[ME] Bitwa o Atsui

Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

[ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Rokuramen Sennin »

// Stawiać się jak najszybciej. Zasady napiszę na pierwszym głównym poście.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Hikari »

Wreszcie niedługo miało się już wszystko zakończyć. Przynajmniej jeżeli chodzi o wojnę. Czy dobrze robił tutaj przychodząc? Jakie to będzie miało konsekwencje? Czy taki zwykły Doko jak on się do tego nadaje? Wątpił czy to on powinien być przedstawicielem jego gałęzi, ale ludzie którzy z nim poszli zaufali mu i jego doświadczeniu poza wioską. Nikt nie wiedział jak bardzo się on rozwinął przez te dwa lata ponad od wyjścia z wioski... On sam czuł się bardziej niż gotowy na to wszystko. Miał doświadczenie w wojnie i jej okrucieństwie widząc co się działo na murze jak zaatakowali dzicy. Idąc tutaj spotkał w tłumie Shinjiego i razem potem przebywali w okolicy lidera. Jego samego wszyscy bez problemu akceptowali z wiadomych powodów, co do jego towarzysza to właśnie z tego też powodu miał tutaj wstęp. Rozglądając się Hikari mógł dojrzeć parę znanych mu twarzy. Głównie przez wzgląd na ich wczorajsze spotkanie, tylko Ichirou znał wcześniej. Kiwnął im głową kiedy ich spojrzenia się spotkały w celu powitania jako takiego. Teraz są wszyscy towarzyszami. Pytanie czy lider jest gotowy na tą walkę uważał za niewłaściwe. Każdy kto tutaj był po jednej i drugiej stronie już od dłuższego czasu nie mógł okazywać wątpliwości w sercu. Na polu bitwy nie można mieć żadnych wątpliwości, bo to oznacza śmierć. Sam nie miał tutaj nic do dodania toteż kroczył do przodu słuchając dalszej części rozmowy odnośnie emocji związanej z walką. Czysta polityka? Chciało mu się śmiać, bo te słowa były w pewnym sensie jak najbardziej prawdziwe. On sam też dołączył przez chęci zysku, pewnie wielu innych także. To wszystko to jedna wielka loteria, a kto z niej skorzysta najwięcej? Ten kto przeżyje. Nienawiść niczym wątpliwości mogły prowadzić do zguby, a emocje Hisako z pewnie powielała większość Sabaku. Czyżby to była szansa dla Kaguya? Nie mógł pozwolić, aby to zdecydowało o wojnie, ale nie miał nic do powiedzenia w tej kwestii. Jego słowa mogłyby być źle odebrane tutaj przez szczep. Nie jest jednym z nich. Jou przeleciał wzrokiem po liderach jak i zdolnych jednostkach w tym zwrócił uwagę i na Hikariego, który mu także odpowiedział skinieniem głowy, bo ich wzrok się spotkał. To można było uznać także za odpowiedź na zaraz zadane pytanie lidera do tłumu. Bardziej gotowy być nie mógł. Teraz, albo nigdy.
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Murai

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Murai »

Zbliżało się. Potyczka z klanem Kaguya, która według wielu nazywana była wojną. Wojna w zasadzie mogła skończyć się na jednej bitwie, a do tej pory brał udział właśnie w takich pojedynczych potyczkach na których wojna się kończyła. A przecież to nie musiało się ograniczać do tego. Działania wywiadowcze, sabotaż zaopatrzenia, eliminacja ważniejszych dowódców. Pomniejsze konflikty na granicy, starcia mniejszych oddziałów. Prowadzenie długoterminowej wojny było zupełnie czymś innym od wzięcia czego popadnie i kogo popadnie i walka z drugą armią, która też bierze kogo popadnie i co popadnie. Mimo posiadania podstawowego przeszkolenia w kwestiach dotyczących prowadzenia wojny, Murai widział rozwiązania obydwu sposobów. Wojna długoterminowa osłabiała gospodarkę, wymaga znacznych środków i pozwala przeciwnikowi na urośnięcie w siłę jeszcze większą niż w początkowych stadiach wojny. Murai miał dużo czasu na rozmyślania podczas podróży, co nie przeszkodziło w zachowywaniu szczególnej ostrożności. Może i był otoczony przez ogromną ilość sojuszniczych jednostek, ale atak z zaskoczenia mógł wbić się głęboko w szeregi oddziału. Na szczęście podróż przebiegła bez wszelkich zakłóceń i problemów.
Na horyzoncie jawiło się miasto, w którego oblężeniu będzie uczestniczył. Maszyny miotające ogromne pociski będą pomocne w przełamaniu wysokich i grubych murów. Sytuacja była całkowicie inna niż ta podczas wojny z Uchiha, kiedy walka toczyła się na w miarę jednolitym, płaskim gruncie. Mógł obserwować okolicę będąc bardzo blisko Jou jak i innych "wybitnych" jednostek, które lider Sabaku trzymał wokoło siebie. Rozmowa lidera z jego asystentką była ciekawym źródłem informacji, niestety tylko o ich podejściu. Ona brała to osobiście, kierując się rządzą zemsty i chęcią zmasakrowania przeciwników. Pewnie motywację tą podzielała większość obecnych. Natomiast Jou traktował to jako czystą politykę. Nie dopuszczając emocji traktował to jako sprawę państwową, a nie osobistą. Murai oczywiście był bardziej skłonny przyznać rację Jou w tym konflikcie. Następnie z jego strony padło pytanie, zadane nie bezpośrednio do Muraia, ale do całej gromadki wokoło niego. Murai jedynie kiwnął głową, nie czując potrzeby żeby się odezwać. Był w pełnej gotowości, fizycznej i psychicznej. W każdym momencie mógł rozpocząć eliminację przeciwników. Albo podjąć inne działania, w zależności od rozkazów.
0 x
Ryūji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ryūji »

Droga do Atsui dla Ryujiego była niczym mrugnięcie okiem, zanim się obejrzał na horyzoncie zaczął malować się ich cel, osada wrogiego rodu. Młody Sabaku jeszcze nigdy nie był w tej części pustyni, jednak mimo to czuł się bardzo swobodnie ze względu na otaczający go piasek. Młody Sabaku był zdania, iż nazwa władców pustyni nie powinna być tylko na pokaz, oni jako jedyni prawdziwie nią władają i władać powinni, a nadchodząca bitwa to tylko pierwszy krok dla jego szczepu aby uczynić co w ich mocy aby stało się to rzeczywistością. Blondyn całą drogę zachowywał pełne skupienie, starał się wyobrazić choć po części przebieg bitwy, zastanawiał się co on by zrobił na miejscu Jou, jak poprowadził by natarcie, zdawał sobie sprawę że brakuje mu ogromnego doświadczenia, lecz nadszedł czas gdzie owe będzie mógł zdobyć. Prowadzenie setek ludzi, machin wojennych, zaopatrzenia, odpowiadania na reakcje przeciwnika, wszystko to wymagało niesamowitej elastyczności, wyobraźni, kreatywności oraz podstawowej znajomości taktyki i strategi. Blondyn trzymał się swojego blisko swojego lidera, chciał dowiedzieć się oraz nauczyć jak najwięcej. Pytanie przybocznej Jou bardzo zdziwiło Ryujiego, skoro nie bylibyśmy gotowi to co tutaj robiliśmy, szliśmy na rzeź czy po zwycięstwo? Po co były te dwa lata potyczek, walk na granicy, zdobywania przewagi, gromadzenia ludzi i zasobów. Po dalszej wymianie zdań chłopak musiał przyznać rację liderowi, przez Hisako bardziej przemawiały emocje niż logiczne myślenie. Blondyn doskonale rozumiał, ból swoich braci, sam utracił dom oraz prawie stracił ojca, lecz kierowanie się emocjami w takim momencie mogło prowadzić do zguby na co nie mogli sobie teraz pozwolić, gdyż jest to prawdopodobnie ich jedyna szansa na podniesienie się z kolan i właśnie to polityka grała tu pierwsze skrzypce, zemsta i schodziła na boczny plan. Szczep i jego przyszłość były dla Ryujiego najważniejsze, choć nie ukrywał nie pałał sympatią do kościanych wrogów lecz to raczej zrozumiałe. Chłopak znał swoje miejsce i nie zamierzał się wtrącać w żaden sposób do dyskusji, a poza tym nie widział w tym żadnej potrzeby, zachowując milczenie czekał w spokoju przysłuchując się wszystkiemu z boku. Wokół niego jak i Jou mógł rozpoznać praktycznie wszystkie osoby, które uczestniczyły we wczorajszym spotkaniu. Mimo, iż dopiero co ich poznał, teraz będzie walczył z nimi ramię w ramie, walcząc z innych pobudek wciąż mieli ten sam cel, który był tuż przed nimi. Gdy tylko jego przywódca spytał o gotowość ten skinął głową w jego kierunku. W końcu nadeszła chwila, która zadecyduje o jego przyszłości jak i jego całego szczepu.
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3928
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ichirou »

Obrazek Wyruszyli. I choć przed nimi malowała się niepewna przyszłość, wszyscy zdecydowanie maszerowali, przemierzając kolejne kilometry, by dotrzeć do osady wroga. Ichirou nie obracając się przez ramię, pozostawił za sobą wszystkie problemy, które ciążyły na jego barkach. Problemy osobiste, skomplikowane relacje, nieporozumienia, sprawy pozostające bez wyjaśnienia. Wszystko to zostało obecnie zmarginalizowane przez brązowowłosego. Był zdeterminowany i skupiony wyłącznie na jednym celu. Tym celem była rzecz jasna zemsta. Tą skrajną żądzą napędzał się już od wielu miesięcy i teraz wreszcie mógł ją spełnić. W obliczu tego pokonanie dla niego dystansu nie stanowiło jakiegokolwiek problemu. Przeogromne połacie pustyni, wydma za wydmą, wszędobylski piach i piekielne słońce. Był dobrze przyzwyczajony do tutejszych warunków, ale podczas tej wędrówki były one jeszcze mniej znaczące niż zazwyczaj. Czyniąc kolejne kroki razem z resztą armii, złotooki akolita żył już nadchodzącą batalią. Przez większość trasy był pogrążony we własnych myślach. To jasne, że rezultat wojny nie był pewny, ale młody władca nie miał nawet najmniejszej chwili zwątpienia w kwestii odwetu na rodzie kościanych.
Znajdując się nieopodal przywódcy usłyszał jego rozmowę z przyboczną. Podczas tego krótkiego dialogu wyklarowały się dwa różne stanowiska dotyczące aktualnego konfliktu. Dla Jou była to przede wszystkim polityka, chłodna kalkulacja potencjalnych zysków i strat. Jego postawa nie była szokująca. Lider był znany z bardzo rozsądnego, pozbawionego emocji podejścia. Ale żeby całkowicie zanegować nienawiść? Po tym wszystkim, co się stało? Może i z pozycji dowodzącego taka postawa była zdrowa, ale Ichirou nie miał zamiaru jej podzielać. Był znacznie bliższy słowom Hisako, która tak samo jak on, chciała się zemścić za wyrządzone krzywdy. Dla akolity nadchodząca bitwa nie była żadnym interesem lub prowadzeniem polityki, a czysto osobistą sprawą i porachunkami, z powodu których miała ucierpieć cała zbiorowość znienawidzonego klanu. Oczywiście złotooki młodzieniec myślał też o innych aspektach dotyczących odzyskania utraconej pozycji i odbudowania swojej pozycji na Wydmach, ale chęć odwetu wciąż była na pierwszym miejscu. Nic więc dziwnego, że akolicie nie spodobały się do końca słowa Jou. Dla niego temat będzie całkowicie zakończony tylko wtedy, kiedy wszyscy Kaguya będą gryźli piach.
Rozpoczęcie oblężenia miało nastąpić lada moment, co budziło niemałe emocje. Ichirou z poddenerwowanie spoglądał w kierunku, w którym mieli niebawem ruszyć z natarciem. Upragniony cel był tak blisko, ale jego realizacja wcale nie musiała pójść pomyślnie. Po udziale w ostatniej wojnie chłopak miał świadomość, że w tak wielkiej batalii niczego nie można być do końca pewnym.
- Jak nigdy - wycedził krótko zdecydowanym tonem na pytanie lidera. Mógł ruszyć w każdej chwili. Był gotowy, by urządzić kościanym piekło.
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Yuusha

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Yuusha »

Dla jednych miało się coś zakończyć, a dla mnie osobiście dopiero zacząć - walka na śmierć i życie, choć nikt nie mówił, że będę brał bezpośredni udział w walce. Ale w końcu nawet wspierając, z drugiej, czy też trzeciej linii, można odnieść straty, a nawet zginąć, więc nic nie było pewne. W każdym razie stałem tu teraz, niedaleko dowódcy, wraz z innymi śmiałkami, których miałem okazję 'poznać' dnia wczorajszego. A dlaczego byłem tu, a nie wśród innego, najemniczego mięsa? Cóż, cholera wie, pewno najwyraźniej uznano, że jednak będę przydatny. Tak więc nie mogłem narzekać.
Czy byłem gotowy? A czy na takie starcie można być gotowym? Fizycznie raczej tak, byłem w szczytowej formie na daną chwilę, aczkolwiek nie ukrywam, że nocka nie należała do najlepszych. Również z chęcią bym się obmył, ale jak nie ma co się lubi, to no. Ponadto moje sakwy były pełne, wiązania karwaszy, napierśnika, naramiennika i ochrony ud 'dociśnięte' do granic możliwości - sprawdzałem trzy razy - tak więc nie było szans, że czegoś mi zabraknie, czy coś 'niechcący' odpadnie. Futro zostawiłem w obozie, bo na nic by mi ono było, ale płaszcz zostawiłem. Psychicznie to zupełnie inna para butów. Trochę się denerwowałem, może nawet trochę bardziej niż trochę, ale skrzętnie to ukrywałem, z obojętnością w swych czerwonych ślepiach wpatrując się w oddalone miasto Kaguyów. A dla pewności, zawiązałem na gębie maskę, która oferował uniform Shinsengumi, coby przesłonić przynajmniej połowę twarzy. Właściwie nie wiem czemu to zrobiłem, no ale cóż. Może nie nałykam się piachu w razie czego, nie?
Poprawiłem jeszcze czerwoną opaskę na ramieniu, po czym zerkłem na Jou, który był w trakcie rozmowy ze swoją podwładną. Dla jednych cała ta wojenka, która za kilka chwil się rozpocznie była zemstą, zaś dla innych czystą polityką. Czy coś. Nie rozumiałem tego w pełni, bo jak łatwo się domyślić - nie musiałem. W kontynuowaną myśl 'mnie to nie dotyczy', mogłem się jedynie zgodzić z tym, że tym fiutkom należy się śmierć. A przynajmniej większości z nich. W końcu pierwsi zaatakowali, odebrali tym tu dom, wymordowali im rodziny. Rozmyślałem już nad tym wcześniej i przecież stwierdziłem, że sam szukałbym zemsty, gdyby to dotyczyło rodu Kouseki, tak więc nie było to dla mnie dziwne. Ba, to nawet dosyć naturalne, przynajmniej dla mnie. W końcu prosty ze mnie chłop, który potrafi tylko walczyć.
Na ostatnie słowa dowódcy skinąłem twierdząco, po czym czekałem na rozkazy.
0 x
Jiro

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Jiro »

Młodzieniec nie chciał owijać już w bawełnę, więc przeszedł od razu do tematu uczestnictwa w bitwie. Starzec przystał na to, tak jak już wcześniej zdążył to określić, lecz wolał nie mieć krwi młodzieńca na rękach. Było to oczywiste i dość typowe - "Uprzedzałem go, skoro więc nie chciał posłuchać, nie jestem odpowiedzialny za jego śmierć", Uchiha nie przejął się postawą starca, ale miał już zarysy umiejętności przeciwników i na pewno weźmie to pod uwagę, podczas samej bitwy.
Czarnowłosy postanowił pozostać w tym samym lokalu, co oddział Sabaku, którym od teraz towarzyszył. Zjadł samotnie posiłek, a noc przespał spokojnie, na wygodnym łóżku, teraz każde łóżko mogło zdawać się dla niego wygodne, ponieważ był kilka dni w drodze, a na następny dzień czekały na niego kolejne kilometry do przejścia. Wyruszyli wczesnym świtem, mimo to właściciel lokalu, zdążył już wyruszyć do Sogen, więc nie miał okazji mu podziękować, za zaaranżowanie spotkania.
Na szlaku było raczej spokojnie, przynajmniej nic dziwnego nie zarejestrował, z oddziałem raczej mało rozmawiał, a przynajmniej nie było to nic wartego wspomnienia. Po jakimś czasie dołączyli do sił głównych armii Sabaku, oczywiście liczba żołnierzy robiła wrażenie, ale widział już więcej wojaków na raz. Większe wrażenie natomiast, wywarły na nim wszelkiego rodzaju machiny, które już za niedługo będą wykorzystywane w celu pozbawienia życia kościanych wrogów. Było ich dość sporo, Jiro słyszał o tym, iż Ayatsuri byli znani ze swych konstrukcji, lecz naprawdę robiło to wrażenie, nawet gdy przypomniał sobie o mocy wieży, pełnej zmordowanych Juugo.
Przez większość czasu, który zajęła im dalsza droga, obserwował armię, machiny i teren, w końcu nigdy tutaj nie był, a i pustynnych armii też nie widział. Po za tym myślał o tym, jakby tu uchronić się przed słońcem, gdy to już na dobre zawiśnie na niebie, chociaż pewnie nie będzie miał na to czasu podczas walki, gdy chaos zdominuje pole bitwy. W końcu, ujrzał w oddali, początkowo małe, lecz z czasem nabierające masywności, wysokie mury miasta, które Sabaku zamierzali podbić, "Nareszcie, przybyliśmy" pomyślał. Gdy byli już dość blisko, mógł zobaczyć poruszenie, jakie panowało na murach, lecz jego obserwacje przerwała rozmowa dowódcy Sabaku, z kobietą. Rozmawiali oni o tym, jakie mają i jakie należy mieć podejście do tej bitwy, nie było to więc nic nowego. Uchiha był już przygotowany psychicznie do walki, która miała się za niedługo rozpocząć, nasuwało mu się jednak na myśl wiele pytań - "Jakie będą pierwsze rozkazy?", "Czy wróg ma przewagę?", "Czy Sabaku mają dobrych strategów?", tego typu pytań, można tu podać całą masę, ale nadal nie będą to wszystkie z tych, na które Jiro chciałby znać odpowiedź. Poprawił więc katanę, sprawdził zawartość torby i czekał na polecenia.
0 x
Shinji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Shinji »

Wreszcie udało im się dotrzeć na miejsce. Trzeba była przyznać, że bez żadnych wątpliwości twierdza Kaguya, bo chyba takim mianem można było określać ich siedzibę prezentowała się niezwykle okazale. Próba jej zdobycia zapewne pochłonie wiele ofiar, ale cóż... takie już bywa to życie. Pozostawało mieć nadzieje, że nie jest to jego ostatni dzień. Nie skupiał jednak myśli wokół tego jedynie obciążającego umysł tematu. Jakiekolwiek rozważania o prawdopodobieństwie śmierci miał już za sobą. Tą jedną myśl można było porównać do czegoś w rodzaju czkawki. Po prostu mu się odbiło. Szybko jednak jego umysł napił się wody i zażegnał zagrożenie. Ukojenie znalazł w myślach, a jakże zboczonych. Wyobraził sobie okrąglutkie cycuszki, które z chęcią by chwycił w swoje dłonie i dokładnie wypieścił. Przez coś takiego jego mina wyrażała lekkie rozkojarzenie, ale nic poza tym. W takim stanie wyłapywał słowa lidera rozmawiającego ze swoją przyboczną. Pomimo rozmyślania o zupełnie czym innym zrozumiał o czym rozmawiają i wyciągnął odpowiednie wnioski. Ona kierowała się zemstą, on czystą polityką. Trudno powiedzieć po której stronie barykady stanąłby on sam. Z pewnością powodem dla którego się tutaj znalazł była polityka. Jednak sama walka z Kaguya stanowiła dla niego coś więcej. Nikomu tego nie mówił, ale obwiniał ich za śmierć matki. W końcu gdyby być może nadal by żyła. Tak więc nie kierowały nim jedynie pobudki natury politycznej. Z pewnością nie zgadzał się do końca z żadną ze stron. Być może polityka była bardzo istotnym punktem kierującym światem i jakiekolwiek działania powinny wynikać z chłodnej kalkulacji, a nie emocji jednak nienawiść stanowiła bardzo dobrą motywacją chociażby i do większych starań. Kierowanie się w życiu zemstą nie było więc niczym złym. Konkluzja z tego taka, że należało szukać złotego środka.
Kolejnym punktem zainteresowania dla Shinji'ego była dwójka Sabaku. Rozmowa wywołał u nich z pewnością jakieś emocje. Uchihe interesowało po której stronie barykady w tej dyskusji się znajdują. Czy kierują się chłodnym rozsądkiem, a może wreszcie mają nadzieję na odegranie się na Kaguya za wszystkie wyrządzone im krzywdy? Tego typu informacje mogłyby się wydać bez znaczenia, ale Shinji jak przedstawiciel Kruków zwracał uwagę na wszelkie niuanse. Być może tego typu dane mogły mu się przydać w przyszłości chociażby i do zwykłej manipulacji, a przez to uzyskania w znacznie łatwiejszy sposób określonego celu? Niezbadane są losy ludzkie, a on czuł, że jeszcze kiedyś jego droga przetnie się z Sabaku i mogą być niezwykle przydatni. Nawet jeśli się mylił to chyba więcej wiedzieć o potencjalnym przeciwniku niż walczyć w ciemno.
Po zakończeniu obserwacji nadeszła pora na ewentualne, ale w kierunku lidera, gdyż wyraźnie zadał co prawda raczej retoryczne pytanie, ale jednak. Raczej nie oczekiwał odpowiedzi. Z drugiej strony nie ufał Shinji'emu i jakikolwiek odzew mogły ocieplić i tak już napięte relacje. Z tego też powodu pomimo braku wniesienia czegokolwiek powiedział cokolwiek.
- A jakże trzeba wreszcie rozprostować kości. Czekamy na rozkazy.
Nie bez powodu pod koniec użył liczby mnogiej. Jakoś nikt z obecnych nie kwapił się zbytnio do podkreślenia pozycji głównodowodzącego. Mały gest, a znaczył dużo. W zamyśle miał przyśpieszyć wydanie jakiejkolwiek komendy gdyż stali tu niczym idioci wysłuchując bezcelowej rozmowy na temat powodów kierujących ludźmi. Może dla niego było to dosyć cenne źródło informacji, ale po za tym nie wnosiło absolutnie nic. Dlatego też zaczął się niecierpliwić. Skrzętnie ukrył lekkie rozdrażnienie. Zamiast tego lekko poruszył ustami tak, że ułożyły się w szyderczy uśmieszek. Nie przedstawiał on dosłownie tego typu emocji jednakże najbliżej było mu właśnie do niej.
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Rokuramen Sennin »

Witam na mini-evencie.
Jako że poprzedni event trochu się dłużył, tym razem postanowiłem trochę podkręcić tempo i zrobić się troszkę bardziej brutalnym. Hehe.
Najważniejsza zasada: czas.
MACIE 36h NA ODPIS. CHOĆBY SKAŁY SRAŁY. Pierwsze spóźnienie będzie brutalnie karane. Drugie - skończy się śmiercią, nawet jeśli będzie to śmierć godna nagrody Darwina. Jeżeli to trochę za mało i ktoś ma problemy z odpisem, mogę dać mu 12h więcej, ale będzie mi to musiał zgłosić wcześniej, że się spóźni. Przekroczenie tego również, cóż... karane, i dodatkowo nie będzie już wtedy kolejnej szansy dla tego pana.
Dodatkowo rezerwuję sobie 24h na obmyślenie i stworzenie sensownego odpisu. Jeżeli się spóźnię, macie prawo domagać się choć trochę ulgi w wycenie. Zazwyczaj jednak odpis będzie się pojawiać trochę wcześniej.

Mapa pojawi się w następnym poście.
Enjoy.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Murai

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Murai »

Wszyscy zgłosili swoją gotowość do boju. Mądrze, w przeciwnym razie nawet nie powinni stawiać się tutaj. Rozmowa Jou i jego asystentki pozwoliła na poznanie jego osądu odnośnie sytuacji. Mieli przewagę z pewnością. Chowanie się w murach, powolne wybijanie ich armii na dystans, po czym starcie z pozostałymi jednostkami. Frontalny atak byłby stosunkowo głupim pomysłem chociażby z tego powodu. Strategia musiała być zatem dobrze przemyślana i odpowiednio dostosowywana do przeciwności spowodowanych działaniem przeciwnika. Murai nie był dowódcą, ale nadal mógł mieć znaczacy wpływ na pole bitwy. Przykładowo mógł zabić jakiegoś silnego wojownika w armii oponentów, tym samym przechylając szansę zwycięstwa na stronę armii Sabaku. Wszyscy stali w gotowości, czekając na rozkazy od Jou. Pierwszym powinno być chyba wystrzelenie pocisków z tych maszyn celem zniszczenia murów, a na pewno naruszenia ich stabilności. Pytanie tylko czy walka w zaułkach miasta jest tym, czego chcą Sabaku. Kontrola piasku daje im ogromne możliwości, być może udałoby im się zrzucić na miasto tyle piasku, by stało się jedną wielką wydmą. Lider Sabaku już dał sygnał do kalibrowania maszyn, kiedy coś się stało. Z wydmy po boku Jou wyskoczył wojownik dzierżący maczugę i natychmiast zaszarżował na Jou. Murai zdołał to zauważyć stosunkowo wcześnie, mimo tego nie zareagował na sytuację, jedynie wyciągnął nici przed siebie. Lider Sabaku powinien wykazać się odpowiednimi możliwościami, by pozbyć się takiego delikwenta z łatwością. Jeśli nie umiałby pokonać jednego mężczyzny posługującego się chyba najbardziej prymitywną z broni. Jednak potencjalna ofiara wykazała się odpowiednim refleksem i możliwościami. Może i wysuwane ostrze nie było jedną z umiejętności rodowych, jednak najwidoczniej było bardzo efektywne i skuteczne.
Murai natychmiast rozpoczął serię procesów myślowych, które prowadzić miały do jednego wniosku - Kaguya ukryli swoich wojowników pod piaskiem. To nie mogła być pojedyncza jednostka mająca na celu wyeliminowanie lidera, ten ktoś był żałośnie wręcz słaby, zdecydowanie nie był profesjonalnym zabójcą. Celem był lider Sabaku, dodatkowo miejsce to było blisko miasta pełnego Kaguya. Obecność większej ilości wojaków była zatem oczywista, co potwierdzili i Jou, i kolejni przeciwnicy wychodzący z piasku. Gdyby tylko armia posiadała jakiegokolwiek sensora... Niestety tak nie było, co miało swoje konsekwencje w postaci udanej zasadzki. Jednocześnie z murów miasta wystrzeliły ogromne pociski z balist. Brama otworzyła się, wypuszczając poza miasto ogromne zastępy przeciwników. Ogromna ilość informacji była analizowana na bieżąco przez Muraia. Jou pozbywający się kolejnych pocisków i ogromna siła fizyczna jego wątłej asystentki. W kierunku Muraia właśnie biegło kilku oponentów wyposażonych we włócznie i tarcze. A za nim wystrzelili z ziemi kusznicy. Cholernie niebezpieczna sytuacja, trzeba było coś z tym zrobić. Myślał i działał praktycznie w tym samym momencie, wybierając spośród wszystkich technik tą jedną, która pomoże mu zabić przeciwników. Jeszcze przed komunikatem do swoich towarzyszy zaczął składać pieczęcie.
- Zdejmuję tyły. - nie obracał się, jego maska na plecach była w idealnym wręcz położeniu. Wystrzelił z niej strumień kilku wiązek czystego płomienia. Celem byli oczywiście dwaj ksuznicy. Technika była bardzo szybka i co ważne nie była obszarowa. Murai wybrał opcję która eliminowała przeciwników i ograniczała do zera obrażenia jednostek sojuszniczych. Ogromna prędkość i wczesne dostrzeżenie zagrożenia odegra kluczową rolę w odpowiedniej reakcji. Mimo nie odwrócenia swojego ciała, obserwował przeciwników z tyłu kątem oka. Trafienie w ich kusze bądź głowy/klatkę piersiową zakończy ich marne życie. Tym bardziej, że w razie gdyby technika Katon nie wystarczyła, to nici dokończą robotę przez duszenie ofiar. Drugim etapem, jeśli sojusznikom nie uda się powstrzymał włóczników, będzie poprowadzenie nici bezpośrednio po ziemi, po czym oplecenie kostek przeciwników. Powinni upaść na piach i odsłonić na inne techniki eliminujące i na nici idące do ich gardeł, oczu, uszu. Śmierć w męczarniach i cierpieniu.

Strumieni jest 3-4, więc koszt w sumie to 1/2 techniki:

Chakra:
Serce 2: 50% - 8% = 42%
(Jeśli ogień nie da skutku/jeśli koledzy nie ogarną tych włóczników)
Serce 1: 100% - 5% = 95%
Nazwa
Katon: Ryūgyō no Jutsu
Dziedzina
Katon
Ranga
B
Pieczęci
Koń -> Wąż -> Tygrys
Zasięg
25m
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4% (za 7 pocisków)/tura
Opis Technika różniąca się od pozostałych technik Katon samą formą i założeniem. Atakowanie ogromnego obszaru niszczycielską mocą czasami może sprawić więcej kłopotów niż pożytku, niekiedy wymagana jest precyzja. Po złożeniu trzech pieczęci należy wziąć możliwie głęboki wdech, po którym następuje wydech, a wraz z nim wystrzelenie skondensowanego płomienia w formie wielu osobnych strumieni o średnicy 20cm. Każdy z tych strumieni jest stale podtrzymywany przez użytkownika zastrzykiem chakry, więc możliwym jest utrzymywanie strumienia trochę dłużej, jednak dodatkowym kosztem chakry. Strumienie te po trafieniu w oponenta rozpryskują się i spowijają obszar na 1,5m wokoło miejsca uderzenia w intensywnych płomieniach. Poprzez ruchy głową możliwa jest modyfikacja toru lotu wszystkich pocisków ogółem, więc w wypadku potencjalnego uniku użytkownik może się dostosować. Szybkość pocisków zależy od rangi Katonu - im wyższa dziedzina tym większa prędkość, jednak bazowo prędkość równa się pozostałym Katonom rangi B.
Link do tematu postaci KLIK!
KEKKEI GENKAI: -
NATURA CHAKRY: Doton (Katon)
STYLE WALKI: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 10 (1 poziom)
    WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NICI: D: 19,5|C: 32,5|B: 45,5|A: 58,5
    SZYBKOŚĆ 170 |180 (5 poziom)/NICI: D: 72|C: 90|B: 108|A: 144
    PERCEPCJA 124 |134 (4 poziom)
    PSYCHIKA 1 (1 poziom)
    KONSEKWENCJA 55 (2 poziom)
KONTROLA CHAKRY B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 150% (100% bazowe + 50% z Katonowego Serca)
MNOŻNIKI: Bonus za styl (+10 do Szybkości i +10 do Percepcji)

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    TAIJUTSU C
    KLANOWE A
    KATON B (Klik, KC - B)
0 x
Yuusha

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Yuusha »

Było spokojnie, aż za spokojnie, może nie brałem udziału w żadnych oblężeniach miast, a ponadto to dopiero moja druga poważniejsza walka, ale nie zmieniało to faktu, że nie pasowało mi to nijak. No kurwa, idzie na nich wielka armia, z machinami zdolnymi zrównać nie jedno miasto i co? No właśnie i nic, cisza jak makiem zasiał, nie licząc oczywiście odgłosów, które my sami wydawaliśmy, maszerując przez piaski pustyni. Siłą rzeczy słuchałem również Jou, który coś tam sobie mruczał pod nosem. Wyglądało na to, że nasze położenie również nie było najlepsze. Zaś ja za cholerę nie chciałem zostać naszpikowany żadnymi pociskami, ani kolcami. Miałem z tym bardzo, ale to bardzo nie miłe wspomnienia i nie miałem zamiaru tego powtarzać.
W końcu się zatrzymaliśmy, zaś czerwonowłosy dowódca rozkazał przygotować machiny. No cóż, jak to mówią - rychło w czas. Czyli nie pozostało nic innego, jak tylko popatrzeć do czego są zdolne te całe ich 'zabaweczki', bo skoro nie było innego rozkazu... niby się oferowałem do wsparcia umocnień, ale no. Wychylać się nie będę, nawet jeśli o mnie zapomnieli.
Stałem, patrzyłem. Po chwili nastąpiło jakieś zamieszanie. Moje czerwone ślepia zdążyły uchwycić dosłownie ostatnią chwilę życia agresora, który rzucił się na Jou, bo właśnie padał z poderżniętym gardłem. Nawet jakbym chciał, nie zdążyłbym zareagować.
- Pełzacze? - a ki chuj to jest? Wyrwało mi się z ust, bo pierwszy raz słyszałem o czymś takim. Ale szybko uzyskałem odpowiedź: piach odkrył kolejnych przeciwników, i to w całkiem sporej liczbie. Ponadto z bramy wysypała się jeszcze większa gromada żołdaków, a balisty rozpoczęły ostrzał. Zapanował chaos.
Ale nie miałem za specjalnie czasu nad tym rozprawiać, szukać dowódców, czy oczekiwać jakichkolwiek rozkazów. Zaskoczyli nas, cholernie nas zaskoczyli. Trza było wpierw rozprawić się z tym, co tu i teraz. A jako że obok mnie było tylko trzech gości z wczoraj, czyli fiutek od płynnego ognia, Uchiha i gość z wątpliwym zamiłowaniem do krawiectwa, to zdecydowałem, że działam na własną rękę. Żaden z nich nie miał jakieś rangi oficerskiej, a przynajmniej nic takiego sobie nie przypominam, tak więc wsio ryba. Czterech gości przede mną. A raczej przed nami. Szarżowali z tarczami i włóczniami, to mógł być problem, bo większy zasięg, ale jak nie trafią, a ja skrócę dystans to wtedy oni będą mieć problem. Przynajmniej tak zakładałem, ale tak czy siak nie miałem zamiaru ryzykować bezpośredniego ataki, tak więc natychmiast skumulowałem chakrę, a następnie złożyłem połowę pieczęci barana i zacząłem w prawej dłoni formować kształt z kryształu. Wielki shuriken. Tak, nie miałem zamiaru się patyczkować. Mieli tarcze? No i chuj im po nich. Zwyczajnie przerąbie się przez nie. Tak więc gdy jeden 'płatek' będzie gotowy, zacznę już formować drugi w lewej łapce, zaś ten pierwszy poleci w stronę przeciwników. Celowałem w tego co ewentualnie biegł najbardziej z przodu. Ale jeśli takowego nie było to zwyczajnie tego w środku. Obojętne który by to był, mając kolegów po boku, nawet jeśli ich formacja była w miarę luźna - powinien mieć mniejsze szanse na unik ze względu właśnie na nich. Potem, nie ważne, czy pierwszy shuriken trafił, poleci drugi i ostatecznie trzeci, znów z prawego łapiszcza (o ile wciąż będzie do kogo rzucać). Wszystkie trzy rzucone zostaną poziomo, by z każdego koleżki zrobić dwóch koleżków. Bądź jak kto woli - dwa w cenie jednego.
Jeśli jednak nie będzie okazji bym wykorzystał wszystkie shurikeny, rzecz jasna zostawiam sobie pozostałe na 'później'.
W między czasie 'Buźka' mruknął coś o tyłach, ale przecież się nie rozdwoję, tak więc w pełni skupiłem się na tym co przede mną. Jeśli zagrożenie zostanie w pełni wyeliminowane - to dobrze. Będzie można przystąpić zaraz do dalszej walki z ukrytymi, a właściwie to już 'odkrytymi' oponentami. Bądź zaatakowania tej wielkiej grupy, która ruszyła od miasta. W każdym razie byłem już w pełni skupiony z włączonym trybem 'walki', gdyby jakiś atak miał nastąpić, wykonam odskok, bądź w ostateczności wykorzystam karwasze, by zablokować cios i go zbić, a następnie skrócić jeszcze bardziej dystans i spróbować powalić typa na glebę. Po czym zacząć ubijać kotlety pięciami, jak mam to w zwyczaju, bo tak marny byłem w taijutsu. 'Oczy dookoła głowy, Yuusha', powtarzałem sobie w myślach. 'Te skurwiele mogą być wszędzie', ta, całkiem nieźle to sobie pomyśleli. Ukryć się w piachu i zaatakować praktycznie od środka. Jeśli ich zamiarem było wywołanie takiego burdelu to zapewne nieźle im to wyszło.
Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi (bez futra) + czarny płaszcz.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):

20 kunaiów z kryształu [reberu B]
x2 Bojowa pigułka żywnościowa - zapakowana w papier.

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):

40 shurikenów z kryształu [reberu B]
Zdolności:
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:

Wrodzona ---
Nabyta ---

PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.

KONTROLA CHAKRY: B.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Użyte techniki:
Nazwa
Shōton: Kyodai Rokkaku Shuriken (C)
Pieczęci
Połowa pieczęci Barana
Zasięg
Stworzenie w zasięgu reberu bez skupienie / Zasięg rzutu
Koszt
E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% (za 3 shurikeny)
Dodatkowe
Należy mieć 40 Siły by móc rzucić shurikenem
Opis Kolejna wersja Rokkaku Shurikena, tym razem po prostu wzmocniona. Użytkownik Shōtonu tworzy z kryształu ogromnego shurikena, który przyjmuje kształt płatka śniegu. Ostrze takie jest silne i bez większych problemów przebija słabsze bariery - ranga D i niektóre techniki C. Niestety, by własnoręcznie rzucić czymś o takich rozmiarach, wymagana jest spora siła. Oczywiście, do celnego trafienia wymagana jest odpowiednia percepcja (albo dostatecznie powolny przeciwnik). W każdym razie, kontakt z tą bronią może się bardzo źle skończyć dla co mniej opancerzonych celów.


Chakra: 100% - 7% = 93%
0 x
Shinji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Shinji »

Wreszcie dało się usłyszeć jakiekolwiek rozkazy. Koniec nudy rozpocznie się ostrzał miasta. Nie będą mieć przy tym zbyt wiele do roboty, ale sam widok z pewnością okaże się nieziemski. Całe ciało Shinji'ego ogarnęło podekscytowanie, które mogłoby dziwić, ale czekanie na cokolwiek tylko go wewnętrznie dobijało. Perspektywa robienia byle czego oprócz stania i wysłuchiwania rozkazów była niezwykle kusząca. Nawet jeśli tym czymś byłoby po prostu oglądanie ostrzału. Nagle stało się jednak coś całkowicie niespodziewanego. Jou został zaatakowany od pleców przez napastnika maczugą... Broń ta była czymś niezwykle prymitywnym, ale czego można było oczekiwać po ludach pustyni? Z pewnością brakowało tu surowców więc trzeba było sobie radzić w inny sposób. Nie to jednak było najważniejsze. Dali się wciągnąć w zasadzkę. Uchiha poczuł lekkie wyrzuty sumienia. Gdyby na siłę nie oszczędzał chakry, a po prostu aktywował swoje Doujutsu z pewnością byłby w stanie zauważyć zasadzkę. Teraz było już za późno. Musiał opanować swoje emocje, uspokoić oddech i przystąpić do działania, gdyż sytuacja była bardzo nieciekawa. Bezpośrednio przed nimi znajdowało się 4 przeciwników. Walka w miarę wyrównana, ale nikogo nie można było lekceważyć. Nie tracił nawet zbędnie czasu tylko w pierwszej kolejności przeszedł do wykonania techniki, która wydała się mu być najlepszą opcją. A takową była eliminacja każdego po kolei. W tym przypadku liczył na swoich towarzyszy. Znał już trochę umiejętności przynajmniej jednego z nich, mianowicie Hikari'ego. Wiedział, że z pewnością podoła zadaniu.
Dłonie Shinji'ego uformowały znak Tygrysa, a jego ciało pokryło się płomieniem. Dla obserwatora z boku mogło się to wydawać dziwne i słusznie. W końcu kto normalny robi coś takiego. Wszystko to jednak było odpowiednio wypracowaną taktyką, która zdaniem młodego Uchihy powinna zdać egzamin. Następnym krokiem było posłanie płomienia tak by otoczył przeciwników. To nie było jednak wszystko wewnątrz okręgu utworzone zostały dodatkowe linie przez co wszystko wyglądało niczym wydzielone sektory pozbawiające przeciwników jakiejkolwiek możliwości uniku nadchodzących ataków które z pewnością zostały już przygotowane. Dla pewności Shinji zdał się jednak na krzyk. Jakoś nikt nie pałał zapałem by cokolwiek powiedzieć. Jakiekolwiek pocieszenie, a może rozkaz?
- Odcinam ich! Rozwalajcie po kolei!
Nie trzeba było długo czekać. Kolega, który przybył z muru zaczął tworzyć jakieś gigantyczne shurikeny. Zaraz czy to był kryształ? Nigdy się z czymś takim nie spotkał, ale z pewnością z racji, że pracował razem z jego pobratymcami był godny zaufania przynajmniej z takiego założenia wyszedł. Jedyną osobą co do której nie mógł być pewny pozostawał więc tajemniczy gość z zamiłowaniem do nici na ciele. Kątem oko spojrzał w jego kierunku. Zaraz czy on właśnie użył techniki przy pomocy pleców?! Co to za dziwne umiejętności? Czyżby stał aż na takim poziomie? Niestety nie było czasu na dłuższe oględziny gdyż trzeba było kontrolować to co działo się bezpośrednio przed nim. Najważniejszy był plan B. Co gdyby jednak któremuś udało się uciec z potrzasku, który im zgotował? Na to pytanie zadał sobie odpowiedź i w ułamku sekund podjął decyzję. Była nią zaufana technika znana pod nazwą Katon: Dai Endan. Nie przygotowywał jej, ale w przypadku nagłego zagrożenia mogła stanowić koło ratunkowe. Drugą możliwością była rzecz jasna walka przy użyciu katany. Jako posiadacz Sharingana mógł się poszczycić przyzwoitą reakcją na bodźce wzrokowe i dzięki temu przynajmniej utrzymać do otrzymania wsparcia. Póki co plan B pozostawał jedynie w głowie jako ewentualność, a skupienie powędrowało w kierunku umiejętnej manipulacji płomieniem. W przypadku jakiejkolwiek próby ucieczki natychmiastowo się podnosił raniąc oponentów.
Chakra: 100% - 15% = 85%
Techniki:
Nazwa
Katon: Hibashiri
Pieczęci
Tygrys
Zasięg Max.
20 metrów
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4% (5% za turę)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Potężna technika, wymagająca tylko jednej pieczęci. Użytkownik wytwarza dzięki niej płomień, który początkowo znajduje się na jego ciele. Następnie posyła go w formie ognistej linii, aby otoczyła przeciwnika, tworząc ogniste koło. Okrąg ten może zwiększać swoją wysokość, aby przeciwnikowi nie udało się z niego wyskoczyć. Technika jest bardzo silna i trudno się z niej wydostać, szczególnie, że można samemu wytwarzać dodatkowe linie płomieni.

Gdyby któryś się wydostał i zagroził Shinji'emu to wali Katon: Dai Endan prosto w twarz i wyciąga katanę do obrony. Wraz z tą czynnością zostaje aktywowany również Sharingan.
Nazwa
Katon: Dai Endan
Pieczęci
Brak
Zasięg Max.
25 metrów
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4%
Dodatkowe
Wymaga znajomości Katon: Endan
Opis Lepsza wersja Endanu. Użytkownik po zgromadzeniu chakry w ustach, wypuszcza ją pod postacią wielkiego płomienia, który leci w kierunku celu. Technika jest bardzo przydatna ze względu na brak pieczęci. Warto dodać, że płomień ma dużą szerokość, dzięki czemu może zająć całą szerokość danego pomieszczenia, np. wypełnić korytarz. Siła ognia w tym przypadku potrafi zabić. Nie ma co mówić, po prostu kapitalne Jutsu.
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE :
  • Katana w pochwie na broń przypięta do pasa
  • Torba na broń I z tyłu, przypięta do pasa z lewej strony pleców
  • Torba na broń II z tyłu, przypięta do pasa z prawej strony pleców
  • Kabura na broń, przyczepiona do prawego uda
  • 2 specjalne monety (są minimalnie mniejsze od zwykłych, oprócz tego niczym się nie różnią), schowane do kieszeni
PRZEDMIOTY SCHOWANE:
Kabura na broń:
  • 1x kunai
Torba na broń I (40/40):
  • 14x kunai z wybuchową notką[2]
  • 10x Shuriken [1]
  • 2x bojowa pigułka żywnościowa [0,5]
  • 2x pigułka ze skrzepniętą krwią [0,5]
Torba na broń II (40/40):
  • 20x kunai z wybuchową notką[2]
Kieszeń:
  • Mapa portu Ryuzaki no Taki
[/list]
Umiejętności:
KEKKEI GENKAI: Sharingan: Ni Tomoe - 3% za turę
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Kenjutsu - Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT: -
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • Siła: 11 | 21
    Wytrzymałość: 5
    Szybkość: 41 | 51
    Percepcja: 41 | 71
    Psychika: 1
    Konsekwencja: 1
KONTROLA CHAKRY: Ranga B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
  • Kenjutsu - Chanbara - Siła: 11|11+10 & Szybkość: 41|41+10
  • Sharingan - Percepcja: 41|41+30
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • Ninjutsu - E
  • Genjutsu
    [*]Iryōjutsu
    [*]Fūinjutsu
  • Klanowe - C
  • ELEMENTARNE:
    • Katon - B
      Suiton
      Fuuton
      Doton
      Raiton
  • TAIJUTSU:
    • Gōken
      Suiken
      Rankanken
      Bunshin Yakudatsu
      Chakra Kōgeki
  • BUKIJUTSU:
    • Kyujutsu
      Kenjutsu - D
      Shurikenjutsu
      Kusarijutsu
      Kijutsu
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3928
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ichirou »

Obrazek Cel oblężenia malował się na horyzoncie i z każdą kolejną chwilą marszu był coraz wyraźniejszy. Mury Atsui były masywne i wyglądały na solidne, można je zatem było uznać za jedną z większych przeszkód podczas nadchodzącej bitwy i niewątpliwą przewagę broniących się. Zapowiadało się bowiem, że przebieg potyczki będzie wyglądał podobnie do zarysu przedstawionego przez przywódcę poprzedniego dnia. Było bardzo cicho, aż za cicho. Kościani pozwolili im wejść swobodnie na tereny ich prowincji i nie sprezentowali im żadnej niespodzianki podczas przemarszu armii. Wydawało się więc, że ich planem było ufortyfikowanie się i szczelne zamknięcie twierdzy, z której mieli odpierać ataki władców piasków. Przed Sabaku stało zatem ciężkie, ale nie niemożliwe do wykonania zadanie. Na całe szczęście mieli po swojej strony inżynierskie cuda prosto z rąk Ayatsuri, których myśl techniczną brązowowłosy miał okazję już nieco poznać podczas poprzedniej wojny. Poza tym, nie można było zapomnieć o tym, kto tak naprawdę jest panem tych terenów. Kontrola nad wszechobecnym piachem dawała ogromną przewagę oraz możliwości. To oni byli naturalnymi władcami tych pustyń i to właśnie wobec nich wszyscy na Samotnych Wydmach powinni czuć trwogę. Przynajmniej takiego zdania był Ichirou, dla którego aktualna wojna powinna być początkiem nowej, jaśniejszej historii w dziejach jego szczepu, który - jak miał nadzieję - w niedalekiej przyszłości urośnie do rangi rodu. Koniec z uciekaniem i chowaniem się. Istniała szansa nie tylko na wyprowadzenie odwetu i odzyskanie swojej godności, ale na wiele, wiele więcej. Akolita o bursztynowych oczach miał nadzieję, że jego pobratymcy podzielają jego determinację i ambitne podejście. W tej kwestii nie zadowalały go półśrodki. Pragnął, aby to właśnie jego klan był tym, który rządzi i dzieli na okolicznych terenach. Nie było tu żadnych wymówek i próby tłumaczenia swoich działań wyższymi wartościami. Była tutaj tylko jedynie brutalna żądza zemsty oraz chęć zagarnięcia siłą dla swojej strony tego, co tylko się dało.
Szedł dalej, z wysoko podniesioną głową i spojrzeniem skierowanym w osadę wroga. W milczeniu wsłuchiwał się w rozmowę dowodzących, będąc już w gotowości i czekając na rozkazy, które zapadły niedługo później. Oblężenie miało się właśnie rozpocząć, padło polecenie przygotowania machin wojennych. I wtedy nastąpiło coś niespodziewanego. Jakiś skrytobójca pojawił się znikąd i zaatakował bezpośrednio lidera Sabaku, na co ten na szczęście zdążył w porę zareagować. Akcja była na tyle nieoczekiwana i błyskawiczna, że nim inni wokół zdążyli jakkolwiek zareagować, napastnik leżał martwy z rozciętym gardłem. Ichirou zaklął w duchu, widząc, że sytuacja zaczęła się pierdzielić. Pełzacz, jak to ładnie ujął Jou, nie mógł być tylko jeden, co zresztą się potwierdziło w ciągu następnej chwili. Z wydm zaczęli się wyłaniać kolejni wrogowie, których celem najwyraźniej była szybka eliminacja dowódców i namieszanie w szykach oponenta. Cholerna zasadzka.
Po doświadczeniach z ostatniej wojnie, Asahi był świadom, że rzeczywistość zazwyczaj odbiega od planu. Po prostu często się coś jebie, a jak się jebie, to zwykle lawinowo. Tak samo było teraz, ponieważ skrytobójcza grupka, która wyłoniła się z kryjówek, nie była jedynym zmartwieniem armii z Sabishi. Z osady wystrzeliły pierwsze balisty, a ich śmiertelnie niebezpieczne pociski wbijały się z impetem w okoliczne połacie piachu. Póki co niecelnie, jednakże kwestią czasu było, aż machiny zostaną poprawnie skalibrowane i zaczną stanowić realne zagrożenie dla tutejszych żołnierzy. Jakby tego było mało, Kaguya wypuścili z Atsui armię, która rozpoczęła śmiałą szarżę z wiadomymi intencjami. Przez głowę złotookiego akolity przeszłą myśl o odprawieniu nadchodzącej piechocie mszy żałobnej, ale z tym pomysłem musiał się jeszcze wstrzymać. Chaos na to nie pozwalał.
Pełzacze robili znaczny zamęt i należało się w pierwszej kolejności zająć właśnie nimi, szczególnie że dwójka z nich znalazła się nieopodal brązowowłosego i wyeliminowała któregoś z kolei oficera. Fakt, jeden z kościanego duetu podczas ostatniej próby poległ, ale wciąż pozostawał ten drugi, którego z pewnością nie należało lekceważyć. Do takiej akcji nie wysłano byle kogo, o czym przecież świadczyły ich dotychczasowe wyczyny. Jasnym się więc stało, że osamotniony przedstawiciel klanu Kaguya został celem Ichirou i być może też Ryūjiego, który był razem z nim i jak się zapowiadało, miał mu chyba kolejny raz towarzyszyć podczas wojennych zmagań. Na pozostałych sojuszników będących w pobliżu nie było co liczyć. Aktualnie istniał tu zbyt duży pierdolnik przekładający się na brak większej organizacji.
Z nienawiścią w oczach spoglądał na cwaniacko uśmiechającego się Kaguyę. Skrajnie negatywne emocje wobec wrogiego rodu sprawiały, że teraz miał ochotę na zrobienie mu tego pieprzonego uśmieszku za pomocą kunaia na stałe, zaraz po pozbawieniu jegomościa życia. To nie była jakaś głupia walka na arenie, w której młodzieniec pozwalał sobie na wymyślne pozy i zabawianie gawiedzi. Biorąc pod uwagę jego dość ciężkie przeżycia i personalne nastawienie do tej spawy, absolutnie nie miał ochoty na zgrywanie postawy podobnej do tej, jaką obecnie prezentował przeciwnik. Był zdeterminowany i skupiony na swoim celu. Zamierzał zgładzić każdego napotkanego wroga i nie tracić czasu na głupoty. Zbyt wiele razy pozwalał sobie na nonszalancką postawę, która sprowadzała go na skraj życia i śmierci. Teraz planował być skoncentrowanym, a wszelkie wybryki zostawił na później. O ile to później miało dla niego w ogóle nadejść.
- Masz szczęście, bo ginąc tak szybko nie ujrzysz upadku swojego klanu - wypowiedział z pełną determinacją i powagą, gdy tylko w ciągu ułamków sekund nakreślił sobie plan działania. Mieli zbliżającą się armię i strzelające balisty na karku, więc żywot oponenta należało zakończyć jak najprędzej i bez zbędnych komplikacji. Wypowiadając drobną prowokację już realizował swój pierwszy ruch, którym było uprzednie wpuszczenie niewielkie dozy chakry pod swoje stopy, by zaraz po skończeniu swojej wypowiedzi wznieść się nad ziemią dzięki platformie z piachu. Miało mu to zapewnić wysoką mobilność, potrzebną nie tylko w tym starciu, ale i w całej nadchodzącej potyczce. Dzięki temu mógł sprawniej unikać zagrożenie oraz utrzymywać bezpieczny dystans. W momencie oderwania się od podłoża zamierzał przejść do właściwej ofensywy, mającej na celu jak najszybszą neutralizację przeciwnika. Złożył prędko dwie pieczęci i wyprowadził zagranie mające na celu unieruchomić reprezentanta klanu Kaguya. Skoro ten dalej stał, to całość pójdzie naprawdę dobrze, ale nawet jeśli ten wystartował, to i tak manewr powinien zakończyć się pomyślnie i dać cenne chwile na przeprowadzenie ataku. Nawet jeżeli rywal sprawnie ogarnie sytuację i wyzwoli się z piasków wciągających go pod ziemię, to stanie się już ofiarą dalszych działań Ichirou oraz blondaska, który - jak można było się domyślić - będzie z nim współpracował.
- Trumna! - wydał pewny rozkaz młodszemu kuzynowi, kiedy tylko zatrzymał wroga. Samemu sięgnął do kabury po kunaia z notką wybuchową, by w razie problemów móc szybko zadziałać i spróbować po prostu wysadzić przeciwnika. Jeżeli jednak cały plan był wykonany z odpowiednią sprawnością, to cholerny kościany wojownik powinien znajdować się teraz w piaskowych objęciach Ryūjiego. Jeżeli tak się stanie, to dalszy przebieg wydarzeń będzie oczywisty. Kuzyn zapewne zacznie zaciskać trumnę, celem zgniecenia celu. Gdyby jednak ten okazał się niezmiernie twardy, Asahi zdecyduje się na wykonanie bezsprzecznie śmiertelnej techniki, jaką jest Sabaku Sōsō. Wykorzysta piaskową trumnę utworzoną przez blondaska, by zmienić pojmanego na krwawą miazgę. W przypadku, gdy ze strony kuzyna nie otrzyma właściwego wsparcia, będzie zdany sam na siebie i wykona dokładnie ten sam plan, po prostu robiąc Sabaku Kyū samodzielnie.
W przekonaniu Ichirou pomysł był wystarczający, by zabić oponenta. Szybkie unieruchomienie jego nóg pozwoli łatwo wykonać dalsze działania, a po zamknięciu delikwenta w pustynnej trumnie walka była praktycznie zakończona. Mały problem pojawiłby się wtedy, gdyby Kaguya ze spętanymi nogami próbował zaatakować ich z dystansu, strzelając kośćmi lub w jakiś inny sposób. Stąd też ta pustynna platforma wykonana w pierwszej kolejności, dzięki której Ichirou mógłby wykonywać sprawne uniki, schodząc z toru lotu zagrożenia oraz nieustannie utrzymywać dystans. W żadnym wypadku nie zamierzał dopuścić wroga do krótkiej odległości, bo to oznaczałoby śmiertelne niebezpieczeństwo. Jeżeli unik okaże się niewystarczający, utworzy pospiesznie tarczę lub ścianę z okolicznego piasku. Tak samo zamierzał się chronić przed zagrożeniami, które potencjalnie mogłyby nadejść z innych stron. W przypadku braku powodzenia poprzedniego planu, będzie próbował schwytać pełzacza w klasyczny sposób, kontrolując piach wokół niego, by schwytać go za kończyny i potem objąć całe ciało.
Wszystko to wykonywał z pełnym skupieniem i wielką determinacją. Absolutnie nie przypominał szukającego poklasku bawidamka, który zaprezentował się chociażby na arenie. Swoją postawą był znacznie bliższy tego, co pokazał podczas Pustynnego Pogromu. Teraz jednak był przygotowany do tej wojny i jeszcze bardziej żądny krwi.

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Jiro

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Jiro »

Miasto od dłuższej chwili zdawało się martwe, na początku niby można było coś tam zobaczyć, poruszające się kropeczki, niczym cienie, gdzieś daleko, na wysokich murach, ale teraz? Nic. Jakby wszyscy w jednej chwili popełnili seppuku, lub uciekli, zostawiając swe miasto najeźdźcom, niczym prezent, po który trzeba tylko sięgnąć i rozpakować. Jednak każdy, kto choć trochę myśli, zauważy, iż coś tu nie gra, ponieważ bardzo rzadko się zdarza, by przeciwnik mający równe, bądź nawet i większe szanse na zwycięstwo, porzucał je ot tak, dodatkowo nagradzając wroga wolną twierdzą. Wniosek z tego taki - jeżeli widzisz wolny zamek wroga, spierniczaj w podskokach, albowiem najczęściej jest to pułapka, poczekaj aż wyjdą z ukrycia i wtedy zaatakuj.
Dowódca armii Sabaku, w której znajdował się Jiro, aktualnie oceniał mocne strony przeciwnika, to dobrze iż tak czynił, każdy dobry strateg, ale też i każdy jeden wojownik, powinien znać i doceniać silne, oraz wykorzystywać słabe strony przeciwnika. Jak na razie, młodzieniec nie widział zbyt wielu tych stron, które mogliby wykorzystać, na razie liczył na to, by dowódca je zauważył, w końcu jest on weteranem nie jednej bitwy, o czym dowodzi mechaniczna ręka i brak jednego oka. Z tego co powiedziała do przywódcy pewna kobieta, za pewne jakaś jego pomocniczka, zwiadowcy zostali już posłani, by zebrać jak najwięcej informacji, nie pozostawało więc nic innego, jak czekać na ich powrót. Gdy rozmowa ustała, zapanowały dźwięki marszu około tysiąca żołnierzy, jeżeli specjalnie się skupić, można było wyłapać toczące się wśród niektórych żołnierzy pomniejsze rozmowy, szepty, skrzyp maszyn i zgrzyt pancerzy, oczywiście wcześniej wszystko było tak samo, jednak Uchiha skupiał się na tym co mówił Jou, w końcu to on tutaj dowodził, nie? No a tak po za tym, to Jiro nie usłyszał żadnej innej ciekawszej rozmowy.
Odległość, pomiędzy miastem, a czerwoną armią, była wystarczająca, by móc zacząć ostrzeliwać wroga z wszelkiego rodzaju maszyn, z tego względu, na polecenie dowódcy, żołnierze zaczęli stawiać osłony, by zminimalizować ewentualne straty. Tymczasem od strony miasta, na próżno można było się doszukiwać jakichkolwiek poczynań, trzeba było jednak coś w końcu zrobić. "Ciszę" przerwał jakiś najemnik, z dwoma ciekawymi mieczami, oświadczając to, co było, lub przynajmniej powinno już być wiadome, Uchiha nigdy wcześniej go nie widział, zresztą tak jak praktycznie każdego tutaj. Nim młodzieniec zdążył się zorientować, wzrok wszystkich tu obecnych skupiony już był na Shirei-kanie Sabaku, który zmasakrował gardło dobrze zakamuflowanego wojownika, ostrzem pochodzącym z tej mniej naturalnej ręki. Był to jeden z żołnierzy kaguya, którego Jou nazwał "Pełzaczem", była to dość specyficzna nazwa, jednak kto by na to zwracał uwagę, gdy trzeba było się przygotować do walki.
Nie trzeba było długo czekać, by zamiast wydm, zobaczyć nadciągających przeciwników, na spokojnym do tej pory polu bitwy, zapanował chaos. Spowodowany on był zaskoczeniem wojsk piaskowego szczepu, w końcu nikt nie przewidział takiego obrotu spraw, nawet jeżeli wszyscy wiedzieli, że coś się zapowiada. Ogólnie większość walczących podzieliła się na walczące ze sobą, większe, lub mniejsze grupy. W jednej z nich znalazł się oczywiście Jiro, a dokładniej w jej środku. Otóż sytuacja miała się tak - na zewnątrz stało trzech przeciwników z kolczastymi łańcuchami, "otaczając" znajdujących się w środku, grupę składającą się z pięciu żołnierzy i Uchihy, który był pomiędzy nimi. Najbardziej wykrzyczany z Sabaku, dostał kolczastym łańcuchem przez głowę, nie miał więc szans tego przeżyć, czarnowłosy, na widok poległego towarzysza, poczuł narastający w nim gniew, może i owy szczepowiec był do niego negatywnie nastawiony, mimo wszystko jechali na jednym wózku. "Rozerwij ich na strzępy!" przemówił głos w jego głowie, gdy w jego oczach aktywował się Sharingan.
Nadchodzący z góry atak, młodzieniec postanowił uniknąć odskokiem w bok, który skończy się przeturlaniem się w razie kolejnego ataku łańcuchem, lub po prostu dla upłynnienia ruchów. Od razu po tym, młodzieniec wyrzuci trzy shurikeny w stronę przeciwnika, do którego będzie miał prostą trajektorię lotu, by nie zranić przypadkiem sojusznika i krzyknie:
- Teraz! Atakujcie ich! - chciał zrobić to w takim momencie, gdy przeciwnicy nie będą mogli atakować, a raczej pomiędzy ich atakami. Chyba jedyną słuszną taktyką tutaj, było jak najszybsze uniemożliwienie przeciwnikom kolejnych ataków łańcuchami, a w tym właśnie celu odwrócił uwagę jednego z nich. Wyjął katanę i tanto, szarżując na drugiego, tego który zaatakował łańcuchem od góry, by jak najszybciej ciąć go mieczem od lewej, jednak nie był to główny atak, ponieważ głównym atakiem miało być pchnięcie tantem w brzuch, którego siłę spotęguje szarża. W razie ataku łańcuchem, będzie starał się uchylić, lub w ostateczności paść na ziemię, odskoczyć, czy też bronić się oboma ostrzami.

Statystyki:
SIŁA 10 I 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 27 I 0
SZYBKOŚĆ 31 I 41
PERCEPCJA 16 I 26
PSYCHIKA 20 I 0
KONSEKWENCJA 8 I 0

Chakra: 100%

Wykorzystane Techniki:
Nazwa
Sharingan: Ichi Tomoe
Pierwszy poziom rozwoju Sharingana. Od tej pory użytkownik może aktywować swoje Dōjutsu wedle woli. Co prawda na tej randze Kekkei Genkai jeszcze nie ma takiej mocy, o jakiej wielu by marzyło, ale przynajmniej niektóre bonusy klanowe otrzymuje się już teraz - jak chociażby widzenie chakry. Z czasem rzecz jasna Sharingan może ewoluować...
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Odróżnianie klonów od oryginału - Klony z rang E i D
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 10 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum C, dziedzina klanowa D.
Koszt
E: 7% | D: 6% | C: 5% | B: 4% | A: 3% | S: 2% | S+: 1% (na turę)
Wykorzystana Chakra: 7%

Dołączam tutaj obrazek, którym posługiwałem się pisząc posta, tak ja widzę moją potyczkę: Obrazek
0 x
Ryūji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ryūji »

Nadszedł czas gdy wszystko miało rozpocząć się na dobre. Armia w gotowości spokojnie czekała na rozwój sytuacji, a przede wszystkim na pierwsze rozkazy. Ryuji spokojnie obserwował oddalone miasto, jednocześnie słuchając tego co dzieje się wokoło. Jou słusznie zauważył, że jakby nie patrzeć to właśnie Sabaku są na straconej pozycji. Szturmy miast, szczególnie warownych jak to, nie należały do najłatwiejszych. "Słaby punkt murów... Czy nie dało się wcześniej wysłać zwiadowców? A może żaden po prostu nie wracał?" Blondyn usilnie starał się wypatrzeć coś co mogłoby pomóc, lecz z takiej odległości nie za wiele szczegółów rzucało mu się w oczy, a tym bardziej wad budowlanych. Nie był też żadnym inżynierem żeby po prostu wyszukać słaby punkt samym wzrokiem. Młody Sabaku wciąż starał się postawić na miejscu swojego lidera. lecz nie przychodziło mu do głowy nic, poza zwykłym ostrzałem murów z machin oblężniczych i czekaniem na raporty, nie był tylko pewny czy postąpił by tak samo czy było to tylko sugestią zaczepioną gdy usłyszał rozmowę obok. Jedyne co wydawało mu się niezmiernie dziwne to fakt, iż był niesamowicie spokojny. Nie czuł zupełnie nic, wszystko odeszło w momencie kiedy armia się zatrzymała, teraz po prostu czekał na to co nieuniknione. Dzień, godzina, minuta, cały los jego szczepu, rodziny, braci miał nakreślić się właśnie tutaj, w tej nadchodzącej bitwie. Dla władców piasku było to być albo nie być i jeżeli ma tu polec niech i tak będzie ale zrobi wszystko co w jego mocy aby ta śmierć nie poszła na marne lecz przyczyniła się choć w najmniejszym stopniu do zwycięstwa Sabaku. Chłopak skupiając wzrok na oddalonych punktach zupełnie nie spodziewał się tego co nadeszło spod piaskowych wydm w okolicy Jou oraz otaczających go ludzi. Blondyn usłyszał poruszenie i gdy tylko skierował głowę w stronę lidera, zobaczył jak ten podrzyna gardło mężczyźnie w maskującym stroju. Szybkie wyjaśnienie, o bunkrach w wydmach pozwoliło zorientować się mu w sytuacji. Spod piachu wyłonił się oddział pełzaczy, który momentalnie przystąpił do ataku z zaskoczenia. Nie dość, że byli w dużo trudniejszej sytuacji to jeszcze dali się podejść. Miasto nie planowało pozostać bierne, rozpoczynając ostrzał armii Sabaku, otworzyli bramy wypuszczając znaczne siły uderzeniowe. Ostrzeliwując pozycje wroga, chcieli im wydać szybką bitwę na otwartym polu co pozwoli im zminimalizować uszkodzenia miasta, oczywiście jeżeli uda im się powstrzymać władców pustyni. Ryuji w zamieszaniu został zepchnięty nieco na bok ze swoim starszym kuzynem Ichirou, znów los skrzyżował ich ścieżki podczas kolejnej bitwy. Blondyn poczuł się nieco pewniej, gdyż znał jego umiejętności i wiedział, że może na nim polegać. Ich oczom ukazała się mała potyczka między dwoma pełzaczami a jednym z oficerów armii, który ginąc pociągną jednego z nich za sobą. Pozostały wojownik, zdecydowanie należał do rodu Kaguya, jego bezczelne zachowanie wzburzyło blondyna, sprawiając, że ten miał ochotę zetrzeć mu durny uśmieszek z mordy. Zaciskając pięści chłopak miał przystąpić do działania, lecz Ichirou odezwał się kierując słowa do napastnika. Starszy kuzyn utworzył piaskową platformę na której wzniósł się w powietrze, co było doskonałym pomysłem gdyż pozwalało na dużo lepszą kontrolę dystansu jak i dawało niesamowitą mobilność. Chłopak chciał już wziąć przykład z kuzyna gdy ten wydał jedno krótkie, lecz jakże klarowne polecenie. Na słowo trumna Ryuji unosząc rękę do przodu wykorzystał wszechobecny piasek aby zasypać kościanego wojownika i zamknąć go w piaskowym kokonie. Jeśli tylko by mu się to udało pewnym ruchem zamierzał zacisnąć pięść wykonując jedną z popisowych technik jego szczepu Pustynną Trumnę. Nie zastanawiał się nad tym za wiele, widocznie kuzyn miał jakiś plan i nie zamierzał go kwestionować, ufał mu i miał doświadczenie w boju u jego boku. Chłopak po wykonaniu techniki również utworzył pod swoimi stopami piaskową platformę, na której wzbił się powietrze. Chciał tym samym swobodnie unikać nadchodzących ataków, lecz gdyby manewry nie były wystarczające, pozostawała mu obrona piaskiem w postaci, ścian, zasłon czy tarczy. Czekał na rozwój sytuacji aby podjąć kolejne działania.
Suna Kanri (Teichi): Reberu Bi
SIŁA 14|14
WYTRZYMAŁOŚĆ 1|1
SZYBKOŚĆ 20|30
PERCEPCJA 20|30
PSYCHIKA 14|14
KONSEKWENCJA 1|1

KONTROLA CHAKRY C

Nazwa
Sabaku Kyū
Pieczęci
Wyciągnięcie otwartej dłoni przed siebie
Zasięg Max.
35 metrów
Koszt
E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Popisowa i niezwykle brutalna technika klanu Sabaku. Pierwszą fazą użycia jutsu jest złapanie przeciwnika w piasek. Gdy to już zostanie wykonane, wyciąga się przed siebie rękę. Jest to swego rodzaju sygnał dla piasku, który natychmiast naciska na przeciwnika i łamie mu wszystkie możliwe kości, eliminując go z dalszej walki. Jest to zarazem wstęp do niektórych innych technik, będących równie nieprzyjemnymi dla oponenta.

Sabaku Fuyū
Pieczęci
Brak
Zasięg
Dowolny
Koszt
E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (1% za utrzymanie)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Dosyć pomocą technika przy pomocy której może ominąć kłopotliwe bądź niebezpieczne przeszkody na swojej drodze. Użytkownik techniki tworzy piaskową wysepkę na którą następnie wchodzi. Dzięki zmieszaniu swojego piasku z chakrą, użytkownik może podróżować przy pomocy wysepki, z wysoka omijając wszelkie niedogodności. Szybkość chmurki to połowa szybkości opanowanego poziomu reberu.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Wydarzenia”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość