Polanka niedaleko obozu
- Shigemi
- Posty: 299
- Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Zeref
- Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=198684#p198684
- Shigemi
- Posty: 299
- Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Zeref
- Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=198684#p198684
- Shigemi
- Posty: 299
- Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Zeref
- Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=198684#p198684
- Koneko
- Posty: 133
- Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11366&p=214254#p214254
- Takashi
- Posty: 1121
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
- Shigemi
- Posty: 299
- Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Zeref
- Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=198684#p198684
Re: Polanka niedaleko obozu

Polana była cicha, jakby cały świat zamarł na chwilę w oczekiwaniu, aż zdecyduję, co zrobię. Poranne światło załamywało się na źdźbłach trawy, drżało na liściach, igrało na moim ramieniu, jakby próbując wymusić jakiś gest. W powietrzu unosił się zapach chłodnej ziemi i żywicy. Mimo że powinienem czuć spokój, czułem coś zupełnie innego. Pulsowanie w skroniach. Ścisk żołądka. Coś pomiędzy gniewem a niepokojem. Nie ruszałem się, ale mój umysł rwał się w kilku kierunkach naraz. Niby wszystko było proste. Pomóc. Zadziałać. Podjąć decyzję. A jednak... coś w tej sytuacji było nie tak. Pojawiła się znikąd. Bez odznaki. Z ranami, ale bez śladów pogoni. Bez dowodu na to, że uciekała. Albo zatarła ślady. Albo to pułapka. Albo zbieg okoliczności. Głupio byłoby dać się złapać na coś tak trywialnego, jak odruch serca. Jeszcze głupiej byłoby pozwolić jej umrzeć na oczach. Zgrzyt w głowie. Pustka, którą znałem z takich chwil. To nie pierwszy raz, kiedy los wrzuca mnie w bagno decyzji. Zawsze to samo: oceń szybko, ryzykuj jak najmniej, wyciągnij maksimum. Przecież nie jestem zbawcą świata. Nie jestem bohaterem, któremu się ufa, bo wypada. Po prostu... wiem, jak zszyć ciało. Wiem, jak kogoś zabić. Wiem, co robić, kiedy nikt inny nie wie. Ale tym razem? Zobaczyłem, jak osuwa się w dół, jak traci kontakt z grawitacją i z własnym ciałem. Gdyby się przewróciła, zemdlała, nie byłoby odwrotu. Trzeba byłoby ją podnieść, ocucić, zrobić coś. A ja wciąż stałem. Palce lekko zadrżały. Nie z niepokoju. Z frustracji. Nienawidzę być popychanym przez sytuację, przez przypadek, przez cudzą słabość.
Z boku Koneko już wyczuwała, co się dzieje. Jej instynkty były inne. Głębsze. Bardziej zakorzenione w tym, co żywe i prawdziwe. Wiedziałem, że zareaguje szybciej niż ja. To też część naszej dynamiki. Ja analizuję. Ona czuje. I to wcale nie czyni mnie lepszym. Zacisnąłem zęby. Nie mogłem oderwać wzroku od jej twarzy. Chciałem ją zignorować. Naprawdę. Odwrócić się, odejść, wrócić do własnych planów, treningów, celów. Ale coś mnie przytrzymywało. Może ten cholerny błysk w jej oczach. Może to, że wyglądała jak ktoś, kto miał kiedyś cel. A teraz tylko błąkał się pośród liści, czekając, aż ktoś zdecyduje, czy zasługuje na pomoc. W głowie krążyła myśl: nie wchodź w to. Nie pakuj się w kłopoty. Przecież to nie twoja sprawa. Ale w klatce piersiowej już zbierała się ta znajoma fala. To napięcie, które oznaczało, że za chwilę zrobię coś idiotycznego. Że dam się wciągnąć. Że znów ktoś obcy zadecyduje, w którą stronę potoczy się mój dzień. I może tydzień. I może wszystko. Wziąłem powietrze do płuc, ale jeszcze się nie ruszyłem. Jeszcze nie. Czekałem. Na nią. Na siebie. Na ten nieunikniony punkt przełamania, który zawsze przychodzi, kiedy człowiek próbuje udawać, że może się wycofać.
Westchnałęm cicho, acz zauważalnie. Kodeks i etyka lekarska nie pozwalały mi jej nie pomóc, ale zdrowy rozsądek podpowiadał, że bliskość obozu oraz jej rany może oznaczać jeden z trzech scenariuszy: a) dezercja z obozu; b) przyłapany szpieg obozowy; c) zupełny przypadek. Spojrzałem na Koneko:
-Ubezpieczaj mnie i bądź gotowa na to, że zjawią się strażnicy obozowi. Nie wiemy kim ona jest. - powiedziałem i ruszyłem w stronę kobiety uprzednio rozglądając się wokoło, w moich oczach iskrzył się Sharingan - na nietypowe sytuacje, najlepsze jest typowe działanie. Szedłem powoli, nasłuchiwałem jakichś dźwięków, patrzyłem czy zza jej pleców nic lub nikt się nie zbliża oraz czy ona sama nie będzie dla mnie zagrożeniem. Westchnąłem jeszcze raz, a miał być taki spokojny dzień. Nie przyspieszałem kroku, lustrowałem wszystko co było w zasięgu wzroku, jeśli miała umrzeć to i umrze te kilkanaście sekund nie zrobi różnicy...
0 x

- Koneko
- Posty: 133
- Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11366&p=214254#p214254
Re: Polanka niedaleko obozu

Krew zagotowała się we mnie natychmiast, jakby cały las zadrżał razem z moim sercem. Ta dziewczyna nie była zagrożeniem, nie w tej chwili. Była żywą raną, potykającą się o korzenie i własne nogi, resztkami sił wyciągała do nas rękę. A ty, Shigemi, patrzyłeś na nią tak, jakby to była zagadka do rozwikłania, nie osoba do uratowania. Nie ruszyłam się od razu, ale w środku coś we mnie pękło. Zacisnęłam szczękę, palce dłoni skurczyły się w drżące pazury. Całe ciało aż rwało się do działania. To nie była kwestia strategii, ani ostrożności. Nie w tej jednej chwili. Natura pulsowała mi pod stopami, reagując na mój gniew. Las, który kochałam, odpowiadał moim emocjom, czułam, jak powietrze gęstnieje, jak liście drżą, jakby same chciały rzucić się do biegu razem ze mną.
Nie czekałam ani chwili dłużej. Serce waliło mi w piersi jak oszalałe, las wibrował pod moimi stopami. Krople rosy rozpryskiwały się, gdy ruszyłam naprzód, a ściółka szeleściła pod każdym gwałtownym krokiem. Czułam, jak moje ciało porusza się szybciej niż myśl, jakby coś pierwotnego we mnie zerwało się z uwięzi. Nie było planu, nie było ostrożności. Był tylko ten jeden obraz: upadająca dziewczyna i wyciągnięta ku nam ręka. Ruszyłam całym pędem, widząc, że Medykowi się nie spieszy. Ramieniem zahaczyłam Shigemiego, uderzając go mocniej niż planowałam. Nawet nie spojrzałam w jego stronę. Nie miałam czasu na tłumaczenia ani na przeprosiny. Przewróciłby mnie, gdybym zwolniła. A ja nie zamierzałam pozwolić, by ktoś umierał na moich oczach, bo my uznaliśmy, że trzeba być rozsądnym. Zbliżałam się, czując jak las dopinguje mnie każdym szeptem liści. Ciało dziewczyny chwiało się, jej kolana uginały się coraz bardziej. Jeszcze krok, może dwa i będzie za późno. Wszystko we mnie krzyczało, żeby zdążyć, żeby nie pozwolić, by ta samotna figura wśród porannej mgły zniknęła bez śladu jak sen, który kończy się w środku krzyku. Byłam zła. Wściekła. Nie na nią. Nie na siebie. Na świat, w którym ktoś taki jak ona musi przejść przez piekło, tylko po to, by paść bez sił zaledwie krok od pomocy, a Ci co mogą jej udzielić zastanawiają się czy warto.

0 x
- Takashi
- Posty: 1121
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
- Shigemi
- Posty: 299
- Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Zeref
- Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=198684#p198684
Re: Polanka niedaleko obozu

Zanim jeszcze padły te trzy urwane słowa, zanim cisza nabrała tej niepokojącej masy, która przydusza zmysły, ja już wiedziałem, co muszę zrobić. Nie z impulsu. Nie z litości. Nie z poczucia obowiązku. Z kalkulacji. Obserwowałem jej twarz. Rysy napięte jak u kogoś, kto wytrzymał więcej, niż powinien. Krew na udzie. Ruchy zbyt szarpane jak na zwykłe zmęczenie. Nie była wrogiem, nie w tym stanie, ale czy mogła być pułapką? Oczywiście. I to zaskakująco dobrą. Koneko zareagowała jak człowiek — szybko, bezinteresownie, prawdziwie. A ja... stałem. Jak zimny pień pośrodku tej ciepłej, zalanej światłem przestrzeni. W środku aż mnie ścisnęło, że znowu to ona musiała wykonać pierwszy krok. A jednak nie ruszyłem. Jeszcze nie. Czułem jak dłoń zaczyna drżeć. Niewidocznie. Pod płaszczem, który okrywał przedramię, jakby coś próbowało się wydostać spod skóry. Głos rozsądku. Głos doświadczenia. Głos, który mówił: "Nie teraz, nie jeszcze. Poczekaj. Obejrzyj. Oceń." Przez głowę przeleciało mi tysiąc scenariuszy. W ilu z nich zostajemy wciągnięci w coś znacznie większego? W ilu z nich to właśnie ten moment, to jedno podjęcie decyzji, prowadzi nas do zdrady, zasadzki, może gorzej? Gdzie kończy się odpowiedzialność shinobi, a zaczyna naiwność? I wtedy spojrzałem na Koneko. Jak trzymała tę kobietę. Jak jej dłonie nie drżały. Jak pochyliła się nisko, by usłyszeć jej głos, choć wiedziała, że równie dobrze może oberwać ciosem. Moje serce się nie poruszyło — ale umysł już nie mógł dłużej ignorować faktów. Jeśli to była pułapka, była zbyt dobrze przygotowana. Jeśli to był przypadek — nasz obowiązek był jasny. Chciałem się nie wplątywać. Mieć czyste ręce, odejść z tej polany bez kolejnej historii przylepionej do skóry. Ale to był wybór, którego nie mogłem już cofnąć. I choć moje stopy wciąż nie ruszyły się z miejsca, to umysł już był z nimi — przy niej. Cisza nie trwała długo. Śpiew ptaków wrócił, lecz dla mnie brzmiał jak złudzenie. Jak zapowiedź czegoś, czego nie chcę poznać, ale wiem, że poznam. Skoro już tu jesteśmy — trzeba to skończyć. Nie z litości. Z konieczności.
Naturalnie. Jakżeby inaczej. Koneko wystrzeliła z miejsca jak błyskawica, jakby jej własne serce przeszło w tryb alarmowy na widok tego bezwładnego ciała. I zanim jeszcze kobieta zdążyła na dobre uderzyć o ziemię, już była w jej objęciach, jak kotka, która właśnie znalazła ranne kocię porzucone po burzy. Gdyby nie sytuacja, może nawet uniósłbym brwi z podziwem. Ale zamiast tego parsknąłem cicho pod nosem. Oczywiście, że poleciała. Instynkt opiekunki zadziałał zanim reszta świata zdążyła się zorientować.
-Mam nadzieję, że nie przyniosłaś też miski mleka-mruknąłem do siebie, ruszając z miejsca wreszcie jak ktoś, kto wie, że nie uniknie brudnej roboty. Podszedłem bez pośpiechu. Po co się spieszyć, skoro i tak leży. Gdy byłem już obok, przykucnąłem powoli. Zapach krwi był intensywniejszy niż przypuszczałem, przesiąknięty potem i kurzem lasu. Przyjrzałem się uważnie ranom,wzrok przeskanował ciało z góry na dół. Skóra na udzie przecięta, głębokie, ale nie fatalne. Poważniejsze było kolano. Spuchnięte. To będzie problem. Ramiona - kilka rozcięć, ale bardziej powierzchownych. Żyła, bo jeszcze miała dość sił, żeby błagać. Dobre i to. Przyłożyłem dłonie, pozwalając chakrze spłynąć w palce. Zimna jak stal, precyzyjna jak skalpel. Nie potrzebowałem zaklęć ani słów, tylko wyczucia i ciszy. Puls kobiety był słaby, ale stabilny. Zacząłem od najgorszego. Ciepło chakry wniknęło w tkanki, powoli zaczynając proces regeneracji. Potem przecięcie na udzie — zatamowanie krwawienia, regeneracja naczyń. Robota szła sprawnie, choć z każdym przesunięciem dłoni czułem, jak jej ciało reaguje, drgając nieznacznie. Żyła. Nie podniosłem wzroku na Koneko. Nie musiałem. Jej oddech już był spokojniejszy, wiedziała, że sytuacja jest pod kontrolą. A ja? Ja tylko naprawiałem, co zostało połamane. Cisza znów nastała, a we mnie nie było nic poza koncentracją. Czasem nie potrzeba słów, by wiedzieć, co trzeba zrobić. Czasem wystarczy tylko ktoś, kto nie zadaje pytań, tylko działa.
-Czy Ty zawsze musisz być taka bezmyślna? - zapytałem - -Ja rozumiem, że mogłabyś sobie dać czasami za niektórych rękę uciąć, ale może nie pierwsza, lepsza przybłęda? - przewróciłem oczami i wróciłem do leczenia.
Chakra: 115% - 15% - 3% = 97%
- Nazwa
- Sharingan: Ni Tomoe
- Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
- Możliwości
- Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
- Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
- Rozpoznawanie genjutsu
- Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
- Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
- Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
- Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
- Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
- Nazwa
- Shōsen no Jutsu
- Ranga
- A
- Pieczęci
- Wół → Tygrys
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- A: 15% | S: 10% | S+: 5% (1/2 na turę)
- Dodatkowe Wymaga znajomości Chiyute no Jutsu; Kontrola Chakry A | Po zasklepianiu większych ran tą techniką pozostają blizny na ciele rannego
- Opis Technika jest znaczącym rozwinięciem możliwości Chiyute no Jutsu i jej działanie także polega na przyspieszeniu naturalnego procesu zdrowienia. Użytkownik wysyła chakrę z rąk w dowolną część ciała. Pozwala to użytkownikowi uleczyć daną osobę bez sprzętu medycznego czy operacji, czyniąc to bardzo pomocnym na polu bitwy. Technika ta może służyć do uleczenia zewnętrznych jak i wewnętrznych części ciała. Pozwala ona na wykurowanie większości, nawet bardzo ciężkich ran. Leczy ciężkie rany w turę, natomiast śmiertelne z kombinacji ran w dwie tury.
0 x

- Koneko
- Posty: 133
- Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11366&p=214254#p214254
Re: Polanka niedaleko obozu

Gdy poczułam znajome pulsowanie energii w powietrzu, niemal odruchowo uniosłam wzrok. Shigemi poruszył się. Jego dłoń wyciągnęła się w naszym kierunku, a miękka, zielonkawa poświata zaczęła formować się przy jego palcach. Aura medycznej chakry, cicha i kojąca jak letni deszcz, rozlała się powoli w naszym kierunku. Poczułam, jak serce uderza mi mocniej, tym razem nie z niepokoju, ale z ulgi. Wreszcie. Nie musiałam mówić nic, nie musiałam prosić. On sam podjął decyzję. W końcu zadziałał. Na twarzy nie potrafiłam ukryć lekkiego, choć nieco drżącego uśmiechu. Nie była to radość krzykliwa czy beztroska. To była ta spokojna, głęboka radość, która pojawia się, gdy zagubione światło wraca do tunelu. Wiedziałam, że potrafi. Wiedziałam, że jego umiejętności mogą zrobić różnicę. Ale co innego znać fakty, a co innego widzieć je w akcji, kiedy to wszystko staje się realne, namacalne, jak ta kobieta w moich ramionach, której oddech wciąż się rwie. Spojrzałam znów na jego twarz. Skupiony, precyzyjny, cichy jak zawsze. Ale dla mnie w tamtej chwili był kimś więcej niż tylko medykiem. Był odpowiedzią na desperacką nadzieję, którą właśnie trzymałam w ramionach. Nie powiedziałam nic. Tylko patrzyłam. I czułam wdzięczność. Za nią. I za niego.
-Ktoś musi pilnować, abyś był człowiekiem... - powiedziałam i ostentacyjnie wydęłam wargi. Cieszyłam się, że jej pomagał, ale bałam się tego co się z nim dzieje, czy on zawsze taki był i tego nie dostrzegałam?

0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości