[ME] Bitwa o Atsui

Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Hikari »

Rzeź została dokonana na wszystkich zasłużonych członkach szczepu Kaguya. No prawie, niektórym udało się zbiec nawet przed strzałami lecącymi za nimi przedłużając jakiś czas swoje życie. Nie na długo, nie byli oni nigdy istotni w głowie chłopaka. Ostatecznie i tak umrą co by się nie działo wkrótce, w znacznie większych męczarniach. Wtedy przez pewien moment szedł zamknięty w swoim świecie rozglądając się za Shinjim i go spotkał tylko już w wiosce. Trochę się ociągał z dotarciem do namiotów medycznych? Trudno mógł to zrobić. Rozkosz takimi widokami była zbyt duża wcześniej, ale można powiedzieć, że jego widok przyjaciela na noszach lekko wybudził z tego zamyślenia. Co do tego co odkrył w sobie to na ten moment można rzec tylko jedno, o dziwo w pewnym sensie udało się to zaakceptować, przynajmniej na razie. Wtedy też dopiero mając wolny umysł przypomniały mu się słowa wypomniane wcześniej przez Jou, chyba Tsu i Hisako, no może nie w całości, ale chociaż ich sens. Idąc nawet nie zwrócił na nie normalnie uwagi, musiały zostać zarejestrowane gdzieś w środku i czekały aż członek szczepu oprzytomnieje jakkolwiek. Przynajmniej nie będzie musiał potem ponownie się dowiadywać. Na zapłatę musi poczekać, albo zostanie dostarczona do jego wioski. Nie przeszkadza mu to, nie zależało mu na tym, a sławie w wojnie. Co by nie było to przeszedł do dalszych czynności, czyli dołączył do grupki dwóch medyków i jego znajomego członka rodu Uchiha w drodze do szpitala. Nie śpieszyło mu się nigdzie teraz, ale przeklęty uśmiech dalej mu towarzyszył.
- I jak tam z Tobą po dokładniejszych badaniach?
Pierwsze słowa w sumie były oczywiste, grzecznościowe, a zarazem i on się interesował stanem akurat tego pacjenta. Inne raczej paść nie mogły. Szedł z nimi równym tempem, wiedział gdzie się kierują, pewnie do szpitala, aby tam położyć go na łóżku jakiś czas. Cóż pewnie tutaj się rozdzielą na jakiś czas, każdy z nich będzie miał swoje własne zajęcia w życiu. Wpierw jednak zanim podjął jakiekolwiek decyzje wolał zapytać go co teraz planuje.
- I co potem jak wyzdrowiejesz?
Nie pozostało nic jak iść i czekać na jakieś odpowiedzi, reakcje. A może zasnął po drodze? Kto go w sumie wie.
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Shinji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Shinji »

Było już wiadomo, że wygrali bitwę gdy do obozu medycznego dotarli posłańcy bezpośrednio z pola walki. Pomimo wygranej bitwy było bardzo wiele rannych w tym jeden niezwykle ważny, któremu należało udzielić pomocy w pierwszej kolejności chociażby i z racji na jego pozycję - czcigodny Jou. Nie zdołał dowiedzieć się jak bardzo jest z nim źle, był zbyt daleko a medycy już zbierali nosze w tym ten jego. Czekał bo pobyt w pieprzonym szpitalu, po prostu fantastycznie. Przynajmniej nadal dane było mu żyć. Nie zawracał sobie jednak głowy zbędnymi rozważaniami. Bardziej go interesowało to jak wygląda pobojowisko gdyż koło niego przechodzili, a raczej dwójka sanitariuszy, która go niosła. On sam wygodnie sobie leżał niczym w jakimś hotelu pięciogwiazdkowym. Jedyna zaleta bycia rannym. Cóż można powiedzieć o miejscu widzącym rzeź tysięcy ludzi? Piasek zabarwił się na czerwono, śmierdziało odchodami, przez to, że niektórzy mieli po prostu rozszarpane jelita, wszędzie walały się jakieś szczątki. Wojna z pewnością nie była czymś humanitarnym i lepiej było dochodzić do porozumień na drodze zręcznej dyplomacji, ewentualnie zmiażdżyć przeciwników ogromną przewagą liczebną. Sabaku nie dysponowali aż tak dużymi siłami przez to ponieśli duże straty, a przynajmniej tak się wydawało młodemu członkowi klanu Uchiha.
Po pewnym czasie dało się zauważyć pewną postać zbliżającą w ich kierunku. Okazało się, że był to nie kto inny jak sam Hikari. A jednak udało mu się przetrwać bitwę. To było najważniejsze. Pytanie jak trzymał się Ichirou, który był częścią jakiegoś planu Kruków. Skoro nawet sam Jou został ranny to kto wie. Pierwsze pytanie z jego strony skierowane było w kierunku medyków. Trzeba było po raz kolejny wysłuchań symfonii o potrzebnym pobycie w szpitalu, ale że na szczęście powinien być w stanie powrócić do pełni sił. Drugie było już skierowane bezpośrednie do niego i dobrze. Już przez większą część walk doskwierała mu niemiłosierna nuda. Jeszcze teraz brakowało by tortury te dopadły go po raz kolejny.
- Musze skontaktować się z liderem i zdać mu raport, że tak jak chciał Sabaku odnieśli zwycięstwo. Do tego będę potrzebował informacji o tym jak przebiegła bitwa. No ale obiecałeś mi rozmowę
Uśmiechnął się. Wiedział, że kolejna sprawa może także wywołać ten uśmiech na twarzy jednego z sanitariuszy.
- Drugą sprawą byłaby chęć zdobycia jednego zioła bo mi zasmakowało, ale ten tutaj wie lepiej o czym mówię.
Lekki gest głową pokazał o którego chodzi.
- Podobno zbierają je gdzieś na granicy Tajemniczego Lasu. Nie wiem jeszcze czy udam się tam, czy poszukam po prostu handlarzy.


z/t 2x
0 x
Murai

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Murai »

Wygrana sojuszniczego wojska była już pewna. Lider został pokonany za sprawą połączonych sił Jou i byłej liderki Kaguya, wojska oponenta praktycznie rozgromione. Niedobitki uciekły w kierunku szczeliny, którą oddział 14 przeszedł wokoło murów. Wykorzystali ogólną euforię panującą wśród wojsk zwycięskiej strony. Murai to zauważył, jednak nie próbował specjalnie interweniować. Jego rola skończyła się właśnie w tym momencie, w którym Jou zadeklarował zwycięstwo. W którym osada wróciła pod panowanie Sabaku. Było tak samo jak z cywilami znalezionymi w odnodze jaskini. Ich los był Kakuzu całkowicie obojętny. Miał teraz przed sobą wizję korzyści jakie przyjdzie mu czerpać, a także serce. Yuusuke był stosunkowo mało przydatny, jednak jego śmierć była okolicznością bardzo przystępną. Teraz pozostawało odkryć czy serce będzie w jakikolwiek sposób użyteczne. Na to jednak będzie czas. W Ryuzaku, kiedy wróci do swojej samotni. Rozważania nad przyszłymi posunięciami Murai współdzielił z obserwowaniem otoczenia, w szczególności liderów. Jou nie był w najlepszej kondycji, prawdopodobnie wchodziły w grę zmęczenie wojną i poniesione rany. Murai szczęśliwie, w przeciwieństwie do innych ludzi, nie musiał się martwić takimi mankamentami. Jedynymi przeszkodami na drodze do prowadzenia nieprzerwanej walki i wykorzystywania swojego potencjału są niewystarczające pokłady chakry i ograniczenia ciała. Ciało może i było praktycznie idealne, ale nie było do końca idealne, i do tej idealności trzeba będzie dążyć. Podczas tych rozmyślań do Jou dotarła pomoc medyczna w formie jego asystentki. Murai nadal stał w tym samym miejscu i obserwował rozgrywający się wokoło spektakl radości i euforii. Ludzie cieszący się ze zwycięstwa. Wojownicy którzy przeżyli. Najpewniej w najbliższych dniach to miejsce pełne będzie pozytywnej atmosfery spowodowanej wygraną. Podniesione morale spowodują podniesioną produktywność. Przyda się podczas odbudowywania osady, Kaguya raczej nie zostawiliby jej w spokoju. Być może liczne kosztowności i ważne informacje zostały już wcześniej wywiezione poza granice osady. Do Kakuzu podszedł jeden z żołnierzy. Ten, którego Murai widział obok lidera, kiedy ten był leczony przez Hisako. Powiedział mu on o konieczności czekania na wynagrodzenie. Szybka analiza sytuacji pozwoliła na praktycznie natychmiastową odpowiedź.
- Zostanę tutaj przez kilka dni, poczekam na zapłatę. - była to prawda, Murai bowiem miał zamiar dokładnie przeglądnąć wszelkie możliwe księgozbiory dostępne w Atsui. A przynajmniej te które będą dla niego dostępne. Jego potrzeba wiedzy została zaspokojona jedynie częściowo. Widział niesamowite rzeczy podczas potyczek, w tym metalowe opiłki przebijające go na wylot. Odszedł spod muru wgłąb osady, opuszczając radosny tłum. Rozejrzy się na spokojnie, czego nie mógł uczynić mając wokoło siebie oddział żołnierzy i strzały świszczące nad głową.


z/t
0 x
Ryūji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ryūji »

Agresywne okrzyki, wrzaski z bólu zamieniły się na radość i śmiech. Obrońcy miasta zostali rozgromieni, zdziesiątkowani podczas próby ucieczki po klęsce ich lidera. Lidera który padł z ręki przywódcy Sabaku przy pomocy Nariko. Ranny Jou po obwieszczeniu zwycięstwa padł wykończony a wielu z jego pobratymców ruszyło w jego kierunku w trosce o jego stan. W śród nich był i Ryuji który zerwał swój własny opatrunek w celu zatamowania krwawienia u dowódcy. Zerwane bandaże odsłoniły jego spalone ramię które, mogło budzić zarówno obrzydzenie jak i ciekawość. Na szczęście dla wszystkich Sabaku, ich lider nie należał do tych którzy łatwo się poddają, co wyjaśnił w słowach skierowanych do Tsu, który również znalazł się w okolicy. Blondyn mógł odetchnąć ze spokojem, widząc, że stan jego dowódcy nie jest tak zły jak mu się zdawało. Jedynym nierozwiązanym problemem była Nariko, która wciąż przebywała w obecności wszystkich, lecz ona sama wiedziała jak się zachować i po zapewnieniu o opuszczeniu prowincji ruszyła w swoją stronę zostawiając swój dom, który teraz miał służyć władcą piasków. Po dłuższej chwili do rannego Jou i reszty zebranych dołączyła Hisako, która natychmiast rozpoczęła proces leczenia, swoimi niesamowitymi umiejętnościami. Ryuji widząc, że już wszystko jest w jak najlepszym porządku oddalił się w milczeniu podchodząc do krawędzi muru. Dopiero teraz blondyn mógł się dokładnie przyjrzeć temu co znajdowało się po tej stronie, a mianowicie jego nowy dom, dom który zdobyli wszyscy razem swoim uporem, wysiłkiem i umiejętnościami dla siebie i przyszłych pokoleń. Ale wygrana znaczyła dużo więcej niż tylko miejsce do życia, niosła za sobą dużo poważniejsze znaczenie. Od tego momentu ich szczep stał się klanem, nie zarządzali już jedynie osadą ale całą wielką prowincją i wszystkimi ludźmi, którzy w niej mieszkali. Zyskiwali przywileje ale także niesamowite obowiązki. Ryuji westchnął głęboko, zrzucając gurdę na ziemię i siadając na krawędzi w taki sposób aby nogi zwisały mu w dół. Dopiero teraz, kiedy poziom adrenaliny opadł, odczuł niesamowite zmęczenie, każdy pojedynczy mięsień i ścięgno dawało o sobie znać. "Heh... Udało się co?" Pomyślał spoglądając w niebo. Mogłoby się wydawać, że to już koniec ale tyle jeszcze było do zrobienia. Wojna dużo wniosła do życia młodego shinobi, doświadczenie jakie zabrał było wprost nie do opisania. Stał się silniejszy to fakt lecz wciąż był malutki w wielkim świecie shinobi, a to wszystko czego się nauczył tylko upewniało go w swoim przekonaniu, iż jeżeli nie zdobędzie jeszcze większej mocy, skończy jak jeden z tych leżących wokół trupów. Zagrożenia które czają się za rogiem mogą być nieporównywalnie większe niż się zdaje, a siła to jedyne co może się im przeciwstawić. Chłopak wiedział jak długa i ciężka droga jeszcze przed nim, lecz nie mógł po prostu się zatrzymać, bo kiedyś zabraknie starszych, doświadczonych wojowników, dlatego to on i młodsze pokolenia będą musiały przejąć pałeczkę, a kiedy to nastąpi musi być jak najlepiej przygotowany.
Do uszu Ryujiego doszły słowa Hisako, która poinstruowała zebranych aby pomogli rannym i rozejrzeli się po mieście i tak też zamierzał uczynić, blondyn. Nie mógł powstrzymać się przed dokładnym obejrzeniem tego o co tak zajadle walczył, a poza tym musiał znaleźć jakiś kącik dla siebie gdzie mógłby w końcu odpocząć i zebrać siły. Rozglądając się po zebranych chłopak dostrzegł Ichirou, który ruszył przełęczą na miasto, jego osoba uradowała blondyna i cieszył się, że może zobaczyć go w dobrym zdrowiu, urosła w nim także ciekawość, jak wyglądała jego walka, lecz nie chciał się narzucać gdyż wiedział na własnej skórze jak wszyscy są teraz padnięci.
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3911
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ichirou »

Obrazek Odetchnął z ulgą, kiedy okazało się, że stan przywódcy nie był tragiczny. Co jak co, ale Jou cholernie mocno trzymał się życia i potrafił wyjść z nawet beznadziejnej sytuacji. Ta niezwykła wytrwałość i silna wola mogły być swego rodzaju źródłem inspiracji, motywacją do dorównania jego osobie choćby częściowo. Nic więc dziwnego, że wśród żołnierzy pojawiły się tak dobre morale. Pokonali znienawidzonego wroga, zdobyli Atsui, a pod dowództwem właściwej osoby na właściwym miejscu czekała ich tylko lepsza przyszłość. Ten optymistyczny nastrój udzielił się nawet w małym stopniu brązowowłosemu, który aktualnie prezentował dość oszczędną, chłodną i pozbawioną większych emocji postawę. Dopiero zbierał myśli, studził umysł po dotychczasowym szaleństwie, istnej burzy złości i gniewu, którą zesłał na wielu wrogów. Stał więc w pobliżu lidera i w milczeniu obserwował przebieg sytuacji. Mimo wszechobecnej euforii wyglądał na przygaszonego. Co prawda cieszył się z wymierzonej zemsty i zwycięstwa w bitwie, ale po prostu był zbyt zmęczony na nadmierną ekspresję. Ot, na jego twarzy widniał jedynie uśmiech satysfakcji. Zresztą, skakanie, krzyczenie i wymachiwanie rękoma nie było w jego stylu. Zachowując się tak radośnie sugerowałby, że wygrana była bardziej wynikiem szczęścia niż starań wszystkich walczących. Ichirou był zdania, że ten sukces zwyczajnie im się należał. Być może ta opinia była za bardzo przesycona ambicją, ale akolita w swej żądzy odwetu nakrecił się jak mało kto.
Odstawił gurdę na bok i w milczeniu odczekał kolejne minuty na przybycie Hisako oraz jej ludzi. Dopiero teraz miał okazję zastanowić się bardziej nad sensem dzisiejszej bitwy. Wojna dobiegła końca z dość jednoznacznym werdyktem, zamykając tym samym pewien epizod w historii szczepu. Wróć. Już nie szczepu, bowiem władcy piasku mieli zająć pozycję dotychczas zajmowaną przez Kaguya. Przejęcie ich osady odznaczało jednocześnie zdobycie władzy nad całą prowincją, a tym samym zdobycie miana rodu. Akolita dopiero teraz zaczynał mieć świadomość z tego, jak wielkiego czynu dokonali. Sabaku nigdy nie posiadali takiej władzy i nie mieli takiego znaczenia na ogólnoświatowej scenie politycznej. Ba, Ichirou nie słyszał nigdy, żeby jakiś inny szczep zdołał zmienić swój status. Losy Sabaku zmieniły się diametralnie od ostatniej tragedii w Sachū no Senjō. Jedno było pewne - nic już nie będzie wyglądać tak samo.
Nie celebrował zwycięstwa, bo też w sumie nie miał z kim dzielić tej radości. To prawda, że otoczony był wieloma pobratymcami, z którymi czuł się zjednoczony jak mało kiedy, ale to jednak nie było do końca to. Może i mógł na głos nazwać ich braćmi, ale czy byłby w stanie oddać za nich życie? Trudno powiedzieć. Tak naprawdę na tym świecie był zupełnie sam. Jego najbliższa rodzina poległa w poprzedniej bitwie, a za pozostałymi bliskimi (nie było ich zbyt wiele) spalił mosty. Lekki uśmiech tryumfu widniejący na jego twarzy był w dużej mierze efektem samozadowolenia. Nawet jeśli próbował sobie wmówić, że to wszystko było zrobione dla innych, zarówno żyjących jak i tych, którzy zginęli, to i tak nie mógł do końca uwierzyć samemu sobie. Gdzieś tam, w głębi duszy dobrze wiedział, że wymierzył zemstę przede wszystkim dla siebie. By poczuć się lepiej i wyładować swoją wielką złość na wrogach. I faktycznie, po tym wszystkim czuł się usatysfakcjonowany, a krwawa żądza jakoś z niego uszła. Wciąż odczuwał nienawiść do kościanych, jednak ci przestali stanowić większe zagrożenie. Pozostali jedynie pojedyncze niedobitki, którym udało się zbiec z pola walki oraz ci, którzy stali po stronie Nariko, chcącej odciąć się od ostatniego konfliktu. To jasne, że najlepiej byłoby, gdyby wszyscy Kaguya gryźli piach, ale obecny stan rzeczy zadowalał brązowowłosego młodzieńca.
Tylko co dalej?
Odpowiedź postanowił udzielić sobie później, po rozmowie z Jou, w której chciał poruszyć temat jego dalszych planów. Czerwonowłosy lider i tak wezwał Ichirou oraz kilka innych osób na najbliższe spotkanie, więc dobrze się składało. Akolita w milczeniu obserwował ludzi powoli kierujących się do zdobytego miasta, co zresztą wkrótce i sam uczynił. Ruszył w stronę nowego domu.

[zt]
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Zablokowany

Wróć do „Wydarzenia”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość