W tym dziale lądują zaakceptowane karty postaci. Na ich podstawie można się upewnić wyglądu właściwie wykonanej KP, aby uniknąć późniejszych poprawek.
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 386 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 28 sty 2023, o 22:34
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Tsuyoshi
NAZWISKO: Uchiha
KLAN: Uchiha
PRZYNALEŻNOŚĆ: Uchiha - Sogen
WIEK: 18
DATA URODZENIA: 376
PŁEĆ: Mężczyzna
WZROST | WAGA: 178cm | 75 kg
RANGA: Dōkō
APARYCJA
WYGLĄD: Tsuyoshi jest przystojnym młodzieńcem, który odziedziczył wygląd zarówno po ojcu, jak i matce. Powyższe nie jest może zbyt odkrywczym stwierdzeniem, ale w tym przypadku dobrze oddaje istotę rzeczy. Kruczoczarne włosy do ramion, często związane w kucyk, przenikliwe spojrzenie i twarde rysy twarzy stanowią interesujące połączenie, które nie pozwala przejść obok niego obojętnie. Wyraz jego twarzy jest najczęściej neutralny, a wręcz zagadkowy, ale daleko mu do ponuraka – gdy wejdzie z kimś w interakcję potrafi być zarówno śmiejącym się, świetnym towarzyszem zabawy, jak i wyniosłym, zgryźliwym antagonistą. Oczy tak jak to powszechne w klanie Uchiha mają głęboki, czarny kolor. Jest przy tym średniego wzrostu, szczupły, posiada atletyczną, wysportowaną sylwetkę i dobrze zarysowane mięśnie, które nie burzą jego proporcjonalnej budowy.
UBIÓR: Ubiorem nie wyróżnia się spośród szeregowych członków klanu. Nosi zazwyczaj ciemne ubrania – granatowe albo czarne. Jeśli mu się przyjrzeć, to idąc od góry zobaczymy granatową koszulkę z krótkim rękawem i wysokim kołnierzem, niżej – krótkie, granatowe spodnie za kolano, które dalej przechodzą w kolor biały i przylegają bardziej do ciała. Na stopach nosi standardowe sandały używane powszechnie przez ninja. W chłodniejsze dni nosi luźno narzucony na ramiona czarny płaszcz. Oczywiście z racji swojego przywiązania do klanu, na plecach koszulki i płaszcza widnieje symbol Uchiha. Poza tym unika raczej elementów ubioru, które mogłyby zwracać na niego więcej uwagi, niż by sobie tego życzył.
ZNAKI SZCZEGÓLNE: Brak
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER: Trudno opowiedzieć krótko o charakterze Tsuyoshiego. Na pewno na przestrzeni lat – co naturalne – ulegał on zmianom i kształtowaniu. Jako dziecko był bardzo energiczny, chętny do zabawy i kontaktów z innymi ludźmi. Czasami pewnie nawet naiwny. Później, z biegiem lat, gdy ojciec wdrażał go stopniowo w nieco poważniejsze obowiązki i oswajał go z sytuacją na świecie oraz rolą, jaką odgrywają w nim shinobi, nieco spoważniał. Wciąż jednak zachował swój zapał do realizacji celów, jakie sam przed sobą stawiał i jakie stawiali przed nim inni. Co jednak bardzo istotne – jako nastolatek opanował bardzo trudną sztukę łączenia determinacji w osiąganiu swoich celów z cierpliwością i rozwagą. Stanowi to bez wątpienia o jego wyjątkowości; ludzie dzielą się bowiem raczej na takich, którym brakuje albo jednego, albo drugiego.
Pewnikiem jest to, że ze względu na doświadczenia, które go ukształtowały, naczelną dla niego wartością jest rodzina i klan. To rzuca światło na jego relacje z innymi ludźmi. Do ojca oraz całej hierarchii rodowej zachowuje ogromny respekt oraz pewnego rodzaju (zdrowy) dystans. W stosunku do reszty stara się być uprzejmy, ale tylko z uwagi na wyuczoną i wpojoną mu przez matkę grzeczność. Nie widzi powodu, dla którego miałby chcieć zawierać głębsze znajomości z ludźmi, których spotyka – dopóki ktoś naprawdę go nie zainteresuje swoją osobą. Dawniej można było o nim powiedzieć, że nienawidził ludzi fałszywych, kłamców i zdrajców. Z biegiem lat i ogólną zmianą w jego usposobieniu jego drastyczne opinie nieco stonowały. Nadal oczywiście czuje ogromną wewnętrzną niechęć do wyżej wymienionych kategorii, ale nie okazuje tego tak jawnie. Raczej nie sterują nim emocje, a spokojny namysł. “Najpierw efektywność, później efektowność”, jak zwykł mawiać od jakiegoś czasu.
Biorąc powyższe pod uwagę, warunkiem wstępnym do nawiązania jakiejkolwiek sensownej znajomości z Tsuyoshim jest spokojne usposobienie i racjonalne zachowanie. Idąc krok dalej, najłatwiej jest zjednać go sobie poglądami, za którymi stoi logiczne rozumowanie i ciekawą osobowością. Jak magnes przyciągają go ludzie, którzy tak jak on są konsekwentni i uparci w dążeniu do swoich ideałów. Rzecz jasna takie postawienie sprawy powoduje, że Tsuyoshi musi poznawać kogoś dłużej, żeby ten mu zaimponował. A jak do jego serca mogłaby trafić kobieta? Cóż, jest to jak najbardziej możliwe, ale w jaki sposób tego dokonać - tego nie wie pewnie nawet sam Tsuyoshi.
Mówiąc to wszystko należy pamiętać, że do shinobi innych klanów jest wrogo nastawiony. Może nie otwarcie wrogo, ale jednak jego podejście zdominowane jest przez niechęć do potencjalnych agresorów i opiera się na silnym podziale my-oni.
Krótko podsumowując zatem wszystko co zostało napisane wyżej – Tsuyoshi potrafi być człowiekiem zarówno miłym, uprzejmym i uczynnym, jak i opryskliwym, negatywnie nastawionym gburem. Wszystko zależy od tego, z kim ma do czynienia.
CIEKAWOSTKI:
NINDO: Tylko Uchiha
HISTORIA:
Tsuyoshi przyszedł na świat w typowej, jak na swój ród, rodzinie mieszkającej w centralnej części Sogen, w niedalekiej odległości od Kotei. Typowej – bo schemat wygląda dokładnie tak, jak kojarzymy go z innych opowieści. Jego ojciec – Harida – był sprawnym i zaprawionym w bojach wojownikiem zaangażowanym w sprawy klanowe, który w domu rządził raczej twardą ręką. Nie miał on co prawda tak wysokiej pozycji, by bezpośrednio wpływać w jakiś znaczący sposób na sprawy klanu, ale był jednym z bardziej znanych shinobi w okolicy, który cieszył się większym niż przeciętny szacunkiem. Matka – Sanae – piękna, czarnowłosa kobieta z rodu – była niższą rangą kunoichi, która jednak po zawarciu małżeństwa w znacznej mierze poświęciła się obowiązkom rodzinnym i domowym, w roli aktywnej kunoichi występując jedynie sporadycznie.
Chłopiec od samego początku ćwiczenia w sztukach ninja przejawiał ponadprzeciętny talent do ich nauki. Ninjutsu, genjutsu, katon – nic nie sprawiało mu żadnego problemu. Młodzieniec chłonął każdą lekcję od swojego ojca i innych członów klanu jak gąbka wodę. Z uwagi na raczej surowe wychowanie, które miało go przystosować do dość surowych czasów, był rzadko chwalony. Często natomiast stawiano przed nim wymagania, z wiekiem i postępami coraz bardziej podnosząc poprzeczkę. Mimo wszystko dawał z siebie zawsze ponad sto procent normy – tym więcej, im więcej potrafił. Działało to bardzo prosto – większe umiejętności wzbudzały w nim większą pewność siebie, a większa pewność siebie popychała go do nowych wyzwań, w których potrzebne były kolejne, nowe umiejętności. Entuzjazm, chęć do nauki i zdobywania coraz to wyższych “szczytów” była zresztą tym, czym wybijał się na tle równieśników. Oczywiście nie wystarczało to do tego, by nazwać go geniuszem albo najlepszym shinobi w swoim wieku, bo oprócz zapału potrzebny jest też talent – ale na pewno był on młodzieńcem, któremu – w przeciwieństwie do wielu innych – “chciało się”.
Relacje z ojcem miał poprawne, z matką bardzo dobre. Kilku rówieśników i rówieśniczek stanowiło jego stałych partnerów do zabaw i przygód, a także do sparingów. Trudno powiedzieć, że pod tym względem jego życie różniło się od innych młodych shinobi. Miał swoje przyjaźnie, wrogów, dziecięce zauroczenia i miłostki. Trudno dopatrzyć się też w życiu Tsuyoshiego jakichś traumatycznych przeżyć, których tak wiele u innych shinobi i kunoichi. Jego rodzice nie zostali zamordowani, rodzeństwo nie uciekło i nie stało się przestępcami, osada w której mieszkał nie spłonęła na skutek rajdu bandytów, i tak dalej. Najbardziej chyba traumatycznym przeżyciem było to, gdy w wieku pięciu lat dowiedział się, że ojciec jednego z kolegów zginął na misji i cała osada była obecna na jego pogrzebie. Być może zresztą z powodu braku wielkich traum jego psychika wygląda względnie normalnie jak na Uchiha, do których przyzwyczaiły nas kanoniczne opowieści.
Od małego wpajano mu również, że najważniejszy jest klan i jego rodzina. Przede wszystkim ze względu na to, że łączą ich wszystkich więzy krwi i wspólne pochodzenie i jeśli ktokolwiek może mu pomóc w jego życiu, to będą to tylko inni Uchiha. Niebagatelne znaczenie miało również to, w jaki sposób przedstawiano mu inne nacje – jako zbiorowiska ludzi mniej wartościowych od Uchiha, a przez to zazdrosnych i stale czyhających na to, że by ów “wybrany klan” zniszczyć i przejąć jego moc. W tym świecie nie było to zresztą tak dalekie od prawdy i tak trudne do udowodnienia. Wystarczyło tylko kilka pierwszych misji, które zostały mu przydzielone w ramach patrolowania granic i odczucie na własnej skórze grozy i ryzyka utraty życia, gdy popełni się błąd i wpadnie w pułapkę zastawioną przez ludzi po drugiej stronie barykady.
Duży wpływ na jego postrzeganie świata oraz innych nacji miała ostatnia wojna, jaką prowadziło Sogen z Kaminari i Inuzuka oraz atak Cesarstwa. Bardzo mocno utwierdziło go to w żywionym przekonaniu, że życie można z dużą trafnością opisać słowami “my albo oni”. Jeśli na tym etapie pozostały w nim jakiekolwiek resztki nadziei, że można współegzystować pokojowo, to w wyniku tragedii wojennych całkowicie się one ulotniły.
Z racji tego, że Tsuyoshi jest jeszcze młodym ninja, któremu nie powierzano do tej pory bardzo odpowiedzialnych zadań, nie może poszczycić się żadnym spektakularnym osiągnięciem, jak na przykład wygraną walką z bardzo niebezpiecznym wrogiem, uratowaniem od zagłady wioski czy heroicznym wyswobodzeniem zakładników. Niestety, mimo tego, że dość szybko czynił postępy w nauce technik i taijutsu, nie wiodło mu się dobrze z Sharinganem. W wieku 17 lat nie był w stanie jeszcze go przebudzić – co w połączeniu z tym, że w jego rodzinie wszyscy zrobili to wcześniej poddaje pod wątpliwość to, czy kiedykolwiek mu się to uda. Jest to aktualnie jego największy problem i najtrudniejsze wezwanie, przed którym stoi.
Charakter, historię i drogę Tsuyoshiegi do miejsca, w którym się znajduje najlepiej opisze prawdopodobnie kilka scen z jego życia – o czym niżej.
Lato 388 roku
– Naprawdę sądzisz, Kiroyuki, że to możliwe? Przecież to abstrakcja. Tak było zawsze, nawet jeśli było inaczej, to tylko przez chwilę. Taka jest chyba już naturalna kolej rzeczy, nasza dola i prawidła tego świata – powiedział wyraźnie ożywiony Tsuyoshi, mimo że powoli zaczynał odczuwać, że zmęczenie bierze nad nim górę. Ostatnie kilka godzin spędził na bardzo intensywnym treningu ninjutsu i taijutsu połączonym z polowaniem i dopiero od mniej więcej godziny obaj młodzieńcy mogli dać wytchnienie swoim mięśniom.
– To na pewno nie jest łatwe, ale nic co wielkie nie przychodzi łatwo. Wiem, o czym mówisz... Dziesiątki lat przelewu krwi, podbojów i stosunków opartych na tym, kto jest silniejszy..., ale naprawdę wierzę, że się da! Trzeba po prostu jednego pokolenia shinobi i kunoichi, którzy będą widzieć dalej, niż tylko do palisady otaczającej ich własną osadę albo granicy strzeżonej przez ich własny kraj! – odparł równie żywiołowo osiemnastolatek o krótkich, czarnych włosach. Tak jak Tsuyoshi, on również miał w kościach trudy całego dnia, ale widok dogasającego ogniska i uczucie pełnego brzucha rekompensowały ostatnie niewygody.
– Wiesz... sądzę, że takie rzeczy jak “wyjątkowe pokolenie” albo “cudowna generacja” zdarzają się tylko w mitach i opowieściach. Czasy herosów już dawno minęły, od dawien dawna nie zmieniło się w istocie nic. Zresztą, dlaczego mielibyśmy wierzyć w to, że teraz pojawią się jacyś specjalni ludzie, którzy zaprowadzą pokój? Nic na to nie wskazuje – odrzekł Tsuyoshi, odrzucając na bok ostatnią kostkę pieczonego zająca, którą obgryzł. Żar z paleniska dawał coraz mniej ciepła, dlatego przykrył się kawałkiem tkaniny, która robiła jednocześnie za śpiwór i kołdrę.
– Właśnie dlatego, że są takie osoby jak ja, które o tym myślą i próbują zmienić nastawienie innych – takich jak ty. Jeśli wszyscy będą nastawieni tak jak ty, to nic nigdy się nie zmieni. Chyba że na gorsze – słowa Kiroyukiego mogłyby zostać odebrane jako opryskliwe przez osobę postronną, ale ta dwójka rozumiała się naprawdę dobrze i nikt tu nie miał złych intencji.
– Jak sobie to w takim razie wyobrażasz? Mi się nie mieści w głowie, że nagle Inuzuka przestaną czychać na nasze ziemie, Pustynia i Wyspy uścisną sobie ręce, a...
– Nie musisz – przerwał Kiroyuki – to samo się potoczy. Musimy po prostu o tym głośno mówić, pokazywać że jest alternatywa do tej wrogości i pokazywać dobrą wolę. Od razu nic się nie zmieni. Trzeba lat, dekad pracy. Ale w końcu przemienimy tę mentalność i wojny będą coraz rzadsze. Wszyscy zobaczą, że tak jest lepiej. Jestem o tym przekonany. Nawet zwykły ludzki egoizm i wygoda mogą w tym pomóc – dokończył ziewając. Tsuyoshi popatrzył na swojego starszego kolegę ukradkiem. Jego twarz w słabym blasku ciemnoczerwonego ognia promieniała entuzjazmem, ale mimo jego młodego wieku nie był to naiwny, dziecięcy entuzjazm, ale entuzjazm kogoś, kto wiele już doświadczył, a mimo to się nie poddawał. To właśnie ta konsekwencja i upór tego chłopaka najbardziej przekonywały Tsuyoshiego. Dlatego też odparł:
– Wiesz co? Nie wykluczam, że możesz mieć rację – odpowiedział lakonicznie, ale w obliczu jego dotychczasowego toku myślenia było to naprawdę wiele. Tak wiele, że teraz to Kiroyuki popatrzył na niego z niewielkim zaskoczeniem i radością w oczach.
Tej nocy nie powiedzieli już do siebie nic, układając się wygodnie do snu po dwóch stronach dogasającego ogniska, gdzieś na trawiastym zboczu wzgórza, jakich wiele w lasach Sogen. Był środek lata, noce pozwalały więc na takie obozowanie. Tego typu wypady były zresztą dosyć częste. Pozwalały się zahartować, a na odludziu dużo łatwiej było ćwiczyć techniki – nie tylko dlatego, że nie musieli uważać na innych ćwicząc na przykład techniki katonu, ale i dlatego, że byli z dala od wścibskich oczu innych shinobi.
Niestety, ten biwak miał być ich ostatnim, wspólnym biwakiem. Jak na ironię, Kiroyuki zginął miesiąc później podczas jednej ze swoich licznych misji w starciu z oddziałami rodu Kaminari. Jak nietrudno się domyślać, wydarzenie to nie przyczyniło się do przyjęcia przez Tsuyoshiego jego marzenia o pokoju. Było wręcz przeciwnie – młody Uchiha zrozumiał, że ludzie pokoju – ze wszystkimi swoimi dobrymi intencjami – są niepoprawnymi marzycielami i nie powinni być dopuszczani do rządzenia, gdyż mogą wywołać więcej szkód, niż pożytku. Stosunkami między rodami i szczepami rządzi natomiast tylko jedna zasada – silniejszy zwycięża.
********************
Późna jesień 388 roku
Czym innym jest jednak znać prawidła rządzące światem, a czym innym doświadczyć ich na własnej skórze. Los pokierował życiem Tsuyoshiego w taki sposób, że po stracie Kiroyukiego mógł on niejako przypieczętować swoje doświadczenia i refleksje, które stały w kontrze do filozofii tego ostatniego. Wszystko wydarzyło się podczas jednej z misji tuż przed wojną Uchiha kontra Kaminari i Inuzuka.
– Szlag, Tomoshiki, jesteś pewny, że nie pomyliliśmy drogi? Mam wrażenie, że już dawno powinniśmy ich znaleźć – zapytała wyraźnie podenerwowana kunoichi klanu Uchiha, zwracając się do swojego towarzysza. Szukanie pobojowiska po walce kilku Uchiha z zamaskowanymi ninja (na tyłach dopiero ustalano, kto to mógł być) szło znacznie bardziej opornie, niż zakładali.
– Spokojnie, Honomi. Musimy być już blisko, a Tomoshiki robi co może – odpowiedział za wywołanego do tablicy shinobiego Tsuyoshi. W tej samej chwili cała trójka stanęła w miejscu na znak dany przez Tomoshikiego, który w końcu zabrał głos.
– Najwyraźniej starcie z przestępcami nie miało miejsca tu, gdzie nas poinformowano. Ciało akoraito, którego szukamy musi się znajdować gdzieś w tej okolicy, ale na pewno nie w tym miejscu, które nam wskazano. Inuzuka muszą być już blisko, więc musimy się rozdzielić i szukać samodzielnie. Inaczej nasze szanse spadną praktycznie do zera – powiedział najstarszy rangą oraz wiekiem shinobi z wyraźnym grymasem na twarzy, spoglądając najpierw na niską dziewczynę o długich, kasztanowych włosach, a później na Tsuyoshiego. Honomi miała ochotę coś odpowiedzieć, już nawet otwierała usta, ale westchnęła tylko, zdając sobie sprawę z tego, że sprzeczki tylko pogorszą ich sytuację. To Tomoshiki tutaj rządził, ale nikt nie miał złudzeń, że ich misja właśnie stała się nie tylko znacznie trudniejsza, ale i szalenie bardziej niebezpieczna.
– Tak jak powiedziałem, w okolicy z pewnością znajdują się już patrole Inuzuka, więc musimy zachować szczególną ostrożność. Przypominam Wam, że jak tylko zajdziecie ciało, bierzecie zwój i błyskawicznie uciekacie w głąb Sogen. Żadnych prób szukania siebie, żadnego krążenia.
Tsuyoshi i Honomi kiwnęli głową potwierdzając, że rozumieją te słowa, po czym każdy udał się w ustalonym kierunku. Tsuyoshi i dziewczyna jeszcze przez chwilę podążali razem wzdłuż strumienia.
– Jeśli złapią Cię ze zwojem, to odrzuć im zwój i uciekaj. Nikt przecież nie sprawdzi tego, czy naprawdę go miałaś, a beznadziejnym oporem nic nie wskórasz – rzucił na pożegnanie Tsuyoshi do krewniaczki, gdy się rozdzielali. Dziewczyna zgodziła się i radziła mu zrobić dokładnie to samo, choć pewnie znaleźliby się shinobi, którzy potępiliby takie zachowanie.
Dalsza część poszukiwań upływała Tsuyoshiemu w samotności i lęku. Jasne – był shinobi, ale z uwagi na rangę rzadko mierzył się z bezpośrednią groźbą utraty życia o tak dużym nasileniu. Bezowocne poszukiwanie przedłużało się. Słońce świeciło coraz niżej nad ziemią, zamiast zza koron drzew spozierało już zza pni i zaczynało zbliżać się niebezpiecznie do horyzontu. W nocy szukanie kilku ciał w niemałym lesie było skazane na niepowodzenie (w przeciwieństwie do Inuzuka i ich psów, których węch działał niezależnie od pory dnia), zatem wcześniejsze nastanie zmroku było równoznaczne z klęską.
Nagle jednak do jego uszu dobiegł bardzo głośny dźwięk wybuchu. Nie mogło być mowy o pomyłce – gdzieś musiała toczyć się walka. Krótkie ustalenie własnej pozycji w odniesieniu do miejsca, w którym rozstał się z kompanami pozwalało mu wysnuć jednoznaczny wniosek.
– To gdzieś, gdzie szukała Honomi! – wyrwało mu się i od razu popędził w tamtym kierunku wspomagając się chakrą. Mimo, że dotarcie w tamto miejsce miało zająć na oko dłużej niż kwadrans, wyjął już kunai – gotowy do możliwej walki. Poszukiwania i tak już nie miały sensu – za chwilę zapadnie zmrok, w którym będą bezbronni.
Tak jak szacował, na miejsce wybuchu dotarł kilkanaście minut później (nie to, żeby miał zegarek – kierował się po prostu swoim wyczuciem czasu). Widok, który tam zastał był przerażający i długo jeszcze pozostał bardzo wyraźnym w jego pamięci.
– Nie musieli tego robić. Żałosne ścierwa – wycedził przez zęby Tomoshiki, który musiał dotrzeć w to miejsce przed chwilą, a teraz stał nad zwłokami Honomi. Dziewczyna została wysadzona notką wybuchową, która wybuchła tuż przy niej, a najprawdopodobniej została po prostu do niej przyczepiona. Jej ciało tylko jakimś cudem znajdowało się w jednym kawałku, a poznać je można było po długich włosach i kawałku szaty z symbolem klanu.
– Nie musieli tego robić – powtórzył Tomoshiki – widać wyraźnie, że nie walczyła. Musieli albo znaleźć zwój wcześniej, albo dostać go od niej w zamian za darowanie życia. Złapali ją i związali. Zamiast zostawić... Co za bestialstwo... – dodał, jednak złość nie pozwalała mu na nic więcej. Tsuyoshi zbliżył się zwłok i zrozumiał, dlaczego Tomoshiki był taki pewien tej wersji. Wokół ciała Honomi leżały strzępy sznura, który bezwładnie rozchodził się też od jednej z jej rąk. Kompletnie niepotrzebne morderstwo. Resztę układanki Tsuyoshi poskładał sobie w głowie już sam – mimo, że między klanami nie było oficjalnie wojny, to przecież tego morderstwa nikt nie będzie w stanie nikomu udowodnić. Inuzuków nikt nie widział, nikt nie złapał za rękę – a w okolicy mogły jeszcze grasować grupki zamaskowanych napastników–wyrzutków. A skoro była okazja do pozbycia się jednej ze znienawidzonych Uchiha...
– Musimy iść, Tomoshiki, bo jeszcze tu wrócą – powiedział Tsuyoshi, odrywając fragment przypalonej szaty swojej krewniaczki oraz odznakę, która leżała obok. Odznakę wziął dla rodziny, a strzępek szaty z emblematem klanu dla siebie. Nie było nawet czasu jej pochować, więc musiał wziąć cokolwiek dla krewnych. Dla siebie natomiast coś, co będzie mu o niej przypominało. Nie byli co prawda w zażyłych relacjach, ale czuł, że ofiara tej dziewczyny i ostatnie godziny jej życia nie mogą pójść na marne, byłaby to wręcz zbrodnia.
Jego charakter był inny niż charakter Tomoshikiego, a więc i reakcja na całe to makabryczne zajście była inna. Tsuyoshi był bardziej chłodny i wyrachowany. Jego złość objawi się w inny sposób. Będzie się sączyła jak rana przez długi czas, coraz bardziej popychając go w kierunku nienawiści do tych, którzy to zrobili. Tymczasem ten kawałek materiału będzie mu przypominał o tym, by nigdy nie liczyć na litość wrogów.
********************
Zima 390/391 roku
Chłodniejsze pory roku zawsze wpływają hamująco na tempo działań wojennych. Tak było również podczas wojny Uchiha z Kaminari i Inuzuka. Zima była czasem ograniczonych działań wojennych, uzupełniania strat tak materialnych, jak i w ludziach. W siedzibie klanu powstawały nowe plany wojenne, obmyślano strategie obronne oraz potencjalne kierunki kontrataków. Na froncie natomiast zrobiło się trochę spokojniej.
Tylko służby logistyczne nie miały ani chwili wytchnienia, a wręcz przeciwnie – pracowały pełną parą. Ich obowiązki również nie były specjalnie przyjemne. To właśnie podczas przegrupowań ściągano z frontu prowizorycznie pochowanych poległych, przyjmowano rannych na leczenie i rehabilitację oraz wysyłano tam nowe oddziały.
Sytuację tę odczuł bezpośrednio Tsuyoshi, który ze względu na swoją rangę nie został przydzielony do zadań frontowych, ale do działań pomocniczych. Jak nietrudno się domyślić, decyzję tę zniósł bardzo ciężko, ale nie dało się z tym nic zrobić. Oficjalnie bowiem należał do oddziałów eskorty konwojów z zaopatrzeniem, jako że rejony przyfrontowe bywały mocno penetrowane przez wrogie oddziały organizujące zasadzki i próbujące przecinać szlaki zaopatrzeniowe. Stety albo niestety dla niego – poza paroma drobnymi potyczkami, które kończyły się zanim jeszcze się zaczęły (wrogowie wycofywali się bowiem najczęściej, gdy widzieli, że mają do czynienia ze strzeżonym komunikiem), nie dla niego było życie frontowe. Uchiha popadał przez to w melancholię i marazm. Najgorsze wrażenie robiło na nim jednak to, że pozostając w towarzystwie oddziałów logistycznych, często chcąc nie chcąc musiał uczestniczyć w przyjmowaniu poległych oraz okaleczonych na tyły.
W takiej właśnie sytuacji był pewnego zimowego popołudnia, gdy siedział na skrzyni z suchym prowiantem w placówce zaopatrzeniowej w niewielkim miasteczku. Było na tyle zimno, że z ust wydobywały się małe obłoczki pary, ale na tyle ciepło, że nie musiał czekać w dusznym wnętrzu budynku tymczasowych koszar. Ostrząc broń czekał na swój oddział, który miał eskortować szybką karawanę z bronią na północ. Był świadkiem tego, jak do miasta wjeżdżało zgrupowanie wozów, z których połowa wypełniona była trumnami, a druga połowa mniej lub bardziej ciężko rannymi weteranami.
– Poległy Yoshiza Uchiha, lat dwadzieścia trzy... Akoraito. Tak, rodzina jest już powiadomiona. Dalej. Uchiha Risai, czternaście lat, Akoraito. Zginął przedwczoraj, rodzina nic o tym nie wie. Konieczne będzie wysłanie gońca – mówił członek służb logistycznych. Nie był shinobi, ale musiał być kimś, kto służył klanowi i dobrze znał się na swoim fachu. Rozmawiał z innym człowiekiem od “brudnej” roboty.
– Dalej, Uchiha Misoko, lat osiemnaście, również Akoraito. Rodzina oczekuje na ciało w stolicy – Tsuyoshi drgnął. Znał tę dziewczynę. Była żywiołową nastolatką, która zdradzała ogromny talent do genjutsu. Wykonał z nią ze dwie albo trzy proste misje kurierskie. Teraz... była martwa.
– Następne są dwa niezidentyfikowane ciała, nie było przy nich odznak, ale to na pewno nasi. W Fuhanie muszą ich zidentyfikować, na razie nic nie zrobimy, niech jadą dalej. Uchiha Toshiko, trzydzieści dwa lata, akoraito. Żona i dziecko, nie wróciła informacja zwrotna. Tak czy inaczej, niech do nich jedzie. Uchiha Benzou, dziewiętnaście lat, rodzina w mieście już powiadomiona – tego shinobi Tsuyoshi również kojarzył. Co prawda tylko pośrednio, jako jednego z członków oddziału, który kiedyś przyszedł im z pomocą w misji poszukiwawczej, ale wciąż – nie była to dla niego śmierć anonimowa.
Dwóch sekretarzy śmierci kontynuowało swoją makabryczną wyliczankę. Śmierć na wojnie była dla Tsuyoshiego oczywistością, ale tego wszystkiego było już za wiele. Za dużo się skumulowało. Żałosny przydział do wojsk eskortujących, co nie pozwalało na prawdziwą walkę o klan i o ojczyznę. Tyle śmierci, tak wiele zakończonych żyć. Tego dnia Tsuyoshi postanowił sobie, że kiedyś zakończy tę spiralę nienawiści. Że przyłoży swoją rękę do zakończenia tych wojen. Jednak nie tak, jak chciał tego Kiroyuki i jemu podobni niepoprawni marzyciele, ale po swojemu – niszcząc wszystkich wrogów. Spirala nienawiści nie może zostać powstrzymana z samej swojej natury. Trzeba zanurzyć się w nią całym sobą, włożyć w nią całą swoją energię do granic możliwości i po prostu ją złamać przez usunięcie jednego z tych, którzy ją napędzali. Albo więcej niż jednego – tak, żeby nikt już nie miał siły zagrozić jego klanowi i pozycji, którą zajmował. Trzeba zakończyć historię wojen, ale można to zrobić tylko w jeden sposób – będąc w niej tak dobrym, by na placu boju nie pozostał już nikt inny.
********************
Wiosna 392 roku
– Wiesz, dlaczego znowu przegrałeś, Tsuyoshi? – te słowa świdrowały umysł Uchihy i oddzielały się coraz wyraźniej od piszczenia, które towarzyszyło mu od kilkunastu sekund, które wydawały się być wiecznością. Zamrugał, a jego tępe spojrzenie wróciło do normalności. Musiał sobie wszystko błyskawicznie przypomnieć, żeby ułożyć sobie to jeszcze raz w głowie. Trenuje z bratem matki – Fujimoto Uchihą. Właśnie po raz trzeci odbyli sparing walki wręcz i na bliski dystans, który ponownie przegrał. Tym razem jednak przyrżnął głową w ziemię tak mocno, że na moment go zamroczyło. Tak, tak właśnie było. Już wszystko pamiętał. Z jakiegoś jednak powodu towarzyszyła mu intensywna złość... ah, no tak.
– Słucham – wycedził przez zęby, podnosząc się powoli obolały i rozmasowując potylicę. Rzucił nienawistne spojrzenie na swojego wujka, który był rosłym, krępym facetem koło czterdziestki, w długich włosach spiętych w kucyk. Przed wojną często byli sparing–partnerami, ale po wojnie coś zmieniło się w jego podejściu do siostrzeńca. Podczas treningów zachowywał się tak, jakby chciał go upokorzyć, wybić mu z głowy, że może być kimkolwiek więcej, niż miernym shinobi z rangą Dōkō. Tym razem Tsuyoshi nie wytrzymał, bo też zbyt dużo się w nim nagromadziło podczas tej wojny. Za każdym razem atakował z coraz większą furią, z coraz większą zawziętością i z coraz mniejszą kontrolą nad samym sobą.
– Bo działasz pod wpływem emocji. Jesteś nierozważny, chwiejny i podatny na wszystko, co cię otacza. Twoja złość stanowi Twoją siłę tylko przez krótki czas – na samym początku Twojego natarcia. Później obraca się w porażającą wadę. Myślisz i widzisz tunelowo, bez zwracania uwagi na resztę otoczenia. To sprawia, że jesteś dziecinnie łatwym celem; odsłaniasz się i mam cię jak na dłoni.
Tsuyoshi słuchał tej tyrady pod swoim adresem spokojnie. Złość zaczynała powoli ustępować uczuciu rezygnacji. Być może powinien pogodzić się z własnym losem? Być może rzeczywiście horyzontem jego możliwości było posiadanie rangi Dōkō, brak aktywacji sharingana na stałe i bycie w tym gronie “solidnym średniakiem”? Świadczyłoby o tym to, że jeszcze w tym wieku nie opanował swojego sharingana w taki sposób, jak wielu jego znajomych. Oczywiście wyśmienite panowanie nad tym doujutsu nie było dla każdego Uchihy – ale niemal każdy Uchiha o tym marzył i do tego dążył. Czy Tsuyoshi był osobą, której się nie uda? Nikt nie lubi myśleć o sobie w kategorii bycia porażką, ale jednak... ktoś musi te szeregi “przegranych nieudolnych” zasilać.
Stał już prosto, patrząc z uwagą na Fujimoto. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Było tego zdecydowanie za dużo, za duży bagaż doświadczeń i za mało wskazówek, dokąd podążać i którą drogą.
– Czy wiesz, dlaczego od jakiegoś czasu nasze treningi właśnie tak wyglądają? – odezwał się mężczyzna, czym od razu wzbudził jego większe zainteresowanie – Nie dlatego, że jestem sadystą i lubię się wyżywać na młodszych. Dlatego, że zauważyłem w tobie zmianę po wojnie. Dużo przeżyłeś, jest w Tobie wiele frustracji, ale jestem tu żeby ci coś uświadomić. Poddawanie się emocjom, czy to w walce czy to w życiu to ścieżka szybka, ale prosto w dół. Rozmawiałem z Sanae, obserwowałem cię i wiem, czego pragniesz. Pamiętaj jednak, że potęgi klanu nie zbudujesz ani nie przyczynisz się do niej jedynie nienawidząc wszystkich wokół. A na pewno nie żyjąc przeszłością i swoją złością.
W tym miejscu Fujimoto zrobił chwilę przerwy i popatrzył gdzieś w dal, nad drzewami, na mieniące się pomarańczowoczerwonym blaskiem, powoli chylące się ku zachodowi słońce.
– Więc co mi radzisz, oji–san? – zapytał Tsuyoshi, czując jak dosłownie schodzi z niego napięcie. Człowiek stojący przed nim nie był kolejnym wrogiem, kolejną przeszkodą do pokonania, ale sojusznikiem wskazującym mu drogę.
– Spokój i rozwaga, konsekwencja i planowanie. Masz w sobie wiele determinacji, i bardzo dobrze. Widzę też, że chcesz przede wszystkim dobra klanu i dobrze widzisz, że albo Uchiha będą rządzić, albo będą rządzeni przez innych. Słusznie. Ale wielkie cele nie przyjdą do ciebie przez gwałtowne działania, tylko przez metodyczną pracę – wrócił spojrzeniem na siostrzeńca – to tyle, co na ten moment mam ci do powiedzenia. Przed nami ostatnia walka. Czekam. – Zakończył surowo, co było normalne. W takich relacjach mało było pochwał, co było dla wszystkich oczywistością. Celem treningu i kształcenia było ukształtowanie dobrych shinobi, a nie wzbudzenie w młodzieńcach przeświadczenia, że są świetni.
– Tak jest, oji–san – odparł Tsuyoshi i tak jak wujek przyjął postawę gotowości do walki. Czuł się jakby lżejszy, mimo że powinien mieć mniej sił, niż na początku treningu. Zrzucił jednak z siebie znacznie gorszy balast niż ten kilogramowy. Chwilę temu pozostawił za sobą bowiem ograniczenia mentalne, które narosły w nim przez ostatnie lata. Wiedział już, co ma robić. Wiedział, jak działać. Z zewnątrz prawdopodobnie nie będzie wyglądał na nikogo szczególnego, będzie jak jeden z wielu wojowników Uchiha. Tym jednak, co z pewnością będzie go teraz wyróżniało będzie żelazna konsekwencja w dążeniu do celu, którym było dobro klanu.
Mimo że wynik ostatniego pojedynku był taki sam, jak poprzednich walk, to Tsuyoshi był zadowolony – w końcu poszło mu znacznie lepiej, niż w ciągu wielu ostatnich miesięcy. To był nowy start.
Po część "mechaniczną" zapraszam niżej
0 x
Jawa
Administrator
Posty: 4110 Rejestracja: 10 mar 2015, o 23:33
Ranga: Admin Ogólny
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Ruushi Fea
Post
autor: Jawa » 29 sty 2023, o 18:11
Nie widzę żadnych błędów chociaż nie wiem czy to nie kwestia przeczytania tak długiej historii postaci
Akcept i miłego multikowania, dopisz link do KP w profilu, skompletuj avka itd.
Ukryty tekst
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 386 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 16 mar 2024, o 12:43
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Torba
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: Link
PH: Link
MISJE (dla klanu / inne):
Ukryty tekst
EVENTY:
PREZENT OD ADMINISTRACJI: Ukryty tekst
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości