[ME] Bitwa o Atsui

Jiro

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Jiro »

Walka trwała dalej, nieustanny chaos, widoczny wokół był przerażającym widokiem, tu i ówdzie walały się posiekane trupy, niektóre częściowo przykryte płaszczem gorącego, złocistego piasku. A na trupach walczyli Pełzacze i Sabaku, z tym że aktualnie można było zauważyć, iż większość oficerów poszła w ślady lidera i wycofywali się w stronę oddziałów głównych, w sumie to dobrze, bo zawsze to mniej niepotrzebnych strat wśród wojowników, którzy nie byli pierwszymi lepszymi żołdakami i mieli realny wpływ na przebieg bitwy, a przynajmniej niektórzy z nich. Oddziały główne przyszły z pomocą, coraz szybciej tępiąc oddział specjalny Kaguya, osłaniając przy tym tych, którzy się wycofywali. Niepokojącym był jednak fakt, iż pociski ze strony wielkich murów zaczęły zyskiwać na celności, przyczyniając się do większych strat po stronie piaskowego szczepu.
Uchiha, nie dał ponieść się emocjom, ani bólowi, a przynajmniej na czas trwania walki, starał się o nim nie myśleć. Sypnięcie piaskiem w oczy oponenta spełniło swoje zadanie, przeciwnik został na chwilę oślepiony, a nawet nieco zmieszany, tym, co zrobił Jiro. Czarnowłosy wstał, przymierzając się ciosu, miał już przed oczami wizję martwego przeciwnika, co było efektem zbytniej pewności siebie, spowodowanej burzą wyrywających się z niego emocji, których nie mógł już długo tłumić.
W tej właśnie chwili, młodzieniec usłyszał zakrzyknięte przez kogoś słowo, karzące mu brać nogi za pas. Zanim zdążył się zorientować, przed nim nastąpił wybuch, a on sam został oślepiony nadlatującą falą piasku.
- Cholera! - przetarł oczy, ku jego zdziwieniu pełzacz, z którym jeszcze przed chwilą walczył, leżał teraz na piasku, a nad nim stał poznany wcześniej stary Sabaku, który najwidoczniej wykorzystał okazję, by dobić rannego już przeciwnika.

Jiro rozejrzał się, niestety wszyscy ci, którzy walczyli wraz z nim, umarli, jedynymi ocalałymi z całej szóstki byli starzec i czerwonooki młodzik. Był to okropny widok, mimo iż nie znał ich, to zdążył już się do nich przyzwyczaić, a kto wie, może nawet znalazłby wśród nich przyjaciela? Gdzieś niedaleko siebie, czarnowłosy zobaczył Uchihę, zapewne to właśnie on rzucił notkę, która uratowała mu życie. "A więc nie ja jeden przybyłem na drugi kraniec świata, by uczestniczyć w tej bitwie?" pomyślał, podnosząc tanto, które leżało na piasku, nie spodziewał się spotkać tutaj kogoś z Sogen, więc był nieco zaskoczony tym faktem.- Dzięki, za pomoc. - powiedział, patrząc na Shinjiego, a przy tym pochylając nieco głowę w wyrazie wdzięczności, spojrzał na starca i uczynił podobny gest, następnie schował tanto i zaczął biec razem z nieznajomym użytkownikiem Sharingana, oraz starcem, który zapewne pobiegnie wraz z nimi.
Biegli krok w krok, próbując wydostać się z zasięgu dział wroga, dokładnie tak, jak rozkazał dowódca. Jednak po jakimś czasie, nieznajomy shinobi przedstawił się czarnowłosemu, nie żeby mu na to jakoś przeszkadzało, ale uważał to aktualnie za zbędne, w końcu trwała bitwa, w każdej chwili mógł zginąć, a w miejscu, w którym znajdują się niezliczone pokolenia poległych, nie ma imion, ani pamięci o żywych, a przynajmniej nie jest to tam potrzebne, o ile takie miejsce w ogóle istnieje.
- Ja zaś jestem Jiro. - odrzekł szesnastolatek, bo co? Miał nic nie odpowiedzieć? Kto normalny, nie przedstawia się komuś, kto właśnie przed chwilą to zrobił?

Jednak kolejne zdanie, które padło z ust Shinjiego, zaczęło budzić w młodzieńcu kontrowersje, nie chodziło o samą jego treść, lecz raczej o okoliczności, w których owo pytanie padło. "Może i walczy lepiej ode mnie, ale ma słabe wyczucie czasu, jeżeli chodzi o pogaduszki." pomyślał Jiro.
- Pieniądze. - odpowiedział szybko i konkretnie, mogli porozmawiać, lecz nie w czasie, gdy znajdowali się jeszcze na polu rażenia. Być może będą mieli do tego okazję, a być może i nie. Na razie jednak biegli dalej, czarnowłosy uważnie wychwytywał wszystko, co się wokół niego działo, w razie starcia, będzie starał się jakoś pomóc Shinjiemu, w końcu miał w ręku katanę, którą mógł ciąć, ale także i blokować ataki.

Statystyki:
SIŁA 10 I 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 27 I 0
SZYBKOŚĆ 31 I 41
PERCEPCJA 16 I 26
PSYCHIKA 20 I 0
KONSEKWENCJA 8 I 0

Chakra: 86%

Wykorzystane Techniki:
Nazwa
Sharingan: Ichi Tomoe
Pierwszy poziom rozwoju Sharingana. Od tej pory użytkownik może aktywować swoje Dōjutsu wedle woli. Co prawda na tej randze Kekkei Genkai jeszcze nie ma takiej mocy, o jakiej wielu by marzyło, ale przynajmniej niektóre bonusy klanowe otrzymuje się już teraz - jak chociażby widzenie chakry. Z czasem rzecz jasna Sharingan może ewoluować...
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Odróżnianie klonów od oryginału - Klony z rang E i D
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 10 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum C, dziedzina klanowa D.
Koszt
E: 7% | D: 6% | C: 5% | B: 4% | A: 3% | S: 2% | S+: 1% (na turę)
Wykorzystana Chakra: 7%
0 x
Murai

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Murai »

Ogromna stalowa kula była problemem nie do rozwiązania przez Muraia. Zagrożenie jakie ze sobą niosła było stanowczo zbyt duże dla armii, jednak Kauzu nie znał techniki cechującą się zarówno obszarem działania jak i możliwościami penetrującymi. Dodając do tego stosunkowo niewielkie możliwości nici pod względem wytrzymałości decyzja o uniku była faktycznie jedyną możliwą. Nie zważał na innych, zajmował się swoim bezpieczeństwem. Ono było priorytetem. Jedynym co zrobił dla innych było ostrzeżenie okolicznych sojuszników, że takowa kula leci w stronę sojuszniczych oddziałów. Murai natychmiast po wykonaniu skutecznego uniku skupił swoją uwagę na dalszym locie pocisku. Najwidoczniej cel był od początku jeden - Jou. Ten nie musiał praktycznie nic robić, gdyż jego asystentka bez problemu zatrzymała niebezpieczeństwo. Tak, ona sama chwyciła żelazną kulę i odstawiła na ziemię. Niesamowita siła, praktycznie nierealna. Z punktu widzenia fizycznego było to faktycznie niemożliwe. Gdzie niby były te wszystkie mięśnie, rozwinięta muskulatura mogąca wytrzymać uderzenie takiego czegoś? To z pewnością nie było to. Więc może technika powiększająca siłę fizyczną? Albo tak naprawdę była ogromnym przypakowanym facetem, który ukrywa się pod Henge dla niepoznaki. Istniało wiele opcji, ale bez konkretnych informacji mógł tylko przypuszczać. Teraz jednak nie było odpowiedniego momentu na podziwienie, trzeba było działać szybko i błyskawicznie dostosowywać się do zmiennych warunków pola bitwy. Wraz z Jou Murai wycofał się, zgodnie z jego rozkazem. Zresztą w tym momencie nie było innej, lepszej alternatywy. Wycofując się mógł zobaczyć kilka ciekawych widoków. Kolejny raz asystentka Jou wykazała się swoimi umiejętnościami, jednym ciosem zabijając Kaguya na miejscu. O dziwo był on pokryty białą powłoką, która mogła być stworzona z kości. Niesamowicie wytrzymały pancerz. Tym bardziej imponowała siła dziewczęcia. Kilka razy zauważył sojuszników. Wycofywał się wraz z Jou, nie odstępował go ani na krok. Teraz jakiekolwiek samodzielne działania z jego strony mogłyby doprowadzić do czegoś poważniejszego, a raczej większość wybitniejszych jednostek zdołała sobie poradzić.
Serce 2: 42%
Serce 1: 95% - 5% (Jeśli będzie wymagała sytuacja interwencji, np. ktoś zechce zaatakować Lidera, mnie albo Hisako.)
Nazwa
Jiongu: Reberu Bi
Trzeci z poziomów tego Hijutsu. Następują kolejne modyfikacje ciała. Przede wszystkim, pozostają tylko trzy narządy: serce, mózg i płuca. Dodatkowo wzmacniają się możliwości nici. Są one o wiele dłuższe niż wcześniej, a także można nimi wykonywać lepsze manewry. Daje to pole do popisu wszystkim użytkownikom Jiongu. Warto dodać, że od tego momentu zostają wzmocnione czynności życiowe Kakuzu. Do czego to potrzebne? Dowiemy się tego na następnej randze.
Wytrzymałość
0,7 x wytrzymałość shinobi
Zasięg
20 metrów
Szybkość
0,6 x szybkość shinobi
Koszt Chakry KC E - 15%, KC D - 12%, KC C - 8%, KC B - 5%, KC A - 4%, KC S - 2%, KC S+ - 1% (na turę)
KEKKEI GENKAI: -
NATURA CHAKRY: Doton (Katon)
STYLE WALKI: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 10 (1 poziom)
    WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NICI: D: 19,5|C: 32,5|B: 45,5|A: 58,5
    SZYBKOŚĆ 170 |180 (5 poziom)/NICI: D: 72|C: 90|B: 108|A: 144
    PERCEPCJA 124 |134 (4 poziom)
    PSYCHIKA 1 (1 poziom)
    KONSEKWENCJA 55 (2 poziom)
KONTROLA CHAKRY B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY:150% (100% bazowe + 50% z Katonowego Serca)
MNOŻNIKI: Bonus za styl (+10 do Szybkości i +10 do Percepcji)

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    TAIJUTSU C
    KLANOWE A
    KATON B (Klik, KC - B)
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
  • Przy pasie:
  • Kabura na broń |Zapełnienie: 20/20 obj.| (prawe udo):
    • 10 shuriken - 8 obj.
    • 1 kunai z notką wybuchową - 2 obj.
    • 2 porcje Makibishi - 10 obj.
  • Torba |Zapełnienie: 10,5,5/20 obj.|(lewy bok):
    • 1 notka oślepiająca - 0,5 obj.
    • 1 bomba dymna - 1 obj.
    • 2 porcje Makibishi - 10 obj.
    • 3 kunai - 3 obj.
  • Ukryte w ciele:
    • 4 kunai z notką oślepiającą (po 1 na kończynę)
    • 4 kunai z notką wybuchową (po 1 na kończynę)
      ]
    • 4 kunai - brzuch
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Rokuramen Sennin »

0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Yuusha

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Yuusha »

Wojna zebrała już swoje żniwo, a przecież to dopiero początek. Przed sobą miałem jedną z ofiar - młodego chłopaka, blondyna, on również był wczoraj na rozmowie z dowódcą. Nie wyglądał najlepiej, ale ta cała Hisako aktualnie się nim zajmowała i chyba wyglądało na to, że wyjdzie z tego, choć z jej słów wynikało, że już do końca życia będzie nosiła znamiona tej batalii. Cóż, jak to mówią: życie. Nikt nie powiedział, że będzie lekko, albo że obejdzie się bez ofiar. Taki żywot shinobi. Ja osobiście mogłem się tylko cieszyć, że to nie mnie to spotkało i na daną chwilę byłem cały i zdrów, choć ile to mogło jeszcze potrwać? Huh. W między czasie do naszej uszczuplonej grupy dotarł kolejny mężczyzna, który okazał się długo wyczekiwanym zwiadowcą. On również wyglądał na takiego, co nie miał lekko. Był cały we krwi i pyle. Zdał raport, zaś ja z tego wszystkiego musiałem sobie zapalić. Tak więc ściągnąłem maskę z gęby, wygrzebałem papierosy i zaciągnąłem się siwym dymem. Odruchowo również machnąłem paczką po najbliższych 'towarzyszach', jakby któryś może chciał się poczęstować, ale jak nie, to nie. Nie miałem zamiaru namawiać. Na nowo schowałem swoje 'zdrowe' używki, przysłuchując się do końca rozmowie gościa i Jou.
Opcje były dwie: walczymy na otwartej przestrzeni, albo pakujemy się do paszczy lwa. Znaczy, trochę tak nie było wyboru, jak próbować przedostać się przez ten przesmyk, a potem kanałami do środka. Ktoś musiał zrobić tam bałagan, ktoś musiał otworzyć bramę, albo rozwalić balisty. Nie mniej wciąż brzmiało to jak samobójstwo, zaś czerwonowłosy dał nam wybór. Nam, czyli mnie, Ichirou i Buźce, którzy jako jedyni byliśmy tutaj pod ręką. Blondaska nie liczyłem, bo ten w dalszym ciągu 'nie był w stanie'.
Obrazek Cholera. Drapłem się w tył głowy, zaciągając się jednocześnie papierosem. Otwarte pole, czy może niezbyt pewna próba przedostania się bokiem do środka? Serio, jedno i drugie brzmiało naprawdę źle. Chyba tylko pacan, by uwierzył, że jedna z dróg jest 'prostsza'. Tylko pytanie która jest tą właściwą? Otwarte pole pozwoli mi poszaleć ze smokami i ogólnie większymi tworami z kryształu. Ale z drugiej... no właśnie, będę właśnie na tej cholernej otwartej przestrzeni. Narażony na wrogi ostrzał i gości wyskakujących z wydm. Ze słów kobiety wynikało, że Ci cali Kaguya okuli kamienie metalem, by z kolei Maji mogli nimi 'sterować'. Co kurwa? Naprawdę? Nie, nie, czekaj... Maji, coś mi to mówi... Misaki! Misaki Maji! No jasne, kontrola żelaza. A więc jej rodzinka zdecydowała się poprzeć kościanych. No fajnie. Mam tylko nadzieje, że nie zwerbowali tej kretynki. Ale no nie, ona jest za głupia na to. Nie żeby jakoś mi to przeszkadzało, ale jakoś za specjalnie nie chciałbym jej tam spotkać. Może i wkurwiała mnie na spółę z Kenjiro, ale nie zmieniało to faktu, że oboje byliśmy Strażnikami. Do tego z tej samej drużyny. Nie wiem czy mógłbym z nią walczyć, jakbym ją spotkał. Jej kochaś na pewno byłby z tego faktu niepocieszony, gdyby do tego doszło. Daichii również. Ale wracając do wyboru ścieżki - góry są jedną niewiadomą. Może tam na nas czekać wszystko. Dosłownie wszystko. A jak już nam się uda, to znajdziemy się samym środku wroga. Tam też mógłbym narobić niezłego bigosu, ale wpierw musiałoby mi się udać przeżyć dotarcie do środka. Tsk. Ciężki wybór...
- Jeśli nie potrzebujecie mojego kryształu tu, to idę pod zamek. Od biedy mogę zostawić Wam klona, by wspierał oddziały walczące pod murem, tak więc jest mi to obojętne. Dostosuje się do pańskich rozkazów. - wzruszyłem ramionami, po czym dopaliłem wreszcie fajka i rzuciłem go na podłoże, by następnie wgnieść go w piach. Pozostali dwaj byli mi szczerze obojętni co wybiorą - o Ichirou nie wiedziałem zbyt wiele. O tym drugim również, poza tym, że na pewno ogarniał to co się wokół niego dzieje. Gdyby nie on, to mógłbym oberwać tym kamulcem. Zaś wcześniej Ci kusznicy zrobiliby mi z dupy tarczę strzelniczą. Może powinienem się trzymać blisko niego? Zawsze to jakaś większa szansa przeżycia, choć to nie w moim stylu. Poleganie na kimś innym ssało, a ja przecież nie jestem jakąś miękką fają, choć zdawałem sobie sprawę, że nie jestem najsilniejszą jednostką i jeszcze wiele mi brakuje.
- W każdym razie mogę zafundować szybki transport dla kilku, może kilkunastu osób z opcją przebicia się, gdyby zaszła taka potrzeba. - dodałem po chwili. Tak więc właściwie zostawiłem decyzję Jou - jeśli powie, że bardziej się przydam pod murem: zostanę. Ale jeśli nie, to cóż... pójdę z tym niewielkim oddziałem przez góry. To zawsze też jest opcja. Jeśli się nam powiedzie, to nikt nie będzie mógł mi zarzucić, że nie przysłużyłem się w ewentualnej wygranej, a przecież to oznacza większe wynagrodzenie.
Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi (bez futra) + czarny płaszcz.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):

20 kunaiów z kryształu [reberu B]
x2 Bojowa pigułka żywnościowa - zapakowana w papier.

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):

40 shurikenów z kryształu [reberu B]
Zdolności:
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:

Wrodzona ---
Nabyta ---

PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.

KONTROLA CHAKRY: B.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON: C.
DOTON: D.
RAITON E.
KLANOWE: B.
Użyte techniki:
Chakra: 93%
0 x
Ryūji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ryūji »

Wszystko zamilkło, Ryuji nie słyszał nic, nie widział nic, nie czuł nic poza straszliwym bólem, który rozrywał jego ciało. Tylko dzięki własnej woli udało mu się pozbyć kościanego bicza z szyi, nie chciał tak po prostu dać się zabić, nie teraz gdy ważą się losy jego szczepu. Ichirou pomógł wstać, kuzynowi a raczej podniósł go i ulokował na piaskowej chmurce. Jego stan był wręcz krytyczny, bez natychmiastowej pomocy, mogło by być naprawdę kiepsko. Tą na szczęście zapewniła Hisako, która znała się na sztukach medycznych co wręcz było dla blondaska zbawieniem. Chłopak oddychał płytko, każde zaczerpnięcie powietrza powodowało cierpienie. Kunoichi rozpoczęła leczenie, emitując z rąk leczniczą chakre. Ryuji spotkał się już z iryojutsu podczas jednej z misji, kiedy to szukał ocalałych uchodźców z Sanchu no Senjo. Po raz kolejny widzi jak jutsu może ratować życie, a nie je odbierać, tym razem przekonał się o tym na własnej skórze. Po krótkiej chwili, chmurka dotarła do stanowiska dowodzenia, gdzie wycofał się lider Sabaku. Z każdą chwilą, ból powoli ustępował, co pozwoliło Ryujiemu wrócić nieco do rzeczywistość. Chłopak dopiero po chwili zorientował się, że przebywa teraz znów przy swoim liderze i paru innych znajomych twarzach. Hisako opisała stan swojego pacjenta, Ryuji spojrzał na swoją wypaloną rękę. To że będzie wyglądać tak do końca życia, w najmniejszym stopniu go teraz nie obchodziło. Jedyne co zaprzątało mu głowę, poza zanikającym bólem to to, że tak szybko dał się załatwić i w tym stanie ogląda go człowiek, którego darzy największym szacunkiem. Kiedy Jou spojrzał na blondyna, ten spuścił głowę i wbił wzrok w ziemię. Nie mógł przeboleć, że zawiódł na całej linii, lecz wciąż miał nadzieje, że jeśli tylko Hisako zdoła go choć trochę podleczyć to zrobi wszystko co w jego mocy, żeby przyczynić się do zwycięstwa swojej rodziny. Zwiadowca, który wcale nie prezentował się lepiej od niego, zdał raport, który dawał światełko w tunelu i nowe możliwości. Jak na sprawnego dowódce przystało, lider Sabaku analizując sprawozdanie postanowił posłać niewielki oddział, który miałby za zadanie przedrzeć się przez przesmyk do miasta i sabotować jego obronę. Kunoichi wstrzyknęła coś w mięśnie Ryujiego i dopiero w tym momencie, ból ustąpił na tyle, że dało się go całkowicie ignorować, wiedział, że jeszcze trochę i znów będzie mógł walczyć. Jou dał wybór Ichirou i jego dwóm sojusznikom, których sprowadził do pomocy. Blondyn zdawał sobie sprawę, iż tak ważny punkt, musi być strzeżony przez naprawdę potężnych shinobi i gdyby nawet był w stanie się z nimi wybrać to jedynie by tylko zawadzał. Na otwartym polu bitwy, wśród armii, mógł się przydać bardziej. Czarnowłosy najemnik pozostawił decyzję Jou, twierdząc, iż lider lepiej będzie wiedział gdzie przydadzą się jego umiejętności. Blondyn spojrzał na Hisako
- Dziękuję, jeżeli będę mógł wrócić na pole bitwy, będę twym dłużnikiem, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.. Powiedział cicho, zwracając się do kunoichi. Cierpliwie czekał, aż dziewczyna skończy opatrywanie ran, przysłuchując się dalszej rozmowie.

(strasznie wymęczony post, choroba dobija...)
0 x
Murai

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Murai »

Podążanie za rozkazem Jou odnośnie wycofania się było rozsądną decyzją. W obliczu nowego zagrożenia i niespodziewanej strategii obranej przez przeciwnika konieczność wymyślenia nowego sposobu była wręcz konieczna. Poniesione straty faktycznie mogły przesądzić o losie wojny. Dotarcie do namiotów oznaczało wyjście z pola rażenia maszyn oblężniczych miotających śmiercionośne pociski. Będąc blisko lidera Sabaku, Murai mógł dowiedzieć się interesujących informacji z raportów od dowódców. Dobre doinformowanie mogło mu pomóc lepiej ogarnąć sytuację po obydwu stronach pola bitwy. Po jakimś czasie do Jou dotarł pierwszy poseł z wieściami z pola bitwy. Był zmęczony i pokryty krwią, dodatkowo w jego ciele znajdowała się mała kość. Murai nie posiadał odpowiedniej wiedzy medycznej, nie mógł więc stwierdzić nic na podstawie kształtu czy wielkości. Być może była to pozostałość po wbiciu się kości, a może została wystrzelona. Kolejnym fenomenem było pojawienie się asystentki lidera wraz z rannym. Nie pamiętał jego imienia, jednak jego stan był bardzo poważny. Widać było jego mięśnie na ręce. Twarz i szyja, zgodnie ze słowami dziewczyny, zostały naprawione. To nie wyglądało na robotę wyłącznie kości. Murai miał doświadczenie w kwestii krzywdzenia innych i dostrzegł w tym efekt poparzeń. Nie był medykiem, ale nie musiał mieć wiedzy o technikach medycznych by wiedzieć, że jego udział w walce może być nie możliwy. Jednak atak z zaskoczenia zebrał swoje żniwo. Kakuzu dokładnie wsłuchiwał się w każde słowo jakie padło w jego obecności. Bez względu na to od kogo by nie pochodziło, do kogo nie byłoby skierowane.
Udało mu się dowiedzieć kilku interesujących rzeczy. Najważniejszą była wzmianka o Maji. Prawdopodobnie był to klan, bądź Szczep. Który potrafi manipulować obiektami na odległość, a przynajmniej tak wynikało ze słów asystentki Jou. Pomoc w sterowaniu ogromnymi kulami wydawała się wystarczającym dowodem na słuszność tej tezy. Drugą ważną informacją było istnienie alternatywnej drogi prowadzącej do zamku. Wiodącą przez przełęcz, którą dostać się można do odpływu. Jou dał wszystkim decyzję. Albo masakrowanie przeciwników na polu bitwy jak do tej pory, albo zakradnięcie się i przechylenia szali zwycięstwa na ich korzyść za pomocą tego sprytnego manewru. Problemem było, że przeciwnicy o tej przełęczy wiedzieli. Na pewno postawili kogoś na straży. Pozostała kwestia tego, która opcja wydaje się bardziej niebezpieczna i która może przynieść więcej korzyści. Na te przyjdzie czas dopiero po zakończeniu wojny, jednak... obydwie opcje miały swoje wady. Walka na polu bitwy oznaczała chaos, walkę z przytłaczającymi siłami oponentów. I bycie pod ciągłym ostrzałem maszyn oblężniczych. Z kolei walka w przełęczy dawała przeciwnikom przewagę wynikającą z terenu, zaskoczenia. A i na pewno na straży postawione zostały jakieś silne jednostki. Jednak z odpowiednim wsparciem powinien móc ich pokonać. Murai miał odpowiednie narzędzia do poradzenia sobie z ich kościanymi osłonami... chyba. W razie czego jego precyzyjne ataki mogą wydłubać oponentowi oczy, wpełznąć do mózgu. Z jego szybkością nie będzie to problemem. Więc czy powinien? Musiał dokładnie przeanalizować sytuację raz jeszcze. I jeszcze raz. I jeszcze raz. W tej sytuacji nie było jednoznaczniej odpowiedzi, co było w tym wszystkim najgorsze. Obydwie opcje były równie kuszące i niebezpieczne.
- Z odpowiednim wsparciem i moimi umiejętnościami powinienem móc poradzić sobie z silniejszymi oponentami w przełęczy. Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa zadania, ale wciąż jestem tylko najemnikiem. Wykonuję powierzone mi rozkazy. - Murai ostatnim zdaniem teoretycznie oddał decyzję w ręce Jou. W praktyce wcześniejszą deklaracją dał pewność co do możliwości udania się tam i pomocy w uzyskaniu upragnionego celu. Jeśli Jou rozkaże Muraiowi się tam udać, tak też uczyni bez żadnego sprzeciwu.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2488
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Hikari »

Mimo początkowych kłopotów udawało im się uciekać z pola bitwy i dla młodzieńca nic nie zapowiadało zmiany takiej sytuacji aż do pojawienia się jebanej metalowej kulki. Uderzyła ona w piasek z wielką siłą rozsypując go na boki, a następnie odbijając się przygniotła jednego młodzieńca biegnącego razem z nimi. Czy on był w jakikolwiek sposób istotny dla losów bitwy? W pobliżu liderów był, ale mimo to nie wyglądał na żadnego oficera, a w dodatku te oczy... Członek klanu Uchiha. Kolejny. Ciało Hikariego instynktownie zareagowało patrząc na fort Kaguya i powietrze czy nic nie leci w ich stronę i nie musi niczego unikać, a następnie podbiegł w celu pomocy temu poszkodowanemu. Nie posiadał niestety żadnych technik możliwych do wykonania w celu szybszego przesunięcia kulki więc zaczął ją po prostu pchać. Już jednemu tutaj mocno zaszkodził, może i uratował życie, ale co z tego jak przy okazji mocno przypalił. To była porażka na całej linii i będzie się to na nim odbijać mimowolnie. Dosyć tego.
Od teraz nie ma zamiaru dłużej nad tym ubolewać, przeszłości nie zmieni, ale może zmienić przyszłość. Nad ich głowami pojawiła się osłona utrudniająca zapewne namierzenie ich. Jakiś staruszek postanowił spróbować pomóc przesunąć to, ale czy będą w stanie? Musieli chociaż spróbować, chociaż to było niebezpieczne Hikari nie byłby sobą gdyby postanowił postąpić inaczej. Zaparł się na nogach nad Jiro zwracając ciągle uwagę na otoczenie i jeżeli było dość spokojnie spróbował przepchać stalową kulę z ciała, tak aby można było go zabrać w jakieś bezpieczne miejsce. Teraz już były tylko dwie opcje, albo byli w stanie to zrobić, albo też nie udawało im się i musieli jakoś kombinować, albo odpuścić i mieć pierwszą ofiarę na sumieniu. Nie. Trzecią, wcześniej zabił kulą ognia dwójkę Kaguya z tarczami i włóczniami, zresztą. O ile będzie pamiętał i miał jakąkolwiek chęć podliczy po bitwie, teraz nie było czasu do stracenia. Jeżeli udało im się odsunąć kulę to no cóż. Wiele więcej nie zrobi i o ile staruszek nie postanowi użyć piasku aby wziąć to co z niego pozostało to on postanowi go wziąć na ręce i dobiec z nim poza zasięg kul uważając na kolejne po drodze. Plan raczej dość prosty. Co w przypadku niepowodzenia? Cóż jeżeli tylko to zwiększałoby jakiekolwiek szanse postanowił wykorzystać technikę wodną z dość dużym ciśnieniem z bliska w celu posunięcia głazu. O kolejnych posunięciach w takim wypadku było napisane, ale w skrócie powtórzę. Jeżeli nie ma kto tym prawie trupem się zająć on bierze zwłoki w swoje ręce i spierdala w podskokach do dowódców. Chyba powinien się tam znaleźć, a może ten człowiek także?
Pozostało nam tylko ostatnie wyjście, a co jeżeli się to nie uda? Nie będą w stanie poradzić sobie z takim ciężarem? Przecież to wielkie jak skurwesyn można powiedzieć. Po takim rozwoju wydarzeń nie pozostaje nic innego jak go zostawić, a samemu ewakuować się poza zasięg kul do dowództwa. To jest wojna, nie można pomóc wszystkim. Ofiary są nieuniknione po jednej stronie jak i po drugiej, starał się, zrobił co mógł, ale przed nim jeszcze długa droga. Nie mógł sobie pozwolić na skończenie tutaj na tym kawałku pustyni. Przez cały czas uważał na latające pociski, latające jakieś pociski kościane i pełzaczy wyskakujących z ziemi. Tym ostatnim serdecznie naplułby w twarz z lawy zaraz potem posyłając mocny kopniak w brzuch, czyli podsumowując w przypadku walki nic się nie zmienia.
  Ukryty tekst
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Jiro

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Jiro »

Większość z wycofujących się oficerów, zapewne zdążyło już dotrzeć do sił głównych, a następnie, już wraz z innymi, po za linię ostrzału, tam gdzie mogli chociaż przez chwilkę poczuć się bezpiecznie, by następnie wrócić z powrotem na pole zasiane trupami, by ponownie narażać swe życie i odbierać je przeciwnikom. A podobno odebranie komuś życia, to jedna z największych zbrodni, jakie można popełnić, cóż poradzić, że w takiej sytuacji nikt nie ponosi za to konsekwencji? Otóż taki już był urok wojny, oraz bitew, tych mniejszych i tych większych, które w obu przypadkach są one tylko jej częściami, a także okazją, którą wykorzystuje śmierć, by zbierać, coraz to obfitsze żniwa. Więc dlaczego ludzie wciąż walczą, mimo iż wiedzą, że nie obejdzie się bez śmierci? Tutaj przyczyn jest wiele, zazwyczaj jednak chodzi o zemstę, ktoś kogoś zabije, a jego rodzina, chcąc zemsty zabije jego i tak w kółko, jest to oczywiście przykład na podstawie pojedynczych jednostek, ale gdyby giną tysiące, to ich bliscy, oraz rodacy, pragnąc zemsty, wywołają kolejną wojnę, rozpoczynając niekończące się walki, do póty, do póki nie umrą wszyscy przedstawiciele jednej ze stron. Oprócz tego, przyczyną świadomego wywołania wojny może być chciwość, chęć zysku nowych ziem i majątku jakiejś innej nacji, a jedną z najbardziej absurdalnych przyczyn prowadzenia wojen, są zapędy do zabijania i znużenie pokojem, zazwyczaj jednak nie mówi się o tym, a za oficjalną przyczynę, podaje się na przykład sprzyjającą wojnie politykę. W tym jednak przypadku chodziło o zemstę, klan Kaguya i szczep Sabaku od zawsze walczyli ze sobą, nieco przypomina to legendarny wręcz konflikt między Uchiha, a Senju, było to błędne koło, które nie miało końca.
Skupmy się jednak na wydarzeniach z bitwy o Atsui, a dokładniej o tym, co stało się podczas próby zwiania spod ostrzału Kaguyów. Po otrzymaniu pomocy od Shinjiego, cała trójka zaczęła wycofywać się w stronę głównych oddziałów wojsk Sabaku. Biegli oni za Hikarim, którego widzieli przed sobą. Byli coraz bliżej celu, to jest wyjścia po za pole rażenia przeciwnika, gdy Shinji usłyszał za sobą coś w rodzaju gwizdu, odwracając się, zobaczył nadlatującą kulę, okutą metalem, zdążył on powiadomić o tym pozostałych. Jiro nie myślał nad tym, co ma zrobić, bo wszystko potoczyło się zbyt szybko, jego reakcja była instynktowna, pognał do przodu, miast po prostu odskoczyć. Udało mu się uniknąć pocisku, jednak dziwnym trafem odbił się on od piasku i przygniótł młodzieńca do ziemi.
Przez sekundę nie czuł nic, można powiedzieć, iż to przez lekki szok, jakiego doznał, zostając przygniecionym. Za chwileczkę jednak pojawił się olbrzymi ból, nie dało się go wytrzymać, paraliżujący ból przeszył prawą część ciała młodzieńca, zmuszając go do wykrzyknięcia tego co czuł. Uchiha poczuł strach, pierwszy raz w życiu, realnie bał się śmierci i o tym wiedział, zrozumiał to, w końcu do niego dotarło, że za chwilę może być po wszystkim. Emocje, które wywołała w nim okuta metalem kula, wywołały nieprzyjemne pieczenie oczu, jego Sharingan ewoluował. Teraz, patrząc na jego ślepia, miast jednej, widać było dwie czarne łezki, co mu jednak po czymś takim, skoro umrze, a jeżeli nawet uda mu się przeżyć, to będzie musiał zrezygnować z walki, zapewne na całe życie. Czarnowłosy, popatrzył dość nienaturalnym dla niego wzrokiem, na próbującemu mu pomóc starcowi ze szczepu Sabaku. "Idealiści zawsze umierają pierwsi, co...?" uśmiechnął się, patrzył na grupkę shinobi, którzy przed nim stali, nadal żył, był jednak zdany na łaskę innych.
Statystyki:
SIŁA 10 I 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 27 I 0
SZYBKOŚĆ 31 I 41
PERCEPCJA 16 I 46
PSYCHIKA 20 I 0
KONSEKWENCJA 8 I 0

Chakra: 79%

Wykorzystane Techniki:
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch tomoe możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum B, dziedzina klanowa D
Koszt
E: 6% | D: 5% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalny (na turę)
Wykorzystana Chakra: 6%
0 x
Shinji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Shinji »

Odpowiedź udzielona przez Jiro niezbyt mu się podobała. Pieniądze co? Był w stanie to zrozumieć jednak nie była to idealna odpowiedź. On sam dla tak błahego powodu chyba by nie pchał się na całą pierdoloną wojnę, która jest ogromnym ryzykiem dla kilku groszy. W jego przypadku to wszystko było spowodowane bardziej chęcią zdobycia potrzebnego doświadczenia, by móc je potem wykorzystać w praktyce przy realizacji planów. Nie powiedział jednak tego na głos. Wolał pozostawić swoje osobiste odczucia w tajemnicy. Przy tym wszystkim nastąpiło swoiste lekkie zamyślenie i wtedy właśnie się to stało. Usłyszał swoisty świst za plecami. Odwrócił się i zobaczył nadlatującą kolejną kulę. By temu wszystkiemu było mało zdawała się być idealnie wymierzona o czym dobrze dawał znać Sharingan. Co było z nimi nie tak? Naprawdę, aż tak bardzo chcieli go ubić, że druga już z kolei pierdolona kula musiała lecieć właśnie w niego? Nie było jednak więcej czasu na roztrząsanie tej kwestii. Wydarł ryja informując resztę gromady tak by umożliwić im unik.
- Kula!
Tak banalna informacja powinna wystarczyć. On się w tym momencie bardziej martwił o swój tyłek. Odskoczył i tak samo zrobiła reszta w polu rażenia. W jego przypadku przewaga polegała na tym, że już z jedną miał do czynienia i wiedział jak mniej więcej się zachowują. Dlatego wszystko się udało. Unik był skuteczny także w przypadku reszty gromady, tylko że... Jiro miał wyjątkowego pecha. Zaraz po uderzeniu niefortunnie się odbiła w jego kierunku. Reakcja Shinji'ego była bardzo dziwna. Zamiast być w szoku ogarnął go lekki gniew. Po raz kolejny miał mieć problemy przez jakiegoś kolesia, który nie potrafił kurwa zachować się stosownie do sytuacji. Przygnieciony Jiro był w tym momencie bezbronny niczym Iwaru ostatnim razem. Całkowicie zdana na jego łaskę. Gdy reszta desperacko próbowała przesunąć kamień on złapał się za głowę, by instynktownie odgonić negatywne wspomnienia. Były one tym bardziej negatywne, że po wytłumaczeniu sobie tego wszystkiego budziły w młodziku coś z sadysty. Szczerze? Najchętniej by teraz zajebał Jiro i nie tracił czasu. Już raz ocalił mu życie, więc uważał w swojej pokrętnej logice, że należy już do niego. Spróbował jednak ostudzić nieco swoje ego. Puścił głowę i przyłączył się do próby przesunięcia kamienia. Raczej tak prosta próba nie powinna odnieść absolutnie żadnego rezultatu. Jedynym powodem dla którego nie zdecydował się na szybkie rozwiązanie problemu z którym przyszło się im mierzyć była obecność Hikariego i dziadka Sabaku. Pierwszy z nich wydawał się Shinjiemu być niczym jakiś strażnik porządku na świecie. Aż nadmiernie praworządny przynajmniej coś takiego wynikało z tego co zdążył już usłyszeć. Jeszcze nie do końca rozumiał toku rozumowania swojego przyjaciela więc póki co wolał dmuchać na zimne i obstawiać coś takiego. Zresztą starał się pomóc co mogło świadczyć o tym, że poniekąd miał rację. Z kolei Sabaku był jedną wielką zagadką. Bardzo możliwe, że jedno szybkie cięcie na ciele Jiro skończyłoby się jeszcze walką z tym typem. W przypadku Hikariego nawet nie zakładał takiej możliwości, kto by narażał jakąkolwiek relacje dla jakiegoś randoma?
Następnym punktem swoistego przedstawienia w przypadku niepowodzenia była próba przesunięcia kamienia przy pomocy wodnej techniki od strony Hikariego. Jakby na to nie patrzeć Shinji nie mógł zrobić absolutnie nic zrobić. Jego arsenał nie pozwalał na szybkie zażegnanie zagrożenia bez zranienia Jiro, a gdyby zdecydował się na takie rozwiązanie po co było marnować chakrę? No właśnie. Dlatego właśnie po prostu odsunął się na odpowiednią odległość stając jakiś 1m za Hikarim i bacznie obserwując swoiste "widowisko". Miał złe przeczucia wobec tego wszystkiego. Zakładał, że może się to skończyć podobnie do tego co mogło się dziać w jego przypadku po prostu odbić rykoszetem na Uchihe.
Gdy wszystko zawiodło to należało podjąć działania. Widział co robił Hikari, miał zamiar po prostu go zostawić. Było to z pewnością pewne rozwiązanie. Jednak w przypadku Shinji'ego nie wchodziło w rolę. Przez gniew, który go ogarnął musiał się w jakiś sposób wyżyć, a przed nim znajdowała się doskonała okazja. Całkiem bezbronna persona oczekująca śmierci. Oprócz tego kierowała nim jeszcze jedna pobudka - klanowa. Nie chodziło tu o życie pobratymca, a o jego oczy. Nie mógł pozwolić na to, by Sharingan miał nawet sposobność dostać się w cudze ręce. Dōjutsu to nie powinno mieć nawet tego typu sposobności.
Bez słowa chwycił za katanę i jednym szybkim cięciem odciął głowę przygniecionemu. Strużka krwi prysnęła wszędzie dookoła, a on poczuł przyjemne podniecenie. Zabójstwo kogoś nie robiło już na nim tak naprawdę większego wrażenia, a dzięki zabiegowi mógł po prostu chwycić za głowę i razem z nią popędzić przed siebie chwytając za kunai i wbijając go w jedno z oczu.
- Jako członek klanu Uchiha poczuwam się do obowiązku zabezpieczenia oczu przed dostaniem się w niepowołane ręce.
W dupie miał co pomyślą sobie inni. Może nie wyglądało to zbyt humanitarnie ale takie do kurwy nędzy było. Gość i tak był martwy więc jeśli Sabaku będzie miał jakikolwiek problem niech się pierdoli. Z zamiarem zniszczenia drugiego oka dosłownie za moment kontynuował bieg w kierunku gdzie ostatnio znajdował się Jou.
Wersją alternatywną było ocalenie Jiro. W takim przypadku powstrzymał swoje zapędy jakby nie patrzeć lekko podpadające pod sadyzm i po prostu pomógł Hikariemu w podniesieniu rannego. I tak już jechali na jednym wozie. Sabaku jednak powinien być coś w stanie zrobić i właśnie dlatego w jego kierunku powędrowało spojrzenie typu - walnij cholernym piachem zamiast kazać nam go dźwigać. Komunikat ten został wydany także werbalnie.
- Daj jakiś piach bo nie wydostaniemy się spoza pola ostrzału go dźwigając.
Po opanowaniu sytuacji nie pozostało nic innego jak udanie się w kierunku głównodowodzącego najszybciej jak było to tylko możliwe. Każda chwila spędzona na przebywania w tym cholernym miejscu tylko ich narażała na uderzenie kolejnego głazu zwłaszcza, że po ostatnim było już widać idealnie skalibrowanie dział.
Chakra: 79% - 3% = 76%
Techniki:
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch tomoe możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum B, dziedzina klanowa D
Koszt
E: 6% | D: 5% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalny (na turę)
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE :
  • Katana w pochwie na broń przypięta do pasa
  • Torba na broń I z tyłu, przypięta do pasa z lewej strony pleców
  • Torba na broń II z tyłu, przypięta do pasa z prawej strony pleców
  • Kabura na broń, przyczepiona do prawego uda
  • 2 specjalne monety (są minimalnie mniejsze od zwykłych, oprócz tego niczym się nie różnią), schowane do kieszeni
PRZEDMIOTY SCHOWANE:
Kabura na broń:
  • 1x kunai
Torba na broń I (38/40):
  • 13x kunai z wybuchową notką[2]
  • 10x Shuriken [1]
  • 2x bojowa pigułka żywnościowa [0,5]
  • 2x pigułka ze skrzepniętą krwią [0,5]
Torba na broń II (40/40):
  • 20x kunai z wybuchową notką[2]
Kieszeń:
  • Mapa portu Ryuzaki no Taki
Umiejętności:
KEKKEI GENKAI: Sharingan: Ni Tomoe - 3% za turę
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Kenjutsu - Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT: -
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • Siła: 11 | 21
    Wytrzymałość: 5
    Szybkość: 41 | 51
    Percepcja: 41 | 71
    Psychika: 1
    Konsekwencja: 1
KONTROLA CHAKRY: Ranga B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
  • Kenjutsu - Chanbara - Siła: 11|11+10 & Szybkość: 41|41+10
  • Sharingan - Percepcja: 41|41+30
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • Ninjutsu - E
  • Genjutsu
    [*]Iryōjutsu
    [*]Fūinjutsu
  • Klanowe - C
  • ELEMENTARNE:
    • Katon - B
      Suiton
      Fuuton
      Doton
      Raiton
  • TAIJUTSU:
    • Gōken
      Suiken
      Rankanken
      Bunshin Yakudatsu
      Chakra Kōgeki
  • BUKIJUTSU:
    • Kyujutsu
      Kenjutsu - D
      Shurikenjutsu
      Kusarijutsu
      Kijutsu
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 4026
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ichirou »

Obrazek Ichirou ze swoimi śmiałymi planami został dość prędko sprowadzony na ziemię. Jego propozycja spotkała się bowiem z dezaprobatą Hisako, która wyjaśniła, że sprezentowanie wrogom piaskowego tsunami i później mszy żałobnej wcale nie będzie tak rewelacyjne, jak myślał akolita. Skoro kościani faktycznie potrafili rozmiękczać piasek i byli odporni na najsilniejsze zagrania władców piasku, to w jaki niby sposób mieli ich pokonać? Młodzieniec o bursztynowych oczach nie skomentował słów przybocznej lidera, ale w jego reakcji dało się zauważyć złość. Był wściekły, że wojna nie układa się po jego myśli i jeszcze bardziej, że mimo znaczącej siły nie mógł tak wiele wskórać. Zgodnie z zaleceniami, skierował się w stronę przywódcy z nadzieją, że przynajmniej ten będzie miał sensowny plan na zgładzenie przeciwnika. Jeżeli nie, to tego dnia słońce dla Sabaku mogło zaświecić po raz ostatni...
Dotarł na miejsce zbiórki wraz z poranionym kuzynem oraz Hisako. Obniżył piaskową chmurkę, by odstawić ich w bezpieczne miejsce na ziemię i pozwolić na dokończenie procesu leczenia. Znajdowali się poza zasięgiem machin wojennych wroga, co dawało im przynajmniej chwilę na przegrupowanie się i obmyślenie nowej strategii. W obecnej sytuacji nawet ślepy by zauważył, że bez znacznej zmiany w swych działaniach Sabaku raczej wiele nie wskórają. Asahi po raz kolejny doświadczył tego, jak wojna bezpardonowo zabiera kolejne życia, niszczy wszelkie nadzieje i depcze po nawet najlepszych planach. Chaos ogarniał wszystko, a rozlew krwi i brutalność mogły przytłoczyć niejednego żołnierza. Mimo wszystko Ichirou jakoś odnajdywał się w tej przesączonej aurą śmierci atmosferze. Ogromna nienawiść wobec kościanego rodu była dla niego niczym paliwo do dalszych działań. Determinacja nie pozwalała mu na jakikolwiek krok w tył i nawet w obliczu aktualnej, kiepskiej sytuacji nie zamierzał zmieniać swych zamiarów. Chciał klęski przeciwnika jeszcze bardziej niż wcześniej. Czekał więc na konkretne plany Jou, co nie było takie łatwe. Chociaż się starał, trudno mu było zachować pełne opanowanie i stoicki spokój, jaki prezentował głównodowodzący. Dla niego to nie była polityczna gra, a przede wszystkim osobista sprawa. Nic więc dziwnego, że był nieustannie targany przez silne emocje, które rodziły zdenerwowanie oraz złość.
Wysłuchał słów przybocznej lidera dotyczącej stanu blondaska. Najważniejsze, że żył i miał odzyskać sprawność. Mógł więc zatem kontynuować walkę, co w obecnej chwili było najważniejsze. Szkoda, że poniósł tak dotkliwe rany i został bardzo oszpecony, ale nie było teraz czasu na sentymenty.
Wreszcie nadszedł moment na raport zwiadowcy, który właśnie się pojawił w dość opłakanym stanie. Ichirou z uwagą wsłuchał się w jego relacje, która przyniosła cenne wiadomości i dawała opcję na przeprowadzeni ataku innego niż tylko frontalny. Przedarcie się przełęczą do twierdzy zapewne nie było prostym wyzwaniem, ale w przypadku sukcesu mogło zapewnić wielką przewagę. Zniszczenie pieprzonych machin oblężniczych znacznie ułatwiłoby ofensywę wojskom atakującym Atsui. Jou rzecz jasna zamierzał skorzystać z tej możliwości, która była chyba teraz najlepszą szansą na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę.
Asahi musiał ochłonąć i nabrać choćby połowy spokoju prezentowanego przez czerwonowłosego dowódcę. Skorzystał więc z oferty użytkownika barwionego szkła, częstując się papierosem. Nie miał w zwyczaju często palić takich skrętów, fajek wodnych lub innych wymysłów związanych z tytoniem, ale teraz skusił się bez większego zastanowienia. Gestami poprosił Yuushę o pomoc w odpaleniu, by zaraz po tym uraczyć się dymem tytoniowym. Zaciągnął głęboki, uspokajający wdech, by moment później powoli wypuścić z ust jasnoszarą chmurkę. Musiał odrobinę ochłonąć i przemyśleć opcje, które właśnie podał lider.
Miał do wyboru otwartą wojnę przed miastem kościanych lub uczestnictwo w małej grupce, której zadaniem było przekraść się do wnętrza zamku i zniszczyć kluczowe elementy obronne. Wcale nie rozważał tego problemu na płaszczyźnie zagrożenia, bo oba te wyjścia wiązały się z niemałym ryzykiem. Mimo wszystko przeprawa przełęczą wydawała się niebezpieczniejsza, bo prowadziła wprost w paszczę lwa i miała dość ograniczone możliwości wycofania się. Zamiast myśleć o własnym bezpieczeństwie, Ichirou zastanawiał się, gdzie tak naprawdę przyda się bardziej. Przy oblężeniu mógłby próbować pokonać silniejsze jednostki lub grupy słabszych, wspomóc resztę silnymi, szczepowymi technikami, ale nie miał pewności, czy to wystarczy. Wdarcie się do zamku było chyba groźniejsze, ale mogło zapewnić znacznie większą przewagę. Jeszcze kilka razy wciągnął i wypuścił dym, analizując sytuację. Yuusha i Murai już zdążyli zdecydować się na niebezpieczną misję, co było pewnym zaskoczeniem. Nikt raczej nie oczekiwał od zwykłych najemników podjęcia się takiego zadania.
- Skoro msza żałobna nie jest tak skuteczna na kościanych, jak się spodziewałem, to powinien być ze mnie większy użytek w wyprawie na zamek. Ruszam z resztą grupy – odrzekł do dowódcy, odrzucając na ziemię niedopalonego papierosa. Stał się zatem częścią niewielkiego oddziału, który – jak miał nadzieję – nie wyruszał na samobójczą misję.
- Hisako, jeśli to nie problem... - wtrącił się, kiedy ta skończyła zajmowanie się młodszym kuzynem. Wskazał w tym samym momencie na tkwiący w jego barku sztylet, który wciąż powodował ból i utrudniał sprawne poruszanie ręką. Jeżeli miał wkrótce wrócić do potyczki i dać z siebie dwieście procent, musiał się pozbyć tego stalowego problemu. Zasklepienie takiej ranny dla medyka nie powinno stanowić najmniejszego problemu. Jeśli nie iryōjutsu, to przynajmniej konwencjonalne metody opatrywania ran, byleby tylko odzyskał pełnię ruchu i nie musiał się martwić ewentualnym krwawieniem.
Nie pozostało nic innego jak czekać na dalsze rozkazy Tsu, który najwyraźniej został mianowany przywódcą grupy żołnierzy, którzy mieli się wedrzeć do twierdzy Kaguya. Chwila postoju pozwoliła brązowowłosemu wyklarować myśli i ochłonąć. Nadmierne nerwy i złość nie były dobrym doradcami. Ichirou dobrze o tym wiedział, chociaż z wdrożeniem tego w życie było gorzej. Nie dało się przejść zupełnie obojętnie przez takie wydarzenia. To miała być jego zemsta.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Rokuramen Sennin »

Jiro - śmierć postaci.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Yuusha

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Yuusha »

Czyli padło, że idę przełęczą. No dobra, czemu nie. Jak mówiłem - jest szansa na wykazanie się i zarobienie niezłej kasy. Ale na szczęście nie będę sam - nie licząc tego całego Oddziału 14, będzie ze mną jeszcze Ichirou i Buźka. Czy się uda? Ba, musi. Jeśli nie załatwimy maszyn miotających, to te w końcu uszczuplą na tyle nasze wojska, że szturm będzie albo niemożliwy, albo okupiony jeszcze większymi stratami. Dobrze by było jeszcze otworzyć jakoś bramę, co oczywiście tylko ułatwi wtargnięcie licznych wojaków. Czyli dwa zadania - mały oddział. Albo zrobimy jedno, albo drugi. Ale to wyjdzie w praniu, przede wszystkim musimy wpierw przebyć przełęcz w miarę jednym kawałku, a potem dostać się do środka, a przecież do tego jeszcze kawał drogi, patrząc na to, że wciąż byliśmy w prowizorycznym namiocie dowodzenia.
Spojrzałem na Hisako, która kończyła opatrywanie mojego 'rekrutera', a która po chwili wyszła. Przeniosłem wzrok na najemnika. Ta, faktycznie twarda sztuka. Nie dość, że była nieźle obeznana w sztuce leczenia, to jeszcze potrafiła w pojedynkę przemielić każde niebezpieczeństwo jakie stanęło jej na drodze. A przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Co jak co, ale taka kobita u boku to skarb, Jou był prawdziwym szczęściarzem. Też powinienem sobie takową ogarnąć... taaa, marzenia. Ale mniejsza, teraz były ważniejsze sprawy, niż myślenie o dupie Marynie, gdyż do namiotu wszedł kolejny zwiadowca, który miał nas poprowadzić. Bez słowa, jedynie skinąwszy na 'pożegnanie' dowódcy głową, wyszedłem na zewnątrz, gdzie czekała na nas nasza drużyna. Nie było ich wielu, ale właśnie tak miało być. Zdziwiło mnie jedynie, że wyglądali na zwykłych żołdaków, co to się biją przy pomocy samego oręża. Czyli że to nie shinobi, a może jednak tak? W każdym razie tak zdecydował Czerwonowłosy, więc musieli coś potrafić, że ich wysłał. Następnie wysłuchałem słów gościa, ale nie miałem żadnych pytań, dlatego przemilczałem sprawę i skupiłem się jedynie na zadaniu.
Po zaciągnięciu z powrotem maski na twarz, ruszyliśmy. Starałem się odpowiednio kontrolować chakrę w nogach, dostosowując swoją prędkość do reszty kompanów, by jednocześnie zbyt szybko się nie zmęczyć. Będę potrzebował wszystkich sił na walkę, a ta, jak się okazało - znalazła nas prędko, choć niekoniecznie w takiej postaci, jakby można było się spodziewać. Kolejne kule okute żelastwem. Leciało ich kilka w naszą stronę. Widać skurwiele łatwo poddać się nie chcieli, tylko pytanie ile tego jeszcze mieli? 'Amunicja' kiedyś powinna się im skończyć... nie mniej trza było działać. Jeśli zwyczajna ucieczka nie miała szans powodzenia - i nie chodziło tu głównie o mnie, bo skoro raz udało mi się uniknąć latającego głazu, to i tym razem powinno - gdyż Oddział 14 był zbyt wolny, to musiałem coś zrobić, by te wielkie kuliszcza nie zrobiły z nich krwawej papki.
- Tarcze w górę! - wrzasnę do najbliższych żołnierzy, którzy akurat biegli ramię w ramię obok mnie, a następnie skumulowałem chakrę i z jednoczesnym zatrzymaniem się, trzasnąłem dłońmi o podłoże. Miałem zamiar zatrzymać jeden z tych pocisków, który akurat celował 'we mnie'. Kryształowy twór jaki miałem stworzyć nie był żadnym murem, ani niczym takim. Był to raczej gruby filar wyrośnięty pod odpowiednim kątem, który miał przyjąć na siebie pocisk. Oczywiście mogłem próbować stworzyć coś, co zwyczajnie zbije na bok kamień, ale raz, że nie mogłem ogarniać wszystkiego i była szansa na to, że akurat ten spadnie na kogoś obok, a dwa - cóż, co jeśli mój shoton jednak nie był na tyle wytrzymały? Zwyczajnie nie miałem na tyle czasu, by kombinować z kształtami, albo by myśleć nad tym. Jak się dowiem, co mogę, następnym razem będę lepiej przygotowany. Dlatego też teraz postawiłem na grubą przeszkodę, która albo kompletnie zatrzyma niebezpieczeństwo, albo po prostu wyhamuje ją na tyle byśmy mogli wykonać jakiś unik. Zaś tarcze miały na celu ochronę danych wojaków, coby odłamki kryształu ich nie poraniły. Ponadto stanie tak blisko mojego tworu jako-tako eliminowało niebezpieczeństwo, że pocisk sobie niemal skręci w miejscu i ominie przeszkodę. Chyba. Tak więc: skumulowanie chakry, stworzenie grubego filaru i przyjęcie głazu. W razie kłopotów szybki odskok w bok.
Oczywiście jeśli pociski będą w jakiś sposób zgrupowane i próba przyjęcia jednego skończy się na tym, że reszta zrobi swoje, nie miałem zamiaru ryzykować i martwiłem się już wtedy tylko o własną dupę. Otoczę się w te pędy kryształem i zacznę slalom śmierci, wymijając spadające kawałki kamieni.
Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi (bez futra) + czarny płaszcz.

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):

20 kunaiów z kryształu [reberu B]
x2 Bojowa pigułka żywnościowa - zapakowana w papier.

Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):

40 shurikenów z kryształu [reberu B]
Zdolności:
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:

Wrodzona ---
Nabyta ---

PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.

KONTROLA CHAKRY: B.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:

NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON: C.
DOTON: D.
RAITON E.
KLANOWE: B.
Użyte techniki:
Nazwa
Shōton no Jutsu: Reberu Bi
Trzeci poziom kontroli Shōtonu daje użytkownikom kilka przyjemnych bonusów. Po pierwsze, wytwarzany przez nas Shōton powstaje już nieco szybciej niż poprzedni i bez większych problemów ze strony twórcy, a wytrzymałość materiału staje się przyjemnie duża, zaś zasięg rośnie jeszcze bardziej. Do tego shinobi zyskuje nową umiejętność - krystalizację. Poprzez wytwarzanie kryształu w powietrzu, użytkownik może np. zaplombować oponenta. Nie jest to jednak proces wybitnie szybki, a próby skrystalizowania czegoś większego od człowieka spełzną na niczym. Mniejsze istoty i przedmioty można zamykać w krysztale nawet w kilku, kilkunastu sztukach (dla różnych wielkości - ocenia sędzia / prowadzący). Oczywiście istoty żywe po skrystalizowaniu najpewniej umrą z braku świeżego powietrza.
Wytrzymałość
Ponadprzeciętna
Szybkość
Słaba
Zasięg

Brak Skupienia
20 metrów

Pełne Skupienie
60 metrów


Wielkość Max.

Szerokość
12 metrów

Wysokość
12 metrów

Długość
12 metrów


Dodatkowe
Przy Braku Skupienia Wielkości wynoszą 1/3 pierwotnej wartości
Koszt Chakry KC E - 30%, KC D - 25%, KC C - 15%, KC B - 10%, KC A - 8%, KC S - 4%, KC S+ - 3% (na turę)



Nazwa
Shōton: Kuri no Ruhoīru (D)
Pieczęci
Brak
Zasięg
Dowolny
Koszt
E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
Dodatkowe
Szybkość +10
Opis Dość nietypowy rodzaj zastosowania uwolnienia kryształu. Za pomocą tej techniki użytkownik wytwarza wokół siebie kolisty dysk o wytrzymałości równej wytrzymałości najwyższego opanowanego reberu. Twór ten kształtuje się tak szybko, że można skorzystać z niego nawet w biegu, więc w porównaniu do shoton no jutsu jest błyskawiczny. Widok przez kryształ jest lekko zniekształcony, więc dostrzeżenie drobnych szczegółów otoczenia może być trudne lub wręcz niemożliwe. Działa to w obie strony, więc niektóre poczynania osoby będącej wewnątrz również mogą być ukryte przed kimś z zewnątrz. Walcem tym równie dobrze można poruszać się po ziemi, jak i po powierzchni wody, choć ten drugi wariant wymaga ciągłego ruchu, inaczej twór natychmiastowo zaczyna tonąć. Użytkownik może korzystać z innych technik jak i walczyć za pomocą rąk, ale wyskakiwanie z pędzącego "pojazdu" to zły pomysł. Krótko mówiąc, technika daje członkom klanu Koseki wcielić się w rolę chomika w bardzo wytrzymałym kółku.

Chakra:

Opcja 1: 93% - 10% = 83%

Opcja 2: 93% - 3% = 90%
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 4026
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ichirou »

Obrazek Oddział został wytypowany, teraz nie pozostało już nic innego jak spróbować wejść do paszczy lwa i stamtąd zadać mu dotkliwe ciosy. Akolita o bursztynowych oczach wiedział, że decydując się na tak niebezpieczne zadanie szanse na odwrót będą niewielkie, jednakże nie miał większych wątpliwości. Był w stanie dokonać wszystkiego, byleby tylko zapewnić swojej stronie wygraną i pogrążyć znienawidzonego rywala. Jedyną rzeczą, nad którą się teraz zastanawiał, była jakość grupy, która miała podjąć się wyprawy przez przełęcz. W jej skład wchodziło kilkunastu żołnierzy z Oddziału 14, on sam i dwójka shinobi, którą osobiście ściągnął na wojnę. Czy to było dużo? Trudno powiedzieć. Niestety Jou nie dysponował tak dużą armią, by na twierdzę wroga posłać większą liczbę Sabaku o wysokim stopniu. Chyba tylko Ichirou z zebranego zespołu posiadał władzę nad piaskiem, co oznaczało, że musiał wykrzesać z siebie absolutne maksimum. Teraz już nie mógł liczyć, że w razie problemów z opresji uratuje go czerwonowłosy lider, Hisako lub ktokolwiek inny ze szczepu.
Wysłuchał z uwagą instrukcji jednego ze zwiadowców, który wyjaśnił założenia zadania i drogę, jaką mieli się przedostać na teren zajmowany przez przeciwnika. Nie brzmiało to zbyt prosto, bo ścieżka z pewnością była obwarowana i pełna przeszkód. Ale czy cokolwiek w tej bitwie było proste? Co najwyżej umieranie. Każda akcja wiązała się z istotnym ryzykiem, a na zachowawczą postawę nie było tu po prostu miejsca. Należało robić swoje i pokonywać kolejne napotkane przeciwności.
- Wszystko jasne, nie ma co zwlekać - odpowiedział krótko, czekając na sygnał dla całej drużyny, by wreszcie ruszyć w drogę. Popędził za zwiadowcą, trzymając się w szyku nieco bliżej tyłów lub środka, co było dość zrozumiałe, biorąc pod uwagę jego umiejętności o charakterze dystansowym. Obecność Oddziału 14 była dobra, bo żołnierze powinni ściągnąć na sobie pierwsze ataki napotkanego wroga, pozwalając Sabaku i być może pozostałym shinobi podjąć odpowiednie działania.
Biegli dalej, jednak nie zdołali w spokoju pokonać większego dystansu. Dość prędko spotkali się z pierwszym problemem, którym okazała się salwa śmiertelnie niebezpiecznych głazów wystrzelonych z katapult. Może i wcześniejsze zapewnienia zwiadowcy nie były fałszywe, ale wciąż nawet kilka pocisków wystarczało, by zgładzić całą ekipę ruszającą na zamek. Należało zareagować natychmiastowo. Asahi miał świadomość, że w tym momencie odpowiedzialność za bezpieczeństwo pozostałych leży w dużej mierze na jego barkach. Jako jeden z niewielu miał umiejętności pozwalające na zatrzymanie tak wielkich kul. Owszem, mógł spróbować samodzielnie wydostać się z miejsca zagrożenia za sprawą mobilnej chmurki, ale myślał myśleć o całej grupie.
- Reszta do mnie! - krzyknął bez zastanowienia, odnosząc się do wszystkich, którzy nie mogli skorzystać z ochrony właśnie zapewnianej przez Yuushę. Całego obszaru zapewne nie był w stanie ochronić, ale mógł właśnie skupić się na jednym, dwóch pociskach, które zmierzały w dany punkt. To był najlepszy sposób na uratowanie nie tylko siebie, ale i pozostałych żołnierzy.
Chakra krążąca w jego ciele znowu nabrała wielkiej, imponującej siły, a okoliczny piach został powołany do ruchu. Sabaku nie bawił się teraz w półśrodki, zamierzał do defensywy wykorzystać jak największe pokłady pustynnego surowca, którego wszędzie było pod dostatkiem. Ogromne ilości piasku zmieszane z jego energią duchową miały uformować przed nim bardzo masywną zaporę. Kształtem nie wyglądała ona jak zwyczajna ściana, lecz bardziej jak fragment kopuły, mającej zapewnić bezpieczeństwo nie tylko od frontu, ale też od góry. Dzięki wysokiemu poziomowi umiejętności prezentowanych przez Ichirou, pobliskie zasoby piasku powinny w imponującym dokładać się do formowanej defensywy i zwiększać jej rozmiar, by finalnie przybrać wielkie rozmiary. Ostatnim etapem tworzenia zapory miała być kompresja piasku w celu zapewnienia jeszcze większej twardości i odporności na ataki.
To powinno wystarczyć, a nawet jeśli lecące na nich pociski miały okazać się niesamowicie potężne, to uformowana wcześniej piaskowa defensywa powinna przynajmniej wyhamować ich pęd i pozwolić na ewakuację spod kopuły w ostatnim momencie. W razie potrzeby, brązowowłosy młodzieniec był gotów dokładać kolejne ilości piasku i utwardzać zasłonę lub - w ostateczności - skupić się wyłącznie na własnej obronie. W takim skrajnym przypadku uformowałby pod swoimi stopami dużą piaskową chmurkę i ruszyłby dalej szaleńczym slalomem, zbierając pod drodze zwiadowcę i napotkanych po drodze żołnierzy.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Ryūji

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Ryūji »

Hisako, skończyła owijać oparzoną klatkę blondyna. Chłopak czuł się zdecydowanie lepiej, a przede wszystkim wystarczająco dobrze by wrócić do walki. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w wypalone ramię, wiedział już, że zostanie mu to do końca życia, lecz mógł to przekuć w pewien symbol. Miało by mu to przypominać o jego słabościach i niemocy, którą posiada i o tym iż zdobywanie siły nigdy nie może zostać zaniedbane. W tym momencie Ryuji uświadomił sobie, iż to właśnie atak, którym oberwał Kaguya, dosięgnął także i jego, czy to znaczyło, że został zraniony przez jednego z sojuszników? W między czasie Ichirou również skorzystał z niesamowitych umiejętności kunoichi, która zasklepiła jego ramię, usuwając przy tym sztylet, wbity przez pełzacza. Kuzyn zdecydował ruszyć na przełęcz, razem z dwójką towarzyszy oraz oddziałem 14, co wydawało się szalenie niebezpiecznym zadaniem, lecz co prawda pozostanie na polu bitwy również nie należało do najbezpieczniejszych. Obie ścieżki miały swoje plusy i minusy. Najemnik wielkiej postury o imieniu Tsu, wyłamał się z zadania na przełęczy, argumentując to tym, iż jego doświadczenie znacznie bardziej przyda się na polu bitwy co wydawało się dość sensowne. Ryuji nie posiadał żadnych argumentów aby ruszyć czy zostać, lecz coś podpowiadało mu, że tym razem powinien podążyć własną ścieżką z dala od kuzyna, który zawsze ratował mu skórę. Czas aby w końcu stał się samodzielnym wojownikiem, jeżeli ma zginąć niech tak będzie ale przynajmniej będzie wiedział, że zrobił wszystko co mógł dla swojego szczepu. Jou skierował pytanie w stronę blondyna odnośnie decyzji jaką podjął, blondyn wstał i wyprostował się, zwracając się wprost do lidera
- Jeżeli mam wybór Jou-dono, chciałbym zostać na polu bitwy, wydaje mi się, że tylko bym spowalniał resztę jeżeli ruszyłbym z nimi na przełęcz. Rzucił krótko i skinął delikatnie głową w kierunku swojego dowódcy. W międzyczasie przybył kolejny osobnik, który przyprowadził resztę oddziału, który miał sabotować umocnienia miasta. Ryuji w ciszy obserwował jak wszyscy szykują się do drogi. Chłopak wiedział, że każdy z nich posiada niesamowite umiejętności, leczy był też świadom, jak silni przeciwnicy na nich czekają. Zanim ruszyli młody Sabaku podszedł do kuzyna gdyż mogło to być ostatnie ich spotkanie, może nie tyle, myślał że Ichirou nie przeżyje lecz był pogodzony z możliwością swojej własnej śmierci, szczególnie po wydarzeniu z samego początku bitwy
- Ichirou, znów sprawiłem ci kłopot.. W każdym razie liczę na to, że gdy spotkamy się następnym razem, będziemy już za murami tego miasta, naszego miasta. Skiną mu na pożegnanie lekko głową i wrócił na miejsce. Przysunął swoją gurdę do nogi i dalej w milczeniu obserwował otoczenie, oczekując na dalsze rozkazy. Prawdziwa bitwa dopiero miała się rozpocząć a on dostał drugą szansę i tym razem nie zamierzał jej tak po prostu zmarnować.
Chakra: 86 %
0 x
Murai

Re: [ME] Bitwa o Atsui

Post autor: Murai »

Murai był gotowy do wypełnienia rozkazów. Było mnóstwo możliwości i scenariuszy, jednak towarzystwo innych ponadprzeciętnych jednostek mogło dawać mu większe szanse na przeżycie niż obecność ogromnej ilości wojaków całkowicie przeciętnych. Dodatkowo to na głównych armiach będą skupiały się maszyny miotające pociski. A nawet gdyby, to Murai miał realne możliwości uniknięcia tego. Co prawda teren mógł temu nie sprzyjać, ale od czego są sojusznicy? Z tego co zdążył się zorientować, wraz z Muraiem zadeklarował się osobnik tworzący kryształ i Ichirou. Piasek i kryształ mogą stanowić wystarczającą obronę przed okutymi żelazem pociskami. Decyzja była jednak ciężka z racji ogromnej ilości czynników. Dziewczyna natomiast nadal zajmowała się leczeniem obrażeń. Trzeba było przyznać, że miała umiejętności. Nie dość że jednym uderzeniem kruszy kości, zatrzymuje ogromne pociski ot tak, to jeszcze jej umiejętności medyczne stoją na wysokim poziomie. Bardzo przydatna na polu bitwy, mieć przy sobie taką jednostkę jest naprawdę dobrze. W tym momencie Murai zaczął rozmyślać nad tym, co by było gdyby na pole bitwy przyszedł wraz z Kirą. Nieco doroślejszą, bardziej samodzielną. Jego możliwości do sprawnego poruszania się po polu bitwy wzrosłyby niebotycznie. No i dałoby uniknąć tej zasadzki już na samym początku, zminimalizować straty... Nie było jednak sensu się nad tym rozwodzić, w końcu białowłosa nie żyła.
Bez zbędnego gadania Murai wraz ze swoją grupą zaczął się przemieszczać w kierunku upragnionego celu. Prowadzony przez posłańca został postawiony przed oddziałem odpowiedzialnym za tą misję. Oddział 14 miał dość charakterystyczny rynsztunek, jakby nieodpowiedni do tego typu zadań. Chociaż brąz mógł się w jakiś sposób zlewać z otoczeniem. Nie, faktycznie to nie pasowało. Dowódca oddziału przekazał instrukcje dla przybyłych, ale ledwo co ruszyli do akcji, a w ich kierunku leciały kolejne pociski. Przeciwnicy już rozgryźli ich plany? Bardzo możliwe. W takim wypadku scenariusz nie jest taki wesoły i lekki. Murai nie posiadał odpowiedniej techniki defensywnej, miał natomiast swoją zręczność i niesamowicie niski czas reakcji. Ocena trajektorii pocisków z jednoczesnym wzięciem pod uwagi barier i osłon wzniesionych przez sojuszników wystarczała by znaleźć miejsca bezpieczne od gradu pocisków. Schronił się za ochroną Ichirou, uznając ją za lepszej jakości niż ta Yuushy. A gdyby coś miało nie wypalić, to zawsze może rzucić notkę wybuchową w stronę pocisku celem delikatnej zmiany jej toru lotu. Brzmi lekko i łatwo, ale mogło uratować to życie jego i jego sojusznikom.
Serce 2: 42%
Serce 1: 95%

KEKKEI GENKAI: -
NATURA CHAKRY: Doton (Katon)
STYLE WALKI: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 10 (1 poziom)
    WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NICI: D: 19,5|C: 32,5|B: 45,5|A: 58,5
    SZYBKOŚĆ 170 |180 (5 poziom)/NICI: D: 72|C: 90|B: 108|A: 144
    PERCEPCJA 124 |134 (4 poziom)
    PSYCHIKA 1 (1 poziom)
    KONSEKWENCJA 55 (2 poziom)
KONTROLA CHAKRY B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY:150% (100% bazowe + 50% z Katonowego Serca)
MNOŻNIKI: Bonus za styl (+10 do Szybkości i +10 do Percepcji)

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    TAIJUTSU C
    KLANOWE A
    KATON B (Klik, KC - B)
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
  • Przy pasie:
  • Kabura na broń |Zapełnienie: 20/20 obj.| (prawe udo):
    • 10 shuriken - 8 obj.
    • 1 kunai z notką wybuchową - 2 obj. <- EWENTUALNIE UŻYWANE
    • 2 porcje Makibishi - 10 obj.
  • Torba |Zapełnienie: 10,5,5/20 obj.|(lewy bok):
    • 1 notka oślepiająca - 0,5 obj.
    • 1 bomba dymna - 1 obj.
    • 2 porcje Makibishi - 10 obj.
    • 3 kunai - 3 obj.
  • Ukryte w ciele:
    • 4 kunai z notką oślepiającą (po 1 na kończynę)
    • 4 kunai z notką wybuchową (po 1 na kończynę)
      ]
    • 4 kunai - brzuch
0 x
Zablokowany

Wróć do „Wydarzenia”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość