Mieszkanie Shijimy

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Shijima

Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

Obrazek
Mieszkanie umieszczone przy głównej drodze, na szczęście w północnej dzielnicy, co powoduje, że zgiełk miasta jest tutaj niemal nieodczuwalny, dopóki w samo południe nie otworzy się okna. Umiejscowienie na pierwszym piętrze niestety nie odsłania pięknych widoków na góry, chociaż ich część majaczy nad dachami domów. W sumie są tu trzy pomieszczenia - salon, który stanowi jednocześnie kuchnię i jadalnię, pokój wydzielony na łazienkę oraz sypialnię. Wchodząc do salonu po prawej mamy stolik z poduszkami przy nim na samym środku, a przy ścianie komody i skrzynki, które mieszczą w sobie różne różności. Wychodząc z czegoś, co od biedy nazwać można holem, po lewej zobaczymy drzwi do łazienki i dalej do samej sypialni, a na samym środku kominek, w którym palone jest na zimę. Przy nim też stał spory kosz z klockami drewna. Na ścianie, naprzeciwko komód, ustawiono szafki kuchenne i niewielki piecyk. Sam środek pomieszczenia jest pusty. Pod ścianą czasem można zobaczyć zwiniętą matę - najwyraźniej służy do treningów.
0 x
Shijima

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

Cztery kąty jeszcze poprzedniej nocy były zbyt duże, zbyt obce - wystarczył jednak jeden prosty gest, by stały się ciepłe i przyjazne. Jak się okazuje równie łatwo było przegonić demony jak je złapać, wystarczyła po prostu pomoc kogoś z zewnątrz, szczery gest, który nie oczekiwał niczego w zamian - niczego prócz uśmiechu i pewności, że od tej pory wszystko będzie dobrze. Tak mijały ostatnie dni, a wraz z nimi mignęła mu gdzieś koło nosa Wiosna, która chyba pomachała na do widzenia, ale Shijima przegapił ten gest - sam nie był pewien już kiedy, jak i gdzie - tutaj niemal wszystko trwało w zastoju, tylko po dzieciach wyrastających głowami ponad ustawione płoty można było rozpoznać, że minął pewien czas i po cieple słońca które teraz o wiele mocniej przygrzewało w policzki aniżeli zimą, kiedy dni były stanowczo za krótko.
Czy może to noce były za długie..?
Chciałbym powiedzieć, że Shijima był pedantem - niestety tak nie było. Nie oznaczało to jednak jeszcze, że był wielkim bałaganiarzem. Nie było co oczekiwać, że ktoś mieszkający sam będzie się szczególnie troszczył o swoje mieszkanie... a może właśnie trzeba było tego oczekiwać? Sam nie wiem, dziwna sprawa. Gdyby jeszcze mógł powiedzieć: to moje dziedzictwo, ale nie było to żadne dziedzictwo. Historia tych ścian była dla niego niewiadomą, mieszkanie zostało kupione jeszcze w tym roku po sprzedaniu rodzinnego domu, po pochowaniu matki, nie miało jednak zapachu nowego mieszkania, nie, nie - to nie ten poziom życia, stety czy niestety. Długowłosy brunet nigdy nie należał do ludzi, którym pieniądz przesypywał się przez palce.
Dopijasz filiżankę herbaty po treningu i... myślisz? Nie, nie myślisz - chwila jest zbyt przyjemną, dzień zbyt spokojny, żeby umysł był niepokojony cieniami przeszłości - na syf nie warto spoglądać, a to, co dobre..? Aa, to nigdy nie zostawało z tyłu.
Dlatego nie było po co się oglądać.
Wstajesz i podchodzisz do okna, rozsuwając je na oścież, żeby przysiąść przy nim, wyglądnąć na zewnątrz, na twarze znajome i nieznajome - zawsze wychodziłeś z założenia, że to miejsce należy do takich, w których każdy mógłby znać każdego, jakby Ranmaru żyli w swoje szklanej, małej bajce, uciekając przed wielkim światem, a cały ten azyl tylko dzięki dobrej woli Yukich. Chyba wdzięczność powinna być naturalnym uczuciem względem nich. Tylko gdzie ta cała niechęć, ta blokada? Zamiast sunąć otchłanią oczu po głowach ludzi to muskała je ciepła czerń i równie spokojny uśmiech. Sam nie wiem, czy uśmiechał się do tych ludzi, do świata, czy może do samego siebie i tych myśli, których podobno nie było.
0 x
Hisui

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hisui »

0 x
Shijima

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

Panicz, ha! Gdyby ktoś nazwałby go tak w biały dzień (tak samo biały i jasny jak ten rozciągający się za oknem) to chyba by osiwiał (biel włosów? Nie, nie, ten ciemny, niemal czarny kasztan wyglądał o wiele piękniej, gdy rozciągał się na nieskazitelnym prześcieradle świata) albo umarł - ze śmiechu, oczywiście, całkiem niezły plan na zabójstwo nie pozostawiające za sobą żadnych śladów, byłby tylko motyw, bo przecież: "hej, to ten Ranmaru!" Ostatnio jakiś czubek włamał się do domu jednego z członków klanu wrzeszcząc coś o czerwonookich, mordujących demonach, czemu dzisiaj miałoby być inaczej? Ach, no tak, przecież to dlatego, że to dzisiaj było całkiem wyjątkowe - wszystko przez to, że w takie dni wydawało mi się, że cały świat leżał u mych stóp. Znasz to uczucie? Na pewno znasz, na pewno poczułeś je nie raz, kiedy nieba nie przysłaniały twory ludzkich rąk i nieskończoność świata, jego cała wolność, obejmowała cię ramionami i rozkładała skrzydła. Po prostu większości o wiele łatwiej było poczuć ten stan podczas upojenia, by niewyraźnie błąkał się po zakamarkach umysłu i nie rozświetlał świadomości z pełną mocą, tak jak teraz rozjaśniał rzeczywistość Shijimy. Zresztą co znaczyło "ten" Ranmaru? Był tutaj nikim. Nikim w oczach tych ludzi, z których nikt nawet nie zwracał na niego większej uwagi, przecież nie mieli żadnego powodu, by wytknąć palcami akurat jego - anonimowy w tłumie i to właśnie dlatego w tłumie najłatwiej było poczuć się samotnym, uderzała wtedy świadomość, że zupełnie nic nie znaczyłeś. To nie dziś, nie dziś. Przecież już pisałem, tak było - mówiłem, a kłamać nie zwykłem (tylko czasami, ciii), że ten dzień kładła się u stóp panicza Mokurena.
Nie dość, że nie nawykł, żeby ktokolwiek mówił do niego per "panicz", to jeszcze nazwisko "Mokuren" było jak czerwona płachta na byka, nawet jeśli słowo "Mokuren" i "płachta" wcale nie były do siebie podobne.
Ostre słowa płynące z zachrypniętego, tego specyficznie przepalonego gardła nie miały takiej mocy, by sprowadzić na błękit nieba Shijimy ciemne chmury - nie miał takiej mocy, by tak jak jego głos, przecinać ten zmieniony świat, przecinać rzeczywistość - łagodna otchłań po prostu spłynęła na tego konkretnego człowieka, chociaż wcześniej tylko się przesunęła przez jego sylwetkę, nie poświęcają mu jego chwili - byli dość daleko od siebie, dzieliło ich parę metrów, a jednak brunet już miał wrażenie, że wyraźnie czuje smród alkoholu - przy takich jak on sake traciła cały swój czar i z rozgrzewającego trunku zamieniała się w uzależniającą truciznę, która winna odpychać wszystkim, co tylko w sobie ma - zaczynając do wspomnianego zapachu po obietnicę zapomnienia kończąc. Jeden z wielu pijaków, zresztą, czy to ważne?
Chyba tak, skoro czyste, szklące się oczy wejrzały otchłani w oczy, a ta zdążyła odpowiedzieć spojrzeniem.
Długowłosy złapał za płaszcz, który narzucił na ramiona i zsunął się z okna na ulicę, by powędrować śladem tej dwójki. Tylko po co? Nie można zbawić każdej duszy. Nie można uchronić dziecka przed rodzicami-alkoholikami.
Straszna prawda świata - że nie ważne, jaki ten rodzic jest - nadal pozostaje rodzicem.
0 x
Hisui

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hisui »

0 x
Shijima

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

Zbyt pośpiesznie, zdecydowanie zbyt pośpiesznie. Za szybko. I zbyt gwałtownie, jak na wyznawaną niechęć do wtrącania się w sprawy nieswoje i branie na barki wszystkiego, co skomplikowane. Znając samego siebie Shijima nie potrafiłby jednak, zapytany o taką sytuację, odpowiedzieć jednoznacznie, że zupełnie zignorowałby małe dziecko, coś pulsującego we wnętrzu (chyba nazywają to sercem) kazałoby mu za nim iść, pomóc mu, tylko po co, jak, dlaczego..? Przecież świata zbawić się nie da. Jasne, łatwo powiedzieć, tak samo jak łatwo powiedzieć, że na czyjeś nieszczęście można było pozostać zupełnie obojętnym - och, oczywiście, że można było, tak zawsze brunet funkcjonował, będąc jedynie biernym obserwatorem, schodząc z drogi wszystkim i wszystkiemu, nie wtrącając się do niczego, bo zwyczajnie tak było łatwiej. Teraz jednak powędrował za tym dzieckiem bez żadnego zastanowienia, zostawiając na oścież otworzone okno do swojego mieszkania, jakoś nie bardzo bojąc się o to, że jakiś złodziej wykorzysta okazję - tak w biały dzień? Zresztą i tak nie było tam niczego, co można by było ukraść. Był wodzony za nos, przyciągany przez to dziecko jak magnes, przez błyski w jego oczach, przez tragedię, która owijała się wokół jego kostek i łapała go za krańce włosów, wplatając w nie wstęgi z napisem pamiętasz? Och tak, pamiętał aż za dokładnie.
Chyba widział w tym dziecku samego siebie, dlatego wędrował za nim jak ślepiec i zatrzymał się dopiero w tej bocznej uliczce widząc, jak dziecko wpada w ramiona swej matki. Szczęśliwe zakończenie? Jakoś nie sądzę. Prawdziwy dramat rozgrywał się zawsze za zamkniętymi drzwiami. Tam składało się słodkie obietnice, by potem je złamać, tam budowało się koszmar, który kończył się dopiero, kiedy zamykało się oczy - tam, gdzie nikt nie zaglądał przez zasłonięte firany i nikt nie mógł przeniknąć ścian swoimi oczami - tylko niby kim Shijima był, żeby wyceniać wartość tych ludzi i decydować, czy żyją dobrze, czy nie? Kim był, żeby się wtrącać w nie swoje sprawy, pouczać tego mężczyznę, że z dziećmi powinno się postępować delikatnie? Lepiej niż ktokolwiek inni wiedział, że słowne pouczanie takich ludzi jak ten mężczyzna tutaj niczego nie dawało, zaś przemoc? Poprawiała stan rzeczy tylko na parę chwil.
Chyba gdyby nie ciepło tego płaszcza już otwierałby mu się nóż w kieszeni.
Zrobił parę kroków w tył i zamierzał odejść w swoją stronę.
0 x
Hisui

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hisui »

0 x
Shijima

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

Wzruszające aż do porzygu, bełtające flaki w brzuchu, ale, drogi Boże, tak między prawdą a tobą, czy był tutaj ktokolwiek prócz mnie i Ciebie, kto mógł te intencje wyceniać? Ja wiem, ten szary świat nie dzielił się na tych złych i dobrych, wiem, że żadna z historii nie była na tyle prosta, jak to bajki prawią - że oto jest ta niedobra wiedźma, którą zabija jakże dobry bohater - i tak samo żadna z tych butelek nie była na tyle zła, aby krzyknąć: poślę cię na dnie piekła, demonie! Tam, gdzie Twoje miejsce. Nie, nie, Boże, ty tutaj zostań - bądź i czaruj, obserwując każdy drobny gest, każde maleńkie słowo i załamanie światła w szkle, które wzniosło się prosto do Nieba - wiesz, sądzę, że to właśnie na twoją cześć. Wierni spijają wino niby Twoją krew, więc może właśnie tym była ta ojcowska miłość? Czystym oddaniem dla Ciebie, Cudotwórcy, który gdzieś w wierzeniach zaginął, gdzieś pomiędzy Amaterasu a Tsukyuomi, lecz co to dla ciebie? Wystarczy krótka wola, by odrodzić się z popiołu.
Temu dziecku brakowało nawet kropli dobrego życzenia, co dopiero o woli mowa.
To bardzo wygodne, wiesz? Heh, najbardziej na świecie, a Shijima zdawał sobie sprawę aż za dobrze - to wmawianie sobie, że przecież dałem z siebie wszystko. Na tyle zradzieckie i kłamliwe, że tego nie robił. Wąż miał wiele głów (siedem głów i dziesięć rogów), było więc też wiele twarzy, które mógł pokazać, wiele języków, którymi mógł władać, do jednego ucha szepcząc czułe słów, by drugiemu splunąć jadem - natura ludzka dzierżyła w sobie grzech, przekleństwo zdrady, która objawiała się w najcięższych godzinach słabości. Nazwali prawdę okrutną, a kłamstwo piękną - i wiesz, drogi Boże?
Z dwóch stron Shijima wobec samego siebie wolał być okrutny, niż piękny.
Już miał się odwrócić, naprawdę - nawet zrobił ten jeden krok w tył, bo nie był żadnym bohaterem, ani przez chwilę się za takiego nie uważał - był najnormalniejszym na świecie człowiekiem, który w niczym nie był lepszy od tego mężczyzny z butelką w dłoni, żeby go pouczać, żeby pouczać kogokolwiek. Jego stonowanie wygodne życie zawsze przecież krążyło wokół bierności, czemu teraz miałoby być inaczej?
Pewnie dlatego, że wizja unoszonej butelki przestała być wizją i stała się realnym czynem.
- Stój! - Dobiegnięcie tam? Nie był na tyle szybki. - Jeśli się pan nie uspokoi, pójdę po straż. - Taki to właśnie bohater z tego Shijimy. Jego głos był całkiem spokojny, przyjemny, miły dla ucha - zupełnie jak spokojne było spojrzenie, twarde jednocześnie, uważnie zakotwiczone w mężczyźnie.
Przecież był zwykłym człowiekiem, który po prostu znowu wplątał się w coś... heh, równie zwykłego.
0 x
Hisui

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hisui »

0 x
Shijima

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

I o to chodziło, by spojrzenia skoncentrowały się na nim, by butelka, która przypominała złudny diament, tylko ten zupełnie nieszlachetny, zatrzymała się w swojej drodze i ruch, którym było uniesienie tej ręki, nie został zakończony. By butelka nie osiągnęła celu swej podróży. Możesz teraz zacząć pluć sobie w brodę, że wplątałeś się w sprawy tej rodziny albo być dumnym, że dzięki tobie ta kobieta nie skończy dzisiejszej nocy z siniakami albo zadrapaniami na twarzy - kto wie, może nawet nie przeżyłaby tego uderzenia, jeśli cios byłby wystarczająco silny - przecież była tylko drobną kobietą, która zapewne nie miała pojęcia, jak się bronić. To było w niej widać, to było czuć.
Zupełnie tak jak smród alkoholu.
Emocje kipiące z mężczyzny zmieniały barwy rzeczywistości. Sprawiały, że niebo przestawało być tak błękitne, a wzrok automatycznie zaczynał łapać te wspominane szarości świata, które tutaj, w tej alejce, przybierały brunatny odcień, ścieląc się syfem w zaułkach i przy murach domów. Jak to możliwe, że minęło, ile, parę lat od zakończenia wędrówki? Paręnaście? Mury zostały wzniesione, postawiono kolejne domy, które miały zapewnić bezpieczeństwo i być tymi prawdziwymi domami, a nie tylko domem z nazwy, w którym zaczynają kłębić się i ożywać największe z koszmarów. Minęły te wszystkie lata, a chyba nic się nie zmieniło.
Zupełnie nic.
Spodziewał się tego, musiałby być skończonym kretynem, żeby nie przewidzieć rzutu butelką, skoro już raz została uniesiona przeciwko jego własnej... żonie? Pewnie tak, pewnie żonie, albo przynajmniej przeciwko komuś, kto, zdaje się, urodził mu potomka. Więc skoro już ją wzniósł, to dlaczego miałby nie dokończyć ruchu w stronę nieznajomej mu osoby, która przerwała mu rytuał, jaki wprowadził do domu pewnie lata temu i uskuteczniał co tydzień, o ile nie codziennie? odsunął się w bok, chcąc zejść butelce z toru lotu, w końcu nie dzieliły ich dwa kroki, żeby lot ten przekraczał prędkość światła i znalazł się przed nosem bruneta w ułamku sekundy.
Kobieta dobrze zrobiła, że wykorzystała ten moment i zaryglowała się we własnym mieszkaniu.
Dobrze? Czy na pewno? Jeśli dobrze to znaczyłoby, że twoja decyzja wtrącenia się również była dobra - i może to był właśnie ten podstawowy problem, że nigdy nie potrafiłeś jednoznacznie określić, czy twoje decyzje były dobre, czy też nie? Każda akcja powodowała jakąś reakcję - nie było wyborów idealnych, które nie pozostawiałyby żadnych plam na naszym ja.
- Ostatni raz wzywam pana do uspokojenia się. - Uprzejmość? Jasne, kurtuazja przede wszystkim!
0 x
Hisui

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hisui »

0 x
Shijima

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

Skupienie Shijimy na tym wydarzeniu odrywało go od świata, który zamknął się wokół nich w małej, szklanej kulce - weź ją, dobry Boże, do swoich dłoni, potrząśnij, spraw, żeby chociaż odrobina piękna zawitała do miejsca zgnuśniałego przez ludzkie namiętności, wszystkie upadłe pragnienia i niespełnione marzenia - nie widzisz jej granic, nie odbija się w nich światło tak, jak odbijało w butelce, bo są jedynie rysami granic ludzkiej zdolności pojmowania. Wszystko po to, aby uwierzyć, że ten świat nadal da się ogarnąć. Wielki, niekontrolowany, w którym naprawdę nie miało żadnego znaczenia, czego chcesz, dlatego kiedy zmniejszałeś go do tego, który masz w zasięgu ręki, w którym cokolwiek możesz zmienić, nie koniecznie na lepsze, po prostu zmienić, zaczynałeś wierzyć, a wiara, Przyjacielu, aaach... Wiara potrafiła zdziałać cuda.
Co może się dobrze zakończyć, czemu mężczyźnie tak bardzo zależało na otworzeniu tych drzwi? Schemat, który widziałeś już własnymi oczami tysiące razy, błaganie i zapewnianie, że ta osoba po drugiej stronie stanie się lepszym człowiekiem, że teraz już wszystko będzie dobrze, że się zmieni, tak, na pewno! - najpierw błagania, a kiedy nic nie dadzą - obracanie kota ogonem. Zaraz zaczną płynąć słowa: gdybyś mnie naprawdę kochała, nigdy nie zamykałabyś tych drzwi! Następnym krokiem było coraz intensywniejsze jechanie po uczuciach. To ona taka zła, gdyby nie ona i jej decyzje, to on nigdy nie sięgnąłby po butelkę. Następne przychodziły groźby. Och, jak dobrze Shijima znał ten schemat... a ostatnim mieczem był szantaż. Tak funkcjonowali wszyscy psychiczni, toksyczni ludzie. Tylko dlaczego tutaj stał i to wszystko obserwował?
Płaszcz był przyjemnie ciepły, mróz, który zawsze kąsał jego skórę i pozwalał przejrzeć na oczy, dzisiaj nawet się do niego nie zbliżał. Zimną kopułę bezpieczeństwa zamienił na ciepłą.
Miękką.
Głęboka czerń oczu mężczyzny, w której nie sposób było odróżnić źrenicy od tęczówki, zalała się jarzącą czerwienią. To był zwykły impuls, żeby sprawdzić, co dzieje się w tym domu... Taka głupia myśl, że może kobieta stanowiła jeszcze większe zagrożenie dla dziecka niż mężczyzna..?
Kontrola chakry D
101% - 6% = 95% Obrazek
Nazwa
Tsūjitegan: Reberu Di
Pierwszy poziom rozwoju Tsūjitegana pozwala użytkownikowi na aktywowanie Doujutsu klanowego. Na czas jego działania oczy delikwenta tracą kolor i stają się szkarłatne, zyskując też swego rodzaju poświatę. Pozwala to na osiąganie wzrokiem dużych dystansów, a także wykrywanie energii życiowej innych. Nie jest to wybitny poziom, potrafimy odróżnić na dystans ciężkość otrzymanej rany, ale jeżeli ktoś jest w stanie śmierci klinicznej, nie odróżnimy go od martwego.
Zasięg
Koszt Chakry
E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
Bonusy
+20 Percepcji przy aktywowanym Tsūjiteganie
0 x
Hisui

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hisui »

0 x
Shijima

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

Och zamknij się już. - Słowa nie powiedziane nigdy. Słowa nie pomyślane nigdy. Och, czyżby?
- Damare. - Robisz jeden krok w kierunku tego domu, potem drugi - w końcu już wiemy bardzo dobrze, nauczeni przez lata, że świat nigdy nie był tak schematyczny, jak chcielibyśmy go widzieć - ciągle działo się coś, co wymykało za schemat normalności, nawet jeśli umysł bardzo starał się zdarzenia wokół nas w normalność wsunąć, tak jak tutaj. Przecież to wszystko zostało już zapisane (chyba w gwiazdach), pewnikiem były zachowania wpisane w ludzką naturę, łatwo wsuwało się ludzi w schematy, o wiele trudniej było ich z nich wytrącić. Chyba. W twoim przypadku albo działało to wadliwie, albo jakaś chora, przyziemna wiara w ten świat sprawiała, że bardzo łatwo było ściągać przylepione już karteczki z podpisem ten zły, ten dobry - choć, nie ukrywam, wcale trudno było przekonać swój własny umysł, że coś tutaj jest inaczej, niż on już to ułożył. W tym niezrozumieniu ciężko było się na kogokolwiek gniewać. Bez sensu zarzucać samemu sobie, że mogłeś postąpić inaczej, bardziej przemyśleć cała sytuację - tak, racja, dobrymi chęciami Piekło brukowali, ale czasami były one jedynym, co trzymaliśmy w dłoniach, więc niech stoją po naszej stronie, albo chociaż pod naszymi nogami, skoro już cały ich sens ograniczał się do bycia brukiem - w mojej opinii były czymś więcej, bo przecież dobrą wolą, tak jak Shijima nie przyniósł tutaj złej woli. Samoobrona? Jasne, teraz trzeba samemu sobie udowodnić, że zrobiło się wszystko, co tylko było w twojej mocy, żeby cokolwiek tutaj zdziałać. Naprawdę? Nie.
Nie?
Umysł Shijimy był zbyt zajęty gładką analizą faktów, żeby zaśmiecać ją jakimiś bzdetnymi winami czy brakiem win - swój rachunek sumienia znał już na pamięć.
Przywoływanie go w każdym momencie życia i analityczne zapisywanie każdego potknięcia nie miało żadnego smaku. Żadnej wartości.
Głos bruneta był spokojny, chociaż chłodny i stanowczy - skierował się w stronę domu uważnie przyglądając jego zakamarkom i, mówiąc wprost, nadstawiając uszu, żeby wychwycić więcej dźwięków zza ścian niż byłby w stanie bez aktywowanego kekkei genkai - rozglądnął się przy okazji za jakimś oknem, które byłoby o wiele łatwiejszym wejściem w tym wypadku niż drzwi.
- Co się tam dzieje? - Było to pytanie skrajnie idiotyczne, zwłaszcza, że sam doskonale widział, co się dzieje, ale nie o to chodziło - chodziło raczej o pozyskanie jakichkolwiek informacji i dowiedzenie się czegokolwiek od tego mężczyzny, skoro był głównym zamieszanym w ty wszystko. Czy temu dziecku coś tam groziło? Uwaga, to dopiero zabrzmi śmiesznie! - przecież Shijima nie był paranoikiem, który najpierw robił, potem myślał. Tak, bo przecież wcale nie przyszedł tutaj bez zastanowienia. Skądże. Przysięgam, Dobry Boże, tym razem nie kłamię! Jeśli Shijima zobaczył jakikolwiek niepokojący ruch, który świadczyłby o nienormalności sytuacji w domu, to od razu poinstruował mężczyznę, żeby poszedł po straż.
Chociaż jeszcze przed chwilą sam nią groził.
Ach, widzisz, Dobry Boże, bo to wszystko było tak, że ból zmieniał ducha w gołębia.
Kontrola chakry D
95% - 3% = 92% Obrazek
Nazwa
Tsūjitegan: Reberu Di
Pierwszy poziom rozwoju Tsūjitegana pozwala użytkownikowi na aktywowanie Doujutsu klanowego. Na czas jego działania oczy delikwenta tracą kolor i stają się szkarłatne, zyskując też swego rodzaju poświatę. Pozwala to na osiąganie wzrokiem dużych dystansów, a także wykrywanie energii życiowej innych. Nie jest to wybitny poziom, potrafimy odróżnić na dystans ciężkość otrzymanej rany, ale jeżeli ktoś jest w stanie śmierci klinicznej, nie odróżnimy go od martwego.
Zasięg
Koszt Chakry
E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
Bonusy
+20 Percepcji przy aktywowanym Tsūjiteganie
0 x
Hisui

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hisui »

0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości