerwować. Lubiła igrać z losem, uwielbiała kusić, drażnić i zaczepiać, nawet jeśli to podobno nie wypadało młodej damie w jej wieku; z dniem ucieczki wymazała wszelkie zasady kultury i dobrego wychowania, skrzętnie omijała miejsca, które chociaż trochę kojarzyły się z matką, widząc shamisen, czuła nieprzyjemne skurcze i chęć puszczenia bełta. Mamusia skutecznie obrzydziła brunetce wszystkie dziedziny sztuki, katując tym całym nikomu do szczęścia niepotrzebnym anturażem. - Chyba trochę pomyliłeś kolejność - zmarszczyła brwi i uśmiechnęła drapieżnie.
Czuła powolny powrót sił, chłopak nie okaleczył Tsutsuji na tyle, by nie mogła się z tego pozbierać, bo chociaż na bladej szyi panienki Terumi miał pozostać ślad noża, dostała z kolanka w brzuch oraz chwilę wcześniej boleśnie przyduszał nastolatkę kolanem, wiedziała, że mogła trafić gorzej. Bawił się, ale wyjątkowo bezpiecznie, więc albo się rozkręcał, albo stwierdził, że nie warto. Chciała żyć, pragnęła tego dość mocno, jednak chora i autodestrukcyjna ciekawość była silniejsza. Pchała siebie samą w paszcze lwa i nie potrafiła przestać. Stwierdziła, że nie wyjawi mu swego imienia, bo po co. Ona sama nie pożądała jakiejkolwiek wiedzy na jego temat; Takashi, Kiyoshi czy Junpei, w każdej chwili mógł zostać katem albo darczyńcą życia.
Prychnęła głośno na słowa o byciu wpadką i od razu odrzekła.
- Chujowo to jest urodzić się niedołężnym albo nie móc robić tego, co się chce, a nie być niechcianym dzieckiem, ale w moim czy twoim przypadku nie jestem pewna, czy nie urodziliśmy się tak samo niedołężni - beznamiętnie wzruszyła ramionami, nie miała oporów przed tym, by obrażać siebie, a tym bardziej jego. Zawsze wierzyła w swoje umiejętności, co nie zmieniało faktu, że uważała siebie samą za trochę nie taką. Normalny człowiek żyjący poprzednim życiem nastolatki raczej nie uciekłby z pięknej i przede wszystkim bardzo bezpiecznej klatki ze złota, ona nie potrafiła tak żyć. W zamknięciu dusiła się, a świadomość pięknego świata stojącego przed nią otworem dobijała jeszcze bardziej.
Jak okazało się chwilę później, chłopak był prawdziwym przygłupem. Tsutsuji chwilę wcześniej myślała o tym, by go skrzywdzić, wyłamać rękę i uciec z kosztownościami, które jak jej się zdawało, posiadał, a on pytał teraz, czy może potrafi nastawiać bark. Tym razem roześmiała się perliście, nie kryjąc rozbawienia.
- Mogę spróbować, zawsze to pierwszy raz - zbliżyła się do chłopaka o kilka kroków - Może dzisiaj odkryję swoje przeznaczenie i specjalne predyspozycje do zostania medic ninja - Pomimo wszystkich tych dziwnych rzeczy, czuła do niego sympatię, a nawet mogła łatwo stwierdzić, że może gdyby poznali się w trochę innych okolicznościach, to spokojnie mogłaby za nim podążyć; już dawno planowała opuszczenie wioski, nie mogła pozwolić sobie na zagoszczenie w żadnym miejscu na dłużej niż miesiąc, bo takie ekscesy tylko zwracały na nią uwagę mieszkańców, a tej na sobie mieć nie chciała.
Zbliżyła się jeszcze bliżej i wyciągnęła rękę w stronę ramienia.
- Tak to z wami facetami jest, najpierw ranicie, a potem oczekujecie pomocy - powiedziała bardziej do siebie niż do niego - Jesteś pewny tego, że mam Ci nastawić rękę? - zapytała ponownie, bo chciała być w stu procentach pewna. Gdyby to się powiodło, to miałby nad nią jeszcze większą przewagę, gdyby nie to w czasie trwania słabości i przeżywania przez nieznajomego bólu, mogła spróbować uciec. No właśnie, ale czy chciała? Tak, ale i nie. Być może był nadzieją na jakąś inną przyszłość albo mógł być dobrym towarzyszem bójki. Nie potrafiła się zdecydować; w każdym bądź razie świadomie skazywała się na śmierć, ale przecież do odważnych świat należy, czyż nie?
0 x
Ayato

Re: Rynek

Post autor: Ayato »

Zdecydowanie Ayato nie był przeciętnym człowiekiem. Może za najlepszego się nie uważał, ale bardzo często gardził innymi ludźmi. Uważał się za mądrzejszego od nich. Często brał ich po prostu za głupich i zaślepionych swoimi ideałami – dziecinnymi tak jak honor i odwaga. Bezwartościowe cechy, które nie mogły nic zmienić. Jeszcze nikt samym honorem nie powstrzymał wojny, jeszcze nikt samą odwagą nie nakarmił biednych. Cierpienie jako jedyne miało jakąś wartość w tym popierdolonym świecie. Świecie, którego z całego serca nienawidził. Pragnął totalnej destrukcji, zniszczenia. Resetu, który naprawi zepsuty tok myślenia i nakieruje ludzkość na właściwy kursy. Nie widział innego sposobu. Zdaniem Akimichiego nie istniał. Chciał pozbyć się Chaosu niosącego wielki wór przykrości.
Paradoks.
To on był tym Chaosem i wesoło wysypywał zawartość swojej sakiewki.
Przewrócił lekko oczyma. Nie wiedział czy potraktować to jako komplement, czy obelgę. W pewnym sensie miała rację i nie mógł zaprzeczyć. Był wyjątkowy, wiedział o tym i za takiego również się uważał. Wyróżniał się na tle wszystkich ludzi. Był jak rodzynka wśród orzeszków. Nikt go nie chciał, ale zdarzali się tacy, którzy go lubili. Bardzo rzadkie jednostki, których i tak nie potrafił docenić. Tracił je równie szybko co zdobywał. Nie umiał wysiedzieć na jednym miejscu.
Czy był kretynem? To zależy. Miał nieco inny światopogląd. Dla Sakaiczyka wszystko było dozwolone. Reguły nie istniały – niepotrzebnie ograniczały. Rozumiał, że wielu osobom się to nie podobało, ale miał to gdzieś. Anarchia wcale nie była taka zła. Mogli go nazywać idiotą i debilem, a nawet właśnie kretynem. Nie przejmował się tym. Jego definicja była inna od tej ich. Traktował to trochę jak przezwisko wymyślone na tych, którzy odbiegali od społeczeństwa – zdaniem Ayato, dla wybitnych jednostek.
-Wiem – rzucił bardzo lekko. Śnieżnobiałe zęby wyszczerzył delikatnie, ukazując dwa błyszczące kły – ostre i długie. Wyglądały dosyć zabawnie w pełnym uśmiechu chłopaka. Szpara pomiędzy nimi była wyjątkowo duża. Idealnie mieściła palce, które zdarzało mu się bardzo często obgryzać.
-Ciesz się, że nie zrobiłem tego na twarzy. Ślicznie z tym wyglądasz – odparł jak najbardziej poważnie. Oszczędził ją, wykazał się niesamowitą dobrocią serca. Zawsze mógł zabić, albo zrobić coś równie okrutnego. Skrócić ją o kilka kończyn czy wypisać na czole swoje imię. Do wszystkiego był zdolny.
Żeby nie było, komplementował swoje dzieło. Dziewczyna również była niczego sobie, ale to z malej literki na jej szyi był dumny. Miał ochotę obejrzeć ją raz jeszcze , ale z niczym się nie śpieszył. Wiedział, że przyjdzie na to jeszcze okazja. Nie bez powodu ją naznaczył. Z głupiego kaprysu postanowił okrzyknąć ciemnowłosą swoją własnością. Tylko co takie przez to rozumiał?
-Wiec jak? – spytał raz jeszcze, przekrzywiając głowę na bok. Nie lubił być ignorowany. Zadał bardzo proste pytanie i nie rozumiał, dlaczego brązowooka nie chciała zdradzić mu imienia. Czy był to aż tak wielki sekret? Tajemnica cenniejsza od życia milionów… Bądźmy szczerzy, Ayato był teraz pewnie jedyną osobą na świecie, którą interesowała ciemnowłosa.
-Kto Ci broni robić co tylko chcesz? – spytał, wyraźnie zaskoczony. Nie rozumiał o co chodziło dziewczynie. Przecież nikt nie rodził się w zamkniętej celi. Każdy zaczynał z tak samo czystą kartą, każdy był wolny. Nie ważny był wiek. Wystarczyła odrobina chęci i wszystko było możliwe. Kto jak kto, ale Akimichi wiedział o tym doskonale. Niestety nawet zbyt dobrze. –Twój tok myślenia faktycznie wydaje się być niedołężny – mruknął wzdychając bardzo przeciągle. Była w pełni zdrowa, więc dlaczego narzekała. Nie miała do tego powodów. Sakaiczyk uważał się za w pełni zdrowego. To, że ludzie nie potrafili go zaakceptować, to ich problem. Nie zależało mu na społeczeństwie. Chciał być tylko wolny.
-Uhuhu, dopiero co się poznaliśmy, a już skradnę Twój pierwszy raz. – Zaśmiał się, kątem oka obserwując jak dziewczyna nieśmiało podeszła bliżej. Bała się? Pewnie mogła mieć do tego jakiś powód, ale teraz strach nie był potrzebny. To głupie, ale Ayato ufał ciemnowłosej. W ogóle się nie znali, wciągu kilku minut sprawił jej masę krzywdy, a mimo to potrafił jej tak po prostu zaufać. Wiedział, że nie odważy się wyciągnąć noża z żadnej kieszeni i nie przyłoży mu do gardła. Skąd? Instynkt, który zastępował mu zdrowy rozsądek tak właśnie teraz szeptał do ucha chłopaka.
-Tak, śmiało. – Wystawił bolącą rękę w stronę dziewczyny. Wiedział, że zaraz zaboli go dużo bardziej niż dotychczas. Zacisnął mocno zęby, chociaż wzroku nie odwrócił nawet na sekundę. Krwistoczerwonymi ślepiami lustrował dziewczynę. Podziwiał krwawiącą ranę na szyi, a także to w jaki sposób podejdzie do zadania zleconego przez Ayato.
0 x
Tsutsuji

Re: Rynek

Post autor: Tsutsuji »

Z czasem Tsutsuji na własnej skórze przekonała się, jak bardzo okrutny jest świat. Co zabawne, najwięcej cierpienia i bólu zadawali bliscy; despotyczna matka, ojciec, któremu nie zależało na niczym i kochający bracia niedostrzegający tego, że ich młodsza siostra jest traktowana jak śmieć. Pozornie wszystko było pięknie, ale ona gniła w środku; nie potrafiła pogodzić się z myślą, że całe życie będzie tak wyglądało, zakłamany przepych i bogactwo, którego nie chciała i, którym szczerze gardziła, wydzierały z każdego kąta w domu. Nie potrafiła tak żyć, nie chciała, a kiedy matka przedstawiła dziewczynie plan zamążpójścia, wszystko w niej pękło, każda głęboko skrywana łza i wszystkie nigdy nieujawniane emocje wypłynęły na wierzch, wygarnęła matce wszystkie swoje krzywdy, powiedziała wszystko, co przez tak wiele długi lat leżało jej na sercu i uciekła.
Życie szczura było dużo łatwiejsze, znalazła się na samym dnie łańcucha pokarmowego, istnienie nastolatki nie miało znaczenia dla nikogo, ale ona dalej podążała wybraną przez siebie drogą. Nie zależało jej na niczym, całkowicie odrzuciła wszelkie wartości moralne, bo kierowanie się nimi nie dawało żadnych szans na przeżycie. Była w stanie zrobić wszystko, najważniejsze było utrzymanie własnego ciała na tafli wody i nieutonięcie. Coraz częściej myślała o destrukcji, szczerze znienawidziła wszelkie nierówności głupie zasady kierujące tym światem. Ludzie stali się śmieszni, ze swoimi nędznymi problemami byli niczym tak samo, jak ona była niczym dla nich. Pragnęła zemsty, na matce i ojcu, na każdej osobie, która w przeszłości odcisnęła swoje piętno na życiu dziewczyny. To ona chciała ustalać zasady, ale wiedziała, że żeby to zrobić musi stać się silniejsza; na potędze zależało Tsutsuji najmocniej.
Gdyby nie to irracjonalne podejście do własnego życia i chęć udowodnienia przed samą sobą, że jest czegoś warta, to najprawdopodobniej nie byłaby w stanie przed nim stać i rozmawiać, jak z normalnym człowiekiem, a nie z kimś, kto przed chwilą prawie ją zabił. Tsutsuji bawiła postawa nieznajomego i sama do końca nie wiedziała dlaczego; wywracał na nią oczami i bardzo chętnie przytakną na kretyna, którego zaserwowała mu chwilę wcześniej. To wszystko tylko upewniało dziewczynę w tym, że brakuje mu kilku klepek.
- Każdą tak naznaczasz i zlizujesz krew z szyi? - uniosła jedną brew do góry i szybkim ruchem zarzuciła warkocz do tyłu. Emanował pychą, dumny z litery, jaką naznaczył nastolatkę, pławił się w blasku chwały. W równym stopniu co ona lubił czuć wyższość nad ludźmi i to chyba najbardziej w tym wszystkim dziewczynę irytowało — automatycznie znalazła się niżej, została kimś, kto nie mógł pozwolić sobie na sprzeciw, bo to mogło być tragiczne w skutkach - Jestem Tsutsuji i nie wiem, po co jest Ci to potrzebne, skoro nigdy więcej się nie spotkamy - rzuciła szybko i czując się pewniej podeszła do niego.
Każde kolejne niewygodne pytanie ignorowała, dotyk zimnej skóry nieznajomego na palcach krępował. Nie przywykła do towarzystwa miłych ani niemiłych facetów, właściwie to odkąd opuściła kowala, całe dnie spędzała w samotności; siedziała na dachach, by z wysokości móc łatwiej obserwować swoje własne cele. Normalni ludzie nie zwracali na nią uwagi, shinobi uważali za niegroźną i właściwie bezbronną, a jej ta sytuacja jak najbardziej opowiadała. Nie chciała zbędnej uwagi, a przynajmniej nie teraz, kiedy nie potrafiła obronić zbyt dobrze samej siebie.
- Teraz nikt nie broni mi robić tego, czego chce, ale kiedyś było całkowicie inaczej - dodała przelotnie, by chociaż trochę zaspokoić jego pragnienie wiedzy na tematy najwyraźniej wyjątkowo bardzo interesujące nieznajomego. Ona naprawdę miała wyjebane na to, kim był, gdzie się urodził i co sprawiło, że skończył w takim, a nie innym stanie — dopóki nie był bardzo upierdliwy, mogła ignorować wszystkie głupie wady, które przez ten krótki czas wspólnego pobytu zdołała zaobserwować.
Nie wiedziała, czy ma go zagadać, czy może powiedzieć, że ma się trzymać. Dawno temu była dobra w dodawaniu otuchy obcym ludziom, ale teraz samopoczucie innych nie miało najmniejszego znaczenia. Lubiła być samolubna i odczuwała wielką satysfakcję, gdy widziała, że komuś jest równie źle. Świadomość cierpienia dotykającego całej ludzkość poprawiała humor — dzięki temu miała świadomość, że nie tylko ona niesie swój przeklęty krzyż.
Na „Tak” przekręciła ręką w stronę przeciwną do zwichnięcia. Nieprzyjemny chrupnięcie potoczyło się po dachu, a w głowie Tsu pojawiła się myśl, czy aby nie popsuła zielonowłosego jeszcze bardziej. Zabrała dłonie z ręki i odeszła dwa kroki w tył, tak by móc obserwować jego reakcje, nie krzyczał z bólu, więc chyba sukces, nie?
0 x
Ayato

Re: Rynek

Post autor: Ayato »

Pokręcił głową delikatnie na boki. Ciemnowłosa mogła czuć się wyjątkowa, bo była pierwszą, z którą Ayato tak postąpił. Kiedyś faktycznie chciał się podpisywać na ciałach swoich ofiar, ale nigdy tego nie zrobił. Nie miał okazji, bo tracił zainteresowanie zaraz po tym, jak wydawali z siebie ostatni oddech. Tsutsuji była inna. Wpadła w oko Sakaiczyka i sam nie rozumiał dlaczego. Każdego innego na miejscu dziewczyny po prostu by zabił. Nie zawahałby się nawet na moment i skręcił kark przy pierwszej okazji. Może faktycznie znudził się zabijaniem i szukał czegoś nowego. Mordowanie było łatwe, a przyjemność bardzo krótka. Chciał czegoś więcej, czegoś nowego. Nie tak krótkotrwałego i kruchego. Pragnął bardzo mocno zamieszać w głowie dziewczyny i obserwować jak popada w piękny obłęd.
Nawiązując do przeszłości, przypadkiem przyciągnęła uwagę Sakaiczyka. Bardzo lubił słuchać historii innych ludzi. Porównywać do swojej i wyśmiewać prosto w twarz. Wielkie dziecięce problemy bardzo często wydawały się głupie w porównaniu do tego co przeżył Ayato. Młodzieńcze koszmary były niczym, przy piekle przez które musiał przejść. Głowę przechylił lekko na bok. Puste spojrzenie wbił prosto w twarzy dziewczyny.
-Mów dalej. Czy ktoś zamknął Cię w klatce dwa na dwa, związał i zostawił? – wyraźny sarkazm bił z ust chłopaka. Nie wierzył, że mogło być z nią tak źle. Po takich przeżyciach wyszłaby dużo silniejsza. Nie stałaby tak po prostu obok niego. Jej oczy, jej spojrzenie było zbyt delikatne. Nie zawahałaby się oddać życia, tylko po to by pokazać pazur. W pewnym sensie doceniał to. Nie była głupia, potrafiła ocenić różnice w dzielącej ich sile i odpuścić. Akimichi tak nie potrafił.
Nie potrzebował ciepłych słówek, ani głaskania po policzku. Był gotowy na ból i odrobinę cierpienia. Nie bał się go ani trochę. Tak samo nie bał się, że dziewczyna mogła zrobić mu krzywdę. Wykorzystywana, nie mogła się sprzeciwić. Bawiło go to.
-O kurwa – jęknął, albo wysyczał bardzo cicho przez zaciśnięte żeby. Zdecydowanie nie była to najprzyjemniejsza rzecz, jaka spotkała Ayato. Najgorsza też nie, więc nie cierpiał zbyt długo. Niemalże od razu, żwawo poruszył całym barkiem jakby chciał go przetestować. Dalej trochę bolało, ale przynajmniej ręka była sprawna.
-Jesteś w błędzie moja droga Tsutsuji – odparł, uśmiechając się ironicznie. –Od teraz jesteś moją własnością. Nie licz na to, że pozwolę Ci tak łatwo zniknąć –zaśmiał się bardzo wesoło. Bawiła go ta cała sytuacja. Tak bardzo absurdalna. Pomimo tego, wydawał się mówić poważnie. Nie bez powodu naznaczył dziewczynę swoim imieniem. Nie chciał pozwolić jej odejść – nie tak łatwo. Miał do niej wielkie plany. Miliony różnych scenariuszy układa w głowie, a wszystko po to, by dostarczyć sobie atrakcji na jakiś czas. Nie liczył się z jej zdaniem. Był bezlitosny – gotów doszczętnie zniszczyć umysł bezbronnej dziewczyny.
-Nawet nie próbuj uciekać, Tsutsuji. Znajdę Cię chociażby na drugim końcu świata – rzucił bardzo poważnie w kierunku ciemnowłosej i stanął tuż przed nią. Różnica w ich wzroście nie była zbyt duża, ale to Sakaiczyk był wyższy. Nie przeszkadzało mu to, by patrzeć prosto w brązowe oczka dziewczyny. Czarny kunai znowu zabłyszczał w dłoni chłopaka. Mogła się wystraszyć i uciec. Nie planował jej zatrzymywać, podobnie jak nie planował zrobić jej nic złego. Nie tym razem. Głowę przechylił lekko na bok, a ostrze przyłożył do własnej szyi. Chciał zrobić coś głupiego, a cholerny uśmiech na jego twarzy tylko bardziej utwierdzał w takim przekonaniu. Pierdolony psychopata…
Krew zaczęła powoli wypływać z rany, którą sam sobie zrobił. Nie wycierał jej, chociaż po dwóch prostych ruchach, które zrobił, można było się domyśleć, że pod czerwoną zasłoną była literka „T”.
-Jesteś moją własnością – powtórzył raz jeszcze, ale tym razem bardzo spokojnie. Nie miał nic przeciwko, by zbliżyła się do niego. Właściwie to trochę chciał, by sama przekonała się o tym co właśnie zrobił. By starła krew z jego skóry.
0 x
Tsutsuji

Re: Rynek

Post autor: Tsutsuji »

Tsu lubiła samotność gwarantowaną przez wolność przez nią wybraną. Nie lubiła dużych tłumów, a pogawędki o pogodzie uważała za upierdliwe i niepotrzebne. Czasem odczuwała brak towarzystwa osób w swoim wieku, ale potrzeba nie była aż tak wielka, by miała zaraz szukać dla siebie kompanów. Liczyła na to, że po nastawieniu ręki każde z nich odejdzie w swoją stronę i obejdzie się bez większych nieprzyjemności.
Dziwnie jej było opowiadać o sobie i swoich przeżyciach, jego postawa świadczyła o tym, że chłopak ma już wyrobione zdanie na temat problemów, jakie dane było Tsutsuji pokonać. Każda kolejna rozmowa o tym, dlaczego uciekła i co zrobiła, sprawiały ból i przykrość, wspomnienie apodyktycznej i tyranizującej matki przyprawiały o smutne drżenie. Chciała płakać, wyć, bo osoba, która powinna być ostoją i ukojeniem dla swego dziecka, jedynej córki, była manipulującą jędzą lubującą w karach cielesnych.
- Matka nie trzymała mnie w klatce, ale nasz dom i całe otoczenie, w którym przyszło mi się wychowywać było wystarczająco nieprzychylne bym tak właśnie się czuła - dodała chłodno, mając nadzieje, że przestanie drążyć ten temat. Mówiąc te słowa, czuła się dziwnie, ludzie patrzący z boku na całą maskaradę, w którą była wplątana przez te wszystkie lata, najprawdopodobniej postrzegali ją teraz jak nic niewartą, rozkapryszoną smarkulę. Miała wszystko, co dusza zapragnie oprócz miłości, szczęścia, poczucia bezpieczeństwa i spokoju duszy, najbardziej potrzebnych dla człowieka rzeczy. Zamiast tego była karana i poniżana, a po śmierci braci cała uwaga matki brunetki skupiła się na niej samej. Kary cielesne za wybryki przybrały na sile, a ona nie potrafiła nic na to poradzić.
Czuła dumę z samej siebie, chłopak też wydawał się zadowolony. Lewy kącik ust dziewczyny uniósł się lekko do góry, bo za chwilę opaść. Nie chciała pokazywać swych prawdziwych uczuć i emocji, nie chciała by wiedział, że cieszy się z tego, że udało jej się doprowadzić nieznajomego do stanu używalności. Był wrogiem, a z wrogami nie można się bratać.
Kolejne słowa wydobywające się z ust zielonowłosego przyprawiły Tsutsuji o dreszcze; obrzydzenie porównywalne z tym doświadczanym przez nastolatkę w domu za każdym razem, gdy wykonywała rozkazy matki lub ojca. Chłodny ton odbijał się w głowie, kolejne zdanie powtarzane przez nieznajomego słyszała jak echo, odbijały się pusto i plądrowały poranioną przed laty duszę, nigdy niepozbieraną do końca psychikę ponownie dzielącą się na nierówne i ostre kawałki.
Przerażona rozszerzyła oczy, bo to, co przed chwilą było zabawną, głupim przeczucie, w które nie potrafiła uwierzyć stało się prawdą. Spuściła smutny wzrok w dół, nie zwracała uwagi na to, co robi chłopak, nie widziała, że wziął nóż i naznaczył swą skórę pierwszą literą jej własnego imienia, była na to całkowicie obojętna, bo pozbierać do kupy już się nie potrafiła. Nie odsunęła się, gdy do niej podszedł, zacisnęła dłonie w pięści i z wielką pewnością siebie oraz przeraźliwym chłodem w oczach, spojrzała w górę. Oczy spotkały się na moment, ale ona nie potrafiła skupić swej uwagi na niczym, przelotnie widziała tylko błyszczący w świetle słońca nóż. Nie widziała innego wyjścia, nie chciała innej opcji. Utrata wolności była najgorszym co mogło ciemnowłosą spotkać. W myślach powitała brata i pożegnała ze światem doczesnym. Wysilając wszystkie mięśnie, najszybciej jak tylko potrafiła sięgnęła po nóż i bez słowa przyłożyła go sobie do szyi, bo dokonać tego, czego dokonać powinna już na początku swej drogi.
0 x
Ayato

Re: Rynek

Post autor: Ayato »

Miała dom, rodzinę. Ludzi, którzy chcieli dla niej dobrze. Często pewnie brzmiało to absurdalnie, ale na swój własny sposób, troszczyli się o nią. Nawet jeśli czuła się ograniczana, to miała znacznie lepiej od Sakaiczyka. Była wolna, mogła się buntować i sprzeciwiać. Chodzić gdzie tylko chce i robić to na co ma ochotę. Nie była wynikiem pierdolonego eksperymentu. Nieudanego doświadczenia, które doprowadziło setki do śmierci. Miało to swoje plusy. Dzięki temu Ayato był twardy. Nawet jeśli było mu ciężko, nawet jeśli życie sprawiało ból, to nie poddał się. Do samego końca wierzył! Wiedział, że prędzej czy później przyjdzie upragniona wolność. Walczył! W końcu dostał to, czego tak bardzo pragnął. Wolność, którą cenił ponad wszystko. Nie tylko on, ale każdy człowiek zdawał sobie sprawę, że w tym świecie to największy skarb. Czy teraz chciał go odebrać ciemnowłosej? No nie. Nawet jeśli okrzyknął ją swoją własnością, to nie miał zamiaru przykuwać kajdanami do swojej nogi. Mogła robić co tylko chciała, byle nie zapomniała jak cennym skarbem właśnie się stała dla zielonowłosego.
Zamarła.
Brązowooka była tak bardzo delikatna. Łatwo było ją złamać. Bawiła Ayato jak mało kto. Nie miała wystarczająco siły by się przeciwstawić. Świadoma swojej słabości traciła wszystko. Swój piękny zapal i zdrowy rozsądek. Była niczym pusta skorupa – lalka w ciele człowieka. Mógł z nią zrobić wszystko. Nie chciał, bo nie o to w tym chodziło. Chciał ją obserwować – patrzeć jak się rozwija i odważnie prze naprzód poprzez szary świat przykrych doświadczeń. Dysponowała ogromnym potencjałem by stać się wyjątkowa. Było go widać w jej oczach. Ayato posiadał chory zamiar, wydarcia go na światło dzienne.
Zaskoczyła go.
Nie mogła wygrać, więc całkowicie się poddała. Przekroczyła granice, której nigdy nie powinna. Chciała umrzeć. Pogarda wręcz kipiała z oczu chłopaka. Ze wszystkich możliwych zachowań, tylko tego jednego nie potrafił zrozumieć. Było głupie i żałosne. Sakaiczyk aż drżał ze złości. Całe jego wątle ciało krzyczało by skończyć tą głupią zabawę, by ją po prostu zabić. Powstrzymywał go jedyne jakiś śmieszny szept z tyłu głowy, który zawsze ignorował.
-Idiotka – rzucił bardzo oschle i złapał za ostrze noża, odgradzając go od delikatnej skóry dziewczyny. Zacisnął bardzo mocno, a krew bardzo obficie zaczęła wypływać z jego dłoni. W tym momencie była to niewielka cena. Na szali wisiało życie dziewczyny. Zabawne, że to właśnie zielonowłosemu zależało bardziej na tym, by Tsutsuji przeżyła. Zabawne bo był chyba ostatnią osobą na całym świecie, do okazania jakichkolwiek ludzkich zachowań.
-Tam też Cię znajdę – dodał wyrywając zakrwawione ostrze z dłoni dziewczyny. Ból jaki temu towarzyszył był na tyle wielki, że zielonowłosy syknął dosyć głośno i zmrużył oczy. Czuł jak wszystkie palce przybierają czerwony kolor, a on nie mógł z tym nic zrobić. Wiedział, że musi się tym pilnie zająć, ale życie Tsutsuji było teraz ważniejsze.
-Żyj moja droga – wyszeptał już dużo bardziej spokojnym tonem głosu. Chyba nawet nieco zatroskanym. Pochylił się delikatnie nad policzkiem ciemnowłosej i musnął go bardzo lekko ustami. Nie chciał jej już więcej męczyć, wiec po prostu odwrócił się na pięcie i zeskoczył z dachu, gdzie zniknął w tłumie przechodniów.

[z/t]
0 x
Tsutsuji

Re: Rynek

Post autor: Tsutsuji »

Życie dziewczyny pozornie mogło wyglądać na normalne, ale takie nigdy nie było. Dlatego tak bardzo nie lubiła mówić o sobie i przeszłości jaką pozostawiła daleko w tyle. Nie potrzebowała litości, poklepywania w plecy, bo kiedyś było źle. Jedyną wartością jaka miała znaczenie było dzisiaj i już, stare sprawy zostawiła za sobą i tak powinno pozostać już na zawsze. Nie jej było oceniać, kto miał w życiu bardziej czy mniej przejebane, bo totalna głupotka mogła być totalną tragedią dla innych. Ludzi nie lubiła, ale mogła zrozumieć dlaczego czasem nie mają humoru lub przechodzą różnego typu załamania.
Pewnego rodzaju załamanie przechodziła w tamtej chwili, całkowicie poddawszy, targnęła się na życie. Bycie niewolnicą kojarzyło się z najgorszą rzeczą na świecie i nie chciała, nie potrafiła na to pozwolić. Jakkolwiek inne spojrzenie na ich przyszłą, wspólną relację miał chłopak, Tsutsuji wyobraziła sobie to wszystko w najgorszym świetle. Śmierć wydawała się jedynym rozwiązaniem, ale również to postanowił brunetce zabrać.
Krew powoli skapywała na brudny beton z ostrza. Pełne pogardy spojrzenie, ani słowa wypowiedziane przez nieznajomego nie miały znaczenia. Nie zwróciła uwagi na to, jak bardzo się poranił, piekielnie ostry nóż sprawiał wiele bólu, chciała by jej szyja znalazła zamieniła się miejscami z dłonią zielonowłosego, chciała poczuć ten okropny ból, uczucie otępienia i obiecają ulgę, którą niosła śmierć.
Znikną szybciej niż się spodziewała. Samotność znów miała zbawcze działanie, chociaż stała otępiała w tej samej pozycji przez kilkanaście najbliższych minut, to mogła chociaż na trochę pozbierać myśli i roztrzaskaną w drobny mak psychikę.
/zt
0 x
Awatar użytkownika
Kaito
Gracz nieobecny
Posty: 462
Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery
Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku

Re: Rynek

Post autor: Kaito »

0 x
Awatar użytkownika
Khusara Hatakame
Posty: 317
Rejestracja: 28 sty 2018, o 14:29
Wiek postaci: 28
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie czarne włosy częstą zawiązane w kucyk, dość wysoki i umięśniony, duży spokój i opanowanie.
Widoczny ekwipunek: Torba zawieszone przy prawym udzie, tantō w pochwie po lewej stronie przy pasie i ostrze Okami no Kiba zawieszone po lewej stronie nad Tantō

Re: Rynek

Post autor: Khusara Hatakame »

Wędrując po rynku przez chwile pożałowałem że w ogóle tu się znalazłem, gdy tylko wspaniała woń rozmaitych dań i straw których z chęcią bym skosztował wypełniła moje nozdrza, burczenie brzuchu spotęgowało. Problem był tylko jeden.. puste kieszenie, całkowite zero gotówki. Czym prędzej musiałem zarobić jeśli chce mieć siły na przechadzanie się po mieście i zaplanowany na późniejszą porę trening co z resztą lubię robić gdy kończę pomagać pewnemu sprzedawcy na targu. Słońce na niebie rozgrzewało okolice, a tłumy ludzi przedzierały się przez rynek kosztując wielu tutejszych smaków i grzebiąc w różnorodnych starociach szukając ładnych pamiątek. Poprawiając swój bambusowy kapelusz ruszyłem dalej mając nadzieje na łatwe zignorowanie tylu pokus gdzie nie miałem wyboru, co prawda głód doskwierał ale nie będę kradł, nie.. a ni mi się śni. Po nie długiej chwili powolnego marszu wśród różnorodnych stoisk dostrzec można było nowo odmalowaną tablice ogłoszeń. Ruszając w jej stronę zauważyłem 2 wiszące kartki z ogłoszeniami. Gdy się do niej zbliżałem, jakiś młody chłopak szybko zerwał jedną z kartek i zniknął w tłumie, zdążyłem przeczytać o poszukiwaniach zaginionego zwierzęcia ale w chwili z zniknięciem kartki z w rękach chłopaka, mało mnie to obchodziło. Zerwałem ostatnią wiszącą kartę z ogłoszeniem.
''I tak nie mam wielkiego wyboru''- pomyślałem po czym złożyłem kartkę na cztery i schowałem w małej wewnętrznej kieszeni mojego kimona. Jako że już w miarę dobrze znam to miasto bez zawahania udałem się do wioski rolników by podjąć się zadania.
0 x
Obrazek
''Pozorna cisza, ale czy to słyszysz? Szum fal, krok po kroku zmienia się przypływ, a wraz z nim świat który znamy''
Rindou Arashi

Re: Rynek

Post autor: Rindou Arashi »

0 x
Harran

Re: Rynek

Post autor: Harran »

Cholera, że też musiałem tak długo trenować. Jasne, zawsze to człowiek staje się chociaż odrobinę silniejszy z każdą minutą trenowania, ale wychodzi na to, że kompletnie straciłem poczucie czasu i nieświadomie przeznaczyłem na wzmacnianie się cały dzień. Przez to wszystko jest na tyle późno, że trudno będzie znaleźć jakiś sklep, czy lombard, aby sprzedać ten wisiorek. W dodatku wolałbym to robić w wielkim tłumie, w którym zawsze łatwo się ukryć, a nie teraz, gdy rynek jest prawie pusty i wszyscy są wystawieni i widoczni, niczym jajka smażące się na patelni. Trzeba więc całą sprawę załatwić szybko, żeby przypadkiem nagle cudem znaleziony właściciel wisiorka nie zrobił ze mnie jajecznicy.
Szybko podchodzę do stoiska z wisiorkami i innymi ozdobami i mówię do sprzedawcy:
- Wiem, że ty tutaj głównie sprzedasz, ale ja wyjątkowo nie chcę nic od ciebie kupić. Ciekawi mnie jednak, czy byłbyś zainteresowany kupnem wisiorka, który znalazłem, a który nie jest mi do niczego potrzebny.
0 x
Rindou Arashi

Re: Rynek

Post autor: Rindou Arashi »

0 x
Harran

Re: Rynek

Post autor: Harran »

Wygląda więc na to, że mam do czynienia ze znaczącym, silnym i wpływowym klanem. Z drugiej jednak strony mogę przypuszczać, że typek, który faktycznie zgubił ten medalion nie jest nikim istotnym i najważniejsze u niego jest tylko jego nazwisko. W końcu nikt poważny, ani wpływowy nie zgubiłby tak głupio takiego wisiorka i w dodatku prywatnego listu. Niestety cała sprawa niepotrzebnie się komplikuje. Człowiek chce normalnie sprzedać znaleziony przedmiot, a tu nagle musi szukać właściciela przedmiotu, o którym nie ma zielonego pojęcia. No, ale jak mus, to mus. Lepiej żebym ja go znalazł, niż żeby to on znalazł mnie.
- Możesz mi więc powiedzieć kim jest właściciel? Myślę, że to symbol jakiegoś klanu, ale nie mam pojęcia jakiego.
0 x
Rindou Arashi

Re: Rynek

Post autor: Rindou Arashi »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości