– Nie martw się Tsuyoshi-kun. To twój oddział, macie wspólne przeżycie i masz do tego prawo. Nie martw się dzisiejszą nocą - Azuma uspokoił kolegę, do którego garnęła się spora ilość osób. Ludzie pamiętali Tsuyoshiego. Musiał dobrze dowodzić atakiem, co przez Azumę zostało odnotowane. Nie mogło zatem dziwić, że ludzie chcieli go zobaczyć, porozmawiać, a nawet skoro się nadarzyła okazja, to uczcić to co im się wspólnym wysiłkiem udało. Od słowa do słowa, wyszło również to kim był Azuma, co tutaj robili, skąd wrócili. Parę chwil później, już nie tylko Tsuyoshi był po kilku głębszych. Na szczęście w porę zaprzestali tego rytuału. Wśród mężczyzn pojawiło się pełne dla tego zrozumienia – gdy Tsuyoshi i Azuma ujawnili, że nie są tu sami. Po krótkim pożegnaniu, dwójka hojnie obdarowanych shinobi, zmierzała na powrót do ich baraku.
Tsuyoshi właśnie kończył wymieniać co dostali, a Azuma przytakiwał dla każdego punktu. Wyglądało to, jakby wspólnie przeprowadzali jakąś skomplikowaną operację matematyczną. – Choć wyszło trochę dłużej uhm.. dłużej niż sądziłem, to dziewczęta powinny być zadowolone. Dawno tak nie jedliśmy - Kogō w pewnym aż się zaśmiał. – Pewnie jakbyś poprosił to by skąś wytrzasnęli nawet pieczone prosię. Darzą się prawdziwym szacunkiem Tsuyoshi-kun. To dużo mówi o tym jakim jesteś człowiekiem. Jestem pewien, że jeszcze nie raz przysłużysz się naszemu klanowi - uśmiechnął się, nie kontynuując dalej tego tematu. Alkohol rozwiązywał język i ułatwiał wyciąganie na wierzch pewnych przemyśleń. Na szczęście, ich barak właśnie się pojawił.
– Jesteśmy! I to nie z pustymi rękami. Mamy coś dla ciała i dla ducha. Tsuyoshi-kun znowu wykorzystał swoje wpływy. Jestem naocznym świadkiem, że są niemałe - weszli do środka, dopiero po chwili zwracając uwagę że atmosfera uległa drobnej zmianie? Azuma ściągnął brwi rzucając badawcze spojrzenie najpierw na Hiromi, a potem na pozostałe dziewczyny. Nie dostrzegł jednak niczego niepokojącego na pierwszy rzut oka… – Zajmę się paleniskiem, widzę że opał już przygotowany.

Azuma odłożył co trzymał na pokaźny, długi stół służący do wspólnego spożywania posiłków przez wszystkich mieszkańców baraku, a potem udał się do paleniska. Te otoczone było kamieniami, a także miało system odprowadzania dymu. Poukładał drewienka w charakterystyczny sposób, pozwalając w środku wolną przestrzeń, a potem użył najprostszej techniki Katonu do wzniecenia ogniska. Po chwili, w środku baraku było słuchać odprężające trzaski palonych drewienek.