Strona 1 z 1
Dolina Anikawa
: 1 sie 2025, o 20:04
autor: Uchiha Tsuyoshi
Na północny zachód od Sarufutsu, w miejscu gdzie po ustabilizowaniu się na przełomie 394 i 395 roku front zbliżał się najbardziej do Kōtei, pośród wzgórz Oobuka, znajduje się Dolina Anikawa. Wzgórza rozpościerają się na obszarze zaledwie kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych, a więc niezbyt dużym. Są to niewysokie formacje geologiczne, które posiadają łagodne zbocza, częściowo porośnięte lasami, częściowo łąkami, a częściowo zaadaptowane na pola uprawne. Wzgórza stanowią pewne urozmaicenie płaskiego krajobrazu Sogen i są widoczne z daleka, na tle rozciągających się równin. Sama Dolina natomiast ma delikatnie wydłużony kształt i przecina wzgórza z dwóch stron, biegnąc ze wschodu na zachód, wzdłuż niewielkiej rzeczki Yoshino. Zajmuje ona powierzchnię kilku kilometrów kwadratowych.
W Dolinie położona jest wioska Anikawa. Jest to niewielka miejscowość, na którą składa się mniej więcej pięćdziesiąt domów. Mieszkańcy zajmują się głównie uprawą roli na własne potrzeby oraz wyrębem drewna i z tego się utrzymują. Jest to miejsce położone raczej z daleka od głównych traktów handlowych i większych osad. Dlatego przed wojną życie w położonej w samym sercu Sogen wiosce toczyło się własnym tempem. Sytuacja zmieniła się diametralnie po inwazji Ludzi zza Muru w 394 roku. Ze względu na to, że wzgórza Oobuka stanowiły doskonałe miejsce obserwacyjne, Dolina Anikawa stała się areną zaciętych walk. Część mieszkańców została zabita, a część uciekła, ale na miejscu nadal pozostała grupa ludzi, którzy nie wyobrażali sobie opuścić ziemi swoich ojców i dziadów. Pomimo walk, dolina nie ucierpiała w tak dużym stopniu jak inne tereny. Wśród chat znajdują się zgliszcza domostw, w których bronili się Uchiha, ale krajobraz w ogólności zachował swój urok i czasami nawet można zapomnieć, że tuż obok regularnie dochodzi do pomniejszych starć między walczącymi stronami.
Re: Dolina Anikawa
: 10 sie 2025, o 23:05
autor: Aya Takahashi
Pokiwała powoli głową, na znak zrozumienia. Dla ludzi nie używających jutsu przepaść pomiędzy nimi a shinobi faktycznie musiała być wielka, szczególnie, że umiejętności Dzikich do najsłabszych nie należały. Węże, te powłoki chakry w kształcie pawich ogonów i ci przeklęci fleciarze. Nie wiadomo było, na kogo się trafi, w końcu Dzicy to określenie zbiorcze na kilka plemion, klanów, szczepów, czy jak się ich tam nazywało, Aya średnio była zainteresowana poprawną terminologią. Teraz, kiedy wiedziała czego od niej oczekiwano, pozostało jej tylko kontynuować podróż i upewnić się, że wszyscy przynajmniej dożyją dotarcia na pole bitwy. Gdy dotarli do obozowiska, Yasui naturalnie wzięła udział w odprawie polowej,.
-Macie jakieś informacje co do ich liczby, uzbrojenia, czy shinobi? - zapytała, tak na wszelki wypadek, gdyby mieli jakieś informacje, które mogłyby im pomóc. Skoro ścierali się juz z dzikusami, to powinni móc być w stanie przynajmniej wykluczyć niektóre klany Dzikich. Niezależnie od odpowiedzi, kunoichi zwróciła się do Yamady Susumu.
- Mogłabym się rozejrzeć po terenie i spróbować ich trochę podgryźć. Ty tu dowodzisz. - zaproponowała, splatając dłonie na ramionach. Nie chciała działać na własną rękę, nie była przyzwyczajona do tego. Zawsze miała kogoś, kto mówił jej co konkretnie trzeba było zrobić... czy też raczej, kogo konkretnie trzeba było zniknąć i wysłać w objęcia bogini Izanami.
Re: Dolina Anikawa
: 10 sie 2025, o 23:15
autor: Uchiha Tsuyoshi
Starcie w dolinie
Aya Takahashi: Wojenna misja rangi B
9/17 Komendant posterunku popatrzył na Ayę po jej pytaniu. Sprawiał wrażenie doświadczonego, choć zatroskanego, ale przede wszystkim niezmiernie zmęczonego żołnierza.
- Dzicy są na naszym poziomie uzbrojenia. Większość z nich nosi tylko lekkie pancerze i ma włócznie albo coś co imituje wakizashi albo katanę. Nic, czemu nie dalibyśmy rady. Szacujemy, że może być ich około setki, ale raczej nie spodziewają się ataku. Są też zmęczeni walkami, tak jak my. Więc jeśli zaatakujecie z odpowiednim impetem, to dacie radę. Ale to regularne oddziały. Nie mam pojęcia co z shinobi. Myśmy go nie widzieli, więc albo w ogóle go tu nie ma, albo przybył niedawno i jeszcze nie zdążył się pokazać - wyłożył i westchnął cicho. Widać w nim było pewnego rodzaju bezradność, ale na pewno nie załamanie.
Na słowa skierowane do siebie, Yamada odparł:
- Nie, za mało czasu. Musimy ich zaskoczyć. Zaraz zbieram ludzi i wychodzimy na wzgórza. Sądzę, że do kwadransu będziemy wyruszać. Od razu też atakujemy. I wtedy będziemy się potrzebować, ale nie wychylaj się za bardzo. Dorwij tego ich shinobiego... i to nam wystarczy - stwierdził.
Odprawa była już definitywnie skończona. Yamada wyszedł z namiotu, podobnie jak i reszta ludzi. Rozkazy o przejściu do gotowości bojowej zostały zaskakująco szybko zrealizowane i już po niezbyt długiej chwili oddział składający się z około setki ludzi był gotowy do boju. Yamada już w ogóle przestał się interesować Ayą. Musiał ogarnąć swoich ludzi, a kunoichi jak to kunoichi - z pewnością poradzi sobie sama.
Kiedy ludzie Yamady wraz z Ayą podeszli na szczyt wzgórz, ich oczom ukazał się obraz sielskiej wioski położonej w dolinie, którą przecinała rzeka. Było to całkiem urodziwe miejsce, którego położenie było teraz zarówno jego błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Gdzieś w dolinie, mniej więcej w jednej trzeciej jej długości, widać było poruszających się żołnierzy Dzikich. Z każdą chwilą, gdy coraz więcej kompanii najemniczej wylewało się na "wewnętrzne" zbocze wzgórz, wzmagało się również poruszenie u Dzikich.
- Kompania, trucht! - rozległ się krzyk Yamady. Oddział przeszedł z marszu w coś, co można było nazwać bardzo szybkim marszem, albo właśnie truchtem. Odległość od pozycji Dzikich zaczynała się szybko skracać. Między domami zaczynało majaczyć coraz więcej sylwetek wroga. Powietrze przeszyły także pierwsze strzały, na razie jednak niecelne. Nigdzie nie było widać nikogo, kto mógłby choćby przypominać shinobiego, choć w sumie do pozycji wroga wciąż pozostał kawałek. Jedno było pewne: to spokojne południe za moment wypełni się zażartą walką na śmierć i życie.