Południowy Trakt

Shigashi no Kibu jest krajem kupieckim na północ od Samotnych Wydm. Południowa granica kraju styka się z Sabishi i Atsui, zaś północna - z Soso i Kyuzo. Na zachodzie graniczy z Głębokimi Odnogami, a na wschodzie z krainą Yusetsu. Choć krajem w teorii zarządza gildia kupiecka, tak naprawdę główną władzę w Shigashi no Kibu stanowią trzy rodziny Yakuzy. A co najciekawsze, pomimo sporów zarządzają państwem w bardzo sprawny i względnie sprawiedliwy sposób, dzięki czemu Shigashi mogło się bardzo sprawnie rozwinąć.
Murai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Murai »

0 x
Tsuyoshi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Tsuyoshi »

Rana w udzie przeciwnika była na tyle poważna, że jeśli zechciałby uciec to i tak jeśli w przeciągu dnia nie znalazłby żadnego medyka to wykrwawiłby się na śmierć. Dobrze zrobił poddając się. Kusznik z moją bronią przy krtani też zrezygnował z próby ucieczki. Dostaliśmy rozkaz żeby związać napastników i przypilnować cywili podczas gdy on poszuka transportu dla nas. - Ok, niech tak będzie - powiedziałem i zabrałem się do roboty. - Hakai weź zawiąż tego większego ja zrobię to z kusznikiem. - złapałem za sznur i zacząłem go obwiązywać. Oddzielnie ręce i potem całe tułów. Tak dla czystego spokoju. Czekaliśmy chwilę na naszego kapitana. Co chwilę zerkałem na dwóch złoczyńców, na cywilów oraz na stronę, w którą poszedł nasz kapitan. Po chwili zauważyłem go jak przyjechał na wozie z metalową puszką z tyłu. Od razu się domyśliłem, że jest to miejsce dla naszych złoczyńców. - Jak Ci się udało to znaleźć? - zapytałem się kapitana. W tak krótkim czasie udało mu się znaleźć taką bryczkę? Dziwne, ale w sumie co mnie to interesuje. Zapakowaliśmy zbirów do skrzynki, cywilów do tyłu, a sam wskoczyłem już do środka. Chciałem już skończyć tą misję, mam trochę rzeczy do ogarnięcia.
0 x
Hakai

Re: Południowy Trakt

Post autor: Hakai »

"Szkoda, że się poddali. Przerwali mi moją zabawę. Czuje się jakiś... Nie wyżyty... Może jednak jakoś sprowokuje tego dużego? Za mało krwi zostało przelane by można było nazwać to dobrą walką."
Chłopak oderwał sobie rękaw i starannie zawiązał go na odsłoniętej przez to ranie tak by zahamować krwawienie. Patrząc na kapitana który najwyraźniej wymaga od niego pomocy z krępacją jeńca pogardliwie się zaśmiał powoli kierując się w stronę mięśniaka. Chwycił broń i obwiązał jej posiadacza łańcuchem bardziej manipulując rączką niż samą kulą. Miał wielką chęć dobić swojego przeciwnika ale kapitan patrzył. Kiedy upewnili się, że przeciwnik został dobrze związany a kapitan powoli ruszył w stronę pola z ust niebieskowłosego tuż obok twarzy ofiary wydał się lekko słyszalny dla kirito szept.
- Masz szczęście, że nie jesteśmy tu sami. Ogromnie walczę z chęcią pozbawienia Cię głowy.
Jednak zbój raczej nie miał chęci odpowiadać. Po chwili przyjechała i bryczka. Załadowanie przeciwników do skrzyni potrwało parę minut a potem chłopak wskoczył na bryczkę szamając kolejnego smażonego szczura z ubrudzoną twarzą od krwi tętniczej samuraja którego ukatrupił podczas walki.
[Z/T] ??
0 x
Yoshimitsu

Re: Południowy Trakt

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Narubi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Narubi »

Przede mną była długa droga. Bardzo szybko się pociłam i pomału zaczynałam odczuwać zmęczenie. Nie zamierzałam jednak się poddać i robić niepotrzebnych przerw czy postojów. Sęk w tym, że pierwszy postój został wymuszony. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Nie jadłam nic od śniadania, a dzień był intensywny i jeszcze się nie skończył i zamierzał trwać w tej swojej intensywności w najlepsze. Zawitałam więc do najbliższej budki z jedzeniem i zamówiłam jakieś sushi z wodorostami i ryżem. Niezwykle pożywne jedzenie dla takiej nastolatki jak ja. Dostarczało potrzebnych kalorii i odpowiedniej ilości składników odżywczych. Zamówiłam chyba z 15 porcji. Z czterech powodów. Jedna porcja zwyczajnie była za mała, to raz. Musiałam przytyć, to dwa. Stać mnie było, to trzy. Im więcej zamówiłam tym dłużej czekałam, a im dłużej czekałam tym plecak dłużej leżał na ziemi, a me plecy odpoczywały, to cztery. Po posiłku okropnie bolał mnie brzuch, ale zamówiłam także 15 porcji na wynos, na drogę. Otrzymaną siatkę przewiesiłam przez ramię, uprzednio ubrawszy plecak. Tak mi było łatwiej. Ruszyłam w dalszą drogę. Dziwił mnie niezmiernie ruch na ulicach. Tyle ludzi o tej porze? Czyżby szykowało się jakieś święto, o którym nie wiedziałam? Jakiś festyn czy co? Nie było opcji, żeby ci ludzie szli do pracy. Co najwyżej mogli z niej wracać. Ja jednak tak jakby byłam w pracy. Czułam na sobie ten zdziwiony wzrok. No tak. Plecak nie wyglądał zbyt zwyczajnie, jednak dopóki był funkcjonalny mi to nie przeszkadzało. Gdybym teraz miała taszczyć zwyczajną paczkę to bym chyba ocipiała. A tak to przynajmniej plecak nie plątał się między nogami i nie zajmował rąk. W porównaniu do tych plusów zdziwienie odmalowane na twarzach przechodniów było nic nie znaczącym minusem. Weszłam w las. To był kolejny etap mojej podróży. Z pełnym brzuchem szłam więc lasem. Szukałam tej bocznej ścieżki, niemniej jednak nie potrafiłam jej znaleźć. Nie martwiło mnie to. Było jeszcze zbyt wcześnie, bym mogła ją znaleźć. Jeśli za jakieś 40-45 minut to mi się nie uda to dopiero wtedy będę się martwić. Teraz jednak mój marsz trwał sobie w najlepsze. Byłam szczęśliwa. Tak zupełnie bez powodu. Pot się ze mnie lał hektolitrami, plecy i nogi piekły piekielnym bólem, ale co tam. Dam radę. No i jednak nie dałam. Zmęczenie odebrało mi siły i wymusiło kolejny odpoczynek. Było jak szkolny dzwonek, które rozbrzmiewając na lekcji radośnie ogłasza przerwę. Wtedy wszyscy uczniowie z uśmiechem na ustach witają ten krótkotrwały czas wolny. Ja także go powitałam. Zrzuciłam z siebie plecak, zjadłam połowę prowiantu i siedziałam przez jakieś pół godziny, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że przez takie działania cały mój plan odmierzania odległości na podstawie upływającego czasu poszedł w diabły. Chociaż upływającego czasu też nie byłam w stanie dobrze mierzyć. Jedynie na oko. Po tym czasie ruszyłam znowu. Odnalazłam strumyk z zimną, świeżą, czystą wodą i znowu ściągnęłam plecak. Wypiłam tyle wody, żeby uzupełnić braki tej cieczy z całego dnia. Nie chciałam paść z odwodnienia. Gdy już to zrobiłam, wzięłam plecak i ruszyłam. Zeszło mi na tym jakieś półtorej godziny. Idąc przez las oczywiście wypatrywałam i nasłuchiwałam niebezpieczeństw. Nie spodziewałam się ataku, niemniej jednak ostrożności nigdy za wiele, przezorny zawsze ubezpieczony i tego typu sprawy. Byłam lekko podenerwowana, a może nawet i bardzo. Miałam negatywne wspomnienia dotyczące nocnych misji i walk. Tak jak malały kilometry tak rosła we mnie niepewność, strach i okropnie złe przeczucia.
0 x
Yoshimitsu

Re: Południowy Trakt

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Narubi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Narubi »

Chatka pojawiła się na horyzoncie. Wokół niej wielgachny ogród. Mniej więcej tak duży co wokół pensjonatu, który zamieszkiwałam. To był dobry znak i napawał mnie nadzieją. Dotarłam tutaj szczęśliwie i chociaż byłam zmęczona okrutnie to żyłam. Gorący płomień życia ciągle we mnie płonął. Miałam nadzieję, że kobieta, która zamówiła tą przesyłkę da mi czegoś do picia, ewentualnie jedzenia, pozwoli odpocząć, a może nawet przenocuje. Za dnia zawsze lepiej się wraca. Byłam skłonna jej nawet zapłacić. Oprócz nadziei wzbudziło się we mnie coś na wzór ciekawości pomieszanej z niepewnością. Kobieta mieszkająca praktycznie na odludziu zamówiła tyle broni. Po co jej to było? Też była kupcem i chciała to gdzieś zawieść i sprzedać z zyskiem? A może była przywódcą lub członkinią jakieś grupy bojowej, a sprzęt ten był dla wojowników? Może ona także była wojownikiem? Może nawet shinobi. Może ten domek to tylko baza. Może być też tak, że mieszkańcy tego domku mają kłopoty i poproszą mnie o pomoc? Tego umowa nie obejmywała, ale czy będę potrafiła odmówić ludziom w potrzebie? Bałam się też, że gdy poproszę o nocleg to uznają mnie za nieproszonego gościa i wykończą albo od razu albo podczas snu. Podczas snu miałam mniejszą szansę. Każdy kiedyś umrze. Ja, Iwaru. Każdy. Nie chciałam jednak nad tym długo rozmyślać. To był dołujący temat, a ja miałam zadanie, z którego musiałam się wywiązać. Doczłapałam się więc do drzwi, uprzednio sprawdzając czy nie ma w pobliżu jakiegoś strażnika w postaci psa z rzędem ostrych zębów, gotowego mnie pogryźć dotkliwie. Jeśli był, to w bezpiecznej odległości obmyślałam plan. Jeśli nie było, to zwyczajnie udałam się w stronę drzwi. Następnie ściągnęłam plecak, dając plecom czas na odpoczynek. Sapiąc, zapukałam.
0 x
Yoshimitsu

Re: Południowy Trakt

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Narubi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Narubi »

Kobieta, która otworzyła drzwi była całkiem niebrzydka. W zasadzie to była piękna. Z moimi upodobaniami nie miałabym problemu z rozrbraniem się do naga, gdyby tylko taka była jej wola. Nawet miłość do Iwaru by mnie wtedy nie powstrzymała. Zaczerwieniłam się i spuściłam głowę.
- Ja słodka? - zapytałam z niedowierzaniem. Gdybym tylko miała ze sobą te czekoladki ... - Nie tak jak Pani ...
To była krótka piłka. Mówiłam co myślałam i jednocześnie wyobrażałam ją sobie nago. Cudowny to był widok. Zaczęłam się lekko ślinić. Moje serduszko zabiło mocniej. W brzuchu pojawiły się motylki. Czyżbym się zakochała? Ale miałam wiekszy problem. Kobieta wyglądała jakby nie wiedziała o co chodzi.
- Oto Pani zamówienie. Mogę prosić o jakiś kwit na potwierdzenie odbioru?-wskazałm na plecak, powróciłam do rzeczywistości i zadałam formalne pytanie. Zastanawiałam się co się mogło stać. Pomylił adresy? W końcu był stary. Zamawiał to dajmy na to mąż kobiety, a ona nic nie wiedziała? Być może. Chciała coś przede mną ukryć? To też wchodziło w grę.
- Narubi Namida - przedstawiłam się, robiąc lekki ukłon. Byłam grzeczna i profesjonalna. W końcu jednak poprosiłam o możliwość zaspokojenia własnych potrzeb - Jestem kurierem - uprzednio powiedziawszy - Miałam Pani dostarczyć ten towar. Jestem trochę głodna i chce mi się pić. Czy mogłaby mi Pani pomóc? W sumie nie pogardziłabym noclegiem .... za wszystko zapłacę!
0 x
Yoshimitsu

Re: Południowy Trakt

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Narubi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Narubi »

Pokiwałam potwierdzająco głową, gdy kobieta mówiła o herbacie. Herbata była bowiem czymś dobrym. Czymś co na pewno smakuje i jest odpowiednie do przyjmowania gości. Świadczyło to o jej grzeczności. Gdy tylko poszła po herbatę, nagle sobie o czymś przypomniałam. Miałam ze sobą jeszcze połowę prowiantu. Trzymałam go w torbie przewieszonej przez ramię. Usiadłam więc przy stoliku i wyłożyłam jedzenie na stół. Przychodzenie w gości z pustymi rękami to zła maniera. Gdy kobiety nie było, podzieliłam prowiant na dwie równe połowy. Jedną umieściłam w pobliżu miejsca, przy którym zamierzałam usiąść, a drugą w pobliżu miejsca, w którym wydawało mi się, że siądzie kobieta. Następnie usiadłam i poczekam aż moja gospodyni przyniesie herbatę. Mogłam trochę dłużej potrzymać ją w swojej głowie i spróbować coś więcej o niej powiedzieć. Pierwszą rzeczą było to, że była lekko nierozgarnięta. Być może było to spowodowane tym, że rzeczywiście nie spodziewała się mojej skromnej osoby. Być może nie wiedziała jaki kształt może przybrać ten pakunek i nie widziała zawartości plecaka. Mogłam to zrozumieć. Inną jej cechą była siła. Gdy chciała podnieść plecak i z początku jej się nie udało, miałam zamiar podbiec i jej pomóc. Tego wymagał profesjonalizm i dobre wychowanie. Niemniej jednak oszukała mnie. Może nie specjalnie, ale oszukała. Po chwili bowiem zademonstrowała swoją prawdziwą siłę. Podniosła z łatwością ten pakunek. Prawdopodobnie była więc niesamowicie silna. Prawdopodobnie była też inteligentna i niesamowicie doświadczona. Może te wszystkie miecze były dla niej? Może tak szybko je zużywała, że musiała mieć spory zapas. Może, co raczej nie wydawało mi się możliwe, potrafiła walczyć nimi wszystkimi na raz? Kto to wiedział? Tylko ta kobieta, która właśnie wróciła.
- Proszę się częstować - powiedziałam, wstając i wskazałam na podzielony prowiant. W sumie to były jego ćwiartki. Podzieliłam bowiem połowę prowiantu, a drugą zjadłam jakiś czas temu. Podeszłam do kobiety i wyciągnęłam ręce po tacę z herbatą, chcąc pomóc kobiecie. Gdy mi dała tackę, delikatnie doniosłam ją do stołu i położyłam pośrodku. Tak, żeby zarówno kobieta jak i ja miała do niej dostęp. Następnie nalałam sobie filiżankę, doprawiając ją cytryną, cukrem i losowymi ziołami, a następnie umoczyłam gardło, upijając troszkę. Był to dziwny i oryginalny w smaku napój. Nie piłam jeszcze czegoś takiego. Czy było zatrute? Wątpię. Niesamowicie mi jednak smakowało.
- Dlaczego chcę tu przenocować? - powtórzyłam pytanie i udzieliłam odpowiedzi - Jestem shinobi, ale co jest trochę dziwne ...- spuściłam głowę ze wstydem, jednak po chwili ją uniosłam i kontynuowałam - Trochę boję się wracać po nocy. Perspektywa dostania strzałą w tył głowy po ciemku nie jest zbyt kusząca.
Wyciągnęłam tanto i położyłam na stole. Uśmiechnęłam się, a następnie oznajmiłam, że to ostrze zabiło już trzy osoby. Na swoim koncie miałam cztery trupy, więc powinnam powiedzieć "dopiero", no ale biorąc pod uwagę mój niedługi staż był to wyczyn, którym chciałam się pochwalić. Ale dlaczego się tym chwaliłam? Chciałam wywrzeć na niej wrażenie? To też, ale główny powód był inny. Chciałam zwyczajnie oznajmić, że nie jestem słaba. To ciemność nocy odbiera mi siły. Ciężko się walczy z niewidzialnym wrogiem, a widzialnego byłam w stanie pokonać. Po prawdzie te trzy trupy stały się trupami z mojej ręki i to w nocy, jednak to nie była dla mnie komfortowa walka i chciałam takich unikać. Tej historii jednak nie opowiedziałam, kryjąc głęboko w moim umyśle. Miałam nadzieję, że kobieta to wszystko zrozumie. Schowałam tanto i dojadłam swoją część prowiantu, popijając znowu herbatą. Cudowny napój. Nektar bogów. Ambrozja. Czyżby kobieta była zielarką? Po co więc były jej miecze? Postanowiłam o to zapytać.
- Przepraszam, może to nie mój interes, ale ciekawość mnie zżera. Po co Pani te miecze?
Mogłam zapytać o ich ilość i rodzaj, ale już nie chciałam być aż tak wścibska. Tym razem więc ciekawość przegrała z grzecznością. Pozostało mi czekać na odpowiedź, ewentualnie miłą lub trochę mniej konwersację.
0 x
Yoshimitsu

Re: Południowy Trakt

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Narubi

Re: Południowy Trakt

Post autor: Narubi »

Gdy tylko jej ręce zbliżały się do moich piersi zaczęłam się czerwienić. Wiedziałam co się zaraz stanie. Widziałam to w jej oczach i wilgotnych ustach. Słyszałam to w jej głosie, a słowo "więzień" sprawiło, że przez chwilę widziałam siebie nagą, przeraźliwie chudą i przykutą łańcuchami do ściany swojeh komnaty tortur. Jednak ta iluzja prysła niemalże tak szybko jak się pojawiła, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że się pomyliłam. Jej ręką spoczęła na głowie. Miły gest, który okrasiłam żartem:
- Na głowie przynajmniej coś mam, prawda? - uśmiechnęłam się. Czy wszyscy rozumieją ten żart czy mam tłumaczyć? Następnie mój wzrok spoczął na porcji prowiantu, której kobieta jeszcze nie zjadła.
- Będzie Pani to jadła? - wiem, że to pytanie było niegrzeczne, ale widząc jedzenie na stole wręcz nie mogłam się oprzeć. Jeśli zaprzeczyła, to niespiesznie i nieśmiało dojadłam tą porcję. Co się będzie marnować? Dolałam sobie też herbaty i upiłam parę łyków.
- Cudowny napój, Pani Itori. Cudowne ma Pani imię. Cała jest Pani cudowna - prawiłam jej komplementy, czerwieniąc się, a serce biło mi coraz szybciej. Kobieta świetnie wiedziała jak mnie podejść. Miała też wszystkie atuty, których potrzebowała. Czułam, że już do niej należę. Oczywiście ciągle kochałam Iwaru, ale ... to było silniejsze ode mnie. Itori ...
- Z przyjemnością zrobię co Pani karze - powiedziałam - Zgadzam się na sparing. Mogę też pomóc w domu ...
Popatrzyłam na nią, jakbym oczekiwała rozkazów. Cieszyłam się wielce na sparing, bowiem wbrew pozorom lubiłam walczyć, a tutaj miałam pewność, że raczej nie umrę. Nie było strachu. Idealny układ. Nie chciałam jednak się narzucać i wchodzić do jej domu sama.
0 x
Yoshimitsu

Re: Południowy Trakt

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości