Shigashi no Kibu jest krajem kupieckim na północ od Samotnych Wydm. Południowa granica kraju styka się z Sabishi i Atsui, zaś północna - z Soso i Kyuzo. Na zachodzie graniczy z Głębokimi Odnogami, a na wschodzie z krainą Yusetsu. Choć krajem w teorii zarządza gildia kupiecka, tak naprawdę główną władzę w Shigashi no Kibu stanowią trzy rodziny Yakuzy. A co najciekawsze, pomimo sporów zarządzają państwem w bardzo sprawny i względnie sprawiedliwy sposób, dzięki czemu Shigashi mogło się bardzo sprawnie rozwinąć.
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 19 gru 2021, o 12:25
Obszar ulokowany na północ od granicy Sabishi z Atsui zagospodarowany na plantację herbaty. Ten lekko pofałdowany teren zdominowany jest przede wszystkim przez intensywną zieleń uprawianych krzewów, z których lokalna społeczność pozyskuje liście i później przerabia na aromatyczny susz do naparów. Zdecydowana większość tego obszaru zajmują pola herbaciane, a wszelakiego rodzaju budynki, takie jak domostwa, pracownie lub magazyny, można spotkać głównie w samym sercu plantacji. Krajobrazy są tu co prawda malownicze, a rytm życia bardzo spokojny, jednak istnieje podejrzenie, że w gdzieś na plantacji uwiła sobie gniazdko mafijna rodzin - Ekibyo.
1 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 19 gru 2021, o 12:26
Misja rangi B
Mayū, Ren
28/67
Czasem przelanie cudzej krwi zaliczało się jako akt łaski i tak właśnie było w tej sytuacji. Ren, chcąc oszczędzić zbędnych cierpień przewalonemu wierzchowcowi, zanurzyła kościane ostrze w jego masywnym cielsku, aż te zastygło w bezruchu. Zaledwie kilka sekund i było już po wszystkim. Koniec bólu, koniec mordęgi, jedynie ostatnie ciche tchnienie konia, w którym beduinka wychwyciła dozę ulgi umęczonego zwierzęcia.
Mayu z kolei zajęła się martwym jeźdźcem i zgarnęła do swojej torby jego unijną odznakę, którą znalazła w ciągu drobnej chwili. Zabójca - prawdopodobnie zbyt podpalony do błyskawicznej ucieczki - nie pofatygował się ani odrobinę, by po swoim czynie cokolwiek posprzątać. Musiał gnać dalej, nie za bardzo oglądając się za siebie.
Bohaterki były więc blisko, może nawet bardzo blisko. Świadome tego faktu nie traciły zatem czasu i popędziły dalej, zmuszając zmęczone wierzchowce do ostatniego wysiłku. Konie miały wiele przebytych kilometrów w kopytach, jednak były posłuszne i potrafiły wykrzesać z siebie tę ostatnią iskrę wigoru.
O zbliżaniu się do celu podróży przekonały się po pokonaniu najbliższych dwóch pagórków, za którymi w okolicy zaczynały się rozciągać herbaciane pola. Niewysokie, rozłożyste krzewy otaczały kunoichi z obu stron i atakowały ich ślepia intensywną zielenią, kolei nozdrza przyjemnym, charakterystycznym aromatem. Co istotne, to fakt, że przemierzały te tereny raczej samotnie. Pora była bowiem dość późnawa, zbiory na ten dzień dobiegły końca. W bliższym otoczeniu nie dostrzegły żadnego pracownika lub kogokolwiek innego.
Minęły kilka budynków, w tym jakąś drewnianą chatę czy budynek gospodarczy. Nic specjalnego oprócz samej informacji, że z kolejnymi chwilami docierały do serca samej plantacji, w której powinny napotkać na zabudowania. Wedle wskazówek otrzymanych wraz z mapą, na najbliższym skrzyżowaniu powinny odbić w prawo - w kierunku magazynów. Drugie odgałęzienie skierowane w przeciwnym kierunku prowadziło bowiem do strefy mieszkalnej dla tutejszych pracowników, a ta raczej nie była celem zadania. Przesłuchanie Tokiyo dokładnie wskazało lokalizację mafijnej kryjówki.
Otaczały je głównie herbaciane pola i pojedyncze budynki gospodarcze. To właśnie po dachu jednego z takich drewnianych budynków przemknął długi cień. Długi, bo słońce kładło się nisko na niebie.
Chyba ktoś przemykał tuż obok nich.
Na kolejnym budynku cień, a raczej właściciel tego cienia objawił się bohaterkom. Jakieś paręnaście kroków przed nimi, na dachu przystanął zwrócony w ich kierunku młody ciemnoskóry mężczyzna o dosyć androgynicznej aparycji. Był ubrany w podróżne ciuchy utrzymane w głównie brązowych kolorach, przez środek jego twarzy przebiegał pionowy, biały malunek, a w czarne włosy splecione w warkocze miał wpięty łańcuszek z kości, który spoczywał na wysokości skroni.
- Ren?! - zapytał wielce zaskoczony, chowając za plecami wcześniej przygotowane, kościane ostrze.
Tak, tym chłopakiem, który pojawił się na ich drodze, był Nori .
1 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 19 gru 2021, o 14:35
Wszystko wskazywało na to, że były już blisko swojej destynacji. Mayu oceniła stan ciała posłańca i potwierdziła to, że śmierć nie nastąpiła tak dawno temu. Kaguya skinęła głową na jej słowa, wypuszczając powietrze ciężko przez zaciśnięte zęby. Pozostało cieszyć się, że to nie one są naa jego miejscu, i gnać dalej.
Po pokonaniu jeszcze kawałka drogi przed nimi roztoczył się widok na plantację, która, zgodnie z informacjami, jakie otrzymały jeszcze w osadzie, miała być celem ich podróży. Tutaj przyszła pora, by zostawić konie - po pierwsze zwierzęta pilnie potrzebowały odpoczynku, a po drugie pozostanie w siodle sprawiłoby, że byłyby wystawione na potencjalny atak, tak jak nieboszczyk z traktu. Korzystając z tego, że tutejszy teren był bardziej zalesiony, wprowadziły wierzchowce w głąb roślinności dalej od szosy, by uwiązać je prowizorycznie do jakiegoś drzewa, zostawiając im na tyle luzu, by mogły na parę kroków przechadzać się na długość liny. Pozostało liczyć na to, że uporają się ze sprawą szybko i nikt nie zainteresuje się pozostawionymi zwierzętami - ale to już pozostawało poza ich wpływem. Kaguya i Sabaku ramię w ramię ruszyły w stronę plantacji herbaty.
Na swojej drodze nie napotkały żywej duszy, co nie było ani specjalnie krzepiące, ani alarmujące. W powietrzu unosił się obcy, ale przyjemny zapach hodowanej tu roślinności, ale duet nie miał czasu na to, by zatrzymać się i nacieszyć wonią herbacianych pól. Ren była spięta i milcząca, a im głębiej zapuszczały się między puste budynki, tym uważniej wykonywała kolejne kroki, trzymając się raczej blisko murów. Kierowały się w prawą stronę, zgodnie z wytycznymi, które dostały wcześnie. Powoli parły do przodu.
Drgnęła niespokojnie, gdy dojrzała przemieszczający się cień czegoś - lub kogoś - na dachu. Natychmiast spojrzała na Mayu, jakby chcąc sprawdzić, czy ona też zdaje sobie sprawę z potencjalnego niebezpieczeństwa, ale złote ślepia dziewczyny Sabaku były bystre i widziała to samo, jeśli nie więcej, co ona. W duchu przeklęła to, że obrały drogę dołem, co dawało natychmiastową przewagę komuś, kto zdecydowałby się zaatakować z góry. Były zbyt rozluźnione.
Ale atak nie nadszedł.
- Nori - wycedziła przez zaciśnięte zęby w odpowiedzi na dźwięk swojego imienia, unosząc głowę i zawieszając spojrzenie na górującej nad nimi sylwetce młodzieńca, który wyszedł im naprzeciw. Lwia zmarszczka na czole Kaguyi pogłębiła się. - Zejdź na dół, mam coś twojego. - Sięgnęła do swojej torby, by wyciągnąć z jej odmętów drobny flet wykonany z kości. Ten sam, który znalazła w porzuconej mafijnej kryjówce. Ten sam, który wykonała własnymi rękami. Przez moment przyglądała mu się spod zmrużonych powiek, jakby nad czymś się zastanawiając, aż w końcu zacisnęła pięść na kościanym instrumencie, uniosła brodę i wbiła zimne spojrzenie w Noriego. W brata. W zdrajcę. - Albo sama do ciebie przyjdę.
Tak naprawdę nie obchodziło ją, gdzie się prowadzał, jakich ludzi znał i co robił, by przetrwać w tym zepsutym świecie. Było jej wszystko jedno, czy zasilał szeregi mafii, Unii czy jeszcze czegoś innego, czego misji Ren nie byłaby w stanie nawet pojąć. Nie obchodziło ją, czy jest dobrym człowiekiem, czy złym. Nie obchodziło ją, czy o i czyją miał krew na rękach - jej też przecież nie były już od dawna czyste. Jednak była jedna jedyna rzecz, której Kaguya nie była w stanie wybaczyć. Nie mogła zaakceptować tego, że ten o to młody chłopak, tak cholernie podobny do niej, chłopak w którego żyłach płynęła podobna do jej własnej krew, był w stanie obrócić się przeciwko swoim. Wygnanym ludziom, którzy nie mieli prawie nic, a i tak dzielili się tym, czym mogli. Ich ludziom. Nie, już nie ich. Jej ludziom . Tego przeklętego dnia, gdy razem z nim wybudzała uśpionych mieszkańców Urugi, była jeszcze na tyle durna i naiwna, by uwierzyć, że był tam w tej samej, cholernie pechowej roli, co ona. Że też był ofiarą. Że jego troska, gdy razem z nią przetrząsał obozowisko w poszukiwaniu zaginionych racji, bez których ci dobrzy i słabi ludzie nie przetrwaliby nawet kilku dni, była szczera. Teraz, gdy znalazła pomiędzy mafijnymi zapiskami ten idiotyczny fant, który rozpoznałaby zawsze, szczerze pożałowała, że Nori nie zginął. Wtedy mógłby być bohaterem. A teraz? Dziś widziała w nim jedynie uosobienie wszystkiego, czym gardziła.
Splunęła na ziemię.
- Muszę się tym zająć. - Te krótkie zdanie wypowiedziała do Mayu, ale chwilę później zerknęła na nią z lekkim zawahaniem - zostajesz ze mną czy ruszasz przodem? Czy będziesz moją tarczą? Moimi oczami? Dobrze wiedziała, że prywatne porachunki między członkami kościanego rodu to ostatnie, czego potrzebowała skupiona na zadaniu Mayu. Że może Sabaku chciałaby przechwycić i wydobyć od chłopaka informacje. Że może dałoby się załatwić to lepiej, szybciej i skuteczniej. Ale Ren czuła - choć być może było to złudne - że Mayu zrozumie jej gniew. Chwilę potem przeniosła spojrzenie na drugiego Kaguyę, nie odrywając już więcej od niego chłodnego wzroku czarnych ślepi.
Jednym wprawnym ruchem ściągnęła z pleców okrywający jej ciało materiał i przewiązała go w biodrach, poprawiając węzeł. Zimne powietrze sprawiło, że ciemna skóra natychmiast pokryła się gęsią skórką, ale Ren nie czuła chłodu. Zarysowane mięśnie na ramionach beduinki napięły się pod skórą, gdy dobywała kościanego miecza. Ciało naturalnie przyjęło gardę, stopy przesunęły się po podłożu, kolana lekko ugięły. Nori dobrze wiedział, co to znaczyło. To była zapowiedź, zaproszenie. Szorstka ręka beduinki oparła się o wykonaną z białej kości rękojeść, ale Ren nie ruszała jeszcze do tańca.
Czekała na zgodę dziewczyny Sabaku jak wierny pies.
Ren jest w posiadaniu wytworzonego przy pomocy techniki kościanego miecza.
2 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 20 gru 2021, o 00:01
Inaczej to sobie wyobrażała.
A chodziło, oczywiście, o Shigashi. Bo chociaż nie zdarzało jej się zastanawiać nad tą prowincją jakoś wyjątkowo intensywnie, bo i dlaczego miałaby, gdy tyle spraw zajmowało jej głowę na jej rodzimych terenach, to jednak oczekiwała czegoś zgoła innego. Skoro były to tereny mafijne, to z definicji powinny być w pewien sposób niebezpieczne, brudne i, no właśnie, bardziej szemrane. I chociaż jej wyobrażenia można było nazwać dość infantylnymi, to jednak nie dało się zaprzeczyć, że sielankowość herbacianych plantacji była w pewien sposób antyklimatyczna. W końcu nie powinno być aż tak ładnie. Tak spokojnie, tak... nudno. Znowu było nudno. A może po prostu była zbyt podekscytowana obcością samego Shigashi, że jakoś tak umknęło jej, że mieszkają w nim również zwykli ludzie o zwykłych zawodach? Że nie każde zlecenie koniecznie musi dostarczać jej nowych, niezapomnianych wrażeń? Kopnęła energicznie kamyczek na dość szerokiej, udeptanej drodze między herbacianymi krzewami, dając w ten sposób upust swojej frustracji. Zostawiły konie już jakiś czas temu. Resztę trasy miały przejść na własnych nogach.
I cóż, może Ren nie miała czasu na nacieszenie się wonią herbaty, Mayū jednak nie omieszkała przystanąć parokrotnie przy rosnących gęsto krzewach, nie odmawiając sobie również uszczknięciu z nich paru drobnych listków. Pocierała je między palcami, a następnie przybliżała do swojej twarzy, by poczuć lekko drażniący, herbaciany zapach jeszcze intensywniej. Chociaż wciąż wolała gorycz świeżo zaparzonej kawy, to nie mogła odmówić herbacie tej przyjemnej świeżości. Może powinna uwzględnić ją w swoich wonnych olejkach? A może powinna skoncentrować się na zadaniu, zamiast zapełniać swój znudzony monotonią krajobrazu umysł tak trywialnymi sprawami?
Podczas swojej pieszej wędrówki mijały budynki parokrotnie — zazwyczaj w odstępach na tyle dużych, by każda mijana chata zwracała uwagę czujnych oczu młodej Sabaku. Dlatego też, gdy przeszły obok kolejnych zabudowań, jej złote ślepia machinalnie zwróciły się w ich stronę, a następnie — równie automatycznie — powróciły na szlak. Zmarszczyła nieznacznie brwi, jakby dopiero teraz rejestrując, że jej wzrok wyłapał coś więcej niż kolejną drewnianą, rozpadającą się chałupę. Zerknęła w stronę zadaszeń raz jeszcze i, mrużąc powieki, próbowała odszukać właściciela tego długiego, trudnego do przeoczenia cienia. Absolutnie nie było to zadaniem trudnym, bo i sam jegomość zdawał się nie być szczególnie uzdolnionym skrytobójcą. Ot, przystanął sobie na jednym z dachów, chowając za sobą kościany miecz. Jakby nigdy nic. Jakby był na tyle głupi, że to wystarczy, by nic nie zauważyły. A może właśnie chciał, by Ren to zobaczyła, skoro już wykrzyczał jej imię?
— Ha, Kaguya na dachu. Kto by pomyślał — skomentowała z wyraźną drwiną w głosie, poszerzając obecny od paru chwil uśmiech, który zaplątał się w kąciku jej ust. — I co on niby zrobi? Jakie to głupie. — Nie była w stanie brać go na poważnie. Ba, cała ta sytuacja nie była poważna. Oczywiście, że nie powinna aż tak lekceważyć przeciwnika, ale czający się po dachach Kaguya ze schowanym za plecami mieczykiem naprawdę nie był dla niej zagrożeniem. Bo co niby miałby jej zrobić? Rzucić nim w jej stronę? Zeskoczyć z dachu i do niej podbiec? Piach był szybszy. Nie miałby szans.
Ren jednak wydawała się być dużo bardziej spięta, a wręcz zaaferowana pojawieniem się drugiego — dość nieudolnego w jej oczach — Kaguyi. Ich potencjalna znajomość nie była niczym zaskakującym, bo przecież pochodzą z tego samego rodu. Zaskakująca była dopiero tak intensywna reakcja zazwyczaj dość oszczędnej w ekspresji beduinki, która sprawiła, że Mayū parokrotnie przerzuciła szczerze zaciekawione spojrzenie pomiędzy ich dwójką. Nagle Ren wyciągnęła ze swojej torby pewien przedmiot, za którym jej ciekawskie oczy szybciutko podążyły.
— O, chcecie zagrać mi koncert? — rzuciła tonem wręcz irytująco lekkim, nie kryjąc rozbawienia. Tym przedmiotem był, uwaga, flet. Ren machała agresywnie jakimś flecikiem, jakby od tego zależało życie jej znajomego. A może to jeden z ich plemiennych zwyczajów? Nie zdziwiłaby się, gdyby wymachiwanie w powietrzu tym dość prymitywnym instrumentem było u nich odczytywane jako manifestacja wrogości... lub coś w tym stylu. Cholera ich tam wie, tak po prawdzie. Niezależnie od tego, co ten gest miałby oznaczać, dla Mayū wyglądał przekomicznie. Nie znała przecież historii ich znajomości. Nie była w sumie jej jakoś szczególnie ciekawa.
I chociaż Sabaku doskonale się bawiła, to nie można było powiedzieć tego samego o jej rozwścieczonej towarzyszce, która to w bardzo dramatyczny i ostentacyjny sposób zaczęła wyrażać swoje niezadowolenie z powodu spotkania brata . Uniosła lekko brew, gdy jej towarzyszka zamaszyście zrzuciła z siebie ten długi, biały materiał, którym zwykła zakrywać całą swoją sylwetkę. Spojrzenie piaskowego dziewczęcia powędrowało mimochodem na umięśnione barki beduinki, by zaraz potem znaleźć sobie jakikolwiek inny obiekt zainteresowania i skrzywić się z obrzydzeniem, gdy tylko Kaguya znowu dobyła wykonany z jej własnej kości miecz. Miała pełną świadomość, że nie powinny marnować teraz czasu, ale jednocześnie całe te przedziwne napięcie sprawiało, że miała ochotę pooglądać walkę dwóch psów Kaguya — ale tylko jeden z nich był bezpański. Ren czekała cierpliwie na jej zgodę. Czy śmiałaby się zbuntować, gdyby jej nie pozwoliła? Chociaż kusiło ją, by to sprawdzić, to wiedziała jednak, że okazja ku temu nie sprzyjała.
— Idź się wybiegaj. Masz na to minutę — oznajmiła wreszcie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. — Dosłownie minutę. Jak minie, to ja go zabiję. Nie mamy na to całego dnia — doprecyzowała na tyle stanowczo, by nie ulegało żadnej wątpliwości, że owszem, byłaby w stanie to zrobić. I że nie zabiła go tylko dlatego, bo Ren sama chciała się z nim rozprawić. Pomimo tego, że jej rolą było, przynajmniej na razie, stać i obserwować, to jednak nie powstrzymywała się przed użyciem zawartości swojej gurdy, jeśli tylko pojawiło się coś niespodziewanego. Coś tak niespodziewanego jak, dla przykładu, koledzy Noriego, którzy dotychczas czaili się grzecznie gdzieś w krzakach, czekając na swój moment.
2 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 20 gru 2021, o 23:31
Misja rangi B
Mayū, Ren
31/67
Złoto nagrzanego od słońca piasku można było zmienić na zieleń herbacianych krzewów, subtelny szmer ziaren przemykających po wydmach na cichy szelest poruszających się liści, ale pewne rzeczy były uniwersalne.
Cisza przed burzą.
Można było dziwić się malowniczością zastanych krajobrazów, ciszą oraz sielanką sytuacji, jednak mimo wszystko nie można było zapomnieć, do czego bohaterki tak naprawdę się zbliżały. Nie mogły dać się zwieść pozorom – zbyt wiele przesłanek wskazywało na to, że są niemal u celu. Ziemie zwyczajnych plantacji nie nasiąkały krwią Unijnych gońców.
Udało się zostawić koniec w bezpiecznym i ustronnym miejscu – na uboczu, wśród wysokich drzew i krzewów. Poczciwe wierzchowce wykonały swoją pracę, pokonując lwią część trasy. Resztę drogi kunoichi odbyły już o własnych nogach. Dzięki temu mogły przesuwać się bardziej niepostrzeżenie, a przy okazji były lepiej przygotowane na potencjalne zagrożenia.
Ale czy Ren była przygotowana na spotkanie z Norim?
Na pewno nie można było tego powiedzieć o czarnoskórym młodzieńcu, który chyba do tej pory bacznie wypatrywał okolicy, ale teraz, po rozpoznaniu swojej krewniaczki, siostry , nagle zatracił pewność siebie. Kościane ostrze skryte za plecami nie było czymś na wzór zdradzieckiego schowania sztyletu w rękawie, lecz prędzej oznaką... wstydu? Pochylony łeb i przykurczona postawa ciała jedynie to potwierdzały.
Młodzian spojrzał smętnie na kościany instrument, który wystrugała mu kiedyś Ren, a chwilę później usłuchał beduinki i zeskoczył z dachu budynku. Akolitka dobrze wiedziała, że chłopak był raczej cichym i wycofanym typem, ale teraz wyglądał dodatkowo na przygaszonego.
Nori przeniósł na moment wzrok na poirytowaną władczynię złotego pyłu, ale nie znalazł w sobie werwy na zripostowanie jej prowokacyjnych odzywek. Zresztą, chyba poczuł trwogę wobec niezwykle majestatycznego dziewczęcia, na którego plecach spoczywała gurda – źródło wielu lęków kościanego rodu.
Wrócił uwagą do Ren, która zaczynała prężyć mięśnie w bojowej postawie, jasno deklarując swoje zamiary. Chłopak póki co nie przyjmował jednak żadnej gardy, a ostrze jego miecza zwisało w dół niemalże bezwiednie.
– Zmusili mnie do współpracy, mają mnie w szachu. Zapewniali jednak, że nie skrzywdzą naszych... – zaczął się jakby tłumaczyć, unikając przy tym zetknięcia się spojrzeniami z krewniaczką. Targało nim poczucie winy. Działania jego mafijnych sprzymierzeńców odbijały się również na kościanym klanie, o czym wiedziała dobrze Ren i o czym musiał dobrze wiedzieć Nori.
– Ruszyli dalej chwilę temu. Miałem stać na warcie, dać sygnał, jeżeli dotrze pościg. Nie wiedzą, że tu jesteście. Powinni być w magazynach. Możecie ich zaskoczyć – oznajmił oschle. Z jednej strony stał im na drodze, a z drugiej udzielał informacji, zupełnie jakby kibicował ich sukcesowi.
– Ja... nie zatrzymam was. Nie chcę z tobą walczyć, ale... rozumiem. Może nie być już innego wyjścia – stwierdził smętne, ściskając mocniej miecz. Uniósł spojrzenie w górę, na twarz krewniaczki. Jeżeli ta wciąż przyjmowała bojową postawę i nie zmieniła swoich pierwotnych zamiarów względem niego, to przyjął wyzwanie, gotów odpowiedzieć za swoje czyny. Wysunął wtedy jedną nogę do przodu, przyjmując gardę i skierował przed siebie ostrze miecza.
Czekał na ruch ze strony Ren. Nie miał śmiałości, by ruszyć jako pierwszy.
2 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 15 kwie 2022, o 18:13
- Potrafimy strzelać. Pokażę ci, gdy będziemy wracać. Jeśli będziesz chciała - mruknęła cicho pod nosem do Mayu, gdy ta zadarła brodę do góry, obserwując górującego nad nimi chłopaka Kaguya i z rozbawieniem wyraziła głośne zwątpienie odnośnie tego, czy kościany klan w ogóle może stanowić jakiekolwiek zagrożenie z tej wysokości. Nie była to szczególnie rozpoznawalna część umiejętności jej klanu, a wszystko to z bardzo prostego względu - przecież można było podejść blisko, zatańczyć, zabić. Ren potrafiła wykonać taki wystrzał z palców, ale jak na to, że jej ciało opuszczały tylko pozornie niegroźne drobne kosteczki, było to zaskakująco wyczerpujące zadanie. Może dla kogoś, kto więcej uwagi poświęcił maestrii kontroli błękitnej energii nie byłoby to aż tak nużące, ale ona zawsze wolała skupić się na tym, by jej ciało działało jak sprawna maszyna. Nie porywała się więc na to zbyt często, traktując kościane pociski raczej jako koło ratunkowe w szczególnie podbramkowych sytuacjach - i podobnie sprawa się miała zapewne z jej pobratymcami.
Nori nie zdecydował się wykonać ostrzału z góry. Nie musiała też ściągać go siłą - długowłosy młodzieniec po prostu zeskoczył na wysokość gruntu na jej wezwanie, nie próbując nawet z nią dyskutować. Pierwszy odruch Kaguyi kazał jej pozostać czujną. Bezwiednie wolną rękę wysunęła przed ciało Mayu, separując ją tym gestem od zbliżającego się chłopaka Kaguya. Zimne spojrzenie czarnych oczu beduinki skupione było na jej rodaku, uważnie obserwując każdy ruch, każde ledwo dostrzegalne drgnięcie mięśni, każdy alarmujący sygnał.
Chłopak Kaguya jednak nie wykazywał żadnej agresji - ba, wręcz sprawiał wrażenie niezdolnego do wykrzesania choć jej odrobiny. Ren zmarszczyła czoło, gdy zmęczone spojrzenie zdrajcy zatrzymało się na towarzyszącej jej złotookiej Sabaku. Poprawiła czujnie uchwyt na broni, dobrze pamiętając swoje słowa, które wypowiedziała jeszcze w Kinkotsu - że przy niej dziewczynie włos z głowy nie spadnie; no, a już na pewno nie z ręki innego członka rodu Kaguya, niż ona sama. Nori nie zamierzał jednak ruszać do ataku, nawet w obliczu zaczepnej i dość bezczelnej odzywki złotej dziewczyny. Po prostu patrzył. Patrzył tymi pieprzonymi wielkimi, smutnymi oczami i jedynie drażnił tym drugą Kaguyę.
- Mam gdzieś, co ci obiecali. Dobrze wiesz, co zrobiłeś. - Głos Ren był ostry. Kiedyś wydawało jej się, że byli w dobrej komitywie. Obydwoje wycofani, obydwoje wiecznie w drodze. Lojalni ludzie Kaguya. Zawsze uważała, że byli do siebie podobni, i może dlatego tym trudniej było pogodzić się z tym, do czego się dopuścił. To, że jeszcze chciał pokazać się w tym wszystkim w dobrym świetle, jako wprowadzoną w błąd ofiarę, sprawiało jedynie, że zaczynała się nim brzydzić. Jego psie spojrzenie, jego bezwładna postawa, jego idiotyczne wytłumaczenie - wszystko to sprawiało, że aktualnie miała ochotę własnymi rękami zbić jego twarz do takiego stanu, by nie był w stanie wypowiedzieć ani zdania więcej. Te puste słowa były obrazą dla ludzi z Urugi. Ren zacisnęła zęby mocno. Jak ten mały skurwysyn śmiał uważać, że to on chociaż przez moment był ofiarą?
Parsknęła gorzkim, chrapliwym śmiechem, gdy młody Kaguya zarzekł się, że nie chce stawać z nią do walki. Ani drgnęła, dalej pozostając w gardzie.
- Czy ktoś cię pyta, czy chcesz? Myślisz, że tamci ludzie chcieli zdechnąć z głodu i pragnienia? - Jej głos zmienił się w gardłowy warkot. Był bezczelny. Był psem i zdrajcą.
Ręką, którą wcześniej trzymała przed Mayu w odruchowym geście ochrony, teraz nacisnęła lekko na ciało dziewczyny, zmuszając ją do wykonania dwóch kroków w tył. Nie chciała, by stała tak blisko, gdy będzie walczyć ze swoim rodakiem. Dwoje Kaguya w klanowym tańcu, gdzie często ataki wyprowadzane są na oślep, bez choćby najmniejszej myśli o obronie... To szybko mogło stać się chaotyczne.
- Idź przodem. Dołączę do ciebie za minutę. - Zerknęła przez ramię na Mayu krótko, by wreszcie puścić ją i wykonać krok do przodu, wchodząc na drogę, z której nie miała już odwrotu. – Zostaw tam coś dla mnie. – Zaśmiała się pod nosem krótko, ale chwilę później na twarz Ren wstąpił poważny bezwyraz i skupienie. Jej ostrze miało skierować się przeciwko komuś, w kogo żyłach płynęła ta sama krew, jak jej. W Shigashi no Kibu, daleko od domu, Kaguya zginie z ręki Kaguya.
Czekał na nią, więc musiała wykonać pierwszy ruch. Pozostało więc po prostu uderzyć, nie bawiąc się w klony, dymne bombki i inne śmieszne fortele. Dzisiaj miała walczyć jak Kaguya. Ren ugięła kolana, napinając na moment mięśnie całego ciała, a następnie wyrwała do przodu, najszybciej starając się frontalnie zacieśnić dystans między sobą a swoim rodakiem. Jej ciało naturalnie zareagowało na wprawienie w ruch, pozwalając jej osiągnąć maksymalną szybkość, jaką w tym momencie mogła z siebie wycisnąć na tak krótkim dystansie. Była całkiem niezłym sprinterem, ale nadchodziła zupełnie odkryta, od frontu - mogła więc wystawić się na potencjalny atak drugiego miecznika. W momencie, gdy dystans ścieśnił się, beduinka przeszła do ślizgu, schodząc z linii wzroku przeciwnika i wolną dłoń wykorzystując jako podparcie dla ciała - prawdopodobnie haratając sobie nieznacznie dłoń o zbite podłoże. Cios wyprostowanych nóg miał uderzyć chłopaka dotkliwie w nogę, zbijając go z pantałyku na tyle, by przewrócił się lub chociaż stracił na moment częściowo równowagę. Jeśli był na tyle bystry - a zapewne nie był aż takim durniem, skoro mafijna familia zwróciła na niego uwagę - i uskoczył przed tym ciosem, to Kaguya obróciła się w miejscu na wykorzystanej do wsparcia ręce, powtarzając kopnięcie natychmiast.
Jeśli pierwszy cios wystarczył, to dobrze. W przypadku, gdy musiała wyprowadzić ponowny atak, z jej nogi wysunęło się dziesięć ostrych kości, w ten sposób sprawiając, że atak miał być szybszy i bardziej dotkliwy. Zimne spojrzenie czarnych oczu utkwione było w kościanym mieczu chłopaka - była gotowa w razie czego reagować, blokując atak własnym mieczem tak, by wylądowali w klinczu.
W momencie, gdyby chłopaka udało się powalić, Ren atakuje go powtarzającymi się szybki pchnięciami kościanego miecza w tułów - uderzając zarówno między żebra, jak i poniżej, w miękką tkankę brzucha.
Ukryty tekst
2 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 20 kwie 2022, o 19:35
Nawet nie była świadoma, jak bardzo jej wiedza o kościanym klanie była ograniczona i przesiąknięta stereotypami, którymi karmione było nowe pokolenie mieszkańców Atsui. W końcu te psy, ci przekleńci Kaguya byli tak dzicy, że nie byliby zdolni do wykorzystywania podczas walki bardziej finezyjnych metod niż chaotyczne wymachiwanie kościanym mieczykiem — a przynajmniej tak mówiła jej babka. Czy to było w ogóle możliwe, żeby ich umiejętności sięgały dalej niż wyciąganie kości z własnego ciała? Nie wydawało się to zbyt prawdopodobne, a odpowiedź Ren w uszach Mayū zabrzmiała jak kiepski żart. Taki żart na miarę dzikiej Kaguyi, która przecież nie może mieć dla Sabaku wystarczająco dobrego poczucia humoru.
— Nie brzmi to zbyt groźnie. Raczej śmiesznie — skwitowała, nie poświęcając propozycji beduinki więcej uwagi. No bo w jaki sposób miałaby strzelać taka Kaguya? Co to miałoby w ogóle oznaczać? Podjęła tylko jedną próbę zwizualizowania sobie tego typu techniki, która zakończyła się dość pokracznym wyobrażeniem wyciągania sobie po kolei kości, by następnie na oślep ciskać nimi w przeciwnika. Nigdy nie wpadłaby na to, jak bardzo się myliła. I tym bardziej nie pomyślałaby, że Kaguya potrafią dosłownie wystrzelić paliczki przy pomocy chakry. Czy to nie brzmi obleśnie?
Wracając jednak do kwestii bardziej istotnych... a raczej, konkretyzując, bardziej istotnych dla Ren, bo przecież nie dla Mayū. Niejaki Nori — chyba tak się nazywał? — zsunął się bez siły z zadaszeń, niemal zwijając się w kłębek od tych głębokich pokłonów, którymi je raczył. O ile to w ogóle były pokłony. Nie mogła jednoznacznie stwierdzić. Równie prawdopodobne byłoby to, że z jakiegoś tajemniczego powodu nie mógł spojrzeć w oczy swojej rodaczce. Dumna Sabaku wolała jednak myśleć, że ten drugi, żałośniejszy Kaguya po prostu znał swoje miejsce i w obliczu spotkania z władczynią złota poddał się swoim instynktom przegrańca, uznając jej nadrzędność. Nawet nic nie pisnął na jej zaczepki! Ewidentnie znał swoje miejsce i bał się jej reakcji, gdyby tylko spróbował coś odszczeknąć.
Jak nisko musiał upaść, że interpretacja jego zachowania przez nadętą dziewczynę z Sabaku brzmiała mniej upokarzająco niż faktyczny powód tego żałosnego kajania się?
— No proszę, jak szybciutko wszystko wyśpiewał! Czyli dla nich też jesteś bezużyteczny, tak? — spytała z wręcz teatralnie wyolbrzymionym zaciekawieniem, przykładając otwartą dłoń do ust. Nie musiał odpowiadać — w końcu jego bezużyteczność była oczywista. Nie znała, oczywiście, szczegółów jego szemranych poczynań, jednak ze strzępków informacji, które stopniowo starała się układać w logiczną całość, typ współpracował z mafią. Tą samą mafią, do której należała Tokiyo. I z jakiegoś powodu, którego nie zdążyła poznać, doprowadził do śmierci pobratymców z ich... plemienia? Nigdy nie wiedziała, w jaki sposób lubiłby mówić o sobie tak dziki lud, jakim byli Kaguya. Ale moment, to nie koniec! Ten naiwny idiota im zaufał, bo mafia obiecała mu z ręką na serduszku, że nie zrobiliby im żadnej krzywdy! Aż parsknęła z rozbawieniem, widząc, jak Kaguya spogląda raz po raz nieśmiało, by już za chwilę znowu pokornie wbić spojrzenie w ziemię. Nie miał nawet na tyle godności, by trwać przy mafii — bez zająknięcia przekazał im aktualną lokalizację mafiozów, tym samym zdradzając również i swoją nową rodzinę. A może tylko kłamał, by je zmylić? To nie miało znaczenia. Już za chwilę i tak miał być zabity, a Mayū była zbyt nieufna, by pokonać resztę drogi z uśpioną przez Noriego czujnością.
Jedną z ciekawszych, wartych odnotowania zachowań była szczególna defensywność Ren względem drugiego Kaguyi. Według Sabaku zachowanie beduinki było zdecydowanie nieproporcjonalne do zagrożenia, jakie mógłby stanowić ten naiwny chłystek. To nie był pierwszy raz, gdy lekceważyła siłę przeciwnika; jak jednak miałaby nie lekceważyć, gdy nikt jeszcze nie wyprowadził jej z błędu? Dlaczego w ogóle Ren sądziła, że Mayū potrzebowałaby jej obrony? Dlaczego Ren chciała ją bronić? A może chodziło po prostu o to, by Sabaku nie wtrącała się w prywatne porachunki członków kościanego klanu? Czymkolwiek to było, wywoływało u złotego dziewczęcia lekką frustrację.
Jednak nie lekką frustracją, a oczywistą irytacją zareagowała na te bezczelne popychania ze strony swojej tymczasowej kompanki. To było już zdecydowanie zbyt wiele. Kiedy ta cholerna Kaguya zaczęła czuć się w jej towarzystwie tak swobodnie?
— Co ty robisz?! — warknęła półgłosem, gromiąc ją spojrzeniem. — Nie, poczekam. W końcu miałaś się go pozbyć w minutę — przypomniała jej, po czym skrzyżowała ręce na klatce piersiowej w ostentacyjnie wyczekującym geście. Mimo wszystko jej zapewnienia o szybkiej egzekucji nie były wystarczającym czynnikiem, który faktycznie przyspieszyłby pozbycie się nieudolnego mafiozy. Sabaku przystanęła sobie nieopodal, z niecierpliwością obserwując te wszystkie nie zbędne układy i choreografie, które podobno miały być częścią ich klanowego, bojowego tańca. Łypnęła raz, drugi, a w końcu i trzeci na tarczę słońca, próbując ocenić, ile godzin jeszcze zostało do zmierzchania. Wypuściła w końcu powietrze z rozdrażnieniem, poprawiając przyciężką gurdę na swoich ramionach.
— Strata czasu. Nie narób zbyt wielkiego syfu — rzuciła w stronę szykującej się do wyprowadzenia pierwszego ciosu Kaguyi, niezbyt przejmując się, że mogłaby ją zdekoncentrować swoją wypowiedzią. — Nie będę na ciebie czekać, jak będziesz się ociągać — i z tymi słowami, które opuściły jej usta, ruszyła w dalszą drogę w stronę kryjówki mafiozów. Nie było jej dane zobaczyć, jak jej towarzyszka zabija swojego rodaka. Być może spyta ją po wszystkim jak to jest . Jak to jest zabić członka swojego klanu, jak to jest zabić drugiego Kaguyę. Cóż, w przeciwieństwie do Ren, Mayū nie miała tego typu doświadczeń. Potworny człowiek z tej Ren, prawda?
Pomimo swoich zapewnień o tym, że absolutnie na nią nie zaczeka, starała się nie wyrywać za bardzo do przodu, by Kaguya miała szansę nadgonić trasę. Po drodze starała się obserwować swoje otoczenie w poszukiwaniu oznak obecności mafii na tych terenach. Im bardziej zbliżała się do kryjówki, tym wybierała mniej oczywistą trasę. W razie ewentualnego ataku kolejnego zagubionego mafiozy przelewa chakrę do swojego kruszca, by użyć go do obrony.
2 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 20 kwie 2022, o 23:00
Misja rangi B
Mayū, Ren
12/17 Młodzian z klanu Kaguya zacisnął zęby równie mocno, co dłoń na kościanej broni. Nie wydusił z siebie żadnego kolejnego słowa. Chyba nie był w stanie, świadom tego, że żadna próba wyjaśnień nie poprawi jego sytuacji, nie postawi go w jaśniejszym świetle i tym bardziej nie sprawi, że siostra wycofa się ze swoich śmiertelnych zamiarów. Mimo bezwietrznej pogody był targany różnymi wątpliwościami niczym podczas huraganu, ale ostatecznie tkwiący w nim duch wojownika zwyciężył. Chłopak wysunął przed siebie wcześniej schowany za plecami miecz i kiwnął nieznacznie głową, godząc się na najsłuszniejszą w ich klanie metodę rozwiązania sporu. Pojedynek.
Bezchmurne niebo powoli zmieniało barwę z głębokiego błękitu w fiolet. Za plecami Mayū, która wzgardziła bojowym widowiskiem i ruszyła z wolna przed siebie, na tle ognistej, rozciągniętej wzdłuż horyzontu pomarańczowej smugi rysowały się dwa smukłe cienie. Dwoje kościanych tancerzy stanęło naprzeciwko siebie w naprężonych pozach, wyczekując nieuniknionego momentu rozpoczęcia starcia. Nastała nerwowa cisza, powietrze zatrzymało się w miejscu, a atmosfera zgęstniała na tyle, że dla odchodzącej właśnie paniusi ciężar sytuacji mógł być bardziej odczuwalny dla barków niż gurda pełna kwarcowych ziaren.
Gdyby tylko piękne, piaskowe dziewczę odwróciło głowę, jej złociste ślepia wychwyciłyby, jak członkowie jednego rodu rozpoczynają szarże w tym samym momencie. Ich prędkości sprintu byłyby dla niej godne docenienia, choć to Ren znacznie sprawniej pochłaniała kolejne metry coraz bardziej skracającego się dystansu.
Kiedy dzieliło ich już zaledwie parę kroków, Nori wysunął przed siebie ostrze, szykując się do odnalezienia luki w obronie przeciwniczki i ugodzenia jej z rozpędu. W ostatniej chwili jednak zauważył, kiedy ta znacząco obniżyła swoją pozycję, a końcówkę szarży realizowała już nie w pionie, lecz szorując wślizgiem po ziemi. Młodzian rozpoznał jej zamiary i zareagował trzeźwo. W ostatnim ułamku sekundy odbił się z jednej nogi i skoczył do góry, unikając tym samym groźnego podcięcia, w locie natomiast sprawnie wykonał obrót, by finalnie wylądować frontem do dziewczyny i móc przejść do ataku.
Ale beduinka spodziewała się takiego rozwoju sytuacji. Jej krewniak ledwo wylądował na ziemi, a ona była już nowej pozycji, gotowa do wyprowadzenia kolejnego, solidnego kopniaka. Przed tym ciosem chłopak nie był już w stanie się wyratować, a na jego nieszczęście z nogi ciemnoskórej tancerki wysunęły się kości, które dodatkowo poraniły jego dolne partie ciała. Nori w reakcji oddał jedynie bardzo chaotyczne cięcie mieczem, o wiele za wysoko ponad głową Ren.
W następnej chwili role się odwróciły – to młodzian leżał plecami na ziemi, a dziewczyna stała nad nim, przy czym wciąż zachowywała inicjatywę. Obalony dopiero otrząsał się z bólu, próbował przyjąć jakąś sensowną gardę, jednak jego oponentka okazała się zbyt szybka jak na jego możliwości. Beduinka bez litości wyprowadziła serię szybkich pchnięć, z czego niemal wszystkie zatopiły się w torsie leżącego osobnika. Wyrok był oczywisty.
– Załatw ich... – wypowiedział niemal bezgłośnie ostatnimi resztkami sił, jakby w ostatnich chwilach swojego życia wybierając właściwą stronę konfliktu. A potem zgasł na dobre, poległy w bratobójczej walce.
Zgodnie z obietnicą, starcie nie trwało dłużej niż minutę.
Jeżeli Kaguya przyspieszyła, była w stanie dogonić wolno człapiącą towarzyszkę. Ta z kolei przez ten czas zdążyła pokonać nieco drogi, minąć parę budynków i dostrzec w oddali obiekty wyglądające nie na mieszkalne, lecz właśnie magazynowe. Wokół było pusto, jeśli nie liczyć dwóch mocno umordowanych, ciężko parskających rumaków tuż przed jednym ze składów. Czujne spojrzenie dumnej Sabaku wychwyciło później mężczyznę, który w sporym ponagleniu ściągał kilka kolejnych koni pod ten sam budynek. W następnym momencie z tego magazynu wybiegł inny osobnik, obładowany różnymi tobołkami, które następnie zaczął zarzucać na świeżo podstawione wierzchowce. Cała scenka wyglądała, jakby szykowano się tutaj do płochliwej ucieczki.
Końcówkę sytuacji mogła ujrzeć również i Ren, o ile się pospieszyła. Na ten moment bohaterki pozostawały niewykryte, jako że obserwowały sytuacje z dystansu kilkudziesięciu kroków, zza zakrętu, przy którym osłaniało ich sporych rozmiarów, rozłożyste drzewo.
mapka - kratka ok 2 metry, brązowe kwadraty to konie, teren zieloniutki to pola herbaciane
Ukryty tekst
2 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 22 kwie 2022, o 17:29
Cierpliwość nie była najmocniejszą stroną Mayu. Złota dziewczyna nie zdecydowała się więc trwonić więcej cennego czasu i ruszyła przodem, zostawiając za sobą dwoje członków kościanego szczepu, którzy na razie jeszcze zachowywali się jak para wrogich sobie zwierząt. Ren na tym etapie była dość odporna na kąśliwe uwagi dziewczęcia i skinęła tylko krótko łbem na hasło, że ma się streszczać. Na krótki moment z cieniem ulgi odprowadziła dziewczynę ukradkowym spojrzeniem, widząc, jak ta opuszcza teren, gdzie miał skrzyżować się podobne sobie ostrza. Potem jednak spojrzenie czarnych oczu zatrzymało się na tym, co teraz było najważniejsze - na swoim pobratymcu, Norim.
Kaguya wyruszyli praktycznie w tej samej chwili, nacierając na siebie bezpośrednio. Gdzieś w duchu Ren była zadowolona z tego, że chłopak wyzbył się tej zbędnej żałosnej uległości, która chwila wcześniej wręcz od niego emanowała. Nie czekał na nią jak zwierzę na nóż rzeźnika, a odpowiedział na bratobójczy atak ostrzem własnego miecza.
Gdy wyskoczył do góry, unikając wyprowadzonego ciosu, Ren przez moment na ustach zabłąkał się przelotny uśmiech - Nori miał poprawne odruchy, ale stary pustelnik dobrze przygotował ją do podobnej sytuacji. Uderzenie, które nastąpiło po pierwszym kopnięciu, było o wiele bardziej dotkliwe, a Nori zachwiał się, atakując powietrze, a następnie opadł, odsłaniając się. Jej twarz spoważniała natychmiast, przybierając zimny grymas. Pierwszy raz krzyżowała miecze z drugim Kaguyą podczas tańca, który tym razem nie miał być zwykłą zabawą, ćwiczeniem. I w tym momencie wiedziała, że nie może pozwolić, by chociaż spróbował się podnieść z twardej ziemi.
Ciało innego Kaguya przyjmowało cięcie miecza zupełnie tak samo, jak każde inne ciało, w którym miała okazję zatopić kościane ostrze. Było to wręcz niepokojąco łatwe, wystarczyło jedynie ominąć żelazną klatkę kości żeber. Z każdym kolejnym wyprowadzonym pchnięciem miała wrażenie, że coś przewraca jej się w żołądku, ale jej spojrzenie pozostało chłodne, a ręka nie zadrżała. W jej silne, zahartowane wysiłkiem ciało miecz wszedłby równie gładko.
- Bądź cicho. Będzie bardziej bolało – syknęła do śmiertelnie ranionego chłopaka pod nosem, gdy ten zdążył wydusić z siebie te ostatnie słowa, a później zamilkł, gdy opuszczały go resztki życia. Przez moment spoglądała na niego spod zmrużonych powiek, mocno zaciskając spierzchnięte wargi, aż wreszcie strzepnęła jego krew z kościanego miecza na ziemię obok ciała i odwróciła się plecami. Nie załamywała rąk, nie modliła się, nie szykowała pogrzebów, nie przymykała mu oczu. Zdecydowała szorstko, że na razie po prostu nie będzie o tym wszystkim zbyt wiele myśleć. Kości wystające z jej łydki znów zniknęły pod jej ciemną skórą, nie zostawiając na niej żadnego śladu. Tego samego nie można było powiedzieć o jej zakurzonych jasnych spodniach – luźna nogawka była poszarpana i splamiona czerwienią cudzej krwi.
Dogoniła pospiesznie Mayu, która zdążyła ruszyć przodem i rozejrzeć się po rozciągającym się przed nimi terenem. Rzuciła jej jedynie niewiele mówiące porozumiewawcze spojrzenie, dobrze wiedząc, że dzielenie się wrażeniami z odbytej walki powinna zostawić sobie na później. Teraz ważniejsze było to, by nie skupiać na sobie nadmiernej uwagi – tym bardziej, że obcy wyraźnie spieszyli się do ucieczki, nawet jeśli nie dostrzegli jeszcze kunoichi z pustyni.
Pierwszy ruch należał do Mayu – teren sprzyjał temu, by to ona zainicjowała atak. Kaguya poprawiła chwyt dłoni na kościanym mieczu, a potem przygarbiła się nieznacznie, wyczekując cierpliwie aż władająca złotem dziewczyna wykona swoje rodowe czary. Gdy piach został tchnięty do życia za pomocą błękitnej energii, Ren przeniosła na krótką chwilę spojrzenie na twarz złotookiej dziewczyny, wykrzywiając usta w grymasie podobnym do uśmiechu.
- Pięknie – pochwaliła ją dość ciepłym pomrukiem i wyrwała do przodu. Mayu może lubiła się chełpić swoimi bogactwem i talentami, czasem wręcz do przesady, ale trudno było odmówić jej tego, że jej zdolności były imponujące. Była zdolna. Lepiej było mieć ją po swojej stronie niż przeciwko sobie - nawet jeśli nosiła nazwisko Sabaku. Ren w tym wszystkim dostrzegała ironię ostatnich wydarzeń.
Kaguya natomiast zmniejszyła dystans. Podbieg wykonała przy swojej pełnej prędkości, ostrożnie omijając pole rażenia techniki wykonanej przez dziewczynę Sabaku. Nie chciała przecież, by niebo zwaliło się jej dzisiaj na głowę.
Następnie, gdy Mayu zrobiła już to, co w czym sprawdzała się najlepiej, i przygotowała imponująco sporą połać terenu do ich uderzenia, Ren zwolniła nieznacznie i wyciągnęła rękę przed siebie, mrużąc oczy i celując w bliższego sobie mężczyznę. Z palców wolnej ręki wystrzeliła rozpędzonych salwa paliczków, a sama Kaguya nadrobiła utracony pęd chwilę później, mimo wszystko cały czas pozostając w ruchu.
Po wypuszczeniu kościanych pocisków spojrzenie Ren powędrowało na budynki, do których się zbliżyła. W razie czego była gotowa sprawnie uskoczyć – rzecz jasna w przeciwnym kierunku niż obszar działania techniki Mayu.
Ukryty tekst
2 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 22 kwie 2022, o 23:34
Nie odwróciła się ani razu. Nie czuła takiej potrzeby — i to nie tylko dlatego, że niezbyt była ciekawa tego, jej zdaniem, marnego widowiska. Nie odwróciła się, bo nie musiała niczego sprawdzać . Była pewna, że Ren wykona swoją bądź co bądź brudną robotę na poziomie co najmniej przyzwoitym. A skąd ta pewność? Cóż, tego już nie wiedziała. Znaczy, oczywiście, nie byłaby tak przekonana o wygranej jej towarzyszki, gdyby zadanie było bardziej wymagające niż litościwe zakończenie żywota Kaguyi, który całym sobą wręcz błagał o ukrócenie jego cierpień. A przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy Mayū, która przecież nie mogła widzieć, że przeciwnik ostatnim, desperackim zrywem poszamotał się trochę w odpowiedzi na ofensywę. Przypominało to jednak bardziej nieskładne ruchy dopiero co wyjętej z wody ryby, a nie wyćwiczone manewry wprawnego wojownika. A więc, wracając, była pewna, że Ren da radę. Ku zadowoleniu obu stron nie zdarzało im się współpracować często, ale z tego, co udało jej się zaobserwować, to beduinka miała i determinację, i warunki, by skutecznie doprowadzać sprawy do końca. Nie oznaczało to absolutnie, że bezgranicznie jej ufała, nie. Uważała jedynie, że Ren była zdolna do właściwego wykonywania przydzielonych jej zadań. To i tak całkiem dużo, biorąc pod uwagę to, jak bardzo Mayū była krytyczna względem innych.
A jednak odwróciła się, ale tylko raz. Dokładnie wtedy, gdy bezwładne ciało mężczyzny upadło z donośnym gruchnięciem na ziemię. Czyli wygrała. Złote ślepia Sabaku zatrzymały się przez parę chwil na majaczącej w oddali sylwetce, która wyprowadzała kolejne pchnięcia ostrzem w niestawiające już żadnego oporu... zwłoki. Zmrużyła delikatnie powieki z zadowoleniem, po czym kontynuowała swoją wędrówkę, wiedząc, że Ren już niebawem ją dogoni. Już za chwilę.
Zatrzymała się dopiero w momencie, gdy jej czujny wzrok wypatrzył dwójkę mężczyzn przy budynkach, które podobno miały być magazynami. Niemal natychmiast przywarła do pnia drzewa na tyle grubego, by zakryć całą jej sylwetkę, a następnie przesunęła wzrokiem po okolicy, zauważając także i obładowane bagażem wierzchowce. Wszystko wskazywało na to, że przybyła w ostatnim momencie, by powstrzymać ich przed dalszą drogą. Chyba bardzo się spieszyli. Wcale im się nie dziwiła, w końcu każda zwłoka zbliżała ich do egzekucji.
Usłyszała jej kroki jeszcze zanim ich spojrzenia się ze sobą spotkały; nie miała jednak zamiaru dać jej zapomnieć, w czym brała udział. Wyciągnęła dłoń w stronę jej policzka, by poklepać go parokrotnie — miękko, nie za mocno. Wzrok złotych oczu zawisł na jej twarzy, wypatrując czegoś w jej własnych ślepiach z pewną natarczywością.
— Dobra robota — szepnęła niemal bezgłośnie i uśmiechnęła się krzywo, wyjątkowo paskudnie. No, no! Być może Sabaku wcale nie musieli fatygować się z eksterminacją kościanego rodu! Sami by się wybili. Wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie, a może raczej grząskim piasku, a Ren w obecnej sytuacji mogła zachowywać się dość nieprzewidywalnie — w końcu nie codziennie uśmierca się brata własnymi rękoma. Ale nie mogła, po prostu nie mogła sobie odmówić. Ren zbyt często chwaliła się swoją moralną czystością, by teraz nie pogłaskać jej odrobinkę pod włos.
Po wymienieniu drobnych uprzejmości ze swoją kompanką mogła wreszcie zająć się tak naglącą sprawą, jaką byli szykujący się do ucieczki mafiozi. Jeżeli tylko Kaguya zechciała już teraz zainicjować walkę, to wykonała drobny gest dłonią, by jeszcze chwilę poczekała. Miała pewien pomysł, w jaki sposób mogłaby przygotować ich przyszłe pole walki, wprowadzając trochę zamieszania i tym samym umieszczając swój kruszec między magazynami, by wykorzystać go do kolejnych kroków.
Jeśli Tokiyo myślała, że ten durny liścik, który otrzymała od niej na samym początku jakkolwiek mógł ją zmiękczyć, to była w błędzie; Mayū bowiem nie miała żadnych skrupułów, by sięgnąć po te mniej finezyjne, niszczycielskie techniki. Cel był jasny — miały nikogo nie oszczędzać. Sabaku wzięła sobie to bardzo do serca.
Nie mogły wiedzieć, w którym z budynków miała aktualnie znajdować się oddana mafii medyczka, więc najlepszym wyjściem byłoby zadanie obrażeń na terenie zahaczającym zarówno o krzątających się mężczyzn, jak i szykowane do dalszej drogi wierzchowce. I tak nie byliby w stanie uciec zbyt daleko, gdyby ich środek transportu został naruszony . W najgorszym wypadku — spłoszony.
Część złota, bo właśnie w złoty odpowiednik przemieniła zawartość swojej gurdy, opuściła naczynie na jej plecach, by niespiesznie przemieścić się tuż nad podłożem w pobliże zabudowań. Gdy kruszec znalazł się już odpowiednio blisko, piaskowe dziewczę wzniosło ręce ku niebiosom, a wraz z nimi wzniosły się posłusznie złote drobinki. Drobinki te, mieniąc się w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, zatrzymały się dopiero nad budynkami, gdzie uformowały się w złoty dysk. Nie minęła sekunda, a na pokaźnych rozmiarów obszar zaczęły spadać złote głazy, miażdżąc wszystko, co znalazło się pod nimi. Pomijając oczywiste szkody, ten ruch mógł także zdekoncentrować przeciwników na tyle, że szybkość ich rozpierzchnięcia się zostałaby ograniczona. Dzięki temu szanse Ren na trafienie któregokolwiek z celów zwiększyłyby się — oczywiście zakładając, że jej kościane pociski nie spotkałyby się przypadkiem akurat z głazem.
A jeśli ktoś byłby na tyle sprytny, że zechciałby ją zaatakować z zaskoczenia, to instynktownie odpycha atak przy pomocy pozostałego w gurdzie piasku.
2 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 23 kwie 2022, o 14:10
Misja rangi B
Mayū, Ren
13/17
Wyglądało na to, że dotarły do celu tej dość długiej podróży. Po obu stronach wydeptanej, ziemistej drogi rozciągały się aż po horyzont pola herbaciane o kolorze żywej zieleni. Tu i ówdzie wyrastały pojedyncze, rozłożyste i obfite w liście drzewa, z kolei parędziesiąt metrów przed bohaterkami znajdowały się cztery zadbane, całkiem spore budynki magazynowe. Nori najwyraźniej nie kłamał w ostatnich chwilach swojego niekoniecznie chlubnego żywota, a do tego – być może z powodu rozpoznania swojej krewniaczki – nie zaalarmował swoich mafijnych wspólników o nadciągającym pościgu. Uwijający się przy koniach mężczyźni nie byli więc świadomi, że spoczywają już na nich spojrzenia duetu reprezentującego Unię.
Wielce zaabsorbowani, we dwójkę obładowywali juki rumaków aż po brzegi. Zorientowali się, że dzieje się coś dziwnego dopiero w momencie, kiedy ich okolicę nakrył cień. Spojrzeli wtedy w stronę ciemniejącego nieba, lecz nie dostrzegali granatu nieboskłonu, lecz złoto sfery wytworzonej przez dumną Sabaku.
A zaraz po tym z góry gruchnął głaz wprost na grzbiet wierzchowca, przy którym był jeden z osobników. Zaczęła się wrzawa – przede wszystkim wśród zwierząt, które zaczęły parskać, stawać dęba, zrywać się do ucieczki i... padać na glebę pod naporem olbrzymich kropel łamiącego kości, złocistego deszczu.
Jeden z mężczyzn krzyknął, prawdopodobnie alarmując okolicę, jednak jego krzyk urwał się w połowie, kiedy został stratowany przez uciekającego konia. W tej krótkiej, ogarniętej szalonym chaosie scence przed zmiażdżeniem udało się uratować tylko jednemu.
Tylko co z tego, skoro na miejsce piaskowej zawieruchy nacierała właśnie zdeterminowana Kaguya, która ze swojej dłoni wystrzeliła salwę kości w sposób o wiele bardziej imponujący, niż wyobrażała sobie to Mayu nie tak dawno temu. Pociski przecięły powietrze, a ułamek sekundy później wbiły się z impetem w ciało, zadając bez wątpienia śmiertelne rany celowi.
Dwa umęczone konie w obliczu tych wydarzeń znalazły w sobie resztki sił, zerwały się i popędziły gdzieś w dal.
Bohaterki mocno rozpoczęły tę konfrontację, ale nie mogły się jeszcze napawać tryumfem. Można było spodziewać się, że w obliczu zaistniałego zamieszania wyłonią się pozostali ludzie mafii. I tak też się stało.
Z niszczonego przez grad piaskowych głazów budynku wybiegł jeden osobnik, ale jeden z odłamków rąbnął go w bark i powalił na ziemię. Chyba jeszcze dychał, ale był w ciężkim stanie.
Z wyjścia naprzeciwko wyłoniła się z kolei kobieta, w której dziewczyny mogły rozpoznać swoją dawną znajomą z plantacji i zarazem uciekinierkę z więzienia Kinkotsu – Tokiyo . Kobieta rozejrzała się po pobojowisku i ze złością na twarzy odprowadziła ostatnie, uciekające rumaki. Plan jej ewakuacji został zniweczony.
Ale to jeszcze nie wszystko. Z magazynu po prawej stronie Ren wylazł właśnie wielki osobnik , który na widok walki zrzucił z pleców dźwigane tobołki i włączył się do starcia w zaskakujący sposób. Zwrócił się w stronę kościanej wojowniczki, zamachnął masywnym łapskiem, a łapsko te nabrało wielkich rozmiarów i zaczęło wyciągać się na kolejne metry w stronę beduinki z oczywistym zamiarem ataku.
Ostatni z budynków również krył w sobie postać. Była to drobna kobieta o kruczoczarnych włosach. Również i ona nie pozostała obojętna wobec zastałej sytuacji. Złożyła kilka pieczęci, by utworzyć przed sobą coś bardzo egzotycznego dla kunoichi z pustyni – dziesięć niewielkich sopelków lodu. Po zmaterializowaniu, zostały podzielone na równe salwy po pięć pocisków, z czego pierwsza została wystrzelona w stronę władczyni piasku, a druga w kierunku kościanej tancerki.
Ren była w stanie kątem oka dostrzec, że po drugiej stronie szykowany jest atak przeciwko niej, chociaż w pierwszej kolejności zagrażało jej wielkie łapsko osiłka. Mayu natomiast znajdowała się w odrobinę bardziej komfortowej sytuacji, bo miała lepszy wgląd na całe pole walki, choć nie mogła lekceważyć zagrożenia. Lodowe senbony mknęły zadziwiająco szybko, wręcz nieuchwytnie dla oka.
mapka -
znaczki z dziurami to polegli, mniejsza dziura to ranny
Ukryty tekst
2 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 23 kwie 2022, o 17:13
Nie spodziewała się tej pochwały. Chłodna ręka Mayu przelotnie napotkała cholernie rozgrzany policzek Kaguyi – bo Ren, mimo że na pozór zachowywała się dość racjonalnie, tak naprawdę była w dalszym ciągu pod wpływem rozszalałej adrenaliny, która gwałtownie buzowała w jej żyłach. Beduinka przełknęła ślinę z trudnością, gdy spojrzenie jasnych oczu Sabaku zatrzymało się na jej twarzy. Przez moment rozchyliła spierzchnięte wargi w dość zdezorientowanym grymasie, gdy złota dziewczyna poklepała gorący policzek zaskakująco delikatnie. A Ren potem skinęła głową posłusznie, jakby potwierdzając jej słowa. Tak, zrobiła dobrą robotę. To była dobra robota. Cholernie brudna, ale dobra. On zdradził ich ludzi, ona w zamian zdradziła jego. To było sprawiedliwe. On nie żył, ona była tu dalej, razem z dziewczyną Sabaku. Dziewczyna Sabaku zaaprobowała to, co zrobiła, uciszając jakiekolwiek wyrzuty sumienia, który mogłyby wreszcie pojawić się w jej myślach.
Wypuściła powietrze z cieniem skrępowania, gdy Mayu odsunęła wreszcie swoją rękę, by zająć się bardziej naglącą sprawą – zainicjowaniem ataku przy pomocy nasączonego chakrą złotego kruszcu. Ren przez chwilę obserwowała tył głowy dziewczyny, by następnie przenieść wzrok na to, co ta stworzyła. Aż wreszcie Kaguya po prostu pognała w wir walki. Robić dalej dobrą robotę.
Piaskowa technika Mayu naprawdę był czymś przerażającym - mieniąca się złotem płachta pokryła niebo, a chwilę później na teren spadł deszcz głazów, które wprowadziły olbrzymi chaos zarówno wśród ludzi, jak i wśród zwierząt. Jej towarzyszka na szczęście zadbała o to, by obszar ataku nie objął miejsca, gdzie przemieszczała się Kaguya. Ren pozostała dzięki temu zupełnie nietknięta, co pozwoliło jej za pomocą celnego kościanego postrzału zdjąć przynajmniej jednego z mężczyzn.
Z jednego z magazynów wyłonił się jednak solidnej postury osiłek, który wyraźnie nie był zadowolony z tego, że mieli dzisiaj gości. Biorąc pod uwagę jego dużą posturę, Ren nie musiała nawet pospiesznie odszukać w pamięci plotek, które słyszała kiedyś o słynącym z tuszy klanu Akimichi. Jeden rzut oka na jego fizjonomię pozwalał domyślić się, że facet prawdopodobnie będzie dążył do tego, by ją mocno trzasnąć, korzystając z nagromadzonej latami masy. Szczególnie, że jego ręka natychmiast zwiększyła swoje rozmiary, co sugerowało, że zebranie razów od grubego mężczyzny nie będzie czymś szczególnie przyjemnym.
Mimo tego, że aktualnie skupiona była na najbliższym siebie przeciwniku, dostrzegła ruch ze strony kobiety, która również wynurzyła się z jednego z magazynów. Nie zwiastowało to nic dobrego, ale w tym momencie większym problemem dla Kaguyi była wielka ręka, która zbliżała się w jej stronę – prawdopodobnie nie po to, by objąć ją w czułym uścisku, ale w celu pogruchotania jej cholernie twardych kości.
Ren zmarszczyła czoło, nie przerywając biegu nawet na moment - przemieszczała się w dalszym ciągu tak, jakby chciała frontalnie przyjąć na siebie cios, który szykował osiłek. Potem jednak, dalej starając się utrzymać prędkość, którą była zdolna z siebie wycisnąć, przesunęła się gwałtownie w prawo, nie blokując uderzenia, ale starając się pozwolić mu prześlizgnąć się obok niej. W ten sposób powiększone ramię miało stworzyć przeszkodę między jej ciałem, a zbliżającą się z dużą prędkością salwą senbonów.
Jeśli manewr się udał, Kaguya wzięła pod uwagę to, że to jeszcze nie koniec. Raniony przeciwnik może zechcieć wykorzystać powiększone łapsko, by wykonać zamach i uderzyć w nią przerośniętym ramieniem jak w natrętną muchę. Z obu jej rąk aż po ramiona wysunęło się kilkadziesiąt długich na sześćdziesiąt centymetrów kości, które z jednej strony miały sprawić, że uderzenie może być mniej przyjemne dla atakującego, a równocześnie uchronić ją przed gruchnięciem całym ciałem o znajdujące się nieopodal drzewo w przypadku, gdyby Akimichi zdecydował się ją zwyczajnie zepchnąć.
Niezależnie od tego, jaki ruch wykonał Akimichi, celem chronionej przez kości Ren jest zmniejszenie dystansu między sobą a wielkim facetem. Po przyjęciu na siebie uderzenia (mężczyzny lub obicia się o drzewo) i otrząśnięciu się z pierwszej fali bólu, Kaguya chowa kości, by odzyskać swobodę ruchu i wyrwać znów do przodu. Jej cel - zbliżyć się do potężnej postury mafioza i tam spróbować wyprowadzić cios w jego szyję od boku, starając się omijać bardziej otłuszczone partie jego cielska. Atak wzmacnia ponownym wysunięciem się wykonanych z kości kolców z ramienia w trakcie wykonywania uderzenia.
W razie czego jest gotowa odskoczyć od grubasa. Raczej nie będzie się z nim siłować.
Ukryty tekst
2 x
Mayū
Posty: 334 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
GG/Discord: vaynei
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Mayū » 23 kwie 2022, o 22:54
Nie spodziewała się aż takiego posłuszeństwa Ren. Ren, która przecież miała być nieposkromioną Kaguyą; dziką, nieuznającą autorytetów nomadką. A może właśnie jej rodacy podświadomie dążyli do tego, by być pod czyimś butem? Może za tą dzikością stało tak naprawdę poczucie zagubienia, które wyciszyć mogli tylko Sabaku, demonstracją swojej siły podporządkowując sobie cały kościany ród? Zachowanie jej towarzyszki tylko potwierdzało, jak łatwo można było nimi manipulować. Najwyraźniej wystarczyło ich po prostu... pochwalić. Czy to naprawdę było aż tak proste? Mogło być proste, jeśli Kaguya była wyjątkowo spragniona słów aprobaty i dotyku drugiego człowieka, a Sabaku wiedziała, w jaki sposób można to umiejętnie wykorzystać. Reakcja Kaguyi była obiecująca — ale to tyle. Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że stan jej psychiki może być dość niestabilny, to jednak nie doceniała, jak wielki w istocie wpływ miał incydent z tamtym drugim, żałosnym Kaguyą. Ale też nie interesowała się tym tak bardzo, by się w to zagłębiać. Najpierw musiała doprowadzić pewne sprawy do końca.
To było nawet całkiem fascynujące, że tamci krzątający się przy koniach parobkowie zauważyli zmianę w otoczeniu dopiero, gdy nad ich, pozbawionymi chociaż jednej myśli, głowami zawisła olbrzymia, złota sfera. Wydawało jej się, że dała im aż nadto czasu, a jednak! Jeśli byli aż tak mało spostrzegawczy, to ciężko nie uznać, że sami byli winni swojej śmierci. Można wręcz powiedzieć, że Mayū po prostu zrobiła im przysługę — w końcu prędzej czy później, z naciskiem na prędzej, ich nieuwaga i tak doprowadziłaby do zakończenia ich żywota.
Deszcz złotych kul opadł na wydeptane podłoże, zgniatając swoim ciężarem każdą napotkaną materię, przy okazji wzniecając skrzący pył z rozpadających się głazów. Czerwona ciecz wsiąkała w złote opiłki, które pokryły zmiażdżone ciała. Ale Sabaku nie miała szansy tego widzieć. Była zbyt zajęta wypatrywaniem kolejnych przeciwników, którzy przecież musieli gdzieś być pochowani w tym kompleksie magazynów, skoro do dalszej drogi przyszykowane były aż cztery wierzchowce. Oznaką tego, że jej technika z sukcesem spełniła swoje zadanie były odpowiednio nieprzyjemne, dzwoniące w uszach odgłosy — tętent wierzgających kopyt, zdzierające gardło wrzaski i trzask konstrukcji rozpadającego się budynku. Czyli wszystko było w porządku. Zadziałało jak trzeba.
I w tym momencie jej oczom ukazała się ona . Główna gwiazda. Sprawczyni całego zamieszania.
Tokiyo wydawała się mocno niepocieszona faktem, że ktoś śmiał w ogóle ruszyć za nimi w pogoń. Sabaku zdawała się wręcz karmić jej złością, więc na twarz dziewczyny wstąpił zadowolony grymas; ten jednak szybciutko zbledł, gdy zauważyła, że z jednego z budynków wyłoniła się pewna postać. Postać ta zaczynała składać pieczęcie, na co Mayū zareagowała przelaniem niebieskiej energii do znajdującego się w gurdzie piasku, by osłonić się nim przed lodowymi pociskami. Chociaż nie miała nigdy kontaktu z zamrożoną wodą w żadnej postaci, to jednak udało jej się coś kiedyś zasłyszeć o rodzie posiadającym umiejętność kontroli nad lodem. Dlatego też nie marnowała zbyt wiele czasu na podziwianie materiału, z którego zostały wykonane senbony, a od razu przeszła do defensywy.
O ile udało jej się roztrzaskać pociski o piaskową kopułę, to natychmiast wyminęła drzewo, by znaleźć się z drugiej strony jego pnia. Mając nadzieję, że zareaguje zanim kobieta rozezna się w sytuacji, wtłoczyła sporą ilość chakry w pozostały po jej poprzedniej technice piach, by natychmiast oblepić nim wątłe ciało przeciwniczki. Aż przeklęła pod nosem, czując tak poważny ubytek energii; to nie był jednak czas na zastanawianie się nad tym, czy jej kontrola nad chakrą była na odpowiednio wysokim poziomie. Wyciągnęła zamaszyście rękę przed siebie i zwinęła ciasno dłoń w pięść, tym samym pieczętując jej los. Chciała to zakończyć możliwie jak najszybciej. Chciała zabić ją, zanim ta w ogóle pomyśli nad jakąkolwiek kontrą.
Jeżeli tylko udało jej się wykonać całą sekwencję ruchów, to z drobnego ciała władającej lodem mafiozy powinna zostać jedynie opływająca krwią miazga. Powinna , bo młoda Sabaku nie miała żadnego doświadczenia, jeśli chodziło o używanie jeszcze silniejszej wersji trumny na ludzkich tkankach. Sama nie wiedziała, czego powinna się spodziewać... pomijając to, że, oczywiście, jak najlepszych rezultatów.
Zerknęła kontrolnie w stronę Ren, właściwie dopiero teraz przypominając sobie o tym, że nie przyszła tutaj sama. Jeśli Kaguya oczekiwała od niej jakiejś aktywniejszej obrony, to musiała zadowolić się wsparciem, które Mayū uznawała za najbardziej skuteczne, a mianowicie — ofensywą.
2 x
Ichirou
Posty: 3928 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 24 kwie 2022, o 11:39
Misja rangi B
Mayū, Ren
14/17
Piaskowa ulewa wyrządziła spore zniszczenia i zasiała chaos na polu walki, które po paru krótkich momentach namalowanego złotem dramatu zostało usłane grupą trupów. Przeznaczenia, które wywróżyła nieszczęśliwcom napuszona czarodziejka, nie dało się oszukać. Nad jego spełnieniem czuwała również kościana wojowniczka, która natychmiast zrealizowała wyrok śmierci na umykającym przeciwniku.
Pozostała już tylko czwórka, z czego ta zdradliwa żmija Tokiyo ograniczała się obserwowania pogarszającej się z każdą chwilą sytuacji, a inny z wrogów był niezdolny do walki. Mimo wszystko stawiający opór duet oponentów o zupełnie przeciwnych sylwetkach wciąż mógł namieszać i odmienić przebieg starcia. Lodowe senbony pędziły na obie bohaterki, a Ren dodatkowo musiała się zmierzyć z wielkim łapskiem grubasa.
To właśnie na ataku masywnego osobnika przede wszystkim skupiła się Kaguya. Ramię mężczyzny wydłużyło się na sporą odległość, ale sieknęło jedynie powietrze. Beduinka dysponowała bowiem o wiele lepszym refleksem od rywala i bez problemu minęła się z jego wielgachną pięścią, która teraz stała się naturalną zasłoną przeciw zimnym pociskom nadlatującym od boku.
Cztery z pięciu igieł trafiły w powiększone ramię, na co Akimichi syknął z bólu, ale nie dał za wygraną. Z grymasem na twarzy zamachnął się wydłużonym już łapskiem na biegnącą na niego Ren, jednak ta przewidziała taką ewentualność. Tuż przed oberwaniem najeżyła swoje ciało sporą ilością kości. Potem duża dłoń trzasnęła ją ze sporą siłą, odnosząc przy tym wiele ran kłutych, a ciemnoskóra wojowniczka z kolei gruchnęła o drzewo po jej prawej stronie. Kości wymierzone w kierunku drzewa nieco zamortyzowały uderzenie, jednak sumarycznie atak wielkoluda nie pozostał obojętny dla jej ciała. Była poturbowana, nieco wstrząśnięta, ale zew walki nie pozwalał jej na utrzymywanie się w szoku.
Zerwała się pędem do przodu, a w tym czasie znacznie poranione ramię osobnika kurczyło się do normalnych rozmiarów. Akimichi przyjął pozycję bojową, uginając lekko kolana i wystawiając przed sobą lewą otwartą dłoń, jednak na nic zdała się jego garda wobec tego, co odtańczyła przy nim Kaguya. Wojowniczka z gracją minęła jego wystawione ramię i wyprowadziła atak w szyję. Ten, poruszając się względem niej ze sporą ociężałością, zdążył jedynie minimalnie drgnąć, przez co dźgnięcie kości nie trafiło witalnych punktów mężczyzny, lecz okolice barku.
Kolos zachwiał się na nogach, ale trzymał się dalej. Twarde było z niego bydle. Teraz próbował zamachnąć się zdrowym ramieniem i skarcić beduinkę, jednak ta dostrzegała, jak z każdym zadanym ciosem różnica sprawności między nimi rośnie. Miała nad nim przewagę i mogła to teraz wykorzystać.
Stojąca na tyłach Mayu zajmowała się z kolei własnymi problemami. Widziała formujące się kolce i moment ich wystrzelenia, jednak pociski w locie były już trudne do dokładnej obserwacji. Zachowała się więc instynktownie i uczyniła to, co zrobiłoby wielu innych Sabaku – skorzystała ze swojego podstawowego dobra do osłonięcia się przed zagrożeniem. Piach wyskoczył z jej gurdy i pojawił się tuż przed nią w postaci utwardzonej zasłony. Moment później sople lodu wbiły się w ścianę, pozostawiając na niej wyraźne pęknięcia. Kopuła jednak dalej stała.
Mayu wyłoniła się zza zasłony i przeszła do kontrataku. Powołała do ruchu wielkie ilości piachu wcześniej użyte do sprowadzenia łamiącej kości ulewy, by... znów łamać kości, ale teraz jednego, konkretnego celu – dziewczyny władającej lodem. Piach mknął na nią z imponującą prędkością, a ta w międzyczasie zdążyła ułożyć trzy pieczęci, stworzyć dwa wilki, wysłać je naprzód do ataku.
A moment później znalazła się już w piaskowych sidłach mimo próby uniku. Piach obtoczył ją bardzo skutecznie, zaczął się zacieśniać, kompresować. Wilki z kolei pokonały pierwsze metry, ale zaraz po tym ustały. Wszystko to za sprawą wręcz teatralnego gestu dziewczęcia, które poprzez zaciśnięcie dłoni doprowadziło do finalizacji makabrycznej techniki.
Gdyby nie fakt, że Yuki była oblepiona piaskiem w całości, a w tym i przyduszona, jej spazmatyczny, ostatni wrzask wywołałby ciarki u wszystkich tych, którzy jeszcze zachowywali świadomość w trakcie tej potyczki. Jej głos był jednak przytłumiony, a trzask kości słyszalny jedynie z bliska. To jednak nie odebrało widowiskowości spektaklu dumnej Sabaku, której piach przeobraził ciało przeciwniczki w trudną do zidentyfikowania miazgę.
Tokiyo rozejrzała się dookoła. Było źle, bardzo źle. Na ucieczkę nie byłoby szans, a jej próba byłaby dla niej uwłaczająca. Już kiedyś ten przeklęty dla niej duet reprezentujący dwa rzekomo zwaśnione rody dopadł ją bez większych problemów. W tej sytuacji nie mogło być inaczej. Dziewczyny znacznie się rozwinęły, a ona ostatnie miesiące spędziła w więzieniu. Zresztą, Tokiyo przecież nigdy nie była wojowniczką.
Ciężko rany osobnik, wcześniej pokiereszowany przez piaskowy głaz, podniósł się z trudem do pionu i stanął obok szefowej. Ta z kolei położyła dłoń na rannym miejscu mężczyzny. Dłoń otoczyła zielona poświata.
– Szkoda, że nie skorzystałaś z oferty, kiedy był na to czas. I co teraz, znowu ściągniesz mnie do aresztu? – odezwała się podniesionym głosem, wyzywająco w stronę Mayu, ignorując trochę fakt, że jej wielki osiłek jeszcze toczy walkę. Jej twarz – mimo usilnych prób zachowania fasonu – prezentowała złość, jaką trudno było sobie wyobrazić.
mapka -
znaczki z dziurami to polegli, mniejsza dziura to ranny
Ukryty tekst
Ukryty tekst
2 x
Ren
Posty: 370 Rejestracja: 6 kwie 2020, o 14:25
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Bardzo wysoka, muskularna, o ciemnej skórze. Ma krótkie i ciemne włosy. Na czole wytatuowane czerwone kropki. Głowa owinięta chustą - tak, by ukryć klanowy tatuaż. Od stóp do głów okryta jasnym płótnem, zniekształcającym sylwetkę.
Widoczny ekwipunek: Duża torba u dołu pleców.
Link do KP: viewtopic.php?p=139112#p139112
GG/Discord: rahsim
Lokalizacja: Sabishi
Post
autor: Ren » 24 kwie 2022, o 15:53
Z momentem, gdy jej ciało uderzyło o pień drzewa, całe powietrze opuściło płuca Ren. Wysunięte kości częściowo zniwelowały siłę gruchnięcia, ale skłamałaby udając, że tego nie odczuła. Choć najchętniej zostałaby chwilę w tym miejscu, dająć organizmowi w swoim tempie dojść do siebie po przyjęciu uderzenia, to nie było teraz na to miejsce. Czas ją naglił, nabrała więc chrapliwie powietrza przez zaciśnięte zęby, by znów natrzeć na twardego jak skała grubasa, ignorując ból. Niech go szlag.
Ręka mężczyzny, która przyjęła chwilę temu na siebie parę lodowych igieł i piekielnie ostre kości, wróciła do naturalnych rozmiarów, więc mogła przynajmniej pogratulować sobie tego, że nieprzyjemnie bliski kontakt z drzewem nie poszedł całkowicie na marne. Sporych rozmiarów mężczyzna nawet bez dodatkowego obciążenia poruszał się dość ospale w porównaniu do ranionej beduinki. Zwinnie wyminęła jego sztywną gardę i wyprowadziła cios w szyję, który w normalnych warunkach prawdopodobnie zakończyłby konfrontację, wyłączając cel z walki.
Grubas jednak poruszył się nieznacznie, sprawiając, że - mimo tego, że kości chroniące jej ramię zatopiły się w jego umięśnionym i otłuszczonym cielsku - cios Kaguyi nie naruszył żadnego z newralgicznych miejsc na ludzkim ciele. Syknęła pod nosem, ukrywając kości w ciele i dostrzegając, że ten, zamiast grzecznie dać się zaszlachtować, wykonuje zamach ciężkim łapskiem, chcąc odwdzięczyć się za tę próbę zamachu na jego życie. Spróbowała się więc zgiąć i prześlizgnąć znów pod jego ręką, nie rezygnując z bliskiego kontaktu do jakiego udało jej się doprowadzić, ale korzystając z tego, że nadal ma przewagę swojej zwinności nad osiłkiem. Ból dokuczał jej trochę, utrudniając w pełni swobodne poruszanie się, ale Akimichi również przyjął na siebie trochę razów, co musiało mieć wpływ na jego sprawność. Kościany miecz szybko znalazł się w pewnym uchwycie jej dłoni.
Jeśli udało jej się znaleźć przy boku przeciwnika, Kaguya natychmiast przechodzi do ofensywy. Tak solidnego bydlaka nie zwali się jednym ciosem - trzeba kąsać po trochu, bez przerwy i z uporem. Ren na szczęście była cholernie zawzięta. Natarła na ciało mafioza, wykonując proste pchnięcia zaostrzoną kością, nie martwiąc się już tym, by jej ataki były szczególnie precyzyjne – miało być ich po prostu dużo, a ich szybkość miała uniemożliwiać grubasowi swobodny zwrot i skuteczną reakcję. Raniła praktycznie na oślep, starając się wbić ostrze w otłuszczone i silne cielsko, wyrwać miecz boleśnie, a następnie powtarzać natarcie z całą zawziętością. Do skutku, aż padnie. Jeśli oberwie - otrząsa się, wraca, ponownie atakuje. Czym oni go, do jasnej cholery, karmili?
Jeśli w końcu udało się jej go wyłączyć z walki chociaż na moment, Kaguya odrywa się od mężczyzny, by zerknąć krótko na to, co stało się z kunoichi, która wcześniej posłała w ich stronę wykonane z lodu senbony. Widok był… makabryczny. Nie mogła tego inaczej nazwać. Przeniosła szybko spojrzenie na swoją towarzyszkę, która w tym momencie stała po drugiej strony drzewa, na szczęście jak na razie nietknięta. Zmęczona twarz Kaguyi pojaśniała z momentem, gdy zrozumiała, że to wszystko być może zaraz się skończy. Aż wreszcie beduinka zmarszczyła brwi, odwróciła się gwałtownie i po raz kolejny uniosła wolną rękę do strzału, nie starając się szczególnie dbać o precyzję – cel był nieruchomy. Celowała w mężczyznę, którego rozgadana medyczka starała się doprowadzić ponownie do stanu używalności.
- Odsuń się od niego – wycharczała, ocierając pot znad swojej wargi.
Ukryty tekst
2 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości