Ryū no mimi
: 23 gru 2015, o 14:47
Nie mam absolutnie pojęcia co robię DD:
- [center][img]http://i.imgur.com/lYdI5LZ.jpg?1[/img][/center]
- Nazwa
- Ryū no mimi
- Typ
- Kolczyk
- Objętość
- 1, nosi się na uchu
- Waga Fūin
- 2
- Cechy sp.
- Wzmacnianie zmysłu słuchu za pomocą chakry.
- Właściwości Słuch można wzmocnić nawet trzykrotnie. Do 30m od użytkownika działa stuprocentowo, po tym dystansie spada adekwatnie przez dwadzieścia metrów aż do maksymalnego zasięgu działania(50m). Koszt zużycia chakry na każdą turę w trakcie działania przedmiotu to 5%. Podczas aktywnego kolczyka wszystkie efekty dźwiękowe(jak np. bomba) działają na nas bardziej dewastująco, więc krótko mówiąc - nie chroni nas to w żadnym stopniu. Do samego korzystania z kolczyka wymagana jest Kontrol Chakry na poziomie minimum B.
- Zdobycie
- Misja B
- Opis Kolczyk o wyraźnie niecodziennym wyglądzie nie jest wczepiany, lecz zaczepiany na ucho klipsem u dołu, zaś góra trzyma się dzięki świetnie dopasowanemu kształtowi. Sam przedmiot wykonany jest ze złota oraz "ozdobiony" czarnym kolorem tu i ówdzie, aby nadać charakterystycznego, jedynego w swoim rodzaju wyglądu. Smocze ucho zostało zaprojektowane z myślą o osobach, które cenią sobie pozostawanie w ciszy i pod osłoną cienia, chociaż w innych przypadkach też zdaje test. Aktywowany jest on[kolczyk] dzięki ciągłemu przesyłowi chakry oraz regulowany nią do pewnego stopnia natężenia. Możemy za pomocą Smoczego ucha słyszeć maksymalnie trzykrotnie lepiej.
- Historia Sam zalążek pomysłu wziął się od brata pewnego brata, którego inny brat był bratem kowala. Kowala nieudacznika oczywiście. Pierwszy brat, brata, brata, brata kowala nieudacznika zajmował się nauką traktującą o naturze i wszystkiego co z przyrodą związane. Najbardziej jednak fascynował go świat zwierząt. Zachwycał się swoimi badaniami co raz to bardziej z dnia na dzień. Odkrywał on przeróżne aspekty z ich życia codziennego, lecz zagłębiał się szczególnie w sferę tego jak one postrzegają nasz świat. Tak samo jak ludzie, czy jednak inaczej? Żył on w miejscu, gdzie przeważała liczba jaszczurkowatych przedstawicieli. Zauważył on, iż jakikolwiek ruch by tylko pojawił się w ich zasięgu - od razu reagowały. Albo ruszały oczami, albo wykonywały jakiś ruch absolutnie nie przewidywalny dla przyrodnika, albo zaczynały spierdzielać gdzie pieprz rośnie. Stwierdził on, iż - jak wynikało z jego dotychczasowych badań - wszelkiego rodzaju jaszczury posiadają jeden z najwspanialszych, o ile nie najlepszy, zmysł słuchu z całej fauny stąpającej po ziemi. Przenieśmy się teraz jeszcze na chwilę do kowala nieudacznika. Jego historia jest może mniej barwna, lecz z pewnością równie interesująca, dająca dużo do myślenia. Był on dziesiątym synem, dziesiątego syna, a imię jego nijak miało się do jego zawodu, ponieważ budziło śmiech. Również długo nie trwało, aby nie tylko sam dźwięk jego imienia to sprawiał, lecz reputacja jaką za sobą niosło. W porównaniu do swoich braci, kuzynów, wujków, ojca, dziadów i pradziadów - on sam był niedoszłym kowalem. Przez pierwsze dziesięć lat swojej kariery nie potrafił nawet wykonać odpowiedniego kunaia, shurikena, klingi do katany lub innego miecza, ani nawet żadnej metalowej części do zbroi. Szczegół tkwił w tym, że absolutnie się do tego nie przykładał, mimo iż uparcie brnął w tą dziedzinę "sztuki". Wykonywał różne zlecenia od niechcenia, a głównie brali od niego przedmioty albo ci, co nie mogli sobie pozwolić na coś co najmniej przyzwoitej jakości, albo ci co chcieli wziąć je na przetopienie lub coś innego. Jego aspiracje jednak sięgały o wiele wyżej, niż któregokolwiek członka rodziny, martwego lub żywego. Dobijał swoich trzydziestych-piątych urodzin, kiedy nagle wpadł do jego domu czterdziestoletni, daleki brat. Tak. To był ten przyrodnik. Zaczął mu opowiadać o swoich badaniach, wynikach, sukcesach, kolejnych tropach, wielu ludziach spotkanych po drodze do miejsca zamieszkania kowala nieudacznika oraz o niesamowicie dziwnym pergaminie będącym w ciele martwego gada, któremu robił sekcję. Oczywiście przyrodnik znał sekret swego brata, ponieważ kiedy byli mali łączyła ich specjalna więź, więc nie mieli przed sobą tajemnic. Nie byli bliźniakami, lecz ich umysły dzieliły podobne marzenia i cele. Kowal nieudacznik interesował się każdymi nowinkami, wzmiankami, plotkami i legendami na temat specjalnie kutych przedmiotów, posiadających właściwości daleko przewyższające te, które widać było gołym okiem. Nie trzeba zatem chyba mówić, że z każdym słowem przyrodnika, ten drugi wręcz wypluwał z siebie nieodparte pokłady radości i ogólnej euforii? Od razu zabrali się do roboty. Samo gromadzenie materiałów ukazanych na dziwnym, tajemniczym zwoju zajęło im dwa lata. Może i zdobycie minerałów nie było ani czaso-, ani pracochłonne, lecz szkopuł tkwił w wykonaniu przedmiotu... Przyrodnik spędził długie miesiące na łapaniu specjalnego, bardzo rzadkiego, a zarazem wyjątkowego rodzaju jaszczurek. Musiały one być odpowiednio małe, lecz też i dorosłe, przejawiające ekstremalnie zmienny charakter. Co więcej, podczas tworzenia przedmiotu musiały wydać swe ostatnie tchnienie. Jaszczurka, której dusza ucieka, lecz zostaje zatrzymana i uwięziona. Samo oddzielenie słabszych osobników od silniejszych zajęło wiele prób i testów przyrodnikowi, lecz w końcu dotrwał do końca jeden z bardziej okazałych. Posiadał on trójkątne, minimalnie odstające łuski, nietypowe rozwidlenia za uszami oraz pysk wydłużony i rozszerzony na końcu. Przypominał on budową swego ciała miniaturkę potwora z legend, mitycznego stwora zionącego ogniem i potrafiącego wzbijać się ku chmurom przy jednym machnięciu skrzydłami. Ale hej, w każdej bajce jest ziarnko prawdy, czyż nie? Dlatego też kowal nieudacznik postarał się jak najlepiej odwzorować kształt monstra z legend. Stało się. Po wielu próbach i powtórkach, w końcu udało się dwóm braciom stworzyć dzieło, które odbiegało od wyobrażeń kogokolwiek, kogo mogli znać. Stwierdzili jednak... że zachowają ten sekret dla siebie. Nie wiedzą co stałoby się, gdyby coś takiego wpadło w niepowołane ręce, prawda? I w dodatku muszą to przetestować. Piękny, egzotyczny kolczyk opinający całe ucho z klipsem, który przytwierdza je do miejsca założenia, aby nie tylko nie spadło, lecz... lecz właśnie nie wiedzieli co jeszcze robi. Na zwoju znajdowały się terminy, których nie mogli zrozumieć. "Chakra? Cóż to niby jest u licha?!" - wpadł w złość przyrodnik, tym samym uderzając pięścią w stół. Żyli oni od jakiegoś czasu w osadzie, w której jak na złość nikt nie parał się zawodem ninja. Nie wiedzieli oni w takim razie jak dojść do rozwikłania problemu jakiejś dziwnej "aktywacji Smoczego Ucha za pomocą ciągłego przesyłania chakry", więc nie pozostało im nic innego, jak czekać... czekać na wyjątkową osobę, która w ich oczach będzie godna ich pierwszego arcydzieła.