Rodzinny dom Yoichiego

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Yoichi

Rodzinny dom Yoichiego

Post autor: Yoichi »


Awans oraz otrzymanie sekretnej techniki Rodu Inuzuka ożywiło rudzielca. Szedł równo z Akirą i z dumy nie ścierał mu się uśmiech z twarzy. Niektórzy w osadzie witali się z nim po nieobecności, a niektórzy zwyczajnie spoglądali nieco zaskoczeni zapewne rozmiarami Ninkena. Gdy opuszczał Yusetsu, to ten był znacznie, znacznie mniejszy, a teraz... teraz była z niego prawdziwa bestia. Również sam Yoichi zmężniał. Wrócił jako mężczyzna, a nie gówniarz, który nie wie co to prawdziwa walka i życie. Szczególnie ostatni dzień nauczył go najwięcej oraz wpłynął na niego najmocniej. Nadal był tym samym rudowłosym podrywaczem o żywiołowej naturze lekkoducha, ale teraz w tym wszystkim pojawił się rozsądek. Taka iskra dorosłości, opanowania świata. Jakby złapał byka za rogi. Teraz już wiedział co się z czym je i potrafił sobie radzić, nawet nie zmieniając charakteru. Szli zatem jak bohaterowie, chociaż tylko oni się tak czuli. Nawet to potężne zmęczenie gdzieś zniknęło pod wpływem euforii. Chwilowo czuł się znacznie lepiej, ale zdawał sobie sprawę, że gdy tylko dotknie łóżka, to zaśnie wyjątkowo twardym snem.
Z oddali widzieli już swój dom. Uśmiech nieco zmienił swój charakter na bardziej nostalgiczny. Zwyczajnie cieszyli się, że wrócili. Tęsknili za Yusetsu, tęsknili za domem, tęsknili za Kumiko. Nic dziwnego, że czuli teraz niesamowite ciepło na sercu kiedy za kilka chwil mieli przekroczyć próg do domu pełnego sentymentu. Yoichi nie wiedział czy to jego cecha charakteru, czy wrodzona jako Inuzuka, ale naturalne tworzenie więzi miało u niego również miejsce nie tylko z Ninkenami, ale także z miejscami i innymi ludźmi. Był sentymentalny, przywiązywał się do wszystkiego, z czym miał dłuższy, przyjemny kontakt. Zdążył poczuć taką wieź z Zetsumei - kosą, którą dzierżył, a co dopiero z rodzinnym domem, w którym mieszkał prawie dziewiętnaście lat? No właśnie.
Byli już stosunkowo blisko kiedy nagle drzwi otwarły się i w pośpiechu wyszła z nich brązowowłosa kobieta. Wysoka jak na swoją płeć, bo mająca sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, jednak dosyć drobna. Była to oczywiście matka Yoichiego - Kumiko. Aktualnie przekraczała połowę swojej czterdziestki, aczkolwiek zachowała w sobie coś z tej młodzieńczej urody. Taki znak, że niegdyś była oszałamiająco piękna, a teraz jest dojrzałą, dobrze zachowaną kobietą. Gęste włosy splatała w gruby warkocz na końcu związany zieloną kokardką. Kładła go przed ramię, aby ozdoba podkreślała jej równie szmaragdowe oczy, co jedno oko rudowłosego. Na twarzy miała jedynie zmarszczki od uśmiechu, czyli przy policzkach i oczach. I lekkie, ledwo widoczne bruzdy na czole. Ubrana była w bladożółtą koszulę zapinaną na guziki oraz zielone spodnie z żółtymi zdobieniami. Na nogach zwyczajne, brązowe buty. Minę miała zdziwioną, lecz szybko uśmiechnęła się serdecznie i podbiegła do swojego syna, któremu rzuciła się na szyję.
- Zamorduję Cię za ten brak wiadomości. - rzuciła ściskając Yoichiego, który również ją objął. Kumiko oderwała się od niego i wtuliła w miękką sierść Akiry gładząc go po karku. - Czym on Cię karmił? Aleś urósł, Akira. - zwróciła się do Ninkena i roześmiała, zaś on polizał ją po twarzy, a następnie zaszczekał. "Miło Cię znów widzieć".
- Cześć, mamo. Wróciliśmy do Yusetsu. Nasz pobyt w Shigashi się skończył. - odparł rudzielec i ujrzał w drzwiach już starego, zmęczonego Wajiego - Ninkena rasy Esukimo, który był towarzyszem Kumiko. Akira pierwszy ruszył się z nim przywitać, a chwilę później podszedł i młodzieniec, aby pogładzić psisko z troską po łbie oraz karku.
- Cześć, staruszku. Jak się trzymasz? - zapytał, dobrze wiedząc jak odpowie. W końcu znał doskonale kompana własnej matki. Słyszał ich niejedną rozmowę i sam rozmawiał z nim bardzo często. "Jak widać. Ale nadal nie masz ze mną szans, cieniasie" - odpowiedział Waji i nie było to chamskie stwierdzenie. Zwyczajnie taki poziom relacji miał z Yoichim, że często z siebie niewybrednie żartowali poprzez wyzywanie się, upokarzanie i naśmiewanie. Odpowiedni dystans do własnej osoby sprawiał, że żaden z nich się nie obrażał. Wiek zupełnie nie wpłynął na styl bycia Ninkena. Nadal potrafił spokojnie zaginać w rozmowach młodziaków i specjalnie wychodzić, aby z nich sobie pożartować. Rudowłosy roześmiał się i wraz z resztą weszli do środka. Usiedli w kuchni, przy stole. Kumiko natychmiast zaczęła przygotowywać coś do jedzenia co było wybawieniem dla dwójki po ciężkich dwóch dniach. Byli piekielnie głodni zatem nawet nie rozmawiali przy posiłku, a zjedli, napoili się i dopiero kontynuowali rozmowę. Akira szybko przeszedł do najważniejszej części czyli wraz z Yoichim zaczął opowiadać na zmianę wydarzenia z turnieju i te po nim. Łącznie z wizytą u Miyoko oraz tego co wynikało z niej. Zaraz po opowieści ruszyli spać chociaż było zaledwie popołudnie. I to wczesne. Musieli odrobić wiele godzin snu.
Wstali o godzinie dziesiątej dopiero. Ich wypoczynek był długi, bardzo długi, ale teraz kiedy wstali, to poczuli życie na nowo. Wreszcie siła w mięśniach, wreszcie energia do działania. Po szybkiej serii treningowej i porannej toalecie udali się na śniadanie, które było już przygotowane. Kumiko bardzo cieszyła się, że jej życie znów przypomina to dawniejsze - pełne hałasów Yoichiego oraz Akiry, pełne rozmów i rodzinnego ciepła.
- Czyli mieszkacie ze mną teraz już cały czas? - postanowiła zapytać, a rudowłosy podniósł wzrok na nią i zrobił smutną minę pokroju skarconego szczeniaka.
- Wyganiasz nas? Nie chcesz nas tutaj? - zażartował sobie, jednak matka odebrała to bardzo poważnie co zresztą było widoczne nie tylko w jej wypowiedzi, ale także w reakcji na te słowa.
- Nie! Skądże! Właśnie cieszyłam się, bo wreszcie mam co robić. - natychmiast odpowiedziała, a Yoichi roześmiał się głośno, spoglądając na Akirę. Psisko wymieniło z nim porozumiewawcze spojrzenie.
- I tak muszę się wyprowadzić. Mam już trochę lat, nie mogę mieszkać z Tobą wiecznie i zawracać Ci głowy. - powiedział spokojnie, a akurat wchodzący do kuchni Waji odparł "I dobrze. Ledwo dzień jesteś i już mam Cię dość, szczylu". Rudzielec pochylił się na krześle i wystawił język do staruszka. - Nie prowokuj mnie, bo zostanę i Cię wykończę. - jednak pies nie zamierzał pozostawać dłużnym. "Szansę to Ty masz z czterolatkami. Prędzej zacznę mówić ludzkim głosem, niż Ty mi dorównasz".
- Ale miałeś przecież zostać w Yusetsu, tak mówiłeś. - przerwała te docinki Kumiko zasiadająca również do stołu. Yoichi napił się porządny łyk wody i założył ręce za głowę, pochylając się ponownie na krześle. Spoglądnął przez okno na okolicę przed domem, lecz po chwili wrócił wzrokiem do matki.
- I zostanę, ale zamieszkam na swoim. Muszę być samodzielny, nie mogę Cię obarczać obowiązkami. - kobieta jednak przemilczała to przez chwilę i zmrużyła oczy. Robiła zawsze taką specyficzną minę kiedy nie wierzyła w coś.
- Nie pieprz. Jaki jest prawdziwy powód? Wstyd z matką mieszkać? Pokój Ci się nie podoba? - oboje wiedzieli, że ten rodzaj obowiązków jakim było zapewnienie synowi wyżywienia i czystego ubrania był dla Kumiko przyjemną sprawą, gdyż jako wdowa niewiele miała do roboty, czuła się zwyczajnie niepotrzebna. Żyła sama sobie, a to dosyć dołujące.
- Nie no, jak mam panienki sprowadzać do domu jak mieszkam z matką? Jak to wygląda? Muszę mieć własne mieszkanie. - na te słowa brązowowłosa przewróciła oczami głęboko wzdychając. Waji rzucił tylko krótkim "Idiota", a następnie wstał i wyszedł z kuchni.
- Nigdy się nie zmienisz. Masz już tyle lat, a żadnej stabilności. Kogo ja wychowałam... w Twoim wieku, to już miałam zaplanowany ślub, a Ty nadal z kwiatka na kwiatek. Co Ty masz w głowie, synu. Weź ogranicz fach Shinobi, zamieszkaj sam, znajdź sobie żonę, miej dzieci, bo dz... - i tutaj przerwał jej wypowiedź Yoichi zaskoczony tempem jakie na niego narzuciła.
- Ej, ej! Nie rozpędzaj się. Nie wymagasz ode mnie zbyt wiele? Jak mam zdecydować się na jedną kobietę jak na świecie jest tyle pięknych? Młody jestem, przystojny, muszę korzystać z życia. Na stabilizacje przyjdzie pora. Kiedyś. - i tak rozmawiając zjedli śniadanie, a później wraz z Akirą postanowili wyruszyć na trening. Najwyższa pora czegoś się nauczyć, rozwinąć. Czuli się jak nowo narodzeni. Nie było lepszego momentu na ćwiczenia niż teraz. Odświeżone ciało, najedzeni, odświeżony umysł oraz pełna motywacja do działania spowodowana samą obserwacją w Sabishi, porażką, pojedynkami z Oni no Mori, ale także awans dał pewnego "kopa" do działania, aby dalej brnąć na szczeblach, by ich siła została zauważona, chociaż niekoniecznie o to im chodziło. Jednak kto nie lubi pochwał, prawda?

Z/t
0 x
Yoichi

Re: Rodzinny dom Yoichiego

Post autor: Yoichi »

Trening zakończony, zakupy zrobione, no to można było się odpocząć przed wypadek. Spokojnym krokiem zmierzali w stronę domu, który był niedaleko od centrum, więc spacer nie trwał zbyt długo. Tym razem nie musieli się zatrzymać, aby zakupić Akirze jakiś przysmak. Widocznie te poprzednie wystarczyły mu w zupełności. To psisko potrafiło przejeść fortunę. Gdyby nie ćwiczenia oraz spora dawka ruchu, to bardzo możliwe, że ten Ninken miałby problemy z wagą, a raczej nadwagą. Całe szczęście czarno-biały czworonóg mógł być o to spokojny, bo w końcu był przy boku aktywnego shinobiego, który zawsze znalazł coś do roboty.
Weszli do środka i Ayu od razu zakomunikowała, że skorzysta z kąpieli. Akira dał znać, że idzie sobie poleżeć, więc do kuchni wszedł sam rudzielec. Kumiko akurat kończyła kroić jakieś warzywa, które wrzuciła do garnka z, najpewniej, jakimś mięsnym wywarem jak sądził po zapachu Yoichi. Spojrzała na syna, a ten zasiadł sobie przy stole, specjalnie potrącając delikatnie nogą Wajiego, który tylko odwarknął "Spieprzaj albo zagryzę".
- Niedługo wyruszamy na wyprawę. - rzucił i przysunął do siebie miskę z różnymi owocami. Wyciągnął jedno jabłko i zaczął je dokładnie wycierać o swoją koszulkę, aby się błyszczało.
- I bardzo dobrze. W dniu Twojego powrotu już miałem Cię dosyć. - zaszczekał Waji, na co rudowłosy roześmiał się.
- Ja Ciebie również dlatego właśnie wyruszam. Wygoniłbym Cię, ale przy bardziej gwałtownym ruchu Twoje stare kości, by się posypały. Jesteś prawie jak mebel, bo zalegasz całymi dniami. - chłopak nie pozostawał dłużnym psisku w przekomarzaniu się na słowa.
- Ty nawet nie dożyjesz mojego wieku, bo Twoja głupota Cię zabije. I tak masz nieprawdopodobne szczęście, że jeszcze nie potknąłeś się o własne nogi i nie złamałeś karku. - Waji nie miał zamiaru ustępować w ich ulubionej zabawie jaką było właśnie wyzywanie się. Zazwyczaj kończyła ją Kumiko i teraz było tak samo. Tupnęła nogą, aby zwrócili na nią uwagę.
- Jak to wyruszasz? Gdzie na wyprawę? Po co? - wystrzeliła pytaniami, a Yoichi lekko westchnął. Ugryzł kawałek jabłka i jeszcze z jedzeniem w ustach zaczął odpowiadać.
- No wyr... - w tym momencie oberwał w twarz drewnianą łyżką, którą rzuciła w niego jego rodzicielka. Waji zaśmiał się na ten widok. - Za co?! - zapytał zaskoczony, pocierając dłonią miejsce, w które dostał.
- Nie tak Cię wychowałam. Nie mówi się z jedzeniem w ustach. Przełknij i dopiero mów. - rudowłosy głośno westchnął, pogryzł kawałek owocu i przełknął go. Miał tyle lat, a dalej był strofowany przez własną mamę. Niewiele się zmieniło widocznie.
- Spotkałem wczoraj znajomą, która wyrusza do Karmazynowych Szczytów i postanowiłem jej towarzyszyć. To dobra okazja, aby się rozwinąć. - w tym momencie Kumiko głośno westchnęła, złapała się za nasadę nosa i pokiwała głową na boki. Milczała przez dłuższą chwilę, a Waji chichotał.
- To ją czułam wczoraj od Ciebie. Więc uganiasz się za jakąś dziewczyną i dlatego opuszczasz dom? - zapytała w taki sposób, a nie inny, bo doskonale znała swojego syna i jego charakter, który sprawiał, iż ten ciągle starał się zdobyć inną dziewczynę.
- Nie dlatego. Zwyczajnie jej towarzyszę, bo może być niebezpiecznie. Chociaż nie twierdzę, że mi się nie podoba. - odparł spokojnie i ugryzł jabłko. Waji westchnął głęboko na pokaz jak bardzo znużony jest tą historyjką. Wszyscy doskonale wiedzieli o co chodzi rudzielcowi, ale tym razem mówił akurat prawdę. Zdecydował się wyruszyć, aby niebieskowłosa była bezpieczna, a przy okazji, aby się zbliżyć.
- Wiem, że Ci się podoba. W końcu całowałeś ją w szpitalu. - na te słowa Yoichi zakrztusił się kawałkiem jabłka. Zaczął kaszleć przez dłuższą chwilę, aż jego oko było całe załzawione, a on zmęczony. Odetchnął mocno i dopiero mógł mówić.
- Co?! O czym Ty mówisz? To nie była ona. Zresztą skąd wiesz o tym? - w tym momencie Kumiko ponownie pokiwała głową na boki niedowierzająco. Podeszła pod syna i chwyciła w dłoń drewnianą łyżkę, którą wcześniej rzuciła.
- Świetnie, czyli wtedy całowałeś inną, a teraz uganiasz się za jeszcze inną. Kiedy Ty wreszcie zaczniesz zachowywać się jak dorosły. - po tej wypowiedzi uderzyła w czubek głowy rudowłosego drewnianym przyrządem do zagłady i mieszania, a później właśnie podeszła do garnka z zupą, aby ją pomieszać. - Zapomniałeś, że nasza sąsiadka jest pielęgniarką w szpitalu? Opowiedziała mi o wszystkim. Wszedłeś na korytarz z pokiereszowaną dziewczyną na rękach, a druga była obok ubrana w samą Twoją kurtkę. Jak poszli się zająć tą pierwszą, to Ty na pożegnanie namiętnie ucałowałeś tą drugą. Głupi jesteś? Mało wstydu mi narobiłeś tym swoim zachowaniem? Już i tak wszyscy gadają jaki z Ciebie amant, a Ty jeszcze całujesz jakieś nieokoliczne dziewczę w miejscu publicznym. Idiota. - Yoichi wolał zatkać się jabłkiem niż komentować to wszystko. Co mógł powiedzieć? Matka powiedziała samą prawdę. Tak właśnie było. Sąsiadka zawsze czerpała niesamowitą przyjemność z opowiadania różnych plotek, a szczególnie tych, które opowiadały o rudowłosym. Pracowała w szpitalu, a tam przychodziło dużo ludzi, więc wymianę informacji miała lepszą niż niejeden profesjonalny informator. Rudzielec nigdy jej nie lubił - zawsze kablowała jak coś przeskrobał i od zawsze donosiła matce, że Yoichi paraduje ulicami z jakąś dziewczyną albo że próbował zbałamucić jakąś tam. Waji wciąż się śmiał. Co się uspokajał, to znów wracał do śmiechu. Miał niezły ubaw z tego, że dwudziestodwuletni mężczyzna jest karcony za gówniarskie sprawy przez swoją matkę.
- Swoją drogą... Satoshi gdzieś wybył? Nie czuję jego zapachu, a chciałbym go chociaż powiadomić, że potrenuję z nim jak wrócę. - tym razem mówił już po przełknięciu. Praktycznie kończył soczyste i nieco kwaśne jabłko, które miał w dłoni.
- Z tego co wiem, to wybył do Krajów Kupieckich z rozkazu Shirei-Kan. Ale mogę się mylić. Kiedy masz zamiar wrócić? - na to pytanie odpowiedzi nie znał nawet Yoichi. Nie miał pojęcia jak będzie wyglądać wyprawa. Nie wiedział gdzie dokładnie zmierzają, czego dokładnie szukają i co mają zrobić. Określenie czasu powrotu było cholernie ciężkie.
- Sam chciałbym wiedzieć. Może za miesiąc, może za dwa, a może za rok? To zależy. Moja znajoma chce zdobyć jakieś jutsu, więc będziemy szukać. - odparł zgodnie z prawdą. Kumiko przestała mieszać zupę i odwróciła się w stronę syna. Oparła się o blat i patrzyła na niego podejrzliwym wzrokiem. Rudzielec doskonale wiedział, że za chwilę może paść podchwytliwe pytanie.
- Twoja znajoma nie ma imienia? - ton wypowiedzi wskazywał na podejrzenia, ale szczególnie na to wskazywały zmrużone oczy matki. Coś jej nie grało w tym wszystkim i chciała wiedzieć co.
- Ma i to całkiem ładne. Przedstawię Ci ją jak wrócimy. - i wtedy na podłogę upadła łyżka, którą Kumiko trzymała. Jej usta lekko rozchyliły się, a oczy otwarły niesamowicie szeroko. Nawet zmęczony życiem Waji podniósł łeb oraz uszy, więc musiał być nie lada zdziwiony czymś. Ale czym? Yoichi nie rozumiał o co im chodziło. Przecież nie powiedział nic dziwnego, prawda?
- Prz-przedstawisz? W sumie mówisz o niej jakoś inaczej... jesteście razem? Wreszcie znalazłeś sobie kogoś na stałe? Błagam, potwierdź. - i wszystko jasne. To zabrzmiało jakby między nim i Reiką było coś poważniejszego. Kto wie, może coś było, ale w tym momencie nie mógł tak jednoznacznie powiedzieć "Tak, jest". Sam był w tym zagubiony i jak zawsze - czekał na rozwiązanie tej zagadki. Jeszcze nie zdarzyło się, aby na końcu okazało się, że jest to coś więcej, jednak tyle porażek dalej nie potrafiło zagiąć jego optymizmu. Wciąż wierzył, że ma szansę i że może właśnie tym razem mu się uda.
- Nie, nie jesteśmy razem. Chyba. Ciężko to określić... - ano, łatwo nie było. Oboje wiedzieli o co chodzi, oboje dawali sobie szansę i oboje zbliżali się do siebie. Tak jakby byli ze sobą, ale nieoficjalnie - bez wyznania, bo tego jeszcze nie wiedzieli. Ciągnęło ich do siebie, ale nie padły żadne magiczne słowa. Niby nie byli ze sobą, ale z boku to mogło wyglądać jakby byli. - Mniejsza z tym. Zostawię rano wiadomość. Mogłabyś posłać ją Satoshiemu? O ile wiesz gdzie mieszka. Albo wyślij psa-kuriera. Powinni znać jego zapach skoro jest z naszego rodu. - dodał po chwili, aby nie ciągnąć tamtego tematu dłużej.
- D-dobrze. - powiedziała jakby nieco nieobecna. - Zupa gotowa. Zawołaj swoją ekipę. - i dalej dzień minął w zwyczajny sposób. Najedli się, odpoczęli, wykąpali się i poszli spać. Rano zjedli śniadanie, zgarnęli cały woreczek onigiri zrobionych przez Kumiko, aby mieli co jeść przez drogę, a następnie pożegnali się i wyruszyli w drogę. No to witaj przygodo.

Z/T
0 x
Yoichi

Re: Rodzinny dom Yoichiego

Post autor: Yoichi »

Pobudka nie należała do łatwych. Kiedy tylko Yoichi spróbował otworzyć oczy, to zaczął tego żałować. Znacznie łatwiej byłoby przespać cały ten nieciekawy stan w jakim się aktualnie znajdował. Słońce niczym sprawny ninja wykorzystywało swoje promienie, aby trafiać nimi niczym senbonami prosto we wzrok rudzielca. Ból również był podobny. W końcu dał radę utrzymać powieki. Mętne spojrzenie wyjątkowo powoli wyostrzało się, aż w końcu jasna plama okazała się być sufitem. W dodatku nie byle jakim sufitem, bo akurat tym w pokoju Inuzuki. Rudowłosy czuł się... sam nie wiedział dokładnie jak, ale z pewnością parszywie. Ciężko mu było określić co go boli czy fizycznie, czy psychicznie, czy duchowo. Zbyt wiele rzeczy było na poziomie "nie tak". Z trudem uniósł ręce, które zdawały się nie mieć w sobie siły. Dłonie lekko drżały, lecz dały radę zacisnąć się w pięści, aby przetrzeć oczy. I nagle Yoichi poczuł większą dawkę bólu, niż czuł od samego wyrwania się ze snu. Przejechał palcami po lewym oczodole i zaraz zrozumiał skąd to drobne cierpienie. Miał podbite oko. W ustach nie miał zupełnie śliny. Gardło zdawało się zamienić w połacie Sabishi albo Atsui. Ewentualnie Tsurai. Powód był prosty - nos miał zatkany w zupełności własną krwią. Skrzywił się z tego wszystkiego. Kolejne doznanie - ukłucie i szczypanie na wardze. Przejechał po niej językiem. Krew. Była pęknięta, a może nawet rozcięta o jego własny ząb. Pamiętał jak to się stało, nie był do tego stopnia pijany, aby zapomnieć wydarzenia z poprzedniego dnia. Zaczął się podnosić z łóżka, lecz ból w lewym boku zatrzymał go na chwilę. W końcu zsunął nogi na ziemię i usiadł, podpierając głowę rękoma. Delikatnie obraz mu zawirował, jednak szybko wrócił do normy. Gorzej było z tym szumem w uszach, a najgorzej z bólem, który zdawał się rozsadzać czaszkę. Tak, jakby pękła mu na pół. Trwał w takiej pozycji może dziesięć minut, aż w końcu poderwał się na nogi. Zdawały się być zrobione z waty, chociaż jakimś cudem utrzymały ciężar. Wciąż miał na sobie wczorajsze ubrania. Zdjął najpierw opaskę, później kurtkę, a następnie koszulkę. Fioletowa, rozległa plama na lewym boku, na żebrach tłumaczyła wcześniejszy ból. Położył dłoń na siniaku i delikatnie przycisnął. Żebro chyba było całe, ale bolało niemiłosiernie. Zabrał czyste ubrania i ruszył nieśpiesznym krokiem do łazienki, by tam się szybko ogarnąć. Zmył trud dnia poprzedniego i założył świeży strój. Oczywiście bez kurtki, gdyż było ciepło, a nie zamierzał wychodzić.
Wszedł do kuchni i znalazł tam całą resztę rodziny. Kumiko siedziała przy stole i przeglądała jakiś zwój, Waji tradycyjnie leżał przed samym wejściem, aby na widoku mieć całe pomieszczenie. Akira był nieco na boku, zaś Ayu siedziała zaraz obok kobiety i patrzyła przez okno. Kiedy pojawił się Yoichi, to cała czwórka zwróciła swoje spojrzenie na niego, lecz tylko stare psisko zatrzymało je na dłużej. Uniósł nieco łeb, by z zadowoleniem przyglądnąć się dokładniej rudowłosemu. Inuzuka doskonale wiedział co niedługo nastąpi. Skierował się bez słowa do wiaderka z zimną wodą, które jak zwykle stało na blacie. Wziął drewniany kubek i nabrał trochę wody, by zwilżyć gardło.
- Wyglądasz jak gówno. - odezwał się czworonogi towarzysz Kumiko. Rudzielec nie miał zamiaru mu odpowiadać. Nie miał na to siły, ani ochoty. - To niewiele inaczej, niż zazwyczaj. - dodał po chwili niegłośnymi szczeknięciami. Waji zachowywał się jak to on - zawsze żartował sobie z Yoichiego, chociaż od tygodnia szydził z niego specjalnie, aby go wkurzyć, urazić, zrobić cokolwiek, by Inuzuka wreszcie coś ze sobą zrobił. Byli wspaniałymi przyjaciółmi i mimo braku okazywania tego, to staruszek poważnie martwił się o chłopaka.
- Dzięki. - wymamrotał, gdy tylko zaspokoił pragnienie. Trzy pełne kubki dopiero wystarczyły. Nic dziwnego - gardło miał wysuszone na wiór, a wczorajszego wieczoru jeszcze zapijał się na umór, chociaż nie zdążył dojść do takiego stanu.
- Jakie to jest uczucie zostać znokautowanym przez własnego Ninkena? - zapytał go wyraźnie rozbawiony. Ułożył łeb znów na swych łapach i z jadowitym spojrzeniem przyglądał się, jak poobijany Yoichi powoli zasiada przy stole. Każdy ruch chłopaka był pozbawiony sił. - Dostałeś po ryju. I to od własnego Ninkena. Znalazłeś prawdziwą miłość i porzuciłeś ją. Taki z Ciebie i ninja, i Inuzuka, i kochanek. - Waji na koniec prychnął śmiechem, zaś rudzielec skrzywił się zirytowany tymi słowami.
- Nie przeginaj. - warknął półgłosem. Matka spojrzała na niego przelotnie, by upewnić się, że nie wpadło mu do głowy nic głupiego. Od dwóch tygodni nie wierzyła, że to jej syn. Nie mogła pojąć jak się zmienił. Nie rozumiała jego zachowań, a szczególnie tego odizolowania oraz zapijania się co drugi dzień.
Bo co? Jesteś żenująco słaby. Kruchy jak panienka. Jednym szczeknięciem jestem w stanie Cię unieruchomić. Słuchaj. - wstał na proste łapy i skierował łeb w stronę Yoichiego. - Idiota! - zaszczekał tak głośno i tak wysoko, jak tylko potrafił. Rudzielec skrzywił się z bólu. Czaszka zdawała się eksplodować od tego dźwięku. Teraz już pękła na cztery części, nie na dwie. - Widzisz? Tyle znaczysz w tym momencie. - Waji nie przestawał uderzać słowami w chłopaka. Najpierw robił to z rozwagą, lecz teraz targały nim emocje. Zwyczajnie był zdenerwowany tym do jakiego stanu doprowadził się młodzieniec.
- Zjedz coś. Schudłeś. - odezwała się Kumiko. Rudowłosy pokiwał głową na boki i szybko tego pożałował. Każdy ruch czaszką, to dawka pulsującego bólu.
- Nie dam rady. - odezwał się cicho. Akira nawet na niego nie patrzył. Z zamkniętymi oczyma leżał i jedynie przysłuchiwał się, zaś Ayu niewzruszona patrzyła przez okno. Matka zwinęła zwój, by odłożyć go na bok. Stare psisko znów wyłożyło się na swoim miejscu, by odpoczywać dalej.
- Co zamierzasz? Znów będziesz błąkał się po Yusetsu? Według Twojego planu dzisiaj się błąkasz, a jutro błąkasz i zapijasz na umór. I tak w kółko. - wpatrywała się w niego poważnie, a on z pochyloną głową do tyłu przyglądał się sufitowi. Nie odpowiadał. Trwała cisza. Kumiko nie przestawała przeszywać wzrokiem swojego syna.
- Nie, skończyłem z tym. - Akira na te słowa uniósł jedną powiekę, lecz szybko ją opuścił, zaś Ayu spojrzała chwilkę na chłopaka.
- I co dalej? - nie do końca rozumiała co Yoichi mógł mieć na myśli przez skończenie z tym. Nie wiedziała co miał w planach robić teraz. Może tak jak chciała wreszcie dał sobie spokój ze swoimi celami i mieszaniem się w poważne zadania dla shinobich. Byłaby wniebowzięta, gdyby tak właśnie postąpił.
- Podjąłem decyzję już dawno. Odświeżyłem ją na wyprawie. Potwierdziłem ją w Kyuzo. Dzisiaj sobie ją przypomniałem. - nie było to tym, co oczekiwała Kumiko, jednak i tak była wielce zadowolona. Wolała już, by jej syn prowadził dalej swoje niebezpieczne życie, niż zniszczył je w ten sposób, w jaki postępował od tygodni. - Potrzebuję odpocząć, nabrać siły, oswoić się z myślami i wtedy wrócę do swojego dawnego zajęcia. - skierował swój wzrok na matkę i przeczesał dłonią włosy. Czuł się wyjątkowo nieswojo bez opaski na oku. Poszukał jej po kieszeniach, lecz nie znalazł. Zostawił u góry. Chwycił opaskę na włosy i zsunął tak, by zasłoniła złotą tęczówkę. Od razu lepiej.
- Nareszcie. - odezwała się Ayu, zupełnie odwracając się. Westchnęła z ulgą. Była naprawdę zadowolona, że wszystko ma szanse wrócić do normy. Okres ten był nie tylko zbieraniem złamanego serca, ale także przemyśleniem całego swojego życia dotychczasowego i przyszłego. Przeanalizowanie tego, do czego chce dążyć. Bez brania pod uwagę dawnych planów. Zwyczajnie ustanowił nowe na podstawie wiedzy, którą posiadał. Tak się składało, że większość pokrywała się ze starymi.
- Tylko nie odpoczywaj zbyt długo. Jak za tydzień nie zaczniesz nad sobą pracować, to zrobię Ci powtórkę z wczoraj. - zawarczał Akira, nie otwierając nawet oczu. Każdy w kuchni doskonale wiedział, że Ninken nie żartuje. Był zupełnie poważny i wszyscy wiedzieli, iż dotrzyma swoich słów.
- Nie będziesz musiał. - odparł mu Yoichi i podniósł się z krzesła. Nadal nie czuł się najlepiej. - Prześpię się trochę - dodał na odchodne, by móc swobodnie skierować się do swojego pokoju. Długo nie mógł zasnąć, ale w końcu zdołał. Przynajmniej podczas snu nie czuł bólu i fatalnego samopoczucia.
Cały tydzień Inuzuka niemalże nie wychodził z domu. Może z raz był na spacerze, a ze dwa razy znalazł się gdzieś blisko domu. Ciągle przesiadywał w swoim pokoju. Sporą część czasu zwyczajnie leżał na łóżku i znów myślał nad różnymi sprawami. Starał się poukładać sobie wszystko w umyśle, by już nic w świecie nie mogło tego zburzyć. Po swoich przejściach nie było to aż tak trudne. Teraz był całkowicie zdecydowany. I to tym razem naprawdę, a nie tak, jak przed zerwaniem z Reiką. Resztę dnia spędzał zazwyczaj na odświeżaniu oraz pogłębianiu wiedzy. Przestudiował prawie wszystkie zwoje jakie miał w domu, a po dwa razy te, które czytał pierwszy raz. Trochę się dowiedział o świecie, trochę o samym Yusetsu i Inuzuka, a trochę odprężył przy różnych wymyślonych historiach. Powoli też wrócił do porannych oraz wieczornych treningów. Naprawił też swój rozregulowany sen, a także zaczął jeść normalnie - czyli obficie. Wracał do swojej właściwej wagi. W końcu minęło równe siedem dni od obwieszczenia, że wraca do siebie. Obudził się z samego rana, potrenował, wykonał poranną toaletę, zjadł i razem z Ayu oraz Akirą wyruszył z domu. Po raz pierwszy od dawna znów całą trójką, znów w jakimś pożytecznym celu.

Z/T
0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości