Obok Satoriego ciężko jest przejść bez rzucenia ciekawskim spojrzeniem. Jego oczy są całkowicie czarne- cała gałka oczna jest w kolorze głębokiej czerni, dodatkowo są one wiecznie podkrążone, co jeszcze bardziej podkręca mroczne spojrzenie chłopca, które mocno kontrastuje z całą resztą jego wyglądu zewnętrznego. Fryzury pozazdrościć mogliby mu nawet najbardziej ekstrawagandcy trendsetterzy na całym świecie - jest obcięty na tak zwanego grzybka, a same włosy ma pofabrowane na jaskrawy turkus z dwoma pojedyńczymi różowymi pasemkami - jedno z przodu, a drugie zaraz nad prawym uchem. Ma bladą, gładką cerę i bardzo delikatne rysy twarzy, co mocno utrudnia prawidłowe oszacowanie jego realnego wieku. Potęguje to dodatkowo fakt, że Satori jak na siedemnastolatka jest dość drobny i niski, mierzy zaledwie 168 centymetrów i waży jedynie 55 kilogramów. Na jego obu dłoniach można zauważyć fioletowy znak przedstawiający pusty w środku okrąg, który znajduje się idealnie na samym środku wewnętrznej części dłoni.
Ubiór chłopca nie jest niczym specjalnie nadzwyczajnym. Zazwyczaj ma na sobie czarne spodnie 3/4, czarny golf z długim rękawem oraz cienką i przykrótką, czerwoną kurtkę na krótki rękaw. Buty to największy klasyk klasyków- zwyczajne czarne sandały shinobi, nic specjalnego. Czasem zamiast swojej ikonicznej kurtki Satori zarzuci na siebie czarny płaszcz z kapturem, robi to głównie w deszczową pogodę lub po prostu kiedy potrzebuje ukryć tożsamość w trakcie wykonywania zadań dla rodziny mafijnej.[/akap]
Nastolatek w swoim życiu wiele wycierpiał, co na pewno odcisnęło na nim jakiś ślad. Przy każdej okazji stara się zgrywać twardego, dokładnie tak jakby tego oczekiwała od niego rodzina mafijna. Musiał bardzo szybko dorosnąć- jest o wiele dojrzalszy niż większość swoich rówieśników. Jest wiecznie poważny, rzadko się śmieje, ale bywa przy tym często ironiczny i sarkastyczny. Nie ma żadnych oporów, zdarza się że korzysta ze swojego niecodziennego wyglądu i przynalezności do Akiyamy w celu zastraszania ludzi. Jest manipulatorem, który wszystko stara się przekręcać i zmieniać na swoją korzyść. NIe szuka przyjaciół, z nikim się nie spoufala, jest typem człowieka który woli funkcjonować w samotności.
Historia
Na początku zacznijmy od.. początku? Jakkolwiek to brzmi. Satori przyszedł na świat piętnaście lat temu w małej osadzie w Shigashi no Kibu. Brak edukacji, brak pieniędzy i brak jakichkolwiek możliwości na rozwój- byłby to najlepszy opis rodzinnej wioski młodzieńca. Mimo to jego rodzice od zawsze byli podczciwymi i uczciwymi ludźmi, którzy nie zatracili się jak spora część osady w alkoholu będącym jedyną formą rozrywki i oderwania się od rzeczywistości. Od zawsze starali się zapewnić jak najlepszy byt swojemu jedynemu dziecku; ojciec całe życie przepracował w lokalnym tartaku, a matka trudniła się zielarstwem, Satori nie miał więc ciężko w porównaniu do swoich niektórych rówieśników- zawsze było co włożyć do garnka. Wczesne lata dzieciństwa więc przepłynęły równie spokojnie, co szybko. W wieku lat dziesięciu zaczął już wykonywać pracę jako pomocnik w tym samym tartaku w którym jego ojciec przepracował całe życie. Już wtedy czuł i wiedział, że praca fizyczna nie jest dla niego. Z całego serca tego nienawidził, co przysparzało mu mnożących się problemów i spięć z rodzicami, którzy oczekiwali w tych ciężkich czasach że praca ich syna pomoże im utrzymać się finansowo. Zaczęli szukać więc szukać jakiejkolwiek alternatywy. W osadzie nie było za wiele pracy, zwłaszcza takiej w której tak młody chłopiec mógłby poradzić sobie fizycznie.
Pewnego dnia w osadzie pojawił się wuj Satoriego - Touma, medyczny ninja i naukowiec, który działał dla jednej z mniejszych rodzin mafijnych w Shigashi no Kibu. Zaproponował on, że może zabrać siostrzeńca ze sobą, zatrudnić go jako swojego pomocnika i wyszkolić w medycznym fachu. Wizja ta była niesamowicie optymistyczna dla jego rodziców jak i dla samego chłopca, który miał w końcu szansę wyrwać się z mało perspektywicznej osady. Medyczna pomoc nie należała nigdy do najtańszych, od zawsze wiązała się ze sporymi pieniędzmi- na cierpieniu innych zawsze dało się najwięcej zarobić, więc mogło to całkowicie odwrócić sytuację finansową rodziny. Decyzja zapadła szybko, a Satori wraz z Toumą wyruszyli już na następny dzień. Chłopiec był niesamowicie szczęśliwy mimo tego, że właśnie opuszczał swoich rodziców. W głębi serca zawsze pragnął wyrwać się z tego miejsca, czuł że jest stworzony do czegoś większego. Podróż minęła im na rozmowach w których wuj opowiadał mu w samych superlatywach o życiu jako medyczny ninja, ani razu nie wspomniał o tym, że pracuje dla najgorszych szumowin, którzy krzywdzą innych ludzi. Po kilkugodzinnej wyprawie w końcu dotarli do samego serca Shigashi no Kibu. Tak duże miasto było czymś całkowicie nowym dla dziesięcioletniego Satoriego- wszędzie się coś działo. Wykłócający się ludzie, przekrzykujący się handlarze, którzy desperacko próbowali sprzedać swoje towary, kobiety zaciągające facetów do mieszkaniówek.. działo się na prawdę dużo, ale nawet połowy z tych rzeczy młody chłopiec nie rozumiał. Touma najpierw oprowadził swojego siostrzeńca po okolicy, później zabrał go do karczmy w której zjedli posiłek, a na zakończenie dnia wrócili do jego domu na obrzeżach miasta. Posiadłość była na prawdę pokaźna, zwłaszcza w porównaniu do małej chatki w której chłopiec spędził całe swoje dotychczasowe życie. Ekscytacja chłopca sięgała zenitu, zwłaszcza kiedy dowiedział się, że od jutra będzie mógł zacząć pomagać wujowi. Ciężko było mu zasnąć, kiedy w głowie przewijały się tysiące myśli o tym jak to wszystko będzie wyglądało. Około drugiej w nocy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Nie pukać. Dobijać, było to słychać jak gdyby ktoś uderzał w nie pięścią i to dość solidnie. Satori wyjrzał przez uchylone drzwi. Pokój w którym spędzał noc znajdował się na pierwszym piętrze, ale miał widok od razu na schody i drzwi wejściowe. Po krótkiej chwili przy wejściu pojawił się jego zaspany wuj w piżamie, który wpuścił do środka dobijających się, niezapowiedzianych gości. Było ich dwóch - dwumetrowy facet z długą brodą i jego licho wyglądający towarzysz, który był o niego oparty. Brodacz przeprowadził krótką, ale burzliwą rozmowę z wujem chłopca i po chwili cała trójka ruszyła w stronę piwnicy, gdzie znajdowało się miejsce pracy Toumy, czyli podziemne laboratorium. Młodzieniec nie mógł powstrzymać swojej ciekawości i ruszył zaraz za nimi. Starając się zachować pełną dyskrecję wszedł na czworaka i zaczął jeszcze ze schodów obserwować całą sytuację. Brodaty nieznajomy mocno przytrzymywał dłonie swojego towarzysza, który leżał na czymś, co przypominało stół operacyjny, a wuj Touma przypinał go do niego pasami. Mężczyzna głośno krzyczał, brzmiało to jak czyste cierpienie. Nic więcej. Był cały spocony i blady, a jego gałki oczne były całkowicie czarne i łzawiły też na kolor czarny. Przerażony Satori od razu się wycofał z piwnicy i w popłochu wrócił do swojego pokoju nakrywając się cały kołdrą. Spędził tak kilka godzin, do momentu aż usłyszał trzaśnięcie drzwi wejściowych i kroki sugerujące powrót Toumy do jego pokoju, który znajdował się idealnie pod pokojem chłopca. W południe obudziło go przywoływanie na posiłek. Przerażenie dalej nie znikało z jego twarzy, ale nie zamierzał on wypytywać. Wolał całkowicie ominąć temat. Nie udało się to, bo temat poruszył sam Touma, który opowiedział chłopcowi o nocnej sytuacji nie mając kompletnie pojęcia o tym, że był on świadkiem tego wszystkiego. Przedstawił facetów jako braci, z których jeden cierpi na nadzwyczajną chorobę z której uleczyć może go jedynie transfuzjaa krwi od specjalnie przygotowanego bliźniaka genetycznego. Spytał siostrzeńca wprost - czy chce pomagać? Czy chce pomóc temu człowiekowi? Młodzieniec zgodził się bez kompletnie żadnego zawahania darząc swojego wuja zaufaniem. Każdy następny dzień rozpoczynał się taką samą rutyną - śniadanie, później godzinna kroplówka, która rzekomo miała przygotować Satoriego do transfuzji, a później praca jako pomoc Toumy w lecznicy. Trwało to dokładnie rok czasu, do pewnego dnia.. chłopiec obudził się kompletnie nic nie widząc. Zero. Jego krzyk prawie od razu sprowadził do pokoju jego wujka, który ujrzał coś, czego widocznie się spodziewał. Jego gałki oczne były całe czarne, dokładnie tak samo jak faceta, którego miał rzekomo uratować. Został przez wuja sprowadzony do laboratorium i tam jego pamięć się ucina, pamięta tylko padające prosto na niego światło, laboratorium i stojącego nad nim Toumę. Ciągle jedno i to samo wspomnienie, ale nie to samo. Powtarzające się, dzień w dzień. Do tego dochodzi niesamowity ból, poza tym nie było nic..
Zmieniło się coś dopiero po dłuższym czasie. Satori otworzył oczy i.. widział. Widział wszystko tak to było wcześniej. Ciężko wyobrazić sobie jego zdumienie i szczęście, które od razu wyczuł i podzielił jego wuj. Dalej jednak nie mówił mu nic konkretnego, wmawiał tylko że robił wszystko by go uratować, że to właśnie on przyczynił się do odzyskania jego wzroku i że teraz jest już prawie gotowy do niesienia pomocy ludziom, którzy zachorowali na tajemniczą chorobę. Zapewniał go też o tym, że jego hospitalizacja i bycie pod nadzorem musi jeszcze chwilę potrwać, żeby wszystko mogło się udać bez żadnych komplikacji. Satori więc w ten sposób, chcąc nie chcąc, pozostał w podziemnym laboratorium podpięty do przeróżnych kroplówek i innych aparatur. Minęły w ten sposób kolejne tygodnie, aż w końcu wydarzyło się coś niespodziewanego, co kompletnie odmieniło losy całej tej historii. Chłopiec został obudzony przez wybuch, pierwsze co zauważył po otworzeniu oczu to czterech facetów, którzy od razu dopadli Toumę; jednego z nich Satori spotkał już wcześniej. Był to brodacz, który pamiętnej nocy przyprowadził swojego "schorowanego" brata. Zanim nasz bohater zdołał przetworzyć całą sytuację to jeden z facetów poderżnął jego wujowi gardło. Bez kompletnie żadnego słowa. Mężczyzna z brodą doszedł do młodzieńca i zaczął go odpinać od kroplówek nic nie robiąc sobie z protestów zapłakanego chłopca, który bez przerwy kopał i uderzał. Facet zabrał go pod pachę jak worek ziemniaków i burknął tylko krótko, że wszystko mu wyjaśni i wytłumaczy. Kim okazali się faceci, którzy zamordowali Toumę? Jego zleceniodawcami i bandziorami z rodziny mafijnej Akiyama, która finansowała jego eksperymenty i sprowadzała króliki doświadczalne. Naukowiec nie dopełnił swojej części umowy, wszystki jego eksperymenty na mafiozach kończyły się fiaskiem i najczęściej śmiercią. Okazał się też oszustem, ukrywał fakt iż bestialskie eksperymenty przynosiły skutek na jego siostrzeńcu i chciał go sprzedać jako "jednostkę bojową" konkurencyjnej rodzinie mafijnej. Mafiozi nie zamierzali stracić kupy forsy, którą bez wątpienia włożyli w wieloletnie badania naukowca i zabrali to co w ich opini należało do nich, czyli Satoriego. Nie miał on większego wyboru, był niesamowicie przerażony i zdruzgotany tym, co zrobił mu jego wuj i tym co planował zrobić dalej. Kenta, bo tak właśnie na imię miał nieznajomy brodacz, stał się jego senseiem i opiekunem, który wprowadzał go na przestrzeni ostatnich lat w mafijne życie traktując go jak własnego syna..
Ukryty tekst
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Kabura na broń [prawa noga], Kabura na bro [lewa noga] Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst