W tym dziale można zapoznać się z poprawną kartą postaci, a także pobrać jej wzór, który należy uzupełnić i wrzucić do tego działu. Po otrzymaniu akcepta można zacząć rozgrywkę!
Isame
Posty: 1 Rejestracja: 3 kwie 2024, o 10:00
Post
autor: Isame » 5 kwie 2024, o 10:17
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Isame
NAZWISKO: bd
KLAN: Ayatsuri
PRZYNALEŻNOŚĆ:
WIEK: 16
DATA URODZENIA:
PŁEĆ: Mężczyzna
WZROST | WAGA: 170cm | 50kg
RANGA:
APARYCJA
WYGLĄD:
W ygląd chłopaka jest dość charakterystyczny, nie odbiegający od jednak od standardów znanych z innych zakątków świata. Bardzo specyficzną rzeczą są średniej długości włosy o niezwykle białej barwie, z lekkim różowym/szarym refleksem, najczęściej uczesane w swoistym nieładzie. Twarz w żaden sposób nie wydaje się w tym stylu nader okrągła, wręcz jest idealnie dopasowana. Z kolei na niej znajdują się symetrycznie rozmieszczone oczy, brwi, nos, usta oraz po bokach głowy uszy. Zacznijmy, więc od oczu – chyba nie muszę tutaj rozczulać się nad opisem źrenic o niebieskiej barwie, po obu stronach są takie same. Idealny kolor oczu, który uwielbia płeć piękna skrywany jest często pod przymrużonymi oczyma, gdyż chłopak całkowicie cały czas się uśmiecha, aczkolwiek jest to tylko maska, którą lubi przywdziewać. Brwi z kolei nie są krzaczaste, idealne, jakby wydepilowane świetnie podkreślają górny kraniec dołu oczodołowego, wyznaczając jego górną granicę oraz szerokość. Nos jest w pełni dopasowany do całości twarzy, niewielki, prawie jak u dziewczyny, jest podkreśleniem niewieściego wyglądu chłopaka. Sine usta są świetnie podkreślane przez kolor włosów, dlatego nabierają odpowiedniego kontrastu do nich, co obrazuje się właśnie przez taki, a nie inny kolor. Uszy są dobrze ustawione do linii oczu, dlatego nie można nic zarzucić wyglądowi twarzy młodzieńca. Sylwetka prezentuje się również dość charakterystyczny, tudzież jej szczupłe kształty, posiadające lekkie umięśnienie wzbudzają podejrzenia, iż chłopak tak naprawdę jest dziewczyną. Trzeba zniwelować takie pogłoski, ponieważ młodzian nie posiada zarysu piersi, które w tym wieku pojawiają się u dziewczyn. Skóra na ciele jest podobna do tej na twarzy, blada i delikatna niczym atłas. Czy mając świadomość, że nie poznawszy charakteru osoba ta zapewne wyda Nam się albo wyjątkowo słodka albo pedantyczna. Oczywiście formowanie swojego ciała, a także wygląd zawdzięcza dużej mierze genom – jego matka, była bardzo urokliwą kobietą, przyciągających mężczyzn niczym magnes. Rysy twarzy jednak zawdzięcza ojcu, który również w wieku młodzieńczym charakteryzował się dość niewieścim wyglądem, a co za tym idzie – oczy, usta i czoło są właśnie jego ‘spuścizną’( dla osób, wyjątkowo dowcipnych to słowo może wydać się bardzo śmieszne, jednak znając język polski powinny brać pod uwagę słowo – dziedzictwo, aniżeli płynną wydzielinę, na którą składają się produkty jąder, pęcherzyków nasiennych, nadjądrzy, gruczołów opuszkowo-cewkowych oraz gruczołu krokowego. Jeśli ów osoby się takie znajdą, że jednak wyśmiewacze uwagi się pojawią, to weź Ty <taka osobo pod uwagę>, że nie jesteś już chyba w podstawówce, a jeśli jesteś to podziwiam wiedzę na ten temat – WDŻ do czegoś się jednak przydaje). Mięśnie mimo znikomych wartości ich widoczności nie cechują się jakimś osłabieniem siły mięśniowej, ograniczeniami gibkości czy zaburzeniami równowagi napięciowej (tonus stabilny, ruch mięśnia prawidłowy). Jak widać powyżej, na swój wiek chłopak jest idealnie dopasowany w przedziale wzrostu i wagi, a co za tym idzie rozwija się w prawidłowy sposób. Uśmiech na twarzy może nasunąć o czym to ja tak naprawdę piszę – otóż chce w jak najlepszym stopniu przybliżyć idealny(dla niektórych kobiet) wygląd chłopaka, który ma wielkie znaczenie dla fabuły oraz relacji między innymi postaciami. Isame nie jest pedantem, nigdy nie dbał o siebie w przesadny sposób, nie cechuje go, ja można przeczytać w poniższym opisie, ład odnośnie niektórych rzeczy, m.in. stroju czy wyglądu, mimo iż dba o swoje dobro.
UBIÓR:
C o do stroju młodzieńca, jest on bardzo charakterystyczny, wręcz można było by zaryzykować stwierdzeniem ekscentryczny. Górną cześć jego ubrania stanowi bluza z krótkim rękawkiem, w kolorze czarnym z lekkimi wstawkami jasno-limonkowymi, o nieco powiększonym kołnierzu zakrywającym cześć brody chłopaka. Na plecach chłopak ma specjalnie utkany znak przynależności do danego klanu – mówiący o jego pochodzeniu oraz umiejętnościach. Widać zatem, że chłopak się tego nie wstydzi. Ręce często przyozdobione są materiałowymi nałokietnikami połączonymi z rękawicami, w czarnym bądź szarym lub białym kolorze (w zależności zapewne od humoru, mimo iż nie należy do postaci humorzastych). Dolną część stroju stanowią spodnie – obowiązkowo w czarnym kolorze, nieco luźniejsze by nie ograniczały ruchów, przepasane w okolicach miednicy suknem, również tej barwy. Całość związana jest specjalnym sznurem w pasie, by nadać temu nieco lepszej charyzmy. Wszak bardzo często sądzimy, ze szata zdobi człowieka, a jednak jest nieco odwrotnie. Nie możemy zapomnieć o nagolennikach, również wykonanych z materiału – nieco sztywniejszego niż reszta stroju, mającego na celu amortyzację lekkich uderzeń. Ich kolor również określa się na czarny, by tworzył integralną cześć ze spodniami, mimo to zdarzają się odskocznie i chłopak ubiera te białe. Widocznie lubi kontrastowość swojego stroju i balans między poszczególnymi częściami. No i oczywiście sandały! Nieodłączny element stroju każdego szanującego się shinobi – czarne, zawsze w nienagannym stanie o rozmiarze 40. Dobrze wyprofilowane do stopy młodzieńca, tak by chód czy bieg nie sprawiał mu bólu. Chłopak nie nosi biżuterii, oprócz jednego kolczyka w uchu – jedynej pamiątki po swoich rodzicach, których nie pamięta. Twierdzi, że jedno ‘żelastwo’ nie będzie mu raczej przeszkadzać podczas walki. Opaskę chłopak nosi obwiązaną wokół liny służącej za pasek, po prawej stronie, nieco poniżej wcięcia w talii. Nieodłącznym elementem jego stroju jest również szary płaszcz z kapturem, często zakrywający górną część odzienia młodzieńca.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
O postaci Isame możemy powiedzieć wiele słów, bo to one określają czyny, które z kolei zasłużyły na opisanie. Młody mężczyzna na pierwszy rzut oka może wydać się normalnym przedstawicielem wykonywanego fachu w podobnym wieku – na pozór często niepotrafiący zachować się w każdej sytuacji, o lekko nagannym zachowaniu i pozytywnym podejściu do życia. Wypadało by powiedzieć ‘nic nowego’, aczkolwiek w przypadku Isa sprawa ta jest bardziej skomplikowana, niż Nam się mogło zdawać. Chłopak tak naprawdę jest idealnym przykładem zawiłego charakteru. Począwszy od dzieciństwa, każdy osobnik poddawany jest czynnikom psychologicznym, które odnajdują swoje odzwierciedlenie w osobowości. Niestety w przypadku młodego mężczyzny nie można tu powiedzieć o czynnikach egzogennych, całe kształtowanie się charakteru odbywało się w środowisku endogennym (wewnętrznym), w umyśle małego dziecka. To sam dla siebie, przez lata, był nauczycielem, sam dla siebie filozofem i opiekunem – był indywidualistą – czyż nie jest cecha tylko wielkich ludzi? Zapewne tak. Chłopak mimo młodego wieku od zawsze lubił samotne wyprawy, poznawać, był obserwatorem, jednakże nie zaniedbywał również praktyki – wiedzę chłonął niczym jego ulubione placki ryżowe, z zaparciem dążąc do ustanowionego celu. Odbiło się to zatem na jego umiejętnościach korzystania z informacji nabytych i oczytaniu na dany temat. Samotnikowi zawsze można zarzucić jakieś ubytki/braki w stosunkach między ludzkich, lecz w indywidualnym przypadku Isame nie znajduje to swojego zastosowania. Genin jest bardzo rozmowną istotą, potrafiącą bardzo szybko zyskać zaufanie i nawiązywać kontakty, które jak się następnie okazuje znaczą dla niego mniej niż nic. Skomplikowana osobowość objawia się również w pewności siebie, która powoli przeradza się bardzo powoli w arogancję, niestety nie przejawia się jeszcze w żaden wulgarny sposób – zawsze pozostaje wyrafinowany, zna granice, której nie może przekroczyć w przechwalaniu się na temat swoich umiejętności. Zatem jest zaprzeczeniem sam w sobie, ale kim byłby w świecie kłamstw, jeżeli w życiu wszystko wydawało się takie proste? Odpowiedzi zapewne byłoby wiele, ale czy wówczas robiłby to, co tak naprawdę lubi, a nawet miłuje? Czy sprawiało by mu to przyjemność i czy mógłbym zasocjować się z danym przeznaczeniem? Sporność odnośnie tajemniczości można łatwo rozwiać – otóż chłopak dość często pytany o swoją przeszłość, odpowiada z słodkim uśmiechem na twarzy, że nie pamięta niczego, co miało coś wspólnego z jego dzieciństwem. Zatem po krótkim namyśle, możemy znowu zadać sobie pytanie – kłamstwo czy prawdziwa, medycznie wyjaśniona amnezja? Znając świat shinobi, który bez wątpienia nie należy do sielankowych, łatwo możemy stwierdzić, że ten, kto tak naprawdę nie kłamie, nie jest ninją z krwi i kości, ponieważ w tym świecie nie ma miejsca na prawość ani krystaliczne dobro, liczą się intrygi, niekoniecznie dobre sojusze. Gdzie zatem jest miejsce na jakiekolwiek emocje? No nie ma. Dodatkowo po reakcji Isame możemy stwierdzić, że chłopak mógł przeżyć we wczesnym dzieciństwie, jakieś nieprzyjemne sytuacje, mogące mieć dalszy, może nie tak znaczny wpływ na jego osobowość – tak zwane bolesne wspomnienia przed którymi młodzieniec ucieka, może nie we własny świat, a w realistyczną wizję świata, wizję, którą chce zmieniać na swoją korzyść. Tajemnicza historia jest świetnie skrywana pod maską, choć w przypadku chłopaka jest ich naprawdę wiele, każda przeznaczona dla innej sytuacji, osoby, czasu oraz miejsca – idealne wrodzone aktorstwo pozwala mu przeżyć swoistą fuzję z otoczeniem, oczywiście społecznym. Porównanie do węża jest tutaj niewskazane, z racji iż wąż nęci swoją ofiarę, po czym bez wahania pożera ją. Natomiast Isa można porównać do lisa, istoty chytrej, a zarazem słodkiej niczym mały szczeniak, potrafiącej wykorzystać, jak to bywało w wielu bajkach, innych do swoich celów. Po co zatem samemu brudzić ręce, jak ktoś wierząc w Nas może to zrobić? Osobowość chłopaka jest już w pełni wykształcona, co jest bardzo zadziwiające w jego wieku. Niektórzy potrzebują dziesiątki lat by poznać samego siebie, by stanąć przed lustrem i rozpoznać w nim swoją prawdziwą twarz – natomiast młodzian, kroczy od początku istnienia własną, wykreśloną przez siebie drogą. Której trzyma się bardzo ściśle, kierowany jedynie własnymi ideologiami, wiedząc czego od życia wymagać, co tak naprawdę liczy się nim i gdzie poszukiwać prawdy. Jest też swoistym ryzykantem, a wręcz hazardzistą jeśli chodzi o własne życie – nieprzewidywalny, ale to nie znaczy, że zachowuje się całkowicie przypadkowo – nie skoczy z mostu, zamiast po nim przejść. Trzeźwe podejście do sytuacji wymaga to od niego, by mieć własne zdanie na dany temat, co często wykorzystuje w rozmowach, by uniknąć walki, w której mógłby stracić życie lub zostać ranny. Chłopak ma również swoje zdanie na temat równowagi między dobrem a złem. Twierdzi, że „Dobro” implikuje altruizm, poszanowanie życia oraz troskę o godność istot rozumnych. Dobrzy ninja poświęcą się, by pomóc innym. “Zło” , w jego mniemaniu, oznacza natomiast krzywdzenie, gnębienie i zabijanie innych. Niektóre złe istoty po prostu nie odczuwają współczucia i mordują bez skrupułów, gdy tylko im to odpowiada. Inne aktywnie dążą do zła, zabijają dla zabawy lub z obowiązku, który wiąże je z jakimś złym bóstwem lub panem. Dodaje, że bycie dobrym czy złym może wynikać ze świadomego wyboru. W przypadku większości osób bycie dobrym czy złym to nastawienie, którego istnienia są świadome, lecz którego nie wybierają. Zatem jest on pozytywnym aspektem danej wioski czy raczej negatywnym? W pełni reasumując powyższą tezę, nie jesteśmy w stanie tego określić – nie jest ani dobry, ani zły, ani neutralny, z tego co wynika – jego charakter wymaga głębszej analizy, nie tylko psychologicznej, ale również filozoficznej – bo właśnie na tym opiera się złożoność charakteru. Chcąc przybliżyć osobie czytającej sylwetkę młodzieńca musiałbym użyć słów ‘na pozór’ dodawaną do każdego przymiotnika określającego osobowość– na pozór czarujący, na pozór uprzejmy i na pozór towarzyski.
Zatem czy to ma jakikolwiek sens? Jakiekolwiek znaczenie, jaką osobą jest Isa? Otóż warto zauważyć, że cechy przypisane młodzianowi cechują osoby, które w życiu osiągały wiele, czasem nawet bardzo szybko, ale równie szybko ‘to coś traciły’, Czyli zatem nazwiemy Isame typem przywódcy? Może przywódcy nie, ale osoby potrafiącej świetnie manipulować otoczeniem tak. Doradca czy jednak dowódca? Bardziej doradca, który kieruje się własnym dobrem, aniżeli innych. Rzec można kawał drania, szmaty, która powiewa jak jej wiatr zawieje? Ale czy te słowa użyte właśnie w tym znaczeniu będą adekwatne w świecie, gdzie nieprawość czyha za każdym rogiem, czekając na odpowiedni moment by uderzyć i zniszczyć? Czy będą miały sens wszystkie słowa o postaci Isame? Świat Shinobi już taki jest i nikt ani nic go nie zmieni, może na krótką metę coś nawróci się na ‘dobrą stronę, ale i tak potem wracało to do swojego ‘standardu’. Smutna prawda i smutne życie niejednego dziecka, podobnego do chłopaka, których w tym świecie nie brakuje, których z dnia na dzień ciągle przybywa. Jaki zatem jest stosunek młodzieńca do władz i wojen?
Bardzo ważne pytanie – chłopak ma obojętne zdanie na temat aktualnej władzy, często jej się poddaje, jednakże ma to również swój ukryty cel (jaki? Nie wie tego nikt.), który pomaga mu zbliżyć do własnych marzeń. Zatem realista czy jednak marzyciel? Już mówiłem, że jest zaprzeczeniem sam w sobie, aczkolwiek jego marzenia obejmują sprawy realne – więc ciągle pozostaje osobą trzeźwo myślącą. Wojny dla Isa są aktem rewolucji, chęci zmian na ‘lepsze’, niekoniecznie dla innych. Zaryzykuje tutaj stwierdzeniem, że wojna podobna jest właśnie do niego, dlatego brata się z myślą o rewolucji, jednakże chciałby mieć świadomość, że nie ucierpią na tym niewinne osoby, ale czy takie jeszcze istnieją? Przemawia przez niego prawość? Nie, raczej honor, który jest nieodłącznym elementem zdrowej pewności siebie. Nie zabije osoby pozbawionej środków do walki, lecz nie zawaha się zabić takiej, która sama go zaatakuje wiedząc, że nie ma szans. Kolejne stwierdzenie, że świat shinobi jest brutalny i mogą w nim przeżyć jedynie najsilniejsi jest bardzo trafne - prawo życia ma to do siebie, że osoby słabe zostają szybko wyeliminowane z niego. Pech czy może szczęście? Czy śmierć można określić pechem lub szczęściem. Isame ma swoje zdanie na ten temat – nie jest to ani pech ani szczęście, mimo iż czasem dało by się usłyszeć w jego ustach słowa ‘Miał pecha, umrzeć tak głupio…’ lub ‘ Szukaj szczęścia w lepszym życiu..’ , jednakże chłopak tak naprawdę nie wierzy w tzw. ‘życie po życiu’, a wszelkie wartości religijne zostały zredukowane do zera, do nicości.
Zadajmy sobie jeszcze raz pytanie – czy Isame należy do osób dobrych czy złych? I odpowiedzmy sobie sami, spoglądając na Nindo persony, która z uśmiechem na twarzy potrafiła być miła dla Nas, by potem w walce zabić z zimną krwią. Czy jest zatem zły?
CIEKAWOSTKI:
NINDO:
"Koniec, końców jesteśmy do siebie podobni... motywy jakie kierują ludźmi przyczyniając się do wybuchu wojny nie są ważne. Religia, ideologia, pieniądze, ziemia, uraza, miłość, czy 'po prostu...' Nie ważne jak żałosny by to był powód, jest to wystarczające by rozpocząć wojnę."
HISTORIA:
„Każde wydarzenie poprzedzone jest bohaterem, nie ma zatem wydarzenia bez bohatera.”
T amtego dnia nastał piękny poranek. Gwar ludzi wędrujących po wioskowych ulicach dał się słyszeć za oknami. Świat shinobi tętnił życiem, a swobodny nikomu nieprzeszkadzający wiaterek dodatkowo dodawał uroku temu miejscu. Spokój i cisza, pilnowana przez setki shinobi, gotowych zginąć dla wioski lub samego jej symbolu –. Jednak tamten dzień był specjalny pod jednym względem. Narodził się nowy mieszkaniec, który jeszcze nie raz namiesza w historii, ale zacznijmy od początku.
Oto historia o niezwykłym shinobi, o pragnieniu zemsty i maskach, jakie ukochał sobie właśnie ten świat.
Było to wtorkowe przedpołudnie, w szpitalu dało się usłyszeć płacz wielu dzieci, widocznie przestraszonych pojawieniem się na świecie. Lekko poddenerwowane pielęgniarki chodziły w kółko, jakby w poszukiwaniu kawy lub innego ciepłego napoju. Widocznie nocny dyżur dał im mocno w kość, gdyż do szpitala trafiło pełno nowych pacjentów i część z nich została wywołana z łóżka na proste nogi.
- Kolejna pacjentka! Kobieta lat dwadzieścia trzy, ciąża bliźniacza. Zapewne rodzi. – odezwał się męski głos w długim i wąskim niczym struna korytarzu. Natychmiast podbiegły do niego oraz siedzącej na wózku kobiety, trzy lekko zdenerwowane pielęgniarki.
- Halo proszę pani? – odezwała się jedna.
– Słyszy mnie pani?
- Tak, a o co pani pytała? – odezwała się młoda kobieta miłym głosem, niczym anioł cicho przemawiający do Naszych sumień.
- Głucha, albo głupia. – odezwała się druga z pielęgniarek.
- Pytałyśmy o imię oraz miesiąc. – dodała nieco lżej trzecia, widocznie najmłodsza spośród całego personelu.
- Przepraszam… - uśmiechnęła się kobieta na wózku. – Nazywam się Unehada Mikeru, w sumie od niedawna xxx Mikeru. Jest to siódmy miesiąc.
- Cholera znowu wcześniak, a teraz na dodatek dwa. – odezwała się pierwsza z pielęgniarek. Nos miała krzywy niczym wiedźma, którą straszy się dzieci w wieku przedszkolnym, zakończony dużą kurzajką na czubku. Była najstarsza spośród personelu szpitalnego, odbierała większość porodów w samej wiosce i cieszyła się uznaniem, jako najlepsza położna.
- Na salę porodową z nią i to migiem. – krzykliwy głos drugiej, mniejszej i grubszej pielęgniarki dało się usłyszeć. Sanitariusz na samą myśl pracy z tym diabelskim trio dostawał gęsiej skórki. Cholera, że akurat musiał trafić na nie. Przeklinał w myślach ten dzień. Nie minęła minuta, jak cała piątka znalazła się na sali porodowej. Była ona dobrze wyposażona, ściany pokryte były przyjemnym zielonym kolorem, mającym na celu rozluźnienie pacjentki. Wykafelkowana podłoga aż lśniła niczym pucowana, co minutę – no cóż zawsze lepiej ściera się krew czy wody płodowe z takiej posadzki.
Sanitariusz wraz z grubą pielęgniarką przeniósł Mikeru na kozetkę. O samej ciężarnej kobiecie można było powiedzieć, że mimo przetłuszczonych od potu brunatnych włosów i wykrzywionej w mękach twarzy nadal wyglądała nieziemsko, niczym wcześniej wspomniany anioł. Nawet po mimo okrągłego brzuszka, jej talia i urok kobiecego ciała się nie zmieniły. Idealny zarys piersi, delikatna skóra i cudownie wyglądające turkusowe oczy. Wszystko wydawało się doskonałe w tej kobiecie. Poród zaczął się równo o jedenastej trzydzieści, po dość długich męczarniach na świat wyślizgnęło się pierwsze, zdrowe dziecko.
- Chłopczyk! – wykrztusiła z siebie młoda pielęgniarka, odbierając malucha od położnej i oklepując go kilka razy po pleckach, tak by malec zapłakał. Faktycznie, tak się stało.
- Isame – w kolejnych męczarniach wykrztusiła matka.
- Słucham? – gruba ze szpitalnego personelu znów nie dosłyszała.
- BĘDZIE MIAŁ NA IMIĘ ISAME – wrzasnęła rodząca kobieta.
- Przyj, przyj! – wiedźma popędzająco zachęcała kobietę do szybszego porodu, bo sama chciała usiąść już w fotelu napić się gorącej herbaty i w końcu usnąć.
Naglę w sali dało się usłyszeć drugi płacz dziecka.
- Zdrowa, piękna dziewczynka – po raz kolejny młoda pielęgniarka ogłosiła, odbierając dziecko od położnej.
- Jiroshi! – krzyknęła z wyraźną ulgą matka.
- Jest pani matką cudownych dwóch bobasów. – dodała zazdrosna. Faktycznie w jej głosie dało się usłyszeć frustracje, bo nie pamiętała ostatniego razu kiedy mąż ją zaspokoił. Wielokrotnie myślała o jakiejś kuracji dla obojga, a także o zmianie partnera. Tak bardzo chciała mieć własne dzieci, że była gotów je porwać dla własnej, niespełnionej radości. Rozważania pielęgniarki przerwał jednak głośny wybuch drzwi do sali porodowej. W niemałym szoku była czwórka osób wewnątrz jej. Chwila, czemu tylko czwórka, przecież była tam siódemka? Matka była wykończona, uśmiechnęła się tylko pod nosem szepcząc:
- Witaj kochanie.
Natomiast dzieci po wybuchu o dziwo się uspokoiły, wyczuwały coś dobrego, a raczej kogoś. Do Sali porodowej luzackim krokiem wszedł ojciec bliźniąt. Był to dość wysoki, barczysty i dobrze zbudowany brunet o lekko przyćpanych oczach, trzymał on skręta w ustach, co chwilę zaciągając się i wypuszczając dym. W jego ręku zaś widniała siatka z owocami, które kupił dziś na bazarku. Powolnym krokiem podszedł do łóżka żony, położył owoce na szafeczce i ucałował ją w policzek.
- Siemczas. – rzucił krótko.
- Coś ty kurwa, najlepszego narobił ciulu jeden. – wiedźma widocznie uwolniła się z poczucia szoku i zaczęła walić epitetami w kierunku nowoprzybyłego.
- Daj siana babciu. – uśmiechnął się do niej szeroko.
- Zostałem dzisiaj ojcem, stara kwoko.
Już miał dostać plaskacza, aczkolwiek udało mu się odskoczyć w ostatnim momencie w kierunku nowonarodzonych dzieci.
- Siemka bobki. – chwycił oba bobasy na ręce i skierował je w stronę matki. Ten widok, młodego ojca całkowicie znieczulił pielęgniarki znajdujące się w pomieszczeniu, nawet staruchę, której złość od razu przeszła.
- Słuchjta maluchy! – dzieci znalazły się na jednej kończynie, wszak były takie małe, bezbronne.
-To prezent od tatusia. – wyciągnął z ust skręta i włożył go do ust Isa.
- Sztacha młody!
Nagle jednak usłyszał cichy szept jego żony zachęcający go do podejścia.
- No chodź kochanie, chcę Ci coś powiedzieć.
Mężczyzna odłożył z powrotem dzieci do inkubatora, po czym radosnym krokiem zbliżył się do ukochanej, po czym z chamskim uśmieszkiem pochylił się by jej posłuchać. Mikeru zamiast jednak powiedzieć mu cokolwiek, przyłożyła mu prostym sierpowym w twarz.
- Ty idioto! To są dopiero dzieci!
Mężczyzna po taki ciosie odleciał oczywiście w futrynę drzwi, które jeszcze przed jego przybyciem tam stały, śmiejąc się radośnie przy tym.
Nagle wszyscy wybuchli śmiechem, tak że echo ich chichotu dało się usłyszeć w całym szpitalu. Śmiech przerywany płaczem dwójki, wspaniałych dzieci.
"Zemsta bywa często najlepszą drogą, jaką obierze bohater"
O d tamtych wydarzeń minęło pięć swobodnie upływających lat. Bliźniaki dorastały w szczęściu rodzinnym i miłości, mimo iż ojciec był lekkoduchem i narkomanem. Mimo to kochał swoje bachory, jak przystało na ojca. Starał się zapewnić im świetlaną przyszłość, nie rezygnując również z swojego hobby, jakim był hulaszczy styl życia. Tego pamiętnego dnia, pogoda była ciut gorsza niż pięć lat temu. Jiroshi wraz z bratem bawiła się w berka w ogródki pod czujnym okiem matki. Oczywiście Ryuumaru nie było z nimi, znajdował się akuratnie na misji zleconej mu przez władze. Praktycznie pierwszy dzień, w którym bar, gdzie spędzał większość swojego życia oraz pieniędzy, zaczął liczyć straty.
- Mamo, kiedy tata wróci? Chce mu coś pokazać! – krzyknęła w kierunku mamy Jiroshi. Oczywiście nie miała podzielnej uwagi, dlatego zaplątała się o własne nogi i upadła. Wydawało się, że po chwili rozlegnie się wielki płacz, na tyle natężony, że każdy z sąsiadów usłyszy. Jednak tak się nie stało, Jiroshi wstała, powolnym ruchem otrzepała się i wróciła do zabawy ze swoim bratem, śmiejąc się przy tym, jak gdyby nic. Matka westchnęła z wyraźną ulgą. Znów by się nasłyszała w sklepie plotek na własny temat. Oczywiście tych bardziej nie pochlebnych albo oczerniających jej męża jako skończonego narkomana i pijaka. Miała je głęboko gdzieś, ale obawiała się, że raniące słowa mogą odbić się na dwójce wspaniałych dzieci. Nie raz tłumaczyła Ryuumaru, by ten przestał się wydurniać i zajął się w końcu rodziną, ale z każdą odmową kochała go co raz bardziej. A na samą myśl o powrocie męża z misji uśmiechała się pod dobrze wyprofilowanym noskiem. Na myśl jej przyszło, że przecież spokojnie mogą postarać się o kolejne dziecko. Z zadumy wytrąciły ją jednak aktualne pociechy:
- Mamo jesteśmy głodni! – zaczął Isame.
- Ja poproszę ryż z mlekiem! – krzyknęła Jiroshi.
- A ja naleśniki! – podjął wyzwanie na temat jedzenia Isa.
- To ja w takim razie zupę grzybową z makaronem!
Isa przybliżył swoją twarz do twarzy siostry:
- A ja poproszę coś, co jest najlepsze na całym świecie.
Dziewczynka nie pozostawała mu wdzięczna:
- A ja….
- Spokojnie dzieci. – przerwała im matka.
- Zrobimy dziś zupę sojową i placki ziemniaczane.
- No dobrze mamo – powiedziały równocześnie, a zarazem pokornie dzieci.
Południe przeminęło na przyrządzeniu jedzenia, bliźniaki starały się pomagać swojej mamie, zawsze gdy ojca nie było w domu. Co prawda, nie było go ZAWSZE w domu, jak trzeba było coś zrobić. Mikeru praktycznie sama je wychowywała, uczyła, mówiła o ojcu, ale i on często pytał wieczorami swoją żonę o pociechy. Był dumny, jak Isa wytrzymywał wypadanie pierwszego zęba, jak Jiroshi zrobiła pierwsze siusiu na nocniku. Błahostki, jednak jako ojciec kochający swoje pociechy to właśnie z nich był najbardziej szczęśliwy.
Nastał wieczór. Mikeru wykończona, jak zwykle całym dniem opiekowania się nad dwojgiem zgrywusów, powoli brnęła w kierunku swojego łóżka, no cóż dziś była skazana na samotną noc, więc nawet nie miała pozytywnych myśli dodających jej sił.
Nagle przed jej oczyma pojawił się, ciężko ranny mąż.
- Kochanie, zdrada. Musicie uciekać. Musicie!
Dosłownie trzydzieści sekund później pojawiło się za nim trzech zamaskowanych jegomości.
- Kochanie bierz dzieci i uciekaj. – jego twarz była nie do poznania, pełna troski mimo bólu.
Zaskoczona Mikeru szybko wyrwała się z szoku, uderzyła kilka razy po policzku by sprawdzić czy nie jest to przypadkiem sen. Wcale nie był.
- Mikeru już! – mężczyzna postanowił na chwilę odwrócić uwagę agresorów od swojej żony.
Kobieta zaś pobiegła szybko po swoje dzieci, by razem z nią opuścić zagrożone miejsce.
Znaleźli się przed drzwiami. Gdy jeden z napastników zagrodził im jedyne wyjście. Nagle po schodach stoczyło się martwe ciało ojca dwójki bliźniąt. Dzieci były w szoku, nie wiedziały co robić, jak się zachować. Z ich oczu leciały łzy. Matka zdesperowana, postanowiła, że chociaż dwójka jej pociech przeżyje ten nagły atak. Postanowiła rzucić na jednego z zabójców torując drogę ucieczki. Niestety nabiła się na kunai, który mężczyzna w ostatniej chwili zdążył wyciągnąć, aczkolwiek upadł wraz z rannym ciałem Mikeru.
- Uciekajcie do dziadka! – zamachowcy nie wiedzieli o kogo chodzi, ale dzieci wiedziały.
- JUŻ! – krzyknęła poganiając je.
Dzieci wybiegły z domu, biegnąc w kierunku niezmierzonej ciemności. Wiedziały, że to jedyna droga, która szybko doprowadzi ich do stryja ojca.
Mikeru wówczas konała, zrzuciwszy ją z siebie napastnik, ustawił ją twarzą do męża, po czym wbił ostrze w jej potylice.
- Jeszcze trzeba zabić dzieci tego kundla…
- Ale to tylko dzieci..
- Powiedziałem coś!
Trójka pozostałych skinęła tylko głową, po czym ruszyli w pościg. Łatwo trafili na trop słysząc szelest łamanych gałęzi i płacz Isa, który niezmiernie bał się całej tej sytuacji. Jedynie Jiroshi się opamiętała, zupełnie jak wtedy, kiedy upadła. Chwyciła brata za rękę, by razem mogli przemierzyć ciemny las. Jednak byli zbyt wolni. Banda czterech zbirów była tuż za nimi. Gdy już mieli prawie wybiegać z lasu, Isame wywrócił się o konar. Czterech ciemnych, zamaskowanych typków uśmiechnęło się mieli chłopczyka. Wymierzyli swoimi kunai’ami w jego stronę i rzucili. Jednak trafienie nie doszło do skutku, gdyż Jiroshi zablokowała swoim ciałem wszystkie nadlatujące pociski. Resztkami życia, chwyciła w zęby policzek jednego z zamachowców i odgryzła kawałek skóry, po czym zawołała:
- Żyj braciszku…
Isa zapłakał, jednak widok poświęcającej się siostry dał mu nowych sił, wstał i uciekł w kierunku chaty stryjka ojca. Zabójcy wiedzieli, że nie mają już szans go dogonić, tym bardziej narażając się na potyczkę z innym shinobi. Napastnik z krwawiącym policzkiem kopnął jedynie ciało martwej dziewczynki, przeklinał coś i napluł na jej zwłoki.
- Dobra panowie, spadamy… Dopadniemy go innym razem.- po tych słowach niczym cienie rozpłynęli się w powietrzu.
W tym czasie Isa zdążył dobiec do drzwi dziadka, zapukał i upadł niczym kłoda pod drzwiami, tracąc przytomność.
Gdy odzyskał przytomność, był już nowy dzień, leżał w szpitalnym łóżku, miał obandażowaną głowę. Zaś przy nim siedział Genzuu, wuj ojca.
- Witaj. Uderzyłeś się w głowę i straciłeś trochę krwi. Wszystko już wiem na temat tego co się wydarzyło w nocy, Przykro mi.
Chłopak się popłakał, jeszcze przez chwilę miał nadzieję, że wszystko co się wydarzyło to był jakiś popierdolny koszmar, jakich miał wiele dotąd. Niestety po twardych słowach muskularnego dziadka, uderzyła go szara rzeczywistość.
- Powiada się, że zabójcy twojej rodziny to ludzie z wioski. Niestety na razie nie jestem w stanie sam Ci pomóc, dlatego jedynie mogę zaproponować Ci trening, jaki odbył twój ojciec, może wówczas dokonasz głębszej analizy tego zdarzenia. A tymczasem wypoczywaj…
Chłopak w płaczu zamknął oczy, chciał by to się skończyło. Postanowił, że nigdy się nie podda i w końcu odnajdzie zabójców swoich rodziców i siostry. Po krótkiej rozterce nad przeszłością, otworzył oczy i otarł łzy.
- Dobrze staruchu…Kiedy zaczynamy? – powiedział niezbyt grzecznie pięciolatek.
Genzuu uśmiechnął się pod nosem.
- Kiedy tylko będziesz chciał gówniarzu…
"Krocz, stawaj się silniejszy. Trzymaj się chwili, ale żyj przeszłością. Bądź mścicielem, pokaż, że nie każdy bohater ma tylko jasną stronę."
Z emsta pęczkuje z wiekiem. Młodzian zapewnił, że w ciągu kilku lat dopełni ją, nawet jeśli miałby przypłacić własnym życiem, które bez bliskich znaczyło mniej więcej tyle samo, co odchody leżące na ulicach. Wreszcie nastał dzień, w którym mógł szkolić się jako shinobi na podobieństwo ojca i przybranego dziadka. Uczył się co prawda pilnie, aczkolwiek nie starał się nawiązać żadnej głębszej relacji z rówieśnikami. Nie miał z tego żadnej korzyści, poza tym uważał ich wszystkich za słabiaków. Kilka koleżanek nawet śliniło się na jego widok, ale on ciągle pozostawiał obojętny. Lubił takiego odgrywać, ale lubił również samodzielne działania na własną rękę, których ryzyko sprawiało mu więcej przyjemności. Zniekształcona psychika nie raz dawała mu kopa, gdy jednak był zmuszany do pracy z innymi. Jeden dzień spośród wszystkich zapamiętał bardzo dobrze. Po skończonych zajęciach, Isame , jak zresztą zawsze, wracał do swojego pustego mieszkania, gdzie oczywiście w lodówce czekało na niego przeterminowane jedzenie. Niestety nie dane mu było wrócić tak od razu. Drogę do domu zagrodziły mu trzy osoby: szkolny osiłek Nozu z jego braćmi Hozem i Jozem. Isa zrozumiał od razu, że chłopaki chcą się wyżyć na nim za jego arogancje.
- Zejdźcie mi z drogi albo serio dostaniecie wpierdol…- po krótce wyjaśnił sytuacje brunatnowłosy chłopak.
- Ho ho ho jaki cwaniaczek – oznajmił Nozu.
- Prędzej to ty dostaniesz od Nas! – Hozu nie pozostawał w tyle pod względem wypowiedzianych słów.
- Próbujcie szczęścia ćwoki. – Isame wyraźnie uśmiechnął się pod lekko zadartym nosem.
W tym momencie cios ze strony Joza powędrował w stronę młodego Ayatsuri. Potężny atak, jak na dziecko, został bez problemu zatrzymany, a sam napastnik szybkim ruchem obezwładniony. Widząc to dwójka jego braci postanowiła również spróbować szczęścia w starciu z Isame. Niestety chłopak bardzo łatwo unikał ciosów, pochodzących od troglodytów. Tym bardziej imponował im szybkością, ruchomością w stawach oraz gibkością. Postanowił się dłużej nie bawić i jednym kopnięciem powalił obu przeciwników.
- Widzicie różnica między mną, a Wami jest taka, że ja szkolę się, bo mam jasno określony cel, a Wy, bo Wam rodzice kazali, dlatego jesteście słabi. Więcej pasji i treningów. A teraz spierdalać, jeśli nie chcecie dostać jeszcze po ryjach.
Przeciwnicy zaczęli uciekać w popłochu. Isa wyciągnął zza pazuchy Hachimaki i odpalił skręta. Na terenie akademii niestety niewolno było używać takich substancji. Dużo osób zastanawiało się, skąd u chłopaka taka wiedza na temat ziół rosnących na terenie Tsuchi no Kuni. Oczywiście zawdzięczał to dziennikom pisanym przez ojca na temat legalnych i dających dużo uciechy używek. Spojrzał w górę, jak gdyby nic, obserwował ruch dymu.
- Jednak stary dziad całkiem dobrze mnie wyszkolił, jednak to wciąż za mało by cokolwiek zdziałać.
Powolnym krokiem wrócił na ścieżkę prowadzącą do domu. Nagle jego oczom ukazał się wygłodniały pies, który szczekał na jego widok i merdał ogonem.
- Spadaj, bo mi przeszkadzasz.
Pies mimo niechęci ze strony chłopaka nie dawał mu spokoju. Zachęcając go szczekaniem żeby podążył za nim. Chłopak potrzebował kilku chwil, by zrozumieć intencje kundla. Zaczął za nim iść, a jego oczom ukazały się znów szkolne łobuzu, tym razem znęcający się nad mniejszą dziewczynką, która wracała z siatką pełną zakupów. Chłopak machnął ręką, odgrywanie bohatera nie było w jego stylu. Mimo to pies nie przestawał na niego szczekać.
- No dobra, już dobra.
Trójka braci lekko popychała dziewczynkę w swoim kierunku, dokuczając jej. Wszystko byłoby nawet ok, gdyby nie był to młodociany napad rabunkowy z ich strony. Gdy Jozu podniósł rękę i skierował swoją pięść w jej kierunku, jego atak zatrzymał się na głowie Isame. Chłopak widocznie pamiętał poświęcenie osób, które ratowały go własnym ciałem. Przed oczyma miał kochaną Jiroshi, umierającą i chcącą by on żył. Po chwili jego wzrok z nieobecnego zmienił się w gniewny, taki, że rozbudził strach nawet na napastnikach. Mała dziewczynka była w szoku, że ktoś stanął w jej obronie.
- Widzę, że nadal pakujecie się w kłopoty. Mógłbym wyrwać wam ręce i nogi, ale nie zamierzam reszty życia spędzić za kratkami, dlatego postanowiłem, że dam Wam szansę. Odejdziecie i zmienicie swoje zachowanie, a kończyny pozostaną na swoich miejscach. Co wy na to?
- D-d-d-d-obra szefie, nie chcemy problemów.
- No to spadówka… - rzucił krótko w ich kierunku Isame i odwrócił się do dziewczynki, pomagając jej wstać z ziemi. Miała tyle lat, ile Jiroshi, no może ciut więcej. W tym czasie trójka braci uciekła, jak najdalej z tego miejsca, widocznie groźba ze strony brunatnowłosego dała im dużo do myślenia.
- Już spokojnie, ci twardogłowi nie będą Cię już nękać. – po głaskał dziewczynę, po czym prostym ruchem ruszył w kierunku mieszkania. Jednak dłużniczka nie pozwoliła mu tak zwyczajnie odejść. Podbiegła i wręczyła mu jedno z jabłek, które miała w siatce. I bez słowa sama uciekła, gdzieś w kierunku dzielnicy mieszkaniowej. Chłopak zaśmiał się.
- Bohaterstwo, co za idiotyzm…Chociaż owca cała i wilk syty…
Rozglądnął się w poszukiwaniu psa, który go tutaj przyprowadził. Chciał mu oddać połowę swojej nagrody jednakże nigdzie go nie było, tak jakby rozpłynął się w powietrzu.
- Dziwne.. – powiedział sam do siebie.
Słońce chyliło się ku zachodowi, a droga była jeszcze przed Nim długa. Gdy wrócił do mieszkania, na dworze był już całkiem ciemno. Wykąpał się, zjadł przeterminowaną kolację i położył się na łóżku. Zapalił Hachimaki i oddał się rozmyślaniu na różne tematy, oczywiście te ważniejsze, które dotyczyły jego samego oraz zemsty jaką szykował dla zabójców jego rodziców i siostry. Nagle przypomniał sobie dziewczynkę z dzisiaj i tą jej wdzięczność w oczach.
- Bohater tjaaa jasne… - uśmiechnął się, a ciężkie powieki przysłoniły jego oczy.
Zasnął.
„Miej siłę, by samemu dokonać tego, co dotąd nie mogłeś”
A kademia Shinobi to był jeden z lepszych okresów, które pamiętał Isame. Podobało mu się, że mógł poznawać coś nowego, co przyda mu się do walki. Niestety prace zespołowe nie szły mu najlepiej, teoria jeszcze jakoś, bo jak dziad powtarzał: „Ucz się pilnie i zostań shinobi, jak każdy z rodziny.” W końcu nadszedł ten dzień, gdy nauka dobiegła końca, cieszył się, że w końcu będzie mógł wejść w świat dorosłych jako Genin, będzie mógł brać udział w przygodach, które za młodszych lat inspirowały go do walki ze samym sobą. Zdając ostatni test, wyszedł z sali, usiadł na podwórzu i odpalił Hachimaki. Dym niczym jakaś ciecz sączył się z jego ust. Cicho popalał swojego skręcika radośnie przyglądając się wędrującym chmurom.
- Co tu robisz młody? - nagle usłyszał przerażająco znany mu głos za swoimi plecami.
- Spierdalaj stary dziadu, relaksuje się po zdanym egzaminie.
Genzuu spojrzał na niego swoim surowym wzrokiem, w głębi duszy był dumny z chłopaka, ale nie mógł tego po sobie pokazać.
- Byś się gnojku za trening wziął, a nie buszki kłębuszki puszczasz. Sam się nie wyszkolisz. – oznajmił.
Isa odwrócił swój najarany wzrok od chmur, słońce zaczynało go powoli denerwować. Może faktycznie staruch miał rację, może trening mu by nie zaszkodził.
- Dobra wygrałeś zgredzie. To co dziś robimy? – spojrzał ciekawie w kierunku muskularnego starca.
- Chodź za mną. – rzucił krótko Genzuu.
Nie minął nawet kwadrans, gdy oboje znaleźli się pod jakąś speluną. Starzec uśmiechnął się.
- Dzisiejszy trening będzie polegał na posiadaniu mocnej głowy, twoje zadanie to nie odpaść. Odpadniesz jutro będzie to samo. – oznajmił z chamskim wyrazem twarzy.
- Stary głupcze, powiedz mi tylko kto stawia. – Isa podjął wyzwanie.
- Dziś możesz liczyć na moją gotówkę, ale jeśli jutro tu wrócimy to ty stawiasz.
- Dobra.
Oboje pośpiesznym krokiem przekroczyli próg baru. Podeszli do baru, za ladą którego stała bardzo niezwykłej urody kobieta. Przywitała ich serdecznym uśmiechem i skinieniem głowy. Po czym powabnym, a zarazem lekkim krokiem ruszyła w kierunku nowoprzybyłych klientów. Była co prawda zaskoczona, że tak wcześnie ktoś tu się zjawił. Co prawda Genzuu już znała, ale jego młodszego kompana już nie.
- Dzień Dobry, co państwu podać – jej miły wyraz twarzy odbijał się również w jej głosie.
- Witamy, poprosimy dużo sake z racji awansu na genina mojego najmłodszego syna – starzec, widocznie chciał się odmłodzić co nieco przed stojącą pięknością.
- Chyba prędzej wnu… - chcąc poprawić go Isame dostał z kokosa w głowę, nie kończąc ważnego słowa.
- Och to bardzo miło z pana strony, że zaprosił go pan akurat tutaj. – zaśmiała się cicho i kokieteryjnie pod nosem barmanka.
- Widuje tu pana bardzo często, dlatego pytałam, co ów młodzieniec chciałby do picia.
- Również sake. – oznajmił starzec.
- Młodzieży do lat 15 alkoholu nie sprzedajemy. – oburzyła się lekko barmanka.
- Wystarczy woda, proszę pani. – Isame skapnął się, że jest górą. Postanowił wykorzystać swoją dziecinną niewinność by dopiec staruchowi, wszak zakład był ciągle ważny, a trzeba było kontynuować trening.
- Dzia…Tacie również wodę, ostatnio cierpi na przewlekłą chorobę, której nazwy nie jestem w stanie wymówić, z racji młodego wieku. Sama pani rozumie. – spojrzał czułym wzrokiem na starucha.
- Dobrze chłopczyku. A pan powinien być wdzięczny za takiego syna. Dba o pana, jak nikt! – ton barmanki całkowicie zmienił się w stosunku starca. Był pełen pretensji za to, że chciał upić dziecko.
Odwróciła się w kierunku szklanek, plecami do dwójki klientów. W tym czasie na twarz Isa wszedł bardzo diabelski uśmieszek, po czym szepnął do staruszka:
- No cóż, chyba nici z upicia mnie stary łachmańcu, a na dodatek nie podupisz…
- Ty mały draniu. – dopiero wtedy starzec skapnął się, że udawanie niewinne dziecka bardzo podoba się jego uczniowi. No cóż musiał dotrzymać słowa.
Gdy na ladzie barowej pojawiły się dwie szklanki wody, Chłopaka ogarnęła pewna melancholia:
- Wiesz co stary cieciu? Tęsknię za rodzicami. Chciałbym by tata powiedział mi, że jest ze mnie dumny, a mama przytuliła mnie czule. Jiroshi…
Mężczyzna spojrzał na niego wymownym wzrokiem, po czym przemówił, jakby nagle oświeciło go w sprawach życiowych.
- Jeśli będziesz się tak przymulać, to ojciec nie byłby z Ciebie taki dumny. Matka prędzej by cię w dupsko kopła, a siostra wyśmiała Cię za głupie myśli. Nie sądzisz, że czas żyć przyszłością? Że przeszłość jest dla mięczaków?
Wówczas Isame zrozumiał, że jedynie droga zemsty na mordercach rodziców da mu spokój duchowy.
- Spierdalaj staruchu, powinieneś był mnie pocieszyć, a nie pierdolić takie farmazony….
- Sam spierdalaj… - krzyknął na niego staruch, w momencie, gdy do blatu znów podeszła urodziwa barmanka.
- Jak pan śmie mówić tak do tej małej, niewinnej istoty. Nie ważne, że jest to genin. Ważne, że jest to dziecko! Proszę wyjść, już pana dziś nie obsługujemy!
Mimo kapryśnej miny starca nie było wyjścia - oboje opuścili lokaj. Było już późne południe, dlatego wolnym krokiem udali się w kierunku własnego domo-dojo. Przez całą drogę kłócili się o tą sytuację w barze, bo starcowi serio pani barmanka się spodobała, a teraz był u niej po prostu skreślony.
- Dobra idę się położyć…dość zabawy na jeden dzień – oznajmił lekko zmęczony Isame.
Tak naprawdę miał ochotę jeszcze w samotności zapalić Hachimaki, a dopiero potem iść spać.
Pożegnał się ze starcem i poszedł w kierunku własnego mieszkania.
Natomiast starzec jeszcze usiadł przed wejściem własnego domu, za pazuchy wyciągnął butelkę sake, no cóż przezorny zawsze ubezpieczony. Uśmiechnął się w kierunku nieba, podniósł butelkę.
- Ryuumaru, twój syn to wykapany ty za młodu. Będzie świetnym shinobi, wierzę w to i zrobię wszystko, co w mojej mocy by godnie reprezentował Nasz klan. Również ty piękna Mikeru, bądź spokojna o syna, póki żyję, włos mu z głowy nie spadnie. Nie mogłem ochronić Was, ale obiecuje: On przeżyje i da z siebie wszystko w życiu.
Po tych słowach przechylił butelkę, a parę mililitrów sake spłynęło mu do gardła.
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE:
PH:
MISJE (dla klanu / inne):
D -
C -
B -
A -
S -
WYPRAWY:
C -
B -
A -
S -
EVENTY:
PREZENT OD ADMINISTRACJI:
1 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość