Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Shigashi no Kibu jest krajem kupieckim na północ od Samotnych Wydm. Południowa granica kraju styka się z Sabishi i Atsui, zaś północna - z Soso i Kyuzo. Na zachodzie graniczy z Głębokimi Odnogami, a na wschodzie z krainą Yusetsu. Choć krajem w teorii zarządza gildia kupiecka, tak naprawdę główną władzę w Shigashi no Kibu stanowią trzy rodziny Yakuzy. A co najciekawsze, pomimo sporów zarządzają państwem w bardzo sprawny i względnie sprawiedliwy sposób, dzięki czemu Shigashi mogło się bardzo sprawnie rozwinąć.
Saito

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Saito »

Cały ten czas zastanawiał się co zrobić, w sumie zadanie było jakby proste. Pogadać o zadłużeniu. Tylko co dwie osoby które nie mają pojęcia o tym, mają z tym zrobić? Chłopak nie znał się na zbieraniu długów, tym bardziej na anulowaniu ich. Jakby nie patrzeć są tu tylko po to, żeby coś zdziałać. Tylko jedyne co przychodzi do głowy, to użycie siły. Rozmowa raczej będzie zbędna, w końcu chodzi tu o długi.
Czas w jakim Narubi przywiązała się do Shirome, był dość krótki. Chłopak nie odczuwał takiej więzi do nieznajomej, jej los był dla niego obcy. No ale skoro przyjęli do zadanie, no nie ważne. Zastanawiając się nad planem, Narubi wrzuciła swój. Boju dlaczego go to spotkało, przed chwila jej mówił o normalnym zachowaniu. No ale ona woli prostytucję, co za samoocena. Jeszcze jakby Saito potrafił rozmawiać w języku handlowców, to by ją pewnie sprzedał... Żarty na bok, trzeba jakoś się skupić. A słowa Narubi w tym nie pomagają, zwłaszcza że posiada dziwne umiejętności jak na kunoichi.

- Przestań, rany. Masz te swoje kobiece umiejętności, przyznam. Jednak wpierw dowiemy się co możemy zrobić, a nie od razu oddasz się w ich ręce. Może będą chcieli coś w zamian... Dlaczego ja się w to wpakowałem, miałem ruszyć w dalszą podróż.

Tutaj uśmiech opadł, chłopak nie miał już siły walić pozytywnością. Wszystko zostało wessane przez pojemną dupę Narubi, całe jego szczęście. No cóż, przynajmniej wie gdzie iść. Złota 12, dobra trzeba znaleźć miejsce i tam zawitać. Tylko jedno pozostaje, chłopak już się poddał jeżeli chodzi o dowodzenie. No więc pozostaje plan B, który wymyślił na poczekaniu. Tak dokładnie teraz.

- Wchodzimy do budynku, ty dowiadujesz się reszty. Nie chce słyszeć odmowy.

Powiedział przymykając oczy i idąc za Narubi, miał już zły dzień. Zastanawiał się nad obiadem i ciepłym wyrkiem, najlepiej wygodnym. W końcu ten dzień nie może skończyć się jeszcze gorzej, prawda?
0 x
Yujiro

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Yujiro »

0 x
Narubi

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Narubi »

Natychmiast zauważyłam zmianę w nastawieniu partnera. Dotychczas próbował mnie jakoś nawrócić na tą dobrą ścieżkę mocy i odnosiłam wrażenie, że zbyt optymistycznie patrzy na życie. Te ciągłe gadki o zostawieniu przeszłości za sobą ... Nie wiedział, że dla mnie to było niemożliwe do wykonania, bowiem przeszłość ciągnęła się za mną jak potworny smród. To ona powodowała, że śmierdziałam i czułam się tak jak się czułam. Czułam się upodlona jak pies, a może nawet gorzej. To tego smrodu chciałam się pozbyć, a miałam dwie możliwości, by tego dokonać. Pierwszą możliwością była moja śmierć. Śmierć pozwoliłaby mi się oderwać od tego śmierdzącego ciała i w końcu odetchnąć ... paradoksalne ... świeżym powietrzem. Oczywiście tylko w przenośni, bowiem wtedy moje płuca byłyby już całkowicie bezużyteczne i nie potrzebowałabym już żadnego tlenu. Starałam sobie wyobrazić jakby to było być martwą ... niemniej jednak było to trudne i wykraczało poza mój głupi mózg. Drugą opcją usunięcia tego smrodu było spotkanie z Itori. Tylko ona mogła usunąć ten smród i sprawić, by już się za mną nie ciągnął. W obu przypadkach zwyczajnie musiałam Ją odnaleźć. To był cel mego życia. Przynajmniej na razie, a później się zobaczy. Itori albo mnie zajebie jak psa, oddzielając moją głowę od ciała albo powie co robić. Teraz jednak wracając do całej sytuacji w tej kolistej wiosce. Saito zmienił swoje nastawienie i czułam od niego przyjemny chłód. Sprawiało mi to przyjemność, bowiem udało mi się zmusić towarzysza do trzymania dystansu. Trzymanie dystansu sprawiało, że szansa, iż się w nim zwyczajnie zakocham malała. A zakochać się nie chciałam, bowiem nie było mi to na rękę. Zakochanie było bardzo, bardzo niebezpieczne i gdybym się zakochała prawdopodobnie moje cierpienie byłoby większe. Nie chciałam cierpieć. Jednak ... zwyczajnie nie chciałam zostawić tego chłopaka. Był częścią mojej drużyny, chociaż poza nim i mną nie było w niej nikogo. Nie zostawiłabym go prawdopodobnie nigdy i nie pozwoliłabym go skrzywdzić, jednak myśl, że on pewnie by mnie zostawił na pastwę losu, gdyby tego wymagała sytuacja napawała mnie nadzieją i wiarą w tego człowieka. Gdybym tak zrobił to cierpiałabym dużo mniej niż gdyby mnie uratował i sprawił, że się w nim zakocham. Kochałam, po prostu kochałam ten chłód, który właśnie od niego bił. Skinęłam mu głową, odwróciwszy się do niego i uśmiechnęłam szczerze. Chyba pierwszy raz dzisiaj. Dałam tym samym do zrozumienia, że zrobię co mi karze. Jednak oczywiście ... postanowiłam skomentować pewną kwestię.
- Co miałeś na myśli mówiąc, że mam kobiece umiejętności? - zaśmiałam się, zasłaniając usta dłoniom. To było śmieszne i na swój sposób może nawet urocze, chociaż ja nigdy bym nie pomyślała, że jestem urocza - Przecież wiesz, że to nie jest prawda. Hahah. Nie mam aż tak pojemnych dziur, a jeśli chodziło ci o moje "atuty", to cycków też nie mam. Chcesz zobaczyć?
Znowu odwróciłam się we właściwym kierunku, tak, że Saito znowu znalazł się za moimi plecami. Trzeba było działać. Nie ma żadnego użalania się nad sobą. Teraz najważniejsza była misja, którą próbowaliśmy wypełnić. Jak się okazało z mojej rozmowy z facetem, minęliśmy już ulicę Złotą, więc musieliśmy zawrócić. Trochę mnie to zaniepokoiło, bowiem im dłużej zwlekaliśmy tym dłużej będziemy wykonywać to zadanie. No i trzeba będzie znowu tracić siły na ponowną wędrówkę. No nic ... pożegnałam faceta i podziękowałam mu.
- Trzeba zawrócić ... przez moją głupo ... - ugryzłam się w język - Znaczy ... minęliśmy Złotą 12.
Odwróciłam się i zaczęłam kroczyć w stronę, z której przyszliśmy. Rozglądałam się, tym razem pomijając jednak ty wszystkich mieszkańców i zwracając jedynie uwagę na nazwy ulic. Szukałam "Złotej" czyli miejsca, gdzie według tego co usłyszałam od spotkanego mieszkańca byli bardzo wpływowi i bogaci ludzie. Dlatego pewnie nazywano tą ulicę "Złotą". Od nazwy tego czego mieli ci ludzie pod dostatkiem. Nie wiedziałam jak duży dług ma właścicielka gorących źródeł, jednak musiał być on kolosalny. Pewnie nie udałoby mi się go odrobić do końca życia. Niemniej jednak, ciągle byłam gotowa to zrobić. Nawet jeśli dług odpracuję tylko w połowie czy w jakiejś części to i tak będzie dobrze. No, ale ... ten plan chyba nie spodobał się Saito, więc pewnie będę musiała odpuścić. Ważne było anulowanie długu jakimś sposobem i spowodowanie, że wierzycielka, Pani Shirome, przestanie przysyłać swoich zbirów i da Gorącym Źródłom spokój i możliwość spłaty długu. Być może ci oddawali, niemniej jednak osoby, które przychodziły po raty zwyczajnie część pieniędzy zabierały dla siebie, odsetki się naliczały i dług rósł. Pozostawała jeszcze kwestia tej głupiej osoby, która nas podpuściła. Na pewno go tutaj znajdziemy. Zamierzałam słuchać Saito, bo on dobrze wiedział co robi.
- Ej ... - wypaliłam nagle, ciągle idąc na przedzie - Nie oddałbyś im mnie, prawda?
Nagle zrobiło mi się ciepło na sercu. On chyba jakoś ... no lubił mnie. Dziwne. Coraz bardziej go lubiłam, a to prowadziło do zakochania ... tego złego zakochania ... którego nie chciałam.
0 x
Saito

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Saito »

Jakby nie spojrzeć, sytuacja nie nabierała na tempie. Jak na razie stali na punkcie startu, pozostaje dostać się do tego jednego miejsca i pomyśleć co dalej. Jednak wracając do pytania Narubi, które było dziwne. No ale później kolejne słowa, no i fakt iż nie ma pojemnego tyłka oraz nie posiada cycków. Można uznać iż nie jest zbytnio kobieca, lecz kunoichi nie musi być kobieca żeby wypełnić jakiekolwiek zadanie.

- Co mam zobaczyć, skoro nie masz cycków?

Odpowiedział zdziwiony, z resztą ostatnio miał okazję popatrzeć na duże cycki i być przez nie duszonym. Jak na razie starczy mu przygód z kobietami, teraz mają inne zajęcie. Chłopak starał się przywrócić uśmiech na swojej buźce, lecz na dzień dzisiejszy nie miał pomysłów. Chciał wykonać zadanie i udać się w swoim kierunku, może nawet odwiedzi wioskę? W sumie dopiero co z niej uciekł, to nie ma sensu. Trzeba kontynuować podróż, dlatego też wpierw znajdźmy tą cholerną złotą.
W końcu gdy spotkali kogoś, kto był na tyle miły żeby powiedzieć gdzie znajduje się owa ulica. Saito trochę się rozchmurzył, teraz będą mogli nadrobić trochę.
No więc kontynuując podróż za Narubi, chłopak postanowił milczeć. Najdłużej jak się dało, musiał zebrać myśli. Znów być taki jak wcześniej, ale sama myśl o tym iż dziewczyna potrafi dołować swoimi słowami. Oh nie można się poddawać, z resztą jest takie coś jak akceptacja. Wszystko można akceptować, tak! To jest to, chłopakowi powrócił promienny uśmiech na buźkę . Gdy kolejne słowa docierały do chłopaka, ten tylko spojrzał na dziewczynę i radośnie odpowiedział.

- Złota 12, wchodzimy i wychodzimy. Nabrałem ochoty na trochę adrenaliny.

Mając namyśli trochę adrenaliny, będzie na pewno coś się działo i to pewnie złego. No ale nie ma co winić chłopaka, on nie przestrzega zasad panujących w tym świecie. Jest wolny, dlaczego też może robić co chce i nie winić się. Tak więc energicznym krokiem, rozpoczął poszukiwania numerku dwanaście. Na kolejne pytanie od Narubi, tym razem inne dziwne. Chłopak miał trochę mieszane uczucia, ale jednak postanowił odpowiedzieć.

- Sama zaproponowałaś oddanie się w ich ręce, czemu teraz zadajesz mi to pytanie? Twoje życie, twoja decyzja. Jesteś skuta kajdanami przeszłości, zobacz na mnie. Ja jestem wolny i nie podlegam nikomu.

Odpowiedział radośnie, wręcz skacząc na jednej nodze i szukając dalej tego przeklętego numerku.
0 x
Yujiro

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Yujiro »

0 x
Narubi

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Narubi »

Temat moich cycków całkowicie olałam. Znaczy się temat braku moich cycków, bo rzeczywiście ich nie miałam. Ale co on by zobaczył jakbym się przed nim obnażyła? No nic by nie zobaczył. A nic to też było coś. Coś co potwierdzało, że nie mam tam niczego. Z dalszej rozmowy dowiedziałam się jednej istotnej rzeczy. Dawał mi pełną swobodę ruchów. Nie ograniczał mnie, ale także nie zależało mu na mnie. Gdyby bowiem zależało to zwyczajnie nie pozwoliłby na to co chciałam zrobić. Przytuliłby jak ... Itori i powiedziałby, że za nic w świecie nie chciałby, by stała mi się krzywda; że moje cierpienie sprawiałoby mu ból. Wtedy oznaczałoby to, że mu na mnie zależy. Te pytanie było czymś w rodzaju testu i chociaż wiedziałam, że to co powiedział było dla mnie lepsze, to i tak ciągle miałam nadzieję, że powie to jedno zdanie. Cała nadzieja umarła z chwilą, gdy nie powiedział. To było przykre, lecz udawało mi się to maskować ... tą całą przykrość. To było też złe i niepraktyczne, ale przecież każda dziewczyna chciała kiedyś usłyszeć od kogoś, że jest całym jego światem czy coś takiego. Ja nie byłam wyjątkiem. Chociaż wiedziałam, że będę przez to cierpieć, prawdopodobnie podświadomie pragnęłam miłości. Itori ... właśnie Ona. Jej wspomnienie uderzyło we mnie ... znowu. Jej słowo ... chociaż jedno ... jedyne ... pragnęłam tego ... jak niczego innego na świecie. Chciałam Ją zobaczyć ... usłyszeć ... chociaż jeszcze jeden raz. Nawet gdyby miało mnie to kosztować życie ... nawet gdybym miała cierpieć tortury. Gdyby tylko Ona była w pobliżu ... nawet jako mój kat. Cały mój ból byłby gównem. Byłby niczym. Byłby tym czym ja jestem w skali wszechświata. Wszystko bym oddała, gdybym tylko mogła chociaż raz jeszcze Ją zobaczyć. Łzy cisnęły mi się do oczu, kiedy prowadziłam Saito. Z trudem udawało mi się powstrzymać od płaczu. Serce biło mi chyba z 200 razy na minutę. Musiałam więc stanąć i ... chwycić się za lewą pierś, której nie miałam. Oczywiście ... to przywołało kolejną falę wspomnień o Itori. A dokładnie jedno wspomnienie. Jej odejście.
- Kurwa ... Narubi ... Mulan ... weź się w garść! Masz zadanie do wykonania, ty durna, stara dziwko!
Krzyczałam do siebie i na siebie. Obrażając siebie chciałam chociaż na moment zapomnieć o Itori. Przekleństwa bowiem wydzielały adrenalinę, a ta była hormonem walki ... hormonem działania. Hormon ten powodował, że ból niejako ustępował, a człowiek mógł działać. W moim przypadku to także działało. Mogłam iść dalej. No, ale objawy choroby psychicznej ciągle pozostawały.
- Itori? Gdzie? Jesteś? - te trzy słowa powtarzałam prawie przez całą drogę, mamrotając pod nosem i mówiąc do siebie. A droga była naprawdę dziwna. Wiodła przez las i ciężko było znaleźć tutaj cokolwiek. Gdyby nie wspomnienie Itori i słów i zachowania Saito ... to pewnie straciłabym nadzieję. Nie mogłam jednak stracić czegoś czego już nie miałam w sobie ani grama. No, ale udało się. W końcu odnaleźliśmy Złotą. Numer 11 był zaprawdę imponujący, ale nie jego szukaliśmy. Szybko udało się nam jednak odnaleźć wskazany adres. Dom także duży i imponujący, ale nie aż tak jak poprzedni. Ważne, że to był ten numer. Byłam już tym wszystkim trochę zmęczona. Dom oczywiście miał strażników. Trzeba było coś wymyślić. Ja miałam trzy pomysły. Pierwszy to był atak frontalny. Drugi - włamanie. Trzeci - zwyczajna rozmowa. Chociaż znając mnie ... mogłam mieć wypaczony obraz normalności czy zwyczajności. To ja miałam mówić. Saito mnie o to poprosił, a właściwie rozkazał. Nie czułam się jednak na siłach.
- To co robimy? - zapytałam, odwróciwszy się w stronę Saito twarzą. Wolałam, by to on dowodził. Spojrzałam mu w oczy błagalnym spojrzeniem.
0 x
Saito

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Saito »

Przemierzając kolejne metry i szukając tego jedynego budynku, chłopak totalnie ignorował wszystko inne. Starał się jak najszybciej dotrzeć do celu, a co za tym idzie?! Nic, miał to gdzieś. Kolejne domy mijał i mijał, w końcu powoli zaczął się zastanawiać nad zmianą kierunku. Tym samym ignorując zachowanie Narubi, której widocznie znów odbijało. Tak świat jest straszny, a raczej życie w wiosce.
No więc po jakimś czasie dotarli do nieoznakowanego domu, który był dobrze strzeżony. Strażnicy i to jeszcze krzywo się patrzący, warto spytać. Oczywiście wpierw odpowiedź dla Narubi.

- Okej, ja pójdę.

Odpowiedział krótko, po czym ruszył w drogę. Czyli ruszając do strażników, chłopak uśmiechał się radośnie i miał pozytywne nastawienie. Gdy tylko zbliżył się na pięć metrów do straży, zaczął apokalipsę.

- Dzień dobry, czy to jest złota 12? Jeżeli tak, jesteśmy w sprawie zadłużenia pewnej osoby. Chcielibyśmy porozmawiać z waszym szefem, albo kimś kto może mi odpowiedzieć na pytania.

Spytał, po czym stał i spoglądał na strażników.
0 x
Yujiro

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Yujiro »

0 x
Narubi

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Narubi »

Czyli Saito chciał załatwić to rozmową. Dałam mu więc wolną rękę. Niech idzie i niech rozmawia. Nie wiedziałam co jeszcze z tego wyniknie. W sumie Saito pewnie też nie wiedział, chyba, że miał jakiś plan, który zamierzał zastosować. Faceci przy bramie jednak, a właściwie jeden facet, bo reszta stała i nic nie robiła ... chyba, że coś przeoczyłam. Strasznie mi się zachowanie tego gościa nie podobało. Był arogancki. Pieniądze, które tutaj zarabiał zapewne zżarły mu mózg. Sprawiły, że jego megalomania urosła do niewyobrażalnych rozmiarów i oczywiście jego życie było więcej warte niż moje i miałam tego pełną świadomość. No, ale ... do Saito w ogóle nie miał startu. To był tylko chciwy bałwan, który prawdopodobnie nawet walczyć nie umiał i zasłaniał się tylko pozycją społeczną i bogactwem swoich mocodawców, a tak na prawdę był gównem prawie tak samo wielkim jak ja. A do Itori ... ona była złotą górę wielką na paręnaście kilometrów, podczas gdy my byliśmy tylko gównami u jej stóp. Nie wiem dlaczego Jej imię znowu przyszło mi do głowy. Widocznie nie mogłam przestać o niej myśleć. Ale wracając do tego palanta. Gdyby go tutaj nie było z powodzeniem mogłabym zająć jego miejsce i zdobyć dokładnie taką samą pozycję. No, ale ... on był gównem. Ja też byłam gównem. Ja jednak w przeciwieństwie do niego wiedziałam, że jestem śmieciem i ścierwem, a ten debil zwyczajnie wywyższał się jak gdyby był nie wiadomo kim; jakby był jakąś ważną szychą! A był po prostu śmieciem, który stał na drodze do wykonania mojego zadania. Nie mogłam tego znieść. Wzięłam głęboki wdech. Przeciwnicy mieli przewagę liczebną, więc Sakkaku: Akuma no Hane mogłoby być w tym przypadku lekko nieskuteczne. No, ale ... pomału zaczęła się budzić we mnie Waleczna Narubi. Ta, która nie przejmuje się tym, że jest słaba i coś tam próbuje zrobić, a gdy jej życie jest zagrożone walczy do upadłego, dając z siebie 100 procent. Dlatego właśnie zamierzałam dla osiągnięcia celów misji sprawić, by me życie było w śmiertelnym zagrożeniu. Wtedy mogłabym wykrzesać z siebie każdą kroplę siły, chakry i krwi jaką miałam w sobie. Podeszłam i stanęłam u boku Saito.
- Shirome! Durniu! Shirome! - krzyknęłam na prawdopodobnego dowódcę strażników - Mamy do Niej interes. A właściwie ja mam! Jestem u Niej cholernie zadłużona i muszę się dowiedzieć jak mogę spłacić ten dług. Jej pewnie też zależy na odzyskaniu pieniędzy. Więc z drogi, do cholery!
Od razu dobyłam prawą ręką katany, a lewą ręką tanta. Waleczna Narubi nie zamierzała się z nimi pieprzyć. Zamierzała za wszelką cenę dojść do Shirome i wyjaśnić sprawę długu i nachodzenia właścicielki gorących źródeł. By osiągnąć ten cel potrzebna była jej do tego chakra, więc zamierzała zwyczajnie jej nie używać do czasu, gdy nie będzie miała wyjścia. Prawdopodobnie w walce w zwarciu nie mieliby z nami szans. Saito był bardzo potężny, a Waleczna Narubi także. Mieliśmy szansę.
- I jeszcze jedno ... podnieście na mnie broń ... jestem własnością Panny Itori i moje życie należy do niej! - wykrzyczałam - Jeśli spróbujecie podnieść broń na własność Itori ... czeka was śmierć. Czy warto się stawiać?
0 x
Saito

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Saito »

Dobra, po dobroci się nie dało. Trzeba było na chwilę odpuścić, wymyślić coś nowego i w ostateczności uniknąć konfliktów. Na pewno będą jakieś agresywne sytuacje, jakby nie spojrzeć. Odpowiedzi strażników i ich podśmiewanie się, dało do zrozumienia. Są głupi, ale nie naiwni. Pozostaje teraz....
W momencie kolejnego zastanowienia się, wpadła Narubi. Która to jakże ładnie potraktowała słownie strażnika, nie ma co. Obrażanie na pewno jest jakimś sposobem oraz groźby i ogólnie gadanie, teraz pytanie ile procent szans ma to żeby przejść. W każdym razie trzeba już się przygotować iż mogą runąć na nas niczym deszcz, zmiażdżyć nas i w ostateczności zabić. Saito miał zamiar spokojnie spędzić ten dzień, co prawda nie w humorze.. No, ale spokojnie. Niestety, nie będzie mu to dane. Pozostaje schować się za Narubi i czekać na rozwój sytuacji, tylko jak bardzo to się rozwinie.
Dobra, nie chowając się za Narubi. Tylko stojąc na przeciw strażników, chłopak powoli sobie odpuszczał.

- Tak, zważając na to iż jesteśmy tutaj w różnych sprawach. Pozwolę wam spojrzeć na nas jeszcze raz i się zastanowić, czy warto lekceważyć dzieciaka i szaloną dziewczynę? Czy dla świętego spokoju przepuścicie nas, dacie sobie chwilę na odpoczynek. Może lepszym wyjściem będzie agresywne podejście? Nie, to nie ma sensu. Przysporzy to kłopotów, będzie więcej roboty. Nie chce mi się, można powiedzieć że mam lenia. Tak bardzo ta podróż mnie zmęczyła psychicznie, dlaczego? Tak podejście Narubi do życia, w końcu jak można kogoś bardziej zdołować i dobić. Opowiadając mu swoje życie, które nie jest kolorowe. Dlaczego akurat mnie to spotkało? Przez podróż? Klątwa liderki? Może po prostu los?

Odrywając się od rzeczywistości, chłopak odszedł na parę kroków od zgromadzenia. Po prostu zamknął się w swoim świecie i szukał odpowiedzi, tym samym na chwilę zostawiając dziewczynę na pastwę losu. Co prawda stał obok i gadał do siebie, ale nic mu nie przeszkadzało.
0 x
Yujiro

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Yujiro »

0 x
Narubi

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Narubi »

Miałam zamiar z nimi walczyć, niemniej jednak na zamiarach się skończyło. Dzieliła nas ściana, a właściwie mój i brama. Oni nie zamierzali wyjść i podjąć walki, a my staliśmy i czekaliśmy. Saito wycofał się do tyłu i zostawił mnie samą w walce przeciwko trzem przeciwnikom, niemniej jednak do walki nie doszło. Tamten koleś, to znaczy dowódca strażników, po prostu mnie wyśmiał. To prawda. Pokonanie trzech przeciwników było nie lada wyzwaniem, niemniej jednak ... tam pewnie byli też inni. Kto wie? Może mieli tu jakąś zbrojownię i koszary, a ta cała Shirome szkoliła własne wojsko, które będzie jej bronić nawet za cenę życia? Walka z takim wojskiem mogła być dla mnie zgubna, a ja przecież musiałam odszukać Itori. Nie mogłam sobie pozwolić na śmierć przez taką głupotę. Musiałam działać rozważnie. Według jakiegoś planu, a frontalny atak niespecjalnie można było nazwać planem. Oczywiście jednak wcześniej wyłączyłam swoje strategiczne myślenie i znowu przestawił mi się przełącznik.
- Wariatko? - powiedziałam najpierw spokojnie, a następnie wybuchłam tak jak tylko ja potrafiłam wybuchnąć albo niewiele innych osób na świecie - Tak, do cholery! Jestem popierdolona! Czaisz!? PO-PIER-DO-LO-NA! Mam nasrane we łbie! Jestem durna jak but! Nie ... przepraszam ... twój but prawdopodobnie jest mądrzejszy ... powinno się mnie zamknąć w szpitalu dla chorych psychicznie ... i ... - chciałam powiedzieć coś w stylu "robić na mnie okrutne eksperymenty, gwałcić dzień w dzień, torturować, bo tylko na to zasługiwałam". Czy mnie by tam leczyli? Pewnie nie. Mnie mogła wyleczyć jedynie Itori. Nie dokończyłam tego zdania. Ugryzłam się w język, bowiem przypomniało mi się, że mam wykonać zadanie. Trochę skomplikowane, ale to na pewno dało się zrobić. Nie miałam poświadczenia i to był na razie mój największy problem, a potem się zobaczy. Ogrodnik, który prawdopodobnie był kimś ważnym, może dowódcą ochrony w przebraniu jednak trochę rozładował atmosferę. Rzeczywiście trzeba było to załatwić w bardziej miły sposób.
- Ale zanim to zrobicie ... muszę załatwić sprawę tego długu. Poświadczenie zostawiłam w domu. To ja będę spadać ...
Schowałam broń i odwróciłam się na pięcie i udałam, że odchodzę. W rzeczywistości kierowałam się w stronę Saito, a w mojej głowie już kształtował się plan działania. Po pierwsze ... odpowiednia technika. Trzeba było użyć chakry. Nie było wyjścia. Złożyłam znak tygrysa, a jako, że byłam odwrócona plecami do przeciwników to oni tego nie widzieli. Wyzwoliłam chakrę, odpowiednio wizualizując efekt działania tej techniki. Z nieba zaczęły lecieć białe pióra widoczne dla wszystkich (albo większości) osób w promieniu 100 metrów ode mnie. Miły ogrodnik. Strażnicy. Saito. Inni ludzie zapewne też. Oni wszyscy prawdopodobnie to zobaczyli i kilka sekund później smacznie posnęli. Ja w tym czasie podeszłam do Saito i złożyłam znak Barana, a następnie dotknęłam go zanim jeszcze usnął lub chwilę po jego zaśnięciu. Tym samym, używając Kai wybudziłam go.
- Przepraszam. Znowu Ci się oberwało - to powiedziawszy, uśmiechnęłam się do Saito i jeśli strażnicy spali, podbiegłam do muru. Za pomocą odpowiedniej techniki weszłam na niego i zeszłam po drugiej stronie. Saito powinien zrobić to co ja. Teraz trzeba było myśleć co robić dalej. Trzeba odnaleźć Shirome, niemniej jednak ani ja ani Saito prawdopodobnie nie wiedzieliśmy jak ona wygląda. Trzeba było kogoś wypytać. Można było wybudzić jednego ze strażników i go gdzieś przycisnąć. To było bardzo ryzykowne, więc zrezygnowałam z tego pomysłu. Trzeba było zapytać kogoś innego i tutaj też były co najmniej 3 taktyki. Pierwsza taktyka polegała na wejściu zwyczajnie na teren posesji i gdyby ktoś pytał oznajmieniu, że wszyscy strażnicy posnęli, więc pozwoliliśmy sobie wejść, bowiem mamy sprawę do Shirome. No ale ... strażnicy posnęli w bardzo dziwny sposób i to mogło nas zdradzać. Drugą taktyką było po prostu to, żebym ja przemieniła się w powiedzmy tego ogrodnika. Głos znałam i mogłam spróbować jakoś go udawać. Saito natomiast zmieniłby się w strażnika. Razem byśmy poszukali Shirome. Kolejnym moim pomysłem było to, żebym ja zagrała rolę "nieproszonego gościa", a Saito zmienił się w strażnika, który prowadziłby mnie trzymając mi nóż przy gardle. Tak dla efektu. Szybko powiedziałam Saito o tych trzech planach i postanowiłam trochę przy okazji zrobić porządków.
- Co o tym myślisz? Co powinniśmy zrobić?
Mówiąc to ... ciągnęłam właśnie kolejne śpiące ciała na jedną kupę. Kupę tą "budowałam" w pomieszczeniu, w którym siedzieli strażnicy. Było to najbardziej bezpieczne pomieszczenie, bowiem nikt tutaj nie powinien zaglądać. Strażnicy przecież czuwali i można było im zostawić tą całą robotę. Nikomu by nawet do głowy nie przyszło, że ci właśnie sobie smacznie spali. Gdy kupa ciał została już ułożona, zrobiłam coś czego Saito się nie spodziewał ... Ściągnęłam swoją górną część stroju i zostałam w spodniach i ... w samym staniku.
- Tylko się nie patrz .... - powiedziałam do Saito i zaczęłam się czerwienić. No, ale realizował swój plan. Tym kawałkiem materiału zakryłam twarze śpiących osób, tak, żeby na pierwszy rzut oka nie dało się rozpoznać kto tutaj sobie smacznie śpi. Pewnie i tak to niewiele by dało, bowiem nie byłam w stanie ich zakryć całych, a nogi mogły zdradzać tożsamość. No i zawsze ktoś mógł wejść i ściągnąć moją tunikę. No, ale ... tak było bezpieczniej. Chyba. Poza tym ... naszła mnie taka dziwna ochota, by sobie pochodzić w samym staniku.
Użyte Techniki:
Nazwa
Nehan Shōja no Jutsu
Pieczęci
Tygrys | Brak
Zasięg
Promień od używającego - 100 metrów | Bezpośredni
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 4% | S+: 4%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Technika powodująca uśpienie większej ilości osób. Dzięki jej użyciu można spowodować uśpienie nawet stadionu wypełnionego po brzegi ludźmi. Warunkiem jest spojrzenie na cząstkę iluzji - w tym wypadku opadających białych piór - które powodują uśpienie przeciwnika. Aby wyjść z genjutsu wystarczy użyć techniki Kai co sprawia, że wpadnięcie w genjutsu jest równie proste co z niej wyjście. Jednak istnieje również druga odmiana tej techniki. Bezpośredni kontakt. Dotknięcie ofiary, a także utrzymanie z nią kontaktu przez około 4-5 (dwie tury) sekund powoduje natychmiastowe zaśnięcie, oczywiście w tym czasie robimy się coraz bardziej senni. A więc by uchronić się przez bezpośrednim atakiem tego Jutsu trzeba zorientować się przez okres dwóch tur, że coś jest nie tak.
Nazwa
Kai
Pieczęci
Baran
Zasięg
Dowolny
Koszt
Brak
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kai to jedna z podstawowych technik shinobi, często niedoceniania - i niesłusznie. Jutsu to polega na chwilowym odcięciu dopływu chakry do mózgu, dzięki czemu jakiekolwiek impulsy - również te narzucone zewnętrznie - przestają działać. Efektem tego jest uwolnienie użytkownika z dużej ilości prostszych technik genjutsu. Niestety, te silniejsze dalej będą na nas oddziaływać i trzeba je dezaktywować innym sposobem.
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
Statystyki:

SIŁA 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 3
SZYBKOŚĆ 58
PERCEPCJA 36
PSYCHIKA 105
KONSEKWENCJA 5

Chakra: 80%
0 x
Yujiro

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Yujiro »

0 x
Narubi

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Narubi »

Ja to zawsze miałam pecha. Najpierw uśpiłam Saito, chociaż tego nie planowałam, ale cóż począć skoro tak właśnie działała moja technika? Później na domiar złego nie dało się go obudzić. Ułożyłam go więc wygodnie tak, by wyglądał na strudzonego wędrowca, który zasnął pod drzewem. Miałam nadzieję, że nic mu się nie stanie. Następnie przystąpiłam do działania. No i tutaj znowu wyszło na to, że mam pecha. Jeden ze strażników właśnie wstał. Spał w chwili, gdy aktywowałam zaklęcie. Już chciałam sięgnąć po broń, ale ... jednocześnie miałam zarówno wielkiego pecha jak i wielkie, równoważące go szczęście. Strażnik chyba nawet się nie zorientował, że wchodzę na teren posesji i robię tam porządki. Poszedł kimać dalej. A ja po wykonaniu tego co zamierzałam mogłam przejść do dalszej części planu. Oczywiście ta część planu nie była przeze mnie jeszcze sprecyzowana, a jedyna osoba, z którą mogłam to przedyskutować smacznie sobie spała. Oby nic mu się tylko nie chciało, bo jeśli przeze mnie ... nie chciałam o tym myśleć. To nie był dobry czas na myśli samobójcze i skierowaną na siebie autoagresję. Teraz byłam na misji. Ta misja różniła się od moich poprzednich przygód. Główna różnica polegała na tym, że to co mi się przytrafiło było czystym przypadkiem. Zarówno spotkanie Itori i późniejsze wydarzenia jak i atak bandytów na ośrodek, w którym mieszkałam ... to wszystko nie było przeze mnie planowane. Tym razem jednak to ja byłam inicjatorem. To ja planowałam i to właśnie do mnie należała inicjatywa. Wzięłam poprawkę na to, że jestem na terenie wroga i że ta "przygoda" będzie wymagała ode mnie innego podejścia. Musiałam wykazać się pewnego rodzaju finezją w działaniu, sprytem, przebiegłością. Nie mogłam wpaść w pułapkę. To ja byłam agresorem. Bycie obrońcą różniło się od bycia tym, który atakuje. Jako obrońca mogłam sobie pozwolić na grę pasywną. Mogłam też uciec. Jako agresor musiałam działać bardzo intensywnie. Zatem musiałam też opracować lepszą strategię. Musiałam kalkulować zyski i straty. Przemiana w strażnika nic by mi nie dała, bo gdyby odkryli moją mistyfikację to trudniej byłoby mi wyjaśnić całą sytuację. Nie przyszłam bowiem tutaj zabijać, a po prostu spróbować dogadać się w sprawie długu i to było priorytetem. Postanowiłam więc, że zwyczajnie udam się do głównego budynku i udając głupią będę rozpowiadać, że strażnicy zwyczajnie posnęli, a ja jak gdyby nigdy nic sobie weszłam, chociaż nie wiedziałam czy wolno czy nie. Zamierzałam udawać głupią, a głupim się przebacza. Jednak nie wypadało iść tam półnago, więc wzięłam na powrót swój płaszcz i ubrałam się odpowiednio. Nie był potrzebny. Zakrywanie nim śpiących strażników było durnym pomysłem. Co ja głupia sobie myślałam? Po wszystkim skierowałam swe kroki w stronę największego i najbardziej okazałego budynku. To tam powinnam znaleźć Shirome. Nie było potrzeby myśleć nad tym co to są te inne budynki wokół. Najbardziej okazały i największy i najpiękniejszy to powinien być ten, w którym pani przybytku ma swoje sypialnie. Po drodze myślałam nad dalszą strategią. Strażnicy to byli prości ludzie, którzy wypełniali rozkazy. Jednakże ogrodnik. On mnie zaciekawił. Wydawał się mądry i bardzo rozsądny. Być może powinnam się z nim skontaktować i poprosić go o pomoc? Pewnie by mi nie odmówił, gdybym wyjaśniła całą sprawę. Nagle sobie przypomniałam o tej dziwnej karteczce, którą dostałam od kobiety z gorących źródeł. Czyżbym mogła jej użyć jako dowodu długu? To było bardzo ciekawe. A ja szłam dalej. Swoją drogą myślałam też o Saito. Miał cudowne umiejętności i wiazałam z nim spore nadzieje. Chciałam, żeby mną pokierował i pomógł odnaleźć Mistrzynię. Takie gówno jak ja nie miało szans tego dokonać na własną rękę. Czekała mnie śmierć i niestety nie z Jej ręki. A on ... spał sobie w najlepsze i nie szło go wybudzić. Nawet Kai nie działało. Pewnie będzie na mnie zły za to uśpienie, ale zastanawiające było to dlaczego tak mocno ra technika działała. Czy dlatego, że byłam znacznie potężniejsza niż mój partner? Nie ... nie popadałam w taki samozachwyt. Założyłam, że po prostu nie chciał się wybudzić, a moje Kai było zwyczajnie za słabe. Ta wersja lepiej do mnie pasowała.
0 x
Yujiro

Re: Wioska na granicy z regionem Kyuzo

Post autor: Yujiro »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości