Północno - wschodnie wybrzeże

Ziemie klanu Kaminari, zajęte przez Klan Kujaku, który obrał je sobie na siedzibę.
Awatar użytkownika
Ario
Posty: 2337
Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
Wiek postaci: 22
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
GG/Discord: Boyos#3562

Re: Północno - wschodnie wybrzeże

Post autor: Ario »


Kagada z Zakiem na barku patrzyła na Was. Najpierw surowym wzrokiem, jednak po chwili zaczął on trochę ustępować. Na zadane pytanie zacząłeś się pierwszy wygrzebywać, podnosząc trochę Sandę przed siebie. Dziewczyna jednak wstała sama, po czym odwróciła się i podała Ci ręk, pomagając wstać. Moshi też dźwignął się na nogi, jednak jego ręka wyglądała bardzo źle.

Odezwałeś się pierwszy, mówiąc, że samo tak wyszło. Kagada popatrzyła na Ciebie pytająco, po czym Sanda opuściła głowę i zrobiła krok do przodu.
- Cała operacja to był mój pomysł.
- Sanda...! - Moshi odwrócił się w jej kierunku i syknął tylko.

Ogólnie, to mieliście w dupie, że statek tonie i to chyba było kuriozum tej całej sytuacji, bo właśnie dostawaliście ochrzan od swojej Seinin.
- Biorę pełną odpowiedzialność za to. Chciałam...chciałam...żebyś była z nas dumna...żeby klan był z nas dumny. Wiemy, że klan na nas liczył...na panią liczy...nie chcieliśmy zawieźć...szczególnie Pani... - dziewczyna zaczęła się jąkać.

Zaku uniósł dłoń, sygnalizując, że już się obudził, więc Kagada zrzuciła go z barku. Tak, zrzuciła - nie zestawiła. Zrobiła krok do Sandy, była od niej sporo wyższa i ogólnie większa. Kagada uniosła dłoń i podniosła jej podbródek. Twarz Sandy była zmasakrowana - wielkie limo zasłoniło w pełni oko, jej poliki napuchnęły, nos był przekrzywiony, a warga rozcięta.
- Wyprostuj się jak meldujesz. Broda do góry. Stój prosto. - zaczęła ją poprawiać. - Jesteś pierdolonym Kaminari, który włożył serce w walkę. Który bronił swoich przyjaciół i towarzyszy z pola bitwy wszystkim czym miał. Jesteś dowódczynią, która nie obsrała zbroi jak pizda i walczyła do końca. Prezentuj swoje rany bitewne z dumą. Teraz wyglądasz, jak prawdziwy Kaminari. - powiedziała, po czym niczym żołnierskim krokiem stanęła obok Moshiego i spojrzała na rękę. - Jak się nie nauczysz lepiej bić, to będziesz tak kończyć za każdym razem. - powiedziała.

Moshi zrobił głupktowaty uśmiech i wzruszył ramionami.
- Jak walisz kogoś butelką w łeb, to masz mieć plan co dalej, a nie stoisz jak kołek. Dlatego Cię połamali jak jakiegoś Doko. - powiedziała poważnie, po czym położyła mu rękę na głowie i potargała czuprynę. - Dobrze walczyłeś, widziałam z daleka.

Następnie stał Zaku. Kagada podeszła i Zaku odruchowo zdjał maskę. Stał wyprostowany na baczność. Teraz wiedziałeś o co chodzi. Jego twarz była straszna. Miał wiele blizn po cięciach i spaloną twarz. Dosłownie, prawie spaloną. Był przepaskudny, miał jakieś stare ropnie na głowie.
- A Ty?
- Pani Kagado, chciałem zgłosić, że pomyliła się Pani w obliczeniach. 29 trupów jest na pokładzie, ja swoich wyrzucałem za burtę, żeby nie walali się pod nogami, więc w sumie powinno być 54. 55 z Pani przeciwnikiem.
- To czemu nie masz blizn wojennych, a jak przyszłam, to spałeś sobie na burcie?
- Wziął mnie z zaskoczenia, psze pani. To znaczy, wyskoczył na plecy z ukrycia.

Kagada zrobiła przerwę, po czym skinęła głową.
- No dobra, ale więcej nie śpij podczas walki.
- Tak jest. - po czym stuknął na baczność obcasami.

Ostatni zostałeś Ty. Kagada stanęła nad Tobą i zaczęła przeprowadzać ocenę Twojej osoby.
- To samo co Sanda. Stój prosto, popraw się. - powiedziała na początku. Chwilę westchnęła. - To jest Anzou, bohater wojenny. Ulubieniec mojej przyjaciółki Chino. Reprezentował nas na turnieju. - zaczęła mówić. - Chino przysłała mi go na przeszkolenie, bo podobno Kaminari w stolicy zapomnieli, co to znaczy jest być prawdziwym Kaminari. Moja przyjaciółka zmiękła na stare lata, ale to trudno. Może dobrze, że się o kogoś wkońcu zatroszczyła, a nie o swoją własną dupę. - skomentowała, po czym spojrzała na resztę Twoich towarzyszy. - No i co, daje radę chudzielec?
- Daje, sam pokonał oficera statku.
- Też widziałem, nom. Ma dobry ranton, chyba najlepszy z nas. - powiedział.

Zaku jedynie pokiwał głową.
- No dobra... - kobieta zastanawiała się przez chwilę co Ci powiedzieć. - Zrobimy tak. Uznamy Waszą samowolkę za test inicjacyjny dla nowego kolegi. Jednak no musisz przypakować trochę bo wyglądasz jak pizdryk. Przynajmniej, żeby mięśnia było widać. Ale to jak wrócimy, to ja Ci rozpisze trening. - odwróciła głowę do wszystkich. - Wszystkim Wam rozpiszę trening. Nie myśleć, że Wam się, kurwa, upiekło. Macie przesrane do kwadratu, a jak dopadne Yaia w bazie, to sprawię, że zeszczy się na sam widok mojej złości.

Sytuacja wydawała się być opanowana. Powiedziałeś o statku na dole.
- Tak zrobimy. Idźcie weźcie łódź i wypływajcie z powrotem. Ja jeszcze spróbuje wziąć kulę i zatopić ze dwa transportowce, później do Was dołącze. W każdym razie Anzou, witamy w drużyni....

I wtedy zatrzęsła się ziemia.
To nie było zwykłe zatrzęsienie się ziemi. Wydawało się, że trzęsła się cała planeta. Woda zaczynała być wzburzona i zaczęły pojawiać się fale. Coś się działo i nie wiedzieliście totalnie co. Nagle, jakieś 100 metrów od Was, zaczęła wynurzać się jakaś...góra. Co gorsza, to w ogóle nie przestawało rosnąć i w pewnej chwili osiągnęło wysokość...nawet nie wiedziałeś ilu metrów. Ale wiedziałeś jedno. Cokolwiek to było, było czymś w rodzaju wielkiego, a raczej gigantycznego żółwia.
Obrazek Na jego plecach widziałeś trzy wielkie falujące ogony. Gdy wyłonił się z wody, zatrząsł się i wydał przerażający dźwięk wycia w Waszym kierunku.

Wyłonił się akurat obok przepływającego statku transportowego, który już i tak ledwo trzymał się od wielkości fal, które spowodowało wynurzenie się bestii. Potwór złapał statek i jednym ruchem wsadził do ust, pożerając go w całości razem z załogą. Stałeś z otwartą gębą, bo pierwszy raz widziałeś coś takiego...to znaczy, widziałeś już coś podobnego na wojnie, ale jednak dużo, dużo dalej. Teraz jednak zagrożenie było w pizdu realne i nawet nie wiesz, kiedy wszyscy przełknęliście ślinę w tym samym momencie.
- K...kurwa...c-co to? - pierwsza wyrwała się Sanda, która miała najtrudniej dojrzeć przez limo co to jest. Jednak nie Ty, Ty widziałeś doskonale z czym macie do czynienia...a był to...
- Sanbi. Bijuu trzech ogonów. - powiedziała Kagada, która w tym momencie, była tak samo przerażona jak i Wy. - Koniec żartów, szybko, na dół. Bierzcie łódź i uciekajcie stąd! - dodała i niemalże wypchnęła Was w kierunku zejścia z pokładu, sama będąc odwróconą w kierunku Bijuu. - BIEGIEM MÓWIĘ! - tym razem wydarła się na Was nie na żarty.

Odruchowo Sanda złapała Ciebie i Moshiego za rękawy i zaczęła prowadzić pośpiesznie w kierunku zejścia. Dopiero w połowie stanęła i odwróciła się do Kagady, która stała wyprostowana i...trzęsła się ze strachu? Czy to możliwe? Czy Ci się przewidziało?
- A PANI!?

Kagada nie odwracała się w Waszym kierunku.
- A ja... - cicho westchnęła. - ...a ja muszę udowodnić, że jestem godna miana seinina klanu Kaminari. Jestem wnuczką i spadobierczynią Sumo Kaminari, najsilniejszego Kaminari jaki kiedykolwiek istniał. Kupię Wam czas, uciekajcie! - po tych słowach widziałeś, jak kobieta ponownie stanęła w aurze z piorunów, po czym rozpędziła się...i wyskoczyła z pokładu w kierunku bestii.


============================

Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik

============================
0 x
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 1002
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: Północno - wschodnie wybrzeże

Post autor: Anzou »

Sytuacja przynajmniej na chwilę wydawała się opanowana, może pomijając fakt, że statek nie nadawał się do zbytniego użytku i że trzeba się szybko ewakuować, aby nie pójść na dno, również z jedynymi pływającymi jednostkami, które są zdatne do jakiegokolwiek użytku. Drużyna, w której był Anzou była rozbita, chłopak czuł ból, ktoś miał złamaną rękę, ktoś ledwo uszedł z życiem, natomiast wszyscy byli Kaminari. Walczyli i nie poddawali się do samego końca. Kagada wydawała się być odpowiednią osobą, na właściwym miejscu. Nie było tutaj miejsca na miękką grę, ale też obecnie na burę i jechanie do spodu wszystkich. Mimo wszystko, znalazła chwilę na to, aby każdemu się oberwało. Fakt był taki, że każdy walczył na miarę swoich możliwości, tak dobrze, jak tylko potrafił wykorzystując zdolności, czy to związane z walką wręcz czy też te, które bardziej polegały na Rantonie. Młody Kaminari nie przerywał, słuchał informacji zwrotnej i podsumowania, liczba, którą wyeliminowali była imponująca. Finalnie - przyszła i pora na niego. Można powiedzieć, że to już tradycja, że Anzou zawsze dostaje jakiś opierdol, czy to od Chino, czy kogoś innego. Tym razem padło na Kagadę. Anzou Bohater Wojenny? Bez przesady.
- Żaden ze mnie bohater, pani Kagado. Robiłem to co trzeba i to, czego oczekiwał ode mnie klan. To duma móc służyć dla Kaminari!
Powiedział Anzou niemal na jednym tchu czując, jak jego brzuch i ból daje się we znaki, natomiast jego ciało i postawa nie dały tego po sobie poznać. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, gdy usłyszał, że jego towarzysze go zaakceptowali i docenili jego postawę bojową. To wiele dla niego znaczyło, wypełniało jego serduszko ciepłem od środka i sprawiało, że mimo nienajlepszej obecnie sytuacji czuł się lepiej.
- Tak jest! Nie mogę się doczekać tego treningu. Z największą przyjemnością, faktycznie, walka wręcz i siła fizyczna nie są moimi atrybutami.
Skwitował Anzou będąc w pełni świadomy tego, co powiedział. Miał pewne braki, nie był idealny, ale właśnie odpowiednia drużyna, która się uzupełnia, gdzie jedna osoba potrafi walczyć w krótkim dystansie, ktoś na dalszy - to klucz do sukcesu, który... chyba nie będzie trwać wiecznie. Chłopak poczuł destabilizację i ogromną energię, połączoną jednocześnie z przerażającymi dźwiękami. Coś się zaczynało. Coś, czego jego malutka głowa, pomimo dość dużego doświadczenia bojowego nie mogła pojąć.
- Kurwa... co jest?!
Jakiś ogromny, gigantyczny żółw pojawił się, wyłonił się z wody zwracając na siebie całą uwagę. Po kiego grzyba to zrobił? Na pewno nie była to dobra wiadomość. Anzou domyślał się, że może to być mityczna bestia. Może to to, o czym usłyszał wcześniej? Anzou spojrzał na resztę ludzi, którzy byli wraz z nim na pokładzie. Wszyscy zbledli. Anzou poczuł jak kropla potu spływa po jego czole, jak całe ciało nabiera temperatury a serce zaczyna dużo mocniej walić. To był ten moment, w którym mózg otrzymuje jasny sygnał: SPIERDALAĆ. Pytanie tylko, gdzie?! Jak?! Przecież to monstrum jest ogromne, pewnie potrafi się szybko przemieszczać i wygląda na stworzenie morskie. Sytuacja była dramatyczna. Co gorsza, Kagada potwierdziła domysł nastolatka. Bijuu. Mityczne. Potężne. Niebezpieczne, śmiertelnie niebezpieczne. W jaki sposób uciec przed czymś takim? Chłopak miał nogi jak z waty. Po innych widział podobne emocje. Przerażenie. Wtedy Kagada jak grom z jasnego nieba wystrzeliła ze swoim rozkazem i... odpaliła kolejny raz piękną technikę i wystrzeliła przed siebie. Odważna się kurwa znalazła! Po co taka szarża?
- Po co?! Wszyscy powinniśmy uciekać!
Krzyknął ile sił w głosie Anzou. Walka z bestią nie miała najmniejszego sensu. Po co kupować czas? Po co z nią walczyć i pchać się w objęcia śmierci? Poświęcać się, aby kupić czas dla grupy dzieciaków? Czy to właśnie najwyższa forma poświęcenia dla klanu? Kagada... jednostka wyjątkowa. Nie było czasu. Trzeba było działać i wykonać rozkaz. Jak przystało na Shinobi.
- Spierdalamy!!! Ile sił w nogach, na łódkę, którą przypłynęliśmy!
Krzyknął nastolatek i ruszył w kierunku, z którego przyszedł upewniając się, że każdy z członków jego klanu ruszy wraz z nim. Nie było miejsca na pozostanie tutaj. Trzeba było uciekać i liczyć na cud. Kagada być może też ucieknie. Może tylko przez chwilę postanowi walczyć, aby finalnie skierować się ku jakiemuś bezpiecznemu miejscu. O ile takowe w ogóle istnieje, o ile miała jakikolwiek plan... Anzou zamierza przetrwać, a przynajmniej dołożyć wszelkich starań by dać szansę na przeżycie nie tylko sobie, ale przede wszystkim towarzyszom broni. By być jak Kagada. Kaminari prze przed siebie ile tylko można aby finalnie otworzyć ten pierdolony dok, wskoczyć na łódkę i finalnie - oddalić się w kierunku, z którego przybyli. Sam potwór morski zapewne przy okazji zniszczy wszytko, co spotka na swojej drodze, więc może uda się umknąć z życiem... nadzieja... tylko tyle zostało. Anzou jest też gotowy na potencjalne wytępienie jakiegoś Pawia, o ile ten znajdzie się na jego drodze poprzez klasyczne rażenie wiązkami.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Ario
Posty: 2337
Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
Wiek postaci: 22
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
GG/Discord: Boyos#3562

Re: Północno - wschodnie wybrzeże

Post autor: Ario »


Na statku wybuchło ogólne poruszenie. Wasza walka przy wcześniejszej sytuacji, a chaos teraz to zupełnie inne sytuacje. Każdy biegał w inną stronę, ludzie się darli. Mieliście bardzo mało czasu by zbiec z górnego pokładu i przedostać się przez multum ludzi, którzy też gdzieś się spieszyli. Przebiegając przez główną zbrojownię widziałeś trupy członków klanu pawia. Najwidoczniej, na pokładzie powstał bunt i gdy tylko zaczęliście mieć przewagę, marynarze z Sogen pamiętali swoją przynależność do kontynentu i chyba nawet im za bardzo nie przeszkadzało, że wykonywali rozkaz Kaminari. Jakby, Kaminari to był wróg, ale bardziej wrogiem był Kujaku.

Gdy przebiegaliście, większość albo się rozstępowała, albo w ogóle na Was nie zwracała uwagi.
- Ona oszalała?! Wyskoczyła solo na bijuu! - powiedział przerażony, przeciskając się przez ładownie.
- No, żeby się potem przekomarzać z Chino, która jest silniejsza. Nie znasz jej?!

Na chwilę nikt z Was się nie odzywał, jednak gdy dobiegliście do kolejnych schodów, głos zabrał Zaku.
- Przeżyje....przeżyje, prawda?
Nikt z Was nie chciał pierwszy zabrać głosu.
- To Pani Kagada, ona jest nieśmiertelna.
- No tak, ale nawet ona...trzęsła się. Z ekscytacji, prawda? - i tutaj można powiedzieć, że gdyby nie maska, to widziałbyś twarz Padme.
- Wiesz, odwaga jedno, a jednak pobiegnięcie na taką bestię...ja chyba się zeszczałem.
- W razie czego powiesz, że do wody wpadłeś. - nawet w takiej sytuacji, Twoi towarzysze nadal bardziej od Bijuu, bali się tego, że Kagada mogłaby uznać, że są słabi. Taki rodzaj autorytetu wśród ludzi posiadała ta kobieta.

Teraz dotarło do Ciebie, dlaczego Yai mówił Ci, by nie przejmować się osadą nadmorską.

"Kagada stąd pochodzi. Ludzie ją znają."

Nagle przeraźliwy krzyk bestii zatrząsł ponownie globem i statek bujnęło na boki. Wiedzieliście, że coś się dzieje.

Zbiegliście do części "ala portowej" i zobaczyliście, że nie było już żadnego statku, oprócz ostatniego, który wypływał. Jakiś chłopak, który sterował, machnął w Waszym kierunku.
- Szybko! Ostatnie miejsca!

Nie czekając wskoczyliście na pokład i zaczęliście wypływać na otwarte morze. Fale były duże, prawie jak przy sztormie. Gdy minęliście rozpadający się statek, widzieliście jak ludzie normalnie wyskakują w kapokach do wody, niektórzy rozstawiali jeszcze jakieś łódki ratunkowe, ale już takie mniejsze.
- K...kurwa co to jest za potwór!? - dopiero dostrzegłeś, że płynie z Wami chłopak. Majtek? Nie znałeś ich rang. Wydawał się przerażony na śmierć.
- Nie gadaj tylko płyń! - krzyknęła na niego Sanda, która w "ranach wojennych" jak to powiedziała Kagada, wyglądała jeszcze bardziej przerażająco.

Chłopak skinął głową i starał się zapanować nad łodzią...zaś Wy, mogliście zobaczyć co się dzieje jakieś 150-200 metrów od Was. Co prawda co jakiś czas unosiliście się na fali - i to był ten moment, kiedy coś było widać, bo potem zapadliście się pod falę i nic nie było widać. I tak co chwilę...
Widziałeś punkt światła, który w zawrotnej prędkości poruszał się w kierunku gigantycznej bestii. Wydawało się, że Bijuu póki co skupił się na statkach towarowych, które łapał i rozgniatał, czasami atakując również ogonami. Dopiero w pewnym momencie, Kagada wyskoczyła w powietrze i pokryta aurą raitonu zaczęła lecieć w kierunku potwora. Gdy znalazła się na wysokości jego głowy, zasadziła mu soczystego sierpowego, sprawiając, że głowa bestii aż się odchyliła na bok. Całym bijuu zatrzęsło, wytwarzając kolejne duże fale.

Sanbi jednak odwrócił się z podobną szybkością i używając swojej masywnej łapy, uderzył Kagadę tak, że ta wbiła się gdzieś w wodę i zniknęła z pola widzenia. Sam Bijuu spojrzał rozzłoszczony w kierunku statku, który dopiero co opuściliście i otworzył usta. Nagle z jego wnętrza wystrzeliła ogromna, wodna kula. Szybkość pocisku była tak zatrważająca, że najpierw błysnęło, potem zobaczyłeś jak statek zostaje trafiony i roztrzaskuje się na wszystkie możliwe strony, potem dopiero doszedł do Was dźwięk świstnięcia kuli, a na końcu dźwięk rozwalenia statku. Co więcej, kula poleciała gdzieś dalej, znikając Ci za horyzontem.

Wtedy też z pod wody wystrzeliła ponownie Kagada, która lecąc w górę, próbowała uderzyć w podbródek Bijuu. Ten jednak był przygotowany na i odsunął się, po czym zamachnął się ogonem i uderzył Kagadę, tym razem wysyłając ją w powietrze, gdzieś ponad Twój widok. Dopiero po chwili kobieta zaczęła opadać, a on otworzył usta i ponownie zebrał w sobie chakrę, by użyc wodnego pocisku. Tak jak i w tym przypadku, widziałeś jak nagle wodna kula wypaliła w stronę raitonowej powłoki, jednak Kagada złożyła kilka pieczęci i jej dłoń objęły czarne błyskawice. Kobieta zamachnęła się i wysłała w kierunku kuli czarną chakrę, która przerodziła się w coś w rodzaju pantery. Dwie techniki zderzyły się i nastąpił potężny wybuch, którego podmuch dotarł aż do Was, ponownie trzęsąc całą łodzią.

To było ostatnie co widziałeś, nim ostatni raz opadliście na niższy poziom wody.
*** Nie wiedziałeś, ile płynęliście, ale udało Wam się dotrzeć do brzegu. Od pewnego momentu ściemniło się i zaczął nawet padać deszcz. Nie był to jednak typowy sztorm. Sanda siedziała z nogami podkulonymi pod brodą, Moshi trzymał się ciągle za rękę, zaś Zaku chyba był w najlepszej formie, bo stał i obserwował okolicę.

Mimo tego, że przed chwilą byłeś świadkiem niewyobrażalnych rzeczy, tak teraz byliście w osadzie gdzie...był spokój. Jedynym dźwiękiem był deszcz, który padał dookoła. Chłopak zacumował na brzegu i wyskoczył.
- Ja stąd uciekam, powodzenia. - powiedział i zniknął gdzieś biegiem.

Wyszliście na ląd.
- Dobra, chodźmy do bazy. Yai cię poskłada z tą ręką. - powiedziała Sanda, po czym Moshi zerknął w jej kierunku i zaczął się śmiać.
- Ty chyba nie widzisz jak wyglądasz. Od Ciebie zaczniemy, moja ręka to tam pikuś.

Jednak Zaku ruszył w kierunku baru.
- Gdzie idziesz? - zapytała Sanda.

Zaku zatrzymał się po czym odwrócił.
- Idę kupić trochę alkoholu dla Pani Kagady. Jak wróci, to napewno będzie chciało jej się pić. - po czym pełny przekonania w swoje słowa, ruszył do baru.

============================

Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik

============================
0 x
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 1002
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: Północno - wschodnie wybrzeże

Post autor: Anzou »

Pojawienie się bestii totalnie przetasowało układ sił i sprawiło, że z pozycji wygranej grupa Shinobi z klanu Kaminari stanęła na straconej, jak nie od razu przegranej, śmiertelnej pozycji. Kagada jak przystało na przywódczynię postanowiła ruszyć w kierunku potwora i postanowiła z nim walczyć. Pierdolona. Ma odwagę. Anzou nie wyobraża sobie na obecnym etapie starcia nie tylko z Kagadą, ale również z taką bestią, która niszczyła wszystko, co spotykała na swojej drodze. Chłopak za cholerę nie miał pojęcia czemu finalnie się pojawiła, co ją wywołało...Nie miał jednak czasu na tego typu przemyślenia, musiał działać, musiał ruszyć do miejsca, w którym cała statkowa przygoda się rozpoczęła i uciec, wykonać rozkaz i jeżeli trzeba - dalej chronić rannych towarzyszy broni.
- Szalona. Potężna i szalona, kurwa jak można ruszyć na starcie z bestią!?
Odpowiedział Anzou również głosem pełnym emocji. Nie mógł tego pojąć, nie mógł przywyknąć do myśli, że on wraz z grupą się wycofuje, a tam, gdzieś na morzu trwa bitwa. Stosy ciał, śmierć... Tak można podsumować atak Kaminarich na statek wojenny. Liczba trupów klanu Pawia sugeruje, że sama akcja eliminacji nie poszła tak źle. Spory cios przeciwnikowi został zadany, do tego ten kapitan, który był kurewsko silny, a tak szybko i sprawnie wyeliminowany... Na pewno to plus tej całej eskapady. Pod warunkiem... że Kagada przeżyje!
- Poradzi sobie. Wierzę w nią! Mam nadzieję, że wycofa się jak tylko będzie można... trafiła bestia na bestię...
Odpowiedział Anzou swoim towarzyszom chcąc jednocześnie dodać im otuchy. Czy miał jakąś gwarancję? Pewność? Zdecydowanie nie. Niemniej - był chyba najbardziej doświadczony i musiał wziąć odpowiedzialność za skuteczną ucieczkę i przeżycie grupy. To była teraz jego misja! Na całe szczęście pozostał jeden statek, na który grupa Shinobi szybko się przemieściła. Nadzieja. Coś pojawiło się w tunelu. Grupa opuściła statek i ruszyła w kierunku osady. I wtedy... wszyscy mogli podziwiać z przerażeniem i strachem walkę... walkę, która była czymś nie z tej ziemi...
- Ja pierdolę...
Powiedział pod nosem Anzou, raczej sam do siebie, bez konkretnego odbiorcy. Kagada, członkini klanu Kaminari była na tyle silna, że jej cios zachwiał potworem. CHORE. Anzou opadła szczęka, to było nieludzkie i nie z tej ziemi. Fale, które wytwarzała walka były odczuwalne wszędzie. Anzou starał się zachowywać mimo wszystko spokój i dalej obserwował to zdarzenie. Chciał widzieć czy istnieje jakakolwiek szansa na przeżycie i wtedy... wtedy Kagada otrzymała potężny cios, który sprawił, że świat dla Białowłosego nieco spowolnił, wszystko stało się nieco bardziej wyraźne, przejrzyste. Chłopakowi zaschło w gardle. Czy to koniec? Na całe szczęście kobieta wystrzeliła ponownie do góry, konkretne akcje, wymiana ciosów, Kagada znowu obrywa, potężna wodna technika... To było nie do ogarnięcia. Do tego te fale uderzeniowe, dźwięki. Coś, czego nigdy się nie zapomni. Anzou nie może niestety nic zrobić. Same fale sprawiały, że jego pole widzenia niejednokrotnie było zaburzone i nie udało się wszystkiego dostrzec. Ostatnie, co Kaminari widział to wielka, ogromna pantera ścierająca się z jakąś specyficzną energią i wielki wybuch. Ogromny hałas, huk i kolejna fala uderzeniowa... Niebywała i czysta moc. Moc, do której Anzou chce dążyć, która go jakby... nekręca? Chłopak odczuwa ogromne pragnienie tej potęgi. Walka 1 na 1 z Bijuu.. być tak silnym, by choć trochę postawić się tej czystej i potężnej, groźnej i jednocześnie... wspaniałej istocie! Wtedy niestety wszyscy stracili przywódczynię z pola widzenia i oddalali się w ciszy w kierunku osady, do której niedługo potem dotarli. Grupa zeszła na ląd, niemal w opłakanym stanie, połamani, smutni.
- Musimy się zregenerować, jak najszybciej. Potrzebujecie czegoś? Jak się czujecie? Tak. Baza. Dobry pomysł Zaku, kup coś dobrego. Za taką walkę należy się jej dobry trunek.
Odpowiedział Kaminari i pomógł swoim pozostałym towarzyszom dotrzeć na miejsce. Sam poza tym ciosem nie odniósł jakichś poważniejszych ran, ale potrzebował odpoczynku.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Ario
Posty: 2337
Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
Wiek postaci: 22
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
GG/Discord: Boyos#3562

Re: Północno - wschodnie wybrzeże

Post autor: Ario »


Gdy wparowaliście, do Waszej siedziby, jednocześnie z tarczą i na tarczy, zastaliście Yaia, który siedział na krześle i nerwowo poruszał nogą do góry. Gdy tylko na Was spojrzał, zerwał się i podbiegł do Was.
- Co się dzieje!? Gdzie Zaku? Gdzie Kagada?! Moshi...Twoja ręka!! - krzyknął, po czym przerażony aż zatkał usta dłonią. Dopiero potem zerknął na Sandę, jej zmasakrowaną twarz. - Co...co tam się zadziało? - zapytał.
- No, przejęliśmy statek. Prawie. Trochę zabrakło, ale było blisko.
- Był tam jakiś Kogo, albo Seinin, nie wiem. Wziął nas trochę z zaskoczenia. Spokojnie, Zaku jest w barze, zaraz przyjdzie, ale Pani Kagada... - jej wzrok opadł na ziemię.
- No, gdyby nie Pani Kagada, to byłoby cienko. Jednak to nie wszystko. Na wodzie pojawił się Sanbi, bijuu trzech ogonów.

Twarz Yaia była biała.
-S-sanbi...?! Jak to możliwe!?
- Nie wiem...naprawdę, nie wiem. Pani Kagada ruszyła na bestię, by kupić nam czas do ucieczki...powinniśmy...powinniśmy jej pomóc.

Drzwi otworzyły się, a do środka wparował Zaku z 4 butelkami, chyba jakiegoś mocniejszego trunku.
- Ona tego nie chciała. Musimy uszanować jej wolę.
- To prawda, przecież...ona się trzęsła z podniecenia do tej walki, prawda?

Znowu nastała głucha cisza.
- Sando, Twoja twarz wygląda bardzo źle, chodźmy, od Ciebie zacznę. Moshi, usiądź sobie z tą ręką tutaj...o. - chłopak wskazał mu miejsce dłonią, a Sanda ruszyła się i usiadła na kanapie. Yai podszedł do stolika i wskazał dłonią mapę. - Moshi, spójrz tutaj i powiedz, gdzie powinniśmy się ruszyć dalej. - powiedział, a Moshi rzeczywiście nachylił się nad mapą.

Wtedy nagle Yai ni z tego ni z owego podniósł patelnię z kuchenki nie daleko i sieknął w tył głowy Moshiego, aż ten opadł na stół i zsunął się na ziemię. Wszyscy stanęliście jak wryci na to co się stało.
- Przepraszam, nie chciałem mówić przy nim. Jego ręka jest w tragicznym stanie. Ja nie jestem Iryoninem, a muszę go poskładać. Nie mam znieczulaczy. To był jedyny pomysł...szybko, pomóżcie mi go ułożyc. Anzou, leć do apteczki i przynieś narzędzia. - Yai odrzucił patelnię, zrzucił wszystkie mapy ze stołu i inne przybory i w raz z Zakiem ułożyli chłopaka na stole. Sanda stanęła nad nim.
- Kurwa...on wyjdzie z tego? - zapytała.

Rzeczywiście, kość była otwarta z dwóch stron, wygięta, postrzępiona, dostał się do niej bród. Wyglądało to bardzo, bardzo źle. Yai uniósł rękę i spojrzał w środek kości.
- Nie wiem...nie jestem medykiem, mam tylko bojowe przeszkolenie i trochę coś tam umiem...ale nie robiłem nigdy takich rzeczy. Jak się obudzi, to mu popraw. Nie może się ruszać.

Gdy tylko Yai zaczął brać się za pracę, widziałeś jak wyciąga jakiś pilnik i zaczął z pęsetą usuwać resztki kości. W jednej chwili spojrzał na Ciebie.
- Anzou, jesteś w najlepszej formie. Weź proszę oczyść rany Sandy, weź kremy, nasmaruj ją i zabandażuj. Nie możemy dopuścić do zakażenia.

Nie wiesz ile to trwało. Pół nocy? Całą noc? Siedzieliście jak na szpilkach i nikt nie śmiał opuścić pokoju, aż Yai nie powiedział, że można. Moshi obudził się jeszcze trzy razy i za każdym razem Zaku doskakiwał do niego i kładł go do spania znowu.

Wasze morale były...z jednej strony podniszczone, z drugiej ciągłe napięcie walki o rękę Moshiego, a także nieobecność Kagady...wszystko to wpływało na fakt, że nie wiedzieliście co dalej. Dopiero gdy Yai otarł pot, wyprostował się i cicho odchrząknął, zerwaliście się wspólnie i podeszliście do stołu. Ręka Moshiego była w improwizowanej szynie, zabandażowana. Wszędzie była krew, resztki po jakichś niciach, igłach, strzępy kości.
- Nastawiłem ją, złączyłem, musiałem mu wkręcić śruby. O matko, byle tylko zakażenia nie dostał. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy...matko, ja jestem zaopatrzeniowcem, a nie chirurgiem. Dałem z siebie wszystko... - powiedział, a Ty mogłeś zobaczyć, że chłopak stoczył równie trudną bitwę, co Wy wcześniej. - Myślę, że powinniśmy go odesłać do klanu. Tam sprawdzą, czy nie da się tego...no...no...wiecie.
- Ocipiałeś? - zapytał, a Wy spojrzeliście, że nie śpi. Miał otwarte oczy i patrzył. Powoli się dźwignął i usiadł na stole. - Jak Kagada by usłyszała, że zjechałem na bazę, to bym miał, no....no wiecie.
- Przesrane?
- Posrałbyś się na kolejny treningu?
- No...albo zeszczał, w zależności od humoru szefowej.

Wszyscy wspólnie się roześmialiście. Był to pierwszy moment, w którym mogliście odetchnąć.
- No nic, posprzątajmy tu tro...

Drzwi do Waszej bazy otworzyły się z hukiem. Kagada wpadła do środka, zataczając się i niemalże sturlała się po schodach w Waszym kierunku. Wspólnie krzyknęliście, jednak ona nie upadła, a złapała się krawędzi framugi. Przytrzymała i spojrzała na Was. Jej strój był cały poszarpany, nie miała buta, jej włosy były w strzępach. Była cała we krwi. Ciężko dyszła i patrzyła na Was z przymrużonymi oczami od wycieńczenia.
- Kagada-sama! - Sanda dobiegła do niej i chciała jej pomóc, jednak Kagada ręką odtrąciła jej pomoc.
- Co...co...uh...co Wam...co Wam...wpajam...do tych...pustych...łbów...całe...życie,...co?

Sanda wyprostowała się, jak reszta składu i rozstąpiła się na boki. Kagada ledwo stała, ale nikt nie śmiał jej pomóc. Ciężko dyszała, po czym zaczęła się kołysać na boki.
- Kaminari zawsze wraca zwycięsko z pojedynków, o własnych siłach. - powiedział poważnie Moshi, po czym Kagada zerwała się i ostatnimi chyba resztkami woli, zrobiła 4 kroki, by dopaść na sofę i upaść na nią na plecy. Dopiero wtedy, wszyscy zerwali się i doskoczyli do niej. Sanda płakała jak bóbr, nie wytrzymując ciśnienia, Moshi też zaczął ją tulić, Yai stał z rękami założonymi na głowie, a Zaku podał jej butelkę z winem.
- Ta...ta...ta suka Chino...napewno by nie dała rady...sama z Bijuu...hehehehe....powiem jej...jak się spotkamy...to...to...to jej powiem...że jest cienka pizdeczka...hehehe... - po czym wzięła butelkę od Zaka, ale nie dała rady wypić, bo tak jak leżała, tak usnęła. Butelka wypadła jej z rąk i poturlała się po podłodze.
============================

Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik

============================
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tereny Sporne - Półwysep Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości