39 / 45
Ame Meitou
Dziewczynka, słysząc to jakże mądre stwierdzenie, rozchichotała się, zasłaniając twarz trzema palcami. Kompletnie nie wiedziała, co też ten białowłosy do niej plecie, a jak się nie wie co ktoś mówi, to trzeba się zaśmiać. Tak się nauczyła, a jak każdy wie wychowanie, jakie podarowała nam ulica, a szczególnie ta niebezpieczna Shigajska, jest niezwykle cenne. Emiko, z własnej chęci lub też nie, również nie drążyła tematu zadrapania. Nie wydał się on jej szczególnie ciekawy, toteż postanowiła zająć się dalszymi oględzinami ciała Haruki, lecz i te nie przypadły jej do gustu. Gdyby nie towarzystwo chłopaka, to z pewnością nasza mała dzielna bohaterka nie wyniosłaby z tej przygody nic ciekawego. No, może nieco obleciał ją strach, gdy pan łuska wybiegł do przodu, nie za bardzo informując ją, co też zamierza uczynić.
Kimono, jak to kimono, było wykonane z dobrego materiału. Wiele kobiet pozwalało sobie w tych czasach na drobne oszustwa tu i tam, a to, co miały na sobie założone, w żadnym wypadku nie przypominało pięknego stroju, jakie niegdyś nosiły na sobie damy. Jak to mawiają staruszkowie - kiedyś czasy były lepsze, a teraz to już nie ma czasów. Niczym prezent od losu Ame zauważył spory fragment odzienia, połączonego jeszcze z obim, które niczym piękny szal rozerwało się w pół, gdy wietrzne ostrze przecięło doszczętnie organy wewnętrzne kobiety. – Ja wiem, że widzę więcej, ale ty już chyba nic nie widzisz. – Wyrzuciła, przeskakując wreszcie nad jakąś wolno leżącą deską, mająca pewnie kiedyś za cel podpieranie wozu, którym podróżowali kupcy. – Zniszczyłeś wszystko, a chcesz balę z wodą. Zresztą ja nie będę ciebie myła. Pan Saburo powiedział, że nie mogę jeszcze myć innych chłopaków, wiesz? – Z całą pewnością osoby przyjezdne do tego niewielkiego kompleksu mogły liczyć nie tylko na spanie i napitek, ale i kompleksową odnowę biologiczną. Tak się to chyba teraz nazywa? – To ja idę! – Jak na młodą, niezależną kobietę przystało, Emiko musiała podjąć decyzję sama za siebie. Nie będzie jej żaden białowłosy mówił, co też ma czynić.
A podróż jak to podróż. Minęła dobrze, choć ostatni odcinek przeszli w półmroku zachodzącego Słońca, którego promienie leniwie przebijały się przez gęstą warstwę koron drzew.
* * * – Miyako-sama! – Dziewczynka wykrzyknęła, gdy w końcu pojawili się w otoczeniu dworku. Tęga kobieta, zamiatająca właśnie spadające jesienne liście, podniosła swą głowę do góry, a na jej twarzy wymalował się piękny uśmiech. Niczym w jakiejś obyczajowej opowieści, wypuściła ze swych rąk miotłę, łapiąc w swe ramiona małą Emi, która wbiegła wprost w nią. – Pan Ame – Oho, zaszedł tutaj chyba pewien awans społeczny. – Zabił tę paskudną wiedźmę! – Rozradowana dziewczynka wskazała palcem w stronę chłopaka, który chyba nie miał aż tyle entuzjazmu w sobie, aby przytulać się do nieznajomej sobie kobiety. Choć kto wie? Ludzie bywają zmienni.
– Emiko, mówiłam ci, że nie powinnaś o niej tak mówić. Nie teraz... – Cichutki, piskliwy, chyba jeszcze wyższy niż Emiko głos, wybrzmiał z ust kobiety.
– Dobra tam. – Oderwała się wreszcie od kobiety, stając nieco z boku. – Przynieśliśmy tę wstrętną szmatę. – Zerkając na karcący wzrok Miyako, Emi przewróciła jedynie oczami. – Kimono, co pan Saburo chciał.
– Daj mi je proszę. – I o ile Ame zgodził się dać kimono starszej pani, ta pochwyciła je w swe dłonie. – Za chwilę powinien przybyć do nas gość na umówione spotkanie. Saburo z pewnością chciałby ciebie zobaczyć, lecz może nie w takim wydaniu. Powinieneś się przebrać albo przynajmniej narzucić coś na siebie. Połóż mi tu płaszcz, przepiorę go potem. A Emiko w tym czasie może pokazać ci inne nasze stroje.
– Ja?
– Duża jesteś, to mu coś dobierzesz. – I jeżeli nie pojawiły się żadne problemy na linii Miyako-Ame, kobieta po chwili zniknęła w jednym z bocznych budynków pozostawiając dziewczynkę samą z Ame.
– Too... – Lekko speszona zaczęła się gibać z palców na pięty i z pięt na palce, trzymając swe ręce skrzyżowane za plecami. – W co byś się chciał ubrać? Bo ja to nie za bardzo wiem. Mamy tutaj obok kilka strojów dla gości, lecz może po prostu... pójdziesz w tym co masz? Tylko bez płaszcza. – Mówiąc to wskazała na drugi z budynków, lecz w tym momencie pozostawiła wybór Ame. Wybrać coś ładniejszego czy postawić na zdjęcie płaszcza? Ubranie pod nim prezentowało się w miarę schludnie. No może poza zaschniętą już raną po wbitej broni.