Rzeka
Re: Rzeka
Ale są ludzie, którym do ideału niewiele brakuje. Na ten przykład taka Mei, była najslodszym stworzeniem jakie nosiła ziemia którą zdołał przemierzyć Kaien. Czyli w skrócie, była praktycznie ideałem bycia kochaną i slodką. Ona była kochana i dawała ciepło duchowe, pocieszała Kaiena, ocieplała mu serduszko i ogólnie go uszczesliwiala jako tako w każdej sytuacji od Antai, tak on... ładnie umiał przezyc za miastem! O ile to w ogole jest coś czym mozna sie pochwalic.
I w tym momencie też wszyscy dziękują z całego serca, ze to co mysli Mei nie dochodzi do głowy Kaiena. Pewnie by się zdenerwował jakby powiedziala mu, że widzi w nim braciszka. I to raczej mocno by się zdenerwował. Zwłaszcza, że miał teraz bardzo złe plany co do Mei...
-Dziękuje. - Mruknął niezadowolony z jej poprawienia i w ogole takiego pocieszactwa, że jest nieogarkiem.
-Słodkie. Brzmi miło. To chyba się nazywa akceptacja kogoś kim takim jakim jest, nie? - Spytał lekko ironicznie, patrząc jej w oczy i mrucząc. Powoli robił się senny.
Słuchał jej pytań uważnie i w sumie zastanawiał się nad odpowiedzią. Czy on sam wiedział jak powinien wyglądać pierwszy raz? W sumie widział matke z klientami, ale to zupełnie inna strona spektrum tego co by chciał osiągnąć. Widział też zwierzęta... Które chyba robiły to z miłości. Albo instynktu. Czy instynkt liczy się jako miłość?
No chyba nie, bo jeśli Kaien poczułby instynkt i to że mu się chce to to by oznaczało, że moze robic co chce i gwałcić kogo chce? Ludzie i zwierzęta jednak się różnią. Trochę. Troszeczkę.
Patrząc na jej zabawe z kotem, grzecznie czekał. Jak ona zjadła i o mało go nie dziabgnęła, A kotek był wyraźnie zadowolony, Kaien zgarnął sierścia za kark, wyłączając go całkowicie z zabawy. Kotek był teraz jak kocię przez mame podnoszone. Ułożył go w przy torbie, gdzie bylo duzo zwinietego koca i papierow - Kot nie wydawal sie byc niezadowolony.
-A teraz mój koteczku... - Zaczął wypowiedz po czym bez kończenia jej zsunał z siebie dziewczyne, przenosząc ją na plecy. Sam klęknął nad nią, nachylając się do jej szyi i lekko tam całując. Coś nowego, ale przyjemnego.
-Teraz patrz. - Powiedział po czym, dość niekulturalnie to ujmując, złożył swą męskość na jej brzuchu. Teraz było doskonale widać, że jednak te metr siedemdziesiąt z groszami, a dwa dwadzieścia ROBI Różnice. Sięgał dalej niz powinien.
-Widzisz dlaczego się waham? Porównaj sobie nasze wzrosty, naszą budowe, gabaryty i to, gdzie to to sięga. - Wskazał wyżej wspomnianą część ciała..
-TROCHE SIĘ WAHAM. - Zaakcentował po raz kolejny.
I w tym momencie też wszyscy dziękują z całego serca, ze to co mysli Mei nie dochodzi do głowy Kaiena. Pewnie by się zdenerwował jakby powiedziala mu, że widzi w nim braciszka. I to raczej mocno by się zdenerwował. Zwłaszcza, że miał teraz bardzo złe plany co do Mei...
-Dziękuje. - Mruknął niezadowolony z jej poprawienia i w ogole takiego pocieszactwa, że jest nieogarkiem.
-Słodkie. Brzmi miło. To chyba się nazywa akceptacja kogoś kim takim jakim jest, nie? - Spytał lekko ironicznie, patrząc jej w oczy i mrucząc. Powoli robił się senny.
Słuchał jej pytań uważnie i w sumie zastanawiał się nad odpowiedzią. Czy on sam wiedział jak powinien wyglądać pierwszy raz? W sumie widział matke z klientami, ale to zupełnie inna strona spektrum tego co by chciał osiągnąć. Widział też zwierzęta... Które chyba robiły to z miłości. Albo instynktu. Czy instynkt liczy się jako miłość?
No chyba nie, bo jeśli Kaien poczułby instynkt i to że mu się chce to to by oznaczało, że moze robic co chce i gwałcić kogo chce? Ludzie i zwierzęta jednak się różnią. Trochę. Troszeczkę.
Patrząc na jej zabawe z kotem, grzecznie czekał. Jak ona zjadła i o mało go nie dziabgnęła, A kotek był wyraźnie zadowolony, Kaien zgarnął sierścia za kark, wyłączając go całkowicie z zabawy. Kotek był teraz jak kocię przez mame podnoszone. Ułożył go w przy torbie, gdzie bylo duzo zwinietego koca i papierow - Kot nie wydawal sie byc niezadowolony.
-A teraz mój koteczku... - Zaczął wypowiedz po czym bez kończenia jej zsunał z siebie dziewczyne, przenosząc ją na plecy. Sam klęknął nad nią, nachylając się do jej szyi i lekko tam całując. Coś nowego, ale przyjemnego.
-Teraz patrz. - Powiedział po czym, dość niekulturalnie to ujmując, złożył swą męskość na jej brzuchu. Teraz było doskonale widać, że jednak te metr siedemdziesiąt z groszami, a dwa dwadzieścia ROBI Różnice. Sięgał dalej niz powinien.
-Widzisz dlaczego się waham? Porównaj sobie nasze wzrosty, naszą budowe, gabaryty i to, gdzie to to sięga. - Wskazał wyżej wspomnianą część ciała..
-TROCHE SIĘ WAHAM. - Zaakcentował po raz kolejny.
0 x
Re: Rzeka
Poprawianie, poprawianiem, ale postanowiłam, iż osobiście go pouczę, a dokładniej bardziej go zapoznam ze społeczeństwem. Nie było tak trudno się wtopić w tło, jednakże trzeba było tego chcieć. Co z tego, że mamy się zaaklimatyzować, jeśli sami z siebie nie wiele dajemy. Kaien był inny ode mnie. Wychowywał się w dziczy, przez co teraz niechętnie przyjmował poprawianie. Westchnęłam, kładąc mu rękę na ramieniu i posyłając niewinny uśmiech.
- Oj Kaien, kiedyś nauczysz się tych trudnych słów, masz moje słowo - powiedziałam przyjaznym głosem, po czym złapałam go za rękę bardziej przybliżając swoją głowę do jego. Spojrzenie w odmęty zieleni, niewinny uśmiech i oficjalne opadnięcie na jego klatkę piersiową.
-Dokładnie tak. Akceptuje Twój całokształt - charakter, zachowanie, wygląd Przyznałam szczerze, myśląc nad dalszą sytuacją. Atmosfera, którą spowodowaliśmy była napięta? Nie wiedziałam, co powiedzieć w chwili, gdy odłożył koteczka na bok, a mnie przewrócił na plecy.
Stanowczo można powiedzieć, że górował. Jego ciało było takie wielkie, o wiele od mojego. Przy nim byłam drobna i zdecydowanie mała, choć za taką się nie uważałam. W sumie to byłam teraz takim krasnalem, który został ułożony obok drzewa. Pomyśleć, że jego ręka była taka, iż w momencie gdy na nią położyłam swoją od razu moje oczka zaczęły wychodzić z orbit.
-Oszałamiające.. -lekko zamknęłam oczka przy pocałunku, czując dotyk jego ciepłych warg. Taki kochany, słodki.. ale czy byłam gotowa na niego? Czy w ogóle zasługiwałam, by być tak traktowana?
- Czyli chciałbyś, ale się wahasz z powodu naszych różnic? Wiesz.. ja wierzę, że byś mi nie zrobił krzywdy.. W tej samej chwili, przyciągnęłam jego głowę do swoich piersi, tym samym mocno go tuląc i nie puszczając.
- Oj Kaien, kiedyś nauczysz się tych trudnych słów, masz moje słowo - powiedziałam przyjaznym głosem, po czym złapałam go za rękę bardziej przybliżając swoją głowę do jego. Spojrzenie w odmęty zieleni, niewinny uśmiech i oficjalne opadnięcie na jego klatkę piersiową.
-Dokładnie tak. Akceptuje Twój całokształt - charakter, zachowanie, wygląd Przyznałam szczerze, myśląc nad dalszą sytuacją. Atmosfera, którą spowodowaliśmy była napięta? Nie wiedziałam, co powiedzieć w chwili, gdy odłożył koteczka na bok, a mnie przewrócił na plecy.
Stanowczo można powiedzieć, że górował. Jego ciało było takie wielkie, o wiele od mojego. Przy nim byłam drobna i zdecydowanie mała, choć za taką się nie uważałam. W sumie to byłam teraz takim krasnalem, który został ułożony obok drzewa. Pomyśleć, że jego ręka była taka, iż w momencie gdy na nią położyłam swoją od razu moje oczka zaczęły wychodzić z orbit.
-Oszałamiające.. -lekko zamknęłam oczka przy pocałunku, czując dotyk jego ciepłych warg. Taki kochany, słodki.. ale czy byłam gotowa na niego? Czy w ogóle zasługiwałam, by być tak traktowana?
- Czyli chciałbyś, ale się wahasz z powodu naszych różnic? Wiesz.. ja wierzę, że byś mi nie zrobił krzywdy.. W tej samej chwili, przyciągnęłam jego głowę do swoich piersi, tym samym mocno go tuląc i nie puszczając.
0 x
Re: Rzeka
A ona dalej musiała to ciągnąć. Kaien był... kompletnie niezadowolony z tego, że dziewczyna postawiła sobie za cel go doedukować. On nie był głupi. Po prostu nie był mądry, czy coś...
-Nie sądze, że trzeba. Radze sobie bez nich. - Odpowiedział jej odrobine oschle, zmieniając jakoś swój nastrój. Coś mu się humor psuł. Tylko dlaczego? Przecież nic takiego się nie stało... Meh, skomplikowane zwierze ten Kaiuś.
-Słodko. To już jest pewne, ze to się miłość nazywa. Zakochałaś się. W kolesiu który uratował ci życie, po jednym dniu. Powinnaś być ostrożniejsza w doborze partnerów. - Mruknął jakoś niesympatycznie. To szło wszystko o wiele za szybko. I on sam wreszcie ochłonał i to dostrzegł. I uderzyło to w niego dość mocno. Że... Być może oboje popełniają właśnie błąd.
Kiedy ona Się tak zachwycała ich niedopasowaniem rozmiarowym, Kaien po prostu wstał. Otrzepał kolana z niewidocznych okruszków i poszedł po spodnie. Ubrał się w nie w mgnieniu oka.
-Nie sądze, że trzeba. Radze sobie bez nich. - Odpowiedział jej odrobine oschle, zmieniając jakoś swój nastrój. Coś mu się humor psuł. Tylko dlaczego? Przecież nic takiego się nie stało... Meh, skomplikowane zwierze ten Kaiuś.
-Słodko. To już jest pewne, ze to się miłość nazywa. Zakochałaś się. W kolesiu który uratował ci życie, po jednym dniu. Powinnaś być ostrożniejsza w doborze partnerów. - Mruknął jakoś niesympatycznie. To szło wszystko o wiele za szybko. I on sam wreszcie ochłonał i to dostrzegł. I uderzyło to w niego dość mocno. Że... Być może oboje popełniają właśnie błąd.
Kiedy ona Się tak zachwycała ich niedopasowaniem rozmiarowym, Kaien po prostu wstał. Otrzepał kolana z niewidocznych okruszków i poszedł po spodnie. Ubrał się w nie w mgnieniu oka.
-Matka mówiła mi zawsze o trzecim tańcu Kaguya. Podobno to ostatni finezyjny, który nie jest ucieleśnieniem barbarzyństwa. I widziała, jak ojciec to robił... Nie wiem co jest wyżej. Na razie nie wiem. Nie chce się dowiedzieć. Chociaż dobrze byłoby mieć coś niefinezyjnego, prawda? Może jakąś barbarzyńską siłe. Chociaż na tą chwile, najchętniej potrenowałbym zwykła kontrole czakry. Wiesz, chodzenie po drzewach, wodzie, łatwiej przychodzące techniki... Bez aż tak dużego męczenia się czakrą.
Mruknał po czym powolnym krokiem podszedł do rzeki i bardzo ostrożnie na niej stanął.
Kroczek za kroczkiem, kroczek za kroczkiem, stąpał po wodzie, nie zapadając się w niej. Po chwili nawet podskakiwał, biegał wte i wewte, a wokół jego stóp pojawiła się błękitna poświata. Otoczka z czystej czakry która płynie w każdym Shinobi i na takie numery mu pozwala. Potem zszedł i dalej nie przejmując się tym, że Mei leży gdzie leży, zajął się wsponaniem po drzewach. Wlazł na drzewo i łaził praktycznie równolegle do ziemi jakby prawa fizyki go nie dotyczyły. Hasał wte to wtamte, a na koniec wytworzył kości z Hokkotsu... I w sumie już teraz czuł, że przyszło mu to z wiekszą niż dotychczas łatwością. Nie zmęczył się, nie poczuł prawie nic. Czyli, w krótszych słowach, jego kontrola czakry się podniosła, ulepszył ją! I o to chodziło, ale nie można było tutaj, na tym poprzestać. Trzeba było przeć dalej. Pokonywać nowe bariery, nowe poziomy zdobywać, nie poddawać się w swej walce, w swym treningu. Każde kolejne wykonane ćwiczenie przybliżało go do perfekcji. Dawało mu siłe, która kiedyś mogła być nieoceniona. Może kiedyś będzie musiał dać z siebie sto jeden procent i właśnie dzięki treningowi, gdzie nie poddał się i parł do utraty sił mu się to uda?! TAK! Musiał cisnąć dalej. Zaczął skakać z drzewa na drzewo, biedna zostawiona Mei, biegać po nich w międzyczasie uwalniając z ciala kości i chowając te. Tak raz za razem, coraz szybciej i coraz lepiej. Gdy w końcu wylądował znów przed namiotem wiedział, że stał się lepszy!
Trening KC E-> D -> C (120 PH odliczone)
Od 18 do 21 a potem do 2.
Ustawowe 3 godzinki + 5 godzinek daje łosiem.
Mruknał po czym powolnym krokiem podszedł do rzeki i bardzo ostrożnie na niej stanął.
Kroczek za kroczkiem, kroczek za kroczkiem, stąpał po wodzie, nie zapadając się w niej. Po chwili nawet podskakiwał, biegał wte i wewte, a wokół jego stóp pojawiła się błękitna poświata. Otoczka z czystej czakry która płynie w każdym Shinobi i na takie numery mu pozwala. Potem zszedł i dalej nie przejmując się tym, że Mei leży gdzie leży, zajął się wsponaniem po drzewach. Wlazł na drzewo i łaził praktycznie równolegle do ziemi jakby prawa fizyki go nie dotyczyły. Hasał wte to wtamte, a na koniec wytworzył kości z Hokkotsu... I w sumie już teraz czuł, że przyszło mu to z wiekszą niż dotychczas łatwością. Nie zmęczył się, nie poczuł prawie nic. Czyli, w krótszych słowach, jego kontrola czakry się podniosła, ulepszył ją! I o to chodziło, ale nie można było tutaj, na tym poprzestać. Trzeba było przeć dalej. Pokonywać nowe bariery, nowe poziomy zdobywać, nie poddawać się w swej walce, w swym treningu. Każde kolejne wykonane ćwiczenie przybliżało go do perfekcji. Dawało mu siłe, która kiedyś mogła być nieoceniona. Może kiedyś będzie musiał dać z siebie sto jeden procent i właśnie dzięki treningowi, gdzie nie poddał się i parł do utraty sił mu się to uda?! TAK! Musiał cisnąć dalej. Zaczął skakać z drzewa na drzewo, biedna zostawiona Mei, biegać po nich w międzyczasie uwalniając z ciala kości i chowając te. Tak raz za razem, coraz szybciej i coraz lepiej. Gdy w końcu wylądował znów przed namiotem wiedział, że stał się lepszy!
Trening KC E-> D -> C (120 PH odliczone)
Od 18 do 21 a potem do 2.
Ustawowe 3 godzinki + 5 godzinek daje łosiem.
0 x
Re: Rzeka
Czyżbym źle postąpiła, próbując go nieco nauczyć? Czymże zasłóżyła na ten oschły ton, który sprawił, że na mojej młodej buźce pojawił się smutek. Nieco opuściłam głowę. Czar prysł, urok tego miejsca znikł, a ja powoli zatracałam się w tej rzeczywistości. Podniosłam głowę, patrząc na blondynablondyna,który nie wyglądał najlepiej. W sumie, zaskoczył mnie swoją wypowiedzią. Miłość? Co to znaczyło? Czy to uczucie, które sprawiało, iż pomimo temperatury robiło mi ciepło, a może to potrzeba bliskości i ochrony bliskiej nam osoby? Pacnęłam się w czoło, próbując jakoś oprzytomnieć. Byłam sama w namiocie, więc Kaien nie widział jak bardzo to przeżywałam. Nie chciałam na niego naciskać, anie przede wszystkim usadawiać na miejscu partnera.
Założyłam swoją pidżame, nie pytając o zgodę. On sam wyszedł, zostawił mnie jak się okazało dla treningu. Patrzyłam na niego krótko obojętnym wzrokiem. Ignorując jego skoki oraz pokaz siły, podeszłam do wody i nabierając odrobinę na dłonie, obmyłam swoją buzie. Następnie usiadłam na brzegu i spojrzałam na księżyc.
-Zawsze sama - wyszeptałam, zmieniając tor swoich myśli. Już nie byłam pogodna, gdyż to ze mnie uleciało. Czy patrzyłam na blondwłosego? Niestety już zszedł na kolejny plan. Czy się więcej odzywałam? Również nie, chciałam uciec, lecz nie miałam gdzie. Mimowolnie po moich policzkach spłynęły dwie łzy, mówiące ,,Co ja zrobiłam". Zawsze powinnam być sama, lecz teraz.. miałam towarzysza. Może.. pójdę sobie albo on odejdzie. Chociaż czy nie miał mnie chronić?
Przetarłam oczy, po czym skuliłam się tuż przy bijącej chłodem rzece. Ręką zrobiłam na niej koło, a chwilę później zamroziłam, tworząc coś na wzór tarczy. Położyłam ją sobie na kolana i opuściłam głowę, by móc pomyśleć o tym, co już dawno powinnam zrobić, a tym co zrobiłam źle.
-Gomen ne- powiedziałam do Kaiena, ukrywając głowę w kolanach.
Założyłam swoją pidżame, nie pytając o zgodę. On sam wyszedł, zostawił mnie jak się okazało dla treningu. Patrzyłam na niego krótko obojętnym wzrokiem. Ignorując jego skoki oraz pokaz siły, podeszłam do wody i nabierając odrobinę na dłonie, obmyłam swoją buzie. Następnie usiadłam na brzegu i spojrzałam na księżyc.
-Zawsze sama - wyszeptałam, zmieniając tor swoich myśli. Już nie byłam pogodna, gdyż to ze mnie uleciało. Czy patrzyłam na blondwłosego? Niestety już zszedł na kolejny plan. Czy się więcej odzywałam? Również nie, chciałam uciec, lecz nie miałam gdzie. Mimowolnie po moich policzkach spłynęły dwie łzy, mówiące ,,Co ja zrobiłam". Zawsze powinnam być sama, lecz teraz.. miałam towarzysza. Może.. pójdę sobie albo on odejdzie. Chociaż czy nie miał mnie chronić?
Przetarłam oczy, po czym skuliłam się tuż przy bijącej chłodem rzece. Ręką zrobiłam na niej koło, a chwilę później zamroziłam, tworząc coś na wzór tarczy. Położyłam ją sobie na kolana i opuściłam głowę, by móc pomyśleć o tym, co już dawno powinnam zrobić, a tym co zrobiłam źle.
-Gomen ne- powiedziałam do Kaiena, ukrywając głowę w kolanach.
0 x
Re: Rzeka
Kaien akurat skończył swój czakro-trening i czuł, że dość znacznie urósł w siłe. Tak o kilka procent w gore mocno. Jak nie o kilkanaście. Był lepszy niż zanim tu przyszedł z Mei. A podobno kobiety... To znaczy inaczej. Podobno facet, zwykły, każdy, przez kobiety to mięknie. A Kaien nie! On czuł, że ma teraz kogo bronić, taką bezbronną istotkę i dla niej musi być coraz, coraz silniejszy. Kiedy dziewczyna się ubrała i posmutniała tak strasznie, Kaien poczuł się winny. Bo to w sumie przez niego. Olał ją troszke nieładnie.
Kiedy wypowiedziała 'zawsze sama' on był za nią. Usiadł po cichu i mocno ją od tyłu objał.
-Nie martw się. Nigdy już nie będziesz sama. To nie jest koniec naszej znajomości tylko jej początek. Spotkamy się jeszcze wiele razy. Przezyjemy wiele przygód i fajnych rzeczy!. - Pocieszał ją jak mógł, bo dziewczynce humorek się wziął spsuł.
Przytulił ją mocno do siebie, jak dużego pluszowego zwierzaka.
-Po prostu muszę coś sprawdzić, potrenować, wyżyć się. Ale nie martw się, nie zostawie cię. Jak będe potrzebny to sie pojawie, a i tak cię odwiedze i tak. Co powiesz na spotkanie w w w w... W shigashi, pod szpitalem? Za tydzień czy dwa. Nie płacz i nie smuć... Kochanie. - Powiedział z wielką czułością w głosie.
Odwrócil ją do siebie i pocałował w usta. Nie pozwolił jej sie kulić. Obejmował mocno, pocałował równie mocno.
-Kocham cię, śnieżynko. Nie martw się tak rozłąką. Ona tylko dodaje smaku spotkaniom. Jeszcze się spotkamy.
Kolejny całus, pogłaskał po glowie, zebrał swoje rzeczy i wyruszył w podróż.
Z/T.
W podróż z Shigashi do Sogen. Na przełaj! Na mur, panie, na mur.
Godzina drogi. Od 16:15 do 17:15
Kiedy wypowiedziała 'zawsze sama' on był za nią. Usiadł po cichu i mocno ją od tyłu objał.
-Nie martw się. Nigdy już nie będziesz sama. To nie jest koniec naszej znajomości tylko jej początek. Spotkamy się jeszcze wiele razy. Przezyjemy wiele przygód i fajnych rzeczy!. - Pocieszał ją jak mógł, bo dziewczynce humorek się wziął spsuł.
Przytulił ją mocno do siebie, jak dużego pluszowego zwierzaka.
-Po prostu muszę coś sprawdzić, potrenować, wyżyć się. Ale nie martw się, nie zostawie cię. Jak będe potrzebny to sie pojawie, a i tak cię odwiedze i tak. Co powiesz na spotkanie w w w w... W shigashi, pod szpitalem? Za tydzień czy dwa. Nie płacz i nie smuć... Kochanie. - Powiedział z wielką czułością w głosie.
Odwrócil ją do siebie i pocałował w usta. Nie pozwolił jej sie kulić. Obejmował mocno, pocałował równie mocno.
-Kocham cię, śnieżynko. Nie martw się tak rozłąką. Ona tylko dodaje smaku spotkaniom. Jeszcze się spotkamy.
Kolejny całus, pogłaskał po glowie, zebrał swoje rzeczy i wyruszył w podróż.
Z/T.
W podróż z Shigashi do Sogen. Na przełaj! Na mur, panie, na mur.
Godzina drogi. Od 16:15 do 17:15
0 x
Re: Rzeka
Samotność i chwila ciszy. Kaien postanowił sobie poskakać pomiędzy koronami drzew, a tymczasem ja siedziałam koło wody, lekko brodząc w niej palcami. Ach, jak lubiłam się jednoczyć z tym, co temperaturą przypominało mnie samą. Ludzie z poza klanu byli inni. Ich ciepło mnie parzyło, przez co niekoniecznie chciałam się z nimi spoufalać. Wyjątkiem byli ludzie, którzy w jakiś sposób naznaczyli na mnie swoje piętno. Mam tu oczywiście na myśli wspólnie spędzone chwile czy przeżycia, które dzieliłam z dawną drużyną. Dodatkiem był Ryu, z którym nie spędziłam za wiele czasu. Nie żebym go żałowała, ale skłamałabym, gdybym nie zachowała o nim wspomnień..
Zanurzyłam swoje nogi w zimnej wodzie, jednocześnie lekko biorąc materiał sukienki nocnej do góry. W tej samej chwili poczułam ciepłe objęcia. Odwróciłam głowę w stronę źródła, którym się okazał Kaguya. Czyżby pomimo wcześniejszego zajęcia zauważył mój smutek?
- Nigdy więcej? W sumie cieszę się, że Ciebie poznałam. Posłałam mu niewinny uśmiech, powoli zatracając się w marzeniach o spotkaniu brata. Pomyśleć, że też o nim zapomniałam. Pacnęłam się w czoło i jeszcze bardziej przyległam do chłopaka. Jego kolejne słowa już nie były takie radosne. Odchodził, zostawiał mnie by załatwić swoje sprawy. Westchnęłam, poprawiając niesforny włos. Pomyśleć, że zobaczę go za niespełna dwa tygodnie. Trochę długo, ale myślę, że uda mi się przetrwać. Jako mała i słaba dziewczynka zniosłam wiele, więc z pewnością i to nie będzie problem.
- W takim razie widzimy się w Shigashi.. Zamurowało mnie, gdy powiedział ,,kochanie". Moje oczy się szeroko otworzyły, jednak to nie kolidowało z pocałunkiem, którym mnie obdarował. Był słodki i stanowczo były w nim zawarte wszystkie moje i jego uczucia.
Po zakończeniu tego magicznego momentu do moich uszu doleciały dwa magiczne słowa, przez które buźka mi opadła, aż do ziemi. Oczka lekko się zaszkliły, a ja mocniej się przytuliłam do Kaiena.
- Już nie mogę się doczekać. Żegnaj ukochany - szepnęłam do niego, całując go na pożegnanie.
Gdy już go straciłam z pola widzenia, popatrzyłam na kota, który został samiusieńki w namiocie. Podeszłam do niego wolnym krokiem i położyłam sobie na głowie. Wzięłam dodatkowo swój strój, dwie kanapki i parę kulek dango.
Gdy już byłam gotowa, przeczesałam palcami włosy i w swojej sukience do spania poszłam w tereny, które zamierzałam odwiedzić.
Z/T
kiss scene
Ubiór aktualny
Zanurzyłam swoje nogi w zimnej wodzie, jednocześnie lekko biorąc materiał sukienki nocnej do góry. W tej samej chwili poczułam ciepłe objęcia. Odwróciłam głowę w stronę źródła, którym się okazał Kaguya. Czyżby pomimo wcześniejszego zajęcia zauważył mój smutek?
- Nigdy więcej? W sumie cieszę się, że Ciebie poznałam. Posłałam mu niewinny uśmiech, powoli zatracając się w marzeniach o spotkaniu brata. Pomyśleć, że też o nim zapomniałam. Pacnęłam się w czoło i jeszcze bardziej przyległam do chłopaka. Jego kolejne słowa już nie były takie radosne. Odchodził, zostawiał mnie by załatwić swoje sprawy. Westchnęłam, poprawiając niesforny włos. Pomyśleć, że zobaczę go za niespełna dwa tygodnie. Trochę długo, ale myślę, że uda mi się przetrwać. Jako mała i słaba dziewczynka zniosłam wiele, więc z pewnością i to nie będzie problem.
- W takim razie widzimy się w Shigashi.. Zamurowało mnie, gdy powiedział ,,kochanie". Moje oczy się szeroko otworzyły, jednak to nie kolidowało z pocałunkiem, którym mnie obdarował. Był słodki i stanowczo były w nim zawarte wszystkie moje i jego uczucia.
Po zakończeniu tego magicznego momentu do moich uszu doleciały dwa magiczne słowa, przez które buźka mi opadła, aż do ziemi. Oczka lekko się zaszkliły, a ja mocniej się przytuliłam do Kaiena.
- Już nie mogę się doczekać. Żegnaj ukochany - szepnęłam do niego, całując go na pożegnanie.
Gdy już go straciłam z pola widzenia, popatrzyłam na kota, który został samiusieńki w namiocie. Podeszłam do niego wolnym krokiem i położyłam sobie na głowie. Wzięłam dodatkowo swój strój, dwie kanapki i parę kulek dango.
Gdy już byłam gotowa, przeczesałam palcami włosy i w swojej sukience do spania poszłam w tereny, które zamierzałam odwiedzić.
Z/T
kiss scene

0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Rzeka
Wciąż dopisywał mu dobry nastrój po spotkaniu z ukochaną siostrzyczką. Kto by pomyślał, że z tej całej afery w Antai wyniknie tyle dobrego? Dwójka Sabaku co prawda znowu się rozdzieliła, ale tym razem raczej na znacznie krócej. Ichirou pożegnał się z czerwonowłosą i odleciał. Tak, odleciał, a to za sprawą swoich klanowych umiejętności, które pozwalały mu na stworzenie mobilnego, piaskowego dysku, na którym właśnie teraz siedział i przemierzał drogę w naprawdę przyzwoitym tempie. Zmierzał do Shigashi i choć jeszcze nie miał w stu procentach skonkretyzowanych planów, to wiedział, że tam znajdzie coś dla siebie. Może najlogiczniejszym wyborem był powrót do Ryuzaku, ale brązowowłosy młodzieniec nie był osobą, która lubiła siedzieć zbyt długo w jednym miejscu. Być może drugie, wielkie miasto kupieckie okaże się ciekawsze od tego, które zdążył już lepiej poznać?
Nie dotarł jednak do samego centrum osady, jeszcze nie. Podróżując na pewnej wysokości miał lepszy pogląd na okolicę. Będąc już blisko celu swej podróży, dostrzegł ładny skrawek terenu, który przecinała rzeka. Całkiem ładna i cicha okolica, w której chłopak postanowił się zatrzymać. Czemu? Zdecydował się opracować jeszcze kilka rzeczy, które w niedawnej przeszłości pojawiły mu się w głowie.
Nie dotarł jednak do samego centrum osady, jeszcze nie. Podróżując na pewnej wysokości miał lepszy pogląd na okolicę. Będąc już blisko celu swej podróży, dostrzegł ładny skrawek terenu, który przecinała rzeka. Całkiem ładna i cicha okolica, w której chłopak postanowił się zatrzymać. Czemu? Zdecydował się opracować jeszcze kilka rzeczy, które w niedawnej przeszłości pojawiły mu się w głowie.
Ukryty tekst
0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Rzeka
Brązowowłosy shinobi miał w sobie coś z mieszczucha, co nie oznaczało, że nie lubił natury. Wręcz przeciwnie, lubił piękno w każdej postaci, więc potrafił również docenić ładną okolicę lub malownicze krajobrazy. Tutejszy teren też był całkiem przyjemny dla oka, dlatego też młodzieńcowi nie spieszyło się tak do opuszczania go. Skoro już chwilę poświęcił na pracy nad sobą, to mógł poświęcić jeszcze kilka chwil, tak na dobicie. W końcu rzadko miewał momenty braku lenistwa, więc pasowało ten jak najbardziej wykorzystać. Nim jednak przeszedł do jakiejkolwiek pracy, urządził sobie krótką przerwę nad rzeką. Sięgnął do podręcznego ekwipunku, z którego wyciągnął jakiś suchy prowiant oraz buteleczkę wina, którą udało mu się zorganizować przed opuszczeniem Yusetsu.
Ukryty tekst
0 x
- Ichirou
- Posty: 4025
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Rzeka
Zadowolony z osiągniętych rezultatów, mógł znowu oddać się błogiemu odpoczynkowi. A że miał trochę z leniucha, to na lenistwo nie trzeba było go dwa razy namawiać. Przysiadł na porośniętej trawą ziemi, tuż przy samej rzeczce, orzeźwiającej i bardzo przejrzystej, wartkiej wodzie. Spędził kilka dłuższych chwil praktycznie na niczym. Po prostu siedział, przyglądał się okolicy i nie trudził się myśleniem o poważniejszych sprawach, ograniczając się jedynie do tych powierzchownych i przede wszystkim przyjemnych. W pewnym momencie natchnęło go, by zaznać odrobiny orzeźwienia. Wstał zatem i prędko zrzucił z siebie całe ubranie, by zaraz po tym wleźć do wody.
[zt]
Ukryty tekst
Skończył, urządził sobie jeszcze kilka chwil przerwy, by potem ruszyć dalej, w stronę wioski.[zt]
0 x
Re: Rzeka
Miejsce to było idealne: rzeka, polana, śpiew ptaków. Oczywiście nie był głupi i zawczasu wyeliminował jeden z czynników, który przekreślałby to miejsce na urządzenie sobie małego postoju - ludzie. Na takim odludziu raczej zbyt wielu i tak się nie uświadczy, jednak po widoku obłapiających się par w parku osady Shigashi no Kibu, wolał nie ryzykować i oddalić się jeszcze kawałek, zaszywając się w krzaczyskach przy brzegu. Rzecz jasna mógł zapuścić się w sam środek lasu, gdzie na pewno nikt by mu nie przeszkadzał, ale potrzebował rzeki. A konkretnie wody. Choć Kouseki mogli korzystać z niemalże wszelkiej wilgoci, czy to w ziemi, roślinach, powietrzu, to Bohater wychodził z założenia, że rwący potok będzie lepszy - ma stały dostęp do żywiołu, a ewentualnie nikt mu nie będzie głowy suszył, że zniszczył bogu winne drzewo, czy innego mlecza pod ochroną. Poza tym w swojej 'profesji' był jeszcze gówniarzem, tak więc najlepiej trenować na czymś, co da mu stu procentowy efekt. Koniec kropka. Ale za nim przystąpił do czynności, które miały poprawić jego umiejętności, postanowił, że się nieco odświeżyć. Zdjął z pleców płaszcz i zawiesił go na jakiejś gałęzi, również pozbawił swoje dłonie rękawiczek, umieszczając je kieszeniach spodni. Następnie podwinął rękawy, kucając nad rzeką, coby przemyć łapska. A gdy to zrobił, również ochlapał twarz. Do czego to doszło, żeby dumny Kouseki musiał się myć w rzece. Fakt, mógł to zrobić w gospodzie w której wcześniej się zatrzymał, i też to zrobił, ale w końcu podróż robi swoje. A przecież nie będzie się tam wracał, żeby umyć głupie ręce. To by sensu nie miało. Czasem jednak brakowało mu stałego domostwa, wanny, własnego kibla. No ale co zrobić. Do rodzinnej osady nie wróci, zawartość sakiewki również nie bardzo pozwalała mu, by wynająć coś 'własnego'. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Ej, ale to nie tak, że jakoś z tego powodu cierpiał - w końcu był facetem, koczowniczy tryb życia prowadzi od dobrych kilku lat. Przywykł. Nie mniej jednak i tym najtwardszym czasem się marzy posadzić dupę na własnym, ciasnym, ale własnym.
No nic, podumał jeszcze tak chwilę, by wreszcie wziąć się w garść i przejść do roboty. W końcu po coś się tu zatrzymał.
No nic, podumał jeszcze tak chwilę, by wreszcie wziąć się w garść i przejść do roboty. W końcu po coś się tu zatrzymał.
W pierwszej kolejności miał zamiar nauczyć się pewnej techniki, która była swego rodzaju rozwinięciem jednej którą już potrafił. Kryształowe shurikeny. Yuusha właściwie mógł zrobić dowolną broń z niczego i gwiazdki do rzucania nie były wyjątkiem. Jednak tworzenie ich podczas ferworu walki było nieafektywne. Ale tu z pomocą miało przyjść Ranbu Rokkaku Shuriken - udoskonalenie tej techniki. Nie dość, że produkcja była niemalże błyskawiczna, to jeszcze mógł do tego kierować torem lotu swoich tworów. Taki trik mógł nieźle zaskoczyć przeciwników, a jak wiadomo - efekt zaskoczenia to jeden z kluczy do sukcesu. Ale od początku, wpierw podstawy.
- To szło jakoś tak... Wąż, Pies, Baran, Koń, Szczur, Małpa, Ptak, Świnia, Baran. - wyrecytował pod nosem nazwy wszystkich potrzebnych pieczęci, jednocześnie składając dłońmi każdą z nich. Na początku powoli, musiał się ich perfekcyjnie nauczyć. - Cholernie ich dużo. - burknął pod nosem, ale to go w żaden sposób nie zrażało. Wyzwanie jak każde inne, i miał je zamiar wykonać perfekcyjne. Tak ponawiał próby raz po raz, za każdym razem zwiększając prędkość formowania pieczęci. A gdy się pomylił - zaczynał wszystko od początku. Wpierw powoli i tak dalej.
Kolejnym etapem było już wykonanie samej techniki, czyli: Wąż → Pies → Baran → Koń → Szczur → Małpa → Ptak → Świnia → Baran, a następnie: - Shōton: Ranbu Rokkaku Shuriken! - wyszło. No, prawie. Shurikeny już umiał robić, więc nie dziwota, że i w tym przypadku pojawiły się te kryształowe gwiazdki. Z tym, że nie było ich za wiele. Było szybciej, ale nie wystarczająco. Musiał nad tym pracować i powtarzać aż do upadłego, by móc później przejść do ostatniej części. Choć może i nie zależało mu aż tak na kontroli nad shurikenami, to jednak chciał się nauczyć tej techniki w pełni. Albo robisz to najlepiej jak się da, albo nie zabierasz się do tego wcale. Taki właśnie był Yuusha, nie odwalał roboty na pół gwizdka. Wszystko musiało być zrobione, perfekcyjnie. Tak więc raz po raz wykonywał tą samą czynność, aż do upadłego, a gdy był wreszcie usatysfakcjonowany, kierował swoje kryształowe twory w kierunku drzewa, które znajdowało się nieopodal (umyślnie celując obok niego), a następnie przy pomocy dłoni starał się nimi nakierować na pień. Było to cholernie męczące i wymagało skupienia, ale na efekty długo nie trzeba było czekać. Po kilku próbach, pojedyncze shurikeny zaczęły trafiać w cel. Cały trening trwał kilka dobrych godzin, ale gdy mu się udało, wreszcie opadł na dupsko, przecierając wierzchem dłoni zroszone potem czoło. Nie było źle. Właściwie to było bardzo dobrze. Trening mógł być wykonany najlepiej jak się da, lecz i tak nabyta umiejętność dotrze się dopiero w prawdziwym boju. Zawsze tak jest. A teraz, skoro miał to z głowy, pozwolił sobie na mały odpoczynek na łonie przyrody. Tu niebo wyglądało jeszcze lepiej niż w parku.
Nauka techniki: Shōton: Ranbu Rokkaku Shuriken (C).
Czas trwania: 5h.
Czas rozpoczęcia: 00:00.
Czas zakończenia: 05:00.
- To szło jakoś tak... Wąż, Pies, Baran, Koń, Szczur, Małpa, Ptak, Świnia, Baran. - wyrecytował pod nosem nazwy wszystkich potrzebnych pieczęci, jednocześnie składając dłońmi każdą z nich. Na początku powoli, musiał się ich perfekcyjnie nauczyć. - Cholernie ich dużo. - burknął pod nosem, ale to go w żaden sposób nie zrażało. Wyzwanie jak każde inne, i miał je zamiar wykonać perfekcyjne. Tak ponawiał próby raz po raz, za każdym razem zwiększając prędkość formowania pieczęci. A gdy się pomylił - zaczynał wszystko od początku. Wpierw powoli i tak dalej.
Kolejnym etapem było już wykonanie samej techniki, czyli: Wąż → Pies → Baran → Koń → Szczur → Małpa → Ptak → Świnia → Baran, a następnie: - Shōton: Ranbu Rokkaku Shuriken! - wyszło. No, prawie. Shurikeny już umiał robić, więc nie dziwota, że i w tym przypadku pojawiły się te kryształowe gwiazdki. Z tym, że nie było ich za wiele. Było szybciej, ale nie wystarczająco. Musiał nad tym pracować i powtarzać aż do upadłego, by móc później przejść do ostatniej części. Choć może i nie zależało mu aż tak na kontroli nad shurikenami, to jednak chciał się nauczyć tej techniki w pełni. Albo robisz to najlepiej jak się da, albo nie zabierasz się do tego wcale. Taki właśnie był Yuusha, nie odwalał roboty na pół gwizdka. Wszystko musiało być zrobione, perfekcyjnie. Tak więc raz po raz wykonywał tą samą czynność, aż do upadłego, a gdy był wreszcie usatysfakcjonowany, kierował swoje kryształowe twory w kierunku drzewa, które znajdowało się nieopodal (umyślnie celując obok niego), a następnie przy pomocy dłoni starał się nimi nakierować na pień. Było to cholernie męczące i wymagało skupienia, ale na efekty długo nie trzeba było czekać. Po kilku próbach, pojedyncze shurikeny zaczęły trafiać w cel. Cały trening trwał kilka dobrych godzin, ale gdy mu się udało, wreszcie opadł na dupsko, przecierając wierzchem dłoni zroszone potem czoło. Nie było źle. Właściwie to było bardzo dobrze. Trening mógł być wykonany najlepiej jak się da, lecz i tak nabyta umiejętność dotrze się dopiero w prawdziwym boju. Zawsze tak jest. A teraz, skoro miał to z głowy, pozwolił sobie na mały odpoczynek na łonie przyrody. Tu niebo wyglądało jeszcze lepiej niż w parku.
Nauka techniki: Shōton: Ranbu Rokkaku Shuriken (C).
Czas trwania: 5h.
Czas rozpoczęcia: 00:00.
Czas zakończenia: 05:00.
0 x
Re: Rzeka
Nie pytajcie skąd miał ten zwój, po prostu go miał i tyle. Ej, ej, spokojnie, czemu od razu wyzywać od złodziei? Pożyczył go, dobra? POŻYCZYŁ. I to z własnego domu. Więc wszystko jest okej, a że nie miał zbyt wiele czasu podczas swojej 'wyprowadzki' z rodzinnej osady, to nawet nie zapytał ojca, czy może go sobie wziąć. Po prostu go wziął, jak parę innych, licząc, że kiedyś mu się przydadzą. I wcale się nie mylił jak widać, szkoda jedynie, że celował na chybił trafił i nie wszystkie techniki wpadły w jego ręce, ale mówi się trudno. Powinien się cieszyć z tego, co miał.
Suishō Bunshin no Jutsu była kolejną odmianą klonów, których w świecie shinobi było dobrych kilka. Cieniste, ziemne, wodne, elektryczne, kamienne, błotne - do wyboru do koloru. Oczywiście o większości nasz Bohater nie miał zielonego pojęcia, ale co tam. Liczyło się to, że wiedział do czego takie repliki mogą służyć, a zastosowań miały mnogość. Poza tym klony Kousekich miały jedną cechę, która przemawiała na ich plus - wytrzymałość. Były stworzone z kryształu, a więc i siłą rzeczy musiały posiadać jego trwałość. Zapewne nie raz i nie dwa, technika Suishō Bunshin uratuje mu skórę, dlatego w te pędy zabrał się za przyswajanie wiedzy o nich: ku uciesze czarnowłosego, okazało się, że ilość pieczęci była ograniczona tylko do dwóch. Koń i Baran. Zaś samo wykonanie klona wymagało ówcześnie stworzenia nefrytowego zwierciadła, które następnie 'przyzwie' replikę Otoriego w liczbie dowolnej. To do dzieła.
- Shōton, Suishō Bunshin. - złożył pieczęci i wyciągnął dłonie przed siebie, tworząc lustro swojego wzrostu. To nie było trudne. Problem polegał na tym, jak teraz z tego wyciągnąć swoją replikę, huh? Może powinien ładnie poprosić? Nieeee. Zajrzał do zwoju. Ah, ok, dobra.
Nauka techniki: Shōton: Suishō Bunshin (C).
Czas trwania: 5h.
Czas rozpoczęcia: 10:17
Czas zakończenia: 15:17
Gdy już skończył, przeciągnął się niczym kot, po czym ziewnął. Wystarczy tego dobrego, pora ruszać. Ale za nim - ponownie sięgnął do rzeki, tym razem, żeby zwilżyć wyschnięte gardło. Jaki teraz kierunek powinien obrać, zastanowił się nad tym. Może Sogen i mur? Tam jeszcze nie był. O tej wielkiej budowli wiele słyszał, ale jeszcze nigdy nie widział. Jakoś się tak złożyło. W takim razie chyba pora to zmienić, i tak nie miał żadnych większych planów, a trenować mógł praktycznie gdziekolwiek. Może również w Sogen dorwie jakąś robotę. Tak, to brzmiało jak plan. Plan, którego nie posiadał od dawien dawna. A więc gdy już ugasił pragnienie, wetknął na dłonie ponownie rękawiczki, po czym zarzucił na ramiona płaszcz i ruszył. 'Na mur, by się szło, hej, ho', zanucił, 'Czy coś'.Suishō Bunshin no Jutsu była kolejną odmianą klonów, których w świecie shinobi było dobrych kilka. Cieniste, ziemne, wodne, elektryczne, kamienne, błotne - do wyboru do koloru. Oczywiście o większości nasz Bohater nie miał zielonego pojęcia, ale co tam. Liczyło się to, że wiedział do czego takie repliki mogą służyć, a zastosowań miały mnogość. Poza tym klony Kousekich miały jedną cechę, która przemawiała na ich plus - wytrzymałość. Były stworzone z kryształu, a więc i siłą rzeczy musiały posiadać jego trwałość. Zapewne nie raz i nie dwa, technika Suishō Bunshin uratuje mu skórę, dlatego w te pędy zabrał się za przyswajanie wiedzy o nich: ku uciesze czarnowłosego, okazało się, że ilość pieczęci była ograniczona tylko do dwóch. Koń i Baran. Zaś samo wykonanie klona wymagało ówcześnie stworzenia nefrytowego zwierciadła, które następnie 'przyzwie' replikę Otoriego w liczbie dowolnej. To do dzieła.
- Shōton, Suishō Bunshin. - złożył pieczęci i wyciągnął dłonie przed siebie, tworząc lustro swojego wzrostu. To nie było trudne. Problem polegał na tym, jak teraz z tego wyciągnąć swoją replikę, huh? Może powinien ładnie poprosić? Nieeee. Zajrzał do zwoju. Ah, ok, dobra.
Nauka techniki: Shōton: Suishō Bunshin (C).
Czas trwania: 5h.
Czas rozpoczęcia: 10:17
Czas zakończenia: 15:17
[zt]
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Rzeka
Przedzierając się przez leśną gęstwinę, kroczyłem ku pewnemu, dobrze znanemu mi miejscu. Już słyszałem charakterystyczny szum. Kiedy położyłem rękę na jednej z gałęzi aby ją nieznacznie odepchnąć dłoń ześliznęła się po igiełkach a trzymana gałąź jak strzeliła jak z procy prosto w mój nos, który szybko przybrał czerwonej barwy, razem z okoliczną częścią twarzy. Dodatkowo niektóre z igieł powbijały się w skórę. Pięknie, po prostu pięknie. Próbując nie dopuścić do podobnej sytuacji po raz kolejny odwróciłem się do kępy drzew i zacząłem napierać na nią plecami. Przebijając kolejne warstwy igły i gałęzie szastały po niektórych częściach mej skóry zostawiając nieprzyjemne zadrapania. Wiedziałem, że już niewiele mi brakowało więc wykrzesałem z siebie tę ostatnią cząstkę chęci i naparłem po raz ostatni raz. Szybko krajobraz nad moją głowę zmienił się z koron drzew na błękit nieba, po którym leniwie wędrowały stada chmur.
Znalazłem się na niewielkiej polance tuż przy rzeczce. Ciągnęła się ona przez całą prowincję. Przechodziła również przez spory zagajnik, w którym można właśnie było znaleźć tę niewielką wolną od ludzi polanę. Pełną spokoju i ciszy. Znalazłem ją kiedyś z bratem. Teraz służyła mi za najlepszą kryjówkę oraz miejsce odpoczynku.
Obmyłem twarz w lodowatym strumieniu. Twarz wytarłem o materiałową tunikę. Zbliżyłem się do drzewa. Położyłem obok swój boken oraz niewielką kuszę. Wylądowała koło nich równie i torba z wyposażeniem. Teraz wystarczyło oprzeć się o drzewo plecami. Podłożyć bandaż pod głowę (co by kora nie za bardzo wbijała mi się w czaszkę) i oddałem się słodkiemu lenistwu i zapewne dość długiej drzemce.
Znalazłem się na niewielkiej polance tuż przy rzeczce. Ciągnęła się ona przez całą prowincję. Przechodziła również przez spory zagajnik, w którym można właśnie było znaleźć tę niewielką wolną od ludzi polanę. Pełną spokoju i ciszy. Znalazłem ją kiedyś z bratem. Teraz służyła mi za najlepszą kryjówkę oraz miejsce odpoczynku.
Obmyłem twarz w lodowatym strumieniu. Twarz wytarłem o materiałową tunikę. Zbliżyłem się do drzewa. Położyłem obok swój boken oraz niewielką kuszę. Wylądowała koło nich równie i torba z wyposażeniem. Teraz wystarczyło oprzeć się o drzewo plecami. Podłożyć bandaż pod głowę (co by kora nie za bardzo wbijała mi się w czaszkę) i oddałem się słodkiemu lenistwu i zapewne dość długiej drzemce.
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Rzeka
Mój dość nieprzyjemny sen , w którym to walczyłem z jakąś bandą potworów, które w opowiastkach i folklorze nazywane były goblinami, a gobliny te można przyrównać do małych zielonych ludzików z szerokimi głowami, raczej mizernie umięśnionych i z pewnością głupich. Posiadali jednak swego wodza, który wyróżniał się lepszym orężem i dość znacznymi rozmiarami. Nazywali go Orkiem lecz nie to było ważne w tym śnie. Celem tej walki było uratowanie córki jednego z możnowładców co wiązało się następnie z ożenkiem i byciem sławnym w całej prowincji. W sumie jak na razie wszystko wydaje się ok (trochę trudu a potem wieczny odpoczynek). Tak więc w trakcie tej męczarni gdzie wielokrotnie byłem bliski śmierci, biłem kolejne dziesiątki bestii. Gdy ostatecznie dotarłem do komnaty w której więziona była księżna nie znalazłem tam nikogo. Na stole znalazłem jedynie notkę "Wiem jak się stąd uwolnić. Jeśli to czytasz zapewne jestem już w drodze do domu". Wszystkie cierpienia, pot, łzy, zmęczenie, smutek, zażenowanie uderzyły we mnie w jednym momencie co spowodowało wybudzenie się ze snu. Podniosłem jedną z powiek aby upewnić się gdzie jestem. Przymknąłem ją ponownie lecz moich uszu doszedł nieprzyjemny szmer gałęzi, który świadczył o zbliżaniu się nieznajomej mi osoby. Wkrótce po tym moich uszu doszły słowa, które wołały moje imię.
- Zależy kto pyta i w jakiej sprawie - odpowiedziałem podnosząc jedną z powiek spoglądając w stronę nieznajomej osoby.
- Zależy kto pyta i w jakiej sprawie - odpowiedziałem podnosząc jedną z powiek spoglądając w stronę nieznajomej osoby.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości