Dom rodzinny Toshio

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Każdy posiadał takie miejsce, w którym czuł się najlepiej na świecie. Nie martwiąc się niczym oddawał objęciom przyjemności i niczym afrodyzjak napawał rozkoszom. Skromne cztery ściany zwane pokojem. Schludnie umeblowane pomieszczenie. A wśród drewnianego dobytku ono - łóżko. Ramy wyłożone miękkim materacem i czystą pościelą. Toshio pamiętał tylko chwilę, w której jego ciało opadło bezwładnie w tę biel. Jakże dobrze było odpłynąć od świadomości i przeżyć.
Chwilę wcześniej dotarł do domu. Przez długą przeprawę, jakiej był świadkiem mógł równie dobrze załamać się na dobre. Tylko siła woli przezwyciężał negatywizm świata. Przyjmował go na siebie i nabierał odporności, niczym na toksynę. Tego życzyłby sobie Shigeru. Niósł na barkach wolę Isoshiego. Nigdy, ale to przenigdy się nie poddawać. Miał swoje w głowie, lecz najważniejsze to czynić dobro. To, co nazywano porządkiem zazwyczaj przyciąga ludzi. Przeciwieństwa zawsze istniały i na nie należało zwracać szczególna uwagę. Wydawało mu się, że był to dzień, jak każdy. Znajome podwórko. Posiadłość ich rodziców i widok pięknej kobiety, swojej rodzicielki, w wejściu. Akemi niemal go nie zgniotła w uścisku. Zakaszlał lekko i widać było po nim, że z trudem opiera się takiej sile. Nadwyrężony przez walkę z Kyoushim, aniżeli po wędrówce, mógłby z chęcią odpłynąć. Dziwnie czułby się podczas takiego obrotu akcji. Nie zamierzał robić niczego, na co nie godził się umysł. Jeszcze to potrafił, ale kto wie. Nie kusząc jednak losu poprosił o moment odpoczynku. Z czuwającą nad nim kobietą nie musiał się niczym martwić.
Pobudka dnia następnego wydawała się czymś nierealnym. Jak wybudzony z całkiem nierealnego snu. Rzeczywistość zdawała się odmienna, niby z bajki. Słońce wpadało przez okno, a chłopakowi przypomniały się beztroskie dni dzieciństwa. Pokój niezmiennie przypominał ten, który opuszczał jeszcze niewinny dwunastolatek. Zatem nie chcąc leżeć Toshio wsparł się na łokciach. Wtedy dojrzał zwoje pogruchotane ciało i miał pewien punkt zaczepienia. O dziwo nie przypominał sobie, żeby męczyły go koszmary. Czyżby umysł nie był w stanie zarejestrować nic, co zakłóci regenerację organizmu? Z jednej strony cieszył się, ale mimowolnie pragnął pamiętać każdą przykrość. To równie cenna pamiątka, co pierwsze zauroczenie. Po wstaniu na nogi zerknął w lustro i zauważył wyraźnie wyglądającą na męską postać. Dziwiąc się samemu sobie uśmiechnął zawadiacko. Przeczesał czuprynę, która utrzymywała się dzięki przepasce. Włosy opadające na czoło i oczy nie były pierwszyzną, ale tym razem zaczęły irytować. Nim zszedł na dół musiał jeszcze ubrać się w coś porządnego. Zerknął na ubranie w szafie. Materiałowe spodnie i koszulka jeszcze na niego pasowały. Więcej nie potrzebował. Jakby zdjęcie ciężaru związanego z ekwipunkiem i strojem sprawiły, że zamienił się w innego człowieka. Pozytywny akcent przemiany.
Zaskoczony ujrzał Akemi w progu wejścia do pokoju. Kobieta zarumieniła się i wielce ucieszona poprosiła syna do kuchni. Krótka rozmowa o nastroju była miła dla chłopaka. To, że przespał całe dwa dni nie mogło go zupełnie dziwić, bo czuł się wyraźnie wypoczęty. Zgłodniał, czego dowodem był pusty żołądek. Prośba o śniadanie została przyjęta niemal drogą telepatyczną. Dowiedział się, że u ojca wszystko w porządku. Tanzan wiedział, iż nie trzeba było martwić się o syna, ale mimo to Akemi posłała mu wiadomość. Tak już było. Ich trójka musiała trzymać się razem i mówić sobie całą prawdę. Przez następną godzinę po śniadaniu skupił się na opowieści o Cesarstwie. Tego, co tam przeżył, ale głównie organizacji festynu. To już drugi raz kiedy oglądał turniej shinobi. Bardzo ciekawe wydarzenie, które leżało w jego zakresie zainteresowań. Widząc, że Toshio ma się dobrze, a raczej szybko wykryłaby wahanie w jego ruchach, mogła skupić się na codziennych obowiązkach. Gospodyni domowa była pełnoetatowym stanowiskiem. Gdy coś kończyło się w posiadłości przychodził moment na zlecenia. Perspektywa wolnego czasu pasowała ciemnowłosemu. W luźnym stroju wyszedł na dwór i cieszył się budzącym się do życia otoczeniu. Zarzucił tylko nowy komplet szala z opaską. Później Akemi obiecała mu, że przytnie trochę jego włosy, by tak nie odstawały. Na początek chciał przejść się do centrum wioski, ale wolał odetchnąć tutaj. Zabrał z kabury parę shuriken, by ciskać nimi w bambusowe drzewce. Nabrał większej sprawności. Zazwyczaj ciężko to dostrzec, kiedy na bieżąco się rozwijasz. Nie zachowywał tarcz ze wcześniejszych ćwiczeń. Było tyle rzeczy, które przychodziły do głowy, a na które nie wpadło się wcześniej. Mimo wszystko lubił swoje życie. Chciał je przeżyć, jak najlepiej.
Będąc z nastroju potrafił utrzymać nudę z dala od siebie. Zajął się na nowo układaniem książek i zwojów na półkach, a potem segregacją innych gratów. Część z nich z pewnością przydałaby się komuś innemu. I gdy powoli kończyły się zajęcia był powoli przekonany o wyruszeniu do lokalnego centrum. Ludzie w takich osadach, jak Hayashimura dowiadywali się wiadomości ze świata z ogłoszeń. Przepływ informacji zazwyczaj skupiał się poprzez organ rządzący i nie mógł być ukrywany dla opinii publicznej. Z pewnością już od dawna znajdowały się jakieś postanowienia dotyczące Cesarstwa. Jak wyglądał teraz obecny stan kontynentu wobec Wysp? Ciekawość rozumiała się sama przez się. Ani chybił doszło do wielkiej proklamacji, która go ominęła. Niestety nie mógł być we wszystkich miejscach na raz. I nie to, że nie posiadał do tego odpowiednio użyteczną technikę. Siły witalne ninja należało szanować równie skrupulatnie, co innego człowieka. Koniec końców przyczynił się do odkryć na ekspedycji. Zdobyte doświadczenie musiało mu na tę chwilę wystarczyć. Wkrótce zrobi się miejsce na kolejne, wielkie wydarzenia. Rychło w czas, kiedy wydawać się może, iż kraina wyjdzie wreszcie na prostą. Cudowne, beztroskie domostwo nie przesiąknięte przelaną krwią.
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Dzień bez treningu, prawdopodobnie byłby dniem straconym. Ninja już tak mieli. Jedni traktowali to, jak powinność lub przymus, kiedy życie postawiło ich przed trudnym wyborem. Często dla kogoś, co okazywało się wielce szlachetne. Bez tego mogli wieść życie pełne upokorzeń. Utrzymywanie się z fachu shinobi przynosiło stosowne zyski, więc nie trzeba było parać się pracą rolnika lub handlarza. Drudzy w kolejności posiadali naturalny talent i nic innego nie było im pisane. Ci z pewnością przeżyją dłużej niż przeciętni wojownicy. Każdy klan był fabryką uzdolnionych shinobi. Posiadanie odpowiednich genów prowadziło do dziedziczenia wszelkiej maści zdolności, w tym popularnego limitu krwii. Dwie dobre strony, którymi można opisać shinobiego. Istnieli też wyjęci spod prawa szubrawcy. Indywidualności, których zaburzenia wdarły się głęboko w umysł i poza czynieniem chaosu nie widzieli sensu. W wielu książkach ów zagadnienie opisywane jest, jako harmonia. Przeciwstawne siły, bez których nie zaistnieje balans.
Toshio z początku siedział na ławeczce w ogrodzie. Schowany pod cieniem wielu roślin i drzew. Mógł na moment oddać się medytacji lub ogólnemu pojmowaniu otaczającego go świata. Jego łączenie się z naturą stawało się coraz znaczniejsze. Nastrajał się ku czemuś większemu, ku własnemu przeznaczeniu. Chciał odegrać ważną rolę w rozwoju rodu i jak dotąd nie czuł, że jest spychany na ubocze. Mógł potraktować to jako zachętę do większych starań. Mając na koncie parę osiągnięć nadal pragnął bardziej widocznej po sobie władczości. Ujrzenie wojownika na czele masy zwolenników. Być może decyzja o aspiracjach na lidera klanu mogła stać się w pewnym momencie jedynym ratunkiem. Zapalnikiem przygotowanego pod spalenie lądu dla ukazania jałowej ziemi, której będzie zarządcą. Oczywiście historia pokazała nie raz, że siła i chęci doprowadzały do tyrani, a w rezultacie do objęcia tronu. W żadnym razie Toshio nie chciał polegać na oszustwach. Taka myśl nie przeszłaby mu nawet przez myśl, a co dopiero przez gardło. Odsapnął trochę od rozważań, powracając do wizualnej kontroli otoczenia. Przeszedł pod wejście do posiadłości. Rozsunięte drzwiczki zostały w tej samej pozycji, jak je zostawił. Była to jedyna droga, aby opuścić otoczony wysokim murem ogródek. Za barierą tego swoistego archipelagu różnej maści roślinności krył się zwyczajny świat. Taki na jakim stawiono całą osadę. Skromny grunt, nieco trawiasty w otoczeniu drzew. To tam chłopak mógł wyrzucić z siebie każdą frustrację, a również i przeważnie nie przejmować się zniszczeniami spowodowanymi nauką coraz trudniejszych technik.
Ciemnowłosy mógłby na parę chwil dać sobie spokój ze szkoleniem. Zrobić sobie urlop i wrócić za tydzień do wykonywania misji. Nie zbiedniał by na tym i spędził czas z rodziną. Toshio był tym chłopakiem, dla którego liczyło się wzbogacanie własnej duszy o nowe możliwości. Dar, jakim obdarzył wszystkich shinobi Mędrzec nie może zostać ot tak zmarnowany. Jako, że młodzik nie pomyślał dotąd o zainstalowaniu obok domu małego oczka wodnego, toteż na razie musiało wystarczyć mu skromne wiaderko. Rozchlapaną wodę zawsze mógł uzupełnić kosztem własnej chakry. Jak zawsze nie obędzie się od wyczerpującej sesji, do których zdążył się już przyzwyczaić.
Zatem zaczerpnął jedną z dłoni do naczynia, a zaraz potem przeprowadził znaną wszystkich sekwencję wykonywania jutsu. Wydawać się mogło, że to nic nadzwyczajnego, ale z drugiej strony okazuje się być każdorazowo rytuałem. Zaczerpnięcie do pokładów chakry i zmieszanie jej poprzez dwa atrybuty. Duchowy i fizyczny element ciała. Dopiero potem dostawało się gotowy produkt, jakim była błękitna energia. Odpowiednio wyszkolone ciało mogło wykorzystać to do stworzenia materialnego odpowiednika broni lub innego rodzaju akcji. Naturalnie rzecz ujmując, mając pod ręką wodę wykorzystywało się ją do podporządkowania własnej woli. Tym sposobem Toshio miał zamiar utworzyć sznur z wody. Technika nosiła miano Suiben. W swym rozmiarze niezbyt imponująca, ale o wszelkim możliwym zastosowaniu. Wystarczyło odpowiednio dobrze wycelowane trafienie, aby uniemożliwić drugiej osobie swobodne działanie. Od tego zamierzał zacząć Senju. Od utrzymania jutsu w ryzach. Niczym zaszczutego węża obracał wiązkę wytworzonego bicza raz w jedną raz w drugą stronę. Nie utrzymywałą się za długo, lecz to dopiero początki. Zamierzał stopniowo przechodzić rozwijania swoich eksperymentów. Ostatecznie zamierzał osiągnąć prawie dziesięciometrowy rzut, aby złapać pobliską gałąź drzewa. Sprawdzić siłę naciągu i wiele innych wariantów, wykorzystując głównie manekina do treningów. Spodziewał się, że przeciążenie doprowadzi do osłabienia wiązania i w rezultacie rozlecenia się sznura. Nie był to twór, którym zada jakiekolwiek obrażenia, gdyby tego wymagała sytuacja. Jedynie krępował ruchy, co oznaczało stosowanie techniki w kombinacji z innymi. Mimo, że chłopakowi bardzo zależało na podniesieniu swoich umiejętności bojowych, to każda styczność z Suiton powodowała ekscytację na jego twarzy. Przy nielicznych momentach nawet przechodziły go masywne ciarki. Nigdy się tym nie chwalił, bo rzadko kto miał obsesję na punkcie używania technik. Sam widok tworzenia mocy natury przyprawiał o zachwyt. A to była lekka rozgrzewka przed przeprowadzeniem prawdziwie pustoszącego zagrania.


Nauka techniki Suiton: Suiben (C)
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Chłopak ochlapał wodą twarz. Przejechał dłońmi po skórze z góry do dołu i wpatrzył się w rozmyte odbicie wody w wiaderku. Mimo braku wysiłku fizycznego ubytek chakry spowodował, że zdążył się zmęczyć. Sesję uznał za udaną, dlatego na ten czas wypadało zrobić wystarczającą przerwę do zregenerowania utraconej energii. Wrócił do domu. Minęło kilka dobrych godzin od kiedy Akemi wyszła z domu. Musiał samodzielnie przygotować sobie jedzenie. Do tego akurat nie był stworzony, przez co miał małą szansę na zjedzenie czegoś dobrego. Z drugiej strony w dziczy wystarczyło ognisko, trochę instynktu i pieczone mięso zaspokajało potrzebę. Będąc w kuchni i mając pod ręką wiele produktów czuł się spokojny. Zbyt łatwo, jak na taką akcję. Odetchnął spokojnie i wziął do ręki nóż. Podstawione warzywa czekały na ich przygotowanie. Potem mięso i zerkanie na gotujący się wywar. Zupa Toshio nie była najwyższych lotów, ale własnoręczne przyrządzenie dodaje odpowiedniego smaku i zadowolenia. I gdy już zostawił kuchnię w bardzo opłakanym stanie, jak na shinobi przystało, zabrał się wpierw za kosztowanie. Z napełnionym żołądkiem mógł myśleć o sprzątaniu. Niestety nie zdążył zacząć do powrotu rodzicielki. Kobieta dała znać, że wróciła, a pierwsze gdzie się udała, to kuchnia. Na krótko zrobiła zdziwioną minę i jakoś tak zrobiło jej się szczęśliwiej. W innych okolicznościach przybycie chłopaka mogło skończyć się jego prędkim wyruszeniem w dalszą przygodę. Matka mogła odrobinę dłużej nacieszyć się obecnością syna. Razem posprzątali, a wtedy nadarzyła się odpowiednia okazja do zrealizowania wcześniejszej obietnicy. Drobna sprawa kosmetyczna dotycząca włosów. Zatem Toshio usadowił się wygodnie na krzesełku i był przygotowany na dźwięczne cyknięcia wydające przez nożyczki. Krótkie pociągnięcia powodowały pozbycie się nadmiaru włosów. Należało robić to starannie, aby nigdzie nic nie odstawało zanadto. W głównej mierze nie chciał zmieniać fryzury, toteż liczył na jej skrócenie i wymodelowanie w ten sam, dotychczasowy sposób. Nadal zamierzał wiązać je przepaską. Inny styl sprawiły, że zacznie się przejmować. Nie potrzebował więcej zmartwień z byle powodu. Tym bardziej pogłosek na swój temat.
Korzystając z wytchnienia i odpoczynku porozmawiał z Akemi. Tak się złożyło, że mógł usłyszeć kilka niecierpiących zwłoki zdarzeń. Wydarzenia na świecie zdawały się być jeszcze bardziej złowieszcze. Jakby dotąd nie były czymś niespodziewanym. Wstrząsnęły chłopakiem. Z początku zbyt bardzo chciał znać szczegóły. Opanował niechciane emocje i z pokorą dał matce rozwinąć każdą z usłyszanych wiadomości. To, że Rada upadła było poniekąd wytchnieniem. Znaczyło to tyle, że Cesarstwo nie będzie karane za swoją niezależność. Klany kontynentu nie będą musiały stawać na każde polecenie i zachciankę tejże grupy. Obawiał się jednak, że może powstać chaos. Jedyną sensowną myślą, jaka przyszła Toshio do głowy było nawiązywanie sojuszów. Dobre relacje z Akimichi i wspólna walka mogły okazać się jedynym zabezpieczeniem przed wrogością innych prowincji. Ciekaw był też utraty zależności krajów kupieckich. Przywykł, że w Ryuzaku mógł znaleźć wytchnienie. Nazwać swoim drugim domem. Teraz zapewne nie miał tam czego szukać, za to innych straciło dach nad głową. Wygnani przez tego samego gościa, który zjawił się na polu pod Dokuroyamą. Niesłychane. Tyle ważnych osób zebranych w jednym miejscu nigdy nie wróży nic dobrego. Całe szczęście obyło się bez straty kolejnego przywódcy Senju. Nie w takim tragicznym znaczeniu, jak dotychczas. Nie mógł uwierzyć, że wuj ustępuje. To zawsze utrata ważnej dla społeczeństwa jednostki. Przyzwyczajenie się do urzędu kolejnego następcy na pewno przyjdzie Toshio z większym trudem. Nie mógł jednak nie ufać komuś obdarzonemu równie wielką mocą i wiedzą. Nie mógł długo rozważać wszystkich za i przeciw. Potrzebował działać i zrobić na nowo miejsce dla poprawnego nastawienia. Takie, jakie lubi najbardziej. Pozostawił Akemi z domostwem, a samemu znowu udał się za posiadłość, gdzie mógł zorganizować wielką fontannę.
Nasz spontaniczny chłopak nie zakładał, że wyuczona wiedza pozwoli mu na stworzenie techniki, jak na papierze. Potrzebował własnego spojrzenia, a do tego liczenia, że warunki mu na to pozwolą. Był niskim i lekko zbudowanym ninja. To powinno się opłacić. Zatem zrobił sobie miejsce. Dookoła nic, tylko ubita ziemią. Największym mankamentem tej techniki było wirowanie. Nie podejrzewał, żeby wyglądało to inaczej, kiedy chodzi o użycie wody w celach defensywnych. Obrona ze wszystkich stron była ceniona wśród sposobu zablokowania natarcia. Chłopak rozpoczął od kilku obrotów dookoła własnej osi. Za niedługo ta przestrzeń, którą okrążył miała zostać zastąpiona przez podwodne tornado. Już na samą myśl był podekscytowany.
Jak nigdy zakasał rękawy, których nie posiadał, mając krótką bluzkę. Przygotował się w bojowej postawie. Nogi lekko ugięte, a tułów pochylony do przodu. Odetchnął powietrzem, co miało nadać mu właściwego nastawienia. Odliczał regularne bicie serca w trakcie mieszania chakry. Trudno było zdecydować, czy musi jej mieć dużo. Zdążył przywyknąć do posługiwania się Suitonem na poziomie C, dlatego użył jej tyle, co zawsze. W dużej mierze to sama technika decyduje ile zabierze mu błękitnej energii. On ją wystawiał, jakby była zapłatą. Nim do tego dojdzie nie obędzie się bez odpowiednich znaków. Posłużył się sekwencją Baran → Koń → Ptak i poczuł przenikające go skutki własnej akcji. Powietrze powoli skrystalizowało się naokoło jego ciała w postaci wody. Zaczęła nabierać na objętości i sile. Nim zdążyła to zrobić w wystarczającym stopniu technika prysła. Niczym poranna rosa rozchlapana na pobliskiej roślinności. Niezbyt zadowalający rezultat, ale efekt podniecający. Aż chciało się więcej i więcej. Tym razem zamierzał postawić na większą destrukcję. Siła i moc tego jutsu miała pozwolić mu na odparcie broni lub podobnych skutków, które będą zagrażające jego osobie. Nie musiał za każdym razem uciekać się do schowania pod ziemię. Na pewien rodzaj przeciwnika, jak znalazł. Kontynuował powstawanie bariery wodnej, której moc i siła nabierały na sile z każdym podejściem. Dochodząc do niejakiej regularności w używaniu tegoż jutsu mógł z satysfakcją zakończyć działania. Nie za wiele chakry mu pozostało po tak intensywnej nauce. Wszędzie była woda, która zasili grunt siłami życiowymi. Toshio z kolei przyda się następna i pełna niczego przerwa. Oczywiście pozostanie ze swoimi myślami za pan brat.

Nauka techniki Suiton: Mizu no Tatsumaki (C)
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Kakita Asagi »


Obrazek
Misja C dla Senju Toshio
"Wiatr, co z nieba obłoki zrzuca"
Post 1/?





Lato... chociaż jeszcze nie nadeszło, to jednak coraz cieplejsze wiatry nawiedzały krainę shinobi zwiastując jego niepowstrzymywalne nadejście. Większość wiosennych kwiatów już przekwitała, liczne zmieniały się w pierwsze zielne owoce, a wszelkie wczesnowiosenne zioła zniknęły z Prastarego lasu i z próżno byłoby ich szukać. Tak, zdecydowanie zbliżało się lato, moment intensywnych prac na polach, a w świecie shinobi dodatkowych obowiązków - oto bowiem wszelkie trakty już wyschły, po wiosennych wezbraniach rzek nie pozostał najmniejszy nawet ślad, tak więc wszelacy kupcy mogli znów ruszyć w podróż by szukać nabywców na swoje towary. Tak zwykle wyglądało lato dla shinobi, jednakże to... nieco się różniło. Wieści o wydarzeniach z Kami no Hikage zdążyły obiec świat, a były to wieści mroczne. Nie sposób szukać klanu i szczepu shinobi, którego nie dotyczyłyby makabryczne wydarzenia - dawne sojusze zostały zachwiane, porządek i prawa również. Ród Senju nie był tutaj wyjątkiem, a nawet więcej, był jednym z tych, w którym zmiany były silne - nowy lider, na którego spadły obowiązki potrzebował wzmożonej pracy wszystkich swoich wojowników, zarówno doświadczonych i potężnych, jak i tych stojących u podstaw drabinki, albowiem jak wiadomo, im silniejszy i większy fundament, tym większa wieża powstanie...

Nie sposób orzec, jakie podejście do niedawnych wydarzeń miał młody Doko, zamieszkujący wraz z rodziną w osadzie Hayashimura, jednakże pewny było, że z racji swojego pochodzenia będzie go czekało więcej pracy, tylko jakiej? Odpowiedzią mógł być nastolatek, ubrany w lekką zbroję z przypasanym do boku wakizashi i skórzaną torbą przerzuconą przez ramię, zmierzający do domu naszego bohatera. Młodzik nie był byle kim, czoło jego zdobył ochraniacz z symbolem rodu Senju, jednakże zdecydowanie za młodym był, by pełnić jakieś ważniejsze funkcje, chociaż kto wie, w niepewnych czasach i dzieci muszą być silne i nie raz nie dwa stają w obliczu zagrożenia.
Przekroczywszy bramę w bambusowym płocie, posłaniec skierował swoje kroki do drzwi domostwa ukrytego pośród bambusowych pędów, po czym zastukał do drzwi.
- Senju Tadasige, posłaniec. Przynoszę wiadomość dla Senju Toshio. - zawołał swoim wysokim głosem, czekając, aż ktoś otworzy mu drzwi. Młodzik zdecydowanie poważnie (by nie powiedzieć, że nazbyt poważnie) podchodził do swojej roli listonosza, ale z drugiej strony, czyż roznoszenie rozkazów nie jest ważne? Jakież to wieści niósł nasz młody Doko swojemu starszemu koledze? Tego dowiemy się, jeśli go tutaj zastanie...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Brak zawieruchy, spokojne i niczym niezakłócone życie. Tak musiał wyobrażać to sobie doświadczony shinobi w podeszłym wieku, który zrzucił ze swych barków ogromny ciężar odpowiedzialności. Miał czas, żeby przetworzyć wiele informacji. W głowie chłopaka zawisła myśl o wuju, ale nic z tym nie mógł zrobić. W dodatku nigdzie nie było śladu po Reice. Ciekawe, jak jej się powodzi. Wyglądało na to, że sporo rzeczy zaniedbał lub los chciał, żeby wszystko leciało na łeb na szyję. Jedyne, co teraz mógł z tym zrobić, to pogodzić się z nadchodzącymi zmianami. Był częścią jego świata. Egzystowały, niczym powietrze, które każdy musiał wdychać. Po części był odpowiedzialny za taką sytuację. Mógł być bardziej aktywny, a nie tylko biernie przypatrywać się otoczeniu.
W domu niczego mu nie brakowało. Mógł odpoczywać, a od czasu do czasu pomóc Akemi, jeśli wymagała tego sytuacja. Wydoroślał, co nieustannie podpowiadały mu wpatrzone w niego oczy matki. Nadal jednak skrywał się pod niepozornym tytułem Doko, kiedy jego ojciec, już wiekowy shinobi działający na rzecz wioski, piastował stopień Sentokiego. Wyżej byli chyba tylko aspirujący do tytułu przywódczego, będący Kogo. Ciężko stwierdzić, jakie znaczenie miały dla Toshio ów tytuły. Cenił każdego o większej wiedzy i sile. Od zawsze podziwiał rolę Lidera, jako trzonu całej osady, a przede wszystkim klanu. A mimo to oddalał się i czuł coraz bardziej osamotniony.
Toshio trenował za murem swej posiadłości. Wraz z ojcem przygotowali to miejsce w chwili rozpoczęcia przez Toshio jego szkolenia na shinobi. Niewielki wydeptany placyk nosił ślady zniszczenia, które nawarstwiły się przez tyle lat. Nie wiedział, jak długo mógł pozostać w letargu. Bez nadzoru. Nie chciał narażać własnej rodziny na gniew nowego lidera. W zasadzie pragnął złożyć hołd Mukuro-sama. Chciałby też zasięgnąć opinii samego Kazuo. Wiele rzeczy mogłoby mieć znaczenie w obecnej chwili.
Tym bardziej przybycie posłańca wywołało przyjemny odzew w spokojnym domostwie. Drzwi rozsunęła kobieta o barwnej urodzie i przyjaznym spojrzeniu. Uraczyła młodzieńca uśmiechem mimo strudzonej przez wysiłek obowiązków twarzy. Oznajmiła, iż powinien szukać syna za posiadłością. W tym celu wskazała jedną ze stron, w którą powinien się udać. Wystarczyło iść wzdłuż ścian budynku. Oczywistym było, że Akemi nie chciała mieszać się w rozkazy dla syna. Wraz z jego ojcem wiedli zupełnie odmienne kariery, które musiały pozostać pod ich baczną kontrolą. Gdy już doszło do spotkania na twarzy Toshio zagościło zaskoczenie pojawieniem się posłańca. Na pierwszy rzut oka młodszy od niego chłopak właśnie tym się wydawał. Nie miał pewności, czy ktoś wyższy rangą zajmuje się takimi sprawami. Dlatego przyjął do wiadomości, że to oczywiste wysyłać chłopców w roli listonoszy. Podszedł do niego i poczekał, aż pierwszy wykona gest grzeczności. Zaraz potem skłonił lekko głowę i oczekiwał dalszego rozwoju wydarzeń. Pisemne doręczenie rozkazów lub jego słowne tłumaczenie, chociaż podejrzewał, że formalności to już podstawa w tak rozwiniętej wiosce.
- Co dla mnie masz? - zagadnął przyjaźnie, a co było swoistym popchnięciem dla posłańca, by nie tracił czasu na nic pochopnego.
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Kakita Asagi »


Misja C dla Senju Toshio
"Wiatr, co z nieba obłoki zrzuca"
Post 3/?





- Bardzo pani dziękuję. odpowiedział posłaniec z odpowiednio niskim ukłonem, po czym skierował się we wskazanym przez kobietę kierunku, ostrożnie krocząc by nie uszkodzić roślin, ale i nie nanieść zbędnego brudu idąc wzdłuż ścian budynku. Małe uprzejmości składające się na imperium gestów, może i ninja nie byli aż tak przywiązani do zasad dworskiej etykiety (a na pewno nie tutaj), ale i wśród nich znaleźć można było rody z wielowiekową tradycją, u których nieznajomość reguł dobrego wychowania w najlepszym razie mogła się skończyć nieprzyjemną, cielesną reprymendą.
Nasz młody posłaniec bez większego trudu zdołał "pokonać" drogę na tyły domku, a tam zauważywszy tylko jedną osobę w wieku pasującym do osoby, której poszukiwał skierował ku niej swe kroki. Stając naprzeciw Tosio, posłaniec wykonał odpowiednio niski ukłon, co wynikało bardziej z różnicy wieku, niż rangi. Słysząc bezpośredniość starszego kolegi, Tadasige sięgnął do swojej torby, z której wyciągnął granatowy, opatrzony znakami zwój. Młodzik raz jeszcze przeczytał znaki na zwoju, co by mieć pewność, że odpowiedni wydobył po czym wręczył go bohaterowi tej opowieści.
- Przynoszę treść zadanie, jakie zostało ci przydzielone, Toshio-san. - dodał przekazując zwój z lekkim ukłonem - widać było, że młodzik stara się poważnie podchodzić do swojej roboty, kto wie, czy jego sumienność nie da mu w przyszłości wysokich umiejętności, a co za tym idzie ważnego miejsca w rodzie Senju? Możliwe jest również i bardziej prawdopodobne, że kiedyś po prostu nie wróci z trudniejszego zadania, ginąc jak wielu mu podobnych szeregowych ninja, ale nie ma co się gdybać nad tym, co może być, a nie musi, skupić się należy na tym co tu i teraz.
- Życzę powodzenia, senpai. - dodał Tadasige, po czym ukłonił się i oddalił, bowiem cóż innego mu pozostawało? Chociaż przez moment, albo dwa, w jego oczach pojawił się niewielki błysk ciekawości, jakież to zadanie otrzymał jego starszy kolega, to jednak nie jego była rzecz się tym interesować, a już na pewno nie wiedzieć - im mniej wiesz, tym krócej cię przesłuchują. Pewne było jedno, Toshio mógł zauważyć, że w torbie młodego posłańca było jeszcze kilka zwojów o podobnym kolorze, parę zielonych i jeden żółtawy. Tajemnicą pozostanie, czy kolory te miały jakiś związek z trudnością zadań, czy po prostu w osadzie posiadano po prostu zwoje w różnych kolorach i nic się z tym nie wiązało. Przejdźmy jednak do samej treści zwoju, bowiem to chyba najbardziej ciekawi:
Krótko i bez wywierania nadmiernej presji, prawda? Cóż, zapowiadała się wycieczka do sąsiedniej prowincji, w towarzystwie bliżej nieokreślonego faceta - cóż, trzeba sobie jasno powiedzieć, że niewiele szczegółów przekazano w zwoju, nawet wyglądu klienta nie zamieszczono, ale może to tylko oznacza, że zadanie nie jest trudne? A może klan nadal boryka się z problemami płynącymi ze zmianami na najwyższych stanowiskach i niepanowaniem nad swoimi zasobami ludzkimi? No cóż, na razie pewne było jedno - póki się do rzeczonej gospody nasz bohater nie uda, póty się więcej nie dowie, ale pewne jest jedno - robota jest do zrobienia, a więc przygotowania jakieś warto przedsięwziąć...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Kultura osobista zawsze należała do ścisłych zainteresowań Toshio. Nie tylko przez to, że miał dobry wzór do naśladowania w postaci rodziców. Wpojone zasady i dyscyplina same przyniosły to, czego potrzebował do ukształtowania obecnego charakteru. Mógł być zdystansowany do tego, kiedy sytuacja wymagała aktu przemocy. W każdym razie stał po stronie oczywistego ‘dobra’. Najprościej tak to określić. Dlatego widok młodzieńca dostarczającego zwoje dla shinobi w osadzie przypadł mu do gustu. Być może kiedyś też mógł wybrać taką ścieżkę. Niestety był odrobinę bardziej ambitny, kiedy zaczynał. W dodatku młodych Doko posyłano do miast kupieckich, aby tam zahartowali się w wykonywaniu różnorakich zleceń. Ciężko to ująć, ale Senju poczuł sentyment. Należał do tego pokolenia, które będzie wzorem do naśladowania dla małego Tadasige. Doręczyciel nie przedstawił się osobiście, lecz Toshio wystarczył sam fakt, że zapamięta jego twarz.
- Dzięki. Tak trzymaj. - wypowiedział luźne słowa zachęty. Żeby nie dać się pochłonąć wirowi wyjątkowości przybrał formalną postawę i ukłonem odprawił chłopaka. Spojrzał na zwój i jego kolor. Były zadania pilne i ważniejsze. Gdzieś w głowie zastanowił się nad przypisanymi do barw rangami misji. Nic ponadto, by nie móc zagłębić się w dalszej części zwoju. Odbezpieczył go i rozwinął, aby przeczytać zawartość. Nie wydawała mu się chaotyczna, bo dużo takich misji nie wykonywał. To będzie druga tego poziomu. W poprzedniej również kogoś ochraniał i w pewnym momencie było niebezpiecznie. Liczył na taki dreszczyk emocji, jakby nie patrzeć. Zacisnął z podekscytowania rozwinięty kawałek zwoju, aż musiał się powstrzymywać. Nie było czasu do stracenia. Potrzebował się przygotować. W umyśle już planował swoje posunięcia, lecz najpierw należało znaleźć wspomnianego Tonbo Nozomi w karczmie pod Kadambą.

W chwilę obiegł domostwo i wparował do środka. Ku zaskoczeniu rodzicielki, przy której zwolnił i wyjaśnił z czym będzie miał do czynienia. Kobieta uśmiechnęła się na swój sposób, kiedy dochodziły do niej wieści o wysłaniu syna na misję. Toshio zrobił to samo, po czym wrócił ubrany w ekwipunek i plecak. Pokazał się, jakby szykował się na ważną uroczystość i należało upewnić się, że nikt nie będzie nim rozczarowany. Za dwa dni powinien wrócić cały i zdrowy.
- Niech Amaterasu ma cię w opiece. - zażyczyła sobie Akemi.
- Na pewno tak będzie, Oka-san. Ruszam. - odparł Toshio i wybiegł z domu. Podążył ścieżką do centrum, gdzie uliczkami zamierzał odszukać gospodę. Nie posiadał żadnych innych danych odnośnie zleceniodawcy. Mimo to nie widział większego problemu. Jeśli on nie zostanie rozpoznany pierwszy, to liczył, że informacji udzieli mu osoba obsługująca przy barze. Z pewnością posiadali jakiś rejestr osób, które się u nich zatrzymują. Z takim nastawieniem miał zamiar zapytać o wspomnianego w zwoju Tonbo Nozomi-san.


zt. > http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=8 ... 747#p69747
0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość