Posiadłość Yumichików
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Posiadłość Yumichików
Zmartwienie nie pojawiło się na obliczu Zielonowłosej. Jeśli spojrzeć na całą sytuację jak na walkę to Yami przegrał jeszcze przed rozpoczęciem starcia, choć zdaniem Suzi trochę dramatyzował. Takie rozmowy biznesowe to z pewnością była niełatwa rzecz i jeżeli jego ojciec decydował się go wysłać to musiało oznaczać, że czarnowłosy się do tego zwyczajnie nadaje - w co nie wątpiła zresztą, był chyba najlepszym analitykiem jakiego poznała. Problem leżał raczej w tym, że brakowało mu motywacji, może to klątwa dobrego urodzenia i braku konieczności starania się o cokolwiek?
- Dobrze. Sama od razu udam się do szpitala poinformować ich o wszystkim, żeby nie przestraszyli się obcej osoby chcącej ich zabrać.
Wszystko jakoś się ułożyło, szkoda tylko, że teraz już Suzu z pewnością nie zdąży dogonić Satoriego. Miała nadzieję, że się nie obraził, bo choć nie poznali się za dobrze to jednak miała nadzieję, że kiedyś jeszcze uda im się spotkać i może nawet znów współpracować. Interesująca wydawała jej się także opcja wspólnej misji z Yamim, ale na razie nie chciała go bardziej dręczyć, i tak już chyba balansowała na granicy jego dobrej woli. Poza tym naprawdę była mu bardzo wdzięczna i miała nadzieję, że będzie mieć okazję do spłaty długu - i raczej oprowadzenie po osadzie na pustyni tutaj już nie wystarczy. To nic. Optymistyczna natura pozwalała wierzyć, że prędzej czy później będzie mieć odpowiednią okazję i cierpienia ciemnowłosego zostaną wynagrodzone.
- Hej, Yami? - zatrzymała go jeszcze, gdy już niechętnie zaczął planować swoje kolejne kroki - Dzięki za to, że nie wycofałeś się z danego słowa. Jestem pewna, że w Ryuzaki poradzisz sobie świetnie. Trzymam kciuki!
Odprowadzana dziwnymi spojrzeniami dotarła do drzwi, przez które przepuścił ją znajomy strażnik. Patrząc z zewnątrz na rezydencję dziewczyna wciąż trochę dziwiła się tym, co w środku zobaczyła. Kto by pomyślał, że zwykły spacer wzdłuż rzeki doprowadzi do tak wielu znaczących doświadczeń. Trochę się zraziła do ludzi, ale też i znalazła osoby, które miały potencjał stać się kimś ważnym w jej życiu. Liu i Miu, uroczy bliźniacy, których od tej pory miała zamiar tytułować swymi braćmi. Satori, pochodzący z pustyni jak ona. No i Yami, który zaskoczył ją wsparciem, choć wcale nie musiał go udzielać. Ta przygoda zasiała ziarno, z którego kiedyś może wzejść plon. Suzka będzie miała o czym pisać w kolejnym liście do swego kuzyna.
- Oczywiście ty też jesteś super, Rizu - nie zapomniała o wiewiórce, która wierciła się na jej ramieniu.
Szkoda tylko, że w tym wszystkim ciągle nie miała okazji by zjeść jakiś posiłek. Poczłapała już bez dalszego rozglądania się ku osadzie, z nadzieją, że Satori nie obraził się jeszcze na śmierć.
[zt]
- Dobrze. Sama od razu udam się do szpitala poinformować ich o wszystkim, żeby nie przestraszyli się obcej osoby chcącej ich zabrać.
Wszystko jakoś się ułożyło, szkoda tylko, że teraz już Suzu z pewnością nie zdąży dogonić Satoriego. Miała nadzieję, że się nie obraził, bo choć nie poznali się za dobrze to jednak miała nadzieję, że kiedyś jeszcze uda im się spotkać i może nawet znów współpracować. Interesująca wydawała jej się także opcja wspólnej misji z Yamim, ale na razie nie chciała go bardziej dręczyć, i tak już chyba balansowała na granicy jego dobrej woli. Poza tym naprawdę była mu bardzo wdzięczna i miała nadzieję, że będzie mieć okazję do spłaty długu - i raczej oprowadzenie po osadzie na pustyni tutaj już nie wystarczy. To nic. Optymistyczna natura pozwalała wierzyć, że prędzej czy później będzie mieć odpowiednią okazję i cierpienia ciemnowłosego zostaną wynagrodzone.
- Hej, Yami? - zatrzymała go jeszcze, gdy już niechętnie zaczął planować swoje kolejne kroki - Dzięki za to, że nie wycofałeś się z danego słowa. Jestem pewna, że w Ryuzaki poradzisz sobie świetnie. Trzymam kciuki!
Odprowadzana dziwnymi spojrzeniami dotarła do drzwi, przez które przepuścił ją znajomy strażnik. Patrząc z zewnątrz na rezydencję dziewczyna wciąż trochę dziwiła się tym, co w środku zobaczyła. Kto by pomyślał, że zwykły spacer wzdłuż rzeki doprowadzi do tak wielu znaczących doświadczeń. Trochę się zraziła do ludzi, ale też i znalazła osoby, które miały potencjał stać się kimś ważnym w jej życiu. Liu i Miu, uroczy bliźniacy, których od tej pory miała zamiar tytułować swymi braćmi. Satori, pochodzący z pustyni jak ona. No i Yami, który zaskoczył ją wsparciem, choć wcale nie musiał go udzielać. Ta przygoda zasiała ziarno, z którego kiedyś może wzejść plon. Suzka będzie miała o czym pisać w kolejnym liście do swego kuzyna.
- Oczywiście ty też jesteś super, Rizu - nie zapomniała o wiewiórce, która wierciła się na jej ramieniu.
Szkoda tylko, że w tym wszystkim ciągle nie miała okazji by zjeść jakiś posiłek. Poczłapała już bez dalszego rozglądania się ku osadzie, z nadzieją, że Satori nie obraził się jeszcze na śmierć.
[zt]
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Yami
- Posty: 2828
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
- Yami
- Posty: 2828
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
- Yami
- Posty: 2828
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
- Yami
- Posty: 2828
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Posiadłość Yumichików
Wydałem przy pomocy języku dźwięk podobny do cykady, oczywiście wyrażając moje niezadowolenie. Zrobiłem to jednak możliwie cicho choć znając pierdziela i mojego brata z całą pewnością to usłyszeli. Co to miało znaczyć, że Yuno jest wolny, a ja wciąż mam tutaj zostać. Przecież pryk mówił, że nie tracił dziś z mojego powodu czasu więc nie miał za co mnie karać. Może zwyczajnie zaczęło to być jego hobby na starość aby znęcać się nade mną. Czemu? A mnie wiedzieć co w gnijącej głowie się dzieje? Zbliżyłem do siebie powieki przyglądając się uważnie dziadkowi. Szukałem poszlak w jego postawie, w spojrzeniu, drobnych ruchach mięśni. Coś co by mnie naprowadziło na to czego tak właściwie stary pryk ode mnie chce.
Nie wiem ile to trwało ale w końcu raczył odciążyć mnie z tego potoku myśli i sam powiedział o co chodzi. Posłaniec? Ryuzaku? No jeśli sam dowiedział się tego i wymusił na mnie katorżniczy trening pod pozorami mojego "bezpieczeństwa" to raczej coś o mnie mówią ale czego chcą ode mnie władze Ryuzaku i to do tego w siedzibie władz Shigashi? A może to posłaniec z władz Shigashi, który dowiedział się o sprawie Ryuzaku? Czasem przerwa może nadać innego znaczenia wypowiedzi.
Poza tym nie miałem ochoty włóczyć się do miasta i zajmować jakimś beznadziejną sprawą. Pewnie chodzi o złożenie szczegółowej informacji co tam tak właściwie się działo. Będą wchodzić mi na głowę i zadawać nieprzyjemne pytania.
Zamknąłem powieki i opuściłem głowę. Westchnąłem głęboko.
- Nie ma mo...
Nie, coś jest nie tak. Otworzyłem gwałtownie powieki. Zbliżyłem dłoń do podbródka. Coś podpowiadało mi, że powinienem bardziej zastanowić się nad tą sprawą lecz pod jakim kątem. Spojrzałem wtedy na pryka i szybko do mnie dotarło jakie miałem wyjście. Powiedzieć nie i być maltretowany kolejnymi treningami, być budzony o świcie wiadrem zimnej wody, ćwiczyć do stanu wycieńczenia fizycznego i psychicznego bądź odbyć niemiłą lecz z całą pewnością mniej męczącą pogawędkę z władzami. Jak to było? Trzeba zwracać uwagę na zyski i straty.
- Jakie masz plany na dzisiejszy dzień jeśli udam się tam dopiero jutro z rana?
Wszak było jeszcze wcześnie, sam byłem zmęczony i jeśli nieboszczyk planuje rozpoczęcie kolejnych ćwiczeń... No chyba nie muszę mówić co planuję wtedy zrobić.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Posiadłość Yumichików
Misja Rangi - C - 3/...
- Rok 386 - Wiosna -
- Yumichika Yami -
- Posiadłość Yumichików -
- Formuła -
" Prztyczek w nos " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=AZeyNVm ... 01&index=6[/youtube] Stary pryk był zgryźliwym dziadem w twoich oczach, czyż nie Yami? Pewnie, że słyszał dźwięk który wydawałeś, nim jednak zdałeś sobie dobrze sprawę, że i on przeminął poczułeś jak kijaszek z którym przyszedł staruszek wbija się w twoje czoło, jak taki prztyczek który miał sprawić, że poczujesz oddech na plecach i odcisk drewna na swoim ciele. Nie robił ci krzywdy, był jednak nadzwyczaj irytujący. Dopiero po chwili mogłeś zobaczyć jak stary stoi naprzeciw ciebie. Dosyć blisko odsuwając kij z przed twojej twarzy i kładąc go na ziemi, podpierając o niego swoją rękę. Bardzo dobrze myślałeś, że wybór przed jakim stanąłeś jest okazją nie do odrzucenia. Wiedziałeś jak skończy się odmowa i to, że dziadyga ma dla ciebie całe stosy ćwiczeń i zadań które nie pozwolą ci zaznać prawdziwego spokoju aż do twojej przedwczesnej śmierci z wycieńczenia, bo przecież o to tylko mu chodzi. By uczynić twoje życie tylko trochę bardziej upierdliwym i beznadziejnym.
- Wtedy dokończymy dzisiejsze ćwiczenia sami. Będziesz mógł odpocząć wieczorem przy kolacji. Później poćwiczymy cierpliwość a teraz... Determinację i upewnimy się, że odruchowo potrafisz zgromadzić chakrę na dłonie by skierować ją na przedmiot, tak. Będziemy dalej ćwiczyć Hien. - Wtedy tąpnął swoim kijem w ziemię, opierając na jednej z jego stron swoje obydwie dłonie. Sam wydawał się odrobinę zmęczony nadzorowaniem szkolenia twojego oraz brata, zdecydował się jednak nie wspominać o tym, że on radzi sobie lepiej od ciebie.
Było wcześnie, bo nawet nie wiedziałeś kiedy to się stało ale dochodziło południe, zbliżała się godzina dwunasta, czyli wciąż cały dzień przed tobą, dzień pełny treningów, katuszy lub potencjalnej biurokracji. Było całkiem jasno a słońce również powoli zaczynało nie dawać innym wytchnienia, takie to bywają kapryśne pory roku i wiosna która zaczynała rozkwitać, całkiem sporymi krokami. Czego mogli chcieć od ciebie w ratuszu Shigashi? Może właśnie oni docenili twoją największą zaletę z pośród wielu kwestionowalnych umiejętności, mowa oczywiście o sztuce kamuflażu którą opanowałeś do perfekcji ponieważ mało kto zwraca w ogóle na ciebie uwagę... Pomijając to wsławienie się poprzez nie zrobienie praktycznie niczego. To był twój wybór. Wybierz sobie własną śmierć.Yumichika Souren
0 x
- Yami
- Posty: 2828
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Posiadłość Yumichików
Tego właśnie się spodziewałem. Pieprzony dziadyga. Jeszcze mnie mięśnie po wczorajszym bolą a on dalej naciska, jak jakiś na jakiś pryszcz na czole. Wyciągnąłem nogę spod tyłka i postawiłem ją równolegle do podłoża, zaś rękę oparłem o kolanie. Westchnąłem. Naparłem dłonią na kolano i podniosłem się z klęczek. Otrzepałem ubranie z kurzu, który z pewnością rozniósł się grubą warstwą po żłobieniu w kłodzie chakrą wiatru. Spojrzałem w stronę pryka i uśmiechnąłem się z przymuszeniem.
- Możliwe, że to coś ważnego. Lepiej będzie stawić się tam jeszcze dziś.
Skinąłem głową dziadyce, żegnając go a następnie skierowałem się w stronę domostwa. Chciałem najpierw coś zjeść nim opuszczę posiadłość. Oczywiście napoić również. Dlatego też dobrałem się do suszonego mięsa zaś przy pomocy drewnianego kubka wydobyłem z cebra zimnej wody. Chociaż tyle po tak długim treningu mi się należy.
Kiedy już zdążyłem zaspokoić pewne swe potrzeby opuściłem posiadłość Yumichików.
Nie skierowałem się oczywiście od razu do siedziby władz od razu. O to to nie. Miałem w końcu możliwość odpocząć więc nie będę jak głupi biegł dobić się kolejną męczącą robotą o to to nie. Skierowałem się na jedną z polan gdzie mogłem odbyć jeszcze cztery godziny błogiej drzemki w celu zregenerowania sił i dopiero wówczas skierowałem się do siedziby władz. Powiedziałem wszak, że zjawię się dzisiaj. Nie sprecyzowałem jednak kiedy to się stanie. HeHe.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Posiadłość Yumichików
Misja Rangi - C - 5/...
- Rok 386 - Wiosna -
- Yumichika Yami -
- Posiadłość Yumichików -
- Formuła -
" Prztyczek w nos " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=AZeyNVm ... 01&index=6[/youtube] Zdecydowałeś się jednak wysłuchać dziada. Na całe szczęście opiewało to w wiele nowych możliwości. Mogłeś iść do siedziby władzy już teraz i uniknąć dalszych ćwiczeń i katorgi z dziadkiem, który raczej nie poprzestałby na prostym " dziadku, jestem już zmęczony " Wiedziałeś, że na niego takie gierki nie działają i póki możesz ustać, to możesz ćwiczyć. Podjąłeś decyzję o faktycznym wyruszeniu. Nie byłbyś jednak sobą jeśli nie próbowałbyś czegoś na tym ugrać, a co mogłeś ugrać na wyjściu z domu i wyprawie do miasta? A no bardzo wiele. Nikt nie wspominał o godzinie w jakiej miałeś się tam pojawić to też wykorzystanie tych kilku godzin wydaje się jedynym sensownym i logicznym ruchem.
Przytaknąłeś swojemu dziadkowi i udałeś się do domu, nikt nie mógł mieć z tym problemu. Przecież nie wyjdziesz na takie spotkanie brudny, zmęczony i śmierdzący. Musiałeś się najpierw przygotować, nie były to jednak wszystkie rzeczy o które musiałeś zadbać przed wyjściem, jedzenie oraz picie. W tej sytuacji musiałeś zachować się jak typowy wielbłąd Yami. Najeść się i napić do syta. Nie możesz wrócić póki nie odbędziesz rozmowy, a nie zamierzasz jej odbywać za szybko ani zbyt szybko, to by oznaczało przecież powrót do dalszego treningu a dlaczego miałbyś się dodatkowo, ponad wymagania, męczyć? Trochę ci zajęło zanim zająłeś się tymi swoimi podrzędnymi potrzebami. Dziadek nie dawał za wygraną i obserwował jak kierujesz się do bramy posiadłości a dalej z pod bramy patrzył czy rzeczywiście udajesz się we właściwym kierunku. Tak właśnie było!
Ty byłeś natomiast szczwaną bestią, dużo szczwańszą niż ktokolwiek mógł przewidywać. Postanowiłeś jeszcze trochę odpocząć w przydrożnym polu, a właściwie polanie, to był dobry pomysł. Świeciło wciąż trochę słońca i przymknięcie oczu w szczerym polu byłoby dosyć trudne, stąd też znalazłeś idealną kryjówkę w postaci drzewa pod którym mogłeś się położyć. Prawda, że idealnie? No i tak leżałeś kilka minut aż w końcu udało ci się zasnąć. Obudziłeś się gdy było ciut ciemniej a tym co wybudziło cię ze snu był ciepły, mokry, lepki dotyk który zaczął wypełniać twoją twarz. Już po chwili jak dochodziłeś do siebie nie miałeś żadnego suchego miejsca na twarzy. To co zobaczyłeś to był dzik, ten taki dziki z lasu który z jakiegoś powodu zdecydował się przymilić do ciebie i zaczął zwyczajnie wylizywać twoją twarz... Hmm, wydawałoby się, że jednak teraz jest idealna godzina by udać się na spotkanie, no bo przecież tam też mają swoje godziny pracy i po pewnej konkretnej godzinie można już było nikogo nie zastać...Yumichika Souren
0 x
- Yami
- Posty: 2828
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Posiadłość Yumichików
Usytuowałem się tuż pod jednym z drzew zważywszy, że było już po godzinie dwunastej słońce zaczęło przyjemniej pieścić skórę i ofiarowywać kojące ciepło. Zielona trawa posłużyła za wygodne posłanie zaś pień drzewa za podgłówek, ten choć był twardy, wciąż spełniał swoją rolę kiedy podłożyło się pod głowę coś jeszcze.
Nie istotne jest czy coś mi się śniło czy nie. Wszak nie jest to historia o moich magicznych przygodach w krainie snów w której spotykałem Shinigami, który ofiarowywał mi swoje moce abyśmy mogli razem podróżować po świecie w poszukiwaniu siedmiu magicznych kul aby znaleźć skarb One Piece, którego strzegą psy z długimi włosami mówiące mi "braciszku" co powoduje dziwne kłucie w sercu. O nie. Wiem jedynie, że na koniec tego snu ładna dziewczyna ocierała moją twarz ręcznikiem, był wilgotny ale niesamowicie szorstki, wręcz bolesne.
Powoli zacząłem podnosić powieki. Mimo, że sny zniknęły, uczucie zdzierania mojej skóry nie zanika. Szybko do mnie dotarło, kto czy raczej co było powodem takiego stanu rzeczy. Serce zaczęło bić jak szalone. Tuż przy mnie znajdował się dzik, który swoim ryjkiem zaczął jeździć po całej mojej twarzy. W pierwszej chwili nie zrobiłem nic lecz ten nie zaprzestawał swojej czynności. Wtedy postąpiłem pierwszy krok. Podniosłem rękę i poklepałem wielki włochaty łeb.
- Już wystarczy tych czułości.
Następnie powstałem i zacząłem kierować się w stronę miasta. Dobrze, że miałem bandaże, którymi mógłbym wytrzeć twarz no i mieć nadzieję że dzik/loszka nie przywiąże się za bardzo.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Posiadłość Yumichików
Misja Rangi - C - 7/...
- Rok 386 - Wiosna -
- Yumichika Yami -
- Posiadłość Yumichików -
- Formuła -
" Prztyczek w nos " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=AZeyNVm ... 01&index=6[/youtube] Kto by się spodziewał, że polubisz loszkę. Albo może i dzika... Nie sprawdzałeś, prawda? Nie mniej jednak wstałeś i nie chciałeś więcej marnować czasu ani popadać w zażylsze czułości ze swoim nowym najlepszym przyjacielem. Skierowałeś się w stronę miasta, wciąż coś jednak nie dawało ci spokoju bo za tobą cały czas kręcił się ten dzik. Przynajmniej dreptał za tobą do samego miasta chrumkając co mare minut. Niemal jak pies podążał za tobą. Miasto wydawało się dosyć zatłoczone odkąd tylko postawiłeś nogę za jego bramami. Dzik natomiast... Stanął kawałek od bramy przy drzewie i przysiadł wciąż delikatnie machając ogonkiem, jakby czekając na ciebie. Podczas przekraczania bramy uwagę na ciebie zwrócił strażnik który pilnował przejścia.
- Ey mały. To twój dzik? - Zapytał całkowicie odpalony. Nigdy nie spodziewał się, że zada komuś to pytanie. Był trochę zaskoczony tym jak dobrze wytresowałeś swojego pupilka.
- Um... No wiesz, ludzie są różni chłopcze. Mogę go przypilnować ale... No wiesz - Wystawił otwartą dłoń w twoją stronę i ruszył palcami tak jakbyś winien mu był przynajmniej ze dwa smoki. Strażnik nie ukrywał swojej niepewnej miny pod którą kryło się coś więcej, coś bliższego determinacji. Czy zapłaciłeś za bezpieczeństwo swojego kompana czy nie, musiałeś iść dalej w kierunku siedziby władzy gdzie też miała czekać na ciebie niespodzianka. Minąłeś strażników przy drzwiach wejściowych, obyło się bez specjalnych ekscesów, po prostu cię wpuścili, dalej recepcjonistka siedząca naprzeciw wejścia od razu się odezwała.
- Yumichika? Jeśli tak to piętro drugie, korytarz " W " i pierwsze drzwi na prawo. - Uśmiechnęła się szeroko w kierunku Yamiego i wróciła do swoich obowiązków do jakich należało wypełnianie papierów, stawianie pieczątek oraz, co najważniejsze ploteczki z koleżaneczką obok, nie ma przecież nic złego w rozmowie z kumpelą którą zna się od lat. Jakbyś się rozejrzał za planem to dostrzegłbyś jedynie plany pierwszego piętra budynku z informacją, że rozkład drugiego jest na drugim piętrze.
- Siedziba władzy -Recepcjonistka
Strażnik
Yumichika Souren
0 x
- Yami
- Posty: 2828
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Posiadłość Yumichików
Zbliżała się noc. Do posiadłości miałem jeszcze kawałek drogi jednak nie miałem zamiaru się spieszyć. Nie było mi to na rękę. Jeśli wróciłbym wcześniej możliwym by było, że pierdziel zmusiłby mnie do dalszych treningów a to leżało w opozycji z moimi chęciami i siłami. Choć i tak czeka mnie jeszcze rozmowa z nim co całkowicie wyciągnie ze mnie wszelkie siły. Znając go nie powie mi po prostu co wie. O nie. To jest stary pryk, bestia, demon który wyciągnie ze mnie każdą kroplę krwi. Westchnąłem ciężko.
Ulice wciąż były tłoczne. Zbliżał się zmrok a więc większość ludzi zaczęła zwijać swoje interesy i kierować się do swoich domostw. Zwykli pracownicy grupami szli do karczm aby ulżyć sobie po ciężkim dniu jednym bądź kilkoma kuflami zimnego piwa trzymanego w beczkach, w piwnicach przybytków. Część przyjezdnych próbowała znaleźć zajazd, który przyjmie ich na jedną dobę, aby kolejnego dnia mogli wyruszyć dalej w trasę. Można powiedzieć, że Shigashi poza tym, że było miastem kupieckim było też Hubem między krainami. Wszak gdzie ma zatrzymać się karawana zmierzająca z Karmazynowych Szczytów do Samotnych wysp bądź pozostałych południowo-zachodnich regionów kontynentu?
Kiedy zbliżałem się do bram te były dość... przeludnione. Prawdopodobnie jakaś z większych karawan "zgubiła" swoją przepustkę czy inny papierek umożliwiający wjazd do miasta. Znając, życie pewnikiem ktoś już sprawdza w księgach czy rzeczywiście tak duży transport miał przybyć. Zawsze jednak są z tym problemy. Westchnąłem i wsadziłem ręce do kieszeni. Kiedy w końcu doczłapałem do samej bramy okazało się, że Shigashi znalazło sobie nową maskotkę. Dzik, który przypałętał się za mną zrobił furorę wśród drącej się dzieciarni oraz rodziców, którzy wesoło rozmawiali. Chciałem przemknąć obok tego wszystkiego lecz wtedy dostrzegł mnie strażnik.
To, że do mnie podszedł zwróciło uwagę kilku osób i pewnego cosia. Kiedy otrzymałem woreczek z pieniędzmi nie mogłem marudzić. Darmowe pieniądze zawsze dobrą sprawą lecz niekoniecznie wielkie pędzące w twoją stronę cielsko. Pierwszym moim odruchem było postawienie kroku do tyłu zaś na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia i przerażenia. Kiedy cielsko się było coraz bliżej chętniej stawiałem kolejne kroki do tyłu aż w końcu plecami dotknąłem murów miasta. Jestem zgubiony. Choć czekaj nie po to uczyłem się tego całego chłamu związanego z chakrą aby teraz zginąć z powodu pieprzonego dzika. Już chciałem wskakiwać na mur gdy bydle nagle zwolniło i stanęło tuż przy mnie starając mnie swym grubym nosem po nodze. Dobra to jest jeszcze gorsze. Gdyby chociaż chciało mi zrobić krzywdę nie wahałbym się. Jednak kiedy coś jest tylko i aż uciążliwe jakoś ciężej mi podjąć odpowiednie kroki. To, że mam sporo rzeczy w dupie nie oznacza, że jestem bezlitosny, ok?!
Moim ratunkiem okazał się być strażnik, który ofiarował swoją pomoc. Fakt, że wcześniej wręcz mi pieniądze wynikało, że wyniuchał interes. Kto nie zapłaci paru monet aby dziecko mogło pobawić się z oswojonym dzikiem. Przecież takiego okazu nie będzie w stanie zobaczyć nigdzie indziej. Skoro tak może i ja coś będę w stanie wyciągnąć.
- 20% z Zysków - odpowiedziałem z ni to uśmiechem ni to grymasem. Wszak wciąż ten pieprzony dzik smyrał mi nogę. To nie było coś przyjemnego!
Skierowałem się następnie do dzika, który merdał ogonkiem i przyglądał mi się spode łba. Czy to coś mnie tak właściwie rozumie?
- Eee... Dobry... dzik... dobry... Ten pan się tobą zaopiekuje. Ja... nie mam odpowiednich warunków... tutaj będzie ci lepiej.
To było dziwne, kłopotliwe, żenujące. Chłopak rozmawia z dzikiem mając nadzieję, że ten posłucha moich słów. Błagałem w duchu, żeby to starczyło inaczej cierpliwość moja by się skończyła a cała historia nie byłaby odpowiednia do opowiadania dzieciom na dobranoc.
Niezależnie od tego co dzik zrobił udałem się do posiadłości Yumichików. Jeśli za mną poszedł... będzie spał pod murem a ja będę każdego dnia przeskakiwał nad nim z drugiej strony aby mieć spokój. Jeśli nie poszedł, chwalcie niebiosa.
Będąc przed bramą uderzyłem dwukrotnie w drzwi. Z całą pewnością ktoś przesunie wizjer i zobaczy, że to panicz wrócił. Wejdę przez nie przejdę po kamienistej ścieżce aż do samego domu i zapytam jedną ze służek gdzie jest stary pierdziel ee to znaczy dziadek, tak tak dziadek. Nie mógł raczej nigdzie wyjeżdżać biorąc pod uwagę trwający trening tej pieprzonej techniki. Tak więc skierowałem się do jego gabinetu, gdzie prawdopodobnie przebywał. Westchnąłem ciężko i rozluźniłem ciało. Uderzyłem dwukrotnie w drzwi.
- Czy mogę Tobie zająć chwilkę - odparłem pokornym głosem.
Kiedy zostałem wpuszczony do środka (o ile zostałem) usiadłem na poduszce przed biurkiem i kiedy dostałem przyzwolenie aby mówić rozpocząłem swój długi monolog.
- Dziadku chodzi o sprawę związaną z tym porannym zleceniem. Kiedy dotarłem do siedziby władz zostałem skierowany do pokoju w którym znajdował się jeden z urzędników oraz osoba, które przedstawiła się jako O... Oci... jako właściciel trzech aptek w Shigashi - cholera zapomniałem jego imienia - Opowiedział historię w której inny alchemik, który ma swoje lokum tuż przy bibliotece wykorzystuje jego recepturę, recepturę która jest dość niebezpieczna w przygotowaniu. W trosce o własne zyski oraz dobro innych ludzi - w odpowiednio ważniejszej dla alchemika kolejności - poprosił mnie abym wykradł recepturę. Poprosiłem wtedy aby podał mi częściowy skład mieszanki abym się nie pomylił przypadkiem przy podkładaniu. Następnie skierowałem się do sklepu drugiego alchemika aby wybadać sprawę. Co ciekawe jego sklep był chroniony przez osobnika, który podobno mógł widzieć nie przyglądając się niczemu. Dziwnie to brzmiało. Pomijając krótką przerwę na posiłek - nagle zaburczało mi w brzuchu. Cholera od rana nic nie jadłem - drobny posiłek... zacząłem pytać się ludzi o ew. zdanie odnośnie sklepu jednego i drugiego osobnika. Oczywiście pytałem tylko o jeden sklep jedną osobę. - musiałem jakoś zatuszować sprawę przespania na polanie kilku dobrych godzin - Ciągle miałem jednak wrażenie, że coś jest nie tak. Dlaczego władze miejskie proszą o pomoc akurat mnie, dlaczego nie są w stanie sami zainterweniować w takiej sprawie, dlaczego zwykły alchemik potrzebuje ochroniarza? Dlaczego ten pierwszy mówi, że po wykonaniu zadania mogę zostać głową rodu? Dlaczego zwykły alchemik miałby taką siłę sprawczą? Pierwsze co przychodzi mi do głowy to Mafia, coś z czym raczej nie warto się wiązać dlatego... przyszedłem prosić ciebie o... radę.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Posiadłość Yumichików
Misja Rangi - C - 29/...
- Rok 386 - Wiosna -
- Yumichika Yami -
- Posiadłość Yumichika -
- Formuła -
" Dziadyga!? " Ruszyłeś w końcu do swojej posiadłości. No a dzik... Został jak mu kazałeś, słuchał się każdego twojego polecenia, z jakiegoś dziwnego powodu. Nie mniej dotarłeś do posiadłości swojego dziadka i domu w którym mieszkałeś. Sama droga zajęła ci nieco czasu i dzień powoli dobiegał ku końcowi, biorąc pod uwagę samo podróżowanie, kluczenie po uliczkach miasta, rozmowy z alchemikiem czy też nawet zabawę z dzikiem albo drzemkę na polanie... Było już grubo po południu. Było tak jak się spodziewałeś, dostosowałeś się do rytuału wkroczenia do posiadłości, dostrzegli cię i wpuścili, w końcu byłeś paniczem, najmniej ważnym ale zawsze. Dziadyga raczej nie zamierzał ci odpuścić tej techniki, nawet jak już skończysz zadanie które rzucono ci pod nogi. Pytanie dziadka o rady nigdy nie przychodziło prosto, było to niczym przyznanie się do intelektualnej porażki, popełnienia błędu i kompletnej nieudolności ale też strachu i potrzeby mądrości, co tylko udowadniało Sourenowi, że nie jesteś gotowy i potrzebujesz więcej szkolenia. Gdybyś go nie potrzebował radził byś sobie sam. Zastukałeś do drzwi i po krótkiej chwili nieznacznie się one rozsunęły a z małego lufciku wyglądał twój dziadek z piekielnie poirytowanym spojrzeniem.
- Już wróciłeś? Pewnie powiedziałeś, że ci się nie chce i spałeś na polu nim tutaj wróciłeś. Już ja cię znam leniu! - W tej chwili uderzył swoją laską w podłogę która wydała z siebie dźwięczący stukot który wgryzał się w twoją głowę jak jakiś drewniany świder.
- Chodź... - Cofnął się wtedy i skierował do swojego fotela. Sam musiałeś otworzyć sobie drzwi, trochę wysiłku raczej ci nie zaszkodzi, a te minimum potrzebne do drzwi jest w sam raz na pokorę.
- Ohaju? Czasem u niego kupujemy produkty. Dość w porządku handlowiec, nie powiem. Nigdy nie starał się mnie okantować a takich to ja od razu poznaję z moją laską. - Twój dziadek nie tańcował ostrożnie nawet w handlu. Jeśli było trzeba to nie tylko pieniądzem potrafił wyperswadować swoją racje. Co jak co ale nawet mimo temperamentu raczej nie oszukiwał innych a dążył do korzyści rodu ale i korzyści dla innych wynikającej z wspólnej współpracy.
- Niektóre produkty są niebezpieczne, nie można z nimi igrać. Kradzież? Takie rzeczy się zdarzają, konkurencja jest wysoka. - Mówił zainteresowany tematem dziadek, o ile początkowo był poirytowany to teraz już się uspokoił bo może faktycznie dobrze zrobiłeś przychodząc do niego ze swoim problemem. Wierzysz we wszystko co usłyszysz Yami? Jeśli tak to musisz się pilniej uczyć - Powiedział zdegustowany twoim pytaniem o ochroniarza. Nie mniej sam ochroniarz w tym miejscu mógł wydawać się dziwnym posunięciem, któż jednak mógł wiedzieć po co Hideyoshiemu takowy.
- Może wynajął go bo ktoś mu groził albo się kogoś bał? Takie rzeczy się zdarzają a wydaje mi się, że konkurencja pomiędzy nim a Ohaju jest spora. - Spekulował bo nie włączał się w wojnę handlową która go nie dotyczyła. Obserwował i monitorował chcąc wysunąć z niej jak najwięcej wniosków i kto wie, jak zareagować w przyszłości. Czasem lepiej jednak nie reagować wcale by zbudować sobie jeszcze większe pole do kolejnych poczynań.
- A przyszło ci do głowy, że to Ohaju chciał się z tobą spotkać i tylko wybrał tamto miejsce płacąc urzędnikom za załatwienie sprawy w tamtym miejscu? Może myślał, że Hideyoshi będzie wiedział... Powiem chłopcze, że ta sprawa staje się skomplikowana i jeśli czegoś nie zrobimy to może dojść do eskalacji. Jeśli obydwaj, zakładając, że boją się siebie nawzajem... - Wtedy przerwał opierając się mocno plecami o oparcie. Wziął głęboki oddech oddając się na chwilę przemyśleniom które w przypadku tej sprawy musiały być dokładne.
- A skąd pewność, że zwykły? Nie zastanowiło Cię dlaczego samotny sklepikarz rusza na wojnę z całym koncernem? Jest albo głupi albo ma jakieś plecy... Co do nich mamy trzy wyjścia. To musi być któraś z rodzin. - Dalsza twoja wypowiedź traktująca o głowie rodu w postaci Yamiego spotkała się jedynie z szerokim uśmiechem niedowierzania. Kto by chciał uczynić faktycznie Yamiego głową jakiegokolwiek rodu?
- Ohaju naprawdę musi Ciebie nie znać skoro takiego lenia jak ty próbował w ten sposób przekonać. Chcesz to zrobić, Yami? - Musiał zapytać czy rzeczywiście planujesz jakiś ruch w tej sprawie. Dziadek pilnował bezpieczeństwa swoich młodych lecz, ostatecznie miałeś prawo o sobie decydować sam, do pewnego stopnia i najwyżej płacić tego konsekwencje. Nie byłeś następcą więc... W razie czego byłaby to marna strata.Kafuso
Ohaju
Recepcjonistka
Strażnik
Yumichika Souren
Hideyoshi
0 x
- Yami
- Posty: 2828
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Posiadłość Yumichików
z/t ?Wysłuchałem całego długiego monologu dziadka. Nie przerywałem mu. Lepiej żeby wyrzucił z siebie wszystko co leży mu na starej wątrobie, niż potem miałbym dostać w łeb za to, że się wtrącałem. Z częścią rzeczy się zgadzałem. Nawiązanie do mafii było pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy jeszcze za czasów rozmów z kilku co prawda powodów. Nie mniej jednak rzeczywiście brać na wiarę większość rzeczy jest zwyczajnie głupie. Choć głupim byłoby rzucenie w ochroniarza swoim notesem by sprawdzić, że rzeczywiście widzi. Głupi/Mądry po szkodzie. Sam nie wiem czy ostatecznie bym to zrobił, no ale cóż.
Kwestia spotkania w urzędzie też jest jakaś taka niepewna. Jeśli rzeczywiście pokój został wynajęty wówczas kim był ten śmieszny ludzik? Zwykłym pomocnikiem czy rzeczywiście urzędnikiem? W sumie nie jest to teraz jakoś mocno istotnie. Jednak to właśnie ten pomocnik ostatecznie nawiązał łączność między mną a alchemikiem... ten nie koniecznie by o mnie słyszał, prędzej władze miejskie, do których informacja o wydarzeniach z Ryuzaku... Choć z drugiej strony jeśli sprzedaje swoje towary w Ryuzaku i do niego informacja o tych rzeczach powinna trafić... choć przecież nigdy nie mówiłem, że jestem Yumichika ani skąd pochodzę... chyba... tak więc jak?
Głowa zaczęła mnie cholernie mocno boleć, złapałem się za nią i zacisnąłem zęby. W końcu dłonie ześlizgnęły się z czarnej czupryny i opadły na nogi. Westchnąłem. Nie dojdę do tego tylko myśląc biorąc pod uwagę wszystkie dzisiejsze rozmowy. Jednak słowa dziadka dotyczące Mafii sprawiły, że odetchnąłem z ulgą, znaczy nie do końca albowiem oznaczało to, że mogłem wpakować się w niezłe szambo. Mogłem się czuć spokojniejszy będąc świadomym, że nie tylko ja tak to wszystko odebrałem. Tak więc co zamierzam począć?
- Jak to mówiłeś dziadku? Bilans zysków i strat... Niepowodzenie oznaczałoby po pierwsze zrujnowanie nazwiska a więc także dotknęłoby to i Ciebie i całą tą rodzinę, dodatkowo sam trafiłbym do więzienia i pewnikiem tam jedna z rodzin zaczęłaby by próbę "zawarcia przyjaźni". Poza tym jaką mamy pewność że to nie zostało z góry opracowane przez Ohaju i tego drugiego? Przecież, to my prowadzimy gildię kupiecką, nie mamy konszachtów z Mafią... prawda? - spojrzałem na dziadka podejrzliwie - nie odpowiadaj nie chcę wiedzieć - szybko dodałem - tak więc próba przejęcia przez jednej z rodzin jest prawdopodobna. Co mamy po zyskach - rozłożyłem ramiona - O ile wszystko z góry nie było prowokacją to tylko parę złotych monet i wdzięczność alchemika. Gra nie warta świeczki. Nie dla mnie.
Spojrzałem w kierunku dziadka oceniając jego oblicze. Nie miałem pojęcia czy podejmuję słuszną decyzję, z całą pewnością bezpieczną. Wszak dla czego miałbym ryzykować tak wiele? W imię jakiej sprawy? Jeśli Hideyoshi jest szarlatanem po jednej czy dwóch nieudanych próbach straci zaufanie klienteli a ta określi go mianem partacza. Ocipiał wygra na każdym froncie. Po co więc się wychylać?
Podniosłem się z klęczek i podziękowałem pierdzielowi za radę. Całe szczęście nic nie mówił odnośnie "należnego za pomoc", co prawda jesteśmy rodziną ale ta zołza zawsze znajdzie jakiś sposób aby mi dopiec. Westchnąłem.
- Jutro z rana udam się do Siedziby władz miejskich, chciałbym mieć to jak najszybciej z głowy.
Po tych słowach wyszedłem z gabinetu mając nadzieję, że będę mógł spokojnie iść spać, jest już wszak noc, czy raczej późny wieczór. Mogłem udać się na spoczynek.
Następnego dnia udałem się do Siedziby władz. Nie było to jednak z samego rana, lubiłem się dobrze wyspać po wyczerpującym dniu a biorąc pod uwagę ostatnie dni... przydało mi się to niesamowicie. Kiedy znalazłem się już w Siedzibach zwróciłem się do osoby obsługującej recepcję iż chciałbym spotkać się z Kwasem. Dopiero po dojściu do mego... przejęzyczenia miałem nadzieję, że uda mi się spotkać z grubasem. Dlaczego nie z Alchemikiem? Ma trzy sklepy, szukanie każdego z osobna będzie zbyt męczące.
Kiedy już w końcu udało mi się spotkać z grubasem odparłem leniwym tonem.
- Mam wrażenie, że coś zostało przede mną ukryte w ramach zadania alchemika. Dodatkowo uznałem, że ryzyko jest stanowczo za duże. Może się znajdzie ktoś inny, który zdoła wam pomóc. Żegnam.
Opuściłem siedzibę i wyruszyłem na łąkę, przecież zawsze mogę powiedzieć, że było tłoczno i trochę trwało nim dotarłem do odpowiedniej osoby, a tak... mogłem jeszcze trochę odsapnąć nim ponownie zostaną wrzucony w czeluści męczeństwa.
Taki przynajmniej były plany. Tak to wszystko wyglądało w mojej głowie. Jak będzie naprawdę? Mam nadzieję, że tak jak sobie to planowałem.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3434
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Posiadłość Yumichików
Misja Rangi - C - 31/31
- Rok 386 - Wiosna -
- Yumichika Yami -
- Posiadłość Yumichika -
- Formuła -
" Rezygnacja " Dziadek wysłuchał tego co miałeś mu do powiedzenia, wyraz jego twarzy, jak zawsze był pełen zagadek i tajemnicy która gdzieś tam siedziała głęboko w tej starej głowie. Wyraziłeś to co leżało ci na wątrobie, młodej, nie przepitej sake oraz, ostatecznie, nawet mimo nie bycia następcą głowy rodu, wciąż zależało ci na rodzinie i na jak najlepszej ocenie, sławie i imieniu rodu Yumichika.
- Sam podejmujesz swoje decyzje Yami. Czas pokaże czy było warto. - Zakończył enigmatycznie, chociaż w tych słowach było trochę racji, jako kupiec musiałeś oceniać zyski i straty, dobrze o tym pamiętałeś. Musiałeś myśleć o tym co będzie jutro, po jutrze i za miesiąc, tak jak prawdziwy sprzedawca oszacowałeś, że nie warto się w tą sprawę mieszać, nie będzie zysków ale nie będzie też strat w postaci pieniądza ani jeszcze wartościowszej reputacji. Dziadek miał swoje sprawy którymi musiał się zająć, lepiej było mu nie przeszkadzać, zawsze się przecież denerwował gdy przerywało mu się pracę bez powodu lub zabierało cenny czas marnując go na jakieś głupoty. Poinformowałeś go o swojej decyzji, chciałeś zrezygnować z tego zadania, dziadyga przyjął to całkiem spokojnie ze spokojem wymalowanym na twarzy. Mruknął kilkukrotnie tylko gdy wychodziłeś.
Kolejny dzień niósł za sobą koniec tej jakże zaskakującej oferty pracy. Udałęś się ponownie do siedziby władzy i umówiłeś się na spotkanie z pośrednikiem, urzędnikiem Kafuso. On siedział w swoim gabinecie do którego skierowała Cię recepcjonistka panie Masahi Kishimoto. Na miejscu rozochocony urzędnik był zainteresowany tym czy masz jakieś nowe informacje czy może przyszedłeś zadać dodatkowe pytania. Jego uśmiech zrzedł gdy oficjalnie odmówiłeś zajęcia się sprawą. Nie mógł nalegać dalej bo wiedział, że nic nie wskóra, gdyby to było wczoraj to kto wie, lecz dzisiaj, prawdopodobnie po dokonaniu drobnego zwiadu, już takiej szansy nie było. Nawet nie miał za bardzo jak cię powstrzymać, bez Ohaju w pomieszczeniu zgubił swój język i nie wiedział na co może sobie pozwolić a na co nie. Nie łatwo być chorągiewką na wietrze która obraca się w kierunku tego który zapłaci więcej, w tym wypadku Ohaju. Musiał znaleźć kogoś innego a było mu to jednak bardzo nie na rękę.
Twoje męczeństwo miało wciąż trwać, nawet nie spodziewałeś się jaki psikus został Ci zgotowany przez los. Zarówno teraz jak i wcześniej nie napotkałeś pod bramą strażnika ani dzika. Wyglądało na to, że dogadali się ze sobą i poszli. Zamiast tamtego mężczyzny stał inny, który całkowicie cię ignorował. Jedna dziwność mniej... Do czasu bo jak dotarłeś na łąkę zobaczyłeś chłopa w białej koszuli o rysach twarzy strażnika który siedział pod twoim drzewem a obok niego spał sobie w najlepsze dzik...Kafuso
Ohaju
Recepcjonistka
Strażnik
Yumichika Souren
Hideyoshi
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości