[EVENT] - Regularna Grupa Dystansowa
: 8 lip 2023, o 17:02
Shinobi War to gra PBF Naruto, gdzie akcja została osadzona w zamierzchłych czasach, w czasach gdzie światem rządziły klany.
https://shinobiwar.pl/
Dzwony zabrzmiały. Wzdrygam się, doskonale wiedząc co to oznacza. Czyli czas próby nadszedł i nie można się już cofnąć. Czuję nieprzyjemne dreszcze na całym ciele. Czy to właśnie jest strach? Lęk tak ogólny i rozpowszechniony po całym moim organizmie, że aż nie da się go zwalczyć i stłumić jego wołanie? Wzdycham cicho, do siebie, próbując szybko poukładać myśli tak, żeby mi nie przeszkadzały. To nie czas na to! Nie mogę, nie chcę! Się teraz wycofać, kiedy życia tylu ludzi są na wielkiej szali. Będę musiał zabijać. Nie jedną osobę, jak dotychczas, a dziesiątki ludzkich istnień, które z jakiegoś, bliżej nieznanego mi powodu znajdują się właśnie tutaj – prawie pod murami miasta, ryzykując własną egzystencją na tym padole w imię… czegoś. Nie mam pojęcia czego i pewnie wielu ludzi gorliwie napierając na nasze miasto też tego nie wiedziało. Mało wiem o wojnach, jednak to co wiem, to że nie jest to decyzja wszystkich, ta należy do najwyżej postawionych ludzi, którzy sterują masami niczym pionkami na planszy. Wszystko po to, by upadł jeden król, ten przeciwnego koloru.
Wyciszam myśli i otwieram z powrotem oczy, których zamknięcia nawet nie rejestruję. Co należy teraz zrobić? Tak, iść pod bramę. Zachodnią? Nie, wschodnią. Wiem to doskonale, nie mogę dać się ponieść niesfornym myślą w swojej własnej głowie, które starają się mnie zwieść na manowce. Jeszcze raz sprawdzam czy mam wszystko, co przygotowałem już kilka dni temu na tę właśnie okazję. Który to raz? Chyba piąty. Dzisiejszego dnia. Wzdycham ponownie. Bezsłownie zakładam kamizelkę, sprawdzając milionowy raz czy wszystkie zwoje są na swoim miejscu. Zakładam kołczan i łuk, ten drugi przez kilka sekund jeszcze zaciskając w pięści. Powoli przyzwyczajam się do tego zdecydowanie dłuższego oręża w porównaniu do mojego starego. Mam nadzieje, że dobrze mi się przysłuży podczas wydarzeń, które lada chwila mają wybuchnąć. Gdy tak myślałem jeszcze jakiś czas temu, podczas przygotowań do obrony miasta, wciąż ta myśl pozostawała w jakimś stopniu odległa, teraz zaś ten dystans skrócił się do totalnego minimum.
Wychodzę w końcu, rozglądając się. Wszędzie poruszenie, ludzie biegną jak na stracenie karku, w pogoni za czymś z pewnością istotnym. W każdym towarzyszącym spojrzeniu widzę strach, ale też wielką determinację. Po to właśnie szkolą nas na shinobi, ludzi, którzy mają strzec, pomagać i bronić. Specjalna jednostka, która sama w sobie ma być przykładem dla mniejszych i słabszych. Lecz ja się dziś tak nie czuję. W sobie mam niepewność i lęk, które walczą z moim własnym poczuciem obowiązku i chęci ochrony najbliższych.
Ile ludzkich istnień wiecznie przeminie w ciągu tej jednej batalii? Ile znajomych spojrzeń spotkam ostatni raz na polu bitwy, wpatrzonych nieobecnie w ciemne niebo? Są to pytania bez odpowiedzi, na które zresztą tej odpowiedzi znać nie chcę. W idealnym świecie, utopii, udałoby się całą walkę przeprowadzić bez strat w ludziach, lecz to już średnio rozwinięty dzieciak wie, że jest nierealne.
Stawiam w końcu pierwszy krok prowadzący do wschodniej bramy. Przez całą, choć krótką, podróż staram się pobudzić siebie samego na duchu. Przypominam sobie machiny bojowe, przy których pracowałem wraz z Ai. Pułapki, które wspólnie przygotowaliśmy w lesie. Widok nadchodzących wojsk do miasta i twierdzy z najróżniejszych zakątków świata. Jednym słowem, nie jesteśmy bezbronni. Będziemy się bronić, nawet za cenę swojego życia. Mieszkańcy Kotei z pewnością, ale czy inni? Czy jeśli dojdzie do krytycznego momentu, w którym perspektywa zwycięstwa będzie zanikać, to czy żołnierze z dalekich krain dalej będą tak łapczywie walczyć o sprawę, która w bliskim rozumieniu nie jest nawet ich?
Nim się spostrzegam, docieram do bramy, gdzie się legitymuję i odbieram przyszykowaną dla mnie „wyprawkę”. Bez ociągania zakładam ochraniacz na głowę, doskonale zdając sobie sprawę z jego funkcji. Nie dość, że łatwiej wtedy będzie rozpoznać towarzysza i przeciwnika, to jak będzie już po wszystkim, będzie się dało policzyć straty w ludziach. Nawet jeśli ciała ewaporują, zostaną rozbryźnięte po całej powierzchni, to ochraniacz powinien choć w kawałku przetrwać. Taką przynajmniej mam nadzieje.
W zaopatrzeniu zauważam bojową pigułkę, którą jak się okazało, już posiadam, a druga nie jest mi potrzebna, doskonale znam konsekwencje zażycia dwóch w krótkim okresie czasowym. Przez chwilę się waham, ale ostatecznie zwracam się do żołnierza, który wydał mi tę wyprawkę.
- Mam już jedną taką pigułkę, druga nie jest mi potrzebna. Zachowaj ją, na pewno będzie potrzebna w szpitalu. Bardziej przydatne będą dla mnie strzały, jeśli się da to zorganizować. – Proponuję wymianę, a jeśli nie ma takiej możliwości, to zwykłe oddanie pigułki, która z pewnością znajdzie lepsze zastosowanie w jego rękach niż moich.
Odebrawszy wszystko, udaję się finalnie do wyznaczonego punktu zbiornego i tam rozglądam się po wszystkich. Wiem, że na pewno przyjdzie mi walczyć ramię w ramię z Ai oraz że Goketsu ma być naszym przełożonym. Ich twarzy szukam w pierwszej kolejności, dopiero później przyglądam się każdej innej z osobna, mimo wszystko ciekawy kto jeszcze należy do naszej grupy skoncentrowanej na walce z dystansu.
Mijikuma udaje się do punktu zbiornego i wypatruje znajomych twarzy.
Odbieram ekwipunek eventowy:
Bojowa pigułka żywnościowa (?)
Pigułka ze skrzepniętą krwią
2x Kunai z zaczepioną Notką wybuchową
Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych sił Sogen"
5m Bandaża
Nie dostosowała się do rady Shinichiego. Nie zamierzała uciekać, nawet przez myśl jej to nie przeszło. Niezależnie od tego czy była boską istotą czy tylko zwykłym człowiekiem. Kotei było jej domem, nie zamierzała zostawiać swoich bliskich. Nie zamierzała zostawiać mieszkańców. Była światłem, które rozświetli największy mrok. Choćby wszystko miało się walić, ona będzie stała. Będzie dawać z siebie wszystko, aby nikt nie tracił wiary. Była zaledwie doko, pewnie niewiele mogła. Zwłaszcza względem wielu doświadczonych shinobi, którzy też będą brać udział w tej wojnie. Zapewne też tacy będą w oddziale, do którego zostanie przydzielona. Właściwie, już została. Goketsu już brał udział w jednej wojnie, opowiedział o niej, kiedy wraz z Mijikumą zajmowali się pracami w jego warsztacie. Była pewna, że tę dwójkę spotka w punkcie zbornym. Nie wiedziała kto jeszcze się przytrafi. Czy Sayarashi też tu będzie? Z jednej strony, chciała, żeby też był w jej grupie. Mając Ai w swoim otoczeniu, na pewno byłby silniejszy. Miałby dodatkową motywację. Natomiast z drugiej strony, obawiała się, że mógłby zrobić jakąś głupotę. Nie wiem. Poświęcić siebie, aby ją ochronić. Pewnie tak mocno się nie zakochał, by to mogło się stać, ale głupotą byłoby tracić silniejszego shinobi w taki sposób. Może była słońcem, dawała radość. Ale największą radością dla mieszkańców Kotei, będzie przetrwanie.
Znała osadę, kojarzyła jej rozkład. Może nie perfekcyjnie, ale potrafiła sprawnie się po nim poruszać. Pędziła więc do punktu zbornego. Może sprawniej by to przebiegło, gdyby została przy twierdzy. Ale rozkaz, jest rozkazem. Nie zamierzała sprawiać problemów. Była dobrym żołnierzem. Choć w takiej roli nigdy nie występowała. Przynajmniej nie tak bezpośrednio. Jako kunoichi, koniec końców była żołnierzem. Bardziej "specjalistycznym", ale jednak. Musiała się podporządkować, nie mogła nawet w najmniejszym stopniu opóźnić wymarszu swojego oddziału. Każda sekunda zwłoki mogłaby kosztować ich wiele. Pędziła więc ile tylko sił miała w swoich nogach, jednocześnie sprawdzając czy cały jej ekwipunek dobrze się trzyma. Z nim wyruszyła wcześniej ku twierdzy, aby sprawdzić teren, więc miała wszystko ze sobą. Kabury, są. Torba, trzyma się. Zwój, stabilnie zaczepiony na plecach.
Co jeżeli pojawi się Demon? Na pewno nie ucieknie. Tym razem była gotowa, ludzie broniący Kotei byli gotowi. Wcześniej, była w lesie nieopodal Muru, nie miała niczego, co chociażby sprawiało pozory, że mogłoby ściąć futro tej bestii. Teraz mieli olbrzymie kusze, których bełty były wyładowane notkami wybuchowymi po same brzegi. Takie coś na pewno zwali z nóg nawet najstraszliwszą poczwarę. Nawet, jeżeli byłoby to potrzebne, sama była gotowa by wziąć te bełty i na swoich stworzeniach dotrzeć do bestii i zrzucić je prosto w jej paszczę. Nawet, gdyby miało to skończyć się jej śmiercią. Zrobi to z uśmiechem na ustach, o! By jej nadzieja i wiara w zwycięstwo stałą się symbolem dla wątpiących, dla tych, którzy utracili wiarę.
Biegła z uśmiechem na twarzy. Mogło wydawać się to niestosowne w obecnej sytuacji, ale kiedy mijała cywili, którzy mieli kierować się do wyznaczonych im miejsc, chciała ich pocieszyć. Wyglądała jak kunoichi, miała nawet kamizelkę! Więc nawet osoby, które jej nie znały, na pewno nie brali jej za przypadkowe dziecko. Kto miał im dawać siły, jeżeli nie ich obrońcy? No właśnie! Właściwie, tak naprawdę z powodu "wzbudzania emocji" przez różne osoby, miała nadzieję, że nie zostanie zraniona i zaciągnięta do medyków. Cholera, ponury Shigemi, albo Shigemi ze słabo wyćwiczonym uśmiechem, definitywnie odbierałby jej chęci do dalszego życia! Najgorzej! No jeszcze ten Dokumaru. Nawet jeżeli byłby najwybitniejszym medykiem, jaki jest dostępny w trakcie tej wojny, nie chciałaby, aby jej dotykał. Czymkolwiek.
No nic. Udało się jej dotrzeć do punktu zbornego. Od razu zobaczyła Mijikumę, ciężko było przeoczyć jego białe włosy. Zwłaszcza w połączeniu z jego wzrostem. Skierowała się jednak po swój przydział. Sama się obkupiła, było to względnie niedawno, a więc na tyle ile mogła, na tyle sobie pozwoliła wcześniej. Jednak dodatkowym sprzętem, który na pewno się przyda, nie zamierzała wzgardzić. Ochraniacz przywiązała do swojego ramienia. Na czole już jeden miała, z blaszką skrywaną przez włosy. Musiałaby coś zrobić ze swoją grzywką, aby symbol armii był widoczny, a więc umieszczenie go na ręce było praktyczniejsze. Bandaż umieściła w kieszonce kamizelki, do tej samej wrzuciła też pigułki. Miała nadzieję, żę nie zostaje zmuszona do ich przedawkowania. Torbę przewiesiła obok tej, którą już posiadała. Wrzuciła do niej otrzymane kunaie z notkami wybuchowymi. Kunai z bombką dała do jednej z kabur, w której miała jeszcze miejsce.
Po odebraniu wszystkiego, zbliżyła się do Mijikumy, niezależnie od tego czy ją wypatrzył, czy też nie. Wolała być blisko osoby, którą znała. Była uśmiechnięta. Jak zawsze zresztą. -Miji-Kun, a więc to czas. Spotkałam przyjaciela, który też wtedy widział Bestię. - Wspomniała o Shinichim, bez jakiegoś szczególnego powodu. Może chciała podnieść go na duchu? Jeżeli miałoby to być potrzebne. W końcu, poza nią też ktoś inny przeżył spotkanie z Demonem (niezależnie od odległości). Nie mógł być taki straszny. Chyba.
Ai dociera na miejsce zbiórki, odbiera wyprawkę i pakuje swoje fanty. Zagaja do Mijikumy.
Negatywne emocje takie jak gniew czy nienawiść potrafiły napędzać do działania. Shinichi był zdeterminowany, a w środku czuł jedynie chłodną chęć zemsty. Świat stracił kolory, mijający go ludzie przestali nimi być. Podróżując od punktu do punktu w końcu znalazł się w odpowiednim miejscu. Niemalże mechanicznie odebrał przygotowaną paczkę. Sprzęty rozdzielił po odpowiednich pokrowcach, a opaskę zawiązał na ramieniu. Bynajmniej dlatego, że poczuwał się jako jedność obrońców ludzkości. Nie chciał dostać od "swoich" i tracić możliwości zobaczenia upadku bestii. Został przydzielony do grupy regularnej o podkategorii dystansowej. Shinichi nie miał bladego pojęcia o wojaczce, ani o tak masowej walce jaką niedługo miała gościć ta ziemia. Nie miało jednak to znaczenia. Zamierzał zniszczyć wszystko co stanie mu na drodze do celu.
Mężczyzna w białej masce zbliżył się bez słowa w stronę grupy do której przynależał. Zza bezkształtnej osłony twarzy widać było jasne blond włosy zaczesane do tyłu i niedbale wygolone po bokach. Z prawej strony natomiast maska nie była w stanie ukryć całej pokaźnej blizny. Resztę ciała zaś zakrywał szary płaszcz. Ręce zwisały wzdłuż tułowia będąc głęboko osadzone w szerokich rękawach. Cała ta postać przypominała bardziej pustą skorupę niżeli człowieka zjednoczonej siły chroniącej znanej cywilizacji. Opaska na czoło zawieszona na lewym ramieniu świadczyła jednak o tym, że nie znalazł się tu przez przypadek. Jego głowa powolnie poruszała się, a jasne oczy ziejące z okrągłych dziur w masce, lustrowały otoczenie. Shinichi chciał zobaczyć tych, którzy będą walczyć razem z nim przeciw dzikim, lecz zatrzymał się na blond dziewczynie. Intensywne spojrzenie wwiercało się w nią bezustannie. Życie to podła suka. Ai była jedyną osobą, którą mógł tutaj nazywać "bliską". Jedyna osobą, której śmierć przyniosłaby mu ból. Oczywiście, że musiała przynależeć do jego grupy. Nie posłuchała jego rady, nie uciekła. Zimny dreszcz przeszył jego ciało widząc oczami wyobraźni jej drobne ciało w błocie i krwi. Mijały kolejne chwile, a on sam nie zdawał sobie sprawy, że wpatruję się w nią tak długo. Był na tyle daleko, że nie słyszał jej głosu, ale na tyle blisko, że rozpoznawał uśmiech na twarzy. Radosna jak zwykle, lecz w umyśle Shinichi'ego jawił się tylko smutny obraz zimnych zwłok bez żadnego wyrazu. Nie zastanawiał się nawet dlaczego jest w stanie tak dobrze wyobrazić sobie tą scene, gdyż sam mając zaledwie kilka lat życia nie widział zwłok z bliska. Podświadomość, prezent od poprzednika tego ciała nasuwała obrazy i podburzała uczucia. Shinichi nie mógł znieść tego ciągłego oczekiwania. Chciał już przelewać krew własną, bądź innych. Niech nadejdzie w końcu to na co tak długo czekał od momentu zobaczenia ogoniastego demona. Niech czyjaś śmierć da upust tej wylewającej się nienawiści z jego własnego serca.
Skrót: Shinichi odbiera przedmioty dla obrońców, przybywa na miejsce zbiórki i gapi się na Ai z pewnej odległości jak creep
Statystyki | Znane techniki | Przedmioty Statystyki: Ukryty tekstZnane techniki: Ukryty tekstPrzedmioty: PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- Ciemno-szary płaszcz
- Dwie białe maski
- Medalion przynależności do klanu Nara
- Torba na glinę (Lewe biodro)
- Torba na glinę (Prawe biodro)
- Kabura na broń (Lewe udo)
- Torba (prawy poślad)
- Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych sił Sogen"
Ukryty tekst
Użyte techniki | Użyte przedmioty Użyte techniki: Użyte przedmioty:
Biegła już przez miasto, wkładając jedną ręką wyprawkę otrzymaną od tutejszych żołnierzy, by być już w pełni przygotowaną. Bojowa pigułka, zakrzepnięta krew i broń z przygotowanymi notkami, więc nawet nieźle! Błyskawicznie założyła na czoło otrzymaną opaskę, uznając to za najbardziej widoczne miejsce, a nuż uratuję jej jakoś skórę? Czyli przynajmniej wyposażenie gotowe – przeszło jej przez myśli, gdy mijała innych ludzi, którzy podążali na swoje stanowiska. Czuła jak jej serce coraz szybciej zaczynało bić, a adrenalina wypełniała jej ciało, mięśnie drżały z emocji, głównie obawy i strachu. Znaczyło to, że była normalnym człowiekiem. Gdyby nie odczuwała tych reakcji, martwiłaby się o siebie. Musiała się na razie dostać do miejsca zbiórki dla jej oddziału, regularna dystansowa, raczej do niej pasuje. Wschodnia brama. Łatwo więc było wypatrzyć.
Gdy tylko dotarła do wskazanego punktu, szybko się wylegitymowała i ruszyła do swoich towarzyszy broni. Ubrana była w swój autorski, przy użyciu techniki Ayatsuri i własnych doświadczeń rzemieślniczych, pancerz przylegający do jej ciała, w którym wyróżniały się szpony na dłoniach i nogach, a także pokaźna ilość miejsca do przechowywania broni, dwie kabury i dwie torby. Miała na siebie zarzucony jeszcze czarny płaszcz, który opadał jej na ramiona i zasłaniał większość ciała aż do kolan, przynajmniej wtedy, gdy przynajmniej nie zawiało. A wyglądało na to, że będzie… pochmurnie, a jednocześnie spora łuna na horyzoncie. Białowłosa aż przełknęła ślinę. Nie podchodziła jednak do nikogo, tylko przystanęła nieopodal wszystkich, by nie być za daleko, gdy zostanie ogłoszona zbiórka.
Kubomi po przyjęciu wyprawki, melduje się na punkcie zbiórki i staje nieopodal pozostałych.
Statystyki: Ukryty tekst
Znane Techniki: Ukryty tekst
Ekwipunek: - Pancerz z całym swoim dobrodziejstwemPancerz i Marionetki w użyciu- Skórzane, czarne rękawiczki
- Dwie kabury, po jednej na udach
- Dwie torby na pośladkach
- Neko-te na dłoniach i nogach pancerza
- Czarny płaszcz
- Fioletowa, japońska parasolka przy pasie
- Drewniane pudełko z nogami przy pasieUkryty tekstUkryty tekst
Któż by uwierzył ze ledwie kilka chwil temu to miasto było jak na obecne warunki spokojne, oraz ze w lokalnej karczmie odbywało się świętowanie tego iz trójka przyjaciół ponownie spotkała się po latach. Oczywiscie okoliczności wojny nie były najlepsze do swietowania, ale cóż innego robić gdy widzi sie swoich przyjaciół których miało się aż od czasów dzieciństwa, pierwszy raz od dziewięciu lat. Skąd mogli się spodziewać iż to w ten wieczór druga strona zaatakuje. Trójka przyjaciół szybko przygotowała się do wyjścia i ruszyła w swoje strony, Misae ruszyła by pomóc ratować życia, a on i Minoru ruszyli na mury, by odpierać atak z dystansu.
Gdy chłopak biegł przez zatłuczone ulice dostrzegał zarówno ludzi którzy ewakuowali się, jak i wojowników gotujących się do walki i ruszających w kierunku punktów zbornych. Chłopak dostrzegał cechy specyficzne dla mieszkańców wielu zakątków znanego mu świata i wielu różnorodnych klanów. Nie dziwiło go to, jak by nie było to nie była zwykła wojna miedzy klanami. To była wojna miedzy światem shinobi, a światem dla shinobi nieznanym, który to mógł zagrozić nie tylko Kotei i Wietrznym równinom a całemu światu. W związku z tym zrozumiałe też było iż odzew ze świata był duży i równie duża była liczba ochotników do walki i obrony.
Mężczyzna czuł jak serce bije mu w piersi niczym jeden z dzwonów, bijących obecnie na alarm, których dźwięk wręcz przeprowadzał wibrację przez ciało mężczyzny. Koseki rozdzielił się z Rakuraiem w tłumie, ale wiedział ze na pewno niebawem spotkają się na miejscu. Gdy brodacz w końcu dotarł do punktu zbornego, zgłosił swoją obecność i otrzymał przypisany do każdego uczestnika zestaw. Opaskę zawiązał na swojej głowie, tak by jednocześnie dociskała ona jego włosy do głowy, by te pod wpływem wiatru i ruchu nie zaczęły zasłaniać Kosekiemu pola widoku. Po tym szybko doczepił torbę tuż obok tej już posiadanej i do tej nowej schował otrzymane przedmioty. Gdy upewnił się że wszystko trzyma się tak jak należy. Po przygotowaniu wszystkiego chłopak ustawił się wraz z innymi shinobi i żołnierzami, gotowymi do walki.
Po ustawieniu się na miejscu chłopak dopiero dostrzegł jak wygląda horyzont, na którym to znajdował się wróg. Pomarańczowo czerwona łuna wręcz pokazywała ze nawet przyrodzie nie podobało się to co niedługo rozegra się w tym miejscu. W sercu Kosekiego dalej panował strach, lecz starał się nad nim panować. Wiedział że strach nie może go obecnie blokować. Cokolwiek stanie się w tym miejscu, chłopak musiał dać z siebie wszystko by pomóc w obronie miasta.
Kitashi przybywa do punktu zborczego, odbiera wyznaczone przedmioty , zakłada je i pakuje, a następnie dołączając do grupy, wyszukuje twarzy Minoru w tłumie
Odbieram Wyprawkę Eventową:
Bojowa pigułka żywnościowa
Pigułka ze skrzepniętą krwią
2x Kunai z zaczepioną Notką wybuchową
Kunai z doczepioną Bombką Dymną
Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych sił Sogen"
5m Bandaża
Torba
Ekwipunek, Statystyki i Znane Techniki: Ekwipunek: Widoczny:
Kabura na Broń(na prawym udzie), 2xTorba(na biodrach), Kamizelka Shinobi(Niebieska, na sobie), Opaska Zjednoczonych Sił Sogen(na czole)Ukryty tekstStatystyki: Ukryty tekstTechniki: Ukryty tekst
Wykorzystane Techniki/Przedmioty: Użyte Techniki: Ukryty tekstUżyte Przedmioty: Ukryty tekst
Pędził przez miasto jak oszalały, wymijając co rusz inne osoby, które biegły w zupełnie odwrotnym kierunku do niego. Jedynym co powstrzymywało go od tego by biec jeszcze szybciej, była obecność Kitashiego, który wyszedł z pokoju w karczmie, zaraz za nim.
- Masz pojęcie gdzie powinniśmy się udać? - Zagadnął do swego przyjaciela, z nieskrywaną nadzieją, że być może wie coś więcej niż on sam. Logika nakazywała, że jeśli chciało się bronić miasta, to powinno się udać na mury. Tylko, że mury otaczały całe miasto dookoła, więc gdzie powinni udać się dokładnie?
- Udajmy się pod jedną z bram. - Zaproponował nagle, zakładając że brama musi być punktem zbornym, dla jakiejś ilości żołnierzy. Przecież nie można było zostawić nie bronionej bramy, prawda?
Czy bał się? Potwornie. Nigdy w życiu nie brał udziału w czymś tak wielkim. A jednak, gdy wychodząc z pokoju, czuł jak żołądek próbuje się wywrócić mu, na lewą stronę. Tak teraz był skupiony, racjonalny, mógłby nawet pomyśleć, że spokojny. Wiedział jednak, że był to zbawienny wpływ adrenaliny, a gdy ta przestanie buzować w jego krwi, strach ponownie otuli go w swych objęciach.
- Trzymaj się blisko mnie i nie rób żadnych głupstw, a może wyjdziemy z tego cało - Rzucił do Kitashiego, chcąc by dopiero co odnaleziony przyjaciel nie oddalał się od niego podczas bitwy. Minoru chciał mieć go przy sobie. Tak by mógł mieć na niego oko i jeśli zajdzie taka potrzeba, to obronić go. Wpadli na plac, w którym zbierali się obrońcy, wiedzeni narastającym zgiełkiem. Wiedzieli oboje, że tam gdzie są ludzie, tam będą prowadzone punkty oporu. Minoru rozejrzał się dookoła, szukając kogoś kto mógł zarządzać całym tym ambarasem, a gdy dostrzegł kogoś takiego, chciał szturchnąć Kitashiego by wskazać mu swoje odkrycie, gdy dostrzegł, że Kosekiego nie było już przy nim. Minoru wytrzeszczył wręcz oczy ze zdziwienia. Rozejrzał się wokół szukając znajomej sylwetki, która przecież powinna wystawać ponad tłum, lecz nie dał rady. Ludzie kłębili się w tym miejscu niebezpiecznie blisko siebie. Wystarczyłaby jedna notka i zjednoczone siły obrony Kotei uszczupliłyby się znacznie jeszcze nim zacząłby się prawdziwy konflikt. Minoru westchnął ciężko, dając sobie spokój z poszukiwaniem przyjaciela. Wiedział, że prędzej czy później odnajdzie go. Udał się więc do osoby, która zarządzała całym tym tłumem i przedstawił się.
- Minoru Rakurai. Akoraito. Przybyliśmy pomóc. - Nie bawił się w szczegóły. Nie było na to zbyt wiele czasu by roztrząsać teraz jak dobrym shinobim był Minoru. Liczył jednak na to, że każde ręce się przydadzą, a jego ranga, powie sama za siebie, że się nada. Odczekał wyraźną chwilę, by mężczyzna z którym rozmawiał, dopełnił wszelkich formalności i odebrał od niego wyprawkę, dziękując mu za pomoc. Gdy tylko oddalił się w tłum, zajrzał do środka, dostrzegając kolejne pigułki. Zmarszczył on nos, bo sam nie tak dawno temu, wydał niemalże ostatnie ze swych pieniędzy by zakupić takowe. Lecz pozostałe uzbrojenie było jak najbardziej, mile widziane. Wyciągnął on z torby ochraniacz na czoło i przyjrzał mu się uważnie.
- Będzie niezłą pamiątką. - Zażartował sam do siebie, żałując że nie ma Kitashiego przy nim. Przewiązał go natychmiast na swoim czole, upewniając się, że jest zaciśnięty wystarczająco mocno, by nie zsunął mu się na oczy podczas walk. Gdy, rozejrzał się ponownie, po zbierających się grupach ludzi. Większość wyglądała na zwykłych żołnierzy. Być może i mieli jakieś doświadczenie bojowe, lecz żaden żołdak nie jest wart tyle co shinobi. Dlatego też to właśnie na tych ostatnich skupił się najbardziej. Dostrzegł kilka osób, które swym wyglądem zdradzały przynależność do fachu sztuk ninja. Tym co jednak uderzyło go najbardziej, był wiek niektórych osób. Byli młodzi, niektórzy wręcz potwornie młodzi. Czy ich sytuacja była naprawdę tak tragiczna, że Uchiha pozwalali walczyć dzieciom? Jeśli się nie mylił, byli tutaj wraz z Kitashim jednymi z najstarszych. Uderzyło go to potwornie.
Wtem, dostrzegł bijącą nad murami łunę światła. Zupełnie jakby ktoś, po drugiej stronie murów, rozpalił bardzo duże ognisko. Wdrapał się więc, tam gdzie udali się inni, którzy dostrzegli to zjawisko. Na szczyt murów. Wdrapał się tam bez większego trudu, korzystając ze swych umiejętności shinobi. Gdy dotarł na szczyt zamarł niemalże natychmiast. Jego oczom ukazała się rzeka ognia. Długi i wąski jęzor ognia i światła wił się daleko od miasta, lecz niechybnie kierujący się ku nim. Musiały być ich tam tysiące, kto wie może nawet dziesiątki tysięcy ludzi. A ilu było ich, dziesięć razy mnie? Może nawet jeszcze gorzej.
- Kurwa. - Zaklął już drugi raz w przeciągu ostatniej godziny. Poczuł jak adrenalina wypełnia jego organizm ponownie, lecz tym razem nie tłumiła ona jego strachu. Wręcz przeciwnie, chciał uciekać, znaleźć się jak najdalej stąd. Z trudem zwalczył to odczucie Minoru, a w jego głowie kołatała się już tylko jedna myśl. Niech to się, w końcu, zacznie. Rozejrzał się ponownie dookoła szukając przyjaciela. Teraz, jak nigdy dotąd, poczuł, że chce mieć go blisko siebie.
Minoru odbiera swój pakiecik i wdrapuje się na szczyt muru gdzie z przerażeniem obserwuje nadchodzącego w ich kierunku przeciwnika.
Ukryty tekstTechniki
JUTSU: Ninjutsu
E:Bunshin no JutsuFiunjutsu
Henge no Jutsu
Kai
Kawarimi no Jutsu
Kinobori no Waza
Suimen Hoko no Waza
Nawanuke no Jutsu
E:Fūin no JutsuD Genjutsu
D:Kasumi Jusha no JutsuC:
Konoha-Ryū Yanagi
Magen: Narakumi no Jutsu
Suzu no OtoHana Kahen TonsouRaiton
Kyakubu Satsu
Kokoni Arazu no Jutsu
Kori Shinchu no Jutsu
Jigoku Koka no Jutsu
D:Raiton: Dendō HandoC:
Raiton: HiraishinRaiton: RaikyūB:
Raiton: Ikazuchi no Utage
Raiton: AmigumoRaiton: Denpō SekkaSuiton:
Raiton: Gian
Raiton: Rērugan
Raiton: Ikazuchi no Kiba
Raiton: Raigeki no Yoroi
Raiton: Kangekiha
D: C:TeppodamaBukijutsu (Chanbara)
Mizurappa
Mizu Bunshin no Jutsu
Suiton: Suigun Suima no Jutsu
Suiton: Ja no Kuchi
Suiton: Mizukiri no Yaiba
Suiton: Tenkyū
Suiton: Mizu Shuriken
Suiton: Mizu no Tatsumaki
Suiton: Mizuame Nabara
Suiton: Mizuame Haji
Suiton: Takitsubo no Jutsu
C:MikazukigiriB:
OmotegiriUragiri
Regularna Grupa Dystansowa
Plac z każdą chwilą coraz bardziej zapełniał się zgromadzonymi ludźmi. Były to zarówno pełne oddziały reprezentujące przeróżne przybyły tutaj klany i rody, jak też pojedynczy ochotnicy, którzy po prostu chcieli pomóc. Niektórzy odbierali przygotowane pakiety wyposażenia, inni dopiero się zapisywali, jeszcze inni mieli już to wszystko za sobą, więc tylko w spokoju przyglądali się, wyczekując tego co nadejdzie. Nad całością czuwali żołnierze klanu Uchiha, którzy kierowali kolejki i odpowiadali na wszelkie pytania. Mimo tego, że przybycie wroga było zaskoczeniem dla osady, tutaj wszystko wyglądało jakby się tego spodziewali. Wszystko było przygotowane i póki co działało bez zakłóceń.
- Zachowaj tę pigułkę. Szpital jest dobrze wyposażony, a dostarczenie tej jednej będzie dla nas jeszcze większym zachodem. Strzały będą dostępne na stanowiskach strzeleckich. - urzędnik, który obsługiwał Mijikumę i wydawał mu sprzęt, szybko rozwiał jego wątpliwości. Na jego twarzy nie malowała się ani jedna kropla strachu, był zdeterminowany i skoncentrowany na swoim zadaniu. Kiedy tylko zakończył rozmowę z Mijikumą, skierował swoje spojrzenie na kolejnego przybyłego i zaczął wydawać mu przygotowany sprzęt.
Rozmowy między zebranymi robiły się coraz głośniejsze. Wielu zebranych znało się już wcześniej, walczyli obok siebie podczas turnieju pokoju, bądź też mieli okazję spotkać się w trakcie swoich przygód na całym świecie. Niektórzy zagadywali do obcych sobie osób, chcąc w ten sposób zająć się rozmową i zanegować swój stres, no ale byli tacy, którzy po prostu w ciszy przyglądali się całemu zajściu, wyczekując tego co nieuniknione. Oczywiście byli też tacy, którzy nie mogli opanować swojej ciekawości i wspinali się na miejskie mury. Widzieli oni ognisty język, który powoli kierował się ze wzgórz w stronę miasta, jednakże widzieli też sporą, wybudowaną z utwardzonej ziemi twierdzę, w której już krzątało się wielu ludzi. Rozpalali oni pochodnie i znosili naprędce sporo skrzyń i zwojów ze sprzętem.
- CISZA!!! Zrobić miejsce!! - nagle bardzo donośny krzyk rozległ się na środku placu. Ludzie zareagowali momentalnie, robiąc miejsce wysokiemu, umięśnionemu mężczyźnie i długich, czerwonych włosach. Miał on na sobie długie spodnie, do których miał zamontowane kilka toreb. Jego górna część ciała była pokryta jedynie przez liczne tatuaże, które swoją stylistyką jasno nawiązywały do pochodzenia zza muru. Kiedy tylko tłum się ogarnął i ustawił w miarę zbitą grupę, na środek utworzonej przestrzeni wyszedł średniego wzrostu mężczyzna koło czterdziestki o czarnych, lekko już siwiejących włosach i pociągłej twarzy. Miał on na sobie fioletowo-czerwoną szatę z symbolem klanu Uchiha na plecach, a na tym segmentową zbroję. Ci, którzy pochodzą z Kotei i okolic znają, choć przynajmniej kojarzą tę osobą. Był to jeden z radnych - Uchiha Kurou.
- Dziękuję, Yamauchi-san. - powiedział do stojącego obok siebie mężczyzny o czerwonych włosach. Następnie zrobił dwa zręczne kroki i wskoczył na jeden z pustych już stołów, tak aby lepiej widzieć zebranych, ale też żeby lepiej być widzianym.
- Żołnierze! Shinobi! Kunoichi! - krzyknął, aby zebrać uwagę wszystkich na sobie. - Nigdy nie byłem dobry w przemowy, więc będzie krótko. Oddelegowano was do tego punktu zbornego, gdyż naszym zadaniem będzie obrona murów twierdzy i wsparcie tych, którzy będą walczyć na przedpolu. Nazywam się Uchiha Kurou i będę wami dowodził. Nie bezpośrednio, gdyż jak widzicie, trochę nas się zebrało. Zaraz zostaniecie podzieleni na mniejsze drużyny i przydzielony wam zostanie kawałek muru do obrony. Zapoznajcie się ze swoimi towarzyszami nim ruszymy w stronę twierdzy. Wróg jest jeszcze daleko, więc mamy chwilę, nim się przemieścimy na nasze pozycje. Dowódcy powinni znać odpowiedzi na wasze wszelkie pytania, więc w razie czego ich pytajcie. - spojrzał po wszystkich, a następnie zeskoczył ze stołu i zaczął kierować się w stronę bramy. Wtedy też kilkunastu shinobi z listami ustawiło się przy stołach, trzymając kolorowe opaski w swoich dłoniach. Dzięki temu każdy wiedział, do kogo ma się zgłosić. Informacja o kolorze jego dowódcy została przekazana każdemu w momencie zapisów.
Tak się złożyło, że wszyscy nasi bohaterowie trafili do grupy pomarańczowej. Jej przywódcą był mężczyzna około 26 lat o średniej długości, czerwonych włosach. Odziany był na modłę pustynną, z dodatkowo narzuconym brązowym płaszczem a na plecach miał spory zwój oraz wiele innych, mniejszych, pochowanych po torbach i kieszeniach. Zebrało się przy nim kilkunastu shinobi oraz trzy oddziały łuczników, każdy liczący 20 osób.
- Jestem Goketsu. Liczę na owocną współpracę! - przedstawił się wszystkim, skinając przy tym głową, a następnie spojrzał po zebranych towarzyszach. Część z nich już znał, ale w większości byli to dla niego nowi ludzie.
- Naszym zadaniem będzie ochrona Południowego rogu muru. Jest on kluczowy dla naszej obrony, gdyż znajduje się tam punkt ogniowy z przygotowanymi przeze mnie balistami. Będziemy też musieli obserwować czy przypadkiem nie próbują nas okrążyć przez las. Prosiłbym abyście przedstawili się i wspomnieli kilka zdań o sobie. Musimy wiedzieć co każdy z nas potrafi, aby w razie czego podejmować słuszne decyzje. - kiedy skończył mówić, przeniósł wzrok na pierwszą z osób w tłumie, licząc, że rozpocznie ona opowiadanie. Inne grupy zebrane na placu podejmowały podobne praktyki, starając się jak najlepiej wykorzystać czas, który pozostał do bitwy. Wszyscy już nie mogli się jej doczekać, nawet pogoda - porywisty wiatr wzmagał się z każdą chwilą, przenosząc burzowe chmury coraz bliżej miasta.Czas na odpis Graczy : 10:00 13.07.2023Yamauchi
Uchiha Kurou
Goketsu - Obrazek
Czas na odpis Prowadzącego : 10:00 14.07.2023
Spodziewając się prędzej czy później okrzyków dowódców, białowłosa nie została zaskoczona nagłym, donośnym krzykiem, a raczej komendą. Potężny mężczyzna wyglądający na Dzikiego, który posłużył do zrobienia przejściu komuś ważniejszemu… kolejna, zwyczajna rzecz. Zajęła miejsce tuż obok innych ludzi, gdy ci się ustawiali w bardziej zbitą grupkę, przyglądając się Jegomościowi, który wyszedł na nowo utworzoną przestrzeń. Uchiha Kurou, jak się przedstawił, przedstawił zwięźle i na temat najważniejsze informacje dla grupy, w której się znalazła. Czyli obrona konkretnego skrawka muru? Teoretycznie łatwe zadanie, ale niemal pewne jest, że się skomplikuje – pytanie jest jedno, jak szybko? Tak szybko jak przedstawione ogólne dyspozycje, tak szybko nastał czas do skierowania się do swoich oddziałów. Pomarańczowy, ładny kolor, a jednocześnie jej grupa, jak jej powiedziano, gdy tylko znalazła się w Kōtei.
Dowódca jej oddziału, choć to spore niedopowiedzenie, był młody mężczyzna o średnich, długich włosach. Swoim ubiorem i wyposażeniem wskazywał na to, że pochodzi z Pustyni… może także kuglarz? Choć patrząc na tamte strony, zwoje mogą się przydać każdemu. Gdy się przedstawił, instynktownie kiwnęła głową, ot tak z przyzwyczajenia, wysłuchując konkretnych informacji. Południowy róg muru, stanowisko balist (stworzonych przez niego, co jasno wskazuje na kuglarza), a także obserwacja. Dawało to wizję tego czego można się spodziewać. Gdy jego wzrok spoczął, trudno powiedzieć czy losowo, czy nie, na niej, przez chwilę milczała, by po sekundzie zabrać się do mówienia. Musiała tylko chrząknąć.
- Jestem Kubomi. Specjalizuję się w używaniu marionetek, szczególnie szybkich i lekkich. Posiadam na wyposażeniu także jedną, twardszą lalkę o gabarytach mniej-więcej wozu. Znam się świetnie na inżynierii. W razie czego zadbam o siebie, gdy ktoś do mnie podejdzie. Mam nadzieję, że będę mogła pomóc. – odezwała się na jednym tchu, przedstawiając w pigułce najważniejsze informacje o swoich umiejętnościach, by byli świadomi, co potrafi. Nie do końca wszystko mogło być potrzebne i przydatne, ale lepiej powiedzieć niż milczeć i żałować, prawda? Niby jeszcze umiała kilka innych rzeczy, ale niespecjalnie się do nich przyłożyła, więc może lepiej było je ominąć milczeniem…
Kubomi słucha krótkiej przemowy, udaje się do swojego oddziału i mówi co potrafi w pigułce.
Statystyki: Ukryty tekst
Znane Techniki: Ukryty tekst
Ekwipunek: - Pancerz z całym swoim dobrodziejstwemPancerz i Marionetki w użyciu- Skórzane, czarne rękawiczki
- Dwie kabury, po jednej na udach
- Dwie torby na pośladkach
- Neko-te na dłoniach i nogach pancerza
- Czarny płaszcz
- Fioletowa, japońska parasolka przy pasie
- Drewniane pudełko z nogami przy pasieUkryty tekstUkryty tekst
Obserwowała ludzi, którzy tu przychodzili po niej. Pojawiła się tylko jedna znajoma twarz, o ile można nazywać maskę Shinchiego "znajomą twarzą". Lekko pociągnęła nawet Mijikumę za rękaw i z uśmiechem pomachała do blondyna. -To on. - Chciała dać jasno do zrozumienia, że to właśnie ten zamaskowany mężczyzna jest tym wcześniej wspomnianym przyjacielem. Może Mijikumę podniesie na duchu, że druga osoba, która widziałą demona, nie tylko przybyłą do Kotei by wspomóc obronę, ale też będzie częścią tej samej grupy? Choć może odpowiedzialnej za coś innego, bo miało to malutkie wydarzenie miało miejsce kilka chwil, przed tym jak zebrali się już wszyscy i przyszedł czas na bardziej oficjalne rzeczy.
Wiedziała, że Shi-nii nie będzie zadowolony widząc ją tutaj. No. Wiedziała to za dużo powiedziane, ale ich rozstanie na kilka chwil przed pojawieniem się tutaj, mogło zdecydowanie sugerować, że wolałby jej już tutaj nie zobaczyć. Co najwyżej mogłoby do tego dojść, kiedy byłoby już po wszystkim. Niestety, los chciał inaczej. Spotkali się szybciej, niż którekolwiek z tej dwójki mogłoby się tego spodziewać. Ai była zadowolona, wolała być otoczona przez ludzi, których zna. Ufała wszystkim, którzy deklarowali się członkami Zjednoczonych Sił Sogen, ale jednak co osoby znajome, to osoby znajome. Względem nich miała tylko jedną obawę. Bała się, że mogą zrezygnować ze swoich zadań aby jej pomóc. Nie chciałaby, aby przez czyjekolwiek dobre serce szanse na obronę Kotei zmalały. Sama nie mogła mieć pewności, że nie rzuci się komuś na ratunek, jeżeli będzie postawiona w takiej sytuacji, choć gdyby miała wybrać czy ratowanie kogokolwiek, a wymierzenie z potężnej kuszy, wróć, z potężnej balisty w Demona... Najpewniej wybrałaby strzał w ten przerażający lisi pysk.
Koniec rozmyślań. Zaczęło się. Nie było zniecierpliwiona, dla niej ta chwila mogłaby nigdy nie nadejść. Dzicy mogli się znudzić i wrócić. Byłoby to piękne, choć niestety dalekie od możliwego do spełnienia życzenia. O porządek zadbał jeden z ludzi zza Muru. Powstrzymała się od nazywania go dzikim, nawet w myślach. W końcu, byli wśród ludności Kotei. Byli po stronie obrońców. Chciała, aby tak było. Wielu z nich mogło znać techniki, którymi ona sama się posługiwała. W końcu to właśnie od ich ludu Uchiha zyskali dostęp do Chōjūjutsu. Dzięki nim Ai mogła nauczyć się tak pięknych zdolności. Choć osobiście, nigdy nie miała styczności z ludem zza Muru. To co potrafiła, nauczyła się od ojca, który z kolei zapewne miał nauczyciela pochodzącego z dzikiego świata. No cóż.
Kojarzyła Uchiha Karou. "Znała" to byłoby za dużo powiedziane, choć w zamieszaniu raz nie potrafiła rozpoznać Lorda Sugiyamy, to czego od niej można było oczekiwać. Miał nimi dowodzić? Wiedziała już od dawna, że wraz z Mijikumą będzie należała do grupy Goketsu. Ten temat też został wyjaśniony. Faktycznie, niekoniecznie będzie podlegać mówiącemu radnemu. Na jego słowa przytaknęła kiwając głową. Grupa pomarańczowa? Będzie to nawet do niej pasować wizualnie! O! Bardzo jej się to podobało. Był to malutki drobiazg, ale nawet takie drobne rzeczy cieszyły ją w tak trudnych chwilach. Nie chciała stracić tej swojej radości. Musiała być przykładem.
Wysłuchała tego co Goketsu mówił. Część tego wiedziała już wcześniej. W końcu zajmowała się przygotowywaniem bełtów, którymi strzelać miały balisty. Była przez niego uczona obsługi tych machin. Dzięki temu domyślała się co tutaj będzie musiała robić. Jedyną rzeczą, która wychodziła ponad jej przewidywania, był obowiązek pilnowania lasu. No. Może nie pilnowania, ale obserwacji i wypatrywania dzikich, którzy mieliby ich oflankować. Po nim, pierwszą osobą, która przemówiła, była białowłosa dziewczyna. Używa marionetek? Ai od razu pomyślała, że może się znać z dowódcą ich oddziału. W końcu i on używał manekinopodobnych tworów, kiedy tworzył balisty. Jakby każdy marionetkarz miał znać się wzajemnie. Trochę, jakby ona sama miała znać każdego ninja w Kotei, który posługuje się Chōjūjutsu, a nawet by nie powiedziała, który Dziki to potrafi! Znała się na inżynierii? Czy będzie potrafiła naprawić balisty? Dziewczynka co do tego miała wątpliwość, nie wiedziała czy Goketsu uczył kogoś jeszcze, a także dla niej ten sprzęt wydawał się zbyt skomplikowany, aby bez przeszkolenia dało się go naprawić. Zwłaszcza, że ona sama potrafiła zrobić tylko te najbardziej podstawowe czynności serwisowe.
-Tachibana Ai - Skłoniła się i z uśmiechem obejrzała twarze osób zebranych w jej grupie. Chciała ich zapamiętać. -Używam Cho... Potrafię ożywiać malunki. Zwierzęta, które mogą służyć do transportu, walki, zwiadu. Jestem również przeszkolona z obsługi balist. Będę mogła wysłać ptaki do lasu, które wrócą z wiadomością jeżeli ktoś będzie w lesie. Rysunki "żyją" do kilku godzin. - Powstrzymała się przed użyciem nazwy swoich zdolności. Nie wiedziała czy ktokolwiek z tu zebranych będzie wiedział o czym mówi, więc wolała to opisać. Opracowała własny ptasi rysunek, lepiej sprawdzający się do zwiadu niż ten znany Gazo, a przynajmniej ich większości, więc akurat mogła mieć okazję go przetestować.
Ai lekko zagaja jeszce Mijikumę, macha do Shinichiego.
Kiedy wszystko się zaczyna dołącza do grupy, przedstawia się i mówi co potrafi. Proponuje też wysłanie swoich rysunków do lasu.
Dzwoniące, stłumione echo wraz z ponurą wizją trupa młodej dziewczyny o blond włosach rozmyło się wraz z każdym kolejnym machnięciem jej dłoni. Wyrwany z objęć złowróżbnego obrazu Shinichi jeszcze przez chwile zupełnie się nie poruszał. Ciężko było odkryć emocje nim targające z powodu białej, bezkształtnej maski. Uczucia jednak musiały wchodzić w grę, gdyż zaciśnięte w pięści dłonie bielały na kostkach, a później zupełnie rozluźniły się opadając bezwładnie. Niedługo rozpocznie się bitwa, nie było już miejsca na uczucia. Chyba, że były nimi nienawiść i gniew. Te niestety nie mogły zastąpić doświadczenia i wojennego kunsztu. Shinichi w całym swoim krótkim życiu nie walczył ani razu, a tym bardziej na tak ogromną skale. Wszystko pozostawiał swojemu instynktowi i podświadomości, którą pozostawił w tym ciele poprzedni właściciel. O chęć niesienie krzywdy innym nie musiał się martwić. To wręcz drzemało w nim czekając na wybudzenie. Skoro był w stanie czerpać radość z krzywdy prostego drwala, który miał nieco inne zdanie niż on sam, to z jaką łatwością przyjdzie mu siać ból poplecznikom ogoniastego demona? Jego gliniane twory do tej pory nie zostały użyte ani razu bezpośrednio na innym człowieku, a teraz będzie mógł sprawdzić gdzie leżą limity mocy. Ciężko było nazwać to ekscytacją, choć adrenalina zuchwale przeszywała dreszczem całe ciało. Oh wojenna słodyczy, iluż to już skusiłaś do porzucenia człowieczeństwa?
Wszystko nabrało jeszcze większego tempa. Pierwotny chaos porządkował się i można było odczuć na własnej skórze przynależenie do jednego organizmu. Twierdzy mającej na celu zatrzymanie najazdu dzikich. Rozkazy, podział na grupy i nagle okazało się, że człowiek stał się niezbędnym trybikiem bez którego cała ta maszyna nie może ruszyć. Grupa Pomarańczowa do której został przydzielony Shinichi miała wziąć odpowiedzialność za południowy róg muru. W dodatku ten fragment miał również słabość pod postacią lasu, z którego dzicy mogliby urządzić paskudny do odparcia szturm. Powietrze jakby zgęstniało jeszcze bardziej. Około trzydziestu osób zebranych przed nijakim Goketsu, który od tego momentu stał się dowódcom tej grupy zaczęło przedstawiać się i po krótce opisywać swoje zdolności. Ai również należała do tej drużyny. Lecz to nie było teraz największym zmartwieniem Shinichi'ego. Los płatał tak powtarzali figle, że można było się tego spodziewać. Gorszy był sam Goketsu. Młody człowiek, którego odzienie uruchomiało dreszcz podświadomości. Coś wewnątrz Shinichi'ego alarmowało i sugerowało, że tego typu ludzie mogą być problemem. Wyraźnie zaczął wahać się, czy powinien w ogóle przedstawiać się bo i zmianie grupy nie było już nawet mowy. Kolejne osoby występowały przed szereg i sprawnie postępowały proces zapoznawczy. Nie można było się długo zastanawiać. Z resztą jakie to wszystko miało znaczenie? Kimkolwiek i skądkolwiek nie był ten cały Goketsu, to i tak szansa na przeżycie była niewielka. W dodatku najważniejszym celem był ogoniasty demon. Nic więcej teraz się nie liczyło.
Zamaskowany mężczyzna o blond włosach zrobił kilka kroków do przodu. Dłonie uwalniając się z głębokich rękawków spoczęły na płaszczu, rozpinając go całkiem. Teraz wszyscy mogli ujrzeć medalion przynależności do klanu Nara jak i dwie torby na bokach bioder. Ręce uniosły się na wysokość głowy, a dodatkowe otwory gębowe zakręciły koła językami popisując się. Wkrótce po tym opadły na torby z wybuchową gliną. - Jestem Shinichi. Potrafię tworzyć i manipulować wybuchowymi obiektami. Najbezpieczniej będzie jeśli skupie się na walce dystansowej. W zwarciu poradzę sobie ale mógłbym narobić wielu szkód po naszej stronie. Poza tym jeśli będzie taka potrzeba to jestem w stanie transportować ludzi za pomocą latających tworów. Do żadnego wybuchu nie dojdzie, póki ja o tym nie zdecyduje. Jeśli więc zobaczycie przy sobie któreś z moich białych istot nie obawiajcie się. - Streścił czując jak jego własny głos próbuje modelować się w nienaturalnie bezemocjonalny sposób. Najwyraźniej podświadomość bardzo nie chciała zostać rozpoznana przez lidera tej drużyny. Shinichi powrócił do szeregu lecz umysł zmuszał go do bacznego obserwowania Goketsu. Miał on nadzieje, że nawet jeśli cokolwiek miałoby się wydarzyć, to ukazanie medalionu Nara wstrzyma ten proces co najmniej do rozpoczęcia bitwy. Przeklęty los. Najpierw Ai, teraz osoba wyglądająca jakby pochodziła z pustyni. Bogowie drwili z niego, śmiali się z niedoli i złudnego pożądania zniszczenia demona. To najpewniej dlatego wciąż próbowali odciągać uwagę. Shinichi jednak nie zamierzał poddawać się tego typu wybrykom. Jego determinacja wspierana nienawiścią miała wielką moc, a chęć pochowania bliskich osób cementowała ją jeszcze bardziej. Niech w końcu ta drwina zakończy się i poleje się krew śmiertelników.
Skrót: Shinichi przedstawia się i opisuje swoje umiejętności.
Statystyki | Znane techniki | Przedmioty Statystyki: Ukryty tekstZnane techniki: Ukryty tekstPrzedmioty: PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- Ciemno-szary płaszcz
- Dwie białe maski
- Medalion przynależności do klanu Nara
- Torba na glinę (Lewe biodro)
- Torba na glinę (Prawe biodro)
- Kabura na broń (Lewe udo)
- Torba (prawy poślad)
- Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych sił Sogen"
Ukryty tekst
Użyte techniki | Użyte przedmioty Użyte techniki: Użyte przedmioty:
Podczas biegu do miejsca zbornego wraz z Minoru, nim dwójka się rozdzieliła w tłumie, Koseki usłyszał jeszcze słowa któe padły z ust jego towarzysza. Podczas biegu chłopak naprędce odpowiedział.
-Nie mam pojęcia.
By następnie przytaknąć na propozycję Rakuraia by udać się w stronę bramy, gdzie wpadając miedzy tłum zwyczajnie zgubić siebie z oczu. Gdy w końcu wszyscy zebrali się na miejscu, widać było że chętnych do pomocy było co nie miara i jak by nie było cieszyło to brodacza. Co by nie było, im więcej rak do obrony muru, tym większe były szanse ze dadzą radę.
W końcu w całym gwarze rozmów wśród shinobi i żołnierzy wybrzmiał głośniejszy, mocniejszy głos, skierowany do całego zgromadzenia. Wszystkie głowy pokierowały się w stronę z której dobiegł krzyk i w tym również głowa Kitashiego. Zauważył on kilka osób skupionych w jednym miejscu, z których najwidoczniej najstarszy zabrał głos, tłumacząc cel, jaki miał ich oddział, jak i opisał iż wszyscy zostaną podzieleni na pomniejsze oddziały. Gdy nadeszła pora przejścia do oddziałów Koseki w końcu zauważył Minoru, który również szedł w stronę oddziału, prowadzonego przez Goketsu. Podchodząc do swojej grupy chłopak lekko klepnął Rakuraia po ramieniu, by dać znać że jest obok i ustawił się obok niego w grupie, by następnie skupić się na słowach ich dowódcy. Gdy ten wyjaśnił na czym będą polegać zadania ich grupy, zaczęła się kolejka, w której to każdy po kolei przedstawiał się i mówił co nieco o swoich zdolnościach.
Chłopak z ciekawością wysłuchiwał każdej osoby po kolei. W jego oczy rzuciło się że duża cześć ich grupy była niezwykle młoda. Martwiło go to trochę. On i Minoru już mieli trzydziestkę, a tu wśród nich byli praktycznie nastolatkowie. Oczywiście chłopak nie umniejszał temu że młodzi też moga być silni, ale zwyczajnie smutne było to ze dziś mogą tu zginąć nawet tak młode osoby, które nawet nie zdążyły jakkolwiek zaznać świata. Gdy nadeszła pora Kosekiego, ten lekko odchrząknął i zaczął swoja wypowiedź, dość spokojnym, neutralnym tonem.
-Nazywam się Kitashi. Posługuję się przede wszystkim shotonem, czyli kontrolą kryształu. Jestem w stanie robić z niego bronie, narzędzia, zbroje, używać go do atakowania przeciwników, a nawet zamknąć przeciwników w kryształ. Poza tym posługuję się również Dotonem i Fuutonem. W razie gdyby przeciwnicy dostali się na mur to jestem w stanie również działać w zwarciu jak i na krótki dystans.
Po skróconym opowiedzeniu tego co umie, chłopak spojrzał na Minoru, czekając aż i on opowie co nieco o swoich umiejętnościach.
Mimo to chłopak dalej spoglądał katem oka na częściowo zasłonięty murem horyzont, na którym mimo wszystko dalej było widać pomarańczowe światło łuny. Mimo że starał się trzymać strach w ryzach to sama świadomość tego że ilość przeciwników była tak masywna ze samo niesienie przez nich pochodni dawało taki efekt, nie napałało optymizmem.
Kitashi wysłuchuje przemowy głównego dowódcy, a następnie przechodzi do wyznaczonej grupy, gdzie w tłumie odnajduje Minoru i ustawia się obok niego w grupie. Następnie przedstawia się i opisuje swoje umiejętności.
Ekwipunek, Statystyki i Znane Techniki: Ekwipunek: Widoczny:
Kabura na Broń(na prawym udzie), 2xTorba(na biodrach), Kamizelka Shinobi(Niebieska, na sobie), Opaska Zjednoczonych Sił Sogen(na czole)Ukryty tekstStatystyki: Ukryty tekstTechniki: Ukryty tekst
Wykorzystane Techniki/Przedmioty: Użyte Techniki: Ukryty tekstUżyte Przedmioty: Ukryty tekst
Kiwam głową dając znak, że zrozumiałem i chowam pigułkę do kieszonki w kamizelce. Cieszy mnie fakt, że strzały zostaną mi udostępnione, to w dużej mierze ułatwi mi nimi rozporządzanie, kiepsko byłoby gdybym na całą potyczkę miał jedynie te, które zapieczętowałem przed kilkoma dniami w zwojach. Gdyby się nad tym zastanowić to sam ten fakt wydaje się bardzo oczywisty i logiczny, a jednak zawsze warto dopytać, żeby nie skończyć z niczym w finale.
Stoję w tłumie, aż niespodziewanie czuję obecność kogoś znanego, kto okazuje się nie kto innym a złotowłosą koleżanką z poprzednich misji, Ai. Uśmiecham się do niej na tyle szczerze ile potrafię, tym samym starając się zakamuflować stres i pochłaniający lęk, który nieustannie staram się stłumić w głębi swojego umysłu.
- Miejmy nadzieje, że to nie jest czas na nas. – Odnoszę się do słów dziewczyny, próbując dodać nieco żartu do całej tej niepokojącej sytuacji. Nim rejestruję w ogóle wieść o samym przyjacielu, Ai ciągnie mnie za rękaw i pokazuje mi go wśród całego tego tłumu. Nie widzę jego twarzy skrytej pod białą maską, lecz sama jego obecność dodaje mi otuchy. Nie wygląda potężnie, nie budzi respektu samą swoją prezencją, a zwyczajnie sam fakt, że są tu inni ludzie, których ktokolwiek z nas zna jest w pewien sposób ocieplający. Już chcę się odnieść, gdy słyszę nagły ryk mężczyzny bardzo elokwentnie proszącego o zachowanie ciszy i pozwolenie mówić tym, którzy w tej chwili to robić powinni. Jak się okazało, tą osobą jest mężczyzna, który zdaje się mi znajomy, przynajmniej z swojej fizjonomii, ale nie potrafię zlokalizować w pamięci skąd go mogę kojarzyć, aż do chwili, kiedy się odzywa, jakoś jego głos pozwala mi go zidentyfikować. Gruba ryba, nie ma co.
Słucham jego przemówienia, które na pewno nie należy do kategorii tych dłuższych, ale może to i lepiej. Łatwiej zachować skupienie na tym co ważne, a nie traci się czasu na niepotrzebnie patetyczne próby wzbudzenia w nas przereklamowanej miłości do ojczyzny i patriotyzmu nad wyraz. Oczywiście, czuję się patriotą, ale w chwili bitwy takich jak ta, nawet najskrytsze uwielbienie swojego narodu blednie w obliczu perspektywy śmierci i jedynie co pcha cię do przodu to wyobrażenie, że swoim poświęceniem ratuje się życie najbliższych. Tak przynajmniej to wygląda w moim przypadku.
Po kilku zdaniach radnego w dość szybkim tempie i z konkretną organizacją zostajemy przydzieleni do poszczególnych grup. Nie jest dla mnie zdziwieniem, że jako lidera swojej grupy widzę znajomą twarz otuloną szkarłatnymi włosami, ani też że zaraz obok mnie stoi Ai, było już mi to wspomniane w warsztacie Goketsu. Dowiaduję się dodatkowo za jaką część murów będziemy odpowiadać oraz jaka będzie nasza rola. O samych kuszo-balistach już wiedziałem wcześniej, przysłużyłem się w nie tyle konstruowaniu, co po prostu naklejaniu notek wybuchowych wewnątrz grotów. Miło, że wszystko ma swój bieg przyczynowo skutkowy i nie czuję się wrzucony na głęboką wodę bez jakichkolwiek wskazówek.
Oprócz znanych mi person, pojawiły się też takie, których nie znałem dotychczas, dziękuje więc w myślach liderowi za polecenie poznania siebie i swoich umiejętności. Jest to o tyle ważne, że już za chwilę będziemy musieli na sobie polegać, tak więc najlepiej dopasować się tak, by jak najbardziej zwiększyć naszą skuteczność. Nie wychodzę ponad szereg i nie przedstawiam się pierwszy, daję tę możliwość innym.
Pierwsza, która przemawia jest Kubomi, białowłosa kobieta, która podobnie jak Goketsu, specjalizuje się w manipulacji marionetkami. Ciekawe, że w tej samej grupie mamy aż dwóch takich shinobi, gdzie to wcale nie jest takie oczywiste – to nie są rodzime strony dla tego klanu. Paradoksalnie, rozglądając się zauważam, że najprawdopodobniej jestem jedynym Uchihą w grupie, a w teorii, patrząc jedynie na samo prawdopodobieństwo, powinno być nas najwięcej. No cóż.
Drugą osobą jest Ai, do której mimowolnie się uśmiecham, poniekąd odpowiadając na jej wiecznie wymalowany na ustach uśmiech. Nie widziałem dotąd drugiej takiej osoby, która potrafi wykrzesać z siebie tyle optymizmu co ona. To już nawet nie kwestia jej młodego wieku, co chyba nastawienia i wychowania. W każdym razie miło, że będę walczyć obok kogoś takiego, wiem bowiem, że jeśli nastaną mroczne chwile, to zawsze będzie ta jedna osoba, w której można będzie szukać pokrzepienia.
W końcu dochodzi do przedstawienia się tajemniczego przyjaciela Ai, który podobnie jak każdy inny w grupie oprócz mnie i Ai, nie wywodzi się z tych stron, tym samym poznaję jego umiejętności pierwszy raz. Wybuchowe twory, cóż, z pewnością idealnie dobrał się z złotowłosą, która również tworzy, tylko z tą różnicą, że za pomocą płótna… i nie wybuchają.
Zaraz za nim przedstawia się ostatni z naszej grupy, który zaskakuję mnie kolejnym kekkei genkai – manipulacją kryształu. Tego także dotąd nie znałem, brzmi z pewnością jak całkiem majestatyczna i piękna technika. Zważywszy na to, ile swoich mocnych stron wymienił, wydaje się osobą dość zaprawioną w boju i doświadczoną, co też wskazuje jego zdecydowanie starszy wiek od reszty grupy. Cenię sobie też i kogoś takiego w grupie, nie można z pewnością narzekać.
Nie czekam wiele dłużej i sam robię krok w przód, chcąc się nieco wyróżnić z tłumu i przedstawiam się:
- Uchiha Mijikuma. Jak nie trudno zgadnąć, specjalizuję się w łucznictwie i to jest moją główną, jak nie jedyną siłą. Umiem kilka technik iluzji, ale nie sugerowałbym się tym, nie jest to moja mocna strona. – Krótko, acz jak elokwentnie zdradzam swoje zaplecze bojowe i ponownie wracam na swoje miejsce koło Ai. Staram się póki co skupić tylko i wyłącznie na tym co najbliższe, czyli właśnie naszej małej drużynie, specjalnie ignoruję to, co ma się dziać za murami. Jeszcze nie czas na niepotrzebne wzbudzanie swoich własnych wątpliwości i niepewności. To dopiero nastanie, szybciej aniżeli bym tego chciał.
Mijikuma po odebraniu wszelkiego ekwipunku staje w szeregu i się przedstawia.
Spoglądał na to co dzieje się za murami miasta, z nieskrywaną mieszanką przerażenia i fascynacji. Gdy rozejrzał się, mógł dostrzec, że nie był jedynym którym targały tak mocne emocje. Wokół niego zebrało się mnóstwo osób, na twarzach których mógł dostrzec tą samą niepewność, która ogarnęła i jego serce. I kto wie jak długo jeszcze, ten strach, narastałby w jego sercu, gdyby jego uwaga nie zostałaby odwrócona w kierunku kogoś, kto bardzo chciał by skupiono na nim swoje spojrzenia. Krzyczący mężczyzna był ogromny, umięśniony, czerwonowłosy i nagi od pasa w górę. Minoru nie wiedział czy chodziło o coś w jego charakterze, a może to przez jego wygląd, ale Rakurai wręcz czuł bijącą od mężczyzny pewność siebie. Spodziewał się, że wielkolud palnie teraz jakąś doniosłą przemowę, której tak bardzo potrzebowali. Jakież więc było jego zdziwienie, gdy ten zrobił miejsce dla dużo mniejszego i o wiele starszego mężczyzny, którego Minoru nie miał prawa znać. Nie było jednak trudne zrozumieć, że jest kimś ważnym, a przynajmniej ważnym dla tej bitwy.
Głos mężczyzny poniósł się pomiędzy zebranymi, z wielką mocą. W jego przemowie nie było nic doniosłego, ani też pokrzepiającego. Ot wyjaśnił im wszystkim co się zaraz wydarzy, że będą bronić murów, że każda z grupek będzie posiadać swojego własnego dowódcę i właściwie tyle. Minoru aż zaczął się zastanawiać czy Uchiha w ogóle chcą obronić swoje miasto. Rozważania te, nie miały jednak większego sensu. Nie wiedział, czy taka była specyfika, ludzi żyjących na tych ziemiach, ale zauważył, że zachowywali się oni wszyscy niczym kukiełki. Każdy z nich miał przydzielone jakieś zadanie i każdy z nich skupiał się na tym by wykonać to zadanie. Całkowicie wyzbywając się przy tym zbędnych emocji. Rakurai nie był pewien, ale być może to właśnie tak wygrywało się wojny. Uchihe Kurou zastąpiło, bardzo szybko, wielu innych. Każdy z nich uzbrojony w listę i poważny głos. Każdy z nich wyczytywał nazwiska, a ktoś z tłumu wychodził i ustawiał się przy wyczytującym. Z niecierpliwością wyczekiwał gdy ktoś wyczyta i jego nazwisko.
- Witaj ponownie. - Powitał Kitashiego, gdy ponownie się spotkali i do tego, obaj zostali wytyczani przez tego samego mężczyznę. Obaj przypadli pod tego samego, młodszego od nich samych mężczyznę o niezwykle nietypowej urodzie i stroju. Minoru zgadł niemalże natychmiast skąd pochodził ich dowódca, jeszcze nawet przed tym, jak ten przedstawił się im. Jednakże, gdy ten skinął im głową na powitanie, Minoru odwdzięczył im się tym samym ruchem. Następnie przyszła pora na trochę dogłębniejsze wyjaśnienie, na czym miała polegać ich misja. Obrona balist brzmiała poważnie i bardzo odpowiedzialnie. Minoru miał jednak nadzieję, że nie są jedyną grupą, która dostała takie zadanie. Mężczyzna poprosił jeszcze o jedną rzecz. Chciał by każdy z nich podzielił się z nimi informacją o swoich umiejętnościach. Rakurai, postanowił nie być wyrywnym i poczekał ze swoim wystąpieniem do czasu gdy ci bardziej chętni wystąpią przed nim. Gdy jednak przez dłuższą chwilę nikt inny nie był chętny by wyjść przed szereg. Minoru zrobił krok do przodu, tak by wszyscy mogli go dostrzec i zrozumieć, że teraz on będzie mówił.
- Minoru z domu Rakurai. Szermierz, użytkownik ofensywnego raitonu. Posiadam dość twardą skórę, dzięki której mogę walczyć dłużej niż większość innych shinobi. Znam podstawy genjutsu, dzięki którym mogę zmylić zmysły przeciwnika, a także suitonem, dzięki któremu mogę okryć nas wszystkich mgłą, przez którą wróg nie będzie w stanie nas dostrzec. - Starał się zareklamować siebie jak najlepiej, tak by każdy wiedział, że można na nim polegać i nawet w razie gdyby musieli się wycofać to będzie osłaniał ich odwrót. Gdy skończył, zrobił krok do tyłu, równając się z Kitashim i robiąc miejsce dla kogoś następnego.
Minoru wysłuchuje wszystkich przemów, odnajduje Kitashiego i dzieli się swoimi umiejętnościami.
Ukryty tekstPRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- 2 Torby umieszczone na plecach, przy pasie
- Katana przypasana do pasa (wprawiony w rękojeść kamon rodziny Rakurai)
- Katana ze stali kantaiskiej umieszczona zaraz obok pierwszej katany
- Medalion ze znakiem klanowym Yamanaka na szyi
- Kamizelka Shinobi
- Na czole ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych sił Sogen"
Ukryty tekst
Regularna Grupa Dystansowa
Wszyscy przedstawiali się jeden po drugim, przedstawiając swoje umiejętności i wszystkie inne, przydatne w trakcie bitwy informacje. Nie mieli zbyt wiele czasu, więc trzeba było się skupić się na najważniejszych sprawach, jednakże nawet ta chwila rozmowy zbliża ich do siebie, dzięki czemu będą mieli większe szanse na zwycięstwo. Byli w tak złym położeniu, że każdy wzrost, nawet o procent, był znaczący dla powodzenia obrony.
Jako pierwsza odezwała się białowłosa Kubomi, reprezentująca Ayatsuri. Zabawnym było, że mimo posiadaniach tych samych umiejętności ich przynależność była zupełnie inna, no i żaden z nich nie był już shinobi reprezentującym Unię. Chichot losu...
- Dobrze mieć Cię na pokładzie, Kubomi-san. Mam nadzieję, że moje konstrukcje są na tyle przystępne, że będziesz w stanie w razie czego coś z nimi działać w trakcie bitwy. Proszę, tutaj jest opis techniczny, przejrzyj go prze bitwą, może pomoże przy ewentualnych usterkach. - wyciągnął w jej kierunku zwój, który wyjął ze swojej torby. W środku znajdowały się szkice oraz opisy całego projektu broni. Znajomość chociażby podstaw konstrukcji będzie kluczowa przy ewentualnych naprawach.
Później przyszła pora na Ai i Mijikumę, dwójkę, którą Goketsu miał okazję już poznać. Powitał on ich lekkim uśmiechem, a następnie przeniósł wzrok na popisującego się Shinichiego. Goketsu znał jego umiejętności bardzo dobrze, w końcu walczył wiele lat temu w powstaniu Dohito, o czym z resztą opowiadał dwójce swoich pomocników. Już chciał coś powiedzieć, jednakże wtedy dostrzegł medalion klanu Nara. Historia tego młodzieńca musiała być tak szalona jak jego, skoro już nie jest w swoim rodzinnym klanie, zapewne zapytałby, ale nie był to czas ani miejsce na to. Później przedstawiło się dwóch seniorów tej drużyny. Goketsu skinął im głową z należnym szacunkiem. Mimo wszystko byli tutaj najstarsi, więc zapewne posiadali sporo doświadczenia wojennego i nie jedno widzieli, a to oznaczało, że w krytycznej sytuacji mogą być kotwicami, które utrzymają ich i odeprą napór wroga.
Następnie zaczęli przedstawiać się pozostali shinobi oraz dowódcy oddziałów łuczników. W większości byli to członkowie klanu Uchiha zajmujący się rysunkami, zwani tutaj Gazo. Jednakże było kilka osób, które się wybijało. Pierwszą była drobna i delikatna blondynka o krótkich włosach związanych opaską. Miała na sobie luźne szaty a na tym kamizelkę shinobi, na jej plecach znajdował się też przywiązany ogromny wachlarz. Na oko wyglądała na maksymalnie dwadzieścia lat.
- Jestem Yamanaka Isu. Moim głównym zadaniem jest utrzymanie komunikacji między Goketsu-sama, Kurou-sama oraz sztabem dowodzenia. W razie poważniejszej sytuacji jestem też w stanie moją techniką komunikacji objąć nas wszystkich, tak aby było nam łatwiej skoordynować akcję. Raczej będę starać się trzymać z tyłu, jednakże, jeśli będzie trzeba, mogę walczyć. Głównie specjalizuję się w Futonie. - jej delikatny głosik był ledwo słyszany z powodu gwaru, który panował dookoła. Kiedy skończyła, wróciła do szeregu i spojrzała po pozostałych, chcąc w ten sposób wywołać kogoś innego i przenieść uwagę z samej siebie.
Kolejna odezwała się wysoka, szczupła dziewczyna o długich, czarnych włosach. Miała na sobie czarne szaty z symbolem klanu Uchiha na plecach oraz kamizelkę shinobi z doczepionymi do niej torbami wypchanymi sprzętem. Jej oczy jarzyły się czerwonym blaskiem, a na jej tęczówce znajdowały się trzy czarne łezki.
- Jestem Uchiha Hokori, specjalizuję się w genjutsu i shurikenjutsu. - powiedziała krótko, przedstawiając się pozostałym. Później kolejka poszła dalej i kolejni członkowie drużyny przedstawiali się, choć ciężko było ich wszystkich zliczyć i spamiętać.
Kiedy już każdy wspomniał o sobie kilka zdań, Goketsu zarządził wymarsz. Żołnierze uformowali się w kolumnę i zaczęli wychodzić przez bramę, przy której byli zgromadzeni. Chwilę za nimi szedł Goketsu oraz wszyscy inni shinobi i kunoichi. Na horyzoncie malowała się potężna twierdza, która przez najbliższe godziny będzie domem dla tej drużyny. Do przejścia mieli kilkaset metrów, jednakże nikt się nie spieszył. Wróg był jeszcze daleko, a szkoda było teraz tracić siły na głupoty. Tak więc, każdy miał kilka minut marszu, w trakcie których mógł porozmawiać z pozostałymi, sprawdzić sprzęt, czy też po prostu pomedytować i się uspokoić. Grupa pomarańczowa nie była pierwszą, która ruszyła w stronę twierdzy, nie była też ostatnią, za równo przed nimi, jak i za nimi szły szeregi zebranych wojsk. Ich ilość robiła wrażenie, jednakże czy będzie wystarczająca do pokonania schodzącego z gór ognistego smoka?Czas na odpis Graczy : 01:00 16.07.2023Yamauchi
Uchiha Kurou
Goketsu - Obrazek
Yamanaka Isu - Obrazek
Uchiha Hokori - Obrazek
Czas na odpis Prowadzącego : 22:00 16.07.2023
Gratisowe spóźnienia :
- Każdy dodatkowe 3h