23 / 45
Ame Meitou
Gdy się nie lubi wspólnego wroga, to przez chwilę można zostać wspólnikami. Co jednak, gdyby Ame postanowiłby w przyszłości zbliżyć się bardziej do Saburo? Wtedy Emiko mogłaby już nie być aż tak wyrozumiała i to skórę naszego bohatera najchętniej by pozyskała jako swoją kolejną zdobycz. Potwierdziła jednak skinieniem głowy to, czego obawiał się Ame. Ten też do końca nie był pewny, co może dostrzec dziewczyna, więc należało dokonać podwójnej weryfikacji bezpieczeństwa. Pierwszy etap polegający na stałej obserwacji otoczenia przez wzrok Emi, a drugi polegający na wybraniu odpowiedniej odległości, która była niemalże na skraju tego, co dziewczynka była w stanie zobaczyć. Teraz, na początku tej jakże trudnej wyprawy, miała jeszcze w sobie dość sporo siły, lecz z czasem jej zdolności percepcji z pewnością się pogorszą. Co by nie było, jest w końcu jedynie małą dziewczynką, która powinna uczyć się jak szyć i jak gotować obiady, a nie jak wykrywać cele do zabicia.
– Chodźmy. – Potwierdziła tym słowa swojego kapitana, ruszając dalej przed siebie. Raz na jakiś czas powiedziała zmiany, jakie była w stanie ujrzeć, ale właściwie wóz jechał dość jednostajnie, a osoby na nim sie znajdujące nie wyglądało na szczególnie ciekawe. – Tak, aby się nie ujawnić i tak, aby o nas nie wiedzieli. Pan Saburo zawsze powtarzał, że dobry zwiad to podstawa sukcesu. – Najwyraźniej brunetka miała niemałe doświadczenie w ukrywaniu się. Pułapek na trasie żadnych nie było, a przynajmniej takich, które zagrażałyby życiu i zdrowiu naszej wspaniałej dwójki. Pościg za wozem trwał, a odległość, jaką założył sobie Ame, nie była roztropna patrząc na to, że dziewczynka zwyczajnie nie daje rady. Raz byli nieco bliżej, a zdecydowanie częściej nieco dalej, tracąc ich nawet na chwilę z pola widzenia. Szczególnie pod koniec tej kilkudziesięciominutowej wędrówki, gdy dopiero po chwili w oczach Emi ponownie pojawili się przewoźnicy.
– Za... nie wiem, ale dużo metrów. – Profesjonalny zwiadowca. Można było przypuszczać, że nieco mniej niż kilometr, skoro Emiko dopiero odzyskała wzrok na tak oddalone tereny. – Miniemy punkt przewozowy. Tam się zatrzymali. – Punkt przewozowy? Ach, tak, może kiedyś Ame go widział. Rzeka, jaka okala te okolice od strony północnej, jest dość szeroka i nie w każdym jej miejscu znajduje się most. A raczej te mosty wręcz powstawać nie mogą, nad czym pieczę sprawuje grupka znajdująca się w tej okolicy. Sławili się oni budową punktów przewozowych, gdzie z jednego brzegu na drugi wysyłane są równocześnie pakunki na niewielkich łodziach. Ma to służyć uczciwej wymianie, od której owa grupka odprowadza stosowny podatek. Po stronie, po której znajdował się Ame, było to kilka domków, a wśród nich zatrzymane wozy, z których właśnie zostawały ściągane rzeczy i niesione na brzeg łodzi. Wszystko to opowiadała zawzięcie Emiko, dopóki nie dotarli na odległość niemalże 50 metrów od rzeki i białowłosy mógł ujrzeć to miejsce na własne oczy. – Zbliżają się z drugiej strony. – Mówiąc to, oko Emi na chwilę się uspokoiło, a tym samym żyły niemalże wsiąkły w jej ciało. Wydawało się, jakby wędrówka i ciągłe korzystanie z możliwości dojutsu mocno wpłynęły na jej zmęczenie. I w rzeczy samej kilkaset metrów dalej, Ame mógł zobaczyć, jak z kolejnego lasu wyjeżdża wóz. Był on od tyłu przykryty dość grubą płachtą, a widoczny był jedynie woźnica z jednym z koniem. Czy Ame jako kapitan powinien wydać Emiko polecenie do obserwowania terenu pomimo zmęczenia, a może powinien powoli sam zacząć działać?