DANE PERSONALNE
IMIĘ: Kaede
NAZWISKO: Hantsuki
KLAN: Yamanaka
WIEK [DATA URODZENIA]: 18 [362]
PŁEĆ: Kobieta
WZROST | WAGA: 167 cm |50.5 kg
RANGA: Dōkō (Uczeń)
APARYCJA
WYGLĄD:
Posiada długie, gęste, sięgające pasa włosy, które często związuje w różnego typu kucyki lub warkocze by jej nie przeszkadzały w codziennym życiu. Są lekko wycieniowane po bokach by mogły łagodnie okalać twarz. Przyciągnąć uwagę może ich nietypowy, śnieżnobiały kolor, który nie pasuje do jej młodej twarzyczki.
Kolejną rzeczą, która nie wzbudza zachwytu są oczy. Ot zwykłe, niebiesko-szare, trochę wyblakłe i bez źrenic. Dla przedstawicieli jej klanu nie jest to jednak rzecz niezwykła, chociaż często widać w nich pewien blask zdenerwowania czy radości.
Bardzo dba o siebie co jest zauważalne. Dba nawet o swoje włosy, które nie są obiektem zachwytu, ale przecież nie będzie chodzić obszarpana albo w perukach. Skórę na twarzy ma delikatną i o zdrowym wyglądzie. Same rysy delikatne i kobiece. Ogólnie jej twarz można opisać jako ładną, jednak nie ma w niej nic nadzwyczajnego, czy zachwycającego. Z resztą wszystko zależy od gustu.
Sylwetkę ma szczupłą, kobiece kształty są delikatnie zarysowane, ale widoczne. Biodra ma wąskie, a piersi ocenia się na jędrne, pełne B, czyli nie posiada niczego w nadmiarze, ale i narzekać nie może. Jej skóra nosi jednak pewną niedoskonałość. W przeszłości podrapała sobie ręce od nadgarstka po ramiona o pewien krzew z kolcami i do dzisiaj ma tam niewielkie blizny.
UBIÓR: Jej ubiór mniej więcej wygląda tak.
Głównie ubiera się w kimono-podobne stroje. Jej ulubione kolory to biel, oraz wszelkie odcienie fioletu a także niebieskiego i to właśnie te barwy najczęściej przyodziewa. Stosuje metodę ubierania się "na cebulkę", czyli im zimniej - tym więcej warstw materiału ma na sobie. Stara się jednak ubierać w taki sposób, by nic nie krępowało jej ruchów. Czyli wszystko na wygodnie, także przy wyborze butów wygląd ma mniejszy priorytet. Dlatego właśnie rękawy jej strojów nie są zbyt szerokie, jednak nadal jest w stanie na spokojnie tam coś schować.
Zawsze zakrywa ramiona, nawet w upalne dni. Nie lubi natomiast, gdy coś zachodzi jej na czoło, dlatego nie zobaczy się jej nigdy w czapce, choćby mrozy były zabójcze. To samo jej dłonie, zawsze są nagie, ponieważ nie cierpi rękawiczek.
Przy pasie nosi zawsze parę skórzanych kajdanek, co może wywoływać różne odczucia i nikt tak naprawdę nie wie do końca po co jej one. W rękawie chowa niebieskiego pluszowego misia, którego używa jako poduszki.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
- skórzane kajdanki
- niewielkie blizny na rękach
- oczy bez źrenic
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
Potrafi śmiać się i płakać jak każdy normalny człowiek. Nawet jeżeli się tego wypiera to przebywanie na obszarze poza murem odcisnęło na niej swoje piętno. Nie był to długi czas, jednak wystarczyło by stała się nadwrażliwa na pewne rzeczy i humorzasta. Nikt tak naprawdę nigdy nie wie kiedy jej nastrój obróci się o 180 stopni albo kiedy zrobi coś niespodziewanego. Jej nieprzewidywalność nie jest jednak cechą dominującą. Potrafi być wyrozumiała i stara się nie oceniać innych, pamiętając o tym, że sama nie jest święta. Jest także całkiem uparta, więc kiedy podejmie jakąś decyzję lub coś obieca to stara się tego trzymać. Jednak w pewnych sytuacjach, jak na przykład zagrożenie życia, może nie dotrzymać obietnicy. Mimo wszystko ceni swoje życie nader wszystko, może nawet równie mocno co swoją wolność. Przez to właśnie wytworzył się u niej lekki cynizm czy też buntowniczość. Kiedy tylko widzi, że ktoś stara się ją ograniczać w pewien sposób to może zacząć "gryźć" i "drapać" niczym dzikie zwierzę lub też uciec, jednak nic w tym zaskakującego, w końcu jest nieprzewidywalna. Zdarza jej się lekkomyślnie coś palnąć czy też zachować się niestosowanie lub niegrzecznie, co jest spowodowane tym, że przez większość życia była samotna i nie utrzymywała z nikim bliższych kontaktów. Mogłaby to zmienić, jednak teraz już po prostu przestało jej na tym zależeć czy ktoś ją znienawidzi, czy pokocha. Żyje chwilą i zamierza korzystać z życia, póki jeszcze może, chociaż robi to z umiarem i ostrożnością. Oczywiście nie ma nic za darmo, a miłością człowiek nie wyżyje, więc i ona nie robi niczego bezinteresownie. Nie pomoże nikomu dopóki nie zobaczy w tym jakiegoś zysku, czy to materialnego czy innego. Chociaż brzydzi się brutalności to kiedy zajdzie taka potrzeba potrafi zamordować z zimną krwią. Z pewnością nie jest niewinna i nie ma czystych rąk, jednak czy jest w stanie posunąć się do wszystkiego?
Lubuje się w różnych przejawach sztuki i piękna. Chętnie przysiądzie, posłucha, wpatrzy się w coś i odpłynie myślami. Szczególnie lubi próbować różne gatunki herbat. Może to zabrzmieć dziwnie jednak lubi siłę, co jest pojęciem trochę skomplikowanym. Z drugiej strony szczególnie nie lubi komentarzy na temat jej włosów czy dotykania ich. Jest trochę przewrażliwiona na tym punkcie, tak samo kiedy ktoś proponuje jej coś do jedzenia czy picia. Nie lubi także nosić czapek czy rękawiczek, nawet w największe mrozy.
NAWYKI: Oblizywanie ust kiedy są suche. Zamykanie wszystkiego co da się zamknąć. Gryzienie lub trzymanie czegoś w ustach, szczególnie gdy się zdenerwuje, chociaż stara się powstrzymywać.
NINDO: "Świat to iluzja, nic nie jest prawdą."
HISTORIA:
NIEZNANY LĄD
2 lata temu
Jestem zmarznięta, mokra, zdezorientowana i przede wszystkim sama. Nie mogę przestać płakać. Boję się. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Wiem tylko, że nie ma tu nikogo innego. Siedzę pod jakimś drzewem, starając się ogrzać. Jak to wszystko się stało? To jest zbyt nieprawdopodobne by było prawdziwe. Może jestem martwa?
Jeszcze kilka godzin temu byłam na pokładzie statku handlowego z Soso do Antai, gdzie był mój dom. Potem potężny sztorm zaczął nas znosić. Starali się z tym jakoś walczyć, ale dużo to nie dało. Czułam jak woda mnie porywa i przy okazji część ładunku. Czułam jak wpadam do nieskończonej otchłani. Wypłynęłam i złapałam się beczki, trzymając ją jak tylko potrafiłam najmocniej. Koszmar zdawał się trwać w nieskończoność. Wszystkie kończyny miałam odrętwiałe i obolałe od ciągłego trzymania. Potem obudziłam się na plaży.
Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem co się stało z moimi rodzicami, ale już pierwszy szok minął i zaczęło mi się robić zimno. Powoli się podniosłam i spróbowałam iść wzdłuż plaży. Może znajdę jakąś wioskę, albo ludzi. Jeżeli to Antai to powinnam za niedługo kogoś znaleźć. * * * Minęło 6 godzin. Nikogo nie znalazłam i to chyba nie jest Antai. Nic tutaj nie przypomina mojego domu. Nie mam pojęcia gdzie jestem i jestem wykończona. Przynajmniej ubranie mi wyschło. Nie znalazłam także żadnych innych rozbitków, nawet ciał. Zaczynam też robić się głodna. Muszę pomyśleć trochę o przetrwaniu jeżeli w ogóle chcę wrócić do domu. Rodzice pewnie mnie szukają. Czekają aż wrócę.
PRZEŚLADOWCA Jestem tu już tydzień. Poruszam się wzdłuż brzegu na południe, przynajmniej tak mi się zdaje. Dzisiaj nauczyłam się w końcu rozpalać ogień. Może zjem coś innego niż owoce z lasu. Jestem koszmarnie głodna. Spróbuję złapać jakąś rybę. Widziałam kilka w rzece, w której się myłam. Muszę tylko uważać na ręce. Mam je całe podrapane. Nie wiedziałam, że ze mnie taka niezdara.
Wczoraj zbierając owoce potknęłam się o wystający korzeń i sturlałam się z małego wzniesienia lądując na jakimś kolczastym krzaku. Ręce mam całe podrapane i szczypią koszmarnie. Przemyłam je tylko wodą, bo nie mam żadnych czystych bandaży ani nic, żeby je opatrzyć.
Ognisko się paliło. Gałązek miałam wystarczająco, by ogień się utrzymał. Postanowiłam pójść spróbować złapać jakąś rybę. W końcu zjem jakieś mięso.
Stojąc w strumieniu czekałam niecierpliwie, w końcu za którymś razem udało mi się złapać niewielką sztukę. Nie będę jednak wybrzydzać. Postanowiłam na razie ją zjeść i potem spróbować złapać kolejną. Wróciłam do swojego ogniska, które okazało się być ugaszone. Przecież nie było mnie krótko. Nie więcej niż godzinę, jak to możliwe, że ogień już zgasł? Westchnęłam i spróbowałam rozpalić ogień na nowo.
W pewnym momencie wydawało mi się, że coś mignęło między drzewami. Podniosłam się i złapałam za jakiś grubszy patyk. Bałam się, że to jakieś zwierze. Stałam tak nieruchomo i wpatrywałam się w tamto miejsce.
Myślałam, że dostanę zawału kiedy poczułam na sobie czyjeś ręce. Jedna oplotła mnie w pasie, uniemożliwiając ruchy rękoma, a druga zablokowała mi możliwość krzyku. Od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale myślałam, że to tylko wymysł mojej wyobraźni. Czego chce ten człowiek? Serce chciało mi wyskoczyć z piersi.
Poczułam, że zostaję związana. Ręce, nogi, usta. Nie mogłam nic zrobić. Zostałam przerzucona przez ramię jakbym nic nie ważyła. Widziałam tylko nogi swojego porywacza. Chyba mogę go tak nazwać, skoro zabiera mnie wbrew mojej woli. Bezsilność jest strasznym uczuciem. Szkoda, że nie jestem kunoichi, wtedy może zdołałabym się uwolnić, ale moja matka wolała, byśmy pracowały na plantacji oliwek. Przeklinam własne życie za to.
TORTURY Obudziłam się, nie wiedząc z początku gdzie jestem. Słyszałam głośny dźwięk spadającej wody. Wodospad? Nikogo nie było przy mnie, a ja leżałam przykuta na jakiś skórach. Spojrzałam na swoje ręce. Na nadgarstkach miałam skórzane kajdanki i ręce trochę mnie bolały od takiej pozycji.
Po kilku minutach zaczęło do mnie docierać co się stało. Wczorajszym popołudniem ktoś mnie złapał i związał. Kiedy tak mnie niósł godzinami starałam się mu wyrwać, ale w ostateczności całkowicie opadłam z sił i zasnęłam. Nie ma to jak porządna drzemka kiedy porywa cię jakiś psychopata. Jestem genialna. Powinnam uczyć dzieci przetrwania.
Westchnęłam, rozwodząc się nad własną głupotą i wtedy usłyszałam jakieś stuknięcie. Ktoś koło mnie położył miskę i zobaczyłam mężczyznę. Czy to dzikus zza muru? Chwila. Długie włosy – są. Nosi skóry jakiś zwierząt jako ubrania – jest. Drewniana maska na twarzy – jest. Porusza się bezszelestnie – jest. Dzikus jak nic! Mamusiu ratunku!
Zaczęłam się wierzgać, ale biorąc pod uwagę, że byłam przykuta do jakiegoś drewnianego pala to nic to nie dało. A nieznajomy sobie siedział i się nie ruszał, a ja się tak wierzgałam dopóki starczyło mi sił.
Kiedy w końcu przestałam podniósł miseczkę, którą wcześniej przyniósł, wziął jakiś skrawek materiału i zaczęły się tortury. Zaczął tym czymś przemywać moje zadrapania na rękach. Płyn był zielony, chyba coś ziołowego, ale szczypało niemiłosiernie. Zauważyłam, że musiał to już wcześniej robić, bo miałam już całe zielonkawe ręce chociaż dopiero zaczął.
- Nie! Przestań! To boli! – piszczałam jak małe dziecko. Przynajmniej już nie byłam zakneblowana. Poprawka, właśnie mnie zakneblował, bo piszczałam.
Po kilku minutach przestał mnie już torturować. Odetchnęłam. Potem wyciągnął mi knebel z ust, rozkuł ręce i podał inną drewnianą miseczkę z czymś, co wyglądało jak zupa. Nie rozumiałam czy mam to zjeść i co to w ogóle jest. On widząc moje zakłopotanie i niezrozumienie co się dzieje, pokazał palcem na miseczkę, a potem na swoje usta. To chyba jest do jedzenia. W sumie gdyby chciał mi zrobić coś złego czy nieprzyzwoitego to już by to zrobił, a ja jestem ubrana i raczej nic mi nie jest. Postanowiłam więc skorzystać z okazji i zjeść to co mi zaoferował.
Zupa nie smakowała najlepiej, ale mój żołądek domagał się więcej. Po drugiej dokładce dopiero poczułam się spełniona, a mój dziki towarzysz spokojnie siedział i przyglądał się jak jem. Dziwnie się z tym czułam, ale byłam zbyt głodna by sie tym jakoś bardziej przejąć.
- Dziękuję. – odparłam, kiedy skończyłam jeść i wpatrzyłam się w jego drewnianą maskę. Miał otwory na oczy i odsłonięte usta, więc mógł jeść nie ściągając maski. Nie widziałam jednak przez to jego twarzy i nie mogłam zgadnąć o czym myśli. Nie wiem nadal jakie ma zamiary.
- Jestem Kaede, a ty? – zapytałam, próbując nawiązać z nim jakiś kontakt, ale mężczyzna mi nie odpowiedział. Prawdopodobnie mnie nie rozumiał, ale też nie mówił nic do mnie. Dziwnie się z tym czułam.
PAN WĄŻ I SZOK Minął tydzień odkąd zostałam „porwana” przez mojego dzikiego towarzysza. Zostałam z nim. Wydaje się całkiem w porządku, nie licząc tego, że nic nie mówi i jest brutalny. Kiedy się z czymś nie zgadzam lub nie rozumiem używa na mnie siły, ale nie zrobił mi jeszcze krzywdy, całe szczęście. Także w jaskini, w której żyje jest całkiem przytulnie i ciepło. W dodatku jaskinia znajduje się za wodospadem, więc czuję się tu całkiem bezpiecznie. Często mówiłam do niego, opowiadając o swoim życiu, o moim ojcu pracującym na statku handlowym, o matce, o domu. Pewnie i tak mnie nie rozumiał, ale nie potrafiłam znieść tej ciszy między nami.
Był wczesny ranek i ja o dziwo wstałam pierwsza. Mój towarzysz jeszcze leżał na boku plecami do mnie i nie ruszał się. Podeszłam do niego by sprawdzić czy jeszcze śpi i ewentualnie go obudzić. Wyciągnęłam ku niemu dłoń, kładąc mu ją na ramieniu i wtedy ją złapał. Zauważyłam, że tuż przed jego twarzą jest jakiś wąż. Oczywiście wystraszyłam się, pisnęłam i odskoczyłam. Nie byłam jednak wystarczająco szybka i zostałam ugryziona. Potem wąż stracił głowę, ale nie myślałam o tym, tylko o ręce. Dłoń zaczęła szybko puchnąć i przybierać dziwny odcień. A ten palący ból, który się nasilał był nie do opisania. Mój towarzysz nie czekał tylko obwiązał mi rękę i zaczął coś z nią robić, ale nie wiem co, bo zamknęłam oczy z bólu.
Kiedy ponownie otworzyłam oczy czułam już tylko lekkie pulsowanie w dłoni. Przez chwilę miałam nawet ochotę ją sobie odciąć. A może nie mam już ręki? Spojrzałam na dłoń i jednak nadal ją mam, poobkładaną jakimiś ziołami. Westchnęłam z ulgą. A tak uważałam, żeby wąż mnie nie ugryzł w tyłek podczas sikania to musiało mnie spotkać coś takiego.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła. – odparłam, patrząc na mężczyznę siedzącego przy ognisku.
- Zginęłabyś. Jesteś głupia, lekkomyślna i w ogóle nie wiesz jak przetrwać w dziczy. – odpowiedział mi szorstki głos. Przez chwilę nie byłam pewna czy należał on do mojego towarzysza, ale to właśnie jego usta się przed chwilą poruszały. Czyli jednak potrafi mówić i to w dodatku w moim języku. Zaskoczył mnie i to bardzo.
- Ty mówisz. – wybełkotałam.
- Jakaś ty bystra.- odparł z sarkazmem. Podszedł do mnie i podał mi jakiś płyn w miseczce. – Pij. Po zadrapaniach zostaną blizny, ale ugryzienie węża się zagoi.
Ja nadal będąc w sporym szoku wypiłam, nie zwracając uwagi na nieprzyjemny smak napoju. Nadal nie mogłam się nadziwić, że potrafi mówić i w dodatku rozgadał się trochę.
- Masz jakieś imię? – spytałam w końcu, niezmiernie zaciekawiona tą informacją. Chciałam go jakoś nazywać, ale on nie odpowiedział. Spojrzał tylko na mnie zza maski i powrócił do milczenia. A przynajmniej tak myślałam.
- Zaprowadzę cię na mur. Będziesz mogła wrócić do domu. – powiedział po kilku minutach. Ja poczułam lekką ulgę i szczęście. Nie byłam już sama i ktoś zaoferował mi pomoc. Bez tego nie przetrwałabym.
POWRÓT DO DOMU Minęło około 6 miesięcy odkąd zaczęliśmy razem podróżować w stronę muru. Starałam się liczyć dni, jednak trochę się pogubiłam kiedy zmogła mnie choroba. Złapałam jakiegoś tutejszego wirusa. Przez 2 miesiące byłam przykuta do łóżka. Myślałam, że umrę, podobnie jak Yato – tak nazwałam swojego towarzysza, bo nadal nie wyjawił mi swojego imienia. Jednak wyzdrowiałam i powoli zaczęłam nabierać sił. Teraz od powrotu do domu dzielił mnie tylko ogromny mur. Widziałam go już zza drzew.
- Więc tu się rozstajemy. – odparłam z delikatnym uśmiechem, patrząc na niego smutno. Prosiłam go wcześniej by poszedł ze mną, ale za każdym razem odmawiał, mówiąc, że tu jest jego miejsce. Ja natomiast pragnęłam wrócić do domu, sprawdzić co z moimi rodzicami, spróbować ich odszukać. Poprosiłam Yato o coś na pamiątkę, bo wiedziałam, że już się raczej nie spotkamy i dał mi skórzane kajdanki, w które zakuł mnie pierwszego dnia. Dziwna pamiątka, ale przyjęłam ją i zamierzałam zawsze trzymać blisko. Dzięki niemu się zmieniłam i myślę, że na lepsze, pokazał jak brutalny i piękny potrafi być świat a także uratował życie niezliczoną ilość razy.
Podeszłam do niego bliżej, łapiąc go za maskę. Ściągnęłam ją i stanęłam na palcach by złożyć na jego policzku delikatny pocałunek. Jego twarz miałam okazję widzieć zaledwie kilka razy, ale czuję, że na zawsze pozostanie w mej pamięci.
Oddałam mu maskę i nie oglądając się za siebie pobiegłam w kierunku muru. Zaczęłam krzyczeć by mnie wpuścili a mój głos odbijał się od ogromnych ścian. Dopiero po jakimś czasie wyszedł patrol by sprawdzić kim jestem. Nie byłam dzikuską, więc mnie nie zabili, a po Yato nie było już śladu. Mogłam wrócić do domu.
PUSTKA I TĘSKNOTA Wróciłam do domu w Antai, jednak nie odnalazłam swoich rodziców. Okazało się, że nikt z załogi tamtego statku nie powrócił do domu. Moi rodzice nie żyli. Po krótkiej żałobie postanowiłam jednak wziąć się w garść. Muszę jakoś przeżyć.
Wyruszyłam do Soso by poprosić krewniaków mojej matki o pomoc. Zaproponowali mi, że wyszkolą mnie i zostanę kunoichi. Zgodziłam się. Pragnęłam siły by móc pewnego dnia wrócić za mur i odnaleźć Yato. Może kiedy stanę się silniejsza to w końcu mnie zauważy i doceni. Tęskniłam bardzo za nim. Teraz kiedy nie miałam już rodziców chciałam tam wrócić jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Jakaś siła ciągnęła mnie do niego i nie potrafiłam się jej oprzeć.
* * *
Czasy obecne Teraz kiedy jestem już kunoichi mogę powoli szykować się do wyprawy za mur. Sądząc po broni jaką nosił ze sobą Yato przypuszczam, że jest samurajem. To co on miałby robić za murem i dlaczego nie chciał wrócić? Nie mówił nigdy nic o sobie, więc mogę się tylko domyślać. Chcę go odnaleźć i sprowadzić tutaj, nawet jeżeli będę musiała użyć siły.
Jeszcze kilka godzin temu byłam na pokładzie statku handlowego z Soso do Antai, gdzie był mój dom. Potem potężny sztorm zaczął nas znosić. Starali się z tym jakoś walczyć, ale dużo to nie dało. Czułam jak woda mnie porywa i przy okazji część ładunku. Czułam jak wpadam do nieskończonej otchłani. Wypłynęłam i złapałam się beczki, trzymając ją jak tylko potrafiłam najmocniej. Koszmar zdawał się trwać w nieskończoność. Wszystkie kończyny miałam odrętwiałe i obolałe od ciągłego trzymania. Potem obudziłam się na plaży.
Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem co się stało z moimi rodzicami, ale już pierwszy szok minął i zaczęło mi się robić zimno. Powoli się podniosłam i spróbowałam iść wzdłuż plaży. Może znajdę jakąś wioskę, albo ludzi. Jeżeli to Antai to powinnam za niedługo kogoś znaleźć. * * * Minęło 6 godzin. Nikogo nie znalazłam i to chyba nie jest Antai. Nic tutaj nie przypomina mojego domu. Nie mam pojęcia gdzie jestem i jestem wykończona. Przynajmniej ubranie mi wyschło. Nie znalazłam także żadnych innych rozbitków, nawet ciał. Zaczynam też robić się głodna. Muszę pomyśleć trochę o przetrwaniu jeżeli w ogóle chcę wrócić do domu. Rodzice pewnie mnie szukają. Czekają aż wrócę.
PRZEŚLADOWCA Jestem tu już tydzień. Poruszam się wzdłuż brzegu na południe, przynajmniej tak mi się zdaje. Dzisiaj nauczyłam się w końcu rozpalać ogień. Może zjem coś innego niż owoce z lasu. Jestem koszmarnie głodna. Spróbuję złapać jakąś rybę. Widziałam kilka w rzece, w której się myłam. Muszę tylko uważać na ręce. Mam je całe podrapane. Nie wiedziałam, że ze mnie taka niezdara.
Wczoraj zbierając owoce potknęłam się o wystający korzeń i sturlałam się z małego wzniesienia lądując na jakimś kolczastym krzaku. Ręce mam całe podrapane i szczypią koszmarnie. Przemyłam je tylko wodą, bo nie mam żadnych czystych bandaży ani nic, żeby je opatrzyć.
Ognisko się paliło. Gałązek miałam wystarczająco, by ogień się utrzymał. Postanowiłam pójść spróbować złapać jakąś rybę. W końcu zjem jakieś mięso.
Stojąc w strumieniu czekałam niecierpliwie, w końcu za którymś razem udało mi się złapać niewielką sztukę. Nie będę jednak wybrzydzać. Postanowiłam na razie ją zjeść i potem spróbować złapać kolejną. Wróciłam do swojego ogniska, które okazało się być ugaszone. Przecież nie było mnie krótko. Nie więcej niż godzinę, jak to możliwe, że ogień już zgasł? Westchnęłam i spróbowałam rozpalić ogień na nowo.
W pewnym momencie wydawało mi się, że coś mignęło między drzewami. Podniosłam się i złapałam za jakiś grubszy patyk. Bałam się, że to jakieś zwierze. Stałam tak nieruchomo i wpatrywałam się w tamto miejsce.
Myślałam, że dostanę zawału kiedy poczułam na sobie czyjeś ręce. Jedna oplotła mnie w pasie, uniemożliwiając ruchy rękoma, a druga zablokowała mi możliwość krzyku. Od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale myślałam, że to tylko wymysł mojej wyobraźni. Czego chce ten człowiek? Serce chciało mi wyskoczyć z piersi.
Poczułam, że zostaję związana. Ręce, nogi, usta. Nie mogłam nic zrobić. Zostałam przerzucona przez ramię jakbym nic nie ważyła. Widziałam tylko nogi swojego porywacza. Chyba mogę go tak nazwać, skoro zabiera mnie wbrew mojej woli. Bezsilność jest strasznym uczuciem. Szkoda, że nie jestem kunoichi, wtedy może zdołałabym się uwolnić, ale moja matka wolała, byśmy pracowały na plantacji oliwek. Przeklinam własne życie za to.
TORTURY Obudziłam się, nie wiedząc z początku gdzie jestem. Słyszałam głośny dźwięk spadającej wody. Wodospad? Nikogo nie było przy mnie, a ja leżałam przykuta na jakiś skórach. Spojrzałam na swoje ręce. Na nadgarstkach miałam skórzane kajdanki i ręce trochę mnie bolały od takiej pozycji.
Po kilku minutach zaczęło do mnie docierać co się stało. Wczorajszym popołudniem ktoś mnie złapał i związał. Kiedy tak mnie niósł godzinami starałam się mu wyrwać, ale w ostateczności całkowicie opadłam z sił i zasnęłam. Nie ma to jak porządna drzemka kiedy porywa cię jakiś psychopata. Jestem genialna. Powinnam uczyć dzieci przetrwania.
Westchnęłam, rozwodząc się nad własną głupotą i wtedy usłyszałam jakieś stuknięcie. Ktoś koło mnie położył miskę i zobaczyłam mężczyznę. Czy to dzikus zza muru? Chwila. Długie włosy – są. Nosi skóry jakiś zwierząt jako ubrania – jest. Drewniana maska na twarzy – jest. Porusza się bezszelestnie – jest. Dzikus jak nic! Mamusiu ratunku!
Zaczęłam się wierzgać, ale biorąc pod uwagę, że byłam przykuta do jakiegoś drewnianego pala to nic to nie dało. A nieznajomy sobie siedział i się nie ruszał, a ja się tak wierzgałam dopóki starczyło mi sił.
Kiedy w końcu przestałam podniósł miseczkę, którą wcześniej przyniósł, wziął jakiś skrawek materiału i zaczęły się tortury. Zaczął tym czymś przemywać moje zadrapania na rękach. Płyn był zielony, chyba coś ziołowego, ale szczypało niemiłosiernie. Zauważyłam, że musiał to już wcześniej robić, bo miałam już całe zielonkawe ręce chociaż dopiero zaczął.
- Nie! Przestań! To boli! – piszczałam jak małe dziecko. Przynajmniej już nie byłam zakneblowana. Poprawka, właśnie mnie zakneblował, bo piszczałam.
Po kilku minutach przestał mnie już torturować. Odetchnęłam. Potem wyciągnął mi knebel z ust, rozkuł ręce i podał inną drewnianą miseczkę z czymś, co wyglądało jak zupa. Nie rozumiałam czy mam to zjeść i co to w ogóle jest. On widząc moje zakłopotanie i niezrozumienie co się dzieje, pokazał palcem na miseczkę, a potem na swoje usta. To chyba jest do jedzenia. W sumie gdyby chciał mi zrobić coś złego czy nieprzyzwoitego to już by to zrobił, a ja jestem ubrana i raczej nic mi nie jest. Postanowiłam więc skorzystać z okazji i zjeść to co mi zaoferował.
Zupa nie smakowała najlepiej, ale mój żołądek domagał się więcej. Po drugiej dokładce dopiero poczułam się spełniona, a mój dziki towarzysz spokojnie siedział i przyglądał się jak jem. Dziwnie się z tym czułam, ale byłam zbyt głodna by sie tym jakoś bardziej przejąć.
- Dziękuję. – odparłam, kiedy skończyłam jeść i wpatrzyłam się w jego drewnianą maskę. Miał otwory na oczy i odsłonięte usta, więc mógł jeść nie ściągając maski. Nie widziałam jednak przez to jego twarzy i nie mogłam zgadnąć o czym myśli. Nie wiem nadal jakie ma zamiary.
- Jestem Kaede, a ty? – zapytałam, próbując nawiązać z nim jakiś kontakt, ale mężczyzna mi nie odpowiedział. Prawdopodobnie mnie nie rozumiał, ale też nie mówił nic do mnie. Dziwnie się z tym czułam.
PAN WĄŻ I SZOK Minął tydzień odkąd zostałam „porwana” przez mojego dzikiego towarzysza. Zostałam z nim. Wydaje się całkiem w porządku, nie licząc tego, że nic nie mówi i jest brutalny. Kiedy się z czymś nie zgadzam lub nie rozumiem używa na mnie siły, ale nie zrobił mi jeszcze krzywdy, całe szczęście. Także w jaskini, w której żyje jest całkiem przytulnie i ciepło. W dodatku jaskinia znajduje się za wodospadem, więc czuję się tu całkiem bezpiecznie. Często mówiłam do niego, opowiadając o swoim życiu, o moim ojcu pracującym na statku handlowym, o matce, o domu. Pewnie i tak mnie nie rozumiał, ale nie potrafiłam znieść tej ciszy między nami.
Był wczesny ranek i ja o dziwo wstałam pierwsza. Mój towarzysz jeszcze leżał na boku plecami do mnie i nie ruszał się. Podeszłam do niego by sprawdzić czy jeszcze śpi i ewentualnie go obudzić. Wyciągnęłam ku niemu dłoń, kładąc mu ją na ramieniu i wtedy ją złapał. Zauważyłam, że tuż przed jego twarzą jest jakiś wąż. Oczywiście wystraszyłam się, pisnęłam i odskoczyłam. Nie byłam jednak wystarczająco szybka i zostałam ugryziona. Potem wąż stracił głowę, ale nie myślałam o tym, tylko o ręce. Dłoń zaczęła szybko puchnąć i przybierać dziwny odcień. A ten palący ból, który się nasilał był nie do opisania. Mój towarzysz nie czekał tylko obwiązał mi rękę i zaczął coś z nią robić, ale nie wiem co, bo zamknęłam oczy z bólu.
Kiedy ponownie otworzyłam oczy czułam już tylko lekkie pulsowanie w dłoni. Przez chwilę miałam nawet ochotę ją sobie odciąć. A może nie mam już ręki? Spojrzałam na dłoń i jednak nadal ją mam, poobkładaną jakimiś ziołami. Westchnęłam z ulgą. A tak uważałam, żeby wąż mnie nie ugryzł w tyłek podczas sikania to musiało mnie spotkać coś takiego.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła. – odparłam, patrząc na mężczyznę siedzącego przy ognisku.
- Zginęłabyś. Jesteś głupia, lekkomyślna i w ogóle nie wiesz jak przetrwać w dziczy. – odpowiedział mi szorstki głos. Przez chwilę nie byłam pewna czy należał on do mojego towarzysza, ale to właśnie jego usta się przed chwilą poruszały. Czyli jednak potrafi mówić i to w dodatku w moim języku. Zaskoczył mnie i to bardzo.
- Ty mówisz. – wybełkotałam.
- Jakaś ty bystra.- odparł z sarkazmem. Podszedł do mnie i podał mi jakiś płyn w miseczce. – Pij. Po zadrapaniach zostaną blizny, ale ugryzienie węża się zagoi.
Ja nadal będąc w sporym szoku wypiłam, nie zwracając uwagi na nieprzyjemny smak napoju. Nadal nie mogłam się nadziwić, że potrafi mówić i w dodatku rozgadał się trochę.
- Masz jakieś imię? – spytałam w końcu, niezmiernie zaciekawiona tą informacją. Chciałam go jakoś nazywać, ale on nie odpowiedział. Spojrzał tylko na mnie zza maski i powrócił do milczenia. A przynajmniej tak myślałam.
- Zaprowadzę cię na mur. Będziesz mogła wrócić do domu. – powiedział po kilku minutach. Ja poczułam lekką ulgę i szczęście. Nie byłam już sama i ktoś zaoferował mi pomoc. Bez tego nie przetrwałabym.
POWRÓT DO DOMU Minęło około 6 miesięcy odkąd zaczęliśmy razem podróżować w stronę muru. Starałam się liczyć dni, jednak trochę się pogubiłam kiedy zmogła mnie choroba. Złapałam jakiegoś tutejszego wirusa. Przez 2 miesiące byłam przykuta do łóżka. Myślałam, że umrę, podobnie jak Yato – tak nazwałam swojego towarzysza, bo nadal nie wyjawił mi swojego imienia. Jednak wyzdrowiałam i powoli zaczęłam nabierać sił. Teraz od powrotu do domu dzielił mnie tylko ogromny mur. Widziałam go już zza drzew.
- Więc tu się rozstajemy. – odparłam z delikatnym uśmiechem, patrząc na niego smutno. Prosiłam go wcześniej by poszedł ze mną, ale za każdym razem odmawiał, mówiąc, że tu jest jego miejsce. Ja natomiast pragnęłam wrócić do domu, sprawdzić co z moimi rodzicami, spróbować ich odszukać. Poprosiłam Yato o coś na pamiątkę, bo wiedziałam, że już się raczej nie spotkamy i dał mi skórzane kajdanki, w które zakuł mnie pierwszego dnia. Dziwna pamiątka, ale przyjęłam ją i zamierzałam zawsze trzymać blisko. Dzięki niemu się zmieniłam i myślę, że na lepsze, pokazał jak brutalny i piękny potrafi być świat a także uratował życie niezliczoną ilość razy.
Podeszłam do niego bliżej, łapiąc go za maskę. Ściągnęłam ją i stanęłam na palcach by złożyć na jego policzku delikatny pocałunek. Jego twarz miałam okazję widzieć zaledwie kilka razy, ale czuję, że na zawsze pozostanie w mej pamięci.
Oddałam mu maskę i nie oglądając się za siebie pobiegłam w kierunku muru. Zaczęłam krzyczeć by mnie wpuścili a mój głos odbijał się od ogromnych ścian. Dopiero po jakimś czasie wyszedł patrol by sprawdzić kim jestem. Nie byłam dzikuską, więc mnie nie zabili, a po Yato nie było już śladu. Mogłam wrócić do domu.
PUSTKA I TĘSKNOTA Wróciłam do domu w Antai, jednak nie odnalazłam swoich rodziców. Okazało się, że nikt z załogi tamtego statku nie powrócił do domu. Moi rodzice nie żyli. Po krótkiej żałobie postanowiłam jednak wziąć się w garść. Muszę jakoś przeżyć.
Wyruszyłam do Soso by poprosić krewniaków mojej matki o pomoc. Zaproponowali mi, że wyszkolą mnie i zostanę kunoichi. Zgodziłam się. Pragnęłam siły by móc pewnego dnia wrócić za mur i odnaleźć Yato. Może kiedy stanę się silniejsza to w końcu mnie zauważy i doceni. Tęskniłam bardzo za nim. Teraz kiedy nie miałam już rodziców chciałam tam wrócić jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Jakaś siła ciągnęła mnie do niego i nie potrafiłam się jej oprzeć.
* * *
Czasy obecne Teraz kiedy jestem już kunoichi mogę powoli szykować się do wyprawy za mur. Sądząc po broni jaką nosił ze sobą Yato przypuszczam, że jest samurajem. To co on miałby robić za murem i dlaczego nie chciał wrócić? Nie mówił nigdy nic o sobie, więc mogę się tylko domyślać. Chcę go odnaleźć i sprowadzić tutaj, nawet jeżeli będę musiała użyć siły.
WIEDZA
INFORMACJE:
KLANY, RODZINY SHINOBI, WIĘZY KRWI:
- Dōhito – charakteryzują się otworami gębowymi na dłoniach, korzystają z gliny, która ma właściwości wybuchowe, co też jest ich znakiem rozpoznawczym
- Haretsu – porywa ich wir walki, ale nie posiadają charakterystycznych cech wyglądu, panują i manipulują wybuchem, lubią walkę bezpośrednią, zamieszkują tereny Tsurai
- Hyūga – ich charakterystyczną cechą się niemal białe oczy bez źrenic, przeważnie posiadają ciemne, długie włosy, honorowi i oddani swojemu klanowi, specjalizują się w walce bezpośredniej, w której często wykorzystują moc swoich oczu, podczas ich aktywacji pojawiają się na skroniach wyraźne żyły, zamieszkują tereny Kyuzo
- Jashin – wyjątkowi na swój sposób, mają zdecydowanie dziwny styl walki, ranią siebie, jednocześnie raniąc przeciwnika, sprawiają wrażenie nieśmiertelnych, specjalizują się w walce dużymi ostrzami, niekoniecznie katanami
- Kōseki – nie mają cech charakterystycznych z wyglądu, jednak w walce nie jest trudno ich poznać, ponieważ władają i manipulują kryształem, oddani swojemu klanowi, specjalizują się w ninjutsu, zamieszkują tereny Daishi
- ??? (Sharingan) - Oczy, które potrafią rzucać Genjutsu. Ich rozwinięciem jest Mangekyo Sharingan. Posiadacze: Yoshimitsu, Sessue, Hisato.
POSTACIE:
- Inoue - używa dziwnych przemian, podczas których jej chakra przybiera 'mroczną' barwę, a na ciele pojawiają się czarne znaki; posiada spore pokłady chakry; potrafi przemieniać się w monstrum jednak wtedy traci panowanie nad sobą, zyskując dużą siłę destrukcyjną; ma bliznę na szyi, bo ktoś w przeszłości próbował ją zabić; potrafi leczyć;
- Yoshimitsu -zna Hisato i posiada dużą wiedzę o Sharinganie;
- Sessue - on i Yoshimitsu są z tego samego klanu i obaj są w posiadaniu oczu, które nazywają Sharingan, potrafią rzucać Genjutsu;
- Hisato (wspomniany) - posiada Mangekyou Sharingan: "Oczy zdolne pozbawić życia, dosłownie. [...] Wyobrażasz sobie Genjutsu zdolne pozostawić ból realny po zakończeniu czy choćby wyjściu z niego? A kto wie... Czy było to wszystko! No właśnie... Bo widziałem dwa rodzaje tych ślepi, tak mogę to nazwać. Był ktoś jeszcze, kto mógł znikać albo teleportować się. [...]"
KLANY, RODZINY SHINOBI, WIĘZY KRWI:
- Dōhito – charakteryzują się otworami gębowymi na dłoniach, korzystają z gliny, która ma właściwości wybuchowe, co też jest ich znakiem rozpoznawczym
- Haretsu – porywa ich wir walki, ale nie posiadają charakterystycznych cech wyglądu, panują i manipulują wybuchem, lubią walkę bezpośrednią, zamieszkują tereny Tsurai
- Hyūga – ich charakterystyczną cechą się niemal białe oczy bez źrenic, przeważnie posiadają ciemne, długie włosy, honorowi i oddani swojemu klanowi, specjalizują się w walce bezpośredniej, w której często wykorzystują moc swoich oczu, podczas ich aktywacji pojawiają się na skroniach wyraźne żyły, zamieszkują tereny Kyuzo
- Jashin – wyjątkowi na swój sposób, mają zdecydowanie dziwny styl walki, ranią siebie, jednocześnie raniąc przeciwnika, sprawiają wrażenie nieśmiertelnych, specjalizują się w walce dużymi ostrzami, niekoniecznie katanami
- Kōseki – nie mają cech charakterystycznych z wyglądu, jednak w walce nie jest trudno ich poznać, ponieważ władają i manipulują kryształem, oddani swojemu klanowi, specjalizują się w ninjutsu, zamieszkują tereny Daishi
- ??? (Sharingan) - Oczy, które potrafią rzucać Genjutsu. Ich rozwinięciem jest Mangekyo Sharingan. Posiadacze: Yoshimitsu, Sessue, Hisato.
POSTACIE:
- Inoue - używa dziwnych przemian, podczas których jej chakra przybiera 'mroczną' barwę, a na ciele pojawiają się czarne znaki; posiada spore pokłady chakry; potrafi przemieniać się w monstrum jednak wtedy traci panowanie nad sobą, zyskując dużą siłę destrukcyjną; ma bliznę na szyi, bo ktoś w przeszłości próbował ją zabić; potrafi leczyć;
- Yoshimitsu -zna Hisato i posiada dużą wiedzę o Sharinganie;
- Sessue - on i Yoshimitsu są z tego samego klanu i obaj są w posiadaniu oczu, które nazywają Sharingan, potrafią rzucać Genjutsu;
- Hisato (wspomniany) - posiada Mangekyou Sharingan: "Oczy zdolne pozbawić życia, dosłownie. [...] Wyobrażasz sobie Genjutsu zdolne pozostawić ból realny po zakończeniu czy choćby wyjściu z niego? A kto wie... Czy było to wszystko! No właśnie... Bo widziałem dwa rodzaje tych ślepi, tak mogę to nazwać. Był ktoś jeszcze, kto mógł znikać albo teleportować się. [...]"
ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Shintenshin Tensō
NATURA CHAKRY: Doton
STYLE WALKI: Kyujutsu (Takeda)
UMIEJĘTNOŚCI:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kyujutsu (+20 Percepcja)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NATURA CHAKRY: Doton
STYLE WALKI: Kyujutsu (Takeda)
UMIEJĘTNOŚCI:
- Wrodzona -
- Nabyta - [rozpalanie ognia]
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- SIŁA 10
WYTRZYMAŁOŚĆ 10
SZYBKOŚĆ 50
PERCEPCJA 30 | 50
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kyujutsu (+20 Percepcja)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
- NINJUTSU - E
GENJUTSU
TAIJUTSU
BUKIJUTSU- KYUJUTSU - D
KENJUTSU
SHURIKENJUTSU
KUSARIJUTSU
KIJUTSU
FūINJUTSU
ELEMENTARNE- KATON
SUITON
FUUTON
DOTON - D
RAITON
- KYUJUTSU - D
TECHNIKI
NinJutsu:
Ranga E
Doton:
Ranga D
KyuJutsu:
Ranga D
Klanowe:
Ranga D
Ranga C
- Nazwa
- Bunshin no Jutsu
- Pieczęci
- Baran → Wąż → Tygrys
- Zasięg
- Dowolny
- Koszt
- E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1% (za 2 iluzje)
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Prosta technika Ninjutsu, która polega na stworzeniu iluzji nas samych. Przy jej pomocy – w zależności od kontroli chakry – jesteśmy w stanie stworzyć od jednej do kilkunastu iluzji, które wyglądają jak my i robią to co zasugerujemy. Oczywiście iluzje nie są materialne, więc każde uderzenie w nie kończy się ich rozwianiem. Warto również zauważyć, że iluzje nie wydają żadnych dźwięków, dodatkowo nie rzuca swym "niematerialnym" ciałem cienia, a także nie potrafią poruszać żadnych przedmiotów.
- Nazwa
- Henge no Jutsu
- Pieczęci
- Pies → Świnia → Baran
- Zasięg
- Na ciało
- Koszt
- E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1%
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Pomocna technika przy pomocy której użytkownik może przybrać wygląd innej osoby bądź obiektu. Co za tym idzie jeśli zmieniamy się w personę, to wygląd, a także ubranie zostaje zmienione. Również i głos pozostanie zmutowany do pewnego stopnia przypominający ten osoby w którą to się zamieniliśmy. Jednak jest to tylko zmiana aparycji, tak więc nie przejmujemy zdolności fizycznych czy też innych. Możemy zmienić się w każdą osobę, a także w przedmiot. Jednak nie może on być zbyt mały. Więc nie możemy zmienić się w Kunai czy zwykłego Shurikena. Dodatkowo nasza chakra pozostaje bez zmian. Tak więc, jeśli ktoś wykryje naszą niebieską energię, może bez problemu odkryć oszustwo, również i wszystkie Doujutsu bezproblemowo sobie z tym radzą.
- Nazwa
- Kai
- Pieczęci
- Baran
- Zasięg
- Dowolny
- Koszt
- Brak
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Kai to jedna z podstawowych technik shinobi, często niedoceniania - i niesłusznie. Jutsu to polega na chwilowym odcięciu dopływu chakry do mózgu, dzięki czemu jakiekolwiek impulsy - również te narzucone zewnętrznie - przestają działać. Efektem tego jest uwolnienie użytkownika z dużej ilości prostszych technik genjutsu. Niestety, te silniejsze dalej będą na nas oddziaływać i trzeba je dezaktywować innym sposobem.
- Nazwa
- Kawarimi no Jutsu
- Pieczęci
- Tygrys → Świnia → Wół → Pies → Wąż
- Zasięg Max.
- 30 metrów
- Koszt
- E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1%
- Dodatkowe
- W pobliżu musi się znajdować przedmiot możliwy do podmienienia
- Opis Kolejna pomocna technika, która niejednokrotnie może uratować życie. Otóż jest to technika podmiany która pozwala w momencie ataku podmienić nasze ciało z zawczasu przygotowaną podmianą z beczką, kłodą bądź innym przedmiotem który znajduje się luźno na powierzchni oraz rozmiarami jak i wagą nie przekracza ½ naszego ciała. Kolejnym ograniczeniem techniki jest świadomość nadchodzącego ciosu. Użytkownik może podmienić się tylko w momencie gdy widzi nadchodzący atak. Wtedy tuż przed zadaniem ciosu następuje podmiana i nasze ciało zajmuje przedmiot wcześniej przez nas wybrany do podmiany.
- Nazwa
- Kinobori no Waza
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Na ciało
- Koszt
- Minimalny, nieodczuwalny
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
- Nazwa
- Suimen Hokō no Waza
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Na ciało
- Koszt
- Minimalny, nieodczuwalny
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Rozwinięcie Kinobori no Waza, rozszerzająca nasze możliwości kontroli chakry i poruszania się po powierzchniach wszelakich. Tym razem do naszego wachlarza podłoży możliwych do użytkowania dołącza tafla wody - użytkownik tego jutsu po prostu kumuluje chakrę w stopach, a następnie cały czas zmienia powłokę energii na podeszwie - pozwala to utrzymać się na falującej wodzie.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
- Nazwa
- Nawanuke no Jutsu
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Na ciało
- Koszt
- E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1%
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Jedno z najprostszych ninjutsu, pierwsze z tych które poznają najmłodsi adepci sztuki ninpō. Technika ta służy do uwolnienia siebie/kogoś z więzów, poprzez przesłanie swojej chakry do samego materiału wiążącego - sznurka, żyłki lub czegokolwiek innego. Po chwili technika powoduje poluzowanie wszelkich knebli, uwalniając spętanego. Można użyć tej techniki, jeżeli samemu jest się związanym.
- Nazwa
- Doton no Jutsu
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Dowolny
- Koszt
- E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (2% co turę)
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Jedna z prostych technik Dotonu. Polega ona na wytworzeniu dziury w ziemi, do której szybko wskakujemy, a następnie przemieszczamy się pod ziemią. W ten sposób można uniknąć ataku i zarazem zaatakować niespodziewanie przeciwnika. Dzięki temu można zadać ostateczny cios, albo oszałamiający na tyle, że dalsza walka będzie problemem dla ofiary.
- Nazwa
- Doton: Shinjū Zanshu no Jutsu
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Musimy stać pod przeciwnikiem, max. metr od niego
- Koszt
- E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (2% co turę)
- Dodatkowe
- 5% za wciągnięcie
- Opis Bardzo proste Jutsu Dotonu. Znajdując się pod ziemią musimy tylko namierzyć przeciwnika, a następnie ściągnąć go pod ziemię tak, aby znalazł się pod nią, z wystającą głową. Pomimo prostoty tej techniki, nieraz kończy ona walkę, ponieważ nie każdy jest użytkownikiem Dotonu, a pojedyncza głowa to bardzo łatwy cel. Wystarczy jedno cięcie i...
- Nazwa
- Takeda
- Zasięg
- Zależy od rodzaju łuku
- Specjalizacja
- Łuki
- Opis Styl walki oparty na percepcji. Podobnie jak w Seido - sztuce Shurikenjutsu - użytkownik specjalizuje się w posługiwaniu bronią dystansową, lecz główną różnicą jest jej rodzaj. Tutaj - w przeciwieństwie do broni miotanej ze stylu Seido - shinobi skupia się na używaniu broni strzeleckich, w szczególności łuku. Dzięki szkoleniu się w tym kierunku użytkownik jest w stanie wykonywać celniejsze strzały z większych dystansów.
- Właściwości Użytkownik tego stylu otrzymuje większe szanse na trafienie z broni strzeleckiej, nieznacznie zwiększone obrażenia oraz poprawioną penetracją - z każdą rangą w dziedzinie rośnie siła strzału.
- Bonusy
- Permanentne +20 Percepcja.
- Nazwa
- Yajirushi
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Zależy od rodzaju łuku
- Koszt
- 4% za pocisk (6% od rangi B)
- Dodatkowe
- Wymagana jest otwarta dowolna dziedzina żywiołowa
- Opis Proste jutsu, polegające na wzmocnieniu pocisku z łuku chakrą żywiołu. Niby nic wielkiego, pocisk wciąż zachowuje się jak normalna strzała... lecz z modyfikacjami. I to widocznymi. Pocisk wzmocniony chakrą Fuutonu leci znacznie szybciej i lepiej przebija lekkie zbroje, Dotonu - zadaje większe obrażenia (porównywalne z kuszą) i obala na ziemię, Katonu - wywołuje podpalenie, Suitonu - pokrywa obszar wokół pocisku cieczą o właściwościach Mizuame Nabara, a Raitonu - razi prądem, osłabiając mobilność i zmysły trafionego. Na randze B efekty się wzmacniają (Fuuton niesie strzałę dalej o 20 metrów, Doton może posłać osobę na kilkanaście metrów do tyłu i zadać silne obrażenia wewnętrzne, Katon - pocisk wybucha, Suiton - ciecz staje się łatwopalna, Raiton - wywołuje silne porażenie, ogłuszające na kilka sekund).
- Nazwa
- Chakra Heāt
- Pieczęci
- Przyłożenie dłoni do ziemi
- Zasięg
- Zależny od położenia włosów
- Koszt
- E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (3% na turę utrzymania)
- Dodatkowe
- Na ziemi muszą leżeć włosy nasączone chakrą
- Opis Prosta technika, będąca w niewielkim stopniu związana z umiejętnością przejmowania ciała, opanowaną przez klan Yamanaka. Po nasyceniu chakrą włosów, użytkownik ścina je i rzuca między siebie i oponenta. Pozornie bez sensu? Nie do końca. Otóż takie włosy mogą teraz przenikać chakrę. A wynikiem tego jest to, że gdy ktokolwiek stanie na taką pułapkę, zostaje związany i jego mobilność staje się dosyć ograniczona.
- Nazwa
- Shintenshin no Jutsu
- Pieczęci
- Specjalna pieczęć techniki
- Zasięg
- Linia prosta o dowolnej odległości
- Koszt
- E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3%
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Jedna z najpotężniejszych technik klanu Yamanaka. Otóż technika poprzez złożenie odpowiednich pieczęci pozwala na przeniesienie swojego umysłu do ciała przeciwnika. Dzięki temu mamy całkowitą kontrolę nad przeciwnikiem, który zmuszony jest poddawać się naszej woli. Ogromną wadą tej techniki jest fakt, że każde uszkodzenie ciała przeciwnika w którym znajduje się nasz umysł, powoduje przeniesienie obrażeń na nasze prawdziwe ciało, które w ten czas jest bezwładne.
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- skórzane kajdanki (przy pasie po prawej)
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
- 5 kunai i 5 shurikenów (pochowane po rękawach i w piersiach)
- niebieski pluszowy miś (w rękawie, używa jako poduszki)
- 5 kunai i 5 shurikenów (pochowane po rękawach i w piersiach)
- niebieski pluszowy miś (w rękawie, używa jako poduszki)
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: klik
PH: klik
MISJE:
- D - 1,
C -
B -
A -
S -
TRENINGI: