Był spokojny słoneczny dzień. Od jakiegoś czasu klan nie uczestniczył w żadnych poważnych walkach, które powodowały tylko straty najbliższych oraz mętny nastrój w osadzie. W tym dniu Tendo Uchiha spacerował po wiosce obserwując jej mieszkańców, bawiące się dzieci oraz te trenujące. Była pora poobiednia, więc słońce było jeszcze wysoko na niebie, a zapachy posiłków nadal unosiły się na ulicach. Przysiadł na pobliskim placu, gdzie była grupka dzieciaków i obserwował je w zadumie. Bowiem Tendo miał żonę Haeko i oboje lada moment spodziewali się przyjścia na świat swojego pierworodnego dziecka. Mimo, że ślub był zaaranżowany przez rodziców obojga i tak na prawdę nie znali się wzajemnie zbyt dobrze przed ślubem, to późniejsze razem spędzone chwile zaowocowały szczerym uczuciem. Nagle do Tendo podbiegł jego kuzyn, który często odwiedzał jego dom i nawiązała się silna przyjacielska więź. -Gdzie ty się włóczył...- Próbował złapać oddech między zdaniami. - Pośpiesz się twoja żona zaczęła rodzić.- Oczy Tendo otworzyły się szeroko.-To już? Dzięki za wiadomość, muszę się pośpieszyć.- Wstał czym prędzej na równe nogi i pognał w stronę swojego domu. Już chwytał za klamkę, ale usłyszał wrzask żony. -A więc się zaczęło.- Postanowił więc poczekać przed domem, aż będzie po wszystkim, gdyby teraz wpadł do środka mógłby swoją obecnością namieszać. Czekał ponad godzinę, aż w końcu krzyki Haeko ustały. -No nareszcie...- Wszedł do domu. Chciał pójść od razu do pokoju, gdzie miał miejsce poród ale zaniepokoił się widząc biegające po domu kobiety pomagające przyjąć na świat nowego członka klanu. Nie zatrzymał się na zbyt długo, nie zatrzymywał też żadnej z kobiet by dowiedzieć się co się dzieje. Pognał czym prędzej do żony. Gdy tylko wszedł do pomieszczenia zobaczył bladą i wykończoną Haeko trzymającą noworodka, lecz nim zdążył podejść bliżej jedna z położnych podeszła do niego i z smutkiem w oczach oznajmiła, że kobiecie nie pozostało wiele życia. -Poród był ciężki, dziecko wygląda na zdrowe, ale niestety twoja żona, wiele przeszła i wygląda na to, że nie zostało jej wiele czasu. Przykro mi.- Ukłoniła się lekko i wyszła z pomieszczenia. Tendo został sam z ledwo przytomną Haeko i noworodkiem.
-Taro! Łokcie bliżej siebie! Wyprostuj plecy!- Krzyczał Tendo. Przed nim stał jego syn Taro. Był to chłopiec o nieprzeciętnej urodzie. Wiele cech z resztą odziedziczył po matce, jak na przykład długie czarne jak noc włosy oraz smukła twarz. Oczy przenikliwe i nadzwyczaj skupione miał jednak po ojcu. Byli teraz w domowym dojo gdzie ojciec uczył go szermierki. Chłopak bardzo przykładał się do treningów, słuchał wszystkich wskazówek ojca, o którym można było powiedzieć, że mało kto mógł mu dorównywać w tym stylu walki, zwłaszcza że cała rodzina skupiała swoje umiejętności przy ninjutsu, genjutsu oraz technik Katon. Był swego rodzaju czarną owcą w klanie, gdyż nie przejawiał w żadnej z tych dziedzin talentu, jednak szybko odkrył, że posiada w czymś innym, była to właśnie szermierka. Poświęcił wiele lat na szlifowanie swoich umiejętności, aż w końcu był jednym z najskuteczniejszych żołnierzy na polu bitwy. Pięć lat temu jego umiejętności dostrzegł lider Uchiha i zapragnął mieć go jako osobistego doradce oraz partnera na polach bitew. Do tej pory pełni tę funkcję, lecz przyszedł czas by przekazać swoją wiedzę potomkowi. Tak więc trenował własnego syna jak tylko potrafił, chciał by ten był gotów gdy przyjdzie jego czas i będzie musiał stawić się na polu walk. Taro nie był jak jego ojciec, nie musiał ograniczać się tylko do kenjutsu, lecz widząc osiągnięcia ojca i bycie trenowanym przez niego sprawiało mu wielką radość. Przez ostatnią dekadę bardzo się ze sobą zżyli, było ich tylko dwóch, gdyż Tendo postanowił, że więcej się nie ożeni. Tak więc bez żadnej kobiety w domu panowała istnie męska atmosfera. Taro również się starał jako dziecko być jak najlepszym synem, by ojciec mógł być z niego zawsze dumny. Nie sprawiał też problemów i zawsze słuchał swojego mentora.
Taro był teraz w pełni dorosłym osobnikiem klanu Uchiha, lecz tylko z wieku. Bowiem nadal nie udało mu się aktywować swojego sharingana. Treningi szermierki zaowocowały i mimo, że chłopak musiał się jeszcze mocno podszkolić to jego ojciec zaprzestał go trenować, gdyż stwierdził, że w dojo trenując zwykłym patykiem nie osiągnie nic więcej. Potrzeba mu doświadczenia na polu bitwy i w zabijaniu, by mógł się dalej rozwijać w swoim własnym oryginalnym stylu władania mieczem. Niestety Taro nie posiadł własnej katany co oznacza, że będzie musiał ją zdobyć lub kupić. Tak czy inaczej potrzebował zdobyć więcej doświadczenia, by stać się potężnym wojownikiem jak jego ojciec czy lider klanu, na którym kto wie, może będzie polegać kolejny przywódca.