[ME] Bitwa o Atsui

Murai

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Murai »

Mrok szybko ogarniający grotę był największym problemem i priorytetem którego trzeba było się pozbyć. Tym razem Kai nie przyniosło żadnego efektu, co zmuszało Muraia do możliwie jak najszybszej i zdecydowanej reakcji. Ta iluzja była na innym poziomie niż poprzednie, co tłumaczyć mogło pozostanie w niej mimo użycia techniki do uwolnienia się z Genjutsu. Analizując wszystkie możliwości Kakuzu uznał, że lepiej będzie zapobiec powstaniu mroku, niż na szybko budować ewentualną obronę. Nici nie stanowiły najlepszego materiału obronnego, ich rozwój był skierowany na szybką eliminację przeciwników. Dlatego też decyzja była w miarę oczywista. Murai skoczył na ścianę i biegiem ruszył ku oponentowi, wypuszczając swoje nici. Genjutsu znika wraz ze śmiercią użytkownika. Tylko w takim razie czemu nadal żyje, skoro deszcz piór zniknął? Może to były dwie różne osoby? Tylko w takim razie czemu jego zwłoki zniknęły? W głowie powstawała ogromna ilość scenariuszy, ale każdy z nich był według Muraia całkowicie nierealny. Dlatego postanowił opuścić tą zagadkę i skupić się na eliminacji zagrożenia. Mrok coraz bardziej zasłaniał widok, jednak przeciwnik jeszcze był dostrzegalny. Ten jednak zareagował i wyrzucił w kierunku Kakuzu kunai, które dodatkowo miały przyczepione notki. Natychmiastowy unik nie wystarczył, wybuch oderwał Muraia od ściany, ale ten błyskawicznie wytworzył nici pod sobą i zamortyzował upadek. Ten mógł jeszcze dostrzec kulę ognia która dosięgnęła Uchihę. Jego bandaże się spaliły, ukazując stare poparzenia. Odbił się od ściany od której został oderwany i wylądował obok swojej sojuszniczki, rudej dziewczyny. Z tego co Murai mógł zobaczyć, używała ona metalowych opiłków niczym Sabaku piasku. Uchiha zwracał się do niej "hime". Hmh, czyli był jej poddanym bądź sługusem. W jej słowach nie dało się wyczuć dalszej woli walki, chciała spowolnić walczących przeciwników jak tylko się dało. Zanim Murai zdołał zareagować, jego ciało zostało przebite. Taki stan rzeczy był niezwykle niebezpieczny dla jego serc, które mogły ulec uszkodzeniu. Przebijanie jego ciała w zasadzie było bezcelowe, ale posiadał kilka ważnych narządów które musiał chronić. W tym jego serca. Wszystkie inne rany był w stanie leczyć samodzielnie, zwyczajnie zszywając się. I byłoby dobrze w takim scenariuszu, jednak okazało się inaczej. Murai poczuł, że jedno z jego serc otrzymało obrażenia. Dokładniej to główne. Przebicie żelaznymi prętami dało efekt, możliwe że tragiczny w skutkach. Co w tym momencie mógł czuć Kakuzu? Panikę? Strach? Chaos powstały w głowie? Gniew? Nie po to był tresowany jako chłodny, wykalkulowany Shinobi bez możliwości brania pod uwagę uczuć w swoich działaniach. Wydostanie się z tego będąc przebitym, to był priorytet. Następnie znalezienie medyka. Im szybciej tym lepiej, tego organu sam nie będzie w stanie naprawić.
Do uszu Muraia dotarł charakterystyczny dźwięk "puff", wtedy ciemność zaczęła się rozrzedzać i można było zobaczyć, że nie tylko on został ranny podczas tego dziwnego ataku. Wielu zostało przebitych na wylot bądź poranionych. A ta dwójka stała w zupełnie innym miejscu, po czym znikła. Nie było możliwości by ich powstrzymać, Murai nie był nawet w stanie ocenić sytuacji wokoło niego. Dodatkowo zauważył, że osobnik tworzący kryształ został zabity, jeden z metalowych strumieni przebił jego gardło. Obok niego siedział niewzruszony samurai z jego dziwnym mieczem. Po czym odszedł w całkowicie innym kierunku, niż aktualnie była armia. Co to znaczyło? Nie, w tym momencie nie była to pora na analizowanie takich rzeczy, trzeba było zadbać o samego siebie. Ale kiedy to się zakończy, to podejmie odpowiednie kroki by wykorzystać nadarzającą się okazję. Murai natychmiastowo przystąpił do wydostawania się z tej pułapki. Jego ciało zaczęło się rozszerzać, szwy na ciele puszczały. Za pomocą tego mógł dosłownie wysunąć swoje ciało z tej pułapki bez tracenia ogromnej ilości czasu. Chwilę później jego ciało się połączyło, a on stał kawałek dalej. Jeśli trzeba było, to pomoże sobie kuani w przecinaniu nici stojących na drodze w wydostaniu się. Potem się złożył ponownie. Teraz trzeba było znaleźć medyka. Szybka reakcja była wręcz wymagana. Błyskawicznie wypatrzył osobnika który zajmował się leczeniem zwykłych żołdaków. Był też drugi, który chodził wokoło i się rozglądał. Można było wusnąć wniosek, że poszukuje kogoś konkretnego. Być może kogoś takiego jak Murai, najemnika który został ranny. Dlatego też szybko do niego podszedł z udawanym wyrazem ogromnego bólu i łapiąc się za pierś.
- Potrzebuję pomocy medyka, zostałem ranny prosto w serce. Lekkie nacięcie, ale z pewnością jest groźne. - powiedział do chodzącego wokoło medyka. On sam w tym momencie był priorytetem. Co go obchodziło że inni potrzebują pomocy bardziej od niego? Nie mógł pozwolić na to, by stracił swoje główne serce na tym etapie. To byłaby ogromna strata, rzutująca na przyszłych wydarzeniach. On był ważniejszy dla siebie samego niż ktokolwiek inny. Natychmiast po zakończeniu leczenia będzie poszukiwał kolejnej ważnej rzeczy. Podchodzi w tym celu do Ichirou jako osobnika który go wynajął. Być może będzie w stanie mu pomóc.
- Miałbyś może zbędną pigułkę żywnościową? Zużyłem dużo chakry, a na dalszą walkę powinienem być w jak najlepszym stanie. - a jeśli on nie będzie w stanie pomóc? Cóż, będzie skazany na poszukiwanie kogoś innego.

PLANY:
1) Jeśli zajmie się kimś innym ten medyk, to pierw będzie starał się go przekonać że jego rana jest poważniejsza i może zaważyć na jego życiu bardziej od tego kogoś. Jeśli jednak będzie musiał poczekać, pójdzie do medyka który zajmuje się zwykłymi ludźmi. Argument będzie brzmiał mniej więcej "Kogo wolisz ratować? Zwykłych żołnierzy czy jednostki które mogą was ocalić przed takimi jak ci dwaj wcześniej?"

2) Kolejna rzecz - Yuusha. Był raniony przez klatkę piersową, więc szanse na to że serce było nienaruszone są stosunkowo nikłe, jednak Murai podchodzi po zakończeniu leczenia i otrzymaniu pigułki i bada ciało. Jeśli zobaczy że zostąło przebite serce, to cóż... nic tu po nim. Jeśli jednak serce jest nienaruszone to wyjmuje je od dołu za pomocą techniki, po czym wsadza jeg sobie do piersi inną techniką. Dyskretnie i cichaczem.
Serce 2: 32%
Serce 1: 55%+40%(pigułka)-15%-25%-5%=50%
Wariant B serca 1 (kiedy nie wyrwie serca Yuushy): 55%-5%+40$=90%

TECHNIKI:
Nazwa
Jiongu: Reberu Bi
Trzeci z poziomów tego Hijutsu. Następują kolejne modyfikacje ciała. Przede wszystkim, pozostają tylko trzy narządy: serce, mózg i płuca. Dodatkowo wzmacniają się możliwości nici. Są one o wiele dłuższe niż wcześniej, a także można nimi wykonywać lepsze manewry. Daje to pole do popisu wszystkim użytkownikom Jiongu. Warto dodać, że od tego momentu zostają wzmocnione czynności życiowe Kakuzu. Do czego to potrzebne? Dowiemy się tego na następnej randze.
Wytrzymałość
0,7 x wytrzymałość shinobi
Zasięg
20 metrów
Szybkość
0,6 x szybkość shinobi
Koszt Chakry KC E - 15%, KC D - 12%, KC C - 8%, KC B - 5%, KC A - 4%, KC S - 2%, KC S+ - 1% (na turę)
Nazwa
Shinto Numei no Jutsu
Pieczęci
Brak
Zasięg Max.
35 metrów
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4% (5% za utrzymanie)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Bardzo niebezpieczna dla przeciwników technika, która powoduje spenetrowanie ich ciała przez nici użytkownika. W momencie gdy te dostaną się do ciała oponenta w sposób gwałtowny, a także bolesny mogą zgnieść jego kości, zniszczyć narządy wewnętrzne, a także pozbawić go życia. Przy pomocy tej techniki jesteśmy także w stanie wyrwać przeciwnikowi jego własne serce.
Nazwa
Kyushu Hato
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
E: 55% | D: 45% | C: 35% | B: 25% | A: 17% | S: 15% | S+: 5% (wchłonięcie i zmiana w maskę)
Dodatkowe
Należy uprzednio wyrwać komuś serce
Opis Dosyć niezwykła technika przy pomocy której jesteśmy w stanie wchłonąć wcześniej zdobyte serce. Technika wykorzystuje naszą zdolność do manipulacji nićmi, a także złączeń między poszczególnymi fragmentami naszego ciała. Z tego względu, że możemy w dowolnym momencie otwierać, a także zamykać swoje ciało, możemy wprowadzić nowe serce do specjalnych komór. W wyniku tego zyskujemy dodatkowe życie, które skończy się w momencie utraty danego serca. Ponadto wraz z uzyskaniem nowego serca, zdobywamy także naturę chakry na tym samym poziomie, którym władał jego poprzednik.
Zasady
  • Serce zawiera jedynie jedną naturę chakry [tą, z którą urodziła się dana postać], nawet jeżeli osobnik ów posiadał ich wiecej.
  • Żywioł z serca nie nadaje się do rozwinięcia na wyższy poziom.
  • Użytkownik z nowym sercem nie zyskuje jego technik, jednak może opanować wszystkie istniejące w kanonie.
  • Serca nie można przechowywać w pojemniku z formaliną. Narząd ten wymaga stałego połączenia z krwiobiegiem, inaczej przestaje bić. Szacuje się, że po około pięciu minutach od wyjęcia z organizmu, narząd obumiera.
EQ
KEKKEI GENKAI: -
NATURA CHAKRY: Doton (Katon)
STYLE WALKI: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 10 (1 poziom)
    WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NICI: D: 19,5|C: 32,5|B: 45,5|A: 58,5
    SZYBKOŚĆ 170 |180 (5 poziom)/NICI: D: 72|C: 90|B: 108|A: 144
    PERCEPCJA 124 |134 (4 poziom)
    PSYCHIKA 1 (1 poziom)
    KONSEKWENCJA 55 (2 poziom)
KONTROLA CHAKRY B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY:150% (100% bazowe + 50% z Katonowego Serca)
MNOŻNIKI: Bonus za styl (+10 do Szybkości i +10 do Percepcji)

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    TAIJUTSU C
    KLANOWE A
    KATON B (Klik, KC - B)
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
  • Przy pasie:
  • Kabura na broń |Zapełnienie: 20/20 obj.| (prawe udo):
    • 10 shuriken - 8 obj.
    • 2 porcje Makibishi - 10 obj.
  • Torba |Zapełnienie: 10,5,5/20 obj.|(lewy bok):
    • 1 notka oślepiająca - 0,5 obj.
    • 1 bomba dymna - 1 obj.
    • 2 porcje Makibishi - 10 obj.
    • 3 kunai - 3 obj.
  • Ukryte w ciele:
    • 4 kunai z notką oślepiającą (po 1 na kończynę)
    • 2 kunai z notką wybuchową (po 1 na nogę)
    • 4 kunai - brzuch
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Hikari »

Spróbował powstrzymać wroga przed planowaną ucieczką poprzez eliminację. Taki odwrót prawdopodobnie oznacza informację o tym, że przybywają a także na temat naszych zdolności czy liczebności. Nie mógł do tego dopuścić. W jego głowie pojawiało się jednak jedno pytanie. Czy w tym stanie chcieliby dalej walczyć skoro podobno byli tylko najemnikami? No cóż póki nie oberwą to zdecydowanie po prostu odpoczną i się na nich przygotują. Instynktowny plan Hikariego był dość prosty, wykorzystać to co ma się pod ręką zwiększając swoje szanse na powodzenie późniejszego ataku, czyli w tym wypadku to było oślepienie rywala i wypuszczenie wielkiego płomienia w stronę wroga. Czy trafił? Po części mu się udało. Co prawda nie wyeliminował przeciwnika, ale raczej sprawił, że już więcej bez pomocy medycznej dzisiaj nie będzie w stanie walczyć. Niestety więcej nic nie mógł zrobić teraz i przeciwnik był w stanie się wycofać zadając największy możliwy im cios. Zapadła ciemność. Teraz polegał tylko na słuchu, nie zostało mu nic innego jak co najwyżej się bronić. Złożył pieczęcie do Kawarimi No Jutsu i był gotowy na nadchodzący atak, który usłyszał po chwili. Tuż przed nim podmienił się z głazem, ale już nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Zresztą i tak było za późno. Teraz odzyskał wzrok i zobaczył cały bajzel. Przełęcz mocno zdewastowana przez wszechobecne gałęzie żelaza. Jakimś cudem udało mu się przetrwać. Widział wiele ciał rannych i porozrywanych. Domyślał się, że spora część poległych to wrogowie zabici zanim tutaj przyszli. Niestety najważniejsi i najcenniejsi na ten czas uciekli. Można ich tak było nazwać ponieważ byli najsilniejsi, a ich pożegnanie wcale nie oznaczało możliwego zakończenia z nimi potyczki. Wedle ich słów mogli się jeszcze spotkać.
Śmierć zebrała swe żniwo na tutejszym polu. Poza niesamowitym samurajem, który na szczęście nie okazał się ich wrogiem jako jedyny nie został w żaden sposób ranny. Wątpił aby tak zostało do samego końca widząc tutejsze spustoszenie jakie zostało, dlatego śmiało mógł powiedzieć jeszcze gdyby tylko chciał. Nie wątpił, że i jego coś wreszcie dopadnie patrząc na możliwości wrogów, a to z pewnością nie wszystko. Chciałby powiedzieć, że to zasługa jego umiejętności, ale nie oszukujmy się w większość to jednak szczęście. Przechodząc do listy zgonów po ich stronie możemy zacząć od mężczyzny posługującego się kryształem, część oddziału czternaście, w tym główny zwiadowca, a także człowiek z nici. Chociaż nie, o dziwo zaczął się poruszać mimo bycia przebitym przez te bolce, jednak nie zwracał na niego uwagi ponieważ dojrzał rannego Shinjiego. To jemu chciał w tym momencie bardziej pomóc nawet nie zdając sobie sprawy, że tamten człowiek mógłby przetrwać. Dojrzał medyka do którego się udał. Uprzedził go jednak ten z szwami. Jego umiejętności jak i wyjęcie serca na zewnątrz... Tego jeszcze w życiu zdecydowanie nie widział, ale uznał właśnie, że jedynym jego słabym punktem może być owo czerwony bijący punkt. Gdy miał coś powiedzieć Ichirou zaproponował kompromis na który Hikari chcąc nie chcąc musiał przystać. Podszedł do swojego mocno rannego przyjaciela i podał mu pigułkę ze skrzepniętą krwią. Ogólnie był człowiekiem, który do niedawna nic nie czuł. Owszem w takim wypadku podchodził by przyjacielsko, ale w środku to byłoby martwe. Tymczasem... Czuł się zły, że mu nie pomógł w trakcie walki, do tego szczerze przejmował się jego stanem i chciał aby on wyzdrowiał. No cóż miewał powody ostatnio aby jego życie przybrało jakichś barw.
- Blizna raczej Tobie zostanie, ale wyliżesz się. W leczeniu raczej bym przeszkodził niż pomógł, ale weź pigułkę. Może się przydać.
Tutaj raczej wiele więcej nie mógł zrobić. Zostawił to w rękach specjalisty.

  Ukryty tekst
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3921
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ichirou »

Obrazek Chronienie własnego życia było naturalnym odruchem w obliczu rozpościerającego się po okolicy, gęstego mroku i nadchodzącego, śmiertelnego zagrożenia. Nie było czasu na jakiekolwiek kalkulacje. Ichirou bez zbędnej zwłoki skrył się za swoimi masywnymi tworami, przygotowując dodatkową ochronę wokół siebie. W międzyczasie, kiedy zapadł już na dobre zmrok, zdołał wychwycić krótką rozmowę między dwójką wrogów. Hibiki-hime? Czy to nie było to samo nazwisko, które nosiła sama liderka szczepu Maji, o której przecież było tak wiele podań opisującej jej niesamowitą urodę? Ruda musiała być zatem z nią spokrewniona i to dość blisko, w końcu z ust sharinganowca padło specyficzne określenie na jej temat. Czy to miało w obecnej chwili większej znaczenie? Niezbyt, bo nawet jeśli, zgodnie ze swoją odpowiedzią, kobieta miała wkrótce wycofać się z walki, to i tak szykowała atak, przed którym należało się obronić.
Otoczony solidną, piaskową kopułą był odcięty od tego, co działo się na zewnątrz, choć i bez tej defensywy zarejestrowałby niewiele więcej z dalszego przebiegu potyczki. Wystarczały same dźwięki i odrobina wyobraźni, by mieć ogólne pojęcie o sytuacji. Ta z pewnością nie była ciekawa. Wkrótce po specyficznym szeleście opiłków żelaza po placu boju rozniosły się dźwięki kruszonych głazów, łamiących się tarcz, okrzyki ginących żołnierzy. Piaskowy sfinks rozleciał się pod naporem uderzeń, a posąg najwyraźniej przetrzymał ataki, jednak tylko te frontalne. Jakimś cudem reprezentantka Maji zdołała ominąć tarcze brązowowłosego i przebić się przez Suna no Tate. Gdyby nie słaba celność metalowych prętów, próba wymierzenia zemsty przez akolitę skończyłaby się właśnie teraz w czymś, co przypominało żelazną dziewicę. Jedynie jedno z ostrzy drasnęło twarz chłopaka, na co ten syknął bardziej z niezadowolenia niż z bólu.
Zrobiło się ciszej. Kakafonia jęków i pełnej destrukcji opadła. Podobnie zresztą stało się z mrokiem, który zniknął w ciągu chwili. Po rozproszeniu piaskowej kopuły, Ichirou rozejrzał się po pobojowisku. Przełęcz była najeżona niezliczoną ilością metalowych kolców, które dosięgły niektórych obecnych tu wojowników. Kierując wzrok wyżej, dostrzegł dwójkę wrogów, biernie przyglądających się swemu makabrycznemu dziełu. Nie kontynuowali walki. Wręcz przeciwnie, opuszczali to miejsce. I to w dziwny sposób, bo znikając w ogniu. Akolita przyglądał się im, marszcząc złowrogo czoło i zaciskając pięści. Oczywiście, że nie był zadowolony. Starcie pozostawało nierozstrzygnięte, a jego sojusznicy odnieśli spore straty. Od przepędzania przeciwników znacznie bardziej wolał pozostawianie na swej ścieżce trupów.
Zauważył również Zjawę, który zupełnie nieprzejęty, spokojnym krokiem ruszył dalej przełęczą. Gniew i nienawiść tkwiące w młodzieńcu o bursztynowych oczach zachęcały go do puszczenia piasku za samurajem, jednak rozum jakimś sposobem zdołał pohamować te szalone zapędy. Atak na osobnika niezainteresowanego sporem był po prostu głupotą, a nawet i proszeniem się o śmierć, biorąc pod uwagę niesamowite umiejętności miecznika. Poza tym, obecnie nie mógłby liczyć na wsparcie pozostałych. Większość ocalałych z ataku rudowłosej potrzebowała teraz opieki medycznej, by móc myśleć o dalszym parciu na twierdzę Kaguya. Przerwa na lizanie ran była bardziej niż potrzebna.
Szybka ocena sytuacji. Żołnierze byli ranni. Murai był nabity na kilka kolców, ale dychał. Hikari cały i zdrowy. Shinji znalazł się w beznadziejnej sytuacji. A Yuusha... Cóż, Yuusha zginął. Wśród nich byli co prawda medycy, ale dwie pary rąk nie wystarczały na zapewnienie koniecznych interwencji w trybie natychmiastowym. Słabo, ale przynajmniej posiadali odrobinę spokoju, by pozbierać się do kupy. Ichirou zaklął cicho pod nosem, a potem westchnął, próbując w ten sposób wyzbyć się choćby odrobiny kotłującej w nim złości.
- Zatamujcie mu przynajmniej krwawienie na ten moment, żeby zaraz nie wyzionął ducha i można było się nim potem zająć - odrzekł do ogółu, choć w głównej mierze kierował swe słowa do wolnego medyka. Mówił rzecz jasna o Shinjim, którego stan był chyba najbardziej podły spośród obecnych tu shinobi.
- I zaraz po tym pomóżcie temu od nici - dodał moment później. Sam w kwestii rannych niczego nie mógł zdziałać. Nie znał się na opatrywaniu ran, a jedynie na ich zadawaniu. Wykorzystał więc najbliższe chwile na ochłonięcie i przemyślenie kilku spraw.
Musiał się zastanowić, na czym mu tak naprawdę zależy, bo momentami za bardzo pozwalał się targać burzliwym, skrajnym emocjom, a to raczej nie było wskazane dla powodzenia jego misji jak i całej bitwy. Czy był sens w dążeniu do zgładzenia każdego, kto był po przeciwnej stronie konfliktu? W perspektywie czystej, brutalnej zemsty może i tak, ale nie był to przecież cel obecnej wojny. Jak sam Jou oznajmiał, działania szczepu miały przede wszystkim charakter polityczny. Kierowanie się jedynie odwetem mogłoby okazać się zgubne, ale z drugiej strony brązowowłosy nie mógł wyzbyć się tej silnej chęci, która pchała go do działania.
Może powinien odpuścić tej Maji i jej sojusznikowi, skoro w przypadku zwycięstwa w batalii ich klany zapewne nawiązałyby bliższy kontakt? To nie na nich przecież skupiona była nienawiść Ichirou. Problem w tym, że w czasie wojny nie mógł pozwolić sobie na takie rozterki. Najemnik stojący po przeciwnej stronie też jest wrogiem. Przecież tamta dwójka dołączając do kościanych miała świadomość, że będą musieli konfrontować się z Sabaku. Nie, żeby Asahi w tej chwili czuł jakąś potrzebę usprawiedliwiania swoich działań. Po prostu miał okazję do przemyślenia paru rzeczy.
Powoli, bez nadwyrężania zranionej nogi, podszedł do podziurawionego ciała Yuushy. Strażnik z Muru, podobno jedna z czołowych postaci ostatniej wojny między Uchiha a Senju, zginął w jakiejś przełęczy oddalonej od centrum konfliktu. W wojnie, która absolutnie go nie dotyczyła. Wyłącznie z pobudek materialnych. Jego zmasakrowane ciało miało zapewne już na dobre spocząć w tym miejscu bez żadnego godnego pochówku. Bez pamięci i jakiekolwiek chwały. Ot, po prostu jeden z wielu poległych w tej wojnie. Czy brązowowłosemu było w jakiś sposób żal zmarłego? Nie. Przecież w ogóle go nie znał, a użytkownik kryształu dobrze znał ryzyko, pisząc się na zaproponowany układ. Akolita przyznał tylko, że była to chujowa śmierć. Takie jednak były koszty bitwy i należało wliczyć to w rachubę. Chłopak osobiście nie miałby większych oporów przed poświęceniem innych żołnierzy, o ile przyniosłoby to wymierne korzyści w sprawie, o którą walczył. Spojrzenie na truchło kompana było również pewnym rodzajem zimnego kubła wody wylanego na gorącą głowę władcy piasku. Taki widok uświadamiał, że samemu mógł podzielić los nieszczęśnika. To nieco ostudziło mściwe zapędy i obudziło uśpione rezerwy ostrożności.
- Przynajmniej nie będę musiał mu płacić - skomentował dość cynicznie, ale z grymasem niezadowolenia na twarzy. Próba wykpienia sytuacji raczej nie poprawiła mu nastroju, który po ostatniej potyczce miał gorzkawy posmak. Z jednej strony oczyścili sobie dalszą ścieżkę, ale ponieśli przy tym dość spore koszty. Westchnął cicho, schylając się po pobliski odłamek kryształu, który schował do torby przy pasie. Sam nie wiedział czemu, na sentymenty go przecież nie brało.
- Któryś z was mógłby się teraz zająć tą strzałą... - oznajmił, wymownie wskazując na swoje udo, kierując swe słowa rzecz jasna do medyków, kiedy ci zajęli się już najbardziej rannymi wojownikami. Wolał samemu nie ruszać strzały, skoro miał w grupie specjalistów. W międzyczasie podarował Muraiowi pigułkę żywnościową, skoro ten o nią prosił. Skład wartościowych żołnierzy w zespole się kurczył, więc wypadało zostać, żeby ci pozostali posiadali przynajmniej odpowiednie zapasy sił do dalszej walki. Samemu zaś poddał się opiece medyka, by wrócić do pełnej sprawności ruchu.
Nie mogli przesiadywać tu w nieskończoność. Każda chwila spędzona w przełęczy ponad konieczność była czystą stratą, na którą nie wolno było sobie pozwolić. Tam, na froncie, z pewnością walki rozkręciły się na dobre i nabrały jeszcze bardziej szalonego tempa. Nawet niepoprawny optymista obecnie nie stwierdziłby, że sprawy mają się dobrze i bitwa sama się wygra. Mimo strat i zdania sobie sprawy, z jak trudnym przeciwnikiem mają do czynienia, zamiary Ichirou wcale się nie zmieniły. W jego przypadku zwątpienie nie istniało, był zbyt zdeterminowany. To była jego wojna, jego próba odwetu, jego pobratymcy ścierający się z wrogiem przed murami miasta.
Jeszcze kilka lat temu syn marnotrawny, odcinający się od spraw szczepu i tułający się po kontynencie, żyjący z dnia na dzień. Obecnie jeden z najbardziej zacięcie walczących Sabaku, nadstawiający karku już nie tylko dla własnych, egoistycznych pobudek. Zapewne on sam sprzed paru lat wykpiłby swoją aktualną, zupełnie niepodobną do niego postawę. Ale wtedy był uboższy o pewne bardzo istotne i tragiczne doświadczenia.
- Nasze zadanie się nie zmieniło, musimy się wedrzeć do twierdzy. Jeśli jesteście już gotowi, to ruszamy w drogę. Czas jest cenny bardziej niż zwykle. Chcę jeszcze dzisiaj usłyszeć triumfalne dźwięki rogów i zobaczyć cmentarzysko kości - odrzekł pewnym siebie tonem, gestem dłoni wskazując kierunek dalszej wędrówki. O ile wszyscy byli zgodni i gotowi do kontynuacji przeprawy, ruszył z całą grupą w nieznane, zachowując przy tym absolutną ostrożność.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Shinji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Shinji »

Shinji popełnił błąd i trzeba to było przyznać. Z góry założył, że uda mu się wyjść z techniki genjutsu dzięki temu, że posiadał Sharingana. Nie żeby dawał on mu przynajmniej na obecnym stadium jakieś wyjątkowe umiejętności w tym zakresie jednak pozwalał na szybkie rozpoznanie iluzji i dzięki temu podjęcie odpowiednich działań. W jego przypadku mimo bardzo szybkiej reakcji na to co się działo na polu walki owe działania nie przyniosły zamierzonego rezultatu. Wręcz przeciwnie przez swoją arogancję wystawił się na technikę, którą zupełnie zignorował twierdząc w głębi ducha, że przecież walki kobiety od żelaznego piasku z Ichirou odbywa się zbyt daleko od niego by wiązało się z nią jakiekolwiek zagrożenie. Niestety się mylił i to bardzo. Dało się usłyszeć jeszcze jakieś odgłosy wybuchów krzyków, następnie jeden krzyk znalazł się w jego sąsiedztwie. Najwyraźniej ktoś próbował go zasłonić jednak na nic się to zdało i... poczuł ogromny ból w okolicach miednicy na wysokości stawu lewej nogi. Coś najwyraźniej się przebiło z gigantycznym impetem. Czyżby to coś pulsującego w okolicach Ichirou i Yuushy? A może była to katana. W niecierpliwości wyczekiwał tego co stanie się już za chwilę. Jednak to coś co boleśnie przebiło ani drgnęło. Było to całkiem specyficzne uczucie. Nie licząc przeraźliwego jęku z jego strony, który był wynikiem uczucia jakiego nigdy nie dane mu było doznać cały otaczający świat jakby przestał istnieć. Znajdował się tu zupełnie sam pośród mroku. I mrok ten nie był już techniką iluzji, po prostu go zamroczyło na dobre 3s. Swój udział pewnie miał w tym upływ ogromnych ilości krwi. Po chwili jednak zdołał się ogarnąć. Nie znajdował się już pod wpływem iluzji mógł dokładnie zobaczyć co było przyczyną bólu oraz otaczający go rozpierdol, gdyż tylko to słowo dokładnie opisywało obraz, który dane mu było zastać.
Nie było za ciekawie zwłaszcza, że najwyraźniej nie tylko on oberwał. Pole walki wyglądało niczym przejście kosiarki z tym, że rolę trawy pełnili ludzie. Konstrukcja, która została stworzona z żelaznego piasku osiągnęła naprawdę ogromne rozmiary. Zdołał zauważyć kto jeszcze został ranny oraz poczuł dziwne uczucie pieczenia w oczach. Nie stracił jednak wzroku więc co to do cholery mogło być? Nie przypominało także dostania się ewentualnego piasku w końcu spowodowałoby to instynktowne zamknięcie oczu. Czyżby jego Sharingan się rozwinął? Jeśli tak to chyba musiało być z nim naprawdę źle w końcu były zdolne do tego naprawdę traumatyczne przeżycia. Tym bardziej nie mógł tracić czasu. Krwawił i to bardzo obficie. Nie wiadomo było ile zajmie otrzymanie pomocy medycznej. Mógł nieco spowolnić ten proces używając pigułek w które się zaopatrzył przed wojną i tak też zrobił. Lewą dłonią chwycił do tyłu w poszukiwaniu pigułek ze skrzepniętą krwią. Spróbował z siebie wydobyć także jakikolwiek dźwięk sygnalizujący gdzie się znajduje. Być może wyglądało to nieco głupio zważywszy chociażby na fakt, że w końcu nie był na jakimś totalnym zadupiu pola walki, a raczej dobrze widocznym jednak nie wiadomo było ile potrwa otrzymanie pomocy patrząc po ilości rannych.
- Tutaj!
Głos z lekką nutką charakterystycznej chrypki spowodowanej głębokim bólem przeszywającym jego ciało jednak dostatecznie głośny. No i pojawił się w końcu przy nim Hikari. Sytuacje tego typu były chyba wystarczającym dowodem prawdziwości więzi przyjaźni, który ich łączyły gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości. Shinji nie miał, ale kto wie co się działo w głowie tego po drugiej stronie. Usłyszał od niego tekst, który najwyraźniej miał mu poprawić humor. Faktycznie leciutki żart w takiej sytuacji był nawet bardziej niż wskazany.
- Nie musisz mi dwa razy powtarzać, sam miałem taki zamiar.
Łyknął pigułkę ze skrzepnięta krwią, której tak desperacko szukała jego dłoń po omacku w torbie znajdującej się przy jego pasie z tyłu.
- Cóż najwyraźniej nie pozostanie mi tylko blizna
Lewa ręka powędrowała w okolice twarzy jednak z zachowaniem pewnej odległości. Palec wskazujący natomiast jasno pokazywał by spojrzeć na jego oczy. W głębi serca czuł, że owe pieczenie nie mogło być przypadkiem. Udało mu się dokonać w nieco głupi sposób tego czego tak bardzo chciał. Był to między innymi jeden z powodów dla których ruszył na tą całą wojnę. Drugim, a zarazem głównym była organizacja zwana Krukami, a teraz wiedział że był także i trzeci powód - Hikari. Nie wiedział do końca czemu, ale nie mógł go zostawić z tym całym burdelem samego. Pozostawało mieć nadzieję, że przez odniesione rany nie będzie całkowicie bezużyteczny.
Zwrócił się także do medyka. W końcu zajmował się jego raną i trzeba się było dowiedzieć jak wygląda sytuacja. Przebicie ciała wyglądało naprawdę tragicznie, ale może nie było aż tak źle jak mogłoby się zdawać. Bez odpowiedniego pytania nie można było mieć jednak pewności.
- Jak wygląda sytuacja? Będę zdolny kontynuować walkę?
Gdyby wiedzieli jaka była prawda na temat ostatniej batalii mogliby nawet parsknąć śmiechem. Nie zrobił absolutnie nic. Dał się ponieść przesadnej ostrożności na którą kontrą okazało się pierdolone genjutsu odcinające wizje z którym nie był sobie w stanie poradzić. Był słaby, zbyt słaby. Jednak udało mu się dzięki temu znaleźć kolejny motywator napędowy do dalszego doskonalenia się. Nie można się było zbytnio użalać nad sobą.
- Gdy zajmiemy się najciężej rannymi przydałoby mi się także usunąć strzałę z barku. Dostałem nią na początku batalii, jednak nie wyglądało to dla mnie na jakiś wielki priorytet. Więc w pierwszej kolejności najlepiej spróbować uratować jak największą ilość rannych. No chyba, że Ichirou ma inne plany ze mną związane wtedy niech bierze odpowiedzialność na siebie.
Chakra: 54% - 2% = 52%
Użyty ekwipunek: 1x pigułka ze skrzepniętą krwią
Techniki:
Nazwa
Sharingan: San Tomoe
Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a na dodatek zyskuje on możliwość wejścia do umysłu Jinchuriki, a tym samym dowiedzenia się za czym stoi jego niezwykła siła.
Możliwości
  • Widzenie i szacowanie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Wejście do umysłu Jinchuuriki - na krótki moment, możemy zobaczyć demona
  • Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
  • Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 60 punktów
  • Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu oraz wspomagających rangi S) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik.
  • Możliwość przełamania słabszych genjutsu - Przełamanie odbywa się tak samo jak przy pomocy Kai. Nie wymaga jednak złożonej pieczęci, a bonus do konsekwencji wynosi +50.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum A, dziedzina klanowa D.
Koszt
E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: niezauważalny | S+: niezauważalny (na turę)
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE :
  • Katana w pochwie na broń przypięta do pasa
  • Torba na broń I z tyłu, przypięta do pasa z lewej strony pleców
  • Torba na broń II z tyłu, przypięta do pasa z prawej strony pleców
  • Kabura na broń, przyczepiona do prawego uda
  • 2 specjalne monety (są minimalnie mniejsze od zwykłych, oprócz tego niczym się nie różnią), schowane do kieszeni
PRZEDMIOTY SCHOWANE:
Kabura na broń:
  • 1x kunai
Torba na broń I (36/40):
  • 12x kunai z wybuchową notką[2]
  • 10x Shuriken [1]
  • 2x bojowa pigułka żywnościowa [0,5]
  • 2x pigułka ze skrzepniętą krwią [0,5]
Torba na broń II (40/40):
  • 20x kunai z wybuchową notką[2]
Kieszeń:
  • Mapa portu Ryuzaki no Taki
Umiejętności:
KEKKEI GENKAI: Sharingan: San Tomoe - 2% za turę
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Kenjutsu - Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT: -
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • Siła: 11 | 21
    Wytrzymałość: 5
    Szybkość: 41 | 51
    Percepcja: 41 | 101
    Psychika: 1
    Konsekwencja: 1
KONTROLA CHAKRY: Ranga B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
  • Kenjutsu - Chanbara - Siła: 11|11+10 & Szybkość: 41|41+10
  • Sharingan - Percepcja: 41|41+60
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • Ninjutsu - E
  • Genjutsu
    [*]Iryōjutsu
    [*]Fūinjutsu
  • Klanowe - C
  • ELEMENTARNE:
    • Katon - B
      Suiton
      Fuuton
      Doton
      Raiton
  • TAIJUTSU:
    • Gōken
      Suiken
      Rankanken
      Bunshin Yakudatsu
      Chakra Kōgeki
  • BUKIJUTSU:
    • Kyujutsu
      Kenjutsu - D
      Shurikenjutsu
      Kusarijutsu
      Kijutsu
0 x
Ryūji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ryūji »

Natarcie Sabaku trwało w najlepsze, ogromne starcie na przedpolu miasta niosło ze sobą wiele śmierci i cierpienia, obaw i nadziei, strachu i odwagi. Zwykli żołnierze czy to z poczucia obowiązku, z chęci zemsty, obrony bliskich, poszukiwaniu chwały i bogactwa ścierali się między sobą zostawiając za sobą wszelkie resztki współczucia. To była wojna, miejsce gdzie morderstwo było wręcz pożądane a nie karane i napiętnowane. Dwie strony konfliktu mające tylko i wyłącznie jeden cel, pokonać tych drugich. W samym środku tej zawieruch był młody Sabaku Ryuji, który niesiony poczuciem obowiązku względem swojej rodziny, troską o przyszłość jego rodu i chęcią zemsty za wszystko co uczynił wróg ruszył do walki chcąc choć w najmniejszym stopniu przyczynić się do zwycięstwa swojej strony. Trójka żołnierzy wroga wybrała go za cel i zaszarżowała wprost na niego lecz tym razem po prostu trafili na silniejszego przeciwnika. Piaskowe kopie blondyna uwiązały mężczyzn walką, niestety ci nie mogli ich tak po prostu pokonać swoją bronią. Jeden z żołnierzy wykonał desperacki atak dystansowy lecz Sabaku zdołał go zablokować swoją tarczą, co niestety okazało się całkiem bolesne dla jego nadgarstka, jednak była to także cenna lekcja i chłopak już wiedział jak nie trzymać tarczy.Spychając jednostki wroga chłopak pochwycił przeciwników i jednym gestem skompresował piasek tak mocno, iż pogruchotał im kości. Najrozsądniejszym wyjściem było by dobić przeciwnika, niestety nie było na to zbyt wiele czasu, gdyż już po krótkiej chwili kolejni przeciwnicy ruszyli w kierunku Ryujiego, tym razem z dwóch różnych storn. Klony dowiodły już swojej wartości w starciu z oponentami używającymi białej broni, więc czemu znów nie wykorzystać by ich ponownie. Chłopak ruszył w kierunku klonów a one ruszyły w kierunku wroga, po jednym na każdego. Ryuji zamierzał ustawić się nieco zboku tak aby klony i oponentów miał po swoich bokach, dzięki temu mógł obserwować oby dwa pojedynki. Tym razem był gotowy tak razem był gotów na ataki dystansowe, poprawił chwyt tarczy ignorując nieprzyjemny ból w nadgarstku i w razie przedarcia się jakiegoś wroga zamierzał użyć w ostateczności także drugiego prezentu, wykonując pchnięcie włócznią aby zatrzymać przeciwnika na półdystansie, lecz to miała być jego ostatnia lina obrony. Gdy tylko klony związał się w walce z żołnierzami, chłopak za pomocą swojego kekei genkai, zamierzał wytworzyć za ich plecami maski z piasku, które miały pochwycić ich za szyje i zacisnąć się z jak największą siłą, czy to aby udusić czy pogruchotać kark, co mogło też dać szansę kopią blondyna aby wyprowadzić skuteczne ataki. Chłopak mimo wszystko sam nie chciał uczestniczyć w bezpośrednim starciu, miał zbyt mało doświadczenia oraz umiejętności, co pokazał ostatni atak przeciwnika, dlatego zachowanie dystansu i odgradzanie się ścianami i zasłonami z piasku w razie ataków było jego priorytetem. W zgiełku bitwy, w odgłosach walki dało się usłyszeć głos człowieka, stojącego na bramie, który rzucił wprost w stronę lidera Sabaku groźbę, zanosząc się przy tym śmiechem. Czwórka tym razem wojowników z klanu Kaguya zeskoczyli z bramy dołączając się do walki. Ryuji wiedział, że prędzej czy później przyjdzie mu się zmierzyć z silniejszymi przeciwnikami, którzy mogą dorównywać wojownikowi, który prawie uśmiercił go na samym początku bitwy, a to oznaczało, że będzie musiał wykorzystać swoje umiejętności w jak najlepszy sposób lub po prostu zginąć w walce. Blondyn jednak był na to gotowy, w jego duszy i umyśle panował spokój, od dziecka wpajano mu że śmierć za Sabaku to największy zaszczyt, taka była filozofia jego ojca a teraz i jego, niósł dumnie przekonania swojej rodziny, chcąc dać z siebie wszystko, aby ta miała godną przyszłość. Przyszedł czas w którym władcy piasku mogą dumnie umrzeć, z podniesionym czołem, gdyż nawet jeśli nie uda im się zwyciężyć, to dają z siebie wszystko próbując i nie poddając się do końca, gdyż właśnie tacy powinni być ludzie pustyni.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 14|14
WYTRZYMAŁOŚĆ 1|1
SZYBKOŚĆ 20|30
PERCEPCJA 20|30
PSYCHIKA 14|14
KONSEKWENCJA 1|1
KONTROLA CHAKRY C
KLANOWE B
Chakra 55%

Nazwa: Suna Bunshin no Jutsu
Pieczęci: Brak
Zasięg: Dowolny (musi być jednak zachowane połączenie z użytkownikiem)
Koszt: E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% (2 klony)
Dodatkowe: Statystyki równe piaskowi na randze techniki, za wyjątkiem siły -> 1/10 twórcy.
Opis: Użytkownik formuje piasek w swoje identycznie wizualnie kopie. Mają jedynie ułamek siły oryginału, więc ich zastosowanie w boju ogranicza się do defensywy. Świetnie się w tym sprawdzają, mając wytrzymałość identyczną co piach użytkownika i mogą służyć za mobilne tarcze. Są odporne na obrażenia fizyczne, po których wracają do swojej pierwotnej formy. Nie potrafią korzystać z technik, nie mają również własnej woli. Duża ich ilość dobrze się sprawdza w celu zajęcia przeciwnika bądź jego wymęczenia, kiedy oryginał będzie szykował ofensywę.

Nazwa Suna Kanri (Teichi): Reberu Bi
Wytrzymałość Mierna
Szybkość Przeciętna
Zasięg:Brak Skupienia 35 metrów
Pełne Skupienie 140 metrów
Koszt Chakry KC E - 15%, KC D - 12%, KC C - 8%, KC B - 5%, KC A - 4%, KC S - 2%, KC S+ - 1%
Trzeci poziom tego Kekkei Genkai. Jest on kluczowy, umożliwia o wiele więcej niż poprzednie. Przede wszystkim, piasek zaczyna być imponująco szybki. Da się wykonywać nim skomplikowane ruchy, także pościg na ziemi staje się dosyć prosty, o ile oczywiście uciekinier jest wolniejszy od piachu. Również możliwości bojowe są zaskakująco silne. Suna Kanri na tym stadium daje możliwość tworzenia twardszych kształtów, także możliwość pokonania przeciwnika przy pomocy samego piasku jest możliwa, a szczerze mówiąc, nawet zalecana. Na tym polega to wspaniałe Kekkei Genkai! Ponadto użytkownik może wydobywać piach z podłoża (zasięg braku skupienia) zyskując dzięki temu więcej materiału, jednak jego ilość zależy od terenu, poziomu reberu i oceny sędziego, tudzież prowadzącego. Koszt takiej czynności równa się kosztowi reberu.
(na turę)
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Rokuramen Sennin »

0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Hikari »

Stan jego przyjaciela nie pozostawiał za wiele do życzenia i szczerze Hikari myślał, że może być już nawet po chłopie, chociaż bardzo tego nie chciał stąd zdecydował się na taki żart z dodaniem otuchy i dać tą pigułkę z skrzepniętą krwią. Zawsze lepsze jest czegoś spróbowanie niż nic nie robienie, ale w tym wypadku ciężko było cokolwiek powiedzieć patrząc okiem, które kompletnie się na tym nie znało ponad to, że nie wyglądały te rany za ciekawie. Jak usłyszał chyba z rannym nie mogło być aż tak tragicznie skoro poza raną przykładał jeszcze uwagę do jego oczu, które... Ewoluowały. Teraz zamiast dwóch łezek były tam trzy, ciekawe co to oznaczało w praktyce. Czyżby te oczy mogły dawać jeszcze więcej? Czy to co widział był ich kres? Cóż takie tematy niebezpiecznie było poruszać przy kompletnie nieznanych osobach więc po prostu kiwnął głową potwierdzając, że przyjął informację. Zanim cokolwiek zdołał zrobić więcej to przyszedł lekarz który zaczął się nim zajmować więc on po prostu usiadł na tym metalowym piasku w pobliżu rannego. Widząc buteleczkę alkoholu uśmiechnął się wspominając ich picie. To niby było tak nie dawno, a teraz wydawało się takie odległe. Do tego ta druga opcja... Cóż on od początku wiedział co jego przyjaciel wybierze, ale pewnie to samo zrobiłby każdy inny człowiek. Co do samego Hikariego to raczej za wiele co robić nie miał poza czekaniem najpierw, aż medyk skończy swoje dzieło, a potem aż cała drużyna będzie gotowa wyruszać dalej. Ciekawe czy część z nich będzie w stanie dalej się poruszać. Wątpił w to, raczej ich oddział tutejszych pozostałych przy życiu jeszcze się uszczupli. Gdy opatrywanie, nastawianie i wszystkie te duperele były skończone lekarz zakończył to podsumowaniem pewnym można rzec. Ta będzie zdolny walczyć...
- Prędzej będzie pudłować od alkoholu niżeli od bólu.
Już po samym tonie jego głosu można było zauważyć, że nie był pozytywnie nastawiony do takiego pomysłu. Cóż w jego opinii o dalszym jego uczestnictwie nie było raczej mowy. Na końcu zdania wystąpiło także westchnięcie, które zawierało w sobie zarówno negatywne jak i pozytywne znaczenie. Jedno było odnośnie samej idei kontynuowania przez niego walki, a drugie odnośnie tego, że będzie żył i raczej ostatecznie wszystko będzie normalnie. Po jakimś czasie. Gdy już zostali sam na sam Hikari mógł go od tego odwieźć.
- Nawet nie myśl nigdzie dalej iść. Zresztą. Spotkamy się w obozie, raczej nie będziesz jedynym który tam teraz podąży przedwcześnie. Wrócę po wygranej bitwie i opowiem Tobie co działo się dalej. Obiecuję.
Przy słowie "zresztą" machnął ręką jakby odpuszczając sobie przekonywanie Shinjiego do powrotu. Od tamtego momentu zdecydował za niego, że tak będzie i chuj. Wraz z swymi słowami wstał i ruszył pewnie jako jeden z pierwszych ku wyjściu dalej. Nie miał nic więcej tutaj do załatwienia, a tym samym pokazał, że jakakolwiek dyskusja odnośnie dalszego uczestnictwa nic nie wskóra. Zresztą nie oszukując się byłby tylko balastem więc to dla dobra ich obu ta taka decyzja jest podjęta. Gdy już wreszcie się jakoś zebrali to wyruszyli dalej - oczywiście bez członka rodu Uchiha - to na swojej drodze spotkali tylko trupy. Wiadomo kto tak ich załatwił. Samuraj z wcześniej do którego wreszcie dotarli przy wyjściu z przełęczy. Nie wyglądało aby chciał z nimi walczyć, zresztą gdyby tak było dobiłby ich po tamtym ataku żelastwem. Z tego co usłyszał to on wyrównywał swoje rachunki. Może warto byłoby lekko współpracować? Dla nich byłby to potężny sojusznik, ale wracając do tematu zadał on bardzo istotne pytanie na które sam Hikari chciałby poznać odpowiedź, bo ostatecznie nikt mu nie powiedział nic. Co oni chcą wskórać tą wyprawą? To akurat wiadome, mają przechylić szanse w konflikcie na korzyść Sabaku, ale w jaki sposób? Gdzie się udają? To wszystko nigdy nie zostało młodzieńcowi przekazane toteż milczał wysłuchując rozmowy tych bardziej doinformowanych w tym wszystkim.

  Ukryty tekst
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Ryūji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ryūji »

Wojska Sabaku wkładały całe serce w walkę, wielu z żołnierzy przechodziło samych siebie prąc naprzód co w końcu poskutkowało, tym iż wojska zbliżyły się naprawdę blisko murów. Sam szturm na umocnienia miasta był jednak sam w sobie bardzo ryzykowny i na pewno pochłoną by wiele sił piaskowych władców, dlatego też idealnie by było gdyby w najbliższym czasie grupa, która wyruszyła na przełęcz w jakiś sposób ułatwiłaby im zadanie. Blond włosy członek szczepu Sabaku, jednak nie miał za wiele czasu na analizowanie czegokolwiek poza pojedynkami, które bezustannie toczył pośrodku wielkiego pola bitwy. Chłopak znów na karku miał trzech żołnierzy wroga. Szybkie przegrupowanie z klonami pozwoliło zająć Ryujiemu odpowiednią pozycję do obrony jak i ataku. Piaskowe kopie chłopaka doskonale wręcz sprawdzały się w walce przeciwko tego typu przeciwnikom, co pozwoliło mu wykorzystać chwilę nieuwagi wroga i posługując cię wszechobecnym piaskiem udusić dwóch przeciwników. Młody władca piasku nie czuł względem wroga zupełnie, nic. Był całkowicie obojętny im śmierci czy krzywdzie, jedyne co siedziało w jego głowie była czysta analiza. Mimo braku większego doświadczenia w boju, szczególnie w przewadze liczebnej przeciwnika, starał się postępować jak najostrożniej, problemem była także chakra, którą musiał zachować na późniejsze pojedynki co jednak w jego przypadku było dość trudne gdyż walka w zwarciu to zdecydowanie nie jego mocna strona. Uświadomiło mu to jednak kolejną słabość nad którą będzie musiał popracować, a więc znów zdobył tak cenne doświadczenie. Jeden z przeciwników okazał się nieco lepszy od swoich towarzyszy i zdołał ominąć piaskowego klona. Ryuji wyszedł z założenia, że najlepszą obroną jest atak i pchnął przeciwnika włócznią w bok, co skutkowało krwawym rozcięciem. Oponent jednak nie dał za wygraną i zaatakował blondyna po raz kolejny, jednak ten sparował cios tarczą i sprawnym ruchem przebił gardło przeciwnika. Chłopak odetchnął ciężko, jego ciało zaczynało odczuwać skutki nieustannego wysiłku. Blondyn wyciągną włócznie z gardła wroga i musiał przyznać, że to całkiem sprawna i skuteczna broń, kto wie może w przyszłości trochę z nią poćwiczy? Jednak czau na oddech nie było za wiele, na przeciw blondyna stanął kolejny oponent i tym razem był to Kaguya, jedyne co mogło zaskakiwać, to to, iż był naprawdę młody, lecz dzieckiem nie mógł go nazwać, gdyż wiedział, że dzieci nie posyła się na wojnę. Ryuji widział, że mimo wieku nie powinien lekceważyć przeciwnika, nie kogoś kto jest w środku wielkiej bitwy. Czy Sabaku miał jakiekolwiek opory przed zabiciem tak młodej osoby? Zdecydowanie nie. Młodziak wyciągną z ramienia kość, która wyglądała bardziej jak krótki miecz i ruszył z niesamowitym zrywem, rzucając się do ataku. Wzrok Ryujiego wyostrzył się jeszcze bardziej, tym razem, ma shinobi na przeciw siebie. Chłopak zamierzał zastosować pewną sztuczkę, która już kiedyś się udała w rzeczywistej walce. Tuż przed sobą postawił ścianę piasku 4 metry na cztery tak aby zasłonić się przed przeciwnikiem. Naklejając wybuchową notkę na ścianie, mniej więcej na środku, natychmiast wycofując się aby oddalić się od zasięgu wybuchu. Wiedział, że musi przyśpieszyć aby wszystko się udało, dlatego też zamierzał użyć techniki do szybkiego poruszania się po piasku, której nauczył się od kuzyna. głównym celem tego miało być wysadzenie notki w momencie kiedy przeciwnik będzie zmuszony obejść, przeskoczyć bądź przebić się przez osłonę. W razie gdyby przeciwnik dotarł do ściany tak szybko, iż Ryuji był wciąż w zasięgu wybuchu, bądź gdyby przeciwnik dotarł do niego szybciej niż cokolwiek by się udało i zaatakował bezpośrednio zamierzał użyć Sabaku Kawarimi. W obu przypadkach, gdyby wybuch lub chłopak miał go ranić, zamierzał podmienić się z piaskiem w niedalekiej odległości gdzie skierował swoje klony które miały się ustawić obok siebie. Blondyn chciał pojawić się za nimi by przygotować się do kolejnych działań gdyby chłopak nie odniósł obrażeń od wybuchu lub gdyby do niego po prostu nie doszło.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 14|14
WYTRZYMAŁOŚĆ 1|1
SZYBKOŚĆ 20|30
PERCEPCJA 20|30
PSYCHIKA 14|14
KONSEKWENCJA 1|1
KONTROLA CHAKRY C
KLANOWE B

Chakra 47%

Nazwa Suna Kanri (Teichi): Reberu Bi
Wytrzymałość Mierna
Szybkość Przeciętna
Zasięg:Brak Skupienia 35 metrów
Pełne Skupienie 140 metrów
Koszt Chakry KC E - 15%, KC D - 12%, KC C - 8%, KC B - 5%, KC A - 4%, KC S - 2%, KC S+ - 1%
Trzeci poziom tego Kekkei Genkai. Jest on kluczowy, umożliwia o wiele więcej niż poprzednie. Przede wszystkim, piasek zaczyna być imponująco szybki. Da się wykonywać nim skomplikowane ruchy, także pościg na ziemi staje się dosyć prosty, o ile oczywiście uciekinier jest wolniejszy od piachu. Również możliwości bojowe są zaskakująco silne. Suna Kanri na tym stadium daje możliwość tworzenia twardszych kształtów, także możliwość pokonania przeciwnika przy pomocy samego piasku jest możliwa, a szczerze mówiąc, nawet zalecana. Na tym polega to wspaniałe Kekkei Genkai! Ponadto użytkownik może wydobywać piach z podłoża (zasięg braku skupienia) zyskując dzięki temu więcej materiału, jednak jego ilość zależy od terenu, poziomu reberu i oceny sędziego, tudzież prowadzącego. Koszt takiej czynności równa się kosztowi reberu.
(na turę)

Nazwa: Sabaku Kawarimi
Pieczęci: Brak
Zasięg: 20 metrów
Koszt: E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
Dodatkowe: Piasek zbliżony objętością do użytkownika
Opis: Silne rozwinięcie standardowej wersji kawarimi, tyle, że tym razem użytkownik zamienia się miejscem z własnym piaskiem. Olbrzymim plusem jest brak pieczęci koniecznych do wykonania techniki, dzięki czemu Sabaku może dosłownie w ostatniej chwili uniknąć ataku, zaskakując tym samym przeciwnika. Jutsu, aby zadziałać, musi spełniać wymagania podstawowego kawarimi, czyli użytkownik musi być świadomy nadchodzącego ciosu.
0 x
Murai

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Murai »

Murai nie powinien właściwie dać się zranić w jakikolwiek sposób. Był to kolejny popełniony przez niego błąd. Mimo że teoretycznie opcja wybrana przez Kakuzu z podjęciem próby zaatakowania Uchihy była najlepszą z możliwych. Defensywne rozwiązania nie sprawdzały się, jego nici nadal nie były wystarczająco rozwinięte by sprostać zagrożeniom w postaci materialnych technik z elementem penetracji, jaką były te metalowe rzeczy przebijające oddział na wylot. Nie patrzył się na innych, zwracał uwagę na siebie. Okazało się że próba uwolnienia się była bezcelowa, bowiem gdy tylko przeciwnicy zniknęli im z oczu, metalowe konstrukty zmieniły się w niewielkie metalowe opiłki. Więc było to stworzone z ogromnej ilości takich małych kawałków metalu, które dało się stworzyć na poczekaniu? Klan Maji, kolejne interesujące umiejętności zostały poznane. Nadal brakowało kluczowych informacji o tym klanie, jednak Murai odniósł kolejne korzyści z tytułu dołączenia się do armii Sabaku. Duże pokłady niespotykanej wiedzy, pieniądze, a może i kolejne wzmocnienia swoich umiejętności poprzez zyskanie serc? Zdecydowanie warto było podjąć się tego zlecenia. Kłucie w sercu nie ustawało, będąc prawdziwym utrapieniem. Jeden z niewielu organów nieodpornych na ból i to był akurat ten. Pierwotne serce. Interwencja medyka była więcej niż konieczna. Ten jednak wolał zając się kimś innym, rannym w poważnym stopniu. Murai nie posiadał wiedzy medycznej, ale wyglądało to naprawdę poważnie. Sądząc ze słów medyka raczej nie będzie brał dalszego udziału w walce. Procedury podjęte podczas leczenia go tylko to potwierdzały. Musiał być to niewiarygodny ból. Z każdym takim widokiem Kakuzu utwierdzał się w przekonaniu, że jego anatomia, a właściwie jej brak, jest znacznie lepszy od reszty i przewyższa ich pod praktycznie każdym względem. Przyszła kolej na Muraia i leczenie jego serca. Pacjent poluzował szwy odsłaniając swoje serce. Mógł zobaczyć na własne oczy, jak to wyglądało. Jednak... to wystawiało go na atak. Potencjalny zamachowiec w tym momencie miałby najłatwiejszą robotę. Tragiczny w skutkach byłby atak bądź nagła chęć medyka na wbicie ostrego narzędzia w ten cenny organ. Dlatego Kakuzu zachowywał maksymalną czujność, jednocześnie z przymusu pozwalając medykowi na używanie medycznych technik. Murai użył swoich nici by zszyć ranę, zgodnie z poleceniem medyka. Ten bolesny proces przypomniał mu dawno zapomniane uczucie prawdziwego bólu. Jego twarz pozostawała praktycznie taka sama, poza okazjonalnym lekkim wykrzywieniem. Ostatni raz doznał tego na turnieju, kiedy musiał sam sobie rozpruwać brzuch kunaiami od wewnątrz. Lekarz zakończył leczenie, ale wiele z tego nie wynikało. Dodatkowo Murai poczuł, że jakaś część chakry zdążyła się rozproszyć po organizmie. Kłopotliwe, ale wtedy Murai zobaczył ciało Yuushy. Skoro leczenie było zakończone, to mógł je dokładniej zbadać. Poczekał na okazję, kiedy praktycznie wszyscy byli zajęci, po czym wyrwał serce. Było praktycznie nienaruszone, ale jednak lekko było. Podjąć ryzyko czy nie? Odpowiedź była jedna i była oczywista - jak najbardziej warto było. Dlatego Murai otworzył swoje ciało raz jeszcze i wsunął serce. Pozszywał się ponownie, a na jego ciele pojawiła się kolejna maska. Inna od poprzedniej. Więc w takim razie było po wszystkim? Kakuzu poczuł nowe siły, które w niego wstępują. Teraz tylko nauczyć się z nich korzystać. Żywnościowa pigułka podziałała. A nawet jeśli Ichirou jej nie użyczył, to Murai znalazł jedną obok trupa Yuushy. Może wypadła mu z kabury?
Wraz z innymi Murai udał się w dalszą drogę, jednak pojawiły się wątpliwości. Czy w tym momencie byłoby realnym odwrócenie się i dezercja? Oddział poniósł ogromne straty. Pozostało ich niewiele, a sprawnych Shinobi jeszcze mniej. Czy był sens? Analizę sytuacji Kakuzu przerwał widok pociachanych ciał. W tym ciemnym, cichym tunelu. Głosy bitwy dawno ucichły. Trupy miały na sobie znamiona walki i ran ciętych. Do głowy Muraia przyszła jedna osoba która szła w tym kierunku i posługiwała się ostrzem. Oponent samuraia, którego zabił swoim dziwacznym ostrzem. Miał swoje pobudki, wojna go nie obchodziła. Własne motywy których nie dało się przewidzieć, było to niebezpieczne. Najgorszy przeciwnik to taki, którego ruchów i zachowań nie da się przewidzieć. Po kolejnych kilkunastu minutach ostatki oddziału spotkały tego tajemniczego szermierza. Na horyzoncie jawiła się szczelina prowadząca na zewnątrz. Człowiek przemówił. Murai nadal trzymał w dłoniach tonfy, jednak po raz pierwszy od dawna odniósł wrażenie, że mogłoby ich nie być. Że niczego by nie zmieniły w przypadku walki z tym kimś. Zjawa poruszył istotną kwestię, jeszcze bardziej pobudzając Muraia do wzmożonej analizy. Jeśli faktycznie jest tak źle na zewnątrz, to faktycznie mogą osiągnąć niewiele. Ich stan był zły, zasoby chakry stosunkowo niewielkie. Ale Kakuzu otrzymał i tak bardzo dużo - serce, informacje. Czy jest potrzeba ryzykowania w takim stanie? Bez dokładnych informacji odnośnie wroga nie było sposobu na ustalenie tego. Faktycznie, to jedna wielka loteria.
- Nie znamy statusu głównej armii, nie mamy żadnych informacji o siłach przeciwnika. A nasza kondycja bojowa znacząco zmalała. Śmierć po wyjściu jest bardziej realna niż wcześniej. Ryzyko jest ogromne. - powiedział Murai. Nie do kogoś konkretnego, ale lepsze zobrazowanie sytuacji wypowiedziane na głos mogło faktycznie tknąć ludzi wokoło. Kakuzu poważnie zaczął rozważać możliwość odejścia, dezercji. Przerwania dotychczasowego planu i jego zmiany, jakiejś korekty. Wiele opcji wchodziło w grę, ale oddział nawet nie wiedział gdzie znajduje się główne wojsko. Niedobór informacji. Ale oszacowanie ryzyka może w ostateczności zadecydować. Czy Murai woli ryzykować, czy bezpiecznie odpuścić? Odwlekał decyzję, czekająć na przebieg rozmowy.
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3921
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ichirou »

Obrazek Trochę przygaszony, uważnie lustrował otaczającą go sytuację. W kwestii rannych nie mógł zdziałać zbyt wiele, wiec ograniczał się jedynie do biernej obserwacji, czekając, aż wszyscy wrócą do możliwie największej sprawności. Chwila postoju była również dobrą okazją do ochłonięcia, zebrania na nowo sił oraz myśli. W przypadku brązowowłosego otrząśnięcie się z bitewnego amoku było bardzo wskazane. Dzięki temu mógł przynajmniej trzeźwym wzrokiem spojrzeć na obecny stan rzeczy, a nie działać pod wpływem fali agresji i niepohamowanej żądzy odwetu. Chociaż z powodu swej hipokryzji w żadnym wypadku nie potrafił zgodzić się z wcześniejszym stwierdzeniem sharinganowca, to obiektywnie rzecz patrząc, tamte uwagi miały w sobie trochę prawdy. Żywiąc się w głównej mierze skrajnie negatywnymi emocjami w ciągu ostatnich miesięcy, trudno było u niego o wewnętrzny spokój i pełne opanowanie. Nie potrafił tak jak Jou przejść do konfliktu z absolutnym chłodem i wyrachowaniem. Nawet jeśli pozorował postawę podobną do lidera, to prędzej czy później odsłaniał swoją prawdziwą twarz, pełną goryczy, złości i nienawiści.
Na jego twarzy gościł grymas nie tyle bólu, co niesmaku. Niezadowolenie w takim położeniu akurat nie było żadną sensacją. Po prostu wewnętrzne pragnienia i wizja totalnej stłamszenia wrogiego rodu konfrontowały się z realnym przebiegiem wydarzeń, które malowały się gorzej od początkowych przypuszczeń. Oddział 14 zostały w znacznym stopniu przerzedzony. Murai dzięki swoim dziwacznym umiejętnościom wracał do sprawności. Shinji, choć wyleczony, mało przydatny w perspektywie dalszych zmagań. Jedynie Hikari w pełni zdrowia. Nie było ich co prawda wielu, ale nawet gdyby Ichirou został sam, to i tak kontynuowałby swe zadanie, o ile tylko pozwoliłyby mu na to jego siły.
Potem przyszła kolej na niego. Pozwolił medykowi czynić swoją magię, samemu jedynie zaciskając zęby, by zdusić w sobie ból podczas wyjmowania strzały, która była bliska zadania śmiertelnej rany. Kolejny raz miał niesamowite szczęście, huh? Cóż, to już któryś raz Shinigami nie byli zainteresowani jego osobą i nie chcieli zabrać go ze sobą. A może młodzieniec po prostu miał coś z kota, zawsze spadał i posiadał dziewięć żyć? Trudno ocenić. Tak czy inaczej, chłopak był niesamowitym farciarzem, który zawsze jakimś cudem wylizywał się nawet z największej katastrofy.
Komentarz przywódcy oddziału zbrojnych puścił mimo uszu, chociaż obdarował autora nieprzyjemnym spojrzeniem. Widać było, że akolicie nie podobają się tego typu bezczelne uwagi i najchętniej przywaliłby danemu osobnikowi w twarz, gdyby ten nie był potrzebny w dalszej przeprawie. Poirytowany, westchnął cicho i rzucił okiem na dwójkę znajomych, którzy chyba zdążyli się zaprzyjaźnić pod jego nieobecność.
- Skoro tak się sprawy mają, nie ma sensu, żebyś z nami szedł - dodał krótko do siebie, potwierdzając jedynie słowa Hikariego. Głupotą było brać ze sobą jednostki, które były w tak kiepskim stanie i mogły więcej wadzić niż rzeczywiście pomagać. Chociaż tyle, że pozostali byli w kondycji pozwalającej na toczenie kolejnych walk.
Wreszcie ruszyli dalej. W mocno okrojonym składzie, kontynuowali przeprawę przez kanion, a wraz z upływem czasu cisza oraz pustka stawały się dla nich coraz bliższymi kompanami. Zgiełk wojny, który jeszcze wcześniej dość dobrze docierał do uszu, teraz wydawał się być wytłumiony, a po pewnym czasie stał się praktycznie nie do wychwycenia. Przełęcz wyglądała na zupełnie pustą. Ta budząca różnorakie podejrzenia sprawa wkrótce się wyjaśniła. Żołnierze wroga, oczekujący w przygotowanych zasadzkach, zostali wybici. Co do nogi. Bardzo szybko i skutecznie, bo bez większych śladów pobojowiska po wyrównanych, długich zmaganiach. To była czysta egzekucją, za którą musiał odpowiadać nikt inny jak napotkany wcześniej Ronin. Choć kościani posiadali w swoich szeregach niesamowicie potężnych najemników, to najwyraźniej nie byli oni zbyt lojalni. Zresztą, już wcześniej dało się zauważyć, że Zjawa nie jest szczególnie zainteresowany tutejszym konfliktem, tylko przybył na bitwę z powodu własnych interesów, które nie były do końca jasne.
Przemierzali dalej kanion, nie napotykając się na jakiekolwiek przeszkody. Było spokojnie, zbyt spokojnie jak na tego typu przeprawę. Kiedy wydawało się, że zaraz opuszczą przełęcz, spokój ten został zaburzony niczym innym jak pojawieniem się samuraja, który najwyraźniej na nich czekał. Ichirou przystanął, czekając na jakichś ruch z jego strony. Chociaż posiadali przewagę liczebną, inicjowanie starcia byłoby głupotą. Nawet, jeśliby jakimś cudem udałoby im się pokonać przeciwnika, to zapewne byliby w bardzo kiepskim stanie, przekreślającym nawet najmniejsze szanse na powodzenie w misji, która i tak już była szalenie trudna. Sam fakt, że Zjawa wcześniej opuścił pobojowisko i w tej chwili nie zaatakował od razu drużyny o czymś świadczył. Jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji była próba przebrnięcia przez to nietypowe spotkanie bez walki. Zresztą, skoro faktycznie ten osobnik miał teraz na celu kogoś po stronie Nariko, to ich różne interesy miały trochę wspólnego. Samuraj na początek zażądał wyjaśnień, których złotooki akolita postanowił mu udzielić.
- To chyba oczywiste, że chcemy się wedrzeć do twierdzy. Może i ryzyko jest duże, ale warte podjęcia - zaczął możliwie spokojnym, ale także pewnym głosem, splatając jednocześnie ręce na wysokości klatki piersiowej. Nie podobała mu się uwaga Muraia, ale karcenie go w tym momencie było dobrym pomysłem. Zachowywał przy tym pełną koncentrację. Ronin wciąż pozostawał wielką zagadką, więc należało być gotowym na wszystko.
- Zniszczymy ich umocnienia, machiny, otworzymy drogę do natarcia dla naszej armii - wyjaśnił treściwie, bo i tak nie było nad czym się rozwodzić. Ich plan nie był wyjątkowo szczegółowy i miał zależeć od tego, co zastaną za murami Atsui. Skąd w ogóle takie pytanie, skoro miecznik miał w dupie bitwę? Asahi wolał nie przesadzać ze wścibskością i nachalnością, ale mimo wszystko spróbował wyjść z pewną inicjatywą, której pozytywny rezultat mógłby nieco zmienić mierny obraz sytuacji.
- Pozwolisz, że zapytam. Dlaczego ktoś miałby teraz pilnować Nariko, skoro ta i tak kryje się za solidnymi murami i całą swoją armią? Aż tak bardzo boi się o swoje życie? - Wiedza w tym temacie mogłaby ułatwić skompletowanie tej dziwnej układanki.
- Tak czy inaczej, nasze interesy się pokrywają. Twoje porachunki są nam równie obojętne, co tobie nasza wojna, ale równie bardzo chcemy dostać się do środka. Proponuję więc wspólne utorowanie sobie drogi. Oboje na tym zyskamy i niczego nie stracimy. - Śmiałe zagranie? Być może, ale Ichirou po prostu taki był. W tej chwili nie miało dla niego większego znaczenia to, że samuraj jeszcze nie tak dawno walczył po przeciwnej stronie i uśmiercił jego sojusznika. Sytuacja się zmieniła, a młodzieniec, posiadający żyłkę do interesów, nie mógł po prostu nie skorzystać z okazji do wysunięcia pewnej oferty. Taki już był. Trochę śliski, zdolny do podpisania paktu z diabłem, byleby tylko ugrać jak najwięcej dla siebie i dopiec jak najmocniej swym wrogom.
Skoro Zjawa nie podniósł na nich do tej pory miecza, to znaczy, że był skory przynajmniej do podjęcia jakiegoś dialogu. Sabaku liczył więc, że ten okaże się człowiekiem rozsądnym i dostrzeże plusy postawionej oferty. Nawet jeśli tajemniczy osobnik nie był skory do jakiejkolwiek współpracy, to najroztropniej będzie po prostu się rozejść bez podejmowania walki. Bo i po co? Żadnej ze stron takowe rozwiązanie nie było na rękę.
Mimo wszystko ostrożność była bardzo wskazana, więc Ichirou był gotów do chronienia własnego życia. Jeśli miecznikowi coś strzeli do łba, to nadrzędnym celem brązowowłosego będzie ochrona własnego życia, a zaraz później jego towarzyszy. Oczywiście ewentualną defensywę zamierzał zrealizować za pomocą kontroli swojego piasku, tworząc prędko solidne ściany i zapory. Asahi liczył jednak w duchu, że do takiej ostateczności nie dojdzie i jeśli Zjawa odmówi, to po prostu ruszy w swoją drogę, zostawiając grupę żołnierzy w kanione.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Shinji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Shinji »

Po przybyciu medyka Shinji dostał bardzo prosty wybór. Napić się mocnego alkoholu lub też zostać zdzielonym pałką po głowie w celu ogłuszenia. Spodziewał się raczej, że zostanie użyte jakieś ninjutsu czy cholera wie co, ale niestety człowiek, który właśnie ratował mu życie zdecydował się na użycie tradycyjnych narzędzi. Czy podobało się to Shinjiemu? No jasne że nie. Nikt nie cieszy się ze świadomości że dosłownie za moment ktoś będzie wam grzebać żelastwem w ranie. Nie posiadał jednak wiedzy medycznej więc nie miał zamiaru dyskutować. On miał tu raczej mało do gadania jedyne czego chcicał to przeżyć i odzyskać sprawność. Nie dopuszczał nawet myśli że mógłby ową sprawność utracić i zakończyć swój żywot jako shinobi. To by było zbyt dramatyczne przeżycie.
- Niech będzie alkohol. Obrażeń mi już na dzisiaj wystarczy.
Chwycił za flaszkę, którą dane mu było uzyskać. Samo jej wypicie nie było już łatwym zadaniem. Co prawda zdążył już podczas ostatniej balangi z Hikarim lekko przyzwyczaić się do wysoko procentowych trunków jednak opróżnienie całej butelki od razu nadal stanowiło wyzwanie. Nie było opcji by dokonał czegoś takiego na pojedynczym wlaniu tego po prostu do ust. Coś co parzyło całe podniebienie było nie do przyjęcia, a dobijał dodatkowo fakt braku popity. Spróbował uporać się z tym jednak najszybciej jak potrafił. Przynajmniej ból pochodzący z rany w małym stopniu, ale jednak tuszował palenie podniebienia.
- Chyba jestem gotowy, ale przydałoby się coś do wsadzenia między zęby żebym sobie języka nie odgryzł.
Odwrócił głowę w drugą stronę i zamknął oczy dezaktywując sharingana. W tym momencie nie była w żaden sposób potrzebna, a jedynie nadwyrężała zasoby chakry. Jeśli coś dostał to włożył to między zęby. Nie chciał patrzeć na zabieg. Mimo, że miał w sobie coś z sadysty patrzenie na grzebanie we własnym ciele to była już inna liga. Chyba dla większości ludzi nie byłby to przyjemny widok.
Ból, który wydobywał się z tamtego miejsca był wręcz przerażający wraz z rozpoczęciem zabiegu. Mimo, że Uchiha starał się być w tym momencie twardzielem to cała jego twarz pokryła się potem, podobnie zresztą było zapewne z ciałem. Oprócz tego nie dało się powstrzymać zwyczajnego ludzkiego odruchu, którym były odgłosy wydawane przy tego typu czynnościach. Wydarł się, dźwięk rozniósł się po całym kanionie. Nie wywołał on jednak żadnej sensacji w końcu miejsce to było wręcz przepełnione innymi podobnymi. Nie on jeden potrzebował teraz pomocy. Zabieg trwał tak kilka minut, ale w końcu męka się skończyła. Nigdy nie zaznał czegoś takiego i chyba nie chciał powtarzać. Pocieszającym był fakt, że chyba wszystko się udało chociaż otrzymał informacje, że to nie koniec i będzie wymagał jeszcze pomocy kogoś bardziej wykwalifikowane by poskładał go do kupy. Również jego szanse na dalsze wzięcie udziału w walkach zmalały do niemal do zera. Czy go to cieszyło? Oczywiście że nie, jednak nie dramatyzował. Alkohol w krwiobiegu dawał o sobie znać wprawiając w całkiem dobry nastrój pomimo odniesionych obrażeń. Nie rozumiał już nawet do końca o czym rozmawiają jego towarzysze, jednak zdołał zauważyć czym zajmował się medyk. A był to Murai, niciowy człowiek, który wyjął po prostu serce i jakby nigdy nic miał to w dupie. Zidentyfikował także słowo Kakuzu. Zaraz zaraz czy to byli żywi truposze o których słyszał. Podobno mieli kilka żyć. Czyżby leczenie tego serca miało z tym jakiś związek? A w sumie walić to. Zamiast zajmować się tą sprawą spróbował się podnieść na nogi. Spojrzał przy tym w kierunku medyka, gdyż spodziewał się jakiejś reprymendy.
- To co ruszamy dalej!
Skończyło się na tym, że usłyszał od Hikariego, żeby nawet nie myślał o tym by iść dalej. Ale przecież on tak bardzo chciał!
Pieprzyć ranę nadal posiadał chakrę. Niestety Terumi poparł także Ichirou i chyba musiałby się wciskać pomiędzy tą gromadę siłą. Na to nie pozwalał mu stan jego ciała i w końcu odpuścił. Pocieszał go jedynie fakt, że przynajmniej Hikari obiecał mu opowiedzieć co też się tam u nich wydarzy.
- W takim razie liczę na szczegółowe opowieści o waszych przygodach!
Ostatnie zdanie było już całkowicie zdeformowane. Nie było w nim także słuchać jakiegokolwiek entuzjazmu bardziej przybity głos człowieka, który liczył na więcej.
Niciowy człek po zakończonym leczeniu jakby nigdy nic wyciągnął serce z ciała Yuushy wymuszając na Shinjim powrót myślami do krótkich rozważań co tu do cholery się dzieje? Nie było wątpliwości, że wszystko to ma jakiś związek z jego zdolnościami. Następnie ruszyli na wgłąb kanionu i tyle ich widział został całkowicie sam z masą rannych i medykiem. Gdzieś tam w głębi krzątał się jeszcze drugi, ale to w tym momencie było mało istotne.
- Co teraz ze mną będzie? Wygląda na to, że nie nadaje się do boju tym bardziej, że jestem kurwa pijany. Chyba mogłem jednak wybrać tą cholerną pałkę, może przynajmniej byłbym w stanie się poruszać!
Zdanie to było skierowane wiadomo do kogo. Zachowanie tego typu chyba zresztą nie mogło go dziwić zważywszy, że upił Shinjiego do zabiegu.
- Pomógłbyś mi chociaż się podnieść o ile jestem w stanie chodzić i znalazł jakąś robotę bo czuję się całkowicie bezużyteczny.
Młody Uchiha przeżywał właśnie kryzys wiary, ale nie w żadne bóstwo a siebie. Czuł, że sam jest sobie winny mógł nie kozaczyć zakładając z góry, że uda mu się wyjść z cholernego genjutsu. Zresztą nigdy nie trenował walki z nimi jak mógł oczekiwać takiego rezultatu? Szlag by to wszystko trafił...

Chakra: 54%
Techniki:
Brak
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE :
  • Katana w pochwie na broń przypięta do pasa
  • Torba na broń I z tyłu, przypięta do pasa z lewej strony pleców
  • Torba na broń II z tyłu, przypięta do pasa z prawej strony pleców
  • Kabura na broń, przyczepiona do prawego uda
  • 2 specjalne monety (są minimalnie mniejsze od zwykłych, oprócz tego niczym się nie różnią), schowane do kieszeni
PRZEDMIOTY SCHOWANE:
Kabura na broń:
  • 1x kunai
Torba na broń I (35,5/40):
  • 12x kunai z wybuchową notką[2]
  • 10x Shuriken [1]
  • 2x bojowa pigułka żywnościowa [0,5]
  • 1x pigułka ze skrzepniętą krwią [0,5]
Torba na broń II (40/40):
  • 20x kunai z wybuchową notką[2]
Kieszeń:
  • Mapa portu Ryuzaki no Taki
Umiejętności:
KEKKEI GENKAI: Sharingan: San Tomoe - 2% za turę
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Kenjutsu - Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT: -
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • Siła: 11 | 21
    Wytrzymałość: 5
    Szybkość: 41 | 51
    Percepcja: 41 | 101
    Psychika: 1
    Konsekwencja: 1
KONTROLA CHAKRY: Ranga B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
  • Kenjutsu - Chanbara - Siła: 11|11+10 & Szybkość: 41|41+10
  • Sharingan - Percepcja: 41|41+60
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • Ninjutsu - E
  • Genjutsu
    [*]Iryōjutsu
    [*]Fūinjutsu
  • Klanowe - C
  • ELEMENTARNE:
    • Katon - B
      Suiton
      Fuuton
      Doton
      Raiton
  • TAIJUTSU:
    • Gōken
      Suiken
      Rankanken
      Bunshin Yakudatsu
      Chakra Kōgeki
  • BUKIJUTSU:
    • Kyujutsu
      Kenjutsu - D
      Shurikenjutsu
      Kusarijutsu
      Kijutsu
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Rokuramen Sennin »

0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Ryūji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ryūji »

Plan który opracował młody Sabaku, miał wciągnąć przeciwnika w całkiem prostom pułapkę, kiedy tylko wróg chciałby ominąć ścianę stworzoną przez Ryujiego, ten detonował by notkę, która wysadziłaby wszystko w zasięgu. Niestety, blondyn nie przewidział jednego. Kaguya znikną z pola widzenia i zasięgu, by zaraz po chwili wyjść z pod ziemi tuż za plecami chłopaka. Sabaku nie zdążył w żaden sposób zareagować i otrzymawszy silne kopnięcie poleciał w stronę własnego tworu. Wybuchł spowodował iż zahuczało mu mocno w uszach, na szczęści przed obrażeniami, zdołał się uchronić dzięki podmianie z piaskiem. Młody Kaguya stanął pewny siebie na przeciw Ryujiego, splatając ręce, z których tym razem wystawały kościane ostrza. Blondyn mógł być pewny kilku rzeczy po pierwszym starciu, chłopak góruje nad nim fizycznie, prawdopodobnie zna techniki ziemne skoro potrafi się pod ziemią poruszać, a z tych milszych to to że da się go zranić. Cieknąca krew mogła znaczyć, iż chłopak nie posiada kościanego pancerza ja w przypadku poprzedniego kościanego wojownika, więc wciąż była nadzieja na pokonanie smarkacza. Niestety Ryuji nie był w najlepszym położeniu, jego chakra ulatywała z każdym kolejnym ruchem a tylko na niej mógł polegać, jego wzrok stawał się coraz mniej skupiony, a organizm coraz bardziej odczuwał skutki zmęczenia. Nie zastanawiając się wiele, władca piasku musiał działać szybko inaczej mogło się to skończyć dla niego tragicznie. Jedną myślą skierował wszystkie kolony aby pochwyciły przeciwnika, ich zadaniem miało być unieruchomienie, oplątanie, objęcia Kaguyi aby ten nie mógł się ruszyć. W momencie wydania polecenia blondyn sięgną to torby wyciągając małą pigułkę żywnościową, od razu ją połykając, co powinno pozwolić odzyskać mu choć trochę sił i usunąć uczucie ciężenia. Osiemnastolatek doskonale zdawał sobie sprawę, że przeciwnik widząc szarżujące klony znów może zniknąć pod ziemią, postanowił nie dawać mu kolejnej szansy na taki atak. Poprawiając chwyt tarczy oraz włóczni, Ryuji ruszył w prawą stronę lekkim truchtem, tak by tarcza okrywała jego bok przed ewentualnym atakiem. Zamierzał pozostać w ciągłym ruchu aby oponent nie mógł dokładnie określić jego położenia będąc pod powierzchnią. Blondyn biegnąc po łuku zachowywał jednak dystans, czekał, aż klony zaczną uprzykrzać życie kościanemu wojownikowi, miał tylko nadzieję, że jego szybkość nie okaże się dla nich zbyt dużym wyzwaniem, więc postanowił im nieco pomóc, używając zdolności klanowej w taki sposób aby piasek pochwycił jego stopy, a następnie trzy piaskowe macki od tyłu miały chwycić go za ręce, a trzecia za głowę na wysokości oczu tak aby nie mógł nic zobaczyć. Zasłonięcie oczu przeciwnika miało tu kluczowy element, jeżeli się powiedzie, a Kaguya będzie wystarczająco uwiązany, zamierzał rzucić w przeciwnika swoją włócznią, dodając sobie siły, wspomagając rzut piaskiem, zupełnie jak w przypadku techniki z piaskową włócznią, lecz chcąc zaoszczędzić chakre na przyszłe pojedynki, postanowił zrobić użytek z prawdziwej broni. W razie gdyby jednak wróg okazał się szybszy, Ryuji zamierzał spowalniać wroga piaskiem, wciąż kierując na niego klony, a w razie walki bezpośredniej, zamierzał blisko trzymać tarcze przy ciele aby zasłaniać się przed atakami i odpowiadać pchnięciami włócznią, cały czas próbując pochwycić wroga piaskiem i klonami. Starał się wycofywać trzymając przeciwnika na półdystans włócznią, aby klony i piasek miały czas dopaść oponenta.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 14|14
WYTRZYMAŁOŚĆ 1|1
SZYBKOŚĆ 20|30
PERCEPCJA 20|30
PSYCHIKA 14|14
KONSEKWENCJA 1|1
KONTROLA CHAKRY C
KLANOWE B
Chakra 33% + 40%
Chakra 73%

Nazwa Suna Kanri (Teichi): Reberu Bi
Wytrzymałość Mierna
Szybkość Przeciętna
Zasięg:Brak Skupienia 35 metrów
Pełne Skupienie 140 metrów
Koszt Chakry KC E - 15%, KC D - 12%, KC C - 8%, KC B - 5%, KC A - 4%, KC S - 2%, KC S+ - 1%
Trzeci poziom tego Kekkei Genkai. Jest on kluczowy, umożliwia o wiele więcej niż poprzednie. Przede wszystkim, piasek zaczyna być imponująco szybki. Da się wykonywać nim skomplikowane ruchy, także pościg na ziemi staje się dosyć prosty, o ile oczywiście uciekinier jest wolniejszy od piachu. Również możliwości bojowe są zaskakująco silne. Suna Kanri na tym stadium daje możliwość tworzenia twardszych kształtów, także możliwość pokonania przeciwnika przy pomocy samego piasku jest możliwa, a szczerze mówiąc, nawet zalecana. Na tym polega to wspaniałe Kekkei Genkai! Ponadto użytkownik może wydobywać piach z podłoża (zasięg braku skupienia) zyskując dzięki temu więcej materiału, jednak jego ilość zależy od terenu, poziomu reberu i oceny sędziego, tudzież prowadzącego. Koszt takiej czynności równa się kosztowi reberu.

Nazwa: Suna Bunshin no Jutsu
Pieczęci: Brak
Zasięg: Dowolny (musi być jednak zachowane połączenie z użytkownikiem)
Koszt: E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% (2 klony)
Dodatkowe: Statystyki równe piaskowi na randze techniki, za wyjątkiem siły -> 1/10 twórcy.
Opis: Użytkownik formuje piasek w swoje identycznie wizualnie kopie. Mają jedynie ułamek siły oryginału, więc ich zastosowanie w boju ogranicza się do defensywy. Świetnie się w tym sprawdzają, mając wytrzymałość identyczną co piach użytkownika i mogą służyć za mobilne tarcze. Są odporne na obrażenia fizyczne, po których wracają do swojej pierwotnej formy. Nie potrafią korzystać z technik, nie mają również własnej woli. Duża ich ilość dobrze się sprawdza w celu zajęcia przeciwnika bądź jego wymęczenia, kiedy oryginał będzie szykował ofensywę.
(na turę)
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3921
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ichirou »

Obrazek Zachowując pełną czujność i gotowość do podjęcia odpowiedniej reakcji, lustrował samuraja chłodnym spojrzeniem bursztynowych oczu i wsłuchiwał się w jego słowa. Nie była wymagana wybitna spostrzegawczość, by dostrzec, że wypowiedziane przez brązowowłosego słowa bawiły miecznika. Tak jakby Ichirou był jakimś idiotą i nie znał zagrożeń, które przecież były niemałe. Owszem, ryzyko było ogromne, ale w przeciwieństwie do Muraia nie był to dla niego powód do zwątpienia. Miał porzucić swoją misję i wycofać się, bo sytuacja stała się gorsza niż planowano? Wrócić do Jou i powiedzieć mu twarz, że nie spróbował wszystkiego, by wykonać powierzone mu zadanie? Gdyby chodziło o jakąkolwiek inną sprawę, zapewne zawróciłby, dbając o własny tyłek. W tym przypadku jednak nie miał zamiaru się poddawać, prezentując aż przesadzony poziom ambicji i determinacji.
Przemilczał uwagi skierowane w jego stronę. Najchętniej dałby upust swej irytacji poprzez kąśliwy komentarz, ale miał w sobie na tyle samokontroli, by zdusić w sobie reakcje, które w dalszej perspektywie nie przyniosłyby niczego dobrego. Nie oszukujmy się, to Zjawa, chociaż był sam, posiadał nad nimi przewagę. I nie chodzi tu wyłącznie o siłę, ale stan wiedzy. Wyglądało na to, że ten tajemniczy osobnik posiada sporo informacji o sytuacji wroga. Zupełnie odwrotnie od drużyny wysłanej przez Jou, która wiedziała niewiele i w głównej mierze działała w ciemno. Ichirou nie zamierzał więc dawać powodów do powstania jakiegoś spięcia między samurajem. Nawet jeśli próby negocjacji nie przyniosą korzyści, to niech przynajmniej wszyscy wyjdą z tego spotkania bez strat.
- Wiem, że ryzyko jest wielkie, ale to dla mnie nie powód, by rezygnować - wyjaśnił krótko i w miarę spokojnie. Mimo wszystko nie chciał wyjść na kogoś narwanego, bo taka osoba z reguły nie zachęca do dalszej współpracy. Spuścił więc nieco z tonu i darował sobie dalsze teksty o wdrażaniu dość śmiałego planu, który być może ocierał się o samobójczą misję. Niech pewny siebie miecznik kontynuuje swój monolog, skoro wzięło go na wylewność i zechciał podzielić się z resztą pewnymi faktami.
Co? Zamach stanu u Kaguya?
Wieść o tym również wywołała małą dezorientację u władcy piasku. Wymagała przeanalizowania na nowo pewnych rzeczy. Wiadome było, że Nariko prezentuje nieco inne nastawienie od poprzednika, który był pełen agresji i kochał wojnę. Polityka liderki musiała jednak spotkać się ze sporym sprzeciwem, skoro jej pobratymcy zdecydowali się na tak skrajne rozwiązanie. Jaki miało to wpływ na aktualną bitwę? Jeśli chodzi o sam front, raczej niewielki. Inaczej sprawy miały się w przypadku możliwości grupy znajdującej się w przełęczy. Dla nich pojawiła się bowiem zupełnie inna opcja. Zamiast próbować zniszczyć umocnienia wroga, mogli przekraść się do twierdzy razem ze Zjawą, który polował na strażnika pilnującego byłą liderką kościanych. Rzecz w tym, że takie rozwiązanie wcale nie dawało pewniejszych rezultatów. Nie wiedzieli przecież, co dokładnie tam zastaną. Nawet jeśli dotrą do Nariko, to czy ta będzie skora do jakiejkolwiek współpracy? Cóż, w teorii powinna. Biorąc pod uwagę jej marne położenie, to była dla niej jedyna na wyjście z tego cało. O ile po jej stronie stała część Kaguya, to jej wyzwolenie i pojawienie się na polu walki mogłoby wywołać spore zamieszanie. Przeciwstawienie sił wroga przeciwko sobie zapewniłoby sporą przewagę i mogłoby zadecydować o rozstrzygnięciu potyczki o Atsui. Gorzej, jeśli z prób negocjacji nic by nie wyszło, nie wspominając już nawet o ewentualnej konfrontacji z Nariko. W tym momencie walką z nią nie był pożądana skoro nie miałaby znaczenia w perspektywie wojny. Ichirou nie mógł pozwolić, by ślepa nienawiść przysłoniła mu nadrzędny cel.
- Niech będzie - zaczął pewnym tonem, opuszczając wcześniej splecione ramiona. Rozejrzał się wtedy po towarzyszach, by się upewnić, czy nikt nie chce wyrazić głosu sprzeciwu.
- Ruszymy z tobą. Załatwisz swoje porachunki, my dotrzemy do byłej liderki. Każdy na tym zyska. - Ryzyko było wcale nie mniejsze, ale przynajmniej z pomocą Zjawi mogli przedostać się na drugą stronę murów. Wtedy zawsze mogliby wrócić do pierwotnego planu i spróbować zniszczyć obronę wroga, otwierając tym samym drogę dla swojej armii.
- Mam nadzieję, że znasz drogę - odrzekł, szykując się do ruszenia w dalszą przeprawę. Właściwie to był niemalże pewien odpowiedzi samuraja. Ten był na tyle poinformowany, że raczej nie szedł w ciemno. Wypowiedziane stwierdzenie było więc równoznaczne z sugestią, by samuraj ruszył jako pierwszy i wskazał ścieżkę pozostałym.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Shinji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Shinji »

Mimo, że Shinjiemu się to wyraźnie nie podobało siłą rzeczy musiał wyruszyć wraz z resztą rannych. Podróż ta zmierzała w przeciwnym kierunku niż ta Ichirou i spółki. Razem z nimi ruszyły osoby, które nadawały się jeszcze do boju, ale szczerze powiedziawszy powodzenie misji stało pod wielkim znakiem zapytania. Technika Maji naprawdę mocno przeorała oddział. Rozmyślanie na ten temat nie miało jednak większego sensu, a jedynie dobiłoby członka klanu Uchiha, który nie zdołał jeszcze zaspokoić swoich ambicji związanych z wojną. Nie sądził nawet, że walka może mu sprawiać taką przyjemność, a może to zabijanie? Wcześniej miał okazje dokonać mordu na kilku niekoniecznie niewinnych istotach i z każdą kolejną było to coraz łatwiejsze i dawało chorą satysfakcje. Zwłaszcza na takiej wojnie gdzie nie miałeś nawet czasu na jakiekolwiek identyfikowanie się z przeciwnikami. Tutaj po prostu napieprzałeś się do upadłego licząc na farta, że niczym nie dostaniesz. Tego szczęścia najwyraźniej Shinjiemu zabrakło. Najpierw cholerna zabłąkana strzała, a następnie żelazny piach uformowany w ostre kolce pokrywające ogromną połać terenu, które najzwyczajniej w świecie zostały zrzucone z góry. Sytuację tą można było jednak odwrócić w zupełnie innym kierunku. Rzecz jasna rozważania. Gdyby założyć, że to wszystko miało się jednak wydarzyć bez braku możliwości wpływu na cokolwiek to może jednak chłopak miał szczęście? Był prognostyk, że zapewne będzie w stanie chodzić. Zresztą był nawet w stanie bardzo powoli ale jednak poruszać się przed siebie więc dlaczego możliwość ta nagle miałaby mu zostać odebrana? No właśnie.
W ten oto sposób wypełnił sobie czas spędzony na mozolnej i monotonnej podróży. Odgłosy bitwy były słyszalne w oddali jednak nie od strony w którą udał się Hikari, Ichirou i Murai. Był to chyba dobry prognostyk. Nawet jeśli zostaliby szybko wyeliminowani to mimo wszystko jakieś odgłosy płynące zza pleców do wycofujących się rannych powinny dotrzeć. Tak więc jedyne co dało się słyszeć to zgiełk od strony zamku Kaguya. Dopełniany był on licznym akompaniamentem nieustannie wydobywających się dookoła jęków bólu. Zresztą co jakiś czas dało się i taki usłyszeć od Uchihy. W końcu jakikolwiek ruch sprawiał wręcz niewyobrażalne cierpienie. Gdyby nie to że był pod dosyć mocnym wpływem alkoholu to kto wie czy zmusiłby się do ruszenia z miejsca. Błędem byłoby jednak ocenienie jego działania jednoznacznie pozytywnie. W końcu odbierał chociaż w małym stopniu rozsądne analizowanie sytuacji, tyle dobrego że w danym momencie nie było to wymagane. Musiał po prostu przeć pod siebie, a to na czym się skupiał to grunt po którym stąpał. Bardzo nieprzyjemnym doznaniem byłoby ewentualne potknięcie się i zaliczenie gleby tym bardziej, że o bardzo luźnej formacji nie było mowy. Dookoła znajdowała się cała masa osób potrzebujących natychmiastowej opieki medycznej. Zresztą on sam się do nich zaliczał. Opatrzenie rany trudno było nazwać uleczeniem. Raczej prowizorycznym podtrzymaniem przy życiu.
W końcu doczekał się postoju. Jako, że nie znajdował się na początku kolumny, a raczej mniej więcej w środku chwilę zajęło dowiedzenie się czym było to spowodowane. Nie bez znaczenia był tu fakt, że przepchnął się do przodu na tyle ile było to możliwe. Jak się okazało był to kolejny oddział, który miał przechwycić rannych, pozbierać ich do kupy i kogo się dało tego wysłać z powrotem do paszczy lwa - na pole bitwy. Reszta natomiast miała trafić do obozu. Czy w jakiejś eskorcie? To się miało dopiero okazać. Ważniejsi w tym momencie byli medycy i to nie jacyś polowi, ale chyba bardziej wykwalifikowani chociaż szczerze powiedziawszy Shinji się na tym nie znał. Nigdy nie dane mu było zgłębić tej pięknej sztuki zwanej medycyną. Pomijając ten fakt nawet jeśli byłby w stanie cokolwiek normalnie wywnioskować to aktualnie nie było to możliwe. Krótka pogawędka z przywódcą "odwrotu" doprowadziła do rozpoczęcia leczenia gościa, który miał wyjątkowego pecha - stracił nogi. Reszta medyków rozpierzchła się zajmują pozostałymi rannymi. Shinji mógł tutaj mówić o pewnym szczęściu które dopisało gdyż jedna pani o szkarłatnej barwie włosów usadowiła się przy nim. Od razu zaczęła rozwijać opatrunek, który rzucał się w oczy chociażby i z powodu zabarwienia na czerwono w końcu ruch jedynie pobudzał krążenie krwi, a kawał drogi był już za nimi. Padło pytanie o to co ma uszkodzone. Skąd miał to kurwa wiedzieć? Co on jakiś wróżbita był? Przebił go wielgachny kolec niemal zabijając poprzez wykrwawienie. Starał się jednak nie walić jadem na boki. Niemiłe zachowanie w stosunku do osoby, która przecież chciała jedynie udzielić pomocy z pewnością nie stawiałoby go w dobrej sytuacji.
- Przebił mnie dosyć spory kolec z żelaznego piasku w okolicach miednicy. Nie mam pojęcia czy jest uszkodzona. Na pewno bardzo mocno krwawiłem i gdyby nie operacja do której musiałem wypić sporą ilość alkoholu byłbym już martwy. Mniej istotny jest bark który oberwał po prostu strzałą. Rzecz jasna po prowizorycznym opatrzeniu głównego problemu w postaci wielgachnej krwawiącej dziury i ona została usunięta.
Starał się mówić powoli, tak by przepity głos mimo wszystko dało się zrozumieć. Skoro przebył taki kawał drogi to kilka cennych sekund tak naprawdę nie dawało w tej sytuacji nic. Jeśli coś złego miało się wydarzyć to już zapewne miało miejsce i owe sekundy nic nie mogły zmienić. Pozostawało mieć nadzieję, że szczęśliwa gwiazda nadal nad nim czuwała. Medyczka rzecz jasna otrzymała stosowną ilość czasu bez zasypywania jej bzdurami. Nie o to chodziło, miała po prostu dokonać wymaganych czynności i zmaksymalizować szansę przeżycia oraz jak najlepszego wygojenia rany. Nie zmieniało to faktu, że Shinji miał do niej pytanie. Bez odpowiednich oględzin i wstępnego rozpoczęcia leczenia nie było jednak mowy o odpowiedzi. Dlatego też czekał wyczekując odpowiedniego momentu. Gdy nadszedł padło krótkie, aczkolwiek istotne pytanie.
- Jak bardzo jest źle?
Nie liczył na to, że pozwolą mu wziąć udział w dalszym boju. Trzeba by być chorym optymistą i nawet alkohol nie pozwalał na tak swobodną ocenę sytuacji. Po prostu nie. Jedynie czego teraz pragnął to usłyszeć, że będzie mógł wrócić do dawnej sprawności i jego kariera jako shinobi nie legnie w gruzach gdyż byłoby to dla niego niczym gwóźdź do trumny. Nie mógł skończyć w taki sposób... Tyle planów na przyszłość... Niespełnionych ambicji...

Chakra: 54%
Techniki:
Brak
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE :
  • Katana w pochwie na broń przypięta do pasa
  • Torba na broń I z tyłu, przypięta do pasa z lewej strony pleców
  • Torba na broń II z tyłu, przypięta do pasa z prawej strony pleców
  • Kabura na broń, przyczepiona do prawego uda
  • 2 specjalne monety (są minimalnie mniejsze od zwykłych, oprócz tego niczym się nie różnią), schowane do kieszeni
PRZEDMIOTY SCHOWANE:
Kabura na broń:
  • 1x kunai
Torba na broń I (35,5/40):
  • 12x kunai z wybuchową notką[2]
  • 10x Shuriken [1]
  • 2x bojowa pigułka żywnościowa [0,5]
  • 1x pigułka ze skrzepniętą krwią [0,5]
Torba na broń II (40/40):
  • 20x kunai z wybuchową notką[2]
Kieszeń:
  • Mapa portu Ryuzaki no Taki
Umiejętności:
KEKKEI GENKAI: Sharingan: San Tomoe - 2% za turę
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Kenjutsu - Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT: -
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • Siła: 11 | 21
    Wytrzymałość: 5
    Szybkość: 41 | 51
    Percepcja: 41 | 101
    Psychika: 1
    Konsekwencja: 1
KONTROLA CHAKRY: Ranga B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
  • Kenjutsu - Chanbara - Siła: 11|11+10 & Szybkość: 41|41+10
  • Sharingan - Percepcja: 41|41+60
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • Ninjutsu - E
  • Genjutsu
    [*]Iryōjutsu
    [*]Fūinjutsu
  • Klanowe - C
  • ELEMENTARNE:
    • Katon - B
      Suiton
      Fuuton
      Doton
      Raiton
  • TAIJUTSU:
    • Gōken
      Suiken
      Rankanken
      Bunshin Yakudatsu
      Chakra Kōgeki
  • BUKIJUTSU:
    • Kyujutsu
      Kenjutsu - D
      Shurikenjutsu
      Kusarijutsu
      Kijutsu
0 x
Zablokowany

Wróć do „Wydarzenia”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości