Gdy skończyłem przepisywać sztukę shinobi, przebrałem się w treningowe rzeczy. Ostatnie wyjsciowe tak upaprałem, że Hashi to pół dnia na mnie się wydzierał, że znowu po mieście jak obszczymur chodzę.
- Kurwa ! Znowu będę musiał ci kupić nowy zestaw. Przecież ujebałeś się tym błotem jak dziecko batonikiem czekoladowym... Wizytówka firmy, nie ma co.....
I tak jeszcze dobre pół godziny jego gadania, aż w końcu zapytał sie mojej skromnej osoby:
- To gdzieś ty kurwa był ? Znowu chlałeś ?
- Trenowałem - odpowiedziałem zrezygnowany
- Treno... Coś ty robił - zapytał ponownie tym razem z niedowierzaniem, ale i z lekkim zainteresowaniem w głosie
- Trenowałem, sam wiesz co. - odpowiedziałem spokojnie
Uspokoił się, docenił, że zabrałem sie za trenowanie. Poprosił tylko abym przebierał się w inne ciuchy podczas swoich treningów. Dlatego właśnie przebrałem się, wziąłem pergamin i zszedłem na dół. Jun jak zawsze na swoim stanowisku i jak zawsze udawała, że mnie nie widzi. Nie próbowałem tego zmieniać, również bez słowa przeszedłem do kuchni, wziąłem prowiant i wyszedłem z domu. Chciałem pożegnać się z Hashi`m, ale jego o dziwo jeszcze nie było w domu.
Zawędrowałem nad rzekę, chodziłem wzdłuż strumienia w celu znalezienia odpowiedniego miejsca do treningu. Trochę to trwało, ale na szczęście w końcu udało mi się znaleźć ładne zalesione miejsce. Spokojnie mogłem się w nim schować i nie rzucać się w oczy pozostałym odwiedzającym to miejsce. W spokoju przysiadłem i rozpocząłem naukę: