Północno - wschodnie wybrzeże
- Anzou
- Posty: 1087
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ból był ogromny. Tym jednym zdaniem można było opisać to, co aktualnie działo się z ciałem nastolatka, które przeżyło jeden, wielki lot, bez szczęśliwego lądowania. Plus jednak był taki, że dwójka pilotów nadal żyła. Jakkolwiek, ale żyła. Anzou oddychał powoli, nie chciał opuszczać jeszcze tego świata, starał się za wszelką cenę utrzymać przytomność, wydłużyć to cierpienie. Haruka odpowiedziała, Anzou naprawdę zapewne uśmiałby się, ale nie mógł. Wiedział, że każdy, nawet najmniejszy ruch spowoduje jeszcze większy ból. Musiał leżeć tak jak leży, jak zamrożony. Nie była to najlepsza pozycja w jego życiu, ale... czy za jakiś czas będzie to pamiętać?
- Zawsze... zawsze mogę zostać Bratem Nocy... W sumie... trzeba iść do przodu, być innowacyjnym... Kagada? Za to, że tutaj wylądowałem i nie trafiłem pierwszym ładunkiem... pewnie mnie rozjebie.
Wypowiedział Anzou ponownie - bardzo boli, tak, aby nie naruszyć struktur, które miał w swoim ciele. Haruka miała poczucie humoru, które chłopak docenił. Umieranie... było w sumie całkiem przyjemne. Już niedługo wszystko się skończy. Niedługo całe cierpienie, cały smutek i żal... odejdą w cień. Władca Piorunów nadal patrzył na Harukę, widział, że cierpi bardziej, widział też, że chyba... życie uchodzi z niej nieco szybciej. To nie był dobry znak. Minęło trochę czasu, ale wsparcie jeszcze nie nadeszło. Nastolatek musiał jakoś jej pomóc, nawet jeżeli to tylko rozmowa, zwrócenie uwagi, by jeszcze nie zasypiała.
- Haruka, jeszcze nie teraz. Jeszcze trochę, musisz wytrwać!
Nastolatek chciał pomóc tak, jak tylko mógł, nadal byli w jednej drużynie, dość przypadkowej i... może nie do końca dopasowanej, ale teraz grali do jednej bramki, przynajmniej jeszcze. I wtedy... Anzou usłyszał, że ktoś się zbliża. Ten głos rozpozna z daleka. Nie podniecał się. Dalej leżał bez ruchu i czekał, aż sojusznicy go zlokalizują. Pojawił się element nadziei, jest jeszcze szansa, że dwójka to przeżyje, albo przynajmniej przetrwa dłużej w tej agonii. Jakby na chwilę... ból był mniejszy.
- Moshi, ty pierdolony przygłupie, dobrze...
Anzou nie miał sił mówić dalej. Rozsądne było teraz milczeć i zwyczajnie odpuścić jakikolwiek dialog. Wraz z Moshim pojawiła się jedna z Sióstr, która była bardziej rozgarnięta - na całe szczęście. Po krótkiej naradzie Moshi i Siostra wzięli dwójke rannych i rozpoczęła przenosiny do szpitala. Problem jednak był taki, że tam chyba niekoniecznie ktoś potrafi zajmować się medycyną. O ile ktokolwiek przeżył. O ile cokolwiek zostało z tego punktu medycznego. Przecież pewnie wiele osób, dziesiątki potrzebują teraz ratunku. Światło było, ale bardzo, bardzo niewielkie. Same przenosiny były również bolesne, ciało zostało nadwyrężone, ponownie, limity Anzou były testowane do granic. Usłyszał kolejny znajomy głos, Sanda też tu była. To dobry znak, kolejny członek ekipy przeżył. Kaminari mimo to nadal się nie odzywał. Walka o przetrwanie trwała w najlepsze! Do tego Yai, najlepszy medyk z klanu Kaminari, który wykorzystuje nowoczesne metody - w tym uderzenie patelnią w łeb jako znieczulenie. Bez cienia wątpliwości, Anzou był w dobrych rękach. Na szczęście, w całej tej zgrai osiłków były Siostry Nocy, które z wroga stały się istotnym, tym INTELIGENTNYM elementem układanki. I jakie to jest zrządzenie losu, że w tym wszystkim największych nadziei i wsparcia wypatrywał właśnie w niedawnych przeciwniczkach.
- Yai... kurwa, Yai, nigdy nie jest późno na naukę, trenować będziesz do posrania, bo Ci kręgosłup dupą wyjmę...
Powiedział Anzou patrząc ślepo w Yai'a. Utrzymywał kontakt wzrokowy, oddychał powoli i oddawał się w leczenie medyków. Tylko tyle mógł zrobić. Nie przeszkadzać i oddychać. I... słuchać. Jak umrze, to umrze wśród towarzyszy. Nastolatek spojrzał na Siostrę Nocy, która zadała pytanie, aby faktycznie podtrzymywać uwagę i świadomość rannych.
- Do utraty przytomności, chora jazda... nie dam rady...
Chłopak nie mógł mówić. Nie miał siły, ból był zbyt duży. Rany poniesione za ciężkie. Jedną nogą był już w grobie, ale na szczęście z czasem... leczenie przynosiło jakieś efekty, jakby jakaś energia w niego wchodziła. I wtedy zrobiło się też ciemniej, do tego ten dźwięk... Bestia nie odeszła na dobre. Anzou ponownie się przeraził, jego oczy się zmniejszyły, ale... w sumie nie mógł też nic zrobić. Mógł jedynie znowu śmiać się z tego, jaki los bywa przewrotny, jak niewielki wpływ ma jednostka na to co się dzieje. Sanda prowadziła relacje. Mimo braku udziału w walce - dało się wyczuć te emocje. Shira i Kagada weszły na wyżyny swoich umiejętności. Jakieś dziwne kocie tryby, techniki nie z tej ziemi. Także to jest ta prawdziwa moc Seininów. Coś, co chciałby osiągnąć Anzou jeżeli byłaby tylko taka możliwość. Czy będzie mu to dane? Sanda mówiła tak ładnie, tak szczegółowo na ile to możliwe. Taniec. Walka. Kolejny, abstrakcyjny poziom siły. To wszystko było tak szalone, tak pogmatwane. Techniki, ataki, uniki. I coś niespodziewanego... MÓWIĄCY Sanbi. Głos, który budził podziw. Sama bestia przemówiła coś niezwykle istotnego, coś, co poniekąd było drogą Shinobi Anzou. Zwykli ludzie. Ta bitwa ponownie naruszyła ich los, Sanbi miał 100% racji. Anzou słysząc tą relację miał na to jedno podsumowanie.
- Czasami nawet Bestia, pierdolona bestia mówi mądrze... Co my kurwa czasami robimy...
Anzou nie mówił nic więcej, przynajmniej narazie. Oddał się w pełni leczeniu. Czy to koniec wojen i cierpienia na linii Paw - Kaminari?
- Zawsze... zawsze mogę zostać Bratem Nocy... W sumie... trzeba iść do przodu, być innowacyjnym... Kagada? Za to, że tutaj wylądowałem i nie trafiłem pierwszym ładunkiem... pewnie mnie rozjebie.
Wypowiedział Anzou ponownie - bardzo boli, tak, aby nie naruszyć struktur, które miał w swoim ciele. Haruka miała poczucie humoru, które chłopak docenił. Umieranie... było w sumie całkiem przyjemne. Już niedługo wszystko się skończy. Niedługo całe cierpienie, cały smutek i żal... odejdą w cień. Władca Piorunów nadal patrzył na Harukę, widział, że cierpi bardziej, widział też, że chyba... życie uchodzi z niej nieco szybciej. To nie był dobry znak. Minęło trochę czasu, ale wsparcie jeszcze nie nadeszło. Nastolatek musiał jakoś jej pomóc, nawet jeżeli to tylko rozmowa, zwrócenie uwagi, by jeszcze nie zasypiała.
- Haruka, jeszcze nie teraz. Jeszcze trochę, musisz wytrwać!
Nastolatek chciał pomóc tak, jak tylko mógł, nadal byli w jednej drużynie, dość przypadkowej i... może nie do końca dopasowanej, ale teraz grali do jednej bramki, przynajmniej jeszcze. I wtedy... Anzou usłyszał, że ktoś się zbliża. Ten głos rozpozna z daleka. Nie podniecał się. Dalej leżał bez ruchu i czekał, aż sojusznicy go zlokalizują. Pojawił się element nadziei, jest jeszcze szansa, że dwójka to przeżyje, albo przynajmniej przetrwa dłużej w tej agonii. Jakby na chwilę... ból był mniejszy.
- Moshi, ty pierdolony przygłupie, dobrze...
Anzou nie miał sił mówić dalej. Rozsądne było teraz milczeć i zwyczajnie odpuścić jakikolwiek dialog. Wraz z Moshim pojawiła się jedna z Sióstr, która była bardziej rozgarnięta - na całe szczęście. Po krótkiej naradzie Moshi i Siostra wzięli dwójke rannych i rozpoczęła przenosiny do szpitala. Problem jednak był taki, że tam chyba niekoniecznie ktoś potrafi zajmować się medycyną. O ile ktokolwiek przeżył. O ile cokolwiek zostało z tego punktu medycznego. Przecież pewnie wiele osób, dziesiątki potrzebują teraz ratunku. Światło było, ale bardzo, bardzo niewielkie. Same przenosiny były również bolesne, ciało zostało nadwyrężone, ponownie, limity Anzou były testowane do granic. Usłyszał kolejny znajomy głos, Sanda też tu była. To dobry znak, kolejny członek ekipy przeżył. Kaminari mimo to nadal się nie odzywał. Walka o przetrwanie trwała w najlepsze! Do tego Yai, najlepszy medyk z klanu Kaminari, który wykorzystuje nowoczesne metody - w tym uderzenie patelnią w łeb jako znieczulenie. Bez cienia wątpliwości, Anzou był w dobrych rękach. Na szczęście, w całej tej zgrai osiłków były Siostry Nocy, które z wroga stały się istotnym, tym INTELIGENTNYM elementem układanki. I jakie to jest zrządzenie losu, że w tym wszystkim największych nadziei i wsparcia wypatrywał właśnie w niedawnych przeciwniczkach.
- Yai... kurwa, Yai, nigdy nie jest późno na naukę, trenować będziesz do posrania, bo Ci kręgosłup dupą wyjmę...
Powiedział Anzou patrząc ślepo w Yai'a. Utrzymywał kontakt wzrokowy, oddychał powoli i oddawał się w leczenie medyków. Tylko tyle mógł zrobić. Nie przeszkadzać i oddychać. I... słuchać. Jak umrze, to umrze wśród towarzyszy. Nastolatek spojrzał na Siostrę Nocy, która zadała pytanie, aby faktycznie podtrzymywać uwagę i świadomość rannych.
- Do utraty przytomności, chora jazda... nie dam rady...
Chłopak nie mógł mówić. Nie miał siły, ból był zbyt duży. Rany poniesione za ciężkie. Jedną nogą był już w grobie, ale na szczęście z czasem... leczenie przynosiło jakieś efekty, jakby jakaś energia w niego wchodziła. I wtedy zrobiło się też ciemniej, do tego ten dźwięk... Bestia nie odeszła na dobre. Anzou ponownie się przeraził, jego oczy się zmniejszyły, ale... w sumie nie mógł też nic zrobić. Mógł jedynie znowu śmiać się z tego, jaki los bywa przewrotny, jak niewielki wpływ ma jednostka na to co się dzieje. Sanda prowadziła relacje. Mimo braku udziału w walce - dało się wyczuć te emocje. Shira i Kagada weszły na wyżyny swoich umiejętności. Jakieś dziwne kocie tryby, techniki nie z tej ziemi. Także to jest ta prawdziwa moc Seininów. Coś, co chciałby osiągnąć Anzou jeżeli byłaby tylko taka możliwość. Czy będzie mu to dane? Sanda mówiła tak ładnie, tak szczegółowo na ile to możliwe. Taniec. Walka. Kolejny, abstrakcyjny poziom siły. To wszystko było tak szalone, tak pogmatwane. Techniki, ataki, uniki. I coś niespodziewanego... MÓWIĄCY Sanbi. Głos, który budził podziw. Sama bestia przemówiła coś niezwykle istotnego, coś, co poniekąd było drogą Shinobi Anzou. Zwykli ludzie. Ta bitwa ponownie naruszyła ich los, Sanbi miał 100% racji. Anzou słysząc tą relację miał na to jedno podsumowanie.
- Czasami nawet Bestia, pierdolona bestia mówi mądrze... Co my kurwa czasami robimy...
Anzou nie mówił nic więcej, przynajmniej narazie. Oddał się w pełni leczeniu. Czy to koniec wojen i cierpienia na linii Paw - Kaminari?
0 x

- Kujaku Haruka
- Posty: 513
- Rejestracja: 10 cze 2025, o 16:12
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Haruka preferuje barwy krwi i zachodu słońca – jej odzież często zawiera intensywne czerwienie, burgundy i brązy. Ma długie, białawe włosy. Prawe oko – szarozielone – kontrastuje z pustym, niewidocznym pod maską oczodołem po stronie lewej.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11834&p=224917#p224917
- Nizan
- Posty: 42
- Rejestracja: 9 lis 2025, o 10:25
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Akoraito
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=231394#p231394
- GG/Discord: boyos
- Kujaku Haruka
- Posty: 513
- Rejestracja: 10 cze 2025, o 16:12
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Haruka preferuje barwy krwi i zachodu słońca – jej odzież często zawiera intensywne czerwienie, burgundy i brązy. Ma długie, białawe włosy. Prawe oko – szarozielone – kontrastuje z pustym, niewidocznym pod maską oczodołem po stronie lewej.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11834&p=224917#p224917
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Haruka leżała, oszczędzając siły, poddając się leczniczej chakrze Hisamidy, która na szczęście znała się na Iryojutsu. Postanowiła, że sama też się go musi nauczyć. Nie mogły wszystkiego zwalać na Muwarę, która walczyła gdzieś tam, żeby przywrócić Shirę do życia, żeby ocalić chociaż cień jej oddechu. Deszcz kapiący na jej twarz był... odświeżający, pomagał utrzymać przytomność, ale wiedziała też, że będzie wyziębiać jej ciało, które teraz potrzebowało raczej ciepła. Na szczęście Yai - bystry strateg Kaminari - szybko zakomenderował wszystkimi dookoła, dzięki czemu akcja ratunkowa - o bitwie już dawno wszyscy zapomnieli - mogła trwać nadal.
Nagle dotarło do niej, że słyszy głos Muwary i Hisamidy.
Zaświaty? Szlag. Shira.
Nie była w stanie zrobić teraz nic. Mogła jedynie leżeć i czekać, aż ich medyczka opanuje sytuację. Na szczęście, Muwara znała się na rzeczy. Wydawała dyspozycje sprawniej, niż niejeden generał w trakcie wojny. Haruka widziała też, że Hisamida chce pomóc, ale... ale przez nią jest uziemiona. Chociaż wiedziała, że razem z Anzou dali z siebie wszystko, więcej nawet, niż ktokolwiek mógł oczekiwać po świeżo upieczonej akoraito i może bardziej doświadczonym, ale pierwszy raz w życiu lecącym w powietrzu shinobim... to i tak poczuła ukłucie wstydu, że marnuje cenne zasoby chakry Hisamidy. Musiała podjąć świadomy, mentalny wysiłek by zignorować ten tok myślenia, a jednocześnie spróbować wymyślić... cokolwiek co mogłaby zrobić, poza spokojnym leżeniem i odzyskiwaniem sił.
Informacja o pękniętym kręgosłupie nawet do niej do końca nie dotarła.
Nie przeszkadzała, ale odprowadziła wzrokiem Nagome, która wydawała się być w jakimś dziwnym transie. Nie była pewna, co jej się stało. To efekt przemęcznia, ran? Czy może jakaś technika jej poprzedniej... rodziny? Organizacji?
Nie wiedziała, ale spróbowała znowu coś powiedzieć.
- Hisa...mida... ja... - poczuła, że je gardło jest zachrypnięte. - Wody... -
Kiedy otrzymała jakiś napój i mogła znowu mówić, odchrząknęła.
- Hisamida... mam jeszcze trochę... chakry... Przekażę ją... Muwarze. Niech wyciągnie... Shirę... do nas. -
Podniosła głowę, patrząc jednym okiem na Hisamidę, starając się, by jej słowa były jak najwyraźniejsze.
0 x
- Anzou
- Posty: 1087
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Działo się, każdy coś robił, każdy w pewien sposób brał udział w wydarzeniach. Bitwa, której pierwotnie uczestnikiem, a potem świadkiem był Władca Piorunów była... cholernie pokręcona, totalnie niebezpieczna, ale... PIĘKNA. Anzou był dumny, że mógł razem ze swoimi towarzyszami dawać aktywny opór Siostrom Nocy, a potem... Bestii, we współpracy z Siostrami Nocy. Taka bliska kooperacja, zjednoczenie wobec ogromnego zagrożenia to ogromna lekcja, z której wnioski powinna wyciągnąć starszyzna. Tutaj nie ma co się bić o pietruszkę. Nawet pierdolona bestia to wie. Na tym tracą tylko ludzie, a finalnie - każdy mówi tylko, że to w obronie własnej, każdy gdzieś na koniec gra tą słynną kartę "ofiary". Owszem, czasami tak było, ale ziemie, które zajął klan Pawia były stracone, właśnie przez działania meteorytu. Nie było najmniejszego sensu iść dalej. A ta bitwa, walka z ogoniastym mówi jedno; to są cywilizowani ludzie, którzy mają swoje zasady, struktury i... zwyczajne życie. To też są ludzie. To nie są dzicy. Mimo to, sama bestia chyba faktycznie odeszła, a do szpitala, który był ruiną wpadało coraz to więcej osób. Yai coś się wydarł. Imponujące. Kagada również pojawiła się na miejscu. Cała ekipa była w komplecie, z bliznami, poraniona, ledwo żywa, ale w komplecie.
- Yai, kurwa, Ty potrafisz krzyczeć? Ale jajca.
Powiedział jak to mógł Anzou - cicho i powoli, aby dalej nie nadwyrężać swojego organizmu. Jedna z kobiet postanowiła też przejąć dowodzenie, Anzou nie protestował, nie miał nawet jak, a było mu to na rękę, zapewne jej umiejętności medyczne przewyższały o lata świetlne wiedzę Yai'a i pozostałych Kaminari, którzy byli od bicia, a nie bycia bitym. Wydała też instrukcje osobie, która zajmowała się Władcą Piorunów. Fakt, deska stanowi istotne utrudnienie całej procedury leczenia. Kobieta wspominała coś o Chakrze, a Anzou właśnie sobie coś przypomniał. Miał coś jeszcze w swoim ekwipunku, coś, co trzymał na czarną godzinę.
- Ja... gdzieś w kaburze... powinienem mieć pigułkę ze skrzepniętą krwią i żywnościową... Weźcie je, może komuś się przydadzą, komuś pomogą...
Powiedział chłopak do Muwary, gdy ta była tuż obok niego. Leczenie wymaga Chakry. Leczenie wymaga tamowania ram, uzupełniania krwi, wymaga ENERGII. Jeżeli chłopak może komukolwiek pomóc, jakkolwiek ułatwić życie - dlaczego by nie? Moshi otrzymał dyspozycje poukładania wszystkich, w sali była też Fugata, jednak ta się za bardzo nie odzywała. Anzou spojrzał na Moshiego, dalej odczuwał ból, dalej cierpiał, ale jego stan był zdecydowanie lepszy niż dosłownie chwilę temu, gdzie leżał połamany i świszczący jak czajnik.
- Moshi, Ty to zawsze masz szczęście. Zawsze spadniesz na cztery łapy. Jak wygląda sytuacja? Co z Kagadą? W sumie, co kurwa dalej będzie?
Czy chłopak oczekiwał konkretnej odpowiedzi od Moshiego? Raczej nie. Bez sensu byłoby tego oczekiwać. On raczej inteligencją nie grzeszył. Powoli Władca Piorunów zaczął odnajdywać się w nowych okolicznościach. Pocieszający był też fakt, że ten chaos był tylko po to, aby niedługo, z każdą kolejną minutą było... spokojniej. Tego wszyscy potrzebowali. Regeneracji, odpoczynku i SPOKOJU. Pytanie - na ile to jest możliwe w świecie, gdzie wszyscy chcą siebie praktycznie mordować?
- Yai, kurwa, Ty potrafisz krzyczeć? Ale jajca.
Powiedział jak to mógł Anzou - cicho i powoli, aby dalej nie nadwyrężać swojego organizmu. Jedna z kobiet postanowiła też przejąć dowodzenie, Anzou nie protestował, nie miał nawet jak, a było mu to na rękę, zapewne jej umiejętności medyczne przewyższały o lata świetlne wiedzę Yai'a i pozostałych Kaminari, którzy byli od bicia, a nie bycia bitym. Wydała też instrukcje osobie, która zajmowała się Władcą Piorunów. Fakt, deska stanowi istotne utrudnienie całej procedury leczenia. Kobieta wspominała coś o Chakrze, a Anzou właśnie sobie coś przypomniał. Miał coś jeszcze w swoim ekwipunku, coś, co trzymał na czarną godzinę.
- Ja... gdzieś w kaburze... powinienem mieć pigułkę ze skrzepniętą krwią i żywnościową... Weźcie je, może komuś się przydadzą, komuś pomogą...
Powiedział chłopak do Muwary, gdy ta była tuż obok niego. Leczenie wymaga Chakry. Leczenie wymaga tamowania ram, uzupełniania krwi, wymaga ENERGII. Jeżeli chłopak może komukolwiek pomóc, jakkolwiek ułatwić życie - dlaczego by nie? Moshi otrzymał dyspozycje poukładania wszystkich, w sali była też Fugata, jednak ta się za bardzo nie odzywała. Anzou spojrzał na Moshiego, dalej odczuwał ból, dalej cierpiał, ale jego stan był zdecydowanie lepszy niż dosłownie chwilę temu, gdzie leżał połamany i świszczący jak czajnik.
- Moshi, Ty to zawsze masz szczęście. Zawsze spadniesz na cztery łapy. Jak wygląda sytuacja? Co z Kagadą? W sumie, co kurwa dalej będzie?
Czy chłopak oczekiwał konkretnej odpowiedzi od Moshiego? Raczej nie. Bez sensu byłoby tego oczekiwać. On raczej inteligencją nie grzeszył. Powoli Władca Piorunów zaczął odnajdywać się w nowych okolicznościach. Pocieszający był też fakt, że ten chaos był tylko po to, aby niedługo, z każdą kolejną minutą było... spokojniej. Tego wszyscy potrzebowali. Regeneracji, odpoczynku i SPOKOJU. Pytanie - na ile to jest możliwe w świecie, gdzie wszyscy chcą siebie praktycznie mordować?
0 x

- Nizan
- Posty: 42
- Rejestracja: 9 lis 2025, o 10:25
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Akoraito
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=231394#p231394
- GG/Discord: boyos
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ostateczne Starcie
Ścieżka Przeznaczenia - Anzou i Haruka
Mimo tego, że wasza walka się skończyła, to nie zamierzaliście odpuszczać na ostatniej prostej. Gdy tylko Muwara pojawiła się i ogłosiła plan, we dwójkę mieliście jeszcze coś do powiedzenia. Najpierw Haruka poprosiła o wodę. Hisamida rozejrzała się, lecz nigdzie nie było nic takiego. Oprócz Was, w budynku było mnóstwo ludzi. Wy jako Shinobi otrzymaliście coś w stylu skrzydło budynku na wyłączność, jednak poniżej parter i pierwsze piętro było przeznaczone dla zwykłych ludzi, których też było mnóstwo. Oznaczało to, że personel szpitalny też chodził i po waszej kondygnacji, tylko że mniej.
- WODY! Załatwcie wody! - wydarła się do przypadkowej dziewczyny, która przechodziła korytarzem. Ta skinęła głową i pobiegła gdzieś, wracając za chwilę z wodą i dając Haruce do napicia się. Co ciekawe, woda była ciepła.
Następnie powiedziałaś, że masz trochę chakry. Chciałaś przekazać je liderce, a przede wszystkim Muwarze, by mogła leczyć dalej. Hisamida położyła dłoń na Twojej głowie i pogłaskała Cię.
- Wiem, że chcesz pomóc, ale żeby przekazać komuś chakrę, musisz to zrobić, jak ktoś używa techniki. Musiałabyś być w stanie stać to po pierwsze, a po drugie... Ty musisz narazie skupić się na sobie. - powiedziała. - Wiem, że chcesz pomóc. Każda z nas chce. Musimy jednak zaufać Muwarze. To najlepszy medyk w naszym klanie. Nie da jej umrzeć. - delikatnie się uśmiechnęła. - Odpoczywaj. Jeszcze będziesz miała okazję pomóc.
Anzou zaś powiedział coś ważnego. Zamierzał poświęcić swoje pigułki chakry. Powiedział to Moshiemu, który co jakiś czas wracał do Was z sali operacyjnej i coś zanosił Muwarze. Za każdym razem, jak wchodził do Was do pokoju, był coraz bardziej blady chyba z tego, co tam się dzieje. Jak powiedziałeś mu o pigułkach, ten sięgnął Ci do kieszeni, wyjął to co mu powiedziałeś.
- Ja jebie, nie wiem jak można być medykiem, mnie to mdli na sam widok krwi, a ona... - zaczął. - ... dziś chyba nie zasnę po tym co tam zobaczyłem. - dodał. - W każdym razie, dzięki za pigułki. Ja jeszcze nie brałem dziś, to wezmę i przekaże chakrę tej medyczce, bo ona już nie może piguł brać dziś więcej.
Po czym zniknął ponownie za drzwiami.
Nie wiedzieliście ile czekaliście. Atmosfera była bardzo napięta. Dwie godziny? Trzy? Pięć? Jeszcze było ciemno, ale z plusów, od pewnej chwili przestali donosić rannych. Nadal jednak słyszeliście przez okno jakieś hałasy na zewnątrz. W pewnej chwili drzwi otworzyły się i Sanda - cała we krwi, z podkrążonymi oczami pchała łóżko przed sobą. Leżała na nim Shira, która była chyba cała w bandażach, oprócz samej twarzy. Moshiego nie było, ale za nimi do pokoju weszła Muwara.
Kobieta miała ściągnięty kombinezon z górnej części ciała i rękawami zawiązanymi na biodrach, tak jak Shira wcześniej na odprawie. Była w samym staniku i rękawiczkach. Co jednak bardziej przerażające, teraz zamiast brudu, prawie wszędzie miała krew. Na twarzy, na ciele, na rękawiczkach.
Muwara podeszła pomiędzy Harukę i Anzou, patrząc na Waszą dwójkę i wycierając przedramieniem nos.
- Ta pigułka była zbawienna. Dzięki temu, udało mi się odbudować jej całe ciało. - powiedziała. - Teraz ona sama musi chcieć się zregenerować. - poinformowała Was, spoglądając na Shirę, którą Sanda postawiła pod ścianą na łóżku.
Nagome weszła do pokoju, wyglądając ciągle tak samo. Poszła za Shirą i ponownie - oparła się w rogu i zastygła bez ruchu. Muwara już nie zwracała na nią zupełnie uwagi.
- Dziękuję. - powiedziała w kierunku Anzou. - Teraz Wasza dwójka. Zacznę od... - popatrzyła na Waszą dwójkę. - Tobie muszę odbudować dwie kończyny i całe płuco. Nie wiem co się zadziało jeszcze, ale Haruka z tego co mówi Hisamida, ma popękany kręgosłup. Oboje jesteście trudnymi przypadkami. - cicho westchnęła. - Zacznę od Ciebie. - skierowała głowę do Haruki. - Sando, wieź ją na salę. - machnęła dłonią, a Sanda zgodnie z poleceniem, wzięła łóżko i zaczęła je prowadzić. Hisamida wstała i przestała leczyć Harukę. - Zamień się z tym chłopakiem, co leczy Kaminari. A on niech odpoczywa.
- Jeszcze mogę leczyć, pani Muwaro.
- Wiem, ale to dopiero początek. Musisz mieć chakrę. To nie będzie jeden wieczór, tylko kilka dni takiej walki. Prześpij się, bo będziesz musiał później kogoś zmienić. - wyjaśniła, po czym odwróciła się do Moshiego. - Ty też. Idź spać. Obudzę Cię przy wyjmowaniu drewna i zmienisz Sandę.
Muwara następnie zniknęła za drzwiami.
Sala operacyjna była... zwykłym pokojem z szafkami i narzędziami. Widziałaś, że wszędzie walały się jakieś waciki, papiery i inne domyslnie białe rzeczy, które były całe we krwi. W rogu pomieszczenia był pocięty kombinezon Shiry włącznie z butami, który Muwara musiała chyba zdjąć, by móc przeprowadzić operację. Sanda przywiozła Cię na środek. Muwara przysunęła sobie krzesło do Ciebie i wysunęła dłoń nad Twoje ciało.
- Narządy całe... ręka do odbudowy, ale... kręgosłup... - zmarszczyła brwi. - On nie jest popękany. On jest rozerwany. - nie wiedziałaś, co to znaczy, ale brzmiało to tragicznie. - Sando, zaczniemy od kręgosłupa. Czeka nas poważna walka o to, żebyś mogła chodzić. - Muwara wytarła nos. Widziałaś zmęczenie na twarzy kobiety. - Ale damy radę. Z tym otwartym złamaniem - nie mam znieczulenia.Będę musiała wepchnąć Ci kość na miejsce. - poinformowała. - Rzeczywiście, trochę zaboli, ale musisz przetrwać jakoś.
Czy to był wyrok? Miałaś nie chodzić? W Twojej głowie zaczęło kotłować się od myśli. Czy czekała Cię przymusowa emerytura?
- Pokaż mi tą rękę jeszcze. - powiedziała, po czym złapała Cię za otwarte złamanie i przysunęła. - Twój kręgosłup jest w fatalnym stanie. Masz pozrywane wszystko. Nie wiem czy dam radę w sumie to odbudować. - dodała.
No więc jednak nie będziesz chodzić. Łzy mogły mimowolnie pojawić się w Twoich oczach.
A wtedy nastąpiło chrząstnięcie, a Ty wydarłaś się chyba najgłośniej jak potrafiłaś. Spojrzałaś przerażona w bok, gdzie źródło bólu - i Twoja kość już nie wystawała, a była w ciele. Muwara przytrzymała Cię w miejscu, bo odruchowo próbowałaś się wyszarpnąć. Muwara była... silna. Dała sobie z Tobą radę bez problemu.
- Żartowałam. Odbuduję bez problemu Twój kręgosłup, ale musiałam Cię czymś zając, byś mi się nie ruszyła z tym złamaniem. - powiedziała, wzdychając. - W ten sposób udało mi się jednym ruchem nastawić kość, zamiast się z Tobą szarpać. - odwróciła się do Sandy. - Sando, ja tu chwilę będę potrzebować. Raczej starczy mi chakry na nią. Zacznij przygotowywać zioła, te które Ci mówiłam.
- Tak jest. - dziewczyna wyszła z sali i gdzieś zniknęła.
- Teraz zajmiemy się resztą, ale muszę przeciąc Ci kombinezon i rozebrać do bielizny. Dobra, zaczynamy od obrażeń wewnętrznych, potem kręgosłup. Przy plecach, położę Ci rękę na sobie i będziesz POWOLI przekazywać mi chakrę jak Ci powiem. Tylko powoli, rozumiesz?
Następnie Muwara zaczęła zaleczać Ci ciało. To była inna szkoła jazdy niż to, co robiła z Tobą Hisamida. Teraz autentycznie, z każdą minutą stawałaś się coraz silniejsza. Czułaś, jakby w Twoim ciele pojawiały się mięsnie, siła. Oddech Ci się wyrównał i w porównaniu z tym, co było wcześniej, miałaś poczucie, że możesz wstać i zacząć biegać.
- Nie podpalaj się. - Muwara musiała zauważyć to, co się dzieje. - To złudne. Leż i odpoczywaj.
Nie wiedziałaś ile to trwało. Sanda wróciła z herbatą, a Ty czekałaś, aż Muwara powie, że skończyła. Dopiero wtedy, wzięła Twoją zdrową rękę i położyła sobie na kolanie.
- Sando, pilnuj by ręka jej nie spadła. A Ty, Haruko, powoli zacznij przesyłać mi swoją chakrę. Do momentu, aż poczujesz, że słabniesz. Wtedy przestań.
I wtedy zaczęliście drugą część operacji. Muwara musiała uznać, że jednak łatwiej będzie zaleczyć Cię do końca, niż tylko ustabilizować.
Leżałaś długo. W pewnej chwili jednak zaczęło Cię mrowić w udach, a potem w kolanach i palcach u nóg. Czucie wracało, ale... nie było to wcale przyjemne. Finalnie byłaś w stanie zgiąć palce i ruszyć nogą na bok - ale jak tylko to zrobiłaś, to ból rozerwał Ci mięśnie.
- Staraj się nie ruszać. - powiedziała, odchylając się. - Skończyłam. Teraz musisz wypić herbatę i możesz się przespać. Sando, odwieź Harukę i daj mi tego z drewnem. Potem zamień się z Moshim i idź spać Ty.
Gdy Haruka wjechała do sali, gdzie byli wszyscy, zaczynało już świtać. Była w zdecydowanie lepszym stanie niż wcześniej. Mogła się wreszcie napić - Sanda podała jej picie - i pójść spać. Wypocząć.
Anzou widział, jak Haruka wjeżdza z operacji. Chciało Ci się tak bardzo spać, że dosłownie Hisamida co chwilę wypowiadająca jakieś pytania, a to o Twoją rodzinę, a to umiejętności, a to misje - podtrzymywała Twoją świadomość. Sanda nagle podeszła i wzięła Twoje łóżko.
- Czas na Ciebie. Hisamido, nie wiem, czy powinnaś... spać. Pani Muwara nic nie powiedziała.
- Dam sobie radę. Idź, wieź go.
Sanda zawiozła Cię na blok i widziałeś to samo, co Haruka, z tą różnicą, że w rogu już były nie jeden, a dwa przecięte kombinezony. Gdy Muwara do Ciebie podeszła, zobaczyłeś, że kobieta wygląda dużo słabiej niż kilka godzin wcześniej, gdzie wróciła z pola bitwy. Miałeś poważne obawy czy da radę wytrzymać i co gorsze - Cię uleczyć.
Gdy zająłeś jednak pozycję, kobieta przysunęła się i obejrzała przebitą deskę i powykręcane ramiona.
- Ramiona pół biedy, ale z tym drewnem to trochę się będziemy musieli pobawić... - powiedziała wzdychając i ponownie, otarła pot z czoła, mieszając go trochę z krwią, którą kobieta była ubabrana chyba wszędzie. - Muszę powoli wyciągać Ci to drewno i jednocześnie zaleczać miejsce, byś nie wykrwawił się wewnętrznie. Nie mam znieczulaczy, musisz... - Muwara odwróciła się za siebie. - ... może go w jakieś pasy zapnijmy, żeby mi się nie wiercił...
- Utrzymam go w miejscu. - powiedziała stanowczo Sanda.
- Dasz radę? - zapytała. - To dobrze. Tak zróbmy. Tylko zaprzyj się mocno, bo z doświadczenia wiem, że najtwardsi pacjenci potrafią się rzucać.
- W porządku. Jestem gotowa.
Sanda z całej siły przytrzymała Cię w miejscu. Miała parę w łapach, ale też Ty nie miałeś sił na tyle, by wstać, więc nie było mowy o jakimś siłowaniu. Muwara złapała za drewno i zaczęła wyciągać, a drugą ręką przyłożyła Ci do rany, tworząc zieloną łunę.
Tak jak wcześniej Haruka - i Ty dałeś wokalny popis, drąc się w niebogłosy. Miałeś poczucie, jakby ktoś dosłownie wyrywał Ci płuco z klatki piersiowej, rozrywał kość, albo jedno i drugie naraz. Nie miałeś jednak wyjścia, bo Sanda trzymała Cię w miejscu i jedyne co, mogłeś po prostu liczyć do dziesięciu i modlić się, by ból ustał. Kobieta szarpała się dobre parenaście minut, gdy nagle poczułeś, że zatyczka w postaci drewna została usunięta, a Ty miałeś dziurę na wylot w klatce piersiowej. Medyczka odrzuciła drewno na stertę, po czym dołożyła dłoń i Twoja rana powoli, bo powoli, ale zaczynała się zasklepiać.
Dalej nie pamiętałeś. Musiałeś łapać oddechy i odcięło Cię z agonii, którą przeszedłeś. Kolejne co pamiętasz, to jak leżałeś na łóżku obok Haruki i było już jasnawo za oknem. Wypiłeś coś i Sanda powiedziała Ci, że wszystko będzie dobrze.
Usłyszeliście jakiś hałas. Bolała Was głowa. W sumie wszystko Was bolało, ale byliście w stanie się podnieść i rozejrzeć. Od prawej strony: Nagome była cały czas w tym samym miejscu, w tej samej pozycji. Stała oparta o ścianę i z przymrużonymi oczami patrzyła się tępo w jakiś punkt przed sobą. Obok niej na łóżku leżała Shira, cała w bandażach i nie widzieliście jej twarzy. Chyba była w tej samej pozycji co wcześniej. Obok niej, na krześle siedziała Fugata, która spała, trzymając głowę na łóżku Liderki Sióstr Nocy. Trzymała ją za rękę.
Potem leżała Haruka na łóżku, obok niej na drugim łóżku Anzou. Pomiędzy Wami, oparty o ścianę na siedząco spał Moshi. Dalej za Anzou była Yadasu, która również nie miała już kombinezonu na sobie i była przykryta kocem. Wróciły jej kolory i słychać było jak chrapie. Obok niej był... Zaku. Nie wiedząc czemu, miał całą głowę w bandażach. Też spał.
Potem kończył się pokój i pod ścianą spali na jednym łóżku: Yai i Sanda. Byli odwróceni do siebie plecami, ale jakoś zmieścili się na posłaniu. Nigdzie nie widać było Muwary. Hisamida stała przy oknie i wyglądała przez nie. Jak wstaliście, było ciemno. Nie mieliście pojęcia, czy to jakiś środek nocy, czy która jest w ogóle godzina.
To co wyrwało Was ze snu, to Kagada, która właśnie wstawała z łóżka. Kobieta była w jakimś dziwnym fartuchu szpitalnym. Ewidentnie była totalnie zamroczona, bo jak tylko dźwignęła się na nogi i rozejrzała, to powiedziała tylko jedno słowo.
- K-kurwa... - po czym zaczęła iść przed siebie.
Hisamida oderwała się od okna i wydawała się stanąć na drodze Kagady do Shiry, bo totalnie nie miała pojęcia gdzie tamta zmierza. Też nie chciała chyba jej prowokować w żadny sposób.
Kagada jednak nie szła w kierunku Shiry, a raczej do wyjścia z pokoju... ale w pewnej chwili po prostu przewróciła się i upadła na wznak. Hisamida podeszła i zaczęła zbierać ją z ziemi, a Wy znowu zasnęliście.
Kolejny raz, gdy się obudziliście, słychać było wymiotowanie. Otworzyliście oczy i zobaczyliście, jak Fugata stoi nad Shirą i trzyma jej... ją? Na boku. Shira miała jakieś torsje całego ciała.
- Szybko, budźcie Muwarę! - krzyknęła Fugata, lecz nie było chyba nikogo, kto byłby w stanie zareagować, więc sama zerwała się na nogi i pobiegła gdzieś z pokoju. Wróciła po chwili, a za nią - totalnie potargana, wyglądająca, jakby ktoś zbudził ją z zimowego snu - Muwara. Medyczka podeszła do Shiry i przyłożyła dłonie do jej ciała, po czym pojawiła się łuna chakry.
Muwara głęboko ziewnęła, po czym odchyliła Shirę na plecy. Tamta głęboko oddychała, co ewidentnie niepokoiło Fugatę.
- Co... co z nią?
- Nic. Jej ciało traktuje wszystko jak... ciało obce. Jej powrót z zaświatów jest czymś nienaturalnym, więc ciało będzie się buntować. Nie powiem, że to normalne, ale musi to wytrzymać. - powiedziała. - Dajesz jej pić? Tak jak mówiłam?
- Mało. Nie chce w ogóle pić, nie mogę jej obudzić na picie. Jak się przebudza to albo się rzuca, albo... wymiotuje.
Medyczka cicho westchnęła.
-A ta druga? - spytała Fugatę, wskazując głowę na Kagadę.
- Narazie najdalej gdzie doszła to do drzwi. Co jakiś czas wstaje, coś mamrocze, idzie kilka kroków i upada.
- Zostawcie ją, niech wstaje i łazi. Najwidoczniej jej ciało tego potrzebuje, a ona sama pewnie chce wrócić na pole bitwy. Jak daje radę wstać, to nie jest źle. - mruknęła Muwara. - Ile spałam?
- Niecałe dwie godziny.
- To i tak nieźle...
Fugata spojrzała na Muwarę.
- Trzymasz się?
- Jakoś. - powiedziała. - Ale powiem Ci, że tam na brzegu, to... pierwszy raz chyba się tak bałam. Że mi się nie uda.
- Jak Ty to zrobiłaś, że... no wiesz? Przecież sama powiedziałaś, że ona...
- Nie wiem. Jestem tak... zmęczona, że fikcja miesza mi się z prawdą. Mam wrażenie, że trzy godziny temu zaadaptowałam psa, albo coś w tym stylu. Wydawało mi się, że wypiekam ciasto, a potem ocknęłam się nad Yadasu. Leczyłam ją, ale moje myśli były gdzieś indziej. Chyba, moje ciało odruchowo pamięta co się jak robi i... jakoś samo mnie kierowało. - ponownie ziewnęła. - Nie pamiętam nic z plaży po tym, jak Shira upadła.
- Kazałaś mi i Nagome dać całą chakrę i wtedy...
Zarówno Muwara jak i Fugata spojrzały w róg pokoju. Nagome cały czas stała tak jak wcześniej - nie ruszyła się o milimetr.
- Jak ona to robi?
- Nie wiem.
- Stoi tak trzeci dzień. Jej ciało nie wytrzyma tego. - powiedziała. - Długo da radę tak wytrzymać?
- Długo. Nie ruszy się, dopóki nie uzna, że z Shirą jest wszystko ok. Już to kiedyś widziałam. - Fugata ponownie złapała za dłoń Shirę.
- Niesamowite... znamy się tyle czasu, a co rusz mnie coś zadziwia.
Oddech Shiry uspokoił się i poszła chyba z powrotem spać. Muwara zabrała dłoń i wstała.
- Budź mnie, jakby coś się działo. - odwróciła się i podeszła jeszcze do Haruki i Anzou, którzy na chwilę się przebudzili. - Wy jak? Pijcie dużo i śpijcie. Na to już nie ma lepszej metody. Ciało musi samo się doregenerować. - kobieta ziewnęła - i jak nie mieliście do niej więcej tematów, to wyszła z pokoju, a Was nie było trzeba namawiać. Zasnęliście odrazu.
Tym razem jak wstaliście było jasno. Tak naprawdę przez te pięć dni w pokoju, w którym leżeliście działo się naprawdę, naprawdę dużo, lecz poza tymi dwoma przebudzeniami, nic nie pamiętaliście. Mieliście wrażenie, jakbyście wstali na jakiś gigantycznym kacu, a wszystko to, co działo się wcześniej, było niemiłym wspomnieniem. Najgorsze było to, że chyba wszyscy byli w podobnym stanie do Was. Ostatnie pięć dni było walką Muwary o Wasze życia.
Rozejrzeliście się po pokoju. Mogliście wstać - odzyskaliście część sił. Przy Shirze leżała Fugata i trzymała ją za rękę i myła jej twarz jakimś ręcznikiem. Nagome była tak jak była i nadal nie ruszyła się o milimetr. Hisamida siedziała na krześle i coś zapisywała na zwoju.
W pokoju nie było nikogo więcej. Ani Yadasu, ani Zaku, ani Moshiego, ani Sandy, ani Kagady.
Do pokoju weszła Sanda, niosąc jakieś porcje jedzenia.
- O Anzou! Jak się czujesz? - zapytała, podchodząc do Waszej dwójki i kładąc na stoliku porcje. - Powiedzcie, że już dacie radę sami jeść, bo jak mam Was kolejny dzień karmić, to ja pierdolę. - powiedziała dziewczyna. - Jeszcze Ty Haruka to pół biedy, ale temu to z mordy leci jak jakiemuś sparaliżowanemu. Jak mnie znowu uświnisz, to nie wytrzymam. - westchnęła. - Dużo lepiej wyglądacie we dwójkę. Dziś ładny dzień. - powiedziała. - W ogóle, Hisamido, na zewnątrz Was szukają. Takie same jak Wy. W sensie, mają te stroje co miałyście na wojnie. Mówiłam, gdzie jesteście, to... mi chyba nie uwierzyły.
Nagle na dole było słychać jakiś raban. Krzyki?
- Ehh... to teraz się zacznie. - mruknęła Hisamida, zakładając nogę na nogę. - Wiedziałam, że to na mnie spadnie całe to gówno. - dodała, po czym zwinęła to co zapisywała i położyła na krześle.
Wstała i poprawiła swój kombinezon.
Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła wysoka kobieta z okularami na nosie. Miała krótko przycięte brązowe włosy, trochę podobnie do Fugaty. Kobieta rozejrzała się po pokoju, lecz nim jej oczy natrafiły na tą, kogo szukała, zadała jedno zasadnicze pytanie. Pytanie to skierowała do Hisamidy, która stała przed nią.
- Gdzie ona jest?
Ukryty tekstShira Kujaku - klik
Fugata Kujaku - Klik
Hisamida Kujaku - klik
Yadasu Kujaku - klik
Muwara Kujaku - klik
Nagome Kujaku - klik
Waba Kujaku - klik
Hihai
Sanbi
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klikUkryty tekst
0 x
- Anzou
- Posty: 1087
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Anzou robił co mógł, aby nie tylko nie odpuszczać, ale również pomóc przy okazji innym. Tylko w ten sposób mógł poprawić swoje samopoczucie i mental. Ból nadal mu towarzyszył, oczywiście nie był aż tak kurewsko mocny jak na samym początku, tuż po wylądowaniu, ale nadal - w szczycie formy to on nie był. Miał świadomość, że jeszcze wiele czasu minie, zanim faktycznie dojdzie do siebie i ogarnie się do stanu, w jakim był przed rozpoczęciem najcięższej w swojej historii batalii, walki z siostrami Nocy, a potem z Ogoniastą Bestią. Każdy coś robił. Każdy wykonywał zadania, każdy, kto miał sprawne ręce, nogi czy chociaż umysł - dokładał swoją cegiełkę i budował wspólny sukces - zdrowie. Anzou był jednym z najbardziej rannych, starał się ruszać jak najmniej, podtrzymywać rozmowy i dużo pić. Wsparcie społeczne jest niezwykle istotne w procesie leczenia. Tutaj byli z nim jego ludzie, cała ekipa oraz do tego jego poprzedni wrogowie, czy może dalej - obecni wrogowie? Jak to zinterpretować? Chyba na chwile obecną topór wojenny był zakopany, Anzou czuł się bezpiecznie. Po jakimś czasie przyszedł czas na operacje Anzou, który był operowany tuż po Haruce. Ta dawała czadu, zapewne nie były to najprzyjemniejsze chwile w jej życiu, niemniej - Anzou wie, że musi swoje wycierpieć, zwłaszcza, że ta jebana deska dalej w nim tkwiła. Będzie grubo. Nastolatek usłyszał instrukcje, nie zamierzał protestować.
- Proszę robić to, co trzeba, ja postaram... postaram się nie utrudniać. Jak trzeba - pozbawcie mnie przytomności. Jakoś to przeżyje, wiele gorzej być już chyba nie może. Bardzo... dziękuję.
Anzou mówił powoli, lekko, aby nie nadwyrężać dalej swojego ciała. Potem... oddał się i zanurzył w krainę cierpienia. Sanda chwyciła Niebieskookiego i zaczął się prawdziwy spektakl. Siostra Nocy wiedziała co robi. Jej umiejętności medyczne stały na wysokim poziomie. Kobieta wyciągała drewno, które przeleciało na wylot przez ciało Nastolatka. To było okropieństwo. Przeżycie, którego nie życzy nikomu. Lepiej szybko i bezboleśnie umrzeć. Kaminari krzykiem starał się sobie pomóc, ale czasami zwyczajnie nie mógł. Schemat był stosunkowo prosty - wyciąganie i jednoczesne regenerowanie, a potem zasklepianie rany wylotowej. Ból nie z tej ziemi. Anzou mimo to próbował się nie utrudniać, ruszać jak najmniej i nie komplikować już trudnej sytuacji kobiecie, która też ma swoje limity. Czas... upłynął, a chłopak stracił całkowicie rachubę, nie orientował się ile godzin czy nawet dni minęło. Robił to co mu kazano, w międzyczasie rozmawiając ze swoimi ludźmi, czy też innymi rannymi. Taka grupowa solidarność. Sama Kagada w swoim stylu co chwilę wstawała i szła w swoim kierunku, a potem padała z wycieńczenia. Sytuacja była specyficzna, pewnie chciała wrócić, walczyć. Czy ona kiedykolwiek przestanie i skupi się też na sobie oraz na tym, że czasami... można odpuścić? Sama Muwara zadała pytanie o samopoczucie Władcy Piorunów.
- Bywało lepiej, ale... chyba powoli, bardzo powoli dochodzę do siebie. Oddychanie sprawia mniejszy ból, jestem jeszcze rozwalony, ale wyjdę z tego. Dzięki Tobie. Jestem Ci bardzo wdzięczny, nie tylko za ratowanie mojego tyłka, ale trzymanie tego wszystkiego i pomoc innym.
Anzou jeszcze raz wyraził swoją wdzięczność. Muwara to była kobieta, której zawdzięczał życie. Nic i nikt tego nie mógł podważyć i temu zaprzeczyć. To czysty fakt. Po pewnym czasie Anzou w końcu mógł wstać, poczuć grunt pod nogami. To było niezwykle przyjemne uczucie, móc poruszać się samemu, a nie być... warzywem, które wszyscy dookoła próbują odratować. W końcu jakaś niezależność. Oczywiście - nadal odczuwał ból, był poobijany, ale to zdecydowanie lepszy stan niż ostatnio. Sanda przyniosła jedzenie, na co Anzou zareagował uśmiechem. Czuł, że jego brzuch jest pusty, organizm w trakcie takiego wycieńczenia potrzebuje wiele, zdecydowanie więcej żywności.
- Sanda! Dobrze, że coś masz... Jestem głodny jak wilk!
Anzou czekał, aż otrzyma porcje by móc zacząć jeść. Sanda widocznie była zmęczona karmieniem Władcy Piorunów. Chłopak wisi jej dobry alkohol, lub coś innego do jedzenia. Po wszystkim, jak się już unormuje. Kaminari nadal patrzył na swoją towarzyszkę.
- Nie gadaj, że było tak źle! Ciesz się, że Ci palca nie odgryzłem! Jak reszta? Jak wszyscy? Co się dzieje? Przybył ktoś z naszego klanu, wiemy w sumie... co dalej? I kim jest ta kobieta?
Pomimo bólu było nadal wiele pytań, które wymagały natychmiastowej odpowiedzi. Nastolatek nie miał najmniejszego pojęcia co planuje klan, czy już dowiedzieli się o rezultatach starcia, ilu ludzi poległo. Przecież... jakby nie patrzeć - była wojna z Pawiem. Czy może już jej nie było? Ostatnie czego potrzebuje to walka z tymi, które go ratowały, przecież to wszystko się kupy nie trzyma. Do tego - po co denerwować Sanbiego? Chyba wszystkim już starczy. Kaminari nie miał pojęcia kto przybył, ale wychodzi na to, że ktoś z Pawia, ze świeżymi siłami tutaj był. Nowa siostra nocy? Czy Anzou i reszta ma przejebane?
- Proszę robić to, co trzeba, ja postaram... postaram się nie utrudniać. Jak trzeba - pozbawcie mnie przytomności. Jakoś to przeżyje, wiele gorzej być już chyba nie może. Bardzo... dziękuję.
Anzou mówił powoli, lekko, aby nie nadwyrężać dalej swojego ciała. Potem... oddał się i zanurzył w krainę cierpienia. Sanda chwyciła Niebieskookiego i zaczął się prawdziwy spektakl. Siostra Nocy wiedziała co robi. Jej umiejętności medyczne stały na wysokim poziomie. Kobieta wyciągała drewno, które przeleciało na wylot przez ciało Nastolatka. To było okropieństwo. Przeżycie, którego nie życzy nikomu. Lepiej szybko i bezboleśnie umrzeć. Kaminari krzykiem starał się sobie pomóc, ale czasami zwyczajnie nie mógł. Schemat był stosunkowo prosty - wyciąganie i jednoczesne regenerowanie, a potem zasklepianie rany wylotowej. Ból nie z tej ziemi. Anzou mimo to próbował się nie utrudniać, ruszać jak najmniej i nie komplikować już trudnej sytuacji kobiecie, która też ma swoje limity. Czas... upłynął, a chłopak stracił całkowicie rachubę, nie orientował się ile godzin czy nawet dni minęło. Robił to co mu kazano, w międzyczasie rozmawiając ze swoimi ludźmi, czy też innymi rannymi. Taka grupowa solidarność. Sama Kagada w swoim stylu co chwilę wstawała i szła w swoim kierunku, a potem padała z wycieńczenia. Sytuacja była specyficzna, pewnie chciała wrócić, walczyć. Czy ona kiedykolwiek przestanie i skupi się też na sobie oraz na tym, że czasami... można odpuścić? Sama Muwara zadała pytanie o samopoczucie Władcy Piorunów.
- Bywało lepiej, ale... chyba powoli, bardzo powoli dochodzę do siebie. Oddychanie sprawia mniejszy ból, jestem jeszcze rozwalony, ale wyjdę z tego. Dzięki Tobie. Jestem Ci bardzo wdzięczny, nie tylko za ratowanie mojego tyłka, ale trzymanie tego wszystkiego i pomoc innym.
Anzou jeszcze raz wyraził swoją wdzięczność. Muwara to była kobieta, której zawdzięczał życie. Nic i nikt tego nie mógł podważyć i temu zaprzeczyć. To czysty fakt. Po pewnym czasie Anzou w końcu mógł wstać, poczuć grunt pod nogami. To było niezwykle przyjemne uczucie, móc poruszać się samemu, a nie być... warzywem, które wszyscy dookoła próbują odratować. W końcu jakaś niezależność. Oczywiście - nadal odczuwał ból, był poobijany, ale to zdecydowanie lepszy stan niż ostatnio. Sanda przyniosła jedzenie, na co Anzou zareagował uśmiechem. Czuł, że jego brzuch jest pusty, organizm w trakcie takiego wycieńczenia potrzebuje wiele, zdecydowanie więcej żywności.
- Sanda! Dobrze, że coś masz... Jestem głodny jak wilk!
Anzou czekał, aż otrzyma porcje by móc zacząć jeść. Sanda widocznie była zmęczona karmieniem Władcy Piorunów. Chłopak wisi jej dobry alkohol, lub coś innego do jedzenia. Po wszystkim, jak się już unormuje. Kaminari nadal patrzył na swoją towarzyszkę.
- Nie gadaj, że było tak źle! Ciesz się, że Ci palca nie odgryzłem! Jak reszta? Jak wszyscy? Co się dzieje? Przybył ktoś z naszego klanu, wiemy w sumie... co dalej? I kim jest ta kobieta?
Pomimo bólu było nadal wiele pytań, które wymagały natychmiastowej odpowiedzi. Nastolatek nie miał najmniejszego pojęcia co planuje klan, czy już dowiedzieli się o rezultatach starcia, ilu ludzi poległo. Przecież... jakby nie patrzeć - była wojna z Pawiem. Czy może już jej nie było? Ostatnie czego potrzebuje to walka z tymi, które go ratowały, przecież to wszystko się kupy nie trzyma. Do tego - po co denerwować Sanbiego? Chyba wszystkim już starczy. Kaminari nie miał pojęcia kto przybył, ale wychodzi na to, że ktoś z Pawia, ze świeżymi siłami tutaj był. Nowa siostra nocy? Czy Anzou i reszta ma przejebane?
0 x

- Kujaku Haruka
- Posty: 513
- Rejestracja: 10 cze 2025, o 16:12
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Haruka preferuje barwy krwi i zachodu słońca – jej odzież często zawiera intensywne czerwienie, burgundy i brązy. Ma długie, białawe włosy. Prawe oko – szarozielone – kontrastuje z pustym, niewidocznym pod maską oczodołem po stronie lewej.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11834&p=224917#p224917
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Podziękowała za wodę, kiedy tylko ją dostała, nie zważając na to, że jest ciepła. Czuła, że po tak długim czasie i chyba po utracie krwi jej ciało dramatycznie potrzebowało jakiegoś płynu. Upiła powoli kilka łyków, a potem wysłuchała Hisamidy i z niechęcią skinęła głową i odchyliła się delikatnie, starając rzeczywiście odpocząć i w napięciu czekając na wieści. W końcu, po latach oczekiwania - a przynajmniej takie miała wrażenie - z "sali operacyjnej" zamiast Moshiego wynurzyła się Muwara i Shira. Haruka prawie szarpnęła się, podnosząc by spojrzeć na liderkę, ale w ostatniej sekundzie się powstrzymała i słuchała raportu ich medyczki.
Shira będzie żyć. I to dzięki pomocy Kaminari.
Jeszcze dzień temu parsknęłaby śmiechem gdyby to usłyszała, a teraz... teraz nawet jej to nie dziwiło. Naprawdę, świat i wojna były czasami koszmarnie dziwne.
Potem przyszedł czas na nią. Kiedy usłyszała o pękniętym kręgosłupie, zimny pot oblał jej czoło. Nie... nie wyobrażała sobie życia jako kaleka. Jak wtedy by miała pomagać komukolwiek? Czuła łzy napływające do oka, ale zmrużyła je na moment i wzięła kilka oddechów, uspokajając się. Będzie myśleć o tym później. Na razie... na razie najważniejsze było, żeby nie przysparzać kłopotów Muwarze. I tak miała przed sobą tytaniczne zadanie.
- Jak... jak mogę pomóc. Albo przynajmniej... nie przeszkadzać? - zapytała w którymś momencie, a potem podniosła posłusznie rękę, na ile była w stanie... i zaraz wydarła się z bólu, kiedy kość wskoczyła na miejsce. Odetchnęła głęboko, chcąc jakoś odpowiedzieć medyczce, ale czuła, że nie ma siły. Słuchała dalej, kiwając głową i łapiąc oddech.
- Powoli... dobrze. Dam radę. - odparła, po czym rzeczywiście skupiła się na tym, by stopniowo, bez pośpiechu, przekazywać chakrę Siostrze. Jednocześnie czuła, jak kolejne elementy jej ciała się regenerują, w zastraszającym tempie i rzeczywiście - gdyby nie uwaga Muwary, pewnie by się szarpnęła, z czystej radości odzyskania swobody ruchów. Strach przed zepsuciem uzyskanych już efektów był jednak większy i pomógł jej się zdyscyplinować. Potem posłusznie wypiła herbatę, ale nim ją wyprowadzono, zwróciła się jeszcze do medyczki.
- Muwaro... dziękuję. Za Shirę. I za siebie. I za całą resztę. Proszę, tylko uważaj też na siebie, dobrze? - poprosiła, po czym pozwoliła się wynieść. Kiedy mijał ją Anzou, uśmiechnęła się do niego, starając się, by był to pokrzepiający uśmiech chociaż pewnie zmęczenie i senność nieco to zaburzyły.
Potem... przyszedł czas na sen.
Następne - godziny? Dni? Nie miała pojęcia, czas całkowicie przestał mieć znaczenie - upłynęły zarówno jej, jak i wielu pozostałym rannym na krótkich okresach przytomności i ponownym zasypianiu. Pamiętała człapiącą gdzieś przed siebie i upadającą na pysk Kagadę, Nagome dalej tkwiącą w dziwnym stuporze...
Pamiętała też wymiotującą Shirę i swój strach na ten widok oraz mamrotanie, co się jej dzieje, a potem - słuchanie Fugaty i Muwary. Na szczęście chyba były to tylko skutki uboczne ran, jakie odniosła. Z tego co zrozumiała to w zasadzie... w zasadzie Shira powinna nie żyć. A mimo to, dzięki łasce Nesaku, albo po prostu dzięki błyskawicznemu myśleniu i szybkiej reakcji Muwary... żyła. Ulga ogarnęła ponownie Harukę, na tyle, żena pytanie o swój stan zdołała tylko wymamrotać:
- Do... dobrze. Damy sobie radę. Idź spać. - zapewniła, po czym znowu osunęła się sama w sen.
Kiedy obudziła się po raz kolejny, czuła się... dobrze. To znaczy, może dobrze nie było... dobrym... określeniem. Czuła się lepiej. Na tyle, by móc wstać i samej zacząć działać, co też zrobiła. Rozglądnęła się dookoła. Anzou był obok, tak samo jak Shira - dalej nieprzytomna - Fugata i Hisamida. Podniosła się powoli.
- Fugata-senpai... jak z nią? Budziła się jeszcze? Coś mówiła? - spytała od razu, po czym zerknęła na Nagome, która dalej tkwiła w swojej katatonii. Podeszła do niej, przyklękując powoli obok i delikatnie chwytając jej dłoń i ściskając ją z czułością. Kto by pomyślał, że po tym, jak na ognisku ją na początku potraktowała, teraz naprawdę będzie się martwić o jej stan. A jednak, wiedziała, że mimo swojej łaknącej atencji osobowości - Nagome była niesamowicie lojalna wobec wszystkich Sióstr.
- I co... z Nagome? I resztą? - spytała jeszcze raz, ale pewnie nim otrzymała odpowiedź, usłyszała raban i Sandę, która wpadła do środka.
- Tak... już lepiej. Dziękuję. Przepraszam, jeśli też byłam kłopotliwa. - wstała, chwytając się jeszcze jakiejś szafki lub łóżka i podnosząc się, by ukłonić ostrożnie Kaminari. Jej uszy zaraz jednak wyłapały dalsze informacje.
Takie jak wy.
Kolejne Siostry? No tak, przecież... przecież nie leciały w pełnym składzie. Kto wie, jak potoczyłaby się bitwa, gdyby były wszystkie.
Spojrzała na wstającą Hisamidę, a następnie na kobietę, która weszła do środka. Krótkie włosy, ostre spojrzenie... nie miała pewności - w końcu jej nigdy nie widziała na oczy - ale jeśli miałaby zgadywać, to... była to chyba Waba. Skarbniczka, o której opowiadała jej Muwara.
Przesunęła się nieco, by mieć dobry widok i usłyszała pytanie Anzou. Obróciła się do niego i cicho odpowiedziała.
- To... chyba Waba. Ósme Pióro, zaraz za Hisamidą. -
0 x
- Nizan
- Posty: 42
- Rejestracja: 9 lis 2025, o 10:25
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Akoraito
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=231394#p231394
- GG/Discord: boyos
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ostateczne Starcie
Ścieżka Przeznaczenia - Anzou i Haruka
Pojawienie się Sandy wytworzyło małe poruszenie u Anzou. Dziewczyna po tym jak tylko przekazała Wam miski, została zasypana pytaniami. Haruka przeprosiła Sandę za to, że mogła być problematyczna.
- No... dużo się działo. - powiedziała Sanda, zerkając w stronę trójki - Nagome, Fugaty leżącej pomiędzy nimi Shiry. - Dobra, zacznijcie jeść najpierw, a ja Wam poopowiadam. - mruknęła. - No więc tak... Pani Kagada przejęła władzę w mieście. Od tego chyba zacznę. - na te słowa, Fugata delikatnie odwróciła głowę w jej stronę, ale nic nie powiedziała. Sanda widząc reakcję, którą mogła wywołać zarówno u Haruki, jak i Anzou, uniosła ręce do góry w obronnym geście. - NIe w takim sensie, spokojnie. - usiadła na łóżku Anzou. - To znaczy... sama nie wiem. W każdym razie, miasto jest zamknięte na cztery spusty... a raczej na trzy, bo wybuch zmiótł południową bramę i port. Więc w mieście jest tylko północna brama i zachodnia. Pani Kagada wydała rozkaz, że nikt nie wchodzi ani nie wychodzi z miasta, dopóki sprawy się... nie rozwiążą. Założyła coś w stylu blokady. Przed osadą zaczęły tworzyć się obozy kupców, którzy chcą się dostać do miasta, a jak spojrzycie przez okno, to zobaczycie kilka statków, które czekają też na pozwolenie zadokowania. - Sanda założyła nogę na nogę. - Oprócz tego, Pani Kagada pozwoliła tej Waszej koleżance, polecieć i złożyć raport do waszego Shirei-kana. Ta z różowymi włosami. Zarówno ona, jak i Zaku mają się w porządku. Wstali już drugiego dnia. Nie byli poważnie ranni. Co prawda, wy tego nie pamiętacie, ale prawie się tu pobili. Jak obudzili się obok siebie, to nie wiedzieli co się dzieje. Skoczyli na siebie i musiałam z Moshim i Hisamidą ich rozdzielać. Trochę zajęło ich... ogarnięcie. Ale już jest w porządku. No więc do klanu Pawia poleciała ta dziewczyna, a do naszych udał się Yai. I teraz zaczynają się jaja. - Sanda odchyliła się na łóżku. - Tyle co wiem, zmierzają tu dwie duże armie. Jedna i druga. Chino-sama osobiście ma się tutaj udać, tak samo jak ten Wasz lider czy drugi seinin, nie wiem tego. - skierowała się do Haruki. - Wiem tyle, co tam gdzieś usłyszałam. No, a wracając, to Pani Kagada... ona się zmieniła, Anzou. Nie wiem jak Ci to wyjaśnić, ale... ona jest inna. Bardzo inna. Wstała dwa dni temu i jakby nigdy nic zaczęła... działać. Ale nie w ten sam sposób, co zawsze. - dziewczyna zamknęła oczy na chwilę. - Wojny się bałam, jak każdy. Ale teraz boję się chyba bardziej tego, co ma się zadziać. Wszyscy mówią tylko o tym, jak pokonaliście bijuu. Ty, Haruka, no i Pani Kagada z Shirą, Liderką Sióstr Nocy. No i wszyscy słyszeli, to co powiedział bijuu. Więc jak rozmowy między klanami się nie powiodą i dojdzie do ponownej bijatyki, to tym razem już demon nam chyba nie odpuści. - przełknęła ślinę. - Muszą się jakoś dogadać. Chyba.
Potem Haruka wstała i nie wytrzymała, by nie podejść do Nagome, Shiry i Fugaty. Na ten widok Fugata zareagowała pierwsza.
- Nie forsuj się. Jak nie musisz, to nie wstawaj. - powiedziała, lecz Haruka była już przy Nagome i nie zamierzała chyba się cofać. Teraz dopiero Haruka mogła zobaczyć coś, co na pierwszy rzut oka było błache, ale teraz widziała to doskonale. Wszyscy byli w miarę umyci - nawet Wy. Ktoś się zajmował wszystkim, by w pokoju było czysto.
Oprócz Nagome. Kobieta stała tak samo brudna, jakby dopiero wróciła z wojny. Pod jej stopami była zaschnięta kałuża z błota. Jej twarz była brudna, włosy posklejane, a kombinezon rozdarty w niektórych miejscach. Fugata odprowadziła wzrokiem Harukę, lecz potem wróciła do trzymania za dłoń Shirę. Katana Fugaty była oparta o łóżko.
Gdy podeszłaś do Nagome, kobieta wyglądała jak posąg. Jej oczy były zmrużone, ale otwarte. Źrenice nie wydawały się reagować na cokolwiek. Jej oddech był bardzo płytki. Zapytałaś o Shirę.
- Jest lepiej. Wczoraj coś wybełkotała, ale zaczęła jeść już normalnie. Ja nie umiem jej karmić, ale Muwarze jakoś to szło. Jestem dobrej myśli. - powiedziała. Widziałaś jedną, zasadniczą rzecz. O tyle, o ile Fugata była Twoją mentorką, tak jej relacja z Tobą była na ten moment dużo bardziej... można by to powiedzieć służbowa. Jednak jej relacja z Shirą, był to zdecydowanie inny poziom.
Przyklęknęłaś i złapałaś dłoń Nagome. Była zimna. Nie jak trupa, ale zimna.
- Ona tak ma. Czuwa nad wszystkimi. Dopóki nie uzna, że Shira i wszystkie jesteśmy bezpieczne, to nie wyjdzie z tego... stanu. Jak coś, to Cię słyszy i widzi. - powiedziała Fugata. - Nim zadasz pytanie - nie wiem jak to robi. Wiem, że jak potrzeba, to może być w takim stanie przez parę tygodni.
- Nagome chyba umie świadomie odcinać mózg od różnych bodźców. - wtrąciła się Hisamida, która coś zapisywała. - Dlatego nie czuje bólu jak nie chce. Nie wzięła nawet tabletki na sen od Muwary na ognisku.
Wtedy wróciłaś na łóżko i do środka wpadła nowa z Sióstr Nocy. Nowa, a raczej stara. Staro nowa. O tyle, o ile Anzou nie miał pojęcia, kim ona jest, tak Haruka bez problemu wiedziała. Waba Kujaku, ósme pióro. Druga najdłuższa stażem Siostra Nocy po Hisamidzie. Kobieta potrzebowała dosłownie pięciu sekund by rozejrzeć sie po pomieszczeniu i zorientować w sytuacji.
Hisamida stanęła naprzeciwko niej, ale Waba ruszyła do przodu i dosłownie zepchnęła z drogi Hisamidę. Waba doskoczyła do łóżka i nachyliła się nad Shirą. Fugata uniosła głowę, by popatrzyć na Wabę, lecz ta patrzyła tylko na liderkę. Podeszła od boku i nachyliła się do niej, po czym pogłaskała po głowie. Przytuliła i ucałowała ją w czoło. Popatrzyła jeszcze chwilę, po czym odsunęła się.
- Ty skończona idiotko. - powiedziała, po czym odwróciła się i ruszyła do Hisamidy. Nastawienie Waby było... złe. Co więcej, Haruka wiedziała, że Hisamida była kimś w rodzaju matki oddziału. Wszystkie dziewczyny traktowały ją jako vice-liderkę, czy kogoś, kto ma bardzo duży autorytet. Może największy?
Zaś Waba... podeszła do niej i nie pierdoliła się w tańcu. Były w miarę równe wzrostem, ale aurowo, wyglądało jakby tygrys napotkał lwa.
- Jakim prawem wyleciałyście niepełnym składem? - niemalże syknęła w jej kierunku.
- Rozkaz Shirei-Kana.
- W dupie mam rozkaz Shirei-kana. - odparła Waba niemalże w tym samym momencie, jak Hisamida skończyła zdanie. Najstarsza z kobiet stała wyprostowana i też nie zamierzała odpuscić. - Po to jesteś najstarsza stażem, by blokować takie rzeczy. Jak mnie nie ma, to Ty masz o nią dbać. A Ty zgadzasz się na tak ryzykowny ruch? - zapytała. - Zobacz. Zobacz na nią. Ile brakowało od tragedii? Yadasu mi już wszystko powiedziała. Muwara ją dosłownie zaciągnęła z zaświatów siłą, bo umarła na placu boju w walce z bijuu.
- Nie było cię tu, więc nie wiesz jak było.
- Oczywiście, że mnie nie było, bo nie powstrzymałaś jej przed głupimi decyzjami. Kto jak kto, ale po Tobie spodziewałam się akurat chłodnego podejścia do sprawy.
Przy tej wymianie zdań, nawet Fugata nie śmiała interweniować. Przyglądała się temu obok, ale nie reagowała.
- To była decyzja Liderki, że wyruszamy w takim składzie.
- Decyzją Liderki wyleciałyście w 6 Sióstr, z Doko, którą szkoliłyście w pół dnia!? - Waba niemalże zapiszczała. - Na oddział z wrogim seininem!? Czy Ty siebie słyszysz!?
- Trzeba było reagować, więc klan podjął decyzję...
- W dupie mam klan, Hisamida! - teraz Waba dosłownie krzyknęła. - Wiesz doskonale, że jest liderką trzeci rok. Wiesz doskonale, że zrobi wszystko, by wziąć na barki wszystko co może. Dlatego, kurwa, to Twoje zadanie by z niej ten ciężar zdejmować, rozumiesz? Już pomijam to, że jako Siostra Nocy, jako zastępcza matka. Ty powinnaś ją powstrzymać jako jej mentorka.
- Wiesz doskonale, że jak się uprze, to zrobi tak jak postanowi. Jak ją wybierałyśmy, to dała ultimatum, że zostanie, ale nikt nie ma prawa podważyc jej decyzji...
- Yhh... dziewczyno, naprawdę. Ja wiem, że jest z nas najsilniejsza i całe życie wszystkie patrzymy się na plecy Shiry, która wyciągała nas z największego gówna, ale ona jest teraz liderką, a nie Siostrą Nocy. Ona od tego ma Ciebie, mnie i resztę, by nie musieć wszystkiego dźwigać na plecach sama. - Waba poprawiła okulary. - Wiesz co, spodziewałam się po Tobie więcej.
Nagle drzwi otworzyły się i w drzwiach stanęła Muwara, która miała w rękach kubek.
- Co tu się dzieje? Drzecie się tak, że słychać was w całym szpitalu.
Waba podeszła do Muwary i przytuliła ją. Tak mocno, że aż jej herbata wylała się z kubka.
- Ojoj, a to za co?
- Dziękuję. Jak zawsze, spisałaś się na medal. - powiedziała łagodnie, po czym pokazała zupełnie inne oblicze - wobec Muwary była bardzo przyjazna. Złapała ją za barki i zaczęła oglądać. - Jako mentorka, jestem z Ciebie dumna, skarbie. Naprawdę, nie mogłam wyśnić sobie lepszej uczennicy. Masz w sobie wszystkie wartości, które chciałam Ci przekazać. - odwróciła głowę i spojrzała na Hisamidę, która chyba po prostu pogodziła się, że musi być ktoś, na kim potrzeba się wyżyć. Przyjęła tę rolę bez większego gadania. - Nie tak jak co niektórzy.
- Nie bądź wobec niej taka surowa, Wabo. Wiesz jaka jest Shira. Poza tym... to miała być prosta misja. Miałyśmy dobrze ułożony plan. Nie spodziewałyśmy się, że wroga drużyna będzie tak zaciekle się bronić i walczyć. - Muwara spojrzała na Anzou. - Finalnie jednak udało się osiągnąć coś więcej. Nasze klany teraz zamiast walczyć, muszą się porozumieć o ziemie. Jak nie, to bijuu zagroził, że wróci.
Na te słowa, Waba odwróciła się i doskoczyła do Hisamidy.
- Z bijuu też ją wysłałaś sama!?
- Wszyscy walczyli, nie tylko ona. - powiedziała, po czym wskazała dłonią na Harukę i Anzou. - Ta dwójka zrzuciła dwie B29S na bijuu. No i Yeny niestety nie przeżyła.
Mina Waby wykrzywiła się jeszcze bardziej.
- Czyli nie dość, że wzięłaś Doko bez przeszkolenia, to wzięłaś prototypowe bomby, a dodatkowo zwierzaczka z kokardą? - uniosła wysoko brodę. - Wiesz co? Mam dość. Naprawdę, nie chcę na Ciebie patrzyć.
Na chwilę zapanowała cisza.
- Strasznie... głośne jesteście...
Na słowa, które wypowiedziała Shira, nagle wszyscy się wyprostowali się. Pierwsza, najbliżej siedząca Fugata wstała tak nagle, że krzesło upadło z hukiem. Hisamida, Waba i Muwara doskoczyły zgodnie do łóżka. Jeżeli Haruka chciała, to tez dla niej było wystarczająco miejsca, by zając stanowisko.
Shira miała otwarte oczy, ale lekko przymrużone.
- Czuję, jakbym była... odwrócona na drugą stronę. - powiedziała i zakasłała
- Jak się czujesz? Co Cię boli? - zapytała Fugata jako pierwsza, nim ktokolwiek zdążył się odezwać.
- Yhh... bywało lepiej, ale jakoś się trzymam. Miałam bardzo... dziwny sen. - zaczęła. - Bijuu mnie gdzieś wyrzucił, a potem... jakbym unosiła się nad ziemią. Widziałam wszystko. Wojnę, trupy... krew. Widziałam, jak Muwara kogoś leczy, ale nie widziałam kogo. Potem jak Fugata upada, jak Nagome upada. Najgorsze jest to, że jak chciałam się przyjrzeć co się dzieje, to obraz z każdą chwilą coraz bardziej mi się zamazywał. Z kolei słyszałam głos Chishiby, ale nie wyraźny. Mówiła coś o świetle. Tylko nie mówiła tak jak zawsze, a miło. Ciepło. Dziwne. W każdym razie, jak zobaczyłam, że Fugatka upada, a potem Nagome i... i jak Muwara na czymś leży, to chciałam im pomóc. Mówiłam sobie, że nim pójdę do matki to muszę im pomóc. - cicho zakasłała. - No a dalej to już nie pamiętam.
Na opowieść o śnie Shiry, wszystkie popatrzyły na siebie, jednak żadna nic nie powiedziała. Wszystkie wiedziały... a Shira nie. Chyba lepiej, jak tak pozostało.
- Wszystkie przeżyły?
- Wszystkie. Uratowałaś nas znowu.
- Nie sama... wszystkie dałyśmy radę. No prawie wszystkie. - przekręciła głowę do Waby. - Wabo, nie wyżywaj się na Hisamidzie. To była moja decyzja...
- Moja złość nie dotyczy Ciebie, Shiro. Od tego jest mentorka, by uczyć, a nie głupio się przyglądać. - spiorunowała wzrokiem Hisamidę, która skrzywiła się na te słowa.
- Ehh... co się... jaka jest sytuacja?
- Jirou wyruszył tu wraz z Armią. Siły Musana pozostają w gotowości, gdyby poszło coś nie tak. Klan Kaminari wysłał ogrom wojsk w tym kierunku. Mają rozpocząc się rozmowy negocjacyjne, ale też pokaz siły. Narazie tyle wiem. Musimy Cię jakoś doprowadzić do porządku, nim wszystko się zacznie.
- NIE! - krzyknęła Muwara. - Ma leżeć. W tym miejscu, ja decyduję. Nikt jej nie ruszy, dopóki nie pozwolę.
Muwara była stanowcza. Nikt by nie śmiał podważyć jej słowa w tym miejscu. Waba odwróciła się do Hisamidy.
- Widzisz? Da się? Taka powinnaś być.
Hisamida wzruszyła ramionami.
Nagle Nagome się ruszyła. Odbiła się od ściany. Zrobiła krok. Potem następny... i tak zaczęła w milczeniu człapać. Wszystkie Siostry odwróciły wzrok, obserwując, jak Nagome idzie przed siebie... aż doszła do łóżka i po prostu położyła się na nie. Nagle zaczęła głęboko chrapać.
- Nareszcie. - powiedziała. - Jeszcze ona mi została.
- A co z nią? Czemu ona tu stała non stop? - zapytała. - Znowu weszła w ten stan? Po co? - skrzywiła się. - Aż tak źle było?
- Po prostu... yy.. leżała tu też seinin Kaminari, to wolała mieć ją na oku. - odparła szybko Hisamida.
- O właśnie, gdzie ona? Muszę z nią pomówić.
I nagle w drzwiach pojawiła się kolejna postać. Moshi. Chłopak był zadowolony, a w ręku niósł... kwiaty.
- O! Anzou! Wstałeś! - krzyknął zadowolony, po czym zobaczył, że wszystkie Siostry stały nad Shirą. - O! Patrz, a ja Ci nazrywałem kwiatów, w razie czego jakbyś miała się nie obudzić. Masz, do wazonika wsadzam, bo ładne. Ale skoro pogrzeb nie będzie potrzebny, to dla następnego pacjenta, hehe. - i dosłownie jak gdyby nigdy nic podszedł do łóżka Shiry i wstawił jej nowe kwiaty - a raczej jakieś chwasty - które poznajdywał gdzieś... w sumie chuj wie gdzie.
Scena była tak dziwna, że nikt tego nawet nie komentował. Wszyscy obserwowali jak chłopak robi, to co robił. Moshi nie widział znaków Sandy, by zamknął mordę i się nie wtrącał. Moshi to był w pełnej krasie przygłup i nikt w tej chwili nie traktował go jako zagrożenie.
- A Ty to kto? - zapytała nagle Waba.
- Moshi Kaminari! Bohater wojenny! Udało mi się znokautować panią Muwarę z Yeny no i zablokować atak Sanbiego. - wyszczerzył się. - Ale zamiast bohaterze, możesz mi mówić tylko Moshi. A Ty to... ?
No i jak Waba dowiedziała się, że członek Kaminari stoi tak blisko Shiry, to niemalże wystrzeliła w jego kierunku, lecz Hisamida w ostatniej chwili złapała ją za fraki.
- Pocz...POCZEKAJ! To nie tak!
- DOŚĆ! - nagle krzyk Muwary sprawił, że wszyscy ucichli. - Wszyscy, wynosić się. Nie umiecie się zachować, to koniec odwiedzin. Wabo, porozmawiajcie sobie z Hisamidą na zewnątrz. Sando - dziękuję za zupę, dalej sobie poradzę. Moshi, piękne kwiatki, ale za dużo nas tutaj. Może zostać tylko Fugata, bo jako jedyna potrafi się zachować, więc może zostać. Reszta, wynocha.
Shira powoli uniosła dłoń, po czym... zaczęła machać na dowidzenia wszystkim. Taki gest był totalnie Shirowy, więc chyba rzeczywiście wracała do zdrowia. Wszyscy opuścili pomieszczenie oprócz: Nagome, na której łóżku usiadła Muwara i zieloną łuną zaczęła obejmować ciało Nagome, Anzou i Haruki, którzy byli przy swoich łóżkach i Shiry, której udało się usiąść i mimo tego, że była w bandażach, to jakoś się ruszała.
- Dobra... to teraz na poważnie. Co się stało? Haruko - Ciebie pytam, bo wiem, że mnie nie okłamiesz. No i Ty, co pomogłeś Haruce z bombą, jak Ci było na imię? Też mi powiedz, co się stało. Tylko jak zobaczę, że któreś kłamie, to będę na Was bardzo obrażona. A mnie się ciężko przeprasza.
Shira Kujaku - klik
Fugata Kujaku - Klik
Hisamida Kujaku - klik
Yadasu Kujaku - klik
Muwara Kujaku - klik
Nagome Kujaku - klik
Waba Kujaku - klik
Hihai
Sanbi
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klikUkryty tekst
1 x
- Kujaku Haruka
- Posty: 513
- Rejestracja: 10 cze 2025, o 16:12
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Haruka preferuje barwy krwi i zachodu słońca – jej odzież często zawiera intensywne czerwienie, burgundy i brązy. Ma długie, białawe włosy. Prawe oko – szarozielone – kontrastuje z pustym, niewidocznym pod maską oczodołem po stronie lewej.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11834&p=224917#p224917
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Haruka chłonęła nowe informacje, czując, że bitwa, w której brała udział najwyraźniej miała mieć o wiele dalej sięgające konsekwencje niż cele, jakie założył sobie klan Kujaku - czy też, tak samo, Kaminari. Osada straciła sporą część umocnień, brakowało południowej bramy, portu... do tego blokada wprowadzona przez seinin Kaminari. Nie była pewna, czy jej się to podoba, czy nie, ale... chyba ostatecznie to była dobra decyzja. Wystarczyło, że mieli tutaj niedobitki z obu stron konfliktu, które dopiero co musiały się nauczyć, jak nie rzucać się sobie do gardeł - tak, jak miało to miejsce w przypadku Yadasu i Zaku, jak wynikało ze słów Sandy.
Swoją drogą, słuchanie i rozmawianie z Kaminari jak ze... starymi, dawno zapomnianymi znajomymi było co najmniej dziwne. Tyle czasu spędzili walcząc, a teraz... po prostu rozmawiali. Groźba Bijuu oczywiście wisiała nad nimi, ale miała wrażenie, że tkwi za tym coś więcej. Zmęczenie długotrwałą walką, ale chyba też szacunek wynikający ze spotkania honorowego przeciwnika. Cieszyła się, że to właśnie takie oddziały wpadły na siebie a nie... a nie ktoś pokroju Senjoruou Kise. Zarządca więzienia, którego pozbawiła władzy nad placówką. Tego rodzaju szumowiny zapewne nie umiałyby zrozumieć, że w obliczu zagrożenia, jakie stanowi Sanbi, nie mogą patrzyć na podział Kaminari-Kujaku.
- W porządku. Dam sobie radę, zaraz... zaraz się znowu położę. - zapewniła, gładząc delikatnie brudną dłoń Nagome, a jeśli zauważyła jakąś drugi kawałek czystego, mokrego materiału którego mogłaby użyć do obmycia - zaczęła sama delikatnie czyścić z brudu twarz i dłonie atencjuszki, chcąc w ten sposób od razu się na coś przydać. Uważała przy tym jednak, by sama się nie nadwyrężyć.
- Fugata-senpai... jak... jak ty się czujesz? - spytała jeszcze, nieco niespokojna też o własną mentorkę. Przecież widziała, że ona też jest ranna, nawet jeśli ostatecznie wyszła ze wszystkiego lepiej, niż sama Haruka.
Zaraz po tym dowiedziała się, że Shira już zaczęła także wracać do siebie, chociaż... chociaż z pewnością otrzymała najgorsze obrażenia ze wszystkich, co do tego nie było wątpliwości. Dowiedziała się też, że trans Nagome był czymś... naturalnym. Przynajmniej dla niej. To pewnie dzięki niemu była w stanie wytrzymać przesłuchania Chishiby, a teraz... to. Możliwe, że w porównaniu z tamtym obecna sytuacja nawet nie była dla niej wyzwaniem, ale to... dobrze.
Potem przeniosła się z powrotem do łóżka, obserwując - i słuchając - dyskusji, czy też raczej sromotnego opierdolu, jaki Waba przekazała Hisamidzie. Widać było, że jest przejęta i tak jak reszta - traktuje Shirę jednocześnie jak liderkę i jak najcenniejszą przyjaciółkę, którą powinno się chronić. Haruka nie miała pojęcia, jak Shira to robi, ale doskonale rozumiała te uczucia. Wystarczył dzień, by w pełni je zaczęła dzielić, dlatego kiedy kłótnia sięgnęła zenitu i nagle została przerwana przez cichy głos Shiry... Sama Haruka wyskoczyła znowu i zgromadziła się z resztą przy swojej liderce.
Zaraz po tym wparował... Moshi, którego bezceremonialność sprawiła, że Haruka jednocześnie insynktownie zakryła twarz dłonią, a jednocześnie - cicho zachichotała. Nie miała pojęcia, jak ten osobnik mógł zaskoczyć Muwarę - zapewne miał wiele szczęścia - ale... ale rozumiała, że da się go lubić. Cofnęła się dwa kroki, gdy wynikło kolejne zamieszanie, a kiedy przysiadła znowu przy łóżku, w mniejszym gronie i zostało jej zadane pytanie... odetchnęła głębiej.
- No... nie wiem, czy sama dokładnie rozumiem co się stało. Jak wydałaś rozkazy, to polecieliśmy z Anzou po bomby... widziałam też, jak przyzywasz jakiegoś zwierzaka, i JAKIE ON MIAŁ KOCHANE ŁAP... - zaczęła się nakręcać, po czym poczuła odprysk bólu gdzieś w plecach i uspokoiła się. Ochrząknęła, zakłopotana. - ...dotarliśmy do obozu i odzyskaliśmy bomby, ale... było ciężko. Nie miałam pojęcia, że tak trudno latać z kimś i jeszcze jakimś ładunkiem. Ruszyliśmy i szczerze powiedziawszy to... niedaleko zalecieliśmy, bo moje skrzydła po prostu przestały dawać radę i zaczęliśmy spadać... Potem stało się coś... dziwnego? - zamilkła na moment, patrząc po kolei na każdą z Sióstr.
- Ja... zobaczyłam wszystkie z was. I Chocho-sama też. Pewnie miałam halucynacje ze zmęcznia, ale... nie wiem, coś się stało z moimi skrzydłami, zmieniły się, tak jak wasze. Urosły i nabrały siły i mogłam... mogłam unieść nas i wykonać naloty. Zrobiliśmy tak jak kazałaś, najpierw jeden, potem drugi, ale... pierwszą bombę zniósł na bok wiatr. Druga trafiła dokładnie, ale nie wybuchła od razu tylko odbiła się od łba Sanbiego i spadała, detonując dopiero pod jego pyskiem, na szczęście chyba wystarczyło, żeby trochę zakłócić jego celność... ale wybuch zdetonował od razu drugą bombę, dlatego... dlatego chyba walnęło w wioskę. Zdmuchnęło nas i straciłam kontrolę, linka pękła i Anzou mi się wyślizgnął... przelecieliśmy aż do obozu Kaminarich, zatrzymaliśmy się dopiero na ich namiotach. Próbowałam spowolnić nas, ale no... skończyło się na rozwalonym kręgosłupie u mnie i przebitym płucu u niego. -
Urwała, żeby wypić łyk wody i dać dopowiedzieć też coś Anzou.
- Potem... potem już trochę odpływałam, ktoś nas znalazł. Hisamida na pewno i ktoś od nich. Przenieśli nas tutaj, potem byłam w stanie tylko słuchać tego co się dzieje i skupić się na nieumieraniu. Ale słyszałam, jak Sanbi... jak Sanbi nam groził. Wszystkim. I jak prawie... prawie cię zabił. - zakończyła, trochę niemrawo, ale też tak naprawdę wydarzenia z tamtego momentu zlewały jej się trochę ze sobą i nie była pewna, co się dzieje. Jednego była jednak pewna.
- Gdyby nie Muwara, to... to chyba połowa z nas by nie przeżyła. -
W jej głowie plątały się myśli. Może zamiast genjutsu, albo innych, bojowych technik... powinna w pierwszej kolejności nauczyć się leczyć innych? Co by się stało, gdyby zabrakło Muwary? Oczywiście, Siostry działały jak dobrze naoliwiony mechanizm i tak naprawdę brak którejkolwiek był przerażająco dotkliwy, ale posiadanie tylko jednej medyczki dotkliwie pokazało jej, że gdyby zabrakło tej jednej osoby - nagle śmierci dookoła byłoby o wiele, wiele więcej.
1 x
- Anzou
- Posty: 1087
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Nowa osoba weszła do gry. Na szachownicy wielkiej bitwy, a w zasadzie, pewnego rodzaju finalnego starcia po bitwie i rekonwalescencji pojawiła się jakaś kobieta. Chłopak nie miał pojęcia kim jest, ale jak się później okazało - należała do Sióstr Nocy. Chłopak z każdą godziną czuł się lepiej, powoli wracał do niego optymizm, a rozmowa z Sandą napawiła go jeszcze większą energią i motywacją. Chłopak uważnie słuchał tego, co ma do przekazania jego rozmówczyni.
- Kagada nigdy nie utraciła władzy w mieście, Sanda! Warto o tym pamiętać. Jej siła... ja jestem pod ogromnym wrażeniem. To niewyobrażalny poziom. Poza tym - Tobie też chcę podziękować, uratowałaś mi życie przed tym atakiem od tyłu. Daliśmy radę, kurwa, nie wierzę, że żyjemy.
W głosie Anzou dało się usłyszeć nieco więcej energii niż ostatnio. To, że on i Haruka przetrwali to zasługa przede wszystkim medyczki z Pawia. To jej Anzou głównie zawdzięcza poskładanie do kupy. Owszem, inni też dołożyli swoje cegiełki, ale to ona wylała fundament i je poukładała. Kaminari dalej rozmawiał z Sandą. Fakt zmierzania tutaj dwóch dodatkowych armii... nie był pocieszający, zwłaszcza w perspektywie słów wypowiedzianych przez ogoniastą bestię, która jasno przedstawiła swoje intencje.
- Niedobrze. Nie potrzebujemy tutaj eskalacji konfliktu, na pewno nie na tych terenach. Szkoda ludzi, kurwa, szkoda ludzi na walkę z Bijuu. Jeżeli będzie tutaj Chino... jak to? Przecież...
Chłopak powstrzymał się od dalszego dialogu. Nie chciał jakkolwiek zdradzać, że jest kaleką, chyba, że coś w tej kwestii się zmieniło, Anzou miał jedną misję, której nie mógł rozpocząć ze względu na aktywne wojny, które trawią nieustannie klan Kaminari. To było okropne uczucie, po tym starciu nastolatek chciał wyruszyć chociaż po nogę...
- Być może bestia jakoś na nią wpłynęła, może coś do niej powiedziała? Jeżeli Kagada nie pije... to coś jest na rzeczy.
Skwitował Anzou z delikatnym uśmiechem na twarzy. Jego ciało było dużo bardziej rozluźnione, ruch nie sprawiał mu takich problemów. Teraz odczuwał mentalny niedosyt z jednego powodu - musiał się umyć, ogarnąć i przede wszystkim - zmienić ubrania. Nie czuł się komfortowo w obecnym wdzianku. Wtedy w sali rozpętało się małe zamieszanie ze względu na aktywną dyskusję Sióstr Nocy. Władca Piorunów cierpliwie słuchał, łapał każde słowo, być może - taka informacja mu się przyda. Dalej nie był pewny tego, jak potoczy się dalej starcie Pawiów i Kaminari. Wojna, walka nie ma sensu, nie tutaj. To będzie zapewne demonstracja siły. Chwilę później do sali wparował Moshi, pełen energii, wigoru i z uśmiechem na swoim głupim pysku. Nastolatek przywitał go tym samym. Dobrze jest mieć kogoś takiego w zespole. Nieprzewidywalny, energetyczny i do tego zawsze wnosi pozytywną aurę. Co więcej, też nie pęka na robocie.
- Jeszcze trochę z tymi kwiatami trzeba będzie poczekać, ale dziękuję. To miłe.
Fakt jest taki, że Moshi jeszcze trochę będzie musiał się pomęczyć z Anzou. I wice wersa. Do tego - najsilniejszy człowiek z klanu Pawia chyba też zaczął dochodzić do siebie. Shira. Potężna Seininka, która ramie w ramie z Kagadą dała radę bestii. Ona również miała moc, o której Anzou co jedyne na chwilę obecną może pomarzyć. Sama ta skierowała swoje słowa do Władcy Piorunów, aby ten opowiedział jej, co takiego się zadziało. Haruka poniekąd nakreśliła sytuacje i wytłumaczyła wszystko z należyty sposób, jednak sam Niebieskooki zamierzał przedstawić to ze swojej perspektywy. Nie zamierzał kłamać, bo nie było w tym żadnego powodu. Nic to przecież nie da, niczego w ten sposób nie osiągnie, poza tym - on taki nie jest.
- Haruka powiedziała mniej więcej wszystko. Od razu przeszliśmy do realizacji planu, pierwszy nalot się nie powiódł przez warunki atmosferyczne, druga bomba jednak poniekąd sięgnęła celu, przez co zraniła Bestię i chyba nieco zbiła jej atak z linii lotu, mam na myśli ten wielki atak, tą kulę. Potem to już tylko ból i cierpienie i bardzo twarde lądowanie. Haruka dała z siebie wszystko i pięknie poprowadziła lot. Muwara potem organizowała akcje medyczną, za którą chcę serdecznie podziękować.
Etykieta, klasa. Nic innego nie można było się spodziewać po Władcy Piorunów. Chłopak starał się przedstawić swój punkt widzenia, do tego dziękując za ratunek. Tak, zawdzięczał życie kobietom, z którymi w zasadzie niedawno chciał się pozabijać. Paradoks.
- Kagada nigdy nie utraciła władzy w mieście, Sanda! Warto o tym pamiętać. Jej siła... ja jestem pod ogromnym wrażeniem. To niewyobrażalny poziom. Poza tym - Tobie też chcę podziękować, uratowałaś mi życie przed tym atakiem od tyłu. Daliśmy radę, kurwa, nie wierzę, że żyjemy.
W głosie Anzou dało się usłyszeć nieco więcej energii niż ostatnio. To, że on i Haruka przetrwali to zasługa przede wszystkim medyczki z Pawia. To jej Anzou głównie zawdzięcza poskładanie do kupy. Owszem, inni też dołożyli swoje cegiełki, ale to ona wylała fundament i je poukładała. Kaminari dalej rozmawiał z Sandą. Fakt zmierzania tutaj dwóch dodatkowych armii... nie był pocieszający, zwłaszcza w perspektywie słów wypowiedzianych przez ogoniastą bestię, która jasno przedstawiła swoje intencje.
- Niedobrze. Nie potrzebujemy tutaj eskalacji konfliktu, na pewno nie na tych terenach. Szkoda ludzi, kurwa, szkoda ludzi na walkę z Bijuu. Jeżeli będzie tutaj Chino... jak to? Przecież...
Chłopak powstrzymał się od dalszego dialogu. Nie chciał jakkolwiek zdradzać, że jest kaleką, chyba, że coś w tej kwestii się zmieniło, Anzou miał jedną misję, której nie mógł rozpocząć ze względu na aktywne wojny, które trawią nieustannie klan Kaminari. To było okropne uczucie, po tym starciu nastolatek chciał wyruszyć chociaż po nogę...
- Być może bestia jakoś na nią wpłynęła, może coś do niej powiedziała? Jeżeli Kagada nie pije... to coś jest na rzeczy.
Skwitował Anzou z delikatnym uśmiechem na twarzy. Jego ciało było dużo bardziej rozluźnione, ruch nie sprawiał mu takich problemów. Teraz odczuwał mentalny niedosyt z jednego powodu - musiał się umyć, ogarnąć i przede wszystkim - zmienić ubrania. Nie czuł się komfortowo w obecnym wdzianku. Wtedy w sali rozpętało się małe zamieszanie ze względu na aktywną dyskusję Sióstr Nocy. Władca Piorunów cierpliwie słuchał, łapał każde słowo, być może - taka informacja mu się przyda. Dalej nie był pewny tego, jak potoczy się dalej starcie Pawiów i Kaminari. Wojna, walka nie ma sensu, nie tutaj. To będzie zapewne demonstracja siły. Chwilę później do sali wparował Moshi, pełen energii, wigoru i z uśmiechem na swoim głupim pysku. Nastolatek przywitał go tym samym. Dobrze jest mieć kogoś takiego w zespole. Nieprzewidywalny, energetyczny i do tego zawsze wnosi pozytywną aurę. Co więcej, też nie pęka na robocie.
- Jeszcze trochę z tymi kwiatami trzeba będzie poczekać, ale dziękuję. To miłe.
Fakt jest taki, że Moshi jeszcze trochę będzie musiał się pomęczyć z Anzou. I wice wersa. Do tego - najsilniejszy człowiek z klanu Pawia chyba też zaczął dochodzić do siebie. Shira. Potężna Seininka, która ramie w ramie z Kagadą dała radę bestii. Ona również miała moc, o której Anzou co jedyne na chwilę obecną może pomarzyć. Sama ta skierowała swoje słowa do Władcy Piorunów, aby ten opowiedział jej, co takiego się zadziało. Haruka poniekąd nakreśliła sytuacje i wytłumaczyła wszystko z należyty sposób, jednak sam Niebieskooki zamierzał przedstawić to ze swojej perspektywy. Nie zamierzał kłamać, bo nie było w tym żadnego powodu. Nic to przecież nie da, niczego w ten sposób nie osiągnie, poza tym - on taki nie jest.
- Haruka powiedziała mniej więcej wszystko. Od razu przeszliśmy do realizacji planu, pierwszy nalot się nie powiódł przez warunki atmosferyczne, druga bomba jednak poniekąd sięgnęła celu, przez co zraniła Bestię i chyba nieco zbiła jej atak z linii lotu, mam na myśli ten wielki atak, tą kulę. Potem to już tylko ból i cierpienie i bardzo twarde lądowanie. Haruka dała z siebie wszystko i pięknie poprowadziła lot. Muwara potem organizowała akcje medyczną, za którą chcę serdecznie podziękować.
Etykieta, klasa. Nic innego nie można było się spodziewać po Władcy Piorunów. Chłopak starał się przedstawić swój punkt widzenia, do tego dziękując za ratunek. Tak, zawdzięczał życie kobietom, z którymi w zasadzie niedawno chciał się pozabijać. Paradoks.
0 x

- Nizan
- Posty: 42
- Rejestracja: 9 lis 2025, o 10:25
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Akoraito
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=231394#p231394
- GG/Discord: boyos
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ostateczne Starcie
Ścieżka Przeznaczenia - Anzou i Haruka
Nim jeszcze przeszliście do rozmowy z Shirą, Haruka chciała podpytać o zdrowie Fugaty. Mentorka wyglądała jednak dość dobrze. Owszem, jej kombinezon był w niektórych miejscach poszarpany, ale wszystkie rany były zaleczone. Dziewczyna spojrzała na Harukę i skinęła głową.
- W porządku. - Fugata nie była zbyt rozmowna. Widać było, że przejmuje się Shirą. Zaczynałaś pomału rozpoznawać kiedy Twoja mentorka coś przeżywa, a kiedy nie. Chociaż w obecnej sytuacji, było to trochę ułatwione, bo jednak... wszyscy przejmowali się Liderką.
Co warte było odnotowania to fakt, że Anzou bez ceregieli przy wszystkich powiedział, że Kagada nigdy nie utraciła władzy w mieście. Było to ewidentne wbicie szpilki w Siostry, więc Hisamida odwróciła głowę w kierunku Anzou i popatrzyła na niego z mieszanką litości i pożałowania, jednak nie skomentowała tego w żaden sposób. Dalej Anzou zapytał o to, czy to przez to, że bestia coś mogła powiedzieć do Kagady. Sanda skinęła głową.
- Możliwe. Chyba Pani Kagada poczuła się... - dziewczyna zamyśliła się. - Jakby to dobrze ująć. Chyba ma do siebie żal, albo coś w ten deseń. W każdym razie, sam musisz ocenić, bo ja nie wiem już sama.
Dalej Haruka chciała pomóc i trochę obmyć Nagome, ale nie za bardzo miała czym. Poza tym, odrazu zaraz zaczęła się sytuacja z Wabą i Hisamidą, więc nie było za bardzo jak tam stać i trzeba było się odsunąć, by nie otrzymać jakimś odłamkiem wynikającym z kłótni.
Potem już tylko wpadł Moshi, zrobiła się drobna draka i Muwara wszystkich wyprosiła. Mieliście okazję, by we dwójkę opowiedzieć Shirze co się zadziało. Historia Haruki została dokończona przez Anzou. O tyle dobrze, że nie wchodziliście sobie w słowo i mogliście uzupełnić informacje. Po wszystkim Shira skrzywiła się.
- Rzeczywiście, przywołałam go i zgodziłam się na wszystkie warunki jakie chciał. Ale lipa. - mruknęła.
- Jeszcze nie jest tak źle. Ja na przykład bardzo chętnie odwiedzę ich osadę i pomogę. Rezerwuję pierwsza zajmowanie się maluchami! - powiedziała Muwara, uśmiechając się i cały czas lecząc Nagome.
- Taaa... zdecydowanie będzie to fantastyczna przygoda. - skomentowała, po czym odwróciła głowę do Haruki. - To co opowiadasz, to musiało być błogosławieństwo meteorytu. Ja tak to nazywam. Raz w życiu doświadczyłam podobnego uczucia. - zaczęła. - Jak zaszarżowałam na grupę yokai i użyłam techniki, której jeszcze dobrze nie opanowałam. W tamtej chwili, po prostu wiedziałam... czułam, ze mi się uda. Widziałam tylko cel i to co muszę zrobić. Także, jeżeli miałaś coś takiego, to albo możesz myśleć, że to dzięki mocy meteorytu... albo uwierzyć, że to Twoja własna siła.
Na samym końcu Haruka pochwaliła Muwarę, a Anzou jej podziękował. Kobieta skinęła głową.
- Nie mniej, Waba ma rację. - zaczęła. - Jeżeli rzeczywiście zmierza tutaj Musan z armią, nie może mnie zobaczyć w takim stanie. Muwaro, musisz mnie podnieść jakoś. - powiedziała z cichym westchnięciem.
- Bardziej już nie dam rady. Teraz tylko wszystko zależy od... Twojego ciała.
Shira nagle odrzuciła koc, który ją przykrywał, po czym przygotowała się do wstania. Fugata widząc to, pytająco spojrzała na Muwarę.
- Nie no... naprawdę? To ja tutaj staram się, żebyś... a Ty teraz będziesz się przeciążać?
- Wszystko będzie daijobu. Muszę tylko trochę się przejść i będę jak nowo narodzona.
No i gdy tylko Shira zeskoczyła z łóżka, to miała dużo szczęścia, że Fugata stała obok. Nogi Shiry odmówiły posłuszeństwa i dosłownie wywaliłaby się na łeb tak jak parę dni wcześniej Kagada. Fugatą bujnęło, ale złapała Shirę w ręce.
- Łooo... ale kiepawo. - powiedziała, podtrzymując się Fugaty.
- Nie powinnaś wstawać. Zaczynasz znowu swoje jakieś niepotrzebne pomysły wcielać w życie.
Shira objęła szyję Fugaty ręką.
- A daj spokój, zrobiłam to tylko po to by... - i wtedy wzięła Fugatę z zaskoczenia i zaczęła przytulać jak wtedy przy ognisku, trąc swoim polikiem o jej. - ŻEBY CIĘ WYŚCISKAĆ JAK ZAWSZE! HAHAH!
No i tutaj Fugata miała problem, bo jakby odepchnęła Shirę, to pewnie ta upadła, więc mentorka Haruki wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy, robiąc ponownie minę grumpy kota i wiedząc, że po prostu musi to wytrzymać.
- Skoro tak Ci się polepszyło, to rzeczywiście może nic jej juz nie jest. - skomentowała to Fugata.
- Widzisz? Dochodzimy do tych samych wniosków. Normalnie jak... Siostry! Albo lepiej, Siostry Nocy! Haha! - Shira puściła Fugatę. - Dobra, musimy się zacząć przygotowywać. Po pierwsze, o co chodzi z tą blokadą? Słyszałam tylko część. Dobra, stoję już, możesz mnie puścić.
Fugata wtedy puściła Shirę i ta ledwo bo ledwo - ale dała radę ustać.
- Seinin Kaminari uznała, że nikt nie wyjdzie ani nie wejdzie do osady bez jej zgody. Pozwoliła tylko wyjść Yadasu i Yaiowi, aby poinformowali klany. I o tyle, o ile członek Kaminari jeszcze nie wrócił, tak Yadasu była szybsza na skrzydłach. Poleciała do klanu i zgarnęła resztę Sióstr. Jirou ma tu przyjść z wojskami. Kaminari chyba też.
- Aha... i co dalej?
- No i w zasadzie tyle. Yadasu bała się, że Seinin Kaminari nie pozwoli im wlecieć do miasta, ale o dziwo, wpuściła nie tylko Yadasu, ale i Wabę z resztą dziewczyn. - powiedziała Fugata. - Nie robiła w ogóle problemu. Chyba nawet nie interesowała się tym za bardzo.
- To... dziwne. Czyżby pod płaszczykiem tej niedźwiedzicy kryła się miła, kochająca osóbka? - powiedziała, po czym zrobiła wyszczerz - jak to Shira, gdy zaczyna coś knuć. - No nic. Porozmawiam sobie z nią później. Teraz druga sprawa. Macie gdzie mieszkać, czy zajęliśmy po prostu szpital?
- Nie. Moshi i Yai zajęli sie tym, by zrobić coś na styl tymczasowej siedziby dla jednych i drugich. Osada odmówiła przydzielenia nam jakiegoś budynku ze względu na dużą ilość rannych. Nie mieli po prostu z czego wydzielić. Dwójka Kaminari zaczęła się nudzić i stwierdzili, że przygotują coś przez ten czas. Mamy więc trzypiętrowy rozpadający się barak bez dostępu do wody, ale zawsze lepsze to niż nic. - wyjaśniła Fugata.
- Ale się porobiło.
- Mam prośbę. - powiedziała.
Na te słowa poliki Shiry rozpromieniły się różem, a jej oczy zrobiły się okrągłe jak u kota.
- Masz prośbę? Mów Fugatko! Dla Ciebie bym góry przeniosła! Proś o co chcesz!
Fugata zrobiła przerwę, po czym spojrzała na Harukę. Przypatrywała się jej chwilę, a następnie wróciła wzrokiem do Shiry.
- Chcę przeprowadzić dziś wieczorem ceremonię dołączenia dla Haruki.
Shiry oczy zrobiły się jeszcze bardziej zachwycone.
- To fantastyczny pomysł Fugato! Bardzo mi się podoba! - powiedziała. - Właśnie czegoś takiego teraz potrzebowałyśmy! Super! - dodała. - Zacznij więc przygotowania. No... a Ty Haruko, możesz zaprosić swoich nowych przyjaciół z Kaminari jak chcesz. - po czym Shira uniosła palec. - Tylko pamiętaj, że to bardzo intymna chwila między uczennicą i mentorką, więc dobrze dobieraj, kogo byś chciała, żeby uczestniczył.
Muwara przewróciła oczami.
- Haruko, Anzou - jeżeli czujecie się lepiej, to może przejdźcie się po osadzie. Sprawdźcie, jak nastroje wśród osadników, możecie odwiedzić naszą nową siedzibę. Pewnie zechcecie ze sobą porozmawiać w normalnych warunkach. A, no i uważajcie, bo... macie rangę lokalnych bohaterów. Ludzie mogą Was zaczepiać.
- Idźcie idźcie, ja też zaraz się rozruszam i muszę spotkać się z Kagadą.
No więc mieliście oficjalne przyzwolenie na opuszczenie szpitala. Co więcej, wieczorem miała być jakaś ceremonia Haruki. Wydawać się mogło, że przespaliście wieczność, ale czas nie zwolnił nawet na chwilę. Mieliście masę do nadrobienia.
Shira Kujaku - klik
Fugata Kujaku - Klik
Hisamida Kujaku - klik
Yadasu Kujaku - klik
Muwara Kujaku - klik
Nagome Kujaku - klik
Waba Kujaku - klik
Hihai
Sanbi
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
0 x
- Kujaku Haruka
- Posty: 513
- Rejestracja: 10 cze 2025, o 16:12
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Haruka preferuje barwy krwi i zachodu słońca – jej odzież często zawiera intensywne czerwienie, burgundy i brązy. Ma długie, białawe włosy. Prawe oko – szarozielone – kontrastuje z pustym, niewidocznym pod maską oczodołem po stronie lewej.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11834&p=224917#p224917
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
- JA DRUGA! - wypaliła Haruka, kiedy tylko Muwara wspomniała o tym, że w ramach spełnienia obietnicy przywołanych przez Shirę kotów trzeba będzie zajmować się kociętami, a jeszcze trochę powolny refleks Haruki skojarzył odpowiednie fakty. Dopiero potem spojrzała zawstydzona w podłogę, pozwalając Shirze dojść do słowa. Potem spoważniała, słuchając jej z uwagą.
Błogosławieństwo meteorytu? Chyba tak właśnie było. Nie widziała innej możliwości. Pytanie, czy da radę to kiedyś powtórzyć, czy była to jednorazowa sytuacja. Mimo wszystko, chyba pamiętała jeszcze uczucie towarzyszące transformacji skrzydeł. Tak, jakby czaiły się one gdzieś pod jej skórą, niewidoczne teraz, ale gotowe do powrotu, o ile tylko odkryje odpowiedni sposób.
Kolejny punkt na jej liście treningów.
Potem Haruka obserwowała z niepokojem, jak Shira wstaje z łóżka. Widać było, że jak zawsze (nawet, jeśli dla Haruki to "jak zawsze" trwało... jakiś tydzień, może nieco dłużej) chce czym prędzej zacząć znowu działać. Nie umiała jej za to winić, w końcu ona sama, jak się okazało, nie znosiła bezczynności. Niestety, nogi Shiry ją zawiodły i padła w objęcia Fugaty. Haruka uśmiechnęła się delikatnie, widząc znowu minę swojej mentorki. Nie miała też wątpliwości, że Shirze uda się dogadać jakiś rodzaj porozumienia z seinin Kaminari. Jej niepokój wzbudzała raczej perspektywa obecności Musana. Miała wrażenie, że jeśli coś może potencjalnie zepsuć rozmowy pokojowe... to będzie on.
Ale przecież chyba nawet on powinien rozumieć... że z Bijuu - bez wsparcia Kyuubiego-sama, albo naprawdę... kolosalnych rozmiarów przygotowań nie mają szans, a do tego ryzykują samym meteorytem? Przecież bez niego... kto wie, czy ich klan by bez niego przetrwał?
Potrząsnęła głową, odganiając ponure myśli. Na razie chciała cieszyć się tym, że znowu jest w miarę sprawna i... i może chodzić. Podobnie jak jej liderka, która po chwili zdołała ustać na własnych nogach, chociaż widać było, że potrzebuje jeszcze więcej odpoczynku. Blokada... blokada jej jakoś nie stresowała. Nie wiedziała do końca czemu, ale czuła, że wspólna walka z Bijuu... przynajmniej na razie scaliła ich. Nie wiadomo było, co przyniesie spotkanie obu armii, ale na ten moment... mogli odetchnąć.
To, co za to ją zdziwiło - to prośba jej mentorki. Myślała, że formalności dopełnią się raczej po powrocie do Kinoko no Rakuen, a tymczasem... tymczasem miały się odbyć dzisiejszego wieczoru.
- Dziękuję, Fugata-senpai. - skłoniła się jej. Z jednej strony dalej była dumna z ich nalotów na Bijuu, z drugiej - cały czas miała poczucie, że jest... oszustką, która nie wiadomo w jaki sposób wkupiła się w łaski Sióstr. Ciężko było zdusić w sobie ten cichy głos, ale na razie siłą odsunęła go gdzieś na bok. Chciała się cieszyć dniem i tym, że wszystkie przeżyły.
Sugestia Shiry, żeby zaprosić Kaminari... nieco ją zaskoczyła. Jej pierwsza reakcja była chyba podobna do reakcji Nagome - przecież nie powinno się dopuszczać tam nikogo spoza ich kręgu. Potem przyszła jednak głębsza refleksja. Co prawda nawet po tym wszystkim, co przeszli, nie uznawała Kaminari za przyjaciół, ale... ale była w stanie docenić ich jako towarzyszy broni. Bo tym przecież się stali te kilka dni temu. I kto wie - może też zdołają zostać sprzymierzeńcami, o ile... o ile rozmowy się potoczą dobrze. Dlatego też w dobrym tonie byłoby kogoś zaprosić.
Zastanowiła się chwilę. Zaku na pewno odpadał - nie znała go zupełnie. Moshi... wydawał się sympatyczny, ale z nim też nie miała dużego kontaktu, do tego... miała wątpliwości, czy zachowa powagę. Sanda - co prawda ją karmiła, gdy się regenerowała, ale czy to wystarczające, by ją zaprosić? Nie była pewna. Dopyta - jeśli faktycznie to głównie ona o nią dbała, gdy była nieprzytomna - zaprosi ją na ceremonię. Jeśli jednak było to tylko od czasu do czasu, to... raczej nie.
Kto dalej? Yai? Tak - szanowała jego umysł, do tego z tego co widziała, tak samo robił wszystko, by uratować i pomóc Muwarze w leczeniu rannych. Problemem było tylko, że nie był obecny w wiosce. Anzou? Jak najbardziej - przecież to ich współpraca pozwoliła zrzucić bomby na Bijuu. Zresztą, sama mu powiedziała, że prawie się nadaje na Siostrę. Jeśli tylko wyciąć to i owo.
No i była jeszcze... Kagada. Seinin Kaminari. Potwór, który prawie zgładził Shirę - chociaż nie bez własnych ran. Bezczelna, w gorącej wodzie kąpana... ale ostatecznie, uhonorowała ich i nie wykorzystała ich słabości, żeby ich zdradzić i zgładzić, gdy są osłabione. W dobrym tonie pewnie było, żeby była świadkiem tej ceremonii. Tylko jeśli świadkami miała być... trójka osób, to równie dobrze nie powinna zaprosić wszystkich shinobi ze strony Kaminari?
Prosta sprawa nagle okazała się dość trudna.
- Dobrze, zastanowię się zaraz nad tym. - zapewniła, a nim wyszli - spytała Muwarę, kto się nią zajmował i jeśli rzeczywiście Sanda się nią zajmowała - zdecydowała, że zaprosi Anzou, Kagadę i Sandę. Jeśli nie tylko, to samego Anzou i Kagadę.
- Będziemy uważać. Anzou-san? Idziemy? - obróciła się ku Kaminari, a kiedy wyszli na zewnątrz, zaczęła powolny spacer po wiosce, w pierwszej kolejności ruszając do krateru, aby ocenić poziom zniszczeń. Dziwnie było tak iść z... jednym z Gromowładnych u boku i nie próbować się zabić nawzajem.
- To... jak ci się podobało latanie? Pomijając ten moment, kiedy spadaliśmy. - spytała młodszego chłopaka, zerkając na niego okiem.
0 x
- Anzou
- Posty: 1087
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Nastolatek z klanu Kaminari w żaden sposób nie chciał wbijać szpileczki Siostrom Nocy mówiąc o tym, że Kagada nigdy nie utraciła władzy w mieście. Od początku tego starcia chyba chodziło o to, żeby zademonstrować siłę, wyznaczyć pewnego rodzaju granice, a nie przejmować miasto i dalsze tereny. Anzou z przyjemnością zobaczy na własne oczy jak zachowuje się Kagada i zweryfikuje informacje przekazane przez Sandę.
- Wiesz może, gdzie jest Kagada? W Siedzibie?
Zapytał nastolatek próbując otrzymać nieco więcej informacji. Władca Piorunów musiał korzystać z chwili, nigdy nie wiadomo kiedy wróci Stara Kagada, która wydziera się na wszystko i wszystkich i dość specyficznie traktuje innych. Taki moment może się nigdy nie wydarzyć. Warto tego doświadczyć i poczuć na własnej skórze. Cuda też się zdarzają, ludzie się zmieniają, prawda? Wszyscy, którzy ucierpieli na zdrowiu zdawali się odżywać i odzyskiwać energię. To fenomenalne, że pomimo tego, jak wyczerpujące było starcie - głównym aktorom czyli Siostrom Nocy i wojownikom z zespołu Kagady udało się przetrwać. Nadal jednak Anzou był nieco zmartwiony. Dwie wielkie armie zmierzały tutaj do miasta. To nie było pozytywne, w żaden sposób. Dalej nastolatek w ciszy spędzał czas, jedynie słuchając tego, co do powiedzenia mają Siostry, które prowadziły dość aktywną dyskusje. Nastolatek się nie wtrącał, nie miał do tego żadnych, nawet najmniejszych powodów. To miłe, że Kaminari przygotowali siostrom jakikolwiek budynek, w którym mogły się ogarnąć, owszem, standard może nie powalał, ale lepsze to niż nic. Nastolatek z klanu Kaminari w sumie też został wywołany do tablicy. Medyczka, osoba, która była odpowiedzialna za to, że Anzou może rozmawiać, oddychać i ruszać się jak człowiek pozwoliła mu zakończyć rekonwalescencję. Anzou uśmiechnął się. Kolejny rozdział w jego życiu się rozpoczyna.
- Ja czuję się zdecydowanie lepiej, jeszcze raz bardzo dziękuję. Niezależnie jak pokrętna jest to sytuacja - wiele istnień, również z naszego klanu zostało ocalonych dzięki Wam. Strony powinny uznać to jako solidne podwaliny pod nowe rozdanie, zwłaszcza w okolicznościach, których się znajdujemy. Bitwa tutaj to proszenie się o kłopoty i ryzykowanie życia niewinnych ludzi, ponowne ryzykowanie ich istnień, które chyba nikomu nie jest na rękę. Ja w żaden sposób nie uważam się za bohatera, zrobiłem tylko to, co do mnie należało. Efekt mógł być zdecydowanie lepszy, niemniej... finalnie też jest dobrze.
Władca Piorunów stanął na swoje nogi i ruszył do wyjścia żegnając się z ludźmi, którzy pozostali w sali. Zanim to zrobił spojrzał jednak na Harukę, panią Pilot, która dzielnie sterowała całym arsenałem, która zaproponowała mu wspólne wyjście, dlaczego by nie... Dwójka wyszła na zewnątrz miejsca, w którym się leczyli, od dawna Anzou nie czuł się tak dobrze wdychając świeże powietrze. Bez problemu je wdychając.
- Latanie? Wspaniała sprawa, można dostrzec wiele rzeczy z innej perspektywy. Ziemia jest tak ogromna, nie wiem dlaczego wciąż walczymy... A Tobie? Oficjalna ceremonia to chyba podkreślenie tego, w jaki sposób wykonałaś swoje zadanie. Fugata jest z Ciebie dumna. Muszę Ci przyznać, że twarda jest jak nie wiem.
Władca Piorunów miał jeden cel. Znaleźć Kagadę. Unikał ludzi, nie wchodził z nimi w interakcje, nie chciał być traktowany jak bohater. Skromność to ogromna cnota. Anzou uda się z Haruką w miejsce, gdzie jest Kagada - tam gdzie powie Sanda lub do siedziby, miejsca, gdzie zazwyczaj bywała.
- Chcę się rozmówić z Kagadą. Jeżeli chcesz, chodź ze mną, najwyżej poczekasz, oczywiście, jeżeli chcesz zrobić cokolwiek innego - nie wahaj się. Nie mogę odpuścić i nie zobaczyć jej zmienionego zachowania.
- Wiesz może, gdzie jest Kagada? W Siedzibie?
Zapytał nastolatek próbując otrzymać nieco więcej informacji. Władca Piorunów musiał korzystać z chwili, nigdy nie wiadomo kiedy wróci Stara Kagada, która wydziera się na wszystko i wszystkich i dość specyficznie traktuje innych. Taki moment może się nigdy nie wydarzyć. Warto tego doświadczyć i poczuć na własnej skórze. Cuda też się zdarzają, ludzie się zmieniają, prawda? Wszyscy, którzy ucierpieli na zdrowiu zdawali się odżywać i odzyskiwać energię. To fenomenalne, że pomimo tego, jak wyczerpujące było starcie - głównym aktorom czyli Siostrom Nocy i wojownikom z zespołu Kagady udało się przetrwać. Nadal jednak Anzou był nieco zmartwiony. Dwie wielkie armie zmierzały tutaj do miasta. To nie było pozytywne, w żaden sposób. Dalej nastolatek w ciszy spędzał czas, jedynie słuchając tego, co do powiedzenia mają Siostry, które prowadziły dość aktywną dyskusje. Nastolatek się nie wtrącał, nie miał do tego żadnych, nawet najmniejszych powodów. To miłe, że Kaminari przygotowali siostrom jakikolwiek budynek, w którym mogły się ogarnąć, owszem, standard może nie powalał, ale lepsze to niż nic. Nastolatek z klanu Kaminari w sumie też został wywołany do tablicy. Medyczka, osoba, która była odpowiedzialna za to, że Anzou może rozmawiać, oddychać i ruszać się jak człowiek pozwoliła mu zakończyć rekonwalescencję. Anzou uśmiechnął się. Kolejny rozdział w jego życiu się rozpoczyna.
- Ja czuję się zdecydowanie lepiej, jeszcze raz bardzo dziękuję. Niezależnie jak pokrętna jest to sytuacja - wiele istnień, również z naszego klanu zostało ocalonych dzięki Wam. Strony powinny uznać to jako solidne podwaliny pod nowe rozdanie, zwłaszcza w okolicznościach, których się znajdujemy. Bitwa tutaj to proszenie się o kłopoty i ryzykowanie życia niewinnych ludzi, ponowne ryzykowanie ich istnień, które chyba nikomu nie jest na rękę. Ja w żaden sposób nie uważam się za bohatera, zrobiłem tylko to, co do mnie należało. Efekt mógł być zdecydowanie lepszy, niemniej... finalnie też jest dobrze.
Władca Piorunów stanął na swoje nogi i ruszył do wyjścia żegnając się z ludźmi, którzy pozostali w sali. Zanim to zrobił spojrzał jednak na Harukę, panią Pilot, która dzielnie sterowała całym arsenałem, która zaproponowała mu wspólne wyjście, dlaczego by nie... Dwójka wyszła na zewnątrz miejsca, w którym się leczyli, od dawna Anzou nie czuł się tak dobrze wdychając świeże powietrze. Bez problemu je wdychając.
- Latanie? Wspaniała sprawa, można dostrzec wiele rzeczy z innej perspektywy. Ziemia jest tak ogromna, nie wiem dlaczego wciąż walczymy... A Tobie? Oficjalna ceremonia to chyba podkreślenie tego, w jaki sposób wykonałaś swoje zadanie. Fugata jest z Ciebie dumna. Muszę Ci przyznać, że twarda jest jak nie wiem.
Władca Piorunów miał jeden cel. Znaleźć Kagadę. Unikał ludzi, nie wchodził z nimi w interakcje, nie chciał być traktowany jak bohater. Skromność to ogromna cnota. Anzou uda się z Haruką w miejsce, gdzie jest Kagada - tam gdzie powie Sanda lub do siedziby, miejsca, gdzie zazwyczaj bywała.
- Chcę się rozmówić z Kagadą. Jeżeli chcesz, chodź ze mną, najwyżej poczekasz, oczywiście, jeżeli chcesz zrobić cokolwiek innego - nie wahaj się. Nie mogę odpuścić i nie zobaczyć jej zmienionego zachowania.
0 x

- Nizan
- Posty: 42
- Rejestracja: 9 lis 2025, o 10:25
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Akoraito
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=231394#p231394
- GG/Discord: boyos
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Ostateczne Starcie
Ścieżka Przeznaczenia - Anzou i Haruka
Najwidoczniej podział na to, kto co ma robić, a raczej rezerwacja obowiązków w osadzie pum nastąpiła bardzo szybko. Haruka wyrwała się druga w temacie opieki nad najmłodszymi, co najwidoczniej ucieszyło też Muwarę, ale niekoniecznie Shirę. Z jakiegoś powodu, ona nie chciała za bardzo tam iść.
Jeszcze przed tym jak wyszliście, Muwara spojrzała na Anzou.
- Przy okazji zaleczyłam Twoje poparzenia na głowie. Temu chłopakowi z maską... on wyglądał dużo gorzej. Jego rany były stare, ale odbudowałam mu całą twarz. Jako gest dobrej woli. - powiedziała. Co jak co, ale medyczka Sióstr Nocy w pięć dób zapunktowała chyba u wszystkich, stając się czymś w rodzaju największego spoiwa w tym kruchym przymierzu. Jak lepiej zyskać sobie sympatię innych, niż po prostu ratując ich od śmierci? A Muwara zrobiła to jeszcze bez przelewania krwi.
Dalej gdy wychodziliście, słyszeliście jeszcze końcówkę dialogu między Fugatą i Shirą. Ewidentnie tej pierwszej nie spodobało się to, co powiedziała Shira.
- Dlaczego chcesz, by przyprowadziła kogokolwiek na ceremonię dołączenia? - zapytała dość ostro.
- A no dlatego, bo nie jesteśmy dzikusami, za których nas wszyscy uważają i mamy piękne tradycje. Nie rozumiem, dlaczego by się nimi nie pochwalić? Poza tym, na Twojej ceremonii też były osoby postronne.
- To była inna sytuacja! - niemalże krzyknęła. - Mnie musieli pilnować, a nie... to powinna być jej i moja chwila.
- I będzie. Nie powiedziałam, że mają brać udział, a jedynie mogą obserwować. Poza tym, same mówiłyście, że Haruka została lokalną bohaterką. Czemu nie zrobić z tego dużego, ważnego wydarzenia? Takie, które będzie świętowane co roku w tym mieście? - zapytała Shira swoim łagodnym tonem. - Decyzja należy do Haruki, zrobi tak jak będzie chciała. - nastąpiło krótkie milczenie. - Od pierwszych Sióstr Nocy minęło przeszło sto lat. One miały swoje tradycje, swoje problemy i swoje czasy. My mamy inne zagadnienia, które musimy rozwiązywać. Musimy połączyć tradycyjne rozwiązania, z nowymi czasami. Musimy się też dostosowywać. Musimy stać się bardziej nowoczesne. No i uważam, że powinnyśmy z dumą prezentować nasze wartości, nasze tradycje. Chyba, że się wstydzisz?
- Ja nie, ale...
- To ją zakryjesz najwyżej.
Dalej już nie słyszeliście.
Gdy mijaliście szpitalne oddziały, widzieliście, że nie było już tyle ludzi, by było zatrzęsienie. Jedna z dwóch osób, które najwidoczniej pracowały w tym miejscu rozmawiały tylko ze sobą, że "dobrze by było znaleźć Panią Muwarę by spojrzała na tego pacjenta", co znaczyło nie mniej, nie więcej tyle, że Muwara oprócz podnoszenia Was, przez ostatnie pięć dni zajmowała się... wszystkimi rannymi.
Na wasz widok jednak ucichły. Przyłożyły dłonie do ust i obserwowały jak mijacie kolejne kondygnacje schodząc w dół. Czuliście na sobie ich wzrok.
I wtedy wyszliście na zewnątrz.
Powitało Was słońce, powitał was wiatr. I tutaj było dziwne zaskoczenie. Mimo tego, że dzień był ładny, to było dość chłodno. Wystarczająco chłodno, by zarówno Haruka jak i Anzou, stojący w szpitalnych, długich koszulach odczuli, że jest średnio. To znaczy, do wytrzymania, ale był lekki dyskomfort.
Nie widzieliście nigdzie ani Waby, ani Hisamidy. To, co z kolei widzieliście to to, że było mnóstwo pracujących ludzi. Naprawdę mnóstwo. Wyglądało to trochę tak, jakbyście weszli w jakiś środek najruchliwszej ulicy podczas dnia targowego. Ludzie przenosili jakieś beczki, skrzynki, inni po prostu chodzili, a dodatkowo wystawionych było kilka, kilkanaście straganów oferujących przeróżne towary. Największym obłożeniem cieszyły się stragany z mięsem, ryżem i ogólnie żywnością. Słyszeliście rozmowy ludzi, którzy narzekali trochę na blokadę, bo ze względu na ograniczoną ilość towarów ceny zaczynały rosnąć - ludzie weszli w tryb gromadzenia zapasów na "ciemne, mroczne czasy". Inni zaś mówili, że w sumie dobrze się stało, bo mają dość wiecznych wojen i dobrze, by wreszcie się wszyscy dogadali i zaczęli poprawiać ICH stan życia, a nie walczyć o tereny. No i tutaj pojawiały się znowu głosy, że lepiej było za Kujaku, inni, że lepiej za Kaminari, a i były głosy, że jedni i drudzy to chuje i powinni się od nich po prostu odczepić.
Na Wasz widok ludzie zwracali uwagę. Odwracali się, przyglądali, ale w obecnej formie nie przypominaliście zdecydowanie ludzi, którzy zgładzili Bijuu, a przynajmniej nawet go nie odgonili. Najważniejsze było to, ze nikt Was nie zaczepiał.
Wspólnie poszukiwaliście dwóch rzeczy - krateru i... Pani Kagady. Haruka chciała obejrzeć miejsce spowodowane wybuchem bomb, zaś Anzou poszukać swojej seinin. Problem był taki, że o tyle Haruka wiedziała, gdzie ten krater się znajduje, tak Anzou nie miał zupełnie pojęcia gdzie szukać Bestii z Atarashi. Nie widział nigdzie ani Sandy, ani Moshiego, ani Zaku. Finalnie więc, skierowaliście się najpierw na krater.
Im blizej byliście portu, tym wiatr się zwiększał. W tej części, wydawało się być więcej sklepów z morskimi rzeczami, takimi jak ryby czy jakieś kraby. O tyle, o ile mięso było ciężko dostać, tak ryby można było łowić z brzegu, więc rybacy przeżywali teraz rozkwit własnych interesów. Widzieliście masę promocji w stylu "kup trzy ryby, dostań jedną więcej!" albo "świeże, niezanieczyszczone pożywienie". To co Was mogło zainteresować, to ewentualnie jeszcze stragany z odzieżą. Takie oczywiście też były. Na takich zwykłych stoiskach ubrania były raczej codzienne, robocze, ale gdy przechodziliście jedno ze skrzyżowań, rzucił Wam się w oczy manekin za witryną ubrany w piękną suknię. Napis nad nim był "Arystokracka Odzież Sakury".
Finalnie doszliście tam, gdzie chcieliście. Krater. A raczej... wielka dziura. Tam, gdzie kończył się krater, wyłożone były worki z piachem na granicy, by utworzyć coś w stylu falochronu. Dodatkowo, powstały wały dookoła, które podnosiły jeszcze poziom, by woda przypadkiem nie przelała się do miasta. Widać było tutaj robotę shinobi. Stanęliście na na samej górze i zobaczyliście... jaką siłę musiało mieć to, co zrzuciliście. Dziura była gigantyczna. Miała może ze sto metrów średnicy? Nie byliście pewni, bo w środku była już woda. Tyle byliście w stanie wydedukować.
Kiedyś były tutaj jeszcze domy, ale też zaczynała się linia portowa. Faktem było, że dziura ta wyglądała bardzo nienaturalnie. Jakby ktoś po prostu wymazał część osady. Z daleka widać było statki. Naliczyliście ich z siedem.
Trochę dalej od Was siedzieli na wale znajomi Wam ludzie. Sanda i Moshi. Podeszliście do nich odruchowo, bo Anzou szukał kogoś kto odpowiem mu na pytanie, gdzie może znaleźć swoją seinin. Zarówno Sanda jak i Moshi siedzieli ze skrzyżowanymi nogami i... mieli przy sobie napitek. Para w najlepsze piła sobie jakiś alkohol. Nie mniej, ich miny nie były jakoś strasznie roześmiane.
- O, patrz Sanda, bohaterowie przyszli. - powiedział, po czym poklepał siedzenie obok siebie, żebyście mogli usiąść.
- Już Was wypuścili? Nieźle. - dodała. - W tych strojach to Wam nie zimno? Napijcie się, to Was rozgrzeje. - powiedziała i jak chcieliście, to mogliście się poczęstować. - Wasze ciuchy zostały pocięte przez Panią Muwarę, a Wasze wyposażenie przeniesione do tymczasowej bazy. Tam Haruka te Twoje koleżanki mają jakieś stroje zapasowe dla Ciebie, ale Ty Anzou to musisz sobie coś ogarnać. Chyba, że Yai przywiezie ze stolicy, ale nie liczyłabym na to, że będzie pamiętał. - powiedziała.- W każdym razie, patrzcie na to.
I wtedy Sanda pokazała Wam... tam gdzie było wcześniej pole bitwy, na plaży poruszał się gigantyczny głaz. Taki to już nawet nie był głaz, a prawie pół jakiejś góry. Kawał skurwysyna w każdym razie. Z Waszej perspektywy wyglądało to trochę tak, jakby kamień poruszał się sam. Powoli, ale poruszał. Obserwowaliście jak nagle kamień unosi się i... upada. A przed nim stał nim inny jak Kagada. Kobieta otarła czoło, po czym odwróciła się i zaczęła truchtać w drugą stronę, kierując się po drugi taki głaz. Miała ich trzy.
- Odkąd wstała, to trenuje. - powiedziała Sanda. - Nawet jak Siostry Nocy wlatywały do osady, to je olała. Co więcej, jak poszliśmy z Moshim zapytać się co mamy robić, to powiedziała, że co chcemy. - Sanda wzięła łyk, po czym odstawiła butelkę. - Zdrowo się pojebało, Anzou. Nie wiemy co dalej. Zawsze to ona nam mówiła i wymyślała rzeczy, a teraz...
- No, ja uważam, że musimy korzystać, póki się nami nie zainteresowała. Już nie pamiętam kiedy mogłem spędzić dzień bez widma tego, że się zaraz posram na treningu, hehe.
- Raz w życiu widziałam jak Kagada przygotowywała się do walki. W sumie, dwa razy. Teraz przed bitwą przygotowywała się do walki z Waszą Seinin, Haruko, ale to było coś innego. Pani Kagada wiedziała, że wygra, więc raczej się... rozgrzewała, a nie trenowała. - powiedziała. - A pierwszy raz kiedy rzeczywiście trenowała, to przed sparingiem o tytuł seinina.
- Ale z plusów, wieczorami czasem robi smoka. Tylko musi padać. Daleko, bo daleko, ale trochę widać. Zajebista technika, chciałbym ją umieć.
Rozmowa przebiegała gładko, a Haruka kątem oka zobaczyła, że... z daleka ktoś ją obserwuje. Jakaś kobieta. Stała oparta o jeden z budynków, trzymała ręce w kieszeni i po prostu się przyglądała z dystansu.
Shira Kujaku - klik
Fugata Kujaku - Klik
Hisamida Kujaku - klik
Yadasu Kujaku - klik
Muwara Kujaku - klik
Nagome Kujaku - klik
Waba Kujaku - klik
Hihai
Sanbi
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

