Dom rodzinny Toshio

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Senju Toshio

Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Obrazek Wśród wielu domostw całego rodu znajduje się jeden, szczególny domek. Poprzez leśne otoczeniu na światło dzienne wyłania się bardzo zadbany budynek należący do Tanzana i Akemi oraz ich spadkobiercy Toshio. Bambusowy płotek okraszony jest ładną tabliczką z napisem powitalnym. Tuż za nim, jak i dookoła całej kondygnacji rosną drzewa bambusowe. Dodające przyjemnego wystroju, jak na pospolite warunki. Poprzez zadbany trawnik udać się można wprost do wejścia naprzeciwko albo obejść dom i wejść na ogródek.
Wnętrze budynku prezentuje się równie skromnie. Umeblowanie nie stanowi ewenementu, bo są nimi różne, potrzebne szafki i półki. Zaczynając od przedpokoju, poprzez kilka pokoi w tym gościnny, a kończąc na ganku z tyłu zauważyć można drobiazgi dekorujące całe domostwo. Są nimi malowidła, drzewka czy ładnie wykonane, wyrzeźbione i posklejane figury. Efekt wielu wspólnie poświęconych pasji i oddający klimat rodzinnego grona.
Czas zatem na resztę miejsc do zwiedzenia. Łazienka w drewnianym stylu pozwala na długie godziny spędzone na wygrzewaniu się niczym w saunie, czy szybkim opłukaniu po treningu. Kuchnia zawiera to, co każda pani domu powinna uwieńczyć w posagu. Rodzinny zestaw ceramiki do parzenia herbaty oraz ogólne naczynia do posiłków i temu podobnych. Obszerny dom zawiera jeszcze sporo pokoi użytkowych. Poza sypialnią i pokojem Toshio do dyspozycji są dwa wolne pomieszczenia na górze. Zazwyczaj dla bliższej rodziny, lub gdy ktokolwiek zamierza zatrzymać się na dłużej.

Nasz bohater posiada swój własny kącik, który nadal utrzymany jest w bardzo dziecięcym wyglądzie. Niezmienne, chłopięce marzenia o pozostaniu kimś wpływowym odbiły się u malucha w postaci drewnianych figurek zwierząt, jak i podobnych im istot czy ludzi. Każde z nich przyozdabia półki i szafki porozmieszczane po pokoju. W głównej mierze uwagę przykuwa łóżko niewielkich gabarytów, co nie powinno dziwić. Zważywszy, że chłopiec nie poświęca dużo czasu siedząc bezczynnie, to tworzy się tutaj pewne sanktuarium, do którego miło będzie wrócić po latach. Większość czasu zpędza raczej poza domem, a jeśli już to w ogródku.

Kwintesencją wielu starań i włożonej w to sumienności powstała oaza bujnej zieleni. Roślinność zadowala się płynącym pośrodku oczkiem wodnym. Nie zabraknie również bambusowego pływaka, który stuka co i rusz gdy zostanie napełniony. Drzewka bonsai dla uczczenia kultury zasadzone zostały w otoczeniu równie zagrabionego piasku i kamyków. Zaś doniczki z miniaturkami rozstawiono na brzegach drewnianego podestu. Po jednej stronie pną się bambusy, a naprzeciw nim wyrasta drzewo z zamaszystą koroną, dające cień w upalne dni. Pośród ułożonych kamieni przewijają się ozdobne lampy.

Obrazek
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Mimo wiadomego poruszenia ostatnimi wieściami, jakie spłynęły na osadę rodu Senju dla Toshio owe miejsce wydawało się wyjęte z czasoprzestrzeni. Na tyle spokojne, że można było zatracić się w jego pięknie i niewinności. Ludzie tu mieszkający zdążyli przyzwyczaić się do nałożonej przez ich samych monotonnych czynności, pracy i porządku. Nico, co istniało poza tą kopuła nie miało większego znaczenia. Ufali sobie, byli życzliwi i pomocni każdy dla każdego. Taki obraz zapamiętał od samego początku. Wychowanie, jakie zapewnili mu rodzice i przedstawiciele klanu, to najlepsze, co go w życiu spotkało. Nawet, jeśli miał niespełna trzynaście lat, to i tak były powody, żeby żywić ciepłe uczucia względem tej myśli, wspomnienia.
Zaraz po pospiesznie zrzuconym na siebie zadaniu ruszył ku rodzinnemu domowi. Wydawać się mogło, że nie był tam więcej niż tylko kilka miesięcy, a lata. Wyobrażał sobie takie powroty po wielu wiosnach. Nie było nic bardziej radującego niż widok zatroskanych opiekunów. Napływ uczuć w ów chwili spowodował by topnienie najbardziej mroźnych lodów w dziejach. Na szczęście nie musiał martwić się o rozklejenie się, kiedy głowę bardziej zaprzątały mu obawy związane z niedoszłymi wypadkami. Koleje losu parły naprzód i ni stąd, ni zowąd mogły sprowadzić na człowieka śmierć. Na innych zaś spadało dotkliwe okaleczenie fizyczne czy psychiczne. Okropieństwa, jakich doznał tak młody chłopiec były niewłaściwym środkiem dla jego poprawnego rozwoju. Nikt niestety nie powiedział, że świat zatroszczy się o niewinnych. Sam Toshio nie żałował jednak, że przeżył chwile bezsilności i rozpaczy. Nadal oddychał pełną piersią i ostatecznie nie ugiął się tyrani do końca. To stwarzało wiele myśli zwrotnych i postanowień, jakie pozwoliły mu dorosnąć. Na razie nie pozostało mu nic innego, jak odpocząć i zregenerować się dokładnie.

Dom zapamiętał bardzo dokładnie. I gdy teraz stał przed nim poczuł ulgę. Wyglądał tak samo, niemal niezmiennie. Przeszedł pomiędzy ogradzającym przednią część posiadłości płotkiem, przez który niegdyś wielokrotnie przeskakiwał. Zdążył także przypomnieć sobie wiele frywolnych zabaw, jakie wiodły go przez całe, poprzednie dzieciństwo. Nie zaprzepaścił ani sekundy w kierunku dorastania, z czego on sam i jego rodzice również mogą być dumni. Gdy doszedł do drzwi wejściowych zawsze nastawała krótka chwila niepewności i zastanowienia. Obecnie rozmyślał czy rodzice będą w domu specjalnie żeby na niego czekać, czy jednak nie zastanie nikogo. Zrobił ten krok, żeby nie trwać w zadumie i czym prędzej ujrzeć matkę.
- Tadaima! - odpowiedział na przywitanie, niby po powrocie z dzisiejszej zabawy. Zdjął w przedsionku obuwie i poczuł się strudzony. Ciało i umysł nakazały mu myśleć, że przecież przebył kawał drogi i dawno go tu nie było. Sentyment wdarł się w liche ciało młodziana, które potrzebowało podparcia kogoś kochającego. Stanął na moment, aby się opanować i z wyczekiwaniem pragnął ujrzeć wychylającej się zza rogu rodzicielki. Moment przedłużał się niemiłosiernie, jakby to był niespełniony sen, wnet przeradzający się w koszmar. Dosłyszał tylko dobiegający z oddali głos ‘Tutaj’. Pomaszerował czym prędzej na tył domu, zahipnotyzowany wręcz niby wydanym rozkazem.
Ujrzał postać wyłaniającą się pośród nikłych i jedynych promieni słońca, które zdołały przebić się w bujnym od roślinności ogródku. Twarz kobiety promieniała, mimo że czynności okryły jej cerę lekkim przemęczeniem. Kobieta otarła strudzone przez pot czoło, kiedy spojrzała w stronę ganku. Wpierw pojawiło się zaskoczenie, a zaraz z nim euforia widokiem najdroższej jej osobie.
- Toshi. Skarbie! - oboje nie mogli powstrzymać już tej rozłąki i rzucili się w swoją stronę. W objęciach pozostali niesamowicie długo i szczelnie. Uścisk dawał znać o uczuciach, jakie do siebie żywią. Do tej szczególnej więzi dzielonej przez matkę i syna. W końcu postanowili się puścić, a matka Toshio zaraz uklęknęła, żeby obejrzeć go z chirurgiczną precyzją.
- Ahaha, mamo! Nic mi nie jest, przestań. - oponował przed gilgoczącym go dotykiem opiekunki, która sprawdzała niemal cały tors młodzika w poszukiwaniu ran. Był tylko zmęczony gonitwą, jako taką tu i wewte. Wkrótce po tym przeszli do wnętrza i usiedli w kuchni, aby Akemi mogła przyszykować coś do jedzenia synowi. Cisza, jaka nastała sama powodowała, że nie mogli długo zwlekać z rozmową o tym, co się stało. Nie było z nimi tylko ostatniego członka rodziny, Tanzana.
- Nic mi nie jest... - zaczął niepewnie.- Byłem z przyjaciółmi. To rodzeństwo z Senju. Reika i Shigeru. Ich ojciec został nowym liderem. - uśmiechnął się na zakończenie, ciesząc się z wieści, a raczej przykrywając tym te przykre. Cóż więcej mógłby rzec, kiedy dola shinobi nieustannie ściąga na siebie ciężkie brzemię. Trzeba było z tym żyć, a mimo to matczyna natura rządziła się własnymi prawami. Nieustępliwie musiała wyrzucić z siebie niechciane uczucia.
- Nawet nie wiesz, jak się bałam, kiedy wszystkich doszły słuchy o wydarzeniach. Nie powinieneś brać udziału w czymś tak strasznym. Brakuje ci jeszcze kilku lat... - w swej trosce podała Toshiemu kubek z przyrządzonym naparem i czekała na jego reakcję. Chłopiec nie mógł otwarcie nie zgodzić się z matką. Nie chciał zranić niepotrzebnie jedynej mu bliskiej osoby. W takiej chwili wolał zdusić niepotrzebną pokusę wyżalenia się.
- Przepraszam.

Po powrocie Tanzana z pracy, a raczej wykonaniu pełnionych przezeń obowiązków mały Toshio zdążył już zasnąć w objęciach matki. Wcześniej jednak usiedli i rozpoczęli rozmowę, której efektem było zrzucenie z barków ciężaru, jaki niósł po przeżyciu trudnych chwil w Sachu. Pozbył się z pamięci wszystkiego, co go trapiło. Podtrzymywany przez delikatny dotyk rodzicielki nie miał oporów przez wyznaniami. W ten sposób zakończył się jego pierwszy dzień w osadzie rodu Senju. Długi i kojący odpoczynek.
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Na samym początku było ciemno i cicho. Potem zaczęło robić się zimno. Z niewyjaśnionych powodów i na przemian stawało się gorąco i chłodno. Dreszcze i pojawiający się pot nękały młodego chłopca, aż czerń przestrzeni zaczynał się wyostrzać. Przybierał coraz jaśniejszych odcieni, aż blask nie skąpał całej postaci w blasku. Obudził ją dość gwałtownie.
Zdarzało się tak co noc. Młody Toshio nękały koszmary z Sabishi. Demony opętały jego umysł chociaż zdawało mu się, że straszne chwile pozostawił za sobą. Nie chciał niczego mówić rodzicom, lecz nie mógł przewidzieć, że nieprzyjemności w trakcie nocy odcisną się na nim całkowicie. Krzyki dały o sobie znać i trzeciej nocy chłopak zastał w progu swojego pokoju oboje opiekunów.
- To.. tylko zły sen. - tłumaczył się i próbował udawać zmęczenie. Prześladowania faktycznie wymęczały, ale także nie pozwalały dalej spać.
- Nie ma czym się martwić. - matczyny uścisk i pocałunek w czoło to jedyne, co mogła w tej chwili uczynić dla syna. W tej dziedzinie niemal nie było ratunku. To nie tylko złe mary, a lęki, które mogły trwale spaczyć jego wyobraźnię. Po tygodniu powtarzających się niesnasek Toshio musiał wziąć się w garść. Zaczął częściej spędzać czas samotnie, a za przyzwoleniem rodziców wyciągał z domowej biblioteki zwoje i książki. Zatracał się w lekturze, aby przygotować do pełnego treningu. Nie spocznie póki nie wyzbędzie się kłopotliwych snów. W tym celu najodpowiedniej będzie je przezwyciężyć w postaci uzbierania większej siły. To musiało być powodem tego, że nie potrafił nic zrobić. Zwyczajnie był za słaby. Szczególnie interesowały go dwie dziedziny, jakimi posługiwali się Senju. W końcu miarą każdego klanowicza było odblokowanie swojego Kekkei Genkai.
Młoda krew wrzała na tyle, że nieuniknione było samodzielne, wręcz egoistyczne podejście do treningu. Poza tym wszyscy na pewno byli zajęci swoimi sprawami, co tłumaczyło trochę Toshio. Jego pierwszym krokiem po zapoznaniu się z wieloma pismami było rozpoczęcie praktycznego podejścia do sprawy. Posiadanie Dotonu było niezbędnym czynnikiem, a wraz z Suitonem mógłby przejść do łączenia ich i scalenia razem w Mokuton.
Podekscytowany młodzian miał niewątpliwie wielkie zadatki w zakresie posługiwania się żywiołami. Czym prędzej zatem wyszedł na powietrze i pokonując dzielące go bariery zamierzał podnieść swoją umiejętność co do żywiołu wody. Ćwiczenia rozpoczął od kontrolnego użycia wszystkich znanych mu już technik z tego elementu. Potem szlifował je nadal, żeby przekroczyć limity odpowiadające najniższej randze. Zwoje, które przeczytał dużo mu na ten temat powiedziały. Jeśli oba z wyuczonych żywiołów będą za słabe, wtedy trudno będzie je przyswoić - nie mówiąc już o połączeniu. Sam trening dawał frajdę. To niczym zabawa w wodzie, którą doświadczało każde dziecko. Chlupanie i przemoczenie stało się nagle głównym problemem dookoła. Starał się tym samym nie zdewastować bardzo ogródka mamy, bo wtedy na pewno wściekłaby się na niego. Rośliny dookoła sympatycznie mieniły się pod wpływem zraszanej ich wody. Toshio zaś musiał zdjąć koszulkę i latać w samych spodenkach. Stał niezłomnie na tafli wody, a chakra która go unosiła na powierzchni powodowała rozchodzące się dookoła pierścienie. W końcu odetchnął, a ze zgromadzonej w sobie energii wydobył cały potencjał, na jaki było go stać. Zatrzymał w bezruchu wodę na powierzchni tak, żeby stała się przejrzyście krystaliczna niby lustro. Zaczynał wtapiać się w nie, aż zniknął całkowicie. Ukrycie to pozwoliło na obserwację i gwałtowne wynurzenie w razie potrzeby.

Rozpoczęcie nauki: Suiton - C
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Koncentracja umożliwiała młodemu shinobi na dalsze unoszenie się na wodzie, lecz teraz ważniejszą sprawą było podtrzymywanie skupienia, aby pozostać w bezruchu. Otaczała go głucha próżnia, głębia wodnej przestrzeni. Czuł się bezpieczny i miał zapewniony spokój. Ze wszystkich stron otaczała go dobrze znana mu ciecz, a mimo to nie doznawał efektu przemoczenia. Zjawisko te dostarczało mu wiele frajdy. Zabawa z Mizutetsu należała do jego ulubionych, lecz z pewnością nie stanowiła większego podłoża do opanowania wyższego poziomu Suiton. Niemniej zdążył zgromadzić spore pokłady chakry, aby znowu wynurzyć się z pod nieskazitelnej tafli wody i zmącić ją trwale.
Wpierw była głowa i ramiona. Złożone w ukryciu pieczęcie pozwoliły chłopakowi na płynne przejście do ofensywy, niczym przy prawdziwej potyczce. W jednym momencie zrosił dookoła cały teren. Struga silnego strumienia wypluta z ust kosztowała go odpowiednio wymierzoną dawkę energii. W końcu wyłonił się cały i zataczając kręgi na oczku wodnym wypuszczał kolejne strumienie. Celował nimi w górę, aby otoczeniu ogródka nic się nie stało. Ostateczną cechą, jaka przysługiwała temu treningowi stała się dobra znajomość własnego ciała i posiadanych limitów. Kilkukrotna seria jutsu elementu wody potrafiła wyczerpać większość zapasów chakry, przez co organizm doznawał nadwyrężenia. Wiadomość warta zapamiętania, jak również możliwość do poprawy ów czynnika. W każdym razie Toshio dopiero odkrywał wspaniałość, jaką stanowiło samodoskonalenie. Potencjał drzemiący w dorastającym organizmie pozwalał na nieograniczony rozwój. O to można być spokojnym.

Koniec nauki - Suiton C
Warunki domowe, które zapewniały młodzikowi pierwsze od wielu tygodni przyzwyczajenie do intensywnego treningu opłaciły się. Zaczął kreować w sobie silną wolę i niezłomnego ducha walki. Niestety obmyślony przy studiowaniu zwojów i książek plan wymagał większego niż dotychczas poświęcenie. W końcu chciał też dojść do większej mocy niemal samodzielnie, żeby potem pochwalić się przed bliskimi. Chciał poczuć tą dumę, jaką pokładano w wielu bohaterach. Klan powinien mieć z niego pożytek, a w obecnym stanie jest jedynie zwadą. Już wkrótce zamierzał rozwiać wszelkie wątpliwości i nie czekać na zrządzenie losu. Zamiast współpracować z rówieśnikami i podzielać ich marzenia był skłonny wybić się ponad to, czego uczą się w zwykłym tempie. Był nawet skłonny zmusić się do myślenia, że jest wręcz zacofany. Opanowanie Mokutonu nadal stawiać go będzie o krok w tyle za innymi. To dobry czynnik motywujący, aby nie stracić odrobiny pewności siebie. Dalej pójdzie, jak z górki.
Teraz tylko znaleźć odpowiednie zacisze, w którym mógłby się przygotowywać. Nie wiadomo, co przyniosą tak naprawdę zajścia w Sabishi. Te nieprzyjemności wywierały na Toshiego nacisk, który nakazywał spodziewać się niebezpieczeństwa. Zagrożenie do wyeliminowania stanowiło priorytetową rzecz, której dziecko chce się postawić. Brawurowa walka to dla młodocianego shinobi wielka szansa. Albo sromotna klęska - zwiastująca śmierć. Ten świat rządził się prostą logiką. Trzeba było pogodzić się z myślą, że dziecko może zginąć. Jeśli zaś przeżyje, wtedy czekają go kolejne wyzwania.

zt.
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Biegł jak oszalały, a to z tego powodu, że wydział sporo osób z Senju, którzy maszerowali grupkami, jakby gdzieś wyruszali. Musiał załatwić na ostatnią chwilę ostatnią, najważniejszą sprawę, którą było pożegnanie z mamą. Nie spodziewał się, że zastanie gdzieś Tanzana. Jego najpewniej również gdzieś wysłali. Gdyby nie ciekawskie zamiary Toshio, pewnie nie powiadomiliby go i kazali zostać tutaj, w bezpiecznym miejscu. On już znał matczyne zamiary dorosłych. Niedoceniony, ale w sumie młodzik musiał poznać sam czy warto się doceniać na tym poziomie. Na pewno nie próżnował i uczył się, dla tej chwili. Wykazać się i mieć jakąś zasługę w zwycięstwie. Bez niego, kto wie, mogliby nie przeważyć szali, na której toczyła się wojna. Nie należało bać się nazywać rzeczy po imieniu.
Dotarł wreszcie w okolice swojego, rodzinnego domu. Przeskoczył w pośpiechu płotek i zwolnił, łapiąc oddech. Wszedł do domu powoli i w miarę świeży, aby wszcząć jakąkolwiek rozmowę. Akemi już na niego czekała. Gospodyni nie miała wielu obowiązków, które mogłyby przeważyć jeden, bardzo ważny z nich - obawy o swoich mężczyzn. Mąż i syn stali się częścią społeczności osady Senju i byli odpowiedzialni za jej ochronę. W dwóch różnych miejscach wykonywać będą przypisane im zadania. Właściwie to Toshio zamierzał zaangażować się w nie swoją misję. Musiał tylko znaleźć Shigeru i Reikę, którzy niewątpliwie będą mieli ważny cel w nadchodzących wydarzeniach. To jego przepustka gdziekolwiek, póki nie stanie się dość dorosły, aby zaliczono go do ścisłego grona najlepszych. Do tego potrzebował przetrwać. Na razie ściągnął buty i poprawił ubranie. Uśmiechnął się do rodzicielki i stanął przed nią niemal na baczność. Chciał pokazać intencje, w jakich konkretnie przyszedł.
- Wiesz mamo, że chcę pomóc i muszę z nimi iść. Z Shigeru i Reiką nic mi nie będzie. Wrócę szybko. - tłumaczył się, a w głosie czuć było powołanie, którego nie wolno zlekceważyć.
- Szybko, leć. Zanim zmienię zdanie. Będę martwić się o was bardzo. - wyrzuciła z siebie wyrozumiale, powstrzymując od jakiejkolwiek słabości, która w nim wzbierała.
- Będziesz z nas dumna, mamo. - odpowiedział pełen radości i zawrócił w stronę korytarza. Nie przestawał się uśmiechać i czuć podekscytowania. Wiedział, że najlepszym sposobem na uszczęśliwienie opiekunki było ciągłe, wesołe nastawienie.

zt.
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Śmiało można rzec, że wszyscy, którzy przeżyli dotychczasowe wydarzenia pod Dokuroyamą i w Sabishi przekroczyli pewien próg. Od tego momentu niewątpliwie nie dało się zaznać spokoju. Nie takiego, jak zwykle. Toshio będąc najmłodszym uczestnikiem i zarazem najbardziej podatnym na różne ukształtowania z pewnością nie pogodzi się z doskwierającymi mu dolegliwościami. Z rozwagą będzie musiał dobierać manipulujące nim emocje i nie dać się niechybnie ponieść.
Mimo wszystko chłopiec stał teraz niewzruszony i marzył jedynie o zapadnięciu w głęboki sen. Nie podejrzewał tylko, że odprężenie nie będzie wcale takie łatwe, jakby mogło się wydawać. Już niebawem koszmary zamęczą go gorzej niż nie jedna krytyczna sytuacja na polu walki. W świadomości pozostanie własny, osobisty sukces, jaki osiągnął. Póki co mógł się go trzymać. Maszerowanie przebiegło tak, jak się tego spodziewał. Kilka razy włączył się do wydawania komend i pomocy, aby potem dać sobie wolne. Bądź co bądź posiadał umysł i ciało zwykłego nastolatka. Chciał być silniejszy poprzez naukę niebywale wymagających technik, ale nie tylko jutsu wywierały polepszenie całokształtu. Ninja z mocnym duchem, lecz bez twardego ciała nie zachowywał harmonii. Usłyszana wkrótce po przybyciu pochwała od Shigeru zmotywowała go. Wywołane rumieńce ostudziły nieco uśmiech, jakim chciał wszystkich obdarzyć i dobrze. Takim zachowaniem niepewnie popsułby humory wielu weteranów. Nie każdy wierzył już w tą samą słuszność, a to z powodu przemyśleń, które zdążyli sobie poukładać. Na spokojnie ustawili odpowiednie wartości według priorytetów. Nie można było o tym zapomnieć. Toshio na ten przykład martwił się już tylko reakcją rodziców. Oboje zaskakiwali go odmiennymi spojrzeniami, więc był niezmiernie ciekawy, jak tym razem potoczy się rozmowa z nimi. W zwyczajny dla siebie sposób pożegnał się z Reiką, Shigeru i Nukusiu, aby pobiec w stronę domu, gdzie na pewno czekała na niego rodzicielka. Wyczekiwanie po takiej rozłące i po przeżyciach wymagał czegoś specyficznego. Niepowstrzymany napływ emocji wtargnął do ciała chłopca, kiedy ujrzał w przedpokoju ukochaną mamę. Zdążył wnet ściągnąć buty i pobiec, żeby wtuliła go w swoje ramiona. Objęcie o niespotykanej dotąd sile nie pozwoliłoby rozdzielić ich żadnym sposobem. Łzy pociekły po policzkach, a były to bardzo gorące łzy.
- Tak się cieszę, że jesteś cały. Przyszykuję ci kąpiel, a potem pewnie zjesz coś pożywnego. Na pewno nie karmili was tam, jak należy. Nie w tak strasznie ograniczonych warunkach. - Toshio wysłuchiwał matczynego głosu i cieszył się, że może wreszcie zrelaksować się w pełni. Tego właśnie potrzebował. Akemi nie odpuszczała i przeniosła wzrok na syna, aby przyjrzeć mu się wyraźnie. Spojrzenie mówiło prawie samo za siebie i mógł tylko spodziewać się, że w kwestii jedzenia zaraz padnie oskarżenie, iż wysechł jak patyk, co nie służy rozwojowi dziecka. Niewiele się pomylił.
- Patrz na swoje ubranie. Kompletnie nie nadaje się do niczego. I w dodatku te siniaki. Dobrze, że tylko na tym się skończyło. - czternastolatek zdążył jedynie zarumienić się ze względu na przemyślenia, które sprawiłyby, że matula niechybnie straciłaby z szoku przytomność. Lepiej wstrzymać się z opowieściami, nawet za cenę mniejszej chwały. Dla mamy syn był największym bohaterem za sam fakt istnienia i bycia szczęśliwym. Fakt faktem Toshio potrzebował zmiany ubrania i odświeżenia. Nie zwracał uwagi na higienę jeśli chodzi o zabawy na dworze, lecz postawienie się matce oznaczało wyrok śmierci. To uczucie bardzo niemiłosiernie wpijające się w duszę. Wolałby już zostać dziesięć razy zgnieciony przez głazy.
Ważne było tu i teraz, więc spędził w łazience dużo czasu. Wymoczył się i odpoczął, aż wszelkie niesnaski wyciekną mu przez pory w skórze. Dopiero wtedy nadawał się do dalszej egzystencji. W czystej, białej koszulce i spodenkach oraz rozczochranej fryzurze zdołał przekąsić drobny posiłek. Następnie niemal natychmiast wpadł w objęcia snu.

Niemiły etap drzemania zapoczątkowała seria coraz bardziej energicznych obrotów. Z lewego boku na prawy i na odwrót. Po wielokroć świadczący o przerażających wspomnieniach trans w krótkim czasie oblał czoło chłopca potem. Umysł płatał mu figle tworząc nierealne obrazy, zawsze na jego niekorzyść. Struktura koszmaru nie była na tyle złośliwa, żeby krzyczał opętany. Lęki dobrały się do niego w małym stopniu, toteż zdążył obudzić się zdyszany i mokry od potu.
Tego wieczoru nie mógł odpuścić sobie myślenia nad polepszeniem nowo nabytych zdolności. Podstawy, jakie opanował niczym nie wyróżniały go z tłumu. Zamierzał posiąść głębszą wiedzę i nie spocznie, dopóki nie zostanie usatysfakcjonowany. Stawiało go to na pozycji dążącej do wybitności. W młodym ciele naprawdę zasiedlić się mógł wielki duch. Właśnie dlatego Toshio zamierzał czym prędzej poradzić się opiekuna, co powinien zrobić, żeby podnieść poziom swego Mokutona. Młodzieniec wywarł na Tanzanie typowe uczucie rozbawienia. Standardowe myślenie nieopierzonego pisklaka, który sądził, że nauczenie do nauki latania wystarczy szybkość i siła machania. Sprawujący nad nim piecze rodziciel stał przez zadaniem opowiedzenia właściwej wersji tego, na czym powinien się skupić. Poprzez odpowiedzenie Toshiemu na tematu nurtującego go niedoboru siły, sprawił żeby doszedł do bardziej pożytecznych rozwiązań. Czasami mniej radykalne rozwiązania połączone z wielu cząstek stanowią niesamowity napływ energii. Tym samym Tanzan dodał tylko, żeby zaczął od polepszenia swojej kontroli chakry. Jak tego dokonać? Ówczesne metody zdawały się jedynie do codziennych ćwiczeń, aby gromadzić nawyk operowania chakrą. Nowa praktyka musiała mieć w sobie o wiele szersze zastosowanie, jak choćby gromadzenie jej w dużej ilości i w najkrótszym, możliwym czasie. Wyzwanie do przyjęcia szczególnie dla Toshiego, który nigdy nie próbował czegoś podobnego. Chakra służąca do podstawowych zastosowań wcale nie była odczuwalna. Każdy adept posługiwał się nią bez wysiłku, jeśli tylko wierzył w swoje zdolności. Chłopiec nie wyobrażałby siebie w tych wszystkich niebezpiecznych sytuacjach i pod presją zagrożenia, gdyby nie był ninja wierzącym w sztukę ninshu (znaczenie to bardzo mu się spodobało, gdy wyszukał je w dość obskurnej, starej książce Tanzana, lecz z racji bycia elementalistą to dla niego ogólne znaczenie, jako wszelkie techniki ninjutsu).
Wypoczęty i zregenerowany na poczciwym poziomie wyszedł na dwór, gdzie zamierzał rozpocząć nowe zadanie. Polepszenie własnej kontroli energii, aby ta wystarczała mu na o wiele dłużej. Użytkowanie Doton czy technik Mokuton wyglądało u niego słabo. Nie podejrzewał, że dzięki temu treningowi stanie się mierny, lecz na pewno po opanowaniu wyższej rangi odciąży swój system chakry. Przywyknie do swojej słabości i niskiej wytrzymałości, co już samo w sobie stanie się namiastką zalety. Wnet skupił się i już od kilku sekund układał sobie w głowie zdecydowanie postępu. Stanął w rozkroku, pochylił się lekko w przód i ugiął kolana. Gotowość sprzyjała wyraźnej koncentracji. Pozostało mu już tylko wydobyć z siebie całe pokłady chakry, jakie posiadał. Z samego centrum ciała, a ogniwo to znajdowało się tuż za mostkiem - najwrażliwszym punktem witalnym u człowieka.
- Haaaa~ - wydobył zarazem dźwięk, który rósł wraz z wydechem. W jakiś sposób doprowadzał do podwyższenia adrenaliny i wyzwalania z siebie potrzebnych pokładów mocy. Toshio zamierzał dać ponieść się temu uczuciu.

Rozpoczęcie nauki Kontroli Chakry - poziom C
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

W trakcie nie wiadomo, jak długiego wypoczynku w osadzie Senju Toshio zajął się treningiem. Nie sądził, że zagrzeje tu na powrót swoje miejsce. Ciągnęło go w nieznane, a skutki niedawnej wojny nie sprzyjały teraz wielkim planom. Mimo wszystko prężnie uczący się i rozwijający ninja, jak on potrzebował celu. Nie mógł zatrzymywać się i tym samym skazywać na bezowocną stagnację. W Ryuzaku pozostawił cząstkę dobytku, którą zdobył tam o własnych siłach. Zamierzał kontynuować i poszerzać swój rozgłos w mieście kupieckim, co na pewno spodoba się jemu, a przede wszystkim władzom klanu. Nie wątpił, że na świat powoli roznosi się wieść, że połączone siły Senju, Kaminari czy Akimichi rozprawili się ze zwodzącymi haniebnie na każdym kroku Uchiha, okrywając również ród Aburame niesławą za poparcie ciemiężycieli i prowodyrów wojny. I o ile częściowo było Toshiemu obojętne, jak teraz potoczą się sprawy polityczne zwaśnionych rodów, to osobiście był nastawiony na odpychanie od siebie użytkowników Sharingana. Zdrada w ich własnych szeregach niczego nie zmieniała, chociaż było to jeszcze gorsze niż złość do samych Uchiha, jako wrogów. Może nie czysta nienawiść, ale chęć rywalizacji w późniejszym czasie wytworzy w chłopcu poprawną ideę i myślenie godne prawdziwego bohatera.
Teraz natomiast nastała nieoczekiwana przerwa w działaniach, aczkolwiek krótka. Zawołany przez mamę poszedł przywitać gościa, który zjawił się przed drzwiami. Widok Reiki ocieplił mu myśli i odciążył sumienie. Nie mógł powstrzymać się od objęcia dziewczyny. Będąc już trochę wyższy miał tą swobodę działania, lecz nadal brakowało do zrównania się z niebieskowłosą kunoichi. Po kroku w tył mógł wysłuchać, co sprowadzało Reikę w te strony. Wieść ani na moment nie zasmuciła Toshiego. Wiedział, że na pewno trenuje ciężko do samego dzieciństwa i nie odpuszcza, żeby nie pozostać w tyle za bratem. Zrównanie się w rodzeństwem, czy przerośnięcie to bardzo odległe plany, ale nie zaniecha niczego pochopnie. Wystarczy wierzyć i systematyczna pracą czekać na okazję, jak tylko większa siła będzie w zasięgu ręki. Czym prędzej życzył długowłosej szczęścia i pomyślnych wiatrów. Daleka podróż wymagała hartu ducha i przeciwstawienia się temu, co nieobliczalne. Zastrzegł, że będzie wypytywać o każdą wieść na jej temat i w razie potrzeby zgłosi się na ochotnika, aby tylko jakoś wspomóc ją, gdyby potrzebowała pilnej pomocy. Przecież głupio byłoby wspominać o wyruszeniu na poszukiwania, gdyby wszystkie jej starania doprowadziły do zguby. Na koniec pomachał jej, gdy odchodziła i zmotywowany oraz podbudowany mógł wrócić do swojej, ciężkiej pracy.
Wszelkie starania przebiegały pomyślnie, aż do pewnego stopnia. Wzbierająca w młodziku energia buzowała i nadwyrężała każdą partię ciała. Jakby nie krążyła tylko w wyznaczony kanalikach, a zaczynała zajmować także wnętrze torsu, nóg czy rąk. Doładowywała go, jakoby niespotykaną mocą. Gotów był robić coś ponad swoją miarę. Euforia była jednak próżna i chwilowa. Potem, jak się okazało, nie potrafił opanować tego uczucia i wszelka chakra ulatywała z powrotem do wnętrza swego źródła. Przeżycie, które podsunął mu ojciec opłaciło się i nie wątpił już we własne polepszenie. Systematycznie zamierzał doskonalić nowy sposób treningu. Naukę gotów był poprzeć czynami. Skupił się i uwolnił pieczęcią całe nagromadzenie chakry. Rozpoczął od wolnego zmieszania błękitnej energii i pozwolenia jej do wejścia w standardowy rytm. Dopiero następnie przemógł doskwierający nacisk na zmęczone ciało i wewnętrzny konflikt, aby poderwać panującą harmonię i stworzyć kumulujący się żywioł. Rozpętać zamierzał jeszcze silniejszą wichurę z tego, co mu pozostało. Nastawił się na to całym swym umysłem i błagał, żeby moc go usłuchała. Ponownie zawył, wydychając z siebie powietrze i napierając na ogniwo chakry. Możliwe, że śnił lub miał swego rodzaju miraż, lecz ujrzał ponadprzeciętne zjawisko. Niczym siłą woli poruszył powietrze dookoła siebie. Nie przestawał podjudzać uczucia napływającej adrenaliny. Wnet trawa dookoła niego zaczynała zataczać kręgi, tworząc widoczną otoczkę przy postaci. Ciało wyrzucało z siebie ogromne pokłady chakry. Czuł się, jakby stał w czystym strumieniu powietrza. Orzeźwienie i lekkość trwały krótko, tak samo jak opanowany stan, lecz wystarczyły na zapoznanie się w sytuacji. Tego oczekiwał od niego ojciec i po kilku godzinach wreszcie udało mu się spełnić własny cel. W liczącej ledwie sekundy chwili dorównał poziomowi, na który aspirował. Polepszenie się o ułamek stanowczo opłaci się w trakcie opanowywania wszystkich żywiołów.

Koniec nauki Kontroli Chakry - poziom C
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Czymże jest leniuchowanie, kiedy ma się zaledwie czternaście lat i niemal niespożyte siły witalne. Aż chce się je wykorzystać na rozmaite sprawy, które mimochodem kreuje jakże podatny na fantazję, młody umysł. Głowa, jak i ciało Toshiego odpoczywały w stponiu zadowalającym. Odskocznią od walk stała się pomoc rodzicom i bycie przykładnym synem. Nikim poza to, jak dorastającym dzieckiem. Tak przynajmniej mogło się wydawać. Podświadomość chłopca uwikłana w przeżyty terror ani myślała o poddawaniu się, zatem był on rządny dalszego pozyskiwania siły. Nie w sposób wyobrazić sobie, jak bardzo pożądał nowej wiedzy. Ktoś, kto od początku posiadał czyste serce na pewno będzie potrafił spożytkować zebraną siłę do słusznych celów. W genach Senju był to niemal przepisywany z pokolenia na pokolenie motyw. Ciężko wyobrazić sobie w szeregach rodu kogoś nikczemnego ponad miarę. Nim jednak wzmianka zdążyła dojść rozmyślania zawędrowały gdzie indziej. Ku uciesze samego siebie skupiał się na otaczającej go rzeczywistości. Wspaniałe perspektywy i zostawianie niepotrzebnego rozpamiętywania. Żałoba mogła unosić się nad każdym w osadzie, lecz to szczęście dane im przez poświęcenie bliskich. Nie mogli tego zmarnować.
Toshio zamierzał udać się na jeden z wielu mniejszych wypraw nim powie rodzicom i liderowi, że zamierza wrócić do Ryuzaku, aby tam rozwijać swoje umiejętności. Liczył przede wszystkim na wyrozumiałość, bowiem chciał spotkać wielu silnych i ciekawych ludzi. Jak na młodzika o chuderlawym ciele nie w sposób wyobrazić sobie go walczącego ramię w ramię z każdym, lecz taki przypisywał mu cel. Dzielenie się doświadczeniem i pozyskiwanie go w najróżniejszych sytuacjach. Doprawdy wiele można się spodziewać, kiedy ma się wyobraźnię.
- Wychodzę! - rzucił głośno, aby rezydująca w domu rodzicielka usłyszała powiadomienie. Akemi równie wesoło odpowiedziała swoje słowa i tak pożegnali się na dzień dzisiejszy. Być może wróci późnym wieczorem, co stanowiło naturalne rozwiązanie dla podejmującego się dorywczych zleceń shinobi.

zt.
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Zaprawiony w bojach młody Doko stanął w zupełnie innym świetle. Jego dotąd najtrudniejszym wyzwaniem okazała się trema. Czuł się zobowiązany okazać szacunek rodzicielce. Nie mógł tego tak zostawić i wystawić matczynych uczuć na hańbę. Poza tym, że taka była kolei rzeczy, sama kultura zmuszała do zażegnania najmniejszego sporu w zarodku. Mogłoby to doprowadzić do narastających, negatywnych emocji. Wystarczyło stawić czoła presji. Zazwyczaj wkraczał do domu ze swobodą i emanował pewnością siebie. Obecnie był skryty i niepewny. Z uwagą przyglądał się otoczeniu, jakby na każdym kroku widział zagrożenie. Nie przeszedł zwyczajowo bramki od frontu. Zakradł się bocznym wejściem, przeskakując zabudowę ich malutkiej rezydencji. Szczególnie charakterystyczne, wysokie i chude łodygi bambusa pięły się ku górze. Ich mnogość równała się z sowitym zalesieniem pozostałych drzew. Lecz tylko one dawały poczucie ruchu i przyjemnego w odczuciu szelestu. Łagodziły napięcie na skórze chłopaka, ale ten nadal wkradał się do rodzinnego mieszkanka. Po drodze nie zastał nikogo, bo w tym tkwił cały sekret. Nie spodziewał się zastać nikogo, aniżeli zajmującą się domem Akemi. Dalszy rozwój wydarzeń rozgrywa się w jego głowie na dwa sposoby. Ten fantastycznie opisujący wykorzystanie okna dla niepoznaki. Zazwyczaj kończył się nakryciem na gorącym uczynku. Nie był skłonny zwierzać swojej wyobraźni. Fantazje były tylko po to, żeby mieć bardziej konsekwentne pomysły w chwili zagrożenia. Przedostał się w pobliże ogrodu i wspiął na mur pokryty u góry dachówkami. Sądząc, że nadal nic mu nie grozi zerknął po znajomym terenie i zeskoczył po drugiej stronie. Bujnie rosnące kwiaty i zieleń dawała schronienie. Pod stopami od razu wyczuł miękką ziemię i niedawno rozsypany nawóz. I tyle z mojej infiltracji, pomyślał zawiedziony swoją nieostrożnością. Zapach był intensywny, a wystarczyła chwila, żeby zdążył nim przesiąknąć. Przynajmniej był tego pewien. Wpadł, jak śliwka w kompot. Mimo to ruszył najkrótszą drogą wzdłuż ściany i ściągnął obuwie przed wejściem. Domysły podpowiadały, że skoro mamy nie ma w ogródku, to wyszła z niego i musiała zająć gospodarstwem w środku. Na paluszkach wtargnął na drewnianą podłogę, która przy naciśnięciu wydawała lekkie odgłosy naprężania. Z pozoru niegroźne dla spokojnego ucha domownika. Miał jednak za zadanie przekraść się dalej, a strażnik tego miejsca stał na naprawdę wysokim poziomie. Nasłuchiwał ruchu przed sobą, aby w porę zniknąć z pola widzenia. Korytarz miał trzy wejścia. Do kuchni i dwa do salonu. Jedne były już za plecami, zatem droga ku schodom wydawała się bezpieczna. Żadnego znaku życia w polu widzenia. Znajdował się w martwym punkcie za zasłoną ściany i zwinne podskoczył przez poręcz w górę. Miękkie lądowanie i pokonanie reszty stopni do własnego pokoju. Zamknięcie drzwi i cieszenie się z sukcesu po dotarciu do kryjówki. Szybko zmienił ubranie na świeże i pozbył się odoru. Teraz nieunikniona konfrontacja z bossem. Wejście do leża potwora i zażegnanie konfliktu. Zrobił to niepewnie. Zszedł na dół, aby wejść do kuchni i zlokalizować Akemi. Tej jednak już tam nie było. Wkroczył w głąb, aby rozejrzeć się po zakamarkach, lecz ta nagle zaskoczyła młodzieńca od tyłu. Zawołała donośnie z trzymanym w obu dłoniach kunai. Zgrabna postawa kobiety naprężyła się pod wpływem ugiętych kolan i wyprostowanych rąk trzymanych przed sobą.
- Stój, gdzie stoisz obleśny włamywaczu.
- Mamo, to tylko ja. - nie ukrywał pretensji, które były podyktowane dziwnym słownictwem opiekunki. Kobieta roześmiała się na widok syna, co stanowiło kulminację jej kawału. Stali przez moment w ciszy, a Toshio poczuł na policzkach rumieńce. Tego się obawiał, że jeśli niczego nie wyjaśni, wtedy będzie się zadręczał do końca życia. Matczyne spojrzenie Akemi od razu podpowiedziało, jak się miewa jej syn. Odstawiła narzędzie na stół i podeszła bliżej.
- Przepraszam, że tak nagle uciekłem. - zdobył się na wyznanie i stanowczo mu ulżyło. Kobieta westchnęła opiekuńczo i złapała delikatnie Toshio za poliki. Utkwiła w nim swoje spojrzenie.
- Wiem, jak bardzo zżyłeś się z Shigeru. Powinniśmy z tatą powiedzieć ci szybciej. - zakomunikowała troskliwie, a Toshio prędko objął trzymane go dłonie. Zdjął je z lica i pokiwał głową.
- Nie, wszystko już gra. Tak było lepiej. - wyszczerzył się w pogodnym uśmiechu. Przeszli w wygodniejsze miejsce, jakim był salon i usiedli na moment. Wyluzowany chłopak streścił mamie kilka ostatnich wątków, w jakich brał udział. Przechwalał się dla dodania historyjce typowego komizmu. Dzięki temu wszystko stawało się przyjemne i nie wprawiało w obawy. Przynajmniej nie należało odczuwać głównie niepotrzebnej troski odniesionymi przez Toshiego ranami. Pozwolił Akemi zająć się opatrzeniem gojącego się już ramienia i ręki w okolicy przedramienia. Lada moment będzie już tylko wspomnieniem, uhonorowaniem jego samodzielnej potyczki z wynajętym zbirem. Najlepsze pozostawił oczywiście na koniec.
Pożyczył kilka zwojów i książek od ojca z gabinetu. Głównie niegroźne elementarze, które uczyły młodych adeptów o klanie i jego umiejętnościach. Całkiem podstawowa wiedza, co prawda już mało go dotyczyła, od kiedy pochwalił się Reicę wejściem na nowy poziom. Tutaj Senju zaczynał wyrastanie poza szereg. Rozkwitanie. Poczuł się doceniony, mimo że tylko przez bliską mu osobę, która mogła go jedynie chwalić z sympatii. Dało mu to odpowiednią motywację, żeby nie zwlekać z planami. Odłożył chęć wykorzystywania zabójczych technik w celu siania zamętu na polu walki. Zamierzał spróbować czegoś prostego i niekoniecznie wyglądające na łatwe. W tym celu zaczerpnął wiedzy z tomu służącemu za poradnik botaniczny. Wiedział już jak działa wytwarzanie drewna, zatem wolał upewnić się, co do drobnych nasionek. Po pewnym czasie wszystko ułożyło się w głowie Toshie w spójną całość. Mógł zabierać się do roboty. Napełnił dłoń chakrą i zamiast nakierować myśli ku bojowemu zastosowaniu, łagodnie pchnął je by nadać im odpowiedni kształt. Trud polegał na tym, że należało dobrze się skupić i kontrolować czynność, aż do ostatniego momentu. Ze śmiałością, która u chłopca wyglądała czasami na za mocną. Nic dziwnego, że nie zdołał opanować tego za pierwszym razem. W ściskanej dłoni pojawiły się ziarenka, lecz o ciut za duże. Jakby trzymał garść orzechów. Kolejne próby przyniosły kolejne efekty. Tak oto po parunastu podejściach po podłodze walały się kulki wyglądające jak migdały, winogrona czy kasztany. Dobrze przyjrzał się temu, co chciał stworzyć. Zarodki owoców. Pomagało mu to stwierdzenie, toteż w nim pokładał nadzieję. Ani na moment nie złamało to jego wiary. W końcu pomyślał o silnym cofnięciu nagromadzającej się mocy, gdy doszło do odpowiedniego uczucia. Instynkt nieomylnie informował go o pożądanym zjawisku. Zdarzenia popchnęły go ku paru sprawdzianom. Wyrzucił ziarenka za okno i skupił się na ich odnalezieniu. Lokalizował każdego po kolei, niczym małe punkciki na mapie. Miła euforia ogarniała wtedy umysł. Sięgnął po dalsze metody i zszedł na dół. Rozsypał ziarenka w przejściu, aby zostały nadepnięte. Trzymał się ścisłych warunków, które był opisane w zastosowaniu działania. Podobnie, jak przy klonie z Mokutonu potrzebował więzi z naturą. Miało to swój sens. Oddalił się pospiesznie, a za chwilę usłyszał, jak Akemi woła, żeby nie roznosił po domu niczego. Jak za pierwszym razem skupił się w poszukiwaniu sygnału. Chciał zobaczyć, jak te przemieszczają się i zapamiętać to uczucie. Musiał nabrać wprawy w śledzeniu, by mieć pełen użytek z opanowanej techniki. W strategicznym momencie będzie nieocenioną pomocą. Mógł teraz trzymać na oku opiekunkę, która od czasu do czasu przechadzała się wte i wewte po domu.

Nauka Mokuton: Chakra Shizu (B)
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Ważki i ruchliwy młodzieniec ani myślał o zatrzymaniu się na obecnym etapie. Dopiero zaczynał swoją kampanię, jak nie jeden zdolny do odniesienia sukcesu strateg. Póki miał odwagę i niezachwiany umysł. Wolał pokusić się o sięgnięcie do granic możliwości. Przełamywanie barier z pozoru niezauważalnych dla każdego z osobna, niby pajęcza sieć w korytarzu jaskini. Znieść dość, aby uodpornić się i nigdy więcej nie rezygnować z byle powodu. I jak dotąd przyswajać wiedzę z książek, ale również nie zaniedbywać ciała. Mieć na uwadze własne wady i unikać ich odkrywania. Okryć słabości płaszczem wyszkolenia i mieć przewagę nad niezliczonymi przeciwnikami, kryjącymi się w każdym z zakamarków świata. Choć te odległe marzenia powoli dojrzewały w Toshio, to wkraczały na etap uwierzytelnienia. Nastawiał się na najlepsze, jednak nie zapomniał o dobrze spędzonym czasie. Każdego treningu w większej lub mniejszej mierze dotyczyła utrata wystarczającej ilości sił, jakie musiał zregenerować. Wtedy poświęcał się drzemce i posiłkowi. Jak wiadomo za dnia mogło ich być nawet sześć. Śniadanie, przekąska, dwudaniowy obiad, znowu przekąska i kolacja. Zrobiwszy sobie odpoczynek chłopak mógł w pełni zająć się dotarciem od punktu do punktu. Wydawać się mogło, że zapracowanie w życiu na coś podobnego nie pozwoli. Miał do pomocy uczynną i kochającą rodzicielkę, której poświęcał równie dużo czasu. Swoje niecodzienne wakacje rozpoczął nieprzypadkowo. Po zimowych znojach wszystko powoli wracało do przyjemnego dlań stanu rzeczy. Nic nie równało się ze stanem rozkwitania ekosystemu w Prastarym Lesie. Shinrin jako puszcza kryła co prawda wiele zagrożeń, lecz tylko dla tych, co wtykali swój nos nazbyt w niewłaściwym kierunku. Zdąży jeszcze zapoznać się z urokami kniei lasów. Mógł jeszcze parę spraw załatwić w pobliżu domu. Zszedł ostatecznie na dół. Przebrany w świeże ciuchy był naprawdę optymistycznie nastawiony. Takim, jakim go lubiano i jakim czuł się odpowiednio. Nie ważne jak dotkliwie go zranić, mógł schować się za uśmiechem i trzeźwo spojrzeć na wartą reakcji sytuację. Ucieszył się na widok przygotowanego posiłku, na który zawołała go Akemi.
- Jak już zjesz nie zapomnij o posprzątaniu bałaganu, którego wczoraj narobiłeś. - przypomniała stanowczo synowi jego występek. Nie było dziwne, że jeszcze o tym pamiętała. Bardziej to, iż mógł namierzyć porzucone przez siebie ziarenka, aby nie zaburzały pilnowanej czystości. Tak też zamierzał zrobić. Bez żadnych sprzeciwów i wymigiwania.
- Drobnostka. Potem wyjdę za dom trochę poćwiczyć. - odparł z wolna, nabierając pierwszy kęs z talerza. Na tym miała skupiać się praca każdego dnia. Shinobi sam dyktował sobie obowiązki i niewiele poza tym. Przynajmniej stopień zwykłego Ucznia odgrywał ściśle określoną rolę w szlifowaniu i odkrywaniu swoich najlepszych aspektów bojowych. Równie dobrze nie trzeba było mieć większych preferencji, a próbować wszystkiego. Efekty od razu rzucą się w oczy niczym zaprogramowane w nas ruchy. Tak Toshio niemal zaprogramowany odnajdywał brakujące zguby i zgarniał je bez większego znaczenia. Myślami był już na zewnątrz.
Podobało mu się tutaj z prostego powodu. Domek był osadzony w bajecznym otoczeniu. Takim, którego nie chciało się zdradzać byle komu, ale także opuszczać pod byle pretekstem. Dawne nawyki zaczynały wprawiać o sentyment, kiedy biegało się po sąsiedztwie i niczym nie martwiało. Zamknął starannie przednie drzwi, żeby następnie zajrzeć na tył. W tym celu zręcznie przeskoczył płot i już miał przed sobą placyk własnego dzieła. Oczywiście pomagał mu w nim Tanzan. Zaciszne miejsce pozwalało na odpowiednie skupienie. W sam raz na żmudne i wyczerpujące treningi. Poprzedzi prawdziwe zamiary krótką rozgrzewką dla ciała. Warto było wystrzegać się kontuzji, kiedy ciało nie było zrobione z żelaza. Organizm pozwalał znieść wiele, lecz posiadał znaczące ustępstwa. Poza tym wygodniej znosić długie przeciążenia, gdy znało się w nich umiar.
Chciał do perfekcji opanować lubiany przez siebie Suiton. Skoro odkrył w nim największą szansę na powodzenie musiał nadgonić ten skrywany talent. Przebrnąć magiczna barierę, w której zasoby życiodajnej substancji będą potrzebne w mniejszym stopniu, niż ma to miejsce teraz. Uzyskają odpowiedni balans. Bowiem chłopakowi nadal chodziło o uzyskanie równowagi między wadami i zaletami. Na pierwszy rzut oka powinien załapać w czym rzecz, ponieważ już miał do czynienia z tworzeniem broni. To była chwila, w której ciekawie wyobrazić sobie powstawanie tworu wedle naszego upodobania. Jakby przedmiot powstał z niczego. Mimo to trzymał się zwyczajowych reguł i przypisów. Zadbał również o zapas wody, jakby zaschło mu w gardle. Sięgając po pierwsze zasoby chakry wedle poprawy koncentracji myślał już o stworzeniu ze śliny narzędzia. Senbon wypluł niemal instynktownie podczas wzdrygnięcia, gdy tylko poczuł jego obecność w ustach. Igła nie wzleciała daleko i szybko się rozproszyła. Przetrawił dziwne uczucie i otarł przy okazji brodę. Na murze przed sobą widział powieszone znaczniki. Odległe o jakieś pięć metrów stanowiły wyzwanie na dzisiaj. Nie zejdzie z pola póki nie uda mu się trafić w nie precyzyjnie. Po to odbywał ćwiczenia. W trakcie bitwy mógł mieć chwilę wytchnienia, ale nie będzie mógł liczyć na pełnię swobody. Choćby miał na uzyskanie zaskoczenia całą wieczność, to wolał upewnić się, co do skuteczności własnych nerwów. Gdy w jego jamie pojawił się kolejny senbon, starał się go w pełni opanować. Przeciągnął wyplucie do momentu, gdy ten nie osiadł mu na języku. Wtedy skierował się ku tarczy i we wlepionym wzrokiem posłał strzałkę. Zagarnąwszy całą pewność i hart ducha nie przestawał. Po wyczerpującej i męczącej strzelaninie zamierzał zwiększyć dystans, a nawet pokusić się o inne obserwacje. Nie spodziewał się, aby technika stanowiła groźny element jego arsenału. Stanowiła idealny pretekst do tego, żeby zmusić kogoś groźbą do uniku. Od przytłaczającej siły bardziej irytująca jest tylko taktyczna wyższość nad wrogiem.

Nauka Suiton: Tenkyū (C)
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Chłopak czuł się jak na wakacjach. Ze spokojem znosił upływający czas. Był bezpieczny w otaczającym go domowym zaciszu. Po powrocie z podwórka - gdzie oczywiście, że trenował - mógł zagłębić się w obszernym zwoju nauk elementarnych jutsu. W pewnym sensie liznął wszystkiego po trochu, co sprawiało wrażenie, że za bardzo chce znać się na wszystkim. Posiadł plan, aczkolwiek w czasie wolnym lepiej mieć również w zanadrzu jakieś dodatkowe wspomnienia. A nuż zdoła sobie przypomnieć wzmiankę o zagadnieniu w kryzysowej sytuacji, która przyniesie wybawienie. Na szczęście robił to głównie dla rozrywki. Sądził, że bieganie na dworze nie pozwoli mu już na tyle uciechy, co dawniej. Nie po przejściach, jakie go dotknęły. Stanowczo spoglądał w przyszłość i mimo wszystko nie zamierzał zawieść nikogo typowym i przewidywalnym zachowaniem. Wyrastał na naprawdę zdolnego, ale także przy tym charyzmatycznego ninja. Odpowiedzialnego, chociaż także wesołego dla otoczenia.
Westchnął głęboko, kiedy oderwał się od lektury. Odłożył przedmiot na łózko i wstał leniwie, aby rozprostować kości. W pewnym momencie miał przeczucie, że zaśnie i obudzi się dopiero na wieczór. Nie byłoby to korzystne dla jego dalszych ruchów. Wyciągnął ręce ku górze, żeby naprostować mięśnie. Wkrótce odczuł nadchodzącą ulgę przemijającego odrętwienia. Jeszcze tylko kilka skłonów i mógł zadecydować, co dalej. Nim do tego doszło zszedł jeszcze na dół, aby zapytać się Akemi - swojej rodzicielki - czy nie zdoła jej w czymś pomóc. Gdy ta zdecydowanie podziękowała i okazała wdzięczność miłym uśmiechem, Toshio zrobił to samo i zebrał się do wyjścia. Nakładając buty rzucił jeszcze do kobiety pospieszne słowa pożegnania.
- Wychodzę. Chyba pójdę spotkać się z tatą, nie wiesz, gdzie może być?
- Dobrze! Hmm... zdaje się, że miał dzisiaj być w mieście. - po krótkim namyśle nakierowała syna na trop ojca, który jeśli nie był w Siedzibie władzy znaczyło, że załatwiał sprawy w osadzie. Toshio z miła chęcią poszuka drugiego ze swoich opiekunów. Jakby nie patrzeć, to nie miał sposobności kontaktu z Tanzanem przez długi czas. Ktoś musiał zarabiać w tej rodzinie na luksusy. I mimo, że chłopak samemu zdążył się ustatkować, to stanowczo był jeszcze za młody na poważne, dorosłe życie. Wiele przed nim, więc nie wypadało robić pochopnie wielkich kroków.

zt.
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Dni stawały się coraz gorętsze, a to oznaczało niepowtarzalną okazję dla każdego podróżnika i żądnego przygód wojownika. Pogoda robiła się bardziej łagodna, chociaż nie nieustępliwa. Bez uczucia chłodu, za to z nadmiarem gorąca. Bywało to dla człowieka lepsza, a przynajmniej tak postrzegał to Toshio. Wolałby cierpieć poprzez odwodnienie i przegrzewający się organizm niż znosić przeszywający mróz, który zabijał nieznośnie wolno. mimo to był dobrej myśli jeśli chodzi o śmierć. Po ostatnich przeżyciach nauczył się wystarczająco dużo. Sądził, że zdoła pogodzić się z własną porażką, lecz wiedział, iż przyniesie to trudne chwile do jego bliskich, którzy zaczną go opłakiwać. Niewątpliwie tak wyglądało życie dla wszystkich. Nie tylko zmagania z powszechnymi, wręcz błahymi rzeczami codzienności, jakie były na wyciągnięcie ręki.
Powrót do domu. Chłopiec był we wspaniałym humorze. Od dawna nie miał okazji na spędzenie go z Tanzanem, przez co wywarło to na nim niesamowite wrażenia. Dogadywali się nadal z taką samą częstotliwością mimo tego, że młody Senju wyrósł z pieluch. Wielu do teraz stwierdziłoby, że ma mleko pod nosem. Przetrwał wystarczająco długo, aby utrzeć nosa wszelkiej maści ważniakom. Także po czasie spędzonym poza domem pierwsze, co zrobił to zaglądnął do kuchni. Nie odnalazł tam kobiety, która go urodziła, zatem zdany był na swój kunszt i instynkt. Przygotował sobie kanapki, po czym udał ze szklanką mleka do własnego pokoju. Tam dopił obłędnie dobry napój zanurzony w lekturze jednej z książek o działaniu genjutsu. Nadal głowił się nad pewnymi teoriami, które mieściły się w zakresie standardowej wiedzy każdego ninja. Nie byłby w stanie psychicznie podjąć się uczenia tej dziedziny. To wykracza poza jego zdolności, więc nie zamierzał nabierać wody z niemal wyschłej studni. Wolał poszukać pewniejszego źródła, a nim niewątpliwie było rozwijanie Mokuton. Tyle niezbadanych możliwości przelewało się w umyśle, że nie nadąża liczyć. Musiał sprawić sobie drzemkę. Tyle pokładów energii wykorzystał, że nawet jemu potrzebny będzie naładowanie akumulatorów.
Blade lico chłopaka zalał pot. Wytężone od wysiłku ciało sprawiło, że materiał ubrania przywarł i skleił się ze skórą. Wystawiony na działanie słońca Toshio nie miał wyboru. Opanowanie kolejnego jutsu na celowniku wymagało nieco przestrzeni. Bez tej techniki mógłby nie mieć okazji do wykazania się w pełni. Mogłoby mu zabraknąć wyjścia na każdą okazję. Ze strategicznego punktu widzenia musiał zaznajomić się z niemal każdym jutsu. Dlatego poprosił Tanzana o dostarczenie sobie kilku takich technik, które mógłby pominąć i z reguły uważałaby za nieprzydatne. Jak to młody człowiek, chcący jedynie spektakularnie wyglądających ataków. Od razu dostosował się do poleceń z przeczytanego zwoju. Klatka wyglądała imponująco ze względu na jej prostotę. Z drugiej strony dzięki swojemu kształtowi budziła respekt. Nikt nie chciałby zostać w nią złapany. Wymagało to do niego wielu godzin treningu. Teraz już wiedział, dlaczego z pozoru destrukcyjne ataki dało się uwalniać bez poczucia oporu. Nie wymagały takiego poświęcenia. Bycie odrobinę mniej skupionym nie przyniosłoby takich efektów przy wspomagających jutsu. Należało się upewnić, że podoła. Do tego celu zastosował swojego Mokubunshin. Nakazał swojej kopii stać z boku i uważnie przyglądać się jego dotychczasowemu treningowi. Gdy nadszedł odpowiedni moment, chciał, żeby ten przeszkodził mu. Wytworzył tym samym sytuację, w której groziło mu napięcie. Niekoniecznie niebezpieczeństwo. Wolał uniknąć poważniejszych ran. Mimo to nie uniknął kilku otarć po unikach czy zadrapań od shuriken. Rozpoczęło się niewinnie. Toshio drugi znikał z jego pola widzenia i gdyby klon przepadł całkiem trudno byłoby skupić się na wykonywaniu techniki i zarazem mieć oko na skrytobójcze ataki. W gruncie rzeczy był zdolny do radzenia sobie, w końcu wyszkolono go na ninja. Instynkt w jakimś stopniu pracował niezależnie od woli. Wyczuwał zagrożenie i informował swego użytkownika. Oryginalny Toshio wziął oddech gorącego powietrza i odmierzył odpowiednia dawkę chakry. Zdążył wyczuć odpowiednią ilość potrzebną do użycia w pełni stabilnej techniki. Dobranie energii nie było problemem. Był wystawiony na widok, więc wszystko zależało od sytuacji w jakiej się ostatecznie znajdzie. Obecnie doszedł do tego, że kopia obdarzona własnym rozumem uraczyła go przedwczesnymi atakami. Nie uważał tego za oznakę buntu. Ciężko mu było jednak wcielić się we własny umysł. Być może chodziło od samego początku o zręczność i szybkość. Musiał się na to przygotować. Dobrze mieć parę oczu gdzieś z boku. Tym razem nie zamierzał dać się wyprzedzić, a samemu wykiwał drewniane wcielenie. W momencie największego skupienia, jakie powinien osiągnąć zrobił wpierw unik, niby jasnowidz. Zdziwiony tym posunięciem Mokubunshin nie spodziewał się, że Toshio złoży serię dokładnych pieczęci i wytworzy pod klonem jego więzienie. Drewniana klatka przypominająca kontener wyrosła ze wszystkich stron i uniemożliwiła w dostatecznym zakresie czynności kopii Toshiego. Zadowolony chłopak mógł wreszcie dać sobie na wstrzymanie i odpocząć. W końcu jeszcze narobi sobie większej krzywdy. Duża ilość wody i schronienie w cieniu powinno być przyjemne i odpowiednie ku temu by odzyskać siły.

Mokuton: Shichūrō no Jutsu (B)
W tym czasie zdążył mieć naprawdę intensywny sen. Trudno było go odróżnić od rzeczywistości, chociaż wiedział, w jakich realiach zdążył się znaleźć. Bycie bohaterem do nich nie należało, zatem tylko to sobie wyobraził i przekuł w przyjemne odczucie boskości. Drugim razem znalazł się w dręczącym go przebłysku grozy i smutku. Myśli błądziły po stracie ważnych członków rodu. Tym samym składając na barki młodszych bycie ich zastępcami. Toshiego obudziły odgłosy pracy, jaką codziennie wykonywała jego matka. Nie dochodził do tego, jak było ich dużo i czy raczej chodziło o ich czasochłonność. Trzeba było podziwiać gospodynie za poświęcenie i zapał. Tak samo, jak mężczyzn za trudy wojaczki.
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Ponownie naszemu bohaterowi przytrafiło się lekkie lenistwo. Należało mu się podczas, gdy włożył tyle wysiłku w podniesienie swoich umiejętności. Czy niewystarczająco? Zawsze można było osiągnąć co i rusz wyższy pułap. Mawiali, limitem jest niebo. Lecz jak to daleko, Toshiemu nie przeszło przez myśl. Po prostu zdawał się skupiać na czymś bardziej dlań odpowiednim. Wbrew pozorom ziemia zdawała się bardziej przyjazna. Komu potrzebne było oderwanie się od podłoża na więcej niż to konieczne. Jako shinobi z jego specyfikacją musiał być ledwie bardziej mobilny niż przeciwnik. Wyczuwać zagrożenie staranniej i reagować szybciej. W najbliższym czasie zamierzał tego dokonać, lecz na razie sielanka trwała w najlepsze.
Wszelki brak aktywności po ćwiczeniach nie wynikał z czystego faktu odpoczynku, bo tak. Jakby należy mu się. Lubił ten czas poświęcać na trening umysłu. To bardzo dobrze spożytkowany czas. Z drugiej strony po prostu wychodził z pokoju w poszukiwaniu osoby, którą kochał ponad życie. Akemi, jego rodzicielka znajdowała się zawsze blisko. Gdyby nie ta więź, już dawno straciłby poczucie gruntu. Nic tak dobrze nie wpływało na samopoczucie chłopaka, jak odrobina zrzędliwości z prawdziwą trosko o syna. Poza tym nawet Tanzan nie był w stanie poprawić mu odczuć na taką skalę, co ów kobieta. Czy to zwykłe pogaduszki przy rozwieszaniu prania albo aktywniejsze wyręczanie matki w obowiązkach, zawsze poprawiało samoocenę.
Wkrótce potem do domostwa Senju zawitał posłaniec. Shonobi o cherlawej postawie, lecz wystarczającej prezencji, która świadczyła o jego wykonywanej pracy. Większa część populacji Hayashimy to osoby z genami Senju. Trudno mu było w to wątpić, lecz nie zagłębiał się w te tematy. Będzie musiał zaczepić o to później ojca. W każdym razie chodziło o stawienie się w siedzibie władzy. Brzmiało poważnie, w końcu to jak centrum operacyjne. Stamtąd wychodziły rozkazy i wszelkie inne przydziały dla shinobi. Toshio starał się opanować nerwy. Nie mógł przesadzać. Wuj mógł chcieć od niego zwykłego zdania raportu lub podobnego rodzaju uzupełnienia informacji. Wszystko okaże się już na miejscu.
- Wychodzę, będę później. - rzucił pospiesznie w przestrzeń domowego zacisza, a w odpowiedzi kobiecy głos uraczył go słowami troski. Z zapałem godnym swego imienia ruszył w kierunku centrum osady.

zt.
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Rejestrowany przez Toshio obraz i dźwięk nie miał już dla niego większego znaczenia. Odłączył się od tej ekscytującej części bycia podziwianym za dokonania. Po przekroczeniu bramy osady trudno było oddzielić jedno od drugiego. Większa część osób wiwatowała, czy opłakiwała zmarłych mężów, braci, dzieci. Nie mógł zaprzeczyć, że czuł się z tym źle. Choćby miał stanąć jeszcze raz na Nieznanych Ziemiach, by wyzbyć się uporczywego uczucia. Zrobiłby to. W taki właśnie sposób okazywał ludzkie odruchy. Po fakcie, gdy już cała euforia i uwaga zjawiskiem wyniszczenia przestanie interesować. Jego wyimaginowane poczucie zachwytu nad mocami przewyższającymi fizyczne prawo istnienia.
Tym razem oddał się w objęcia zmęczenia, żeby poczuć się jak zwyczajny człowiek. Wewnątrz domu przywitała go Akemi. Nieodzownie zmartwiona, gdy tylko wracał z ważniejszego zadania zleconego przez Lidera. Okupiona własnym zmęczeniem poprzez wnikliwie pojawiające się zmarszczki na lico, strudzonymi dłońmi od pracy i coraz to chwiejną postawą. I tak wyglądała wspaniale w porównaniu do nastoletniego syna. Pobrudzone różnego rodzaju plamami ubranie nadawało się już tylko do wyrzucenia. Mimo to Toshio nie miał problemu z uśmiechem i nadaniem odpowiedniego uroku. Chwilę pozostał w ramionach rodzicielki i zasnąłby niemal, gdyby nie poczucie utraty równowagi. Podtrzymująca go matka wzięła sprawy w swoje ręce i doprowadziła młodzieńca do łazienki. Przygotowała kąpiel, w której wygrzał się i wymoczył wystarczająco długo, aby znowu zostać wybudzonym. Na posiłek nie miał sił, więc udał się od razu do sypialni. Pokonując wszystkie stopnie schodów zdawałoby się, że wspiął na najwyższą górę w okolicy. Zdjąwszy drewniane klapki runął na posłanie w zwiewnym szlafroku. Oddał się w objęcia Tsukuyomi.
0 x
Senju Toshio

Re: Dom rodzinny Toshio

Post autor: Senju Toshio »

Pobudka okazała się najprzyjemniejszym momentem, jaki mógł sobie wymarzyć nastoletni Senju. Oddał się przeciągłemu uczuciu rozciągających się ze stagnacji mięśni. Euforia na nowo zawitała do organizmu. Tego było mu trzeba. Zastrzyk energii, by uporać się z nowymi wyzwaniami. Z pewnością nie zabraknie wyszukanych sposobów na spędzenie każdej z chwil, czy to miłej czy rażącej agresją. Czym prędzej wyskoczył z posłania i przemknął korytarzami do łazienki. Ochlapał się wodą i gdyby mógł przejrzał się w lustrze. Na twarzy Toshio widniał urzekający i w pełni naturalny dlań uśmiech. Zadowolenie godne młodzika, który wyczekiwał na tego typu dzień całe swoje życie. Jakby miał dostąpić bardzo wyniosłego zaszczytu. Możliwe, że właśnie tak chciał to postrzegać. Tak naprawdę był ciekaw, jak na sytuację zareaguje Lider. Nie były to byle mrzonki ze świata. Tutaj coś bardzo mu nie grało, a to względnie polityczne akcenty współgrały w tym misternym przedsięwzięciu.
Po przebraniu w świeże ciuchy przyszła pora na posiłek. Drobne kalorie, które przedłużą mu dalszy ciąg tego dnia. Zakładał, że wrażeń mu nie zabraknie, dlatego podzielił się z rodzicami, co ma zamiar zrobić. Rzeczą oczywistą było to, że spoglądali na syna z dumą. Wizyty u Shirei-kana wzbudzały szacunek i podziw. Każdy, kto mógł tego doświadczyć doceniał życie we wspólnocie. Dla Toshiego to przede wszystkim nauka, ciągła i dalsza możność zdobywania nowych poglądów. Miło jest uzyskiwać każdą garstkę pomocy od przyjaznych mu ludzi. Dobra odskocznia od samotnej nauki, jaką dotychczas praktykował. Jedno z drugim równoważy się i spaja jego potencjał. Zamierzał kroczyć tą drogą bez wahania, żeby któregoś razu pokazać szczyt swoich możliwości. A na razie czekał go kolejny dzień. Musiał ostudzić swój zapał i traktować się na równi z braćmi. To nic szczególnego i tak dalej. Opanować tremę i wszelkie wahania nastrojów. Jak traf będzie chciał, tak się stanie. Pora obrać kierunek ku centrum osady i sprawdzić, jak czują się mieszkańcy po niedawnych wieściach ze świata. O ile zostały im przekazane w taki sam sposób, jak to widziały obie grupy walczące w Sogen na Murze.

zt.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość