Atarashi jest prowincją położoną na północnym krańcu kontynentu, nad Morzem Lazurowym, pomiędzy Antai a pozostałościami Muru oddzielającego dawniej Sogen i tak zwane Niezbadane Obszary. Powstała ona w wyniku podboju części Sogen przez „ludzi zza muru”, którzy w lecie 394 r. dokonali inwazji, usuwając z tych terytoriów władzę klanów Uchiha. Od tego czasu zamieszkują oni te ziemie, rozdając karty w tej części Wietrznych Równin. Zamieszkiwana jest przez klany Soma, Orochi i Mateki , które swoją siedzibę mają w Mieście Atarashi (Stare Kōtei), odbudowanym po zniszczeniach powstałych podczas podboju. Klan Kujaku poszedł za to dalej na zachód, zatrzymując się na Półwyspie Antai. Jest to także miejsce położenia tajemniczego Kamienia z Gwiazd.
Kujaku Haruka
Posty: 170 Rejestracja: 10 cze 2025, o 16:12
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Haruka preferuje barwy krwi i zachodu słońca – jej odzież często zawiera intensywne czerwienie, burgundy i brązy. Ma długie, białawe włosy. Prawe oko – szarozielone – kontrastuje z pustym, niewidocznym pod maską oczodołem po stronie lewej.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11834&p=224917#p224917
Post
autor: Kujaku Haruka » dzisiaj, o 01:31
Lasy, rozciągające się w północno-wschodniej części prowincji, są miejscem pełnym tajemnic i naturalnego piękna. Choć prowincja jest znana z raczej skromnego zalesienia, te lasy stanowią wyjątek, oferując schronienie dla różnorodnej fauny i flory.
Wśród drzew i krzewów, które porastają te tereny, można spotkać laski olchowe oraz łęgowe, które są typowe dla podmokłych obszarów. Rozległe wrzosowiska, przechodzące miejscami w torfowiska, dodają krajobrazowi niepowtarzalnego uroku. Wśród tej roślinności kryją się różnorodne gatunki grzybów, które zdają się być odporne na kaprysy natury.
Fauna lasów Atarashi jest równie zróżnicowana. Ptaki, zarówno wodne, jak i leśne, przemykają między gałęziami, korzystając z obfitości roślinności i łagodnego klimatu. Małe ssaki, takie jak zające czy lisy, przemierzają te tereny, dodając życia i dynamiki do spokojnego krajobrazu.
0 x
Kujaku Haruka
Posty: 170 Rejestracja: 10 cze 2025, o 16:12
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Haruka preferuje barwy krwi i zachodu słońca – jej odzież często zawiera intensywne czerwienie, burgundy i brązy. Ma długie, białawe włosy. Prawe oko – szarozielone – kontrastuje z pustym, niewidocznym pod maską oczodołem po stronie lewej.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11834&p=224917#p224917
Post
autor: Kujaku Haruka » dzisiaj, o 02:38
Zlecenie specjalne - "Wojna Światów " - Ranga D - "Spotkanie na trakcie"
1/7
Naga & Zerin
Naga
Twoje życie wybrańca gwałtownie się zakończyło. Od tamtej felernej nocy, kiedy waszą spokojną, ukrytą w ostępach ostoję napadnięto, a tobie zgotowano brutalne zderzenie z rzeczywistością i światem zewnętrznym, który okazał się większy, bardziej nieczuły i wymagający niż kiedykolwiek sobie to wyobrażałeś. Do tego głosy w twojej głowie - sam nie byłeś pewny, czy prawdziwe, czy urojone - tym bardziej utrudniały ci momentami osąd, co jest rzeczywiste, a co jest tylko ułudą. I teraz, po niemal tygodniu tułaczki na południe, za jedną z grup uchodźców, której podkradałeś nocami odrobinę zapasów... teraz głosy kazały ci zmienić kierunek i pójść w inną stronę, przez leśne ostępy. Nie jadłeś drugi dzień już, czułeś, że twój żołądek już nawet nie burczy, ale tylko skręca się z głodu. Możliwe, że zacząłeś przeklinać swoją głupotę i naiwność, które kazały ci posłuchać syczenia w twoich myślach... ale koło południa usłyszałeś krakanie kruków - taki samych, jakie znałeś ze swoich stron - kołujących nad czymś niedaleko.
Przedarłeś się tam, a zerknąwszy zza krzaków ujrzałeś... ujrzałeś coś, co wyglądało obrzydliwe podobnie do scen z pogromu twojej osady. Kilkanaścioro martwych ludzi na jednym z bocznych, leśnych traktów. Dwa wozy, spalone, kilka drzew po obu stronach również przypalonych lub powalonych, do tego kunaie rozrzucone po polu bitwy, wystające z gardeł i pleców martwych. Dwa ciała - nawet z tej odległości byłeś w stanie to stwierdzić - były dziwaczne, a przynajmniej byłyby, gdybyś nie podsłuchiwał tamtych ludzi, za którymi na początku podążałeś. Jedno jakby w połowie rozszczepione, wyglądające jakby jedna osoba próbowała wydostać się z drugiej... obie jednak miały poderżnięte gardło. Druga natomiast wydawała się wpół wężem, wpół człowiekiem, który zamarł podczas przemiany z jednego w drugiego. Ten z kolei było koszmarnie poparzony, łuska i skóra w wielu miejscach całkiem zczerniały. Cokolwiek więcej byś chciał ocenić, wymagałoby raczej podejścia bliżej. W okolicy nie wydawało się być jednak na razie nikogo, poza tobą i ścierwojadami...
Zerin
Zabezpieczywszy dodatkowe wsparcie od jednego z mniej przekonanych do sprawy plemion, ruszyliście wraz z Eijim w drogę powrotną, do stolicy. Droga wiodła was z początku głównym traktem, tym samym, którym kiedyś, jeździły wozy z dostawami do twierdz na Murze... który teraz przestał już cokolwiek chronić i stawał się stoponiowo jedynie wspomnieniem dawnej bariery. Pierwszą noc spędziliście w przydrożnym ryokanie, który teraz jednocześnie nosił oznaczenia nowego systemu pocztowego, jaki z polecenia lidera klanu Soma zaczął być wprowadzany na nowych terenach, aby usprawnić komunikację. Kiedy zjedliście śniadanie, do Eijiego podszedł pracownik ryokanu, przekazując mu niewielki zwój z wiadomością, którą ten przeczytał szybko i zmarszczył brwi.
- Zerin... wybacz, ale wygląda na to, że będziemy musieli skorygować dalsze plany. Do stolicy wrócisz sama, możesz się zgłosić też po przydział kolejnego zadania. Ja muszę ruszyć jak najszybciej na południe, na front. Czerwonoocy zaczęli umacniać swoje pozycje i dostałem... dość konkretne zlecenie do realizacji w tamtym rejonie. -
Eiji
0 x
Nāga
Posty: 9 Rejestracja: 10 lip 2025, o 20:43
Wiek postaci: 17
Link do KP: viewtopic.php?p=227225#p227225
Multikonta: Mijikuma | Ryu
Post
autor: Nāga » dzisiaj, o 12:27
Nāga. Król-Bóg. Proroctwo odrodzenia, wspaniały, święty, majestatyczny. Niekiedy nawet mówiono, że straszny i surowy, lecz szybko te słowa zapadły w niepamięć – zestawione z jego aparycją i prezencją brzmiały wręcz bluźnierczo. Jeszcze niedawno był wszystkim.
Dziś?
Nawet nie zatartym wspomnieniem. Nie miał pojęcia kim był. Czym był. Jednego dnia wszystko zostało obrócone do góry nogami, rozdarte i rozniesione w pył.
Jesteś odkupieniem.
Nāga zignorował głos. Burczało mu w brzuchu, porządnego posiłku nie widział od wielu dni, a jakiegokolwiek – już od dwóch! I to wszystko ponieważ dał się chwili słabości, ułudzie, że szepty, które słyszał tylko on w rzeczywistości były czymś więcej i ich słowa są częścią większego planu.
A w rzeczywistości – głodował. Szedł przez las, wymęczony i osłabiony. Nie znając tych okolic, nie mając pojęcia gdzie ma iść. Zawczasu stworzył pięć chakrowych węży i kazał im patrolować okolicę w poszukiwaniu… no właśnie. Czego?
Głos milczał. Tupnął nogą do samego siebie, wzburzony. Nie rozumiał tego wszystkiego. Najpierw miał być Bogiem, czymś ważnym, istotnym dla całej wioski! Gdy to wszystko się skończyło przyszły one, szepty sączące mu do ucha najróżniejsze słowa, polecenia. Nie słuchał się wszystkich, ale zdążyły one udowodnić swoją mądrość, czasem pomagały mu w odnajdywaniu jedzenia, schronienia. Zaś teraz wysłały go w głąb lasu, porzucając bezpieczną trasę wraz z innymi ludźmi i pozostawił go samego, na pożarcie wilków!
Usłyszał ciche syczenie. Spojrzawszy w dół, dostrzegł swojego lekko szmaragdowego węża, który owinął mu się wokół kostki i syczał.
- Okeej… to chyba coś znalazłeś co? Prowadź. – Powiedział do niego, trochę dla podbudowania własnych morali i dał się pokierować.
To, co zobaczył…
…rozlało się w nim jak trucizna – sparaliżowało go. Czas się zatrzymał. Jego ciało odmówiło ruchu, zamarło. Głowa pulsowała, jakby coś próbowało się z niej wydostać. Słowa, myśli, obrazy. Wszystko naraz.
Znowu tam był. Nie w lesie. Nie teraz.
Bagna. Święty dziedziniec. Krzyki. Dym i metal. Smród palonego mięsa i kadzidła. Krzywe sylwetki najemników rozrywające wszystko, co znał, szarpanina szat i błoto zmieszane z krwią. Usta kapłanki, która jeszcze godzinę wcześniej śpiewała, teraz szeroko otwarte w bezgłośnym krzyku, z gardłem przeciętym jak papier.
Jego brzuch zadrżał, ale nie z głodu - z obrzydzenia. Coś w nim się poruszyło. Skurcz. Nagły, bolesny. Jakby całe wnętrzności zwinęły się w ciasny węzeł. Coś ciężkiego osiadło mu w przełyku - jakby próbował przełknąć kamień. Zrobiło mu się niedobrze. Oparł się o drzewo, nie ufając własnym nogom. Z oczu poleciały mu łzy - nie ze smutku. Z przeciążenia. Ciało reagowało samo. Dłonie drżały, a paznokcie boleśnie wbijały się w jego skórę, jakby w ten sposób chciał się upewnić, że nadal istnieje.
Złudzenie - szept w głowie, tym razem bez słów, tylko obecność. Zrobił pół kroku w tył. Chciał odejść. Uciec. Ale nogi nie słuchały. Nie teraz.
Ile minęło czasu? Nie miał pojęcia. Chciał jak najszybciej stąd odejść. Tęsknił za jedwabiami i grubą kołdrą, pod którą mógłby się schować…
Dopiero nagły ból go oprzytomniał. Otworzywszy oczy, które uporczywie zaciskał, ujrzał tego samego węża, teraz w akompaniamencie czterech innych. Uspokoił oddech. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Nie był w lesie, nie zobaczy już twarzy jednego z nich. Przeciągłej, z blizną przecinającą łuk brwiowy nad prawym okiem. Z białą brodą i złotymi zębami. Nie ujrzy go tutaj. Nie dziś.
Był gdzie indziej. W lesie, to była inna masakra. Słowa może i mało pokrzepiające w pojęciu uniwersalnym, dla niego były jak odkupienie. Zmartwychwstanie dla jego sił fizycznych i mentalnych.
Podniósł się. Postawił krok. Jeden, drugi. Serce się uspokoiło, rytm bicia nieco się wyrównał. Mógł znów normalnie myśleć.
Głos milczał.
Brzuch znowu zaburczał, przypominając mu o rzeczywistości. Musiał coś zjeść. Widząc te wszystkie ciała ledwo powstrzymywał się przez zwymiotowaniem żółci, bo na pewno nie jedzenia – tego nie dostarczał organizmowi już dawno. Podszedł do pierwszego trupa i zaczął go przeszukiwać. Potem drugiego, trzeciego. Zatrzymał się na dłużej przy trupie przypominającym węża. Przekrzywił głowę i zmarszczył czoło. Ktoś taki jak on? Nie był jedynym boskim nasieniem? Nie, ten musiał być fałszywym prorokiem. Bogowie nie umierają. Mimochodem przyjrzał mu się bliżej w ocenie jego skóry, łusek i wężowych elementów. Nie był przyzwyczajony do trupów, aczkolwiek do ludzi też nie. Dla własnej głowy traktował te wszystkie ciała jak rekwizyty w przedstawieniu, tylko bardzo wiarygodne. Prawie, że prawdziwe… z kompetentnie wykonaną sztuczną krwią, juchą i rozłożeniem w nienaturalnych pozach ciał… Nie, to tylko przedstawienie, oni nie byli prawdziwi…
Rozglądał się po polu bitwy, a raczej masakry, w poszukiwaniu jakiegokolwiek prowiantu. Nawet najmniejszego. To ono stało się dla niego priorytetem i potrzebował go jak najszybciej. Czuł, że chwilowa błogość i spokój była tymczasowa. Atak paniki mógł przyjść w każdej chwili, chciał stąd uciec jak najszybciej.
0 x
Zerin
Posty: 22 Rejestracja: 28 paź 2022, o 15:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Burza płomiennych włosów, jasnoniebieskie tęczówki ze źrenicą jak u gada, piegi.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11329
GG/Discord: Nana#6687
Multikonta: Nana
Post
autor: Zerin » dzisiaj, o 13:52
Podróż przebiegała spokojnie. Droga nie była daleka, a tereny znane. Im bliżej osady, a dalej od terenów poległego muru tym bezpieczniej mogli się czuć. Towarzystwo Eijiego zaczynało jej odpowiadać. Przyzwyczajała się do jego nieśmiesznych żartów; była wdzięczna, że kupował jej jedzenie. W myślach jednak już widziała dom, osadę, rodzinę. Czasami wspominała rozmowę z Juro zastanawiając się co mogła zrobić lepiej. Czy powinna była powiedzieć mu mniej? A może więcej?
Zamrugała kilka razy po chwili dopiero ogarniając, że Eiji mówił i to do niej.
- Eeee ok? - Zapytała unosząc brwi. Nie dziwiło jej, że nie chciał zabrać jej ze sobą. Chociaż miała ochotę się wykazać. Chciała się przydać i pomóc, to jednak brakowało jej obejścia. Nie miała doświadczenia, żeby walczyć z dojrzalszym shinboi ramię w ramię. - Wiem, że bym ci tylko zawadzała - dodała to co pewnie sam myślał, a czego nie powiedział.
Ruszyła w stronę osady swobodny krokiem przemierzając las. Chociaż pół drogi rozważała czy jednak nie powinna zawrócić i podążać za Eijim na południe. Szła swobodnie, chociaż w miarę uważnie. Tereny chociaż obecnie zajęte przez klany zza muru wciąż pozostawały niebezpieczne.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość