Rudera Kamiru

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Kamiru

Re: Rudera Kamiru.

Post autor: Kamiru »

  • Kamiru, obładowany niczym juczne zwierze przez różne torby, i w końcu dotarł na próg domu. Lekko uspokoił go fakt, że budynek nadal wyglądał tak, jak go zapamiętał przed wyjściem. To dobry znak. Co innego, panująca wokół cisza. Białowłosy nie należał do grzecznych i ułożonych dzieci, nawet jeśli był w budynku sam, to powinno się to słyszeć już od skraju polany. A nic nie zagłuszało ćwierkania ptaków, szumu wody w strumieniu... Natura objęła to miejsce we władanie. Szarookiemu nawet pasowała taka opcja, ale z każdą chwilą odczuwał rosnący niepokój. Nadal nie potrafił zdefiniować tej zagadkowej relacji która istniała pomiędzy Bogiem, a Kałużą. Wparował do środka, otwierając drzwi lekkim kopniakiem. Nie chciał zabrudzić czy zamoczyć żywności. Zawiasy zaskrzypiały cicho. Zły znak. Powinny być naoliwione. I to porządnie.

    Wkroczył do pustego mieszkania. To było czuć już na pierwszym kroku. Żadnego ciepła, co dla Yuki nie było czymś złym, bo żadne ogrzewanie nie było mu potrzebne. Ale Yuusuke nie lubił zimna. Gdzie się podział ten smarkacz? Wciąż milcząc, postawił zakupy na podłodze w kuchni i zaczął poszukiwania. Na próżno. Każdy pokój był pusty. Nie licząc pająków i pajęczyn, ale choć je lubił, to nie je chciał zobaczyć Czarnowłosy. Poprawił bandaże i zaczął intensywniej myśleć. Nadal nie miał pojęcia, gdzie mógł podziać się Albinos. Żadnych wiadomości, żadnych śladów. Tylko... Skąd się wzięły shurikeny na stole? Nie trzymał żadnej broni w takim miejscu. To byłoby nierozsądne. Podniósł je i schował w swojej kwaterze. Jeszcze ktoś by się przypadkiem skaleczył. To zabawne, jak szybko ludzie potrafią zająć się pierdołami, byle tylko odciągnąć swój umysł od prawdziwego problemu. Tak samo było z Tym młodzieńcem. Nieświadomie rozpalił ogień i wstawił wodę, szykując zapas herbaty i sajgonki go niej. Musiał się przecież posilić, a to było najszybszym posiłkiem jaki przyszedł mu do głowy. Nawet suszone mięso dało się przełknąć bez problemu po trasie, jaką pokonał od terenu wykopalisk. Kwadrans później miał już pełny żołądek i kilka pomysłów, gdzie mógłby ponowić poszukiwania. Tutaj go nie było, to pewne. W okolicy również, zauważyłby światło albo dym i wrócił. Podrapał się po głowie w zamyśleniu. Szkoda, że nie zostawił żadnej wiadomości. Z pewnością przecież zdołał już uwolnić się z uścisków tej różowej matrony, która porwała go na drodze...

    Zgasił ogień, sprzątnął po sobie i wyszedł z domu, zamykając drzwi. Zdążył je nawet naoliwić. Heh. Wiedział, że nic to nie da, ale rozejrzał się jeszcze po terenie wokół... Pustka. Tyle. Trawa, strumyk... Nihil novi. II w tej chwili coś przykuło jego wzrok. Coś, czego nie powinno tam być. Mała kulka. Podniósł ją i wyprostował na ile mógł. ]No proszę, Maluch jednak coś napisał.Tekst dał jednak więcej pytań niż odpowiedzi. Jaka siostra? Do tej pory nie słyszał, by Dzieciak miał jakąkolwiek rodzinę na kontynencie. Na wyspie w sumie też... Nie licząc klanu, ale to pojęcie zbyt ogólne. Nie miał pojęcia, gdzie go szukać. A to go tylko rozdrażniło. Niewiedza. Niemożność zrobienia czegoś. On nie mógł nie móc. Po prostu. Wyruszył w kierunku miasta. Gdziekolwiek jest w końcu go znajdzie. A wtedy... Heh. Z każdym krokiem Zabandażowanego trawa za nim pokrywała się szronem, tworząc skomplikowany, jaśniejący wzór.
[z/t]
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru.

Post autor: Kamiru »

  • Zabandażowany w końcu wyrwał się z tłumu bawiących się ludzi, sztucznych ogni i całej reszty tego nikomu nie potrzebnego święta. Miś przypomniał teraz rzeźbę lodową niż pluszaka którym w rzeczywistości był. Ale kogo to obchodziło? Miś wylądował bezpiecznie w pokoju Kamiru. Yuusuke i tak najpewniej o nim zapomni. A skoro o Kałuży mowa, to gdzie podział się ten duet? Może miało to jakiś związek z tym dziwnym, rogatym młodzieńcem? Zresztą, nie była to sprawa Czarnowłosego. Jeśli Albinos czuł się tam bezpieczny, to niech i tak będzie. Zna drogę do domu. Tego, innego. Mniejsza. Szarooki skupił się na prostych, codziennych czynnościach. Rozpalenie ognia w palenisku, zapalenie lampionów i lamp, by nie uderzyć się stopą o stołek. Budowla, która przed chwilą była pustym siedliskiem mroku i zimna, teraz jawił się jako oaza spokoju, ciepła i bezpieczeństwa. Wystarczyło tylko trochę wysiłku, by zmienić jego stan. Czy tak samo jest z ludźmi? Żaden głos nie zakłóciły ciszy w jego głowie..
    Kamiru wyszedł z domu, zostawiając drzwi otwarte. Dlaczego? Nie wiedział, po prostu czuł, że tak trzeba. Jedno z pobliskich drzew już wiele razy służyło mu wiernie jako oparcie, tak i teraz to robiło. Nie wiedział, co miał robić. Spać? Nie. Jeść? Nie. Inne zajęcia związane ze sztuką też go jakoś nie kusiły. Mógł potrenować, ale i w tym nie widział sensu. Zamiast tego skupił się na tym co potrafił najlepiej. Kontroli lodu. Dość już miał tego, że byle jutsu wypompowuje go z chakry. Zaczął koncentrować chakrę w dłoni, kontrolując jej ilość. A potem zaczął tworzyć śnieżki. Pojedyncze, malutkie kształty. Każdy był unikalny, piękny i tak bardzo delikatny, że wprost nieistniejący. Sam nawet nie zauważył, jak na tym zajęciu mijały mu godziny. Duet Hoozukich musiał być naprawdę mocno zajęty, skoro nadal nie było ich widać. Zabandażowany nadal bawił się kolejnymi płatkami, zmieniając ich wielkość, kształt, ilość... Nie nudził się.

    KC na D - 3h


    Tkwił pod tym drzewem, ciesząc się ze zbliżającej się nocy, chropowatej kory na plecach i miękkiej trawy wokół siebie. Natura miała swoje niezaprzeczalne zalety. Siła, zmienność, paradoksalnie trwałość. Gdzieś w oddali pojawiły się pierwsze gwiazdy.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru.

Post autor: Kamiru »

  • Nie za bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nie czuł zmęczenia, choć ostatni trening, a właściwie zabawa, kosztowała go sporo chakry. Wizja powrotu do domu i zaszycia się z książkami w pokoju była całkiem ciekawa, może nawet kusząca, ale... Nie czuł się jeszcze usatysfakcjonowany postępami, które osiągnął w tym krótkim czasie. Nie ruszał się więc spod drzewa, po raz kolejny sięgając po błękitną energię krążącą w jego ciele. Płatki śniegu może i były piękne, ale nie zdołały go naprawdę zmęczyć, a walce będą równie nieprzydatne. Złożył pojedynczą pieczęć, skupiając się na strumieniu płynącym sobie kilka metrów dalej. Nie musiał przecież walczyć ciągle w zwarciu, ne? Jeśli uda się załatwić przeciwnika lodem, zanim ten w ogóle zdoła do niego podejść, to byłoby coś pięknego. Skupienie, cisza i spokój. Czego chcieć jeszcze? No, umiejętności i wytrwałości. A tego także nie brakowało Czarnowłosemu. W regularnych odstępach czasu płynąca wesoło woda zamarzała. O ile woda może płynąć wesoło. Dla pesymisty najpewniej płynie tylko po to, by utopić się w odmętach oceanu. W każdym razie, powierzchnia strumienia zamieniała się w lód, który zdawał się fosforyzować w otaczających go ciemnościach. Doświadczenie było całkiem ciekawe, a widok zamarzniętych wód przywodziła na myśl Hyuo i panującą tam od wieków zimę. W porównaniu do klimatu Ryuzaki, wyspa zdawała się centrum zimna. Mijały minuty, godziny... A pokłady chakry nie rosły, malały szybko, ale w porównaniu do ostatniej misji było lepiej. Może Kamiru faktycznie się poprawił?

    KC na C - 5h


    Zabandażowany powlókł się z trudem do domu, ciesząc się z małego zwycięstwa nad swoją słabością. Palenisko prawie wygasło, tak samo jak większość świeczek. Dorzucił do ognia, zapalił kilka knotów i wnętrze znowu stało się miłe, ciepłe i rodzinne... Nie. Było inne niż przed jego wyjściem. Cienie były dłuższe, światła mniej, a całość tworzyła tajemniczą otoczkę. Usiadł wygodnie w rozwalającym się fotelu, który w czasach swojej świetności mógłby służyć dla dziadka, albo i pradziadka Boga wygnanego. Huh... Wspomnienia, opowieści o jego walecznych przodkach-podróżnikach odżyły w głowie Szarookiego, wywołując uśmiech pod bandażem. Długo się wahał, ale w końcu wyciągnął skrawek papieru, przybory do pisania i naskrobał kilka słów. Chwilę późnij był już z powrotem na swoim miejscu, rozkoszując się miękkością fotela. Nawet niewiele interesował go to, gdzie podziewa się Yuusuke.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru.

Post autor: Kamiru »

  • Nuda to pojęcie obce dla Boga. A tak przynajmniej się Bogu zdawało. Jednak z każą upływającą minutą i dogasającym ogniem, źródłem światła i ciepła, zmieniał zdanie. Ile można czekać na dwie osoby? Przecież sami chcieli wracać! Był już tym wszystkim poirytowany. I nikt mu się chyba nie dziwił, ne? W końcu był nastolatkiem i miał pokłady energii, nawet jeśli rzadko kiedy je okazywał. Teraz jednak, skoro już odpoczął po ostatnim treningu postanowił zabrać się za coś jeszcze. Ponownie usiadł pod drzewem i zaczął myśleć. Nie, żeby wcześniej tego nie robił. Teraz jednak szukał jednej, jasno sprecyzowanej rzeczy. No dobra, szukał czegoś, co nie pozwoli wrogom do niego podejść. Walka w zwarciu była pełna emocji i bardzo fajna, ale niosła większe ryzyko niż trzymanie wroga na dystans. Umysł młodzieńca pracował na najwyższych obrotach, starając się znaleźć odpowiednie wyjście z tej sytuacji. I powoli w jego głowie rodziła się idea techniki wykorzystującej jego zdolności klanowej, czegoś prostego i skomplikowanego zarazem. W miarę postępów pod bandażami poszerzał się uśmiech, nadający twarzy nieco szalony wygląd. Ale na szczęście nikogo nie było obok, a materiał skutecznie zasłaniał usta. Kiedy teoria została opanowana, przeszedł do praktyk. Pieczęcie! Tak, ważna sprawa, bez nich ciężko jest wykonać cokolwiek związanego z chakrą poprawnie. Niemniej, w tym wypadku nie było trzeba ich dużo. Może jedna? Pasowała. Przynajmniej na razie. Później wszystko przestało istnieć, był tylko Kamiru, natura wokół i chakra krążąca wszędzie. Gdyby nie poprzednia poprawa jej kontroli, Szarooki padłby już po kwadransie takiego treningu. Teraz jednak jakoś sobie radził, a z każdym następnym razem czynił znaczące postępy, pokrywając coraz większy teren lodem. Mijały godziny, a chłopak w końcu miał dość. Osiągnął swój limit. Technika musi wystarczyć na teraz, potem może stworzy coś potężniejszego. No i jeszcze kwestia nazwy. Żadne jutsu nie może bez niej funkcjonować. Chwila myślenia i... Burza śnieżna.
Yukiarashi 雪嵐 - 8h

  • Czarnowłosy powlókł się do swego pokoju, mając gdzieś cały świat i jego problemy. Chciał tylko spać i to obecnie się liczyło. Dorzucił jeszcze przypadkiem do ognia, by wnętrze nie było zimne gdy w końcu zjawi się rodzeństwo Hoozukich. O ile w ogóle się zjawią, Kałuże jedne. Inna sprawa, że tereny wokół domku nadal pokrywał szron i śnieg. Ale najpewniej stopnieje w kilku minut, uroki Ryuzaku. Zamknął się w swoich czterech ścianach, rzucając się na łóżko jak worek ryżu. Zasnął? Bogowie nie śpią, tylko czuwają w innych światach, zostawiając swoją fizyczną powłokę jako dowód ludziom słabej woli. Czy coś. Grunt, że nie chrapał.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru.

Post autor: Hanaye »

Mały Yuusuke dzielnie prowadził swoją siostrę w kierunku domostwa. Białowłosa odczuwała leki niepokój na myśl, że zwali się komuś na łeb swoją osobą. - Jesteś pewien, że mogę u was spać? - zagadnęła nagle do młodszego z dwójki, zatrzymując się przed domem. - Idź przodem Yuu... - westchnęła, delikatnie się uśmiechajać. Przymijmy, że młody nie oponował i grzecznie poszedł przodem. Hana miała chwilę żeby zebrać myśli. Głęboko odetchnęła. Miała wrażenie, że pierwsze odczucia jakie wywowałała w Kamiru nie były pozytywne. Trzeba to jakoś naprawić... ale na pewno nie zrobi tego na zewnątrz. Pchnęła drzwi, we wnętrzu roztaczało się przyjemne ciepło. Weszła, rozglądając się dookoła. Nigdzie nie było Kamiru. Hmm. Czyżby nie wrócił. Niemożliwe, ktoś rozpalił ogień. Bardzo powoli i nieśmiało dziewczę rozglądało się po budynku. W końcu Zajrzała przez jedne drzwi. Nie wiedziała, że za nimi znajduje się pokój chłopaka, jego samego również na pierwszy rzut oka nie dostrzegła. - A tu co? - W pewnym momencie na jednej z nierównych desek dziewczyna się potknęła i pac! Chlup... Uderzająć o podłogę zamieniła się w wodę. - Eeeto.. - wymruczała, zmieniając stan skupienia. Poniosła się i szukając oparcia pacnęła ręką w łóżko. - Z... zimne.. Brrr. - Wtem ręka przejechała dalej... Hana wychyliła ślepia spod łóżka i zamarła. To był Kamiru. Jej serce przyśpieszyło. Umarł czy jak? Przejechała dłonią wyżej w kierunku szyi. - Ziiiimny... - nie mogła powstrzymać fascynacji, a jej dłoń poruszała się po nim mimowolnie. Dopiero po chwili połapała się, ze w znaczny sposób naruszyła przestrzeń osobistą chłopaka. Zalała sie rumieńcem. Nagle zrobiło się cieplej w budynku. Stanęła przy łóżku prawie na baczność.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru.

Post autor: Kamiru »

  • Sny były naprawdę fajną sprawą, ne? Szczególnie wtedy, gdy ktoś opanuje trudną sztukę kontrolowania sfery Morfeusza. Czy Bóg wygnany opanował tą umiejętność? Nie. Czarnowłosy nie cieszył się przychylnością Piątki, zabrali mu sny zostawiając... Pustkę. Za każdym razem, gdy zamykał oczy i odcinał się od tego świata lądował w tym samym miejscu. Nie było tam światła, kształtu, zapachu czy faktury. Ale, paradoksalnie, nie było tam ciemności. Po prostu w pustce nie ma wszystkiego i tyle. Jedyne, co w niej egzystuje to nicość. Wracając jednak ziemię, w miejsce które widać, słychać i czuć czasem aż za dobrze. Kamiru pogrążony w swojej pustej krainie nie miał nawet szansy, by podziwiać zbliżający się do domu duet. Kawaii dziecko i równie kawaii starsza siostra Albinosa, jedno przy drugim, właściwie to jedno na drugim. Ta para mogłaby roztopić niejedno serce, skruszyć mury i wyciągnąć ryo z portfela nawet największego skąpca. Wkroczyli w końcu do domu, gdzie powitało ich ciepło, światło... I tyle. A Zabandażowany nadal kroczył w pustce. Nie, tam nie było powierzchni. Po prostu tkwił w swej klatce, łudząc się, że naprawdę dokądś zmierza. Już dawno temu nauczył się naginać nicość do swojej woli. Zabawne, ale takie niesny wyczerpywały go równie mocno co rzeczywistość. Szkoda tylko, że najwięcej trudu kosztowało przypomnienie sobie, że już potrafi zmieniać tą czarną klatkę.

    Zanim jednak zdołał stworzyć krajobraz odpowiadający jego obecnemu nastrojowi, coś wyrwało go z tej olbrzymiej mrocznej piaskownicy. Właściwie to ktoś, ale tego jego jeszcze Zimnolubny młodzieniec nie mógł wiedzieć. Dotyk? Początkowo jego mglisty i słabo działający umysł automatycznie przypisał tykanie Yuusuke. Ale po pierwszym mrugnięciu zmienił zdanie. Coś było nie tak. Primo, Białowłosy na samym wejściu by się wydzierał, jak to tylko on potrafi. Secundo, nie tykałby tak badawczo tylko od razu zmienił się w wodę. Tetrio... Badawczy dotyk? Jakby plecy młodzieńca były jakimś interaktywnym eksponatem. Ktoś się włamał? I tak, jak dotyk go zbudził, tak teraz uczucie zniknęło. Czyżby potencjalny włamywacz szykował się do zadania morderczego ciosu? Szarooki bez większego namysłu zerwał się z łóżka w pięknym obrocie. Szkoda tylko, że zamiast wylądować na nogach, jak to zwykle bywało, zderzył się z czymś w locie. Efekt? Czarnowłosy wylądował na podłodze. Um, poprawka. Na kimś kto wylądował na podłodze. Mrug mrug. Tyle wystarczyło, by zrozumiał swój błąd. Zszedł z dziewczyny podając jej dłoń by mogła wstać. Szkoda tylko, że mózg nadal nie łączył wszystkich wątków jak trzeba i utrzymywał ciało w trybie gotowości. Jeśli Białowłosa przyjmie jego pomoc zostanie pokryta lodem. Zaledwie kawałek dłoni, zanim Kamiru nie otrzeźwieje i przestanie używać chakry. Głupie, ale lód złączy ich dłonie na... No, chwilę, zanim Yuki go nie rozwali. Chyba że dziewczę z miejsca zamieni się w wodę, wtedy pozwoli jej samej dojść do siebie, bez funkcji zamrażarki. W każdym wariancie skończy się tak samo, głębokim ukłonie Boga i kilku pośpiesznych słowach. Gomene... Siostro Yuusuke. Co mógł powiedzieć, skoro nie znał jej imienia? Usiadł na łóżku i potrząsnął głową. Niepotrzebnie oliwił drzwi, skoro dał się tak podejść. Dom podoba się? Poprawił bandaże. Pytanie niby bez żadnych emocji, ale wiadomo, Czarnowłosy w doprowadzenie go do stanu używalności włożył sporo pracy i funduszy, więc ciut ciut mu zależało na tym, by ktoś docenił jego pracę. Ale powiedzieć to na głos? Jeszcze czego.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru.

Post autor: Hanaye »

Hana zdziwiła się jego reakcją. Zupełnie nie przemyślała faktu, że chłopak jest ninją. Wróć, zmień... Hana była zaskoczona swoim brakiem przemyślenia. Gdyby był posiadaczem Raitonu już teraz mogłoby się to skończyć tragicznie. Pac... plask! Rozbrzmiało kiedy Kamiru padł na podłogę, Białowłosa oczywiście zamieniła się w wodę i odpłynęła kawałek by zmaterialzować się jakieś dwadzieścia centymetrów od Kamiru. - G.. gomen. - wypowiedzieli dokładnie w tym samy momencie. Hanaye odwróciła zawstydzoną buzię w drugą stronę i rękawem zakryła ustka, przez co mógł ją nieco gorzej zrozumieć. - W ogóle tak szybko poszedłeś... Jestem Hanaye, mów mi Hana. - wolno zaczęła obracać głowę w jego stronę, kiedy ich spojrzenia się zeszły, ta na nowo obróciła główkę. Wysunęła przed siebie dwa wskazujące paluszki i zaczęła stykać ich czubki ze sobą. - Eeeto.. - no cóż, wyglądało, że dziewczyna nie ma pojęcia co powiedzieć. Na szczęście wybawca Kamiru przyszedł z pomocą. - Dom? Bardzo mi się podoba. - uśmiechnęła się szeroko i po turecku usiadła na podłodze. - Jest przytulny, przypomina mi budynek w którym dorastałam. - teraz już mowa nie zabierała jej tyle pewności siebie ponieważ mówiła szczerze, tak jak uważała. Gorzej kiedy człowiek musi ważyć i doglądać każde słowo kilka razy by przypadkiem nikogo nie urazić. - Od dawna tutaj mieszkacie? W ogóle.. Chciałam przeprosić za przedrzeźnianie Cię. To miało być żartobliwe, a mam wrażenie jakbyś wziął to bardzo do siebie. Nie wyśmiewałam się... przepraszam. - Znów nieco zawstydzona odwróciła łebek i oparła dłonie na udach, lekko nimi pocierając. - W ogóle macie tutaj tyyyle drzew! I te.. te duże takie!- nagle zagadnęła z entuzjazmem i wyciągnęła rękę do przodu by dłonią złapać za nadgarstek (jeżeli się uda to za samą dłoń) Kamiru. Pociągnęła go do wyjścia, przy okazji rozglądając się za tym co robi jej młodszy brat. - W sumie skoro Yuu mówi do Ciebie brat... To tak jakby też nim jesteś dla mnie? - zagadnęła, spoglądając na niego do tyłu. Jeśli chłopak da się zaciągnąć to... stają pod jednym z większych drzew.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru.

Post autor: Kamiru »

  • Białowłosa wyratowała się przed atakiem Kamiru w prosty sposób, do złudzenia przypominający Yuusuke. Teraz młodzieniec miał już stuprocentową pewność, że oboje pochodzą z tego samego klanu wodnych shinobi. Unik, skroplenie się i chlup! Dziewczyna cała i zdrowa. Nawet nie została pokryta lodem, co ułatwiło dalszy dialog. Inaczej nie obyłoby się pewnie bez krzyków, płaczów i kruszenia zimnej pokrywy. Nadal chodziło o hyoton, nie serce Zabandażowanego. W końcu taka pompa nie była w stanie pokryć się lodem, khe khe. A może mogła? To wiedział już sam Yuki. Wracając jednak do sytuacji, która przybrała formę dość... Ciekawej konwersacji. Reakcje dziewczyny były tak zaskakująco ludzkie w porównaniu do Boga Wygnanego, że duet ten wydawał się naturalnym przeciwieństwem. Chociażby kolor włosów. Yin i Yang, zabandażowany-baka? Który to głos? Ciężko powiedzieć, celi wiele w jego głowie, a z każdej dobiegała inna melodia. I w końcu poznał imię wodnej siostry Albinosa. Kto by się spodziewał, że ten dzień nastąpi. Um... Imię miło poznać, Hana-chan. Uśmiechnął się pod bandażami. A tak, tego i tak nie było widać. Kolejna energiczna reakcja na pytanie była... Zabawna. Albo po prostu optymistyczna? Ciężko stwierdzić, co dokładnie czuł Bóg obserwując poczynania dziewczyny. W porównaniu do niej był chodzącym trupem, któremu czasem coś się wymsknie. A porównanie jej do Kawaii także było też czymś ciekawym. Nie zachowywała się aż tak dziecinnie jak Albinos, a to duży plus. Tak samo jak pochwała mieszkania. W szarych ślepkach zaświtały wesołe ogniki. Ktoś docenił jego pracę! Takie rzeczy zdarzały się bardzo rzadko. Może nigdy?

    Ile to już...? Zamyślił się na chwilę. Czas mijał zaskakująco szybko na kontynencie. Na wyspie wszystko wydawało się takie... Rozciągnięte. A tutaj? Raz, dwa i już. Zleciało. Jednocześnie poruszyła inną, kłopotliwą dla niej kwestię. Dla Kamiru w sumie też. Dwa lata... I przepraszać nie musisz. Nad słowami władać nauczyć muszę się. Spędził już wśród normalnych ludzi dwa lata, a nadal mówił jak... No, dziwadło. Smuciło go to? Niezbyt, do tej pory nie obchodziło go to, co będą o nim myśleć ludzie. Yuusuke i tak go wielbił więc co za różnica? Ale z biegiem czasu poznawał nowych ludzi, którzy różnie reagowali na jego sposób... Używania słów. Musiał się w końcu za to wziąć na serio, inaczej nie czeka go świetlana przyszłość tutaj, na stałym lądzie. O ile na nim zostanie. Dalszy wywód Hany przypominał trochę bezkształtną i niespójną wypowiedź godną zaspanego Kamiru lub Yuusuke. Zachowanie kunoichi trochę to przypominało, a na swój sposób było... Całkiem urocze. Czarnowłosy potrząsnął głową. Może i był trochę rozkojarzony, ale nadmiar myśli i osóbka przed nim tylko zwiększały chaos panujący w jego duszy. Nawet nie zauważył, gdy ta chwyciła go za rękę i wyciągnęła najpierw z pokoju, a potem z domu w ogóle. Ciepło. W porównaniu do lodowatej dłoni Kamiru, skóra Hany była wręcz rozpalona. Zatrzymali się kilkanaście metrów dalej, pod jednym z drzew. Noc, gwiazdy, świerszcze i te... Świecące robaczki, które zobaczył pierwszy raz w życiu dopiero tutaj. No i Białowłosa stojąca przed młodzieńcem z kolejnym pytaniem na ustach. Nachylił się do niej tak, by twarze dzieliło kilka centymetrów powietrza (i warstwa materiału Kamiru), szare oczy wbiły się w ślepka Hany. E-eto... Wolałbym nie zwać siostrą Cię. Gomene, raz jeszcze. Siostrą mą... Eh. Nie jestem. Chyba, że tego chcesz. Ułożenie czegoś, co choć trochę (nieudolnie) imitowało normalną mowę kosztowało go zbyt wiele wysiłku. Odsunął się od niej, opierając plecy o korę drzewa. Lubił je, z całą paletą barw, rozkwitów i całą resztą cyklu natury. Wieczna zima Hyuo nie była tak różnorodna.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Dziewczę uśmiechnęło się spoglądając na niego. - Dobrze, nie muszę być twoją siostrą. - uśmiechnęła się zarzucając rączki za siebie. - Tak żebyś ty się dobrze czuł. - Ten pogrążył się w rozmyślaniach, a Hana wykorzystała okazję i jak to taki mały spryciarz ma w naturze.. Siup.. wskoczyła na pierwszą gałąź. Usiadła na niej i wziu.. poleciała do tyłu, dyndając zawieszona na zgiętych kolanach wprost przed twarzą Kamiru. Rechotała wesoło jak żaba. - Chodź do góry na drzewo. Bliżej gwiazd. - Starała się mówić jak najprościej do chłopaka, nie za bardzo wiedząc czy zrozumienie ludzi idzie mu lepiej niż sama mowa do nich. Chwilę potem sama już powoli pokonywała gałąź, unosząc nóżkę do góry i zaczepiając udo o gałązkę, korzystając nie tyle z możliwości przylepienia się chakrą co z siły własnych mięśni. Zwinnie, raz po raz wspinała się wyżej, zapominając o wysokości i denerwujących liściach. - Kamiru-chan! Nie za wysoko dla Ciebie? - krzyknęła, znów zwisając głową do dołu. Jak taki nietoperz. Jeśli tak.. cóż.. Zostaną na gałęzi przy tej wysokości bądź nawet niższej, jeżeli nie.. Idą na sam szczyt, tak jak początkowo było planowane - gdzie jest jedna z grubszych gałęzi. Wtedy Hana usiądzie okrakiem na konarze, zostawiając miejsce przy samym pniu dla Kamiru, któremu grozi więcej podczas upadku by spokojnie i stabilnie mógł oprzeć plecy. - Ładna noc.. - powiedziała zauroczona, unosząc łebek do góry. Tutaj nic nie zasłaniało im widoku gwiazd oraz świecącego księżyca. Jasna postać Hany kontrastowała z ciemnym jestestwem Kamiru, wysunęła dłoń do przodu i złapała nią za dłoń czarnowłosego. - Czemu jesteś taki chłodny? - zaczęła nieco poważniejszym tonem.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Żebyś Ty się dobrze czuł? Kto w ogóle przejmował się samopoczuciem Kamiru? Yuusuke wielbił go bez różnicy na jego nastrój, a sam Młodzieniec też się tym zbytnio nie przejmował. Ot, jest jak jest, a będzie tak, jak ma być. A teraz zjawia się ta lepsza Kałuża, która potrafiła przeprosić, zapytać... Żyć. Chłopak zamyślił się, a kiedy znów uniósł oczy tam, gdzie ostatnio widział Hane była pustka. Zniknęła? Nagłe pojawienie się jej radosnej twarzy tuż przed Szarookim mogłoby doprowadzić kogoś do krzyku. Nie wspominając o tym, że wisiała do góry nogami. Huh, Kałuża-małpka? Która cząstką odezwała się tym razem? Ciężko powiedzieć. Ale co najdziwniejsze, cały Kamiru w pewnym stopniu się z tym określeniem. Żywiołowa, szczera i energiczna. Coś w tym było. W niej. Wspinanie się nie należało do jego ulubionych czynności. Owszem, kiedyś na Hyuo był wszędzie i nigdzie. Wchodził do niedźwiedzich gawr, robił przeręble w jeziorach i rzekach, czasem nawet z nich korzystając. Drzewa też nie stanowiły dla niego problemu, nawet te najbardziej oblodzone. Ale teraz? Skinął tylko głową na propozycję Białowłosej i rozpoczął wspinaczkę. No dobra, po prostu wszedł na nie używając prostej techniki. Dlaczego? Szybciej, łatwiej no i nie ma ryzyka, że przypadkiem zderzy się z kunoichi. Ona wylądowała by na ziemi i po chwili byłaby cała i zdrowa, a on... O ile gałęzie po drodze by zniknęły, a trawa zamieniła się w materac to i owszem. Ale upadek sam w sobie był czymś niegodnym Boga, więc pokonywał kolejne metry... Powoli, jak to na niego przystało. W porządku wszystko. On miałby przestraszyć się wysokości? Jeszcze czego. Nie bał się ujeżdżania morsów, a kilka metrów więcej miało mu zrobić różnicę? Wspinał się więc dalej, gdzie dywan z liści był coraz rzadszy, aż w końcu kompletnie zniknął.

    Widok, jaki mieli przed sobą był naprawdę ujmujący. Żadnej sztuczności w porównaniu do festynu i sztucznych ogni, które miały imitować gwiazdy. Cel z góry skazany na porażkę, gwiazdy żyły długo. Może nawet wcale nie umierały? Życie wieczne tylko po to, by być oglądanym przez innych... Hai. Noc była naprawdę ładna. Piękna? Kamiru do tej pory nie był w stanie zdefiniować tego słowa. Nie miał na to czasu teraz, bo ciekawska Niebieskooka powróciła do tematu jego ciała. Rozumiał, dlaczego z takim zainteresowaniem tykała go gdy spał, ale tutaj... I znowu trzymała go za dłoń. Nie cofnął kończyny, tylko wzdrygnął się lekko. Nie przywykł do kontaktów z innymi na takim poziomie i tyle. Nie chodziło tu o obecną wysokość, tylko relacje międzyludzkie, huh. Bycie shinobim, Ty mordujesz, ktoś próbuje zamordować Ciebie... Tyle z fizyczności. A tutaj wszystko odbywało się... Powoli. Skóra dziewczyny zdawała się parzyć, ale Yuki wiedział, że to tylko wymysł jego mózgu. Po chwili namysłu obrócił dłoń dziewczyny tak, by wewnętrzna strona była skierowana do góry. Czarnowłosy musiał się naprawdę skupić, by nie przesadzić z tym, co tworzył. Tuż nad jej skórą powstawał płatek śniegu. Nic dziwnego, gdyby nie to, że miał rozmiar sporego jabłka. Zanim jeszcze dotknął Hany zmienił się w prosty kwadrat z lodu, w którym odbijały się twarze tej dwójki zawieszonej na drzewie, z jednej strony biel kunoichi, z drugiej czerń shinobi. Dlatego. Drugą ręką zdjął płatek, by nie mrozić dziewczyny bez potrzeby. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że jedną dłonią nadal podtrzymuje dłoń Hany, zabrał ją gwałtownie. Taki urodziłem się, tak samo jak Ty w wodę zmienić możesz się... E-eto... Zimno nie jest Ci? Klimat Ryuzaku był całkiem ciepły, dla Kamiru nawet gorący, ale tutaj, w nocy, pośród wiatru i szumiących liści... Zabandażowany miał jeszcze kurtkę, więc jeśli otrzyma odpowiedź twierdzącą, to po prostu ją zdejmie i wręczy Kałuży. Jemu i tak nie była potrzebna.
0 x
Yuusuke

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Yuusuke »

Maluch nie chciał już słodyczy, tego dnia zjadł ich chyba więcej niż kiedykolwiek w życiu i zaczął go od tego boleć brzuszek. Dlatego też odmówił siostrzyczce i żwawo ruszył w kierunku domu. –Ummm…-Odpowiedział Hanie, gdy zbliżali się już do celu wędrówki.-Mam duże łóżko, zmieścimy się.-Nie spostrzegł nawet strachu w oczach dziewczyny, który powinien się w nich pojawić na widok chybotliwej rudery, w której Turkusowooki mieszkał wraz za swym ukochanym bratem Kamiru. Większość kobiet pewnie popadło by w histerię widząc w jakich warunkach mieszka to słodkie dziecko, ale Kwiatuszek była inna. Doskonale wiedziała, że choćby chałupka zwaliła się maluchowi na łeb, to ten i tak wyszedłby z tego bez choćby jednego zadrapania. Chłopiec posłusznie kiwnął głową w stronę siostrzyczki i zgodnie z poleceniem pierwszy przekroczył próg domostwa. Ślicznotka chyba nie miała zamiaru prosić braciszka o oprowadzenie po włościach, wolała zrobić to sama. Yü zresztą i tak był zmęczony, wolał od razu pójść do swojego pokoju i rozwalić się na swoim wygodnym wyrku. Tak też uczynił, a poruszające się bez nadzoru dziewczę weszło na ziemię zakazaną, ale tego roztrząsać już nie trzeba. W tej chwili nie interesuje nas historia zaprawiana wodą, lodem, intrygą i fascynacją płcią przeciwną, o nie. Interesuje nas opowieść o dzieciaczku, który jakoś nie mógł zasnąć. Bezsenność po tak męczącym dniu? Gdzie tam… Wiem, że wydaje się to mocno niemożliwe, ale Białowłosy zwyczajnie zgłodniał. No może i nie zwyczajnie, w końcu opychał się odkąd odwiedził Reikę w domu, a nadal było mu mało. Głodomorek postanowił zwlec się z łóżka i poprosić Kamiru, by ten coś mu ugotował. –Ano…-Zagadnął wychodząc z pokoju, ale zastał tylko zamykające się drzwi prowadzące na zewnątrz. W domu nie było ani Kamiru, ani Hanaye. W końcu przyszedł ten dzień, przepełniona słodyczą kulka musiała postawić pierwszy krok w drodze do samodzielności. Musiał przygotować sobie posiłek. Wiele razy widział jak Szarooki gotował, więc uznał, że też sobie z tym poradzi. Najpierw było trzeba dokonać wyboru, Yü doskonale wiedział, że nie zdoła przygotować czegoś na miarę curry. Mierząc siły na zamiary zdecydował się na jedno z najprostszych dań, na jajka na twardo. Całkiem szybko odnalazł zapas jajek, z garnczkiem też problemów nie było. Po wodę musiał tylko iść do strumyka, ale kiedy z nią wrócił zorientował się, że ogień w palenisku wygasł. Nie wiedział nic o stosowaniu krzesiwa, krzemieni, tarciu patykiem o patyk, po prostu nie umiał wskrzeszać ognia tradycyjnymi metodami, ale od czego był shinobi? W prawdzie nie posiadał natury katon, ale miał przy sobie coś równie dobrego. Trafiony nagłym przypływem pomysłowości sięgnął do spoczywającej na jego udzie kabury i wyjął z niej jedną notkę wybuchową. Przytwierdził ją pod spodem wypełnionego wodą i jajkami garnka i ustawił ową instalację na środku paleniska. –Ale będzie smaczne de gozaru.-Powiedział zadowolony z samego siebie i pogłaskał się po brzuszku. Teraz wystarczyło oddalić się na bezpieczną odległość i bam! Nie, jeszcze nie. Trzeba było poczynić ostatnie przygotowania.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

W końcu dziewczę (które było straszną wiercipiętą) usadowiło się wygodnie i nic nie uwierało ją w jej obfite i krągłe cztery litery. - Zdarzało Ci się tak wchodzić na drzewa? - zagadnęła, szczerze interesując się jego odpowiedzią. I jeszcze raz po raz poprawiając swoje ułożenie - Nie chodzi mi o poruszanie się albo o jakąś ucieczkę... tylko o... tak dla przyjemności. - ściszyła głos, przymykając ślepia. - Hym? - burknęła zdziwiona kiedy jej dłoń została obrócona. Nie wiedziała czego się może spodziewać w końcu nie posądzałaby Kamiru o takie gesty. Ale cóż... jesteśmy ciągle zaskakiwani w życiu, czyż nie? Nie odzywała się na ten temat by go nie speszyć. Wpatrywała się w to co tworzy ... brat jej brata, ale nie jej własny brat i szeroko otworzyła ślepia. - Śnieżynka? Lód? - roześmiała się na głos, była ucieszona jak małe dziecko, któremu nagle dał ktoś po raz pierwszy watę cukrową, caaaaałą chmurę waty cukrowej. Ich odbicia kontrastowały w tym kawałku lodu na chwilę tworząc jedno. W pewnym momencie dziewczyna aż przysiadła na kolanach, podpierając się jedną dłonią o konar i mało brakło a by się ześlizgnęła. - Uuu.. Woo... - złapała się kurczowo gałęzi. - To nie to, że spadanie i rozplaskiwanie się jest przyjemne. - Otrząsnęła się, posyłając niezdarny uśmiech do Kamiru. Wbrew pierwszemu wrażeniu jakie sprawiał nie był takim bucem. Bądź co bądź mało mówił, ale za to białowłose dziewczę nadrabiało. Chciała pacnąć i załapać kostkę ale.. ten ją zabrał. -Hmm? - rozczarowana uniosła na niego swoje błękitne ślepia. Właśnie uświadomiła sobie, że jest na drzewie z kimś kto mógłby jednym ruchem ręki ją unieruchomić i zamienić w sopelka.. Lekki dreszcz przeszedł jej po plecach. Jednakże reasumując. Jej brat mieszkał z królem lodów i nadal żyje czyli czysto teoretycznie.. no i niech będzie, że praktycznie też nie ma się czego obawiać. Odetchnęła. Trzymajmy się tej wersji. - Zimno? - co chwila chłopak ją zaskakiwał pytaniami i zachowaniami o które by go nie posądziła. - T.. troszkę tak. Ale to nic. Wolę zimno niż gorąco. Wtedy szybciej paruje ze mnie woda. W ogóle.. brat do tej pory nie miał bukłaka. Pilnuj go z tą wodą bo dla niego jej brak oznacza szybszą śmierć i zmęczenie niż dla nas. W trakcie walki brak wody pod ręką może być zgubny. - Uśmiechnęła się. - Już wiem czemu jesteś taki zimny. Niby tak odmiennie, a nadal wolimy chłodniejsze klimaty. Źle się czujesz w cieple? - Wyszczerzyła się, okazując rząd trójkątnych zębów, który bynajmniej teraz wyglądał dość uroczo.
Dziewczyna nie wiedziała co się wyprawia na dole, może to i dobrze bo nie potrafiłaby tak spokojnie korzystać z towarzystwa Kamiru.
- Nie jesteś stąd? Przepraszam ale brzmisz jakbyś dopiero uczył się naszej mowy. - wypaliła prosto z mostu, wyciągając dłoń przed siebie, chciała zrzucić gąsienicę, która chodziła po jego grzywce. Ta musiała się tutaj dostać, kiedy Kami przedzierał się przez liście.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Co działo się niżej? Gdyby Kamiru wiedział dokładnie w jaki sposób Yuusuke pragnie wkroczyć w dorosłe i samodzielne życie, z pewnością by mu zabronił. Dobra, nie zabronił. Zamroziłby kałużę i tyle, problem z głowy. Zanim wydostałby się z lodowej pokrywy Zabandażowany odszedłby już z miasta do... No, dokądś. A co stałoby się z tym pięknym przykładem zimnej rzeźby? Pewnie służyłby jako żywa relikwia, istota z przeszłości gotowa podzielić się swoją niewiedzą i chorą fantazją. "I wtedy Onee-chan pokonał smoka, de gozaru! A Yuusuke-kun został bohaterem, de gozaru! Macie może trochę wody, de gozaru?". Ale na szczęście duet znajdował się z daleka od domku i małego szkraba mutującego w małego terrorystę.
  • Zdarzało się. Hyuo też ma drzewa. Lodem pokryte. Czarnowłosy mimowolnie uśmiechnął się do wspomnień. Kiedy to było? Dwa lata tutaj... Sześć lat temu? Wyglądał wtedy całkiem inaczej. Żadnych bandaży, żadnej pokręconej mowy, tak niezrozumiałej dla innych. Ale to wszystko było przed Tym. A potem nic nie było takie same. Wracając jednak do rzeczywistości i chwili obecnej... Reakcja Hany na zdolności jego rodu tylko utwierdziła go w przekonaniu, że dziewczyna po prostu musi okazywać wszystkie emocje jakie targają jej wnętrzem. Kolejne cecha przeciwna zachowaniu Kamiru. Nie, żeby uważał to za coś złego. W końcu równowaga we wszechświecie musi istnieć nadal, nie zachwiana, ne? Kiedy dziewczę zachwiało się na swojej pozycji ręka młodzieńca wystrzeliła przed siebie, łapiąc ją w pasie. Instynkt? Najwidoczniej. Po chwili zdał sobie sprawę z tego co zrobił i wrócił na swoje miejsce, dziękując przeznaczeniu za kilka pasm materiałów chroniących jego twarz przed innymi. Uczucia tego nie znam, ale chyba przyjemnym nie jest. W sumie... Czy młodzieniec kiedykolwiek żałował, albo przynajmniej zastanawiał się, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby zamiast kontroli lodu potrafił zamieniać się w wodę albo tworzyć kryształ? Były takie chwile, ale lód, to coś, co uwielbiał. Kształt, kolor... Cykl topnienia i zamarzania. To przynosiło mu spokój.

    Skoro kunoichi przyznała się do tego, że chłód faktycznie wpływał na jej ciało, chłopakowi nie pozostało nic innego jak rzucenie jej swojej kurtki. Albo podanie, co było łatwiejsze z takiego dystansu. Krótka lekcja o tym, jak ważna była woda dla Hozukich... Zbędne. Wiedział już to po roku, a teraz traktował to jako coś oczywistego. Zresztą Yuusuke potrafił sam zadbać o ilość tej cieczy w swoim organizmie, czym zadziwiał sprzedawców i kelnerów... Niemniej Szarooki rozumiał jej obawy o zdrowie brata, skoro wszyscy uznali, że Albinos naprawdę znajduje się pod opieką Yuki. Chyba tak musiało zostać jeszcze przez kilka lat... Ciepło? Tutaj dla mnie ciepło jest. Pustynia spaliłaby mnie. Smutna prawda, ale nawet Bóg miał swoje słabości. Jeszcze je miał. Kolejne i zarazem ostatnie pytanie było... Wiadome. Zawsze padało, wcześniej czy później. Tak samo było z bandażami. Westchnął ciężko, przysuwając się bliżej dziewczyny, jakby w obawie, że ktoś mógłby ich podsłuchiwać. To... Długa historia. Ale problem zniknie kiedyś. Przez chwilę zapanowała cisza, a Kamiru podziwiał gwiazdy odbijające się w oczach Białowłosej, która radośnie szczerzyła ząbki. Piękny uśmiech. Drapieżny. Potrafił docenić, że ktoś nawet zębami może zrobić komuś krzywdę. No i zawał dentysty gwarantowany. Szczególnie gdy pacjent rozpryskuje się w każdą stronę w chwili rozpoczęcia zabiegu. Widząc zbliżającą się do jego głowy rękę instynktownie spróbował się cofnąć. Drzewo za plecami skutecznie mu to uniemożliwiało. Dotyk Hany... Delikatny. Tyle mógł o nim teraz powiedzieć. I miły. Nawet jeśli zrobiła to tylko po to, by usunąć Bogu ducha winną gąsienice. Marzenie jakieś masz, Hana-chan? Spytał, nadal patrząc w jej oczy. O ile Kałuża był jeszcze za mały, by stworzyć w swojej głowie trwałe marzenie, tak starsza siostra powinna już sobie coś ułożyć pod tymi śnieżnymi włosami.
0 x
Yuusuke

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Yuusuke »

Jak nie łupnie! Jak pierdutnie! Takie duże łubudu, trach i bęc! Nie to jeszcze nie był jajcarski pocisk ziemia-powietrze. To Yuusuke wywijał siekierką za domem. Z początku chciał się tylko odsunąć i rozpocząć gotowanie, ale uznał, że sama notka sobie nie wystarczyć. W końcu zawsze było trzeba trochę poczekać, aż jajka się ugotują, a taka notka nie wystarczała na długo. Nie żeby maluch był jakimś specjalistą od notek, ta pod spodem garnka była pierwszą, którą dzieciak miał w swoim życiu zastosować. Lekcja gotowania i lekcja życia wojownika w jednym! Lepiej być nie mogło co? Mogło, gość ze stoiska z bronią mógł mu nie sprzedać tej cholernej notki, ale już było po ptokach. Malec całkiem nieźle radził sobie z siekierką i nawet nie skroplił się przy tym ani razu. Miło by było, gdyby od tej pory to on zajmował się rąbaniem drewna i trochę odciążył Kamiru, ale przecież Szarooki nic nie wiedział o zmaganiach chłopca. Może raz na jakiś czas słyszał krzyk rozdzieranego pniaka? Hmmm... Dość daleko powlokła się ta nieodpowiedzialna parka, więc nawet echo echa miałoby problemy z dotarciem do nich. Wiecie co jest smutne? Nie powiem wam...
Wróćmy do tematu. Gdy Bóg Wygnany smyrał Kwiatuszka po plecach swą lodową pałeczką, patrzył jej w oczy, rozmawiał o marzeniach, przeszłości czy przyszłości, bądź czynił inne wstrętne zbrezieństwa zamiast związać ją jak normalny człowiek i..., mały Hoozuki zmagał się z samym sobą, by choć troszkę się usamodzielnić. Narąbawszy się mocno wystarczająco dużo drewna jedenastolatek odrzucił siekierkę na bok, zakasał rękawki i zabrał się za znoszenie klocków do domu. Następnie zdjął garnczek z paleniska i ułożył w nim drewienka. Skończywszy postawił garnczek na miejsce i dumny przyjął pozę zdobywcy. Opuścił jednak rączki, gdy przypomniał sobie, że Kamiru zawsze dmuchał przy rozpalaniu ognia. Dmuchanie przy jednoczesnej aktywacji notki nie było najmądrzejszym posunięciem, więc Kałuża wpadł na pomysł przeniesienia swej konstrukcji na podwórko, gdzie wiatr miał dmuchać za niego.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Dziewczyna z lekkim zawstydzeniem przyjęła kurtkę. Wrzuciła ją na grzbiet i się uśmiechnęła. Dłonie wsunęła na kark i szuuu! Wyciągnęła swoje długie, białe kudły, które zostały przyciśnięte przez ubranie. Lekko potrząsnęła głową na boki by warkocze się ułożyły i nie ciągnęły delikatnej skóry na skroniach. - Hyuo? Stamtąd pochodzisz, daleko to? - nigdy wcześniej nie słyszała tej nazwy. - W sumie co tutaj się dziwić, ze nie znam świata skoro wychowywałam się w ośmiu ścianach.. - uśmiechnęła się z pewną nostalgią w ślepkach. - Cztery należące do sierocińca i cztery do siedziby klanu. Ale nie jestem tym typem dzieciaków, które ubolewają z powodu miejsca w którym się wychowywały. Nie zamieniłabym tego miejsca na żadne inne. Czasami nawet mi się wydaje, że wolałabym tam mieszkać z przyjaciółmi i wychowawcami niż z rodzicami. Cieszę się, że ich nie poznałam. W sumie ciekawa jestem czemu odmiennie od Hozukich mam ciemniejszą karnację. Jestem trochę takim odmieńcem razem z Yuu. On.. urodzony poza klanem, a ja... milczy się na temat mojego pochodzenia. - westchnęła. Aura zrobiła się dość specyficzna, szczególnie w momencie kiedy Kamiru się do niej przysunął. Hana nie odskoczyła do tyłu ale.. oblała się rumieńcem i utkwiła spojrzenie w tych szarych oczach i coś jakby w powietrzu zaczynało.. dudnić. Nie.. nic nie dudniło z zewnątrz, po prostu serce dziewczyny zaczęło walić. Po raz pierwszy była w takiej sytuacji, o reszcie czytała w książkach z biblioteki. Ano, tak wyglądało poznawanie świata przez sierotkę, którą wychowywali ludzie nie interesujący się jej osobistym rozwojem. Bezgłośnie zaczęła poruszać ustami, dalej trzymając dłoń na jego włosach. Jednym słowem odrobinę ją zamurowało, tym bardziej kiedy usłyszała taki komplement odnoszący się do jej uśmiechu. W jego oczach jeszcze bardziej odbijały się gwiazdy biorąc pod uwagę dużo ciemniejszy kolor tęczówek od jej błękitnych. Romantycznie? Może i trochę, coś przyciągało Hanę do tej mumi.. Wtem powoli, nie odrywając oczu zaczęła opuszczać rączkę. - Wydaje mi się, że byłeś zły kiedy wychodziłeś z terenu parku. Próbowałam Cię dogonić ale nie zdążyłam. - powiedziała nienaturalnie ściszonym głosem, jeszcze bardziej opuszczając dłoń. Opuszkiem palca środkowego, a następnie wskazującego zaczepiła o bandaż, delikatnie zsuwając go w dół i odkrywając kolejne centymetry skóry. Robiła to bardzo bardzo powoli po jakimś czasie opierając całą dłoń na jego policzku. Jeśli do tej pory nie odmrozi jej ręki lub... nie zrzuci jej z drzewa, zsunie cały bandaż okrywający jego nos i usta na szyję. Sytuacja była dość dziwna biorąc pod uwagę, że poznali się... niedawno, ale coś ciągnęło w tamtą stronę jakby półprzytomną Hanę. - Marzenie? - wypowiedziała jeszcze cichszym tonem dosłownie tonąc w tych ciemnych ślepiach. - Nie mam, cieszę się każdą rzeczą. - palec delikatnie wodził po jego policzku.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość