Las był milczący jak zawsze, żadnych śpiewów ptactwa, ani innych dźwięków które towarzyszą tego typu lokacją. Pół mrok sprawiał że popołudniowe słońce nie raziło potencjalnego przechodnia w oczy. Gdzieś w oddali unosiły się dymy z kominów we wsi, rolnicy pracowali w polu, kobiety zajmowały się gospodarstwami domowymi, a dzieciarnia bawiła się. Idący lasem Masaru zdawał się być obecny tutaj tylko ciałem. Myślami bowiem błądził teraz po swojej rodzinnej prowincji, słoneczko na pustyni pewnie teraz grzało już całkiem nieźle o tej porze. Targał na plecach nowo zakupioną kukłę jak i worek sprzętu od kowala. Co jakiś czas musiał przystanąć żeby odpocząć, w końcu to wszytko musiało ważyć troszkę. Ogólnie rzecz ujmując gdy kupił od podejrzanego typa w porcie sprzęt należący ewidentnie wcześniej do jakiegoś członka jego klanu, czuł się niejako w obowiązku naprawić tą kukłę. Zdawał sobie sprawę że jej właściciel pewnie już dawno nie żył, ale czuł jego duszę zaklętą w tej marionetce. Może to głupie, ale Yoshida wręcz słyszał w głowie jak ona do niego przemawia. Czyżby oszalał? Możliwe, w końcu sam sobie zdawał sprawę że jego zdrowie psychiczne nie do końca odpowiada standardom społecznym, jeśli można tak to delikatnie określić. Jest też szansa że to skutki zażytego narkotyku podczas tej dziwnej sytuacji w świątyni. Chociaż przecież zwrócił na nią uwagę jeszcze przed tymi zdarzeniami i już wtedy miał dziwne odczucie że ona go woła. Że szuka swojego nowego pana. To nie żadne omamy, ta lalka naprawdę do niego przemawiała, było w niej coś tajemniczego, coś przerażającego i niepokojącego. A zarazem czuł dotykając ją wolę i uczucia wcześniejszego właściciela które mu towarzyszył podczas jej tworzenia, a potem podczas jej użytkowania. Bardzo chętnie by ją doprowadził do stanu używalności i nie naruszał w ogóle jej budowy i mechanizmów, ale niestety jej ostatnia walka odcisnęła na niej duże piętno. Odcięte od pasa w dół nogi. Piach nasypany do środka oraz co najgorsze zardzewienie delikatnych mechanizmów w jej wnętrzu sprawiało że trzeba było mocno ją przerobić. Rdza być może jest po części z tego powodu że stragan z nią był w porcie, a wcześniej według tego co powiedział tamten dzieciak leżała na plaży luzem. Na myśl o denerwującym bachorze który go niejako troszkę oszukał sprawiała że zacisnął pięści przyrzekając sobie że go odnajdzie i posieka na kawałki. Nie wiedział jeszcze czy zniszczenia w jej wnętrzu będą aż tak poważne, ale lepiej zakładać najgorsze. Zbliżał się powoli do celu swojej podróży, a dokładniej do jednej z jego kryjówek. Miał na świecie ich kilka, tylko że ta służyła mu za mieszkanie. Inne były raczej czymś na wzór zaadoptowania jakiejś jaskini i wrzuceniu do niej kilku koców, poduszki, kilku świeczek, a czasem zatarganie do niej jakiegoś pieńka który robił za stół. Ogólnie można powiedzieć że marne schronienia, ale chyba lepiej podczas wędrówki wiedzieć że niedaleko się ma takie miejsce gdzie deszcze cię nie zmoczy, a nawet i wyśpisz się w w miarę ludzkich warunkach. To tutaj to był jednak dom kuglarza, który zaadoptował sobie po jakiś bandytach. Prawdopodobnie mieli tu kiedyś swoją siedzibę, ale ją opuścili. A co ma się marnować. Gdy doszedł do znajomo wyglądającego duże drzewa z rozłożystymi konarami, odbił od niego na prawo i po chwili dotarł do plątaniny wystających z ziemi korzeni. Położył się na ziemi i wczołgał między nie, ręką natrafił znajomą metalową kołatkę do której była przyczepiona klapa. Otworzył on ją i zobaczył ciemność, a raczej własnie nic nie zobaczył. Bez ceregieli zrzucił w dół worek, wiedział że nic się nie zepsuje, ponieważ kupił przy okazji ubrania którymi owinął co delikatniejsze mechanizmy. Potem powoli zlazł po drabinie z kukłą na dół. Po omacku przemieszczał się po korytarzu szukając miejsca otwierającego dostęp do kryjówki. Odnalazł je po chwili i wkroczył do mieszkania. Znowu po raz kolejny na ślepo poruszał się do świecznika najbliższego. Zapalił świecę, dzięki niej odnalazł drogę do kolejnych i szybko zapalił w całym mieszkaniu światło. Podszedł do kominka i wrzucił do niego przygotowane wcześniej drewno, następnie podpalił i po chwili ogień radośnie skakał tańcząc po nim. Dodatkowo oświetlał mocno pomieszczenie oraz nagrzewał je. Nawet nie wchodził na górę ponieważ nie mógł się doczekać innej rzeczy. Wyszedł z powrotem do korytarza i na przeciwko drzwi wejściowych do jego domu, były identyczne również ukryte wejście do pracowni. Tam również oświetlił wszystko świecami i zdmuchnął kurz z biurka. Siadł wygodnie na podłodze, i zabrał się za to co chciał zrobić już od dłuższej chwili.
Tworzenie kukiek ,
,Mama i Tata" z części z kukły
Kamakiri. ,,
http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=43&t=3642" Dwie kukły rangi C to 20 linijek.
Masaru położył na ziemi rozciętą lalkę, od pasa w dół położył po swojej lewej stronie, a części od pasa w górę po prawej. Interesowała go bardziej górna część z powodu specyficznych ramion. Rzucił okiem do jej środka przez dziurę i syknął ze złością. Ten kretyn który mu to sprzedał niósł kukłę za pomocą piasku co było widać. Leżenie na plaży też jej nie pomogło. Podniósł ją a potem potrząsnął, wyleciało z niej kilka garści piachu. Ten po raz kolejny trzeba to powiedzieć kretyn, nawet nie umiał zadbać o takie piękne dzieło sztuki, masakra jakaś. Przyjrzał się kończynom i głowie i mógł powiedzieć że są w znacznie lepszym stanie, z prostego powodu, nie miały dziur do których by dostać się mógł piach. Rzut oka na dolną część leżącą po drugiej stronie i odetchnięcie ulgą. Tutaj również nogi działały bez zarzutów, oczywiście trzeba je przeczyścić głównie stawy, ale to i tak dobra wiadomość.Czyli wszystko w miarę w porządku tylko korpus do śmieci, chociaż i z niego da się pozyskać różne rzeczy. Chociażby drewno zużyte na jego budowę, albo liny. Zaczął od dołu sięgając po narzędzia, z bólem serca odpiłował nogi od kawałka korpusu. Miska napełniona wodą stała już obok, zamoczył w niej ścierkę i wymył dokładnie stawy. Szorował kawałek, delikatnie poruszał nim i znowu szorował. Po chwili działał jak nowy. Następnie umył resztę nóg i naoliwił stawy. Odłożył je na bok do suszenia i zabrał się za górę. Podszedł do głowy, była co prawda popękana troszkę, ale zauważył sprawnym okiem że usta są rozsuwane. A tam ku jego zaskoczeniu wyrzutnia kunai, razem z magazynkiem. Wziął mniejszą piłkę i rozpiłował na pół głowę, niczym na jakieś operacji, albo sekcji zwłok. Wyjął paciorkowate oczy oraz potrzebne mechanizmy. Zaciekawia go górna para rąk, która zamiast dłoni lub jakiejś broni miała po kołku. Które się kręciły, a po mocnym zakręceniu odpadały. Wyglądały jak by miały na sobie odciśnięcia czegoś, i tym czymś były fuma shurikeny. Tak mu się przynajmniej zdawało patrząc po wielkości okręgu. Odciął je od korpusu, i przeszedł do dolnej pary, tam sytuacja była bardzo podobna, brak jakiś skomplikowanych mechanizmów tylko drewno, mechanizmy w nim oraz dwa wielkie kunaie ewidentnie do walki w bliskim kontakcie. Zrobił to samo co z nogami czyli umył i naoliwił stawy odstawiając je po tym do suszenia. Odciął 3m ogon z kolcem, prawdopodobnie też mu się przyda. Potem rozciął brzuch na pół wywalając wnętrzności, wszystko wrzucał od razu do śmieci, chociaż drewniany bęben z liną wyjął przeczyścił i odstawił. Samo drewno z boków umył i zostawił. Wszystkie nie potrzebne rzeczy zaniósł do domu wychodząc z pracowni i postawił przed kominkiem. Co się da to spali, a resztę wywali gdzieś w lesie. I tak został z 6 kończynami, głową, ogonem i bębnem z liną oraz sporą ilością drewna. Wypakował swój worek zakupów i wyciągnął najpierw ubrania które rozwiesił na krześle. Drewniane deski ułożył na kupce i zastanowił się na chwilę. Chyba najlepiej te sprawne części kukły wmontować do nowego korpusu, ale bał się że źle go wyważy. Za dużo tego było, dobrą decyzją było zrobienie z tego dwóch różnych lalek. Jak pomyślał tak zrobił. Pociął deski tak, aby długością odpowiadały jego potrzebą i zaczął je zaginać, po chwili stworzył coś na kształt połowy beczki. Podzielił ja sobie na dwa obszary, w dolnym wsadził cylinder z lina, a w górnym umieścił magazynek. Szybko zrobił drugie takie samo coś korzystając tym razem już zakupionych przez siebie mechanizmów i lin. Związał kupione przez siebie kilka metrów liny z tymi 3 z ogona z kolcem. Umieścił je w w drugim korpusie. Miał drewno korpusowe ze starej kukły, do tego akurat rozcięte na pół więc połączył starą połówkę z nową, i kolejna starą z kolejną nową! W ten sposób miał działające dwa korpusy. Wstał otrzepał się i siadł przy biurku. Kolejnym etapem pracy było zrobienie dwóch głów. Kilka małych desek ułożonych w kształt podobny do jajca. Wsadził w nie wyrzutnie i zaczął zaginać, dokręcać śrubki i wbijać gwoździe. Szyi nie robił po co. Wyjął końskie włosy i położył koło siebie. Do dwóch misek wsadził barwnik z kwiatów i rozmieszał. W każdej umieścił włosy farbując je. Potem położył je do suszenia, a w tym czasie wyciął dziury na usta. Przymocował do dziury dwa rozsuwane kawałki drewna i ozdobił je tak by wyglądały jak usta. Potem wyciął dziurki i wsadził w nie kolorowe koraliki imitujące oczy. Po całej tej zabawnie upiększanie głów podczepił do nich wysuszone włosy. Miał teraz dwa łby które podczepił po jednym do korpusu. Połączył magazynki z klatki piersiowej kukły do wyrzutni znajdujących się koło ust. Wsadził do każdego magazynka po 5 kunai. Jeśli chodzi o kwestię kończyn to nogi skrócił o kilka cm i podczepił po jednej do każdego korpusu. Wziął dwie bele drewna, kilka stawów, wywiercił je w środku nawsadzał mechanizmów odpowiedzialnych za ruch kończyn i wszystko połączył, a potem wsadził do lalek. Akurat to było bardzo proste. Teraz brakowało im tylko rąk i znowu proste zadanie, ponieważ miał już dwie ręce te też skrócił o kilka cm. Odciął kawałek między łokciem a barkiem i kawałek miedzy tym gdzie powinna być dłoń, a łokciem. Po chwili znowu wszystko połączył i przyczepił do marionetek. Z pozostałej pary rak odciął końce i wyjął stawy. Drewno wywalił, pójdzie na spalenie do kominka. Drewniane kołki przyczepił po jednym do pleców każdego korpusu. Siadł zamyślony szukając nazwy dla nich. Coś go tknęło i postanowił nazwać je Mama i Tata. Może dla tego że tęsknił za rodzicami? Może dlatego że podświadomie budował te lalki tak by ich przypominały chociaż troszkę? Nie ważne, najpierw praca potem przemyślenia. Pozostały do końca jeszcze 2 ręce tutaj za to było troszkę pracy. I to nie plastycznej jak ozdabianie głów a mechanicznej. Po raz kolejny siadł do biurka. Nazbierał 20 kawałeczków drewna, wywiercił je w środku do każdego władając metalowy, grubości 3 igieł kijek z metalu. Każdy kawałek podłączył do malutkiego stawu, a do niej z drugiej strony 2 paliczek. Stworzył tak 10 par palców. Potem zabrał kawałek drewna kształtem przypominający miskę i wstawił z jednej jego strony staw kulisty. Metalowy duży okrąg z 5 wypukłościami, do każdej podłączył wystający metalowy kawałek z każdego palca łącząc je w jedno. Po majstrował wewnątrz dodając kilka kolejnych metalowych zawiasików. To wszystko nakrył kolejnym drewnem i przykręcił. Drugą dłoń zrobił tak samo. Do stawu z dłoni przyczepił wydrążoną belkę, do niej znowu staw kulisty i znowu belka i znowu staw kulisty. Wszystko połączył i tak oto powstała ręką. Nie był to jednak koniec ponieważ między dłonią, a łokciem w wydrążonym miejscu wsunął kupiony mechanizm do wystrzeliwania bombek. Do dłoni podczepił kolejny staw który mógł ja odczepić w razie czego powodując że odskoczy ona do góry robiąc wolne miejsce do wystrzału. Drugą kończynę zrobił tak samo i podczepił do brakujących miejsc u Mamy i Taty. W brzuchach zrobił im dziurę do wystrzeliwania lin. Następnie na zakończenie pracy ubrał kukły w zakupione ubrania. Wyciął jednak dziury na plecach tak, aby kołki wystawiały. Zamierzał na nich wieszać duże shurikeny do wystrzeliwania.
Po skończonej pracy wstał, wylał wodę, zgarnął opiłki drewna i metalu, przemył jeszcze dwa swoje twory żeby się prezentowały ładnie i zaniósł je do domu. Usadowił koło siebie grzecznie na kanapie i sięgnął do biblioteczki po książkę. Otworzył ja i zaczął czytać. Urwał jednak po kilku minutach i zasnął. W końcu był zmęczony tą pracą, nawet nie wiedział że noc już zapadła, a pracował kilka dobrych godzin.