Posiadłość rodziny Tama

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Sumairu Abe

Posiadłość rodziny Tama

Post autor: Sumairu Abe »

Było już ciemno. Słońce zachodziło już gdy Sumairu opuszczał domek na drzewie, a z lasu do domu jego siostry jest jednak nieco drogi do przejścia. Zwłaszcza dla takiego spacerowicza, który nie przepada za wydawaniem pieniędzy na środki transportu, powozy i inne. Podobno spacery to zdrowie, a zdrowie zawsze się przydaje i nigdy go za wiele. Za każdym razem kiedy Suma odwiedzał swoją starszą siostrę i patrzył się na jej posiadłość mawiał:
-Tej to się udało... - przeważnie ze swoim szyderczym, sarkastycznym uśmiechem. Często docinał siostrze, ale był z niej bardzo dumny. Zostawiła go i bardzo przez to cierpiał, ale złe emocje zniknęły, a pod docinkami na temat bogactwa tak naprawdę kryła się duma. Brat był szczęśliwy, że siostrze się powodzi, zwłaszcza po tych koszmarach, które Omawari musiała przechodzić po stracie rodziców i utrzymywaniu samej siebie jak i młodego braciszka.
-Szmata znowu siedzi sama w domu. - odezwał się męski, zachrypnięty głos.
Ktoś stał pod wejściem do posiadłości Omawari i ten ktoś nie był sam. Suma już prawie wyłonił się zza rogu, ale zatrzymał się gdy usłyszał chamską odzywkę i pozostał w ukryciu.
-Jednak opłacało się obserwować dom przez ten tydzień, żeby wyłapać kiedy mężulek wychodzi na miasto! - odpowiedział drugi męski głos. Ten był bardziej skrzekliwy i komiczny w porównaniu do pierwszego.
Suma wychylił się zza rogu, gdy tylko usłyszał walenie pięściami w drzwi wejściowe do domu jego siostry.
Dwóch uzbrojonych pachołków.
Jeden na pierwszy rzut oka był wyższy od Sumy o jakieś dwie głowy i miał też więcej tłuszczu, delikatnie mówiąc. Z kolei drugi był takim szczypiorem z niezadbaną kozią bródką. To właśnie on był posiadaczem tego skrzeczącego głosu.
-No to lecimy...- pomyślał Suma opierając swoją dłoń na jednej z katan i wyłaniając się zza rogu, żeby powolnym krokiem dotrzeć do dwóch podejrzanych typów, którzy źle zaczęli ten wieczór.
-Ej! Matki was nie nauczyły, że obowiązuje coś takiego jak cisza nocna? - walenie w drzwi ucichło, a dwie bardziej puste niż pełne głowy obróciły się zdekoncentrowane w stronę, z której wyszedł Suma.
-Kim jesteś łajzo, żeby tak podskakiwać? Zadzierasz z lepszymi i na dodatek przerywasz nam spotkanie z pewną ślicznotką. Ma u nas dług do spłaty. Dług z dawnych czasów. Zmykaj póki jeszcze dajemy Ci szansę by żyć. - odezwał się grubiutki bandyta.
-Jestem tym, który nauczy was, że kobiet się nie dręczy i należy się im szacunek. - odpowiedział ze swoim uśmieszkiem i szybkim ruchem wyciągnął katanę ustawiając się w swojej ulubionej, nieco zmodyfikowanej pozycji stylu Battodo.
-Ty psie... Najpierw zajmiemy się Tobą! - wrzasnął grubszy opryszek i wyciągając swoją katanę, ruszył dzikim susem bez zastanowienia na Sumę, który wciąż się uśmiechał i wciąż trzymał w dłoniach jedną ze swoich katan.
-Giń! - krzyknął rozpędzony młotek, a raczej walec, który wykonując ogromny zamach wymierzył cięcie na stojącego przed nim samuraja.
-Teraz... - Suma wyłapał odpowiedni moment i przetrącił uderzenie oponenta zbijając jego miecz w dół. Wykorzystał tym impet z jakim taran próbował go zmieść i sprawił, że oponent stracił równowagę. Szybkie szurnięcie butów Sumy poprzedziło wielki huk po upadku przeciwnika na ziemię. Na końcu tej kompozycji, przeciwnik zaaranżował piękny pasaż wokalny, który brzmiał mniej więcej tak...
-Yyyyyy.....aaaaa.... - jęczał z bólu tłuścioszek, któremu podstawiono przed chwilą nogę.
-Widzisz? Nawet nie jesteś godzien żebym zranił Cię moim mieczem... Odpuście sobie i znikajcie.
Ton głosu Sumy był niesamowity. Bardzo rzadko był tak przekonujący i pewny siebie.
Trening techniki Yōdō (D)
Szczypior pomógł wstać swojemu ledwo przytomnemu kumplowi (co raczej nie było takim prostym zadaniem) i zaczęli tuptać to bramy.
-Jeszcze nas popamiętasz, szczylu! - biadolili niemalże jednym i tym samym marudzącym tonem oddalając się od posiadłości. Sumairu westchnął i schował swoją katanę do sayi.
-Szacunek do kobiet...? - upiorny kobiecy głos przeszył chłopaka od tyłu.
JEB!
Drewniany bokken odbił głowę Sumy z taką finezją, że całe ciało nie mogło wyjść z podziwu i poleciało razem z głową, po małych schodkach aż na piaszczystą posadzkę.
-Za co?! - jęknął.
-Może jeszcze gdzieś pójdziesz się poszwendać?! Dobrze się bawiłeś? Prawie dwa dni nie dawałeś o sobie znać, a przecież jesteś moim gościem! - wrzeszczała Omawari wymachując bokkenem nad leżącym Sumą.
0 x
Sumairu Abe

Re: Posiadłość rodziny Tama

Post autor: Sumairu Abe »

Poranek następnego dnia był gorszy niż najmocniejszy kac po zarwanej nocy z różnymi mieszaninami alkoholu. W zasadzie to Suma nie należał do sympatyków sake, czy innych tego typu trunków, choć zdarzało mu się parę razy podpić.
Głowa pulsowała całą noc tak jakby przyjmowała ciosy wielkim młotem będącym w posiadaniu jakiegoś kolosa.
-Udana ta siostra... - westchnął leżąc w łóżku kiedy masował swoją głowę po przebudzeniu. Wszystko ułożyło się tak, że akurat wracał do domu siostry i zastał niechcianych gości. Gdyby został kolejną noc w domku na drzewie, lub w jakimś innym miejscu to mogłoby to się bardzo źle skończyć...
Oczywiście dla tych dwóch łepków, którzy spróbowali by skrzywdzić Omawari. Na pewno skończyłoby się to dla nich gorzej niż starcie z Sumą.
Po godzinie leżakowania i rozmyślania, Sumairu w końcu podniósł się z łóżka i zszedł na dół, aby zjeść jakieś śniadanie. Schodził rozglądając się we wszystkie strony, aby nie przeoczyć ukrywającej się siostry i kolejnego guza.
Dom był pusty. Nie było ani Omawari, ani jej męża, Yoshiego Tamy. Wczorajszy 'sparing' z hałaśliwymi rozbójnikami obudził w Sumie coś co zostało przyćmione przez budowanie domku. Zapał do samodoskonalenia i ćwiczeń.
-Zjem później. - oznajmił tak jakby ktoś miał to usłyszeć poza nim i jakby kogoś innego to interesowało. Czas na trening. Sumairu dawno nie oddawał się medytacji, więc będzie to dobra okazja by oczyścić nieco swojego ducha i umysł oraz połączyć to z mieczem.
Po przygotowaniu jednego ze swoich mieczy, Sumairu związał swoje włosy gumką i wyszedł przed posiadłość.
Doskonale wiedział co będzie zaraz się działo i jak poprowadzić trening. Chłopak podszedł do rosnących przed domem kwiatów. Choć wybór był spory, chłopak wybrał krzak z czerwonymi różami i to właśnie przed takim krzakiem ustawił się z delikatnie rozstawionymi nogami i dłonią na rękojeści swojego miecza. Oczy Sumy zrobiły fotografię jednej róży, która wydawała mu się być najpiękniejszą i usytuowaną na najlepszej wysokości.
Sumairu zaczął wyobrażać sobie wodospad... Wodospad, przez którego ścianę wody można było wyłapać rozmazany obraz wybranego przez chłopaka kwiatu róży. Obraz pojawiał się i znikał, a chłopak próbował kontrolować swój oddech.
Pierwszym etapem tego treningu była wizualizacja celu. Dopiero później można będzie przystąpić do wykonania cięcia.
Różyczka mieniła się kroplami wody, które odbijały się od słońca, a Suma czekał.
Czekał aż oddech połączy się z umysłem, który coraz lepiej obrazował wodospad, różę i każdy inny szczegół, który mógłby rozproszyć uwagę chłopaka lub też pomóc w skupieniu i opanowaniu wizualizacji.
Dłoń owinęła się wokół tsuki miecza niczym wąż, który potrzebuje chwili relaksu o odprężenia, a rękojeść katany jest jego ulubionym miejscem odpoczynku.
-Jeden...dwa...trzy....cztery...pięć... - Suma otworzył oczy i z niesamowitą szybkością wyciągnął katanę zadając przy tym śmiertelne cięcie. Różany krzak na pewno nie był na to przygotowany... zwłaszcza, że był krzakiem.
Rozniósł się huk pękających gałązek, a kilkanaście płatków róż uniosło się w powietrzu.
-Nie do końca o to chodziło... - westchnął Sumairu i schował katanę z powrotem do swojej sayi.
Chłopak przymknął oczy i ponownie zaczął wyobrażać sobie ukryty za taflą wody kwiatek róży. To właśnie o ten kwiatek się rozchodziło.
-Jeden...dwa...trzy...cztery...pięć...sześć...
Ten sam ruch, nieco więcej skupienia i wyczekiwanie z zamkniętymi oczami. Miecz wisiał w powietrzu trzymany przez wyprostowaną rękę Sumy.
Oczy samuraja zaczęły się otwierać i badać ostrze katany. Ostrze, na którym leżał ucięty kwiat róży. Nie drżał, nie gibał się na prawo i lewo - leżał na ostrzu katany w naturalnym dla przedmiotów martwych bezruchu. Martwych, bo róża raczej długo już nie pożyje. Sumie zrobiło się głupio przez tę myśl, a gdy opuścił miecz by schować go do sayi, róża spadła do stóp różanego krzaku, dzięki któremu żyła i pod którego cieniem skonała.
-Trening techniki Shōten (B)-
Obrazek Chłopak westchnął i zaczął odczuwać coraz to większy głód.
-Moje... kwiatki... - znajomy i przeszywający głos pojawił się tuż za głową Sumy.
-Zabiję... - Suma ruszył susem przed siebie i wbiegł do domu, uciekając przed rozzłoszczoną siostrą, której zdecydowanie nie podobało się, że jej brat samuraj, do swojego treningu wykorzystał jej piękne różyczki.
0 x
Sumairu Abe

Re: Posiadłość rodziny Tama

Post autor: Sumairu Abe »

-Dziękuję za pyszny obiad. - Suma oznajmił z uśmiechem i wstał od stołu przy którym siedział ze swoją siostrą i jej mężem, Yoshim. Niestety była to tylko zupa... ale za to jaka pyszna! Nie było łatwo to przyznać, ale była na tyle dobra że potrafiła zastąpić drugie danie obiadowe, na które liczył wygłodniały i poobijany (po starciach z siostrą) Sumairu.
-Suma, będę potrzebował Twojej pomocy.- odezwał się Yoshi, który również skończył swój posiłek. -Muszę zanieść kilka towarów do swojego klienta. To bardzo cenne rzeczy, a ostatnio dziwnie się tu dzieje w okolicy i wolałbym nie zostać obrabowany przez któregoś konkurenta, lub losowego oszołoma z mieczem. Potrzebowałbym ochrony. Przejdziesz się ze mną?
Suma przytaknął głową jako oznakę zrozumienia. Wczoraj sam był świadkiem niemiłych zachowań względem jego siostry, więc rodzina może mieć na pieńku z paroma zbirami. Być może faktycznie chodzi o konkurencję, choć nie da się ukryć, że tamci z wczoraj chcieli jedynie odegrać się na Omawari, a nie na Yoshim.
-Kiedy ruszamy? - Sumairu zapytał się grzecznie Yoshiego i przeczesał swoje włosy dłonią.
-Teraz. - odpowiedział stanowczo po czym odszedł od stołu całując Omawari w czoło i kierując się do swojego pokoju, aby zebrać towar.
____________________________________________________

Suma czekał na Yoshiego przed posiadłością. Rysował patyczkiem po piasku i od czasu do czasu patrzył się na niebo. Rozmyślał o tym gdzie może być teraz Rika i jak się trzyma. Ciekawiło go, czy odwiedziła już domek, czy jeszcze śmiga z kąta w kąt w poszukiwaniu przygód. Chłopak nie poznał jej adresu, nie wiedział gdzie jej szukać, ale miał przeczucie, że jeżeli spotkanie będzie konieczne, to sami na siebie wpadną. Tak jak zrobili to w lesie, gdzie powstało ich miejsce.
-Pomocy! - Suma usłyszał krzyk dziecka, który dobiegał tuż zza rogu, przy budynku sąsiadującym z posiadłością.
Yoshi jeszcze nie wyszedł z domu, więc Suma miał trochę czasu by rozeznać sprawę i być może dostarczyć komuś pomocy.
Sumairu zaczął biec w jedną ze ślepych uliczek, która znajdowała się tuż za rogiem posiadłości.
Chłopak zorientował się, że nie ma tu żadnego zrozpaczonego dziecka dopiero po kilku susach wgłąb uliczki, na której końcu czekał jeden z wczorajszych rozbójników, którzy mieli złe zamiary względem jego siostry.
-Zobaczymy jak teraz sobie z nami poradzisz... - zaśmiał się cherlawy wojownik ze skrzeczącym głosem oraz wyciągniętą kataną gotową by zaatakować Sumę.
Suma udzielił odpowiedź za pomocą trzech szybkich odbić od piaszczystej gleby oraz szerokim zamachu z wyciągniętą w mgnieniu oka kataną.
-Teraz! - wrzasnął skrzeczący głos kiedy Suma był w powietrzu z wymierzonym szerokim cięciem na oponenta.
-Uragiri!- Sumairu odpowiedział wrzaskiem po czym wykonał szybkie cięcie... jak się okazało, za swoimi plecami.
To był impuls. Gdy cherlawy przeciwnik powiedział pierwsze zdanie w liczbie mnogiej, w głowie Sumy zatliło się przeczucie, że nie jest tu sam, ale o wykończeniu uderzenia, Suma zdecydował dopiero gdy oponent dał znak swoim towarzyszom, aby ruszyli z zasadzką.
Przeciwnicy nie byli na to przygotowani, a już na pewno nie byli odpowiednio uzbrojeni. Katana Sumy przeleciała przez widły dwóch pomagierów jak przez masło i w chwili, gdy stopy Sumy wróciły na ziemię, rozległ się stukot odbijanych kawałków drewnianych kijków oraz stalowych wideł. Nastała cisza.
-Kim....on...jest?! - usłyszał przeraźliwy głos za swoimi plecami, a następnie dźwięk stukoczącego drewnianego obuwia w trakcie ucieczki.
Suma zrobił kilka powolnych i spokojnych kroków w stronę swojego przeciwnika, który został już sam.
-Daję Ci ostatnią szansę. Zostaw ten dom i moją rodzinę w spokoju. Jezeli spotkamy się jeszcze raz, w takich samych okolicznościach, to Twoje życie dobiegnie końca. Obiecuję.- oznajmił z powagą na twarzy oraz kataną wymierzoną przed siebie.
Przeciwnik jedynie splunął na ziemię i zaczął wdrapywać się po rusztowaniu, które znajdowało się pod całkiem sporą ścianą za nim i przeskoczył na drugą stronę.
Sumairu westchnął i schował swój miecz do sayi, a następnie wrócił pod bramę posiadłości.
~Trening techniki Uragiri~
-Ale to było niezłe...!- czuł podniecenie i ewidentny postęp w doskonaleniu swoich umiejętności oraz myślenia podczas walki. To był bardzo dobry znak.
-Sumairu, wybacz że tyle musiałeś na mnie czekać. Przepraszam, ale musimy odwołać transport towaru. Zapomniałem, że mój klient jest poza miastem przez kilka dni, więc wybierzemy się kiedy indziej. - oznajmił Yoshi, który pojawił się przy bramie bez żadnej torby, czy innych tabołów, które mieli przetransportować.
-Nic nie szkodzi, szwagier... Pójdę się położyć do pokoju. Widzimy się na kolacji! - pozdrowił Yoshiego i wszedł do posiadłości, a następnie wdrapał się po schodach do swojego pokoju.
0 x
Sumairu Abe

Re: Posiadłość rodziny Tama

Post autor: Sumairu Abe »

-Dziękuję za wszystko, kochani. To był ciekawy czas i zostałbym jeszcze dłużej, ale nie chcę Wam siedzieć na głowach zbyt długo. Musicie mieć trochę czasu dla siebie. - Suma ukłonił się przed stojącymi w drzwiach Omawari i Yoshim.
-Wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziany. Jeżeli będziesz chciał się u nas znowu zatrzymać to się nie zastanawiaj.- odpowiedział z uśmiechem Yoshi i położył dłoń na ramieniu Sumairu.
-Przekaż to dla Shino. - stanowczo oznajmiła Omawari przekazując Sumie własnoręcznie rzeźbiony naszyjnik. Składał się głównie z drewnianych łez przewlekanych przez solidny rzemyk.
-Zrozumiano, siostra. - odpowiedział z uśmiechem i założył prezent na swoją szyję. Dobrze wiedział, że Omawari chciała po raz kolejny podziękować senseiowi za to, że wychowywał i dbał o Sumę dając mu szansę na normalne życie oraz pozwolił, aby ona sama mogła starać się normalnie żyć. Jak widać wszystko się ułożyło i wszystko dzięki determinacji rodzeństwa, ale przede wszystkim dzięki Shino, który umożliwił chłopakowi zostanie częścią swojego dojo.
-Uważaj na siebie. - Omawari odezwała się po chwili ciszy i na krótko przytuliła się do Sumy.
-Trzymajcie się! - obrócił się na pięcie i z typowym dla siebie uśmiechem zaczął zmierzać do bramy, a następnie wybierając pierwsze lewo i spacerując przed siebie. Suma rozważał powrót do Yinzin, ale może zostanie jeszcze na jedną noc w Ryuzaku. Zawsze można rozejrzeć się za jakąś noclegownią lub zajrzeć do domku na drzewie. Tam przecież też będzie można spędzić spokojną noc w wygodnym łóżku. Za darmo.
[z/t]
0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości