Południowy Trakt

Shigashi no Kibu jest krajem kupieckim na północ od Samotnych Wydm. Południowa granica kraju styka się z Sabishi i Atsui, zaś północna - z Soso i Kyuzo. Na zachodzie graniczy z Głębokimi Odnogami, a na wschodzie z krainą Yusetsu. Choć krajem w teorii zarządza gildia kupiecka, tak naprawdę główną władzę w Shigashi no Kibu stanowią trzy rodziny Yakuzy. A co najciekawsze, pomimo sporów zarządzają państwem w bardzo sprawny i względnie sprawiedliwy sposób, dzięki czemu Shigashi mogło się bardzo sprawnie rozwinąć.
Murai

Południowy Trakt

Post autor: Murai »

~~~~~~~~~
0 x
Tsuyoshi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Tsuyoshi »

Kapitan straży zrobił się znowu cały bordowy po tym jak Hakai zjadał sobie smakowicie kolejnego szczura. Poprzedni ogon na biurku, a teraz następny na podłodze. Nie chciałbym być koło niego gdy w końcu znajdzie ten drugi ogonek. Cały budynek chyba rozniesie, jeśli teraz tak go nabuzowało. Wszelkie krzyki, wyzwiska w naszą stronę, okrzyki godowe czy inne tam ryki ucichły momentalnie z zamknięciem drzwi. Od razu domyśliłem się, że są dźwiękoszczelne. Dopiero po chwili nasz "opiekun" potwierdził moją tezę i dodał, że dosyć często to się wydarza. Co prawda wolałbym sam z Hakaiem, gdyż nas "towarzysz" już zdenerwowałem mnie zwrotem, że jesteśmy niewychowani. - Ci bardziej niegrzeczni stanowią większą siłę w walce podobno - powiedziałem ironicznie się uśmiechając. Kapitanie... ja to mogę przetrawić, zależy mi na szybkim zarobieniu floty, ale gorzej z niebieskowłosym. Mam nadzieję, że nie wysadzi go w powietrze. - Niech tak będzie... kapitanie. Ruszajmy. - powiedziałem chwilę zatrzymując mowę przed słowem kapitanie. No, ale nic, w drogę. Chwilę później byliśmy już na południowym trakcie. Zapierdalał jakby miał korek w dupie. Przez drogę miałem wystarczająco dużo czasu, aby przyjrzeć się naszemu tymczasowemu kapitanowi. Chodził taki spięty, widać było, że to jakiś społeczniak, który ciągle pilnuje się zasad, ale tacy chyba powinni być strażnicy. Było widać też dwa pokrowce na miecze. Na ostrzach się nie znam więc trudno było mi je ocenić. Jedyne co mogłem powiedzieć to to, że jeden był większy od drugiego. Wszędzie cisza i spokój, a dookoła pełno drzew, w końcu idziemy lasem. Szedłem sobie trochę przyspieszonym tempem żeby nadążyć za naszym przełożonym, ale zachowywałem spokój ducha dzięki czemu się nie męczyłem. Co prawda skupiałem się cały czas na tym co dzieje się dookoła.
0 x
Hakai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Hakai »

Niebiesko włosy poznając nową osobę był mocno uśmiechnięty. A zresztą różnicy widać nie było na pierwszy rzut oka. W ciągłym uśmiechaniu się jest jedna wada. Mało kto dostrzega poziomy uśmiechu. A tych jest mnóstwo. Hakai opanował wszystkie. W każdym razie przemówił spokojnym zamyślonym głosem.
- Siema ziomek. Ja jestem Hakai a to mój uczeń.
O czym myślał nastolatek? Było to odlegle od jego zadania. Choć może tego nie widać jakąś tam podzielną uwagę hakai ma. Ale to sekret więc Ciii! W każdym razie myślał o ramen. Nie jest to zaskoczeniem nie??? W każdym razie po pewnym czasie. Kiedy byli już gdzie indziej.
Hakai szedł po środku. Czasami patrzył się gdzieś na bok ale chyba bardziej pasowało mu pilnowanie kończącej się na horyzoncie drogi. Pewnie tylko złudnie bo idąc tak i idąc odkrywał kolejne końce. W każdym razie skupiony jakoś nie był. Skakał niby tym wzrokiem ale szczytem koncentracji się nie wykazywał. W końcu... Ma dwie tarcze po bokach które mogą go poinformować o niebezpieczeństwie którego starannie wypatrują a ktoś przodem i pięknym słonecznym niebem się zająć musiał. Więc czasami zerkając na bok bardziej przez znudzenie postanowił i urozmaicić trochę podróż.
-Zjadł bym raaaamen!
Po czym napędzony głodem wyciągną szczura...
PERCEPCJA:24|34
0 x
Murai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Murai »

0 x
Tsuyoshi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Tsuyoshi »

Patrol przebiegał swoim powolnym tempem. Hakai gadał co chwile o ramen, a nasz kapitan tylko się denerwował i majaczył coś ciągle przed nosem. Pewnie ciśnie ciągle na nas, w końcu już na samym początku naszej współpracy nie darzył nas sympatią. Pewnie gdyby tak nie srał w gacie przed swoim kapitanem to może by coś się odezwał. Ale to nic, teraz trzeba zająć się patrolowaniem wyznaczonego terenu. Chodzimy tutaj już od godziny i nic się nie dzieje. Co jakiś czas przebiegnie w krzakach między drzewami jakiś lis czy też poskacze jakiś króliczek, ale nic poza tym. Podczas gdy szliśmy główną trasą, można było zauważyć co chwilę odchodzące na boki ścieżki. Jedne prowadzą do wioseczek, drugie do małych osad, a jeszcze inne do ogromnych osad. Ale tak na prawdę nie wiadomo co czeka cię w każdej z nich. Nie dziwię się, że jest to główna droga handlowa, a tym bardziej, że tak często dochodzi tu do napadów przez przestępców. Dostaliśmy polecenie od przełożonego, że wchodzimy w uliczkę, która jest kwiatem lotosu przestępców. - Ok. - powiedziałem i ruszyłem za nim. No, zaczyna się robić ciekawie. Przeszliśmy chwilę drogi na tej ścieżce i zobaczyliśmy coś nieoczekiwanego. A już myśleliśmy, że wszystko przejdzie spokojnie. Całkowicie rozwalony wóz leżał przy drzewie w lesie. Konie przebite na wylot i kałuże krwi. Przez chwilę zamarłem, jednak była to tylko chwila. Z mniej opanowanym wyrazem twarzy, ale nadal spokojnym podbiegłem do kapitana. - Chyba tu nikogo nie ma kapitanie! - również krzyknąłem. Było widać, że nie zwraca na nas uwagi, ale trzeba pamiętać, że jesteśmy tutaj żeby mu pomóc i razem współpracować. Zaraz po tym zacząłem się rozglądać dookoła, nadal zachowując. Gdyż spokojny człowiek to bardziej skupiony umysł. Po chwili ujrzałem plamię krwi koło koni, ale nie to mnie zdziwiło. Zdziwiła mnie mniejsza plama obok tej ogromnej. Czerwona ciecz, z której było widać czerwone plamki kierowane do lasu. Prowadząc wzrok za plamkami... ujrzałem obcięty palec koło drzewa. Ohyda, ale może to być jakaś poszlaka. - Spójrz na to! - krzyknąłem po to żeby zwrócił w końcu na mnie uwagę. - Koło plam krwi od koni, jest mniejsza plama od, której ślady prowadzą do lasu. Zaś obok tamtego drzewa jest ucięty palec. Może to być poszlaka przęspęcami, albo kogoś z napadniętych. Wypadałoby to sprawdzić. - powiedziałem już spokojniej.
0 x
Hakai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Hakai »

"Achhh! Nigdy się nie nauczą. Krzyki nie pomagają ani szukanym ani szukającym...."
Hakai przyglądał się wszystkiemu z uśmieszkiem nie ingerując mocno w działania swoich sojuszników. Spojrzał tylko na konia poszerzając uśmiech choć może paradoksalnie względem części myśli ale instynkt sadysty jakoś mu ten uśmieszek poszerzył.
"Tyle koniny. Mogła by być niezła uczta. Szkoda ,że pewnie będziemy musieli bawić się w szpiegów."
Przeleciał wzrokiem jeszcze raz po wszystkim go otaczającym i oparł się o drzewo lekko ziewając. Bezużyteczny trochę się zdawał być. Ale po co ma coś robić skoro inni spisują się idealnie. Nie ma co się przemęczać skoro nie ma większego powodu. Jedyne co dodał to jedno małe zdanie w którym ton nie był oczywisty bo lenistwo było równie wielkie co chęć pomordowania.
-A myślałem ,że to będzie łatwa kasa. No cóż przynajmniej się rozerwiemy...
0 x
Murai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Murai »

0 x
Tsuyoshi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Tsuyoshi »

Po naszym przełożonym było widać, że nie jest to jego pierwsza misja i ma za sobą bagaż doświadczeń. Szybko przeanalizował wszystko co się tutaj wydarzyło i wydał nam polecenia. Podstawy, znaleźć, obronić zakładników i złapać przestępców żywcem. Po tym jakie zrobili można było wnioskować, że nie byli bardzo doświadczeni, gdyż narobili dużo bałaganu. Rozwalony wóz, poprzebijane konie. Ale to wszystko mogło też świadczyć o dużej sile. No nic trzeba to sprawdzić, od razu ruszyłem za kapitanem śladami krwi wołając Hakaia. Ślady znajdowały się w różnych miejscach. Na drzewach, na liściach, na ziemi. W końcu doprowadziły nas do miejsca gdzie ktoś najprawdopodobniej obozował. Trzy namioty w kółko, a pośrodku nich ognisko. Najdziwniejsze było to, że jest ono opuszczone, ale czy na pewno? - Kapitanie, mogę wysłać mojego karcianego motyla, żeby sprawdzić czy aby na pewno nikogo tam nie ma. - powiedziałem po czym złożyłem pieczęcie do techniki Kami Chou Sekkou no Jutsu. Wyciągnąłem dwie kartki ze swojej ręki i stworzyłem białego motyla i wysłałem go w stronę obozowiska. - Ostrożności nigdy dosyć. Może chcieli nas zaskoczyć. Jeśli nikogo tam nie ma, to całkiem możliwe, że koczowali tutaj już jakiś czas, czekając na ten wóz. Może coś bardzo ważnego nim przewozili - zaraz powinienem wiedzieć czy aby na pewno nikogo tam nie ma.
0 x
Hakai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Hakai »

Hakai przyglądał się całej sytuacji. Sam jednak nie zaproponował nic. Słyszał co prawda metaliczne dźwięki ale wszystko w swoim czasie. Najpierw jego uczeń zrobi tą swoją papierową ćmę a potem się pomyśli. A właśnie podczas robienia papierowej ćmy w głowie hakaia zaistniało parę myśli.
"A to ciekawa umiejętność! Ciekawe... Jak on to robi.... Musi być to jakieś Hijutsu... Może być przydatne! Może mnie tego nauczy?...."
Hakai obdarowany uśmiechem rozglądał się dalej nie robiąc nic pożytecznego. A może i te jego rozglądanie było w jakimś stopniu pożyteczne? Nie wiem. Czas pokaże w każdym razie kiedy tak podziwiał korony drzew i czasami przypatrywał się miejscu z którego mógł by się wydobywać metaliczny dźwięk gdzieś czuł ze rozkaz chwytania żywcem może być problematyczny. Tak bardzo to czuł że nawet wspomniał o tym lekkim szeptem wzrokiem latając dalej po lesie.
-A jak niechcący kogoś zabije to co?
0 x
Murai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Murai »

0 x
Tsuyoshi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Tsuyoshi »

Naszemu kapitanowi spodobał się mój pomysł z obczajeniem terenu. Stworzyłem swojego motylka i wysłałem go w stronę małego obozowiska. Hakai, skup się i tylko kogoś nie wysadź, chyba, że będzie tak potrzeba. Co do gróźb w stronę niebieskowłosego - na pewno na to nie pozwolę. Wolałbym zostać wyrzutkiem, niż nie zadbać o swojego przyjaciela. Dobra wróćmy do wykonywania swojego zadania. Motylek był już na terenie trzech namiotów. Gdy tylko usłyszałem pytanie swojego przełożonego, od razu zacząłem zdawać relację. - Kapitanie, na terenie obozu nikogo nie ma - krótka przerwa - ale chwila, coś tam się dzieje. Za obozowiskiem... za obozowiskiem, na gałęzi wisi dwóch mężczyzn. Co najdziwniejsze są nadzy, zakryte mają tylko genitalia. Są ranni i to bardzo, ale jeszcze utrzymują się przy życiu. Wokół nie widać niczego podejrzanego, ale dziwna jest ta płachta obok nich, która coś zakrywa. Możliwe, że to ojciec z synem, bynajmniej tak wyglądają wiekowo. Trzeba im pomóc, starszy wygląda jakby ledwo zipał. - zdałem relację z tego co zauważyłem. Spojrzałem na strażnika - Ty tu jesteś od rozkazów, co robimy? Po prostu wchodzimy, czy jeszcze sprawdzamy jakieś ewentualności? - powiedziałem i patrzałem bojowym wzrokiem na kapitana.
0 x
Hakai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Hakai »

"Chym... Teraz ich nie ma ale w każdej chwili mogą wrócić. lepiej się jakoś przygotować. łapiemy żywcem bleblebleble ... chuja powiem że niechcący! W końcu jestem HAAAAKKAAIII!!!!!! (destrukcja)"
Niebieskowłosy stał jak stał jedynie dotykając jednym palcem pare razy czegoś pod rękawem. Po chwili już miał na każdym z palców po kamiennym kunaiu. Drugą rękę wsadził w torbę i wyciągnął małe notki. Obkleił rączkę każdego kunaia pięcioma i rozkładając po dwa na środkowym i wskazującym palcu każdej dłoni z dodatkiem ostatniego kunaia na serdecznym ręki prawej spoglądał uważnie po otaczającym go lesie. Uśmiechnięty po zakończonej wypowiedzi kirito dopowiedział coś z początku entuzjastycznym tonem a potem skrajnie różnym bo znudzonym.
-Robimy zasadzkę ? Pewnie uwolnienie ziomeczków nie wystarczy bo tępimy zło bla...bla...bla.
Nazwa
Kuchiyose: Raikō Kenka
Pieczęci
Brak
Zasięg
Dotykowy
Koszt
E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% (od jednej pieczęci)
Koszt
E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 0,5% | S+: 0,5% (od jednego przedmiotu)
Pojemność
40
Dodatkowe
Metalowa Plakietka większa niż 8cm na 8cm lub inny podobny przedmiot do pieczętowania
Opis Technika polega na stworzeniu małej pieczęci na metalowej plakietce czy innym nośniku którego wymiary nie mogą być mniejsze niż sama pieczęć dzięki czemu uzyskujemy mały schowek (pojemność małego zwoju). W pieczęci możemy zapieczętować broń, niewielkie przedmioty o ile nie przekraczają wagi Fūin 5. Pieczętowanie jak i odpieczętowanie w jednym, tak więc największym kosztem jest tutaj pieczętowanie przedmiotów, lecz samo odpieczętowanie zabiera już o wiele mniej chakry. Metodą prowadzącą do tego jest dotknięcie plakietki i wysłanie wiązki chakry, następnie materializuje się tuż pod ów miejscem pieczęci przedmiot.
Odpieczętowanie X 5
0 x
Murai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Murai »

0 x
Tsuyoshi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Tsuyoshi »

Moje zagrania okazało się skuteczne i szybko przekazałem najpotrzebniejsze informacje dla naszego dowódcy. Po chwili namysłu wydał nam rozkaz i sam wybiegł w niewiarygodnie szybkim tempie w stronę cywili. Chwilę się na niego przyglądałem, ale po chwili ruszyłem za nim - Hakai, lecimy - powiedziałem spoglądając na niego. W biegu sięgnąłem swojego Kunai i rozglądałem się po terytorium. Jednym cięciem przeciął całą gałąź, musi być na prawdę dobrym szermierzem. Jeszcze ten refleks, odrzucił własną broń byleby ochronić przed twardym upadkiem cywili. Co jeśli ktoś by tu był i tylko czekał na taki ruch? Ale na szczęście się tak nie stało. Gdy kazał nam się ruszyć i zabrać młodszego zakładnika, nagle wokół nas pojawiły się olidne żelazne liny, mierzące na wysokość 10 metrów. Nie wiedziałem co się dzieje. Pojawiły się tak nagle, że nawet ich nie zauważyłem. Kto jest postawił? Co powinienem zrobić? Nie wiem mam pustkę w głowie. Myśl, myśl. - Hakai! - krzyknąłem z nutką olśnienia - Lubisz wysadzać? To działaj i wysadź to ogrodzenie!
0 x
Hakai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Hakai »

"Chym...... Powinniśmy się ruszać czy nie ruszać... To jakieś podejrzane ale... urodziłem się by niszczyć a nie myśleć!"
Niebiesko włosy rzucił kunaiem. Reszta parzystymi liczbami wisiała na palcach. Uzbrojone notki już za chwile miały dotrzeć i wybuchnąć. Kunai leciał oblepiony notkami. Lecz jeszcze poprzedzony krzykiem niebieskowłosego pełnym satysfakcji.
-Hakai już do was idzie! Odliczajcie ostatnie sekundy życia!
Nie spojrzał nawet na samuraja którego obraz walki różnił się kolosalnie od tego prezentowanego przez Hakaia. Szczerze mówiąc miał go w dupie. Czekał na walkę. Czekał na śmierć którą jego ostrza będą nieść. Pod jarał się całkowicie. Ale póki co jedynym przeciwnikiem była lina.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości