Kagada z Zakiem na barku patrzyła na Was. Najpierw surowym wzrokiem, jednak po chwili zaczął on trochę ustępować. Na zadane pytanie zacząłeś się pierwszy wygrzebywać, podnosząc trochę Sandę przed siebie. Dziewczyna jednak wstała sama, po czym odwróciła się i podała Ci ręk, pomagając wstać. Moshi też dźwignął się na nogi, jednak jego ręka wyglądała bardzo źle.
Odezwałeś się pierwszy, mówiąc, że samo tak wyszło. Kagada popatrzyła na Ciebie pytająco, po czym Sanda opuściła głowę i zrobiła krok do przodu.
- Cała operacja to był mój pomysł.
- Sanda...! - Moshi odwrócił się w jej kierunku i syknął tylko.
Ogólnie, to mieliście w dupie, że statek tonie i to chyba było kuriozum tej całej sytuacji, bo właśnie dostawaliście ochrzan od swojej Seinin.
- Biorę pełną odpowiedzialność za to. Chciałam...chciałam...żebyś była z nas dumna...żeby klan był z nas dumny. Wiemy, że klan na nas liczył...na panią liczy...nie chcieliśmy zawieźć...szczególnie Pani... - dziewczyna zaczęła się jąkać.
Zaku uniósł dłoń, sygnalizując, że już się obudził, więc Kagada zrzuciła go z barku. Tak, zrzuciła - nie zestawiła. Zrobiła krok do Sandy, była od niej sporo wyższa i ogólnie większa. Kagada uniosła dłoń i podniosła jej podbródek. Twarz Sandy była zmasakrowana - wielkie limo zasłoniło w pełni oko, jej poliki napuchnęły, nos był przekrzywiony, a warga rozcięta.
- Wyprostuj się jak meldujesz. Broda do góry. Stój prosto. - zaczęła ją poprawiać. - Jesteś pierdolonym Kaminari, który włożył serce w walkę. Który bronił swoich przyjaciół i towarzyszy z pola bitwy wszystkim czym miał. Jesteś dowódczynią, która nie obsrała zbroi jak pizda i walczyła do końca. Prezentuj swoje rany bitewne z dumą. Teraz wyglądasz, jak prawdziwy Kaminari. - powiedziała, po czym niczym żołnierskim krokiem stanęła obok Moshiego i spojrzała na rękę. - Jak się nie nauczysz lepiej bić, to będziesz tak kończyć za każdym razem. - powiedziała.
Moshi zrobił głupktowaty uśmiech i wzruszył ramionami.
- Jak walisz kogoś butelką w łeb, to masz mieć plan co dalej, a nie stoisz jak kołek. Dlatego Cię połamali jak jakiegoś Doko. - powiedziała poważnie, po czym położyła mu rękę na głowie i potargała czuprynę. - Dobrze walczyłeś, widziałam z daleka.
Następnie stał Zaku. Kagada podeszła i Zaku odruchowo zdjał maskę. Stał wyprostowany na baczność. Teraz wiedziałeś o co chodzi. Jego twarz była straszna. Miał wiele blizn po cięciach i spaloną twarz. Dosłownie, prawie spaloną. Był przepaskudny, miał jakieś stare ropnie na głowie.
- A Ty?
- Pani Kagado, chciałem zgłosić, że pomyliła się Pani w obliczeniach. 29 trupów jest na pokładzie, ja swoich wyrzucałem za burtę, żeby nie walali się pod nogami, więc w sumie powinno być 54. 55 z Pani przeciwnikiem.
- To czemu nie masz blizn wojennych, a jak przyszłam, to spałeś sobie na burcie?
- Wziął mnie z zaskoczenia, psze pani. To znaczy, wyskoczył na plecy z ukrycia.
Kagada zrobiła przerwę, po czym skinęła głową.
- No dobra, ale więcej nie śpij podczas walki.
- Tak jest. - po czym stuknął na baczność obcasami.
Ostatni zostałeś Ty. Kagada stanęła nad Tobą i zaczęła przeprowadzać ocenę Twojej osoby.
- To samo co Sanda. Stój prosto, popraw się. - powiedziała na początku. Chwilę westchnęła. - To jest Anzou, bohater wojenny. Ulubieniec mojej przyjaciółki Chino. Reprezentował nas na turnieju. - zaczęła mówić. - Chino przysłała mi go na przeszkolenie, bo podobno Kaminari w stolicy zapomnieli, co to znaczy jest być prawdziwym Kaminari. Moja przyjaciółka zmiękła na stare lata, ale to trudno. Może dobrze, że się o kogoś wkońcu zatroszczyła, a nie o swoją własną dupę. - skomentowała, po czym spojrzała na resztę Twoich towarzyszy. - No i co, daje radę chudzielec?
- Daje, sam pokonał oficera statku.
- Też widziałem, nom. Ma dobry ranton, chyba najlepszy z nas. - powiedział.
Zaku jedynie pokiwał głową.
- No dobra... - kobieta zastanawiała się przez chwilę co Ci powiedzieć. - Zrobimy tak. Uznamy Waszą samowolkę za test inicjacyjny dla nowego kolegi. Jednak no musisz przypakować trochę bo wyglądasz jak pizdryk. Przynajmniej, żeby mięśnia było widać. Ale to jak wrócimy, to ja Ci rozpisze trening. - odwróciła głowę do wszystkich. - Wszystkim Wam rozpiszę trening. Nie myśleć, że Wam się, kurwa, upiekło. Macie przesrane do kwadratu, a jak dopadne Yaia w bazie, to sprawię, że zeszczy się na sam widok mojej złości.
Sytuacja wydawała się być opanowana. Powiedziałeś o statku na dole.
- Tak zrobimy. Idźcie weźcie łódź i wypływajcie z powrotem. Ja jeszcze spróbuje wziąć kulę i zatopić ze dwa transportowce, później do Was dołącze. W każdym razie Anzou, witamy w drużyni....
I wtedy zatrzęsła się ziemia.
To nie było zwykłe zatrzęsienie się ziemi. Wydawało się, że trzęsła się cała planeta. Woda zaczynała być wzburzona i zaczęły pojawiać się fale. Coś się działo i nie wiedzieliście totalnie co. Nagle, jakieś 100 metrów od Was, zaczęła wynurzać się jakaś...góra. Co gorsza, to w ogóle nie przestawało rosnąć i w pewnej chwili osiągnęło wysokość...nawet nie wiedziałeś ilu metrów. Ale wiedziałeś jedno. Cokolwiek to było, było czymś w rodzaju wielkiego, a raczej gigantycznego żółwia.

Wyłonił się akurat obok przepływającego statku transportowego, który już i tak ledwo trzymał się od wielkości fal, które spowodowało wynurzenie się bestii. Potwór złapał statek i jednym ruchem wsadził do ust, pożerając go w całości razem z załogą. Stałeś z otwartą gębą, bo pierwszy raz widziałeś coś takiego...to znaczy, widziałeś już coś podobnego na wojnie, ale jednak dużo, dużo dalej. Teraz jednak zagrożenie było w pizdu realne i nawet nie wiesz, kiedy wszyscy przełknęliście ślinę w tym samym momencie.
- K...kurwa...c-co to? - pierwsza wyrwała się Sanda, która miała najtrudniej dojrzeć przez limo co to jest. Jednak nie Ty, Ty widziałeś doskonale z czym macie do czynienia...a był to...
- Sanbi. Bijuu trzech ogonów. - powiedziała Kagada, która w tym momencie, była tak samo przerażona jak i Wy. - Koniec żartów, szybko, na dół. Bierzcie łódź i uciekajcie stąd! - dodała i niemalże wypchnęła Was w kierunku zejścia z pokładu, sama będąc odwróconą w kierunku Bijuu. - BIEGIEM MÓWIĘ! - tym razem wydarła się na Was nie na żarty.
Odruchowo Sanda złapała Ciebie i Moshiego za rękawy i zaczęła prowadzić pośpiesznie w kierunku zejścia. Dopiero w połowie stanęła i odwróciła się do Kagady, która stała wyprostowana i...trzęsła się ze strachu? Czy to możliwe? Czy Ci się przewidziało?
- A PANI!?
Kagada nie odwracała się w Waszym kierunku.
- A ja... - cicho westchnęła. - ...a ja muszę udowodnić, że jestem godna miana seinina klanu Kaminari. Jestem wnuczką i spadobierczynią Sumo Kaminari, najsilniejszego Kaminari jaki kiedykolwiek istniał. Kupię Wam czas, uciekajcie! - po tych słowach widziałeś, jak kobieta ponownie stanęła w aurze z piorunów, po czym rozpędziła się...i wyskoczyła z pokładu w kierunku bestii.
============================
Kagada Kaminari - klik
Yai Kaminari - klik
Sanda Kaminari - klik
Moshi Kaminari - klik
Zaku Kaminari - klik
============================